Smak soli
Nie należy sztywno trzymać się przyzwyczajeń i stosować przez całe życie tych samych receptur. Mam na myśli życie kulinarne, czyli gotowanie.
Kończę czytać kolejną fajną książkę, która jest zarówno przewodnikiem po Paryżu i jego kulinarnych obyczajach, jak i klasyczną książką kucharską zawierającą ciekawe przepisy (nie tylko francuskie).
Dzieło Davida Lebovitza (Amerykanina żyjącego w Paryżu) zrecenzuję jutro, bo lektura dobiega już końca. Dziś chciałbym przytoczyć parę zdań, które zachęciły mnie do zmiany moich kuchennych obyczajów. Spróbowałem i uważam, że warto było ulec amerykańskim poradom.
„Przez całe lata uczono nas, żeby do gotowania, a już szczególnie do pieczenia używać niesolonego masła. Robiłem tak przez długi czas i sam do tego namawiałem. Ale gdy zamieszkałem we Francji, gdzie masło zawiera cristaux (kryształy) soli morskiej zatopione w złotych osełkach i jest niewiarygodnie smaczne, całkowicie przerzuciłem się na le beurre sals (masło solone). Nie byłem pierwszą osobą, która doceniła jego smak. Znany francuski cukiernik Pierre Herme stworzył ciastka korova, zawierające lśniące kryształki fleur de sel, soli zbieranej ręcznie u wybrzeży Atlantyku. Z kolei Henri Le Roux, cukiernik z Bretanii, który wreszcie otworzył swoje sklepy w Paryżu, wykorzystuje masło solone w swoich karmelkach C.B.S. (caramel-beurre-sale’). To jemu zawdzięczamy ten nowy trend w cukiernictwie, który szybko opanował Francję, a niedługo potem cały świat. Gwarantuję, że dziś w każdej paryskiej karcie deserów znajdziecie co najmniej jedną pozycję zawierającą słowa caramel-beurre-sale’ – na przykład sos, suflety albo lody.
Moje zauroczenie słonym smakiem masła wzięło się stąd, że używałem go do smarowania grzanek na śniadanie. Tylko ile można go zjeść rano? Zawsze zostawał mi spory zapas, więc zacząłem wykorzystywać je do gotowania. Solone masło ma bardziej zdecydowany smak, zwłaszcza w wypiekach.
Poza tym lubię w trakcie jedzenia niespodziewanie natknąć się na kryształki soli – szczególnie w karmelu czy czekoladzie, w których lekko kontrastuje z innymi składnikami i poprawia ich smak.
Jeśli kupicie zwykłe masło solone, zawarta w nim sól najprawdopodobniej zdążyła się już rozpuścić, ale i tak poczujecie różnicę w smaku. Docenicie ją, gdy zaczniecie używać solonego masła częściej – moim zdaniem ma ono bardziej maślany smak. Ponieważ sól jest naturalnie obecna w naszej jamie ustnej, spożywanie tego, co już ją zawiera, stanowi mniejszy wstrząs dla organizmu i ułatwia trawienie. Dawniej mawiano, że sól dodaje się do masła, żeby ukryć podejrzany smak. Stąd pewnie wzięło się powszechne kiedyś przekonanie, że niesolone masło jest lepsze. Ale z doświadczenia (a wierzcie mi, że w przypadku masła jest ono bardzo bogate) wiem, że zarówno solone, jak i niesolone są identyczne pod względem świeżości.
Niezależnie od tradycji w waszym kraju, następnym razem podczas gotowania czy pieczenia spróbujcie zastąpić zwykłe masło solonym. Ja osobiście używam ich zamiennie, bo nawet na stronie z przepisami znanej firmy Land 0’Lakes radzą, żeby nie zwracać uwagi na dodatkową ilość soli zawartej w maśle. Jak widać, jesteśmy pod tym względem w doborowym towarzystwie”.
Komentarze
dzień dobry …
jedni piszą nie solić bo prawie we wszystkich produktach kupnych jest sól i przekraczamy solne dzienne normy … inni solą wszystko i dużo bo wtedy jest smak … ja kawy i herbaty nie słodze (się po latach odzwyczaiłam) a solę coraz mniej bo używam więcej ziół i chyba się na masło (drogie) solone nie przestawie …
Zgago uściski i buziaki … 🙂
Waclaw
Skad wiesz, ze w USA „innego masla jak solone nie ma”. Gdzie w USA kupujesz maslo?
Smak soli – w pierwszej chwili sądziłam, że będzie mowa o rybach, a szczególnie o tej pysznej, delikatnej. Sól z karmelem uwielbiam, mimo, że ogólnie nie jestem wielbicielką słodyczy, a może właśnie dlatego.
W trybie codziennym sól dawkuję ostrożnie.
Przeglądałam u kogoś książkę Davida Lebovitza na temat lodów i mrożonych deserów, niesamowicie kusząca.
Rozmawialiśmy tu niedawno o maśle solonym.
Zaczęło się bodajże od przypomnienia darów z Zachodu, szafowanych w salkach parafialnych jakiś czas temu.
Ja tez myślałem, że będzie o rybach. Ale po ostatnim weekendzie jestem skrzywiony.
Pojechaliśmy do wioski Andong, gdzie jednym z przysmaków jest solona makrela z rusztu.
Z racji, iż Andong Village mieści się w pewnej odległości od morza, ryby dostarczano tam solone. A ponieważ miejsce to zamieszkane jest od kilku stuleci do dzisiaj, ryba jako źródło mikroelementów została.
