Pomidor – smakowita trucizna!
Pomidory są trujące, a po zjedzeniu choć jednego, krew zamienia się w kwas – tak uważano w Europie do XIX wieku. Czy były to mylne poglądy?
„Pomidory pochodzą z Ameryki Południowej, a konkretnie z Peru, gdzie do dziś można spotkać dzikie odmiany tej rośliny. Jako pierwsi pomidory hodowali Aztekowie. Jadali je z papryką, kukurydzą i solą – z tej mieszanki wywodzi się dzisiejsza meksykańska salsa.
Do dziś trwają spory o to, kto przywiózł pomidory do Europy. Jedni twierdzą, iż Ferdynand Cortez, czyli hiszpański zdobywca Meksyku; inni, że sam Krzysztof Kolumb. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że pierwszy opisał pomidory Włoch – Pietro Andrea Mattioli, który nazwał te owoce „pomi d’oro” – złote jabłka.
Pomidory przywiezione zza oceanu do Hiszpanii i Portugalii, szybko rozprzestrzeniły się w Europie. Pierwotnie w zachodniej części kontynentu hodowane były jako roślina ozdobna. Po latach uznano je jako warzywo.
Rosja była jednym z pierwszych krajów, w którym odrzucono poglądy o rzekomej szkodliwości pomidorów. Zawdzięczamy to Michałowi Bołotowowi, autorowi artykułu, w którym udowodnił, iż pomidory nie są trujące, ale wręcz wykazują szereg właściwości leczniczych, np. pomagają w leczeniu szkorbutu.
Do Polski – jak powszechnie wiadomo – pomidory przywędrowały wraz z królową Boną, tak jak wiele innych warzyw jak brokuły, kalafior czy szpinak – czyli włoszczyzna.
Poglądy, iż pomidor jest rośliną trującą, mają pewne uzasadnienie – pochodzi on bowiem z tej samej rodziny, co znana od wieków belladonna, czyli pokrzyk wilcza jagoda – silnie trująca roślina o owocach podobnych do pomidora. Trujące właściwości ma łodyga i liście pomidora.
Pomidor w pełni doceniony został w XIX wieku – wtedy zaczęto używać go do zup i sosów. Francuzi przypisywali mu właściwości afrodyzjakalne i nazwali „jabłkiem miłości”, a na jego bazie przygotowywali wyśmienite sosy do mięs. Anthelme Brillat-Savarin, na którego często się powołuję, docenił je, opisując jako warzywo, które niezwykle szybko zrobiło karierę na stołach Francuzów. I ponoć to właśnie pomidorom kuchnia prowansalska zawdzięcza swoją sławę.
Amerykanie, po długim okresie unikania „trujących” pomidorów, docenili to warzywo w XIX wieku. Pułkownik Robert Gibbon Johnson z Salem w stanie New Jersey zachęcał do hodowania pomidorów i jedzenia ich, ale mieszkańcy Stanów Zjednoczonych byli nader niechętni. Johnson znalazł jednak sposób na przełamanie tej niechęci – pewnego dnia usiadł przez gmachem sądu w Salem i na oczach przechodniów zjadł cały koszyk pomidorów. To przedstawienie obserwowało około 2 tysięcy osób, które przekonane były, że Robert Gibbon Johnson chce publicznie popełnić samobójstwo. Przywołano więc lokalną orkiestrę strażacką, która zaczęła grać pieśń pogrzebową! Gdy jednak widzowie ze zdumieniem zobaczyli, iż pułkownik nie umiera a nawet przybywa mu apetytu, przekonali się do czerwonego warzywa i zaczęli wprowadzać je do swych jadłospisów. Wkrótce Ameryka oszalała na ich punkcie.”
Ja też, choć nie znam pułkownika a z Salem znane mi są tylko czarownice. I dlatego zaczyna się w mojej kuchni okres smutku i żałoby. Smakują mi bowiem pomidory z pobliskich pól oraz ogrodów a dowożone w zimie z innych kontynentów uważam za niesmaczne (choć nie trujące!).
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Dzień dobry. Z pomidorem było też niezłe zamieszanie w latach 70-tych XX w., kiedy to ogłoszono, że zawierają środki rakotwórcze. Po trzech bodajże latach badań, procesów sądowych i batalii prasowych, odwołano kancerogenność pomidorów i ogłoszono, że wprost przeciwnie: działają jako antyutleniacze, źródło wielu witamin, bogactwo soli mineralnych i błonnika – czyli samo zdrowie. Osobiście od dawna przestałam czytać (i stosować) zalecenia uczonych mężów od diet wszelakich dbając jedynie o różnorodność, świeżość i dobrą jakość pożywienia. I Gospodarz ma rację – pomidory docierające do nas w iie smakują jak mokry karton. Są po prostu hodowane tak, aby wytrzymały daleki transpot i długie leżenie w sklepie, a tego nie da się uzyskać w deserowych odmianach uprawianych dla szybkiego spożycia. Pomidory zimowe traktuję jako element kolorowy na talerzu czy kromce chleba. Teraz udam się do zajęć planowych i na zgoła inne strony mojego komputera, a na blog zajrzę w porze obiadowej i po kolacji.
To po pierwsze primo:
http://www.youtube.com/watch?v=BlxelewpCY4
Po drugie primo, dla mnie dzień bez pomidora to dzień stracony.
Po trzecie primo, przed wyjazdem 3 tygodnie temu wzięłam ostatnie 3 pomidory, spakowałam w torbę foliową , powiesiłam „na chwilkę” na kołku, miałam zabrać ze sobą w drogę na lotnisko „na przegryzkę”. Zapomniałam 🙁
Zostawiliśmy w domu temperaturę ustawioną na 16C. Pomidory o dziwo, przeżyły w tej torbie 😯
Ale niestety, zostały zjedzone w sałatce greckiej 😎
Jasne, że najlepsze są te z własnego ogródka, ale jak się nie ma, to trudno, trzeba się udać na targ albo zaprzyjaźnić z cudzym ogródkiem.
Tragedią dla mnie były pierwsze lata tutaj, kiedy ani ogródka, ani zaprzyjaźnionych. W sklepach bywała jedna odmiana pomidorów „zdrewniałych” i bez zapachu, pakowane było to-to po cztery w pojemniczki zafoliowane. Żadnej kultury pomidorowej, Amerykanie i Kanadyjczycy nigdy nie oszaleli na punkcie pomidorów (to moje własne obserwacje), nie na tyle, na ile oszalała na ich punkcie Europa. Tam się pomidora dopieszcza, a tu obowiązkowo jako plaster do hamburgera, może być i „drewniany”, jako kolorek do dania. Dania z pomidorami, wszelkie sałatki i kombinacje z pomidorami, i ten prawdziwy zapach pomidora…mniammmm!
No i adios, pomidory, na szczęście tutaj w sklepach sie pozmieniało i pomidory już nie są drewniane i jednego gatunku, jak nie z Florydy, to z Kalifornii czy innych ciepłych regionów można je dostać o każdej porze roku.
Jedna żelazna zasada: NIGDY nie trzymać pomidorów w lodówce!!! Stracą smak i zapach.
