Belgijski syrop
We wschodniej Belgii – jak czytam w wielkiej księdze Kuchnie Europy – na skraju Hautes Fagnes, od najdawniejszych czasów rosły grusze i jabłonie. Mniej więcej 400 lat temu jakiś łasuch wpadł na pomysł, żeby gotować owoce tak długo, aż zamienią się w gęsty, prawie czarny, nieprawdopodobnie słodki syrop. Był on przysmakiem prostych ludzi i stanowił zamiennik bardzo drogiego wówczas cukru. Po latach, dopiero gdy kucharze zaczęli go używać do sosów do dziczyzny i mięs, nastąpiła nobilitacja syropu. Stał się przysmakiem także w domach zamożnych.
Dziś wytwórni syropu zostało w Belgii już niewiele, a jedną z nich jest Siroperie Nyssen w Aubel. W połowie września, gdy rozpoczyna się sezon na owoce, okoliczni sadownicy wyładowują stosy gruszek i jabłek przed zabudowaniami Siroperie Nyssen. Codziennie około godziny drugiej po południu właściciele – ojciec i syn – wypełniają trzy wielkie miedziane kotły, mieszczące w sumie 2800 kilogramów owoców, a następnie zapalają pod nimi palniki gazowe. Owoce gotują się w kotłach od dziesięciu do dwunastu godzin.
Wskutek gotowania woda zawarta w moszczu wyparowuje i sok gęstnieje. Gdy osiągnie pożądaną konsystencję, homogenizuje się go w mieszarce. Potem znów trzeba załadować kotły, ponieważ cały proces produkcyjny rozpoczyna się od nowa. Zanim syrop spłynie do pojemników, stygnie na szerokiej powierzchni do temperatury 40°C. W tradycyjnej metodzie do produkcji syropu używa się wyłącznie gruszek i jabłek. Z 8 kilogramów owoców otrzymuje się 1 kilogram syropu – słodkiego ze słodkich jabłek i gruszek, kwaskowego z kwaskowych, a słodko-kwaśnego z mieszanki słodko-kwaśnych owoców. Najsmaczniejsza mieszanka powstaje w proporcji cztery części słodkich gruszek i jabłek do jednej części kwaśnych. Ale przyroda, jak wiadomo, zachowuje się kapryśnie, w jednym roku owoce pięknie dojrzewają i jest ich dużo, a w następnym zbiory są kiepskie. Syrop odzwierciedla więc jakość plonów w danym roku i – podobnie jak wino – im dłużej leżakuje w chłodnej piwnicy, tym jest lepszy.
Ponieważ w dzisiejszej droga do Belgii skróciła się znacznie, a i wielu znajomych niemal bez przerwy kursuje na trasie Warszawa – Bruksela i z powrotem, kupno tego przysmaku nie będzie stanowić problemu. Tylko do czego go użyć?
Komentarze
Dzien dobry, syrop o ktorym pisze gospodarz nazywa sie u nas „apfel- und birnenkraut”. Bardzo slodka ciemna masa, uzywa sie do smarowania na chleb, do plackow ziemniaczanych, mozna dodac do sosu przyrzadzajac tzw „sauerbraten” (pieczen wolowa na dziko). Kupuje sie ta slodycz w sloikach prawie wszedzie, ja osobiscie nie lubie, wole moja marmelade. Zycze milego dnia!
Belgia, w której byłam całe dwa dni – hehe – skojarzyła mi się głównie z nieziemsko dobrymi frytkami. Ja tam(choć lubię smaczki) jestem generalnie prostą, kartoflaną dziewczynką i te frytki, w każdej restauracji innego fasonu, a wszędzie TAKIE PYSZNE…
Inne dobre rzeczy też tam jadłam, ale zostały mi ONE jako najlepsze kulinarne wspomnienie.
Odkrycie nastąpiło w Antwerpii, gdzie spotkałam dawnego koleżkę z pracy, poszliśmy do restauranta, tam on spałaszował wiadro muli, a ja zeżarłam połowę jego frytek, po czym zamawialiśmy te frytki dalej i dalej, aż w końcu pękłam i już mnie nie ma.
Taki syrop dostaję czasem w prezencie od siostry.Jest rzeczywiście bardzo słodki, ale niezwykle smaczny. Stosujemy go do smarowania pieczywa , innych zastosowań nie znam.
