Jajecznica węgierska w deszczowy wiejski poranek
Nadal nie jest przesadnie gorąco. Raz pada i grzmi, raz tylko siąpi ale i tak aura nie zachęca do wystawiania bez potrzeby nosa za drzwi domu. Ale jak tu oprzeć się pokusie zjedzenia śniadania pośród sosen i modrzewi. Zwłaszcza, że niewielki namiot stoi na drewnianej estradce tylko parę kroków od werandy. Deszcz więc nie będzie ciekła nam ani za kołnierz, ani do filiżanek z gorącą herbatą.
A są przecież takie dania śniadaniowe, które rozgrzewają i dają energię na co najmniej kilka godzin. Do takich potraw należą parówki, serdelki czy nawet zwykła kiełbasa na gorąco. Konieczna jest też, najostrzejsza z posiadanych, musztarda lub świeżo starty chrzan skropiony sokiem z cytryny.
Fot. P. Adamczewski
Może zamiast parówek być jajecznica ( a przepisów znamy dziesiątki) byle jedzona szybko, bo łatwo stygnie. A zimna jajecznica w zimny poranek to nic przyjemnego.
Jajecznica węgierska
2 jaja, 3 – 4 cienkie plasterki paprykowanej słoniny, łyżeczka siekanej cebuli, sól
1. Plasterki słoniny ułożyć na rozgrzanej patelni.
2. Kiedy wytopi się odrobina tłuszczu, dodać siekaną cebulę i chwilę smażyć, aby cebula się zeszkliła.
3. Jaja rozbić w kubeczku ze szczyptą soli. Wylać na patelnię ze słoniną i cebulą. Smażyć mieszając, aż odpowiednio zgęstnieje.
I podawać nie zwlekając, by nie wystygła. A paprykowana słonina na jajecznicy da pożądaną ostrość i sporą dawkę energii, by znieść nieprzychylną, deszczową i chłodną pogodę.
Komentarze
Dzień dobry !
Po latach niejedzenia jajecznicy w zasadzie z niewiadomych powodów znów do niej wróciłam. Ale smaki zmieniają się. I tak jak niegdyś jajecznica na maśle wydawała mi się mdła i smażyłam ją na jakichś skwareczkach, tak teraz wersja na maśle ale ze szczypiorkiem najbardziej mi odpowiada. Ale warto by spróbować i ze słoninką. Trzeba sprawdzić, czy w sprzedaży jest słonina paprykowana.
Obejrzałam wczorajsze zdjęcia Marka. Jak widać, wyprawa bardzo udana , a dania rybne bardzo apetyczne.
Alicjo 1.22. Ta brzydka ryba nazywa sie Saint Pierre czyli Sw. Piotr. Ladna nie jest dla oka ale podniebienie sie cieszy jak je.
Z węgierską jajecznicą tudzież z kiełbasą na gorąco poczekamy rzeczywiście na chłodne poranki.Póki co cieszmy się tymi ciepłymi,a podobno jeszcze cieplejsze przed nami 🙂
U nas w domu takim słonecznym świtem ordynujemy muesli z chłodnym kefirem.Grzanki z konfiturą lub miodem też zjadamy bez sprzeciwu.
Oj,uśmiałam się czytając te ogłoszenia matrymonialne zamieszczone wczoraj przez Asię.Najbardziej rozczulił mnie ten młodzieniec podobno przystojny,o poglądach indywidualnych(dzieci nie lubi).Ja sprzykrzywszy sobie borykanie z losem we dwoje 🙂 wysyłam za chwilę drugą połowę w kilka podróży i poborykam się z życiem trochę w pojedynkę 😉
Marku-dzięki za zdjęcia,fajna wyprawa.
Św.Piotr to,jak sądzę piotrosz.Pyszna ryba !
Matko pańska – pożarło mi długi komentarz. Wpadł w czarną dziurę. Wszystko przez o-d-p-o-r-n-o-ś-ć. Nie mam czasu teraz. Dopiero kiedy wrócę z przebieżki. Pa
Czas trwania takiej jajecznicy: do. 10 min
Stopien trudności: przeciętny (jak dla kogo!)
Kaloryczność na osobę: nieznana
Dobre mimo to!
Dzień dobry wszystkim.
