Zgadnij co gotujemy?
Dziś kolejny quiz dla miłośników podróży na wschód Europy. Nagrodą bowiem jest komplet map Litwy, Ukrainy i Estonii z zaznaczonymi ciekawymi trasami i obiektami wartymi zobaczenia. Swoim zwyczajem postaram się dostosować pytania do nagrody. Oto one:
1 – W jakim mieście stoi wieża nazywająca się „Zajrzyj do kuchni”, obok której w podziemnych korytarzach można poznać historię grodu?
2 – Chyba na wszystkich tutejszych bazarach można kupić marchew na ostro przyrządzaną z czosnkiem, papryką, pieprzem i kolendrą a sprzedawaną w papierowych lub foliowych tutkach (rożkach); o jakim kraju mowa?
3 – Tris divinis to słynna nalewka ziołowa a z ilu ziół składa się ów przepis?
Tyle pytań na dzień dzisiejszy. Teraz pora na odpowiedzi wysyłane tu: internet@polityka.com.pl a ja mapy wyślę na podany przez zwycięzcę adres. Powodzenia!
Komentarze
Hm, Tris divinis czy Trejos devynerios?
Litewscy gorzelnicy powinni Wańkowiczowi postawić pomnik za reklamę wszechczasów. Różni zresztą luminarze kultury naszej wspominają, że pan Melchior wręcz roztaczał pawi ogon zachwalając ekstra nalewkę, a potem częstował gości straszliwą berbeluchą. Co bardziej wrażliwi stawiali się u mistrza reportażu z własnym koniakiem albo inną wódecznością i w zależności od natroju starego Żubra – albo mogli nalać w szkło to, co przynieśli, albo ich butelka była skrzętnie chowana do barku, a w kieliszku lądowała sławna nalewka. To drugie, niestety, zdarzało się częściej.
Dzień dobry 🙂
Bywa i tak, że gość przychodzi ze swoją butelką, popija z niej a resztę skrzętnie zabiera do domu 🙄
Nie chodzi tu przypadkiem o Tres Amigos?
Tris divinis nie piłem, natomiast Trejos devynerios pyszna, szczególnie zielona przypadła mi do gustu.
Witam. Nie mogłem odmówić sobie udziału, choć czasu ostatnio brak zupełnie. Nie pamiętam takich czasów od kiedy skończyła działalność firma, w której byłem współwłaścicielem. Wówczas bywało, że brakowało czasu na powrót do domu i trzeba było pracować od ranka do wieczora dnia następnego.
Odpowiedzi wysłałem. Wydaje się, że dzisiaj pytania wyjątkowo łatwe i prawie niemożliwe do różnej interpretacji. Nie będę miał szansy pomarudzić.
Tymczasem dziękuję za dzisiejsze nagrody otrzymane w poniedziałek z przewodnikami po Wielkopolsce i Mazowszu, a także płytę. Nie dla nagrody więc dzisiaj wysyłałem.
Kiek in de Kök to wbrew nazwie wieża obronna. Było ich niegdyś wiele. Prawdę mówiąc nie znam Łotwy i Estonii. Zwiedzaliśmy trochę Rygę, przejeżdżaliśmy przez Tallin, ale nie przez starówkę. Spiesząc się na prom do Helsinek nie zdążyliśmy zwiedzić Tallina w ogóle. Gdy wracaliśmy, było oberwanie chmury. Jadąc do Finlandii ledwie zdążyliśmy na nasz prom. Po prostu nie przewidzieliśmy, że cała droga z Rygi, gdzie nocowaliśmy, do Tallina będzie w przebudowie z ruchem wahadłowym praktycznie na całej trasie. Może po obcowaniu z mapą przez pewien czas zdecydujemy się na ponowny wyjazd tą samą (mniej więcej) trasą.
Do wyjazdu zachęca też stosunkowo tania gastronomia łotewska (nie próbujcie tylko tej taniości w Rydze, srodze się zawiedziecie) i stosunkowo tanie noclegi w motelach. Ale to informacje sprzed kłopotów finansowych Łotwy.
