Mów do biskupa a biskup zajęty obiadem
Nie raz mówiłem i pisałem, że największe obżartuchy, łakomczuchy i smakosze wywodzą się spośród osób w sukienkach duchownych. Potwierdzają to i inni autorzy. Oto co pisze o dolnośląskich biskupach sprzed wielu stuleci Grzegorz Sobel w „Przy wrocławskim stole”:
„Do największych smakoszy w mieście należeli niewątpliwie wrocławscy biskupi. A i zjeść, gdy już zasiedli do stołu, potrafili niemało. Już od wie?ków średnich ich kuchnia była bardzo wyrafinowana i pełna przypraw. Jak wynika z ceł pobieranych we Wrocławiu za panowania Henryka VI, ostatniego Piastowicza na wrocławskim tronie, wśród przywożonych do miasta towarów figurowały pieprz, imbir, cukier, szafran, gałka musztatołowa, kminek, liść laurowy, migdały, rodzynki, sól z Krakowa, później notowano także przywóz goździków, fig i cynamonu.
Biskupi kucharze mieszkali i pracowali we wsi służebnej zwanej Cocci Episcopi, czyli Kucharze Biskupa, osady – w późniejszych wiekach zaginionej – położonej koło Wojszyc na Krzykach. Nazwa osady zaświadcza jasno, do jakiego rodzaju służebności byli zobowiązani jej mieszkańcy wobec biskupa. A gotować musieli naprawdę znakomicie, skoro w 1249 r. biskup Tomasz I przekazał tę wieś drogą zamiany zakonowi niemieckiemu. Odstąpienie wsi zakonowi nie oznaczało bynajmniej, iż biskupi zaprzestali smacznie jadać i zaczęli uprawiać „wieczne” posty doczesne. Podczas po?siłków oddawali się zresztą nie tylko rozkoszom podniebienia, lecz także uczcie duchowej, słuchając muzyki w wykonaniu własnej kapeli założonej już w 1360 r., a działającej jeszcze w drugiej połowie XIX w.
Nie brakowało też w mieście obżartuchów – m.in. wśród Henryków wrocławskich. Po rządzących kolejno w stolicy Śląska Henryku I Broda?tym, Henryku II Pobożnym, Henryku III Białym i Henryku IV Prawym, zwanym też Probusem, na tronie książęcym zasiadał Henryk zwany Grubym lub Tłustym. Jeden z kronikarzy zapisał, iż „był to człowiek wielkich rozmiarów, a przy tym tak bardzo korpulentny, że pospolicie zwany był przez lud księciem Brzuchatym”. Pamiętajmy, iż nie odżywiano się wtedy racjonalnie, zwracając uwagę nie tyle na wartość odżywczą spożywanych produktów (bo i nie było do tego podstaw medycznych), ile na ich ilość. Kto nie zjadł dużo, nie mógł nabrać sił, jak wówczas powszechnie uważa?no. Jedzono więc obficie, zwłaszcza wśród bogatego patrycjatu i szlachet?nie urodzonych. Nieuwaga przy suto zastawionym stole, a zwłaszcza nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, mogły jednak kosztować nawet życie. 4 lutego 1600 r. – jak podaje jedna z kronik wrocławskich – karczmarz na Piasku Jacob Krause dźgnął się podczas jedzenia rożnem w gardło. Zmarł tego samego wieczoru po wyznaniu grzechów i rozgrzeszeniu – wydało się przy tym, iż zjadł tego wieczoru aż cztery kolacje. Dodajmy jeszcze, iż wiele chorób, na jakie umierali ludzie, o czym również wiemy z kronik, wskazuje, że wynikały one z niewłaściwej diety. Jeden z biskupów wrocławskich zmarł na wątrobę, drugi zaś na kamienie, prawdopodobnie żół?ciowe. Wracając zaś do Henryka zwanego Brzuchatym, nietrudno nam się domyśleć, że przyczyną jego nadmiernej tuszy było piwo.”
Podobno we Wrocławiu jest tak do dziś. W kuchni biskupiej (a jeszcze lepiej za stołem) warto się stołować.
Komentarze
Obecna, chociaż wyschnięta, Pyra mnie straszy, ze dzisiaj ma być jeszcze cieplej…
Mój Tato – Hiniutek miał serdecznego kumpla – plebana. Tu koniecznie trzeba zaznaczyć, że Hiniutek był jeżeli nie ateistą, to zdeklarowanym antyklerykałem z pewnością. Tak czy owak niezbyt często, 2-3 razy do roku, bywał na plebanii na małym co nie co i dużym kielichu. Grali panowie w warcaby obrzucając się z lubością epitetami. „Gruby klecha” i „Komunista – Antychryst” były ponoć jednymi z łagodniejszych. Ten że ksiądz Karol prawił w chwilach dobrego humoru :
„Ty się Heniu nic nie martw, chociaż jesteś bandyta i bolszewik. Jak pójdziesz na sąd boży, to musisz poczekać przy drodze do nieba. Zobaczysz grubego kanonika albo i biskupa, co to ledwo zasapana duszyczka ciągnie w górę, to grzecznie podskoczysz, walizki pomożesz nieść i myk – już jesteś za niebieską bramą.” Ksiądz Karol zmarł jakieś 12 lat po wojnie, bo 3 lata obozu dały mu do wiwatu Zaś bandyta i bolszewik zmarł w 76-tym jako bezpartyjny, bo wściekł się w 72-gim i rzucił legitymacją. Jestem ciekawa, czy wnosił walizki za grubym prałatem?
Zaba, Pyra obecne, a reszta?
Ze ksiadz dobrodziej pojesc lubi dowodza liczne dowcipy, ale i zrodla. Czesto cytowany jest jakis sredniowieczny opat, co to na post nakazywal mniej wiecej tak: Dla braci jak zwykle…/tu nie pamietam co/, a dlamnie schorowanego, szczupaczek w szafranie, … i dluga lista rybnych wymyslnosci,… tez juz nie pamietam jakich.
Zastanawiam sie, co zrobic dzisiaj na kolacje, bo bedzie dwoje gosci, a ja wroce z objazu bardzo pozno.
Pogoda krolewsko/hanowerska /by nie podkradac Panu Lulkowi/ i jest nieco chlodniej.
Wam, /poza antypodami/ tez tak chlodno zycze
pepegor
Pyro, nie wnosił walizek, a i tak jest zbawiony. Co do biskupów, nie zawsze mam pewność. Ale kto to może wiedzieć.
Na ogół blisko ołtarza jadło się dobrze.
Zastanawia mnie cukier wśród towarów oferowanych we Wrocławiu przez kupców. Na przełomie XIII i XIV wieku był w Europie wiielką rzadkością. No, może poza Wenecją. Od stu lata mniej więcej bywał przywożony z Ziemi Świętej, ale były to bardzo drobne ilości. Widać Wenecjanie robili ze swoich cukrowni pod Tyrem właściwy użytek zaopatrując Europę, w tym i Wrocław. Niesolidni kupcy mogli w owych czasach oszukiwać dodając do cukru zcukrowany miód wielokrotnie tańszy.
Szukam krawcowej która podciela by mi nogawki od spodni, letnich, wyjsciowych. Platne od, wlasnie od czego, od reki czy moze od nogi.
Na wszelki wypadek gotuje sie na zebowa wyprawe.
Pan Lulek
Gut Biss, Panie Lulku
Pepegor – najprościej : „deska” serów, wyporcjowana ryba wędzona, zielona sałata i micha sałatki pomidorowej. Roboty na 10 minut, efekt b.dobry i nikomu nie zaszkodzi.
Stanisławie – w zachowanych „ekspensach” dworu wawelskiego z XIV w (jak wiadomo osobny dwór i kuchnię prowadziła Jadwiga, osobny Jagiełło) jest cukier, są cytryny i pomarańcze. Są też buraki.
Na królewskich dworach było wszystko, co znane. Jednak zwyczajne rycertwo słodziło miodem jeszcze dość długo. Jako ciekawostka – pierwszy cukier na kontynencie amerykańskim znalazł się tam przywieziony przez Kolumba, który otrzymał go w Gomerze na Wyspach Kanaryjskich od tamtejszej Kirke czyli Beatriz de Bobadilla y Ossorio. Wprawdzie piękna namiestniczka nie pozamieniała żeglarzy w cokolwiek innego, ale urokiem działającym na dowódcę wyprawy przetrzymała ją przez miesiąc. Co prawda Odysseusz był odporny na oddziaływanie wdzięków nimfy, ale syn z tego pozostał, więc ta odporność była, powiedziałbym, względna.
Pyro,
gdyby to bylo takie latwe lecz: Jedna z dwojga zaproszonych nie je ryby, druga wieprzowiny /mylalem o poledwiczkach Gospodarza na zielonym pieprzu/, LP ma fobie laktozowa, a bezlaktozowe sery… Wywiad zrobiony wczoraj dopuszcza wlasciwie tylko kurczaka. W lodowce mam pieczarki, ktore musze zagospodarowac, mam tez kabaczk, zobaczymy.
Spadam, bo czas na mnie.
ddeb, nomen omen…
Troche mnie takie kulinarne fobie denerwują. Można czegoś nie lubić, ale zapraszając wiele osób, z których jedna nie je niczego, co fruwa, druga niczego, co pływa czy w ogóle żyje w wodzie, a trzecia nie jada baraniny, można zgłupieć. Dlatego, choć sam za niektórymi potrawami nie przepadam, nigdy nie daję tego po sobie poznać. Co innego wieprzowina, której można nie jadać ze względów religijnych.
pepegor –
jeśli jeszcze jesteś:
sałata,
pieczarki
kurczak
1 cebula
ewentualnie pomidor lub pomidory koktajlowe
kurczaka udusić na maśle, w tym czasie podsiekać lub porwać liście sałaty.
W misce połączyć 2 łyżki oliwki z 1 łyżką octu winnego, posolić, dodać szczyptę bazylii, cienkie plasterki cebuli – dobrze wymieszać. Dodać sałatę, pokrojone w plasteki pieczarki, pomidor i delikatnie wymieszać.
Ułożyć na półmisku.
Mięso kurczaka pokrojć w cienkie plastry i ułożyć na sałatce. Podawać z grzankami.
20 minut roboty, ładnie wygląda i smaczne. A co najważniejsze można się nasycić.
E.
Dziędobry na rubieży.
JA PROTESTUJĘ.
Kiedy będzie zima???
👿
Witam,
jestem praktycznie gotowa na przyjęcie gości. Nie podam menu, bo a nóż przeczytają i nie będzie niespodzianki.
Teraz mam czas na kolejny prysznic i inne zabiegi pozwalające utrzymać się przy życiu, relaks, lektura, etc. …
W zacienionym salonie, do którego słońce jeszcze nie dotarło 28 C 😯
Nisiu,
zimy nie chcę, ale jakieś rosądne temperatury, słońce i lekki wiatr i owszem 😆
Zaczynam coraz poważniej myśleć nad takim urządzeniem piwnicy żeby pełniła tez funkcje moeszkalne latem 🙄
Na zewnątrz 39 w cieniu, w domu 26, okna pozamykane i zasłonięte.
