Prace zgodnie z harmonogramem posuwają się do przodu
Najważniejszy jest plan czyli harmonogram prac. Zakupy już zakończone. Jest pszenica na kutię i mak oraz miód w odpowiednich ilościach. Rodzynek i migdałów nigdy w spiżarni nie brakuje. Pasztet zrobiony parę tygodni temu i w stanie nieupieczonym zamrożony, teraz rozmarza i czeka na przygotowanie foremek. Śledzie na trzy sposoby ( w śmietanie – te będą robione na samym końcu, a w oliwie i w cytrynie już w słoikach) prawie gotowe. Piernik wystygł i dojrzewa w chłodzie nabierając smaku. Makowce jutro wjadą do piekarnika. Ryba faszerowana w fazie studzenia galarety. Brak jeszcze tylko karpia, który przybędzie dopiero w sobotę a upieczony będzie w wigilię po południu.
Nawet choinka stoi na balkonie. To mały półtora metra mierzący srebrny świerk, który po przezimowaniu na Mokotowie będzie zasadzony na wsi obok kilku poprzednich drzewek świątecznych. Jedno z nich pokazałem we wczorajszym wpisie.
Słowem wszystko się toczy tak jak powinno i do stołu (a będzie nas przy nim aż piętnaścioro) siądziemy nie zasapani i zmęczeni lecz spokojnie i weseli czekając na pierwszą gwiazdkę. Byle tylko było ją widać.
Wahającym się i niezdecydowanym co podać na świąteczny stół podpowiadam, że od dziś w naszej witrynie czyli www.adamczewscy.pl jest obfity zbiór przepisów ułatwiających decyzje. Tu tymczasem podam trzy z nich:
Ryba faszerowana
70 – 80 dag filetów z morskiej ryby( najlepszy jest dorsz bez skóry ale mogą być też ryby słodkowodne),duża cebula , 2 jaja, garść rodzynek, 3/4 szklanki tartej bułki sól, pieprz.
Na wywar: pół opakowania krojonej mrożonej włoszczyzny, łyżeczka vegety lub innej warzywnej przyprawy, mały liść laurowy,5 ziaren pieprzu i 5 ziaren ziela angielskiego
Potrzebne jest też opakowanie aptecznej gazy wielkości 50 cm na 1 m
Na galaretę: opakowanie żelatyny wieprzowej instant.
Do przybrania galarety: 2 – 3 jaja na twardo, kawałek ugotowanej marchwi
1.W rynience do gotowania ryb lub w szerokim garnku umieścić włoszczyznę, wlać 3 litry wody, dodać ziarna pieprzu i ziela angielskiego oraz liść laurowy, sól do smaku i gotować przynajmniej 15 minut.
2.Rybę umyć, pokroić na kawałki i zemleć w maszynce do mięsa wraz z obrana i pokrojoną na kawałki cebulą.
3.Do mielonej ryby dodać jaja, tartą bułkę i wyrobić bardzo dokładnie. Dodać następnie rodzynki, sól i pieprz i jeszcze raz wyrobić masę.
4.Płat gazy ułożyć na dużej desce do mięsa i złożyć na pół, tak aby powstał płat 50 na 50 cm . Wyłożyć na gazę masę rybną, uformować wałek takiej długości, aby zmieścił się on w garnku lub rynience. Owinąć wałek masy rybnej w taki sposób, aby podczas gotowania masa nie „wybiegła” z gazy.
5.Wałek z rybą włożyć ostrożnie do wrzącego wywaru i gotować około 30 – 40 minut na minimalnym ogniu, sprawdzić w trakcie gotowania smak wywaru i ewentualnie dosłodzić.
6.Po ugotowaniu pozostawić rybę wywarze, wyjąć dopiero kiedy zupełnie wystygnie. Zdjąć ostrożnie gazę a rybę pokroić ostrym nożem na jednakowej grubości(1 – 1,5 cm) plastry. Wywar przecedzić przez durszlak. Pozostawić jedynie 2 litry wywaru.
7.Wywar zagotować, dodać żelatynę i mieszając rozpuścić ją. Odstawić do ostudzenia.
8.Plastry ryby ułożyć na głębszym półmisku, przybrać połówkami plasterków jaj na twardo i ewentualnie pokrojoną na małe kawałeczki ugotowaną marchewką. Wstawić do lodówki.
9.Tężejącą galaretą zalać ochłodzoną rybę i wstawić do lodówki do zastygnięcia.
Śledzie rodzynkowe
8 filetów śledziowych, ew. 2 szklanki mleka, 2 garście rodzynek,2 średnie cebule, szklanka oleju.
1.Filety umyć, jeśli trzeba zalać mlekiem lub wymoczyć aby nie były zbyt słone. Osuszyć papierowym ręcznikiem, podzielić na ukośne kawałki.
2.Rodzynki zalać szklanką ciepłej wody, po kilkunastu minutach, kiedy spęcznieją odcedzić i wytrzeć papierowym ręcznikiem.
3.Cebule posiekać jak najdrobniej, sparzyć na sitku wrzącą wodą, odstawić do odsączenia.
4.Wymieszać rodzynki z cebulą.
