Amerykanin w Paryżu
David Lebovitz w Paryżu mieszka już ponad dziesięć lat. Poznał przez ten czas smak tego miasta. Sam jest kucharzem (choć czasem twierdzi, że cukiernikiem) i gotuje zarówno zawodowo, jak i na użytek prywatny. Choć ten ostatni fakt bywa rzadki w przypadku profesjonalnych mistrzów patelni. Robi także zakupy, więc zna chyba wszystkie paryskie bazary.
Jego książka (wyd. Pascal) „Moja kuchnia w Paryżu” nosi podtytuł „Przepisy i opowieści”. Ten podtytuł jest bardzo ważny. Zwłaszcza jego druga część.
Nie wydaje mi się bowiem, bym wykorzystał wiele z przepisów podanych przez Lebovitza, lecz bez wątpienia będę wracał do jego opowieści o stolicy Francji. Są bowiem niezwykle smakowite (w obu znaczeniach tego słowa – dosłownym i przenośnym) i pokazują mi Paryż, jakiego nie znałem.
Mam ochotę na odbycie wędrówki po mieście nad Sekwaną z książką Amerykanina pod pachą, choć to ciężkie tomisko, bo zawiera mnóstwo ilustracji.
Za jakiś czas przytoczę zapewne jeszcze parę paryskich anegdot, które przenoszą czytelników w aromatyczny, soczysty świat obracający się wokół rondla i półmiska.
Komentarze
dzień dobry ….
też bym powędrowała tak po Paryżu …
Marek masz nowy zawód w łapkach … sukcesu … 🙂
A propos rondla na okładce i wczorajszej soli:
Misiu- czyścisz miedziane solą i octem, podałbyś proporcje? Ma być mokra masa solna, błotko, roztwór czy jeszcze co innego?
Krzychu te kupne naleśniki to jak małe dzieła sztuki … 🙂
Marek a na przypalone garnki też ta mieszanka skutkuje? ….
Jolinku,
Fajne takie obrazki ciastem malowane, prawda?
Małżonka w pracy, zaniosę jej surówkę z marchwi, jabłka i wasabi(nie znalazłem tutaj chrzanu), a sam chyba pójdę na naleśniki 😀
Miedziane garnki czyści się mieszniną soli i octu. Wystarczy namoczyć gąbkę octem, nasypać soli i czyścić zewnętrzną miedzianą część garnka. Działa natychmiast a efekt jest spektakularny. Czyszcząc staram się by roztwór soli i octu nie miał kontaktu z częśćią ocynkowaną. Niestety podczas czyszczenia niezbyt ładnie pachnie. Powierzchnie czyszczoną należy bardzo dokładnie umyć wodą z płynem do mycia naczyń i bardzo dokładnie wytrzeć do sucha.
Solą czyszczę wszystkie garnki, jeżeli są ślady przypalenia. Także takie, które nie były dobrze doczyszczone prtzed ostatnim użyciem. To nie sprawa niechlujstwa tylko lekkiego niedowidzenia staruszków. Ale garnki mocno przypalone trzeba najpierw potraktować bardziej radykalnymi środkami, a soli używać w końcowym etapie. Z octu i soli robi się papkę. Momentami przydaje się sól prawie sucha. Po paru próbach wyczuwa się dobrze konsystencję optymalną na danym etapie. Momentami można dodać trochę piasku, ale tylko w garnkach, którym nie grozi porysowanie. A najlepiej nie przypalać.
Soli używam do czyszczenia przypalonego żelazka. Czasem zdarzy mi się przejechać nim po plastikowej aplikacji na T-shircie albo lepkiej stronie flizeliny i już nie mogę normalnie prasować, bo żelazko przywiera do prasowanej rzeczy. Biorę wówczas gazetę, posypuję ją solą i „prasuję” gorącym żelazkiem. Już po paru sekundach żelazko robi się gładkie i błyszczące, a sól – szarobura.
W roztworze soli i octu dobrze jest raz – 2 razy w roku wypłukać żółknące kryształy i szkła cięte – odzyskują blask. Tam się tworzy słaby roztwór kwasu solnego i czegoś tam jeszcze; działa.
c.d. – jeżeli ktoś ma w domu starą lampę albo kinkiet z wiszącymi kryształami, to właściwą techniką mycia tych wisiorków jest zdjęcie ich, wymycie w lekko mydlanej wodzie, wypłukanie w wodzie z solą i octem i zawieszenie bez wycierania. Każde dotknięcie szmatą – nawet najczystszą albo gołą ręką sprawi, że to już nie będzie perfekcyjnie wyczyszczona lampa typu włoskiego albo wiedeńska.
Kochani, rewolucja i nas dopadła. Rewolucja techniczna dotycząca wszystkich blogowiczów na wszystkich blogach Polityki. Zamieszczam więc komunikat redakcji internetowej na ten temat:
Drodzy Czytelnicy, redakcja POLITYKI.PL – co już Państwo najpewniej zauważyli – zmodyfikowała sposób komentowania wpisów na blogach portalu, wprowadzając wymóg zalogowania się kontem z portalu Polityka.pl. Zmiana została wprowadzona ze względu na konieczność walki ze spamem – problem przy obecnym mechanizmie wciąż narastał, co skutkowało m.in. opóźnieniami w publikacji Państwa komentarzy. Dodatkową korzyścią jest likwidacja captchy (czyli często nieczytelnych liter, które należało przepisać przed publikacją komentarza).
Rejestracja (bezpłatna!) w portalu nie zajmuje więcej niż kilka minut. Wystarczy się raz zalogować, żeby komentować wpisy na wszystkich blogach POLITYKI.
Wydaje mi sie nieraz, ze bez soli moj organizm nie jest wstanie funkcjonowac normalnie. Nie to zebym od razu solil herbata, ale do kawy czesto dodaje nie tylko szczypty soli. Najbardziej lubie natomiast gruba ziarnista sol zlizywac z dloni. Sypiam ja na ogol pomiedzy lewym kciukiem i lewym palcem wskazujacym. Tak, to to samo miejsce, ktore niektorzy wypelniaja tabaka. Ja wole sol + limonka i jeszcze jakis plyn, ale w tej chwili nie moge przypomniec sobie jak sie ten napoj nazywa.