O jedzeniu nie chce mi się nawet myśleć 🙁
A ja i owszem – o 7.00 rano zjadłam dwa kawałki świeżego chleba z pomidorem, a o 12.00 kromuchę z twarożkiem szczypiorkowym. Wieczorem usmażymy sobie dorsze na grilu. Żadnego gotowania w domu. Dzisiaj wraca Matros po służbie i posiłki będą musiały nabrać pewnej regularności.
BURZA!
Wracam pod kordełkę, niech sobie będzie, tylko ja nie chcę jej widzieć! Ani słýszeć, ale na to nie poradzę 🙁
Od dziciństwa przepadam za burzą. Byle ją obserwować z mieszkania, w najgorszym razie z szałasu jakiego.
Pozdrawiam do poniedziałku
Proszę osoby jeszcze jako – tako przytomne i zimowe dedykacje. Jakiś „Śniegowy puchu tren” albo „Na ślizgawce” albo cuś. Może się chłodniej zrobi. Ja nie pamiętam w tej chwili ani piosenek, ani wierszyków, ani wrogów, a i przyjaciół słabo. Prawie mnie nie ma. Na 2-3 tygodnie pojawię się na straganach jako „pyra ekologiczna, suszomna w cieniu”
Pyro – mówisz i masz.
http://www.youtube.com/watch?v=FP0e00eUCx4&feature=related
Zapomniałam zapodać – w ogródku zakwitły 3 krzaczki kalii czyli zandekii Sa oranżowo – brunatne, bardzo piękne. Ryba posadziła 5 ale dwie nie wylazły. Powojniki w pełnym rozkwicie, lilie też, a róże coś marne – chorują.Kwietny drobiazg – niecierpki, lobelie, gożdziki i różne takie też pławią się w słońcu i dobrze im.
Nisiu -nie dość, że klasyka, to jeszcze klimatyczna. Oj, mądra z Ciebie dziewczynka.
Merci, Pyruniu.
A ja wróciłam z dzieckiem z roweru… musiałam dotrzeć do poradni psychologiczno-pedagogicznej odległej o 7km.po odpowiedni druk dla lekarza(cd.szkół).
W polowie drogi dziecku pękła linka od hamulca ręcznego,powrót do domu po rower zapasowy(mamy 3),mógłby jakoś jechać ale ryzykować nie chciałam bo u nas w mieście i pod górę i z górki,wiadomo-wyżyna.
Z powrotem poszła linka w moim damskim rowerze…
Zrezygnowaliśmy z MPK gdzie w nowoczesnych autobusach nie włączją klimy(chyba jest taka)okien do otwarcia nie ma i ludzie siedzą ugotowani,masowo wysiadają na najblizszych przystankach,wolę rower.
Na obiad bób z dodatkami,dodaję do wszystkiego mięty bo mamy swoją,ogródkową,o mocnym aromacie,zupełnie inną…może jeszcze pozostałość po Tatarach :).
Pyro, proszę, to mój ulubiony wierszyk z dzieciństwa:
Mruczanki Kubusia Puchatka
* Im bardziej pada śnieg,
Bim ? bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim ? bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim ? bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim ? bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim ? bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim ? bom
Jak marzną mi paluszki.
Witam cudowne, wspaniałe, BLOGOWISKO !!!! 😆 😆 😆
Ufffffffffffffff, od godziny 6:50 rano moja „le’dusia” jest przyklejona do fotela komputerowego a patrzałki zaczynają widzieć podwójnie. Już mnie nikt nie skusi do pobytu, dłużej niż 3 dni, w domu, w którym nie będzie komputera i internetu. Całe szczęście, że w zeszłym tygodniu wpadłam na kilka godzin do moich kwiatków i przez tych kilka godzin zdążyłam poczytać do tyłu, bo bym była wstawała razem z fotelem. 😆
Teraz muszę co nieco przekąsić, bo mi żołądek marsza gra. Za pół godziny wrócę. 😀
Marzena – pozwól, że powybrzydzam w Twoim imieniu. Jak rozumiem , chłopak jest pod opieką tej poradni od jakiegoś czasu, to dlaczego każą Ci z nim się telepać 7 km? A przysłać pocztą nie mogą? Albo faxem do szkoły? Wszędzie tłok, który wynika ze złego zarządzania służbą zdrowia. Żadne pieniądzde wrzucone w tę czarną dziurę nie pomogą, jeżeli nie zmieni się model zarządzania.
W zyciu mialem piekniejsze chwile, nie mówiac o momentach, anizeli przezycia z Pania Dentystka. Natarli na mnie we dwoje. Ona i ten Technik od dolnej i górnej panoramy. Wyznaczyli nastepny termin za tydzien. Czy bedzie gotowe trudno powiedziec. Spróbuje moze sie uda przezyc.
Pan Lulek
Małgosiu W. – też się zachwycam.
Hejże ha, niech Kubuś żyje,
niechaj tyje, je i pije!
Czy przy środzie, czy przy wtorku
on w miodowym jest humorku
i niewiele o to dba,
że na nosie miodek ma.
Ludzieńki – nie macie wrażenia, że Kubuś P. to jest nasz wielki duchowy patron i guru???
Blog Piotra Adamczewskiego pod wezwaniem Kubusia Puchatka…
😆
Nisiu p ataron może i tak; guru raczej nie, bo my nie miodowi. Ale im bardzie zaglądamy, tym bardziej go nie ma.
Jeszcze nie doczytałam, zatrzymałam się przy Pyrze (14:16)
Tę piosenkę pamiętam z bardzo głębokiego dzieciństwa 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Cxsr0V8O8tM
Śniegu tego roku było dość, ale żeby tak teraz 25 stopni a nie 10 więcej!
Zara zara… nie tak prędko z Kubusiem! Winnie the Pooh (w Polsce znany jako Kubuś Puchatek) nasz ci jest! W ogóle to skomplikowana sprawa, ale początek całej historii zaczyna się w Winnipegu 😉
Ledwie odegnałam jedną burzę, drugą słyszę 🙄
Kiedyś na blogu to był prawdziwy Miś , ale zdechł był lub cuś.
Może leży w cieniu i trzyma nogi w przystudziennej wannie?
Kto to wie…
MałgosiuW
wygląda na to, że jak u was, tak u nas, temperatury porównywalne, słońca nie ma, przed chwilą przestało padać, zaraz znowu będzie, a w powietrzu tropik ze względu na prawie 100% wilgotności powietrza 🙄
To jest bardzo męczące, chyba zgodzą się ze mna ci, co bywali w suchych klimatach i w okolicznościach wielkich jezior na przykład. 35C na pustynii znosi się w miarę nieźle, 35C w Kingston, Toronto czy Chicago – to sauna i ruszanie się jak mucha w smole.
Alicjo, Echidno, Nemo, Orco, Wando TX, Kpt. Cichalu, Nowy, PaOlOre, Placku wielkie dzięki za piękne zdjęcia, napasły się moje ślepia, oj napasły.
Kapitanie Cichalu 2010-07-13 o godz. 22:29, kiedy ja ćwok sześćdziesięciosześciowy, miałam czelność po Tobie jeździć ? 😯 Przecież od samiuteńkiego początku, jestem Twoją zapamiętałą fanką. 🙄
Blogowiczom z południa Polski – ku pokrzepieniu – na niedzielę (18.bm.) moja pogodynka zapowiada tylko +23 st.C. i sam deszcz. 😉
Gdy wzdychałam do „Klarci”, żeby wreszcie przegoniła chmurzyska – zapomniałam jej zapodać maksymalną temperaturę i teraz szaleje. 🙁
Widać wyraźnie, że z życzeniami trza ostrożnie a przede wszystkim dokładnie.
Panie Lulku! Czuj duch! Gwoli poprawienia Twojego samopoczucia posłusznie melduję, że ząb, który mnie trzy tygodnie temu bolał a chiński dentysta orzekł, że nic mu nie jest, złamał się był!!! Jak on jest dentystą to ja jestem Bramaputra! W poniedziałek jadę, jak Pan Bóg przykazał, do polskiego stomatologa, bo Polak potrafi! Jeśli moje nieszczęście Cię pociesza, ( a powinno) tom szczęśliw jest.
Oj Zgago, Zgago, jeździłas. Ale z takim wdziękiem, żem kontent do dzisiaj!
Takiej chmury życzę Zgadze i innym potrzebującym. Gatunek przedni. Kanadyjska ona jest!
http://picasaweb.google.com/cichal05/NewFolder#
Hurra, coś grzmi, żeby jeszcze polało!
Dzis wybor z Oregonu, calosc w Texas 4000 (recent journals)
http://picasaweb.google.com/WandaTX/BasiaOregon?authkey=Gv1sRgCIfkr4HF-viljgE#slideshow/5494510625056519346
Orca pisala do mnie, ze beda okolo 10 rano ichniego czasu przejezdzac przez sliczny most i tam jest kamera robiaca zdjecie co 8 minut.
tu to co Orca napisala:
Znalazlam kamere na zywo na most Lewis and Clark przez rzeke Columbia. Columbia to granica miedzy OR i WA. O ile rozumiem ich trase to oni musza przejechac przez ten most jutro rano w drodze z Portland do Longview WA. Odleglosc miedzy miastami jest okolo 50 mil. Zakladajac, ze wyjada z Portland o 8 rano przejada przez most po godzinie 10. (20 mil/godzine).
Obraz na kamerze odswieza sie co 8 minut, ale trzeba recznie odswierzyc strone (refresh the page). Ja nie bede mogla obserwowac ich o 10, ale jesli bedziesz miala czas to spojrz i zrob ‚print screen’, kiedy przejada. Moze podac ten link na blogu i jesli ktos zauwazy rowerzystow to zrobi print screen.
Jak widzisz bardzo zyje ich wyprawa.
Kamera jest skierowana na poludnie, czyli od strony Longview. Tak wiec bedzie ich widac jak wyjada z Oregon i wjada do WA.
http://www.wsdot.wa.gov/Projects/lewisclarkbridge/camera.htm
Ej tam, w Kanadzie! Alicjo Ty jedna! Kubusia nam żałujesz??? Zwłaszcza w kongenialnym tłumaczeniu pani Tuwim Kubuś to polski bohater narodowy!!! Miejcie sobie Winnie, ale Kubusia kocha każde polskie dziecko (zwłaszcza te byłe dzieci, które znają wersję nie-disneyowską)…
Kubuś dobrem wspólnym międzykontynentalnym!!!
Prosiaczek, Sowa, Kłapousio, Tygrys, Królik, Kangurzyca z Maleństwem, wszyscy Krewni i Znajomi Królika takoż!!!
PS – uorrra, uorrra, uorrra!
:cool”
Ach, ta nieuwaga… to z NERW!
😎
Cichalu, piękna ci ona, może się i u mnie pokaże w niedzielę – nie tracę nadziei.