5.W słoju układać warstwami kawałki śledzi i cebulę z rodzynkami.
6.Zalać całość oliwą. Gdyby nie wystarczyła szklanka oliwy – należy dolać nieco więcej.
Pasztet Piotra
1.Mięso (bez wątróbek) pokrojone w kawałki z cebulą i przyprawami gotować 4 godziny całkowicie przykryte wodą. Na ostatni kwadrans wrzucić bułki.
2.Wątróbki poddusić na maśle by złapały kolor i nie były surowe.
3.Wszystko dwukrotnie zmielić w maszynce z małym sitkiem. Dodać jajka, majeranek, sól, pieprz, gałkę muszkatołową (wszystko do smaku) i dokładnie wymieszać.
4.Wkładać do brytfanek lub foremek jednorazowych wysłanych pergaminem lub wysypanych tartą bułką. Piec w piekarniku w 190 st. C 60 – 75 min.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Dzień dobry,
Gospodarz jest jak zwykle dobrze zorganizowany i pełen entuzjazmu 🙂
Obejrzałam przed chwilą filmik ze znanym w Strasburgu cukiernikiem Thierry Mulhaupt, który proponuje w tym roku w swoim sklepie zestaw składników do światecznej rolady „buche de Noel” do zrobienia w domu. W opakowaniu jest przepis i ten właśnie film. Nagranie jest dość długie ale warte obejrzenia. Zauważycie jak zgrabnie zwija biszkopt i jak go dekoruje. Zapraszam 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=HQZr_iDhy8k
Nemo
Moglabys mi przypomniec Twoj przepis na rybe w trzech kolorach. Szukalam wpisu w poprzednich latach i nie znalazlam. Dziekuje !
Dzień dobry.
Pogoda fatalna; może kawa postawi mnie do pionu? Pierwsza nie zadziałała – zaparzyłam drugą i siadłam do niej przy komputerze.
Pasztetu Gospodarza mógł posmakować każdy uczestnik IV Zjazdu i był to bardzo dobry pasztet.
U mnie też roboty wg harmonogramu, ale z innym rozłożeniem w czasie. : dzisiaj odbieram nogi kacze i jutro włożę je w marynatę. Dzisiaj też zmielę orzechy i migdały, a potrzebuję ich sporo. Jutro, tj w czwartek mam jeszcze dzień sprzątający i zrobię rolmopsy : jedne tradycyjne, drugie na ostro – słodko (musztarda paprykowa, paseczek papryki, siekany czosnek) Brzmi to imponująco ale to będą tylko 4 jednego i 4 drugiego rodzaju – praktycznie robię sama dla siebie i ew. dla Lucjana Inki (pewnie wpadną tuż po świętach). Pierniki mam i całość ciast zamyka mi się w trzech pozycjach : orzechowy tort a’la Stara Żaba, tort makowy i ciasteczka czekoladowe, które tak zauroczyły Anię. Blaty do tortu orzechowego muszę upiec w piątek, w sobotę nałożyć krem, bo to ciasto dojrzewające i potrzebuje 2-3 dni na skruszenie i rozwinięcie smaku. W sobotę też upiekę ciasteczka i zmielę mak – tort makowy zrobię w niedzielę. Wieczorem w niedzielę namoczę grzyby i śliwki ( nie gotuję wcześniej ani zupy, ani kapusty, ani kompotu – to wszystko na świeżo, w poniedziałek)
Dzień dobry Blogu!
Wyjrzało słoneczko! Widzę zaśnieżone góry i czarny asfalt, super, mogę pojechać rowerem na zakupy 🙂
Elap,
przekopiowałam mój wpis z 28 grudnia 2010
Mousseline de poisson
1. Etap
500 g filetów ze złocicy (limande?) pokroić na niewielkie kawałki i zmiksować z dodatkiem
1 jaja
soku z jednej cytryny
2 szczypt soli
białego pieprzu (2-3 „obroty” młynka)
Ryba musi być zimna, miksowanie krótkie i szybkie
Uzyskaną masę chłodzić przez 1-2 godziny.
2. Etap
Masę rybną podzielić na 2 równe części.
Do pierwszej dodać 50 g siekanego szpinaku i 80 g śmietanki, wymieszać.
Drugą połowę wymieszać ze 100 g śmietanki.
Znowu schłodzić.
3. Etap
100 g filetu z łososia osolić, posypać pieprzem, skropić cytryną
Kawałek folii polietylenowej ca 30 x 50 cm rozłożyć na stole. Na folii umieścić ca 30-centymetrowy wałeczek z białej masy, na jej środku ułożyć filet łososiowy, przykryć zieloną masą i zawinąć folię formując rodzaj rybnej kiełbasy. Okrągły kształt można uzyskać pomagając sobie długą linijką, którą przesuwa się równomiernie pod folią. Końce rolady zawiązać nitką. Przy pomocy bardzo cienkiej igły ostrożnie ponakłuwać folię.
W pasującym naczyniu doprowadzić wodę do wrzenia, włożyć roladę, zmniejszyć ogień do minimum, parzyć przez 20 minut.
Beurre blanc naturel na pewno wiesz jak przyrządzić. Można zrobić też beurre blanc safrané.