Najwieksze wewnetrzne opory, by doustnie zazywac soli mam zawsze podczas pobytu w brazylii. Tam w pojemniku z sola potrfia zadomowic sie stworzenia o podluznym ksztalcie w pomaranczowym odcieniu. Na poczatku staralismy sie zyjatka odgarniac, ale to zajecie zajmowalo zbyt duzo czasu i zaniechalismy tego procederu. W koncu to proteiny, czy cos takiego.
I to wcale nie jest prawda, ze od soli cztery litery rosna. Zajadam ogromne ilosci soli i czesto mlode cialka, by uzyc tu sformulowania Nowego, i nie tylko zwracaja mi uwage ze mam knackige hinter 🙄 . Nie mam pojecia czy po polsku istnieje w uzyciu jakis sensowny odpowiednik.
Nie mam pojecia, czy moje flaki blyszcza od sierodka po uzywaniu soli niczym garki MisKa. Ale moje miedziane garki sluza do gotowania i nie ma potrzeby by blyszczaly, ze tak klepne, jak psu jaja 🙂 🙂 🙂
Gospodarzu, dziękuję za informację o rewolucji.
Przydałby się jeszcze drobiazg w postaci OD KIEDY zacznie nowy system obowiązywać?
Jak na razie u mnie wciąż po staremu, jest kapeć.
Stanisławie,
z góry proszę o wybaczenie, bo to co napiszę, nie będzie dla Ciebie przyjemne. Długo się zastanawiałam, czy powinnam o tym pisać.
Nie kieruje mną złośliwość czy niechęć do Ciebie, ale szacunek do wartości, które są ważne dla nas obojga. Obojgu nam zależy na jakości demokracji w Polsce, na poszanowaniu prawa, budowaniu postawy obywatelskiej. Na godnym i odpowiedzialnym zachowaniu polskich katolików. Pisałeś o tym niejednokrotnie na blogu. Ja również.
Kandydujesz na radnego i chcesz poprawiać jakość polskiej demokracji. Dlatego nie mogę i nie chcę milczeć.
Z przykrością stwierdzam, że nie widzę jakościowej różnicy pomiędzy zachowaniem posła Hofmana a Twoim. On, na koszt pracodawcy, potrafi przebywać w dwóch miejscach równocześnie. Ty, niestety, wykazujesz się podobną zaradnością. Jesteś w pracy a zarazem prowadzisz życie towarzyskie na blogach. Równocześnie krytykujesz, słusznie, polską demokrację. Wybacz, ale to jest moralność Kalego.
Pisując na blogu jedynie w godzinach pracy, dajesz tym samym wyraz swojego stosunku do bywających tu ludzi. Nie jesteś skłonny poświecić im swojego prywatnego czasu a jedynie czas, który należy do Twojego pracodawcy. Nie wróży to dobrze Twojej gotowości do pracy pro publico bono.
Ciężko jest mi o tym pisać ponieważ Cię lubię i szanuję. Uważam jednak, że swoim milczeniem sprzeniewierzyłabym się wartościom, tak ważnym dla Ciebie i dla mnie.
Z najlepszymi życzeniami i pozdrowieniami
Jagoda
Kto posiada konto w cyfrowym wydaniu Polityki, jest już zarejestrowany i może korzystać zarówno z komentowania na blogach jak i z dostępu do forum. Przeczytałem regulamin i to jak żółta księga – same sybiry i knuty. Nie wolno niczego off-topic. Nie wolno publikować wpisu złożonego z samych buziaczków. Mogą one być tylko wyjątkowymi dodatkami do komentarzy. Nie wolno powtarzać komentarzy o podobnych treściach ani wpisywać się zbyt często (floodowanie). Nie wolno posługiwać się językiem mało formalnym (kilka określeń, czego nie wolno, ja to podsumowałem zbiorczo). Ostatni komentarz Szaraka byłby zdyskwalifikowany nie tylko za ostatnie trzy słowa. Ja najbardziej boleję nad zakazem off-topic. Zastanawiam się, czy uwagi Nemo odnośnie soli i żelazka to topic (sól) czy off-topic (żelazko).
Jagodo, zasadniczo masz rację, że w godzinach pracy nie powinno się pojawiać na blogu, gdyż mój czas jest wtedy własnością pracodawcy. Ale ja na to patrzę trochę inaczej. Sam przez zdecydowaną większość mojego życia zawodowego byłem pracodawcą. Przez 16 lat prowadzenia pewnej prywatnej firmy nie funkcjonowały u mnie listy obecności, co nie oznacza, że nie było ewidencji czasu pracy. Ale ja wymagałem od pracowników efektywności a nie bezproduktywnego tkwienia na stanowisku pracy. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mój obecny pracodawca miał ze mnie największy pożytek właśnie wówczas, gdy byłem na blogu najbardziej aktywny. Mój dzień pracy kończył się wówczas często o godzinie 23, a nawet później. Ten czas popołudniowy był wykorzystywany w różnych miejscach – w biurze, na placach budowy, w domu. Wieczorami było najwięcej spokoju, żeby popracować w sposób ciągły nad jakimś tematem. W biurze ciągle czekałem na jakieś materiały i wykorzystywałem je natychmiast. Czekając na następne lub w przerwach pomiędzy naradami czy „spotkaniami” wpadałem na blogi. Po zakończeniu wielkiego projektu, który był naprawdę dużym sukcesem koncepcyjnym i organizacyjnym, było kilka miesięcy zwykłej pracy urzędniczej i w tym właśnie okresie, z rzadko odbywanymi naradami i wizytami w terenie, w ogóle na blogi nie zaglądałem. Pracy miałem dużo bez „przerw technologicznych”. Od paru miesięcy pracuję nad nowym projektem, tym razem nie sam, ale znów „przerwy technologiczne” się zaczęły. Przerwy kilkunastominutowe pomiędzy kolejnymi spotkaniami, wyjazdy w teren, spotkania popołudniowe i wieczorne. I znów zacząłem się pojawiać na blogu. I nie mam poczucia, że wykradam pracodawcy czas, za który mi płaci.