Ja takie małe „bele co” jednak jeździłam ? Skleroza to chyba mnie dopadła – idę na 10 minut postać w kącie – za karę oczywiście. Ale nie na grochu – swoją życiową normę klęczenia na grochu już zdążyłam wykonać. 😀
Pyro,przysłać? jakoś nikt mi nie zaproponował a ja sama to fakt też nie poprosiłam,ale człowiek już przez lata „wytresowany” jest tak,że boi się prosić bo zaraz mówią-roszczeniowa pani jest…staram,się staram ale ciągle od losu się po głowie dostaje to i rozumowanie szwankuje 🙂
wróciłam od „doktora”,na nogi lotiony do smarowania czy cós,jeszcze nie doczytałam,a przy okazji o badania kontrolne może jakieś adekwatne do wieku poprosiłam bo profilaktyka leży u mnie całkowicie oprócz cytologii,wezmę się za to w sierpniu bo całe życie dbam o innych a sama szkoda gadać,ale zamierzam się poprawić 🙂
jak byłam dwa lata temu w Jordanii to było jeszcze goręcej :)ale porównywalnie
Nisiu – popieram z całej mocy. Nie znam angielskiego, więc wierność mi ten tego, ale uroda tego przekładu zwaqla z nóg.
Łoj, zwala, Pyruniu, zwala.
Rum tum tum, trala bum.
😆
to jeszcze o food carts w Portland (angielski tylko). Jakos nie jest to popularne w Dallas.
http://www.foodcartsportland.com/about-2/
ciekawy (dla mnie) ustep zatytulowany jest: PORTLAND HEARTS FOOD CARTS
A zatem:
Hejże ha, niech Kubuś żyje!!!
Nisiu, bardzo proszę nie wspominaj o disneyowskich wersjach, bo mi temperatura rośnie 🙁
Orca, dziękuję 😀 Kraby mam opanowane 😀 Trochę trwało, zanim pojęłam gdzie przodki gdzie tyłki, ale dałam radę 😀
Te chmury są niesamowite 😯
Zjadłam dorsza z małosolnym. Dobry, ale kudy mu do tego powitalnego.
Z tego gorąca zapomniałam się przywitać z odnalezioną Zgagą – Witaj w domu.
Odbywszy słuszną, choć mini karę (na dłuższą mój krzyż, wymęczony 30-letnim staniem w kolejkach, nie pozwala) wracam, żeby już z czystszym sumieniem napisać Panu Lulkowi , że Mu „zazdraszczam” orzechówki. Wprawdzie pani (u której kupuję już od 20 lat) przyrzekła mi zielone orzechy, niestety musiała ściąć orzecha i tak mi orzechówka przeszła koło nosa. 🙁
Haneczko, a toż uważaj na siebie, bo się ugotujesz do cna!!!
Juz o żadnych brzydkich rzeczach nie wspomnę, żeby Ci się nie pogorszyło!
Rum tum tum… et caetera.
🙄
Osobisty pojechał odebrać gres zakontraktowany już 2 dni temu.
Wspaniałomyślnie zadeklarowałam,że pomogę ładować, a onże
wspaniałomyślnie odmówił.Uff ! Siedzę zatem i czekam,aż wróci
popijając zimne piwo.Nie wiem,po co je piję,bo czuję,że od razu
paruje tym piwem.Gres potrzebny do wyłożenia ścieżki we włościach.
Reszta zakupów na dwa dniach w krzakach(w cieniu !!!) już czeka
w lodówce.
Zauważyliście, jak miło stoi się teraz przy otwartej lodówce.Tak człek,by
stał i stał i przedłużał w nieskończoność myślenie o tym,co z niej wyjąć.
A przechadzanie się wśród lodówek z masłami i jogurtami w supermarkecie
to sama przyjemność w te upały 😀
Ostatnie wspomnienia z drogi (przyrzekam, więcej nie będę)
Resztka Montrealu. W sklepie spotkałem miejscowego hippisa(?) Kiedy się dowiedział, żem z Polski, zadał sakramentalne pytanie „To u was tak się męczyło Żydów?” Po półgodzinnym tłumaczeniu w jego niebieskim i nieco podpitym oczku zabłysło zrozumienie. „C’est vrais? Je m’exuse” Tutaj się myśli inaczej…
Potem było Albany i piękna droga do domu. I to by było na tyle, jak mawiał prof. mniemanologii stosowanej,.
http://picasaweb.google.com/cichal05/AniaIAlbany#
Dziękuję Pyro, mimo, że jestem wybitnie ciepłolubna, ten upał zaczyna już mi „wychodzić bokiem”. Żeby chociaż w nocy było chłodniej.
W mieszkaniu mam wszystkie okna zasłonięte (wszystkie na pełne południe), to mam zbyt gorąco. 🙁 Domeczek z ogródkiem by się nadał.
U Młodszej są też paskudne upały, ale mam nadzieję, że do 29 lipca zelżeją i u niej.
Lecę do Niej właśnie 29 i to z Okęcia, więc raniutko będę miała okazję zawitać do „Stolycy” i sprawdzić autobus nr 175 – dobrze pamiętam ? Ten nr jedzie z centralnego na Okęcie?
Jan Tadeusz Stanisławski
To, co polskie wydawnictwa zrobiły z polskim pisarzem (Wańkowicz) w wersji dla młodzieży sprawia, że natychmiast mam ochotę wleźć na te odesskie schody i poszukać pancernika. Wpadły komuś w ręce wykastrowane „Szczenięce lata”? A „Monte Cassino”? A „Ziele na kraterze”?
Zgago,dobrze,że już jesteś z powrotem z nami 🙂
Lecę szukać cienia !
Nie wysmażcie się na skwarki! Tego wam życzy
zimowa Echidna
i idzie spać.
Miłego i chłodnego weekend`u
Pozdrowiątka od zwierzątka
E.
Pyro, u mnie na półce jest taki egzemplarz „Monte Cassino”. 🙁 „Ziele na kraterze” mam w pełnej wersji, mimo, że rok wydania 1971 a „Szczenięce lata” z 1987 roku, dlatego myślę, że już pełne (140 stron maciupcią czcionką).
bolszewicko-Eisensteinowska* sadystka!
* – to nie obraźliwe ino historyczne
Dobranoc Zwierzaczku. Tobie życzę słonecznych snów.
Ja tam wam Kubusia nie żałuję. Ale z racji, że na placówce wysuniętej i tak dalej, muszę zaznaczyć związki, koneksje i te sprawy, było nie było – międzynarodowe! Wszystkie małolaty tutaj znają to tak samo, jak małolaty w Polsce. Ja też czytałam, ale jednak „Dzieci z Bullerbyn”…to było TO!
A propos przekładu Puchatka… oryginał jest równie dobry 🙂
Z Puchatkami mamy jednak zawsze coś wspólnego 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_3390.jpg
Pyro, nie wpadły. Z czego można wykastrować Wańkowicza, że o po co nie wspomnę?
Alicjo, „Dzieci z Bullerbyn” musiałam zanieść do znajomej introligatorki, tak były „wyczytane” i to wszystkie części. 😀
175 z Okęcia do centrumu i na abarot, Centralny chyba po drodze.
Witaj Zgago.
Domek z ogródkiem? Owszem, tylko ja tu też się roztapiam 🙄
Idę sprawdzić, czy mnie nie ma przy pralce… trzeba wykonać pewne działania, żeby ludność miała czyste szmaty na grzbiecie.
Chwała technice, że nie trzeba do strumyka, ciągnąc za sobą wiadro z praniem i tarkę 🙂
Haneczko, z „Monte Cassino”. Ja mam takie wydanie; cieniutkie i formatu kryminałków. Jak je znajdę, to napiszę, w którym roku wydane. Szokiem było dla mnie, gdy zobaczyłam potężne tomisko w latach ’90, o mało się nie spłakałam, bo wtedy ceny książek już były „rynkowe” i nie mogłam sobie kupić tego rzetelnego wydania.
Haneczko – nie mam pod ręką, ale o ile pamiętam z całej obyczajówki : alkoholu, stroju dancingowego, narzeczeństwa Wańkowicza, z tego, jak King robił z Marty Tatara, a Królik córeczkę itp. Zostały same bogoojczyźniane i martyrologiczne „kamienie” Z Monte Cassino zrobiono 1-tomowy wyciąg, a ze „Szczenięcych lat” wypadła sprawa noclegu męskiego, chłopięcego pływania w Niemnie , obyczajów kresowych.
Zgago, o tamtym wiem. Tego, co pisze Pyra, nie rozumiem i nie chcę rozumieć 👿
Mam oryginalne „Monte Cassino” drukowane w Bolonii na zdobycznym, niemieckim, papierze. 2 tomy. Przywiózł mój Ojciec z wojska (2 Bryg. Karpacja) Zaczytana na śmierć. Pół Krakowa to czytało…
Brygada Karpacka!
Alicjo, tara rewelacja. Durna ja nie przytuliłam babcinej… Kijanki chwyć 😉
Pyro, czyżbyś miała na myśli wydania najnowsze – z XXI wieku ??????? 😯
Tu, gwoli ścisłości chcę powiedzieć, ze w latach 60-tych wyszło „Monte…” 3 tomowe. Mieliśmy w domu, ostatnio wydałam.
U mnie burza, deszcz i wicher huuurrraa !!!
Tak zwane bryki były cieniutkie lecz omawianą pozycję traktowały poważnie.
Wniosek – tak okrojone książki Wańkowicza nawet na nazwę bryków nie zasługują.
Są i takie pozycje, że po skrótach wg ww reguł pozostałyby jedynie autor, tytuł i rok wydania. Wydawnictwo by pewnie nie figurowało – wstyd firmować taką pozycję.
Zgago – nie wiem, czy najnowsze. Ja już do biblioteki nie mogę zajść. 8 lat temu miałam to-to w ręku i piekliłam się w bibliotece. Panie mnie uspakajały, że to „lektury uzupełniające” dla szkół.
A Fredro to pewnikem na indeksie?
Zgago! tzn, że moje chmury przyszły. A Ty contra me! :)))
Pyro, wydanie z lat 60tych było bezlitośnie ocenzurowane politycznie!
Cichalu, mój najmilejszy Kapitanie – ja do końca żywota (marnego, bo marnego, ale zawszeć żywota) za Tobą. 😆 😆
A te piękne serki na Twoim zdjęciu, zmobilizowały mnie, do wyjęcia z zamrażalnika sera Fauquet, który dostałam w prezencie od Polonuski z Francji, którą uraczyłam obiadem a’la chińszczyzna. 😀
Już się cieszę na wizytę u Młodszej, tam się zapcham serami aż do wypęku.
Cichalu – prawda. Porównywałam potem. Brakowało ok 120 stronic. Poza sprawami politycznymi było jednakże kompletne. Poza wszystkim – było; dla nas wtedy bardzo ważne. Wtedy też wyszła „Karafka La Fonteyna”, „Atlantyk-Pacyfik” i inne.
Nb. u Dorotola czytałam ostatnie, „paradne” wydanie „Września żagwiącego” – i – nie mogłam, no, nie mogłam tego czytać. Nasza wrażliwość chyba się zmieniła. Ta czysta martyrologia jest już nie do przejścia.
