Jak się nie odchudzać
Taki przewrotny tytuł dała swej książce młoda dietetyczka Ilona Cichecka. Sam – mimo nadwagi lecz chyba jeszcze nie otyłości – nie odchudzam się, bo nie lubię się katować. Stąd wniosek, że nie czytuję książek polecających zbijanie wagi. Wolę po prostu nie objadać się i uprawiać różnoraką aktywność sportową. W zimie – biegówki, w lecie – wędrówki po lesie i łąkach a przez cały rok pływanie.
Książka Ilony Cicheckiej wciągnęła mnie właśnie dzięki trafnie dobranemu, prowokującemu tytułowi. A gdy ją otworzyłem, by tylko przejrzeć, lektura wciągnęła mnie i trzymała aż do 143 strony czyli do końca.
Już od wstępu autorka dystansuje się od wszelkich tzw. cudownych diet słusznie uważając je za oszustwo. Pisze ona: „Nie ma, nie było i raczej nie będzie diet cud. (…) Dobra dieta to taka, która zmienia nasze zwyczaje żywieniowe, ale na zawsze.(…) Jeśli odchudzając się, będziemy pamiętać, że wszystko jest dozwolone, nie będziemy nosić w sobie poczucia winy za złamanie któregoś z zakazów. (…) Nie jesteśmy na diecie, tylko tworzymy nowy styl życia i żywienia, który ma nam towarzyszyć już zawsze.”
To niby takie proste i banalne prawdy ale zgromadzone jednym tomiku działają bardzo przekonująco na odbiorcę. Nie tylko zresztą owe złote myśli spowodowały, że postanowiłem wam tę książkę przedstawić i polecić. Jest w niej cały szereg różnych diet, a każda dla kogo innego. I dla młodszych, i dla starszych. I dla pań, i dla panów. A w dodatku na zakończenie autorka zamieszcza wielce przydatną tabelę kaloryczności. Obejmuje ona także te wszystkie dania, o których tu często rozmawiamy np. barszcz ukraiński, kapuśniak, żurek, fasolowa, knedle, kopytka czy ruskie pierogi. I jak to wszystko zjeść bezkarnie? No i oczywiście nie odchudzać się!
Książkę wydało Wydawnictwo Dragon z Bielska-Białej.
Komentarze
Nie odchudzam się. Nie wypiję dziennie 3 l wody (zalecenie dietetyka dla Ryby) nie wyoiję wieczorem 0,5 l wywaru z 3 łyżkami majeranku, chociaż lubię majeranek (źródło to samo)odmawiam jadania kotletów sojowych i białego sera z gotowaną marchewką. Byłam niemal całe życie szczupła, mogę na starość nosić dekolty bez „solniczek”
jesc sie chce a nie musi
Taaakiej ryby Alainowi a bukietów z róż w każdy dzień i przez cały wiek.
Dziękuję wszystkim za życzenia,wierszyki i piosenki 😀
Czas świąteczno-noworoczny nie jest z całą pewnością dobrym
momentem na odchudzanie,ale parę centymetrów tu i ówdzie
należałoby zrzucić.Pomyślimy po Nowym Roku 😉
Albo po karnawale …
A propos (a w zasadzie a wynikos 😉 )
NIEwinni epidemii…
…oraz
W pułapce…
To idzie do nas… prawie dochodzi… gdzieniegdzie już nawet doszło…
Danuśko, (a propos wczorajszego pytania edycyjnego):
– wciskaj spację zawsze po słowie i znaku przestankowym*
– nie wciskaj enter gdy Ci się wydaje, że ‚nie masz więcej miejsca’ przy prawym brzegu okienka komentatorskiego (system sam przerzuca ‚linijkę niżej’ dłuższe słowa).
…jesli nie to, to nie wiem, co…
🙂 🙂 🙂
_____
*nie przed znakiem przestankowym – popularnymi wyjątkami są pauza i kody emotek (przed i po)
Dzięki a capello !
