Załoga fachowa, miła i … śliczna
Katerina z synkiem Vicenzo
Zbliża się pora kolacji (cena – czyt. czena, to właśnie ten posiłek) pora więc na prysznic, włożenie czystej koszulki i w drogę do „Zi Fiore”. A tam już na nas czekają: Katerina z mężem Giuseppe czyli właściciele i jednocześnie pracownicy tej pysznej knajpki, Diana – kelnerka z Niemiec (rodaczka Kateriny), Antonio – szef kuchni ze swą pomocnicą Luaną, Wiktoria – kawiarka spod Carycyna, Urderico (cóż za piękne imię) – kelner witający gości i w końcu Zi – szef główny, kasjer i przy okazji ojciec mistrza pizzy czyli Giuseppe.
Szef kuchni wybrał doradę dla Zuzi
W trakcie pierwszej wizyty nie wiedzieliśmy jeszcze, że tu spędzimy aż 14 wieczorów. Ale, sięgam do notatek by nie pomylić dań, i rozumiem dlaczego przysięgliśmy wierność tej knajpce.
Giuseppe przy piecu pizzowym
Przywitano nasza trójkę podając karty menu i fritelle czyli gorące kulki z mąki i rukoli. Potem usłyszawszy, że jesteśmy amatorami ryb i owoców morza przyniesiono wiaderko z lodem i doradzono butelkę Falanghina Aia del Colombi. To było świetne wino. Do tego na naszym stole stanęło antipasto ai mare (10 euro), pizza Margherita topolino (4 euro), tagliatelle Zi Fiore con funghi porcini e salsicia (10 euro), penne Alla boscaiola (8 euro), aqua minerale frizzante e aqua naturale, espresso i na koniec dolci.
Katerina zarządza
Po kolacji i flirtach z Kateriną, Dianą oraz Wiktorią zrozumieliśmy, że to nasza knajpka na cały pobyt.
W następne dni było jeszcze lepiej. Pesce spada alla marinara con frutti di mare, seppia alla griglia, spaghetti con vongole veraci, fravalie di trelia ( smażony narybek), fasolara cannolicce (małże w kształcie rurek grubości palca) i wina Falerno del Massico Primitivo czy Martines Fieno di Avellino.
Diana nawet w największym wirze pracy jest uśmiechnięta
Ale i tak najprzyjemniejsze były rozmowy z Kateriną, Dianą i Giuseppe. Szybko weszliśmy na listę ich przyjaciół i tak też się czuliśmy. Gdy powiedzieliśmy, że lubimy ristto, którego nie ma w karcie, na kolejną kolację dostaliśmy dwuosobową porcję risotto marinara. To było wzruszające.
Trzy gracje – Wika, Katerina i Diana oraz szef Zi
Razem martwiliśmy się gdy Vicenzo (fot. wyżej) – półtoraroczny synek gospodarzy – dostał wysokiej gorączki i razem cieszyliśmy się gdy wyzdrowiał. Obchodziliśmy też urodziny Kateriny dając jej w prezencie „Wędrówkę po stołach Europy” gdy wcześniej nam powiedziała, że przyjmuje do pracy także młodą Polkę. Będzie więc miała tłumaczkę. A na odjazd dostaliśmy prezent my. Był to pięciokilowy worek mąki na pizzę, której w naszym kraju nie ma w sklepach.
I tylko żal, że za rok pojedziemy gdzie indziej, bo tyle tego półwyspu jeszcze do zwiedzenia.
Komentarze
Pojedź, Piotrze, pojedź i potem sprawozdawaj, a mnie się będzie marzyło, że też tam byłam. To nic, że nie jadłabym małży grubości palca, ani sepii, ani różnych innych robaków – zawsze można znaleźć coś smacznego dla siebie, a wino, dobre wino, smakuje zawsze i wszystkim.
I to jest właśnie to – przybliżanie świata i kuchni różnych regionów. Owoce morza chętnie oglądam w Akwarium, wspaniałe np. w Sydney, na własnym talerzu aczkolwiek niekoniecznie. Rozumiem smakoszy i wraz z nimi mogę się zachwycać innymi daniami i napitkami.
W ostatni piątek dokonałam odkrycia. Biały serek. Wspaniały. Były zatem leniwe pierogi – danie jakie wykonałam po raz drugi w swej kucharskiej karierze – serek ze szczypiorkiem (a jakże, z własnego ogródka), serek z zieleniną, serek z jagodami (rodzaj konfitur rodem z Francji), a także podjadanie białego, smacznego szaleństwa. Pysznościowego. Tym bardziej, że tak doskonałego wyrobu w naszym zakątku nigdy nie spotkałam. Jednym słowem Eureka! Będzie sernik na zimno bo do pieczenia niestety nie nadaje się. Za tłusty.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Nie kusiło Pana, żeby pójść do innej knajpki? Spróbować innych specjałów? Ja, podróżując, włóczę się po różnych lokalach, choć czasem żałuję, że zmieniłam restaurację z poprzedniego wieczoru. Nigdy nie wiadomo, co czeka na talerzu, w piecu, w lodówce natępnej knajpki… 🙂
Zmije zawsze byly zmijowate. Co innego przyjacielski zaskroniec czyli waz Eskulapa. Nie wspominam o bardziej przyjaznym zaskórniaku.
Czego kazdemu w jak najwiekszej wysokosci zyczy.
Pan Lulek
zdjęcia wspaniałej Załogi świetnie oddają atmosferę tego miejsca. Rzeczywiście mili, uśmiechnięci ludzie, widać, że praca (niełatwa przecież) daje im wiele radości i satysfakcji. A to przecież połowa sukcesu, nie dziwię się wcale, że Gospodarze wybrali akurat tę restaurację 🙂
Oczywiście, że wpadaliśmy i do innych knajpek. Będzie i o tym mowa. Ale wieczorem wracalismy zawsze do Kateriny i Giuseppe. Są na tej części wybrzeża najlepsi.
Co robić w razie ukąszenia przez żmiję?
