Smażone, suszone i blanszowane
Chyba w czwartek pytał(a) Jolinek o grzyby w moim lesie. Nie mogłem jej odpowiedzieć, bo cały czas łaziłem na czworaka pod gałęziami modrzewi i sosen a także pod buczyną i czołgałem się w gęstwinie ostrych traw. A wszystko to właśnie w poszukiwaniu grzybów.
Potem kilka godzin poświeciliśmy obydwoje na czyszczenie tego co przynieśliśmy w koszykach i dzielenie na trzy kupki: najpiękniejsze prawdziwki – do smażenia na najbliższy obiad; nieco brzydsze (mogliśmy przebierać i wybierać) w towarzystwie licznej grupy podgrzybków – do suszenia; najtwardsze i też bardzo urodziwe podgrzybki – do blanszowania a po wystudzeniu do zamrożenia w porcjach różnej wielkości czyli na różne przyjęcia. Całkiem osobna podgrupę stanowiły kurki również licznie reprezentowane.
Te najpiękniejsze zostały załadowane do ozdobnego koszyczka i powędrowały na Żoliborz do naszych przyjaciół, zamiast kwiatów, których na wsi brak a my na kolację jechaliśmy prosto z lasu.
Ponieważ od środy aż do poniedziałku znowu siedzimy nad Narwią, to mam nadzieję, że grzybobranie uda się powtórzyć i stali odbiorcy naszych suszonych nie będą mieli powodu do narzekań.
Fot. P. Adamczewski
Pozostałym znajomym, przyjaciołom i bywalcom blogu pozostaje tylko rzucenie okiem na to co wyrosło w naszym lesie.
Komentarze
Dzień dobry!
Po suchym lecie amatorzy grzybów doczekali się swego Eldorado. Panu Piotrowi gratuluję udanych zbiorów.
Podobno nic tak nie uspakaja jak udane grzybobranie i długi spacer po lesie.
Szkoda że nie można wysłać co niektórych blogowiczów na zbieranie grzybów w późny niedzielny wieczór 🙁
Piekny zbior Gospodarzu. Gratuluje !
Cudze życzenie jest dla mnie rozkazem.
Trochę potrwało, ale prosisz – masz
Prawda, że się można śmiertelnie obrazić? 😉
Dla nie rozumiejących angielskiego lub dowcipów rysunkowych małe wyjaśnienie:
Z okna Instytutu Badań nad Stresem Emocjonalnym wylatuje (wyraźnie wyrzucony z impetem) badający, a za nim dochodzi głos badanego – „Hej, już mi lepiej!”
Gospodarzowi gratuluję i zazdroszczę zbierania, bo to fajne zajęcie.
Dzień dobry.
Ja wiem, że trochę z tego bogactwa dostanę, bo Gospodarz z Basią mają szerokie serca, ale i tak mi żal, kiedy patrzę na ich zbiory, zbiory Nemo, czy Irka. Bo grzyby to bardzo dobra rzecz ale najlepsze jest łażenie po lesie, wypatrywanie kapeluszy, zadziwienie, że po lewej od przesieki grzybów sporo, a po prawej, w tym samym lesie najwyżej drewniaki. I ten dreszczyk łowcy i ten wysoki poszum sosen…Eh, niewiele minionych przyjemności budzi taką nostalgię, jak grzybobranie.
Nie gniewajcie się kochani, ale zazdroszczę do bólu – i przemoczonych butów po rośnej trawie, i szramy na policzku uderzonym gałęzią i bólu kolan. Nic nie poradzę – zazdrość mnie ssie!
Wystarczy wyjść na chwilę…
Również ja znalazłem coś pd słynną swego czasu chójką. Co prawda nie szukałem na klęczkach, nie chodziłem na czworakach, karku nie musiałem zginać, nie podrapałem sie gałęziami buczyny czy świerku… Mam nadzieję , że tak jak grzyby Pana Piotra wzbudzają zazdrość, to moje znalezisko pobudzi do refleksji:
http://www.youtube.com/watch?v=Tb1XTIcqaa4
Hej że ha! Udział w weselisku wpływa na zmianę osobowości? Świat jest pełen zadziwień. Idę do zajęć.
