Do czego tęsknił Ibsen na obczyźnie
Ryby, dużo ryb: łososi, węgorzy, pstrągów, dorszy, śledzi. Sporo mięsa, często mielonego, oraz ziemniaków i różnych rodzajów chrupkiego pieczywa, to produkty charakterystyczne dla kuchni skandynawskiej, która choć sprawia wrażenie skromnej, ma się czym pochwalić. Nie wszyscy Skandynawowie podróżujący po świecie tęsknią jednak za tymi daniami.
Spośród mieszkańców półwyspu skandynawskiego za największych smakoszy uchodzą Duńczycy. Lubią drób (doskonała pieczona gęś faszerowana jabłkami lub suszonymi śliwkami jest tradycyjną potrawą bożonarodzeniową). Jedzą też więcej jajek i serów niż ich sąsiedzi, a dania często zabielają śmietaną. Oni także do perfekcji opanowali przygotowywanie kanapek. Słynne smorrebrod znane są w całej Skandynawii, ale to właśnie w Danii kanapka zyskała rangę kulinarnego dzieła sztuki.
Na niewielkich kromkach chleba cienko posmarowanych masłem lub smalcem piętrzą się najróżniejsze smakołyki: kawior, krewetki, plasterki kaczki, łosoś, szynka, jajko, ser, szparagi, a nawet plastry gotowanych w mundurkach ziemniaków oraz dodatki: suszone śliwki, czerwona kapusta, kiszony ogórek, cząstki pomarańczy, szczypiorek. Wszystko niezwykle apetyczne i efektowne.
Norwegowie z kolei przepadają za dorszem, który podobnie jak w Portugalii najczęściej jest suszony i wymaga moczenia w wodzie. Także tutaj podaje się tę rybę w różnych postaciach: smażoną, duszoną, w sałatkach, w pulpetach, a nawet w budyniu. Przysmakiem jest także rakkoret – solony pstrąg z beczki, oraz rakfisk – sfermentowana ryba. Kulinarną ciekawostkę stanowi gammelost – ser z kwaśnego mleka. Za tym niepowtarzalnym smakiem ponoć bardzo tęsknił norweski dramatopisarz Henryk Ibsen i kazał sobie regularnie przysyłać serowy specjał, gdy mieszkał w Niemczech i we Włoszech.
Szczególną pozycję w menu krajów Północy zajmuje łosoś. Jedną z bardziej znanych potraw z tej ryby jest gravlax, czyli łosoś marynowany. Skandynawowie, szczególnie Szwedzi, bardzo sobie cenią ten specyficzny słono-słodko-kwaśny smak, a łosoś nie jest jedyną potrawą przygotowywaną w ten sposób. Marynatą zwaną 1-2-3, na którą składają się sól-cukier-ocet w takich właśnie proporcjach, zalewa się też śledzie, ogórki, grzyby, a nawet ostrygi. Opozycja słony-słodki i utrzymanie tych dwóch smaków w harmonii z kwaśnym wydaje się zresztą podstawą szwedzkich kompozycji kulinarnych.
Wołowina lub jagnięcina w delikatnym sosie koperkowym, wzbogaconym cukrem i odrobiną octu, śledzie marynowane z cynamonem, konfitura żurawinowa podawana do klopsików, szczypta soli w kawie, a także w słynnych czekoladowych batonikach Daim z migdałowo-karmelowym nadzieniem – są najlepszym tego przykładem. Sekretem kuchni szwedzkiej jest także duża ilość koperku, szczypiorku, kaparów i natki pietruszki.
Im dalej na północ, tym na skandynawskich stołach częściej pojawiają się potrawy z mięsa renifera czy łosia (Finlandia, Norwegia), dzikie ptactwo, gęste zupy z kaszą jęczmienną (Finlandia). Finowie, podobnie jak Szwedzi, uwielbiają świeże mleko, którym popijają niemal wszystko, włącznie z narodowym specjałem: kalekkuko – pierogiem faszerowanym rybą i boczkiem.
Skandynawia słynie też z ciast i ciasteczek doprawianych cynamonem, kardamonem i gałką muszkatołową: rozmaitych drożdżowych ślimaczków, waniliowych gofrów z bitą śmietaną lub dżemem czy kruchych pierniczków.
Komentarze
dzień dobry …
200 lat dla Danuty Szaflarskiej …. 🙂
w Biedronce można teraz kupić całkiem dobrego wędzonego dorsza …
Małgosiu czekamy …. 🙂
A propos duńskiej kuchni, tęsknię za svinekam – ichniejszym schabem pieczonym ze skórką: http://www.tilbudonline.dk/images/tilbudsaviser_files/articles/813953.jpg
No, no, o takiej skórce, tylko na boczku, pisałam parę godzin temu! Też bym zjadła.
Dzień dobry. W każdej kuchni sąsiadów znajdziemy i smakołyki dla siebie. Osobiście nie lubię tylko solonych śledzi na słodko i cukierków salmiakowych, reszta mi smakuje (o tyle, o ile miałam okazję spróbować tych północnych dań). Schab ze skórką wygląda tak apetycznie, że aż ślinką leci, a właśnie mam kawał ładnego schabu do upieczenia – z kością, ale bez skórki i właśnie dumam – wykroić z kości, czy piec tak, jak jest, wpychając w kieszeń jakiś tłusty farsz , albo cząstki kwaśnej pomarańczy. Jest to na tyle duży kawałek, że spokojnie będzie obiad w sobotę i niedzielę, a i kawałek zostanie do kanapek.
Kulinarną ciekawostkę stanowi gammelost – ser z kwaśnego mleka. Za tym niepowtarzalnym smakiem ponoć bardzo tęsknił norweski dramatopisarz Henryk Ibsen i kazał sobie regularnie przysyłać serowy specjał, gdy mieszkał w Niemczech i we Włoszech.
Czyli tęsknił za naszym polskim twarożkiem?
Bo ja też. W Anglii. I kazałam sobie posłać (2x braciszkiem, wujkiem jadącym na konferencję, kompanem przyjeżdżającym na jego konferencję i nasze Lake District) nie tylko pudełko ptasiego mleczka (kompan przywiózł opakowanie dwóipółkilogramowe 😎 ), ale i twaróg oraz placek drożdżowy z serem i kruszonką – wykonanie mamy. Koleżanka doktorantka podarowała mi też połówkę polskiego chleba, przywiezionego z świąt w mieście Óć.
Więcej grzechów żywieniowego hołmsiknesu nie pamiętam. Nie pamiętam też zakupowania w polskich sklepach. Wejście do jednego albo dwóch – owszem… (dla towarzystwa i z dziennikarskiej dociekliwości 😉 )… Oraz prezenty makowcowe od chłopaków pracujących w słynnej cukierni polskiej na Fulham… Tudzież zakupy (raz) tamże… na prezenty świąteczne dla niepolskich nacji…
[„Czasokres” bez wyjazdu do PL – pełniutkie 2 i pół roku]
*** * ***
Ach ryby!
Ach stworzenia wodne!
