Jestem gadułą, więc chętnie odpowiadam na pytania
Znowu znalazłem w komputerowym archiwum zapis rozmowy, którą przed paroma laty przeprowadziła ze mną Monika Kucia (dziś pewnie by tego nie zrobiła, bo stała się znaną i wielką gwiazdą na gastronomicznym firmamencie). Jej pytania wydały mi się drążące, a odpowiedzi…
Czy robi Pan notatki podczas podróży kulinarnych?
Tak. Nie dowierzam swojej pamięci. Nie zabieram komputera, bo natychmiast usiadłbym do pracy.
Na co Pan zwraca uwagę, wchodząc do restauracji?
Na zapach. Nie jest dobrze, jeżeli czuję intensywny zapach produktów, które są właśnie przetwarzane w kuchni. Zawsze idę też do toalety. Jeśli jest brudna, to wychodzę. Jeżeli zostaję i po 5-10 minutach nikt się mną nie zajął, to na pewno wychodzę. Obsługa jest dla mnie bardzo ważna. Lubię, jeśli kelner przywita się, zaproponuje, że może polecić coś spoza karty. Podoba mi się uprzejma serdeczność. Nie lubię natręctwa i nadopiekuńczości.
Jeśli już Pan zostaje, to co dalej jest ważne?
Zaglądam do karty. Jeżeli jest nadmiernie rozbudowana, to niedobrze. Dobra karta zawiera 5 – 6 zup, 10 – 12 przekąsek, tyle samo drugich dań. Wiadomo wtedy że wszystko jest wykonywane na zamówienie. Rzecz, która mnie złości w restauracjach, to za duże przerwy pomiędzy daniami. Oczywiście błędem jest także przynoszenie wszystkiego na raz.
Czym się różnią polscy kelnerzy od kelnerów w innych krajach Europy?
W Polsce są fajni kelnerzy-studenci, którzy mają mnóstwo spontaniczności i uroku, ale część z nich nie przykłada się do pracy kelnerskiej – pasjonuje ich Heidegger, a nie zając w buraczkach. Studenci socjologii i psychologii identyfikują się ze swoją pracą w restauracji – rozmawiają z gośćmi. Mogą być świetni.
Czy zawód kelnera nabrał innego znaczenia niż miał kiedyś?
W PRL-u słowo „kelner” to była obelga. Każdy mógł zostać kelnerem. Dzisiaj to jest niemożliwe. Kelner musi być kulturalny i wykształcony. Musi umieć rozmawiać z ludźmi, odpowiadać na różne pytania, odgadywać nastrój gościa. Restauracja to nie jest miejsce, gdzie gość chce się tylko odżywiać. Tu prowadzi się życie towarzyskie, przychodzi się po odprężenie. Kelner musi pełnić wiele różnych funkcji, także terapeutycznych. Osobiście lubię, jak się o mnie kelner troszczy, ale nie nadmiernie.
Czy ważna jest dla Pana prezentacja dania?
Nadmierne ozdabianie talerza, żeby wyglądał jak dzieło sztuki, przeszkadza. Zachwyca mnie kompozycja sushi, ale na co dzień cenię prostotę podania, choć nie prostackość.
Czy Pan otworzy swoją restaurację?
Nigdy. Pytają mnie o to czytelnicy i znajomi. Wiem, czego wymagam od dobrej restauracji, ale zajmuję się czym innym. Restaurator musi mieć kilka sprzecznych cech – powinien mieć cudowny gust, bo gotowanie jest sztuką jak malarstwo, więc musi być artystą, ale jednocześnie powinien być brutalnym, twardym ekonomem. Gdybym był restauratorem, szybko bym zbankrutował. Karmiłbym moich przyjaciół za darmo. W domu dobieram gości tak, by ciekawie się z nimi rozmawiało – interesującą konwersacją odpłacają mi się za dobre jedzenie i dobre wino. Stół to najlepsze miejsce do prowadzenia rozmów i zawierania przyjaźni.
*
To był fragment większej całości, ale wydał mi się dość zabawny. W dodatku po latach jestem pewien, że mogę spokojnie potwierdzić, iż stół to jest miejsce do miłości. Po tym stwierdzeniu (na wszelki wypadek) zakładam kamizelkę kuloodporną.
Komentarze
dzień dobry ….
może nemo uzna, że miodu dolewam ale Piotr mnie zawsze zauroczy w rozmowach i byciu sobą …
Krzychu chwilę pobędę bo nawyk to nałóg prawie …
Rybo i Pyro Młodsza niech się Wam udaje wszystko co zaplanujecie … 🙂 … urodzinowe buziaki …
Placek co z Tobą? …
Nowy Irek to super kumpel … zazdroszczę spotkania …
„Stół jest miejscem do miłości”. Zaskoczył mnie Gospodarz tym razem swoją krotochwilnością 😉
Co do reszty, to od lat hołduję podobnym zasadom, krótka karta, nawet krótsza, niż proponowana, kontrola stanu higienicznego toalety, kelner uważny, lecz nienatrętny itd. Ale z drugiej strony, która zawsze być musi, w krajach o innych zwyczajach jest bardzo ciekawie, nawet gdy standardy są inne. Chyba ciekawość odmienności u mnie przeważa nad miłym poczuciem pławienia się w bezpieczeństwie tego, co znane i powtarzalne. Więc gdy mam okazję, wpadam i do miejsc całkiem nieprzewidywalnych, gdzie zaskoczeń bywa sporo i nigdy nie żałowałam. Bo ludzie są najważniejsi, a w takich miejscach mniej typowych łatwiej poznać specyfikę kraju, czy regionu.