Mam kłopoty z wysłaniem, bo znowu, jak co środę, informatycy grzebią w systemie.
Ja też miałam do czynienia z Trejos devynerios…
A kto nie miał? 😉
Witam serdecznie z mroźnego zakątka. 😀 „Klarcia” jeszcze śpi. 🙁
Dzisiaj będę polowała na … spodnie a przy okazji, z przyjaciółką zajrzymy do Bliklego, musimy sprawdzić czy pączki z różą nadal są tak dobre. 😉
Może i eklery się poprawiły ? Pojemnik już leży w plecaczku i czeka na wypełnienie pysznościami. Jakoś wątpię, żebym upolowała te spodnie, które mam na myśli, pocieszą mnie wtedy pączki. 😉 😆
ROMku, życzę dobrej, spokojnej podróży i samych miłych wrażeń (także) przy jedzeniu tatara. 😀
Miłego dnia życzę Blogowisku. 😆
Hm, Stary Żubr, gdy był jeszcze stosunkowo młody, urządzał przyjęcia alkoholowe, gdzie goście mogli bez biegania do toalety korzystać z ustawionych rynienek pilnej potrzeby. Być może miało to związek z jakością podawanych trunków, może nie. Ale pawi ogon był zawsze na pierwszym miejscu. Domosławski wspomina o przeinaczaniu rzeczywistości dla osiągnięcia lepszego efektu. Przykłady, które podaje, dla mnie są bez znaczenia. Rzeczywiście efekt lepszy, natomiast przeinaczenie okoliczności nie daje fałszywego obrazu tego, o czym pisze. U Wańkowicza tych przeinaczeń bez liku i z podkolorowaniem obrazu w stopniu zniekształcającym prawdę. Ale przy tym wszystkim miałem i mam dla Wańkowicza sporo sympatii. Każdy ma jakieś przywary. Po prostu czytając Wańkowicza należało wziąć poprawki uwzględniając kierunek wiatru. Ale raczej szedł pod wiatr niż z wiatrem.
Oczywiście Domosławski pisał o Kapuścińskim.
Tak, Stanisławie. Wańkowicz to i moja stara miłość. Wbrew pozorom tam, gdzie chodzi o detal, informacja bywa rzetelna i wręcz encyklopedyczna. Dopiero w panoramach, w „wydźwięku” posalał czasem autor, aż furczało. Wszystko to furda – po latach zostały scenki – perełki („Wasza Wysokość – odstrzelii mi nogę i było mi raczej przykro”) powiedzonka typu „międzyepoka”, „wypokusić się” i setki innych, a w końcu to nie ja prowadziłam wojnę z Mackiewiczem. Mogę kochać Wańkowicza.
Jotko,
ja nie mialem ale – wypilbym oba!
Slonce znowu razi,
czego i Wam zycze.
pepegor
Pepegor,
wiesz, że czekamy na Was od dawna 😆
przyjeżdzajcie ! nalewek skolko ugodno, znajdzie sie i trojanka litewska, ona ponoć na miłość dobrze robi! 😉
Jotko- mam nadzieję, że taki gość (8.15) nie wpada do Ciebie zbyt często 😯
Zgago- baw się dobrze 🙂
Alino ? właśnie wyczytałam,że jaja w sosie meurette (nie wiem,jak przetłumaczyć nazwę tego sosu na polski ?) to klasyka kuchni burgundzkiej. W takiej Burgundii nawet jajka topią w winie 😉
Kiedyś jadłam jaja sadzone podane z sosem na bazie octu balsamicznego,
to była pewnie jakaś skromna odmiana tego dania.
Już quiz rozwiązany. Pierwsza odpowiedzi prawidłowe przysłała Jotka i do niej pojedzie nagroda. Gratulację! Proszę tylko pocztą mailową o adres na pocztę zwykłą.
A odpowiedzi są następujące:
1. W Tallinie;
2. O Ukrainie;
3. Z 27, bo trzy dziewiątki pomnożone to 27.
Kolejna zabawa za tydzień.