Reszta jest milczeniem 🙄
*** * ***
Krzychu, jeszcze raz 😀
Dania zaliczana jest do krajów skandynawskich ze względu na historyczne, polityczne i kulturalne więzy, ale umieszczanie jej na Półwyspie (nawet jeśli przypięto ją tam solidnym mostem) uważam za przesadzone 😉
Ibsen tęsknił za twarożkiem dość starawym 😉
A słynne duńskie tartinki wynalazł i ochrzcił jakiś Słowak, a może Ukrainiec…
Norweskie słodkie parówki ze słodką musztardą pozostają w pamięci na dekady, ale naprawdę stęsknić się można za wspaniałymi jogurtami i gęstym kwaśnym mlekiem.
mmm… gammelost
Nemo, a jak on śmierdzi? Okrutnie czy do wytrzymania?
Tego dania serdecznie nienawidziła nasza znajoma z dalekiej Północy, a wiedziała, co się kroi, gdy wracając ze szkoły z daleka czuła aromat lutefisk czyli sztokfisza moczonego w ługu.
Sztokfisza pociąć piłą na mniejsze kawałki, moczyć w zimnej wodzie 5-6 dni (całą rybę 8 dni), potem w ługu sodowym (sodzie kaustycznej) 3-4 dni, znowu w zimnej wodzie 4-6 dni. Potem można gotować lub piec i podawać bardzo gorące z dodatkiem puree z suszonego zielonego grochu, świńskimi skwarkami, musztardą, gotowanym ziemniakiem. I koniecznie aquavit lub piwo.
Nemo – z opisu trzeba by morze aquavitu, żeby przełknąć
Haneczko,
on cuchnie starą onucą, coś pomiędzy limburgerem a camembertem Le Rustique, ale serowe smrody znajdują wielu amatorów 😉
Pyro,
gotowe danie jest całkiem zjadliwe, ale ta procedura… 🙄
Dlatego w halach targowych Portugalii pełno jest specjalnych wanien, w których moczą się suszone skandynawskie dorsze – dawniej jedzenie dla biednych i łatwe w transporcie zaopatrzenie dla armii, a dziś, po wytrzebieniu dorszowych zasobów – drogi smakołyk.
Jeśli ten lutefisk smakuje tak, jak wygląda, to ja dziękuję, ale nie.
Limburgera próbowałam i mnie zawiódł. Cuchnął konkursowo, ale nie smakował i tyle 😎
A ja lubię limburgera i pokrewne śmierdziuchy i nawet mi zapach nie straszny.
Nemo – zauważ ile potraw biedoty na całym świecie, stało się luksusem ludzi zamożnych – od ostryg, oscypków i zup rybackich poczynając.
Cienko strugany da się jeść na sucho, ale lepiej jest czymś popić 😉
Oddam w dobre ręce skórki od boczków i golonek,a także śmierdziuchy o zapachu starej onucy.Przygarnę chętnie krewetki,kraby,łososie i duńskie kanapeczki oraz kawior też 🙂
Jolinku-Biedronka podnosi poziom.Ostatnio kupiłam u nich smaczne i niedrogie sushi oraz włoskie owoce morze gotowe do wrzucenia do sałatki.
Danuśka no i jagnięce kotlety były …
Jak dziwnie jest człek skonstruowany (piszę o sobie, Pyrze niejakiej). Mam czuły węch; który mnie odrzuca od zapachu zupy rybnej, w ogóle gotujących się ryb, smażonych w oleju sezamowym smakołyków kuchni azjatyckiej i niektórych ziółek przyprawowych. Jednocześnie jednak zupełnie dobrze toleruję woń romadura, limburga, serków ołomuńskich i flaków czy ogonów w garnku. Doskonale wiem, jak to cuchnie, ale mi to nie przeszkadza, a gotująca się ryba, wygoni mnie z mojej i cudzej kuchni. Dziwne.
Rozumiem maltretowanie dla uzyskania dobrości, ale po co znęcać się nad tak smakowitą rybą jak dorsz 😯
Ostatnia część wakacyjnej opowieści.
TAJLANDIA
Przelot do Bangkoku, zakwaterowanie w hotelu i wyruszamy na zwiedzanie miasta, najpierw łodzią od strony wody. Rzeka, jej odnogi, piękne domy i biedne obok, Wat Arun, potem Wielki Pałac i Wat Phra Keo – Świątynia Szmaragdowego Buddy. Wieczorem oglądamy panoramę miasta z 84 piętra, na kręcącej się platformie najwyższego budynku w Bangkoku Baiyoke Tower, potem kilka pięter niżej (76 piętro) pożegnalna kolacja w restauracji.
Rano nasza grupa rozdzieliła się, pięć osób poleciało na dalszą część wycieczki do Birmy, czworo wróciło do Polski, a nasza ósemka miała jeszcze jeden dzień w Bangkoku przed wylotem na Krabi. W wędrówce po stolicy Tajlandii towarzyszył mam jak zwykle lokalny przewodnik. Okazał się bardzo pomocny w wynajęciu mikrobusu z kierowcą, bo postanowiliśmy ten dzień spędzić poza miastem w okolicy Kanchanaburi. Odwiedziliśmy najpierw cmentarz wojenny, oglądaliśmy most na rzece Kwai, potem mieliśmy ubaw z żyrafami w Safari Park, podgryzały nas też rybki z Wodospadów Erewan. Wracaliśmy długo w okropnym korku. Dzień zakończyliśmy bardzo dobrą kolacją w restauracji niedaleko hotelu.
Kolejny lot, dojazd samochodem , a potem łodzią na Railay Beach. To podobno jedna z najpiękniejszych plaż na świecie. Dla nas rozpoczął się „wypoczynek” najpierw od kłopotów w recepcji, która stwierdziła, że to nie my mamy opłacony hotel tylko Jacek T. Długo trzeba było tłumaczyć paniom, że Jacek T. to agent z biura podróży, który robił dla nas rezerwację a nie gość hotelowy , a potem, że jednak mamy różne nazwiska, ale tego nie dało się rozwiązać, wszyscy mieliśmy bony na śniadanie na to samo nazwisko. Posiłki były serwowane w restauracji przy plaży, oceńcie sami ten widok, dla mnie bajka.
Tak na prawdę mieliśmy dwa dni plażowe, bo w między czasie odbyły się dwie jednodniowe wycieczki na Wyspę Bonda i Niebiańską Plażę oraz dzień nurkowy dla jednych i dwa dla drugich. Pogoda raz się tylko zlitowała, a tak to codziennie po południu straszyła nas burza, albo ulewa. Jak zwykle trochę zdjęć.
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/6112046426069899377?sort=1
Dość męczący powrót: łódka, samochód, lot z Krabi do Bangkoku, potem kolejny do Dohy i w końcu do Warszawy.
Pyro-mam taki dziwnie skonstruowany egzemplarz w domu 😉 Zapach cebuli szklącej się na patelni wygania tego człeka na drugi koniec mieszkania,a dla mnie oraz dla wielu innych to jedna z przyjemniejszych kuchennych woni.Natomiast śmierdzące mu nie przeszkadzają.
Czekam na hydraulika,miał być między 9-10.00,zadzwonił,że będzie między 11-12.00.
Za skórkami nie przepadam, zostawiam, albo oddaję bez żalu. Dużo suszonych ryb widziałam w czasie ostatniej wędrówki. Została nawet zakupiona torebka z takimi malutkimi, mnie to nie przypadło do gustu, ale znaleźli się na to amatorzy.
Podobną szynkę jak pokazała Ewa rano robi się także w Anglii. Dostałam przepis na taką od siostry, można tam kupić gotowe porcje, ładnie oplecione sznurkiem, kłopot jest u nas z dostaniem mięsa z tłuszczem.