Przede wszystkim zachować spokój i nie wpadać w panikę. Największe problemy zdrowotne wynikają z reakcji emocjonalnych czyli ze strachu: wzrost ciśnienia, zakłócenia pracy serca itp. W mojej najbliższej okolicy rokrocznie zdarza się kilka przypadków ukąszeń, żadne nie kończy się ciężkimi powikłaniami. Konsekwencje spotkania z kleszczem bywają poważniejsze. Zwłaszcza na terenach opanowanych przez kleszcze zarażone boreliozą lub wirusem zapalenia mózgu. A takich regionów w Europie nie brakuje. W górach powyżej 1600 mnpm kleszczy nie ma, za to można spotkać żmiję, zwłaszcza na nasłonecznionych stokach i polankach, wśród jagodzisk i wrzosów…
W ostatni weekend nie spotkałam żadnej, choć przebywałam w regionach, gdzie jest ich sporo. Osobisty natknął się na jedną i to podobno w pozycji obronnej 😯 ale on ma fobię z dzieciństwa, to może wyolbrzymił niebezpieczeństwo 🙄 W każdym razie do tego zagajnika z polanką już więcej nie chciał wchodzić, więc poszłam ja i wyzbierałam wszystkie prawdziwki 😉
Tak w ogóle, to ten weekend był jedną wielką orgią grzybową 🙂 Borowiki, kozaki (czerwone), kanie, kurki, podgrzybki, rydze… Zostały częściowo zjedzone, rozdane, zasuszone, zamarynowane, zamrożone …
Echidna,
co to znaczy, że ser jest za tłusty do pieczenia? 😯 Do wszystkich serników dodaje się masło, nawet do amerykańskiego cheesecake – śmietanę, a jest robiony z sera Philadelphia o zawartości tłuszczu 40-70 proc. w suchej masie. Jest ser jeszcze tłustszy, a nie będący masłem? 😉 Lub mascarpone (80 proc. w suchej masie)?
Ha, jaka więc byłaby część wspólna miłej ślicznej i fachowej załogi tudzież żmii? Podstępność? Konieczność zachowania i tu i tam zimnej krwii?… 🙄 😀 😎
Pierwsze i jedyne* dwa spotkania ze żmijami miałam latem 2003 jadąc b. szybko rowerem – przeprawiały się przez asfalt i drogę bitą… Jedyne, na co miał człowiek czas to unieść wysoko nogi (z rowerowych pedałów) i zdziwić się, że toto takie małe i zwinne… 🙂
___
bardzo mało jak na mój wybitnie outdoorowy, aktywny styl się-relaksowania… ale zawsze staram się uważać i płoszyć je ‚zawczasu’ z miejsc, gdzie moglibyśmy wspólnie się znaleźć
Witam i życzę pięknego dnia. 😀
Ja mam dziś :
http://www.youtube.com/watch?v=30_kr5zCQ78
Dlatego tylko wpadłam, żeby się przywitać.
PS. Oczywiście aż taaakich konsekwencji nie przewiduję – będzie obiad super konserwatywny; rolady, polskie kluski* i kiszona kapusta. 😆
* szare kluski.
Zgago,
Nie kuś, bo bezczelnie wproszę się na obiad 😉
nemo –
Ja w pieczeniu serników stoję na poziomie pierwszoklasisty. Pamiętam jak moja Bunia mawiała iż do sernika najlepszy jest ser chudy. Moje odkrycie jest b. tłuste i pomysł na: co i w jakich ilościach dodać aby sernik się udał niestety nie wpada mi do głowy. Zakalca zrobić to ja potrafię – doświadczyłam wcześniej – lecz szkoda pysznego sera na takie ekstrawagancje szalonej Echidny.
E.
Echidno,
jeśli ser chudy to plus dużo masła 😉
Może podasz nazwę tego wspaniałego sera?
Echidno, od lat piekę sernik według takiego oto przepisu, który dostałam od przyjaciółki.Zawsze się udaje, rodzina go chwali.
składniki: pół kg dobrego sera ( najczęściej używam półtlustego, ale zdarzało mi się również korzystać z tłustego),1 łyżka mąki ziemniaczanej,6 łyżek masła,1 szklanka cukru,5 jaj,cukier waniliowy,bakalie.
Ser przepuścić przez maszynkę 2 lub 3 razy .Dodać utarte z cukrem żółtka,
mąkę ziemniaczaną,stopione masło,bakalie i na koniec ubitą pianę z białek.
Masę wlewamy do formy wysmarowanej masłem i wysypanej bułką lub utartym herbatnikiem.Piecze się ok.45-50 minut.
Pozdrawiam!
W temacie serników polecam książeczkę „Najlepsze Serniki Świata” . Bardzo fajne przepisy, inspiracje.
Z podziwu nad samymi nazwami potraw zjadłem swój poprzedni wpis. Opatrzność nade mną czuwa, dzień dobry 🙂
Zgago – Masz przed sobą prawdziwie polską sielankę, dobrze że bez grzybków – Niech żyje rodzina 🙂
Jolinku – Mam nadzieję, że zła p a s s ę macie już za sobą.
Malattia di Lyme – Po włosku nawet borelioza brzmi obiecująco i smakowicie, ale największe wrażenie zrobiła na mnie sepia. Owoce morza lubię tak bardzo, że gdy spożywam owoce, wyobrażam sobie mątwy , ośmiornice, strzykwy, gwiazdy. Pamiętam grę z dzieciństwa, właśnie cały ten morski sad. Pamiętam też grę o grzybobraniu, a w tej chwili nie pamiętam co chciałem napisać. Szkoda, że nie mogę umoczyć klawiatury w sepii, ostatnio wrócila do łask. Atrament jest dodawany do past, nawet frędzle modlitewnych szali są znów nim farbowane.
Nemo – Twój mąż z pewnością widział coś przerażającego, może legendarną górską mątwę. W przyszłości przytul ofiarę losu, zaśpiewaj mu coś kojącego. Może jednak nie śpiewaj, poczekaj aż wróci do siebie.
Gdyby to ze mną Katerina, Diana i Wiktoria flirtowały, jadałbym tam trzy razy dziennie. Ciekaw jestem czy można by nadziać sepię dzikimi grzybami, a jeśli nie, to czy mógłbym powołać się na państwo Gospodarstwo i zamówić Risotto al Nero di Seppie. Może być przyrządzone na winie, ze szpinakiem – nie jestem aż tak wymagający.