Moje „se” siedziały w torbie foliowej 3 tygodnie i nic im sie nie stało!
Przy okazji – mój tata przed przymrozkami zbierał zielone pomidory i rozkładał je w słomie czy sianie na strychu, byle nie „w kupie”, a każdy z osobna. One sobie znakomicie dojrzewały powolutku i zimą był świeży pomidor do sałatki.
Oj, pomidor to mój temat 🙂
Alicjo, po pierwsze primo 🙂 wrzucisz więcej zdjęć ?
A po drugie to tak jak piszesz, po prostu wystarczy kupione pomidory zostawić na trochę i one same dojrzeją i nie będą drewniane. Często działy warzywne mają mocno obniżoną temperaturę ( w Polsce), więc wiadomo że przynajmniej kilka godzin, do kilku dni muszą dochodzić do siebie zanim zaczną normalnie smakować.
DużeM,
wrzucę, ale wczoraj prawie usnęłam, wrzucając je na komputer, tyle tego. Jakąś selekcję muszę zrobić, podpisać i tak dalej.
W środku nocy ok. 3-ciej) obudziła mnie Mrusia, rozwalona na mojej poduszce i trzymająca łapkę na moim policzku. Chyba się stęskniła czy co? 😯
Ostatni rzut okiem z samolotu na Andy (z Buenos do Santiago, przedwczoraj).
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1816.JPG
Idę dospać.
Alicjo-Mendoza ze swoimi winnicami i wzgórzami zupełnie jak Prowansja,
a Andy z samolotu prawie,jak Alpy 😉
W sprawie pomidorów wyznaję też wyznaję zasadę-życie bez pomidora traci sens 🙁 Na kanapki,do sałatek,duszone,w sosach,w zupie,w soku,a faszerowane też znakomite,na ciepło albo na zimno.A może by tak jutro na obiad zwykła,klasyczna pomidorowa z ryżem…..
Polemizuję, pomidorowa to z makaronem 🙂
Dzień dobry.
Już tu kiedyś o tym pisałem, ale warto przypomnieć, aby mieć skalę czasu. Moja mama (rocznik 1913) opowiadała, jak to sąsiadka przywiozła „ze wsi” kosz pomidorów. Trwała jeszcze wojna, ta pierwsza i ludzie imali się wszystkiego co wydawało się jadalne. Mówiła, że nigdy nie zapomni tego widoku tych szalenie pięknych, czerwonych owoców i mówiła też, że nie zapomni rozczarowania, gdy dano jej to do skosztowania.
Podobnie było z papryką, też w czasie wojny, tej następnej jednak.
Miłego dnia jeszcze życzę, a zdjęcia Alicjo, zobaczę chętnie, lecz trochę później.
Małgosiu-w zasadzie też wolę z makaronem,ale Latorośl przyznała złoty medal tej z ryżem.Czego się nie robi dla dziecka 😉
Dzień dobry 🙂
Wolę obie 😎
Dzien dobry,
A ja krakowskim targiem pomidorowa serwuje z makaronem typu orzo :).
Dzień dobry,
Też lubię się truć pomidorami, ale też tylko w sezonie, tymi z pobliskich farm. W zimie nie kupuję.
Dla ścisłości – Salem w stanie New Jersey to pomidory i pułkownik Johnson, ale czarownice to już inne Salem – położone jest w stanie Massachusetts. Jest jeszcze Salem – w stanie New Hampshire ale tam ani pomidory ani czarownice. O innych Salem nie wiem. 🙂
Komputer mnie poinformował, że dzisiejszy tekst pomidorowy nosi numer 1900. Tyle razy Was zamęczałem swoimi spostrzeżeniami i myślami. A w poniedziałek będzie już tekst nr 1901.
Komentarz Nowego zaś nosi numer 429040. Do półmilionowego jeszcze trochę czasu. Ale może jakoś się uda.
No to do roboty!
Jest jeszcze salem allejkum 😉
gośka 🙂
Gospodarzu – robotnyś, jak mróweczka. I my przy Tobie też nie gorsi.
Pomidorówka z makaronem, na rosole, albo tylko na smaku warzywnym – za to masła, ho,ho, nie zabielana. Dosyć wyrazista w smaku (jedna miniaturowa peperoncito) i obowiązkowo z natką pietruszki. Bardzo lubiana w naszym domu, była tydzień temu na talerzach.
Właśnie zauważyłam, że mam bluzkę założoną na lewą stronę, chyba zagram w totka. Noszę ją od 7 rano i dopiero teraz zauważyłam.
Książkę K.Morawieckiego zamówiłam u Gwiazdora (brat codziennie dzwonił i pytał co mi kupić na jubileusz , no i kupi mi tę książkę). Mogę ją potem pożyczyć Haneczce, Starej Żabie i kto będzie bliżej, a chciałby przeczytać.
Gospodarzu-skoro mamy okrągłą rocznicę to o stosownej porze proponuję
toast.Jedynym słusznym napojem będzie rzecz jasna Krwawa Mary 😉
Z okazji tekstu z numerem 2000 trzeba będzie chyba zrobić bal na 2000 par
albo na 2000 dań 🙂
Pyro uważaj byś naprawdę nie kupiła książki Kornela Morawieckiego zamiast Karola Modzelewskiego. To jednak dwaj zupełnie różni faceci. W każdym calu.
Moi Kochani,proszę uprzejmie dopilnować tego toastu o 20.00 albo o 19.00 (skoro tekst Gospodarza ma numer 1900).Ja wzniosę dopiero po powrocie z koncertu,
na który wybieram się wieczorową porą.
Pyra strony bluzki pomyliła, to i książki może 🙂
Zahazarduj koniecznie, Pyro, bo do bluzki doszła jeszcze pomyłka książkowa 🙂
Dzisiaj placki.
Pomidorówkę robię na kościach, sporo włoszczyzny, solidny wywar na 5 litrów.
Zamrażam w porcjach, a ryż czy makaron gotuję osobno do rozmrożonej porcji, bo zamrozić ryż czy makaron to masakra na talerzu. Makaron w malutkiej ilości wody, aby dodany do zupy nie rozwadniał jej zbytnio. Konieczna bazylia (zimą zamrożony listek) i lubczyk jak najbardziej, deczko.
Zabielam śmietaną tuż przed podaniem. Nigdy nie używam masła do zup, co innego smalec! Ten w paru zupach jest wręcz niezbędny (zupa gulaszowa, kapuśniak).
W znających się na rzeczy restauracjach pomidory w sałatkach i „dla ozdoby” podawane są bez skórek. To prosta rzecz, wystarczy sparzyć wrzątkiem pomidora i skórka sama odchodzi. Zauważyłam to w knajpach Ameryki Pd.
