Rady dla domorosłych piekarzy
Obiecałem pomoc amatorom domowego pieczenia chleba i przytoczenie przepisu na przechowywanie i dokarmianie zakwasu. Najpierw jednak zakwas trzeba zdobyć. Najłatwiejszy sposób to wyłudzenie odrobiny zakwasu od kogoś, kto już go ma. Zwykle bowiem podczas przechowywania tych dzikich drożdży okazuje się, że jest ich za dużo. Zamiast więc wyrzucać je do śmieci, lepiej podarować nadmiar kolejnemu piekarzowi.
Piotr Kucharski w swej książce „Chleb domowa piekarnia” radzi:
PRZECHOWYWANIE I DOKARMIANIE ZAKWASU SĄ ZE SOBĄ mocno powiązane, ponieważ chodzi o to, aby bezpiecznie przechować go w czasie, gdy nie pieczesz chleba. Trzeba się tego nauczyć, bo nikt nie będzie raczej codziennie piekł w domu chleba na zakwasie. Moje doświadczenie pokazuje, że dobrą metodą jest przechowywanie w lodówce. I tutaj nie odkryłem Ameryki, bo podobne rady przeczytasz na każdym blogu o pieczeniu chleba.
Taki sposób sprawdza się, gdy pieczesz co najmniej raz w tygodniu. Niestety, po dłuższym przechowywaniu w lodówce zakwas zaczyna się rozwarstwiać na część stałą i płynną. Woda, która oddziela się od mąki, smakuje jak najgorszy ocet. Jest to dla mnie znak, że lepiej nie piec na tym zakwasie, bo nie chciałbym, żeby coś takiego znalazło się w moim chlebie.
Ale tydzień w lodówce jeszcze nigdy mojemu zakwasowi nie zaszkodził. W połowie tygodnia warto wyjąć zakwas z lodówki, ogrzać go tak jak do rozmnażania, dodać 2-3 łyżki mąki i tyle samo letniej przegotowanej wody, wymieszać i z powrotem schować do lodówki. Na tym polega dokarmianie zakwasu. Ma się wtedy pewność, że zakwas ma co „jeść” i przetrwa do kolejnego pieczenia.
Po dokarmianiu masz zawsze więcej zakwasu, niż potrzebujesz. Możesz dzięki temu upiec więcej bochenków, podwajając ilości wszystkich składników lub uzyskać bardziej kwaśny chleb. Albo zrobić wcześniej wspomniany żurek, podarować komuś porcję lub w ostateczności wyrzucić.
PS
Drodzy Czytelnicy, redakcja POLITYKI.PL – co już Państwo najpewniej zauważyli a niektórzy już zdążyli pochwalić – zmodyfikowała sposób komentowania wpisów na blogach portalu, wprowadzając wymóg zalogowania się kontem z portalu Polityka.pl. Zmiana została wprowadzona ze względu na konieczność walki ze spamem – problem przy obecnym mechanizmie wciąż narastał, co skutkowało m.in. opóźnieniami w publikacji Państwa komentarzy. Dodatkową korzyścią jest likwidacja captchy (czyli często nieczytelnych liter, które należało przepisać przed publikacją komentarza).
Rejestracja (bezpłatna!) w portalu nie zajmuje więcej niż kilka minut. Wystarczy się raz zalogować, żeby komentować wpisy na wszystkich blogach POLITYKI.
Komentarze
próba
test
Juppi, zniknął kapeć.
Nie mamy piekarnika tutaj obecnie, więc z chleba na zakwasie nici.
Ale wieziemy jutro do Seulu zakwas na żurek, robiony już na miejscu. Obdarowaną będzie rodaczka, od 12 lat mieszkająca w Korei, trochę tęskni za domowymi smakami.
Będzie to nasz pierwszy raz ;), wcześniej rozmawialiśmy tylko w sieci.
Mówi, że mąż, Koreańczyk, lubi polską kuchnię, więc też się chłopak załapie.
„Widzi mi się”, że działa.
Przyznam szczerze iż chleb piekłam lata temu. Teraz od czasu do czasu chałkę, bułeczki i inny drobiazg piekarniczy. Z przyjemnością czytam o Waszych chlebowych wypiekach okraszonych fotografiami. Doświadczenie z zakwasem wstrzymuje mnie od kolejnych prób. Nieudane doświadczenie. Warto jednak wiedzieć gdzie szukać podpowiedzi i przepisów w razie gdyby…kiedyś…
A czyja to zasługa? Naszego Gospodarza. Dziękuję Piotrze.
nemo – odnośnie Twojego wczorajszego pytania. Z wystawianiem rachunku gościom też spotkałam się po raz pierwszy. Natomiast zapraszanie do restauracji w związku z urodzinami, imieninami itp, gdzie każdy płaci za siebie nie należy do rzadkości. Warunek – zapraszani goście muszą być o tym fakcie poinformowani PRZED przyjęciem zaproszenia.
Nowy system wpisywania komentarzy chyba rzeczywiście jest lepszy niż poprzedni. Zwykle rano musiałem usuwać 100 lub czasem nawet 200 kawałków spamu. Dziś rano zaś był zaledwie jeden wpis spamowy. A i blogowicze łatwo się logują. Zobaczymy jak to będzie dalej.
Ja miałam mały kłopot, a to dlatego, że nick Pyra jest używany tylko na tym blogu, na pozostałych Jaruta. Z Jarutą nijakich zawirowań nie było i wchodziła od razu, a Pyrę mi wreszcie zalogowali pewnie magicy. Już chciałam machnąć ręką i zrezygnować z Pyry, ale żal mi było. Dobrze, że się przyjęła.
Tez przytestuje 🙂 🙂 🙂 🙂
Podobnie jak i Echidna, ja tez raz zabawilem sie w amatora i przygotowywalem chleb jak zawodowcy, z tym ze jeszcze przed nasza era, bo tak czyniono podobno w starozytnym egipcie.