Cichalu, Twoja chmurka, pewnie przez długą podróż, ogromnie straciła na urodzie. 🙁 Do mnie dotarła w postaci szarego sufitu.
Hej Zgago 🙂
Cichal, nie mógłbyś dmuchnąć tej chmury i w moja stronę? Płynę 😥
Orca,
Włodek jest Twoim wielbicielem 🙄
Kiedy już wszystko przygotowałam na przyjazd gości, poczułam nagle od strony kominka dziwny zapach. Skojarzyło mi sie to z kocimi siuśkami 😯 wprawdzie Sokrates takich spraw nie załatwia w salonie, ale … zapach nie pozostawiał złudzeń. Mimo któregoś tam zaliczonego z kolei przysznica, nie bacząc na upał, rzuciłam się do mycia i pucowania, odswieżania okolic kominka, z myciem utensyliów kominkowych włącznie. I co? I nic! dalej śmierdziało 👿
Nabrałam podejrzeń co do nowej kompozycji kwiatowej, którą zrobiłam wczesnym rankiem. Ponieważ bladoniebieska ostróżka opada z kwiatów, a potrzebowałam akcentu w tym kolorze, wzięłam mikołajka nadmorskiego. I to on tak wonieje 🙄
Przyszedł Włodek. Postawiłam go koło kominka i pytam co czuje. A on mi na to: g…. 👿
Na razie kompozycji nie wyrzuciłam. Pasuje mi do całokształtu, kolorystycznie rzecz jasna. Może, jak już pootwieram okna, podniosę żaluzje, będzie lepiej. W najgorszym razie wyrzucę paskuda. Póki co ostrzegam przed nim. W ogrodzie nie wydziela takiej woni. Może to zemsta za zrywanie 🙄
ee11 <– też mi kod…
Pranie ma się w suszarce, mnie się nic nie chce, słońce wyszło, ochłodzenia żadnego, doskonale wiem, że około stycznia będę wspominać…
http://www.przegladpraski.pl/jpg/muzeum/duze/tarka_max.jpg
„Monte Cassino” było u mnie w domu – to pamietam z lat szczenięcych, na pewno wydanie krajowe – nie mając porównania z oryginałem, trudno mi oceniać, a zreszta za smarkata byłam i za mało „posiadałam wiedzy” (tfu! tfu! tfu!), interesowała mnie tylko opowieść. Podobnie jak „Komu bije dzwon”, czytany pod kordełką, książki niezbyt odpowiednie dla małolatów rodzice trzymali pod kluczem. A klucz za telewizorem „Wawel”, o czym juz wspominałam. Też mi schowek! O, a raz był na wysokim pod sufit piecu kaflowym…też znalazłam, chociaż musiałam się wspinać na dwóch ustawionych jedno na drugim krzesłach. Nie było takiego schowka, zebym nie znalazła 😉
Na pewno nie były to książki odpowiednie dla 8-10 latka, ale… ileż można się podniecać Kubusiem Puchatkiem i Koziołkiem Matołkiem? A wtedy człowiek miał czas na czytania, pasając krowę w wakacyjne dni 🙂
Zgago, ciesz się swoją chmurą („jak to miło chmurką być, niebem płynąć jak po wodzie”…) – bo niestety, muszę Ci rzec, że domeczek z ogródkiem – posiadam! – nic a nic nie chroni przed dziką Afryką. Różom oczka wyłażą na wierzch, przekwitają z szelestem, inne kwiaty cierpią choć podlane, ale co tu da podlewanie raz dziennie… W domeczku jedyne miejsce do życia jest w odległości 4 metrów od urządzenia klimatyzacyjnego.
Łoch!
Jotka,
posyp to miejsce sporą garścią sody oczyszczonej, czy jak to sie tam zwie. Jeszcze lepiej – dwie garście. Soda wchłania paskudne zapachy lepiej, niż cokolwiek innego.
W lodówce i zamrażarce zawsze warto trzymać otwarte pudełko sody, nalezy zmieniać co 2-3 miesiące. Spróbujcie – soda jest tania!
Wracam do „adremu” blogowego czyli jedzonka. Jeden z tych serów na zdjęciu miał cenę 70 dol/kg! Jak to dobrze, że Alicja ma posażne koleżanki!
Dzisiaj pirwszy chlebuś po powrocie. Żytni z miodem na zakwasie. Cosik popękał. W tle kubaski od wnuków. Ewa to Baba (a jakże!) ja to Dziadzia. Kubuś Puchatek też obecny
http://picasaweb.google.com/cichal05/Chlebus02#
Alicja,
przecież to kwiaty, pod tytułem: mikołajek nadmorski, tak cudną woń roztaczają, mam posypać kwiaty sodą? 🙄
Nisiu, pamiętasz Sikoreczkę sambę? „Na wysokim niebie, chmurka chmurkę goni, Poczekaj dziewczyno , jak ja będę ciebie”
Oświadczam,że jestem równiez fanką Wańkowicza Melchiora 🙂
Babcina tara była bardziej wypasiona.
Alicjo, przypomnij mi na zjeździe, że mam Cię po ręcach całować za sodę.
Cichal, jest Ci stanowczo za dobrze. I oby tak dalej 😀
Cichal- do wczorajszego oglądactwa zdjęc i wpisu dodaję, że biurokracja z Montealu jest ponura.
Lubie ogladać zdjęcia miejsc, w których nie byłam chociaż czasami są to kopie innych obiektów- zwłaszcza klasycyzm amerykański.
Sino nad głową, parno i czekamy na deszcz.
Kubuś był ulubioną lekturą mojej Młodej – cytujemy na zmianę.
Na obiadokolację będzie opieczona na masełku cukinia w sosiku pieprzowo- kminkowym wymieszana z zielonym ogórkiem, papryka i fetą. Na zimno.
Pedzę do domku.
pędzę
Cichal!
http://www.youtube.com/watch?v=euZnnrEHS5E&feature=related
…o, a mówiłam, że upały robią zamięszanie?! Soda na kocie te tam siki i tak dalej, a na Jotki kwiatka…”poińcia nie mam”, jak mawiał jeden z dwóch moich dziadków. Ten spod Krakowa.
Może cwanie umieścić sodę w pobliżu w jakichś ładnych pojemnikach?
Haneczko,
w życiu – po ręcach, tylko mężczyźni! My kobiety rozumiemy się według…”dość dwie słowie” 🙂
Czekamy na gości – Matros zaprosił rodzinę na grill. Lena zrobiła michę sałatki owocowej, gotowe jest 5 kg nóżek kurczaczych, a ja mam ochotę uciec. Jestem po prysznicu, ubrałam bluzkę i spódnicę, uczesałam się i nie wiem – wleźć do piwnicy, czy jak? NIE MAM NASTROJU TOWARZYSKIEGO ZUPEŁNIE.
Pyrasku, a nie możesz sobie w pobliżu dyskretnie podłożyć jakiej sikawki… i zraszać się w momentach szczególnie bolesnych?
Co do zraszania – idę podlewać! Chociaż podobno u nas ma padać w nocy i burzyć – biedna Becia, będzie się bojała.
Te 5 kg udek kurczaczych to chyba na załogę statku Matrosa + rodziną?
Pyro, może coś posącz?
E tam, pogrzmiało, pomruczało i sobie poszło … 🙁
Żadnego deszczu.
Cichalu, sam robisz zakwas? A chleb z maszyny? Może żeby nie pękał trzeba samemu naciąć tuż przed pieczeniem?
Małgosiu. Bingo! Zawsze nacinam a teraz się naciąłem. Smaczny, juz wystygł!
Z maszyny. Zakwas własny. Ewa mówi, że zkwaszam charakterem…
Mam taki zakwas trzymiesięczny!
Alicjo,
soda została zapamiętana. Zaraz ją włożę do lodówki. A jeśli chodzi o te książki zakazane dla małoletnich, to uważam, że dobrego dzieciaka taka książkanie zepsuje. Zresztą wiadomo, że po książki sięgają dzieci raczej inteligentne i ciekawe świata. Przynajmniej kiedyś tak było. Kiedy miałam może 15 – 16 lat pomagałam z własnej woli w szkolnej bibliotece, czyli według dzisiejszych określeń byłam wolontariuszką, zreszta jedyną w całej szkole. Oprócz tego, że pomagałam wypożyczać książki, mogłam do woli buszować wśród regałów. I kiedyś trafiłam na niewielką książkę markiza de Sade. Skąd taka pozycja w szkolnej bibliotece – nie wiadomo. Nie dociekałam, tylko sama sobie ją wypożyczyłam. Przeczytałam dokładnie, ale specjalnie mnie nie zszokowała i nie zepsuła, choć treść była drastyczna. Dziś taki Sade to kaszka z mleczkiem,nawet dla młodzieży.
A ja właśnie zakończyłam piękny, balkonowy wieczór z sąsiadką. Mam przemiłą sąsiadkę, bardzo ją lubię i cenię, bo wychowała – praktycznie sama – 4 dzieci na pracowitych i dobrych ludzi. Chłop też bardzo pracowity ale lubił zaglądać a po tym „zaglądaniu” odbijało mu totalnie. Obie zażywałyśmy chłodku i „obaliłyśmy” 0,75 l. piwka Trapistów, które czekało w lodówce już 2 miesiące na okazję. 😉
Jeszcze zakwasu nie robiłam, ale chyba najwyższa pora zacząć. Ładnie i smacznie Twoje chleby Cichalu wyglądają 😀
1912 – taki kod a ile się działo w tym 1912 roku. 🙄
Szkoda takiego marnować. 😉
Cichalu – Chcialem sie wgryzc w klerykalne sredniowiecze, w Twoj apetyczny chleb, chcialem wspiac sie na barykade, ze sztandarem zrobionym na drutach przez Alicje (Winnie the Pooh jest NASZ), chcialem z cukrem, imbirem, a Ty o pomnik generala Sheridana w Albany, stolicy pieknego stanu Nowy Jork pytasz ?
Jak zwykle, Twoje zyczenie moim rozkazem.
General urodzil sie w Albany, niezly byl z niego general, dlatego tez w czasie I-szej wojny swiatowej, w roku 1916-tym, zaparkowano go wlasnie tam. Wankowicz twierdzil, ze cukier krzepi, ale w niespokojnych czasach nie ma to jak general. Alicjo, zapisz prosze, ze bylo to 7-mego pazdiernika 🙂
Towarzystwo Armii Cumberland ( ktorego pierwszym prezydentem byl general George Thomas, tworca slynnego 14-tego Corpusu, ichnich Legionow) zlecilo stworzenie pomnika artyscie o dzwiecznym nazwisku John Quincy Adams Ward. Biedak meczyl sie z tym projektem przez 8 dlugich, niewdziecznych lat, tylko po to by, w 1906-tym roku byc wyrzuconym na zbity pysk. Dopiero w 1914-tym roku gubernator Martin Glynn obudzil sie i rzekl: – mam jednak ochote na ten pomnik. Niestety, Ward zmarl ze zgryzoty, ale Daniel Chester French bezczelnie powiekszyl istniejacy juz model, ale wstyd go ogarnal i kredyt za pomnik pozostawil Johnowi. Wytopili, przytachali – a cokol gdzie ? Pojechali rowerami do Henry Becon (tego czy byl to nasz rodak Heniek Boczek, nie wiem, slowa o tym nie ma), architekta, po cokol.