Małgosiu – ta część fascynująca. Nawet komentować się nie chce, bo jak opisywać wrażenia z bajki?
Mam tylko wrażenie, że ludzi jest za dużo – ja źle się czuję w tłumie.
Małgosiu- P I Ę K N A P O D R Ó Ż !!!
Jolinku-dobra wiadomość z tymi jagnięcymi kotletami 🙂
Jolinku-z Dziarskiego Dziadka prawdziwy celebryta.W tej chwili jest z nim wywiad
w „Trójce”.
Hydraulika nadal nie ma.
Ta „nasza” plaża nie była zatłoczona, ale to jest miejsce dostępne tylko łodziami i nie jest tak popularne jak wyspy Phi Phi czy Phuket. Film Niebiańska Plaża z Leonardo DiCaprio spowodował najazd na Maya Bay, które jest rzeczywiście piękne, ale bez ludzi. Muszę przyznać, że cała wycieczka była wspaniała krajobrazowo, a świat podwodny jest tam też piękny.
Danuśka, z Biedronką to jest taki kłopot, że oni miewają w ramach akcji jakieś atrakcje, ale to nie jest stała oferta. Ja poluję na jagnięcinę w Auchan, dość często bywa.
Od razu przypomniała mi się Ursula Andress i jej bikini. W wieku bodajże 16 lat miałam podobne, niebieskie z białymi wypustkami 😉
Małgosiu bardzo udany wyjazd a my możemy obejrzeć zdjęcia …. 🙂 … wcale się nie dziwię, że zwlekałaś z pokazem bo uporzadkować tyle zdjęć to mozolna praca …
Małgosiu – to wspaniałe, że mogłam z Tobą podróżować. Dzięki.
Psi spacer, zakupy, przewietrzyć babcię – nie wiadomo, co ważniejsze. Przy okazji zamówiłam sobie ozór wołowy w przyszłym tygodniu i zapytałam o wieprzowinę ze skórą i tłuszczykiem. Mogę zamówić i mi przywiozą do sklepu ale to musi być porcja ok 2 kg – łopatka i szynka, a boczek co najmniej 1 kg. Uprzedzono mnie, że skóra, jak skóra, ale z tłuszczykiem kiepsko, bo teraz się świń tłustych nie hoduje i cały tłuszczyk np na szynce to jest 1-1,5 cm grubości. Schabu ze skórą wcale nie pozyskują.
Skoro dwa dni temu było jajko po wiedeńsku,to dzisiaj jajecznica po norwesku:
https://www.youtube.com/watch?v=N_ndGM6vvVk
Hydraulik dzwonił,że będzie za chwilę.
No właśnie Pyro, w Anglii świnie są ogromne i tłuste, co nie znaczy, że smaczne. Do siostry wożę walizki mięsa od nas 🙄
O, właśnie – jeszcze jedna niekonsekwencja psychologiczna. Nie znoszę tłumu całe życie. Cierpię od przypadkowych dotknięć, potrąceń itp. W przepełnionych tramwajach/autobusach, którymi dojeżdżałam do szkoły, czy pracy dosłownie sztywniałam. Fajne, bo jednocześnie pracowałam z tłumami i bardzo mi to odpowiadało. Pewnie dlatego, że nie musiałam się z tłumem mieszać, że w pewnym sensie oddzielała mnie estradka z mikrofonem, stolik organizatora, albo własne biurko. I przecież tańczyłam w dużych zbiorowiskach i wtedy było dobrze? Też dziwactwo jakieś.
Małgosiu W – jeżeli pojedziesz do siostry z wałówką, zadzwoń do Żaby albo Eski – powiedzą gdzie kupić/ zamówić mięso ze starych odmian tradycyjnie karmionych – to jest dopiero żarełko.
Marek ale macie tam gustownie …
http://www.tvn24.pl/figura-czarnego-konia-w-starostwie-w-ostrolece,512077,s.html
Bardzo mi miło, że prześledziliście moją podróż. Dziękuję.
Córasek chwali tamtejszą jagnięcinę (walijską! nowozelandzka pfuj!) i wołowinę, wieprzowinę woli tutejszą, drób też 🙂
Pyro, dzięki za radę, jeśli logistyka mnie nie przerośnie spróbuję następnym razem.
Haneczko, jagnięciny tam nie wożę, ale polędwicę wołową tak 😀
Czy ktoś z Was jadł Surströmming czyli kiszone śledzie? Oglądałam niedawno program o Skandynawii, w którym pokazywali jak przyrządza się ten smakołyk. Najlepiej taką puszkę tworzyć na pustej plaży i tam zawartość skonsumować 😀 .
http://pl.wikipedia.org/wiki/Surstr%C3%B6mming
W Szwecji bardzo smakowały nam usmażone świeże śledzie z chrupiącą skórką. Natomiast smaczny, szwedzki obiad, który jedliśmy w Ystad wydał mi się ciężki i tłusty: wieprzowina, ziemniaki puree z cebulką i boczkiem, osobno roztopione masło do polewania tych ziemniaków.
Bardzo lubię szwedzkie i duńskie śniadania.
Małgosiu – wspaniała wyprawa.
Pyro – mam blizniaczy stosunek do tłumów!
Asiu to prawda, mamy miłe wspomnienia.
Za tłumami to chyba nikt nie przepada, ale ilość turystów zwiększa się co rocznie i te ogólnie znane miejsca są oblegane. Do Mona Lisy w Luwrze dopchać się nie można, potrzebne są zapisy by obejrzeć Ostatnią Wieczerzę.
Bo też w tym Luwrze kompletne bezhołowie 🙄
Zamiast zrobić uregulowaną kolejkę (jak do kasy na zewnątrz) puszcza się ludzi na żywioł, pchają się ze wszystkich stron. W dziale egipskim można zostać rozgniecionym przy sarkofagach z mumiami 🙄
Najlepiej podobało mi się oglądanie insygniów królewskich w londyńskim Tower – ruchomy chodnik przejeżdża przed gablotą, a przejażdżkę można powtarzać, ile razy się chce, aż się zidentyfikuje te wszystkie cullinany 😉
Za czym tęskni dunajski Francuz? Za kurtyzaną w czekoladzie. Poza tym nadal świętujemy urodziny Krystyny, a dorsz z ługu z pewnością się nie zepsuje.
Od czasu do czasu, zwłaszcza gdy noce są długie i mroźne, widzę we śnie bokobrody Ibsena i budzę się krzycząc po skandynawsku.
Dzien dobry,
Po zawirowaniach z ulepszaniem laptopa przez mezczyzn domowych i dzisiejszym zakupem nowego, pojawiam sie i obiecuje poprawe :).
Pamietniczek (nie)mlodej posterunkowej, jesli sa chetni zostanie opublikowane wkrotce – niestety grudzien i styczen beda w formie skondensowanej.
Nikt chyba jescze dzisiaj nie wspomnial smorgastarta – efektownego, kanapkowego wytrawnego tortu.
Haneczko,
gotowas na wieczor?
W rzeczy samej do wyboru do koloru
Nemo – i jak mam teraz wybrać jeden? Za duży wybór 🙂
Jolly – czekam na opublikowanie
Jolly, zakichanam po pas albo i bardziej, ale bardzo gotowa, choć mam boja 😉
Haneczko – przywiozłaś sobie katar z Poznania?