Mnie skórka pomidora wcale nie przeszkadza, ale są ludzie, którzy jej nie tolerują, mają problemy ze strawieniem tego „pergaminu”, niektórzy twierdzą, że „przykleja” im się do żołądka. Na wszystko jest rada 😉
Przerabialiśmy to już kiedyś:
Pada ścierwo cały ranek
dzień je smutny taki
– skombinował byś mi Franek
izotop dla draki?…
( LJKern, z pięćdziesiąt lat temu)
http://wyborcza.pl/1,75478,15046865,Z_elektrowni__Belchatow__zniknely_dwa_pojemniki_z.html
Okoliczności spod Aconcagui.
http://alicja.homelinux.com/news/Puente_del_Inca.JPG
Nadal dopiero co przeglądam zdjęcia…
W ogóle nie przyjmuję do wiadomości doniesień, że pomidory mogą być niezdrowe. W sezonie jem je na okrągło i nigdy nie mam ich dosyć. Biorę odwet za lata dzieciństwa, kiedy byłem uczulony na te warzywa. Teraz nastał okres smuty – adios pomidory, ale już za kilka miesięcy… Jadłem pomidory w wielu krajach, najlepsze były w Bułgarii; duże, słodkawe i obierały się ze skórki bez zalewania wrzątkiem.
To ja jeszcze od siebie dodam, ze nie cierpie pomidorow. Zupe pomidorowa zas uwielbiam, moze byc z makaronem, ryzem lub z lanymi kluskami.
Dopiszę do wpisu własne doświadczenia.
Otóż, mając jeszcze własny ogródek posadziłem wreszcie sześć krzaczków tzw. bawolich serc. A że dobrze nawoziłem (gołębim guano) urodziły tak, że nie byłem w stanie nawet tego rozdać po przyjaciołach i znajomych, bo nie można było ich długo trzymać – ani na krzaku, ani na tacy. A tu akurat przywiózł mi znajomek przejazdem dwa kartony pomidorów z Polski. Podziękowałem jak należy, westchnąłem i zniosłem do piwnicy. Znałem producenta i wiedziałem że ze szklarni. Długo trwało, nim dojedliśmy ostatnie nasze (wspaniałe!), a te w piwnicy czekały cierpliwie. Tak się trzymały, że nie musiałem czegokolwiek wyrzucić i dojadaliśmy je do października chyba.
Coś za coś, aczkolwiek, od tego producenta zawsze mi smakowały jak podawał.
Był kiedyś naszym gościem a jak bywamy, zawsze kupujemy u niego.
Krótka lekcja na temat, jak powstały Andy:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1180.JPG
Prosto…przyjechał spychacz i zepchnął to wszystko na kupę 😉
Jak nie zapomne i znajde, to wrzuce zdjecie mojego rekordowego pomidora wyhodowanego w ogrodku na oborniku z zaprzyjazionej stajni. Doswiadczenia jak Pepegora – ani tego zjesc, ani rozdac nie bylismy w stanie.
A najlepsze (pozza moimi) to jadlam na Zante – nieregularne, plaskawe, nawet nie calkiem czerwone – ale smak i zapach …
Rekordowego pomidora wyhodował mój tata na oborniku z obórki naszej ówczesnej Minki (krówka), było to we wczesnych bardzo latach 70-tych i pojawiły się pomidory sercowe, te bawole.
Tata budował dla nich specjalne rusztowanie drewniane na prawie 2 metry, nasłonecznienie było południowe, warunki idealne. Rekordowiec wystarczył na sałatę kolacyjną dla 6 osób wielce pomidorowych + siódma osoba, wredny kuzyn na wakacjach, który będąc z wielkiego miasta Nowa Huta gnębił „wsiowe” kuzynki jak mógł.
Dałyśmy odpór, mimo podtapiania w stawie i różnych sztuczek miastowego panicza 😎
Albo: przyjdzie walec i wyrówna.
No dobrze, jak już jesteście takie mądre to, dla Alicji pytanie: istnieje życie „pozakocie”?
Jasne, że tego pytania nie wyślę za Kanał, tylko do Ciebie, Alicjo, co to zostałaś uszczęśliwiona kotką.
Jak wyliczę dla siebie, to 20 lat w jednym kawałku przyszło mi żyć bez kota.
Odpowiedź na ww :
owszem jest możliwe, pytanie jednak, czy ma ono wtedy sens.*
*parafrazuję tu klasyka, co tak się odniósł do swoich mopsów
https://www.google.de/search?q=Loriot+das+Bild+h%C3%A4ngt+schief&ie=utf-8&oe=utf-8&rls=org.mozilla:de:official&client=firefox-a&channel=fflb&gws_rd=cr&ei=IMaYUuigD8bT4QT58IDABA
http://www.youtube.com/watch?v=Z3Yn3WYdkJk
cos mi nie wyszlo
Toast obowiązkowy.
Jezusiczku Ty Mój. Jestem babcia = roztrzepańcia. Przecież wiem czym się różni Modzelewski od Morawieckiego. Koniecznie brakuje mi teraz sekretarki, która by mi w tekstach sprawdzała nazwiska. Mylę obydwu Skalskich (nie w dziedzinie, tylko w imionach) wszystkich Bratkowskich – na tej samej zasadzie, Skalskiego już nie wiem z kim i teraz dwóch panów MK. Naprawdę wiem co mówię, nie wiem tylko o kim. Reczeserka potrzebna od zaraz, bo nie zawsze Gospodarz będzie w zasięgu.
Twoje zdrowie, Gospodarzu i pilnuj mnie dalej.
witam,
pomidora do Polski to raczej nie Bona sprowadziła. We Włoszech pojawił się on później niż ona przybyła do Polski, no i początkowo to jednak go nie jedzono.
pozdrawiam
Pepegorze,
słusznie zauważyłeś, że zostałam uszczęśliwiona Mruśką bez własnego słowa w tym względzie, czy chcę, czy nie chcę. Ot, nastała podczas mojej nieobecności i już!
Kot, pies, kanarek czy chomik lub myszka domowa to odpowiedzialność i trzeba się z tym liczyć. Dziecko wyrasta, ale zwierzątko jest zwierzątkiem i takim pozostanie. Mruśka przeżyła chyba jakiś stres, bo straszliwie gubi sierść (na zimę?!), a poza tym nie złazi z mojej poduszki i śpi przytulona do mnie.
Nie da się namówić na swoją poduszkę.
Jasne, że skoro ją zastałam, to nie wyrzucę, bo ona zdążyła się już zadomowić. Żal mi zostawiać ją na czas podróży (nawet u bywszego personelu), tego nie robi się kotu ani żadnemu innemu zwierzątku, dlatego zawsze mówiłam – psa czy kota to na starość, kiedy już przestaniemy podróżować. Ale Jerzoru się nudziło beze mnie i zaprosił Mrusię 🙄
Nie pamiętam czy pisałam, że będąc na wakacjach u bywszego personelu Mruśka postawiła całe towarzystwo w stan gotowości bojowej (6 kotów!) i dawała im popalić. Tutaj jak królowa… własna kanapka, kominek, miseczka i kocie smakołyki (Jerzor zapewnia), a do tego tajemnicza piwnica, taka prawdziwa, jak to w Polsce bywa w murowanym domu, tyle, że nie przechowujemy tam węgla ani ziemniaków i innych warzyw. W tym roku po raz pierwszy odkąd tu mieszkamy żadna mysz nie zaszczyciła piwnicy 😎
Na Bartnikach zawsze był jakiś kot przydomowy (sypiał w obórce lub na stryszku, zimą w domu), ale to było sto lat temu, czyli ze czterdzieści, i od tego czasu nie miałam zwierzątka domowego, bo człowiek się włóczył po stancjach i po świecie.
