Herbata chłodzi
Dość dawno temu byłem w Mongolii. W skwarne lato na mongolskich stepach trudno było wytrzymać a cienia ani, ani. W jurtach natomiast ciężki zaduch źle wyprawionych skór i potu. Wtedy to gospodarze poczęstowali mnie herbatą. Oczywiście gorącą i zagotowaną (nie parzoną lecz gotowaną!) w kotle, w którym poprzednio przygotowywano łeb barani. Na wierzchu czarki z herbatą pływały więc tłuste kola baraniego łoju. Widząc jak chętnie siorbią ten napój tubylcy – łyknąłem i ja. Natychmiast spociłem się jak mysz i… po krótkiej chwili zacząłem odczuwać chłód. I to było działanie herbacianego wrzątku.
W innych kręgach cywilizacyjnych ludzie też wykorzystują napar herbaciany jako napój chłodzący. Jest nawet tzw. herbata mrożona. O wynalezieniu tego specyfiku pisze herbaciany specjalista z firmy Dilmah tak:
Ta mrożona przygotowana z klasycznego naparu to u nas nowość, choć pomysł na nią narodził się ponad sto lat temu na targach handlowych w St. Louis. W jednym z pawilonów wystawowych promowano herbatę indyjską. Choć gospodarze usilnie zachęcali do degustacji, zachwalając walory regionów Darjeeling i Assam, zmęczeni upałem Amerykanie poszukiwali głównie napojów chłodzących. I wtedy Richard Blechyden wpadł na prosty, ale genialny pomysł. Napełnił butelki naparem i odwrócił do góry dnem, tak aby spływał on do szklanek przez zamrożone ołowiane rurki. Efekt był natychmiastowy – po „nowy” napój od razu ustawiły się długie kolejki. Dziś herbata mrożona jest bardzo popularna. Warto jednak zrobić ją sobie samodzielnie, przelewając napar do szklanki wypełnionej lodem – w ten sposób otrzymamy napój naturalny smaczny, zdrowy i niekaloryczny.
Nie starając się dorównać amerykańskiemu wynalazcy, chcąc osiągnąć podobny efekt, wrzucam do dobrego naparu z dobrej aromatycznej herbaty kilka kostek lodu. Też przynosi podobny skutek. Herbata chłodzi.
Komentarze
dzień dobry …
ja piję kawę i wodę … kawa gorąca … woda o temperaturze pokojowej … zimne wino białe i czasami piwo .. herbatę gorącą tylko uznaję i piję ją w gościach …
nic mi się nie chce … a Wam? …
Dzień dobry.
Nie przekłada mi się, podobnie jak wielu innym, gorący, a nawet tylko ciepły napój na taki czas jak teraz i na moje oczekiwania w takich chwilach. Icetee, czyli lodowa herbata jest do nabycia od lat, aczkolwiek kojarzę ten smak tylko z nową odmianą limoniady. Niezła nawet. Sam muszę też spróbować raz i sam wykonać.
Póki co, lubię i zamawiam czasem mrożoną kawę w lodziarni. Ale, to raczej lody wanillowe w kawopodobnym płynie.
Dzień dobry.
Powtórzę za Jolinkiem: nic mi się nie chce. A tu od rana trzeba przecedzić, a potem przefiltrować likier z czarnej porzeczki typu „cassis”, a potem jeszcze przygotować litr słabszego alkoholu i nalać na pozostałe owoce dla uzyskania smorodinówki. Trzeba też pójść po zakupy, bo pieczywo mi się skończyło i kalafior potrzebny i cukier. Mam owoce w wielkiej salaterce i pewnie przerobię na dżem, bo nie dam rady zjeść, a Wnuczka wczoraj nie była zainteresowana zabraniem dla Igora. Będzie to zestaw: brzoskwinie, nektarynki, białe winogrona i cytryna. Na obiad usmażę leszcza i zjem z surówką kalafiorową. A herbata rzeczywiście chłodzi – szczególnie napar mięty z cytryną.
Odpowiedź dla Ludwika – po co mi „Encyklopedia erotyki”? Żeby wiedzieć; podobnie jak „Wielki słownik mitów” i tom „Religie świata” wydany jako suplement do „Encyklopedii GW” z 2004r.
Jej, jej Gospodarzu. Czekam w poczekalni, bo likier c-a-s-si-s się Adminowi nie podoba.
Pijalam bardzo goraca i slodka herbate u beduinow na pustynnych obszarach Jordanii.
Z lojem to bym nie wypila. Juz teraz nie pamietam czy gasila pragnienie, ale chyba tak skoro oni tak pili herbate. Szklanki nie mozna bylo utrzymac w rkach, bo tak byla goraca. Nawet moja wtedy mala corka popijala ta herbate.
Nie, Byku. To jest pic na wode z tymi rzekomymi licznymi nazwami sniegu w jezyku eskimoskim. Nie ma ich wiecej niz w jezyku polskim. Legenda dawno wysmiana przez samych Eskimosow.
.
Gorąca a chłodzi? 🙂
Wydaje mi się, że jest to tylko złudzenie, tak jak z tym, że wódka rozgrzewa.
Już mi chyba tego tekstu nie puszczą, a nie mogę wysłać poprawionej kopii, bo „był już taki komentarz”
Idę zrobić dzbanek wody z cytryną do picia – też działa. Nasz Yurek twierdzi, że lubi upały. Kiedy miałam kilkanaście lat, też lubiłam.
Pyro , wystarczy to takiego komentarza dodać jakiś znak, kropkę, literę i nie będzie taki sam 🙂
Od zarania dziejów piłam w upały gorącą herbatę i kawę z doskonałym skutkiem, tzn. dobrze znosiłam upał, uchodząc w towarzystwie za dziwoląga. A jednak jest coś na rzeczy. Mam pytanie do a capelli – z Czchowa (wczorajsze zdjęcia) już blisko do Lusławic i europejskiego centrum muzycznego. Czy cieszy się ono zainteresowaniem w Krakowie? Serdeczności.Nana
Dzień dobry.
Powtórzę za Jolinkiem: nic mi się nie chce. A tu od rana trzeba przecedzić, a potem przefiltrować likier z czarnej porzeczki typu ?c-a-s-s-i-s?, a potem jeszcze przygotować litr słabszego alkoholu i nalać na pozostałe owoce dla uzyskania smorodinówki. Trzeba też pójść po zakupy, bo pieczywo mi się skończyło i kalafior potrzebny i cukier. Mam owoce w wielkiej salaterce i pewnie przerobię na dżem, bo nie dam rady zjeść, a Wnuczka wczoraj nie była zainteresowana zabraniem dla Igora. Będzie to zestaw: brzoskwinie, nektarynki, białe winogrona i cytryna. Na obiad usmażę leszcza i zjem z surówką kalafiorową. A herbata rzeczywiście chłodzi ? szczególnie napar mięty z cytryną.
Odpowiedź dla Ludwika ? po co mi ?Encyklopedia erotyki?? Żeby wiedzieć; podobnie jak ?Wielki słownik mitów? i tom ?Religie świata? wydany jako suplement do ?Encyklopedii GW? z 2004r.
Chyba tekst uratowałam – Dziękuję Małgosiu W.
Świętowaliśmy
Dzień dobry Blogu!
Skończył się upalny lipiec, zaczął upalny sierpień, susza…
Gorącą herbatę (bez cukru) piję przy każdej pogodzie.
Uczucie chłodu na spoconej skórze jest możliwe tylko wówczas, gdy pot ma możliwość parowania czyli przy suchym powietrzu (klimat kontynentalny, pustynny, stepowy). W lipcu mieliśmy kilka takich dni, wówczas temperatura +34 w cieniu była całkiem znośna.
Jeśli jednak powietrze jest nasycone parą wodną, to nawet przy niższych temperaturach rzędu +25 stopni jest parno, duszno, pot spływa, ale nie chłodzi…
Pomaga tylko zanurzenie w chłodnym akwenie 😉
A cappello,
cudne obrazki ogrodowe, brawa dla fotografa 🙂
I najlepsze życzenia dla Jubilatki!
Pięknie świętowali Helweci, a najbardziej podołał mi się maluch w drewnianym wózku.
Pyro tekst się ukazał dwa razy … 🙂
u nas się znowu zbiera na deszcz .. ostatnio niestety zebrał się i odszedł …
zrobiłam przegląd weków i spokojnie mogę odpuścić w tym roku … tylko papryka wyszła i trzeba zrobić na zimę ..
Wykreowałam wczoraj podwieczorek na upały
Pół pokruszonego amaretto na dno, na to serek waniliowy, na to zimny mus z papierówek z cynamonem i cukrem mascobado (ciemny trzcinowy), na wierzch reszta amaretto, mrożone porzeczki, mięta.
Do tego gorąca herbata.
Nemo, bardzo podobala mi sie tega pani w srodku z widlami. My dzisiaj i jutro jemy resztki. Mlodzi rano wyjechali i sa juz pod Paryzem. W domu zrobilo sie cicho i co tu ukrywac, smutno.
Pozdrawiam z Cafe 22 ze szczecińskiej wieży, nie za daleko od portu i idzie się przez park, więc przynajmniej miałam jakiś cień.
Dopłynęliśmy, zacumowaliśmy przy Wałach Chrobrego naprzeciwko Urzędu Wojewódzkiego. Nie ma jeszcze innych żaglowców, ale wkrótce zaczną przypływać.
Jutro na Darze będzie prezydent Bronisław Komorowski, który ogłosi otwarcie finału regat. Telewizja i te rzeczy – pewnie wspomną o tym w mediach.