Jotko- brawo !
Koniec świata i sztuczna noga! 😯
Ja coś wygrałam? To się nie mogło zdarzyć! 🙄
Tym bardziej dziekuję bardzo 😆
Danuśka,
miało to miejsce tylko raz i to przed kilku laty. Ale był to dla mnie taki szok, że cały czas pamiętam. I z racji samego zachowania i z racji osoby: „damy w pretensjach” 😉
Witajcie z krainy ulewy. NIe zalało nas na szczęście lecz zapowiadany deszczyk okazał się ulewą. Dobrze że krótkotrwałą.
Jotce gratulacje
za zagadkowe pelegrynacje,
sukcesem zakończone
Tris divinis „obalone”,
Napitku owego nie pijałam
grać nawet nie próbowałam.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Gratuluję Jotce!
Gratulacje dla Jotki.
Listonosz przyniósł kopertę dla Młodszej, a w kopercie czapka od Żaby. Oczywiście natychmiast wcisnęłam na pyrzy łeb – ciepła, jak z koca. Poczta tym raem popełniła rekord wszechczasów – nadana wczoraj o 13.00 w Połczynie, przed 11 rano była już w naszym mieszkaniu. Za czapką wypadł moteczek beżowej wełny – acha, resztka w razie co do naprawy. Piesek coś grzeczny taki – patrzę, a niecnota drugi moteczek ciemnej wełny złapał i rozwlekł po dużym pokoju. Żaba twierdzi, że mógł nawet zeżreć, jakby mu nie odebrać. No, głupi, czy co?
Gratulacje dla Jotki!
Danuśko, „meurette” pochodzi ze słowa „muire” inaczej „saumure” czyli solanka. Trudno znaleźć związek z tym sosem, którego podstawą jest czerwone wino, do którego dodaje się pokrojony drobno boczek, często też małe cebulki i pieczarki.
We wczorajszym filmiku sos był uproszczony, wino było zredukowane plus podsmażona na maśle cebula. Czasami te jajka podawane są na grzankach ale zawsze z sosem. Są różne szkoły 🙂
To cytat z etykietki Żołądkowej gorzkiej:
Żołądkowa Gorzka jest alkoholem, którego receptura sięga czasów sarmackiej Polski i kresowych legend. Żołądkowa Gorzka jest również jedyną, polską wódką gatunkową, która dla osiągnięcia właściwego smaku i aromatu leżakuje przed rozlaniem. Z okazji 50 ? lecia wódki zaprojektowano oryginalne opakowanie. Stylizacji, dwa lata temu, dokonało studio brandingowe Brandy Design tworząc projekt podkreślający historię i długoletnią […]
Etykieta, Melchior Wańkowicz, Special Edition, Tris Divinis, wódka, Żołądkowa gorzka
Cytat z wywiadu z zielarzem z Litwy w gazecie lekarskiej
W dawnych dworach
szlacheckich stanowiły one domową
apteczkę. Są nalewki działające napotnie,
rozgrzewająco. Trzeba pamiętać,
że te napoje są dla ludzi myślących,
którzy potrafią wypić mały kieliszek
i doceniają działanie substancji
smakowych w nich zawartych. Nie wyobrażam
sobie na przykład dobrej golonki
czy pieczonej szynki, z obrączką
tłuszczu, bez kieliszka dobrej nalewki,
aby się lepiej trawiło. Może być ona podana
jako aperitif. Jest taka świetna nalewka
litewska Tris divinis. Można
zresztą dostać mieszankę tych ziół.
Jotko, gratuluję. I tym razem w ogóle nie marudzę, bo nie ma punktu zaczepienia. Moge tylko dodać, że podobno owa marchewka na ostro sprzedawana na ukraińskich bazarach nie jest specjalnością żadnej grupy etnicznej z tamtych terenów. A nazwa wieży Kiek in de Kök nie jest nazwą własną konkretnej budowli tylko całego rodzaju budowli obronnych. Dolnoniemiecka terminologia miała zastosowanie w miastach hanseatyckich. Mamy taką wieżę i w Gdańsku. Teraz nazywa się Jacek, bo po wojnie nazw niemieckich nie zachowywano.