Taki ich sposób na tarczycę, bez jodowania soli pewnie.
Soli zwykłej używam do czyszczenia moich miedzianych garnków. Trochę soli , trochę octu i garnki lśnią jak nowe. Od pięciu lat używam wyłącznie soli morskiej, którą kupuję od pana solniczki przed Beauvoir-sur-Mer.
Wszystko smakuje inaczej. A jakie wychodzą kiszone ogórki!
Pamiętam, że moja Bunia trzymała masło w solonej wodzie. Ponoć dzięki temu nie jełczało. Z lodówki niekoniecznie korzystała bowiem wolała masło „luźne” i gotowe do smarowania.
U nas masło solone i niesolone dostać można w każdym sklepie. Ciekawostka – masło niesolone jest tańsze. Używam obu, w zależności do czego dodaję lub od fantazji. Niekiedy brak jednego narzuca konieczność spożytkowania drugiego. (A nie zawsze jest czas czy po prostu chęć udania się do sklepu).
Z solą niezła checa. Nastała moda na używanie jak najmniejszej ilości tego białego skarbu. Co poniektórzy wręcz odstawili sól jako wysoce szkodliwą. Wszystko ładnie-pięknie. Każdemu według potrzeb i smaków. Lecz niesłona szynka, wędzona polędwica itp to – moim skromnym zdaniem – trociny. I co mają robić smakosze soli?
Właśnie podali prognozę pogody na jutro i piątek: jutro 34 stopnie, w piątek prwaie 20 stopni mniej – 15. Huśtawka.
Errata:
prawie
Ale, ale… w wielu przepisach – nawet na ciastka – jednym ze składników jest sól.
Lubie nalesniki z caramel au beuur salé. Czasami wyjadam go lyzeczka ze sloiczka. Kupuje tylko jak ma przyjechac corka. Natomiast nie stawiam solniczki na stole , aby nie siegac za czesto po sol. Moj znajomy zanim zacznie jesc sypie sporo soli na danie.
beurre
Szanowny Wacławie, w moim sklepie.
http://www.shoprite.com/pd/category/Grocery/Dairy/Butter-and-Margarine/674
Krzychu, zazdroszczę persymonek prosto z drzewa. Te nasze w sklepach bywają różne, nie zawsze dobre. Suszone są dobre? Te korale z nich ślicznie wyglądają.
Ta książka to jedna z moich ulubionych, niestety wyniosły mi ją dzieci. Na pocieszenie czytuję blog Davida Lebovitza http://www.davidlebovitz.com/. Bez soli nie wyobrażam sobie kuchni, choć staram się być rozsądna w jej stosowaniu. Od kiedy jednak poznałam smak bretońskiego kwiatu soli (dzięki Alinie 🙂 ) staram się żeby pudełeczko tego przysmaku zawsze w kuchni było.
Echidno, ja zawsze do ciast dodaję szczyptę soli, choć jest to bardzo niewielka ilość, to jednak smak podnosi.
Na marginesie wczorajszych uwag do rzekomo polskich produktów firmy Lisner.
Firma ta nie jest firmą polską. I nawet w oddziałach zlokalizowanych w Polsce, o produkcie, poza jakością wykonania, decyduje właściciel marki/firmy:
http://lisner.pl/pl/lisner/historia-marki.html
Zachodnie firmy chętnie przenoszą swoje oddziały tam gdzie tańsza jest siła robocza. A zarabiać chcą nie tylko na obniżeniu kosztów produkcji, ale i na systematycznym obniżaniu gramatury.
Od niedawna uruchomiono pod Poznaniem ogromne magazyny Amazona. Właściciele nadal mają problemy ze znalezieniem chętnych do pracy. Mimo obiadów za 1 złoty i bezpłatnego dowozu do pracy. Powód? Dehumanizacja warunków pracy.
To i ja wrócę do wczoraj 😉
” Raczej po IP, ale do tego trzeba mieć uprawnienia lub? hakerskie umiejętności.” Każdy właściciel strony bez problemu chyba widzi IP swoich komentatorów, do tego nie trzeba być hakerem 🙂 W każdym razie zawsze widzę, w każdym ze swoich blogów.
Ulubione masło Davida Lebovitza
Obaj panowie są moimi ulubieńcami od lat, Lem także, a Yurka podziwiam między innymi za to, że nie zna słowa „idiota” i wszystkim pomaga jak poręcz pijanym 🙂
Po raz kolejny blogowanie na „Gotuj się” uratowało komuś życie, a to, że rewelacje Wacława dotyczące amerykańskiego „ścierwa” w puszkach jedynie dodaje temu miejscu uroku.
Krzychu – są wśród nas i tacy którzy solę solą, a zatem, na upartego, wszystko jest zawsze na ten sam temat.
Amerykański Francuz to także świetny pretekst by pozdrowić wszystkich związanych z tą krainą.
Przykład pozdrowienia;
– Bon jour Alina. Va bien? (lub samo va)
Na szczescie bylem wczoraj zbyt leniwy aby wyniesc smiecie do smietnnika wiec moglem jeszcze raz sprawdzic co jest napisane na opakowaniu „Lososia norweskiego, wedzonego, plastrowanego” Lisnera. A napisane jest:
Wyprodukowane w Polsce dla
Lisner Sp. z o.o.
