Załoga fachowa, miła i … śliczna

Katerina z synkiem Vicenzo

Zbliża się pora kolacji (cena – czyt. czena, to właśnie ten posiłek) pora więc na prysznic, włożenie czystej koszulki i w drogę do „Zi Fiore”. A tam już na nas czekają: Katerina z mężem Giuseppe czyli właściciele i jednocześnie pracownicy tej pysznej knajpki, Diana – kelnerka z Niemiec (rodaczka Kateriny), Antonio – szef kuchni ze swą pomocnicą Luaną, Wiktoria – kawiarka spod Carycyna, Urderico (cóż za piękne imię) – kelner witający gości i w końcu Zi – szef główny, kasjer i przy okazji ojciec mistrza pizzy czyli Giuseppe.

Szef kuchni wybrał doradę dla Zuzi

W trakcie pierwszej wizyty nie wiedzieliśmy jeszcze, że tu spędzimy aż 14 wieczorów. Ale,  sięgam do notatek by nie pomylić dań, i rozumiem dlaczego przysięgliśmy wierność tej knajpce.

Giuseppe przy piecu pizzowym

Przywitano nasza trójkę podając karty menu i fritelle czyli gorące kulki z mąki i rukoli. Potem usłyszawszy, że jesteśmy amatorami ryb i owoców morza przyniesiono wiaderko z lodem i doradzono butelkę Falanghina Aia del Colombi. To było świetne wino. Do tego na naszym stole stanęło antipasto ai mare (10 euro), pizza Margherita topolino (4 euro), tagliatelle Zi Fiore con funghi porcini e salsicia (10 euro), penne Alla boscaiola (8 euro), aqua minerale frizzante e aqua naturale, espresso i na koniec dolci.

Katerina zarządza 

Po kolacji i flirtach z Kateriną, Dianą oraz Wiktorią zrozumieliśmy, że to nasza knajpka na cały pobyt.
W następne dni było jeszcze lepiej. Pesce spada alla marinara con frutti di mare, seppia alla griglia, spaghetti con vongole veraci,  fravalie di trelia ( smażony narybek), fasolara cannolicce (małże w kształcie rurek grubości palca) i wina Falerno del Massico Primitivo czy Martines Fieno di Avellino.

Diana nawet w największym wirze pracy jest uśmiechnięta

Ale i tak najprzyjemniejsze były rozmowy z Kateriną, Dianą i Giuseppe. Szybko weszliśmy na listę ich przyjaciół i tak też się czuliśmy. Gdy powiedzieliśmy, że lubimy ristto, którego nie ma w karcie, na kolejną kolację dostaliśmy dwuosobową porcję risotto marinara. To było wzruszające.

Trzy gracje – Wika, Katerina i Diana oraz szef Zi

Razem martwiliśmy się gdy Vicenzo (fot. wyżej) – półtoraroczny synek gospodarzy – dostał wysokiej gorączki i razem cieszyliśmy się gdy wyzdrowiał. Obchodziliśmy też urodziny Kateriny dając jej w prezencie „Wędrówkę po stołach Europy” gdy  wcześniej nam powiedziała, że przyjmuje do pracy także młodą Polkę. Będzie więc miała tłumaczkę. A na odjazd dostaliśmy prezent my. Był to pięciokilowy worek mąki na pizzę, której w naszym kraju nie ma w sklepach.

 

I tylko żal, że za rok pojedziemy gdzie indziej, bo tyle tego półwyspu jeszcze do zwiedzenia.