Wina Primitivo także brzmią obiecująco, a ilu podróżników może się poszczycić workiem mąki od oczarowanej zalogi Kwiatka ?
Placku,
ciekawe masz wyobrażenie o moim śpiewie 😉 Skąd wiesz, że moje dziecko, gdy mu śpiewałam na dobranoc mówiło: przestań, już chcę zasnąć 🙄
Risotto al nero di seppia nigdy nie jadłabym w restauracji 🙄 Do tego potrzebne są „seppie freschissime” i zaufany handlarz ryb albo jeszcze lepiej – rybak. I sycylijski dziadek, avvocato z Katanii, któremu nikt się nie ośmieli wcisnąć nieświeżych owoców 😎 Wtedy można myśleć o spożywaniu atramentu, już to w postaci spaghetti, już to risotto al nero…
Sycylijski dziadek nie musi iść sam na zakupy. Wystarczy, że wiadomo o nim w okolicy 😎
Nemo – Wszystkie owoce muszą być świeże, zwłaszcza te z sadów na dnie morza. Wszystkie kobiety renesansu pięknie śpiewają. że też muszę ći wszystko tłumaczyć jak dziecku.
In questa notte che e preda del vento
ho presagio della luna
Luna allusiva, vai turbando incauta
Nel bel sonno, la terra
Ti guardiamo noi, della razza
di chi rimane a terra
Eugenio Montale
Ossi di seppia
Czy mogłabyś na chwilę oderwać się od sera i to przetłumaczyć ?
U nas mieszka ponad pól miliona Włochów, ale ani jeden ze mną 🙂
Uczę się tego pięknego języka, znam już Ave Maria, affamato i desideroso.
Skorupy Mątwy to nadal ciekawa lektura na ciekawe czasy.
( Dziadek-szmadek…Kapitan Nemo świetnie sobie radził bez dziadka, pewnie miał duży zamrażalnik )
(Poza tym Alicja już żegluje)
Wczoraj czytałem, że kolejną ofiarą salmonelli jest szczypiorek. Coś trzeba jednak jeść. Ten czarny ryżowy asfalt jadłem w tutejszej restauracji „Joso’s).
Właściciel jest Dalmatyńczykiem. On żyje, ja żyję. Smakowita potrawa, nawet tylko ze świeżym chlebem 🙂
Placku,
toć nie twierdzę, że w restauracji trują atramentem 🙄 Każdy ma swoje obsesje 😉 Mnie tak nauczono na Sycylii, gdzie w rodzinie jest lekarz i rzeczony adwokat…
W dzieciństwie nigdy nie zjadłam jajka, które by było starsze niż 3-dniowe 🙄
Poezji hermetycznej nie podejmuję się tłumaczyć, bo jeszcze wyjdzie mi „pokornie wypięta dynia d..y na płask” 🙄
Ossi di seppia to są kości czyli skorupa wewnętrzna u tych stworzonek.
Tej nocy, która padła łupem wiatru
Mam przepowiednię księżyca
Księżycu aluzyjny, idź drażniąco nieostrożny
W piękny sen, ziemię
Patrzymy na ciebie (my), z tego gatunku
Co pozostanie na ziemi
Wiersz był pisany dawno temu i autor pewnie nie wiedział, że pozostaną karaluchy… A może wiedział 🙄
Nemo – Bardzo dziekuję, z trzema wersjami jest mi łatwiej.
Rasa która przykuta do Ziemi pozostaje…
Rasy nie chciałam, bo by się ktoś przyczepił, przykucie jest w intencji tłumacza… W dobie lotów na Księżyc 😉
Na faszystach poznał się bardzo wcześnie, był realistą – myslę, że tak.
Po wojnie nieco się rozpogodził 🙂
Cienkie arkusze zmielonej, pieczonej sepii w sałacie : majstersztyk 🙂
O to chodzi – nikt już nie lata na Księżyc. Może pan Piotr spróbuje ? 🙂
Nie wiem, czy Kapitan Nemo miał duży zamrażalnik. Przecież miał do dyspozycji wszystkie owoce jeszcze żywe tuż za oknem 😎 A może miał dojne mątwy w obórce?
Być może, był odważnym człowiekiem.
W czym to ugotować ?
Na pierwszym zdjęciu pani Katerina ma aureolę, dzieciątko – ach ci Włosi. Muszę się przestać przyglądać.
Placku – w dużym garnku.
Dzień dobry, słoneczny i ciepły.
Nie wiem, w co ręce włożyć. Może od pryszniac? Potem pranie.
Zepsuł mi się odwilżacz powietrza. Jeszcze wczoraj pracował, a dzisiaj ani drgnie. Z kopa go – też nie drgnie. Wolny poniedziałek czy co? 😯
Jeszcze Placku – tę grę w grzybobranie ja także pamiętam!
Ha, to , co tu Nisia zaproponowała, przypomina mi jeden z dowcipów wędkarskich.
Stoi dwóch wędkarzy nad woda – jeden moczy kij, drugi co chwilę wyciąga piękne, dorodne ryby i ze złością, mrucząc niecenzuralne słowa wrzuca je na powrót do wody. – Panie, panie! Czemu pan wyrzuca te ryby? Takie śliczne sztuki,,,, – A widział pan jakie wielkie? – Pewnie, że widziałem! – No więc właśnie. Panie, po co mi takie wielkie ryby, jak ja mam tylko małą patelnię?”
Gadałam z Żabą. Ona znowu bezinternetowa. Awaria o większym zasięgu. Proponuję internet skierować na zabiegi borowinowe. Może wyleczy się „sieć” z częstego porażenia.
Żaba komunikuje, że stan zapisów zjazdowych, wygląda aktualnie następująco :
Adamczewscy, Alicja z Jerzorem, Cichal z Ewą, Haneczka z Panem Mężem, Danuśka z Alanem, Stanisław z Ukochaną, Krystyna, Pyra, Ryba, Pepegor – solo, Żaba i Eska z przynależnościami, czyli 4 osoby – razem daje to 20 sztuk „ludziny” (jak mawia jeden z Berlina) Czy jeszcze ktoś chce się zapisać? Zgaga? Jolinek, Poznanianki ? Tu w imieniu Haneczki, której to ślubny małżonek transportu dostarcza i zabiera połowicę i Pyrę zgłaszam, że możemy zabrać 1-2 osoby z Poznania do Połczyna i dalej do Zajączkowa.