Cieszę się, że z dzisiejszego wpisu Pana Gospodarza mogłam się dowiedzieć, jak się ten przysmak wytwarza.
http://www.google.pl/search?q=sirop+de+liege&hl=pl&tbo=u&tbm=isch&source=univ&sa=X&ei=baT_UKOOM5CQhQeM_YDYBA&sqi=2&ved=0CDgQsAQ&biw=1016&bih=582
Wzbogacając ciekawostki kulinarne w dziedzinie owoców – niedawno dowiedziałam się, że jabłka pochodzą z Kazachstanu. Wieść zapewnie znana wielu. Ja doznałam olśnienia. Szczerze mówiąc nigdy nie myślam o ojczyźnie tego szlachetnego owocu. A tu taka nowina!
Te originalne owoce cierpkie i gorzkawe, dopiero szczepki i krzyżówki nabierają wariacji smaków i kolorów.
Zakodowane geny to oddzielna ciekawostka. Ponoć nigdy nie wiadomo jaki owoc wyrośnie z pestki jabłka. Może być zupełnie odmienne od drzewa-rodzica. I w smaku, i w wielkości, i w kolorze.
Nasuwa się skojarzenie – skoro Ewa z Adamem zostali wygnani z Raju za zerwanie rajskiego owocu, jabłkiem zwanego, dedukcja podpowiada: Raj był w Kazachstanie…
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
dzień dobry …
ten syrop nie dla mnie bo mało słodzę … 😉 .. mam swoje produkty albo miód (nasz rodzimy) i mi wystarcza …
Dziewczyny miłe jesteście i rzeczywiście staram się dbać o dobra dietę i formę z różnym skutkiem zresztą … faktycznie Nisiu byłam podatna na te różne ogłaszane wieści z krainy badań ale się przestawiłam .. przede wszystkim dlatego, że nie mogę ciągle pamiętać o tym kto, co, kiedy stwierdził w tych badaniach … natomiast co do kaloryczności to po prostu lepiej się czuję jak jem mniej kalorycznie .. i niestety jak jem dużo np. na proszonych obiadach czy kolacjach (czasami to takie pyszne, że muszę spróbować) to potem mam z głowy dobre samopoczucie przez kilka godzin … podaje tu linki lub robię uwagi by się podzielić informacjami i może kogoś to zaciekawi .. myślę, że mam dokładnie taki sam stosunek do „przemysłu” żywieniowego i farmaceutycznego jak Nisia bo najważniejsze to nie dać się zwariować …
zmarła Lucyna Winnicka … piękną kobietą była i jakoś szybko zakończyła karierę aktorską …
Można oczywiście sobie zamówić ten belgijski przysmak przez internet :
http://www.chockies.net/Du-Vrai-Sirop-de-Liege-Original-450gr
A zastosowanie ma uniwersalne od śniadania do kolacji,na słodko i na słono.Pasuje np.znakomicie do fła grasów i do kaczej piersi.
Jest składnikiem belgijskiego sosu „lapin” (od Mme Geraldine Lapin)
Sos składa się z cebuli,octu winnego,cukru trzcinowego i właśnie syropu z Liege.Sos towarzyszy sławnym mielonym,okrągłym kotlecikom z Liege.
Belgowie,tak jak napisała Nisia, słyną głównie z frytek i muli (oraz oczywiście piwa i czekoladek 🙂 )
A Francuzi o Belgach i ich frytkach opowiadają mnóstwo dowcipów.
Dlaczego Arabowie mają ropę,a Belgowie frytki ?
Bo w dniu stworzenia świata Bóg dał Belgom prawo wyboru.
Jak rozpoznać belgijskie dziecko w międzynarodowym przedszkolu ?
Bo ma pluszową przytulankę w postaci frytki.
Jolinku, to może wpadnij do mnie na obiad – robię schab duszony w sosie cebulowo-prawdziwkowym i chcę zapiec tłuczone ziemniaczki tak jak to widziałam w Szkocji – nie puree, z tym całym masłem i śmietaną, tylko same pyrki, ew, dołożę do nich odrobinę papryczki. To tego jakaś roślinność…
Tak poza tym, podejrzewam, że nie żyję, bo obudziłam się bez wspomagania po ósmej i nic mnie nie boli… Ale podniosłam ręce w górę i wieka nie było, więc może jednak…
Danuśko, mieli rację z tym wyborem!!!
Gdy byłam 20 lat temu w Antwerpii (akurat europejską stoliczność kulturalną dzierżyła dumnie; nawet w brytyjskich gazetach można było przeczytać o belgijskich artystach… że istnieją, wbrew pozorom ;)) — tamtejsi uczeni* raczyli mnie takim oto dowcipem:
– Jaki jest największy stragan z frytkami na granicy francusko-holenderskiej?
– Belgia!
