Uff, jak gorąco!
Wczoraj zacząłem narzekać na mróz, który dochodził do 7 stopni poniżej zera i zostało to uznane za przesadę zmarźlaka. Dziś więc, gdy jest zaledwie minus 3 stopnie Celsjusza, należy chyba pisać o gorącej atmosferze. Więc ze słowami „uff, jak gorąco” staję przy otwartym piekarniku i ogrzewam zdrętwiałe palce. Pomyślałem też, że warto przypomnieć sobie i innym kilka przepisów przyspieszających krążenie krwi w żyłach i rozgrzewających ciała, a czasem i umysły.
Zacznę od kuchni węgierskiej, bo łatwo kupić w sklepach i na bazarkach wszystko, co do madziarskich dań jest potrzebne:
Gulasz z fasolą
50 dag suchej białej fasoli, 60 dag wieprzowiny (od szynki lub łopatki), 6 parówek, 6 plasterków chudego boczku, 2 cebule, 2 marchwie, 2 pietruszki, duży strąk czerwonej ostrej papryki, mięsisty duży pomidor, 5 ząbków czosnku, 2 łyżki smalcu lub 3 łyżki oleju, sól, pieprz, odrobina cukru i soku cytrynowego lub octu do smaku
1. Fasolę namoczyć w przeddzień w zimnej wodzie, po czym ugotować ją do miękkości.
2. Mięso i boczek pokroić w kostki o boku do 2 cm, lekko posolić. Parówki pokroić w plasterki.
3. Smalec lub olej rozgrzać w garnku, obsmażyć pokrojone mięsa.
4. Marchew i pietruszkę pokroić w małe paseczki, paprykę po usunięciu gniazd nasiennych (niezbyt precyzyjnie, ale pamiętając, że ostrość jest w tych pesteczkach) pokroić w kostkę. Czosnek posiekać lub przecisnąć przez praskę. Pomidor po obraniu ze skórki pokroić na cząstki. Wszystkie te składniki wrzucić do garnka z mięsem i dusić, aż mięso stanie się zupełnie miękkie.
5. Dodać odsączoną fasolę, sól, pieprz, cukier i odrobinę soku cytrynowego lub octu i po wymieszaniu potrawy zagotować ją.
Podawać z dodatkiem świeżego żytniego pieczywa lub grzankami.
Nieco trudniej kupować produkty niezbędne do przepisów z Dalekiego Wschodu, ale i to się uda przy odrobinie trudu włożonego w poszukiwania sklepów z towarami azjatyckimi.
Zupa dal z soczewicy
Opakowanie czerwonej soczewicy (50 dag), 2 pomidory, 2 cebule, 3 ząbki czosnku, 3 łyżki oliwy z oliwek, 10 ziaren pieprzu, 2 łyżeczki przyprawy garam masala, 2 łyżeczki kminu rzymskiego, liść laurowy, 2 łyżeczki ostrej przyprawy curry, sól
Jako dodatki: po 2-4 łyżki ugotowanego ryżu do każdej porcji i szklanka jogurtu naturalnego
1. Soczewicę opłukać, osączyć.
2. Zagotować 10 szklanek wody, dodać soczewicę i ponownie zagotować.
3. Cebulę i czosnek drobno posiekać, podsmażyć na jasnozłoto na oliwie, dodać garam masala, kminek, curry, liść laurowy, ziarna pieprzu i wszystko razem podsmażać minutę, cały czas mieszając.
4. Do podsmażonej cebuli z przyprawami dodać pół szklanki wody i gotować pod przykryciem powoli 10 minut.
5. Pomidory sparzyć, obrać ze skórki i pokroić na kawałki.
6. Połączyć zagotowaną soczewicę (wraz z płynem) z pomidorami i uduszoną z przyprawami cebulą. Posolić i gotować około 40 minut na niedużym ogniu, od czasu do czasu mieszając.
Warto dogotowującej się zupy spróbować, a jeśli trzeba, doprawić jeszcze którąś z przypraw.
