Karawana idzie dalej
Tyle tylko, ze w dzisiejszych czasach nie jest to karawana wielbłądów lecz konwój statków lub nawet samolotów. Przed pięciuset laty jednak liście herbaty do Europy przenosiły właśnie wielbłądy.
Jak głosi historia, Rosjanie po raz pierwszy usłyszeli o tym napoju w 1567 roku. Informacje przywiozło z Chin dwóch Kozaków. Na własne oczy Rosjanie zobaczyli boski napój dopiero w 1617 roku. Od tamtej pory była herbata przywożona kara?wanami, które musiały pokonywać niebezpiecz?ną drogę – ponad 10 tys. kilometrów. Każdy z wielbłądów przez ponad rok dźwigał 250 kg herbaty! Szlak rozpoczynał się na północnych górskich plantacjach Chin i wiódł między inny?mi przez pustynię Gobi.
Tak przewożono herbatę aż do roku 1905, kiedy to wielbłądy zastąpiła kolej transsyberyjska. Jeszcze w XVIII wieku herbata była znana tylko w głównych miastach Rosji, ale stopniowo sta?wała się coraz popularniejsza i łatwiej dostępna. XIX wiek to rosyjska epoka herbaty uznanej wówczas za narodowy napój chroniący od zim?na, cementujący przyjaźń, budujący rodzinną atmosferę.
Na herbacie budowano majątki ale także tracono je. Jej historia jest też pełna oszustw, fałszerstw a nawet zbrodni. Dziś zaś w zaciszu salonów delektują się nią smakosze.
A przypominam to wszystko korzystając z zapisków cejlońskiego plantatora i producenta herbaty Merilla J. Fernando ponieważ wkrótce znów rozpoczną się październikowe Dni Herbaty.
Komentarze
Zastępując nieobecnego Jolinaka:
Dzień dobry!
Bardziej szczegółowe informacje o historii heraty w Rosji można zanaleźć na stronie
http://www.russianteacompany.com/russian_tea_history.php
Bardzo przepraszam Panie Majki, bardzo przepraszam.
Pierwsze posty na blogu zarezerwowane są dla „pra-babki ziemniaczanej”, czyli Pyry.
Dzień dobry (bardzo nieśmiało z kąta, w którym mnie Olacek ustawił – poniekąd słusznie).
Placek – przepraszam, literówka , nie despekt.
U mnie też literówki. Wszystko przez powidła.
Postanowiłem przenieść się do Francji i poprosić Marka o 10 literówek powideł ze śliwek.
Pyro – Ty dopisujesz kolejny akt do opery „Szalony Narkoman i Zastraszona Dama z Łasiczkiem”, a mnie nadal zżera pospolita ciekawość. Herbata nam stygnie, a ja nadal czekam na Twą odpowiedź. By przeprosić, muszę wiedzieć za co.
Przepraszanie mnie za literówkę to świetny manewr taktyczny, ale masz do czynienia z absolwentem Studium Wojskowego przy Akademii Rolniczej we Wrocławiu imienia….nie pamiętam 🙂
Placku :
„Przepraszam za słońce,
przepraszam za deszcz –
przepraszam za wszystko,
za co tylko chcesz”
Lubię tę piosneczkę.
Pyro – Nie o to prosiłem, ale to już nieważne.
Herbata po rosyjsku: http://foto.karta.org.pl/fotokarta/OK_029864.jpg.php
Herbata po angielsku: http://foto.karta.org.pl/fotokarta/IS_2010_2316.jpg.php
I herbata po warszawsku 🙂 http://foto.karta.org.pl/fotokarta/Taran_2364.jpg.php
Może ktoś pamięta tę kawiarnię?
„Na miejscu na gorąco kiełbasa, flaki, herbata, kawa prawdziwa”: http://foto.karta.org.pl/fotokarta/Broniarek_558-02.jpg.php
Miraż herbaciany po rosyjsku (Russian Tea Mirage) Car Mikołaj II
Składniki:
Kawałeczki jabłek, płatki marchwi, liście jeżyny i eukaliptusa, kawałeczki buraka ćwikłowego, hibiskus, trawa cytrynowa, plasterki pomarańczy i tangerynki, aromat.
I potem się dziwią, że lud się buntuje 🙄
Cejloński Kadłubek wspomina:
„Przed pięciuset laty jednak liście herbaty do Europy przenosiły właśnie wielbłądy.” Wielbłądy dalekomorskie, rzecz jasna 😉
Z Chin do Japonii, z Japonii do Portugalii, tak szerzyła się ta moda.
The first European to personally encounter tea and write about it was the Portuguese Jesuit missionary, Father Jasper de Cruz in 1560. Portugal, with her technologically advanced navy, had opened up the sea routes to China, as early as 1515.