Wczoraj w ogrodku zobaczylam bialy kapelusz wystajacy z ziemi. Wyglada na pieczarke. Nie ruszam, chce zobaczyc jak bedzie wygladal jutro. Moze to pieczarka ?
Młodszej Pyrze i jej siostrze wszystkiego słonecznego w dniu urodzin! Niech Wam się darzy i los sprzyja w dobrym życiu 🙂
Urodzinowe serdecznosci dla Mlodszej Pyry i jej siostry.
Wspaniale grzybowe zbiory. Zycze rownie udanych w tym tygodniu.
Pozdrowienia dla Pana Majki.
Nemo, czy uprawiasz czosnek? Kiedy sie go sadzi? Chcialabym sprobowac.
Alino,
czosnek można sadzić jesienią i wiosną. Ja robię tak i tak, ale ten jesienny miewa zazwyczaj większe ząbki i jest ogólnie bardziej okazały. Jeśli widzisz w Twoich sklepach (dział ogrodniczy) czosnek do sadzenia, to znaczy, że zaczął się sezon na sadzenie. Możesz to robić do późnej jesieni.
Do sadzenia możesz też wziąć zwyczajny czosnek, który kupujesz do jedzenia, chociaż w dzisiejszych czasach to trochę niepewne, czy wykiełkuje, przy tych metodach konserwacji żywności 🙄
Posadzone przeze mnie te długie francuskie szalotki (do jedzenia) nie wypuściły ani korzonka 🙁 Natomiast malutkie z tajskiego sklepu (takie jak ząbki czosnku) rosły już w kuchni, a w ogrodzie się rozmnożyły.
Ja jeszcze nie sadziłam, bo nie miałam kiedy, ale się przymierzam 😉
Posadzę czosnek, szalotki i czerwoną cebulę. Mam też małe białe cebulki od sąsiadki, która wysadziła tylko część ze sporego opakowania.
Nemo, dziekuje. Mam ochote sprobowac. U mnie je sie duzo czosnku. Widzialam w ogrodniczym sklepie czosnek do sadzenia i zostala mi jeszcze glowka czosnku z Polski wiec tez posadze. Marna ze mnie ogrodniczka ale to powinno sie udac. Dzieki 🙂
Alino,
powodzenia 🙂
Czosnek jest bardzo łatwy w uprawie, jeśli klimat mu sprzyja. Na opakowaniu tego ze sklepu ogrodniczego powinna być informacja na temat terminu sadzenia, głębokości i wymagań glebowych.
Urodzinowe uściski dla Pyry Młodszej oraz Ryby !
Dla naszych okołoblogowych Bliźniaczek opowieść z cyklu:
Czym różnią się te dwa obrazki ;-)?
http://around-ireland.blogspot.com/2013/05/blizniacze-koscioy-w-wexford.html
Alino-nasza próba uprawy czosnku na włościach skończyła się niepowodzeniem.
Wypuścił małe,zielone pędy i się z nami pożegnał 🙁
Wiosną przymierzamy się do eksperymentów z różnymi rodzajami sałaty.
Miejmy nadzieję,że tym razem się uda.
Gospodarzowi gratuluję grzybowych zbiorów !
Mam nadzieję,że blogowy urlop Jolinka nie potrwa zbyt długo.
Alinie,Krystynie i Nisi dziękuję bardzo za wyrazy sympatii 🙂
O przepraszam bardzo! Do zadnej zmiany osobowosci nie doszlo. Od dawna jestem Pan Majki , od ponad roku slysze od mojego sasiada – (teraz prawie trzylatka) : Dzien dobry Panie Majki. Czy chcialbym to zmienic ? Nigdy w zyciu!