Pani Danuśko – Zdjęcia (i wszystkie inne file) na kostce pamięciowej nie są stracone nawet jeśli wprost nie da się ich odczytać. Należy przeskanować całą kostkę specjalnym programem skanującym – ja używam Media_Recover. Cała operacja nie powinna zabrać więcej niż 1/2 godziny… I pewnie drugie tyle w znalezieniu punktu usług computerowych 🙂
Życzę powodzenia – Paffeu
Szkoda, ze nie wiedzialem o tej ksiazce wczesniej, bo w czasie weekendu bylem w Polsce i moglem byl ja kupic. Moze uda sie ja znalezc w ktorejs z polonijnych ksiegarni w Toronto. W czasie pobytu w kraju staralem sie zjesc po polsku czyli wysokokalorycznie: tatar, nadziewana piers gesia, kaczka, ale i jagniecina – w sumie sporo, ale to byl dlugi weekend. Najwieksza radosc sprawilo mi jednak nie samo jedzenie, ale czyste powietrze w restauracjach z powodu zakazu palenia. Nareszcie!!! Zostaly jeszcze dwa drazniace elementy obecne we wszystkich lokalach w Polsce (choc pewnie sa wyjatki): strasznie glosna muzyka utrudniajaca rozmowe i psujaca rozkosz smakowania potraw oraz potwornie wysokie marze na wino (zwyczajne pinot grigio, ktore w Kanadzie jest po $10-15 czyli ok. PLN 30-45, bylo w resturacjach po PLN 150. Ciekaw jestem czy za zawyzona cena wina w Polsce kryje sie lobby piwowarskie?
Witam Szampaństwo.
No, nie wiem, czy ktoś (szczególnie panowie) się oprze tak ozdobionym pierniczkom…
Pomysł nadesłała Danuśka:
http://alicja.homelinux.com/news/Pierniczki.JPG
Idę się wyśmiać do końca. I po herbatę.
Kto chce, niech zerknie, a na samym dole w przypisach jest sznureczek do art.Macieja Kuronia o bigosie, polecam.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bigos
ROMek,
mnie się zdaje, że zakaz palenia w lokalach wprowadzono już dawno-dawno. Przynajmniej w tych, do których ja chodziłam, np. we wrocławskim „Monopolu” już w 1988 roku nie można było palić, chociaż ciężkie, pluszowe kotary jeszcze woniały papierosowym dymem.
A napić się wina w knajpie to faktycznie luksus, już o tym kiedyś pisałam.
W internetowej kafejce za lampkę życzyli sobie ok.20zł – a przecież taka kafejka to żadna restauracja.
Co do piwa, przypomniało mi się, jak w Pradze moja synowa doszła do wniosku, że dość piwa, zamówiła wodę. Bardzo szybko wróciła do piwa przeliczywszy, że za litrowy kufel piwa płaci 1$, a za butelkę (bodaj 0.5l) „perrier” 4$ …
Alicjo,
zerknęłam do tych bigosów, w tym do przepisu M. Kuronia na jego ulubiony bigos. Robię bardzo podobny, ale zwróciłam uwagę na ilość przypraw użytych do jego przyprawienia. Na ponad 4 kg wszystkich surowców pół łyżeczki kminku, kolendry,czy też łyżka majeranku to tyle co nic. Dlatego wykorzystując jakiś przepis , patrzę tylko na rodzaj przypraw, a ich ilość dostosowuję do swojego smaku. I zawsze jest to nawet kilka razy więcej niż określa przepis.
ROMek wspomina o głośnej muzyce w lokalach. Rzadko, ale takie sytuacje się zdarzają, gdy młody personel puszcza tę muzykę właściwie dla siebie. Zdarzało mi się poprosić kelnera w kawiarni o ściszenie muzyki. Widzę, że przeszkadza to wielu ludziom, ale nie wszyscy ośmielają się zwrócić uwagę. Ale tu akurat asertywność jest bardzo wskazana.
Paffeu- dziękuję !
Alicjo-artykuł Macieja Kuronia bardzo smakowity 🙂
Mój bigos już kruszeje na balkonie-obecne mrozy dobrze mu robią.
W telewizji widziałam natomiast ciekawy patent rodem z Alzacji na kapustę do bigosu.Idziesz na targ z wiaderkiem,wybierasz glowę kapuścianą,a sprzedawca jest wyposażony w szatkownicę i w ciągu
2 minut wypełnia twoje wiaderko poszatkowaną i posoloną juz kapustą.
Muszę powiedzieć,że krojenie kapusty bez szatkownicy jest ciężkim
i niewdzięcznym zadaniem i to rozwiązanie bardzo mi się podobało.
Swoją drogą francuski (alzacki) bigos w niczym nie przypomina naszego.
Nasz zdecydowanie górą !