Ul. Strzeszynska 38/42
69-479 Poznan
Nawet jesli firma jest niemiecka to jednak z o.o. Takie praktyki jak pakowanie znikomej ilosci produktu w ogromne opakowania sa bardzo zle widziane przez konsumentow zachodnich, chyba ze mowimy o drogich francuskich pefumach, a nie artykulach spozywczych. Poza ewidentnym oszustwem, jest to naganne takze z powodu zasmiecania srodowiska zbednymi opakowaniami.
Mowiac zas o oszustwach.
Oczywiscie, ze Waclaw troche zmysla, ze w USA sprzedawane jest wylacznie maslo solone, choc nie wykluczam, ze wiecej ludzi kupuje solone niz niesolone. Podobnie w Wlk. Brytanii. Wiekszosc konsumentow w tych krajajch woli maslo solone i dlatego jest go wiecej w sprzedazy..
Pamietam tez maslo solone sprzedawane w PRL z amerykanskiej pomocy humanitarnej jescze w latach poznych 60-tych. Mialem zaprzyjazniona sprzdawczynie w sklepie mleczarskim na Hozej, ktora mi w duzej tajemnicy tylko jak nikogo nie bylo w sklepiku, wydawala wielkie blaszane beczki po masle z duzym nadrukiem C.A.R.E. Nie wolno ich bylo pokazywac klientom – obywatele PRL nie mieli prawa dowiadywac sie, ze choc minelo juz tyle lat po wojnie, obywatele komunstycznej Europy wciaz otrzymuja pomoc od narodu amerykanskiego. Ponadto to maslo nie bylo przeznaczone na sprzedaz – mialo trafiac do placowek opiekunczych: przedszkoli, domow dziecka. domow starcow, szpitali. Ale mimo to bylo w wydzielonych sklepach sprzedawane na wage i bylo ciut tansze niz maslo produkowane w Polsce. I z tego powodu tez tych beczek nie wlno bylo pokazywac kupujacym.
Kupowalem sobie to maslo i do dzis czuje spora wdziecznosc Amerykanom, gdyz w tamtych latach bylem bardzo ubogim i nieraz glodujacym kotom. Ale czasami moglem sobie kupowac dosc tanio to maslo z C.A.R.E, choc czerwoni sorzedawali je bezprawnie. Ciekawe czy cokolwiek z tych darow rzeczywiscie trafialo zgodnie z przeznaczeniem do domow starcow i przedszkoli czy tez wszystko rozkradali czerwoni u wladzy.
Bjk,
Takie korale wisiały na każdym domu, czasami ogromne ilości.
Naprawdę piękny widok.
Zajadamy się teraz świeżymi, a suszone będą potem, w zimie.
W Korei, Japonii, Chinach czy Wietnamie suszone kaki występują często.
Tu widziałem zeszłej zimy pudrowane cukrem na przykład.
Robi się z nich poncz, kawałek cynamonu gotuje się z kawałkiem imbiru na wolnym ogniu. Potem korzenie(i przyprawy korzenne) się usuwa, osładza brązowym cukrem lub miodem, dodaje pokrojone w kawałki suszone persymony i jeszcze trochę gotuje.
Piliśmy to latem, z lodem, choć tradycyjnie wyrabiano ten napój na Nowy Rok. Można udekorować orzeszkami piniowymi.
Kocie,
konsument polski też nie lubi być robiony w konia, za przeproszeniem koni 😉
W sprawie gramatury należy pretensje zgłaszać do właścicieli. Oni decydują o polityce finansowej, produkcji, etc. Podwykonawca jest od wykonywania poleceń właściciela 😎
Firma jest niemiecka. I tam należy kierować pretensje. A nie do bogu ducha winnych polskich pakowaczy 😉
Kocie, ja na poczatku lat 60 tych widzialam w internacie worki z napisem UNRA. Nie wiem tylko co tam bylo. W polowie lat 70 tych sprzedawano maslo solone na wage. Mieszkalam wtedy w Gdyni i ludzie psioczyli, ze nie ma zwyklego masla. To byla pewnie nadwyzka produkcji z UE kupiona po niskiej cenie. Jak przyjechalam do Francji w 1978 to w magazynach Unii byly jeszcze olbrzymie zapasy masla i mleka w proszku.
Jagodo – Merci 🙂
Kocie Mordechaju – Należę do istot które nigdy nie mają racji, a Ty i Wacław odwrotnie. Dzięki temu w naturze panuje równowaga.
Z wrodzonej przekory dodam jedynie, że do 2011. roku polską filię Lisnera kontrolowała grupa brytyjska 🙂
W Kanadzie nawet parę jabłek czy sałatki z pokrzywy są pakowane w plastykowe pancerze. Nie chce mi się wierzyć, że Pyra i Jagoda są temu winne.
Dla mnie jako konsumenta absolutnie nie jest istotne do kogo nalezy firma i kto kontroluje jej produkcje. Po prostu raz zrobiony w Konia, za przeproszeniem koni, pzestaje kupowac.
Zdarza sie jednak, ze zglaszam pretensje do sklepu (nie do producenta, bo sklep,a nie producent mi produkt sprzedal) – wtedy kiedy mam gwarancje, ze moje pretensje beda odpowiednio potraktwoane, pieniadze zwrocone, a przynajmniej zostane przeproszony.