Jagodo – z dobrej woli, a złej orientacji w materii sprawy, napadłaś na Stanisława całkiem niesłusznie. A to dlatego, że pracuje on gruuubo powyżej kontraktowych godzin pracy, a jest tak odpowiedzialny, że kiedy jest zajęty na okrągło – nie pisze. Nawet przez pół roku albo dłużej. Jest wiele osób prowadzących życie z podwójną miarą rzeczy – Stanisław do nich nie należy.
Skrzywdziłaś człowieka.
Jagoda jest psychologiem!
Stanisławie,
dziękuję za wyjaśnienia.
Niestety, mnie to nie przekonuje 🙁
Jeżeli piszesz, że „zasadniczo” mam rację, to znaczy, że zgodnie z „zasadami” tę rację mam.
Jako pretendujący do bycia osobą publiczną, aspirującą do poprawiania demokracji, powinieneś szanować zasady. Przykro mi, że tak lekko je traktujesz 🙁
test
Z grzechu sprzeniewierzenia wartościom zawsze można się wyspowiadać 😎
Katonów, politruków, strażników cudzego sumienia, rzeczników czystości moralnej oraz ciotek-przyzwoitek nigdy dość. Tylko dlaczego szukają areny akurat na tym blogu?
Jagodo, jeżeli Cię to nie przekonuje, dodam, choć nie chciałem o tym pisać, że moi przełożeni trzech kolejnych szczebli (czwartego już nie ma) doskonale wiedzą, jak gospodaruję czasem pracy, a do tego dysponuję otrzymaną od nich swobodą, której na pewno nie nadużywam. I wolałbym więcej na ten temat nie pisać, ponieważ nie wiem, czy można te łamy do takiego celu wykorzystywać. Według obowiązującego regulaminu nie wolno podawać adresu e-mail. Zgadzam się jednak, aby Ci mój adres podano. Wtedy mógłbym rozpisac się szerzej na temat dyscypliny pracy.
Kto z kim przystaje … 😉
Stanisławie,
mój mail możesz dostać od wspólnych znajomych blogowych 🙂
Jeszcze raz podkreślam, jakie są moje intencje.
Jeżeli nawet ja przyjmę twoje wyjaśnienia, to pamiętaj, że blogi są jak słupy ogłoszeniowe. A polityk powinien być jak zona Cezara 😉
Pozdrawiam 🙂
Zdarzyło mi się słyszeć opowieść (nie wiem, na ile prawdziwą, bo mnie było trudno uwierzyć), że bywają w Polsce ludzie zapraszający w gości swoich przyjaciół (do prywatnego domu, a nie pensjonatu) i pobierający za to opłaty. Zna ktoś coś podobnego?
Twoje 😳
Tymczasem mamy nowe zastosowanie dla soli. W tym kontekście i mowa o dziegciu może nie byłaby off-topic. Nemo, ten blog przyciąga wielu. Jest w końcu bardzo interesującym forum, gdzie mamy naprawdę wiele osobowości przez duże „O”. Myślę, że intencje Jagody mogą być dobre. Myślę też, że ten temat już się wyczerpał.
Są, są, Stanisławie 😎
Dzień dobry.
Jagodo, porównanie Stanisława do p. Hofmana jest uwłaczające. Stanisław prędzej zaniedba swoje zdrowie lub wolny czas niż pracę. Jestem pewna, że Stanisław swoją wykonuje najlepiej jak to możliwe. A zasady to nie tępe kajdany.
Nemo, słyszałem o osobach sobie prywatnie znanych, że w określonym kręgu spotykają się kolejno w swoich domach składając się na poszczególne przyjęcia, ale to chyba nie o to chodzi. Słyszałem też o paru celebrytach (niestety, nie pamiętam, których), do których można zapisać się na przyjęcie za stosowną opłatą. Te same osoby pobierają także opłaty za to, że same dają się zaprosić dla uświetnienia cudzego przyjęcia. Traktują to zawodowo. Nie wiem, czy wystawiają faktury.
Haneczko i Inni Szanowni Obrońcy Stanisława,
a czy nie przyszło Wam do głowy, że nie wszyscy pisujący i czytający znają Go tak dobrze, jak Wy?
Że wyciągają wnioski z tego, co widzą na ekranie komputera? Że demokracja ma to do siebie, że ludzie kandydujący do publicznych stanowisk podlegają specjalnemu „przeswietleniu”? Że zasady nie są po to, żeby je łamać ….
I tak dalej i tak dalej …. 😉
A teraz, na specjalne życzenie Stanisława i z szacunku dla Niego, definitywnie wyłączam się z dyskusji na Jego temat 😎
Ja znam zjawisko zupełnie odmienne. Zapraszanie na przyjęcie imieninowe, czy wydawane z innej okazji, do restauracji. Jednak to zapraszający płaci rachunek w całości. Dla gospodarzy wygoda, jednak ja wolę przyjęcia w domach gospodarzy. Inna atmosfera. Nawet, jeśli w restauracji korzysta się z „prywatnej” sali, nie jest tak jak w domu.
Stanisławie,
składkowe przyjącia czy zapraszanie celebrytów dla uświetnienia to jeszcze rozumiem, ale mnie opowiadano o czymś w rodzaju doby hotelowej 🙄
Jeden z tutejszych przyjaciół opowiadał mi o zaproszeniu na przyjęcie przez szefa fakultetu. Dopiero na przyjęciu goście się zorientowali, że muszą uiścić…
Stanislawie, ty znakomicie nadajesz sie na …. na amerykanskiego generala. Tak, oni tez wiedza ze nie maja szans ( twoje slowa) a mimo wszystko podejmuja dzialania.