A propos grzybów, wszystkim grzybiarzom zazdraszczam, z domieszką zawiści nawet. U nas grzybowy lasek został zdewastowany przez okoliczną młódź, która sobie z niego zrobiła smietnisko przy okazji zakrapianych imprez. Grzyby im nie w głowie, dla nich to trucizna…
Jerzor poszedł raz na kurki i ręce załamał…Młodzież zatargała tam jakieś stare kanapy, fotele, materace i zajęła tzw. górkę, na której zawsze jakieś prawdziwki mozna było znaleźć, chyba, że susza. Lasek jest malutki, wydajny taki był… a teraz szambo dla miejscowych imprezowiczów 🙁
Lubię zbierać grzyby, nawet węże mnie nie odstraszają. Może u Tereski na Pomorzu uzupełnię sobie zapasy. Przezornie ciągle mam połowę 4-litrowego słoja. Część z Polski, część z Południowej Afryki. Oni tam mają miejsca, gdzie prawdziwki można kosą. Też im zazdraszczam 🙄
A może ktoś nas może zabrać ze Szczecina? Przylatujemy do Berlina 26 sierpnia. W Szczecinie mieszkamy przy Leszczyńskiego (Pogodno)
Pyro,
całkiem niezła ta lista 🙂
Stanisława nie poznaliśmy osobiście, będzie okazja. U Żaby spokojnie starczy miejsca dla tych, co lubią klimaty nadstajenne – jest łazienka, kuchenka, miejsce na drobny posiłek. Czysto, sucho , przestronnie i pachnąco (gdyby ktos pomyślał – oho, stajnia przecież!).
Arkadius nie dał cynku po wczorajszym fruwaniu, trzeba go ochrzanić (kulinarnie…).
Ze Szczecina to Ryba fruwa do Żabich, ale nie wiem, czym…
Lecę pod ten prysznic, 10-ta godzina!!!
Cichalu – ze Szczecina jest p.mgr zootechniki, czyli panienka Żaby d/końskich. Pogadam, czy będzie jechała , ale to raczej Pepegora trzeba poprosić. Niech on się tylko odezwie na blogu. Pojedzie z Hanoweru, ale chyba już w piątek. Nie wiem.
Ewie z Poznania podziękowanie. Wypróbuję następnym razem. Bez urzycia maszynki. Ser ma taką konsystencję i jast tak tłusty, że w makutrze bezproblemowo da się utrzeć.
Alicjo –
Spróbuj nawilżyć. Wiadro wody, albo co na początek… Może pomoże.
Placku –
Duży basen, najlepiej w otoczeniu wspaniałej roślinności*, wygodny fotel-hamak-leżanka-i co tam Ci jeszcze do głowy wpadnie, jakieś popitki i takie inne przegryzki.
Basen zakładam napelniony wodą, wkładamy doń tzw grzałki elektryczne – w przeliczeniu circa-about 1 na 2 litry wody. W zależności od pojemności basenu … to już oblicz sobie sam. Czekamy aż zacznie bulgotać w cieniu ww*, na dowolnie wybranym boku, popijając przygotowane … i podjadając przekąski.
Przepis na danie wybierasz oczekując na zagotowanie wody w basenie. Czasu sporo. Reszta w Twoich rękach.
Smacznego.
UWAGA – nie zaleca się kąpieli!!!
E.
Coć takiego? Maszynka mnie siem urznęła!
Errata:
użycia
E.
Pyro. Dziękuje, jesteśmy wdzieczni i elastyczni w terminach
Wczoraj po koncerciku poszliśmy spacerem wzdłuż Hudsonu. Koło brzegu była przycumowana barka z napisem „Science bargue”. Zapraszali. Na barce, w dużej szklarni, była doświadczalna faremka hydroponiczna! Objaśniali młodzi ludzie, chyba uczniowie i kilku bardzo starszych panów. Wszyscy wolontariusze. Nie było kierownika, sekretarek, księgowej, techników i woźnego…Jak oni to robią? Dowiedzieliśmy się jak to wszystko hula. Jak zalożyć domową plantację itd itp. Ewa dostała bazylię w takim porowatym gruncie (robionym z kamieni!) Zrobimy ogródek na balkonie w Miami!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Hydroponik?authkey=Gv1sRgCNzs_7L-5_rUfQ#
Pyro! Oczywiscie wchodzimy w koszta!
cichal –
lepiej sprawdźcie czy to aby bazylia. Bo może jeszcze wam co innego wyrośnie. Też pachnie – przeważnie jak się pali.
E.
Niestety…to tylko bazylia…
Echidno,
co nawilżyć? 😯
Toż ja dzień w dzień za pomoać maszyny odwilżającej zbieram z zamknietej szczelnie jednej sypialni (16m. kwadratowych) 4 – 6 litrów wody, ja powinnam otworzyć sklep z tą wodą! Tropiki, proszę Pani, tropiki!
Naprawiwszy maszynę i już działa. Usterka poważnej natury, ale ja genialna jestem, sprawdziłam, czy maszyna włączona do sieci. Oczywiście nie, bo to Jerzor wyłączał, a on lubi wszystko, na wszelki wypadek.
Przecież to nawet z Kingston widać, że bazylia 🙂
Masz rację Alicjo. Maszyna elektryczna włączona do prądu działa sprawniej!
U mnie widać pnący melon, ten z lewej. Pewnie pachnące.
Echidno – Ośmiornicy poznanej osobiście nie mógłbym zrobić krzywdy, mają to „coś” w oczach, ten dziobek, ale reszta przepisu wspaniała 🙂
Alicjo – Ryba się na nic Cichalom nie przyda, bo ona przez Szczecin nie jedzie. Jedzie zaś pociągiem, ona maszynowo nie gramotna, a Matros swoją wachtę kapitańską trzyma na holowniku od 1-go do 15-go, czyli kierowca rodzinny robi za ważniaka przez pół miesiąca po 24h. Przyjedzie do Świdwina albo Mierosławca i trzeba będzie ją do Błot dowieźć.