Nie dodawalismy zadnego zakwasu. Jestem tego pewien, inaczej bym pamietal. Samo pieczenie to maly pryszcz w porownaniu z pieciodniowym procesem odmierzania maki po 100 gram, podgrzewania do letniej temperatury wody 200 mililitrow.
Maka byla ciemnawa i zmielona bardziej na grobo niz na cienko. Skladniki po dokladnym wymieszaniu tworzyly bardzo dziwna konsystencje. Przykryte lniana scierka odstawione zostaly do nastepnego dnia w miejscu o stalej temperaturze. Jeszcze tego samego dnia pojawil sie w pomieszczeniu pojawil sie bardzo dziwny zapach w pomieszczeniu. Wietrzenie nic nie pomagalo. Nalezalo sie przyzwyczaic i nastawic na gorsze.
Ta sama procedura trwala przez kolejne cztery dni. Zmianie ulegaly jedynie o 100% woda i maka. Pierwszego dnia mozna bylo jeszcze breje wymieszac widelcem, w nastepnych uzyc trzeba bylo juz klonicy. Piatego dnia zapach w pomieszczeniu zaczynal dokuczac juz nie tylko mi. Czuc bylo w powietrzu kwasem, a ciasto zaczelo sie ruszac. Samo z siebie. Pecherze powietrza rozrywaly ciasto tuz nad powierzchnia. Zaczelo wyciekac na podloge w przygotowane formy. Kiedy wyciagano z pieca ostatni bochenek ja w tym samym czasie wykrecalem ostatnia scierke sprzatajac po pieciodniowym amatorskim maratonie.
Wystarczylo na tyle, ze do dzis nie podejmje tak bardzo extremalnego zajecia. Dzis nikt nie jest w stanie mnie sklonic mnie do pieczenia. Szkoda czasu skoro wokolo mam do dyspozycji pare piekarni. Poranny spacer po pieczywo znakomicie robi na nastajacy dzien, tymbardziej ze obsluga jest zawsze usiechnieta i nie upodobnia sie do owalnych wypiekow.
Echidno,
może wyraziłam się niezbyt precyzyjnie, chodziło o opłatę za nocleg.
Zakwas można przechowywać w formie prawie suchej – 2 łyżki zaczynu ugnieść z 50 g mąki żytniej, umieścić w szczelnym pojemniczku i do lodówki.
Gdy zamierzamy piec chleb, rozkruszamy tę porcję, dodajemy 100 g mąki żytniej i tyle ciepłej wody, aby powstała rzadka bryja. Stawiamy w ciepłym miejscu (na kaloryferze).
Po 5 godzinach mieszanka zaczyna lekko bulgotać i pachnie kwaskowato, dodajemy 200 g mąki żytniej i tyle wody, aby ciasto znowu było rzadkie. Znowu na kaloryfer.
Po następnych 4 h objętość powinna się podwoić i pachnieć mocno kwaśno. Dodajemy 500 g mąki żytniej i tyle wody, aby konsystencja ciasta była gęsta jak na ucieraną babkę.
Zostawiamy w kuchni na 12 h, pod przykryciem.
Po tym czasie objętość wyraźnie się powiększyła, a zapach jest kwaśny – zaczyn jest gotowy. Odbieramy ze środka 2 łyżki na przechowanie (patrz wyżej) a reszty używamy do pieczenia chleba według gustu i uznania lub posiadanych przepisów.
Taki zaczyn nie wymaga dodatku drożdży, ale za to wymaga czasu i planowania.
Opisany wyżej zakwas powinien mieć konsystencję kruszonki.
W lodówce daje się przechowywać (bez dokarmiania) około 6 tygodni.
Zakwas można zamrażać, chociaż nie jest to optymalna metoda, bo krystalizująca woda uszkadza komórki bakterii i grzybów i taki rozmrożony zakwas ma problemy ze startem.
Moje doświadczenie z zamrażaniem świeżych drożdży jest jeszcze gorsze.
test
Alino – Poczęstuj się paryskim chlebem na P i żyrandolem z chleba 🙂
Probowalam od wczoraj zalozyc konto. Po wielu probach nareszcie sie udalo a to dzieki pomocy bardzo milej pani z Polityki, do ktorej zadzwonilam i poprosilam o pomoc. Uf!
Co do dzisiejszego tematu, ponowie proby z zakwasem bo smak takiego chleba jest niepowtarzalny. Zycze Wam udanego dnia 🙂 Ja wychodze powoli z porzadnego przeziebienia i za rada Mamy popijam rosol 🙂
Placku, dziekuje 🙂 Bardzo ciekawy reportaz.
Czasami trafi się dobry chleb w piekarni, ale to rzadkość. Każdy domowy będzie więc wspaniały, jeżeli się go nie zepsuje. Warto tę zabawę promować, ale też czasu trzeba trochę.
Kocie Mordechaju, zbliża się 17 i przypominam o obietnicy spotkania. Czekam z niecierpliwością na Twoją inicjatywę.
Dzień dobry o moim bladym świcie.
Był spory przymrozek, z wczorajszego śniegu nie zostało nic.
Chleb na zakwasie zostawiam Jędrkowi – robi dobry, a ja wyrywna do pieczenia nie jestem.
Dzisiaj planuję zrobić kawior Heleny (jutro goście, jeść im dam darmo, ale skasuję za nocleg – dwie doby 😎 ).
A na obiad dzisiejszy chyba ryba.
Stanisławie złotousty, już Cię widzę w opozycji 😆
U mnie niebawem ważne referendum, którego ponoć lęka się 500 tys. polskich rodzin, a radością napełnia różnych spekulantów. Będzie się działo…
A jeszcze musimy podjąć postanowienie o zniesieniu (lub nie) ryczałtowego opodatkowania cudzoziemców-milionerów tu mieszkających, ale nie pracujących. I kolejnym ograniczeniu liczby imigrantów.