Nie pamiętam, czy próbowałam belgijskich frytek… zdaje się, że nie 😀
(Pamiętam, że znajomy smażył przepyszne naleśniki ‚holenderskie’ z miodem – na deser… sam był i jest szczupły a w porywach chuuuudy… czego mu od zawsze zazdroszczę (i podejścia do odżywiania się, i rezultatów))…
Na pewno jadłam frytki 3 lata później w stołówce akademickiej niedalekiego Lille – ok, mogą być**… — 7 sekund na podniebieniu (nnno, skoro już jem bomby kaloryczne – staram się smakować jak najdłużej… żeby przemyśleć stąd do sorbony i z powrotem „czy to się opłaca” :roll:), 7 godzin w żołądku (jeśli posiłek prawidłowo zestawiony, bo jeśli ‚śmieciowo’ – brrrrr…), 7 lat na bioderkach… cuszszsz, wybór należy do ciebie a moja selekcja była i jest prosta… na ogół, bo zgrzeszyć się też zdarzało – byle z poczuciem humoru i samo-wybaczenia… no i nie 2 dni pod rząd!!!*** 😀
_____
*przybywający do- bądź przebywający w pewnej instytucji badawczej, w której też pracował zapraszający mnie znajomy
**najlepsze tak czy owak robiła Mama (gdy weszły w modę w połowie lat 70. – potem przestraszyła się, że to takie tuczące i jeszcze nie daj PB nabędziemy (dzieci) złych nawyków… sama miała zawsze tak mało czasu, że jej nie groziło nawet podjadanie… o nadjadaniu nie wspominając :))
*** = „z uczuciem lecz stanowczo” 😀
Nisiu-pewno,że mieli 🙂
A zadziwiona byłam niepomiernie czytając Cię dzisiaj na blogu rannym świtem o 8.44.
Jolinku, tato tego znajomego, o którym wspomniałam wyżej powtarzał często „wszystko można co nie można byle z wolna i z ostrożna!”. Wiedział co mówi, bo po pierwsze lekarz z powołania, praktykujący dłuuugo jeszcze po emeryturze z jednocześnie z doktoratem (bo wiedzą się trzeba dzielić), po drugie jeszcze niedawno ganiał z nami po górach w doskonałej kondycji psychofizycznej, radości życia, etc. (rocznik królowej brytyjskiej, 7 tygodni starszy), po trzecie – to jakoś estetyczne jest – mało-zdrowo-kolorowo; smacznie-zdrowo-kolorowo… nawet tanio-zdrowo-kolorowo brzmi mi coraz bardziej estetycznie w epoce, gdy smart shopping weszło (jak czytam w Polityce) także pod polskie strzechy… nie tylko pod dachy niemieckich potentatów w limuzynach z szoferami (co obserwowałam w czasach prosperity w Bawarii…) 😀
a,
jeszcze
prosto-zdrowo-kolorowo —
— moje mantry w komplecie! 😈 😀
Nie wszystko, co pisze A Cappella, rozumiem, ale coś mi się wydaje, że wg Acapellowych kryteriów – to jakoś mało estetyczna jestem.
Danuśko, ja sama w szoku.
I wciąż nic mnie nie boli, i wciąż spać mi się nie chce, śniadanie zjedzone (ostatnio jadałam około piętnastej, z trudem), psy wybiegane, obiad się pipci…
Nisiu cud … niechybnie cud … 🙂 .. szkoda, że bliżej nie mieszkasz bobym wpadała na te pyszności co robisz .. potem pewnie w chodzonego bym się bawiła na około osiedla …
Dziewczyny,jaki cud? Nisia wstała dzisiaj po prostu zgodnie z rytmem przyrody,o wschodzie słońca.Nisiu-jak Ci się ten zwyczaj utrwali,to w czerwcu pierwszą kawę będziesz wypijać w okolicach 5 rano 😉
My z Jolinkiem wpadaniemy,tak po ludzku,dopiero na drugie śniadanie.
Samolotem to przecież szast prast.A do Warszawy wrócimy spokojnie, dopiero po obiedzie 🙂
Dzień dobry Blogu!
Belgijski syrop + margaryna + chleb-wata + zimny nesquik
2 tygodnie takiego śniadania zapewniają szczupłą talię i niechęć do „słodkiego” na długi czas 😎
Mój pierwszy kontakt z belgijskim „tawotem” (smar Tovotte’a po polsku, nieprawidłowo ale popularnie 😉 ) miał miejsce upalnym latem 1976 na międzynarodowym obozie speleo w Ardenach.