Wątróbka cielęca z curry
50 dag wątróbki, 6 dużych cebul, 6 ząbków czosnku, 3 płaskie łyżeczki curry, ćwierć łyżeczki sproszkowanego chili, 2 szklanki mocnego rosołu cielęcego, 2/3 szklanki śmietany kremówki, sól, pieprz, 1/2 szklanki oliwy do smażenia
1. Wątróbkę oczyścić z żyłek, pokroić na plasterki.
2. 3 cebule pokroić w półplasterki, pozostałe wraz z czosnkiem posiekać drobno.
3. Na rozgrzanych na patelni kilku łyżkach oliwy zrumienić półplasterki cebuli, dodać siekaną cebulę i czosnek oraz chili i curry. Smażyć 3 minuty, mieszając, odłożyć na talerz.
4. Na patelnię wlać trochę oleju i obsmażać wątróbkę z obu stron na rumiano, podlać przygotowanym rosołem i dusić około 3 minut, na koniec dodać śmietanę, wymieszać sos, już nie gotować.
5. Podawać wątróbkę przybraną podsmażoną cebula i czosnkiem. Sos można podać osobno w sosjerce lub od razu polać nim wątróbkę.
Po tych daniach każdy rodzaj mrozu przestaje być zmorą. Nawet dla przemarzniętych ciepłolubów takich jak ja.
Komentarze
Dzień dobry.
Każdy przepis z ostrym curry jest dla mnie. Wątróbkę bym spróbowała. Ale teraz kończę działalność i się udaję na spoczynek, życząc wszystkim przyjemnego dnia 🙂
Dobranoc mnie.
dzisiaj dania wszystkie do wypróbowania … zacznę od wątróbki …
może się przyda przed świętami lub na inne okazje …
http://kuchennefascynacje.blox.pl/2014/12/Zbior-przepisow-na-jadalne-prezenty.html
Z dań węgierskich polecam ostatnio wszystkim* Gulasz z turula Krzysztofa Vargi. Opowieść o Węgrzech poprzez jedzenie, jedzeniem, lecz daleko poza jedzenie wychodząca.
Kto jeszcze nie czytał, może (? 😉 ) ucieszy się, iż rzecz jest krótka 😀 (Albo krótką mi się wydała… a pszesz w formie elektronicznej prawdziwych stron ani innej ceglastości się nie odczuwa… 😎 )
_____
*Zainteresowanym sztuką dobrze/właściwie odżywionego życia polecam szczególnie – sięrozumiesamoprzezsię 😀
Nb, przy okazji przetestowałam podstawianie w okienko „Strona www” kilku moich linków, wykasowanie ich („czarna” postać nicka), powrót do nicka „czerwonego”… — wszystko gra i buczy modelowo (bo tak wszyscy huzia i huzia na „Politykowych” informatyków… 🙄 )
Dal z soczewicy to danie faktycznie niezłe na rozgrzewkę.
Jak kto ma czas i chęci, to polecam zmieszanie garam masala samemu, z całych przypraw, potem tylko przed użyciem trzeba je podprażyć na patelni i sproszkować w moździerzu.
Kto raz spróbuje, nie będzie chciał sięgnąć po gotową, sproszkowaną, jakże wygodną w użyciu mieszankę.
dobranoc Alicjo 🙂
A capello, podesłałem link do Vargi w odpowiednie miejsce, to jest zamówiłem sobie pod choinkę jako prezent 🙂
Dziękuję.
Nowy – powodzenia.
Gospodarzu – jeśli ogrzewanie w mieszkaniu nie działa, polecam rękawiczki. Specjały kuchni hinduskiej, zwłaszcza curry, powinno się przyrządzać na podwórku (to dlatego w Indiach jest tak ciepło). Naan nie pozostawia po sobie oleistego odoru, naan można piec w kominku 🙂
A cappella – Nie wszyscy, a gulasz liczy sobie 196 stron.