Liście endywii (chicoree) zblanszować, dobrze odcedzić, dusić do miękkości z dodatkiem masła i całkiem malutko bulionu.
Podawać na podgrzanym talerzu
Ilustracje do przepisu
Dzień dobry,
lubię śledzie z rodzynkami. Nigdy nie jadłam ryby faszerowanej, przepis Gospodarza nie wydaje się taki trudny, może kiedyś spróbuję zrobić. 🙂 .
Chciałam pokazać przedwojenne ozdoby choinkowe (czekoladowe), ale nadal nasz „przyjaciel” nie wpuszcza sznureczków z NAC. Pewnie myśli, że to spam 🙂
Nemo
Bardzo dziekuje. Wydawalo mi sie, ze przelecialam wszystkie wpisy. Dzieki. Nas bedzie tylko troje na Wigilie wiec nie mam duzo pracy.
Nasz tradycyjny karp smakuje mi najbardziej właśnie w postaci faszerowanej albo w galarecie (w tym wypadku całe kawałki karpia
w galarecie).
A śledzie mogą być,jak sobie życzą,zawsze dobre.
No chyba,że komuś coś nie wyjdzie.
My będziemy tylko we dwie. Początkowo miała nas być czwórka – potem Matrosa posłali w rejs, a potem rozłożyła się Ryba. Synuś z kochaną Synową pracują w Wigilię, a potem wieczerzę jedzą u mojej Wnuczki. Większej Wigilii „nie ma sił przygotować”. Najgorzej w święta – przyjdą na obiad? Nie przyjdą? A jak przyjdą, to w który dzień? I na którą ten obiad? Dlatego jestem przygotowana na różne przypadki, a w razie absencji rodzinnej mam z głowy kolację sylwestrową i obiad noworoczny. Przez 32 lata ani razu nie przemówiłam się z moją Synową, ale 2 lata temu zapowiedziałam głośno i wyraźnie, że już nigdy nie zaproszę ich na Wigilię – a jak zechcą przyjść, to bardzo proszę uprzedzić mnie co najmniej 2 dni wcześniej. Kochana Synowa jest z gatunku „a bo ja wiem?”, ja czekam do ostatniej chwili – ile tej ryby i ile tych orzechowych krokietów i czy robić dodatkowo barszcz dla Synowej, czy nie robić. Postarzałam się i już nie mam tyle cierpliwości i dobrej woli. Chce przyjść – niech poprosi, wyraźnie się zdeklaruje i trzyma planu. Postawy „a bo ja wiem” nie akceptuję.
U mojej francuskiej rodziny nie bylo zadnej Wigilii. Byla normalna kolacja. Dopoki zyli tesciowie to tak spedzalam ten wieczor. Bylo mi troche przykro, ale nie chcialam im sprawiac zamieszania w ich domu. U mnie jest oplatek, owoce morza i ryba. Zrobie tez tiramisu, bo buche de Noel nie jestem w stanie przelknac.
Elap-to masz odwrotnie niż moja koleżanka.Jeszcze w czasach studenckich pracowała we francuskiej rodzinie,jako opiekunka do dzieci.Jedyne,co jadła podczas Wigilii oraz Świąt to właśnie buche de Noel.Polano bożonarodzeniowe było czekoladowe,a czekoladę jadała
i jada na kilogramy,więc było ok.
Poza tym podano,jak zwykle owoce morza oraz jagnięcinę,a ona biedaczka nie lubiła i nie lubi nadal ani jednego ani drugiego.
Buche de Noel można zrobić z różnymi kremami,albo też glacee.
Elap-żadnej odmiany nie lubisz ?
Och te Wigilie,wcale nie zawsze takie piękne,rodzinne i radosne…
Też mam trochę takich nie najweselszych wspomnień,ale teraz to już nawet nie warto o tym mówić.
Faszerowana ryba?Proszę bardzo,to właśnie w tej postaci nasz prawie narodowy karp najbardziej mi smakuje.Natomiast śledzie mogą być pod kordełką lub bez,na słodko lub na ostro,w oleju lub śmietanie,co kto wymyśli.Osobisty Wędkarz,wiadomo,też jada jew każdej postaci,byle bez cebuli 😉
Elap-to ciekawe z tą buche de Noel,jako że ona występuje w różnych wariantach,ale jak nie wchodzi,to cóż zrobić.Mojej koleżance uratowała kiedyś życie podczas francuskich Świąt.No bo tak-owoców morza nie lubi,jagnięciny nie lubi,dziczyzna,fła grasy,kasztany też nie za bardzo.
Jak podano czekoladowy deser to nareszcie odżyła 🙂
Świątecznie 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=KY6W3KBBCl4
Przepraszam,że się powtarzam,ale sądziłam,że zżarło mi dwa wpisy,
więc napisałam kolejny komentarz.W rezultacie okazało się,
że wszystko jest i wyszło dosyć idiotycznie 🙁
Sanie Świętego rozwożą szczęście… ładne to.
Dogadałam się z rodziną – świąteczny obiad wydajemy w drugie święto ok 14.30.