Przepraszam za brak polskich liter. Niestety ktoß mi je ukradl 🙁
Dziś na kolację będzie zupa z piątkowych prawdziwków, resztę grzybów zawieźliśmy wczoraj do stolicy i rozdaliśmy Babci i chrzestnym naszego dziecka. Przy okazji zdarzyła mi się niezła przygoda i niewiele brakowało, bym wróciła do domu boso 🙁
Z okazji niedzieli i ochłodzenia założyłam na podróż rzadko używane, ale bardzo wygodne buty z miękkiej zamszowej skórki, sznurowane, granatowe i z wyglądu „jak nowe”. Wychodząc od Babci zauważyłam dziwne czarne okruchy na dywanie, gdy szłam do domu przyjaciół, na bruku za mną pozostawały całe kawałki gąbczastej gumy, a moje pięty opadały jakby coraz niżej 🙄 Pobieżna lustracja wykazała, że tworzywo, z którego są podeszwy, rozpada się po prostu 😯 Okres półtrwania polimeru się skończył, czy co? O wiele starsze buty są w dobrym stanie, a te, może 6-letnie i prawie nie noszone…
Dobrze, że samochód był w pobliżu, to jakoś wróciłam obuta, a w domu buciki powędrowały do śmieci 🙁
Dwa jednakowe kościoły w jednym mieście, to może mniej wahania, do którego iść? Gdyby jeszcze proboszcze byli bliźniakami… 😉
W temacie uprawy czosnku- z powodzeniem uprawiam czosnek zarówno jary jak i ozimy na niezbyt dobrej glebie w moim ogródku na Dolnym Śląsku.Zgodnie z rodzinną tradycją w przeddzień św.Jana zawiązuje supły na łodygach czosnkowych co ma zapewnić wytworzenie dorodnych główek, jak dotąd metoda ta nigdy nie zawiodła 🙂
Hej, Gośka!
Ciekawy zwyczaj 😀 Spróbuję zastosować w przyszłym roku.
U mnie niektóre łodygi wytwarzają jeszcze jedną małą główkę, tak na wysokości 1/3 od korzeni. Ta główka złożona jest z tak małych ząbków, że ich nie obieram, tylko w całości przeciskam przez praskę. Niektóre zdążą się rozsiać i potem mam „dziki” czosnek rosnący całymi kępami.
Na dworze rozsiąpiło się na dobre, jest czas na upieczenie jakiegoś ciasta.
Córkom Pyry i ich Mamie
życzę wszystkiego najlepszego!
Uściski i najlepszego dla Młodszych Pyr – STO LAT!
Mokro tutaj, całą noc jak nie padało, to lało. Grzybów zazdraszczam, i to nie dlatego, że nie mam suszonych (ukłon w stronę Jolly Rogers!), tylko lubię łazić po lesie i zbierać. Nie te lasy w moim zasięgu, Na Górce nawet tzw. psiaki nie rosną, zdecydowanie nie jest to grzybowy las.
ALE…mamy węgierki! Nie w ogrodzie, w sklepie. Po raz pierwszy odkąd tu mieszkam pojawiły się na rynku, wierzyć nie chciałam, ale węgierki jak nic!
No to sobie powęgierkuję!
A propos festiwalu filmowego w Gdyni – u nas w Toronto w tym samym czasie odbywa się doroczny festiwal filmowy, właśnie wczoraj się zakończył, całe Hollywood się zjechało oraz trochę aktorów. Akurat słucham wiadomości i o tym mowa.
Eska,
tutejsze żurawie prawdopodobnie poleciały w Twoje okolice, a stamtąd odlecą na stałe. Takiego widoku, jaki opisujesz, nie widziałam, ale za to obserwowałam żurawich rodziców z dwoma młodymi koloru rudego. Wzruszający widok.
Byliśmy dziś w lesie, ale grzybów nie było za wiele. Cóż zresztą oczekiwać w poniedziałek. Coś tam jednak zebraliśmy i prawie wszystko będzie ususzone. Miejsce jest bardzo ładne, ale trudne do chodzenia, bo są to szczyty tutejszych wzgórz morenowych, niby niezbyt wysokie, ale zmęczyć się można.
Czosnek zaplanowany, dam znac, co z tego wyniknie 🙂
Pyra cos podejrzewa a mnie by to do glowy nie przyszlo 🙂
Marek wspomnial niedawno o „Joy of cooking”. Nie moglam sie oprzec pokusie i za niecale 11 euro dotarla do mnie dzisiaj ta biblia. Czego tam nie ma!
Nemo, ja te małe ząbki wysiewam a łodygi wiąże parami tzn.po sąsiedzku rosnące.
Alicjo, a u mnie za grosz nie ma wegierek. Nazbieralam sloiczkow aby zrobic powidla i nic. A jak wyglada sutuacja z wegierkami w Polsce ?