Bigos gotowy – 3 słoiki mrożą się na balkonie, pojemnik plastykowy spoczął w zamrażarce. Pasztet też zamrożony bo inaczej nie dotrwałby do świąt. Przyszedł Synuś, zjadł ten kawałek , który leżał na talerzu do kolacji, robił słodkie oczy, więc matka kazała sięgnąć do zamrażarki, wczoraj pytał przez telefon, czy jest pasztet. Ani chybi zjadłby do ostatniego okrucha. A mielić mięsa jak potrzeba, nie ma komu. Za tydzień, w czwartek będę piekła keks wg Krystyny i mój znakomity piernik, a w piątek rano już tylko strucle makowe. Finis.
Alicjo-dopiero teraz mamy całkowity zakaz palenia w miejscach
publicznych.Poprzednio ta decyzja należała do właścicieli restauracji.
Danuśka,
zajrzyj do poczty.
Pyro,
pasztet, który piekę od czasu do czasu, prawie w całości zjadają syn i synowa i właściwie piekę go tylko dla nich. Ale od jakiegoś czasu mam elektryczną maszynkę do mielenia , co bardzo ułatwia pracę. A tyle lat nie mogłam się zdecydować na jej kupno. Wreszcie pojechałam do sklepu, żeby tylko obejrzeć i dowiedzieć się o ceny. Na szczęście mój mąż , znając moje niezdecydowanie, zarządził kupno . Bardzo przydatne urządzenie.
Jeśli chodzi o ciasta,to u mnie będzie prawie jak u Pyry – strucle makowe i keks. Wprawdzie syn życzyłby sobie metrowca, ale dużo przy tym roboty a ciasto musi być przechowywane albo w spiżarni, której niestety nie mam, albo w lodówce, a w okresie światecznym w lodówce nie ma zbyt dużo wolnego miejsca. Metrowiec obiecałam upiec na Nowy Rok.
Oj, dziś chyba nie za bardzo porozmawiamy sobie o odchudzniu . 🙂
Krystyno – elektryczne urządzenie mam i tylko dlatego jeszcze robię czasem pasztet i kiełbasę. Tak czy owak – im drobniej zmielone mięso, tym się trudniej (żmudniej) miele – a już mielenie ryby to nie na moje nerwy.
Krystyno,
właśnie mamy się nie odchudzać 😉
Krystyno- zajrzałam,odpowiedziałam,niespodziankę zapakowałam 🙂
Dzień dobry,
Wybaczcie, że nie piszę na temat. Z mojej strony to tylko próba umieszczenia kilku zdjęć z Picasa, dla mnie wielka premiera 🙂
Zdjęcia są z ubiegłego roku z mojej małej miejscowości.
http://picasaweb.google.com/112895715833573367159/ClamecyWrzesien2009?authkey=Gv1sRgCIbo9rXZpcTeHw&feat=directlink
Brawo, Alino; miasteczko urokliwe.
Alino- dziękujemy za już i czekamy na kolejne fotoreportaże,w tym zdjęcia Twojej wspaniałęj kolekcji książek kulinarnych !
Alina,
teraz już nie masz wymówki, chcemy więcej fotek z Clamecy!
Do bigosu dodaję mniej więcej to wszystko, co Maciej Kuroń, ale zdecydowanie więcej kminku i innych przypraw. Kminek w każdej kapustnej potrawie u mnie jest najważniejszym dyżurnym. Nawet jak kiszę kapustę, to z dodatkiem kminku.
Ja kroiłam 2 kapusty (duże były!) i klęłam w żywy kamień, takie to uciążliwe, ale znikąd szatkownicy, jaka w domu drzewiej bywała 🙁
Tutaj znalazłam ciekawe przepisy na karpia, niekoniecznie musi on być w galarecie i na słodko. Pewnie i z inną rybą da się wypróbować, mnie ciekawi ten z kaszą gryczaną.
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,87978,8743166,Karp_e__diem_.html
Placku,
spryskałam rozmaryn bawarką, nie zwracałam za bardzo uwagi na proporcje, po prostu chlusnęłam nieco mleka do pół szklanki zimnej herbaty. No i po paru dniach widzę, że rzeczywiście pomogło, ale pewnie zabieg będę musiała jeszcze powtórzyć ze dwa razy. Znacznie lepiej już jest, przedtem wszystkie listki były pokryte tym grzybem.