No, ruszył się w końcu Marek i wystawił co, nieco z przepastnych ilości zdjęć jakie zrobił.
Alicjo, ja tam wyglądam raczej jak w siódmym miesiącu. A mówiłem Markowi, jak mówię zawsze: każde zdjęcie na którym jestem, tylko może stracić!
Nie posłuchał.
A, ta brzydka ryba ma niezwykle piękną nazwę i nazywa sie piotrosz http://pl.wikipedia.org/wiki/Piotrosz
Pepegor-nawet w siódmym miesiącu można być w siódmym niebie 🙂
Szczególnie po zjedzeniu dobrego śniadania np.o siódmej rano 😉
Nie mówiąc o tym,że zupełnie dobrze się prezentujesz i sporo przesadziłeś
z tym siódmym miesiącem.
tylko 5 miesiąc … 😉 .. pepegorku … 🙂
wreszcie śliczne i słodkie truskawki .. mrożę, wekuje i jem garściami …
jajecznica na boczku z cebulką pycha … zawsze jem w hotelach na śniadanie jak jest a słonina z papryką do chlebka też pyszna ..
się ucieszyłam bo odkryłam 3 zakamuflowane słoiki z własnoręcznie robioną marynowaną papryką i jest jak znalazł … 😉
Asiu dziś Diamentowa Liga w Oslo …
dzisiaj widziałam kurki w sprzedaży pod halą i przy okazji przypomniałam sobie, że Danuśka pokazywała swoje zbiory kilka dni temu … pewnie była też pyszna jajecznica …
Na razie jajecznicy po węgiersku nie wypróbuję, bo obeszłam wszystkie stoiska z wedlinami i mięsem na hali targowej w Gdyni i słoniny paprykowanej nie znalazłam. Wędzona była, ale o paprykowaną będzie trudno. Choć przecież gdzieś już ją kiedyś widywałam. Będę wypatrywać.
Do najprostszych dań, tak jak i jajecznica, należy galaretka. Zrobiłam truskawkową z gotowej galaretki, ale z pokrojonymi truskawkami. Ileż było z tego powodu radości i zachwytów, a przy okazji pretensji, że tak rzadko robie galaretkę i kisiel. Wydawało mi się, że te najprostsze i niemodne już desery zostały wyparte z pamięci, a tu okazuje się, że wcale nie.
Krystyno zrób sama słoninę paprykową …. a desery z dziecinnych lat robię często za sprawa wnuczki … wróciłam też do gotowania kompotów ….
Podczas ostatniego blogowego spotkania wprawdzie nie jadłyśmy paprykowanej
słoniny,ale próbowałyśmy paprykowany kozi ser przywieziony z bałkańskiej
podróży przez Jolinka.Całkiem dobrze się sprawdził,jako przekąska do różowego
wina :-)?
Tak,jak Jolinek sądzę,że paprykowaną,majerkowaną,czarnuszkowaną słoninę(albo co tam jeszcze w słoikach z przyprawami stoi) można zrobić bez problemu w domu.
Paprykową słoninę kupowałam w Krakowskim Kredensie.
Czarnuszkować to chyba lepiej chleb albo ciabattę.
Dzień dobry Blogu!
Ja też dziś sama borykam się z losem, bo Osobisty wybył na cały dzień i nie musiałam gotować obiadu. Zjadłam dwa jaja sadzone 🙂
W ramach barteru za pomidory dostaliśmy tuzin jaj od szczęśliwych kur znad jeziora Brienz. Są znakomite.
Na dworze cieplutko i ani chmurki na błękitnym niebie.
Po okolicy snują się chmary oryginalnie ubranej i ufryzowanej (dredy, irokezy) młodzieży – znak, że zaczął się doroczny festiwal rockowy Greenfield. Między dworcem kolejowym a byłym lotniskiem wojskowym kursują autobusy wahadłowe, na dojeździe dla automobilistów stoi tablica, aby przygotować 10 Fr za parking (niedrogo za 4 dni).
W sklepach (kurki z Serbii po 52 Fr/kg) kolejki do kas. Młodzi kupują skrzynkami napoje chłodzące, piwo, węgiel drzewny… Niektórzy młodzieńcy, bladzi jak młynarze, dźwigają kontenery z piwem na pokaźnych brzuchach…
Wczorajsze ogłoszenia matrymonialne czytałam z rosnącą ciekawością, co też z nich wynikło? Jak potoczyły się losy pana podobnego do człowieka, który dał ogłoszenie na rok przed wojną…?