Wiem , ze to tylko garstka informacji, ale tyle tylko zmiescilo sie w tych ogromnych gmachach (New York State Capitol National Register #71000519 ). Byc moze archiwa te zawieraja teczki na kazdego mieszkanca stanu, nie pytalem.
Apaw – Cieszmy sie, ze tych ponurych biurokracji nie ma w Polsce 🙂
To prawda, ze wiekszosc stanowych „capitolow” to swiatynie neoklasycyzmu, ale ale akurat ta w Albany byla zywcem zapozyczona z Paryza – to drugi Hotel de Ville. Zreszta ten w Paryzu tez nie pierwszy; ten splonal w czasie Komuny Paryskiej, a z nim wszystkie teczki z czasow Rewolucji Francuskiej. Niczego nie sugeruje, odpowiadam Cichalowi.
Tyle o biskupach, ksieciach, misiach, upale, miodzie i cukrze.
Co do naszych lamentow nad jezykiem sredniowiecza – probowalem, ale slowo „klima” nie przechodzi mi przez gardlo. Kojarzy mi sie z kilimami, klimakterium, a z orzezwiajacym powietrzem – bryza 🙂
Nisiu, uważaj na siebie i stwory http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8147775,Zachodniopomorskie__nadchodza_silne_burze__grad_i.html Pyra i Lena z przyległościami takoż.
Moje begonie na balkonie padają i bynajmniej nie dlatego,że ich nie podlewam.
Marne są i koniec,a w tamtym roku tak się „pyszniły”.
Może soda pomogłaby coś albo krem z filtrem 50+ 🙂
Haneczko, już się boję.
Kwiatki podlałam – między 20.00 a 21.30, poruszając się pomału z zimną wodą w garści (i trochę na spódnicy – Beta była obok) – spłynęłam potem…
Becia chyba już coś czuje z tych burz, bo poszła do piwnicy. Ona tam chodzi się bać. Szanta ma w nosie, a kot zgoła odmówił opuszczenia tarasu.
Marzeno, a pamiętałaś, że begonie są grymaśne i nie znoszą, kiedy się je rusza? Nie cierpią ani przestawiania, ani dotykania, ani lania im po liściach. Impatiens noli tangere – Patrz Na Mnie, Nie Tykaj Mnie. Jeśli je np. przesunęłaś, mogły się na Ciebie wkurzyć. Ja mam w tym roku na stole tarasowym kilka begonii w misie – rosną jak szalone, bo im się tylko daje wodę z konewki o długim nosie. A takie jedne, co było w pokoju – z tego samego miotu – były ruszane i właśnie zdechły demonstracyjnie.
No i nie lubią pełnego słońca. Tylko półcień.
Nisiu-ruszane nie były bo o tym wiem,dotknęłam liści ale tylko liści przy sadzeniu i zaregowałam bąblami na rękach,czyli powiedziały ” a kysz”.
Po liściach też nie leję.
Mają niestety pełne słońce i to jet ten powód zdechu,w tamtym roku nie było takiego słońca,a może to,że poprzeplatałam je jakąś białą Euphorią czy jakoś tak,nie pamiętam dokładnie nazwy,coś jak biały grysik nie spodobało im się 🙁
Nie wiem co strzeliło mi z tym „grysem” do głowy ,zupełnie głuszą begonie i niedługo same zostaną na tym placu boju :).
Dzięki Nisiu za odpowiedź.
O nie, żadnych begonii, nie będę nadskakiwać i przyklękać. U nas roślinki muszą sobie radzić w każdych warunkach. Podobnie jak my 😉
Ja też w zasadzie stosuję roślinkom survival… begonie dostałam w prezencie.
Osobiście uwielbiam bakopę maluchną i werbenę maciupką – słodkie są. A zaś znowu dzwonek karpacki w donicach w pełnym słońcu kwitnie grzecznie aż miło. Margerytki niezawodne są i wesołe. Rozwar czyli platykodon posadzony w zeszłym roku trochę bez nadziei – właśnie bierze się do kwitnienia – wielki i niebieski. Funkie też robią swoje. Hutujnia, za przeproszeniem, czyli podróżnik (ale nie cykoria podróznik) rozrosła się po dwuletnich przymiarkach, liście ma z czerwoną obwódką i białe kwiatki.
A w ogóle mam dziunglę amazońską – trzeba będzie wziąć się za maczetę (czytaj: sekator) jak tylko temperatura znormalnieje.
Haneczko, to tak jak ja. Też nie nadskakuję moim roślinkom – wręcz stosuję „pruski reżim”, ale gdy już sobie o nich przypomnę, to bardzo się przed nimi kajam. 😉 A one są tak dobre, że szybko nabierają wigoru i jak do tej pory, żaden kwiatek mi nie „świtnął”.
Jestem tak śpiąca, że życząc całemu Blogowisku dobrej, spokojnej nocy i wspaniałych (chłodnych) snów, idę do wyrka. Dobranoc. 😆
Dobranoc wszystkim 😉 Ciekawam Pyry, oby przetrwała…
jesli ktos uwaza, ze korzystanie z biskupiej stolowki moze wyzwolic w ludziu tyle samo pozytywnej energii i zadowolenia z zycia oraz szczerego usmiechu,
smiacia sie dla samego smiacia,
dla przyjemnosci smiacia,
tak po prostu do samego siebie, tak jak ten typ to w 1:33 tutaj czyni
to ja nie bede wchodzil z nikim w polemike na temat:
czy ja wiem na czym polega zycie?
pojechalem pare wpisow do tylu i co widze?
moj ulubiony krolewski krabe byl na tapecie
zepne sie w najblizszym czasie i klepne troche prawdy o tym stworzonku co milowymi krokami zbliza sie do poludniowych wybrzezy morza wschodniego
w oczekiwaniu na przybysza z nordu wyjalem z chlodziarki polowke
polowke arbuza
a do tego flaszke rumu hawanskiego
to tak z sympatii do fidela i jego ostatniego posuniecia 😆
Panie Piotrze – Doskonale rozumiem, ze informacje dotyczace mych wroclawskich ziomkow pochodza z ksiazki Pana Sobela, pamietam Pana wpis o niebezpiecznych stolach Wroclawia z zeszlego roku. Juz wtedy chcialem wystapic w obronie nieszczesnego ksiecia Brzuchatego, a to dlatego, ze dosyc sie juz wycierpial. Wlasny brat wiezil go b zelaznej beczce przez 6 lat, piwo pili wszyscy, a gdy nie pili, piwna polewke jedli, i to na sniadanie. Wniosek stad prosty – wszyscy byli brzuchaci, ale szczesliwi. Byc moze Brzuchaty taki juz sie urodzil ? U nas nie mowi sie otyly, gruby, spasiony tylko „gestokostny”. Co do Wojszyc, dziwi mnie lokalizacja kuchni – na Ostrow Tumski czy wyspe Na Piasku szmat drogi, a biskup moze poczuc wilczy glod w nawet w srodku nocy. Poza tym w tych czasach Wojszyce byly wlasnoscia rycerza, Stefana z Wierzbna , ktory byl co prawda podstolim, ale z pewnoscia do spizarni sam nie biegam. Naukowcy czynia wazne odkrycia co pare minut, moze w sredniowieczu byly telefony i taksowki. Stefan sprzedal skrawek Wojszyc nie biskupowi, ale mieszczaninowi, Janowi de Burnis. Oni tez mieli niezly apetyt.
Probus tez nie byl zbytnio pobozny, pisywal ciekawe wiersze milosne, po niemiecku, i to do wlasnej zony, a Henryk Brodaty, sztandarowy asceta slynacy ze slubow czystosci, owszem slubowal, ale po 20-tu latach malzenstwa i splodzeniu 7-ga dzieci. Tak, moj krajanie wiedzieli jak dobrze zjesc, wypic i kochac.
Kuchnio sredniowieczna – gdybym tylko i ja mogl z Ciebie korzystac – bylas zadziwiajaco urozmaicona, smakowita i kolorowa. Obecne trendy ekologiczne no nic innego niz tesknota do Ciebie.
Witaj Rysku – Nie wiem 🙂
Stanislawie – Cukru nie brakowalo. Joannici cukrowali na Cyprze, Sycylia handlowala nim z wielkim entuzjazmem, wojny krzyzowe nie przeszkadzaly w handlu. Handel to rzecz swieta – cukier byl tanszy od wielu przypraw, takich jak imbir. Nawet przepisy z tamtych czasow wymagaly uzycia cukru czesciej niz miodu. Im wiecej zmian, tym bardziej jest tak samo – masz halerze, jesz, pijesz co chcesz 🙂
To uwazam.
Przyjemnych, zasniezonych snow.
Byli/ są,
on odwozi akurat ją, LP sprząta i zaklina się, ze zaraz pójdzie spać, a ja piszę czekając, aż on wróci.
Piersi z kurczaka pokroiłem w większe kawałki i cieńkie plastry, zalałem balsamikiem, oliwą, limonką, dodałem czosnku pieprzu, kolendry i takie tam.
Pokroiłem seleru natkowego, bakłażana, kabaczka, paprykę, pora i udusiłem na oliwie. Wieksze kawałki kurczaka przyrumieniłem dodając sól i pieprz i odłożyłem. W patelni udusiłem 300 g grzybów mrożonych, jeszcze z zeszłorocznych zbiorów, bo pieczarki z lodówki po tygodniu nie nadawały sie już do użytku. Dodałem 250 ml bezlaktozowej śmietany, doprawiłem i dodałem przyrumionego kurczaka. Cieńko pokrojonego kurczaka uszlachetniłem ziołami prowansalskimi i leżał w reszcie zalewy aż do przybycia gosci. Jak byli zanużyłem plastry kurczaka w specjalnym gotowym cieście, o ktorym kiedy indziej i przyrumieniłem,serwując na gorąco, wszystko to do ryżu. Ciasto przynieśli goście, a owoce z ogrodu. Piliśmy białe, nasz dyżurny kerner, a na życzenie pani otwarłem czerwone, montepulciano. Pan pił niewiele, więc mógł odwieźć panią.
Pani pijąc czerwone poprosiła o wodę do rozcieńczenia. Zapytałem, czy może podać też cukiernicę.
Jeszcze będę, przepraszam, ktoś woła.
Pepegorze – Przygotowales uczte ktorej nawet kardynal by sie nie powstydzil.
Welcome to Washington, the Evergreen State, the Gateway to Alaska.
Dzisiaj rowerzysci wjechali to stanu Washington. Pogoda sprzyja wycieczce rowerowej.
Gubernatorem stanu jest obecnie Christine Gregoire (D). D oznacza partie demokratyczna. Od lat WA glosuje na Demokratow, czyli jest tak zwanym ‚Blue State’.