Odkąd jestem na blogu (mniej wiecej od zawsze), piszę o tym, co się u mnie dzieje, a nie tylko o tym, co w garze i na talerzu, tak się jakoś przyzwyczaiłam, a Gospodarz nie wytycza, o czym należy pisać (vide pierwszy wpis Gospodarza).
Przybył nowy domownik, będzie i o nim, to znaczy o niej 😉
Gratuluję Gospodarzu Jubileuszu. Piękny.
U mnie z pomidorem jest odwrotnie niż z truskawką. Nie przepadam za smakiem normalnego pomidora, bardzo lubię go wyłącznie w caprese. Nie znosiłem za dawnych lat nieśmiertelnego pomidora z ogórkiem.A uwielbiam go we wszystkich przetworach, potrawach i na gorąco. Dokładnie na odwrót jest z truskawką, kocham ją na surowo, ale za lodami, ani za dżemami czy kompotami nie przepadam.
Inna rzecz, że – a propos caprese – Internet jest pełen dramatycznych apeli, że łączenie pomidora z serem białym powoduje powstanie nierozpuszczalnych kryształków osadzających się w stawach, a kończy się to chorobą i bólami tychże stawów. Ciekawe, jaka jest prawda, z jednej strony mamy informację taką
http://kuchnia.wp.pl/gid,16109439,kat,1037881,title,Niezdrowe-polaczenia,galeria.html?ticaid=111c0c
Żeby mnie nie zatrzymało, to drugi link dam w nowym komentarzu
Alicjo, piękne zdjęcia
http://dieta.mp.pl/lista/show.html?id=76355
To prawda, Alicjo. Po siedmiu latach całkiem nieźle orientujemy się w stosunkach rodzinnych, rodzinno – towarzyskich i rodzinno – przychówkowych. Ba, mój jamnior nawet trafił do nas z blogowego nadania. Piękna kocica Haneczki też potrafiła urządzić mi awanturę, że siedzę przy komputerze zamiast w salonie służyć kolanami kotu za poduszkę
Do toastu pozostało ok 20 minut – szykować szkło i napitki czas, bo toast godny!
Pepegorze,
byłam pewna, że ktoś doda z tym walcem, co to przyjdzie i wyrówna 😉
Andy się sypią w oczach, erozja następuje biegiem, to nie są wyniosłe i opor-ne na okoliczności pogody granity. Prawie przejrzałam wszystkie zdjęcia… zgroza, ile tego jest 😯
Spektakularny Puente del Inca, na lewo od kościółka był w początkach ub. wieku luksusowy kurort (wody leczyły ponoć różne paskudne choróbska), ale wziął i sczezł był, to znaczy zmiotła go chyba jakaś lawina, gdzieś mam to zapisane, ale gdzie? 🙄 Znajdę, to dopowiem.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1329.JPG
U mnie godny napitek – Santa Rosa z Mendozy, malbec.
Życzymy sobie następnych 1900 wpisów 🙂
Wznoszę toast za naszego Gospodarza i za przyjaciół związanych z blogiem, a rozsianych po kraju i po świecie. Za liczne dedykacje muzyczne i linki do lektur, sprawozdania ze spektakli i spotkań towarzyskich, za szerzenie wiedzy kulinarnej i za nasze spotkania przy stołach. Wypijmy za to i za wszystko, co nas jeszcze czeka.
Toast zacnym porto!
Bez tego nie ma obchodów 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=unuivE67DFo
Ja mam napitek smaczny, chociaż nie typowy: sok aroniowy własnej roboty z tych aronii, co to Haneczkę w tym roku zasypały + woda gazowana + nalewka aroniowa roboty Teresy, teściowej Ryby Potrzebna mi trzeźwa głowa, żebym już niczego dzisiaj nie pomyliła, a tego napitku mogę bezpiecznie wypić i 2 szklanki. I zdrowy bardzo.
Torlinie, przecież wiesz, że najbardziej to nam samo życie szkodzi. A tak w ogóle tłucze mi się w pamięci, że ze wszystkich serów białe twarogi są najbardziej ubogie w wapń, bo on pozostaje w serwatce. No i nie bardzo ten pomidor ma co wiązać w serze.
Toast za Gospodarza i toast za Blog, osobiście zrobioną nalewka malinową.
Pomidor królem warzyw jest i basta, skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie, bęc.
Niedowiarki, czy jedliście pomidory czarne ?
Cementerio De Los Andinistas pod Aconcaguą, o czym pisałam w zapiskach z podróży.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1355.JPG
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1361.JPG
To tam leży ten, co to w lutym =- marcu br pojechał z tą wyprawą, o której pisałam.
p.s.Nie wszyscy zginęli pod Aconcaguą, ale wszyscy ją zdobyli. Niektórzy zginłli w Himalajach, ale mają swoje symboliczne groby pod Aconcaguą, o czym mówi powyższe zdjęcie. Dario Bracali był Argentyńczykiem.
Dzięki. Wasze zdrowie!
Gratulacje Gospodarzu, m.in. za to, żeś tyle lat wytrzymał z nami. No cóż, stresy bywały, ale trzeba przyznać, że ostatnio jesteś jakby bardziej wyluzowany i radośniejszy. Nawet wiem dlaczego 🙂
Toast chilijskim (również na cześć naszej „filarki – Alicji) Cabernetem z 2009.
A ja do roboty. Hej, szable w dłoń! Mam do posiekania ok 20kg dyni w sztukach dwuch…uff!
Pomidory, ach… Tak teraz wygląda mój kuchenny parapet
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/PomidorowyParapet#slideshow/5951782790875625266
Nie wiem czy chciałabym tak długo żyć, ale jeśli już to tak:
http://natemat.pl/52867,ma-91-lat-i-jest-specjalista-w-miedzynarodowej-korporacji-nie-jestem-fighterem-wywiad
Dobry wieczör!
Cichal !
Wybacz mialem tego nie pisac.
Zarzuciles mi wczoraj ze pisze marna polszczyzna.
Napisales ,, 20 kg, dyni w sztukach dwuch,,
Moze mialo byc ,,w sztukach dwöch .
Wybacz , znam Twoja pozycje na blogu.
Ale dla mnie to bedzie sprawiedliwe ze moge
sie bronic.
Nie wszyscy maja erudycje Pyry
Mądry starszy pan; bardzo mi przypomina mojego Ojca. On też miał takie proste, elementarne zasady, bez patosu i gadulstwa.
Małgosiu-wypada w takim razie życzyć naszemu Blogowi tak dobrej kondycji w wieku 91 lat 🙂
Gospodarzu-Twoje zdrowie !
Cichał ma rację- z takim barwnym towarzystwem chwilami ciężko zdzierżyć,ale miłych chwil było,jak sądzę,jednak więcej,niż tych przykrych,zatem najlepszego !