Elap, to pewnie zależy od regionu. U mnie np. są w wielkiej obfitości śliwki podobne do węgierek ale to nie one 🙂 są trochę większe i bardziej okrągłe. Pojawiły się po raz pierwszy w tym roku bo dotąd takich nie widziałam, a śliwki kojarzyłam jednoznacznie z węgierkami. Węgierek trochę jest, ale bardzo niewiele, przynajmniej na razie.
Te duze to u nas tez sa. Wole jednak wegierki.
Wszystkim trzem Pyrom – słodkiego życia!
Elap,
ja prawie zawsze bywałam w Polsce we wrześniu i tam się węgierkowałam przekonana, że tu węgierek nie ma. Widocznie są, skoro pojawiły się w sklepie 🙂 Mała rzecz, a cieszy.
Wygląda jak węgierka, smakuje jak węgierka – węgierka!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9319.JPG
Na Bartnikach było kilka śliw – węgierek, „poniemieckich”.
Jeszcze nie zdążyły dojrzeć, a już się właziło na drzewo i zajadało.
Mama zagotowywała kompoty i smażyła powidła, zbieranie owocu należało do tych, co łazili po drzewach. Tyle tego było, że na wszystkie słoiki brakowało półek w spiżarni i piwnicy, bo przecież nie tylko węgierki lądowały w słoikach. Najszybciej schodziły mirabelki, prosto ze słoika.
Mirabelek u nas tez jak na lekarstwo i do tego drogie. Kompotu z wegierek nie pamietam, natomiast powidla tak. Lubie kwaskowate dzemy.
Alicjo-mirabelkom się nie dziwię 🙂
Mirabelkowa,lekko kwaskowa konfitura Haneczki zdobyła podczas ostatniego Zjazdu złoty medal 🙂 A Zjazdowicze żabiobłotni pamiętają niewątpliwie mirabelkową,pyszną działalność Żaby !
Lotaryngia mirabelką stoi !
http://www.meusetourism.com/en/623/pages/d/lorraine-gastronomy-and-specialities-of-the-meuse/the-mirabelle-of-lorraine/page/0
Dzis na objad proste chlopskie jedzenie:
najlepszy na swiecie gulasz z dzika,
kartofle gotowane w calosci , a nastepnie pokrojone w plasterki i zruminione na oliwie z dodatkiem masla,
mloda grilowana cukinia z ziolami pod zoltym wedzonym serem.
Niby nic, a po zjedzeniu chce sie zyc 🙂
Ogloszenie
Jestem wybitnym producentem powidel sliwkowych. Oddam dziesiec sloikow w dobre rece.
Transport do Francji mile widziany. Przy okazji chetnie wysle 🙂
Lubie caly proces przygotowania powidel. To mieszanie, probowanie. Na koniec zlewam alkoholem z mirabelek. Mamy butelki z alkoholem z mirabelek, ktore maja juz ponad 40 lat. Robil je jeszcze moj tesc a Ukochany na szczescie popija odrobine. Jeszcze corka dostanie w spadku. Zostawiam Was teraz i ide na basen
zalewam
Ulubione zajęcie prosiątka (bo prosi, żeby jej tę wodę odkręcić lekutkim siuraskiem, LEKUTKIM!). Siedzi i studiuje, od czasu do czasu próbuje złapać w łapkę.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9317.JPG
Elap,
ja też lubię cały proces, choć już teraz od paru lat nie robię – ale robiłam na przykład konfitury z małych truskawek, tak, aby się owoce nie rozpadły, tylko były w całości. Zajęło mi to trochę czasu (2 dni, krótkie smażenia na wolnym ogniu co jakiś czas), ale efekt był niezły, owoce w całości. Czego nie zdążyłam rozdać, zeżarł Jerzor, bo on pies na słodkie. Teraz nie robię na wyraźne życzenie – bo jak będzie, to zjem!
Machanko do Bernarda 🙂
Bliźniaczkom – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
I po serniczku z maliną dla każdej 🙂 :
http://www.pinterest.com/pin/201184308324544189/
Hurra!!!