Woda, panele słoneczne, świeże warzywa, wiatr we włosach, z takim jachtem może i ja zostałbym żeglarzem. Jest nawet miejsce na hamak. Dziękuję Cichalu 🙂
A zacóżtozacóż. Młody Człowieku?
Pyro. Skontaktuj mnie z Ryba. Może pojedziemy pociągiem razem?
Placku! Z wrodzoną bystrością dopiero teraz zauważyłem Twój czerwony jacht. Toż to wypisz, wymaluj moja hydroponiczna barka w Yonkers! Spryciulaś jest! Dziękuję ja teraz!
Cichalu – Ryba jest dzisiaj w Cieszynie (objeżdżają rodzinę rzemiennym dyszlem. Takie wakacje sobie wymyślili) Pojutrze będzie w Wiśle itd. Nie możecie jechać jednym pociągiem, bo te linie nie są zbieżne. Tfu – stacja przesiadkowa Szczecin Dąbie jakoś je łączy. Jak się włączy w blgg Nisia, to nam wytłumaczy.o
Sw. Piotr z matwa,
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1608101736?pli=1#
wpadlem na chwilke i nawet w temat, jutro wypadam z chwilki i pewnie z tematu tez,
Sw. za cierpliwosc, z matwa, bo czarnego nie wyplula,
na haczyki z kreseczkami dalem niechluj,
Placek, czujesz i radosc dajesz,
pozdrawiam wszystkich serdecznie
Zazdroszczę Wam spotkania 🙁 życzę miłej zabawy 🙂
a sernik robię też taki
http://mojewypieki.blox.pl/2007/05/Sernik-potrojnie-kokosowy.html
polecam,jest lekki ,ale wiadomo,że wszystko to kwestia gusu i kubków smakowych 🙂
Cichalu – Ciekawe tematy nawet mnie uskrzydlają. Spacerujcie jak najczęściej.
Dowód na istnienie sił wyższych – sepia Sławka wypluła , słońce świeci, kokosowy sernik kusi , na barce Noego dojrzewają pomidory – a kiedyś nawet linie kolejowe się zbiegną. Jest tego dobra 🙂
Sławku – witaj po urlopie. Dużo złowiłeś? Czy piotrosze jedzą, czy to tylko przypadkowe spotkanie?
Pytanie – czy piotrosze jedzą mątwy te mątwy mi zeżarło, a żadnego piotrosza w okolicy.
Marzeno, przepis interesujący, ale dla mnie zbyt kokosowy. Ciekawa jestem co to za ciastka digestive. Nie słyszałam o takich.
Pyro, Cichalu, ja już dawno nie jeżdżę w tamtą stronę pociągami, bo nie muszę, a pociągiem jest upierdliwie. Rozumiem, że Cichale jadą ze Szczecina, a Pyra z Cieszyna? Mogę poszukać zbieżnych w necie.
Szukam.
Eeee.
13.50 i 18.30 Cichale mają autobusy ze Szczecina. Pociągów tam w ogóle nie widzę.
Jeśli chcecie jechać 31. sierpnia, to mogę Was podrzucić. 1 wrz. już nie bardzo, bo sama się będę szykowała do drogi.
Nie, Nisiu – to moja Ryba pojedzie do Żaby ze Świnoujścia, a dzisiaj siedzi w Cieszynie i nie mam z nią kontaktu, a Cichale ze Szczecina i Kapitan miał pomysł, że pojadą z Rybą, a to nie pri czom.
Nisiu. Zależy od tego czy Żaba nas tak wcześnie przyjmie. Ale jakby Ci to nie tentego z Twoimi terminami, to z entuzjazmem!
To Ci Placku opowiem z beczki innej. Współczuwam z tymi, którzy napadnieęi zostali przez kleszcza. Paskudztwo! Ja kleszcza w życiu nie widziałem, aliści zdarzyło sie, że mój syn wtedy nastoletni, został dziabnięy na Mazurach na obozie zeglarskim. Po powrocie do Krakowa zawiozłem go zaraz do szpitala zakaźnego. Spotkałem tam kolegę, Jana Nowickiego, który tam leżał na jakis rodzaj żółtaczki. Codziennie odwiedzałem syna (i Janka) najpierw stojąc pod oknem szpitalnym, potem juz wewnątrz. Po kilku dniach jechałem z kolejna wizytą. Byłem w okolicach mostu Dębnickiego a szpital był przy Kopernika. Na skróś całe miasto. Stałem na światłach kiedy z sąsiedniego wozu wychyliła się pani i spytała „Łer is spital cakadźny”? Skojarzyłem momentalnie (byłem jeszcze Placku młody) że ta…jak by tu powiedzieć… pomarszczona pani. to Marta Mesarosz! Krzyknąłem tylko „Follow me” i po pewnym czasie mogłem powiedzieć „Janku (nie Jarku), melduję wykonanie zadania”. Syn się z Nimi zaprzyjaźnił a Nowicki od tego czasu chętniej stawiał w SPATiFie.
Krystyno,są w każdym supermarkecie,ciastka są jakby „alternatywą” dla petti bure,tworzą stabilniejszy spód a sam sernik nie jest za kokosowy,powiedziałabym wręcz,że za mało kokosowy,jest po prostu inny.
Marta Mesarosz bez ogródek potraktowała Nowickiego w ostatniej Vivie 🙂
Marzenko, wcale Jej sie nie dziwię. Wsadziła go do kina europejskiego a on…wiadomo jak się zachował. Na szczęście nie ma przepisu prawnego o odpowiedzialności za kolegów 🙂
Jako młoda, ale już całkiem dorosła kobieta (mąż, dzieci) zakochałam się „na śmierć” w księciu Konstantym , granym przez Nowickiego (jeden z wielkich spektakli Teatry Telewizji). Konstanty z Nocy Listopadowej stał się dla mnie jakoś tam męskim wzorem. W kilka lat potem widziałam audycję – wywiad z p. Janem i już wiedziałam – ten aktor nie ma nic wspólnego z tamtym Konstantym, chociaż zagrał go genialnie A z każdym przybliżeniem, wywiadem,rolą, którą widziałam, opowieściąch itd moja opinia o p, JN dołowała coraz bardziej, chociaż w niczym nie umniejszała wielkości jego kreacji. Tak to Nowicki nauczył mnie dystansu do kreacji aktorskich.