Na upartego można się zgodzić:
http://www.999.lt/news1.html
Jotko,
Gratulacje 🙂
W dawnych szlacheckich dworach pijano 1 (słownie – jeden) kieliszk dobrej nalewki aby się lepiej trawiło.
W osławionej restauracji rodzinnej* MacDonald podają Coca-Col`ę. Ponoć zapewnia podobny skutek.
Tego nie wiem, ale doskonale czyści srebro … czego o Tris divinis powiedzieć nie można.
Zwyczajem Leny powiem: Buźka i znikam.
E.
* to nie ja wymyśliłam tę nazwę.
Przy okazji nadmienię,że zwycięzczyni dzisiejszego konkursu też produkuje ziołowe nalewki,o czym niektórzy blogowicze już doskonale wiedzą 😀 Wygląda na to,że nie używa do nich aż 27 ziół,ale ta której dane było mi spróbować,była bardzo smakowita.
Potwierdzam, bardzo delicyjna nalewka 🙂 Gratulacje, Jotko 😀
Jotko gratulacje! 🙂
Gratulacje Jotko – widzisz, tez potrafisz cos wygrac.
A nalewke Jotki znam i poswiadczam jakosc. Wypilem z respektem.
Kiek Stanislawie, brzmi rzeczywiscie jak piszesz i znaczy tyle co „(po)patrz”. Nawiazuje sie tu do rozleglego widoku, jaki ma sie na tej wierzy, ale ma sie to nijak do jakiejkolwiek krotochwili, bo to byla wieza wartownicza.
Serdecznie dziękuję za gratulacje 🙂
Ja tu pękam z dumy, że udało mi się coś wreszcie wygrać a wiecie co mówi moje ślubne szczęście i nieszczęście?
„Staraj się, bo mnie nie tylko mapy są potrzebne”! 😯
Onufry,
gratuluję strony 🙂
A ta miska to gdzie jest, pod względem geograficznym, umieszczona? 🙄
Pytam na wypadek, gdybym się do niej chciała dobrac nie tylko wirtualnie 😉
Pepegorze, Stanisławie – zainteresowało mnie to, co piszecie o tej wieży – w językach europejskich właściwie całość terminologii architektury obronnej pochodzi z j. włoskiego – stąd te wszystkie bastiony, fosy, reduty itd, ta wieża to jakiś wyjątek (z dolno-niemiekiego) czy jest tego więcej? Kiedyś brałam udział w opisie pozostałości Festung Posen i dlatego samo zagadnienie mnie interesuje – podobnie, jak śledzenie na przykładzie różnych, zachowanych pozostałości rozwoju i zaniku pewnych form tego typu architektury.
TV plazmowy w restauracji to niejako przedluzenie zwyczaju w Kraju gdzie sie idzie w gosci a TV w najlepsze gra i to tak zeby i sasiedzi mogli posluchac. I mowie tu o proszonych kolacjach a nie jak sie wpadnie niespodziewanie. Co kraj to obyczaj 🙂
Cicho wszędzie… to ja jeszcze nt wczorajszych jajek, zwanych u nas „jajkami w koszulkach” albo „puszetowymi”. Osobiście najbardziej smakują mi w sosie chrzanowo-śmietanowym, albo w szarym sosie polskim (takim z karmelem i octem winnym). Nie każdy jednak lubi konsystencję białka gotowanego w płynie, taki troszkę „tępy” posmak. Mój Mąż nie lubił, więc ja gotowałam w skorupce moletki 4,5 minutowe, ostrożnie obierałam je i wkładałam do sosu. Obiadowo to się doskonale sprawdza, natomiast na garnitur nie bardzo, bo w garniturach zależy nam, żeby jajko było raczej płaskie. Kto nie ma urządzenia jak YYC do gotowania na parze, może użyć sita – siatki ochronnej do patelni – siateczkę zasmarowuję masłem, kładę na patelni z wrzątkiem z talerzyka, niziutko spuszczam jajka i przykrywam głęboką pokrywką – 3 minuty i jajka mogą iść na sznycle albo na garnitur do szpinaku albo do sosu.