Literki znalazłem. Durne te komputery. Wystarczyło zamienić gniazdo usb klawiatury i myszki. Znowu będę mógł pisać jak człowiek 🙂
Zalanie odrobiną alkoholu powideł czy innych długo smażonych dżemów zapobiega psuciu i pleśni. Nawet nie trzeba wekować , wystarczy użycie celofanu i zawiązanie sznurkiem. Dobrze jest położyć na powidła wycięty krążek z pergaminu . Można też nasączyć krążek z grubego papieru alkoholem. Im mocniejszy alkohol tym lepszy… Innym sposobem, dziś trudno dla nas osiągalnym, jest zapieczenie powideł w piecu chlebowym. Do tego potrzebny był ceramiczny garnek. Na powierzchni zapiekanych powideł tworzyła się pancerna powłoka . Ale to się chyba nie wróci, odkąd wymyślono zakręcane słoiki życie stało się dużo prostsze. Tylko co to za życie…
Pan Majki
To ja już sama nie wiem,czego się trzymać:
-czy,że chce się żyć po najlepszym na świecie gulaszu z dzika i takich tam różnych ?
-czy,że co to za życie,bo wymyślono zakręcane słoiki ?
Proszę o dodatkowe wyjaśnienia i jednoznaczne stanowisko w powyższej sprawie.
Proponuję zacząć od:w pierwszych słowach mego listu uściślając uzupełniam…. 😉
Na obiad zjadłam sześć ogórków małosolnych własnej roboty(tych pracowitych,chłe,
chłe,co to w słoju itp.) oraz dwie grzanki z mozzzarellą i pomidorami.
Życie słomianej wdowy i mamuśki na odległość ma swoje uroki 😀
Proponuję kompromis – gulasz z dzika w zakręcanym słoiku 😉
U mnie, w kraju kompromisów, szykuje się referendum na temat nowego prawa dotyczącego epidemii. Czy można kogoś zmusić do szczepienia, jeśli interes grupy lub społeczeństwa tego wymaga?
Jak dotąd wszystkie szczepienia są dobrowolne.
I jeszcze jedno.
Czy chcemy zrezygnować z obowiązkowego poboru, w nadziei, że znajdzie się dostateczna liczba ochotników?
Armia ma nadal pozostać milicyjna tzn. nie-zawodowa.
Głosowanie w najbliższy weekend.
Pan Majki, to ja juz zostane przy mojej metodzie zamykania sloiczkow z dzemem. Jest prosta i na razie zdaje egzamin.
Alicjo, Bernard Ci odmachuje a ja nawet reki nie moge podniesc po moim maratonie plywackim.
Nemo, jak duza jest frekwencja w tych waszych dziwnych glosowaniach ?
Nemo
Rentgen w oczach czy co? Oczywiście , ze gulasz był z zakręcanego słoika. Sam bym takiego nie zrobił, a przez wrodzoną niezwykłą skromność nigdy bym nie nazwał własnego gulaszu najlepszym na świecie. To co nie pozwoliło mi samemu gulaszu zrobić to
po pierwsze : brak dzika; po drugie gdybym miał dzika, to bym go do słoika nie zdążył włożyć. Czy zdajecie sobię sprawę jak dziki dzik jest szybki? Co do zakręcanego słoika i mojego ostatniego sformułowania w poprzednim wpisie: tu się biję w pierś i postanawiam poprawę. Słoik jest OK, szczególnie ten warszawski, bez względu na to czy twist czy staromodny na gumkę i sprężynkę.
Elap,
to zależy od ważkości tematu. Najniższa frekwencja wyniosła nieco ponad 26 procent (chodziło o ochronę waluty), najwyższa (odrzucenie przystąpienia do Europejskiego Wspólnego Rynku) – ponad 78 proc.
Przeważnie jest ok. 48 proc. i jest ważne.
Zanosi się też na referendum przeciwko podniesieniu ceny winiety na autostrady z 40 do 100 Fr. Swego czasu naród przyjął tę winietę, również w głosowaniu, ale miała kosztować tylko 25 franków.
Panie Majki,
ja bym bardzo na te pańskie powidła reflektowała, tak ze trzy słoiki, ale logistycznie to by było skomplikowane 🙁 Będę nawet w Polsce za 2 tygodnie, ale z dala od pańskiej przypuszczalnej siedziby. Na wymianę mam to i owo.
Elap,
najwyższy czas z pływania przerzucić się na żeglowanie, zwłaszcza tak, jak ja to robię – nicnierobienie pod żaglami 😎
Raz jedyny cokolwiek robiłam pod żaglami, to u Cichala, ale bynajmniej nie dlatego, że Kapitan gonił Pierwszego, o nie! Kapitan zapytał, czy chcemy coś robić, czy tylko się „wozić”. Jerzor zgłosił się do żagli i tych rzeczy, a ja ogólnie, w kajucie i zagrodzie.