Pyro, znam kilku poetów. W paru wypadkach (oczywiście nie generalizuję) ma podobne odczucia.
mam! A jeszcze a propos JN. Raz mu powiedziałem, że jest królem kabotynów. Przeciągle popatrzył i odpalił. Kabotyństwa nie widac, a ty seplenisz!
Ja i tak kocham Nowickiego. Bezpiecznie i na odległość 😉
Idę po jakieś piwo, bo uświerknę za chwilę… piękny dzień na żeglowanie, wiatr spory i słońce, ale człowiek udziela sie pracom domowym 🙁
Pyro,
na pewno znasz stary dowcip-toast o królowej angielskiej, Sir Laurence Olivierze i talencie aktorskim 😉
U mnie pada deszcz, kolejny dzień jest szary i ponury, zimno 🙁 Dziś oczyściłam z korzeni i nadmiaru łusek moje cebule różne. Po raz pierwszy mam własne te podługowate francuskie echalion, z 500 g wysadzonych wiosną wyrosło prawie 3 kg ładnych cebulek.
Cichalu, będziemy w taczu. Myślę, że nie będzie przeszkód z mojej strony.
http://www.youtube.com/watch?v=SRFsKa8t-a4&feature=related
Dla Łasuchów odwiedzających Karczmy
OK Nisiu! Kipamy się w taczu!
Jes, of hors.
Planuję przyjazd do Żabich, jak zapowiedziałem.
Planuję wyjechać w piątek rankiem tak, że byłbym na miejscu ok. południa. To wychodziło by mi wg. kalendarza na 3 września, bo to miał być pierwszy weekend, prawda? Jeżeli miał bym zabrać tą pannę, to trzeba by to dogadać. Inna sprawa to fakt, że umawiałem się kiedyś luźno z Dorotą, że może ją, albo je obje zabiorę. Doroty tu już dawno nie było i nie wiem co z tymi planami, bo ona podobno w Warszawie. Jak ktoś ma z nią kontakt, to proszę się jej zapytać odemnie.
Jestem. Po robocie, herbacie i z Żubrem 🙂
Nemo, chcę dowcip-toast! Nie znam 🙁
Nisiu, proszę mi więcej tego nie robić. Twoja Gosposia przetrzymała mnie do drugiej w nocy. Dałam radę i ja wykończyłam, ale zrobiła ze mnie poranną zmorę 😕 Uczciwie przyznam, że była bardzo potrzebna, bo dzień miałam w sam raz pod pociąg.
Pyro, kupiłam Ci lidlowe rumy 🙂
Haneczko – hip! Hip! Hurra!
Cichalu – do żabich możesz w każdej chwili. Ja zadzwonię i uprzedzę. Dogadaj się z Nisią na kiedy przyjazd do Żaby. Tereny przepiękne, konie od wyboru do koloru, dom obszerny, służby brak. Lasy, jeziora i bardzo polski dom.
Pepegor – postaram się pogadać z Dorotą, ale na jej przyjazd nie liczę. Będziemy miały prośbę byś odebrał Krystynę z dworca. Potem pogadamy
Pyro,ja tak miałam w „Dumie i uprzedzeniu” z Colinem Firthem albo z”Wichrowymi wzgórzami ” i Ralphem Fiennesem 🙂
Teraz już mnie tak nie trafiają takie filmowe zauroczenia…starość czy cóś 🙂
Jutro jadę się odchamiać z synem do stolycy,ja się cieszyć,że zmienię otoczenie 🙂 i zobaczę swoją córkę która to szlifuje francuski przed rocznym studiowaniem we Francji (mam nadzieję) 🙂
Marzena – pokombinujemy zebyś mogła za rok przyjechać
🙂
…a teraz absolutnie nie da rady?
Harrison Ford 🙄 😆
Pyro – Ty mój Czarny Zawiszo (bo można polegać, czyli spolegliwa)!
Dziekuję. Służba będzie! Ja do oporządzania (i przejeżdżania) koni a Ewa do kuchni i obejścia. A robotna okrutnie! Innej bym nie brał!
Pyro, dzięki za troskę o mnie. Pepegor już wcześniej wspominał, że będzie mnie mógł odebrać z dworca w Połczynie. Wkrótce ustalę godziny odjazdu pociągu i będziemy w kontakcie. Planuję przyjechać już w piątek,bo sobota i kawałek niedzieli to za mało, żeby nagadać się ze wszystkimi i nacieszyć okolicą. Na pewno przywiozę keks.
Raczej…jak to mawia młodzież 🙂
U mnie to jakaś logistyka,trochę wojska w domu jest…te jutrzejsze deszcze mnie trochę wkurzają,jak ja się raz na sto lat gdzieś ruszę to w tle zaraz zmiana pogody.
Zaczyniłem na ciasto drożdżowe! Jak f..ing yeast nie wyjdzie, to ostatni raz w życiu. Nie będzie drożdżowisko pluło mi w twarz! Ewa, tak, jak od dwuch tygodni się pakuje…biedne dziecko…
…ach… te klimaty pakowania się w daleką podróż 🙂
15 minut. No, chyba, że coś by trzeba wyprać, ale to się robi dzień przed wyjazdem. Żelazna zasada – zostawić miejsce w walizce na rzeczy, które niewątpliwie zakupi się na wakacjach 🙂
I nie zapominać o torbach z książkami-prezentami 👿
Alicjo! Największa zagwozdka to prezanty! Po pierwsze jak trafić! Po drugie miejsca niet! Co robić (Lenin)…
Mam seriozne pytanie do rodaków Krajowych. Kupe lat nie byłem w Polsce. Mam karty Master card i Viza. Jakie biorą opłaty? Czy lepiej wziąć gotówkę? Wybaczcie, ale to wazne dla mnie. Nie moge szastać. A chciałoby się…
Cichalu, płacąc kartami nie są na ogół pobierane dodatkowe opłaty ( w sklepach się z tym nie spotkałam), trafiłam na parę wyjątków w internecie. Natomiast nie wiem po jakim kursie Twój bank policzy Ci przewalutowanie.