Siec polskich sklepow w Londynie ” Mleczko” , gdzie nabylem rzeczonego lososia, zadnyh pretensji nie przyjmuje, wychodzac z zalozenia, ze winny jest producent, a nie sklep. Trust me, probowalem w przeszlosci. Ostatni raz poprzedniego lata z wiaderkiem zgnilych malosolnych.
bjk
12 listopada o godz. 10:01
Samo „widzenie” IP to mało, ale od tej informacji zaczyna się lokalizowanie interesującego nas nas komputera. To prosta procedura, ale dla określonych służb i dla…hakerów.
Te pierwsza działają w ramach prawa. Podobno.
„”te pierwsze” – oczywiście.
Placku, chyba nie udajesz durnia tylko po to by mi zrobic przyjemnosc? 😈
Do czego innego sluza „plastikowe pancerze”, w ktore pakowane sa posortowane owoce, a czym innym sa przerosniete opakowania, ktore maja sprawic w nieuwaznym kliencie wrazenie, ze produktu jest wiecej niz w istocie.
I przy okazji. W Wlk. Brytanii pod naciskiem konsumentow coraz mniej sklepow godzi sie na opakowanie w „plastikowe pancerze” i domaga sie by wszedzie i zawsze gdzie jest to mozliwe pakowano w pancerze z masy papierowej, odpowiednio uformowanej.
Tak juz robi wiekszosc znanych mi supermarkletow.
Wacławie, pokazywanie lokalizacji wg IP jest automatyczne, przynajmniej w niektórych programach. Oczywiście czasem lokalizator się myli, np. ostatnio zamiast Lublina pokazywał mi Białystok, ale można to zweryfikować. W sumie to nie takie istotne, piszę tylko dlatego, że nie jest trudnym nawet laikowi stwierdzić, czy różne byty są faktycznie różne, czy tożsame.
Akurat mnie to mało interesuje, bo raczej skupiam się na tym, co kto pisze, a nie na nickach.
Kocie Mordechaju – wolę słowo altruizm, a Tobie polecam tę firmę
Poloniści powinni mieć szeroki zakres słownictwa. Na tyle szeroki, żeby wyrazić dezaprobatę dla kontrowersyjnych teorii bez obsuwanie się w nieuprzejme: „pisze pan brednie”. Przysłowiowa staropolska gościnność też się poszła bujać.
Kultywowanie manier peerelowskich sprzątaczek: „ja i pan dyrektor postanowiliśmy” bezcenne!
Bejotko IP można zmieniać.
Kocie,
nie wiem jakie rozwiązania stosowane są na Wyspach. W Polsce nabijaniem konsumenta w butelkę, typu zaniżaniem gramatury, zajmuje się Urząd Ochrony Praw Klienta i Konsumenta:
http://www.uokik.gov.pl/index.php
Osobiście wydaje mi się to logiczne. Producent powinien odpowiadać za swoje a sklep za swoje winy 😉
Jagodo, ale ja w sklepie kupuje i ze sklepem mam do czynienia a nie z producentem. Tutaj jak jest cos nie tak to sklep mi zwraca pieniadze, przeprasza i jeszcze cos dorzuci abym wyszla zadowolona i wrocila jeszcze do jego sklepu na zakupy.
do tego sklepu
Yurek,
ale przecież mogę sobie założyć skrzynkę meliową np. na onecie, yahoo czy gdzie tam…prawdaż? Różnie chyba można zmylić pogonie.
Ja zakładam, że w takie rzeczy to przedszkolaki się bawią, dorosłym szkoda czasu, ale mogę się mylić.
Trzydzieści parę lat temu ciężko było znaleźć masło bez soli na tym kontynencie, występowało szczątkowo. Teraz jest odwrotnie jakby.
Sól w maśle przeszkadzała mi, nie lubię od tamtych czasów masła solonego. Inna rzecz, że nie smaruję chleba z masłem.
U nas ciągle trąbią, że sól jest w bardzo wielu produktach i generalnie zjadamy jej o wiele za dużo.
„Wiejskie filety śledziowe w oleju”
Masa netto 650 g
Składniki: śledź atlantycki (61 proc.) cebula (15 proc.) itd.
Czyli w słoiku powinno być 396,5 g filetów śledziowych.
Jeżeli jest mniej, można mówić o zaniżaniu gramatury.
Dopóki zawartość opakowania zgadza się z deklaracją na etykietce, nie ma podstawy do zarzutów.
Pozostaje uważne czytanie etykietek oraz noszenie przy sobie lupy i kalkulatora 🙄
Notabene, ja te śledzie pamiętam w lepszych proporcjach (znacznie mniej cebuli) i na to pewnie liczy producent. Klient z przyzwyczajenia sięgnie po towar, a jak się zorientuje, to będzie za późno.
Jest to kalkulacja krótkowzroczna, ale na krótką metę skuteczna.
Trzy białe śmierci- sól, cukier i mąka. Aż dziw, że kokainy jednym tchem się nie wymienia 😀
Alicjo,
jeżeli założysz emalię na yahoo, onecie czy gdzie tam, i potem zalogujesz się z użyciem różnych adresów, na przykład na tym blogu, pod różnymi nickami, to Twoje IP(o dziwo) pozostanie to samo.
Z punktu widzenia admina zmiana loginu czy też adresu emailowego nic nie da, trzeba by jeszcze zmienić IP, co da się zrobić bez wielkiego kłopotu, pytanie tylko- po co ? 🙂
Elap,
myślę, że szczegółowe rozwiązania mogą być różne. W interesie sklepu z pewnością leży utrzymanie dobrych relacji z klientem. Przypuszczam, że później sklep sam dogaduje się z producentem lub z hurtownią. Informując, na przykład, że nie będzie handlować ich towarami, jeśli …
I to jest logiczne a dla klienta wygodne 😉
UOPKiK zajmuje się problemem oszukiwania konsumentów na poziomie czysto formalnym. Ma też odpowiednie możliwości. Chociażby prawników biegłych w prawie handlowym i nie tylko.
