Co tak pachnie w mojej windzie
Winda w moim domu jest wspaniałym lustrem odbijającym gust kulinarny mieszkańców. Większość z nich to młodzi ludzie wiele godzin spędzający w pracy. Po powrocie do domu zaś szybko zamawiają obiad lub raczej kolację, bo pracują do późnych godzin. Chyba jedyną rodziną gotującą we własnej kuchni jesteśmy my. A co jedzą sąsiedzi to dowiadujemy się jeżdżąc windą, która jest pełna zapachów pizzy, kebabów, hamburgerów a czasem jakiść egzotycznych zup. Nasze spostrzeżenia potwierdziły badania przeprowadzone przez zespół analityków z jednej z firm dostarczających żywność na zamowienie.
„Serwisy umożliwiające zamawianie jedzenia przez internet cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Według najnowszego badania, najwięcej zamówień realizowanych jest w drugiej połowie tygodnia roboczego – 46,5 proc. Inne preferencje mają jednak Gdańsk i Łódź, których mieszkańcy częściej kupują jedzenie online w weekend – nawet 40 proc. zamówień. Różnice widać też w kwestii smaków. Kulinarne trendy wyznacza oczywiście Warszawa, jednak inne miasta też mają swoje unikalne upodobania.
Najnowsze badanie, przeprowadzone w październiku 2013 r. przez platformę do zamawiania jedzenia przez internet Foodpanda.pl, dowodzi że Polacy zamawiają potrawy w sieci częściej w czwartki i piątki, niż na początku tygodnia. – Generalnie, w poniedziałki realizowanych jest 12 proc. wszystkich zamówień. Z każdym dniem liczba ta systematycznie rośnie, by w czwartek osiągnąć poziom 15 proc. Szczyt przypada natomiast na piątek – 17 proc. zamówień – mówi Michał Rokosz, dyrektor zarządzający w Foodpanda.pl.
Na taki stan rzeczy może mieć wpływ m.in. większa ilość potraw przygotowywanych w domu podczas weekendu, które Polacy spożywają jeszcze przez pierwsze dni tygodnia. Dodatkowo, w takich ośrodkach akademickich jak Warszawa czy Wrocław królują tzw. „słoiki”. Wynika to z dużej liczby studentów i osób przyjezdnych, które często przywożą jedzenie z wyjazdów weekendowych do swoich domów rodzinnych. – Już w czwartek w tych dwóch miastach można zaobserwować większą liczbę zamówień. Warszawa generuje w tym czasie o 17,7 proc., a Wrocław o 18,6 proc. więcej zamówień w porównaniu z poniedziałkiem, podczas gdy w innych miastach ta różnica jest znacznie mniejsza – informuje Michał Rokosz. Studenci oraz osoby młode to również grupa, która częściej korzysta z nowoczesnych technologii i szybciej adaptuje nowe trendy. Chętniej korzystają też ze specjalnych promocji.
W przypadku Gdańska i Łodzi można zaobserwować trend zupełnie inny niż w pozostałych większych ośrodkach. – Mieszkańcy Gdańska i Łodzi zamawiają jedzenie w sieci głównie podczas weekendu – 40 proc. zamówień. Niewiele mniej, bo prawie 39 proc. generuje Gdańsk – mówi Michał Rokosz. Taka sytuacja może być podyktowana prawdopodobnie chęcią spędzenia wolnych dni w inny sposób niż na przygotowaniu posiłków.
Warszawa stawia na burgery, w Łodzi królują kebaby
Z badań wynika również, że Polacy preferują kuchnię azjatycką, na którą przypada 29 proc. zamówień internetowych. Na kolejnym miejscu możemy znaleźć pizzę – 26 proc, a na 3. znajdują się popularne ostatnio burgery – 22 proc. Te dwie potrawy wyprzedziły kuchnię polską, która jeszcze pół roku temu była na 2. pozycji w zestawieniu. W opozycji do ogólnych wyników są preferencje mieszkańców stolicy, którzy najczęściej zamawiają online właśnie burgery. Pytanie czy warszawska moda przyjmie się również w innych miastach, a burgery będą jedną z najczęściej zamawianych potraw w internecie.
Zakupy internetowe cieszą się w Polsce ogromną popularnością. W związku z dużą dojrzałością rynku, coraz śmielej sięgamy po nowatorskie usługi, takie jak np. gotowe posiłki z dostawą domu. Stale zwiększająca się liczba restauracji, które dołączają do platform pośredniczących, dodatkowo do tego zachęca.”