No nie, takich rzeczy się nie robi głodnemu człowieczkowi 😥
Haneczko,
Wezme pol zarazy od Ciebie od zaraz,
boja mamy razem, bo Anglicy kontuzjowani okrutnie.
I o której uruchamiacie synchroniczny most strachu”?
-18c w nocy, teraz -10c i słońce (dochodzi 11-ta)
Ogrzałam się nieco, ogladając zdjęcia Małgosi, dzięki 🙂
U przyjaciół Vikingów na Fanoe Island (gdzie również podobno jest najpiękniejsza plaża świata, nawiązując do Małgosinego reportażu)
http://bartniki.noip.me/news/img_0334.jpg
To jest TO, spód stanowi schab. Tłuszcz się wytapia, a skórka – marzenie! Nie wzięłam przepisu 🙁
Z drugiej strony, gdzie ja bym dostała tutaj taki kawałek mięsa, był sklep mięsny, to można było paluszkiem wskazać panu rzeźnikowi, który kawałek i ile…ale się był zbył ten sklep 🙁
Gospodarzu,
podejrzewam, że rakfisk to ryba spokrewniona z islandzkim harklem, czyli sfermentowanym rekinem 🙂
Z ryb na dzisiaj mam wędzoną makrelę.
Jolly,
publikuj, publikuj, bo na razie puste kartki!
Pani Danucie Szaflarskiej wielu, wielu lat, to niezwykłe, że ona ma tyle energii i ciągle jeszcze pracuje. Przypomniała mi się Mieczysława Ćwiklińska, którą zapamiętałam jako starą, starą kobietę, w obiegu krążyła plotka, że była „podtrzymywana” na scenie w nieśmiertelnym spektaklu „Drzewa umierają stojąc”.
„Pora umierać” jest doskonałym filmem, ostatnim, jaki oglądałam (sprzed paru lat), polecam. Gra tam Krzysztof Globisz rolę wnusia, czyhającego na spadek. Ale przede wszystkim gra Babcia.
Jeśli podczytują nas Doroty to wszystkiego najlepszego!
Na kolację zjadłam resztę moich śledzików smażonych, na pewien czas apetyt na rybki na chrupko został zaspokojony. Na włoszczyźnie z rosołu z dodatkami zrobiłam sałatkę, do której wykorzystałam kawałek szynki prasowanej z puszki m-ki „Morliny” i z cała odpowiedzialnością powiem, że jest to produkt o klasę niższy, niż szynka „Krakusa” – miękka, uwodniona, smakująca chemią. Nigdy więcej nie kupię.
zawsze mi się wydawało, że jestem dzielna a dziś zwykła pralka mnie podłamała … postanowiłam sama oczyścić filtr i źle go włożyłam … i co … i potop … nikogo do pomocy … podobno płacz robi dobrze na oczy …
Jolly pomachanko … 🙂
Jolinku – pojmuję dogłębnie! Ja co prawda nie beczę, ale śpiewam. Efekt druzgoczący.
Jolinku, 🙁
Płacz w wypadku powodzi wydaje mi się trochę mało konstruktywny, ale na pewno dałaś sobie radę również z tą dodatkową wodą, a stres jednak trochę rozładowałaś 😉
A najlepiej pomaga opowiedzenie o katastrofie. Jutro albo nawet i jeszcze dzisiaj uśmiechniesz się wspominając 😎
nemo chyba nie … płacząc po wytarciu wody uświadomiłam sobie jaka jestem bezradna ….
Jolinku, udało mi się kiedyś zalać sąsiadkę przez pralkę. Miałam wtedy wąż zawieszony na wannie. Synek postanowił się wykąpać i przełożył go do kubełka stojącego obok, ale zapomniał odłożyć z powrotem …
Dwa razy zbierałam wodę przy użyciu metalowej szufelki – raz pękł wężyk przy umywalce, a w dwa dni później nowy wężyk, świeżo zamontowany, na oko b.solidny, z oplotem. Na szczęście Synuś zrobił super szczelną posadzkę i sąsiadom się nie dostało, za ton u mnie, po otwarciu drzwi do łazienki można było kajakiem po przedpokoju.
Jolinku,
Bywa, z reguly przyczyna/ przyczyny stresu sa gdzie indziej, a blahe z pozoru wydarzenie przelewa czare goryczy. Tule serdecznie.
Pyro,
Six Nations – cos w rodzaju Mistrzostw Europy w rugby rozpoczyna sie dzisiaj, o 20:05 mojego czasu w Cardiff, meczem Walia-Anglia. Chyba wiem kogo Haneczka bedzie zagrzewac do zwyciestwa ;).
Krystyno,
Spoznione, ale serdeczne – najlepszego!
Wiele lat temu zdarzyła mi się przygoda dokładnie taka sama,jak ta opisana przez Małgosię.Nasze małe mieszkanko całe w wodzie,zalane mieszkanie i przewody elektryczne u sąsiadki z dołu,a ja w domu sama z niemowlęciem u boku.
Dzisiaj też mało zabawnie.Hydraulik,na którego czekałam pół dnia nic nie zdziałał,bo zakupione przeze sprzęty okazały się być niekompletne.
Na dodatek czeka mnie wizyta kolejnego fachowca,bo dwa palniki w naszej kuchence indukcyjnej lekko zwariowały.
Sama radość,wrrr !
Popatrzcie, bo rzecz prosta, a cieszy
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,17367622,_Kredki__z_Poznania_wsrod_najpiekniejszych_schodow.html#BoxLokPozLink
Pyrciu, z Poznania przywiozłam same przyjemności 🙂 przeziębienie miejscowe 🙄
Jolly, zarazą się nie podzielę. Nawet wróg by ani kawałka nie wyżebrał 😉
Pan mąż wymyślił, że pomieszczenie z pralką będzie miało posadzkę obniżoną o kilka centymetrów w stosunku do reszty i awaryjny odpływ pod luźną płytką. Jeszcze nie mieliśmy okazji przetestować i oby tak zostało.
Nie płaczę i nie śpiewam. Dostaję furii i zionę 👿
ja żadko płaczę … pewnie Jolly masz rację … uściski … 🙂
Ukraina piątym producentem rieslinga na świecie …. przed między innymi Austrią i Nową Zelandią … nie wiedziałam
Ja kiedyś, zamiast po staremu umyć kilka szklanek i talerzy etc. postanowiłam użyć zmywarki u Młodych. Naczynia powkładane, napisane, gdzie włączyć i jeszcze coś tam – nic prostszego!
Do pojemnika na środek do mycia naczyń wlałam trochę płynu do mycia owych, bo nie widziałam w okolicy nic stosowniejszego (miały być jakieś kostki – nie było).Włączyłam, zadowolona.
Po jakimś czasie patrzę na zmywarkę, a tam ze wszystkich stron wydobywa się piana 😯
Piana kroczyła w tempie zawrotnym na całą przestrzeń kuchenną i dalej na pokoje, ja próbowałam zatrzymać (dywan na drodze!), Jerzor donosił ręczniki. Nie było rady, piana musiała wypienić się do końca 🙄
na przypalony garnek ….
http://smakuje.blox.pl/2015/02/Jak-wyczyscic-przypalony-garnek-5-sposobow.html
Morliny fuj, fuj! Sama woda i chemia w ilościach.