Jezeli chodzi o bigos to jest cudowny przepis w „Kuchnia staropolska”, wydana …lat temu. Chcialam zapodac, ale ksiazki nie widze…ja przestalam gotowac „tego jego”, bo synus przeszedl na kuchnie zonki, a ona wloszka. Nie powalcze z bigosem!
Buziaki,
Lena
O, w Kuchni staropolskiej jest sporo przepisów na bigos…
http://www.ksiazka-kucharska.pl/przepisy/Kuchnia-Staropolska/
Alicjo. Grzyby od Ciebie (dziękujemy raz wtóry) rozpachniły cały dom! Wczoraj robiliśmy farsz do pierogów i pasztecików w ilościach batalionowych.
Mam zagadkę przyrodniczą. Piekłem ciasto drożdżowe x3, bo jutro jedziemy do wnuków. Ten sam przepis. Ta sama maszyna. Ten sam program. Każde wyszło inne! Kto bardziej kumaty wytłumaczy?
http://picasaweb.google.com/cichal05/Babki?authkey=Gv1sRgCNXK3dyHqbP1qgE#
Alino,
piękne są zdjęcia Twojego miasteczka, choć to rzeczywiście bardzo mała miejscowość. Czekamy kolejne, także z okolicy. To duża przyjemność mieszkać w takim otoczeniu.
Cichal,
wszystkie babki są bardzo ładne, ale jak to babki – zmienne. 🙂
Alino 🙂 Twoja miejscowość to bombonierka 🙂
Alinko,
Piękne zdjęcia! Gratulacje.
Czy zamierzasz powielać swoje zdjęcia w formie pocztówek? Wydaje się, że miałyby ogromne powodzenie i „schodziłyby” jak gorące bułeczki.
Alicjo 12:17, moze to i dobre dla starych piernikow. uwazam, ze mi jeszcze daleko do spierniczonego stanu skoro dzis w centrum zaczepila mnie mloda panienka rzucajac tekstem: zimno jest i ty mi sie podobasz. chce bardziej cie poznac
gdybym ja, to co ROMek, przez weekend zjadl, to nie mowilbym o jedzeniu lecz o obzarstwie
a Cichal jak zwykle niezle kreci babki
Dziękuję za miłe słowa. Poćwiczę dalej i obym was tylko nie zanudziła 🙂
Danuśko, nasz bigos zdecydowanie lepszy od alzackiego!
Alino, prześliczne miasteczko, uwielbiam takie!
Diety – taaak, coś tam było!
Jak dostaniesz o 21.50 postawione przed sobą pół kaczki z kopytkami, do tego michę brukselki i modrą kapustę – jak ja wczoraj – to gadaj tu o rozsądnym odżywianiu się. Stanąłem dziś rano na wadze i odnotowałem, lecz pocieszam się, że to był wynik, który i tak się nie liczy. W jeździe figurowej najlepsza nota i ta najgorsza też się nie liczą. Jak jednak dociągnąć za karnawał – jak to sobie obiecuje Danuśka – i nie pęknąć przedtem, tego nie wiem.
Danuśko, dość późno co prawda, ale i my chcieliśmy Wam złożyć najserdeczniejsze powinszowania z okazji rocznicy. Rocznica jest co prawda jeszcze maleńka, ale ma przecierz perspektywy.
Czytalem o tym jeszcze w nocy, ale usnalem przy klawiaturze.
Missing Person: Mister Placek
Rasa: Indoeuropejczyk,
Dusza: slowianska
Plec: nietuzinkowy samiec,
Wzrost: nieustalony
Wiek: zasluzony
Cechy szczegolne: inteligentny, orator piszacy z ogonkami choc bez butow to w ostrogach. Usmiech bezzebny z mocnym zgryzem.
Cechy szczegolne: usmiech Giocondy, charakter Chaplina, ma dobry timming ale nie nosi zegarka.
Ubrany: biala koszula, krawat, chustka na glowie
Wszystkich ktorzy widzieli wyzej opisanego prosi sie o zapamietanie miejsca pobytu poszukiwanego i zawiadomieniu najblizszego posterunku Metro Police in Toronto. Nr. tel 011-416-234-7681. Kosztami rozmowy tel. obciazy sie zaginionego.