Pisałam o ogólnej zasadzie, że za zaniżanie gramatury, towarów pakowanych przez producenta, nie można winić sklepu.
A, że mądry sprzedawca znajdzie rozsądne wyjście z sytuacji, to inna sprawa 🙂
Wszelkie reklamacje kieruje się do sprzedawcy, bo to on oferuje towar – uczciwy lub oszukany. I za to bierze pieniądze.
Nie wiem jak bylo w Kanadzie 30 lat temu, ale w Ameryuce 46 lat temu maslo niesolone bylo sprzedawane wszedzie. Takie nieosolone maslo kupowano zawsze w moim domu. A moim ukochanym maslem amerykanskim od 46 lat jest „whipped butter” – lekkie i bardzo smaczne na kanapkach.
Jagodo, czy znasz jakis raport Urzedu Ochrony Praw Konsumenta na temat np soli drogowej uzywanej w prodktach? Bo ja pamietam jedynie wypowiedzi jakichs sanepidow, ze „sol drogowa nie szkodzi”.
Jesli polski konsument musi reklamowac albo u producenta albo w Urzedzie, to mysle ze jest to fatalna praktyka, aczkolwiek czasami niezbedna, aby ukrrocic jakies szczegolnie naganne praktyki, jak np overpackaging.
Ja reklamuje w sklepie, bo to sklep mi sprzedal. Najczesciej nie mam z tym najmniejszych klopotow, a jesli chodzi o produkty spozywcze nie musze ich przynosic do sklepu i „udowadniac”, gdyz kazda sprzedawczyni mi uwierzy na slowo. Czasmi zawola menadzera aby mu powiedziec, ze musi mi zwrocic 3, 4 czy 5 funtow. Zawsze z usmiechem, zawsze ze slowem „przepraszam”. Nie musze nawet przedstawiac paragonu ze sprzedazy. Przeciez chodzi o tak drbne sumy, ze nie warto zrazac klienta utrydniajac mu reklamacje.
Raz zdarzylo mi sie odniesc do sklepu gotowego kraba, ktorym sie zatrulem. Bylo to u Marksa i Spencera. Sklep bardzo mi dziekowal za przyniesienie resztek kraba, gdyz chcial go poslac do laboratorium.
Po mesiacy bodaj dostalem bardzo uprzejmy list, ze wprawdzie proby laboratoryjne nie wykazaly obecnosci jakichs bakterii, to jednak oni mnie najserdeczniej przeoraszaja i posylaja kupon an ?25 w ramach tego przeprszenia. Ten kupn wciaz mam, bo bylo mi przykro, ze byc moze krab nie byl winny mojego zatrucia, tylko cos innego. No wiec lezy w szufladzie juz od 25 lat, jako wyrzut sumienia.
Czy podstawą reklamacji może być zbyt duże opakowanie? 😯
Nie. Ale w sklepie na miejscu można zdjąć wierzchni karton zabierając tylko łososia w opakowaniu foliowym.
Taką technikę zaczęli stosować tutejsi klienci po wprowadzeniu wysokich opłat za utylizację śmieci.
Niech IP zostanie takie samo (u mnie się zmienia czasami), to wiesz, skąd, ale danych (nazwisko, adres) tej osoby nikt nie ujawni, chyba, że są do tego bardzo poważne powody.
Obok stałych opłat komunalnych za wywóz śmieci płaci się u nas indywidualną opłatę za ich ilość. Służby gminne odbierają tylko specjalnie oznaczone worki opłacone w odpowiedni sposób. Worki te można nabyć w sklepach, a ich cena odpowiada opłacie zależnie od pojemności – 17, 35 i 60 litrów.
Kiedy klienci zaczęli masowo zostawiać wierzchnie i za duże opakowania w sklepach, okazało się, że towary można pakować o wiele mniej okazale, a owoce i warzywa sprzedawać nawet luzem.
Brawo praktyczni Szwajcarzy!
Bede musial sprobowac tez.
Kocie,
zdaje się, że zaczynamy mówić o różnych kwestiach.
Pierwsza to kwestia rzetelności producentów, bo przecież od zarzutów pod adresem Lisnera, czyli producenta, rozpoczęła się nasza dyskusja.
Na nieuczciwe praktyki producentów corner shop jest po prostu „za mały”. Tym musi zająć się ktoś, kto ma większe możliwości do załatwiania tego typu spraw.
Sklep, formalnie, zobowiązany jest do załatwienia reklamacji uzasadnionej. Jeżeli na produkcie wyszczególniona jest gramatura i klient go kupuje, to pretensje może mieć tylko do siebie. Na zasadzie: „widziały gały co brały” 😉 I to jest druga kwestia.