Tyle odpowiedzialnych decyzji 🙄
O, dzisiejszy obiad. Właśnie sobie uświadomiłem, że będą pierogi. Z czym – na razie dla mnie tajemnica.
Staszku, list wyekspediowany!
Z pamietniczka (nie)mlodej posterunkowej.
Piatek,
9 godzin bez interwencji. Nic sie panie nie dzieje. Pobudka o piatej do przyjemnosci nie nalezy.
Sobota,
Pobudka o piatej rano w sobote – poza paroma wyjatkami – powinna byc prawnie zabroniona. Nuda, nuda, nuda.
Niedziela,
Uroczystosci ‚Remembrance Day’ w calym kraju. Kolega (umedalowany weteran) zlozy wience w imieniu naszej sluzby przy tablicach pamiatkowych na dworcu. Skromna, cicha uroczystosc. Obowiazkowe dwie minuty ciszy o jedenastej, z trebaczem grajacym ‚Last Post’ https://www.youtube.com/watch?v=e4NtSqZcT_4 , oczy na mokrym miejscu, cholera. Poza tym, procz tlumow udajacych sie do/ z Whitehall na szczescie spokojnie.
Poniedzialek,
Pozna zmiana – 14 do 23. Dzisiaj na dworcu wydarzenie bardzo specjalne. Otoz na Victorie, 10.11.1920 zostalo przywiezione cialo Nieznanego Zolnierza, gdzie pozostalo przez noc do 11.11, a nastepnie pochowane w Westminster Abbey. Co roku odbywa sie uroczystosc upamietniajaca to wydarzenie (na peronie 8/9). Ludzi sporo, wience, orkiestra wojskowa, wzruszajace.
Wtorek,
Znowu 14-23. A na dworcu – trzy panienki z gatunku co im sie wszystko nalezy na gigancie z rodzinnego dziecka. Ucieczka im sie znudzila po 24h, jak pieniedzy zabraklo, wiec kolo trzeciej do nas podeszly i poprosily o pomoc. Wzielismy do komisariatu, gdzie nakarmione i napojone dziewoje odzyskaly rezon i wyprowadzaly nas z rownowagi do siodmej (jako ze dziewczyny niepelnoletnie, musialy czekac na opiekunow). W czasie tych czterech godzin dowiedzialam sie o sobie wielu nowych rzeczy :). Po takim doswiadczeniu milo bylo isc na patrol – bezdomni, kieszonkowcy i jezdzacy na lebka nie daja tak popalic ja nastolatki.
Sroda,
14-23. Nieco zmeczona. Sierzant w doskonalym humorze raczy anegdotkami. Mundur i na stacje. A tam na dzien dobry pan wszczyna bojke w barze szybkiej obslugi. No to odseparowalismy we czworke delikwenta, ktory caly czas rzuca sie i wyzywa od reszty kochanej publisi. Stoimy sobie dookola, starajac sie go uspokoic a tu pac, pac, ktos mnie w ramie stuka. Odwracam sie i grzecznie pytam czy sprawa nie cierpiaca zwloki czy moze poczekac. Pada odpowiedz – moze poczekac. Delikwent caly czas nerwowy, klnie i wrzeszczy. Pac, pac w ramie. Odwracam sie i pytam tego samego pana czy doprawdy nie moze poczekac. Pac, pac po raz trzeci. Glosem spizowym pytam cholernika W CZYM MOGE POMOC. A on mi na to: Gdzie jest najblizsza Pizza Hut? Oslablam, nie zakulam, z najslodszym usmiechem odpowiedzialam ze niestety nie wiem. Jakby mi to ktos opowiedzial, to bym nie uwierzyla. Agresor wyprowadzony z dworca, jako ze ofiara ani bar nie chcieli zglosic wykroczenia.
Jolly,
takie luki w wyszkoleniu? 😆
Podziwiam Twoje opanowanie, ale i wiarę pytającego we wszechwiedzę brytyjskiego człowieka w uniformie. Image służby to bardzo ważna sprawa.
To prawda, że spekulanci już ostrzą sobie zęby. Na razie tzw. „doradcy klienta” w bankach namawiają na zakup złota, które „jest teraz wyjątkowo tanie, a po szwajcarskim referendum podskoczy co najmniej o 20%”. Zęby pewnie ostrzy i Putin, który pewnie chętnie sprzeda Szwajcarii tyle ton złota i podreperuje kurs rubla. Tylko na razie prognozy, jak zauważa Nemo 50:50. A co, jak większość będzie przeciw?
Znam panią, w Poznaniu, 🙁 która, razem ze swoją mamusią pobierała regularnie opłatę za kolację, którą zjadał przychodzący w konkury kawaler 😯
Panna była mało urodziwa, ale z wysokim mniemaniem o sobie. Kawaler odwrotnie 😉
Konkury zakończyły się małżeństwem i dwójką dzieci. Po latach, nie pamiętam ilu, pan zyskał na poczuciu własnej wartości. Podziękował małżonce za współpracę i wymienił na ciekawszy model 😉
Do świeżej pajdki chleba jak znalazł kubeczek mleka. Na przykład syntetycznego, jakie panowie Perumal Gandhi i Ryan Pandya chcą wprowadzić na rynek i – jak to zrozumiałam z artykułu Wojciecha Zalwskiego (Polityka) – po wprowadzeniu za rok na rynek obiecują dużą popularność swego „syntetyku”.
Jagoda – płacił, widocznie mu smakowało. Zgadzał się płacić? Widocznie chciał, z sobie tylko znanych powodów. Płatne kolacje obrodziły w oświadczyny i ślub – też jego wybór. Powiastka interesująca socjologicznie-moralnie-etycznie-i co tam jeszcze chcesz. Czy ten „ciekawszy model” płacił za kolacje? I co by powiedziała małżonka jak i jej następczyni na określenie „model”. A może „ciałko”.
