Smak świata
Każda kuchnia regionalna ma swoje wyróżniki smakowe i aromatyczne. Uzyskuje je głównie dzięki podstawowym i najczęściej używanym przyprawom.
Warto je znać, by tym łatwiej już na pierwszy rzut oka (a raczej pociągnięciem nosem) je rozróżniać. Oto kilka podstawowych przypraw chińskich.
Anyż gwiazdkowaty
Przyprawa w kształcie małych gwiazdek, zbierana z rosnącego w Chinach iglastego drzewa. Używa się go do przyprawiania zup, gulaszu i innych gotowanych dań.
Olej sezamowy
Jasny ma lekko orzechowy smak, używany jest do gotowania i smażenia. Ciemny jest czarnobrązowy, ma intensywny zapach, używany tylko jako przyprawa.
Ostra musztarda
Bardzo ostra musztarda na winegrecie, używana jako dip.
Pasta chili
Ostra przyprawa, podawana na stół. Nadaje się do przyprawiania wielu różnych potraw.
Przyprawa pięć smaków
Mieszanka cynamonu, goździka, nasion kopru włoskiego, anyżku i pieprzu seczuańskiego. Często używana do marynat, przyprawiania zup, mięsa i smażonych potraw.
Sos hoisin
Gęsty, słodko-ostry sos z soi, używany do smażenia oraz jako dodatek do dań, podobnie jak ketchup.
Sos sojowy
Najważniejszy i najczęściej używany dodatek, popularny nie tylko w Chinach, lecz także w całej Azji. Słony sos ze sfermentowanych ziaren soi; jest go kilka rodzajów. Jasny sos sojowy jest rzadszy i bardziej słony. Ciemny – gęstszy i mniej słony. Chiński czarny sos sojowy i japoński sos tamari są bardzo ciemne i słodsze od pozostałych.
Jutro porozmawiamy o przyprawach francuskich. Informacje zaczerpnąłem z wydawnictwa Reader’s Digest.
Komentarze
dzień dobry ….
niby mam sporo przypraw ale stosuję tylko kilka a z wymienionych olej sezamowy … trudno mi się przestawić .. ostatnio kurkuma ma u mnie względy duże …
Dzień dobry. Dzisiaj słonecznie.
Używam sosu sojowego do marynat, przyprawy 5 smaków dośc rzadko, kurkumy – często i często sezamu. Natomiast nie znoszę zapachu smażenia na oleju sezamowym; dosłownie odrzuca mnie i nawet do smażenia w woku używam innych olejów. Już kiedyś pisałam, że w dużej części ja „jem nosem”; mam czułe powonienie i nie przepadam za zapachami kuchni azjatyckich. Natomiast cenię sobie techniki obróbki jedzenia.
Witajcie,
U mnie bywal sos sojowy, ale odkąd mam lubczyk na ogródku sos rzadko bywa na mym stole.
Ciąg dalszy rumuńskiej zabawy:
http://www.eryniawtrasie.eu/15784
Anyżu i przyprawy pięć smaków unikam jak ognia. Resztę przypraw na ogół mam w kuchni. Tak jak Pyra nie przepadam za olejem sezamowym, ale czasem dodaję parę kropel.
Ewo,
Waszymi szlakami podróżował też Andrzej Stasiuk, opisując swoje wrażenia w książce” Jadąc do Babadag”, tylko że on jest poszukiwaczem wszelkiej brzydoty i marazmu, a Wy przeciwnie. Ciekawa jest ta niebieska wioska. Jedni mogą uważać ją za brzydką, inni za ładną. Mnie się podoba, a zawsze doceniam schludność przy skromnych domach.
Nie mam w mojej kuchni sosu sojowego. Nieraz już zbierałam się, żeby go kupić, ale skoro tyle czasu obywam się bez niego, to znaczy, że nie jest mi chyba potrzebny. A lubczyk mam w ogródku, ale jeszcze niewielki młody krzaczek. Drugi, też jeszcze słabo ukorzeniony całkowicie zniszczył mi kret. Ale już w doniczce kiełkuje mi zasiany tej wiosny.