Portret pamieciowy zaginionego:
http://www.corbisimages.com/images/67/660626C2-32BB-47BB-BF3B-A07A087D649A/HU057282.jpg
Alino sliczne miasteczko. Przypomina sredniowieczne Gioviano (jak wiele innych) na toskanskim wzgorzu, domy z kamienia, waskie uliczki i pizzeria na rogu, staruszek na laweczceczakal na kolege… 🙂
Danuśka i Alanie , piękną rocznicę obchodzicie, drewnianą, ściskam was serdecznie życząc dużo pomyślności .
Pepegor,
ja bym z tego Twojego jadłospisu wczorajszego wywaliła knedle, bo generalnie kluch nie bardzo, brukselka i modra – mniammmm! O kaczce nie wspominając.
A dlaczego tak późno jesz, pytam? Obficie zajada się kilka godzin przed snem, żeby to zdążyć przetrawić i spalić.
Rąbanie drzewa albo odśnieżanie wskazane 😉
Dzisiaj gotuję solidny barszcz ukraiński, bo muszę wykorzystać buraki. Tak na dwa dni będzie. Nakwasiłam tego kwasu, to trzeba zacząć wykorzystywać.
Są dwie szkoły – z fasolą i bez fasoli, podobno ten najprawdziwszy bez. Ja przepadam za jaśkiem i bez niego nie ma dla mnie barszczu ukraińskiego.
Jutro nie gotuję, bo będzie powtórka z rozrywki, a pojutrze idziemy na doroczne Christmas Breakfast do Bonnie i Rogera. Pewnie nas tak nakarmią, że na cały dzień wystarczy, zwykle siedzimy przy stole ze 3 godziny.
O, to jutro mogę sobie uszyć sukienkę, bo w szafie ciagle to samo. Chyba, że wybiorę się na zakupy, raz do roku można.
bujda, Placek musi miec zeby
http://www.youtube.com/watch?v=yxP__4gSjjA
telefon w Toronto nie odbiera
moze wyjal do zdjecia 🙂
albo zdjal do wyjecia
Czytam sobie zaległe.
Alino, a duch R.Rollanda jest tam obecny ?
Dlaczego tak późno.
To jest z mojego klubiku sprotowego (15 członków). Ćwiczymy w hali szkolnej i wg. ferii świątecznych, była ona wczoraj ostatni raz otwarta, o tyle więc spotkaliśmy się tam po raz ostatni. Zaczynamy o 20.00, a wczoraj skończyliśmy o 20.30, tj po rozgrzewce i dwoch setach siatkówki. Potem do szatni i pod natrysk. Bylismy jakoś wszyscy na dziewiątą, ale nie wiem dlaczego podano nam dopiero wiele później, aczkolwiek wiadomo było o co chodzi i oto, że bedziemy na 9.00. Trzeba to będzie zagadać, bo kaczka wyglądała tak, jakby na nas akurat te 50 min. czekała. Opowiadali mi i inni, o innych lokalach, że też czekali, a że kelner stale wchodził i pytał, czy jeszcze coś podać. W tym chyba jest metoda. Głupio do tego, że wymyśliliśmy to sobie jako termin rocznego zebrania walnego, bo my tu – gdzie wszystko, nawet w 15-osobowej grupie – jest regulowane statusowo. Zacytuję z programu:
Otwarcie zebrania
Sprawozdanie przewodniczacego
Sprawozdanie skarbnika
Sprawozdanie komisji rewizyjnej
Weryfikacja prezydium
Wybory komisji rewizyjnej
Ustalenie składki na rok 2011
Termin wpłaty składki na rok 2011
Różne
Tak to jest.
….aaaa!
To powinniście szefa kuchni *pociągnąć za konsekwencje*, Pepegor 😉
U mnie barszcz prawie gotowy. Jaśka cokolwieczek nie dopilnowałam, miękkawy, jak na mój gust 😳
Placku,
ojciec Twojego teścia miał na imię Adam, Jan czy Wacław??
Nie jestem dzisiaj predestynowany do dłuższego pisania.
Pa!
jestem pewien, ze Adam,
Placek jest wrecz odwrotnie, predystylowany do samego zrodla i nie hanba Mu za to, a wrecz
Pa, tez!
myslalem tez o ramkach, ale mam niesolidnych dostawcow bagietek, wszystkie jakies wygle i bez maku, ze o marchwi nie wspomne,
ps, juz zapomnialem co, ale mialo byc o najstarszym mamuciatku, co go byli wygrzebali spod sniegu i dna mu badaja
Co tu dzisiaj za komercja lata po ekranie, kiedyś grzecznie siedziała na górze?