Gdybym mogl glosowac, nie bylbys moim kandydatem. Z wielu przyczyn. Fryzura i kolor wlosow nie ma najmniejszego znaczenia, ale dla mnie jestes za stary.
Byc moze znakomicie potrafisz zadbac o wlasne interesy, ale w radzie miasta myslec nalezy spolecznie, dla wszystkich, dla dobra tych co w miescie mieszkaja i tych co miasto odwiedzaja.
By byc dobrym radnym trzeba miec do tego dusze, a nie dawac sie tam wypchac
„… a czy nie przyszło Wam do głowy…”
Owszem, już dawno.
Że nie powinno się wyrywać do głoszenia pochopnych sądów na podstawie jedynie własnych wyobrażeń o cudzym sumieniu.
Szaraku,
zapominasz o polskiej tradycji „nie chcem ale muszem”, kiedy nie wypadało rwać się na urzędy, należało być na nie wynoszonym.
Ty pewnie na co dzień masz do czynienia z jakąś mało szlachecką demokracją 🙄 😉
Zastanawiałam się nad ciastem na podwieczorek, ale Osobisty przypomniał, że mamy przecież „pantalone” od przyjaciół z Locarno.
Tam u nich strasznie leje od 2 tygodni, Lago Maggiore występuje z brzegów, osuwają się zbocza i w ogóle katastrofa 🙁 Prognozy nadal fatalne.
Sam wrócę do tematu ale nie w kontekście osobistym tylko ogólnym. Czego powinno się wymagać od kandydata aspirującego do funkcji publicznych. Popatrzcie na to, co sami o sobie piszą. Rzadko jest tam cokolwiek na temat etyki czy moralności. Najwięcej o skuteczności albo po prostu o zamiarach zapewnienia powszechnego szczęścia. Wymagania określane na podstawie badań opinii publicznej sprowadzają się na ogół do skuteczności. Prezydent jednego z miast, który miał sprawę karną o molestowanie pracownic, w poprzednich wyborach przegrał o włos, a teraz też nie jest bez szans. Czy to, że Jagoda i ja, chociaż sam, jak widać ułomny, chcielibyśmy od naszych wybrańców postawy wysoce etycznej, będzie miało jakiekolwiek znaczenie. Na pewno nie. Kilka lat temu na pewnej wsi kuria usunęła proboszcza molestującego dzieci. Prawie cała wieś była oburzona na metropolitę. W znanym chórze chłopięcym po wybuchu afery pedofilskiej znaczna część rodziców chórzystów próbowała robić, co można, żeby sprawie łeb ukręcić. Nie wiem, skąd to się bierze. Może rację ma Nemo, że stąd, iż ze wszystkiego można się wyspowiadać.
Uderzamy w coraz niższy ton, a tymczasem dyskusja o potrawach byłaby weselsza. Tylko Gospodarz dzisiaj nie podał żadnego dania do dyskusji.
Dla rozweselenia więc ostatnie wiadomości z mojej pracy. O parę budynków dalej mamy Punkt Informacji o Funduszach Europejskich. Na fasadzie wisiała stosowna tabliczka informująca o informacji. Dzisiaj przyjechała ekipa telewizyjna punktująca takie punkty i okazało się, że na fasadzie tabliczki brak i mnóstwo punktów zostanie odjętych. Afera natychmiast zahaczyła o nasz pokój, jak zwykle przy aferach. Wyjaśniliśmy od razu, że tabliczka znajduje się w portierni ze względu na przeprowadzaną właśnie renowację fragmentu fasady, na którym tabliczka wisi, a w inne miejsce nie wolno jej przewiesić z trzech co najmniej względów. Sprawa banalna, ale szumu było co niemiara. Na marginesie tylko dodam, że administrowanie budynkami nie leży w gestii naszego departamentu, ale jakoś u nas wszystko szybko daje się wyjaśnić, więc walą do nas jak w dym w każdej sprawie.
Nemo, to fakt. Nie jest szlachecka i przez prawie XXX lat bz przyzwyczailem sie to tego tworu. Klepalem juz jakis czas temu, ze ludzie tutaj maja wiele do powiedzenia. Ostatnio nie pozwolono zabetonowac na sklepowe galerie i pare mieszkan dawnego lotniska lezacego w zentrum miasta – tempelhof, a to powierzchnia prawie 600 hektarow. Pozostaje parkiem w takim stanie, w jakim zostalo opuszczone przez firmy lotnicze. Tak na marginesie, w stanie wojennym ladowal tam moj kolega. Wystartowal pod poznaniem z niesprawnym radarem 😉 i wyladowal w objeciach amerykanow 🙂 🙂
Szaraku, komu to mówisz 😉
A jak tam nowe lotnisko? Podobno będzie gotowe niebawem. 2025?
Lebovitz w Paryżu, zanim się zadomowił 😉
Jestes jednak Stanislawie zbyt detaliczny, a problemy miasta nalezy rozpatrywac bardziej finezyjnie. Moze jednak wybiore sie do trojmiasta, zawsze jeden przeciwny glos jest lepszy od wstrzymujacego sie 🙂 🙂
Szarak mnie rozśmieszył. Akurat dbanie o własne interesy nigdy mi nie wychodziło, a to z tego względu, że we wszystko, co robię, angażuję się emocjonalnie, a to bardzo szkodzi interesom. Mam to akurat po rodzicach, a nawet i dziadkach. Takie geny jakieś, bo to samo widzę u moich dzieci i wcale nad tym nie boleję. Dlatego myślę, że i w radzie miasta kierowałbym się, czym należy. Tyle, że w Gdyni rada miasta jest zdominowana przez ludzi prezydenta i radni opozycyjni mało mają do powiedzenia. A stary jestem istotnie, ale nie byłbym na pewno radnym najstarszym. Pewnie to kwestia punktu siedzenia, ale wydaje mi się, że oprócz młodzieńczej energii przydają się także rozwaga i doświadczenie. Będziemy mogli zobaczyć, jak to będzie w Gdańsku, gdzie 1 i 2 to wyłącznie ludzie bardzo młodzi. Ciekawi mnie, czy wyborcy tak młodości zawierzą, czy też tym razem więcej głosów zdobędą bardzo znane osoby z dalszych pozycji startowych. Ci młodzi to głównie wychowankowie Sławomira Nowaka. Ale jedna z młodych kandydatek, mniej więcej rówieśniczka mojej córeńki, obdarzona miejscem trzecim na liście, zrezygnowała z 3 na rzecz 4, gdyż, jak oświadczyła, wstyd by jej było figurować na liście przed osobą tak znaną i zasłużoną jak numer czwarty. To akurat więcej mi mówi o jej postawie etycznej niż podkreślanie własnej moralności w swojej ulotce.