Już po trzech dniach tej diety polska część uczestników obozu nie mogła na to paskudztwo patrzeć i jadła chleb z margaryną posypany solą…
Tymczasem to podobno takie zdrowe, nawet dla diabetyków, bo składa się głównie z fruktozy i zawiera magnez, potas, wapń, mangan…
W Szwajcarii od 1952 roku organizacja pomocy zimowej (Winterhilfe) rozprowadza podobny syrop, ale z gruszek – Birnel. Otrzymują go za darmo ludzie w potrzebie, jest również w sprzedaży, a dochód z niego idzie też na pomoc. Birnel używany jest do słodzenia np. ciast, bo uważany jest za zdrowszy od białego cukru. Jego produkcja wspiera zachowanie grusz śródpolnych, ważnych dla środowiska i krajobrazu.
Gruszki te nie są niczym traktowane ani przed, ani po zbiorach.
Syropy o gęstej konsystencji uzyskuje się przez zagęszczanie soków.
Wielogodzinne gotowanie jabłek i gruszek daje w efekcie marmoladę, dawniej sprzedawaną w wielkich blokach na wagę. Lubiłam ją jako dziecko.
1 kg syropu uzyskuje się z 10 kg owoców.
o nemo … 🙂 …. pomachanko …. 🙂
Hej, Jolinku 🙂
Gdyby ktoś szykował inwazję na Szwajcarię, to proszę tylko w godzinach biurowych (pn-pt) Po godz. 17 i w weekendy nasze siły powietrzne mają fajrant i to by było nie fair 🙄
Oczywiście przez najbliższych kilka dni cała uwaga skupiona jest na ochronie Davos i przez 24h/dobę, ale potem samoloty muszą pójść do przeglądu… Więc rozumiecie, no, nie wypada 😎
podobno nasi tam nie jadą to nam wsi rawno … 🙂
Nemo-super,że jesteś,bo już obawiałam się,że to w Twoich okolicach miała miejsce jakaś inwazja 😉
Czy w Helwecji przepisy dotyczące odśnieżania chodników są podobne do polskich? To znaczy albo odśnieżają właściciele posesji albo są za to odpowiedzialne służby miejskie? Pytam,bo mieliśmy niedawno dosyć ożywioną dyskusję na ten temat wśród znajomych.
Danuśko,
ulice i chodniki u nas są komunalne, więc odśnieża je gmina. Właściciele posesji muszą dbać o to, by z ich budynków (dachów, balkonów) nie było zagrożenia dla użytkowników chodników w ich pobliżu. Tak więc nawisy śnieżne, sople itp. muszą być usuwane przez właścicieli nieruchomości.
Nemo-dzięki !
Jeśli masz na myśli uliczki czy chodniki wewnątrzosiedlowe lub przy kilkubudynkowej posesji (szkoły, szpitale) to za ich odśnieżanie odpowiada właściciel poprzez administratora czyli zatrudniana przez nich odpowiednia obsługa techniczna (dozorca).
Słoneczko wstaje, na termometrze -26C. Szykuje się piękny, ale bardzo mroźny dzień. A ten mróz niezbyt przyjemny, bo nie jest to mróz „suchy”, jezioro nie zamarzło.
Obiad mam jeszcze z wczoraj, dorzucę jakąś sałatę albo cuś.
Frytki! Najlepiej według Hestona Blumenthala – akurat jest mróz.
Też się w Belgii tego najadłam 🙂
A już myślalam, że życie jest piękne.
I znowu to… „nemo”!
Stara Żaba pewnie w stanie hibernacji, ale niektóre żabki są aktywne Jak komuś nudno, to może się zabawić 😉
Słodki belgijski przysmak jest mi nieznany i mój smak robi się coraz mniej słodki.
Nisiu, też lubię frytki a z mulami pasują jak ulał. W domu ich nie smażę ale w restauracjach, tak 🙂
To znaczy, jem je w restauracjach a nie smażę 🙂
Dzien dobry Wszystkim,
Hej Nemo, fajnie, ze jestes!
Nigdy nie probowalem belgijskiego syropu. Co kraj to… inny syrop. Na Blogu juz kiedys chyba Gospodarz wspominal o syropie klonowym pochodzacym z tej strony swiata, dla mnie bardzo smaczny.
Do slodzenia np. herbaty lub do kanapek na slodko bardzo lubie meksykanski syrop z agawy, chyba widzialem tez w sklepie w Polsce. Bardzo polecam.
Nie wiem tylko czy te syropy maja cos wspolnego z tym belgijskim, chyba to, ze wszystkie sa slodkie. 🙂
Milego dnia. Tutaj troche prawdziwej zimy – bialo, mroz i slonecznie.
🙂
Nemo, próbuję, próbuję… Tobie udało się pewnie od razu? 🙂 Jeszcze się przymierzę do tych żabek.