Nie wszystko gra i buczy modelowo, ale to osobna historia. Wszyscy – szmyscy. Zaśpiewaj coś ciepłego 🙂
Miło mi, Krzychu 😀
Mam nadzieję, że Wam się spodoba… albo (przynajmniej) każe drążyć głębiej-dalej 🙂
(Podczas ekspresowego pierwszego liźnięcia kraju Bratanków* stale łapaliśmy się na mówieniu, myśleniu, wyszukiwaniu stereotypów wdrukowanych nam przez lekturę Vargi — dość „równoległe” to było, zważywszy super-pogodę i jednak atrakcyjne, zadbane miejsca, jakie sobie wybraliśmy do zwiedzania…
Ale nawet w tej formie (i z okien samochodu) dało się docenić słuszność wielu panaKrzysztofowych spostrzeżeń… 🙂 )
______
*w obecnych granicach byliśmy w istocie krótko; lecz już liźnięcia wielkowęgierskiej przeszłości trwały w istocie przez cały czas wrześniowej wędrówki – od dwujęzycznych napisów w okolicach Rożniawy aż po Stary Sącz i Czchów, na tyle wszak sposobów związane z Koroną św. Stefana! 😉
Pod dzisiejszym wpisem pozostawiono pustą biel wysokości ekranu, a odstępy między paragrafami są także imponujące. Być może dotyczy to wyłącznie mojej przeglądarki, ale wątpię. Ktoś przy czymś grzebie lub biel ma imitować bezkresne śniegi Syberii.
Placku, u mnie, tylko u mnie gra i buczy modelowo. Dnia dzisiejszego 😀
(Przyczyn, że nie wszędzie buczy domyślam się… – niektórych, całkiem kilku… 🙂 )
La-a-a-Lu-u-u-na-la-a-Lu-u-u-naaaaa… — Może być? 🙄
Placku to chyba mamy taką samą przeglądarkę … zdjęcia nie widzę chociaż czasami zamruga …
U mnie zdjęcie jest, a między akapitami śnieżna biel. I pod wpisem. Firefox 33.1
A cappello – To moja pierwsza ciepła luna. Dziękuję 🙂
Wczoraj i ja próbowałem oddać się sztuce i zaśpiewać. Sztuka wzruszyła ramionami, wydęła policzki i zdeptała moje marzenie.
Obejrzałem także zdjęcia z koncertu w Brwinowie. Przepiękne zielono-czerwone okutania Osób z Talentem, rodziny zdrętwiałe z zachwytu i odrobinę z zimna. W moim kościele było chłodniej niż na zewnątrz, nawet kadzideł nie było, ale Bach owszem, nawet często.
Słoneczny Cyrk
Alegria!
Dwie godziny marszu pod stromą górę i każdemu się zrobi gorąco 😀
Dal z czerwonej soczewicy to wspomnienie pierwszej kolacji w wykonaniu Vijaya. Do przyprawiania użył kminu, kurkumy i dużo, dużo świeżo mielonego pieprzu. To była gorąca wiosna 😉
Wczoraj zadzwonił z Tajwanu i przez 50 minut opowiadał o swoich rozterkach miłosnych. Mija bowiem piąty miesiąc odkąd zna dziewczynę (widział ją 10 minut osobiście i ma kontakt telefoniczny co kilka dni) a szanujące się pary „normalnie” zaręczają się w ciągu 3 miesięcy, a w ciągu następnych sześciu powinny się pobrać.
Ojciec i brat byli już z wizytą i zapytaniem rodziny panny o zgodę na zaręczyny, ale kandydatka na żonę oświadczyła, że decyzję podejmie tylko w obecności „narzeczonego”. Tymczasem testuje i stresuje go telefonicznie opowiadając o dotychczasowych doświadczeniach miłosnych (romans z żonatym 😯 ). Ani on, ani ona nie mogą o tym opowiedzieć rodzicom 🙁
Powoli zbiera się scenariusz dla Bollywood 🙄
Zgadzam sie dzis z Gospodarzem, ze ostre przyprawy hinduskie badz madziarskie, a rowniez i najzwyklejsza ostra papryka czy tez czosnek: ….przyspieszają krążenie krwi w żyłach i rozgrzewają ciała a czasem … .
Zima mozna toto jadac, i tu koniec z zgody z Gospodarzem, ale w cieplych krajach. I im cieplej, tym bardziej ostre jedzedzenie nie szkodzi.