Jutro (17-tego) rowerzysci dojada do stolicy stanu – Olympia. Olympia, Olympic Peninsula, Olympic Mountains, Olympic Hot Springs. Skad te nazwy skoro 99% mieszkancow stanu Washington nie wie i nie bedzie wiedzialo, gdzie lezy Grecja.
Czlonkowie plemienia Duwamish nazywali od wiekow gory na polwyspie Olympic Peninsula ‚Sun-A-Do’. W 1774 przyszli Hiszpanie i nazwali te same gory Sierra Nevada de Santa Rosalia. Potem przyszli Anglicy i John Meares stwierdzil, ze gory sa tak piekne, ze tylko greccy bogowie moga tam mieszkac i nazwali gory Olympic Mountains. Olympia – stolica stanu, jest polozona na poludnie od Olympic Mountains i z kazdego miejsca w miescie widac te gory. Stad nazwa Olympia.
Jestem znowu.
Szukałem w garażu klapki ma muchy, bo robactwa nalazło.
Nie wiedziałem, że z tą cukiernicą leżę jeszcze w temacie, sądząc z poprzedniego wpisu.
LP, zachwycona gościówą kazała przynieśc z piwnicy z najwyższej pólki, a to by była ta wielokrotność cenowa, o jakiej wczoraj dywagowałem. Ja wziąłem wersję podstawową bedąc i tak pewnien, że nie zauważą, ale jak ta zaczęła z tą wodą.
Dajmy sobie z tym spokój. Jestem już taki g…zjad.
Spróbuję poczytać od tyłu.
Tu kilka zdjec z Olympic Peninsula, alfabet Quileute Nation, dwa sklepy, ktore regularnie odwiedzam podczas pobytu w tym regionie i znowu zdjecie ze zjazdu.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/OlympicPeninsula02#5354332326257287938
Placek,
dziękuję za uznanie i podziwiam poraz kolejny, jak potrafisz rozwinąć temat.
Orca, szkoda mi, że nie daję rady tej Basi moim głosem wesprzeć, ale widzisz, ja po portalach czy stronach nawet w językach które lepiej znam niż angielski, chodzę jak ślepiec z białą laską. A jak już słyszę jakich tam kruczków trzeba, rzucam flintę w korn.
Orca, dech zapiera
o rety, az szkoda, ze przerwy takie krotki. Ale czuje, ze Basia zlapala bakcyla i zechce tam wracac. Pieknie, te wodospady!
…my tu gadu-gadu, a szampan stygnie 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8147440,Na_dnie_Baltyku_znaleziono_najstarszy_szampan_swiata.html
pepegor,
To dla ochlody, jesli u Ciebie i wielu innych jest goraco.
http://www.youtube.com/watch?v=kMuQ6WuQ1dk
WandaTX,
Ja tez bardzo zaluje, ze jest tak malo czasu, aby im pokazac rozne miejsca. Zrobimy, co mozna.
wyschłam. Miało padać i co? teraz jest dalej upał mimo nocy. Takiej gorącej jeszcze nie było. Tylko świerszcze grają, nawet żaby się ugotowały i siedzą cicho.
Ala z Palomą ostatecznie zajęły 10 miejsce, czyli jestem dumna ciotka i usatysfakcjonowana. Konkurencja była mocna i starsza, nawet o 4 lata. Jeden kuc w finale odmówił współpracy, bo mu było zbyt ciepło, zagotował się?
A tu Ala i Paloma:
http://picasaweb.google.com/zabieblota/AlaIPalomaOOM2010WDrzonkowie#
Zabo – Gratulacje dla Ali i Palomy 🙂
Alicjo – Przy takiej pogodzie, niech sobie stygnie. Wszak juz Churchill twierdzil, ze szmpan powinien byc „cool, dry and free” – chlodny, polwytrawny i darmowy”. Ale nie to mnie zmartwilo; nie dziwie sie nierzetelnosci prasy finskiej bo nie znam finskiego, ale dlaczego Gazeta wprowadza Polakow w blad ? Kto i co sie za tym kryje? Podejrzewam zwolennikow monarchii w Rosjii, bo szampan ten byl przeznaczony dla Mikolaja II-go i spolki. A moze Niemcy ? To ich lodz podwodna U-22 zatopila szwedzki szkuner Jonkoping, w 1916-tym roku. Na dno poszedl koniak, a z nim mlodziutki szampan, 1907 Heidesieck „Go?t Americain”. Na szczescie uwielbia temperature 4C, na szczescie butelek bylo ponad 4 tysiace, na szczescie mial duza zawartosc cukru, biedaczek przetrwal. Nie moja sprawa jest dociekanie co zmusilo Cie do kupna szampana za takie pieniadze, przeciez Pepegor przed tym ostrzegal. Wazne, ze bylo Cie stac. Mysle o emerycie z Polski ktory prasie ufa, czyta i gna do sklepu za rogiem, a moglby nabyc te sama butelke na aukcji w domu Christie, za 2,500 funtow. Pocieszam sie tym, ze w jednym z hoteli w Moskwie zycza sobie za nia ponad 150,000 dolarow. Badzmy ostrozni, prosze.
Dosyc, jak na jeden dzien, na zdrowie 🙂
Świerszcze nie grają, tylko piłują sosny albo co, znaczy, że pora największych upałów 🙄
Zachęcona Orcy komentarzem, ponawypisywałam.
Piękne zdjęcia. Kozy górskie, te wielkości krowy, poruszają się po górach z wdziękiem niesamowitym, a w obliczu ogromnych gór nie jesteśmy sobie w stanie zdać sprawy z proporcji – i że koza tam wysoko jest o tysiąc ileś metrów od nas, wygląda na małą…
Stara Żabo,
gratulacje dla Ali 🙂
Masz prawo być dumna, tylko się nie rozpuknij z dumy!
Placek,
no co Ty… ja wydawać pieniądze na szampana?! U mnie temperatura spada nieco, jak poczytam w prasie takie artykuły 😉
Spać poszłam o 4.00 – po 3.00 poszli ostatni goście, potem Ryba jeszcze myła i chowała szkło, a pokój w którym sypiam jest pokojem przejściowym – na tarasik i do kuchni i do łazienki. Przeżyłam; wstałam godzinę temu, bo jakieś komarzysko urządziło sobie jadłodajnię na mojej stopie. Gości było dziesięcioro, w tym czterech panów i udka karczacze sukcesywnie opiekane i podawane wystarczyły do 2 w nocy. Na stole były też warzywne przystawki, 3 sałatki i ta sałatka deserowa Ryby -arbuz, brzoskwinie, grapefruit, kiwi – sos z żółtek z amaretto. Napojów barbarzyńskich od groma, bo każdy przyniósł to, co lubi + wody i oranżady. Po rozejrzeniu się w zasobach, zdecydowałam się na puszkę piwa pod 2 podudzia, a potem porcję owocowej sałatki. Pito zajzajery najróżniejsze – Tato Matrosa bardzo słodkie wino wiśniowe, większość towarzystwa wódkę z colą albo innymi paskudztwami, było też piwo, więc doszłam do wniosku, że najmniej zaszkodzi, a na długo mi starczy.
Jestem rozczarowana – lokalne meteo morskie podało na dzisiaj opady w Świnoujściu od 5 rano do 11.00. Troszeczkę zachmurzenia jest (ok 1/3/ ale żadnej kropelki na widnokręgu.
tutaj nawet trudno mówić o zachmurzeniu 🙁
spadam na dół, maszynerię wyłączam. Jak jest mocno nagrzana nie można pisać, bo kursor sam się przestawia i nowopisany tekst miesza sie z już napisanym, ładu nie mozna dojść.
Z kulinariów – zrobiłam wczoraj wieczorem (bo chłodniej) polędwiczki wieprzowe z grzybkami, czekają na dorotola i paOlOre. Poza tym pierogi ruskie. mam jeszcze składniki na jaja faszerowane, ale może to na poniedziałek. Potem pomyślę co dalej. Desery głównie lodowe. Może uda mi się namówić dorotola na tiramisu na anielskim cieście migdałowym, wydaje mi się, że to będzie dobre połączenie, ale do sprawdzenia potrzebuję dorotola. Bez niej ani rusz 😀
Na upaly najlepszym lekarstwem jest wywolywanie politycznych skandali i szukanie nowych okreslen. Na przyklad kto to jest „grzdyl”. Ponadto jak wracam wspomnieniami, moja ciotka dzielila dzien na dwie czesci i bardzo lubila cebule z reki. Zazwyczaj kolo poludnia byla zmiana czasu. Rano pracowita jak pszczólka i pelna checi udzielania pomocy, po zjedzeniu dwu cebul z reki ale bez lupinek, zaszywala sie w katku a wszelkie prosby zalatwiala w kategoryczny sposób. „Zebym byla przed cebula to i owszem ale ja juz jestem po cebuli i koniec”. Wszyscy w okolicy wiedzieli o tym obyczaju i zawsze pytali, czy ciotka jest po, przed a juz nie daj Panie Boze w trakcie.
Kasztam Adamczewskich podlewany regularnie deszczówka wyrasta na zródlo politycznych dyskusji. Rosnie tuz za parkanem juz na gruntach miejskich. Po osiagnieciu jeszcze kilku centymetrów bedzie podlega ochronie prawnej jako wyrazny element srodowiska. Boisko dla dzieciaków budowano lat 25. W tym czasie ja bede robil swoje a rada miejska nie uzyska zadnej wiekszosci.
Z samego ranca natomiast nagotowalem gar tegorocznych drobnych jabluszek w kremie miodowym albo na odwrót. Tym razem nie pozwole sie skusic i ani kropelki alkoholu.
Kolejne skandale w drodze
Pan Lulek
Sahara- google pokazuja u mnie deszcz ale niestety to nie prawda. Nawet pies nie chce wyjść na ten upał. Państwowy internet na szczęście ma zasięg pod drzewem ale długo się nie da stać. Włączam klimatyzację na wyższy bieg i jadę do sklepu po wodę – wczoraj zabrakło w okolicy i ratowałam się sokiem pomidorowym.
Placku- dziękuję- człowiek uczy się całe życie.
Orca- Twoje fotografie są bardzo interesujące- cudowne miejsce.
Pyro- masz zdrowie!!!!
Stara Żabo- gratulacje.
Do jedzenia na dzisiaj- bób i świeże, zielone ogórki z grządki od sąsiadów (chłodzą sie w lodówce).
Blogowiczom życzę temperatury odpowiedniej do normalnego funkcjonowania- każdemu wedle życzeń lub zasług (jak kto woli).
Apaw –
Wchodzi na to, że moje zasługi olbrzymie: chłodno, a nawet powiedziałabym zimno u nas. Poczucie rzetelności nie pozwala mi „bujanie” siebie i innych , zima, ot co, zima a nie zasługi.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
U mnie burza od pół godziny . Niezbyt ciężka, trochę grzmi, trochę pada. Temperatura spadła o 8 stopn, jest czym oddychać. Pogadałam z Żabąi. U niej też mini burza, za to zerwał się najpierw ostry szkwał, a potem lunęło. Padało niespełna 10 minut.