A potem przyszły holenderskie karawany Kompanii Wschodnio-Indyjskiej (1602-1798), herbata stała się modna w Hadze, powstały pierwsze tearoomy, w 1666 Holendrzy zaczęli dodawać mleko do kawy i herbaty…
Czy wielbłądzie?
Kroniki nie podają.
Rosyjska karawana: http://www.krainaherbaty.pl/product-pol-599-Rosyjska-Karawana.html
Herbata po chińsku
Kiedy w 1824 roku brytyjska karawana uprowadziła pierwszą doniczkę z Camelia sinensis w Chinach i zasadziła ją w królewskim ogrodzie botanicznym w Peradeniya na ówczesnym Cejlonie, nikt nie spodziewał się niczego spektakularnego. Również eksperymenty Kompanii Wschodnio-Indyjskiej z roślinkami z Assam nie zapowiadały, że 50 lat później pierwszy ładunek cejlońskiej herbaty dotrze do Londynu, a ojciec Sherlocka Holmesa wygłosi historyczne słowa:
„…the tea fields of Ceylon are as true a monument to courage as is the lion at Waterloo”.
Zapomniałam się i napisałam A-ssam bez kreseczki 🙄
No, to poczekam.
Na jesienne wieczory i poranki,
do ulubionej filiżanki,
czy też babcinej szklanki,
do oglądania”Casablanki”,
na plotki i wizytę koleżanki.
Mocną herbatę chętnie parzę
i wcale nie mam jej w nadmiarze.
Asiu-kawiarni nie pamiętam,ale taki czajnik,jak na zdjęciu z punktu gastronomicznego na giełdzie samochodowej,to i owszem 🙂
Czajniczek na każdą okazję: http://www.pinterest.com/pin/48484133461690895/
Powtórzę, bo nie mam cierpliwości 🙄
Kiedy w 1824 roku brytyjska karawana uprowadziła pierwszą doniczkę z Camelia sinensis w Chinach i zasadziła ją w królewskim ogrodzie botanicznym w Peradeniya na ówczesnym Cejlonie, nikt nie spodziewał się niczego spektakularnego. Również eksperymenty Kompanii Wschodnio-Indyjskiej z roślinkami z As-sam nie zapowiadały, że 50 lat później pierwszy ładunek cejlońskiej herbaty dotrze do Londynu, a ojciec Sherlocka Holmesa wygłosi historyczne słowa:
„?the tea fields of Ceylon are as true a monument to courage as is the lion at Waterloo”.
Pogody kwietniowej ciąg dalszy, znowu się przejaśniło, idę trochę poryć w ziemi i posadzić to i owo.
Placku,
ewentualnym spotkaniem w Azylu dla Obłąkanych ucieszę się szalenie 😉
Na inny temat 🙂 :
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,14631062,Piekne_zdjecia_Warszawy_z_konca_19_wieku__Niektorych.html#BoxSlotIIMT
W sprawie bajaderek odpowiadam na liczne pytania z opóźnieniem z powodu awarii internetu – tak nadal są w cukierniach bajaderki – ostatnio w ciągłej dostawie w Piotrze i Pawle, ulubionym sklepie Nisi 🙂 . Nie są tylko pokrojone w kwadraty, ale jako okrągłe czekoladowe kule z wyczuwalnym smakiem alkoholu.
Asiu,
Ta warszawska kawiarnia nazywala sie „pod samowarem”. Pamietam, ale jak przez mgle.
Nowy – dziękuję za informację 🙂
Jedak zrobiłam leniwe pierogi i to metodą szybką i dość prymitywną: ziemniaki ugotowane podusiłam ręczną praską z dziurkami, ser utarłam na tarce – jajko, mąka, sól i zabawa w babki z piasku, czyli zagnieść wszystko razem i już. Naprawdę konsystencja klusek była właściwa, smak bardzo dobry (nieco za mało „serowy” bo ser nie był kwaskowy) jeszcze tylko rumiane masło z bułeczką i już można było jeść. Na kilka miesięcy apetyt na leniwe można wykreślić z jadłospisu.
Pyro,
jakbym miała taki wspaniały, niekwaskowy ser, to bym zrobiła sernik.
Na dworze niby pochmurno i ledwo +15, a ziemia w ogrodzie cieplutka, pulchna i wilgotna, otuliła cebulki i ząbki czosnku z wyraźną czułością 🙂 Przyniosłam sobie bukiet słoneczników i kolejną nadgryzioną przez ślimaki kapustę.
Na kolację coleslaw, na obiad duszona kapusta z pomidorami do kaczej piersi, jutro może pierogi z kapustą i grzybami…
Jesteśmy na diecie kapuścianej 😉
Nemo – po wczorajszej kolacji z repetą sera na sernik było stanowczo za mało. Żabie nie tylko słabo kiśnie mleko, ona i tak daje połowę słodkiego na ser (razem podgrzewa) Ser jest ścisły, żółty od tłuszczu i zupełnie nie kwaśny. Ja bym nawet wolała bardziej ukwaszony, ale przecież Żaba robi ser pod swój smak, nie mój.