Ja toastuję aroniówką również własnej roboty.Pyro-musimy chyba porównać te procentowe i bezprocentowe smaki 😉
Cichal-przyjeżdżaj,wiosną,latem,jesienią,czy zimą.Zawsze z przyjemnością Cię podejmiemy czym chata bogata.Czy znasz np.flaki po warszawsku?
Byniek-na naszym ursynowskim bazarze mamy sezonie pełną rozmaitość pomidorów.
Czy te czarne są z lekka brunatne?
Z kuzynką Magdą wybrałyśmy się dzisiaj zapomnieć o szarym polskim listopadzie,
bo flamenco pozwala o nim zapomnieć.Mam jednak w tej chwili dziwne uczucie,że
obejrzałyśmy trochę inny spektakl niż ten,na który kupiłyśmy bilety.
Nie szkodzi,też był piękny.Na biletach mowa była o tego rodzaju przedstawieniu:
http://www.youtube.com/watch?v=GanEZlNhttY
Pyro!
Madry to za wiele powiedziane, ale starszy tak.
Henryku uwierz mi; bardzo mądry, a błyskotliwość nie jest mu już do niczego potrzebna.
Danuśla – niczego Ci nie pożałuję, ale aroniówki nie porównamy. Dostałam butelkę sztuk jedną dwa tygodnie temu i właśnie ją wykończyłam Teresa robi swoje nalewki słabiutkie, więc się więcej leje w szkło.
Pyro!
W tym wieku blyskotliwosc tez jest potrzebna
Np. przy prowadzeniu auta.
Henryku, nie pleć proszę.
Polewam szafką, żeby rosło 🙂
„Pomidor-smakowita trucizna”- ja to już kiedyś, gdzieś czytałam http://smaker.pl/newsy-pomidor-smakowita-trucizna,1328207,a,.html
pozdrawiam 🙂
Pyro!
Ja nie plote ,ja dziergam.
To po tych toastach , na okolicznosc.
Dobrej nocy!
Milej radosnej soboty .
Chwilencja,
dziergam to ja, chociaż ostatnio bardzo mało (rąsie nie te).
Placki.
Uprzejmie donoszę, że według mnie, a przede wszystkim Jerzora, który o eksperymencie nie wiedział, nie ma żadnej różnicy między plackami ziemniaczanymi z jajkami wrzuconymi do startych ziemniaków, a plackami z jajkami rozdzielonymi osobno i ubitą pianą z białek.
Owszem, jest jedna istotna różnica – trzeba się namachać, żeby tę pianę ubić 🙄
Placki robię tak:
– 4 duże ziemniaki tarte na wszystkich trzech tarkach o różnych „okach”
– 1 średnia cebula (zapobiega ciemnieniu placków, maja złocisty kolor, a poza tym tak lubimy)
– 3 jajka
– dyżurne
Smażę na oleju, malutkie placuszki z czubatej łyżki do zupy. Do jedzenia prosto z patelni, inaczej się nie liczy dla mnie 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1850.JPG
Moje placki muszą być cieniutkie, dobrze wysmażone i koniecznie chrupiące.
Steve, nasz gospodarz hotelu Ayelen pod Aconcaguą (Brytyjczyk, jego dziewczyna, rodowita Argentynianka jest właścicielką, on menażerem, zarządza wszystkim). Przyjaciele my są!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1144.JPG
Zgadzam się z Małgosią.
Moje tyż (placki) – malutkie, cieniutkie i chrupiące. Z jednej łyżki zupianej nie wyjdą inne.
Buraki na zakwas trza zakupić, Młode przlatają 16-go na 2 dni, potem 2 dni w Toronto. Bez „czerwonej zupy” grudzień nieważny, nieważna dokładna data, tego nie zrobię synowej, zupa czerwona będzie i uszka też! Oraz bigos i sałatka jarzynowa.
Dzień dobry,
też wznoszę toast za nasz blog, za blog w pełnym składzie……
A w kieliszku mam… o nie, nie, już nie Malbec, który mi się przejadł, a właściwie przepił, znam wszystkie butelki nim napełnione, a dostępne w tutajszych sklepach (oprócz tych najdroższych). Od jakiegoś czasu odkrywam, za Gospodarza, Stanisława i Nemo przyczyną wina włoskie. Doskonałe. Więc za pomyślność Blogu – Primitivo, którego nazwa może się tylko dziwnie kojarzyć, ale niech ono wróci nam „smak” naszego blogu jaki zastałem kilka lat temu. Za pomyślność!!!
Podczytałem do tyłu – Haneczko, jesteś absolutną Mistrzynią Dwóch Słów!
Irku,
pomidory piękne, żałuję, że mnie tam nie ma. Nadwyrężyłbym znacznie przechowalnię. 🙂
Przez wiele lat, tuż po studiach, obijałem się po Rolniczych Spółdzielniach Produkcyjnych i PGR-ach. Wódka lała się tam wartkim, ciepłym strumieniem, a do tego zawsze była sałatkach z takich właśnie pomidorów ze świeżą cebulką, no i oczywiście kiełbasa własnego wyrobu (Spółdzielnie i PGR-y zawsze miały hodowlę na potrzeby własne). Smaki niezapomniane, ale to wszystko nic – do tego był zawsze świeży, wiejski chleb. Zapach i smak tego chleba przejechał za mna pół świata i nie chce się odczepić. Pomijając oczywiście Rodzinę, za takim chlebem zawsze najbardziej tęskniłem. I wciąż tęsknię. Bez tego trudno żyć.
Dobranoc 🙂
Do kapuśniaku poproszę więc (Pyro, proszę, nie obraź się, ja wiem, że jestem bezczelny) kromkę (skibkę) polskiego chleba, bez żadnych cichalowskich udziwnień typu oliwki, żurawina, czy coś tam. Chleb to musi być Chleb, a nie strucla z czymś tam.
Ja jestem prosty chłop (copyright Alicja).
Dobranoc jeszcze raz 🙂
Z innej beczki,
Wstąpiłem dzisiaj do sklepu z zamiarem kupna maszynki do golenia. Wybór wcale nie taki łatwy – maszynek i różnych przyrządów do golenia dla kobiet jest znacznie, znacznie więcej niż dla mężczyzn.
Już nawet ten najbardziej męski atrybut nam zabrały. Koniec świata! Trudno się z tym pogodzić! Czasami myślę, że dobrze że juz jestem stary, nie nadążam!
Nowy – jaki stary? No, jaki stary? Już przed I wojną gazda poprawiał cepra „Panocku! Jo nie stary, ino downy!” I tak trzymać – jesteśmy dawni, ale kto powiedział, że starzy i zalatujemy naftaliną? Wystarczy popatrzeć na Cichala za sterem, na stoku i w towarzystwie – stary? Daj Boże młodziakom połowę jego energii. Pepegor swojej kontuzji nabawił się uprawiając sport regularnie, w klubie. A Stara Żaba – a, zapomniałam, że one we dwie z Eską wiedźmy, więc starość ich nie dotyczy. A Gospodarz? Robota zawodowa intensywniejsza, niż bywała na etacie, lata po Europie jak po własnym podwórku, uczy siebie i innych; byle na długo sił starczyło. Tak patrzę i ani jednej starej osoby wśród blogowiczów – kilkoro dawnych by się znalazło.