Wycofuję „model” 😉
Jagodo, niezbyt sobie wyobrażam takie płacenie za kolację, chciałabym zobaczyć jakoś z boku 🙂 Choć pewnie parsknęłabym śmiechem.
Z modelem dałaś czadu! 😀
Jolly, masz fajną pracę, wyobrażam sobie te wszystkie indywidua. Pokażesz swoje zdjęcie w pełnym rynsztunku?
Bejotko,
to naprawdę był niezwykle ciekawy przykład tego, co może samoocena 🙄
Wprawdzie słowo „model” nie żadnych konotacji ani podtekstów seksistowskich, ale skoro razi, to czemu nie mam go wycofać 😆
Errata:
Zalewski Wojciech jest autorem artykułu. Zalewski.
Mnie ów model, a raczej owa, rozśmieszyło tylko. Tak, samoocena może bardzo wiele i wte i wewte 😉
No wiec ja sie z takim placenim spotkalem, acz wiele wiele lat temu.
Znajoma z Polski, osoba raczej ekscentryczna i sklonna do konfabulacji, zaprposila na swoje urodziny.
Nazajutrz wystosowala do wszystkich uczestnkow przyjecia listy, w ktorych powiadamiala, ze przecenila swe mozliwosci finansowe i zatem uprasza aby wszyscy uczestnicy przyjecia nadeslali jej po… 30 funtow szterlingow w celu uregulowania dlugu.
Pogratulowwalem sobie, ze mnie na przyjeciu nie bylo, bo sie wykrecilem.
Osoba byla corka znanego krytyka muzycznego. Podobno kiedys przebytwajac na wakacjach w Paryzu, udala sie do Nadii Boulandger, dobrej znajimej swego ojca i powiedziala jej, ze rodzina zyje w skrajnej w nedzy i glodzie, wymieniajac natychmiast sune, ktora strasza pani musi wyasygnowac, aby nie pomarli z glodu i zimna. I Mme NB wydala pieniadze. Pewnie z zaskoczenia i dobrego wychowania.
Do mojej Starej tez kiedys zadzwonila, jeszcze w w Waszawie, wczesnym rankiem, mowiac, ze „musiala” zaprpsic kogos bardzo waznego z Francji na sniadanie w Hotelu Europejskim i napoic go francuskim koniakiem: czy Stara noglaby wsciasc w taksowke i natychmiast przywiezc pieniadze, bo nie chca jej wypuscic z restauracji, zas Francuz juz wyszedl.
Stara odmowila, bo juz znala te numery.
TS nie byla jakas naciagaczka w pospolitym sensie. Ona zwyczajne miala wybujala fantazje i chyba cierpiala na zaburzenie, ktore dzis nazywa sie zespolem Muenhausena. Byla bardzo zdolna.
Płacenie za posiłek w domu prywatnym jest naturalne w coraz modniejszych i bardziej popularnych klubach kolacyjnych, na których jednorazowo spotykają się obcy ludzie, a zasady są jasne, menu ustalone i z góry wycenione, jak i podana ilość wolnych miejsc, które się rezerwuje
W przypadku spotkania znajomych trudno mi sobie to wyobrazić, ale jak wiadomo, w wyobraźni nie wszystko się mieści. Inna sprawa, gdy przyjęcie jest składkowe, ale ta forma jest ustalana na wstępie.
Włączam Dwójkę – u Jerzego Kisielewskiego Tessa Capponi-Borawska.
— Dla wszystkich domorośle podnoszących samoocenę osobistą i arcypolską; jeszcze do 19:00! 😀
Chleba nie piekę, kilka razy próbowałam, wychodził średnio udany, typu. jadalny, dość smaczny ale nic cudownego, Zniechęciłam się zanim nabrałam wprawy. Żeruję na znajomych tak ze dwa razy w roku, żeby zaspokoić łakomstwo i nie rujnować przyjaciół. Chlebów zbyt bogatych w dodatki nie lubię specjalnie – chleb, to chleb, a nie obrok dla konia.
Dzień minął mi pracowicie, bo przez choróbsko bardzo zmniejszył się zapas czystej pościeli i ręczników, to pogoniłam dzisiaj do roboty pralkę, teraz Młodsza musi pójść, porozwieszać. Już ruszam się odrobinę żwawiej, ale do poniedziałku jeszcze wyprawy z jamnikiem raczej mnie ominą.
Jutro zrobię sobie mus z wątróbek na plastrach podsmażonej rzodkwi japońskiej, a Młodsza właśnie zmiksowała sobie zupę brokułową na 2 dni. Nadal nie piekę ciast, dopiero z początkiem grudnia zrobię pierniki – popakuję w szkła albo pudełka i powynoszę z domu (żeby nie zjeść wszystkiego przed świętami).
Zaczęła się wizyta rodzinna z Zakopanego via Denver w Kolorado. Od rana Młodzi szaleją w NY. Na szczęście zupełnie samodzielni. Nie ma jednak łatwo. Na kolacje dla nas i Młodego – pasta z sosem na bazie mięsnej a dla Młodej na bazie serowej (wegetarianka)
Czeka makaron, fasola na wszelaki słuczaj. Dziwni ci młodzi. Ni wina, ni piwa, a z czystych to tylko woda. Wszystko chwalą. A przecież przyjechali z Polski…
Cichalu – właśnie dlatego. Narzekać zaczęliby natychmiast, gdyby poczuli się u siebie. Nasza cecha narodowa.