Pogoda w Szczecinie taka, że ja gorącą herbatę wypiłam rano, przespałam się w komforcie klimatyzowanej kabiny i około południa udałam się na azymut w miasto, w poszukiwaniu jakiejś klimatyzowanej knajpy, gdzie można byłoby napić się ZIMNEGO PIWA. Herbaty nażłopałam się dosyć na statku, a według mnie nic nie gasi pragnienia tak, jak zimne piwo 😉
Oj…na obsługę w tej knajpie trzeba czekać a czekać…
Dzień dobry 🙂
W herbaciarni ” U Dziwisza” w Kazimierzu Dolnym pijałem herbatę tybetańską z masłem i solą. Ciekawy smak, gasząca pragnienie i rozgrzewająca. Świetna na jesienne wieczory do picia w ogródku lub tarasie
Elap,
mnie też 🙂
Nasi Młodzi po 2 tygodniach w upalnej Anglii przymierzali się do kolejnej podróży nad Morze Północne lub Bałtyk, ale po przejechaniu 1200 km z Somerset do Bazylei jednym ciągiem (spalił im się kabel do lodówki w smarcie) jakoś im odeszło i resztę wakacji spędzili nad naszymi jeziorami.
Jak wyjechali, to też się zrobiło smutno i pusto
A ja sobie chwalę „cicho i pusto” bo wiem, że 10 dni minie jak chwilka i znowu będziemy w komplecie, a jeszcze w połowie przyszłego tygodnia dobije Ryba z Matrosem. Wczoraj zwiedzali Jelenią Górę , Szklarską i Podstolice, zakochali się w kryształach Julii i Bohemii, na 15 rocznicę ślubu kupili sobie kryształowy świecznik z Bohemii – trójramienny. Ryba męża pochwaliła za zakup i szampan do kolacji. Tak się szwendają już 3 tygodnie i bardzo zadowoleni. Jedynie Stare miasto w Jeleniej zupełnie im się nie podoba, a raczej to, co konserwatorzy pozwolili z tego miejsca zrobić.
Alicja – pozdrów od nas Bałtyk, „Dar” i tych, kyórzy na „Darze”
Pyro,
bo u Ciebie „cicho i pusto” jest przez 10 dni, a głośno i pełno przez resztę czasu. U Eli (jak przypuszczam) i u mnie jest akurat odwrotnie.
Co niby złego w jeleniogórskiej starówce?
Oglądałem w ostatnich latach dwa razy, a raz w towarzystwie tego pana, co za to odpowiada.
Prawda Nemo, corka przyjezdza cztery razy w roku.
Alicjo, czy atmosfera w Szczecinie jest rownie przyjemna jak byla w St Malo ?
Doczytałam się do czegoś jakby ubolewań, iż wpis o jedzeniu psów nie wzbudził burzliwych kontrowersji.
Zaprawdę, ten blog schodzi na hmmm… psy 🙄
Dla ratowania honoru przypomnę odpowiedź otrzymaną przez klienta taniej jatki na reklamację, że psia rąbanka tam zakupiona zawiera drzazgi i fragmenty gwoździ:
– Bo, proszę pana, rąbanka trzeciej kategorii to jest wraz z budą 😎
Hip, hip, hurra! Zawsze twierdziłam, że moja dzielnica to restauracyjne pustkowie, a tu dziesięć minut spacerem ode mnie otworzyła się w końcu hiszpańska restauracja z prawdziwego zdarzenia. Byłam tam w zeszłą sobotę i wróciłam do domu wielce ukontentowana życząc im szczerze powodzenia i przetrwania. A w dzisiejszym „Co jest grane” znalazłam entuzjastyczną recenzję Macieja Nowaka z wizyty tamże, czyli Casa Krike.
@byku
propozycja tytulu polskiego dobra chociaz wieloznaczna. Co do sniegu? Masz racje. Jest nawet jakas dystertacja .
Sto eskimoskich słów na okrślenie śniegu
Najbardziej mi się podoba
„wa-ter = melted snow” 😆
Małgosiu gdzie ta restauracja?…
mnie się Starówka w Jelenie Górze podobała ale byłam tam 4 lata temu …
Alicjo pomachaj do nas w TV … 🙂
szukam w kuchni źródła wołków .. gdzieś są ale się ukrywają i nocą wyłażą … 🙁 …
Co im się nie podobało, zeznają kiedy przyjadą. Coś mi się tylko kojarzy, że w oczy kłuły dwa budynki z lat 50-tych nie pasujące do reszty i zaniedbane.
Albo te:
mextla snow used to make Eskimo Margaritas
penstla the idea of snow
mortla snow mounded on dead bodies
tlalman snow sold to German tourists
tlalam snow sold to American tourists
tlanip snow sold to Japanese tourists
😆
Jutro koncert Sixto Diaz RODRIGUEZ (22.15, Sztokholm)
_________________________________
znany z filmu „Searching for Sugar Man”
http://www.youtube.com/watch?v=NAaFTOLAziM
Jolinku koło Ciebie na Człuchowskiej zamiast Suppa-s.
Ja już wolę herbatę w czystej szklance od tej mongolskiej papraniny. Połączenie ludzi, którzy się nigdy nie myją z równie często mytymi naczyniami to za duża egzotyka jak dla mnie.
Narobiłam się jak Pstrowski przed 1 Maja.
Produkcja nalewek to zajęcie sympatyczne, ale i pracochłonne. To diabelstwo w ogóle nie dało się filtrować, natychmiast zalepiało każdy sączek, po trzech godzinach machnęłam ręką. Rozlałam tak, jak jest. Napiszę na etykiecie „likier z czarnej porzeczki typu c-a-s… niefiltrowany” i kto chce, to wypije. Owoce zalałam po raz drugi wódką ok 40-45% i z 10 dni na oknie postoi. Będą jeszcze dwie półlitrówki wódki owocowej.
Na upały polecam czerwone wytrawne wino z zimną wodą sodową – wina mniej niż wody. Doskonale gasi pragnienie i nie pozostawia słodyczy jak np Coca Cola.
Gorąca herbata również pomaga lecz, jak to nemo wspomniała, w przypadku niezbyt dużej wilgotności powietrza. Ponadto herbata ma właściwości wysuszające i nie jest polecana duża dawka tego skąd inąd szlachetnego napitku podczas długotrwałych upałów.
Herbaty z tłuszem baranim ani też innym dodatkami nie miałam przyjemności pijać i mam nadzieję, że przyjemność takowa ominie mnie z daleka. Jednak przed laty, wielu laty, gdym jeszcze pijała słodką, posłodziłam sobie herbatkę trzema łyżeczkami soli.
Ciocia zawsze trzymała cukier w czerwonej, a sól w zielonej puszce. Z sobie tylko wiadomych powodów, podczas generalnych porządków kuchennych, zamieniła dotychczasowy zwyczaj. Pierwszą ofiarą byłam ja. Nieświadoma niczego pociągnęłam spory łyk i omal się nie udławiłam. PASKUDNE!!!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
W restauracji. Dwaj goście przy jednym stoliku zamawiają herbatę.
– W czystej szklance! – krzyczy za kelnerem jeden z nich.
Po chwili zjawia się kelner z dwiema szklankami na tacy.
– Kto prosił w czystej?
Witam, bd serwis pogodowy!
http://meteomodel.pl/index.php/prognoza-pogody
Dzisiaj jest chyba jeszcze gorecej niz w poprzednie dni. Energii starcza mi do poludnia, potem robie wszystko w zwolnionym tempie i popijam a to goraca herbate, a to zimna wode albo zimna herbate, ktora przygotowuje poprzedniego dnia, dodaje sok z cytryny i tylko troszke cukru, przelewam do butelki i wkladam do lodowki. Dodaje potem listki miety i kostki lodu.
Nemo, ladne zdjecia z barwnego swieta a nasz blog tez nabral kolorow 🙂
Dostalam od przyjaciolki plyte Rodrigueza, slucham na okraglo a ta piosenka szczegolnie wpadla mi w ucho:
http://www.youtube.com/watch?v=Q0PxN0XVfYU
🙂
Wunderkind amer.bluesa Quinn SULLIVAN (ur.1999) gral. min. z BB Kingiem, Buddy Guyem
a takze na Chicago Blues Festival, Montreux, Crossroads Festival.
http://www.youtube.com/watch?v=lIkHeWiNivo
„MY Sweet Guitar” / razem z legendarnym producentem/muzykiem Tom Humbridge
krystyna
1 sierpnia o godz. 14:01
Nie wiem co o tym sądzić.
http://www.polityka.pl/nauka/ekologia/1549063,1,czym-naprawde-jest-rolnictwo-ekologiczne.read
Pyro,
pozdrowiłam. Póki co, jestem jedyną przedstawicielką blogu tutaj i tak zostanie aż do Rostocku, gdzie niestety, będę schodziła na ziemię i potem w powietrze…
Elap,
atmosferę uwieczniam i bede sprawozdawać. Są tłumy, tłumy na Wałach Chrobrego, dla publiki miało być zamknięte o 20-tej, ale oni czekali w skwarze…a puszcza się na pokład niewielkimi grupami.
Jolinku,
chętnie bym pomachała, ale coś mi się zdaje, że to nie za mną będą uganiali się kamerzyści z tv. 😉
Echidno,
wina czerwonego nie rozcieńczam, ale popijam lodowatą woda w takie upały.