A jeszcze inna kwestią są relacje klient – sklep. Mądrzy sprzedawcy wychodzą poza sztywne, formalne przepisy i starają się o to, żeby klient był zadowolony i wrócił do ich sklepu 🙂
Mnie chodzi o to żeby nie przerzucać odpowiedzialności – manipulowanie gramaturą – z producenta na sprzedawcę. I nie zapominać, że konsument też ma swoje obowiązki, poza prawami, jak choćby sprawdzenie, co kupuje 😉
elap – dyletantem czyli profanem w wielu dziedzinach”jezdem” lecz w zakamarkach sitka mianem pamięci opatrzonym, telepie jak przysłowiowy bagażnik na rowerze data Roku Pańskiego 1993. Powstanie UE (Unii Europejskiej) na mocy traktatu z Maastricht podpisanego w 1992. Jakim cudem: „W polowie lat 70 tych sprzedawano maslo solone na wage… …To byla pewnie nadwyzka produkcji z UE kupiona po niskiej cenie. Jak przyjechalam do Francji w 1978 to w magazynach Unii byly jeszcze olbrzymie zapasy masla i mleka w proszku.”
Kocie – Twoje (raczej) retoryczne pytanie: „Ciekawe czy cokolwiek z tych darow rzeczywiscie trafialo zgodnie z przeznaczeniem do domow starcow i przedszkoli czy tez wszystko rozkradali czerwoni u wladzy.” przewija się u czerwonych, zielonych, białych, różowych iitp. Nie zrozum mnie źle, nie kpię. Po prostu co jakiś czas w różnych miejscach naszego globu, z różnych powodów podobne pytanie pada. Niestety nie zawsze trafia. I to jest przykre.
Wracając do soli, znacie to
http://news.nationalgeographic.com.au/news/2013/05/pictures/130525-salt-ethiopia-mining-extreme-volcano-heat-transportation/
Echidno,
przed traktatem z Maastricht Unia Europejska nazywała się EWG i produkowałe nieprzytomne nadwyżki masła i mięsa. Sprzedawała je komu popadnie, również Polsce.
Ludzie bywają nieuczciwi. Nie decyduje o tym ani kolor ani narodowość:
http://gielda.onet.pl/ke-94-mln-euro-kary-dla-trzech-bankow-za-zmowy-kar,18489,5661757,news-detal
Od miesiąca jestem mamiona przez holenderską firmę booking. com, z której usług byłam do tej pory bardzo zadowolona.
Te kary to symboliczne raczej 😉
Jagodo,
Jak się ma booking.com do manipulowania LIBOR-em, bo się zgubiłem?
Ćwierć wieku temu uśmiechano się do klientów na każdym kroku, a teraz klient uśmiecha się do obsługi. Niektórzy próbują modlitw, medytacji. Takie jest życie.
Czy niewątpliwie bolesne doświadczenie z łososiem było aż taką szokującą niespodzianką? W moim wieku nawet żywy rekin byłby jedynie czymś interesującym.
Podobnie jak Nemo zostawiam opakowania w sklepie, a na petycje nie mam już potem siły. Owszem, mruczę coś pod nosem i zagryzam nieszczęsną cebulką.
Pyszności
Krzychu,
bo też skaczemy z tematu na temat 😉
To była pośrednia odpowiedź na pytanie o uczciwość czerwonych w sprawie masła 😆
Jak nadal nie rozumiesz, to się nie martw. Niewiele tracisz 😉
Jagodo – Decyduje zawartość soli w maśle 🙂
Jagodo 13:55, alez masz absolutna racje, ze corner shop ne moze ponosic odoowiedzialnosci za overpackaging, zas roztropny klient musi czytac co na opakowaniu PRZED kupnem. Nie przeczytalem i sie nabralem. I o to Lisnerowi wlasnie chgdzilo. Abym robiac zakuoy siegnal po duza paczke, nie czytajac ile gramow produktu zawiera.
Jak jestem u Mleczki to czytam niemal wylacznie date waznosci, choc czasem tez sprawdzam na zawartosc weglowodanow.
Dlatego postanowilem od Lisnera niczego juz nie kupowac. Nie wiem, czy w „oryginalnej” firmie Lisner, sprzedajacej swe produkty np w Nienczech, oni sobie na tak prymitywne techniki markletingowe pozwalaja.
Podejrzewam, ze nie, bo klienci by sie burzyli i wscuekali na oszustwo. . Bo my juz znamy te sztuczki i raczej sie ich nie spodziewamy. Wiec rzadko sprawdzamy.
Alicjo, możesz. Krzychu, dobrze prawisz i się nie martw.
za chwile się będziemy wiedzieli czy się udało dobrze wylądować …
http://wszystkoconajwazniejsze.pl/rosetta/
No i w prosty sposób zostałam sprzątaczką, co to „ja i Pan Dyrektor”. Wszystko dlatego, że w jednym czasie podjęliśmy wczoraj z Gospodarzem interwencję (mój wpis o sekundę wcześniejszy). Nie mam nic przeciwko – zawsze to jakiś awans w stosunku do emerytki. Hoża Babcia – jeszcze może miotła machać.
Przysłowiowa szczypta soli jest u mnie w stałym użyciu, dodawana do każdego ciasta, deseru, słodkiej zupy owocowej, służy do wyrównania smaku, albo ułatwia wypieki kruchych ciast. Resztę potraw solę normalnie, zwykłą solą z Bochni, czasem korzystając z soli selerowej albo czosnkowej. Czasem używam soli morskiej, natomiast „eleganckie” sole – brunatna himalajska, różowa – hawajska i czarna skądś tam, jest u mnie nie używana. Różnicy w smaku wielkiej nie czuję, to dlaczego mam płacić 10 x więcej?