Nemo, zupelnie mnie nowe nie interesuje. Do tegel mam 10 min z domu jadac taxi. Do rbb taxowka nie dojade, cena moze byc znacznie wieksza od biletu lotniczego, a s – bahnem badz busem to juz wyprawa trwajaca prawie godzine. Moga jeszcze bardziej dopracowywac plany 🙂 🙂 🙂 🙂
Jagodo, Ty znasz Stanisława i dlatego Twój wpis uważam za niestosowny, czyli Panie, chroń mnie od przyjaciół…
A Stanisławowi życzę, żeby jednak nie został radnym, bo się zatyra on i Jego dusza 😉
Nie chcialbym mieszkac w miescie gdzie angazowanie radnych byloby emocjonalne a nie realne. To sie moze zle skonczyc. Przykladow nie bede juz przedstawial.
Daj se spokuj Stanislawie, zasiadywanie w radzie miasta to nie to samo co w parafi, a moze w gdansku nie ma to juz znaczenia?
Haneczko,
równie dobrze mogę napisać: znasz mnie, dlatego przypisywanie mi złej woli uważam za niestosowne 🙁
Czy też mam Ci napisać coś o przyjaciołach? Przykro mi czytać, to, co piszesz 🙁
Spotkałam Stanisława raz i czytam jego wpisy. To wszystko w temacie „znasz” Stanisława.
Sądzę, że gdyby w Polsce nie bano się tak panicznie tak zwanych trudnych rozmów między „swoimi”, demokracja miałaby się znacznie lepiej.
Haneczko, możesz być spokojna, na pewno nie zostanę. Ale robię, co do mnie należy. Nowe lotnisko w Berlinie było prawie gotowe, nawet można było przeczytać, jakimi liniami, za ile i dokąd będzie można polecieć w połowie 2014. Ponoć można by je uruchomić w zaprojektowanym kształcie w połowie 2015, ale tymczasem okazało się za małe. W Gdyni okazało się za duże, wystarczyłoby takie dla awionetek. Ale tutaj akurat nie do końca winię prezydenta. Teraz łatwo na niego zwalić, że dla własnej chwały tworzył coś zbędnego, co miało konkurować z lotniskiem gdańskim. A to akurat nie jest prawda. Gdynia powierzyła przygotowanie lotniska prezesowi lotniska gdańskiego. Można domniemywać, że w zamyśle był wspólny zarząd całości, czyli zarząd gdański. Zarząd lotniska gdańskiego przez ponad rok nie kiwnął palcem i dopiero wtedy Szczurek powołał zarząd lotniska Gdynia-Kosakowo. Mam dużo do zarzucenia Szczurkowi, ale zarzuty fałszywe mnie denerwują.
Kochani, widzę, że dyskusja zmierza w niebezpiecznym kierunku. Ja wierzę, że intencje Jagody są czyste i nie czuję się w najmniejszym stopniu dotknięty. A dzisiaj nawet czuję się winny, bo temat osobisty spowodował, że bloguję, chociaż już mam, co robić akurat. Wobec tego się wyłączam i proszę, zostawcie już mnie przynajmniej do jutra.
A o profesorze, który zapraszał i wystawiał rachunki, też coś obiło się o uszy.
Jagodo, nie złą, tylko zbyt wiele za dobrej.
I już schodzę ze Stanisława, bo mu pewnie niewygodnie 🙄
Mimo prośby Stanisława o zakończenie sporu chcę dorzucić jedno zdanie: porównanie do posła Hofmana uważam za wysoce niestosowne.
PS.
I kilka słów o zapowiedzianych zmianach w technice blogowania. Dotyczą one także i mnie. Przed chwilą bez trudu założyłem swoje konto i dzięki temu mogę swobodnie z Wami korespondować.
Stanisławie,
to lotnisko nie będzie gotowe co najmniej do 2016. Na powody składają się liczne błędy techniczne zarówno w planowaniu jak i wykonaniu. Mówi się o korupcji i oszustwach, zastosowaniu niewłaściwych materiałów i innych niedociągnięciach. Wymiana 90 km kabli też trochę potrwa.
Stanislawie, moze los okaze sie laskawy i nie wejdziesz do rady miasta. Dzis nie potrzeba tam zadnej opozycji, lecz konstruktywnej postawy. Myslisz kategoriami z poprzedniego tysiaclecia. Miasto to nie zabawka, myslec nalezy perspektywicznie a nie stawac okoniem bo jest sie w opozycji 👿
Ty Stanislawie jeszcze tam nie siedzisz, w radzie, a juz snisz o opozycji. 🙂 🙂 🙂 🙂
Chyby polize troche soli na uspokojenie 👿
Szaraku – zdrów jesteś?
Jest zdrow, Pyro, ale ma troche w glowie pozajaczkowane.
Oooooo!!!!
Widze dwa ogromne i do tego powalajace argumenty 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Jak sie nie ma co klepac to wystarczy posadzac.
Prawde mowiac, to spodziewalem sie ze Pyra postawi to pytanie, a ze Kot sie na takim g…. tez lubi slizgac, to mnie dziwi 👿
Posła Hofmana nie cierpię z całego serca. Stanisława lubię i szanuję.