Pyro,
te włoskie określenia w budownictwie wojskowym zaczynają się właściwie dopiero w renesansie, a poczciwy barbakan jest chyba najstarszym z nich i datowany na południu Europy na 13 w. Klasyczna sztuka fortyfikacyjna zaczyna się we Włoszech rownocześnie z odrodzeniem myśli o tzw. „miastach idealnych”, tj. na przełomie 15 i 16 wieku aż do zenitu tego budownictwa (Andrea Palladio, Villa Rotonda 1566-70), kiedy cyrkiel i kąt prosty ostatecznie weszły do architektury. Próbowano wtedy stworzyć miasta na planie i zrealizowac je w możliwie krótkim czasie wierząc, że poprzez doskonały projekt można z góry zapobiec brakom i niedostatkom i wszystko będzie cacy. W Polsce taką próbą był Zamość. Tam tez można znależć cały repertuar renesansowej architektury fortyfikacyjnej, włącznie z przestarzałym już wtedy barbakanem. Wcześniejsze grody lub zamki obronne wykazują się na ogół swojską terminologią.
Stanisławowy kiek i kök tłumaczy się wprost z pierwszego pytania i nazwiązuje do zalecenia, aby zajrzeć do kuchni we wieży, aby się dowiedzieć. Chłop między Lubeką a Kilonią powiedziałby dzisiaj mniej więcej: Kiek mol ene Kök.
Stanisławie, skąd wytrzasnąłeś właścieie to kiek i kök? Może ta wieża ma jeszcze jakąś własną nazwę.
Żegnam, bo potem na sport i wrócę dopiero ok. 22.
pepe powiedzalby, ze zazalby do kuchni, ale sama twierdza fachowo nazywa sie „Kiek in de Kök”
zajzalby
np. w Magdeburgu
Der Name des Turms stammt aus dem Niederdeutschen und bedeutet im Hochdeutschen Guck in die Küche. Vom Turm soll man Einblick in die benachbarte Küche des Erzbischofs gehabt haben.
a mi zawsze podobał się (wcześniejszy) koncept i słowo stołp… tudzież pokrewne mu desygnaty, opisywane po niemiecku i francusku…
…właśnie jestem po lekturze (weekendowej) „Zamków i obiektów warownych Jury Kr.-Cz.” oraz „Zamków i obiektów warownych Ziemi Krakowskiej”… 😉 😀
Te „kie” przewidziany byly jako wieze fortyfikacyjne i obronne
http://en.wikipedia.org/wiki/Kiek_in_de_K%C3%B6k
Moja ulubiona Tołpa to profesor, a ulubiona wieża to kopenhaska Okrągła, ta na szczyt kórej Piotr Wielki konno wjechał, a Nemo pewnie rowerem lub łodzią podwodną. Kto nie wieży, ten nie wie co to życie (przysłowie etruskie)
Placka spokojny żart etruski… *-)…
nie żeby Perugia nie robiła wrażenia… zwłaszcza gdy się ma niecałe 17 lat i zerową wiedzę o niej (doskoczyliśmy do tego miasta na usilną prośbe pewnej studentki sztuki… i od tej chwili nic co etruskie nie jest mi obce…) 🙂
Jotko,
bardzo dziękujemy za dobre słowo, staramy się, jak możemy 🙂
Co do lokalizacji Naszej Miski – „La Miska est mobile” jak śpiewał Pavarotti, bo wygląda do tak:
– w tej chwili – okolice Warszawy
– przyszły tydzień – Bukareszt
– jeszcze później – Home of fish, chips, cup of tea, bad food, worse weather and Marry Friggin’ Poppins, czyli home sweet home
– potem znów okolice Warszawy
– potem znów, gdzieś, ale gdzie dokładnie, to jeszcze nie wiadomo 🙂
Co do zasady, obecnie główna siedziba Miski jest w okolicach Warszawy, ale się to zmienić może i najpewniej zmieni, ale nie uprzedzajmy faktów, jak zwykł mawiać Wołoszański.