To prawie jak ricotta.
Leniwe też lubię, ale robię je bez ziemniaków.
Jak moje dziecko było mniejsze, to robiłam takie całkiem leniwe kluski, bo ser, mąkę i jaja mieszałam razem w misce i kładłam łyżką na wrzącą wodę, a po ugotowaniu podsmażałam na maśle. Dziecko mówiło na to „pluseczki” 😉
To prawda , Nemo – jak ricota, tylko mocno odsączone, taki dość zwarty blok. Żaba wyściela gazą albo tetrą ten wielki cedzak z sokownika, wlewa skrzep mleczny, obciąża to i idzie spać albo do innych zajęć. Zresztą Blogowicze wiedzą, bo na Zjazdach jedliśmy ser Żaby albo Eski. Po 12 godzinach jest to wieki, okrągły blok twarogu. Gdyby robić z tego sernik, trzeba by ograniczyć ilość masła – z tego sera masło wyłazi na wierzch. Młodsza wczoraj oglądała bardzo nieufnie: dlaczego on jest do połowy żółty?. Inka jej powiedziała, że ser świeży, dzisiejszy, a to żółte, to jest tłuszcz.
O, takie leniwe leniwe bardzo mi się podobają. W tym roku jeszcze ich nie gotowałam.
Dziś wczesnym rankiem pojechaliśmy na małą wycieczkę do Łeby. Najpierw na ruchome wydmy. Przekonałam się naocznie, że naprawdę są ruchome. Ostatnio byłam nam prawie pięć lat temu i pamiętam, że dojście do Wydmy Łąckiej było o wiele dłuższe i bardziej strome. Teraz weszliśmy na nią łagodnym zboczem. Co to będzie za kolejne pięć lat ? Będzie kolejna okazja do wyjazdu, bo wprawdzie mieszkam nad morzem, ale zatoka to nie to samo, co otwarte morze. Ponieważ byliśmy tam dość wcześnie, nikogo oprócz nas nie było. Przyjemne uczucie. Na plaży zjedliśmy tradycyjne wycieczkowe drugie śniadanie, czyli jajka na twardo/ koniecznie !/, suchą kiełbasę, rzodkiewki, pomidorki koktajlowe. Do tego pyszna herbata z odrobiną cytryny – z termosu. Spacer był długi, więc w Łebie w kawiarni przy kanale portowym zjedliśmy na spółkę całkiem dobry tort czekoladowy z wiśniami. A po dalszej wędrówce przyszedł czas na mały obiad , oczywiście rybny. Zupa rybna była taka sobie. Wydaje mi sie, że kawałki ryby były najpierw smażone, ale nie jest to, co lubię. Natomiast mój smażony dorsz i halibut męża były naprawdę dobre. Nawet w Łebie nie można być pewnym, czy ryba jest łowiona tego samego dnia, a pytać nie warto, bo odpowiedź będzie tylko pozytywna, ale nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Do tego sałatki, w tym ciekawe połączenie pokrojonych świeżych ogórków i poszatkowanej białej kapusty. Miły dzień miałam dziś. A robota czeka…
NA dobry początek końca tygodnia
http://www.youtube.com/watch?v=e2euQ3vbUTI
E.
I znów muszę pochwalić moje miasto. Ludzie potrafią pomyśleć i wykonać. W rok po meczach Euro 3012, jedna z organizaji pozarządowych razem z miastem i pomocą społeczną zorganizowali liocytację gadżetów pozostałych po Euro. Sprzedano wszystko : kartonowe krzesła, wielkie flagi napisy, piłkę z podpisem Platiniego – w sumie uzyskano 30 tys złotych. Miasto dało pusty teren tuż obok osiedlowej podstawówki, organizacja i wolontariusze zbudowali boisko niewielkie (9 x 16 m) za 26 tysięcy, za pozostałe 4 tysiące lupiono korki i piłki. Prezydent przeciął wstęgę, życzył powodzenia sportowego, a dzieciaki dały pokaz strzelANIA KARNYCH. Piłki będą przechowywane w szkole. a boisko dostępne całe popołudnie. To robotnicze blokowisko dookoła i sporo rodzin ma kłopoty. Miło, że coś zyskali po Euro.
Pyro, jakieś podróże w czasie? 🙂 3012 rok
Małgosiu – tak wyglądają literówki cyfrowe. Ja ponuro przepowiadam, że jeżeli rację miał mój proboszcz, a nie I sekretarz i ja kiedyś tam trafię do piekła, to po pierwsze będą tam pająki, a po drugie będę musiała być księgową i w taaaakich kolumnach cyfr, szukać do bilansu 2 grosze. Brrr.