Pizza własnoręcznie zrobiona i pachnie, i smakuje lepiej
Fot. P. Adamczewski
Jeśli chcemy, by w windzie ładniej pachniało, to musimy namówić sąsiadów do samodzielnego gotowania. I im będzie przyjemniej, smaczniej i może rozkwitnie życie towarzyskie.
Komentarze
Buenos dias,dzień dobry,bonjour 😀
W mojej okolicy międzysąsiedzkie życie towarzyskie przeszło już do historii 🙁
Bardzo mi tego żal,bo pamiętam z dzieciństwa,kiedy Mama wpadała do sąsiadek na plotki i herbatę,tudzież nawzajem i odwrotnie.Pani Tosi podrzucało się placki z jabłkami,Pani Stasia częstowała nas swoją sałatką jarzynową,a dzięki sąsiadce z drugiego piętra pierwszy raz w życiu jadłam pasztet z zająca.Wszystkich sąsiadów bardzo dobrze się znało.Niektóre sąsiadki pracowały zawodowo,inne nie,ale nawet te pracujące były najpóźniej o 16.00 w domu,zatem miały czas zająć się obiadem i ploteczkami 😉 Zmieniły się czasy,zmieniły się przywyczajenia,zmienili się sąsiedzi.
To dawne,miłe obyczaje odnajdujemy w dużym stopniu w nadbużańskich włościach,gdzie nie ma jedzenia na telefon 🙂 i gdzie sąsiedzi mają dla siebie czas i chętnie się spotykają.
Aha,to wszystko nie znaczy,że nie zdarza mi się zamówić gotowego jedzenia.
Owszem rzadko,ale zdarza.
Dwaj koledzy rozmawiają o poranku:
-Ech, nie wyspałem się dzisiaj….
-A przyczyna ?
-Przyczyna też się nie wyspała.
Ciekawe,czy na blogu wszyscy wyspani 😉
Dzien dobry,
A ja dzisiaj wyspana jak rzadko ;).
Jedzenie na telefon w domu przewaznie w piatek, i wybor sprawiedliwie podzielony – kazdy domownik wybiera co tydzien na co ma ochote. I mozna przewidziec: pan domu ryba z frytkami (dziecinstwo, ach dziecinstwo), Odsas pizza, a ja azjatycko lub hindusko :).
Gotowe jedzenie dostarczone do domu (pizza) udało mi się zamówić ze trzy razy w życiu, bo akurat nic w lodówce (prawie dosłownie, bo pewnie dyżurne jajka były, chleba nie), a tu niespodziewana wizyta „na chwilkę”. Chwilka czy nie, coś na stół trzeba wystawić oprócz herbaty czy kawy.
Z tą zamówioną pizzą był niezły numer, bo można było kupić dwie wielkie za cenę jednej. Chłopcy (Jerzor z kumplem) zamówili telefonicznie, miała być gotowa i dostarczona za ok.25-30 minut. Zgodnie z planem dostarczono, chłopcy zajrzeli do pudła i ich głodne oczy zobaczyły tylko jedną pizzę (druga była pod spodem pierwszej, ale głodny nie zwraca uwagi na to).
Zanim ja z Zośką zorientowałyśmy się, że coś nie tak, panowie złapali za pudło i pognali do pizzerii z reklamacją, że miały być dwie…No i były, jedno pudło na drugim 🙄
Młodzi ludzie, a zwłaszcza ci pomieszkujący „kątem”, bez trudu tolerują wszelkie skróty jedzeniowe, pizza, zapiekanki czy coś w tym stylu. Zapiekanki w Przejściu Podziemnym we Wrocławiu oraz żurek w „Witamince” to była legenda, i to bardzo smaczna legenda, poza tym liczne plackarnie (placki ziemniaczane!)…
Potem człowiek może ma mniej czasu, ale jak pojawia się rodzina, to (przynajmniej moja generacja) poczuwamy się w obowiązku, że coś trzeba ugotować, upiec, usmażyć.