Juz po pierwszej lyzce strawy badz kesie czegos tam ostrego zaczynaja pojawiac sie u mnie na czole kropelki potu. Zdaje sie, ze cos w tym jedzeniu jest co uaktywnia receptory ciepla w organizmie, ktore jak Gospodarz pisze … przyspieszają krążenie krwi w żyłach …., ale i jednoczesnie otwieraja sie pory na ciele, zaczynam sie pocic i automatycznie trace temperature ciala 🙄 na czym mi zima w zimnych krajach nie specjalnie zalezy.
Oczywiscie jadam ostre dania zima ale tylko jak jestem w cieplych krajach. Juz niedlugo, juz za pare dni, wezme plecak swoj z latawcami, deseczke pod pache i frrrrrruuuu do cieplych krajow 🙂 🙂 🙂 🙂
Do podsmażania cebuli i czosnku do soczewicy koniecznie świeży imbir, drobno posiekany.
Szaraku,
masz rację. Ale jak się pory na ciele otwierają, to w miejscach publicznych mogą pomóc szelki 😉
Ostre jedzenie w krajach gorących ma podobno działanie ochronne przed infekcjami bakteryjnymi.
Swietny pomysl Nemo 🙂 , aczkolwiek szelki moga byc pomocne podczas jedzenia ostrych rzeczy. Podobno chudnie sie tak szybko, ze nie nadaza sie ze zmiana dziurek w pasku 🙂 🙂 🙂
Nemo na sto siódmym naprawdę wygląda, jakby w dolinie był lodowiec.
Jak wysoko stoi fotografujący i jak głęboka jest dolina?
Dla wszystkich zwolenników curry:
https://www.youtube.com/watch?v=my-2Y72AG6s
Ciekawe,czy Vilay zna ten film?Jakoś wirtualnie polubiłam tego chłopaka 🙂
Nemo, czy na 107 to nie przypadkiem industrialna mgla, a moze to dym z komina, z ognisk, i z grila 🙂 🙂 🙂 🙂
Popularnie zwany smogiem 🙁
Krzychu,
fotografujący stoi na wys. 1990 mnpm. Dno doliny Lauterbrunnen rozciąga się na wys. 800-900 m. Górna granica warstwy mgły dochodziła w niedzielę do 1000 m.
Ten „lodowiec” jest trochę paradoksalny, bo wdziera się w doliny górskie od zewnątrz, w kieunku przeciwnym do spływu wód z realnych lodowców w tych dolinach 😉
Notabene, widok doliny Lauterbrunnen zainspirował Tolkiena do stworzenia siedziby elfów Rivendell – bezpiecznego miejsca.
W rzeczywistej dolinie co jakiś czas giną amatorzy sportów ekstremalnych – np. base jumpingu 🙁
Basiu a Capello,
„Gulasz…” odnotowany. Po takiej rekomendacji też sobie zrobię prezent pod choinkę 🙂
a capello,
dziękuję za wczorajsze zdjęcie szopki krakowskiej. 🙂
Na ” Gulasz… ” też nabrałam ochoty, tym bardziej że lubię styl K. Vargi.
Szaraku,
tak, doliny alpejskie słyną z industrialnego smogu i dymów z kominów opalanych śmieciami, starymi oponami i mułem węglowym 😉
Przy takiej pogodzie jak teraz cały szwajcarski Mittelland przykrywa warstwa niskich chmur tzw. Hochnebel o dolnej podstawie 700-800 m i górnej granicy na różnej wysokości, wczoraj dochodziła do 1600 m. Powyżej bywa słonecznie lub pochmurno, a podstawa górnej warstwy chmur bywa niższa lub wyższa, w niedzielę sięgała 4200 m.
Taka mgła to w reszcie Europy po prostu zachmurzenie o niskim pułapie.
Dziś moja okolica wygląda tak a ja jestem pod tą mgłą, z której mży, jest ciemno, mokro i ponuro 🙁
Danuśka,
dzięki za podpowiedź. Na tubie jest cały film, obejrzę sobie po południu.
„Gulasz..” za całe 20 peelenów z groszami przyjdzie na adres Mamy, odbiorę w Polsce pod choinką 🙂
Nemo, faktycznie różnica obrazu z kamer pogodowych, w porównaniu z tym, co na Twoich wysokościach ogromna.