Co do obecnego stanu Miski – trwają szeroko zakrojone przygotowania do schabu smażonego na woku w sosie teriyaki, czyli gramy dziś nutę wschodnią zmieszaną z lokalną, czyli, jak to się ostatnio modnie mówi – fjużon 🙂
Co z tego wynikło – pokażemy wkrótce 🙂
Lisek Etrusek, Anatolia i Berlusconi wspinają się na wieżę ciśnień – To jest potencjalna połowa rachitycznego żartu, a wcześniejszy komentarz to powszechnie znane fakty – uwierz lub nie 🙂
„Tower” etruskie ma korzenie.
Mam ochotę na omlet z jajkami sadzonymi.
wieżę…
A capello – Nie, nie – Ty nie wieżysz, ty górujesz 🙂
Onufry – Tak śpiewał, ale ktoś go poprawił, nie ja 🙂
😳
Bardzo lubię wszelkie wieże, latarnie morskie i inne samotne wysokie obiekty, na które można wspiąć się i podziwiać rozległe widoki. Nieodostępniona turystom wieża /albo w ogóle, albo sezonowo, czyli zimą/ przyprawia mnie zawsze o złość. Mam też wielki sentyment do wież ciśnień. Sporo jest ich na Mazurach – pozostałość po niemieckich budowniczych. Są przeważnie bardzo ładne- okrągłe , ze spadzistymi dachami. Wiele z nich, szczególnie tych przy dworcach kolejowych jest w bardzo złym stanie i raczej nikt nie uchroni ich przed całkowitym zniszczeniem.
A ze spraw kulinarnych – dziś nasłuchałam się mnóstwa pochwał na temat greckiej restauracji ” Santorini ” w Gdyni przy ul.Świętojańskiej – że tak oryginalnie, smacznie, aromatycznie i w ogóle wspaniale. Jeszcze tam nigdy nie byłam, bo dość rzadko bywam w restauracjach. Gdyby nie mówiły mi tego osoby wiarygodne /syn i synowa/ to uznałabym to za reklamę. Może przy okazji imienin warto by sprawdzić tę opinię.
Jotko – pierwsza wygrana, a ile radości dostarczyłaś nie tylko sobie, ale i towarzystwu blogowemu.
Krystyno – to druga wygrana Jotki; kiedyś już wygrała kiedy jedyna znała odpowiedź (nazwisko polskiego ucznego i gastronoma działającego we Francji)
Czyli Jotka dołącza do grona prymusów, dla mnie niedoścignionych. Ja sobie siedzę na tylnej ławce , ale w miłym towarzystwie.
Pyro, masz świetną pamięć.
Krystyno podlacz sie do googla na stale i bedziesz mogla sie przesiasc 🙂
Z tymi wiezami jestem z Toba. Tez lubie i kiedys jechalem wybrzezem szlakiem latrni morskich wlasnie. Ale nie dojechalem do konca. Moze sie kiedys uda powtorzyc.
Wieza cisnien w Kaliszu
http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/42700121.jpg
A to wieza kolo dworca
http://www.wieze.republika.pl/images/Kalisz_PKP_PJ.JPG
Wspomniany wcześniej Schab smażony w sosie teriyaki – jesteśmy conajmniej zadowoleni z wyników tego eksperymentu. Przy okazji przetestowaliśmy inne proporcje składników przy robieniu gęstego sosu teriyaki. Jest lepiej, niż było, więc przepis na Naszej Misce zostaniu uaktualniony.
I na koniec wieza cisnien w Sremie
http://www.srem.org.pl/wp-content/uploads/2009/04/Srem_wieza_dzien.jpg
a tu wieza obserwacyjna w LooooOsnie
https://picasaweb.google.com/100200631489841242724/UnbenanntesAlbum04#5574374128632316450
ale fajne te Wasze wieże… moja najbliższa skromna, może nieco podobna do wieży ciśnień w Kaliszu
– Skotniki (setki ‚minięć’ rowerem i samochodem… kierunek Skawina, Kalwaria, itp.)