Żywienie „fastfoodowe” jest drogie wbrew pozorom, zwłaszcza jak do tego stołu ma zasiąść kilka osób. Za cenę 4 hamburgerów, dodatków do nich i picia można przyrządzić całkiem niezłe jedzenie dla tych 4 osób 😉
ozzy obchodzi dzis 65 urodziny!
herzlichen glückwunsch!!!
prawde klepiac, to nie przypuszczalem, ze jest to mozliwe po wpompowaniu w siebie takiej ogromnej ilosci alkoholu i narkotykow
jak sie tego slucha http://www.youtube.com/watch?v=clySTJtd81c
zaczyna krecic sie lezka w uchu 🙂
nie mowiac ze zaczyna brakowac mozliwosc podkrecenia glosnosci 🙂
dobrego odbioru 🙂
Lajares,
to się nazywa umiejętna konserwacja organizmu 😉
Najlepszego, Ozzy!
Oj Alicjo, przywołałaś wspomnienia.
Przejście na Świdnickiej to wspaniałe tosty, niestety to już historia. Czy pamiętasz bar ,Tempo, przy ul.Świerczewskiego? Często bywałam tam w latach- końcówka 70tych do połowy 80tych, gdy wybierałam się z mamą na zakupy do wielkiego miasta. W porze obiadowej trudno tam było o miejsce.
Gośka
Jeśli chcemy, by w windzie ładniej pachniało, to musimy namówić sąsiadów do samodzielnego gotowania.
Oby nie był to ryż jaśminowy 🙂 W paryskiej XIII dzielnicy nie pachnie niczym innym…
Gośka,
pamiętam „Tempo” (teraz już nie ul. Świerczewskiego, ale dla mnie zawsze zostanie ul. Świerczewskiego, człek przywykł). W latach 70-tych często bywałam we Wrocławiu, a mniej wiecej w połowie tychże zamieszkałam na stałe aż do wyjazdu w ’81 roku.
Bardzo możliwe, że ja idealizuję te smaki, człowiek młody a głodny zje wszystko, ale naprawdę smakowały mi te zapiekanki. Do „kultowych”, jak to się teraz mówi, i tanich jadłodajni na studencką kieszeń należał też bar „Miś” na Kuźniczej, tam się chodziło na ruskie pierogi. Ostatnio jak byłam – remont 🙁
Ale byłam w ub. roku i wcześniej, i dla mnie poza domowymi ruskimi nie ma lepszych, niż w „Misiu”!
winda to wynalazek jak sie okazuje … dla smiedzacych leniow 🙂
do nieba dojsc mozna jedynie schodami 🙂 –> http://www.youtube.com/watch?v=w9TGj2jrJk8
🙂
Lajares,
inaczej byś śpiewał, gdybyś mieszkał na 45-tym piętrze (a wiem, na którym Ty mieszkasz! To bułka z masłem, a nie wyczyn :roll:).
Mnie 10 pięter nie straszy, nawet niech będzie 15. Ale gdybyś MUSIAŁ, bo masz samolot za chwilę, lecieć 45 pięter w dół, w dodatku ze spływającą po schodach wodą, bo awaria wodociagu, to nie wypowiadałbyś się tak pochopnie. Surfingiem tego nie pokonasz, trzeba nóżkami.
p.s.Ja wolę do piekła, podejrzewam, że tam grzesznicy, ciekawi ludzie 😉
Nie ma windy w moim budynku, ale na klatce czasem pachnie pieczyste, głównie w weekendy.
z 45 pietra?
tez nie ma problema 🙂 otwieram kita i sruuu z okienka 🙂
kiedys, bylo to z cwierc wieku nazad, bedac w amsterdamie, zmuszony bylem korzystac z windy. w hotelu nie bylo trepow i jedynie winda mozna bylo osiagnac mete.
to byl koszmar. w windzie czuc bylo przeroznymi fekaliamii. zageszczenie bylo tak duze, ze wlasnego gowna nie bylem w stanie rozpoznac 🙁
Lajares,
tyż można, ale z ostrożna, z tym kitem z okienka – wśród takich wieżowców wiatry bywają pomięszane 😉
Czytam i „oczą” nie wierzę. Jestem starsza od Tuska, więc moje pokolenie było całkiem durne? A co jego pokoleniu pętało nóżki i „mogli tylko marzyć” o byciu zdolnymi?