Dzien dobry,
Pyro Mlodsza i Rybo – najlepszego!
Dzień dobry.
Co mi jeszcze przeszkadza w restauracji? Kilka „drobiazgów” – nie dotyczy to rzecz jasna drogich i nobliwych przybytków, ale jest zmorą barów, kawiarni, małych restauracyjek:
– podawanie odgrzewanych mięs smażonych i z rusztu. Najchętniej bym wprowadziła zakaz używania mikrofali w takich przybytkach;
– muzyka z głośników, za głośno, za mocno, przeszkadza (nie mówiąc już o tym, że to nie ja dobierałam te „utwory”);
– psiaki i dzieci nudzące się jak mopsy nie przeszkadzają mi tylko w kawiarnianych ogródkach i przybytkach z kącikami zabaw. Natomiast posiłki popołudniowe i wieczorne, w sali stanowczo wolę bez dodatkowego programu akustycznego i bez rozpaczliwych prób nie zwracania uwagi na grupkę malców bawiących się w pościgi między stolikami.
To samo dotyczy wielkich monitorów zawieszanych ponad barem z emisją treści sportowych albo rozrywkowych, wybranych przez personel (moje zastrzeżenie nie dotyczy wielkich wydarzeń sportowych, które ludzie CHCĄ oglądać w tłoku, ale ja przecież na coś takiego nie chodzę).
Ostatnia uwaga, to już drobiazg zupełny – nie lubię kelnerów/ek typu :kawusia, śledzik, masełko, chlebuś itp zdrobnienia. Słysząc coś takiego zaraz czuję śliniak pod brodą i czekam na formułkę ” Za mamusię, za tatusia, za kotka…”
Pyrze Młodszej i Rybie – mnóstwo serdeczności urodzinowych.
Pyrze – gratulacje.
Przedwojenny kelner – http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/84252/b05a0041c8d99b369321107b1fda6335/
Kelnerzy też strajkują: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/137510/b05a0041c8d99b369321107b1fda6335/
Czy w „Polityce” też bywają takie przyjęcia? 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/22464/b05a0041c8d99b369321107b1fda6335/
Kelner 🙂
„lata 50-te, Zabrze, Polska Kopalnia Makoszowy, 29 Ochotniczy Hufiec Pracy Związku Młodzieży Socjalistycznej – kelner odbierający kawę w szklance z okienka bufetu”
http://foto.karta.org.pl/fotokarta/Seko_054-13.jpg.php
Krysiade – zajrzyj do poczty.
Asiu – mniej kelnerów ale stoły bogatsze (tak głoszą plotki o przyjęciach w Polityce)
Dla Ani i Leny -wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=oEgbarpgIqI
Bjk – obejrzałam Twój blogowy fotoreportaż i czekam na ciąg dalszy 🙂
kelnerów trzeba po prostu dobrze wyszkolić
Młodym Pyrom pięknego dnia, szczęśliwego losu i radości z podróży bliższych i dalszych 🙂
Wszystkiego najlepszego Mlodym Pyrom. W sobote podano nam odgrzane nalesniki. Mole odczucie po bardzo dobrych mulach i frytek diabli wzieli.
Mile odczucie
Jolinku z siódmej rano…
To może jednak na wszelki wypadek powiedz też Gospodarzowi coś niemiłego. Ta musztarda, rozumiesz. No i będziesz kryta.
Asia, piszesz i masz 😉
Zapraszam chętnych na spacer http://bajarkowe.blogspot.com/
Bjk – dziękuję. W naszym ogrodzie tez zakwitły ziemowity 🙂
Młodym Pyrom-Rybom serdeczności i najlepszości oraz obściski mocne, te słabsze są od Jerzora z jeszcze lekutko nadwyrężoną klatą.
Zgadzam się z Pyrą względem restauracji – muzyka won, chyba, że jest to cichutkie sialalalalalala… w tle gdzieś snujące się.
https://www.youtube.com/watch?v=Zvaxo9Yor_I
Pyro,
a co byś powiedziała, gdyby kelner usiłował Ci zawiązać wielką chustę-śliniaczek? Jerzora to spotkało w Johannesburgu, zamówił sobie coś tam i kelner nic, ino mu ten śliniaczek pod brodą chciał zawiązać.
Jerzor z początku zdziwiony, zaoponował, ale kelner był nachalny i trzeba było łagodnej, ale stanowczej perswazji, żeby odpuścił.
Nisiu,
jaka tam musztarda, kropla dziegciu to je to!
Jubilatka właśnie przyszła z roboty, druga jeszcze w szkole i telefonów nie odbiera.