Wracam do nielubianego, a koniecznego czasem zajęcia : przeglądu szafek, szuflad i schowków. Stale czegoś szukam, a wiem, że gdzieś jest – tylko gdzie? Pomyślał by kto, że mam do dyspozycji Pałac Kultury, a to tylko m-4 z czasów, kiedy to zdaniem Kota sieroty były okradane przez czerwonego…
Philae wylądował bezpiecznie na powierzchni komety …. To jeden z największych kroków ludzkości w XXI wieku …
Ja wiem, Pyro, ja wiem. Tak trudno jest uwierzyc, zeby czerwony kogos okradal z darowanego maslai, a juz zwlaszcza domy dziecka czy domy starcow. Porzadek byl. Maslo z napisem C.A.R.E swiety Mikolaj przynosil i wszystkim potrzebujacym rozdawal.
Wacław znalazł przystań u Hartmana, gdzie poskarżył się, że tutaj został wyproszony, ale na formę nie narzekał, choć kłamał jak z nut
„Wczoraj 11 listopada z blogu Piotra Adamczewskiego, tu obok, ta działka blogowa się znajduje ? zostałem wygnany, zbanowany jak to teraz się nazywa, na szczęście całopalenie nie jest teraz w modzie. Nie mogę narzekać, zrobiono to grzecznie, kulturalnie ? prosząco, ten błagający tekst o odejście też został usunięty.”
Po przyjęciu, jakiego tam doznał, zatęskni zapewne za tutejszym Wersalem 😉
Tyle że tam każdy może pleść, co mu się roi, bez narażenia na reakcję Gospodarza, który na żadne komentarze nie reaguje.
Dzien dobry. Jest 7 rano. Sniadanie w Lava Java. Coffee, eggs over easy, papaya. 🙂
Jolinku, jutro po 20-ej będą emocje.
Orco,
ja również dzisiaj zażywałam papayę. U kosmetyczki, w charakterze maseczki 😉
Doustnie też lubię. Udanych wakacji 😆
Kocie,
wznoszę toast za konsensus 😉
Jolinku, dziękuję za wspaniałą wiadomość. Rzeczywiście, to gigantyczne osiągnięcie i dowód możliwości człowieka. Podnosi na duchu, w przeciwieństwie do wczorajszych wiadomości z Warszawy. Tam też działali ludzie.
I na temat. Mam sól morską, himalajską, hawajską i nawet kwiat soli. Wszystko otrzymane w prezencie. Używam zwykłej, czyli chlorku sodu. Poprzednio wymienione, to też tenże sam chlorek sodu + część tablicy Mendelejewa, którą mamy w innych productach. Jak pisze Pyra, po co płacić 10 x więcej?
Jagodo, papaja sama, czy jakoś przetworzona? Może i w domu spróbuję się popapaić?
Bejotko,
przetworzona, z dodatkiem migdałów 😉
Dla zainteresowanych rada od zaprzyjaźnionej kosmetyczki:
rozgnieciony na masę owoc papai, łyżeczka kaolinu albo innej delikatnej glinki,
0,5 łyżeczki soli morskiej zmielonej na pył
(olejek migdałowy dla zapachu; może być inny) WsZystko wymieszać, odstawić na 0,5 godz, nanieść na skórę, przykryć wilgotną gazą, zmyć po 20 minutach.
c.d.
Podobnie robi się maseczki z ogórka, jabłek, brzoskwiń, malin (nie razem) zamiast glinki można użyć otrąb, ale tak ładnie nie wygładzają skóry, można używać oleju kokosowego jako lepiszcza. Sól raczej obowiązkowa – nawet w maseczce miodowej.
Pyro,
a po co mielić tę sól na pył, skoro przez pół godziny w rozgniecionej papai rozpuści się nawet najgrubsza 🙄
A ta santé, Jagodo!
Nemo – a skąd ja to mam wiedzieć? Ponoć ona genialnie ujędrnia, ale jak gruba, może drażnić. Ja zadzwoniłam, poprosiłam o przepis (p.Wiesia słynna jest z maseczek i kremów własnej roboty, a mnie lubi) a co usłyszałam, nastukałam.
Zachęcona dobrymi opiniami postanowiłam przyłączyć się do zjadaczy solonego masła. W pierwszym lepszym sklepie raczej go się kupi, ale w delikatesach owszem. U ” Piotra i Pawła” było duńskie lekko solone firmy Lurpak i solone/ przypuszczam, że bardziej słone niż to pierwsze/ francuskiej marki President, ale wyprodukowane dla polskiej firmy. Zdecydowałam się na to drugie. Obok leżały kostki masła z mleka bawolego, ale na razie tylko odnotowałam je w pamięci.
Myślałam też o zakupie soli himalajskiej – była biała i różowa – w ładnych słoiczkach, rzeczywiście dobra na prezent, ale widzę, że dobrze zrobiłam, nie kupując jej.
Zadzwoniła Zgaga z prośbą : otóż padł jej komputer (a zięć – magik przyjedzie za miesiąc) Tak więc Zgaga bez dostępu, ale prosiła, żeby serdecznie podziękować wszystkim za dobre życzenia urodzinowe – co niniejszym czynię.
Blogowisko – Zgaga dziękuje!
Wracając do soli mam poważne ostrzeżenie! Operując prawą ręką blenderem, nie starajcie się dosypywać z pojemnika szczypty soli lewą ręką! Grozi to niemożnością późniejszego zjedzenia właśnie kręconego pesto…
Cichal – będzie Ci to pesto służyło do solenia zupy?
Podzielam poparcie dla papaia.