Z nowości : mój jamnik za pośrednictwem pani, która ma koleżankę, a koleżanką jamniczkę wypisz, wymaluj taką samiusieńką – więc w imieniu Radzia przyjęłam deklarację mariażu. Ciekawe czy spoważnieje kiedy ojcem zostanie.
Dawny nasz Kolega i „ojciec chrzestny” mojego psiaka Andrzej Jerzy ma dzisiaj imieniny – jeżeli nas jeszcze podczytuje, to wszystkiego dobrego.
Jeżeli są Andrzejowie wśród czytających albo rodzinne Jędrki, to i dla nich dobre myśli.
„wszystkie rybki śpią w jeziorze…”?
Młodsza wstała o 7.00 żeby przygotować „douczki” dla sportowca`. Dwie godziny siedziała przy komputerze, wydrukowała stos zadań, mapek itp, na krótko poleciała z psem „Mamo, jak przyjdzie ten chłopak, to wprowadź do dużego pokoju, tam ma materiały. Ja za kwadrans wrócę” Miał być o 12.00. jest 13.06… Dzień wolny? Z własnej, wolnej woli, bez grosza za robotę, a ten nawet nie zadzwonił. Teraz do wieczora będzie poprawiała sprawdziany, a jutro przygotuje zajęcia na nadchodzący tydzień. A podobno nauczyciele mają masę wolnego, nic nie robią i nawet uważają, że powinni zarabiać więcej, niż sprzątaczka. I jeszcze wyżywają się na młodzieży, terroryzują rodziców i żadnej wdzięczności do MEN nie odczuwają.
Wszystkim Andrzejom – oraz Andrzejkom (znałam kiedyś dziewczynę o imieniu Andrzejka) – NAJLEPSZEGO!
Śniegi Aconcagui:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1249.JPG
Andrzejom mogę dzisiaj zaserwować sos z maślaków.Wprawdzie za dużo tego sosu nie będzie 🙂 ale chyba nie co roku,o tej prawie już grudniowej porze,zdarza się znaleźć grzyby podczas leśnego spaceru:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5952041619953747425/5952041634672731410?pid=5952041634672731410&oid=104147222229171236311
Tez myslalem o przeslaniu gratlacji, ale postanowilem poczekac jeszcze ze cztery miesiace, kiedy bedziemy celebrowac dwutysieczny wpis Gospodarza. Na razie tylko wspomne, ze jest to najsympatyczniejszy blog na stonie polityka.pl.
Danuśko,
już kiedyś wspominałam, że czytałam artykuł o tym, że jadalne grzyby można zbierać przez okrągły rok 😯
Na znakomitej większości grzybów się nie znam, na maślakach jak najbardziej, tych podobnie jak kurki nie da się pomylić z niczym innym 🙂
Cichalu,
kontrabanda została wysłana wczoraj. W deklaracji napisałam „herbs and spices”, bo gdybym napisała „dried muschrooms”, to być może ktoś czujny by zauważył i zainteresował się, co to za grzyby, a nóż z widelcem halucyna? Dołożyłam też czarnuszkę z własnego poletka, nie wiem, ile się jej daje do pieczenia chleba, ale daje się.
O, proszę państwa…ile dobrego ta czarnuszka robi 🙄
http://www.arkadia-polania.pl/ziola-czarnuszka.php
Alicjo ślicznie dziękuję w imieniu swoim, zupy wigilijnej i chleba!
Nowy, jakbyśmy jedzenia nie „udziwniali”, to do dzisiaj jedlibyśmy, „pomidorową z makaronem, schabowy i kąpot mięszany” (nie poprawiać)
no i blog byłby niepotrzebny…
Przepraszam za wczorajszy błąd z wpisu o dyniach. Kończyć się winien:
dwóch – óff! 🙂
Nowy (4:32),
jakimkolwiek chlebem częstuje przybysza gospodarz, taki się zajada bez krytyki, bo chlebem wita się gościa.
Takim chlebem, jaki gospodarz upiecze, bo przecież może kupić w pobliskiej piekarni, ale nie o to chodzi.
W Ameryce Południowej nie za bardzo wiedzą, jaki chleb mi smakuje (żaden!), ale nie gardziłam małą kromuchą. Inne zwyczaje, bez soli, białe pieczywo, mdłe takie. Ale nieważne, poznałam smaki tamtejsze i…bardzo mi posmakowały 🙂
Coś innego, z czego można czerpać inspiracje i dodać na swój stół. Tu posolić, tam przypieprzyć, gdzie indziej popapryczyć.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1227.JPG
Alicjo-chyba tak rzeczywiście tak jest z tymi grzybami,tylko,że pod śniegiem nie zawsze łatwo znaleźć 😉 W tamtym roku w Owernii,razem z rodziną Osobistego Wędkarza zbieraliśmy przecież grzyby 24 grudnia,prawie na chwilę przed Wigilią 🙂
Śniegu były jedynie śladowe ilości.
Południowo Amerykańska Podróżniczko-Andy oczywiście z przyjemnością pooglądam,ale jak wiesz czekam na zdjęcia z Buenos 😉
Jutro popołudniową porą kolejny mini zjazd warszawski,nie lecimy wprawdzie samolotem do ciepłych krajów,ale zapowiada bardzo słoneczne spotkanie 😀
Daj mi trochę czasu, Danuśko,
uporządkuję te zdjęcia !
Tymczasem…ci panowie wybierają sie na Aconcaguę, wynajęli przewodnika, który robi nam zdjęcie.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0196.JPG
Ojej!
Może to faktycznie nieładnie wyszło, przepraszam, ale naprawdę nie chciałem nikogo urazić, Cichala również! Chciałem tylko podkreślić za czym mi tęskno najbardziej.
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są – jak odwieczne Chrystusa wyznanie:
„Bądź pochwalony!”
Tęskno mi, Panie…
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej…
Tęskno mi, Panie…
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak – nie za nie –
Bez światło-cienia…
Tęskno mi, Panie…
Nie turbuj się (jak mawia moja polska przyjaciółka z Grecji), Nowy 🙂
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej!…
Tęskno mi, Panie…
Cyprian Kamil Norwid
Witam.
http://www.youtube.com/watch?v=fDKNaLJBROE
nie ma jak siostry HAIM a wiec l´haim na sobotni wieczor
_______________________________________________
siostry Haim, czyli kompozycja Petera Greena, Fleetwood Mac (1969), „Oh, Well”
http://www.youtube.com/watch?v=piHrXlMMmZU
PS moze inni wola ten sam utwor w wykonaniu Toma Petty
http://www.youtube.com/watch?v=2w9QM9JmTWQ
Oglądałam skoki narciarskie w Kusamo – nieprawda – oglądałam przerwy w konkursie skoków. To jest brak szacunku ze strony FIS-u dla skoczków. Rozumiem, że telewizja płaci związkowi ale w arktycznych warunkach trzymać chłopaków w cienkich skafandrach dwie godziny, pozwolić na skoki 36 skoczkom, a potem zrezygnować, to nie jest o.k. Początek sezonu nie jest organizacyjnie dopracowany. A warunki w Kusamo są znane od 20 lat.