Na obiad będą kanie – sowy panierowane, nieduże, dostałam takie w prezencie od sąsiadki. Młodsza ponadto zje swoje przydziałowe warzywa z patelni, a ja (chyba na kolację) zjem sobie porcję przygotowywanego na jutro chili cum carne. Efekt Młodszej na diecie: pięć par dobrych spodni i 4 eleganckie tuniki dostanie w spadku Ryba. Młodsza jeszcze dwa miesiące i zostanie goła – nie będzie miała się w co ubrać.
Dzisiejszym Solenizantkom Ani i Lenie spełnienia marzeń i wszelkiej pomyślności.
Serdecznie dziękuję Blogowiczom za wspaniałe życzenia urodzinowe. Najlepszym prezentem dla mnie będzie wygrana naszych siatkarzy z Brazylią. Lecę więc trzymać kciu
Ani i Lenie pięknych czasów! Spełnienia wszelkich marzeń i zdrowia doskonałego!
Najlepsze życzenia dla dzisiejszych Jubilatek 🙂
Pyrze Młodszej i Rybie – wszystkiego najlepszego ! 🙂
Co do kelnerów – dziś widuję wyłącznie młodą obsługę. Dojrzały kelner, taki około 40. to zupełna rzadkość. Obsługiwał nas kilka lat temu w jednej z krakowskich restauracji. Może to wynikać z formy zatrudnienia. Kelnerzy zwykle pracują na umowę zlecenia.
JUbilatki nie mają czasu świętować. Z Rybą nie rozmawiałam, nie odbiera telefonu, Młodsza popija w toaście wodę „Cisowianka” i pojutrze rano, przed świtem jedzie z młodzieżą w Góry Sowie, a za 2,5 tygodnia na włoskie wulkany też z uczniami. Roboty organizacyjnej po czubek głowy. Na dodatek podjęła się uczyć geografii uczniów Ryby (głupie 300 km i dodatkowe prezentację multimedialne) bo nauczycielka z tamtego liceum położyła się na kilka miesięcy w oczekiwaniu na dziecko, a w całym mieście nie ma straceca co by za 4 godziny tygodniowo przygotował 11 cudzych uczniów do matury. No, to Młodsza – pojedzie raz w miesiącu na 8 godzin za frico, tylko mają zebrać na zwrot za bilety – zawsze w pierwszą sobotę miesiąca. Wytłumaczy co trzeba, zrobią zadania, testy itp, ona udostępnia w sieci swoje opracowania. Uczyć muszą się sami.. Zawsze mówię, że nauczyciel to nie zawód – to sposób na życie.
35 dkg mielonego, 3 czerwone papryki, puszka pomidorów, 1 puszka fasoli, 4 ząbki czosnku, 0,5 pęczka szczypiorku, oliwa = masło klarowane, pieprz czarny, 3 papryczki peperoncino, dwie garście ziół i przypraw, sól – jej Bohu, jakie dobre (będe jadła co najmniej 2 dni)
Uff, jest prezent dla Solenizantki 🙂
Małgosiu – solenizantka wyłączała głos, zastępowała sprawozdawcę, latała do mnie z wieściami, omal się nie udławiła słowotokiem. Nie wiem kto wymyślił, że sport to zdrowie.
Hej! Pyrczanki! Zdrowia i radości! Toastu nie wypiję, bo wredny lekarz od uszu zakazał mi był dzisiaj żyć jak człowiek! Będę robił za żabę…
A propos kelnerów. Było to dawno temu w Krakowie. Miałem mieć spotkanie przy Rynku. Było koło południa a ja poczułem ssanie w żołądku. Miałem jeszcze trochę czasu, to wpadłem do Wierzynka. Dostojny, chyba jeszcze przedwojenny kelner, majestatycznie podszedł do stolika. Mówię – Panie starszy, mam za 3 godziny obiad, ale teraz bym coś na ząb, pan rozumie. Oczywiście – powiedział kelner – jeśli pan lubi, dróbka, to polecam szanownemu panu, znakomite cynaderki zapiekane w kokilce. Trafił pan w sedno – odparłem, i dodaj pan jeszcze pięćdziesiątkę śliwowicy Plum Brandy, tej z żółtą kartką.
Już biegnę, szanowny panie, i majestatycznie odpłynął na zaplecze. Wszystko było świetne. Zapłaciłem. Z napiwkiem zanadto nie przesadziłem i poleciałem na spotkanie.
Po mniej więcej dwóch, trzech tygodniach, mam identyczną sytuację. Wpadam do Wierzynka. Ten sam kelner. Podchodzi. Ja otwieram usta a on: Zapewne chciałby pan coś na ząb, nieprawdaż? Polecam szanownemu panu, wątróbki z jabłkiem zapiekane w kokilce. I oczywiście pięćdziesiątkę śliwowicy Plum Brandy, tej z żółtą kartką.
Przyznam się Państwu, że przy płaceniu przesadziłem z napiwkiem…
Piotrze, czy są jeszcze tacy kelnerzy w Polsce?
Bywają Cichalu, bywają. A zdarza się, że młodzi u nich praktykują.