Bez szpiega na miejscu można by myśleć, iż wszędzie słonecznie.
U nas jak w kraju, mróz, pierwszy śnieg – już stopniał w południe, ale kałuże pozamarzane.
Krzychu-będę ciekawa Twoich wrażeń.Mnie się ten film bardzo podobał.Z tego co pamiętam to nasz Gospodarz też zna „Smak curry”,jako że oglądał na festiwalu filmów kulinarnych 🙂
Moja powyższa wypowiedź była oczywiście skierowana do Nemo.
Czyli mam rozumieć, że moich wrażeń po przeczytaniu „Gulaszu..” już nie jesteś ciekawa ;)?
A po zjedzeniu?
Podobnie, jak Pyra, darzę Politykę ogromną sympatią i przywiązaniem. Niestety, coraz trudniej mi wytrwać w tych uczuciach 🙁
Dzisiaj wychodzi kolejny numer Polityki, a ja nie dostałam jeszcze ubiegłotygodniowej 🙁
Ten sam dystrybutor (Wyszków) przysyła mi Tygodnik Powszechny, który dostaję regularnie w każdą środę.
Kilkakrotnie monitowałam. Dostałam odpowiedź wprost: „Polityka oszczędza, zatrudnia taki personel, jaki zatrudnia, i to są skutki” 👿
Dla mnie, po półwieczu przyjaźni z tygodnikiem, jest to wyjątkowo smutne i upokarzające, że Właściciele oszczędzają, nie licząc się z czytelnikiem 🙁
Podejrzewam, że problemy informatyczne mają podobne źródło 🙄
Krzychu,
ludzie w Bernie, Zurichu i Bazylei myślą, że wszędzie jest pochmurnie i dżdżysto 😉
Taka sama wędrówka dwa lata temu
Widzę, że dwa lata temu alpejscy górale nie nazbierali tylu opon, żeby zepsuć widoki jak tej jesieni 🙂
Przemrożone figi są jeszcze jadalne czy już tylko dżemik?
Krzychu-oczywiście też !!! I kulinarnych i czytelniczych 🙂
A Smak curry, czyli The Lunchbox, obejrzymy dziś wieczorem.
Od czasów Dirty Dancing i Wirującego seksu pałam chęcią poznania osoby/klanu, tłumaczącej tytuły filmów. To musi być bardzo ciekawa osobowość.
Krzychu,
te figi nie zdążyły dojrzeć (powinny być fioletowe i trzy razy większe) niebawem opadną i nic już z nich nie będzie. Są twarde jak drewno i niejadalne 🙁 Na szczęście latem sporo z nich dojrzało i dało zjeść na świeżo oraz przerobić na dżem (z dodatkiem sherry).
Muszę wyjść na tę wredną pogodę, rowerem będzie chyba najszybciej 🙄
Przymierzam się do przerobienia mojej kapusty pekińskiej na kimchi. Tym razem spróbuję wykorzystać przepis z Krzychowego blogu, muszę nabyć mąkę ryżową i zielone cebulki, imbir też mi się już kończy…
Krzychu-lektura dla Ciebie 😉 „Dirty dancing”-strona 11:
http://www.ifa.uni.wroc.pl/documents/berezowski/Sk%B9d%20si%EA%20bior%B9%20polskie%20tytu%B3y%20ameryka%F1skich%20film%F3w.pdf
A swoją drogą,któż nie chciałby uczyć się tańca od Patricka Swayze 🙂
Szkoda,że teraz tańczy już jedynie na niebiańskich parkietach….
Nemo,
Oryginalny przepis woła o „glutinous rice flour”, więc zwykłą ryżową możesz zastąpić zmielonym ryżem arborio, albo innym o krótkim ziarnie i większej zawartości skrobi.
Koreański ryż jest właśnie taki krótki i gruby, po ugotowaniu jest w wersji preferowanej przez Małżonkę, czyli nie sypki 🙂
Danuśko,
Dziękuję za lekturę 😉
Zostaliśmy nominowani przez tutejszą gazetę(lub czasopismo)Korea Observer, w kategorii blog o Korei nie-anglojęzyczny.