Zdenerwowałam się – przed chwilą do drzwi zadzwoniła czyściutko ubrana, bledziutka blondyneczka ok 11-12 lat z otwartą książeczką do nabożeństwa w ręce, zaśpiewała kolędę. Mówię „Curuś, to jeszcze nie czas kolędowania. Przyjdź w przyszłym tygodniu.” A ona „Ale Mama musi mieć jakieś pieniądze na zakupy, a nas jest troje i braciszek ma 4 miesiące”. Nie była nachalna – była nieśmiała i zażenowana. Może i kłamała; może ją ktoś zmusił do żebrania, ale i tak… Jak na złość w portfelu z drobnych miałam tylko 3 złote – dałam jej i dołożyłam kostkę masła. Tego się chyba już nie nauczę : patrzeć obojętnie na krzywdę i biedę dziecka. Ona sobie tego losu nie wybrała, może kiedyś i zejdzie na złe drogi – teraz było to zalęknione, blade dziecko.
Danuska
Ja tez duzo rzeczy nie lubilam na poczatku, ale z czasem zaczelam jesc. Oczywiscie jest spora lista rzeczy ktorych nie jadam : mozdzek, kasztany, la buche. Nasza trojka nie trzyma sie scislej tradycji.
Bardzo apetycznie wyglada pasztet Gospodarza.
Jadłam niedawno śledzie jak z przepisu Gospodarza z dodanymi oprócz rodzynek migdałami i jakąś odmianę orzechów i były to jedne z najlepszych śledzi jakie dotąd jadłam. Polecam wszystkim.
Elap, czemu nie jesz tego busza? Wyglada apetycznie…
Dobry wieczor,
Sloniocy! Mamusia w paczce wyslala piekny z wygladu kawal schabu wolowego na zebrach. Normalnie befsztyki z tego robie, ale tym razem mieso jakies suche I niesmaczne. Co z tym zrobic? Sloniocy!
Czy te śledzie z rodzynkami, są po wytrawnej stronie? Podejrzewam, że migdały i orzechy można do tego dodać, ale należy je sparzyć i obrać ze skórki. Może by tak jedno opakowanie majtasów Listnera zrobić?
U mnie będą dwie Wigilie. Jedna w sobotę, bo Młodzież przyjeżdża i wyjeżdża po południu w niedzielę. Na drugą Wigilię jedziemy w poniedziałek rano do Kincardine. Tak się złożyło, że nasi przyjaciele miast do dzieci do Edmonton, musieli zostać w domu (obowiązki służbowe tuż po świętach, więc jadą po Nowym Roku).
Zdecydowaliśmy razem, że jak oni sami i my sami, to zrobimy zusammen do kupy święta.
W związku z tym nie robię pasztetu i pierogów. Jedynie sałatkę jarzynową, ale to w piątek dopiero. Z własnym majonezem, dawno już nie robiłam. A sałatka z własnym majonezem smakuje inaczej 😉
W związku z tym, ze dzisiaj już nic nie kombinuję jedzeniowo, zabrałam się do roboty, która panu od komputerów się należy, mianowicie piekne zrolowanie i poukładanie 150 różnych kabli. wyłączyłam maszynę, powyłączałam wszystko, porozplątywałam, pozwijałam jak należy…jak trafiłam, że każdy kabelek do odpowiedniego otworu – nie wiem, ale wygląda na to, że wszystko działa. Teraz kombinuję, jak to wszystko zawiesić na ścianie za półkami. Przydałby się wieszak jaki…
wW trakcie zrobiłam sobie przerwę i poszłam Za Róg po parę drobiazgów – pogoda wiosenna, słoneczko, bezwietrznie prawie.
Idę kończyć komputerowy bałagan, czyli selekcja CD, wyrzucić niepotrzebne, odkurzyć itd.
Alicjo, są sparzone (chyba? 🙂 ) a z pewnością nie mają skóry. Nie umiem powiedzieć czy one są słodkie ??? Chyba nie, bo cebula nadaje im wytrawności. Ja wolę ostre rzeczy alete nie wydają mi się słodkie. Są dobre a do tego mają ładny zapach 🙂 taki wigilijny.
Jolly R – Matko Boska! Biorąc pod uwagę ceny przesyłek, Mamusia wysłała Ci chyba najdroższą wołowinę świata!
W jakim ona jest stanie? Surowa?, smażona, upiekłaś? W zależności od tego poradzę Ci coś, albo nie.
Słoniocy! Słoniowy pom! Czy można mięso na pasztet najpierw zmielić a potem gotować?
Cichalu – raczej nie. Straci połowę smaku (co najmniej)
dzisiaj w berlinie,w hotelu „estrel” , wydaje kolacje dla 3 000 bezdomnych
(wsrod nich i polacy, bo juz niestety mamy w europie znowu odyseje nedznikow)
frank zander (znany w niemczech aktor i piosenkarz) ;
serwowana jest meklemburska zupa weselna, oraz gesina z kluskami i czerwona kapusta, a sto beczek(50 ltr) piwa i tysiac flaszek wina i sektu stoja do dyspozycji biesiadnikow 😉
mgła gruba jak kożuch na mleku
plam, plam…topnieją sople na okapie
zima dopiero sie budzi 😉
Nisiu
Dla mnie la buche jest zbyt mdla.