Do tej pory wspominamy, co to z tych zapasów spożywczych, wcale nie tak wielkich i wręcz bardzo podstawowych Kapitan, lubiący gotowanie, potrafił wyczarować.
Zaznaczam, że Kapitanowi nie muszę się podlizywać – my naprawdę tak wspominamy te 2 tygodnie na oceanie. Nie znając człowieka (i nawzajem, nie znał nas!) udaliśmy się na wzburzone wody oceanu ….
https://plus.google.com/u/0/photos/115054190595906771868/albums/5452143932176836097
Dobry wieczor,
Pyro,
Mlodszej i Rybie najlepszego!
I kawalek torcika prosze zjesc za tych co nie maja takich pysznosci.
Jolly – kawałek zaliczyłam, bo lubię ten mało słodki tort, a potem – wstyd się przyznać : walnęłam się spać i przespałam całe popołudnie. Tak mnie zmogło, że o bożym świecie nie wiedziałam i wiedzieć nie chciałam. Ciekawe kto będzie spał w nocy.
Alicjo, gdybys zobaczyla nasze wybrzeze to by Ci zagle przeszly. Aby wyplynac lub przyplynac do portu trzeba czekac na przyplyw i aby otworzono sluze tak jak w St. Malo. Widuje w niedziele tych ” zeglarzy ” wysiadujacych na zaglowce w porcie.
Dlączam do życzeń dla Pyry Młodszych wnioskując, że i w Poznaniu i w Swinoujściu odbywają się huczne urodziny!
Dla Pyry M i Ryby najserdeczniejsze życzenia wszystkiego najlepszego.
Uwaga – premiera! 🙂 Już 25 września!
Nowy portal: Wirtualne muzea Małopolski
http://muzea.malopolska.pl/
Pepe – tort jest, kawa, bąbelki oraz kwiaty (ogromny pęk miniaturowych goździków) – wszystko jest, tylko przyjęcia nie ma – ani w Poznaniu, ani w Świnoujściu. To początek roku szkolnego wg całkiem nowych programów. Ilość wymaganej i tworzonej makulatury, przekracza ludzkie pojęcie. To, co można przy okazji usłyszeć z damskich usteczek, nie nadaje się do cytowania w przyzwoitym towarzystwie. Ryba, której składałam życzenia , grzecznie poprosiła aby Matka się streszczała – śpi po 3-4 godziny i nie może się „wyrobić” (ona uczy dwóch przedmiotów z rozszerzeniem). Gdyby spełniły się szczere życzenia nauczycielskie, mielibyśmy nieły pomór w MEN i w instytutach postępu pedagogicznego. Ofiary tego pomoru osobny kopcioł w piekle miałyby nA MUR.
Zdrowie Młodszych PYR! (sangiovese)
Elap,
takie okoliczności morza macie 🙁
Nas straszono na Darze, że Biskaje nam dadzą popalić, ale jakoś zupełnie spokojnie przeszło wtedy.
Nie znam się na portach amerykańskich poza tymi, gdzie byliśmy z Cichalem, żadnych takich ciężkich podejść, skał itp.
Najwyżej wylądowałoby się na plaży 😉
Zalecane jest, żeby nie żeglować daleko w ocean w sezonie huraganów, generalnie przyjmuje się, że jest to czas od początku czerwca do końca września.
Ja się okropnie boję burzy w ogóle, a już nie wyobrażam sobie burzy w takiej łupince 11-metrowej na morzu!
Na Darze można przeżyć – to spora bryka 🙂
WSZYSTKIM, KTÓRZY PYROM ZŁOŻYLI ŻYCZENIA URODZINOWE, SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.
No i tyle z nich „świątecznego” pożytku; nawet w podziękowaniach trzeba wesprzeć. Nic to, naleję sobie wiśniówki ( w końcu mam dwie jubilatki do toastowania)
Dla solenizantek wszystkiego najlepszego, uściski, uśmiechy i ukłony (3 x „u”). ja też lubię wiśniówkę. 😉
———
Ja grzybów nie umiem zbierać, ludzie idący za mną je zbierają. Inna rzecz, że takie łażenie mnie nudzi, tak samo jak wędkowanie, ja wolę iść wiele kilometrów ostrym marszem niż wolno się włóczyć.