Onufry a jakiego Wy ryzu uzawacie i jak go gotujecie, ze wychodzi Wam tak a piac po azjatycku inaczej sklejony niz nasze
a cappello, przeciez to jest bardzo dominujaca wieza
a tu widok z naszej wiezy
http://www.tv-turm.de/de/panorama.php
Dorotolu, właśnie gdy się jej przyjrzałam przed chwilą na zdjęciu, doszłam do tego samego wniosku… => spoufalenie najwyrażniej spowodowało było lekceważenie… 🙂
Możecie włazić na wyżki beze mnie (mam lęk wysokości) ale panorama Berlina oszałamiająca – ja się upieram, że to świetne miasto.
Wskoczyłam do Warszawy i wyskoczyłam z Warszawy, i spieszę donieść, że Piąta Ćwiartka się sprawdziła. Bardzo mnie to ucieszyło, bo lubię Kręglickich. Podróbkowe porcje są niewielkie, więc można trochę popróbować. Z przyjaciółką mą, znaną Alicji Krysią (Alicjo, pozdrófffko od!) zjadłyśmy zupę z soczewicy, która jak dla mnie mogłaby być gorętsza, ale i tak rozgrzewała mocą swojej pikanterii. Krysia zjadła też ostatnią porcję cynaderek (spróbowałam od niej – bene) z sherry i gorczycą, a ja ozorki w sosie chrzanowym. Ja bym dała więcej chrzanu, mniej słodyczy, ale też smaczne były. Na deser wzięłyśmy foie gras smażone i podlane tokajem, i to były delicje. Do tego dali bagietkę, a do poprzednich dań ciemny chleb na zakwasie, pyszny sam w sobie. Espresso, jak powiada Krysia, wyprostowało mi włosy na głowie. Krysia piła jakieś piwa i chwaliła, a ja poprosiłam o coś do foie gras i pan przytomnie zaproponował mi tokaj.
Ceny tam są faktycznie… trochę deserowe, ale byłam przygotowana moralnie, a strasznie leciałam na te podróbki.
Może z wrażenia usiłowałam potem na lotnisku zapłacić w sklepie dowodem osobistym.
Teraz chyba sobie zrobię rosołek z papierka…
Pyro, Twoje zdanie co do Berlina podziela moja córka 🙂
I jak tu nie lubić wież… Dziękuję Wam za piękne zdjęcia.
W Gdyni wybudowano kilka lat temu dwie wieże widokowe -jedna w Orłowie, druga na obrzeżach miasta na górze Donas. Służą celem telekomunikacyjnym, ale przez większą częśc roku są udostępnione zwiedzającym za darmo. Szkoda tylko, że niewiele osób o nich wie, a widoki z nich są piękne, zwłaszcza z tej orłowskiej, położonej bardzo blisko drogi przelotowej przez Gdynię.
A jeszcze w temacie rosołku.
W Warszawie zazwyczaj mieszkam w niewielkim prywatnym hotelu Maria i wczoraj zaznałam tam przyjemności bycia stałą klientką, kiedy w restauracji pan kelner spytał: podać kartę, czy dzisiaj tylko rosół?
Bo ja się tam obżeram rosołem nieprzytomnie. Pyszny robią, bardzo delikatny, z równie delikatnym makaronkiem.
Pyro – Nie lękaj się, to coś niższego
Kochany jesteś, Placku, ale tort czekoladowy o tej porze pokolacyjnej, to jednak wyzwanie.
O, Nisia mi przypomniała – trzeba wyciągnąć cynaderki, co to będą się moczyć w czerwonym winie – jutro z nich obiad będzie.
Dorotolu,
używamy jaśminowego ryżu tajskiego, gotujemy go w maszynie do ryżu metodą używaną do robienia ryżu do sushi, czyli:
– ryż płuczemy aż czysty
– do gara ryż i woda w proporcjach idealnie 1:1
– gotujemy aż maszyna zrobi „pstryk” i niczego nie dotykamy
– dokładnie po 10 minutach otwieramy maszynę i wykładamy ryż.