Goście byli i właśnie odjechali w kierunku Żabich Błot.
Podałam wczoraj na początek na zimno:
* chłodnik owocowy (jabłka, agrest, kiwi) z greckim jogurtem i cynamonem, garnirowany świeżą mietą i poziomkami z własnego ogródu
* sałatkę z dzikiego ryżu, wędzonych udek kurczaka i koperku
* dip „warzywny” (twaróg, jajka, kapary, cebula, czosnek, cytryna, sos tabasco, pietruszka zielona)
* sałatę grecką
* białe reńskie
* domową lemoniadę (mięta, cytryna, miód, woda, lód)
* makowiec i różne chińskie herbaty
Na ciepło, kiedy już będzie chłodniej, miałam przygotowaną pangę duszoną na cukinii z mazzarellą i pomidorami uduszonymi oddzielnie z czosnkiem.
Rybę zjadł tylko Jasio, praktycznie na zimno. Nie mieliśmy siły na jedzenie.
Piliśmy w ogrodzie najpierw wino różowe a potem „zielone” przywiezione przez paOLOre.
Chłodnik owocowy cieszył się na tyle dużym powodzeniem, że został zjedzony do końca dzisiaj rano przez dorosłych gości.
Zarówno dorotal, jak i paOLOre pozdrawiają Blogowisko bardzo serdecznie. Przy czym dorotal naciskała żeby podkreślić szczególną serdeczność jej pozdrowień, co niniejszym czynię.
Pyro, Wiedeńczyk zostawił u nas komputer dla Ciebie.
Czekam z utęsknieniem na deszcz, który jest w prognozach i daje się go wyczuć w powietrzu, ale nic poza tym.
Konczy sie wykonywanie jablek w kremie miodowym albo krem miodowy z jablkami. Pachnie chata jablkami. Sloiki wiekszych rozmiarów w zmywarce. Wstep bedzie kasowala Jolka. Sute napiwki, mile widziane.
Jak zwykle w sobote popoludniu przy pracy
Pan Lulek
Burza, burza i po burzy… ale podobno będzie znowu 🙄
Ja tam na upały nie narzekam, a wczoraj to nawet sweter założyłam, pierwszy raz od 2 tygodni. Upały podobno osiągnęły tegoroczny rekord w ubiegły wtorek lub środę (+36) w Bazylei i jeszcze kilku miejscach, ale my przezornie w tym czasie bawiliśmy w chłodniejszych regionach (powyżej 2400 m) lub w jeziorach. W środę wieczorem przylało i chmury zawisły nad górami, pogoda w sam raz na wyprawę rowerową wzdłuż Aary do Olten. Dobrze, że nie było gorąco, +27 w cieniu wystarczyło, żeby tych 65 km po asfalcie, żwirze, kamieniach, wąskich ścieżkach i bobrzych przesmykach, po płaskim i po pagórkach dało nam (mi 🙄 ) w kość i zmusiło do szukania sklepu z zimnymi napojami, bo 1 litr herbaty i litr wody okazały się kroplą na pustyni 🙄 Po drodze piękne średniowieczne miasteczka – Wangen an der Aare, Aarwangen, Aarburg, Olten. W każdym piękny drewniany most kryty dachem, w jednym miejscu prom ręczny na zawołanie… I miejscowości, o których istnieniu nie miałam pojęcia – Hungerzelg, Wolfwil…
Jak tak dobrze szło, to w piątek attacca 😎 Triathlon: samochodem na przełęcz św. Gottarda (2106m), rowerem do Lago della Sella (2257) i wokół jeziora do ca 2300, pieszo do przełęczy Passo della Sella (2701), po śniegu, płytach gnejsowych, mchach, porostach i dywanach z urdzików i wierzby zielnej (Salix herbacea), w niższych partiach arnika i przeróżne piękne kwiaty.
Powrót był emocjonujący. Najpierw świstaki na ścieżce wokół jeziora, czekające chyba do rozpoznania marki roweru, a potem znikające w rumoszu skalnym, potem zjazd z pieca na łeb, 150 m deniwelacji na odcinku długości 2,5 km. Jakby tam puściły linki od hamulców… 😯
Ciąg dalszy opowiem może wieczorem, bo Osobisty ponagla – idziemy na grzyby.
Skoro u Pyry i Żaby burze były byle jakie, to chyba nie mam co liczyć, że dotrą do mnie. Chociaż od zachodniej strony niebo jest trochę szare, ale z kolei wiatr wieje od wschodu. Podobno jutro ma być trochę chłodniej.
Ale jest wiele miejsc, w których jest całkiem chłodno, np. piwnice i korytarze podziemne w Opatowie, takież piwnice pod Starym Miastem w Sandomierzu. Miło na pewno jest też w refektarzu u Cystersów w Wąchocku. Oglądalismy to miejsce latem ubiegłego roku. Ponieważ stanowiliśmy /mąż i ja / wycieczkę dwuosobową, sympatyczny zakonnik pokazał nas także miejsca, gdzie nie wprowadza dużych grup. Podobał mi się ten młody człowiek, bo miał spory dystans do obyczajów zakonnych swoich poprzedników i nie robił z nich świętych mężów. Opactwo w Wąchocku warto obejrzeć, bo to jeden z cenniejszych zabytków sakralnych. A w upalne dni zwiedzanie ma dodatkowe walory, bo grube mury nie przepuszczają ciepła.
U mnie sauna, w zapowiadane burze już nie wierzę.
Wybieramy się do portu, podrzucić Kapitanowi książki Jerzego Tarasiewicza, obiecałam. Poza tym nie wiem, jak ten weekend się rozkręci, zobaczymy. Kulinarnie nic mi się nie chce, najlepszy byłby chłodnik Jotkowy.
Czytałam w prasie o burzach w zachodniopomorskim. Podobno Łobez i Drawsko nieźle dostało, mam tam swoich, muszę podzwonić.
Pozdrowienia dla tych, co w podróży – PaOlOre i Dorotol.
Dziędobry na rubieży.
Nie włączałam kompa, bo u mnie BYŁA burza, a potem ją odsypiałam. Noc miałam z głowy z powodu Betusi. Poszłam spać o trzeciej, ale o wpół do czwartej wstałam, bo się zaczęło. Biedna psica nawet dużo nie rozrabiała, ale umierała ze strachu. . Poszłam spać o szóstej, a o dziesiątej znowu się zaczęło i pogrzmociło, więc powtórka z rozrywki. Nie była to jakaś gwałtowna burza, ale takie długie, przeciągłe grzmoty w niedalekiej odległości; na Betę wystarczyło. Do tej pory boi się, biedulka, wyjść z piwnicy. Popadało, ale bez fanatyzmu. Cóż: dolało się do mojego podlewania i tyle.
Trzeci dzień jem zupkę jarzynową, bo dziecko wyjechało i muszą się z nią sama uporać. Ale serce mam raczej do kefiru…
Żabo, gratulacje dla Dziewczynek. No i bawcie się ślicznie w swoich błotkach. Pewnie bym do Was wpadła znienacka, ale muszę pilnować zwierzyny domowej płowej.
Ooo, właśnie wyszła Becia z katakumb. Ogon już podniesiony wesoło, więc jest dobrze, przestała się bać.
O, właśnie; tu, jak u Nisi, burza mruczała wolno i leniwie, ale popadało ok 2 godziny niezbyt obficie – podlewać nie potrzeba. Niezbyt odległe Międzyzdroje dostały burzy solidnej i część kurortu do wieczora będzie bez elektryczności.
Ryba obiadowo zapowiada schabowe w połączeniu z kotletami pieczarkowymi i dla Matrosa pieczone ziemniaki. Powtarzamy sałatkę owocową z tym, że nie ma już świeżego ananasa i ma być z puszki. Niedobrze, bo te w puszkach są słodkie. NAJWYŻEJ ZREZYGNUJEMY Z SOSU MOJEGO WYNALAZKU.
Poddałam się w sprawie zupki i poszłam na maksymalną łatwiznę: kasza z woreczka ze skwarkami i kefirem. Niestety, kiedy kuchenka zapikała, okazało się, że gaz w międzyczasie zgasł, bo woda go zalała i teraz nie wiem, co ta moja kasza sobie myśli. ile czasu ją jeszcze pogotować…
Jakież życie jest skomplikowane!
Nisiu – dodaj kaszy jakieś 3 minuty – ona i tak w gotującej wodzie sobie miękła. Mnie u Żaby zgasł palnik, dołożyłam 10 minut i kasza mi się rozsypała, a Żaba delikatnie podpytywała, czy ja może preferuję rozgotowaną kaszę (!)
Wita, cudowne Blogowisko, ugotowana na „miętko” Zgaga. 🙁
Moja pogodynka znowu zmieniła zdanie i na jutro pokazuje ciemną chmurę z błyskawicą (+22 C) a na poniedziałek chmurę z prysznicem i +16 C. 😯
Jak okropnie gorąco. 👿
Godzinę lało że hej, teraz cichutko pada i miły chłodek zawitał 😀
Także ugotowanam 👿
Kapitana w porcie nie było, łajba stała. Prawdopodobnie byliśmy nieco za wcześnie, bo przed jedenastą. Może jutro. Wiatr rzeczywiscie wzmógł się od pół godziny, w sam raz na żeglowanie.
Zgodnie stwierdziliśmy, że dzisiaj żadnego gotowania. Sałata grecka – i wystarczy.
W Baltic Deli zakupiliśmy twaróg – ten Ewy zeżarty, a ja jak zwykle na łatwiznę, przecież mleko by mi się zakisiło w trymiga w takich temperaturach…
A tak naprawdę to sięgnęłam po niego z przyzwyczajenia. Poza tym nabyliśmy słoik klopsów w sosie grzybowym, wygląda to smakowicie, z torontońskiej polonijnej firmy, która nas nigdy nie zawodzi swoimi wyrobami, rzeczywiście „jak domowe”.
Aha – we wczorajsze super-max czy jak tam lotto nie trafiliśmy 50 melonów. Nie trafiliśmy NIC! No, dwa rozrzucone numery.
Zainwestował Jerzor, nie biorąc kaszoli wygranej, całe 5$, tylko poprosił o następny kupon. No i nico, koniec zabawy 🙁
Rozsiąpiło się na dobre, mgły do samej ziemi, +15 😯 W górach mokre trawy po pas, jagodziska po kolana, mchy nasiąkłe wilgocią jak gąbka. Obeszłam moje poletka kurkowe, zebrałam kilka garści, prawdziwków albo choćby muchomorów – nie widać. Są za to pierwsze czarne jagody, kwaśne jeszcze, ale już niebieskie.
Podobno przyszedł zimny front i się rozgościł do jutra. Przed obiadem zebrałam trochę porzeczek, papierówek i kwiatów pysznogłówki szkarłatnej na syrop. Mam teraz co robić. Prasowanie też czeka 🙄
Nemo – jaka pysznogłówka? Co z nią? Na co syrop?