Pyro, wolowina surowa, a system przesylkowy opracowany-paczka z dobrociami nadana autokarem, po 24h w Londynie za 100pln
U mnie zima całkiem przyjemna – śnieg na 15 cm, – 2 st. C, tylko trochę ponuro, ale jutro ma być słonecznie. Tak też zapowiadają się święta. Obiecałam sobie po ubiegłorocznych świętach ograniczyć ilość potraw i dotrzymuję obietnicy. Mam zrobione pierogi i uszka, a także bigos. Jutro zrobię śledzie, tym razem wybieram przepis Irka. Ciasto piekę tylko jedno choć potrójne, mianowicie makowiec. Goście dostają do domu po kawałku.Na razie ma więc kulinarny spokój, więcej pracy będę miała od soboty, bo lubie wszystko świeże.
Choinkę już mam od wczoraj, tylko że u nas stoi ona na tarasie tuż za dużym oknem i ozdobiona jest tylko lampkami. Ma szansę przetrwać, tak jak w ubiegłym roku, prawie do wiosny.
Spróbowałam domowej nalewki z pigwowca, zlanej w minioną niedzielę. Nie jest przesłodzona, nie za słaba i ma bardzo wyraźny smak owoców. Moim zdaniem bardzo dobra.
raz, dwa, trzy….sprawdzenie wcinania.
a wiosną
tak
znowu pójdę w las zrywać młodą koniczynę
Nie wcięło!!!!!
Zostałem ponownie dopuszczony.
Kłaniam się, dygam nóżką, dziękuję bardzo!
jeszczio ras…
a wiosną
tak
znowu pójdę w las zrywać młodą koniczynę
Robiłam dziś śledzie, Irkowe, zwykłe w oleju i w pomidorach. Będą jeszcze w śmietanie.
Jolly – jak kiepska, ale surowa, to pół biedy. Tyle, że będzie z niej ekstra pieczeń, a nie befsztyk. Wersje mam na okoliczność dwie – rodzaj sztufady i pieczeń na dziko.. Tak, czy owak zawiń mięsi w jakąś szmatę i dobrze wybij wałkiem. Potem to już różnie :
Sztufadę gęsto naszpikować boczkiem, posolić, popieprzyć, przez 0,5 godziny gotować wolno w warzywnym wywarze. Potem wyjąć, osuszyć, jeszcze raz natrzeć solą z czosnkiem rozgniecionym, posmarować oliwą albo masłem i po dalszej godzinie upiec w piekarniku (razem z żebrami) Będzie mięciutka i krucha.
Na dziko
zawinąć w szmatę ( np gazę) zmoczoną octem winnym i trzymać co najmniej dobę w lodówce dbając, żeby szmata była cały czas wilgotna (polewać tym octem co jakiś czas. Potem osuszyć, natrzeć solą, pieprzem, posmarować dobrą musztardą, ulubionymi ziołami, pokryć plastrami boczku albo słoninki, upiec.
Alicjo,
między uszkami a śledziami kilka zdań o Elizie Orzeszkowej, jako że właśnie czytasz ” Nad Niemnem”. Otóż wielu naszych literatów bardzo krytykuje jej twórczość, że nudziarstwo i w ogóle, i że męczyli się nad nią, biedacy, w szkołach, co do dziś boleśnie wspominają. I młodzi, jak np. laureat paszportu ” Polityki” Piotr Paziński, i starsi jak Józef Hen. Gusty są różne, Orzeszkowej nie ma obowiązku lubić i cenić, ale oni wymieniając tylko ją, jak gdyby wszystkich pozostałych lubili. Nie wymieniają też w opozycji do Orzeszkowej jakichś swoich ulubionych pisarzy a także innych nielubianych. Orzeszkowa i koniec. Tak przynajmniej było w wypowiedziach obu ww. Taka lekceważacą opinia o tej pisarce jest chyba dość powszechna, bo Jerzy Pilch wyrażając się o jej twórczości z wielkim uznaniem, dodał, że mówi całkiem serio. Dobre sobie ! Gdyby tego nie dodał, pomyślano by, że sobie żatruje.
Dodam, że zaczytywałam się w ” Nad Niemnem” i pewnie jeszcze wrócę do tej lektury. Nie wiem, czy wiesz, że sporo już lat temu na podstawie tej powieści zrealizowano całkiem porządny film, od czasu do czasu przypominany w telewizji. Mam różne zastrzeżenia, ale zawsze oglądam go z przyjemnością.
Skoro tak, to skorzystam z okazji i spytam śledziujące towarzystwo, jak to jest z tymi śledziami co o nich piszecie.
Kupujecie i moczycie matiasy ale w jakiej one są postaci?
Takie na tacce, filety na wagę z kubełka, czy śledzie bez głów, ze skórą, z solnej zalewy?
Bo jeżeli takie z solnej zalewy, to rozumiem, moczyć trzeba, ale jeśli filety to przecież takie wymoczone smakują jak coś co nie ma smaku, jak jak smakują nadmiernie wygotowane flaki, lub nerki, jeśli ktoś wie jak smakują nerki -np. wieprzowe?