Słuchaj Alicji, ona wie lepiej. Jedno pewne – bez gotówki w Polsce się nie da. Usługi, drobny handel, komunikacja – tylko gotówka. Nie za dużo przy sobie – jakieś 200,- złotych max. Pogadaj też z Pepegorem – on często bywa w kraju.
Cichal,
mając na myśli prezenty, mówiłam o tej mojej legendarnej TORBIE z Nisi książkami, torba ja jedna…
Od lat nie kupuję prezentów, tylko na miejscu zabutelkowane, idąc w gościnę.
Zawsze pytam, czy ktoś ma jakieś życzenie, to znaczy moi stali gospodarze, i wiedzą. Najczęściej ktoś prosi o syrop klonowy, bo to nasza kanadyjska domena. Ale odwiedzając tyle osób, trudno jest targać czemodany z prezentami. Lepiej postawić coś na stole, pogadać, zaprosić do knajpy dobrej i też pogadać… bo nie chodzi o prezenty, chodzi o to, żeby być!
Nie ma sensu zawracać sobie głowę prezentami, które bardzo możliwe, że będą nietrafione. Ja tak do tego podchodzę, od wielu lat. Kupić po tamtej stronie Wielkiej Kałuży.
To nie jest lekceważenie prezentobiorców, tylko w tych czasach jest tyle zawracania gitary z tym, co można, co nie bardzo, a co mowy nie ma, że lepiej sobie nie zawracać. Gitary 🙂
Dzisiaj kantory wymiany walut płacą 1$=3,1 ZLP
Pyro, ja mówiłem o gotówce, ale w dolarach. Innej brak. Pytanie, czy lepiej wziąć dolary i je wymienić na złotówki, czy pobrać złotówki z karty?
Pepegor, pomóż (wpuszcza Cię Pyra, ja bym nie śmiał:)
Cichalu,
w Polsce nie ma problemu z pobieraniem szmalu z ATM. Gotówke dobrze mieć, ale już w bardzo wielu miejscach przyjmują karty. Z tym to do Jerzora, ma obcykane, pogadamy w Szczecinie 🙂
Do tyłu w kartach kredytowych, tak 10 lat za nie powiem, kim , są Niemcy 👿
W porównaniu z Polska to oni raczkują.
Znowu burza, od paru dni co wieczór.
Cichal… ja biorę parę drobnych, ale w każdej polskiej ATM wybieram sobie bezpośrednio z mojego konta… problema ni ma. Idę podać jedzenie jakieś.
Potem wskazówki czyli cdn.
Cichalu, bardzo rzadko są akceptowane karty American Express
Haneczko – 😆
O,widzisz Cichalu, rumu dla mnie już nie musisz dźwigać, bo mi Haneczka jakiś kupiła.Wiśniówkę i tak dostaniesz.A, przepraszam, że pytam, bo temat śliski, ale czy załatwiłeś sobie podwyższenie emerytury o lata przepracowne w Polsce? Bo ja rok temu załatwiałam papiery dla kumpla w Stanach. Dużo to nie jest, ale jak się doliczy, to zysk jest całkiem spory.
Dziekuje! Się mi rozjaśnia. Alicjo, za co są większe opłaty, za wymianę dolarów, czy za pobieranie w ATM?
Cichalu, o koszty przy pobieraniu gotówki z obcego bankomatu musisz zapytać w swoim banku. A kurs dolara w kantorze przed chwila podałam, on się waha. Idziesz do kantoru dajesz dolary i po kursie „kupno” Ci wymieniają, w cenie są koszty.
dziękuję slicznie!
Hej, hej, witam czcigodnych a szlachetnych, wdarlam sie do internetu, tzn. internet kulejac przyczlapal do mnie w krzaki. Juz nie jestem w Wa-wie, tak nota i bene to Warszawa sie robi taka ladna, czulam sie prawie jak w zamoznych i eleganckich czesciach Italii, tzn. Foksal i okolice, te niby klasycyzujace kamieniczki, przeuroczy palacyk na koncu czyli dawny „Sciek”, kawiarnie pelne ludzi, ladnych dziewczyn i dobrze ubranych (nie maja przewalone z wszelakimi insigniami mody i dobrobytu, jak Rosjanki w Berlinie, raczej zdystansowana elegancja no i wypielegnowane, uczesane i domyte w przeciwienstwie do Niemek). Cale lato sprzedaje i rycze, dom w krzakach, sprzedaje i rycze, wyjezdzam, sprzedaje i rycze, teraz sie okazalo, ze tak calkowiecie sprzedac nie moge, bo czeka mnie pol roku zalatwiania papierzysk, nostryfikacja rozwodu, zmiany nazwiska, gdyz w kw mam nazwisko „dwuczlonowe” (niech to czlonek strzeli!!!) no i bulenie na panstewko. Co do pytania Pepe to sie jeszcze zgadamy, niewykluczone, ze pojade do Zabich Blot.
Hej Dorotol! To Ty wiesz co to Ściek! Kolega mówił, że tam w barze zostawił dwa mercedesy! Ja to najwyżej skrzynię biegów i to od Poloneza…
Po kolei,
Krystyno, do usług. Albo w Świdninie, albo w Połczynie, padam do nóg.
Cichalu, bez krępacji proszę, śmiało.
Pieniądze pobieram bez problemów z każdego automatu moją szeregową Eurocard. Szeregową dlatego, bo innej nie dają w moim banku. Tą pobieram złotówki wartości maximum 500 Euro do tysiąca, w zależności od automatu. W placówkach usługowych, tzn. hotelach, restauracjach tej karcie natomiast nie wierzą. Na ten wypadek mam teraz MasterCard Gold, płatną do 60 dni bez naliczeń. Myślę, że Twoje karty, biorąc pod uwagę kredyt zaufania Polaków do wszystkiego co amerykańskie, pójdą jak z płatka. Ważne jednak co Pyra zazważyła, koniecznie trzeba mieć gotówkę.