Nie zmienia to faktu, że, pomijając skalę, sposób wykorzystania czasu pracy, w obu przypadkach, nie robi najlepszego wrażenia.
Każdy ma prawo do własnej oceny.
Niestety, jak zwykle w Polszcze, dyskusja, zamiast na problemie, koncentruje się na personaliach.
Uważam to za wysoce żałosne 🙁
Dzień dobry.
Książka wygląda kusząco, mnie ciekawi część opowieściowa.
Idą śniegi. Właśnie pani Hinduska w naszej tv śniadaniowej podaje remedium na przeziębienia i ból gardła, może się przyda, jak mawiała Teresa Stachurska:
– szklanka mleka
– imbir starty (łyżeczka kopiata),
– łyżeczka tumeriku w proszku
– 2-3 ziarna kardamonu
– szczypta pieprzu czarnego.
– łyżeczka miodu
Zmiksować, można odcedzić – wypić 🙂
O sposobie wykorzystania czasu pracy przez Stanisława może się wypowiedzieć jego pracodawca, który ustala jej warunki, ustala on także warunki korzystania z internetu do celów prywatnych.
Zrównać (na dodatek bez znajomości tych ustaleń) udzielanie się na blogu przez Stanisława z bezwstydnymi oszustwami finansowymi wiadomego posła, walnąć między oczy bez względu na fakty, sympatie itd. to jest prawdziwa czujność rewolucyjna 😎
Tak trzymać, a będzie w Polsce prawdziwa demokracja.
Chyba żeby zabrakło niepokalanych kandydatów 🙄
W PiS traci się szanse na wybranie z powodu zdjęcia z Komorowskim 😉
Rewolucjonistom, czujnym na jedno oko, do sztambucha 😉
http://hartman.blog.polityka.pl/2014/11/10/odczepcie-sie-od-hofmana/
Szaraku, odpowiem za siebie i za Pyre, jesli pozwoli, Mmiej klepania, wiecej uzywania mozgu zanim wykle[piesz kolejne glupstwo, za to jadowite i nieladne.
No sam powiedz – o czym tu gadac kims, kto uwaza, ze w polityce opozycja nie jest potrzebna? Gdybym Cie nie znal i nie wiedzial, ze masz wiecej niz 12 lat, to moze bym i probowal tlumaczyc.
test
Zdałaś 😀
Właściwie nie chce mi się polemizować z Szarakiem, zwłaszcza że dostał odpór, ale jednak z szacunku do Stanisława napiszę kilka zdań. Otóż, gdybym głosowała w Gdyni, właśnie na niego oddałabym swój głos. I wcale nie z sympatii, ale dla jego zalet. W Gdyni silniejsza niż dotychczas opozycja jest wręcz konieczna; ta obecna jest zbyt niestety zbyt słaba. Nie wątpię, że kandydaci do rady miasta z rządzącego/ bezpartyjnego/ ugrupowania są uczciwi i inteligentni, ale choćby i chcieli roztaczać nowe wizje i dyskutować o przyszłości miasta, to i tak pozostaną w roli maszynki do głosowania. O tych sprawach decyduje mała grupka osób. A władza za długo sprawowana i nie musząca zupełnie liczyć się z opozycją odrywa się od spraw mieszkańców .
Być może w Berlinie jest inaczej.
Zgadzam się z opinią Nemo z 14.59
Moze ja tez zdam !
Żeby wrócić do bohatera dzisiejszego wpisu, proponuję Wam i sobie jego ciastka w sam raz na jesień. Zrobię na próbę w weekend.
Brownies ? la confiture de lait – ?Słodkie życie w Paryżu? David Lebovitz
120g masła + masło do wysmarowania formy
170 g gorzkiej lub deserowej czekolady połamanej na kawałki
1/4 szklanki (30g) niesłodzonego ciemnego kakao
3 duże jajka w temperaturze pokojowej
1 szklanka (200g) cukru
łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 szklanka (140g ) mąki pszennej
1 szklanka ( 100g) prażonych orzechów pekan lub włoskich –
1 szklanka (250 ml )dulce de leche/ confiture de lait/ kajmaku
1. Rozgrzej piekarnik do 180°C.
2. Dokładnie wysmaruj masłem kwadratową blachę o boku 20cm i wyłóż papierem do pieczenia
3. W średniej wielkości rondlu rozpuścić masło. Dodaj czekoladę i mieszaj bez przerwy na małym ogniu, aż się rozpuści. Zdejmij z ognia, dodaj kakao i wymieszaj na gładką masę.
4. Dodaj jajka jedno po drugim, a następnie wmieszaj cukier, wanilię i mąkę ? użyłam miksera. Następnie dodaj orzechy (jeśli je dodajesz).
5. Wlej połowę ciasta do formy. Nałóż porcje kajmaku wielkości śliwek na ciasto w równej odległości od siebie, zużywając 1/3 masy, a następnie delikatnie przeciągnij po niej nożem. Rozsmaruj na wierzchu resztę ciasta z czekoladą, po czym nałóż łyżką pozostały kajmak i rozsmaruj go ostrożnie jak poprzednio (Jeśli przesadzisz z rozsmarowywaniem zamiast ciasta otrzymasz bulgoczącą papkę. Po prostu przeciągnij nożem raz czy dwa i gotowe).
6. Piecz 45min. lub do momentu, aż ciasto pośrodku lekko się zetnie. Wyjmij z piekarnika i pozostaw do całkowitego ostygnięcia. Pokrój brownie na kawałki, każdy z nich oddzielnie zapakuj i rozdawaj hojną ręką.