Kupiłam kiedyś gwiazdki anyżu, nie pamiętam nawet do czego, i czekają na jakąś okazję. Nie mam nawyku ich używania. Jak nie zapomnę, to wrzucę do zupy i gulaszu.
Kochani, dziękuję serdecznie za piątkowe życzenia. Bardzo mnie wzruszyły, bo od tak dawna się nie udzielam. Z rzadka podczytuję, jak słusznie podejrzewa Pani Barbara. Ciągle mam nadzieję na odrobinę większą ilość czasu do dyspozycji. Od dawna planujemy urlop i wycyrklowaliśmy od 25 maja 2 tygodnie, gdy w pracy nie będę potrzebny. Oczywiście wyszło tak, że akurat wypadnie rozstrzyganie przetargu, przy którym bardzo by mnie chcieli. Ale trudno, nie ma rady na rezerwacje. Jedziemy do Toskanii i na Sardynię – po tygodniu. Tam włoskie przyprawy będziemy próbować. Zafrapowała mnie uwaga Gospodarza, że kuchnia włoska prosta i finezyjna. Niby sprzeczność, ale coś w tym jest. Ale jakże łatwo o finezję tam, gdzie wszystko jest tak aromatyczne. Prowansja, Toskania. Nasze przyprawy botanicznie tożsame tak nie pachną. A może to zapachy roznoszące się wokół sprawiają, że tam jedzenie jest tak cudowne.
Chleb pod zupą też we Włoszech smakuje inaczej. Jedliśmy w Raddzie zupę chlebową. Był to prawdziwy poemat kulinarny. Podstawą niby chleb, ale ilość warzyw nadających smak niezmierzona. Głównie bakłażany i pomidory, ale i wiele innych.
Wczoraj rano jadąc samochodem wysłuchałem audycji Gospodarza na temat jaj, ale tkże i paru tematów związanych. Bardzo miło słuchać Pana Piotra.
Dziś po południu wysłucham moich piosenek.
Pozdrawiam Wszystkich
U mnie dzisiaj włoski obiad, czyli makaron z sosem – niby boloński ale z polską modyfikacją. I świeże zioła z doniczek (tymianek, oregano, bazylia).
Stanisławie, miło Cię czytać i życzę z góry udanego wyjazdu, bo nie pisujesz codziennie…
Stasiuka polecam „Jak zostałem pisarzem (próba autobiografii intelektualnej)”, właśnie przeczytałam z biblioteki od Eli. Ela czyta jedynie książki napisane przez kobiety, więc tej nie przeczytała – a szkoda. Wiem, że nie przeczytała, bo książkę dostała od kogoś z dedykacją, a książki „przeczytane” można poznać. Do Badabag też wędrowałam i napisałam coś tutaj na ten temat, pamiętam, że Helena obsobaczyła mnie „Stasiuk?! A kto to jest Stasiuk?!”.
Andrzej Stasiuk to jest niezły pisarz, oczywiście kwestia gustu,
ja go lubię, mimo, że jak Krystyna pisze, jego raczej interesuje ciemniejsza strona życia. Jak nas Stasiuk zdołuje, to Nisia nas wyciągnie 🙂
Olej sezamowy- dosłownie kropelka. Za pierwszym razem tak przedobrzyłam, że zapamiętałam na całe życie 🙄
U mnie dzisiaj makaron po indonezyjsku, był wczoraj, ale odsmażany jest jeszcze lepszy. Jak nie podawałam Alsynego przepisu, to podam, jak ktoś się upomni.
Powitać Stanisława 🙂
Udanej wyprawy z Ukochaną – zazdroszczę Wam Włoch, ale już kombinuję, kiedy by się tam wybrać…
Krystyno,
ja też mam w ogródku lubczyk (właśnie pięknie się rozrasta), ale sos sojowy to insza inszość. Absolutnie niezbędny w kuchni azjatyckiej i nie tylko. W wielu naszych restauracjach obok soli i pieprzu (te dyżurne!) stoi sos sojowy.