Raz próbowałem moczyć filety w mleku, cały śledziowy smak mi uciekł.
Więc jak to jest, napiszcie proszę!
Dzien dobry,
Jolly Rogers,
Otrzymywalem i sam wysylalem paczki z zywnoscia, w tym z miesem, nawet lodami. Do takiej paczki wklada sie niewielka kostke tzw. „suchego lodu” – tutaj do kupienia bez problemu, jest bardzo tani. Przy pakowaniu i wyjmowaniu trzeba uzywac grubych rekawic – skora rak natychmiast przymarza i mozna sie bardzo powaznie poranic (tez wozilem do szpitala dziewczyne, ktorej nie chcialo sie pojsc po rekawice). Ale metoda jest naprawde super, wszystko dochodzi swieze, jak z lodowki.
Dzien dobry,
Jolly Rogers,
Otrzymywalem i sam wysylalem paczki z zywnoscia, w tym z miesem, nawet lodami. Do takiej paczki wklada sie niewielka kostke tzw. „suchego lodu” – tutaj do kupienia bez problemu, jest bardzo tani. Przy pakowaniu i wyjmowaniu trzeba uzywac grubych rekawic – skora rak natychmiast przymarza i mozna sie bardzo powaznie uszkodzic (tez wozilem do szpitala dziewczyne, ktorej nie chcialo sie pojsc po rekawice). Ale metoda jest naprawde super, wszystko dochodzi swieze, jak z lodowki.
Pierwsza proba byla nieudana, zmienilem p-o-r-a-n-i-c na „uszkodzic” i przeszlo. Ale ten lotr wrazliwy nawet na cos lekko zblizonego do tego co zabronione.
Antek,
kupiłam śledzie na wagę z kubełka i trochę je wymoczę. Może kwadrans, może dłużej, bedę sprawdzać, bo śledzi bez smaku nie uznaję. Jeśli kupuję na tacce już z olejem, nie moczę ich w ogóle tylko odlewam olej i dodaję swój. Całe śledzie pewnie trzeba trochę wymoczyć, ale też kontrolując smak.
Małgosiu,
4 rodzje śledzi ! Masz chyba rodzinnych śledziożerców. 🙂
Krystyno, różne rodzaje, ale po odrobinie 2-3 płaty.
Byku, jednak trochę moczyłam, bo były bardzo słone.
Kiedy brałam 3 rodzaje śledzi na Zjazd, to kupiłam z beczki i pracowicie filetowałam po wymoczeniu. Jak kupuję parę sztuk, to się nie pieszczę – płaty Lisnera z kubełka Moczę jednak (kontroluję) od 0,5 godziny, do nawet 2 godzin, jak trzeba.
@malgosiuW:
follow ur soul
p.s.
a wiosną
tak
znowu pójdę w las zrywać młodą koniczynę 😉
Pyro,
Dziekuje pieknie, zrobie na ‚dziko’ bo gara nie mam wystarczajaco duzego coby sztufade przyrzadzic. Bedzie na duzy, rodzinny obiad.
Nowy,
My niehigieniczni, bez lodu, ale zima w lukach bagazowych autokarow temperatura na szczescie akuratna, wiec pierogi, pasztet, rolada kurczacza rolowana, ciasto duet, domowa kielbasa I szynki doszly w stanie idealnym. I prawdziwa slonina na dwa palce gruba, solona z ziolami.
Rany, lece ukroic
Tak z ciekawości sprawdziłam czy można u nas kupić suchy lód i jest: http://jamal-ice.com/oferta_suchylod.html
Może ktoś będzie potrzebował
p.s.
…i jeszcze raz przepraszam korporacje,kongregacje zwiazki, no i sitwy:
za syrokomle et consortes 😉
Nowy – czy te lody wysyłałeś ze Stanów do Polski? 😯
Dziękuję! 🙂
Kwadrans, to rozumiem, ale dwa razy po dwie godziny?
Takie z kubełka tylko opłukuję wodą, osuszam i w olej lub oliwę.
Najlepsze po kilku dniach, jeszcze smaczniejsze jak się zgryzą z drobno posiekana cebulą, ale te trzeba szybko zjeść.
Ale takie lekko słonawe lubimy.
Pamiętacie oliwę co bywała drzewiej do kupienia, taka w małych buteleczkach, takich z długą szyjką i czarną zakrętką? Oliwa z oliwek, tak się nazywała, to była u mnie w domu oliwa do świątecznych śledzi.
Buteleczki małej pojemności – 200ml? , jak pamiętam, już w sklepie były tłuste.
Moja babcia, której nie poznałem ( urodziłem się za późno, lub Ona za młodo zmarła) bardzo lubiła śledzie i często jeździła na Kercelak je kupować. Handlowały tam Żydówki, siedziały otoczone beczkami z różnymi gatunkami śledzi, te różniły się wielkością i przeznaczeniem, handlujące pytały tylko czy śledź do octu, jeśli tak czy w całości, czy filetach, może do oliwy? Sięgały do odpowiedniej beczki, sprzedając te które były do danego celu najodpowiedniejsze.