Jolinku – https://www.youtube.com/watch?v=b536sghTLBA
Jolinku – bardzo współczuję tej strasznej roboty, ale widocznie każdemu takie coś musi się zdarzyć. Ja zalałam swoje mieszkanie i sąsiadów pod, a woda wartko płynęła klatką schodową. Mieszkanie sąsiadów wyglądało strrrasznie.
Alicjo, na to mam stary, ale młodsi może nie znają:
Ktoś w Petersburgu dowiaduje się z TV, że gdzieś tam, na Kołymie notują minus 70!
Zaniepokojony dzwoni do przyjaciela, który gdzieś tam żyje:
– … zdrowi jesteście? A jak z pogodą, zimno?
– a, rześko, będzie jakieś 30 do 35.
– Bogu dzięki, bo tu mówią, że 70!
– …dzie tam. To już musiałbyś wyjść i postawić się przed domem.
Przyjechało pomorskie Dziecko na nocleg. O 6 rano już jedzie na szkolenie do W-wy. Wracać będzie przez Kutno do Szczecina, odbierze ją mąż zmotoryzowany. Rzeczywiście Świnoujście jest fatalnie skomunikowane z resztą kraju. Miło widzieć Córeńkę.
Mówiłem, że stary, bo Wy tu już dawno nie o minusach.
Jolly, żyjesz?
Pyrciu, uściskaj od nas Dziecko 🙂
Pepegor – nie znałam 😀
Pradziadek iPoda: http://muzea.malopolska.pl/obiekty/-/a/26867/1115631
Witam, Alicjo wyciągnąć wtyczkę albo wyłączyć bezpiecznik w skrzynce. Jolinku tylko środek do udrażniania kanalizacji.
Pepe – o czym tu mówić, jeżeli do tej pory tylko dwa razy temperatura przekroczyła -5 (jednodniowo)
Gratulacje Jolly, byliście lepsi 🙂
Mam rozumieć, że Walia dostała po siedzeniu od Angoli?
Ja znałam 🙂
Od Anglików, Pyro 🙂 Przegrali i trzeba to znieść z godnością 🙂
Pojęłam, posypałam łeb popiołem, jeszcze los się odmieni.
Wielokrotnie 🙂
Obejrzałam mocny film, Pod mocnym aniołem. Przeczytałam książkę, ale wyobraźni mi nie stało, film natomiast wgniata. Znakomity Więckiewicz, jak zwykle.
Mnie bardziej wgniotła książka. Film świetny. Więckiewicz znakomity, ale nie tylko on.
Sporo filmów jest na youtube, ten właśnie obejrzałam, niestety, z reklamami, ale te można było przeskoczyć.
Ja mam duży ekran, 32 cale, to akuratna wielkość na moje „biuro”.
Szukałam „Pora umierać” z Danutą Szaflarską, ale zatrzymałam się na tym. Teraz wypada mi poszukać jakiejś dobrej komedii 🙂
MałgosiuW, przeczytałam ze zdjęciami jeszcze raz, ciurkiem. Miasta nie, ale w okolicznościach przyrody uwięzłam na dłużej. I cały czas widziałam Twój Uśmiech, gdy na nie patrzyłaś 🙂 Bardzo Ci dziękuję za owe uwięźnięcia 🙂
Alicjo, nie komedia, ale zobacz Chce się żyć. A Bogowie to koniecznie .
„Bogowie” jeszcze nie wrzuceni na sieć, a „Chce się żyć” chyba dzisiaj odpuszczę (jest na youtube).
Do tego trzeba oddechu. Nie jest łatwo.
Obejrzałam, z oddechem.
Dobranoca.
Pozdrawiam z mroznej Burgundii, swieci slonce!
Malgosiu, dziekuje za piekna egzotyczna podroz. Jak dlugo trwala ?
U nas zaczął sypać drobny śnieg.Wiaterek niby niewielki,ale ciepła czapka niezbędna.
W tej sytuacji naleśniki z białym serem i rodzynkami na śniadanie były bardzo słusznym przedsięwzięciem 🙂
Leniwy poranek. Jeszcze się nie ubrałam, piję kawę. Gadały baby długo w noc, to i zaspały rano (Ryba pojechała planowo). Pies po wieczornych zabawach, ganianiu za piłką, późnym spacerze śpi, jak noworodek. Obudzi się i będzie natychmiast gotowy do wyjścia. Nie ma co, trzeba się ubrać.
dzień dobry ….
na Was zawsze można liczyć Kochani Pocieszyciele …. 🙂
prawda Danuśka zima jakaś niemiła za oknem …
Haneczko 😀
Alino, dość długo 23 dni.
Podróż Małgosi była szalenie intensywna – niby 23 dni, to długo, ale jak na taki kawałek globusa, to było zwiedzanie biegiem. Niezłej kondycji taka wycieczka wymagała, a wrażeń mnóstwo. I poczucie, że się już tam nie wróci, a jeszcze tyle zostało do zobaczenia, poznania, posmakowania. Piękna podróż.
Pyro, podróż była męcząca, ale nie wymagała dobrej kondycji, była łatwiejsza niż Peru, gdzie problemem była duża wysokość na poziomem morza. Pogoda w Indochinach była przyjemna, nie było upału, może poza Bangkokiem, sporo chodzenia i różnorodnego przemieszczania się. Autobus, a szczególnie łodzie pozwalały oglądać otoczenie, samolot skracał podróż. To prawda, że pozostało wrażenie pewnego niedosytu i pośpiechu.
Moja aktualna „podróż” to było 100 m w jedną, 100 w drugą stronę i 2 sklepiki. Jest tak nieprzyjemnie, że pies wracał do domu bez problemów, a nawet chętnie. Wieje, jest wilgotny zamróz, śnieg padał 10 minut. Naprawdę – 5 stopni, słońce, bezwietrzna pogoda jest dużo sympatyczniej, niż ta zima „około 0 stopni”.
Idę testować pogodę, -2 na termometrze i pochmurno.
Moja aktualna podróż to kilka kroków do okna – chwilowo nie pada, ale ma padać cały weekend, a my jesteśmy zaproszeni do Ottawy na urodziny przyszywanego syna, który jutro kończy 50 lat.
Wczoraj moja siostrzenica kończyła 40 lat, dzisiaj Maciek kończy 35 lat ( 😯 , ale się postarzał!), jutro Wojtka 50-tka, pojutrze Julki 58. To jest tak zwana seria lutowa.
Tyle na zrazie, mam jeszcze ciasto do upieczenia, bo do Ottawy wybieramy się wczesnym popołudniem.