Pyra podawała sposoby mycia kryształków żyrandoli i innych podobnych lamp. Przypomniała mi się w związku z tym pewna sytuacja z udziałem pięknego żyrandola. Byliśmy na kolacji u znajomych. Pana domu znamy od dawna, panią dopiero poznaliśmy. W ładnie urządzonym salonie wisiała lampa – żyrandol w kształcie mniej więcej długiego walca złożonego z różnej wielkości białych żarówek wiszących na różnej długości kabelkach. Wyglądała bardzo oryginalnie, ale nie była włączona, bo paliły się inne lampy. I wtedy ja zapragnęłam obejrzeć lampę świecącą, ciekawa efektów świetlnych. Pani domu na moją prośbę włączyła światło. Okazało się, że żarówki są pokryte kurzem. Zrobiło mi się bardzo głupio z powodu mojej ciekawości. Jej pewnie też. Postanowiłam na przyszłość poskramiać moją ciekawość. Zupełnie nie wyobrażam sobie wyczyszczenia takiej lampy. Oczywiście jest to możliwe, ale niesamowicie pracochłonne . Ale po tym zdarzeniu inaczej patrzę na wszelkie lampy o skomplikowanej budowie. Z moich wystarczy omiatać kurze.
Istnieje w sprzedazy duzo rozpylaczy do mycia krysztalowych zyrandoli, pozwalajacych zrobic to szybko i bezbliesnie.
Pod zyrandolem rozkladamy pare warstw gazety lub recznik, Rozpulamy. Pozzwalamu sciekac. Sa idealne.
Tu np taki:
http://www.amazon.co.uk/Chandelier-Crystal-Light-Shade-Cleaner/dp/B00E1L9VPO/ref=sr_1_4?ie=UTF8&qid=1415894721&sr=8-4&keywords=chandelier+cleaner+spray
Dziś była jesienna zupa – barszcz ukraiński. Po rozmowach na temat soli naszedł mnie smak na śledzie. Kupiłam solone filety śledziowe na wagę. Część jest z cebulką i olejem, a część z uduszoną cebulą z rodzynkami i przecierem pomidorowym.
O sytuacji, kiedy goście musieli płacić za gościnę nie słyszałam, ale o płaceniu przez pracowników wykonujących jakieś prace w prywatnym domu słyszałam z wiarygodnego źródła. Półtora roku temu zakładano u mnie instalację gazową. Pracowało przy tym dwóch młodych ludzi , a że byli z rodziny mojego szwagra, to potraktowałam ich rodzinnie i od razu oznajmiłam, że będą jeść u nas. Oporów żadnych nie było. Pytałam, jak sobie radzą kulinarnie, pracując daleko od domu. Dają radę. Obiadami nie są częstowani, ale kawa, harbata to standard. Czasami też ciasto. Ale ich kolegom z firmy zdarzyła się zaskakująca sytuacja. Robota była duża, pracowali przy niej kilka dni. Pani domu pytała, czego chcą się napić, a może kanapkę ? Oczywiście chcieli. A kiedy zakończyli pracę, ta pani wręczyła im kartkę z wyszczególnieniem kto ile czego wypił i zjadł i ile to kosztuje. Przy czym były to tylko herbata, kawa, czasami kanapka.
Panowie zaniemówili , ale wszystko zapłacili. Ciekawa jestem, jak ta pani obliczyła ceny. Tak jak w kawiarni ? Ja rozumiem – każdy ma prawo być skąpcem, ale nie takim podstępnym, chyba że przyjemność skąpca była wtedy podwójna. 🙂 Od tamtego czasu młodzi ludzie częstowani gdzieś podczas pracy kawą czy herbatą pytali, czy mają za to płacić. Oczywiście wywoływali takim pytaniem zdziwienie i konsternację gospodarzy. Na szczęście skąpcy są w mniejszości.
Cisza, spokój…Dzisiaj imieniny mojego Synusia (Stanisława, nie; on majowy). Synuś zresztą pracuje i nie urządza dzisiaj baletów, dopiero w przyszłym tygodniu spotkamy się przy grzanym winie i kiełbaskach z ogniska w jego ogrodzie. Taka tradycja na zamknięcie sezonu plenerowego.
Myślę nad jutrzejszym obiadem. Chyba zrobię sobie makaron z białym serem i ze skwareczkami, czyli pierogi dla leniwych. Nie mam pod ręką Misia i nie mam siły na zagniatanie i wałkowanie ciasta
Dobry wieczor,
Test, polaczony z czyszczeniem zyrandola przez drobnych cwaniaczkow z jednego z moich ulubionych serialii. Dosc dlugie (zdziebko ponad trzy minuty), ale warto obejrzec do konca :).
https://www.youtube.com/watch?v=LFuYIi5-igc
Jolly – nie mam eleganckiego żyrandola, ani pałacu do niego. Lepeij jednak trzymać tych cwaniaków daleko ode mnie.
Próba logowania.
Ja też często zaglądam na blogi w terenie / za wiedzą pracodawcy / . Mam tylko poblokowane pewne strony, ale jeżeli jest potrzeba to mi na moment odblokuje 🙄
Zrobiło się już zimno. Czas na ciepłe zupy. Dzisiaj ostatnia dyniowa z imbirem i olejem kokosowym. Ostatnia z tamtegorocznego „udoju”. Nowy za dwa tygodnie, kiedy sprzątną dekoracje jesienne.
Odczułam na własnej skórze idiotyzm zarządzania kadrami „od – do” W instytucji wojskowej szef pilnował, żeby wszyscy byli na miejscu o 7.30 i wychodzili z budynku o 15.30. Co człowiek robił między tymi godzinami, czy w ogóle coś robił, czy przesiedział czas w kawiarni albo w mieście – nie było ważne. A potem przychodziły dni imprezowe kiedy wszyscy tyrali po 20 godzin, potem mozolne ustalanie kiedy można sobie ten czas przepracowany „odebrać” – a wystarczyło w martwych okresach skrócić pracę o 2-3 godziny Potem trafiłam do instytucji, w której sama sobie wyznaczałam czas pracy w zależności od zadań. I to było znacznie mądrzejsze. Wyjazdy w teren to zawsze na zmienę nuda i mordęga. Przynajmniej dla osób w wieku po imprezowym
Oglądam w GW zabójcze plakaty wyborcze i co widzę?
Jedyny kandydat, którego znam osobiście I to od lat.