Pozdrawiam.
Dorotko,
cieszę się, że Cię czytam. Daj znać jak będziesz wiedziała więcej.
Cichal, mieszkajac w Wawie to mialam „pewnosc” logistyczna tzn. wiedzialam, gdzie i o ktorej godzinie przebywaja „kameraden” z mojej kliki, zawsze wiedzialam, gdzie kogo spotkam, byla to bardzo przejemna i dajaca poczucie „stabilnosci” okolicznosc, mimo, ze czasami bylo trzeba splynac do scieku aby spotkac znajomkow.
…a potem wracalo sie do domciu np. polewaczka
Dorotol, dlaczego się nie odzywałaś?
Pyro, gdyz jest mi wystarczajaco smutno z powodu pozbywania sie krzakow, ze nie moge wysluchiwac „olaboga, olaboga dziecko co ty robisz, co to bedzie, co to bedzie”, jako, ze jest to wyraz kompletnej gluchoty na moj rzeczywisty stan nerwow.
Hej Dorotol! Bratnia duszo! Bądź na Zjeździe. Pogadamy o warszawskich czasach. O SPATiFie, Ścieku, Kongresowej i ew. o mełynach na Targowej, chociaż nie wiem czy to TEN poziom…
Diękuję Pepegorze! Moja platinium ma maxa 31 dni mercy. To nie o to chodzi, bo i tak płacę na bieżąco. Sa jednak różnice. Cieszę sie, że Cię poznamQ! Do zobaczenia
do Kongresowej chodzilam na jazz jamboree i nie podobalo mi sie, ze trzeba siedziec na miejscu, za to w klubach to byl jazzzzzzzzzzzzzzzz wszystkie sie kiwali w takt do oporu i bez oporu
Cichal,
karta kredytowa (możesz spłacić online, jak nie chcesz tych procentów) i debit działa w Polsce bezbłędnie, dużo tego, maszyn itd.
My wybieramy do 1500 zł, opłata chyba 4$, więc opłaca sie wybierać najwięcej.
Jerzor jest oszczędny – i to poleca.
No to tylko dowiedzieć się od Dorotki, czy będzie chciała, albo mogła?
Dokończylem akurat zupę z kabaczka i mogę iść spać.
Cichalu, cieszę sie że Was poznam i cieszę się wogóle na to spotkanie,
teraz jednak czas mi iść spać,
dobranoc
Pyra 18.16
piotrosz z kalamarzem, to przypadek, zaplatali sie w jedna siec, do lapania innych, mniej atrakcyjnych rybek, ktore z koleji ( to przez te szyny ) sluza za przynente, raczej nie maja szans sie zjesc, niezaleznie od wzajemnosci, tylko ewentualna zdechlosc moze zmienic bieg rzeczy, tzn, kto pierwszy ten ma w przewod pokarmowy drugiego,
wyslalem kiedys dolara na prezent slubny, radosci bylo wiele, a teraz to byle maszyna wymienia szare na zlote i po kursie, usmiech podrozal, dolar spadl na pysk, za cztery papiery 1500 🙂
tylko niektore ptactwo:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1608101736?pli=1&gsessionid=m9AeFzLI9zyqozJLNHIL3g#5506127759723016402
ma mniej szczescia od $
Dziękuję za wieści! Na kolację mieliśmy zupę z suma (jakisik malućki) Dojadłem chlebem (własnym) ze smażonym bananem. Jak to dobrze mieć przyjaciół, to najlepszy skarbiec!
Sławciu, zeżarliście ją?
To mewa srebrzysta. Wiem, bo prawie się doktoryzowałam na mewach w sanatorium w Kołobrzegu. Latały mi przed nosem, a ja im robiłam zdjęcia.
Takie mewy podobno szpetne w smaku…
kawalek placka na dobranoc?
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1608101736?pli=1#5506132299626692034
miejscowy, ze sliwgamy,
Mis uwiecznil,
nawet talerz taki ze wzorkiem, co to nie wszystkim, ze bialy byc nie chce, wytlukli, ot co
Ryba smierdzą (uczciwszy uszy Jaśnie Panienki) i żylaste…
Nisia, co Ty? ledwosmy przed nimi uciekli:
tu mial byc dowod, ale dlugo sie laduje
Ja sie nie mogę powstrzymać!
http://www.youtube.com/watch?v=2RPsoR5gZuE&feature=related
Jaki ładny placuszek. Chyba zjem jakąś kanapeczkę i pójdę lulu. Jutro w te Karkonosze, co to dzisiaj miałam, ale nie pojechałam.
Dobranoc!
Dobranoc Nisiu 🙂
Powoli doczytuję, anegdoty, porady finansowe – gdybym się żenił, mógłbym mieć nadzieję na dolar od Sławka, ale skąd brać resztę, bo z wybieraniem z konta nigdy nie miałem kłopotu. Każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego – ksiąze Konstanty był żylastym kabotynem, Dorotol myje się i jest dwuczłonowa, Cichal jest lojalnym przyjacielem i wzorowym ojcem i w dodatku sepleni, Pyra jest kochliwa, Márta Mészáros ( 🙂 ) interesująco piękna, wszyscy mówią po angielsku.
Co do prezentów – Sławkowi przydałyby się nowe talerze, a kanadyjskie złote monety są zawsze gustownym i eleganckim drobiazgiem. Złoto lub śledzie.
Cichalu – Odwiedzaj w szpitalach, melinach i na wodzie – sepleń i dziel się 🙂
Dorotolu – Wszystko będzie dobrze.
Krystyno – Digestive cookies miały rzekomo pomagać w trawieniu, bo soda w nich była. Nie pomagały, ale wiara przenosi góry, teraz się wierzy w mąkę z pełnego przemiału i ta sama szkocka firma produkuje herbatniki aż serce rośnie.
Wyjatkowo dobrze spalem. To jest pierwsza przerwa na nocnego kielicha i gimnastyke. Odpije i spokojnie sobie pospie. Swieca wlasnej konstrukcji plonie jak przyslowione ognisko w lesie a piekny portret Jolki wisi na miejscu skad ona ma cala chate pod nadzorem.