Wiadomość dla naszych koleżanek rugbistek Haneczki oraz Jolly Rogers:
obejrzałam w telewizorze…nie,nie mecz.Wybaczcie mecze to nie moja bajka. Obejrzałam program kulinarno-obyczajowy,z którego dowiedziałam się,że centrum przygotowań i treningów francuskiej kadry rugbistów znajduje się w Marcoussis, niedaleko Paryża.Mają tam oczywiście swojego kucharza i jednym z dań,które francuscy rugbiści jedzą na dzień przed meczem jest garbure-rodzaj solidnego kapuśniaku.To jest danie znakomite na zimowe dni,takie jak mamy dzisiaj zatem zapodaję przepis.Zresztą tych przepisów jest wiele,bo co gospodyni to garbure.Trochę jak z naszym bigosem:
-golonka wieprzowa średniej wielkości
-2 kacze udka
-2 łyżki smalcu
-2 szklanki rosołu
-mała główka kapusty włoskiej,ale niekoniecznie włoskiej
-1/4 kg fasolki Jaś
-3 marchewki
-4 ziemniaki
-2 cebule,czosnek,przyprawy
Dzień wcześniej namoczyć fasolę i obgotować kapustę.Na dużym ogniu obsmażyć szybko na smalcu golonkę i kacze udka.Poszatkować kapustę,pokroić w kostkę ziemniaki i marchewkę,wszystko obsmażyć krótko na smalcu.Wrzucić do wielkiego garnka golonkę,kacze udka i fasolę.Podlać rosolem,dusić cierpliwie ok.2 godzin na małym ogniu.Dodać pokrojone warzywa-poszatkowaną kapustę,marchewkę,ziemniaki i zeszklone wcześniej na patelni cebulę i czosnek.Dorzucić przyprawy wedle upodobań i gotować wszystko do miękkości.To jest danie,które można gotować dłuuugo,podlewać w miarę potrzeby białym winem i odgrzewać wiele razy,jak nasz bigos.
Ja doprawdy nie wiem,czy jak oni,ci rugbiści zjedzą ten potężny fasolowo-golonkowo-kaczy kapuśniak,to czy mają ochotę wygrać każdy mecz,czy też wolą udać się zaraz i natychmiast na zasłużoną sjestę?
Po takim żarełku – tylko sjesta.
Danuśka, zakładam, że ten kapuśniak jest bardzo dobry. Jedzą dzień przed meczem. Jeżeli wygrają, dostają w nagrodę pomeczową porcję. Jeśli przegrają, muszą czekać do następnego przedmeczu 😉
Jest w nim jasiek, to nie ma prawa być niedobry!
Stara Żabo,
Mam „Pożegnania z Afryką” w przekładzie Twojego Ojca (bo istnieje też drugi przekład). Właśnie przeglądałam półki w poszukiwaniu czegoś i przy okazji spojrzałam (wyd.III, ’69r).
Tę książkę mam z tzw. odzysku, ktoś się książek pozbywał.
p.s.To tak przy okazji tęsknot Ibsena Norwegia po mnie chodzi 😉
Policzyłam w myśli składniki – jak nic 6-8 l ajntopfu, że łyżka staje. Wystarczy na drużynę, a nawet na sztab.
Przepis zanotowałam, ale mam pytanie czy tę kapustę obgotowuje się w całości i następnego dnia sieka?
Tak,Małgosiu-obgotować w całości i następnego dnia posiekać.
Asiu-kiedy napisałaś,że dzisiaj w bibliotece na Zielonym Ursynowie jest spotkanie z
M.J.Łozińskimi pomyślałam sobie,że się wybiorę,bo to przecież nie tak daleko ode mnie.
Ale dzisiaj ogarnęła mnie niemoc i leniwiec wygrał na całej linii.Kiedy słyszę ten wiatr za oknem,bo teraz wieje dużo bardziej niż rano,to nie mam wcale ochoty opuszczać ciepłych pieleszy.Zatem sprawozdania nie będzie 🙁
Alicjo-Norwegię polecam w czerwcu,kiedy białe noce.
Fiordy można oglądać 24 godziny na dobę 🙂
Jest Ibsen, to i kacze udka sie w koncu pojawiły. Ciekawe czy dzikie, te udka.
Jakby komu było mało fasoli w rugbystowskim garnku(swoja droga ciekawe co mowia ci zawodnicy, ktorzy stoja na obrzezach mlyna..), Malzonka testowala kolejna wariacje na temat fasolki azuki i roli tejże w kształtowaniu pogladow w koreanskim społeczenstwie na temat słodyczy 😉
Danuśka,
na razie Norwegia nie występuje na mojej drodze, ale może kiedyś…
Ciasto mi wyszło, pod czujnym okiem Mrusi, siedziała na krześle i przypatrywała się z uwagą.
Garbure wygląda na smakowity eintopf, ale golonka u mnie nie przejdzie, raczej coś nietłustego. Ja należę do tych, co tłuszczu z golonki nie bardzo, skórę bym chętniej, ale zazwyczaj nie jest przypieczona.
Garbure wrzucę do przepisów.
Obiad dzisiaj smaczny i sycący – z mojego schabu zrobiłam wariacje nt zawijasków Haneczki, a rezultat wyszedł medalowo. Otóż wycięłam mięso z kości i samą kość z mięsem pozostałym przy niej ugotowałam dla Radzia. Miał obiad i dobre 2 godziny zabawy, zanim udało mu się powyjadać wszystko spomiędzy żeber. Taka gratka spotyka go tylko kilka razy w roku. Kawałek schabu pozbawiony górnej powięzi pocięłam na niegrube kotlety – wyszło 11. Po rozbiciu posoliłam, popieprzyłam, posypałam ziołem prowansalskim , ułożyłam paski sera i czerwonej papryki, zawinęłam roladki i omotałam je nitką (wykałaczki nie trzymały dostatecznie mocno – nitka była lepsza). Każdą roladkę poturlałam w cienkiej warstwie krupczatki, nadmiar mąki strącałam. Osmażyłam w tłuszczu na złoto z wszystkich stron, jeszcze trochę soli, pieprzu czosnku granulowanego i tych ziółek i zanim po raz pierwszy podlałam wrzuciłam resztę papryki pokrojonej w kostkę i ostatnie 2 pałeczki sera, też w kostkę. Dusiłam na małym ogniu pod pokrywą ok 45 minut. Jej, jakie dobre.
Obejrzałam „Idę”
Mnie jak Danuśkę – wczoraj zeżarł leniwiec i nie pojechałam do gorzowskiej filharmonii (nawiedzam stosunkowo często). Za to dzisiaj już musiałam, bo byłam umówiona, jechać do Czaplinka, żeby się spotkać z rodzinnym ortopedą, który wykonał mi drobny zabieg na łapie (w łazience było najlepsze światło…). Wpadłam w rozkoszny acz niewielki w sumie (9 osób) zjazd rodzinny, gdzie pokolenie mojego brata i moje robiło już za starców. Bratowa przy takich zjazdach szaleje, bo w rodzince każdy jada co innego, są mięsożercy i rybojady, i wegetarianie. Załapałam się na szczupaka z Jeziora Drawskiego w galarecie (szczupak, nie jezioro), odmówiłam wielu innych przysmaczków i rzuciłam się na faszerowane jajka, które moja bratanica robi najlepsze na świecie. W połowie spożycia wspomogłam się tabletką i jadłam dalej… Przy tych jajkach tracę rozum i charakter. A wieczorkiem wszyscy się zwinęli i porozjeżdżali – na wskroś przez śnieżną pustynię, nieprawdaż. I czarny las. Tylko jeden lisek przebiegł mi drogę. Uwielbiam takie wyjeździki – pod jednym warunkiem: że się wyśpię. W związku z tym mam dużą wprawę z jeździe nocnej.
Zabieg trzeba będzie jednak zastąpić operacyjką. Liczę na kolejne jajka…
Danusiu – u nas też wieje i pada marznący deszcz. Nie dziwię się, że wolałaś zostać w domu.
Nowy już pewnie jest w Polsce.