Żeby być w temacie, to uczyniłem chlebuś, tak jak od wielu lat wcześniej niż to stało się modne. Wcześniej mieszkałem na Manhattanie, tuż koło polskich i ukraińskich sklepów. Kiedy wyprowadziłem się na wieś mogłem jeść tę ichnią watę, albo robić sobie dobrze sam. I tak się zaczęło i trwa do dzisiaj. To wszystko seniorzy blogowi wiedzą od dawna. Nie wiedzą natomiast, że często pomyłka stwarza nową jakość. Ukręcałem dzisiaj pasztet kurczaczy i chciałem dodać gałkę muszkatałową. Utarłem prawie całą. Ewa (sokole oczko) mówi – jesteś pewien? Czego pewien – grzecznie spytałem. No… czy to pasuje? Okazało sie, że ja, nieboże, zamiast gałki starłem ziarno kakaowca, czyli czekoladę przywieziona z Karaibów.
Wyobraźcie sobie Kochani, że to pasuje! Czyńcie to na moją pamiątkę! 🙂 Zasłużyłem na lampkę Malbeca, co to czekał na Nowego, ale Jaś nie doczekał a Młodzi wzgardzili!
Cichalu, Serdeńko, a skądże ja wezmę ziarno kakaowca? Wierzę, że pasuje. Natomiast ktoś na blogu – nie pamiętam kto – pisał, że eksperymentował i dodał cynamon do grzybów i wyszło smacznie. Otóż nie wierzę. Jeden, jedyny raz w życiu wyrzuciłam z bólem serca duszone borowiki, które najpierw bohatersko próbował zjeść Ojciec, potem Mama, a potem Synuś ogłosił gromko – ale Ci się świństwo udało…! To było w czasie wakacji u Rodziców. Własnoręcznie nazbierałam w laskach i na duktach sporą ilość malutkich borowików – pierwszych w tamtym roku i udusiłam na masełku. Mamie coś tam zaświtało : „Dodaj pieprzu ziołowego” Aha, dodałam: cynamonu (Mama trzymała w identycznych słoiczkach. W efekcie – zmarnowały się grzby, nikt nie chciał tego jeść.
Narzekać zaczęliby natychmiast, gdyby poczuli się u siebie. Nasza cecha narodowa.
Naprawdę nie spotkałaś się Pyro z Polakami – młodszymi, średnimi czy starszymi – nie narzekającymi ani u siebie, ani „tam u siebie”, ani „gdzie indziej u siebie” ani po powrocie do oryginalnego „u siebie”?…
Przetestowałam właśnie ustawienia –
Pure cla-ss & odpo-rność.
➡ Anglojęzyczne zapisy cenzuralne trzymają się mocno także przy nowych zasadach logowania 😎
Moim zdaniem (a mieszkam tutaj dłużej, niż w Polsce) wydaje mi się, że w Polsce dużo się narzeka po „krzakach i chałupach”, a mało jest tak zwanej postawy obywatelskiej.
Nie podoba mi się, biorę za szmaty posła, na którego głosowałam, rozliczam go i pytam, jakim prawem,dlaczego itd. W dobie internetu można to zrobić bardzo łatwo. Pisać, pytać, domagać się odpowiedzi.
Ideału nigdy nie będzie, ale domagać się możemy, żeby poprawić to i owo.
Mam wrażenie, że panowie posłowie czują się jak wybrańcy narodu i „robio co chco”, przede wszystkim dla siebie, bo wreszcie się dobrali do koryta.
Dziś prawdziwych Kuroniów już nie ma…
Może i na pewno są, ale nie obnoszą się z tym.
„Lecz ludzi dobrej woli
jest więcej, ,
i mocno wierzę w to,
że ten świat nie zginie dzięki nim…
https://www.youtube.com/watch?v=3aRz0IVMuW8
dzień dobry …
dla cichala jakby miał dużo cytryn …
http://odczarujgary.pl/limoncello/
Nieco zmęczeni ludzie dobrej woli. To pewnie Amerykanie polskiego pochodzenia 🙂
nasza babcia rodzinna dostała zlecenie od lekarza na masaże … po wizycie pytana jak było powiedziała – wiesz, mlody i przystojny chlopak mnie masował… fajnie bylo …. 😉
Jolinku – dziwisz się Babci? Też bym chciała.
A’Cappello – jasne, że znam mnóstwo nie narzekających, a jednocześnie ludzie klną, wyrzekają, nie szanują własnego państwa, zawsze, przeciwko każdej władzy.
Stara zasada : na kogo Pan Bóg, na tego wszyscy święci, po raz kolejny znalazła uzasadnienie.
Wstałam rano prawie w skowronkach, bo już bez zawrotów głowy i innych takich, poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie (żeby ta chemia apteczna nie poszła na pusty żołądek) i wdepnęłam filcowym kapciem z sporą kałuże wody – lodówka! Na szczęście nie awaria, tylko zapominalstwo i lenistwo posiadaczek. To nie po raz pierwszy, a – bodajże – trzeci. Za pierwszym razem Yurek pouczył przerażoną Pyrę, że odpływ wody trzeba regularnie czyścić z glonów. Czyścimy ok 2 miesięcy po powodzi i znowu zapominamy, a po roku kolejny potop. Jakby atrakcji było mało (wiadomo – wyjąc, wytrzeć, osuszyć, umyć co trzeba, ułożyć na powrót) w domu wczoraj do 6 po południu i dzisiaj do 13-tej nie było słychać własnych myśli – wiertarka, udar, wiertarka, młot; Nie wiem co ten ktoś robi – rozpruwa ściany żelbetu? Zrywa posadzki razem z wylewką? Wymienia wszystkie ościeżnice? Przesuwa ściany? Ma prawo, a ja (i inni) nieszczęśni słuchacze, możemy ćwiczyć cierpliwość.
Wierci znowu…!
zlamalam sobie lewa reke (powyzej nadgarstka ) dzieki mrusi, ktora swoje zabawki, i szczegolnie pluszowa myszke, roznosi wszedzie. wyniosla ja na korytarzyk prowadzacy do wygodki. poszlam ciemna noca i sie przejechalam.
zlamanie to nie jest, raczej stluczenie, ale boli. i jest opuchniete. mruska sie nie przyznaje, ale podejrzanie przyszla do wyrka i przytulila sie do bolacej rąsi.
a gosci dzisiaj mam, weekendowych. ale swoi, w razie co sobie poradza i mnie tyz.
p.s.nie uzywam lewej reki, wiec ani duzych liter, ani diakrytykow, za co nawet nie przepraszam .
przylozylam kwasne, serwatki nie mam, octu uzylam.