A teraz sobie poczytam w spokoju, jutro będzie się działo i będą koncerty, więc spokoju nie będzie.
yurek,
moje niektóre wypowiedzi, choćby ta o zakupie w sklepie ze zdrową żywnością pestek moreli, mogą sugerowac, że jestem stałą klientką takich sklepów. A nie jestem, częściowo ze względów finansowych, częściowo zaś z braku całkowitego przekonania o nadzwyczajnych właściwościach takiej żywności. Ten artykuł na pewno nie przekona zdeklarowanych ” ekożerców”, a pozostali, tacy jak ja nadal będą niezdecydowani w swoich poglądach, choć wiele stwierdzeń tam zawartych ma według mnie sens.
Sama kupuję jajka od kur z gospodarstwa w mojej miejscowości. Ale nie wiem, czym te kury są karmione. W każdym razie na pewno biegają po podwórku. Na pewno bez środków chemicznych rosną u mnie w ogródku porzeczki, agrest i jabłka. A jednak nie całkiem, bo po ubiegłorocznych doświadczeniach, kiedy szkodniki zjadły wszystkie młode pędy wraz z związkami kwiatów na jabłonce, tej wiosny profilaktycznie zrobiłam oprysk i mam pierwsze jabłka. Czy zrobiłam to fachowo, nie jestem pewna. W każdym razie 15 małych jabłuszek pozostało 10 dużych jabłek, które dojrzeją jesienią. Z kolei na porzeczkach i agreście też buszują jakieś robaki i ogołacają gałązki z liści. Ale teraz nic już im nie zrobię, bo są owoce, tylko w przyszłym roku też zadziałam profilaktycznie i chemicznie. Tak że nawet w mojej mikroskali uprawa ekologiczna jest trudna. Ale za to podlewam moje roślinki roztworem z pokrzyw.
W każdym razie do sprawy podchodzę z dystansem i popieram pogląd cytowany w tym artykule ,a i wyrażany na naszym blogu, że najważniejsza jest zdrowa dieta oparta na warzywach i owocach, nieważne, czy pochodzących z upraw konwencjonalnych czy ekologicznych. Choć szczerze mówiąc, wolałabym, żeby pochodziły ona z jakiegoś miłego ogrodu, np. takiego jak ten na mazurskiej wsi, w którym jutro bedę.
krystyna
2 sierpnia o godz. 20:47
Podzielam Twoją opinię, jak córka mówi, tobie już nic nie zaszkodzi za późno. Dlatego dałem sobie pełen luz.
Dzień dobry,
dołączam do mam i babć tęskniących, moje dzieci także już wyjechały. Wszystko co miłe tak szybko się kończy 🙂
W czasie upału chętnie pijam herbatę miętową, a dla ochłody wodę z cytryną. Z meksykańskich zmagań z pustynnym upałem wspominam pyszną herbatę z hibiskusa, oczywiście z dużą ilością lodu (popularny tam flor de Jamaica). Nie dość, że dobrze gasi pragnienie, ma piękny, rubinowy kolor, to jeszcze zawiera same skarby dla zdrowia.
Serdeczności dla wszystkich,
Nemo – piękne świętowanie, wzruszające zdjęcia.
A Cappella – dzięki za spacer po ogrodzie Mamy 🙂 , uroczy!
a ja wierzę w przeznaczenie … jak przyjdzie czas to umrę .. i nie ważne co jem … jeśli się bawię w zdrowe odżywianie to dla zabawy chociaż coraz mniej mnie to bawi …
Małgosiu faktycznie 300 m ode mnie … 🙂
Alicjo machaj na wszelki wypadek … 🙂
Barbaro … 😀
Powietrze stoi słupem, listki na drzewach nieruchome, 28°C.
Nie, nie o takie lato my… Eeee, tam…
I nie wiadomo czego się napić. Zimne piwo wypiłem nic, dalej czegos brak. W lodówce znalazła by się jeszcze szklanka zimnego rose, a w zamrażarce parę kostek lodu.
Pójdę chyba.
pepegor a na Zjeździe u Danuśki będziesz? …
Barbara – fajnie, że już jesteś. Dzieci – wiadomo, zajęte swoimi sprawami. I te odległości; dość wszystko jedno, czy w kraju, czy na krańcach świata i tak mogą nam poświęcić niewiele czasu. No nic – zawsze powitamy z radością.
Raczej nie, Jolinku, za daleko dla mnie, a ja tego lata już jedną dwunastogodzinną podróż do Polski odbyłem. U Żaby, to co innego, to dla mnie pół tylko drogi.
Pyro, Jolinku 😀
Moje zioła balkonowe też posmakowały jakimś szkodnikom. Zwłaszcza bazylia i mięta. Jakieś niewidoczne draństwo podziurkowało wszystkie listki. Usunęłam szczątki razem z ziemią i wsadziłam nowe sadzonki bazylii zwykłej i cytrynowej. Będę pilnować.. na szczęście pelargonie nie ruszone, zapewne odstraszają specyficznym zapachem. Oparł się też rozmaryn 🙂
Barbaro!
Bazylie jedza takie male zielone
liszki,kolor maja identyczny jak
listki,dlatego ich nie widac.
Wielkosc 5 -10mm.
gdy bazylia jest w doniczce
mozna sobbie poradzic odwracajac ja.
Zawsze siedza pod listkami.
Pomyslnego polowania.
Henryku, dzięki. Oglądałam listki na wszystkie strony i bardzo mnie dziwiło, że sprawcy tej koronkowej roboty nie widać, żadnych pajęczynek, ani podobnych śladów. Piszesz, że 5-10mm to całkiem spore, czyżbym przeoczyła…
Barbaro!
Tak ,moglas przeoczyc ,
mimo ze dosc dlugie to zwiniete
w klebek.
Naprawde sa malo widoczne.
Batalię zacznę od jutra, a na razie – dobrej nocy 🙂
Barbaro!
Powodzenia.
Dobranoc.
„Herbata od mieszania nie zrobi się słodsza, w tym celu bowiem trzeba dosypać cukru.”
Zygmunt Mycielski
Herbatka 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=s3Xny4OhEYc
Barbaro,
ciort jeden wie kto zawinił, ale zwrócę uwagę na głównego winowajcę o tej porze roku. To chrząszczyk znacznie mniejszy od ziarenka palonej kawy, za to identycznego koloru, który wygryza owe dziurki. Gdy nocą dłużej posiedzisz przy rozjaśnionym biurku i otwartym oknie, to wyląduje tam, zwłaszcza na białej kartce. Gorsze są skutki, gdy kupisz np flanzę z promocji – już to miałem nie raz – a one, tzn larwy i jaja już tam są. Podlewałem, pielęgnowałem, a roślinka marniała i marniała. Wyrwawszy to z ziemi (skrzynki balkonowej, a i potem, z ziemi w ogródku, jak wiedziałem o co chodzi) stwierdziłem całą masę żółtych kulek, które wpierw trzymałem za zwiotrzałe kulki nawozowe. Gdy je zgniotłem paznokciami, wyprysnęła płynna masa. Po dalszych oględzinach znalazłem i czynne larwy.
Nazwę otrzymałem od znajomej i wyguglałem. Niestety zapomniałem zupełnie co to. Rozwiązując dziś krzyżówkę w postronnym miejscu wyszło mi: słonik. A miało to się do jakiegoś ryjkowca – bardzo podobne!
Czym jest naprawdę rolnictwo ekologiczne?
Autor – fachowiec od agitacji i dętej propagandy korzyści z wprowadzenia w Polsce upraw GMO pisze w typowej dla niego manierze ośmieszania i „uświadamiania” maluczkich i oszukiwanych konsumentów o zakopywaniu rogów wypełnionych bydlęcymi odchodami, cenach z Księżyca i innej „ekościemie”… Typowy Rotkiewicz 😀
O co więc chodzi w tym „eko”?
– nie stosuje się syntetycznych środków ochrony roślin (pestycydów, fungicydów, herbicydów itd.), w celu zwalczania chorób, szkodników i chwastów wykorzystując przede wszystkim prawidłowy płodozmian oraz metody biologiczne i agrotechniczne,
– nie stosuje się wielohektarowych monokultur, za to prowadzi się uprawy w systemie mozaikowym, na niewielkich areałach, oddzielonych od siebie uprawami osłonowymi oraz barierami z drzew i krzewów dającymi schronienie naturalnym sprzymierzeńcom rolnika (ptakom i owadom zjadającym szkodniki) i poprawiających mikroklimat,
– w terenie uprawnym pozostawia się zbiorniki i cieki wodne, a nawet buduje nowe zamiast stosowanej dotychczas totalnej melioracji,
– monokultury wyczerpujące jednostronnie gleby są stosowane w wydłużonych cyklach płodozmianowych (nawet kilkunastoletnich),
– powszechnie stosuje się nawozy zielone, szczególnie z roślin motylkowych, co w połączeniu z kompostem, obornikiem i przy udziale wapnowania pozwala utrzymać strukturę i żyzność gleby na prawidłowym poziomie,
– używa się maszyn i narzędzi chroniących glebę, poprawiających jej strukturę, oszczędzających energię; elementarna zasada ekologicznej uprawy roli brzmi: płytko orać, a głęboko spulchniać, chodzi o to, aby nie odwracać gleby, ponieważ niszczy to naturalną stratyfikację mikroorganizmów glebowych,
– przygotowuje się siano i kiszonki zgodnie z prawidłowościami biologicznymi,
– w odżywianiu zwierząt hodowlanych nie stosuje się substancji czynnych takich jak antybiotyki, hormony a stosowana pasza pochodzi z własnego gospodarstwa (o znanych właściwościach),
– zwierzęta hoduje się w tak zwanym systemie ściółkowym, w efekcie którego powstaje obornik a nie gnojowica.