Moim skromnym zdaniem zamiast soli lepiej użyć sosu sojowego. W Japonii się nie soli, a sojuje 🙂
Wracając do moich wspomnień, no właśnie – nie soli się ryżu! I wcale tej soli w ryżu nie brakuje, ani żadnego pieprzu. Ryż ma być goły i wesoły, dopiero to, co się dodaje do ryżu, tak jak my dodajemy do ziemniaków czy makaronu, stanowi o smaku i mocy. O czym się przekonał Jerzor w Tokyo, nie wiem, czy o tym wspominałam w swoich zapiskach. Wybrał się na miasto, żeby coś zjeść. Zamawia, a kelner pyta, jaki stopień ostrości, od 1 do 10-ciu, a właściwie to lepiej skrócić do 5-ciu… no to Jerzor nie przebierając, wybrał do pięciu. Dobrze, że Wisły w pobliżu nie było, bo wypiłby 🙄
Lubczykiem zastępuję kostkę maggi, lubczyk lepszy i naturalny.
Zamrażam listki na zimę.
Ewo-naprawdę cudnie się czyta Twoje relacje 😀
Jolinku-do Lidla podjadę dopiero dzisiaj.Zobaczymy może jeszcze będą mieli perliczki,o których chyba w pisałaś chyba w czwartek.Jeśli tak,to uzupełnimy zapasy.
Olejem sezamowym skrapiam czasem sałatki.Co do anyżu to można go też użyć do zrobienia domowej anyżówki,co podpowiedziała zupełnie ostatnio kuzynka Magda.
Rzecz jasna nie jest to pomysł dla tych,którym ten smak wydaje się okropny.
Przy okazji małe sprostowanie-musztarda jest składnikiem sosu winegret,a w jej składzie mamy też vinaigre czyli ocet.Sławna musztarda z Dijon nie jest już produkowana w Dijon.W 2000 roku fabrykę wykupiła grupa Unilever i przeniosła produkcję gdzie indziej.
Tym niemniej historyczny sklep ?Maille? z musztardami oraz innymi przyprawami możemy nadal odwiedzić w Dijon i paru innych miejscach na świecie.
http://www.maille.com/en_US/boutiques?sid=dijon
Alicjo-pomysł z sosem sojowym zamiast soli popieram i stosuję.
Na włościach nadbużańskich mamy nowego lokatora-na kominie jednego z sąsiednich domów pojawia się regularnie bocian.Bardzo dobrze wybrał sobie ten komin,bo dom jest od lat niewykończony i niezamieszkany.To miejsce jest dla naszego bociana jedynie świetnym punktem obserwacyjnym. Kto wie,może kiedyś uwije tam gniazdo
Najbliższe zamieszkałe gniazdo mamy w odległości około 2 km od naszej chaty.
Stanisławie-pozdrowienia i uściski poimieninowe !
No i głupoty mówicie. Przecież w sosie sojowym jest sól i jest jej dużo. Ryż nieosolony? Jak ktoś lubi…. czemu nie? Ja wolę solony i też mi wolno.
Skoro wspominacie tu kuchnie wloska, to chcialaby podpowiedziec „do obejrzenia” show o gotowaniu prowadzony prze Wloszke zamieszkala od lat w Ameryce: Lidia Bastanish cooking. Czy cokolwiek „kolo tego” sobie wpisac na YT. Nie trzeba rozumiec angielskiego, zeby sie zrelaksowac. To dobrze starsza pani, tak ciepla, zwyczajna, od czasu do czasu wprowadza do programu swoja na pewno ok. 90-tki matke, czy mala wnuczke, lub mlodych wloskich przyjaciol. Ma wstawki historyczno- etniczne, a zawsze konczy lampka innego wina z ukochanych Wloch. To tez bardzo lubie.
Nie mowiac o tym, ze jej przepisy sa wlasnie dla mnie. Ale to juz co kto woli.
Jolinku,
„Babadag” Stasiuka zaliczyłam ale bez większej przyjemności. Przez pół książki miałam wrażenie, że autor tworzył „pod wpływem”. W sumie nie mam nic do „wpływu” ale bez przesady…
Co do brzydoty, zauważam ale nie przepadam. Mnie interesują różnice, inność, nieznane nie w znaczeniu „gorsze” ale „nowe”.