Na blogu czas płynie niepostrzeżenie 😉
Mam dzisiejszy wieczór upłynął miło,ale dosyć hałaśliwie.
Byłyśmy z kuzynką Magdą w sławnej i modnej „Charlotte”(ostatnio zajrzały tam też Alina,Jolinek i Krystyna).Wieczór chłodny,zatem siedziałyśmy w środku.Bistro cieszy się ogromnym powodzeniem,wokół tłum ludzi i w zasadzie nie sposób pogadać, chociaż wszyscy dookoła gadają.Nie wiem,jak to robią.
My słyszałyśmy się tak mniej więcej w 50%.Proste,francuskie przystawki i desery,które tam serwują są w porządku,ale na plotki trzeba stanowczo poszukać spokojniejszego miejsca.
Danuśka, na plotki to trzeba było do Bastylii 🙂 Do Charlotty uwielbia chodzić prawie dziewięćdziesięcioletnia babcia naszej znajomej 🙄
Małgosiu – a może babci już stan słuchu pozwala cieszyć sie atmosferą?
Byliśmy na grzybach.
W górskim lesie było mglisto, chłodno i ciemnawo, ale uzbieraliśmy po parę prawdziwków i kurek i nacieszyliśmy widokiem cudnych muchomorów w różnych stadiach rozwoju.
Jutro przyjadą Młodzi i zostaną na cały weekend. Oferują pomoc w lepieniu pierogów z kapustą i grzybami. Będzie się działo 🙂
Po raz pierwszy w historii użytkowania Picasy mam problem z załadowaniem nowych zdjęć. Czy ktoś z Was też dzisiaj próbował?
Mnie wyszło…przed chwilą
https://plus.google.com/u/0/photos/115054190595906771868/albums/5925437599644236545
Alicjo!
Swietne ,,uchole„
Alicjo! Twoja kota ma uszy prawie, jak red.Urban
Pyro, babcia należy to tak zwanych młodzieżówek, cieszy się całkiem dobrym zdrowiem i bardzo lubi młode towarzystwo, chodzi tam w towarzystwie swoje wnuczki.
Fajna babcia. Też lubię młodzież ale łomotu nie i nie lubię głośnej muzyki mechanicznej – takiej, która zagłusza nawet myśli.
Nie obrażać mojej Mrusi 👿
Ucza ma zwyczajne, jak kot…może tylko ujęcie nie bardzo fortunne.
Poszła sobie do swojego apartamentu na drzemkę popołudniową.
Czteromiesięczne kociaki mojego syna
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/5925460367391039217?partnerid=gplp0
Małgosiu – to są dwa kociaki? Fajne czarno – białe zestawienie, takie arlekiny. Jak zyję nie widziałam jeszcze brzydkiego kota – nawet, jak który ma paskudny charakter, jest piękny.
Pyro, tak dwa, brat i siostra, fajnie się różnią mordkami.
Dobranoc
Małgosiu,
moja ma ponad 5 lat – już dawno minął ten czas, kiedy kociaki są takie urocze!
A propos, własnie podsłuchuję dziennik. Między innymi wiadomość z Ottawy – jakaś pani ma ponad 100 kotów (nie mozna się doliczyć) i sąsiedztwo już od lat prosi, żeby coś z tym zrobić. Smród niesamowity rozchodzi się po całej okolicy. Pani z nikim nie chce rozmawiać, nie wpuszcza nikogo do domu, wokoło posesji włóczą się dziesiatki ktoów, prawdopodobnie głodnych, wyglądają marnie. Tamtejsze prawo miejskie (by-law) przewiduje 6 kotów na posesję. Zdumiewa mnie, że jeszcze do tej pory nie wkroczyła Humane Society i nie wymusi na kobiecie dostosowania się do przepisów.
Póki co powzięto takie kroki, że nęci się je jedzeniem (one chodzą luzem), odwozi do ośrodka Humane Society, sterylizuje i i oddaje w opiekę ludziom, którzy chcą zaadoptować kota.
Roczne utrzymanie kota z jedzeniem, szczepieniami i tak dalej kosztuje przeciętnie 1600$, podano przy okazji.
Dodajmy do tego dwa zera…Ta kobieta nie jest w stanie utrzymać ponad setki kotów, mieszka sama, a po posesji widać, że w domu „przelewa” się tylko kotami, które najszczęśliwsze chyba nie są…
Alicja ma kota.
„Nie obrażać mojej Mrusi :evil:”
Alicjo, w porównaniu urody Twojego kota do Redaktora Urbana nie ma nic obraźliwego dla Twojej Mrusi. Każdy wie, jakim zacnym (i przystojnym) człowiekiem jest Redaktor Urban, chociaż przyznać trzeba, daleko mu do zacności (i przystojności) Redaktora Michnika.