Danusiu! Lekkomyślnie zaprosiłaś! Flaki po warszawsku? Czy aby nie z „pulpetamy”? Znam, ale tylko od pana Piecyka z felietonów Wiecha.
Cichalu – a wiesz, że flaki po poznańsku są całkiem inne?
Wracając do dyń (dwuch-uff vel dwóch-óff)
Już się bulbią na gazie. Dzisiaj będzie zupa z pierwszych zbiorów czyli Dyniolais Nouveau!
One na zdjęciach a na końcu nie dynia, tylko Ewa dumnie pozująca na tle ostatniego abstrakcyjnego oleju, który nazwałem S-F. Kojarzy mi się z czymś z Asimova.
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5952105770921864113?banner=pwa
Pyro Umiłowana! Ciebie też lojalnie ostrzegałem! To prócz golonek, szarych klusek i nalewek (może nie w tej kolejności…) kornie Waszą Miłość proszę o te rzeczone flaki a la Pyra!
23-letni guatemalski rum już zabezpieczony łańcuchem stalowym, cobym go nie ruszył jako, że inklinacje do 23-letnich mam okrutne!
Cichalu – Podziwiam Ewę – ta kobieta ma klasę. A ja się na kobietach nieźle znam.
Boskie Buenos w święto narodowe
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0245.JPG
Przypomina mi to Nowy Orlean, takie skojarzenie…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0263.JPG
Przepraszam, jak zanudzam…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0266.JPG
Fajne kobitki w tym bossskim Buenos! Zwłaszcza ta w paski…
Alicja – nie zanudzaz, przeciwnie, ale to miasto jest dosyć upiorne.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0267.JPG
Dzięki za miłe słowa Panie Profesorze.
To tylko cztery miesiące do kolejnej fety?
To były zdjęcia (powyżej) z Jerzora aparatu. Ja niestety, mam więcej – i już nie będę wrzucać po jednemu, tylko zgrupuję i zapodam całościowo.
Pyro,
upiorne miasto Buenos jest w święto wielkie, a naonczas było, nikogo na ulicach, ja się czułam jak w surrealistycznym świecie. Dopiero następnego dnia zatętniło życiem!
A wracając do głównego tematu naszej dyskusji – kupiłam dzisiaj pudełko koktajlowych pomidorków, co jest znakiem nadejścia pory sałaty lodowej z owocem, ogórkiem i pomidorkami i ryby pieczonej wg przepisu Gospodarza, z oliwkami czarnymi i pomidorkami. Jeżeli dobrze pamiętam Gospodarz przywiózł ów przepis z Wenecji i w orginale była to dorada królewska. Ja przyswoiłam sobie do ryb różnych, a królikiem doświadczalnym był Jerzor (Alicja i ja jadłyśmy golonkę). Jerzor zjadł ze smakiem i odtąd corocznie robię tę rybę ze dwa razy, najczęściej późną jesienią.
No i Jarutko sprawa się… Ewa przeczytała! „Co? Tak SAMA PYRA napisała?” Chodzi teraz cal nad ziemią. Tak się psuje kobity…Nic to. Jakoś przetrzymam. 🙂
Żałujemy tylko, że Ciebie tu nie ma. Nowy krem dyniowy wyszedł nad podziw dobrze. Imbiru tyle co trza. Wywar zbalansowany. Smakowało by Ci! Acha, dziękuję za lansowanie mojej starzyzny!
Byli czasy, Pyro 🙂
Lebioda w Pd. Ameryce, pod Mendozą 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0803.JPG
O cholera…coś chyba dla mnie?
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0840.JPG
San Amtonio. Prosiętko morskie, czyli lew 🙂
Się nadstawił pod obiektyw! Troszkę się bałam, ale …
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0881.JPG
*Antonio
Alicjo-niezły przystojniak z tego lwa 🙂
Cichal-stolica przygotowana na desant zza Kałuży 😉
Danuśka,
pozdrów wszystkie Koleżanki warszawianki, z którymi spędzisz popołudnie. Bardzo Wam zazdroszczę, bo wiem, jak miłe są te spotkania.
U mnie tymczasem pogoda tak nieprzyjemna, że odkładamy plany wyjazdu do Gdyni, bo spacer tylko dla masochistów i właścicieli psów. Szkoda.
Wyższość personelu kociego nad właścicielami psów jest taka, że koty we wredną pogodę nie domagają się wyprowadzania, przeciwnie wręcz.
Mrusia tylko czekała, żeby drzwi otworzyć….teraz można otwierać, a ona w ciepły kątek pod kominkiem. Jerzor świtem bladym odśnieżał i odlodowywał podwórze, ja chcę do ciepłych krajów!!!
Od pół godziny nie mogę wysłać komentarza – „siła sygnału bardzo dobra”, a internet się zawiesza. Może ma grypkę?
A jak tak sobie kombinuję, że jeżeli wiosną JollyR urwie się n trochę rodzinie do Poznania, to przecież i Krystyna mogłaby przyjechać Pyrohgród obejrzeć, a Haneczka dostatecznie wcześnie poinformowana z pewnością dwa dni „koleżeńskie” by załatwiła. I wtedy mogłybyśmy przestać zazdrościć warszawiankom – też pójść do knajpy, do teatru czy na koncert, Nocleg u mnie, u Inki, i nie ma sprawy. Bo tak, to tylko żółkniemy z zawiści.
Pyro,
ja na to jak na lato, a nawet jeszcze bardziej. 🙂 Znakomita propozycja, a do Poznania mam bezpośrednie połączenie kolejowe.
Miałam dziś siedzieć w domu, ale jednak wychynęliśmy na małe zakupy. Zasadniczo nie robię zakupów w niedzielę, ale do niektórych sklepów w ciągu tygodnia nie ma czasu dojechać. Wprawdzie nie kupiłam tego, czego szukałam, ale nabyłam dwie buteleczki do oliwy i octu – z dzióbkiem i uszkiem, ładną żółtą misę na orzechy – wszystko to bardzo mi się przyda. A z kulinariów – spory kawałek szynki prosciutto i pistacje. A poszukiwałam bardzo dużych bombek choinkowych do podwieszenia na żyrandolu. Taką nową koncepcję ozdób świątecznych wymyśliłam. Takie bombki są w Gdyni, ale myślałam, że może kupię je gdzieś w pobliżu.
U nas sprzedaje się ostatnio choinki w doniczkach, znakomity pomysł, wiosną można wkopać do ogródka czy gdzie tam. Ja od lat zrywam gałązki z moich świerczków i wplatam w spore koło z drewnianych gałązek, takie już „na stałe” zrobione.
Pomysł z żyrandolem od lat stosowała moja znajoma, obwiesza też bombkami wielkie rośliny w chałupie, takie drzewa prawie.
Moją choinkę bardzo dobrze udaje takie jedno kaktusowate na parapecie, Mikołajki uwielbiają to miejsce 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1862.JPG
Krystyno-na pewno będziemy dzisiaj wspominać nasze wspólne,wrześniowe spotkanie
i tęsknić do tej pogody,która wtedy tak nam sprzyjała.