Alicja – moja Teściowa wszelkie, silne stłuczenia smarowała czyztym, niesolonym smalcem, na to gaza i szmata. Muszę przyznać, że jej sposób był m/w tejże skuteczności, co moje okłady z octanu glinu. Na cym to polegało, nie mam pojęcia, ale gdybym tak w domu octu glinkowego nie miała….
Alicjo! Współczuwam! Wypiję garnuś serwatki na Twoje zdrowie! 🙂
Jolinku dziekuję za pamięć! Czy można zastosować limonki? Tutaj są trzy razy tańsze niż cytryny a ja emeryt…
Alicjo 🙂 🙂 🙂 i jeszcze raz bardzo 🙂
Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. Jest to tylko w porownaniu ze zlamaniem, stluczenie 🙄
Zawsze klepalem, ze wszystkiemu winne sa koty 👿
Dobre jest chociaz to, ze tutejszy mordechay Kot dzis gdzies tam katempluje a nie na blogu opluwa biesiadnikow 👿
Wypije Alicjo za zdrowienie twojej gornej konczyny dodatkowa chohle rybnej zupy, nie z tutki tym razem. Jestem bowiem w miedzykach. Zniwa rybne byly dzis wyjatkowo udane 🙂 🙂 🙂 🙂
Alicjo przepraszam za rozesmiane mordy. Mialybyc opuszczone na dol usta.
Sorry
O takie 🙁 🙁 🙁
Ciekaw jestem jak się pluje katem. Czy kaci to lubią?
Szaraczku, a jak byś spróbował pisać a nie klepać? Może by Ci poszło sprawniej? 🙂
Zupa zjedzna, a raczej wysiorpana. Sasiad pomimo ze nie zwierze chcial miske wylizywac, tylko to ze ma glowe wieksza od miski uchronio go od pokazania jezyka :razzor:
Za zupe przyznaje mi minimum 2 miszeliny. Bede mogl odebrac kiedy zmienac bedzie opony na zimowe. Nic nie poradz,ze tutaj maja takie dziwne poczucie humoru 🙁
Cichalu kat to taki naroznik, badz bardziej madrze, to toto co powstaje pomiedzy dwoma przecinajacymi sie prostymi. Daj znac jesli potrzebujesz toto zobrazowane w calkach, pierwiastkach, sinuach badz tangensach
A nie możesz po polsku?
Witam, cichal, mnie kat kojarzy się z toporem a maja z Wodeckim.
Właśnie Młodsza wróciła z ostatnimi zakupami do domu, a wśród nich 10 kromek doskonałego chleba staropolskiego – z ziarnami żyta, na zakwasie i minimalnym dodatkiem melasy. Pyszny, chociaż nie do wszystkiego. W ub. tygodniu kupiła ćwiartkę „tradycyjnego chleba wojskowego”. Nie całkiem był to komiśniak, jaki pamiętam. Ciężki, wilgotny, b.kwaśny, prawie czarny, osypany ziarnem i otrębami – smaczny ale tylko z masłem, twarogiem ew. z jajkiem i szczypiorem. Do niczego innego nie pasował. Trudno mieć w domu kilka gatunków chleba, jeżeli zjada go tylko 1 osoba (Młodsza ma wyliczone 2 kromki chleba tygodniowo i 3 kawałki sucharka typu Wasa).
hm. ogonki sa wazne, bo jak brzmi niejaka rasia vel – tu sie skupiam – rąsia?
o, i znak zapytania też.
obtłuczona ona ci jest, ale zywa. mruski znienawidzona zabawke wyrzucilam do smieci. kota nie wyrzucam, chociaz to ona podrzucila mi te zabawke na drodze. pan J. sie zobowiazal, ze wszystko zrobi. ha ha ha… zobaczymy.
pod znakiem zapytania stoi ciasto z porzeczkami, ale co to dla takich muskulow jak jego?
Bylo mi sie nie chwalic tezyzna fizyczna…
udaje sie do zajec.
pozdrawiam miedzyzdroje.
Teraz jestesmy juz po polowce na twarz. Oczywiscie dorsza 🙂 🙂 🙂
Za oknem ciemno, ale to nie takie straszne, mozna oswietlac droge latarka. Odstrasza mnie od spaceru smrod spalin wydobywajacych sie z tutejszych kominow 🙁 🙁 🙁
Szum morza zastepuje szmerek klimatyzacji. Da sie przetrwca do rana tymbardziej tradycji musi stac sie zadosc. Ryba bla bla bla i odpalam blancko faustino IV
Pomimo smrodu za oknem powraca smile na 🙂
Ps.
Dorsz przd pieczeniem posypany zostal sola, zdaje sie ze nazywala sie swanska, ale moglem cos przekrecic co mi sie czesto nie zadaza 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Zvaxo9Yor_I
Alicja – jak łapka? I Jerzor przy placku?
Pyro,
jerzor upiekł ciasto wedlug moich wskazowek, a troche po swojemu, no i owoce poszly na dol.
Rąsia sina i boli kiedy ruszam nia. gdyby byla zlamana, nie moglabym ruszac palcami. radze sobie, po pierwsze afrykanska zupa z fistaszkow plus krewetki, a na drugie ryba mojego pomyslu.
Alicjo, ręka musi być usztywniona a Ty ruszasz, błąd nie do naprawienia.
„Twój komentarz czeka na moderację.” No wiecie Państwo, dlaczego ta długo, kto i dlaczego będzie moderował?
Alicjo, ręka musi być usztywniona a Ty ruszasz, błąd nie do naprawienia.