Delikatnie się obszedł ze swoją podobizną. Ja zawsze domalowywałam politykom (w gazetach) limo pod okiem, plaster na policzku i co najmniej jeden ząb na czarno 😉
Placek drożdżowy (wg Marka) wyrósł mi jak na drożdżach! O mało co i wyskoczyłby z foremki. To lubię rzekłem…
Nemo. Nareszcie polityk z poczuciem humoru!
I podobno dobry burmistrz, od wielu kadencji.
Kot Mordechay jak zwykle, pluje zawsze wtedy, kiedy nie potrafi operowac argumentami. Katempluj dalej 🙂 🙂 🙂
Masz typowo styropianowe pojecie o mozliwosciach ruchow demokratycznych. Ale sie nie martw, nie jestes Kocie samotny.
Zakladanie z gory, ze bedzie sie opozycja w radzie miasta to kolejny dowod na to, ze Stanislaw mysli schematam z ubieglego stulecia. Byc przeciw przyslania to, ze mozna stworzyc koalicje i wspolnie dzialac. Ale to wymaga pracy tworczej.
Stanislaw chce byc dalej opornikiem a gdanszczanie nich cierpia, bo paru dupkow bedzie probowalo torpedowac nawet najlepsze pomysly, tylko tak, dla zasady i z obowiazku i z przyzwyczajenia.
Przeraza mnie taki sposob myslenia, by z gory planowac negacje grupy ludzi ktorzy uzyskaja wiekszosc w wyborych. Cos takiego to dowod na to, ze dalej nie rozumie i nie szanuje sie demokracji, a zatem wyborow.
Kocie, przestan mialczec i nastepnym razem przedstaw prosze argumenty a nie katempluj, wilgoci w atmoswerze jest wystarczajaca ilosc.
Dalej uwazam, ze Stanislaw nie nadaje sie na radnego miasta Gdanska i nie powinien nawet kandydowac.
Cichalu, każdy z poczuciem humoru jest dobry 😉
Po wygraniu wyborów w 2010 mówił: To moja ostatnia kadencja.
Widać, ma jeszcze siłę i chęci. Rządzi od 1994 roku.
Dobrze tańczy.
Ja zamierzam jutro zrobić „ciasto Grażyny”, przepis podała Stara Żaba (jest w /Przepisy).
Na wierzch dodam resztę czerwonych mrożonych porzeczek i trochę mrożonych jagód dla koloru, bo najważniejsze są kwaskowate porzeczki. I to przykryję kruszonkową kordełką.
Tydzień temu z przejęcia namieszałam i utarłam żółtka z cukrem, ale i tak wyszło dobre, nawet bardzo dobre 🙂
Myślę, że ten straszliwie skomplikowany przepis opanowałam, błąd nastąpił z przejęcia 🙂
Alicja – ciasto Grażyny od Starej Żaby, przechrzciliśmy na puchatkę; dobre ciasto – porzeczki pewnie uniesie, ale nie rób kruszonki – utopi się. Lepiej po wierzchu posypać potem pudrem, a nawet bez pudru dobre.
Nemo – podoba mi się ten burmistrz, nie wygląda na napuszonego „wielkiego człowieka”
Alicja – cd bo zapomniałam. Koniecznie daj papier do pieczenia. W tym cieście każdy owoc spada na dno. Więc kiedy się upiecze, trzeba postawic na łeb, czyli odwrócić i zdjąć papier – wtedy jest ok – owode od góry, ciasto na dole.
Pyro,
dobrze, że mi to napisałaś – zrobię więc ciasto z moim błędem, bo trzymało owoce i kruszonkę doskonale.
Zamiast papieru używam bułki tartej.
I na koniec do ciasta dodaję ubitą pianę z białek.
P.S.Bez kapci lepiej, teraz można założyć szpilki 🙂
A mówiłam, że zima tuż…
Śnieg pada i to bynajmniej nie mokry 😯
Kandydat prasujący 😉
I szczery chłop
Będę się już kładła, bo wieczorem nadal mną.telepie
Dobrej nocy, Pyro. I powrotu do zdrowia.
Cieszę się, że łotr dopuścił Gospodarza do konwersacji na własnym blogu. Rozumiem, że nowy system upraszcza sprawę.
Byliśmy we wrześniu w Stroniu Śląskim i słyszeliśmy wiele dobrego o burmistrzu.
Krystyna bardzo dobrze podsumowała sytuację w gdyńskiej radzie miasta. Streściła moją ulotkę nie znając jej. Myślący ludzie tak to odczuwają, ale nie każdy się w ogóle zastanawia, do czego powinna służyć rada miasta.
Arcadius wie to najlepiej, ale w Berlinie warunki są nieco inne.
Myślałem, że Pyra już wydobrzała, a to jednak nie tak. Zdrowiej Pyro razem, choc na odległość z moją Krystyną. Też idę spać, mam już dosyć na dzisiaj i oczy się kleją.
Dobranoc
PS Dziękuję wszystkim, a przede wszystkim Panu Piotrowi, za dobre słowo.
Amerykanin w Paryżu – śniadanie na dobranoc
Stanisław Leszczyński został władcą Lotaryngii i Baru w wieku 61. lat, przez blisko 30 lat radził sobie całkiem nieźle. Co prawda ani razu nie skorzystał z internetu, ale będąc w pracy zajmował się nawet pieczeniem ciasta z ALKOHOLEM.
Amerykanin w Paryżu na ośmioro rąk…ręków, ręc?
Podobnie jak Orca i ja przeważnie nie wiem czy to po polski 🙂
Amerykanin to, Amerykanin tamto, a o Polaku w Paryżu ani słowa. Jak widać na wszystko znajdzie się rada – siwe włosy można ukryć pod cylindrem. Och, jakie to nieuczciwe.
Dotknięty do żywego ewangelik z Wrocławia.
Tym którzy nie mogą się bezboleśnie zalogować przydałaby się pomoc. To mała rzecz, a cieszy.
udało się