Społeczeństwo decyduje, czy chce wspierać coś takiego, czy najważniejsza dla niego jest jak najtańsza żywność produkowana masowo i bezwzględnie eksploatująca zwierzęta i środowisko.
Nie chodzi o to, że produkty uzyskiwane przez rolnictwo ekologiczne mają więcej witamin czy wartości odżywczych niż konwencjonalne, ale fakt, że nie zawierają śladów antybiotyków, pestycydów, fungicydów, nadmiaru azotanów itp. nie jest bez znaczenia.
Często bywa, że są po prostu smaczniejsze, bo preferują stare, ekstensywnie uprawiane czy hodowane odmiany.
Mleko, jaja, mięso od „szczęśliwych”, dobrze traktowanych zwierząt daje konsumentowi spokojniejsze sumienie i lepsze samopoczucie, co zapewne przekłada się na jakieś walory zdrowotne.
I nieprawdą jest, że takie produkty muszą kosztować masywnie więcej. W mojej okolicy litr mleka BIO kosztuje 5 centów więcej niż litr zwykłego, podobnie jest z bananami bio i fair trade, kawą itd.
Bywają też większe różnice, ale nie rzędu kilkuset procent.
W lipcu byliśmy na dwóch plantacjach truskawek do zbierania owoców samemu. Na konwencjonalnej truskawki kosztowały 5 Fr/kg i były ogromne, „napompowane”, bardzo wrażliwe na uszkodzenia mechaniczne, za to bez wielkich walorów smakowych. Podatne na mączniaka, więc kilkakrotnie traktowane fungicydem.
Na drugiej, organicznej (bio) kosztowały 7 Fr/kg, ale wyglądały i smakowały fantastycznie Zrobiłam z nich konfitury o pięknej, ciemnej barwie, część zamroziłam, resztę zjedliśmy w ciągu kilku dni, bo trzymały się znakomicie. Taka odmiana (Petrino) – krzepkie i smakowite 🙂
Jeśli ktoś ma możliwość uprawiania własnych owoców lub warzyw, a choćby ziół na balkonie czy pomidora w donicy, to już robi dobrze własnemu samopoczuciu i zdrowiu 🙂
Nemo, brawo!
Jestem takim samym zwolennikiem ekologicznego rolnictwa i ogrodnictwa jak Nemo.
Od siebie chcę dodać dwa słowa – jeśli ktoś uprze się stosować pestycydy w swoich uprawach, ogródkach przydomowych, na balkonach itd. niech przynajmniej dokładnie dowie się przed zabiegiem jak i kiedy powinno się to robić! Ogromna ilość pestycydów wylewana jest zupełnie bez sensu!!! Często słyszałem np. zdanie – „opryskałem jabłonie na robaki, a one wciąż są.” Tak – są i będą, bo czas na zwalczenie owocówki ogranicza się do kilkunastu godzin! Później jest już za późno i każdy oprysk jest już tylko zatruwaniem środowiska. Na szczęście dostęp do najbardziej silnych pestycydów jest coraz bardziej ograniczany, a wprowadzane są na rynek środki są mniej szkodliwe, ale zanim sięgniemy po tę ostateczną broń pamiętajmy – zabijając jakiegoś szkodnika możemy również w tym samym momencie zabić pszczołę! Na czym nam bardziej zależy?
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/1,113645,14377338,Wykorzystaj_ziola_i_kwiaty_w_walce_ze_szkodnikami.html
Bardzo smieszna ta lista „eskimoskich slow” na okreslenie sniegu!
Moja Stara przypomina sobie bardzo dobrze, ze pierwszy raz slyszaka te legende na spotkaniu z Budrewiczem, ktory odwiedzill jej szkole, gdy byla bodaj w IX klasie. Mowil o tym z cala powaga podajac liczbe dziewietnastu slow.
Ale nie byla to jedyna brednia z ust Budrewoicza, jaka zapamietala. Bylo w czasie tej ppgadanki jeszcze o tym, ze po tp by slonia przetransportowac samolotem z punktu A do pubktu B, nalezy mu na glowie umiescic… kure. Slon bojac sie, ze mu kura spadnie, stoi nieruchomo, jak zaczarowany, nie tupie i nie rozrabia i w ten sposob mozna go bezpiecznie przewozic. Nie wspominal natomiast Budrewicz jak sie slonia wprowadza na samolot, zeby sie zmiescil w drzwiach, natomiast opowiadal, ze raz doszlo do tego, ze umoieszczona na glowie slonia kura zniosla jajko, jajko stoczylo sie z glowy slonia, slon sie przestraszyl, zaczal tupac i rozrabiac, doszlo do katastrofyu samolotu, wszyscy zgineli. 😯
No wiec moja naiwna Stara, bless her heart, wiele lat te metode transportowania slonia opowiadala, powolujac sie na Budrewicza. I dopiero moze z 10 lat temu skorzystala z okazji i zadzwonila do radia, kiedy byla w nim rozmowa ze specjalista od transportu wszelkiej masci zwierzat z pubktu A do piubktu B. Opowiedziala, wzbudzajac taka wesolosc zarowno prowadzaxego audycje na zywo, jak i goscia, ze przez reszte godziny powracali do historii z kura i jajkiem wybuchajac coraz to nowa salwa chichotu..
Stara pogratulowala sobie, ze nie przedstawila sie dzwoniac do radia imieniem, ale bala sie, ze ja rozni znajomi pop glosie rozpoznali.
Bozez, jak ten Budrewicz zmyslal! W ksiazkach podobno tez.
Kocie! Co Kot robił o 5.20? Wyprawa na myszy się nie udała? Opowiastka o słoniu i kurze piękna; też chichoczę przy maszynie. Natomiast nikak nie uwierzę, że Kot wytrawnej dziennikarki przez kilkadziesiąt lat powtarzał z powagą bajeczkę o spokojnym słoniu, jeszcze spokojniejszej kurze i nieszczęsnej załodze samolotu – to się w pale nie mieści – jak mawiają małolaty.
Moje Dzieci pomorskie dzisiaj nawiedzają rodzinę w Głogowie i okolicy, a w zależności od sytuacji i nastroju, przyjadą do mnie w poniedziałek, albo wtorek, przy czym usłyszałam : „Mamuś, nie będziemy długo, my już chcemy do domu.” Rozumiem bardzo dobrze, tylko po co ja na nich tak wiernie czekam?
Dzisiaj, jak co roku w pierwszą sobotę sierpnia, w Poznaniu święto Bambrów. Zacznie się o 12.15 odczytaniem przez prezydenta miasta tekstu układu zawartego przez miasto Poznań z władzami Bambergu o akcji osiedleńczej chłopów bamberskich (katolików) we wsiach i osadach pod poznańskich, wyludnionych i zrujnowanych w czasie wojen północnych i trzech falach epidemii. Na niektórych terenach straty ludności przekraczały 80%. Bambrzy mieszkają już z nami 294 lata, spolonizowali się zupełnie, ale zachowali swoje piękne stroje regionalne, a urocza figurka Bamberki jest jednym z symboli miasta. Dzisiaj będą festyny, przemarsze , chleb z makiem i szneki z glancem, a potomkowie tych, którzy nazywali się Schmidt, Meller i Miller, Keiser i Fiedler są dzisiaj prężnym i szanowanym środowiskiem.
dzień dobry …
pepegor to szkoda ….
jak się mieszka w Warszawie gdzie powietrze jest jakie jest to czy ekologiczne żywienie coś da … mój kolega z klasy tak bardzo dbał o zdrowie, że niestety już go nie ma od lat … 🙁
wiem smence .. miłego dnia …
Kocie,słowem, niezły jajcarz był ten Olgierd!
Dzień dobry.
Też miałem wrażenie, że ten artykuł o zdrowej żywności był pisany pod tezę. Spory o to, czy jajko od szczęśliwej kury jest smaczniejsze i zdrowsze od tych innych, obserwuję tu od dziesiątek lat i, jak na razie, nie zanosi się na rozstrzygnięcie sporu. Co innego np z pomidorami. Tu producenci nie próbują nawet już nam wmawiać, że nie ma różnicy i nie próbują już oponować gdy słyszą, że ta ich masówka to chała. Każdy kto sam hoduje wie. A w ogóle, nie chodzi w końcu o to, czy zdrowsze lecz o to, jak wyprodukowane. Nemo to trafnie podsumowała. Chodzi w końcu o nasz wkład cywilizacyjny w tej wirówce nonsensu (Nowy!).
Pyro, a tak ładnie zaczęłaś tym bambrowym świętem. Już chciałem ponaglić Młodszą do wyjścia na miasto, zrobienia paru fotek i zapodania tu. Ale, ona też nieobecna.
Soboty miłej jeszcze życzę. Takiej jak tu! Po wczorajszym skwarze błogie 24°C i zachmurzone niebo.
Ulga!
Pada – wietrzę mieszkanie.
Chciałem wyjść za róg, by przynieść coś na objad, lecz w obliczu tej niewygody sięgnę po zapasy w mej maleńkiej zamrażarce. Bedą naleśniki z grzybami, co je mam jeszcze z zeszłorocznych zbiorów.
Same prawdziwki i czerwone koźlaki.