I tu gorąca prośba – będzie nam miło, jeżeli zechcielibyście potwierdzić, że nasza robota się komuś przydaje 🙂
Kliknąć na gwiazdki można tutaj 🙂
Dziękuję!
Niech żyje nie-angielskojęzyczny blog Gotuj się!.
Niech żyje język pendżabski i słowo dabba , a nie wraże „lunchbox”. Jak „pure to „pure”.
Niech żyją polskie plakaty filmowe, a zwłaszcza plakat do filmu Wirujący seks – już od ponad ćwierć wieku wiruje, a plakat amerykański był do niczego i nadal ani on dirty, ani wirujący.
„Smak curry” to świetny tytuł, IMHO 🙂
(W Quebec to „Saveurs indiennes” czyli (chyba) „Indyjskie smaki”, we Włoszech „Dabba”, w Rosji pewnie „Putin gotuje dla biednych”)
Krzychu – O tytułach decyduje krajowy dystrybutor, a 25 lat temu wirujący seks skusił tylu chętnych, że w zamieszaniu berliński mur stratowali. Obecnie jest odwrotnie – jeśli byle chata nie nazywa się towers, a kartofel truffleinfusedpotatomist, chętnych brakuje.
Long live Joseph Conrad, long live polszczyzna, włoszczyzna, rybiarnia i mięsny.
(Całość mego przemówienia jest dostępna tylko dla posiadaczy kart PLACEK Platinum Extra Priority Plus und Taxis – do nabycia jedynie w kiosku na jachcie pana Kulczyka)
Placku, ta publikacja z uniwerku we Wrocławiu, podesłana przez Danuśkę, zagłębia się w temat, ale o perypetiach w kolejce po części do Trabanta tam nie wspomniano.
A mógłbyś przemawiać na przedpłaty? Bo Kulczyk teraz daleko od kei parkuje?
Łazienki Królewskie …. świetliste postacie dworzan będą towarzyszyły spacerowiczom od 6 grudnia br. …
Krzychu – Danuśka podesłała Ci darmową publikację dla dzieci, bo Danuśka to anioł żeński. Pomysł z przedpłatami ciekawy, odpowiedź – nie ma mowy 🙂
Już głosowałem. Post ID #576 – głos #25. Gazeta Was nominowała? Naprawdę? Krzychu – ja pamiętam gazowe latarnie we Wrocławiu. Wyspowiadaj się przed Twym wyborcą i (bez specjalnej legitymacji od Gospodarza) nie marketinguj przy stole, please. Wypalisz się przedwcześnie 🙂
Wszyscy pozostali kandydaci to małe, ufne, niewinne dzieci. Gdy podrosną, mogą mi zrobić krzywdę.
Mój komentarz poszedł w kosmos 😯
Muszę znowu zacząć zapamiętywać?
Mój głos miał nr 16.
Nabyłam mąkę ryżową, „glutinous” wedle wskazówek. Były dwie różne.
W poszukiwaniu nowych trefnych słów będę pisać po kawałku.
W drugim sklepie, u Afgańczyka zapytałam o ser halloumi. Nie znał, polecił paneer.
Teraz czytam, że halloumi to po koptyjsku „ser”.
Pamiętacie serki typu fromage? 😀
Potem poprosiłam o zielone afgańskie rodzynki.
– Rosinen???
– No takie suszone, słodkie winogrona, przecież też używacie
– Hmm… słodkie, suszone… – ruszył na przegląd sklepiku, a ja za nim.
– O, takie! – wskazuję palcem towar na półce.
– Aaa, sultans! – rozpromienia się sprzedawca.
Niech ci będą sułtanki.
Na opakowaniu obok sznureczkowych napisów widnieje „Gruene Rosinen” 😀
Inny klient oświadcza łamanym niemieckim, że w sobotę przyjdzie po ser.
– Jaki ser? – pytam.
– Owczy, bardzo dobry, z Ungarii – zachwalają obaj.
Klient dodaje jeszcze, że to „biały ser” 😎
Chyba też tam pójdę w sobotę.
A teraz zrobię „preserved lemons” według przepisu Yotama Ottolenghi.
Wiecie, co było zakazane?