Alino,
na początku myślałam, że to w ogóle nierozwiązywalne 🙄
Kombinowałam i kombinowałam, aż nagle… eureka! 🙂
OOO! Nemo! Jak to milo, ze sie znow pojawilas. 🙂
Ani rusz. Robię przerwę bo tracę cierpliwość 🙂
czesc Nemo 🙂
niby maly, zabi skok, a wielki dla blogu
Nemo, witaj. Podobnie jak Alina frytki jadam tylko na zewnatrz, nigdy w domu.
5-3-2-4-6-7-5-3-1-2-4-6-5-3-4 – licząc od lewej strony 🙂
Syropu belgijskiego można by pewnie użyć zamiast cukru do różnych ciast, które mogą mieć ciemny kolor/ keks, marchewkowe/. A ja używam ostatnio do lekkiego posłodzenia herbaty mojego soku z mniszka, przy którym bardzo się napracowałam latem, oskubując płatki z kwiatów. Jest to właściwie nie sok, lecz miodek. Herbaty na co dzień nie słodzę, ale jakoś ten miodek muszę zużyć. Ma bardzo przyjemny smak, ale dla mnie za słodki. I dlatego w tym roku dam sobie już spokój z mniszkiem.
Dziwiłam się za każdym razem kiedy Nisia chwaliła frytki jedzone w Antwerpii. Bo my te frytki razem jadłyśmy. I dla mnie były po prostu okropne. Ale nic nie mówiłam.
Dzisiaj mi się przejaśniło. Następnego dnia Nisia jadła frytki z kimśś innym i w innym miejscu. I najwyraźniej były to dobre frytki. Z tego wniosek, że nawet w Belgii nie wszystkie frytki są dobre. Ja trfiłam na kiepskie 🙁
W Antwerpii smakowały mi WSZYSTKIE frytki!
A już było tak dobrze…
…myślę o nieobecności tego, tam ze Szwajcarii.
I nawet to a’krakowskie (zapatrzone BEZMYŚNIE w to szwajcarskie „google” ) zaczęło sie wydawać strawniejsze..(termin: dla smakoszy)
Ech, ach…niestety…
„A tu rzeczywistść straszy, skrzeczy…”.
Dobry wieczór.
Nemo, witaj w domu.
Stara Żaba nie hibernuje; Stara Żaba walczy z unijno – rolną biurokracją. Mówi, że kiedyś nawet do jednostki wojskowej było łatwiej wejść, bo wystarczyła przepustka, a w ostateczności były dziury w płocie. Do tych Ośrodków rozliczeniowych trzeba omc skanu źrenicy i czipa (to oczywiście przesada, ale żeby porozmawiać z p. Jankiem, z którym rok temu gadało się przy stoliku w holu, trzeba wydzwonić j. Janka żeby zszedł i wprowadził, a on wypełnia wtedy rubryki w księdze wejść i wyjść, jak w jakimś ABW). A Żaba miała ostatnio kontrole – u siebie końską, u pracodawcy baranią i musi złożyć tu i tam wyjaśniające kilometry papieru. Sama rozkosz istnienia w „cywilizacji”
Natomiast grypowo padła nam Haneczka, a jej zaraza była (jest) wysokoenergetyczna, powodująca nawet omdlenia. Dziś już było ciut lepiej.
Za chwilkę małą opiszę Wam Pyrowe przygody z zakupami. Też cywilizowanymi.
O, wiedziałam, że będzie radosne powitanie 😉
Dziękuję, wyspo, bo już mi było nieswojo od tych przejawów sympatii 🙂
Placku,
brawo!
Ale może ktoś chciał jeszcze sam popróbować?
zbanować wyspę … jest złośliwa …
haneczko zdrowiej nam …
Nemo – Witam Cię radośnie i odpowiadam; braw się nie spodziewałem, tego drugiego tak, ale jeśli ten ktoś żab jeszcze nie rozgryzł to i mego wpisu na pamięć się nie nauczył i nadal rozwiązywać może 🙂
Kim tak naprawdę jest bronia, kim wyspa? Wiem, ale nie powiem 🙂
Haneczko – zdrowiej, s.v.p.
Tak Nemo,
Moze za 10-12 razem mi tez sie udalo, oczywiscie nie korzystajac z niczyjch podpowiedzi. Nie jest to nowa zabawa, przed laty ktos mi ja przyslal, nie wiem nawet czy nie Alinka. 🙂
Ha, wszystko opisałam zgrabnie, składnie i po kolei i zeżarło. Nie było Pas – senta, od-por – ności, ani innej rozpusty, tylko kanapa i telefon. Ki diabeł?
Pyro – Wróć do poprzedniej strony przez użycie strzałki w lewym , górnym rogu przeglądarki. Twój wpis czeka tam na Twoój powrót.