Idę spać, Alicjo. Udanej wizyty.
dzień dobry ….
o chlebie nie piszę bo tylko jem a to mało ciekawe …
cichalu nawiązałam do tego, że kiedyś zrywałeś z drzewa cytryny garściami i miałeś kłopot z nadmiarem …
Alicjo trochę nie poważnie podchodzisz do tej konuzji … złamana może nie jest ale może pęknięta i warto pokazać się u lekarza …
miłej niedzieli … 🙂
Mglisto, szaro, pościelowo, ale w domu cieplutko i sympatycznie. Miłej niedzieli życzę wszystkim.
Coś na miłą niedzielę (znalazłam w sieci uroczy blog – jedzeniowy, ale nie tylko):
http://kuchnianagazie.blogspot.com/
ruszam tylko prawa reka, juz mnie tu pouczono. druga kulinarnie usztywniono szpatula drewniana.
u mnie bialo, ze 2 cm sniegu i nadal pada. goscie wrocili z kuby wyspy goracej w sam srodek zimy, u nich w kincardine jest jeszcze bielej. przywiezli rum, zapomnieli o cygarach, na szczescie nikt nie pali. pilismy znakomite okoliczne wino pod nazwa 33 wines.
mrusia spala z gosmi, a nad ranem laskawie przyszla do personelu. dobrze wychowany kot.
Nisiu,
w kuchni u Czypraka było nad wyraz ciekawie, szkoda, że zaprzestał działalności, świetna zabawa słowem.
Zawieźliśmy wczoraj do Seulu zakwas na żurek, dla Polki, która mieszka tu już baardzo długo.
W zamian dostaliśmy niespodzianie pudło kimchi, domowej roboty teściowej naszej koleżanki.
Składników przy robieniu tradycyjnego, kapuścianego kimchi jest co niemiara, każdy dom ma inny przepis.
I faktycznie często zdarza nam się porównywać smaki.
To wczoraj otrzymane jeszcze świeże, ale nie wiem, czy zdąży doczekać fermentacji 🙂
A ze składników podobnych do tych, których używa się do kimchi, można zrobić dressing do sałaty z kapusty bok choi i persymony, której tutaj w sezonie pod dostatkiem i niedrogo.
nisiu,
z promoncjami to tylko do mnie. zaswiadczyc moze alsa.
rok temu w sklepie na rogu – tak sie naprawde nazywa sklep we wroclawiu – kupilam dwa johny walkery, do ktorych byla przypieta promocja w postaci odpowiednich szklaneczek do owej whisky. zaplacilam za to stowe z groszem, bo sobie w rozumie przeliczylam, ze tutaj za moim rogiem butelka johny walkera kosztuje 30 zielonych, bez szklanek, a co dopiero dwie butelki i cztery szklanki promocyjne.
Alicja – jutro koniecznie musi Cię obejrzeć fachowiec. Nie masz co wyrzucać zabawek Mrusi – jakieś musi mieć i będzie je roznosić po domu.
Jednak upiekłam mały placek tarty z konfiturami, bo mieli wpaść znajomi. Nie wpadną, ale placek jest, Obiad miałam dzisiaj staropolski – zrazy wołowe bite z suszonymi grzybami (sos ze śmietaną od Eski!!!) kaszę perłową wypiekaną i kiszonym ogórkiem Jutro będzie to samo, tylko zamiast ogórka surówka z porów i sałaty.
Nie mam zaufania do promocji, chociaż czasem można sporo zaoszczędzić na zakupach, a czasem wyrzucić pieniądze w błoto. Niektóre przeceny i promocje bawią mnie setnie: para pantofli damskich, metka 2200 zł przekreślona i cena oznajmiona 1900 i podany procent obniżki; imponujący. Zero refleksji typu, że jak panią stać na pantofle a’ 2200, to dla niej 1900 to żadna różnica, a dla tej, która kupuje za 120 – 150, obydwie ceny powyższe są nieosiągalne.
stare numery, pyro z tymi obnizkami, ale jak ja przeliczam na swoje, to mi sie bardzo oplaca. dalam w prezencie poznaniakom i mniej wiecej upilismy sie, ale w granicach, bo cala rodzina wraz z prawnuczka lotnika sie zleciala. prawnusia nie pila.
goscie wyjechali wlasnie, pada snieg, maja 500km do przerobienia.
odwiezli nisi ksiazki, zabrali singera wszystkie.
Krzychu!
Dziękuję za Czypraka! Miodas cie florek… 🙂
Drodzy Państwo. Zauważam, że trolli nie zauważam! Chwała zmianom! Bez kapci też łatwiej i przyjemniej.
Jak do tej pory – łatwo i przyjemnie. To pierwsza przyjazna dla użytkowników zmiana, poprzednie były do bani.
Zabawa z Czyprakiem fajna. Słownik mamy bogaty, i poczucie humoru też się trafia pierwszorzędne. Nisiu – szukaj dalej.
Jaki piękny walczyk
…a ja swojego wpisu nie moge umiescic, chociaz brzydkich slow nie uzywam…
ogonki dopiszcie sami w wyobrazni. rasia zlamana, centymetr powyzej nadgarstka,lamali mi ja dwa razy, bo dr.chaplin – very muchos przystojny-nie chcial, zeby byla potrzebna operacja, cos mu za pierwszym razem nie wyszlo, jakas oporn-a kosteczka wystawala.
cztery mlode chlopskie ciala, tak zwane ciacha, kolo mnie biegali, i jedna starsza pielegniarka przyzwoitka, opiekujaca sie monitorowaniem mojego cisnienia i bicia siarducha.
chlopaki jak malowane, czyli ja jestem stara jednak, oni srednia trzydziestka, mniej wiecej jak moje dzieciatko. zalowalam, ze nie zabralam ze soba aparatu fotograficznego. zlamanie reki to ulamek sekundy, poskladanie-zlamanie i ponowne skladanie zajelo 4 godziny.