Rozumiem, że kawałek słoniny/ a może być wędzona ?/ należy obtoczyć w sproszkowanej papryce – słodkiej albo ostrej według uznania. Spróbuję.
Nemo przypomniała mi, że podobne widoki i atmosfera jak w jej miejscowości będą na poczatku lipca w Gdyni w czasie kolejnego festiwalu Opener. Mnie się bardzo podoba ten klimat. Trochę wtedy żałuję, że w moich młodych czasach nie było takich imprez. Oczywiście na festiwal może iść każdy, ale dziś to już nie to.
Dzień dobry,
Nemo – pewnie się tego nigdy nie dowiemy. Czy zdążył się ożenić? Czy przeżył wojnę.
Ogłoszenie – Ilustrowany Kuryer Codzienny 1932 rok
„Zdzichu! Odezwij się! Bo postąpię inaczej. Ostrzegam Cię! Zocha” 😀
Jak Węgrzy robią taką słoninę miałem okazję zobaczyć na miejscu i nawet tego skosztować.
Dawno, dawno temu, jeszcze za Kadara, brałem tam czynny udział w świniobiciu i widziałem, jak gospodarz kroił w plastry nie całkiem jeszcze ostygłą słoninę z przerostami, solił to, zasypywał porządnie papryką i przekładał krążkami cebuli, ale – przede wszystkim, czosnkiem.
Byłem potem przerażony, gdy nazajutrz ta tak przyrządzona słonina zjawiła się na stole, gdzie zasiedliśmy do wspólnego śniadania.
Też się zjadło, nie wypadało inaczej. Cóż, zawsze to lepsze było, niż takie np, oko barana.
Jolinku – dziękuję za przypomnienie, ale jak czytam o coraz częstszych takich przypadkach, to coraz mniej chce mi się kibicować: http://www.sport.pl/lekkoatletyka/1,64989,14094460,Lekkoatletyka__Rywal_Majewskiego_zdyskwalifikowany.html#BoxSportTxt 🙁
Oczywiście cieszę się z sukcesu p. Majewskiego, ale szkoda, że tego zwycięstwa nie mógł świętować w Barcelonie w 2010 roku.
Obejrzałam sobie zdjęcia z wyspy. Jejku! Jakie on tam smakowitości mieli do jedzenia! I tak mało opowiadają 🙁
A co mają gadać, ciągle jeszcze delektują się wspomnieniem smaku. Nawet miesiąc jeszcze nie minął.
Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia Marka. Męska wyprawa była na pewno sympatyczna 🙂
Nie znam paprykowanej słoniny. Najbardziej lubię jajecznicę na maśle. Zrobię jutro na śniadanie a jajka są od kurek znajomej pani. Kupuję u niej już od kilku lat.
Asiu, te ogłoszenia z Kuriera to perełki (ostatni Zochy 🙂 )
Alino, może wieczorem wrzucę jeszcze kilka 😀
Ciekawy cykl koncertów „Muzyka Zaklęta w Drewnie” na Szlaku Architektury Drewnianej: http://www.mot.krakow.pl/index,a,f,c,5,d,692.html
A Capella ma najbliżej 🙂
Coś mnie naszło i zabrałam się za prasowanie 😯 Jeszcze tylko obrusy i koniec. Musiałam jednak zrobić przerwę. Jak ja nie lubię prasować 🙄
Dziś pod sklepem przysłuchałam się niechcący rozmowie dwóch starszych rowerzystek. Utyskiwały na automobilistów, którzy spiesząc się niezbyt respektują słabszych uczestników ruchu, „a ja już mam dziewięćdziesiątkę i to mi działa na nerwy 🙄 ”
– Pani tak bez kasku? – wtrąciłam moje trzy grosze.