Danuśko,
Ten wpis tworzył Witek. Prosił o przekazanie, że poczuł się doceniony 😉
Co do niebieskiej wioski, poczułam się jak na Krymie. Zarówno na półwyspie jak i w Dobrudży, w wioskach panowały różne odcienie błękitu, niebieskiego, szafiru, turkusu, i zieleni obecne na ścianach lub co najmniej na drzwiach, płotach czy stolarce okiennej.
Ale też ten rejon słynie z mniejszości ukraińskiej i rosyjskiej.
Tak było na Krymie
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/EupatoriaITarchankut#5672736128250755282
Żadnych głupot nie mówimy, nie mówimy na przykład, że w sosie sojowym nie ma soli 🙄
Mówię ja we własnym imieniu, że lubię sos sojowy. Spodobał mi się też japoński sposób niesolenia ryżu, bo wszystko to, co się do ryżu dodaje, doskonale ten ryż przyprawia. Mięsko, sos, warzywa itd. No, chyba że to jest ryż z jabłkami 😉
Albo:
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/WulkanyBOtaICzokrak#5663767844802353490
Z tym, że rumuńskie wioski bywały schludniejsze.
Przecież to właśnie napisałam – co kto lubi, niech zjada – wszystkim nie musi smakować przecież. Chociaż do tej pory smakowała mi kuchnia Blogowiczów naszych.
Danuśka perliczki w Biedronce …
ewo o „Babadag” Stasiuka pisała Krystyna … Stasiuka mogę czytać w wywiadach książki nie mój klimat ..
Jolinek ma rację.
Tradycyjne talerze w restauracji już są niemodne. Modnie jest tak: http://deluxe.trojmiasto.pl/Co-zamiast-talerza-Kamienne-lupki-i-kosc-wolowa-n90106.html W żadnej z tych restauracji nie byłam, więc kto wie, może by mi się to nawet podobało.
Dziewczyny – przepraszam 😳
Ewa,
czasami Twoje zdjęcia z Waszych wypraw przypominają mi podkrakowskie klimaty. I Lanckoronę momentami 🙂
Ewo,
to było tylko małe sprostowanie, a nie jakieś pretensje.
Krystyno,
ostatnio bywałam w Kraju Kwitnącej Wiśni i nikt nie podawał nam sushi na kamieniu łupkowym, a zakładam, że tam się chyba znają na rzeczy? 😯
Jolinku i Ewo,
polecam autobiografię Stasiuka, o której pisałam wyżej, wesoła i satyryczna. Sarkastyczna też, ale w końcu podsumowuje siebie 😉
Podobno jutrzejsze przedpołudnie spędzę na działce i budowie u Synusia, więc nie gotuję. Młodsza zaprosiła na popołudnie piątkę mocno spanikowanych maturzystów, na ostatnią lekcję przed środową maturą z geografii. Ponoć zamówią sobie pizzę. Co roku to samo: klnie, skarży się, przejmuje, jak kwoka, a potem bierze leni pod domowe skrzydełka i śmichy, chichy. Jutro 3 dziewczyny i dwóch chłopaków. Dzisiaj też były dwie dziewczyny ale inne. Kasztany kwitną.
Jeszcze nie uporządkowałam zdjęć z Japonii, podsyłam jedno z wielopiętrowego centrum handlowego. Dla dużych i dla małych – wszędzie są takie przybytki.
Czystość w tym kraju to przykazanie nr.1
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6606.JPG
Ilekroć widzę gdzieś jakieś zapomniane rudery, czy resztki dawnych budynków fabrycznych, zawsze myślę sobie, że to mógłby opisywać Stasiuk, choć polska skala trochę za mała dla niego. Kiedyś Mariusz Szczygieł przebywający w Trójmieście narzekał na wygląd kolejki SKM, którą jechał. A SKM – ki są bardzo różne, od bardzo nowoczesnych po bardzo stare, do których człowiek obawia się wsiąść, bo wygląd i zapach odstraszają. I taką kolejką musiał pewnie jechać wrażliwy na brzydotę Mariusz Szczygieł. A przecież gdyby jechał nią Stasiuk, na pewno doceniłby ją należycie i zapamiętał jako obiekt godny opisania – taki trójmiejski industrial. 🙂
p.s. To zdjęcie jest z japońskiego przybytku typu szbykie jedzenie.