Najlepsze były uliki, tak pamięta moja mama, można było jeść je prosto z beczki, opłukane z soli, były mięsiste i tłuste.
Krystyno,
mnie za młodu „Nad Niemnem” wydawała się całkiem ciekawą lekturą, zdaje mi się, że w naszej klasie przeczytałam ja tylko ja i Alsa, a reszta wyrywkowo i jakieś opracowania może. W każdym razie przypominam sobie, że większość cierpiała, czytając Orzeszkową, podobnie jak Żeromskiego. Przerabiając lektury szkolne, szliśmy w jakimś porządku, od najdawniejszych do współczesnej. Wtedy, w II klasie byliśmy przyzwyczajeni do lektur pozytywizmu i języka, jakiego się wtedy używało
Zupełnie niedawno przeczytałam „Wierną rzekę” i dla mnie ta książka nic nie straciła.
Natomiast „Nad Niemnem” wydaje mi się troszkę infantylna, egzaltowana i styl mnie nieco razi.
ALE…film „Nad Niemnem” też oglądałam dawno temu i teraz czytając te najbardziej znienawidzone „warstwy opisowe”, otóż czyta się to jak scenografia do filmu, każdy detal, wszystko.
Z powodu spiętrzenia robót przed świętami jestem dopiero przy rozdziale 4-tym II tomu, ale pewnie jutro skończę.
To całkiem ciekawe, skonfrontować sobie opinie o książce po paru dziesiątkach lat. „Pana Tadeusza” odkryłam na nowo po wielu latach, a do „Chłopów” wracam mniej więcej raz na dychę, jak nie częściej. To jest poezja po prostu dla mnie.
Pyro,
Wolowiny kolo 2.5 kg, jak dlugo piec i w jakiej temperaturze?
Z Bluszczu z roku 1930: „Śledź holenderski – król wszelkich śledzi. Z Holandji [ortografia przedwojenna] pochodzą śledzie ?uliki królewskie?, dawniej tak sławne śledzie ?pocztowe? ? nota bene tylko dlatego tak zwane, że pocztą, a nie wolnym jakimś transportem były sprowadzane. Specjaliści od handlu śledziami mają rozmaite nazwy dla rozmaitych gatunków i odcieni tych gatunków. Dla szerokiej masy spożywców niezrozumiałe są te ?Matjasy?, ?Matfulle? i t.p.; żąda ona dobrego śledzia holenderskiego , zaczynając od zwykłego, tłuszczem opływającego ?ulika?, do przedniego, grubego ?ulika królewskiego?.
Znalazłam na blogu:http://stosmakow.blox.pl/2012/03/Sledz-przedwojenny-i-nie-tylko.html
jest nawet przepis na jajecznicę ze śledziem.
Jolly,
takie sa polskie mamy!
Amerykanki raczej bardziej zajmuja sie soba. Nie do pomyslenia jest pichcenie dla dzieci, a zajmowanie sie wnukami tez bardzo „spodarycznie”.
Ja nie musznie niczego w ciekly azot bo mam 15 min. autem. A troche tego bedzie do przetransportowania. Ale fajnie jest!
jeszcze raz sznurek: http://stosmakow.blox.pl/2012/03/Sledz-przedwojenny-i-nie-tylko.html
Potrzymaj, Jolly, ze dwie godziny w temp najpierw 150 – potem 170, jak potrzeba przyrumienić, to na końcówce ok 200 – 240. Sprawdzaj jednak bo może być kwadrans krócej, a może pół godziny dłużej. I Kiedy wyłączysz zostaw jeszcze ca. 10 minut w piekarniku żeby soki równo się rozłożyły.
Errata: nie musze
Zżarło znowu.
Jolly – ok 2 godzin (+- 0,5 godziny) – najpierw 150, potem po godzinie, ok 180 stopni do 200. Sprawdzaj, bo może być szybciej. Po wyłączeniu piecyka zostaw jeszcze przez 10 minut w spokoju, piekarniku. Potem dopiero wyciągaj i dorób sos.
U nas sledzi na wigilie nie ma.
Ja i moje dziecko lubimy je na codzien, z jablkami i w smietanie. Do tego kartofle w mundurkach. Ale to na codzien. Zrobilabym chetnie, bo mozna tutaj kupic rozne, nawet z beczki… ale dla mnie samej? Jest tyle bardziej smakowitszch potraw. Dzieci nawet, o zgrozo – nie wiedza co to jest! I co to tak brzydko pachnie!
No to takie dygresje o spedzaniu Swiat B.N. w NYC.
A co Nemo taka skapa….?
Pyro, nawet nie wiedziałam, że moja Babcia robiła pieczeń wołową na dziko. Zawsze owijała wołowinę w gazę nasączoną octem co najmniej na jeden dzień przed pieczeniem.
Anteczku, zapewniam Cię, śledzie Irka były po prostu genialne 😀 Ale Irek podał ogólny przepis, a nie ujawnił knyfów 😉 bo tego, po prostu, nie da się zrobić.
Małgosiu – kaczki, wołowinę i baranicę, można robić „na dziko”, czyli z użyciem octu zyskują smak podobny do dziczyzny – potrzebny jeszcze jałowiec i rozmaryn. Do sosu dodaje się zwykle grzyby, lub leśne owoce (ew.powidła)
Małgosiu – połknęło. Spróbuję za pół godziny.