Zanim wyjdę po ostatnie zakupy, jeszcze kilka zdań o naszych bambrach. To słowo „bamber” stało się w ludowym języku synonimem rolnika. Czy to Polak etniczny, czy z osiedleńców, na wsiowych mówiło się u nas „bamber”. Nasze rolnictwo sporo im zawdzięcza. Przyszli pieszo (na wozach jechali tylko starcy, małe dzieci i prosięta). Przywieźli ze sobą swoje narzędzia, obyczaje, techniki rolne i organizację pracy. Moja Teściowa (rocznik 1900) opowiadała, że jeszcze w jej dzieciństwie gospodarstwa Bambrów można było poznać po tym, że o 17.00 robiło się pusto na ich polach – wszyscy schodzili z roboty. Pracowali intensywnie niemal od świtu, w południe robili małą przerwę na posiłek zabrany z rana albo doniesiony przez dzieciaki, pracowali całą rodziną, solidarnie i nie szarpiąc się nadmiernie, a po południu, między 17.00 – 18.00 wszyscy schodzili z pół; jeszcze obrządek przy inwentarzu, dojenie krów i kóz (mężczyźni razem z kobietami) ok 18.00 czy trochę później, mycie, przebieranie się z brudnego odzienia i wieczorny, obfity posiłek. Wieczorem był czas na sąsiedzkie pogwarki, modły, głośne czytanie (jeżeli byli czytający w zagrodzie, a najczęściej byli) kobiety szyły, robiły coś na jutrzejsze posiłki, ale już nie spiesznie. W polskich gospodarstwach ludzie żęli czy orali do nocy, a w ciągu dnia nieraz zbierali się na pogwarki na miedzach.
Powoli przyswajali sobie bamberską organizację pracy.
Spotkałam szczęśliwą kurę. Siedziała w wiklinowym koszu pod stołem w kuchni babci. Nie siedziała sama. Pod opiekuńczo rozwiniętymi skrzydłami coś piskało, od czasu do czasu wyłaniał się czupurny łepek. Zachwycona, małymi łapkami sięgnęłam po żółtą kruszynkę i wyciągnęłam spod kwoki. Reakcja była szybka, trzepnięcie skrzydłami i mocne uderzenie dziobem w rękę. Natychmiast wypuściłam kurczaczka. Spadł w grono swych braci i sióstr. A kwoka? Była szczęśliwa.
Spotkałam niegdyś szczęśliwą kurę.
E.
Echidna – od czasu kiedy moja 3 letnia siostra „kochała” kaczuszki w gościnnym domu gdzieś na wsi, hasło „dziecko + pisklęta = klęska żywiołowa” uważam za obowiązujące. Zdzisia z 19 kilkudniowych kacząt, utrupiła 7!!!
To się nazywa „zagłaskać na śmierć” lecz ja nie o „tem”. Ja o szczęśliwej kurze.
E.
Wybierałam się na bamberskie święto, ale upał skutecznie zatrzymał mnie w domu 🙁
Popijam na zmianę gorącą herbatę i czerwone wino z wodą mineralną 🙄
Dzien dobry,
A w Meksyku oprocz flor de Jamaica, czyli chyba hibiskusa, inne aqua fresca jak horchata o ktorej z Barbara pisalysmy (ryzowo-cynamonowy napitek) i tamarindo ( tamaryszek?), kwaskowaty.
Nareszcie sie lekko ochlodzilo, zyc mozna :).
Dzień dobry,
Jolly, aqua de tamarindo to z owoców takiego drzewa: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tamaryndowiec_indyjski
Pyro – mój Dziadek-wujek , swoje dostatnie i znakomicie funkcjonujące gospodarstwo, prowadził właśnie tak jak opisałaś. Było ono na wsi pod Śremem. Bardzo lubiłam jeżdzić tam na wakacje.
…a tu jeszcze o tamaryszku, który zresztą także w Meksyku sobie rośnie 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tamaryszek
Dzieki Barbaro,
Leniwiec ze mnie, sama bylam sprawdzic.
Sama POWINNAM bylam sprawdzic
Myślę o tych naszych Bambrach. Mieli w Krakowie pretensje do arcybiskupa poznańskiego, że się z kurią w Bambergu dogadał, a tam na Podkarpaciu, w Małopolsce, na Kielecczyźnie przeludnienie i nędza głodowa. No i powiedział wtedy Prymas, że Wielkopolska zrujnowana całkiem i podnieść ją trzeba, a z nędzy ludzie gospodarki nie podniosą. Uchowa taki bezrolny 3 kury i świniaka, trochę grochu i zboża i uzna, że on już bogaty, najedzony i więcej robić nie musi. Tu zawsze ludzie gospodarni byli i takich tu potrzeba. I coś w tym było bo przecież i ks Kitowicz pisze, że domostwo wójta w Wielkopolsce porządniejsze, od dworu szlachty mazowieckiej co drobniejszej. Dobrze wyszliśmy na naszych Bambrach chociaż bezpłatnie nadzieleni ziemią zostali.
Jolly 😀
Dzień dobry Blogu!
Przeszła burza, popadało i się nieco ochłodziło. I bardzo dobrze, nie musimy podlewać.
Byliśmy w naszym lesie, a tam… miliony komarów, much, gzów 😯 Gorzej niż w Skandynawii 🙄 Natura nadrabia zaległości, ale z grzybami jakoś jeszcze nie zdążyła. Są tylko kurki, a przecież już sierpień.
Poza tym poziomki i pierwsze jagody.
Spotkaliśmy szczęśliwe kury 😉
Sześć ich było.
Juhas wypuszczający bydełko z szałasów powiedział, że był też kogut, ale coś się bacy naraził, bo kilka razy skoczył na kanę z mlekiem, krótki proces dziś rano i… wylądował w lesie jako poczęstunek dla lisów.
Czy te kury nadal szczęśliwe? 🙄 🙁
Witam, @byk nie znajdziesz, tak jak nie ma dwóch drzew jednakowych.
„jesli ktoś znajdzie dwa, takie same płatki śniegu, to prosze sie do mnie zgłosić?” a byk poda ich prawidłową nazwę (bi-tla?) 😉
Hej Ozzy, hej byk,
dzieki za wyjasnienie.
Wczoraj do pozna bylismy z dziecmi na plazy, woda w Baltyku jak w
wannie. Ale dzisiaj juz nie chce, siedze w przeciagu i ogladam w tv snieg i lod. Ochladza tak samo dobrze jak goraca herbata.
Historyjka Kota o sloniu z kura na glowie przednia.
Alicja – interesuje mnie jak sie dojezdza z Wroclawia do Bremenhaven?
Wyszłam spod prysznica, zrobiłam sobie herbatę, po połowie kubka zrezygnowałam i zrobiłam szklankę szprycera na furmincie. Może przeżyję ten tydzień? Mają być upały w granicach 30 stopni.
moi dziadkowie ze strony taty dostali w ramach przesiedlenia gospodarstwo pod Lęborkiem .. oni byli z Litwy sąsiedzi z Białorusi … jako mała dziewczynka podziwiałam piękny dom, zadbane połacie pól, łąk i lasów, sprzęt gospodarski i wozy oraz bryczki … wyjechałam z tamtych stron w wieku 11 lat i potem przy każdej okazji jak odwiedzałam dziadków i wieś okoliczną widziałam jak wszystko jest tracone .. a dobił te okolice upadek tzw. PGR-ów, chociaż nie były jakieś specjalnie zadbane … i niestety po latach oceniam, że to ludzka natura doprowadza do zniszczeń nawet najbardziej pięknych miejsc …
Większość przesiedleńców żyła na zachodzie Polski tymczasowo. Za oknem widzieli Niemca, który wróci. Różnica kultur, mentalności nie da się zmienić, z lepianki do murów szok. Widziałem piękne wille, gdzie mieszkańcy zrywali piękne mozaiki parkietowe, węgiel był droższy. Od tych czasów zmieniło się, nowe pokolenie przesiedleńców ma teraz nie lada koszty. Zmieniają się ziemie odzyskane, oj zmieniają.
Yurku,
mieszkasz w Filadelfii?
Spodobało mi się:
„The streets are safe in Philadelphia. It’s only the people who make them unsafe.”
–Frank Rizzo, ex-police chief and mayor of Philadelphia.
🙂
Dzisiaj w Sztokholmie mielismy Pride Parade 2013 uczestniczylo ponad 50 tysiecy osoby a ogladalo ponad 600 tysiecy!
Jednym z hasel Pride Parade byla sprawa wolnosci osob hbtq w Rosji.
http://www.youtube.com/watch?v=CPPCARoqMqQ
(oficjalna piosenka Pride Parade 2013)
@ozzy
ty nasz didżeju wszechblogowy! dzięki za wszystkie muzyczne wlepki, zawsze wszystkie słucham, cross my heart :)) Jak tam ręka??
Od ponad roku obowiązuje w P hila godzina policyjna dla młodzieży do 16 lat 9 pm, 11, 23pm. Pierwsza kara dla rodziców, pouczenie, II $500, III sąd. Cisza spokój wieczorem późnym. Idzie trójka młodzieży po 11 podjeżdżają kapy jak tu się ich określa, problem? Nie tylko chcieliśmy na piechotę do domu. Pomożemy, wsiadajcie będziecie szybciej.
Taki ze mnie pożytek – kto to potrfi naprawić, żeby tylko artykuł i zdjęcia były?
http://wyborcza.pl/1,75478,14382277,Prawdziwy_Bamber_slonca_sie_nie_boi__ZDJECIA_.html
Dlaczego gorąca herbata chłodzi? Najprawdopodobniej wiąże się to z tzw. efektem Mpemby, tj. szybszym zamarzaniem wody gorącej w porównaniu z zimną.