Kto by pomyślał, blog gotujących żródłem przychodów dla Polityki?!
Będę się domagał udziału w zyskach.
Grosik
od
wiersza,
niezależnie
od
ilości
w
nim
znaków,
poproszę.
Alino – gratuluję zdjęć, ślicznie tam u Ciebie, dzięki za ten miły spacer, prosimy o więcej 🙂
Barszcz ukraiński z jaśkiem, ach przepadam, Alicjo – narobiłaś apetytu!
mysle, ze tesciowa-Ewa daje znac, ze nic za darmo
od wiersza
…no właśnie, co ją zwinę (tę komercję) to ona furt się rozwija, koszmarek jakiś namolny!
Zadziwiona miejscem, zablokowałam komercję 😀
no mowie, tesciowa!
Ta komercja zwiń/rozwiń Windows7, niech ją gęś kopnie. Namolna. Można zablokować, ale przy okazji, przynajmniej u mnie, blokuje mi coś jeszcze.
Barbaro,
donoszę, że ukraiński z jaśkiem spotkał się z pełnym entuzjazmem. Nie sumitowałam się, że jasiek nieco za miękki, to nikt nie zauważył 😎
…za jaśkiem przepadam, wyjadam zanim sie ugotuje, później też bez umiaru, łakomczuch 🙂
Chyba sie wystraszyła, bo sobie gdzieś zniknęła (komercja)
ja chyba też zniknę, pora taka, dobranocka zatem 😀
Antku z 20:56 🙂
Obejrzałem wywiad z Jamie Oliver w Ubraniu – przepowiedział ciężką dekadę dla miłośników marchwi, książka nosi tytuł „Pomarańczowa Alternatywa”. Ucieszył się z wygranej Stanisława. Cytuję – „Melduję, że cel został osiągnięty”. Order i tytuł szlachecki w drodze.
Danuśko – Wszystkiego najlepszego, tęczowych pstrągów z różami w zębach 🙂
Alino – Zdjęcia jak z bajki Andersena, „Dziewczynka z aparatem” , urzekające 🙂
Alicjo – Mleko 1 – Woda 9, chyba że lubisz zapach zepsutego soku z krowy – mniej jest więcej 🙂
W nocy powinno być o wiele więcej reklam.
Antku – Ralph James, ale zgubiłem jedno pokolenie, dziadek teścia, a Sławek słusznie zauważył, że Ralphy Jamesy nie są przedystylowane w Wacławy, chyba że nieślubne.
YYC – 183 cm i pieć mm , zęby dłuższe w nocy, prawie tak uderzająco podobny do policyjnego szkicu.
Temat : Odchudzanie się, diety to strata czasu i pieniędzy – wystarczy para sandałów, przepaska na biodra i dzida. Żaden z łowców mamutów nie był otyły, a befsztyk z mamuta to nie tylko mięso, to styl życia.
A to wyszło chyba prawidłowo, Placku.
Pół szklanki herbaty i zabielenie na bawarkę. Zabielenie, nie tam takie pół na pół czy coś w pobliżu. Nic nie czuć, zapewniam!
Jesień zimowa. Idę dopisać.
W sandałach na mamuty?!
W National Geographic nic o sandałach nie było 😯
COOK MIAL NIEWATPLIWIE PELNE RECE ROBOTY
Po przeczytaniu wczorajszego wpisu Nisi – „tipi tipi beelonga one legga fella Mary” doszedłem do wniosku, że to właśnie tym językiem się posługuję, ba – gdybym mieszkał na skromnej polinezyjsko/papuaskiej wysepce , byłbym Miodkiem Mórz Południowych.
(Cieszę się jak dziecko, pierwszy raz w tym roku użyłem słowa „ba”).
Drogi Blogowiczu – Nie pytaj o związek tipi tipi z dietami, bo wszystko jest ze sobą związane – piernik z wiatrakiem mąką, dieta z sejmem, a morski ogórek z językiem niezwykle sympatycznych ludzi którzy nie mówią po angielsku, bo już dawno temu uznali, że Rej miał rację, nie ma to jak własny język.