———
Alicjo!
A w Twoim Królewskim Mieście są jakieś atrakcje kulturalne, festiwale, opery, teatry?
Pyrom przepysznym. pysznej przyszłości!
Torlinie – jak będziesz w Pyrlandii to wpadnij na wiśniówkę. Cichal oczywiście wie, że jakieś tam butelczyny na Niego czekają.
Pyro !
Przeslij mlodszym Pyrom serdeczne zyczenia urodzinowe.
Do zyczen moj stosowny toast.
Jubilatkom – Pyrównom i Ich wspaniałej Mamie – 100 LAT!!!
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!
To pod adresem łotra, bo się ponawypisywałam względem odpowiedzi na pytanie Torlina, no i zanim skończyłam, poszło w niebo 👿
W moim królewskim mieście jest wszystko, co dusza zamarzy, mimo że to mała wieś, ale pierwsza stolica Kanady.
Mały ( ok.10.000 studentów), ale stary i prestiżowy uniwersytet (Queens University), jeden z najstarszych w Kanadzie, bardzo ożywione życie akademickie.
Kilka teatrów kameralnych, Kingston Grand Theatre najwiekszy z nich.
Były problemy z większymi imprezami, ale odkąd mamy K-Rock centre, nie ma problemu. Ostatnio (w grudniu ub. roku) byłam na koncercie Leonarda Cohena, który jest zwiazany z tym miastem, kiedyś tu mieszkał.
Nie lubię tego słowa, ale użyję, bo pasuje – „kultową” knajpą tego miasta jest Chez Piggy, właścicielem był Zalman Yanovsky, przez jakis czas śpiewał i grał z „The mamas and the papas”. To była kolorowa postać, niestety parę lat temu odszedł wyżej. Knajpa istnieje i duch Zalmana tam jest.
Z moim miastem (32 lata za chwilę, 8-go października!) jest związanych wielu artystów. Znany jest Dan Ackroyd, aktor („Blues Brothers”). Co roku organizuje jakąś imprezę pro publico bono.
To samo robią chłopaki z chyba najbardziej znanego kanadyjskiego rock-bandu, The Tragically Hip. Tym portki skracałam na koncerty, szyłam ślubne sukienki dla wybranek serca 😉
No to piosenka chłopaków z mojej wioski…stara, ale ją lubię!
http://www.youtube.com/watch?v=ZaeEopDW0V4
Alicjo. Potwierdzam. Urocze masz miasto (jaki pan taki kram) „U Świnki” bylim, ostrygi jedlim!
Czytałem Twoje wspomnienie rejsu. Dziękuję za dobre słowo. Pamiętasz jak Tarasiewicz mówił? „Jak się nie pozabijacie, to w drodze powrotnej z Key West wpadnijcie na seviche”
Łotr szaleje. Trzy dni temu napisałem i mi nie puściło. Napisałem do Piotra na ogólny mail redakcji (osobisty wcięło) i czekam na wiadomość jaki błąd popełniłem. Placek uczulał na a-ssy i p-orny, ale o tym, wiem od dawna.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia. Za chwilę północ i idę spać. Zupełnie poważnie zastanawiam się, czy nie miałam w rodowym totemie zwierza, zasypiającego na zimę. Mam gawrę na tapczanie i zaraz przytulę się do poduszki. Dobranoc.
Jak najbardziej pamiętam Jerzego „jak się nie pozabijacie…” 🙂
Nie pozabijaliśmy się i co więcej, pozostajemy w przyjaźni 🙂
Tu muszę podkreślić, nie pierwszy raz zresztą, że dzięki blogowi naszego Gospodarza poznałam mnóstwo ciekawych ludzi i z wieloma się spotkałam, bo jestem włóczykijem z natury.
Żivot je cudo 🙂
Dzięki Alicjo. Pzdr
Nie zdecydował się Pan na zamarynowanie najpiękniejszych okazów prawdziwków i podgrzybków? Przecież to zbrodnia! Nie ma nic piękniejszego niż smak cudownego polskiego marynowanego grzybka pod jakąś mocniejszą napitkę:)