– Aaa, bo mi się zdaje, że wtedy gorzej słyszę 🙄
Nemo 🙂
Asiu, te koncerty to w tym roku? 🙂
Piotrze coś dla Ciebie i miłośników włoskiego jedzenia … dopiero zaczynają ale może być ciekawie …
http://friendsandfamily.pl/
Asiu dobrze, że ich wyłapują … łachmyty jedne nie sportowcy …
dla Marzeny chyba ważne … Karta Praw Osób z Autyzmem została jednogłośnie przyjęta przez komisje sejmowe …. Teraz pora na cały Sejm ….
nemo być taką staruszką to można żyć i żyć … 🙂
Słonina z papryką świetna, jeszcze lepsze sało. Szczęśliwie złożyło się, że koleżanka z pracy pochodzi z Kaliningradu i stamtąd „co nieco” przywozi. Sało posypane fleur de sel de Guerande – niebo w gębie 🙂
dla byka
rozumiem. w takiej sytuacji, cala para powinna byc skierowana jedynie na pluje w jeden punkt. jesli komisja antydopingowa nie jest w stanie wykryc wody gazowanej radze napic sie do oporu tuz przed decydujacym plujem. gazowana znacznie pomaga w balistyce wewnetrznej. z zwenetrzna balistyka poradzisz sobie, nie wykonujac plujow pod wiatr.
daj znac jak sporadziles sobie z dzialaniem pestki na cel.
nigdy nie oczekiwalem byku bys spuszczal tutaj lukier strumieniami. wystarczy po kropelce 😆
i nie objadaj sie tak obfitym sniadaniem jakie zapodane jest u gory. pluje to bardziej intelektualna sprawa i nie potrzeba do tego az tyle calorii.
Byku,
jakie masz wyniki?
Der Weltrekord bei den Damen liegt bei 15,24 m, aufgestellt 2003 von der Schweizerin Conchita Kohler. 😀
Skończyłam prasowanie, odpoczęłam, teraz pora podlewać w ogrodzie.
Co za kierat 🙄
I jeszcze kot domaga się kolacji, bo zauważył, że nie ma Szefa 🙁 Normalnie to do godz. 17 mnie ignoruje, a potem wylewnie wita swojego głównego kelnera, a ten wróci dziś późno…
Nemo tak po Polsku może po Czesku, Rosyjsku, Chińsku, bo z Niemieckim tak mi jakoś obco. Uwielbiam prasować, żelazkiem, parową maszynką do jedwabi, tu nie prasują, praktyczne może, to jest, czymś się wyróżnić mogę. Tenis oglądam, lubi to ktoś?
nie yureczku, ogladanie tenisa bardzo brzydkie ma skojarzenia. co innego pogrywac … enisem 😆
Nemo –> czas najwyzszy skonczyc z feminizmem poprzedniego tysiaclecia. na poczatek niech przynajmniej w plujach liczy sie wynik bez wzgledu na przyrodzenie.
rownouprawnienie nie tylko w kuchni 😆
😆
Yurku,
rekord świata ustaliła w 2003 Szwajcarka Conchita Kohler wynikiem 15,24 m.
Tenisa nie oglądam i mnie nie interesuje. W ogóle nie lubię sportu w TV i nigdy nikomu nie kibicuję. Cała ta obłuda z dopingiem w każdej dziedzinie i te manipulacje w piłkarstwie… Wolę sama się ruszać, to lepsze na moje nerwy 🙂
Prasować lubię tylko chusteczki do nosa i ścierki 😉
Na kolację dziś własne zielone szparagi, całe naręcze 😎
Nemo, zazdroszczę tych szparag. Dorzucę muzykę.
http://tunein.com/radio/Classic-Jazz-on-JAZZRADIOcom-s109595/
Pepegor,
ile tych piotroszy złowiłeś? Pasuje Ci do imienia, Gospodarzowi też 😉
Mnie najbardziej podobał się ten krab na froncie, mmmmm….. po prostu śliczny!
Dzisiaj mam coś z żołądkiem i w ogóle nic nie jem 👿
Poza tym pada, pada, pada…I porzeczek chyba nie doczekam przed wyjazdem, są duże, ale chyba nie zdążą dojrzeć w kilka dni. Za to O’Grodnick będzie mógł sobie zebrać, o ile go zwierz nie wyprzedzi.
Z lektur proponuję „Kapuściński: Nie ogarniam świata” tandemu Witold Bereś – Krzysztof Burnetko, książka wydana między innymi pod patronatem „Polityki”.