Alina to geniusz, w dodastku skromny 🙂
Placku – czekał. Przy siódmej próbie (tym razem zawsze był mylny kod) zaczął mnie Łotr przełączać na poprzedni wpis i wymazał wszystko. Kiedyś wpadnę do działu internetowego z wielkim nożem albo innym kałachem. Uprzedzam, że trefne są słowa pochodne od „spór”, „opór” i „topór”
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/CiastoIChleb#
Marku! Codziennie przy porannej kawie myślimy o Tobie. Ciasto drożdżowe wg. Twojej receptury rośnie jak na …drożdżach!
Obok chlebuś robiony jak ciabatta. Bez wyrabania. Tym razem z tymiankiem.
Cichalu – pustą ramkę podziwiam.
Fajrant.
Wracając do Belgii, moja lista subiektywna ulubionych, i w tej kolejności:
Piwo
Frytki
Czekolada (i to ja mówię, niesłodka!)
Czekoladę zakupuje się między innymi na Rynku Grand Place) w Brukseli, Godiva.
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0477.JPG
Zamiast legnąć leniwie na kanapce zabrałam się za robotę, dzięki czemu odkryłam, że czeka mnie jeszcze więcej roboty, lekutko odkładanej na niewiadomokiedy. Robić – nie robić…oto jest dylemat!
Frytki zrobię jutro, bo mam za mało oleju. Przy okazji przypomniała mi się pewna frytkarnia daaaaaaawno temu na ul. Powstańców Śląskich we Wrocławiu, w której podawano cienkie dosyć frytki w kształcie mniej lub bardziej okrągłych plasterków. U mnie w domu też takie kiedyś robiłam.
W Belgii wszędzie wszystkie fryty mi smakowały (byłam tam kilka razy).
Kiedyś u nas obok uniwersytetu w porze lunchu zatrzymywał się taki wóz Drzymały – frytkarnia, bardzo popularna wśród studentów. Jerzor twierdzi, że do oleju dodawano 2-3 nieduze kulki jakby mielonego mięsa i smak frytek był znakomity. Wierzę na słowo, bo nie jadłam i nie wiem, co to te kulki za jedne i z czego. Już tego wozu nie ma od paru lat.
Alicja
23 stycznia o godz. 19:07
O, Jerzorek! Nie ma krótkich gaci i białych skarpetek?
Chleby Cichala wygladaja pachnaco. Ciabatte pieklam juz kilkakrotnie.
Fajnie bo przepis prosty i nie trzeba wyrabiac ani pilnowac terminow.
?spór?, ?opór? i ?topór?
Yurku,
chodzi znowu o sp-orny, op-orny, top-orny (p-orn)
Jurku – formy imiesłowów i przymiotnikowe
Wulkan energii,nasza Haneczka w omdleniach 🙁
No koniec świata ! Haneczko-zdrowia !
Zgodnie z ostatnimi wytycznymi-małymi łykami,ale najważniejsze,by skutecznie.Alicjo-mam nadzieję,że też zdrowiejesz.
Cichal -czy dawałeś przepis na ową ciabattę bez wyrabiania ? Chętnie zrobię i nie wyrobię.
Wyspo,
to było 18 października parę lat do tyłu, pamiętam datę, bo za dwa dni jechalismy do Pn.Westfalii na urodziny pewnego Niemca.
Ja miałam marynarę na sobie i ludzie też ubrani jak widać na obrazku, ale temu we wszystkim gorąco. No, chociaż nie dzisiaj przy tych siarczystych minusach 🙄
Chociaż cholera wie, czy by sie w sniegu nie wytarzał…tylko troche go przymało, tego śniegu.
Spojrzałam na tę „Godivę”, rozpuszczam resztki tej gorzkiej, francuskiej czekolady i zrobię trochę śliwek suszonych w czekoladzie.
Danuśka,
ja wcześnie wzięłam remedium i zaraza zrezygnowała z ataku. Wszak przejawiam aktywność, nieprawdaż?
Danusko,
powtarzam przepis za Cichalem:
http://www.kuchniaplus.pl/przepisy/przepisy-kulinarne-kuchni-plus/ciabatta-bez-wyrabiania_5386.html
Alicjo-prawdaż 🙂
Niektórzy przejawiają aktywność mimo,iż zaraza trzyma mocno i nie odpuszcza….
Podziękowania dla Miodzia za przepis na ciabattę i dla Nemo za szczegóły względem odśnieżania.
Nemo-ta dyskusja wzięła się stąd,że podobno Lozanna permanentnie nieodśnieżona.
Nowy, nie, to nie byłam ja (od tej zabawy z żabkami) 🙂
Placku, koniecznie musimy sprawdzić definicję geniusza 🙂
Żabki rozwiązałem, ale z Picasą nie radzę. Ciągle potrafi mnie skopać!
Może teraz się uda.