Dobranoc
Dzien dobry
Asiu – moje niewyobrazalne balaganiarstwo to przyczyna dla ktorej musialem przelozyc w ostatniej chwili, w trakcie pakowania, swoj wyjazd do polski o dwa tygodnie. Nie opisuje szczegolow, bo historia jest trudna do uwierzenia. W kazdym razie to moja wina, dosyc kosztowna tez. Trudno, najeazniejsze, zeby zdrowie bylo 🙂
Dobranoc 🙂
Nisiu-opowiedz,proszę,coś więcej o tych faszerowanych,bo ja też jestem fanką 🙂
Sama robię najczęściej w wersji na zimno z tuńczykiem,albo sardynkami z puszki.
Na śniadanie wielkanocne obowiązkowo na ciepło w skorupkach,obtaczane z bułce tartej
i smażone na maśle.A bratanica robi z jakim farszem?
Pyro-i jak Ci się podobała „Ida”?
Nisiu-chodzi oczywiście o faszerowane jajka.
Ostatnio zjadam całe słowa-klika wypowiedzi wyżej połknęłam słowo sery.
Oj,gapa ze mnie okrutna 😳
dzień dobry ….
jajka faszerowane są pycha … jajka dobre na wszystko …. 😉
Nowy za 2 tygodnie będą dłuższe dni w Polsce ….
dziś słońce za oknem to się zapowiada miły dzień czego i Wam życzę …. 🙂
Najprostszy patent. Jajka faszerowane jajkiem, znaczy w skorupce mielone jajeczko zmieszane z masłem i mnóstwem pietruszki, sól, sporo pieprzu, panierka z tartej buły i surowego jajka, to wszystko ładnie podsmażone na masełku. Wszyscy tak robią, ale wiecie jak to jest: najlepszą przyprawą jest rączka kucharki. Moja Jola ma jakiś taki dar dobierania proporcji (wszystko robi na oko), że te jej zwykłe jajka są lepsze od innych zwyczajnych jajek. Kuchenna metafizyka i nie mówcie, że nie wiecie o co chodzi!
Wiem o co chodzi. Ja sobie upraszczam życie na dwa sposoby: po pierwsze primo – ugotowane na twardo jajka przecieram przez tarkę do warzyw (drobne zadziorki) a po dodaniu surowego jajka, przypraw, tartej bułki i koperku robię małe (duże się rozpadają, masa za krucha), no więc robię małe krokieciki obsypane bułka i usmażone na maśle. Pychotki.
Po drugie primo na zimno – wybieram żółtka na twardo z połówek gotowanych jajek, rozcieram z przyprawami, zieleninką, dodatkami (szynka, łosoś, albo coś) trochę majonezu i taką pastę kładę w dziurę żółtkową i jeszcze kopuła nad białkiem + kolorowa dekoracja , jedna z prostszych i wydajnych przystawek,,
Danuśka – podobała mi się „Ida” – nie jako film, a jako impresja (cudnie fotografowana) o losie ludzi uwikłanych w historię. Jeszcze jedna przypowieść o okrutnych wyrokach bogów. To nie jest film o Holokauście. To nie jest film, o zbrodniach stalinizmu. To nie jest film o mordercach – nazistach niemieckich, ani o klasztorach zabijających osobowość. To kolejna odmiana antycznej tragedii. Rola Kuleszy – wielka i mistrzowsko wyciszona. Ida to jeszcze nie człowiek – to projekt na człowieka.
Roladek schabowych cd, a z 1 jabłka dużego, 1 pomarańczy, 2 kiwi i gruszki + sok z ćwiartki cytryny 2 łyżeczek cukru i 3 łyżek rumu wyszła b.dobra sałatka owocowa do której ubiłam kremówkę. Żadnej czekolady, orzechów itp dodatków, już nie wsypywałam.
nasza nauka nie taka zła … a nawet dobra …..
http://www.pewresearch.org/fact-tank/2015/02/02/u-s-students-improving-slowly-in-math-and-science-but-still-lagging-internationally/
Pyro podziwia Cię …. nie lepiej dołaczyć do diety Młodszej … mniej roboty i zdrowo …
sąsiadka od psa na grzeczne zwrócenie uwagi powiedziała, że nie bedzie na ten temat rozmawiać a szczekanie psa to taka natura przyrody … inna sąsiadka została tak samo potraktowana …. i co robić? …
Dziś pogoda zupełnie niewyjściowa – co chwilę zawierucha i krupy śnieżne, a od czasu do czasu świeciło słońce. A warto by pooddychać świeżym powietrzem mimo uporczywego kataru. Jakaś złośliwa odmiana mnie dopadła. Najpierw z jednej strony, a kiedy szło już ku normalności, katar przeszedł na drugą stronę. Zrezygnowałam więc z planów kinowych i zaczęłam czytać ” Gulasz z turula” Krzysztofa Vargi. Czyta się bardzo dobrze. Ciekawe spojrzenie na Węgry. Rozumiem wreszcie, skąd bierze się wzajemna sympatia Polaków i Węgrów.
Jolinko – to Młodsza na 2 dni diłączyła do mnie. Okazało się, że zbyt szybko traci wagę i ma niepokojące wyniki badań krwi. Dwa dni w tygodniu będą zwyczajne -n tylko bez ziemniaków, ryżu itp.
Jolinek51
Spytaj Nowego ,On bedzie wiedział.
Pogoda niewyjściowa i … wyjechałem do Kazimierza po chrust lub jak kto woli po faworki. Niespodziewanie od Janowca nadeszła zadymka śnieżna, zadymiła i napełniła kielichy na Małym Rynku 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/ZadymkaWKazimierzu#slideshow/6113544524200520018
„dzika kaczka”… Nie tęsknię do Ibsena, do mrocznych emocji i pokrętnej poetyki dramatów ibsenowskich. Przeżywałam kiedyś fascynację tą dramaturgią, jak chyba każdy z mojego pokolenia. Teraz widzę ludzkie dramaty z innej perspektywy.
Irku od 30 lat nie widziałam śnieżnej zadymki.
Jolinku – wobec takiej postawy, zostaje Ci tylko Towarzystwo Opieki nad zwierzętami. Powinni pomóc.
Śliczna ta filiżanka Irku.
Nisiu-to prawda jajka faszerowane jajkami najlepsze 🙂
Nas też dopadła dzisiaj zadymka śnieżna pomiędzy Radzyminem a Wyszkowem.
Nad Bugiem pokazało się słońce i spacer po nadbużańskich okolicach okazał się w rezultacie bardzo udany.W drodze powrotnej zgłodniała młodzież namówiła mnie na krótki obiad w przydrożnym barze „Borowik”.Zamówiliśmy bez udziwniania i bez kombinowania proste chłopskie jedzenie:schabowy z kapustą zasmażaną,wątróbkę z cebulką i ziemniakami oraz mielone z buraczkami.Poprawnie,ale bez zachwytów.
A na deser i dla ducha był seans w kinie „Iluzjon” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=KuXNWIpHirE
Nowy (6:51),
nie możesz nas pozbawiać opowieści nie do uwierzenia, opowiedz!
Wróciliśmy z Ottawy, do przyszywanego syna zdecydowanie bliżej, niż do syna. Wczoraj przerabialiśmy Maćkowe i Wojtkowe.
Przedstawiam 50-latka, wtedy robili takie okazy:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6026.JPG
Jak to chłopię po lewej wygląda na 50-letniego profesora nauk okołokomputerowych (języki komputerowe), to ja jestem chińska cesarzowa.