„Fakt szybszego zamarzania wody ciepłej w porównaniu z zimną znany jest od wieków. Już 300 lat p.n.e. pisał o tym Arystoteles. Podpowiadał także, że aby szybko ostudzić gorącą wodę, należy poddać ją działaniu pełnego słońca! W 1461 r. włoski uczony Giovanni Marliani miał potwierdzić spostrzeżenie Arystotelesa, że faktycznie woda gorąca szybciej zamarza, niż woda zimna, choć nie potrafił wyjaśnić zjawiska. Również w 1620 r. Francis Bacon potwierdzał fakt szybszego zamarzania wody ciepłej w porównaniu z zimną (?Novum Organum?). Także Kartezjusz napisał w 1637 r. znamienne słowa: ?Doświadczenie pokazuje, że woda trzymana przez długi czas na ogniu zamarza szybciej, niż inne wody.? (praca ?Les Meteores? opublikowana w ?Discours de la Methode?).”
Wiecej: http://www.eioba.pl/a/2te8/dlaczego-woda-goraca-zamarza-szybciej-niz-woda-zimna-czyli-o-efekcie-mpemby#ixzz2awAJmdnW
Dziękuję, Jurku. Mój gniot czeka na akceptację; mam nadzieję, że Admin wyrzuci.
Określenie bamber znam też z G.Śląska i oznaczało ono zamożnego rolnika. Nie słyszałem, ale nie wykluczone, że ludzi z Bambergu też i tam osiedlono. Niedaleko na zachód od Gliwic znana była wieś Szywołd (od Schönwald, Turyngia, bodajże). To byli przybysze należący do jakiegoś ekstremalnego odłamu protestanckiego, którzy nijak nie byli gotowi wtopić się w miejscowy żywioł, a żenili się między sobą, jeśli nie zdołali ściągnąć kandydata z rodzimych stron. Mowa była o częstych suchotach. Sam pamiętam powiedzenie, gdy chodziło o tzw lipę, obciach itp: Koń z Grzybowic albo baba z Szywołda.
Też byliśmy dzisiaj.
Bliziutko centrum jest takie ładne jezioro na 50 ha i tam co roku odbywa się festyn. Impreza nie ma jakiegoś inicjującego powodu, ale ojcowie miasta uważają, że można się bawić, kiedy czas ku temu i wykreowali tzw Maschseefest, od nazwy jeziora. I słusznie tak, Pyra też ma jej Maltę. Nie bywaliśmy w ostatnich latach, lecz tym razem nasz dobry przyjaciel, samotnik, już prawie jak członek rodziny, wyciągnął nas i fajnie było. Moja LP kierowała, więc mogliśmy sobie pozwolić.
Jesli sobie dobrze przypominam, to niedawno wszyscy czekali na lato. Wreszcie przyszlo – prawie wszyscy narzekaja, ze goraco.
Nie wiem czy jestem za godzina policyjna, nawet dla mlodziezy. Juz samo okreslenie bardzo zle mi sie kojarzy.
Angielska nazwa godziny policyjnej nie odwoluje sie do policji. Przeciwnie, slowo curfew ma stare i nawet nieco romantyczne pochodzemie, jest zbastardyzowanym starofrancuskim couvrefeu – od couvrir – przykryuwac, oslaniac i feu – ogien. Kiedys wprowadzaono prawo nakazujace gaszenie ognia o okreslonej godzinie po zapadnieciu nocy. A to po to by noca ochronic mieszkancow przed pozarami, kiedy wszyscy spia. I tak powstalo slowo curfew.
Nowy, jak go zwał tak ….. , ważne że skuteczne. W tym roku lato jest jak by chłodniejsze od poprzednich, jak do tej pory klimy jeszcze nie wstawiłem w okno.
Skuteczne?????
Potraktowanie każdego młodego człowieka jako potencjalnego przestępcę i zamknięcie go w domu może przynieść tylko skutek odwrotny do tego, który chciał osiągnąć jakiś policyjny „geniusz”. Dla mnie jest to tylko potwierdzenie moich długoletnich obserwacji jak szybko ten wolny niegdyś kraj staje się krajem policyjnym.
Wychowanie po amerykańsku (bardzo drastyczne, ogląda kto chce!) Wychowawcą jest sędzia sądu rodzinnego i jego małżonka.
http://www.youtube.com/watch?v=Wl9y3SIPt7o
Nocą przeszła burza, teraz dzień jest jakiś zamglony; temperatura nie spadła tylko wilgoci w powietrzu przybyło.
W Poznaniu trwa głupia i śmieszno – straszna wojna o pomniki. Pisałam już tu o zacnych patriotach lokalnych, co to chcą „uczcić i upamiętnić”. Miasto nie ma szczęścia do pomników. Były 4 przyzwoite, w stylu czasu kiedy powstawały : Mickiewicza na pl między Uniwersytetem, a Zamkiem (dziś zdominowany przez wielkie i ciężkie „Krzyże poznańskie), Kasprzaka – w nowych czasach przeniesiony „na prowincję”) Powstańców Wielkopolskich – stoi do dzisiaj i Pomnik Ułana – bardzo lubiany – konna statua w mundurze 6pup. W ostatnich latach doszedł pomniczek Starego Marycha – udany, z rowerem i „teką” portret starego poznaniaka, fikcyjnego bohatera felietonów radiowych; coś, jak warszawski pan Wątróbka..
Teraz po cichutku, bez dysputy publicznej, Społeczny Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego chce pójść za ciosem i postawić przed tym bajkowym zamkiem pomnik Przemysła II – konny, zbrojny i ogromny – 7 m w górę. Szkopuł w tym, że posadowienie go przed wieżą zamkową, będzie zamykało perspektywę uliczki Ludgardy, a u wlotu w uliczkę, stoi ułan na widecie! Sensu to nie ma żadnego – uliczka ma coś ok 100 m dość ostro pod górę, dołem będzie koń z jeźdźcem i tuż nad nim koń z królem na grzbiecie, tylko znacznie większy. Czcigodny komitet znalazł sobie sponsora na 1 mln złotych i w tajemnicy dogadał się z rzeźbiarzem (Sobociński) – ponoć już odlewa elementy pomnika. Piekielnie trudno przywołać entuzjastów do rozsądku – chcą dobrze, zamek odbudowali, pieniędzy publicznych nie potrzebują. Obszar objęty nadzorem konserwatorskim, nasycony architekturą, muzeami, tradycją? Zacne grono ma zamiar postawić wszystkich przed faktem dokonanym. Będzie król zbrojnie zjeżdżał ze wzgórza żeby pogonić Ułana?
Nowy, wyluzuj, dzieciak na ulicy po 10 w nocy? Rodzice, gdzie rodzice którzy nie wiedzą co ich dzieci robią ? Nie ma, to miasto (policja) im pomoże. Popatrz obiektywnie.
http://www.youtube.com/watch?v=u1lsNeIed1s
Bosze czemu nie grzmisz?
Ja tam na lato nie narzekam, poza tym że jest za suche.
I, jak zwykle, będzie za krótkie 😉
Dzień dobry Blogu!
Lipiec był gorący sierpień zaczął się burzliwie, dziś od rana na przemian słońce i gromy z ciemnego nieba.
Pepegorze,
nie myliło Cię wrażenie, że ten artykuł o zdrowej żywności był pisany pod tezę. Wczoraj przeczytałam resztę uwolnionego tekstu i była znowu znana litania o zaletach GMO i śmiertelnych zatruciach żywnością ekologiczną. Ani słowa o hodowli zwierząt, antybiotykach i hormonach w mięsie etc.
Jak podsumował to jeden z komentatorów:
„zwolennik GMO = zwolennik wiedzy naukowej = człowiek racjonalny, oświecony, rozsądny. Przeciwnik GMO = zatruty ideologią eko, fanatyk, sekciarz. (…)
Jaki to ma związek z red. Rotkiewiczem? Taki, iż stara się on namiętnie przeciwników i osoby sceptyczne w stosunku do GMO wrzucić do jednego worka wraz ze zwolennikami teorii flogistonu, ufologami, tarocistami, różdżkarzami itp. Gdyż po jego stronie stoi nauka, rozsądek, trzeźwy i chłodny osąd, po ich zaś lęk, zabobon i ciemnota.”
Inny zaś dodał:
„sledze popularnonaukowe artykuly w polityce i gazecie wyborczej i odnosze wrazenie ze wszyscy autorzy naleza do tego samego obozu naukawego hurraoptymizmu. Jak powiedzial Louis Pasteur malo wiedzy to bardzo niebezpieczna rzecz. A Louis Pasteur zyl w czasach, gdy etyka byla integralna czescia metody naukowej. Mozna sobie latwo wyobrazic jakie efekty przynosi zadufanie we wlasne mozliwosci z watpliwa etyka. To dlatego mamy eksponencjalnie rosnacy zalew literatury naukowej, i w tym zalewie mozna znalezc uzasadnienie dla kazdej z gory powzietej tezy.
A teraz konkretny przyklad: jak to jest ze kazdego roku pewna liczba srodkow chemicznych jest wycofywana z uzycia? No to jak to? Przez 20-30 lat byly dobre, a teraz juz nie? Przez te lata populacja konsumentow byla przyslowiowymi krolikami laboratoryjnymi. Nowe srodki caly czas sa wprowadzane do obiegu, i tak w kolko.”
Nemo, kto niby ma do was przyjechac czolgami ? Po co wam te zapory ? Sliczne widoki, az sie chce chodzic po gorach. Truskawki wygladaly smakowicie.
Ta godzina policyjna dotyczy wylacznir dzieci znajdujaxyxh sie poza domem bez opieki kogos doroslego i jestem gotow zgodzic sie z Yurkiem, ze jest to dobre posuniecie.
Mowilo sie kiedys, ze potrzebna jest cala wies by wychowac dziecko. Czyli ze wszyscy powinni sie czuc odpowiedzialni za wychowanie i bezpieczesntwo kazdego dziecka znajdujacxego sie w zasiegu naszego wzroku.