Alicjo,
myślę, że Japończycy cenią swoją tradycję, a nasi restauratorzy stawiają na zmiany i oryginalność, oczywiście nie wszyscy, bo taka oryginalność też kosztuje.
Te umywalki to ciekawe rozwiązanie, ale chyba oprócz nich są także normalne toalety.
Podobne rozwiązanie z umywalką przy wejściu spotkałam we Lwowie w dużym popularnym barze. Bardzo praktyczne. Aby umyć ręce przed jedzeniem nie trzeba było schodzić na dół do toalety.
Pyro,
jutro zapowiadają bardzo ciepły dzień, więc miło spędzisz czas na świeżym powietrzu. Oby tylko nie było burzy. Pamiętam, że w ubiegłym roku taka przygoda Cię spotkała, więc już lepiej nie kraczę…
Karmili już na deskach, na kawałkach pieńka, mogą na łupkach (nb ta moda szalała na Zachodzie kilka lat temu) W końcu nasi przodkowie długo tak jadali i jeszcze na szerokich liściach też kładło się potrawy, na kromkach chleba itp. Nihil novi.. Potem przyszedł XIX w i orgia naczyń i utensyliów – do wszystkiego oddzielnie, a potem znowu kubki bez ucha, z fajansu (w stołówkach i barach mlecznych). Nowości epoki sytej, dostatniej i dla konsumenta, który szuka wrażeń.
Krystyno,
normalne toalety są, a te umywalki są na każdym piętrze, bo człowiek dotyka towarów i po jakimś czasie ma brudne łapki – no i jak idzie coś zjeść do „McDonaru” (po ichniemu 😉 ) to umyć łapki, czemu nie 😉
Wiele rzeczy mnie w tym kraju zdziwiło. O niektórych pisałam na bieżąco na blogu, a teraz oglądając zdjęcia przypominam sobie to i owo.
Alicja – bo tak się chyba zwiedza inne kraje – poszukując różnic, a nie podobieństw. Bo co by to był za sens , zjechać tysiące kilometrów, żeby oglądać to, co się ma na co dzień..?
Pyro,
co prawda to prawda, ale Japonia to jest kraj, który zupełnie nie przystaje do naszych wyobrażeń. Kawałek świata już zwiedziłam, o czym zdawałam sprawę na blogu skrupulatnie.
Japonia to jest zupełnie inny świat. Chętnie bym tam jeszcz raz…
Alicjo – inny świat i piekielnie daleko.
Pyro – czy znasz pana Hieronima „Franka” Kowalskiego?
Właśnie przeczytałam wywiad: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17883061,_Napatrzylem_sie_na_okropnosci__zabitych_ludzi_lezacych.html#NiePrzeg
Nie znam, Asiu. Nosimy to samo (popularne) nazwisko, ale ja nie z linii wielkopolskiej, a śląskiej.
Ten pan jest pilotem wojskowym z Poznania. Dlatego pomyślałam, że możesz go znać
Asiu – może i znałam, ale ja z DWL odeszłam w 1990. Poza tym nie wiadomo, czy był z WL czy z OPL. Jeżeli z WL mogłam znać, jednak nie kojarzę. Z OPL (jednostka w Krzesinach) znałam b.niewielu pilotów.
Asiu – potwierdziło się – OPL, Krzesiny, Z WL znałam wszystkich synów pułku – to była ogromnie sympatyczna grupa.
Pyro,
a tego znasz? 😉
http://bartniki.noip.me/news/Tadzio%20Czekaj.jpg
A propos ryżu – tu są pola ryżowe, zdjęci robione z pociągu pędzącego 270km/godz.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6526.JPG
…oraz ultra szybkie maszyny pomiędzy polami ryżowymi 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6495.JPG