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/CiastoIChleb#5836704718819918594
Miodzio, to nie mój! Ja dałem ciabattopodobny zhttp://mojegotowaniee.blox.pl/2011/03/Chleb-latwy-smaczny-i-niskokaloryczny.html video.
Cichalu – jestem pełna podziwu.
http://mojegotowaniee.blox.pl/2011/03/Chleb-latwy-smaczny-i-niskokaloryczny.html
Cichal zawsze chleb piecze, czemu tu się dziwić 😯
Droga Pyro, jest tyle synonimów że nie widzę problemu.
Ale, Alicjo teraz zawsze mi się udaje. Dzięki Bogu maszyna do chleba się była popsuła i nauczyłem się piec w piekarniku! W dodatku trafiłem na dobre przepisy. Markowy to rekord świata. Oby żył wiecznie!
widziałam ostatnio jak w tv robili słodycze z mandarynki i czekolady … może być dobre .. mandarynkę obrać, podzielić na cząstki i nadziać na patyczki .. zrobić syrop z cukru i rozpuścić osobno czekoladę .. mandarynki na patyczku zamoczyć w syropie a potem w czekoladzie .. takie „lizaczki” powtykać w jabłko lub pomarańczę … ładnie wygląda i zdrowe dla wszystkich …
cichalu ale Ewa ma z Tobą dobrze .. własny piekarz na śniadanie … 😉
Yurku – zawsze jednak musisz pamiętać o tych wyjątkach, a ja piszę, jak mówię, a więc bez wielkich deliberacji językowych. I potem atak wścieklicy autentycznej przeciwko sztucznej inteligencji. Boziu; on mnie stale cofa, że nie ten kod.
Danuśko,
problem z „permanentnie nieodśnieżoną” Lozanną polega na tym, że w tym mieście każdy opad śniegu (bardzo rzadki) natychmiast je paraliżuje, bo oni mają za mało pługów i innych urządzeń odśnieżających. Nie opłaca się inwestować. W telewizji natychmiast pokazują narciarzy na biegówkach w drodze do pracy i na pocztę itp. atrakcje 😉
W mojej okolicy mam czasem szansę wyjść z domu na nartach, ale po godzinie już na nich nie wrócę, bo zaraz wszystko odśnieżone, pługi jeżdżą bez wytchnienia i zewsząd słychać szuranie łopat 🙄
Nemo to tak w Japonii.
http://turystyka.wp.pl/gid,11238345,title,japonia-tu-snieg-siega-20-metrow-,zdjecie,mnqkkpmop,galeria_zdjecie.html
Yurek,
to jak u mnie na wiosnę 😉
Pyro – Odświeżaj kod ,przez naciśnięcie niebieskiego guziczka widocznego po prawej stronie kodu, tuż przed wysłaniem wpisu. Kto wie, może wpisy, zwłaszcza te obszerne, potrzebują świeżych kodów.
Podobnie jest z frytkami – najwyższej jakości Pyra i świeży olej fundamentem sukcesu.
Te po lewej są pyszne, te po prawej ochydne
Szkoda, że nie znam żadnych dowcipów o Belgach. Obelgach 🙂
Nie umiem opowiadać kawałów.
Działa Synonim ohydy przeszedł 🙂
Co czy raczej kto zastąpi redaktora Pa-ssenta?
Topor.
Z bronią zaczepną także nie ma kłopotu. Internetowym administratorom „Polityki” cześć i chwała 🙂
Placku kochany – mój idiotyzm techniczny jest jednak nieco ograniczony; toż mówię, że muszę wielokrotnie zmieniać kod na taki8, który wreszcie zadziała, nie informując mnie o błędzie.
Miałam kiedyś album Topora. Podarowałam go własnemu szefowi, kiedy mi się bardzo naraził. To był dla niego prawdziwy cios. Był estetą i miłośnikiem ładnych obrazków.
Pyro – Toż sobie mogę krzywdę zrobić i ryknąć „czas na okulary!”, ale Tobie? 🙂
Możliwość trzecia, moja ulubiona; Oni znowu coś grzebią. No Oni.
Cichal-odnotowane,podziękowane 🙂
Wiadomo,Twoja ciabatta z płatkami owsianymi.
Nemo-w kwestii Lozanny wszystko jasne,merci !
Placku-grunt,że umiesz stawiać kropkę nad „i” 🙂
Danuśko – Z trudem widzę całe zdania, a co dopiero kropki 🙂
Pyro – Nie z siekierą na szefa, a z tomem. Wyborny koncept. W ostateczności zawlec takiego na schody Majakowskiego lub wierszem białym spłazować.
biedni belgowie(prawie jak polacy – patrz: polish jokes 😉 ),
miedzy holendrami a francuzami…
ale trzeba przyznac:
obie nacje trzymaja sie niezle 🙂
Prośba o pomoc!