” Mamy powody do dumy i satysfakcji. Nasza młodzież jest najzdolniejsza na świecie. O tym moje pokolenie mogło tylko marzyć – mówi premier Donald Tusk.” 😯
Zdolnym się jest albo nie. Na resztę trzeba zapracować.
http://wyborcza.pl/1,75478,15064902,Polscy_uczniowie_w_swiatowej_czolowce__Sa_wyniki_bada.html#MT
Nie rozumiem tej wypowiedzi, ale możliwe, że tylko ja jestem taka niekumata. Ale jeśli w pierwszej trzydziestce jesteśmy na 14 miejscu, to chyba ktoś nas wyprzedza? 🙄
Gotuję brukselkę i jakoś ta brukselka od kilku lat kojarzy mi się z Nemo,która o tej mniej więcej porze roku zbiera te zielone kulki na swoich hektarach.
Nastały nam najdłuższe jesienno-zimowe wieczory,które też jakoś nieodmiennie kojarzą mi się z Nemo,bo zawsze mówiła,iż ta pora roku ma swoje uroki-nigdzie nie potrzeba się już spieszyć i można po prostu z tych wieczorów spokojnie korzystać.Już skończyła się jesienna krzątanina w ogrodzie,świąteczne zawirowania jeszcze się nie zaczęły i po prostu dobrze jest posiedzieć w domu,przy kieliszku dobrego wina albo przy filiżance ukochanej herbaty.Wszyscy zawsze narzekają na listopad,a nasz obecny początek grudnia też,póki co,mocno listopadowy i muszę Wam powiedzieć,że Nemo uświadomila mi,że listopad również ma swoje zalety.
Tak mnie wzięło na wspomnienia,a to wszystko przez tę jesienno-zimową brukselkę…
Najpierw ugotowałam to warzywko(bo przecież nie Nemo)na parze,teraz wrzucę je na patelnię z podsmażonym czosnkiem,dodam ugotowane ziemniaki i posypię na koniec zieloną pietruszką.
Lajares, bedziesz mógł ich posłuchać 8 czerwca 2014 w Berlinie,chyba że Ci pilno to otwieraj kita i fruń jutro do Frankfurtu -tylko nie tego nad Odrą!
W 1970 jak przypomniałeś, tym kawałkiem zaczęli, wczoraj na bis zakończyli.
http://www.youtube.com/watch?v=2wMVHCNSD00
W dzisiejsze urodziny Ozzy ma wolne.
A w jutrzejsze? 😉
Alicjo, prowokujesz czy faktycznie jest tak jak piszesz o 17:11?
W jutrzejsze urodziny to wystąpi syndrom dnia poprzedniego.
Manchego,
ja tego nie wymyśliłam, przytaczam tekst, wyrażam swoje zdanie i tyle. Uważam, że zdolni to zdolni, pokolenie nie „wybiera” zdolnych, w każdym pokoleniu są zdolni, utalentowani i warci uwiecznienia.
p.s.Niezręczna wypowiedź, moim zdaniem. Ciekawe, co by na to powiedziała Maria Skłodowska-Curie….
21:07 tez tak mysle 🙂 🙂 🙂
dobrze ze nas to nie boli 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Wróciłem właśnie z kina.
Zapomnijcie, to była druga część tego, gdzie tam jacyś młodzi walczyli z rówieśnikami o przeżycie. W przedostatniej chyba „Polityce” ten film właściwie rozerwano, a ja mimo tego zgłosiłem się na ochotnika, bo bilety były zakupione, a zięć po prostu stchórzył. Wszelakie drugie części powinno się zakazać.
Nie o tym jednak chciałem. Aby sobie skrócić półgodzinny nockout reklamowy poszliśmy jeszcze do baru obok i co zaobserwowałem: Młoda para obok jadła po hamburgerze XXL (chyba, bo połówki wypieku miały wielkość kapeluszy takich kani, jakie ja już uważam za dorodne, a między nimi dodatków na pięć palców), do tego frytki i dwojakie sosy w osobnych pojemniczkach, min. Wszystko to na rozłożystych i modnych talerzach, a i sztućce były jak najbardziej podane i – w użyciu jak należy.
Dla czego o tym piszę.
Po drugie ilustruje nam to wynik maksymalnej racjonalizacji odzywiania sprowadzony do absurdu. Młoda para miała wyraźne problemy z jedzeniem tego pakietu przy użyciu noża i widelca. O ile lepiej by było wszystko to jakoś rozłożyć i zgrabnie zaaranżować na tym okazałym talerzu. O czym tu mówić.
Po pierwsze ? jasne, patrz wpis jw.
Ozzy,
jeżeli to prawda, to wszystkiego najlepszego!
Nie bój nic, przeżyjesz.