Bardzo ciekawe rozmowy z Kapuścińskim na przestrzeni lat, kalendarium, trochę komentarzy i dopisków autorów. Doskonałe uzupełnienie książek i reportaży Kapuścińskiego.
Alicjo. Właśnie mam na stole tę książkę. Podczytuję też „Życie prywatne elit II Rzeczplitej” Kopera. To wieczorami, bo w dzień zawsze coś się dzieje. Wczoraj zaczęliśmy serię muzeów Smithsonian. Wcześniej Muzeum Zdrowia i Medycyny. Rewelacyjne! Jutro Zoo z Wielką Pandą! Nawarzyłem gar bigosu i drugi fasolki bretońskiej a w drogę bierzemy kanapki, banany i wodę. Jeździmy autobusami i metrem. Parkingi monstrualnie drogie. Koło Zoo – za 4 godz. 36 dol!
Alino – dołączyłam link dotyczący koncertów w 2012 roku, przepraszam 🙂
W tym roku koncerty też się odbywają. Najbliższy 16.06.2013 http://www.drewniana.malopolska.pl/?page=news
Szczery do bólu 😀
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1933
„Bankowiec, kawaler, czterdziestka, stały dochód siedemset pięćdziesiąt, majątek osiemdziesiąt dwa tysiące, gotówką siedemdziesiąt dwa tysiące, poślubi natychmiast niewiastę, posiadającą gospodarstwo rolne, kamienicę, pensjonat, dobrze prosperujący interes, pensję, gotówkę (trzydzieści tysięcy).
Pierwszeństwo najzamożniejszej, dalej najpowabniejszej, wreszcie najzacniejszej. Potargować można.
Ślub – czerwiec, pośpiech wskazany, wyjaśnię. bezwarunkowa fotografia, wyczerpujący życiorys: I. K. C. Kraków, Wielopole 1 „Emeryt lipcowy”. „
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1933
„Poślubiłbym pannę, nawet brzydką, niezgrabną, byle wzniosłej duszy, niebiedną domatorkę. Zapewniając jej ciche szczęście, głębokie uczucia. I.K.P. Kraków dla:”Idealista”.
„Dentystka, mająca zakład dobrze prosperujący przyjmie technika znającego doskonale operatywę i technikę, od pierwszego grudnia. Małżeństwo nie wykluczone. Zgłoszenia do Kuryera pod: „Świetna przyszłość”.”
„Pani szuka smutnego idealisty. zgłoszenia: I. K. P. Kraków „Dalila”. ”
(1935 r.)
„Władco silniejszy duchowo, prześlij swe myśli korespondencyjnie dla trzydziestoletniej. Cel matrymonialny.” (1938 r.)
„Wielki pobór przedświąteczny do armii wyzwolenia spod jarzma grożącego staropanieństwa, organizuje elegancka, przystojna blondynka. Szwadron rekrutujący się z panów lat 45, na wyższych stanowiskach, zechcą złożyć oferty w celu matrymonialnym. I.K.C. Katowice” (1938 r.)
„Stachu! – czy kochasz nadal? Ja zawsze. Kocham, tęsknię, czekam – „Dzika”. ” (1936 r.)
Alicjo,
piotrosza nie złowiłem, a szkoda. Piotrosze kupił Sławek z łodzi wprost, lub z przyportowego sklepu.
Smakowitości było rzeczywiście bez liku i tak, że druga z tych ryb była zupełnie zbyteczna. Leżała sobie upieczona dobę całą w lodówce, aż w połowie drugiej kazałem ją wyjąć i postawić na stół. Slawek w tym czasie czarował następne rzeczy. Przedtem, a … przedtem, Sławek zrobił carpacio z surowego oczywiście, z łodzi kupionego, lieu (pollack, rdzawiec, taki jaki łowiliśmy z rybakami), zaprawionego w nieodzownej u niego pietruszce, w marchewce, w szalotce i – w ogromnej ilości dzikiego, tamtejszego czosnku. Nie wymienię wszystkiego, czego tam nie było, ale do dzikiego czosnku wrócę jeszcze. To smakowało rzeczywiście dopiero nazajutrz, ale jeszcze lepiej za dwa dni. Jak za dwa dni wiem tylko ja, bo tylko ja zjadłem jeszcze resztki.