Ale to sie dawno skonczylo. Omijamy zwracanie uwagi dziecion „cudzym”, omijamy interweniowania kiedy moze sie nam wydawac, ze „wtracamy” sie w nieswoje sprawy. Historia malego Daniela w Birmingham jest tego tragicznym przykladem.
Nie tylko dorosli rodzice, ale same dzieci nie sa gotowe sluchac „obcych”
starszych. Mama mojej Starej do dzis opowiada historie, jak kiedys zobaczyla mala, moze 5-letnia dziewczynke bawiaca sie na skarju jezdni. Zatrzymala samochod, wysiadla, podeszka do dziewczynki, uklekla na wysokosc jej twarzuyczki i zaczela tlumaczyc, ze w tym miejscu nie mozna sie bawic, bo samochodziki etc. Dziewczynka wysluchala w milczeniu, spojrzala spode lba i powiedziala bardzo dobitnie: Lady, shut up!
W tej sytuacji, w takim klimacie spolecznym musi wkroczyc Panstwo i uczynic wszystko co moze aby dzoeci ochraniac.
To mowie, ja, nardzo Liberalny Kot.
Kocie mnie sie zdarzyla podobna sytuacja w moim rodzinnym miescie. Na zwrocona uwage aby uwazala przy przechodzeniu ulica puscila mi takie slownictwo, ze az mnie zamurowalo
Elap,
te zapory, to jakby nas kto chciał od strony Francji…. 😎
Pamiętają ostatnią wojnę.
Parno, +26, pojechaliśmy nad jezioro, rundka 20 km, spotkaliśmy ładne brzydkie kaczątka, kupiliśmy sadzonki kapusty pekińskiej i endywii (scarole), pod wieczór posadzimy, jak nie będzie burzy.
Okolica roi się od turystów, autokary z Florencji, Prowansji etc. wszystkie pełne Azjatów (Japończyków, Chińczyków, Koreańczyków). Taki mały extra trip do Szwajcarii? 😉
Jakie klimaty spoleczne ?
Zawsze sa jakies klimata spoleczne .
W 1918 r.1938 r.1945r 1980r.
Mam dwoje dzieci, wnuczeta ,pra-
wnuczeta . Ale zawsze myslalem
ze o dzieci dbaja rodzice.
Panstwo juz zaczyna dbac o psy,koty ,
korporacje ,banki,koscioly ,religie .
O co jeszcze?
Panstwo ma dbac o obywateli
w czasie wojny i klesk wszelakich.
Jak wiadomo trochę już żyję, trochę obejrzałam i nawet w belferkę się bawiłam. Podobnie jak Kot jestem niby to liberalna. Jednak z wyjątkami. Ład społeczny wiąże się w moim pojęciu z sytuacjami:
– wojsko w koszarach i na poligonach (ew. na defiladach)
-ksiądz w kruchcie ew. na cmentarzu przy obrzędach,
-małolaty po 22.00 w miejscach publicznych tylko pod opieką.
I nie ma zmiłuj. Obserwuję moje osiedle – po zmroku te same nastolatki, które w ciągu dnia zupełnie dobrze wpisują się w życie społeczne, w swoim zaprzyjaźnionym i nie zawsze trzeźwym gronie, urządzają rywalizację głupoty, a czasem i chamstwa i chuligaństwa. A jak ma rodzic prawnie odpowiadać za progeniturę, jeśli nie ma żadnego instrumentu kontroli nad nim? Zupełnie serio twierdzę, że prawa człowieka w zastosowaniu do 14-latków , to błąd; wystarczą prawa dziecka.
Szanowny @Kot ma racje,
Ozzy tata trojki : Livia (12 lat- dzisiaj), Elie i Aron
Yurek 8:28,
Staram sie patrzec obiektywnie – wydaje mi sie, ze rodzice musza wiedziec 24/7 co ich dzieci robia i za to odpowiadac. Dzielenie doby na przed 22 i po 22:00 dalej uwazam za dosc sztuczne.
Jedynym argumentem, ktory moge przyjac jest to, ze po zwykle po zmroku okoliczny polswiatek wychodzi z nor i lots, kto do niego nalezy moze skrzywdzic dziecko.
Nestety, Henryku, rodzice nie zawsze dbaja o dzieci. A zdarza sie tez, ze dziecoi nie maja rodzicow, albo maja takioch rodzicow, ktporzy nikgdy dzieci nie powinny byly miec. Jak mama i ojczym wspomnianego wczesniej Daniela. Wtedy Panstwo musi bezwzglednie wkroczyc.
Nikt o zdrowych zmyslach nie utrzymuje, ze rodzice zawsze maja racje. A klimat spoleczny jest taki, ze jest male przyzwolenie na zwracanie doroslym ludziom uwagi ze robia cos nie tak. Wtedy dochodzi do dramatow.
Nowy – ogólnie masz rację. Ta cezura 22.00 jest cezurą administracyjną – od którejś tam godziny służby porządkowe mają prawo się przyczepić – i do małolata i do rodzica.
Kocie,
Trgedia malego Danielka, jak niegdys Bartka wyzwolila we mnie najgorsze z najgorszych instynkty zemsty, tortur I wszystkiego co niskie w czlowieku moze sie obudzic, jednak tutaj zawiodlo to, o czym wspniales – czujnosc nas wszystkich na to co sie dzieje obok, za sciana, bo to wlasnie tam dzieja sie dzieciece i ludzkie dramaty.Zadne nakazy przed lub po ktorejs godzinie nic by nie pomogly.
W 2006 roku gmina Interlaken jako pierwsza w całej Szwajcarii wprowadziła tzw. godzinę policyjną dla młodzieży poniżej 16 roku życia. Każdy napotkany po godz. 22 nastolatek bez opieki rodzica lub osoby uprawnionej jest odwożony ciupasem do domu. Od tego czasu znacznie obniżyły się koszty usuwania śladów wandalizmu, jest mniej śmieci, mniej pijanych nieletnich i skarg na ich hałaśliwe zachowanie.
Najpierw to była medialna sensacja, później dalsze gminy poszły tym śladem. Trend jest raczej w stronę zaostrzenia przepisów.
Bo jest tak, jak pisze Kot. Czasami trzeba chronić społeczeństwo przed nieodpowiedzialnymi rodzicami i ich rozwydrzoną progeniturą, także dla jej dobra.
A mnie się przypomniała podróż promem z Korsyki na Sardynię. Siedzieliśmy na pokładzie, obok grupka starszych pań w tradycyjnej czerni. Kiedy nasze ( wtedy 3-letnie) dziecko zbliżyło się może na metr do relingu, pani siedząca najbliżej natychmiast wystartowała i krzycząc „bambina!” odwiodła dziecko od niebezpiecznej strefy, a nas pouczyła w swoim dialekcie, że jesteśmy nieodpowiedzialnymi rodzicami i powinniśmy bardziej uważać. Jej sąsiadki jeszcze się dołączyły do pouczania nas i głaskania po blond włoskach oraz obściskiwania „uratowanej” bambiny, która zniosła to nad podziw dzielnie, a my okazaliśmy wdzięczność, bo cóż nam pozostało 🙄 😉
LP wraca z Hamburgu(a?). Te niecałe 170 km zajęło jej już trzy i pół godziny, a jeszcze ma kawałek przed sobą i pożywia się akurat u jakiegoś Szkota.
A wiadomo było jaki będzie tłok na głównych autostradach, bo kończą się ferie letnie w kilku landach na raz, uważała jednak, że musi pojechać w sprawie towaru, a tylko w niedziele ma czas na takie wyprawy. Z resztą, ci tam też o tym wiedzą i dla tego mają w niedziele otwarte dla takich jak ona i jakich z pewnością jest więcej.
To, że w ogóle ruszyła dziś rano, to szczęśliwy raczej zbieg okoliczności (o którym jeszcze nawet nie wie). Dowiedziałem się dziś w południe, że nocą przeszli się tu jacyś Gawrosze i pokłuli w całym szeregu aut opony.
Tak byłbym w temacie o tym, co robi mały Kazio po małym piwie.
Ozzy – urodzinowo dla córeczki: http://pinterest.com/pin/29203097556948410/ 🙂
Moje dzieci przyjechały. Fajnie jest
Dzieki @ Asiu,
wspaniale lody 🙂
jeszcze tylko 2 tygodnie wakacji maja dzieci i znowu….szkola
Solenizantka uczeszcza do szkoly muzycznej podstawowej a
pozostala dwojka mlodsza w szkole waldorfskiej.
Pozdrowienia bardzo sloneczne
PS polecam w Magazynie Swiatecznym/GW rozmowe z Andrzejem Stasiukiem – czlowiek i pisarz wielkiej klasy.
Trochę historii.
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/bogaty-jak-polak–czyli-prl-a-iii-rp,106597,1,1.html
Zupełnie nie na temat
http://www.youtube.com/watch?v=8-aZWUPSSGA
Ale fajne! 😆 Dzięki, Nowy!
Niedzielne popołudnie i wiedzór minęły pracowicie. Z burzy nic nie wyszło, więc sałata posadzona, czosnek wyrwany, ogórki do kiszenia i na mizerię zebrane, sałata uratowana przed wystrzeleniem (sąsiedzi się cieszą), uff!