zalozyli mi kroplowke-nie wiem po co, a bo moge stracic przytomnosc, albo prynajmniej chwile pospie i zebym sie nie zdziwila, nie umieram.
ani nie spalam, ani nie umarlam. pielegniarka powiedziala, ze europejki maja dobre geny i ladna skore ????????? i ze po 50-tce powinnam zrobic test na gestosc masy kostnej. bardzo sie ucieszylam, ze 50-tka jeszcze przede mna, ha ha ha.
tyle na zrazie, jestem unieruchomiona leworecznie na 4-6 tygodni.
aha. to ta kosteczka byla opo-rna
ogonki dopiszcie sami w wyobrazni. rasia zlamana, centymetr powyzej nadgarstka,lamali mi ja, bo dr.chaplin – very michos przystojny-nie chcial, zeby byla potrzebna operacja, cos mu za pierwszym razem nie wyszlo, jakas kosteczka wystawala i nie chciala wskoczyc na miejsce.
cztery mlode chlopskie ciala, tak zwane ciacha, kolo mnie biegaly, jedna starsza pielegniarka przyzwoitka, opiekujaca sie monitorowaniem mojego cisnienia i bicia siarducha.
chlopaki jak malowane, czyli ja jestem stara jednak, oni srednia trzydziestka, mniej wiecej jak moje dzieciatko. zalowalam, ze nie zabralam ze soba aparatu fotograficznego. zlamanie reki to ulamek sekundy, poskladanie-zlamanie i ponowne skladanie zajelo 4 godziny.
zalozyli mi kroplowke-nie wiem po co, a bo moge stracic przytomnosc, albo przynajmniej chwile pospie i zebym sie nie zdziwila, nie umieram.
ani nie spalam, ani nie umarlam. pielegniarka powiedziala, ze europejki maja dobre geny i ladna skore ????????? i ze po 50-tce powinnam zrobic test na gestosc masy kostnej. bardzo sie ucieszylam, ze 50-tka jeszcze przede mna, ha ha ha.
tyle na zrazie, jestem unieruchomiona leworecznie na 4-6 tygodni.
„Ala ma kota! I co z tego wynika”
Taki będzie tytuł książki, którą winnaś napisać!
Zobaczymy też jakie gromy się posypią za Twój seksizm. „Ciacha, chłopaki jak malowane” itd itp.
Nowy za mniejsze przewinienie został rozwalcowany równo z glebą!
prosz bardzo…
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5419.JPG
jestem seksistowska, a co! ladne chlopaki to ladne chlopaki, co mam napisac…
jerzor na stole operacyjnym zastanawial sie, co sie kryje za maskami pan asystujacych przy jego operacji, juz mial zamiar pogadac, jak to jerzor, ale jedna z pan zalozyla mu maske na twarz i natychmiast odplynal.
mnie nie dalo sie uspic.
w szpitalu jest specyficzna atmosfera, jesli ladujesz na pogotowiu. pracownicy chca cie uspokoic, zagadac i zeby bez potrzeby sie nie denerwowac. zartuje sie i robi sie atmosfere jak najbardziej przyjazna. a i tak cisnienie skoczylo mi 179/97
dr.chaplin powiedzial, zebym odjela 50, bo na pogotowiu wszystkim skacze.
a na koniec powiedzial, ze milo bylo mu mnie poznac. takie drobne grzecznosci, a daja poczucie, ze jestes dla nich najwazniejszym pacjentem.
Zaraz….tamto nie to, co mialo byc…
http://bartniki.noip.me/news/WYPADKI.JPG
próba
Dzień dobry,
Maszyna Polityki odrzucała mój stary nick, znany wszystkim jako Nowy 🙂
Wpisałem więc nowy nick jako nowy Nowy1, maszyna przyjęła, wysłała nawet podziękowanie, po czym już bez żadnych problemów pokazuje mnie na Blogu jako stary Nowy, bez numerka 1… Już nic nie rozumiem 🙂 Który Nowy jest nowy?
Cichal – masz rację, Alicja igra z ogniem, seksistowskim ogniem, jak sama to ujęła…
Narobi sobie dziewczyna kłopotów, oj narobi…
Alicja – zdrowiej jak najszybciej, Blog to nie szpital, a ja już sobie chorobową kolejkę zamówiłem dawno. Daję Ci czas do 2 grudnia i przejmuję pałeczkę chorującego.
O własnych przygodach z mierzeniem ciśnienia nie będę opowiadał, żeby znowu się nie narazić 🙂 🙂
Czas spać
Dobranoc 🙂
Witam,
Pyra
16 listopada o godz. 16:06
http://www.bata.pl/web/katalog/promocja-wyprzedaz-kobiety#eyJmaWx0ZXJzIjp7ImlkaXRlbSI6eyJ2YWx1ZSI6IjMyMjI4In19LCJvcmRlcmluZyI6W3siaG93IjoiYXNjIiwia2V5IjoicHJpb3JpdHkifV0sImxpbWl0IjoyMSwib2Zmc2V0IjowLCJyZWN1cnNpdmUiOmZhbHNlfQ==
Yurek! Jeśli obniżają ceny tak bardzo, to muszą być tandetne! Nie kupuję!
I słusznie też w damskich nie chodzę.
Końcówki takk mają że są tanie
Yurek = dzięki za linkę. Bata robi popularne buty i nawet ceny pierwotne są „dla zwykłych ludzi” – ja pisałam o tych „butikowych”
Alicja, Nowy – nie wiem, czy wiecie, że 40% Blogowiczów zaliczyło w tym roku usługi chirurgiczne – niektóre b. poważne. Żyją. Coś mi się plącze po głowie, że Sikorowski z zespołem „Pod budą” śpiewał o takich atrakcjach.
Trzymajcie się pionu, a my za Was kciuki!