A na duże i bardzo ładne bombki zwróciłam dzisiaj uwagę u naszego weterynarza,bo tam pojawiła się już świąteczna dekoracja.Nasz czworonóg miał dzisiaj zdejmowane szwy po drobnej interwencji chirurgicznej,którą przeszedł 10 dni temu.Dobrze,że poszłyśmy na ten drobny przecież zabieg we dwie z Latoroślą.Musiałyśmy przytrzymywać naszą bestię wzmożonymi siłami,by nie uciekła spod rąk miłej pani weterynarz.Pies żyje,my też 🙂
Dziewczyny nie kuście mini zjazdem w Poznaniu,bo gotowam wsiąść do pociągu
i też dojechać 😉
No,czas szykować się do teraźniejszego zjazdowania !
Danuśka – teraz pociąg z Warszawy 2,5 godziny jedzie (pół godziny trzeba żeby wyplątać się z tego nowiutkiego, śliczniutkiego i zupełnie poronionego dworca). Przyjed. przyjed, nie wyrzucimy Cię.
To ja też, ja też do Poznania, będzie najazd warszawski 🙂
A teraz już wychodzę na spotkanie.
Jasne, że MałgosiaW nie gorsza, a ten wiosenny mini-zjazd może okazać się nie taki mini,
Finał 2. edycji „MasterChefa” TVN o 20. Wygra Beata?
Ja jej kibicuję 🙂
Nie oglądam konkursów (tylko skoki i kiedyś „Taniec z gwiazdami”). Ania czasem jakiś śpiewający talent show, ogółem jednak bardzo mi się nie podoba traktowanie uczestników, pokaz chamstwa i braku manier.
Ojej Pyro, niczego takiego w „Master Chefie” nie zaobserwowałam, ubiegłotygodniowy odcinek w Maroko do którego chętnie się wybiorę, mam nadzieję 🙂
Marzenko – ja nie o tym akurat programie; jak pisałam, nie oglądam. Kiedyś widziałam jakieś muzyczne, piosenkarskie i właśnie tzw jurorzy zachowywali się jak w bardzo podrzędnym barze.
Nie oglądam tv. w ogóle, strata czasu, nieważne, która część świata, wszędzie to samo. Ja pamiętam telewizję ambitną (a może mi się tak zdaje?) z tele-echem, Misiem z okienka, zapowiadającą Edytą Wojtczak i Janem Suzinem, absolutna elegancja, Adam Słodowy i „Zrób to sam”, poniedziałkowy Teatr Telewizji, czwartkowe Kobry (podobno wróciły!)…
Te Kobry były do oglądania dla dorosłych od lat iluś tam i nie wolno nam było oglądać 🙄
Ale dałyśmy radę 😉
Kabaret Starszych Panów nie do pobicia, takiej elegancji od dawna nie sieją 🙁
Irena Dziedzic i tele-echo, echo, echo…
Chyba staroświecka jestem czy co?
Dziedzic, Pach, Suzin – to oni pierwsi wyznaczyli poziom. Potem Bożena Walter, Edyta Wojtczak i inni
Marzena, jakąś relacje może po zakończeniu? Jestem beztelewizorcą.
Marzeno-marzy Ci się Maroko? My dzisiaj prawie tam byłyśmy 😉
Zjazdowałyśmy w Cafe Marakesh:
https://www.facebook.com/MarrakeshC/info
Miejsce bardzo nam się podobało.Zamówiłyśmy dwa zestawy różnych arabskich przystawek,do których domowe białe wino sprawdziło się bez zarzutu.
Małgosia być może zamieści zdjęcia tych naszych kolorowych przekąsek.
Knajpka przyjazna czworonogom,Piksel otrzymał swoją porcję psich przegryzek 🙂
A poza tym oczywiście babskie plotki,smakowite opowieści i bardzo sympatyczne prezenty mikołajkowe 😀
Lista obecności:Barbara,Jolinek,Krysiade z małżonkiem(wpadli na trzy kwadranse)Magda,Małgosia i ma skromna osoba.
Dziewczyny,dzięki raz jeszcze 😀
A miejsce kolejnego zjazdu już wymyślone.
Na zdjęciach nasze jedzenie, różne pasty i sałatki
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/5952535657499859297
Desery nie były rewelacyjne, za to herbaty w wielkich kubkach w dużym wyborze.
Spotkanie jak zawsze bardzo miłe, mikołajkowe prezenty śliczne, smaczne i sympatyczne 🙂
Dziękuję Dziewczyny!
A co do oglądania telewizji,to oglądam może nie za dużo i nie za często,ale mam trochę ulubionych programów-reportażowo-społeczno-obyczajowych,przyrodniczych, podróżniczych,historycznych.A poza tym w każdej telewizji od czasu do czasu nadają filmy,które ogląda się z przyjemnością po raz szósty,siódmy albo piętnasty 🙂
W różnych telewizjach prezentują również rzeczy,których nie zdążyliśmy obejrzeć w kinie i dobrze,że nareszcie jest okazja.Zatem nie przekreślam telewizji.
Że już nie wspomnę o Jarosławie Krecie,którego prognozy pogody bardzo lubię 🙂
Może na narty? Ale trzeba poczekać na śnieg poniżej linii śniegu 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0070.JPG
Alicjo, ale wyciągów narciarskich nie widać 🙁
Z przyjemnością potwierdzam wszystkie zachwyty nad dzisiejszym spotkaniem, było pysznie pod każdym względem. Danuśce wielkie dzięki za inspirację i całokształt, a wszystkim Uczestniczkom za super wieczór 😀
Dodam tylko, że z deserów najlepsze było ciacho pomarańczowe 🙂
MałgosiaW,
wyciągi narciarskie to te pomarańczowe…przyjrzyj się raz jeszcze!
Byliśmy akurat poza sezonem narciarskim, więc część była już „zdjęta”, że tak powiem.
No faktycznie są jakieś słupki …
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0134.JPG
Prosiętka morskie na plaży w San Antonio. Malutkie ci one nie są!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0150.JPG
MałgosiaW,
w Ameryce Południowej, co chyba zauważyłaś, słodziutkie desery są obowiązkowe, obiad czy kolacja bez deseru jest nieważna!
Zrobiłam parę zdjęć kulinarnych dla blogu, ale o tem potem. Ja się wywinęłam z deserów bez problemu (wolę wino), Jerzor jest po słodkiej stronie, trochę zjadł.
Przegląd prasy…
„60 lat temu ukazał się pierwszy numer ”Playboya”. Zebraliśmy dla Was 15 najlepszych okładek [ZOBACZ]”
Przepraszam że przepraszam, ale to „dla Was” znaczy dla kogo?
Dałabym odpór, ale musiałabym się zarejestrować, zalogować i co tam jeszcze. To jest poniżej jaj, że tak powiem, chociaż nie jestem walczącą feministką, a jajka mam w lodówce i nie tylko 🙄
Witam, masz Alicjo bez opłat.
http://www.playboy.com/