Muszę iść z psem, nawiążę potem.
„Wyrobię dobrze płatną posadę biurową starszemu mężczyźnie za ożenienie się.”
„Piękną panią w płaszczu z futrem, bluzką białą z żółtemi taśmami, imię p. Maryśka (podsłyszałem), za którą chodziłem parę godzin, weszła do sklepu delikatesów na ul. św. Jana i tam pozostałą – upraszam o podanie adresu do Adm. Kuryera pod „Poważne zamiary, dla bardzo zamożnego”
Pada deszcz, burza przeszła bokiem. Będzie mniej podlewania.
Ciekawe, czy Maryśka odezwała się do bardzo zamożnego? 🙂
Problem polegał na tym, że stale nabywaliśmy jakieś nowości i nie nadążaliśmy tych wspanialości, zrobionych przez Sławka delicji zjeśc. A, że ja jestem typowy Dreckfresser (to przy stole, więc nie przetłumaczę), tak goniłem, aby tego, co pozostało, a – wszystko, bez wątpienia, to były wytworności – nie wyrzucać. Musiało więc dojść do zastojów i tak, kiedy ja dojadałem jeszcze carpacio, w lodówce leżakowały już wyłuskane skorupiaki, te które się Tobie, Alicjo, tak podobały.
Przerywam, bo pod oknem płacze kotka, co nam dała dyla przez balkon, niecałe dwa tygodnie temu.
Asiu, 😉
Tu też się nie dowiemy, czy historia miała ciąg dalszy, i w jakim pensjonacie:
„Szukam towarzyszki życia. Trochę dolarów. – Jestem wdowiec, inteligentny lat 37 na rządowej posadzie z 7-letnim chłopczykiem. Samotność mi zbrzydła, chcę rozpocząć gospodarkę na własną rękę, skupić wszystkie siły koło ognizka domowego przez kupno pensjonatu ewentualnie, która z pań posiada takowy. Zgłoszenia do Adm. Kuryera pod „Bonaparte”.
Byku,
a, bywałześ tam,
stary baranie?
Sami Madziarzy, tylko jedna stara pomocnica, z którą mogłem pogadać po niemiecku.
Za cygana dostałbys…
Nemo – tak jak napisała Alina – te ogłoszenia to perełki 🙂
Na dobranoc jeszcze jedno z 1924 r.
„Jest do odebrania za swego, chłopiec lat 28, pannie lub wdowie – może być z dzieckiem – która współpracą dopomoże w utrzymaniu.”
wiem, byku,
ale, co widziałem, to widziałem
OK, byku,
jak policzę, to ta słonina poleżała jednak dobnę dłużej.
Biliśmy wtedy dwa dni i obrazy mogą mi się mieszać.
Dobranonoc.
W ubiegłym roku 13 czerwca na „tych łamach” narzekałam, że pochmurno i „tylko 23C”.
Dzisiaj padało i tylko…17C 🙁 Na szczęście rozjaśnia się i ma być cieplej w ciagu najbliższych dni.
Poziomki jeszcze zielone.
Witam, @byk to wegetariańska jajecznica!!!
Węgierską to tak.
http://www.youtube.com/watch?v=_XdHpuNXkLI
Przekomarzanki Byka i Pepegora zabawne. Węgry to kraj wspaniałej kuchni, bardzo różnorodnej. Mieszają się tam przepisy własne od stuleci, austriackie, włoskie, rumuńskie, słowackie, polskie i ukraińskie. Nawet w nazwach pochodzenie czasem łatwo jest rozszyfrować. I wersje tych samych potraw rozmaite, bo bardzo różnie je tradycje rodzinne traktują. Naleśniki jako przykład biorąc pod uwagę, Hortobagy palacsinta jest stała w sposobie przyrządzenia, sosie i pietruszce na wierzchu. Ale nadzienie bywa bardzo różne, choć zawsze z siekanego i podsmażonego z cebulą mięsa. Najczęściej cielęcego, ale każde inne jest dopuszczalne. Z grzybami lub bez. Zacierki, które na Węgry trafiły głównie z Ukrainy, ale i z Galicji chyba też, mają nie tylko różna formę, ale nawet nazwę. Sztrapacska (czytana strapoczka) i galuska. Galuska z bryndzą, jakie to smaczne.