Niestety kolejny raz w moim mieście doszło do obrzydliwej dyskusji i zamieszczenia przez wielu internautów antysemickich komentarzy na portalu Mojej Ostrołęki . Moje apele o usunięcie antysemickich treści okazały się bezskuteczne. Moderatorowi widocznie nie przeszkadzają.
http://www.moja-ostroleka.pl/ostroleka-artykul,1358852563,2.html
Adres właściciela portalu
maciej@moja-ostroleka.pl
Marek – napyskuję jutro. Muszę pomyśleć. Darcie pyska dla samej pyskówki nie ma sensu. Trzema zmusić, żeby zaatakowany choćby chwilę pomyślał, a nie tylko się oburzał.
Marku,
napisałam do tego gościa. Czy to coś da, nie wiem, zobaczymy.
Tymczasem coś belgijskiego z syropem na osłodę 😉 Dołożyłam parę obrazków z Brukseli i plażę w Ostendzie przed sezonem. Piłam tam znakomite piwo Grimbergen, do frytek, a jakże 😉
„Sok z charakterem.
Oczywiście, chodzi o imbir, a dokładnie o sok imbirowy, którym raczy nas Bistro mama. Jest pikantny, więc picie go w czystej postaci to wyzwanie dla prawdziwych twardzieli. Jeśli nie chcesz ryzykować, dodawaj go do herbaty z miodem.
Bistro mama radzi sprawdzić kraj pochodzenia imbiru, który kupujemy – lepiej, żeby nie był z Chin, tylko z Indii. Sok można trzymać w lodówce do miesiąca – bez pasteryzacji. Z podanego przepisu wychodzi ponad litr soku.
5 szklanek wody
2 cytryny
160 g świeżego imbiru
80 g cukru trzcinowego
gałązka świeżej mięty
Korzeń imbiru obieramy ze skórki, drobno kroimy i miksujemy na najwyższych obrotach ze szklanką wody. Doprowadzamy do wrzenia 1 litr wody razem z cukrem i sokiem z cytryn. Zdejmujemy z ognia, dodajemy powstały krem imbirowy i gałązkę mięty. Zostawiamy do naciągnięcia w garnku pod przykryciem na ok. 2 godziny (im dłużej, tym bardziej pikantny smak). Przecedzamy sok, wlewamy do butelek i zostawiamy do całkowitego wystygnięcia ” (z Gazeta.pl)
Ja wolę to:
Przed frytkami, w czasie i po…piwa różne.
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0470.JPG
Spotkanie.
Poznałem Go w końcu lat osiemdziesiątych. Byliśmy u Niego w domu kilka razy, On u nas też, raz zabrał nas też na niezapomnianą przejażdżkę łódką po okolicznych zatokach. Najważniejsze jednak były Jego opowiadania, a miał dużo do przekazania. Jeden z nielicznej grupy cichociemnych, 1 sierpnia 1944 akurat był w Warszawie, Powstaniec, Człowiek Odwaga, Człowiek Historia… Słuchałem Go zawsze z zapartym tchem. Po wojnie został na Zachodzie, przeczuwal, że dla takiego Karła może być tylko jeden wyrok….. Pewnie się nie mylił…
Polska dość szybko o Nim zapomniała, On też nie chciał nigdy żadnego rozgłosu. Miał chyba ogromny żal do Losu, że tak Go potraktował.
Dzisiaj, zupełnie przypadkiem znowu Go spotkałem na ulicy. Ma 94 lata, wciąż sam prowadzi samochód, załatwia swoje sprawy. Wymieniliśmy numery telefonów, zaprosiny na pogawędkę. Oczywiście niedługo się zobaczymy. Niezwykle ciekawa i barwna postać.
To zdjęcie było w jednym z albumów, jest chyba również w Muzeum Powstania Warszawskiego. Pewnie nikt nie wie, kto to jest, czy żyje i gdzie mieszka… A On też nie chce żadnego rozgłosu.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Waldek#slideshow/5836838507591997026
Znajomym jest ten z prawej strony.
Dobranoc 🙂
To spotkałeś się z Historią…Zazdroszczę!
placek
23 stycznia 18:31
Smutno mi, że mnie wrzucasz do jednego wora z wyspą. Za co, ja się pytam?
dzień dobry …
Nowy też zazdroszczę takiego spotkania .. uwielbiam słuchać opowiadań starszych ludzi a jeszcze z taką długą przeszłością i historią, którą potrafią przekazać to jakby dar dostać od losu …
Pomogło . Komentarze znikły . Dziękuję