Dobrej nocy Blogu!
wieczór 😳
Jedno piwo… 🙄 😉
dzis o dwudziestej na darze mlodziezy cumujacym przy walach chrobrego w szczecinie, oficer dyzurny ( dobrze odzywiona blondyna ) poinformowala mnie, ze nasza kolezanka Alicja wyszla za rog ( tu bardzo precyzyjnie imie i nazwisko M. S. ) i jeszcze nie powrocila. zszedlem zatem ponownie na poklad jachtu, na ladzie nie dalo sie dlugo wytrzymac, i udajemy sie w droge powrotna, kierunk polnocny, kanalem piastowskim. jest bezwietrznie ale za to troche gwiezdnie, mile wieczorne cieplo otula nasze ciala, wnetrze zapelnia doskonale schlodzony budweiser. stery w powrotnej drodze przejal zmiennik, z ogromnym doswiadczeniem. ja sie zatem bycze 🙂 czego i wam wszystkim zycze 🙂
Czekam tęsknie na pojawienie się ogórków w naszym polskim sklepie. Jak dowiozą, to zaraz rozchwytane. Mało dowożą, słyszę. A mam w piwincy na te cele kamionkę, tak na 3 litry i nadal nic z tego.
Ozzy, Twojej lwicy wszystkiego najlepszego!
Nasza Marta też ma dzisiaj. Przebojowa jak jej znak.
Solenizantkom wszystkiego najlepszego!
A ja jeszcze raz polecam wszystkim Warszawiakom restaurację Case Crike, na prawdę dobre jedzenie i super miły właściciel.
poczytalem do tylu
Nowy
4 sierpnia o godz. 8:05
kiedy ten kraj, o ktorym wspominasz, byl wolny?
i dla kogo?
z pewnoscia nie dla grupy mlodziezy ktora poddana zostala w latach czterdziestych ” naukowym badaniom „. badania wykonywal masachusett institut of technology. sciagnieto mlodych chlopakow do pseudo naukowego klubu, ktory zostal powolany jedynie w jednym jedynym wyzszym celu. chlopakom sprezentowano nawet po zegarku z myszka miki. byla i inne prezenty. chlopaki mogli bezplatnie uczestniczyc we wszystkich basbelowych rozgrywkach, co to dla bachorow znaczy nie musze dlugo klepac, a wszystko tylko dlatego ze mlodziez z clubu kazdego poniedzialku wcinala na sniadanie platki owsiane. zajadali az im sie uszy trzesly nie majac najmniejszego pojecia, ze platki nafaszerowane byly radioaktywnym isotopem, ktorego przyswajalnosc w organizmie mierzona byla regularnie upustem krwi.
amerykanin potrafil, latwowiernych ciemnoskorych bachorow, wydupczyc bez bez mydla, w imie wolnosci
jeszcze dalej do tylu poczytalem i wydaje mnie sie, ze juz przez przypadek wszystko w gornym poscie, nawet o wychowaniu mlodziezy w ameryce polnocnej zostalo wklepane, za chwile dobijamy do kei
a zatem dobrej nocy, milych snow na wygodnych poduszkach
robie wampa 🙂
Eh, ogonek, tu się jednak obsunąłeś. Co to ma do rzeczy.
Słynnych murzynów, których tam bili?
http://lsh.streamhunter.eu/static/popups/1627411009350490.html
Czy to nie jest warte uwagi?
Tu wyjaśnię krótko.
Wiem, co USA wniosło do Europy po 1945. Ja przynajmniej, im tego nie zapomnę. Przyznam jednak, że co raz trudniej mi zakceptować to, co tam leci.
Dobranoc
Sobie siedzę, sobie słucham…
http://www.youtube.com/watch?v=1-is5ZHAols
dzień dobry ….
nemo pewnie Ty wygrasz …..
http://www.pb.pl/3261619,33345,bedzie-konkurs-na-nowy-hymn-szwajcarii
młode Lwice niech nam zdrowo rosną …. 🙂
a lato cudne tego roku … 🙂
Temat
Gorąca herbata w upały? — Jak najbardziej, niepostrzeżenie od paru lat wkradła się zielona. Małymi łyczkami, ale ciągle… Z mlekiem/kondensowanym albo śmietanką też, czyli już blisko wersji mongolskiej 😉 😀
To w domu. Poza nim niewielka butelka z wodą (chłodną gdy rano wychodzi z lodówki, potem mniej)… i znów małymi łyczkami, często.
Rano piję więcej (kawa, herbata); zupełnie wieczorem – „ile trzeba” – woda, owoce…
…ale w środku aktywnego dnia – małymi łyczkami. Inaczej wpada się w błędne koło.
Metody tej, żartobliwie nazywanej „wysuszaniem wielbłąda”, nauczyła mnie koleżanka akademicka. Oczywiście w górach nauczyła, gdzie błędne koła, polegające na pompowaniu w siebie i wypacaniu, szczególnie dają się we znaki. I męczą, fizycznie drenują.
Jasne, wszelkie bardzo chłodne napoje są przyjemne, lecz jako mało-objętościowy treat, nie podstawowy składnik chłodzenia.
Lody też przyjemne, gdy chwilowo nie śpiewamy i mniej pracujemy głosem. Można zaryzykować.
Lód z termosu, odkryłam w ostatnich latach, przydaje się po górskiej wycieczce znacznie bardziej na stopy czy kark (niż do buzi).
Zraszacze i rozpylacze też niektórzy lubią (dobrze mieć taki w aucie również ze zwykłą, czystą wodą, nie tylko z płynem do szyb)…
Każdy ma swoje metody, byle był efekt – delektowanie się funkcjonowaniem w tym okresie radośnie, bezpiecznie i nawet komfortowo. Mniej niż 4 miesiące temu mój Zakrzówek był jeszcze skuty lodem… Brrrr, ani się nie obejrzymy, i znów… 😕
O stan wbudowanego w organizm „mechanizmu chłodniczego” dobrze zadbać na kilka dni, o ile nie sporo dni przed upałami –
➡ nihil novi, tylko bardziej:
kondycja, pozbycie się warstwy izolacyjnej, stopniowe przyzwyczajanie się do słońca, lekkostrawne, nieobfite posiłki, troszkę więcej soli gdy przewidywana dłuższa ekspozycja na słońce, uzupełnianie wieczorem płynów i minerałów (to ostatnie lepiej dietą, niż jej suplementami) — jeśli nie wszystko w każdym sezonie, to COŚ zawsze da się zrobić.
Tu lato cud!
NAPRAWDĘ —
— Niby upały (bo powyżej 30 stopni), ale ziąb co poranek (jak na razie) z wcale chłodnym wiaterkiem. I sucho… za sucho, ale nie ma dzięki temu efektu sauny.
Ma być jeszcze mocniej (na środę czwartek piątek wieszczą u nas 38 stopni – jeśli się ziści, będą to chyba rekordy), ale efekt stopniowania pozwolił się przystosować. Ci, co lądują w szczycie sezonu po tej czy owej stronie Śródziemnomorza z zamiarem zwiedzenia w tydzień wszystkiego, co się da* — nie mają tak dobrej szansy na aklimatyzację!
____
*…bo siedząc na plaży czy w basenie w pobliżu klimatyzowanego hotelu – jakoś da się może wytrzymać… 🙄
Nana, 2 sierpnia, 11:32
Lusłąwice znam od zawsze. W latach 70. regularnie mnie zawożono na „monitoring prac”. Na miejscu powstawania Centrum byłam świadomie ze 4 lata temu, potem przejeżdżałam, skupiona na objeździe a nie placu budowy.
Czy budzi zainteresowanie krakowian? W moim kręgu nie słyszałam. Ale też znajomi melomani nieczęsto jeżdżą do Kąśnej. Za to, owszem, do Jarosławia, Leżajska, Starego Sącza, Krynicy… Paradyża, Wrocławia… Tu musi się zgrać kilka czynników: koncert ważny, rozpropagowany, niezbyt drogi (bo jeszcze dojazd i ew. nocleg), cykl wieloletni zgodny z profilem zainteresowań danego melomana, przywiązanie do owego cyklu… potem czas i fundusze na konkretny „wyskok” (np. ostatnio słyszałam serię utyskiwań na ceny Opera Rara… nno, nigdy nie było to tanie, ale kilka lat kryzysu robi swoje i redukcja albo wyeliminowanie z budżetu stają się łatwiejsze jeśli znajomi też przestali chodzić…
Pozdrawiam serdecznie! 😀
Nemo, dzięki!… Od Ciebie takie słowa… 😳
Przekażę, naturalnie! 😀
Widziałam Twoje najmłodsze obrazki – to dopiero cuda! 😀
Jeśli kogoś przeoczyłam – przepraszam najmocniej!
Komentarzy znów jakby przybyło => brakło czasu na uważne przeczytanie wszystkich… 😳
Rzadko tu sie wpisuje – powody kiedys podalem. Jako (prosty) fizyk musze skomentowac zjawisko. PRAKTYCZNIE (wynika to z termodynamicznej statystyki) nie ma mozliwosci aby ciepla herbata ochlodzila cialo. Temperatura ciala, po wypiciu szklanki herbaty o temperaturze wyzszej niz temperatura ciala MUSI sie podniesc – to sa podstawowe prawa termodynamiki.
Natomiast, to co czujemy, na skutek nadmiernego pocenia sie, jest inna historia. Termometr organizmu jest ulokowany gdzies w okolicach zoladka. Cieply plyn ociepla zoladek; termometr wysyla sygnal do mozgu (homeostasis) – chlodzimy organizm. Czlowiek zaczyna sie pocic; cieplo parowania jest ogromne i pobierane wprost z organizmu – dlatego przez jakis czas wydaje sie nam, ze jest chlodniej. Podobnie jest jak wlaczymy wiatraczek w pokoju – wydaje sie, ze jest chlodniej (zwiekszone parowanie) – ale tak naprawde temperatura w pokoju ( i na zewnatrz) podnosi sie.