Gąsior jest monogamistą…

… i w tym miejscu należy dodać zwrot: w zasadzie. Bo – co stwierdził przed laty laureat nagrody Nobla i autor wspaniałej książki „Tak zwane zło” czyli Konrad Lorenz – gęsi należą to tej grupy ptaków, które nie zmieniają co chwilę partnerów ale równocześnie żyją stadnie. Na jednego gąsiora przypada cztery a w hodowlach zarodowych nawet sześć gęsi. Jest to więc dość specyficzna monogamia, którą zaakceptowałby bez zastrzeżeń niejeden ludzki „gąsior”!

Zbliża się niepostrzeżenie jesień a wraz nią sezon na gęsinę. Wybrałem się więc do stolicy polskiego gęsiarstwa czyli do Kołudy Wielkiej. To była bardzo pouczająca wyprawa. I ze względu na obejrzenie i poznanie metod hodowli najlepszych (nie tylko polskich ale chyba i europejskich) gęsi, i z powodu spotkania naukowców pracujących z pasją a także potrafiących zarazić swym entuzjazmem innych.

W ubiegłym roku minęło 50 lat od momentu gdy w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Zootechniki w Kołudzie Wielkiej pojawiły się pierwsze sztuki białych gęsi rodem z Italii. Przybyły one na Kujawy z Danii. Były to dwa rodzaje gęsi: jedne dobrze znoszące jaja (12 jaj na sztukę) a drugie o doskonałym mięsie. W Kołudzie metodą doboru i krzyżowania oraz metodami żywienia doprowadzono do wykształcenia gęsi nowego typu łączącej obie te cechy: nieśność (70 jaj na sztukę) i mięsność. Ten nowy rodzaj gęsi został zarejestrowany pod nazwą gęsi Białej Kołudzkiej zwanej też owsianą.

Kołudzkie gęsi po 17 tygodniach życia ważą od 5 do 7 kg. Taka sztuka zawiera zaledwie 3 – 5 proc. tłuszczu sadełkowego przy bardzo wysokiej zawartości w mięsie białka (do 23 proc.).  Dla porównania – wołowina czy wieprzowina zawierają ok. 15 proc. białka, natomiast tłuszczu w wieprzowinie jest aż 35 proc. Również zawartość cholesterolu przemawia na korzyść gęsiny. Zarówno bowiem mięso kurze jak i wieprzowina (nie wspominając o jajkach kurzych) dostarczają konsumentom znacznie więcej cholesterolu niż gęsi.

Po półwieku trwających badaniach i pracy hodowlanej ponad 95 proc. gęsi produkowanych w Polsce pochodzi z Instytutu kołudzkiego. Tu bowiem zaopatrują się w pisklęta hodowcy z różnych stron kraju. W samym Zakładzie Doświadczalnym też prowadzona jest hodowla mięsnych gęsi na sprzedaż. Większość z nich trafia na rynek niemiecki. Mniejsze ilości wysyłane są do Czech, Wielkiej Brytanii, Holandii i Słowacji. Z około 22 tys. ton (to i tak trudna liczba zer do policzenia) polskiej gęsiny zaledwie 7 tys. ton trafia na nasze krajowe stoły. Dla porównania dodam, że statystyczny Polak zjada rocznie 1,8 kg wołowiny i 70 gramów mięsa gęsiego.

Od trzech lat hodowcy gęsi – zwłaszcza z województwa kujawsko-pomorskiego – organizują festiwale gęsiny, skutecznie zachęcają restauratorów do pieczenia i gotowania dań z mięsa gęsiego czyli gęgają głośno i często, mając nadzieję, że rodacy to usłyszą i gęś wróci na polskie stoły. Były bowiem czasy gdy ptak ten królował na naszych półmiskach. Np. w samej tylko Warszawie w XIX wieku na św. Marcina zjadano 20 tys. gęsi.

Zdjęcia  Piotr Adamczewski

Wycieczkę do Kołudy zakończyłem pod pomnikiem gęsi, która dziobem wskazuje drogę do zakładowego sklepu. Wyszedłem z niego z chudszym portfelem ale za to z ciężką todrbą. A były w niej m.in. pólgęski, kiełbasy, pasztet i – co chyba jasne – piękna tuszka owsianej!