Pogoda wredna i przedziwna. -16c i ….pada marznący deszcz/mżawka, 180km z Ottawy do domu w czasie takiej pogody to nie pryszcz, ale daliśmy radę w 2.5 godziny, wszyscy jechali ostrożnie.
Mrusia się do nas nie odzywa, obrażona, że nie wzięliśmy jej ze sobą. Nie da sobie wytłumaczyć, że tam były dwa krwiożercze jamniory, Zorro i Charlene. Nie mam żadnych wątpliwości, że Mrusia by pogoniła jamniory. Przypomniał mi się Rumik i niewzruszony, godnie siedzący kot Nisi, chłe chłe, chłe…
Jasne, że kot pogoni jamniorowi kota, niezależnie od tego, jak głośno jamnik ujada i jak bardzo rwie się do bitki. Radzio dostał od kota manto, że musioał iść się leczyć, a kiedyś nachalnie prowokował małą kotkę sąsiadów, aż kocica siadła na 4 literach, uniosła przednie łapki i głupi pies zainkasował siarczyste policzki najpierw z prawa,l potem z lewa. Kotka z godnością odmaszerowała, a pies miał taką głupią minę, że aż żal go było (nie dlatego, że dostał, bp mu się należało, ale że ambit mu obiła nieźle).
Doczytałam – widzę, że wszystkim pogoda daje popalić. Wyobrażacie sobie MARZNĄCY deszcz przy temperaturze -16?
😯
Irek,
jeśli chodzi o kielichy – z prawej strony na Twoim zdjęciu jest kielich na solidnej, zielonej nóżce. Ja mam takie dwa:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6082.JPG
Jak to się mówi – poniemieckie, były w domu od zawsze, 12 sztuk, z czego ja uszczknęłam dla siebie sztuki dwie. Na moje oko – do białego wina.
Test…
O, udało mi się wrócić do Nisi. Jakoś ją polubiłam. Nigdy przed tym blogiem nie byłam Nisią, a tu nazwałam się tak na cześć ukochanej, nieżyjącej już cioci Nisi-Franisi, która zawsze czekała na mnie ze śniadaniem, kiedy przyjeżdżałam do Warszawy. I zawsze się martwiła, że będę głodna…
Mogła być Franisia, może i Monisia. Nisia ogólnie kulinarna.
Alicja – kieliszki do reńskiego.
Nisiu – też przywykłam do Nisi. Czy już Ci się pochwaliłam, że Młodsza przyniosła mi Twoją książkę, która mi dziwnym trafem aż dwa razy z domu „wyciekała”?
Alicjo, wyobrazam sobie, jak najbardziej.
Ostatnio, wracajac z PL, jechalam w czyms takim ponad 300 km przez Slowacje. Dojechalam do domu tak zmeczona, jakbym caly kontynent przejechala.
Alicjo, też zdarzyło mi się jechać w taką pogodę, koszmar.
Pyro,
my sprofanowaliśmy, piliśmy raz czerwone 🙄
A mówiłam Ci Pyro,
że „Ida” to nie holokaust, jakoś trudno mi było mówić o tym filmie bez ujawniania części fabuły. Próbowałam sobie wyobrazić osobę, która przeżyła swoje 18 lat w klasztorze i pierwszy raz udaje się poza mur klasztorny. To życie jest jej zupełnie obce i wcale się nie dziwię, że wróciła do tego, co znała i tam, gdzie czuła się bezpiecznie.
W klasztorze nie zadaje się pytań. Słucha się nauk i postępuje według nich. Tak mi się wydaje, zwłaszcza, jeśli od „zawsze” było się w klasztorze.
Pyro, miło mi! A którą?
A tę, Nisiu, o zatoce wrednych jabłuszek. Nb w różnym czasie i zawsze w niejasnych okolicznościach zdematerializowało mi się 5 książek M.Szwaji. Dwie Młodsza mi zorganizowała, reszta też się kiedyś objawi. To chyba miłe dla autora, jeżeli giną jego książki? Ludzie czytają.
W Kazimierzu zadymka, w Ostrołęce piękna słoneczna pogoda. Śnieg padał w nocy, potem się przejaśniło. Na targowisku kupiłem komplet do kawy dla czterech osób Eschenbacha. Do tego dwa bardzo duże talerze tej samej firmy. Piękna porcelana ze złotym paskiem. Za sześćdziesiąt złotych wszystko…
Oj tam , dwie szafy pełne porcelany ale nie mogłem się oprzeć. Mam wyjątkowa słabość do Eschenbacha. Uważam, że dużo lepszy od Rosenthala.
Misiu – prawie bym się zgodziła (jakość glazury) ale tej pozłoty strasznie dużo miewa Eschenbach
Misiu,
gdyby Ci zbywało na porcelanie i zechciałbyś oddać w doceniające ręce, to wiesz, gdzie 😉
Pyro,
w tej Zatoce bylim niedawno 😉 Niebawem uzupełnię zdjęciowo.
Czy ktoś z naszej czytającej bandy lubi Wiesława Myśliwskiego? Bardzo go lubię i myślę, że „czuję”, bo znam sprawy wsi z różnych stron. Właśnie oglądam na youtubie film na podstawie jego powieści „Kamień na kamieniu”.
Idę spać. Alicjo – mam książkę, a ja nie wzrokowiec. Wolę tekst, a wyobraźni mi wystarcza.
Pa.
Moja porcelana jest zdobiona cienki złotym paskiem. Mam kilka waz do zup w kolorze kości słoniowej i jest to najlepsza porcelana jaką mam.
A ja lubię pić herbatę z filiżanek China Blau, cieniutkich jak skorupka jajka. Do kawy mam małe filiżaneczki w cebulki oraz kapitańskie filiżanki z Daru Młodzieży, z logiem, wcale nie wycyganione, tylko otrzymane z przyjaźni i tym cenniejsze.
Akurat na jutro zaprosiłam niespodzianie trzech zaprzyjaźnionych (jeden świeżo) kapitanów z żonami na kolacyjkę. Jeden żeglugi wielkiej, a dwóch żeglugi wielkiej jachtowej (Mędruś, o którym pisałam wiele razy, kapitan-senior z Chopina i kapitan Zawiasa czyli Zawiszy Czarnego, ksywa Garbaty). Cudni ludzie, obdarzeni umiejętnością snucia opowieści dziwnej treści, co najlepsze: wszystkich prawdziwych. Śpiewający i piszący. Uwielbiam takich gości.
Na szybko zaplanowałam tatar albo sałatkę ze śledzia, jajka faszerowane tuńczykiem i łososiem (patent Pyry), melon z szyną parmeńską, pieczone warzywka i konfiturowane kacze nogi z francuskiej puszki (w gęsim smalcu są, podpiekę na grillu i przyprawię po mojemu). Awaryjnie pieczony schabik w ziołach. Wina różne. Rum Pussera (mam ostatnią flaszutkę). Muszkatel dla dam. Porto do serów. Zielenina. Nie mam pomysłu na słodkie, może uda mi się synka wypchnąć do Sowy.
Już się cieszę. Kocham takie iwenty znienackowe!
Mój ulubiony autor książkowy, tutaj przerobiony filmowo.
https://www.youtube.com/watch?v=5qVVev8qEE0https://www.youtube.com/watch?v=5qVVev8qEE0