Szukanie magicznej formuły pozwalającej na spożycie prosięcia na
śniadanie z jednoczesnym zachowaniem linii śmigłego żąglowca jest jednym ogromnym nieporozumieniem językowym. Grecy wymyślili słowo „dieta” , czyli tryb, droga życia, a póżniej ktoś zdrzemnął się w czasie lekcji i utożsamił dietę z dniem, a ponieważ w tych czasach posłowie debatowali na temat zdrowej żywności codziennie, same zebrania nazwano dietami. Oszaleć można.
Nasi pogodni współbracia tak mile wspomniani przez Nisię, nie mieli problemów z nadwagą. Pracowali bardzo ciężko, przy akompaniamencie szwargotu „białych braci”. Cytuję-tłumaczę z angielskiego – „Więcej drewna sandałowego, próżniacy, mniej ogórków morskich”.
Tak powstał przepiękny język – Beche-de-Mer – Ogórek Morski, czyli kulinarnie i na temat. Nisia i Jack London opisali to wszystko z talentem, a ja z poczucia obowiązku.
Oto parę ogórkowych zdań które w przyszłości pomogą Jamie Oliver odnieść sukces w operacji „Odchudzamy Samoa i Wyspy Salomona”.
– Kai kai, he stop – Jeść, on stop. ( W tym języku każda kobieta to Mary, czyli „kai kai fella Mary stop”).
– Marster, he stop, he Hindenburg” – Panie, stop, chyba że chcesz się upodobnić do sterowca.
Reasumując – styl życia, chleb razowy z rzodkiewką i śpiew.
Ja to życzliwie chramolę. Diety. Jem po uważaniu. Mojem.
Alicjo – Niska temperatura + sandały = Gwałtowna potrzeba tupania i biegu za mamutem, ale zawsze zapominam sprawdzać czy to prawda w „Nacji Geograficznej” 🙂
Założę się z Tobą o tatara z mamuta, że w słowniku Doroszewskiego nie znajdziesz słowa „chromolę”, a jednak tak wiele wyraża. „Ja to życzliwie lekceważę” nie ma już tego niepowtarzalnego smaku 🙂
Podobnie jak Pyra, ja to soję chromolę, bo sojowa propaganda to granda.
Placku,
ja mam tylko jeden słownik. A poza tym jestem nie bardzo wykształcona.
Mnie to zwisa=chromolę. Oraz powiewa.
Wszyscy wiedzą, co to chromolę, pieprzę i tak dalej.
Jak nie wiedzą, to pieprzą. Albo solą. Kulinarnie, jakby nie było.
Idą Święta. Posłuchajmy kolędy.
http://www.youtube.com/watch?v=bSyi4Zns0Xw
Alicjo – Masz rację, zrozumiałem każde słowo, w sumie te wszystkie rzeczy tak niewiele znaczą, w sumie było nieżle.
Pada śnieg, Alicjo – Nie zasłaniaj się tym „ja niewykształcona”. Oj, wykształcona, wykształcona, tyle, że nieśmiała, zahukana, ale i to z czasem minie. W obronie swych przekonań nie ustawaj, to raczej ja gotów jestem swoje powiesić na kołku. Niektórym w moim wieku przez miesiące odbija się językiem, a mi to zajęło zaledwie parę dni. Pewnie, że się chwalę, bo wykształcenie zostawię przezornie w spokoju 🙂
W Polsce już za tydzień Wigilia – Śpij smacznie, kulinarnie 🙂
😀
Hi, hi, szukając właśnie w moich archiwach (metodą „po kolei” 😀 ) wpisów o komizmie, do których odwołał się był w najnowszym jego wpisie Abnegat.ltd*, natknęłam się na coś całkiem ‚pod’ ten temat… Nie, żeby to dogłębnie wyczerpywało moje ‚odnośne zasoby’ (ponad 700 notek… 🙄 )… ale może zalinkuję, skoro się napatoczyło… jak się wpisik napatoczy, nie popuści go a juści… 😉 😀 )
Mantry, prowokacje i całoroczni dietetycy 😉
____
*Anestezjolog w Albionie, wcześniej (m.in.) „Pogotowiarz” na pd. Polski, niesamowity Bystrzak i Talenciak, pisze też często o smakowaniu, się odżywianiu i „odkupianiu” tego w dżimie… mam honor go gościć i odwiedzać już od ponad dwóch lat… ostatnio bywa też u Owczarka (tam go można nakliknąć… — a baaaaardzo warto (provided you do not mind o c c a s s i o n a l strong language, cleverly applied… 😉 ))
Placek 2:03, 🙂 🙂 🙂