Wrocilismy z plantacji jednej z 4 podstawowych „food groups” 🙂 czyli z miejsca , gdzie czekolada rosnie na drzewach. Sol do czekolady oddzielnie.
Jest to dosyc surrealistyczny widok.
Obok chleb rosnie na drzewach (bread tree) I papaya wajedzona czesciowo przez ptaki.
Jaszczurki (gecko) lubia wyjadac wnetrze czekoladowych „pods”. Zanim to sie zamieni w czekolade „beans” przychodza przez kilka etapow.
Oj tam jakaś kometa i krok ludzkości. Co to za krok. Przeleciało 500 milionów to i trafiło.
Ja też trafiłem. Może nie w toto lotka bo wiadomo od dawna, że nie mam szczęścia w kartach ani w miłości… Ale za to jakie robię pierogi! Kolega był, poczęstowałem i kolega mnie pochwali za całokształ, a w szczególności za najlepsze pierogowe ciasto jakie jadł w życiu. A kolega wybredny bo z Branickich, TYCH Branickich ma się rozumieć… Ja proszę Państwa od paru tygodni siedzę, lepię i rozdaję. Do tego eksperymentuję: a to z ciastem, a to z farszem, a to w jaki sposób i jak podnieść wydajność z jednej stolnicy na drugą. Metodą eksperymentalną opracowałem kilka rodzajów farszów mięsnych, dwa rodzaje serowych, kapustno-grzybowego. Ja tu o farszach a podstawą w pierogarstwie jest ma się rozumieć ciasto. A ciasto mi ostatnio wyszło, trafiłem z proporcjami że lepiej nie trzeba. Ciasto do tej pory robiłem z mąki kurpiowskiej 500, a teraz robię z tortowej z samymi żółtkami i dobrym masłem. Mam już zamówienia na pierwsze dostawy w ilościach nie hurtowych 🙂 Wkrótce zamieszczę relację foto.
Do widzenia bardzo!
Orca – rozumiem, że oglądałaś rosnące owoce drzewa chlebowego i papaję i kakaowce? tzn owoce kakaowca jeszcze na drzewkach?
Misiu – Żaba też do ciasta dodaje masło ale nie daje jajek – to jak to jest z Wami – Pierogarzami?
Dobrej nocy
„wacek : najzdrowsza jest sól drogowa, do dowiedli naukowcy z przedsiebiorswa budowy dróg i mostów ?\”
To nie jest żart.
To autentyczna prawda.
Pyra
Owoce sa na drzewach w roznych stadiach dojrzewania. Dojrzale I gotowe na zerwanie I male, zielone owoce. Na tych samych drzewach byly kwiaty z ktorych wyrastajs duże „pods”.
Pisalam o owocach cacao tree. Na drzewie chlebowym I papaya chyba wszystko dojrzewania razem. Nie jestem tego pewna. Duzo informacji a ja bardziej podziwialam niz sluchalam.
Moj patent, o ktorym tutaj juz opisalam to cale jajko, kilka lyzek oleju I 2 lyzki kwasnej mietany, troche goracej wody, Tak na 1/2 kg maki.
Przepis z maslem I zoltkami do mnie przemwia.
Ten przepis Niunia do mnie nie przemawia.
W moim: zamiast 0,5 kg mąki byłoby 100 gram,
a żółtek co najmniej 8 sztuk. Reszta składników może pozostać.
Na śniadanie takie „cós” sobie zrobię – na maśle.
Dzień dobry,
Wacek – ja też rano wolę 100 gram niż całe 0,5 🙂
Mówisz, że zrobisz na maśle, ale nie wiem, czy na tym ścierwie maśle solonym, czy na niesolonym???
A tak w ogóle to chcę Ci powiedzieć – masz żółtą koszulkę lidera, takich bzdur jeszcze na tym Blogu nikt nie pisał.
Podoba mi się jedynie skład soli bogatej w minerały, zwłaszcza tej bogatej w sód. Nie każda sól zwiera ten rzadki minerał. będę teraz zwracał baczniejszą uwagę.
Zdrowia Ci życzę 🙂
Nowy! 🙂
Jeszcze o dojrzalych owocach. Owoce na krzakach kawy dojrzewaja przez caly czas. Te ktore dojrzaly (z zewnatrz czerwone) sa zbierane recznie. Na tym samym krzaku sa zielone „beans” ktore dojrzeja pozniej.
Najwyzej cenione w smaku I cenie jest „bean” gdzie tylko jedno z dwoch ziaren wyrosnie. Takie ziarno ma lepszy smak.
Niezbyt dobrze opisalam to po polski 🙂 ale mam nadzieje ze to ma sens.
Kawa w gąszczu kostarykańskiej dżungli:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_3695.JPG
Dobrze opisałaś. Będziesz w okolicach Kilueli?
Kilauea jest jutro caly dzien I czesc nocy. Do Pahoa moga jechac tylko mieszkancy Pahoa. Dla pozostalych jest „off limits”.
Pyro
Do ciasta pierogowego dodaję wyłącznie żółtka, odpowiednią elastyczność ciasto uzyskuje poprzez intensywne wyrabianie. Ciasto ma być elastyczne ale nie gumowate co jest regułą w pierogach ze sklepu.
NOWY!
Tobie też dużo zdrowia życzę.
Żeby ci kolana medycyna akademicka dobrze wyleczyła.
Fakt 100 z rana nikomu nie zaszkodzi.
W razie czego to zahacz się o moje bzdury. Dobrze ci życzę.