„s t o i j a k b y k” 😯
jest szlaban na „b-y-k”
😆 😆 😆 *
Póki nie ma zapisów na „stoi” — stoimy wciąż po stronie wolności słowa! 😐
A póki nie ma na „byczą krew” — stoimy twardo w ogrodzie europejskiej kultury kulinarnej 😐
😉
____
*bardzo rzadko używam „rechocikowej” emoty, ale tym razem nie mogłam się z premedytacją powstrzymać
Trzeba będzie chyba pisać „męska krowa” 🙄
Krystyno, Ewo, Krzychu… — umówmy się tak:
Jeśli „Gulasz…” się Państwu będzie niepodobał – to wina panów Olszańskiego, Makłowicza i innych sławnych rekomendatorów.
Jeśli „Gulasz…” się Wam będzie podobał – zasugerujecie delikatnie Autorowi tudzież Wydawnictwu, że takiej jednej należą się procenty, promile a co najmniej prezent gwiazdkowy z autografem (ostatecznie może być wersja elektroniczna na adres… ale to dopiero w drugim etapie negocjacji) 😎
*** * ***
Muzeum Manggha* właśnie obchodzi dwudziestolecie. Przedwczoraj otwarto wystawę „Arcydzieła sztuki japońskiej w kolekcjach polskich”, którą dziś przed pracą z przyjemnością obejrzałam.
Obejrzałam też sobie (okazyjnie 😉 ) czcigodnego Fundatora (Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej) wraz z Małżonką i Dyrektorką — ot, siedzieli w kawiarni (względnie herbaciarni) z widokiem na Wawel… długo, spokojnie, że i lakę z bambusem można było pokontemplować do woli, i ubrać się w szatni, i jeszcze trochę ukradkiem pogapić na Chodzącą Relikwię… (88).
…W czasach, gdy na ekrany miało wchodzić ‚Dirty Dancing’ studiowałam (też) filmoznawstwo; pamiętam doskonale, jak Grażyna Stachówna powiedziała „zobaczą Państwo, że oni coś zrobią z polskim tytułem… nie wiem co, ale to wisi w powietrzu”…
Lecz i tak nam wszystkim szczęki opadły… z zachwytu 🙄
…Jednak wyobraźnię zajmowali głównie Kieślowski, Holland… no i Wajda. Pamiętam, jak wysmażałam jakąś roczną pracę o malarskości jego kadrów…
W materiałach Dwudziestolecia najważniejszej instytucji japonistycznej w centralno-wschodniej Europie znalazło się też wspomnienie wojennej wystawy kolekcji Feliksa Jasieńskiego w Sukiennicach — poszedł ją obejrzeć (choć, ukrywając się u krakowskiego wuja, tygodniami nie wychodził na ulicę) przyszły reżyser… lat 19…
_____
*moja przydomowa atrakcja światowa (tak przydomowa, że bliżej to już tylko ICE… od sześciu tygodni)
W Afganistanie obok się nie liczy. Jakbłądstoi – SULTANAS. Rosinen brzmi jak Rosjanie. Wcale mu się nie dziwię. Miły, przyjazny człowiek, a tu takie traktowanie. Czas na kolejne referendum. W Afganistanie nie ma prawa palcem wskazywać, palec pokazywać, wypytywać czy temu podobne. Sera także nie ma. Jest tylko nalewka z maku.
Uniosłem się, ale to pewnie przez szwajcarską mgłę.
Placku,
moje są takie ale bez tego „China” w nawiasie.
A na tylnej stronie opakowania stoi nie tylko „green raisins”, ale i „gröna russin”, a nawet ” zielony rodzynek” i „zielionyje iziumom” 😎
Pamir to firma importowa w… Hamburgu 🙄
Anyway, te rodzynki są bardzo dobre 🙂
Ciekawe, kto ten „zielony rodzynek” i „izium” tłumaczył 🙄
Izium wywodzi się z tureckiego üzüm = winogrona
Nie wiem,czy ten chart afgański jada zielone rodzynki afgańskie,ale gdyby to właśnie był sekret jego nieskazitelnej urody to kto wie,może ja też zacznę od jutra dodawać je do wszystkiego 😉
http://groomtrotter.blogspot.com/2014/04/pielegnacja-charta-afganskiego.html
Danuśka, 😉
zacząć trzeba chyba od nabycia degażówki i właściwego mycia i czesania szaty ze szczególnym uwzględnieniem hmm.. słabizny.