W razie zapotrzebowania – służę zdjęciem maszyny.
A co do wież – mam gdzieś zdjęcia oraz panoramy z tej Twojej wieży, muszę tylko poszukać. Nie miałem czasu dorzucić jej do galerii, wspomnianej w poprzednim zdaniu.
Onufry, wzamgam sie przed kupieniem takiego garka ale corcia lubi ryz w takiej konystencji, do tej pory plukalam ryz, gotowalam, wachlowalam nawet wachlarzem oraz wyczynialam jakies cuda ale nie zawsze mi sie to udawalo
Dorotolu, warto. Kup najprostszy, my mamy jakiś naprostszy wyrób firmowany przez germańskiego najeźdźcę IdeenWelt, co jest brandem Rossmanna. Ryż zawsze wychodzi idealnie, absolutnie bezproblemowo. Zaskakująca rzecz za – nie pamiętam – 15 euro?
Tak jeszcze tytułem wspomnianychinteraktywnych panoram– w każdy pasek panoramy można kliknąć i wtedy otwiera się okno, w którym można panoramę powiększać, przesuwać i tak dalej. Zdjęcia zrobione są w wysokiej jakości, więc czasem można dość mocno powiększać i nadal obraz jest wyraźny.
Więc jestem po 45 minutach gimnastyki, trzech setach siatkówki i po przeczytaniu tu i tam.
W kieliszku man winiak z promocji i odniosę sie po kolei.
Nie przypuszczałem, że to „kiek in de Kök” to już jest coś, co wiki prowadzi w wersji do bezpośredniego spożycia. Ja dochodziłem do tego bardzo żmudnie (oczekuję poklepek po plecach), dobierając składniki i jakoś dotarłem do wypowiedzi zbliżonej. Ludzie, my tu o kuchni, a ja wypichciłem. Wynalazłem koło następny raz.
Na razie.
poklepuje
Uwaga na plaży! Jak coś takiego zobaczycie, to z daleka! Dotkliwie parzy. Ewa zrobiła pare zdjęć plagi florydzkiej. Wyrzucone przez ocean jamochłony, Żeglarze Portugalscy (Man-of-war czyli krążownik) Nemo będzie wiedziala dokładniej.
https://picasaweb.google.com/cichal05/Ewy15Ll11?authkey=Gv1sRgCKuT__6v2tbC8wE#slideshow/5574401427155687954
Wieże, piękny temat, mógłbym na ten temat godzinami i dziękuję yyc za bardzo ładne przykłady. Niestety, te wodne nie mają już silnego lobby i znikną nam jedna po drugiej. Funduszy na utrzymanie takich objektów będzie coraz mniej. Widzę tu co raz ciemniej.
Idę spać, dobrej nocy.
Żeglarz portugalski – bąbelnica lub aretuza, to mocno parzący gatunek rurkopławów.Meduza ta żyje w cieplych wodach oceanów i mórz/także w Morzu Śródziemnym/.Długie wiciowate macki, osiągające długość nawet do kilkunastu metrów wyposażone są w trujące parzydełka. Należy strzec się tych uroczych zwierzątek
kod mnie wywołał.1939.Pozdrawiam
.
Cichalu, proszę, pozdrów Ewę
Pepegorze, w wiezy cisnien w Kaliszu miesci sie „Galeria Sztuki -Wieza Cisnien”. Druga wieza przy dworcu kolejowym stoi sobie biedna zapomniana i niszczeje. No ale dobre, ze chociaz niektore sa wykorzystane (jak dlugo miasto daje pieniadze).
Wieża dla Pepegora 😉
To nie wieża ciśnień, ale…wieża 😉
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/TorontoListopad2010#
Oraz to…i następne 😉
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/TorontoMaj2010#5463817095278035026
Idę odpocząć, napracowałam się dzisiaj jak stachanowiec 🙄
Santi Santamaria