Bardzo lubię Nad Niemnem, i książkę, i film.
Najbardziej moment, kiedy Teoś Różyc harbuza dostaje.
Łoter nie lubi Nad Niemnem, bo zeżarł mój afirmatyczny wpis. A ja lubię, film też. Najbardziej scenę jak Teoś Różyc harbuza dostaje. Może mam w sobie coś z feministki?
Małgosiu – może przejdzie…
Pisałam, że „na dziko” piecze się kaczki, wołowinę i baranicę – czyli z użyciem octu; a że dziczyznę piekło się kiedyś tylko po moczeniu w occie (kruszeje) przy użyciu rozmarynu, jałowca i octu, nadawano mięsom hodowlanym „dziki ” smak. Do sosu dodaje się grzyby albo owoce leśne ew. powidła. Sosy z owocami wymagają przetarcia.
Też bardzo lubię „Nad Niemnem” – film mniej, bo mi się Justysia filmowa nie podoba.
Janek podoba mi się w obydwu wersjach i Marta Korczyńska.
Swoich śledzi konsekwentnie nie moczę, znowu kupiłam od Lisnera, do tego cebula, ziele, bobek i pieprz. Dwa płaty zeżarłam na kolację ze śmietaną, cebulką i kartofelkami w mundurkach, odmiana Denar, wreszcie zaczęli pisać who is who, w sensie kartofle. Bardzo smaczne.
Śledziki palce lizać.
Aha, i do tego ta grecka oliwa, co ma DOP.
Fajna Justyna! Marta słabo gra. Za to pani Emilia wraz z globusem – pycha.
Za przeproszeniem.
W sprawie tego, co ma oliwa.
Zapomniałam wspomnieć o pietruszeczki krzynie i kilku listkach świeżego maryjanku. Ot tak, z pustoty.
W Marcie zakochałam się jeszcze jako małolata kiedy to pierwszy raz czytałam. W Anzelmie nie – męsko – patriotyczna odmiana globusa. I do dzisiaj uśmiecham się do małej, drepczącej przy Kiryłłowej , Bronki.
Idę zobaczyć, czy mnie w łóżku nie ma.
W nikim z Nad Niemnem się nie zakochałam. Nie cierpię poświęcania się dla czegokolwiek.
Dobranoc 🙂
Doczytalem wreszcie.
Jesli nie za pozno to doniose, ze odbyla sie dzisiaj swiateczna kolacja naszego kolka sportowego. Wraz z nasza trenerka zebralo sie nas tuzin i ona sama jedna. Zjedlismy po dwie kacze nozki, do tego obligatoryjna czerwona kapusta i kopytka ziemniaczanne. Alternatywnie byly ziemniaki z wody i brukselka. Wypitek ograniczyl sie do calego szeregu piw i dwu rund akwawitu.
Ja przezornie przyjechalem rowerem, wiec nie musialem sie specjalnie ograniczac ale i tak, wstrzemiezliwych bylo naprawde niewielu, a reszta towarzystwa pozostawilo auta i udala sie wspolnie do tramwaju.
Niespodzianka wieczoru byl duet, ktory nam zaspiewal gosple, pod caraoke i a capella. Przy okazji dowiedzialem sie, ze jeden z naszych, Haitianczyk, czarny jak mocno palona kawa, przez pol zycia tu zajmowajmowal sie muzyka, zarabiajac w ten sposob min. na studia, a polowe duetu stanowila jego bardzo urodziwa corka. Na koniec spiewali we troje.
Dosc wazna czescia tego wieczoru bylo ponadto doroczne zebranie sprawozdawczo-wyborcze naszego Vereinu. Okazalo sie, ze tak dobrze gospodarzylismy i generowali dotacje, ze caly rachunek szedl na koszt klubu – co zreszta, bylo wynikien jednoglosnego wotum!
Cholera, tyle naraz i przeszlo?!
Wróciłam z szybkich zakupów niedużych. Z większych – kupiłam dzieckom prezent pod choinkę. Taki ogólno-domowy, bo tu akurat znam gust i wiem, że się przyda, a prezenty personalne…to już bardziej dyskusyjne, niech tam każdy sobie…
Prezentem jest solidne, spore szkło prod. polskiej, bardzo prosty, wysoki wazon, do stania na podłodze. Mogą sobie tam wsadzić kilka wiechci wierzby pokręconej (koleżanka ma), jakieś suche ozdobne trawy albo co tam chcą. A jak nie chcą – przekazać komuś prezent i po kłopocie. Mnie się podoba, a do ich czarno-białego, prostego wystroju mieszkania pasuje w sam raz.
A wracając do „Nad Niemnem”, ja zupełnie zapomniałam o *tym* określeniu „globus”, moja siostrzenica kiedyś go użyła. I dopiero teraz mi się przypomniało 🙄
O guzik, filmowej wersji nie oglądałam, coś mi się pomerdało 😳
Idę nad Niemen.
Dobranoc!
Asiu 22:29 🙂 🙂