Potem można myśleć o zielonych sułtankach 😉
Czy Pyra na poważnie zabrała się za usuwanie ciasteczek? 🙁
Bardzo proszę o poważne podejście do tematu. Ciepłolubny Gospodarz nam marznie, a Paniom żarty w głowie.
Torontońscy naukowcy odkryli niedawno, że nasza temperatura ciała wzrasta gdy odwiedzają nas goście. Ciastka czy chleb z imbirem to także dobry pomysł. Przyprawy, ale z umiarem. Pocieranie nosa o nos.
O mrożonej kawie napiszę w lecie. Mam nadzieję.
Nie tylko temperatura, ale i ciśnienie, I suppose 😉
Na poważnie o pielęgnacji yorków i nie tylko : http://radiogdansk.pl/index.php/styl-zycia/item/18633.html . Nie mam ani psa, ani kota, ale jeśli tylko jestem w domu, słucham cotygodniowych porad specjalistki od psich spraw. Tematy kocie też są poruszane. Bardzo ciekawe sprawy.
I tu znowu ujawnia się wyższość kota nad psem. Nie potrzebuje corocznych badań profilaktycznych, nie nosi zimą ubranka, jak dużo śpi, to nikt go nie wysyła do kardiologa… Ale żyje przeciętnie dwa razy dłużej niż pies, więc trzeba długo czekać na zmianę modelu 🙄 😉
Pies w szopie
Przypominam – dokładnie za tydzień dziewięćdziesiąte ósme urodziny Vincenta Spartakusa. Polecam zwłaszcza panu Kutzowi i pani Czubaszek.
To się nazywa ciepło. To się nazywa pasja życia.
Gospodarzowi dziękuję za hart ducha, za każdą mrówkę, rysia i baraninę. Dziękuję Państwu. Postanowiłem dotrwać do wieczora, a potem się okaże. Koty i psy także pozdrawiam.
(Najcieplej bywa w lub w pobliżu lokomotyw)
Mój ulubiony Kirk
Antek dedykował mi go kiedyś po węgiersku 😀
Dzień dobry,
Miałem duże kłopoty z hasłem, ale to nic.
Placku,
bardzo dziękuję za dzisiejsze dwa słowa. Przeczytałem rano, tuż przed wyjściem i naprawde zrobiło mi się miło i raźniej! W sumie to jedno słowo, a tak wiele.. Dzięki.
Jestem po, wszystko odbyło się zgodnie z planem, personel przemiły, od lekarzy do uśmiechniętej salowej. Atmosfera wyciszająca każdy stress – tak ważna umiejętność, chyba na równi z wiedzą lekarską.
Trochę boli, ale do wytrzymania.
Dobranoc Wszytskim 🙂
Tośmy prawie równo, Nowy. Tu rączka, tam nóżka. O atmosferze pisałam, żarciki, oglądanie zdjęć dzieci, opowiastki, zanim podłączyli mnie do wszystkich czujników, zdążyliśmy się poznać prawie że.
Nic dziwnego, że monitor przy moim stole operacyjnym wskazywał 128/86…
Dobranoc.
Też o Tobie myślałem, że można założyć Blogowy Klub Pooperacyjny AP z Jerzorem lub Cichalem jako Prezesi, oni jednak mieli poważniejsze przejścia niż my 🙂
I Starą Żabę – też nóżka 🙂
Krzychu,
gwiazdki mi powiedziały ‚Failed To Verify Referrer’ 😥
Ale się nie poddam; spróbuje później, z innej przeglądarki 😀
I powodzenia! (Gdy nasi kandydują do oskara – wszyscy wciśniemy się do akademii, takimi czy innymi kanałami! 😎 )
Placku, tu się w istocie ociepla; dziś ma być aż powyżej zera w dzień (uprzedzając przepowiednie już wczoraj powróciłam na rower mój ulubiony… generalnie bardzo niezły ten koniec jesieni (lub początek meteorologicznej zimy) 🙂