Witam o świcie. U nas pogotowie sztormowe. Wnuki ante portas! Na wieczorny grill zamarynowałem górę żeberek (jakie to niezdrowe) w sosie miodowo-kardamonowym + wiele inkszości. Jeszcze za róg po pyffko dla zięcia i mi i będzie chwila na wsteczny blog.
kod lotniczy cf16
Poszedlem na calosc. Zawekowalem trzy sloiki jablek w kremie miodowym. Kazdy sloik nieco inny jesli idzie o sklad. Poodwracalem przykrywkami w dól i czekam co bedzie dalej. Na wszelki wypadek wstawilem wszystko do blaszanej rynienki. Za kilka dni beda zbiory jezyn i brzoskwin. Tez pójde na wyroby dla malych dzieci czyli bez kropli alkloholu a potem zobaczy sie.
Pieknego popoludnia a potem nocy zyczy
Pan Lulek
Pyro, pysznogłówka szkarłatna zwana też Bergamotką. Nie myśl, że jestem taka mądra – to tylko Wikipedia. 🙁
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pysznog%C5%82%C3%B3wka_szkar%C5%82atna
Pyro,
Zgaga już Ci odpowiedziała, a ja pokażę moją To i następne zdjęcie. To jest melisa amerykańska zwana po niemiecku Goldmelisse. Jej kwiatki (te czerwone) nadają się na syrop, bardzo tu popularny. Syrop jest aromatyczny i ma piękną różową barwę. Na wycieczce rowerowej z dala od domu nabyliśmy w sklepie wspaniały napój z kantonu Appenzell tzw. Flauder, zawierający syrop z kwiatów dzikiego bzu i tej melisy. Wypróbowałam w domu z własnych syropów plus woda mineralna gazowana – wyszło mi podobnie, ale nie całkiem, pewnie jeszcze jakaś tajemnica tam jest 🙄 Wyszedł jednak znakomicie orzeźwiający i gaszący pragnienie napój.
Zgago, Nemo – dziękuję; dobrze zbierać nowe wieści, a nuż się przydadzą?
Młodzi poszli na imprezę 18-tki młodzieńca z zaprzyjaźnionej rodziny. Młodzian kocha Manchester U. więc Ryba na Allegro kupiła mu plecak z oznaczeniami ukochanej druzyny i pościel też w emblematy MU. Matros się krzywił, że drogo, Ryba mrugała oczkiem i twierdziła, że przyjaźń kosztuje.
Tak, tak Gerwazeńku, tak, tak…ale niech ta moich przyjaciół:))
Rzadko mi się zdarza być przeciwko obydwu stronom sporu, a dzisiaj jestem. Rzecz dotyczy parady „inności” w Warszawie. Pokrótce moje, prywatne zdanie jest takie :
– to, jak człowiek dorosły i odpowiedzialny uprawia seks, jest sprawą absolutnie prywatną i nic do tego moralistom, politykom i etykom zideologizowanym;
– to w jaki sposób człowiek demonstruje swoją seksualność w przestrzeni publicznej, już sprawą stricte prywatną nie jest. Jeżeli chodzi o moje poczucie estetyki społecznej, to zbyt ostentacyjna seksualność demonstrowana publicznie mnnie raczej krępuje i mi przeszkadza; obojętnie : homo, hetero czy jakakolwiek inna. Fizjologia jest w ogóle intymna i jako taka na sztandary nadaje się kiepsko.
Ponownie dziekuje za wszystkie komentarze do zdjec. Jestem fotografem – amatorem z kamera, ktora miesci sie w kieszeni kurtki.
Znajomosc wielu miejsc w WA i historia stanu to moje hobby.
Przyjemnego dnia rowerzystom i blogowiczom.
Teraz rowerzysci sa w drodze do Olympii – stolicy stanu.
Dla zainteresowanych pogoda na dzis i kilka nastepnych dni.
http://www.seattlepi.com/weather/
Alicja,
Jesli naparstnica to ‚foxglove’, to to jest to.
Pyro,
ja za. I sporo znajomych, akurat mają inne preferencje seksualne. Obserwując zjawisko w mediach – pytam, po co to? Mnie nie obchodzi, kto z kim co w łóżku.
Nie moja wina ani zasługa, żem hetera(o), z tym, co się dzieje w mojej sypialni, nie wychodzę na świat i nie potrzebuję niczyjej akceptacji.
Z drugiej strony, patrząc na historię, tych „kochających inaczej” – raz wielbiono, innym razem likwidowano, choćby za Hitlera. Widocznie ludzkość musi mieć jakiegoś wroga. Pedał, Żyd, Mason oraz każdy inny, z braku „dyżurnych”.
Orca,
naparstnica!
Ruchem pantery zrzuca jegiery
i gdzie hetery, tam Esik mknie!
Orco, Alicjo – i tu pożytek mamy z łaciny: Digitalis Purpurea w każdym kraju.
Disce, puer, latinae, ego te faciam „mości panie”.
Nisiu – w Ostendzie Hoesikowe jegiery w towarzystwie ostrygi, langusty i wina, wydają się nawet do przyjęcia (tu mordka)
…hej… disce puer to był konkurs za naszych czasów… wiedzę trzeba było mieć, nic nie wiem o posiadaniu 😉
Z naszego ogólniaka był jeden taki Piotrek S. , w którym oczysiście kochałam sie na zabój przez… mniej wiecej 3 miesiące, i Piotrek wygrał ten ogólnopolski!
I nawet na mnie nie zerknął 🙁
Dobrze mu tak!
*oczywiście
U mnie klawiatura nadal się klei
Przejechalo wesele cala kolumna. Trabowano ale jeden wielki samochód zatrzymal sie przed moim domen i trójka dzieciaków poprosila o cos do picia bo o nich zapomniano. Wyglada na to, ze jego dziecko i jej dziecko opiekowalo sie ich dzieckiem. Najmlodszym. Kazde otrzymalo po szklance wody mineralnej i po pieknej rózyczce. Ta najmniejsza najladniejsza.
Pojechali do powiatowego Gössingu dolaczajac do kolumny.
Jak lato, to lato.
Pan Lulek
Ahoj Krajowi! Uprzejme pytanie. Ile kosztuje sypialny/kuszetka ze Szczecina do Krakowa? Ile autobus do Połczyna? Proszę wybaczyć, ale miotam się po internecie, wysyłam maile do Intercity i nic…
Obecni ale zajeci albo nam sie „konczy prad” (to Pawel opowie co to za zjawisko) albo istnieje obawa, ze linie elektryczne szlag trafi z powodu burzy i ciagle nie mozemy podlaczyc koputerow. Aktualnie karmimy konie i strzelamy z wiatrowki, ja usilowalam skopiowac chlodniczek Jotki, nie mialam jednak agrestu i wyszedla raczej zadszy kisiel z owocami tez dobre ale nie tak dobre jak u Jotki. W ogole przyjecie bylo szampanskie, ladny przstronny dom i piekny ogrod oraz gospodarze z charme.
Słuchajcie: mam kłopot. I lepiej niech się nikt nie śmieje, choćby go korciło z całych sił.
Starszy pan, chłopina dobra „z kościami” musi się czuć stłamszony przez swoją energiczną i pracowitą połowicę, bo bez przerwy rzuca się w działalność społeczną, quasi religijną, oświatową i etc. Za mojej pamięci był już ławnikiem, czywilnym braciszkiem Braci Mniejszych, skarbnikiem d/s kupna organów i witraży, organizatorem pielgrzymek i pewnie z 40 innych funkcji sprawował. Na jego dobro zapisuję, że wywiązuje się z podjętych obowiązków, do słabostek zaliczam łasość na publiczne, choćby najskromniejsze splendory. Od kilku lat wyżywa się w Związku Sybiraków i niexh mu będzie na zdrowie. Wczoraj przyszpilił mnie prośbą, ż ja niby piszę w sieci, a młodzi to wyczucia nie mają , ani cierpliwości, a on przecież tylko dla nich…. Z długich i mętnych wywodów zrozumiałam najpierw, że trzeba mu znaleźć adres Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Znalazłam, ale przy okazji przeczytałam mu statut, że to Towarzystwo naukowe, dla naukowców i inne takie. Tadzik się nie zraził zaraz kazał napisać e-pmaile , że pan taki, a taki, herbu, z woj. stanisławowskiego itp nawiąże kontakt.
ówię, jak komu dobremu : Tadzio, są prywatne firmy świadczące takie usługi, znajdę Ci; zapłacisz i wyciągną ci genealogię. Tadzio na to, że już ma; w Lublinie załatwił do 1758r (Acha, pomyślałam, osadnictwo wojskowe). Więc o co ci chodzi? A o to, że pradziadkowi pisali w metryce „szlachetnie urodzony”, a dziadkowi i ojcu nie. Nie przyjmował do wiadomości XIX wiecznych porządków w spisach szlachty i wykreślenie wszystkich szaraczkowych. On szuka instytucji, która określi na nowo, że on ze szlachty!… I święcie wierzy, że ja pomogę. Pytam – Tadzio po co? Nie masz wnuków płci męskiej. „Mam Alę” ala nie chłop i nazwisko inne. „Ty już się nie martw, ty mnie tylko skontaktuj”. Jezus , Maryjo ! Pewnie mu s się każę zapisać do Partii Monarchistycznej, czy co?
Bardzo piękna była burza, niezbyt gwałtowna i mocno deszczowa. Świat od razu inaczej wygląda, a rośliny odżyły. Jak tylko minęły największe pioruny, wyszliśmy na taras i gralismy w scrabble. Niestety,minimalnie przegrałam. Czytałam przed chwilą, że koło Połczyna, czyli blisko Żaby zerwana jest trakcja kolejowa. Oho, burza chyba wraca. Coś mi się wydaje, że lutro będzie ludzka pogoda.
Cichal wspomina o żeberkach przygotowanych na grilla. Nigdy ich grillowałam, bo wydawało mi się, że nie bedą dostatecznie miękkie, a takie moim zdaniem właśnie muszą być. Pytam zatem osoby doświadczone o opinię na temat żeberek.
Kończę, bo znów jest burza.
Cichal
cenahttp://rozklad-pkp.pl/query.php/pn?q=pl/node/146&ld=pkp&seqnr=4&ident=lp.02618129.1279392724&getTariff=yes&outConId=C2-1
zalezy od terminu, pociągu …. od 127-171zł do tego kuszetka?
http://rozklad-pkp.pl/query.php/pn?q=pl/node/146&ld=pkp&seqnr=4&ident=lp.02618129.1279392724&getTariff=yes&outConId=C2-1
http://www.intercity.pl/photos/pl/miejcowki.pdf
Cichalu, luknijta se – tu masz dowolne miejscówki do siedzenia i leżenia w pociągach.
Do tego dochodzi cena biletu kolejowego – też zależy czym jedziesz. W zwykłym pociągu jest to ok. 60 zł.
Autobus do Połczyna to Żaba wie na pewno.
kuszetka ok 50zł
Pyro…
jestem śmiertelnie poważna.
Krystyno,
żeberka trzeba dzień wcześniej zamarynować, potem na grill pod przykryciem, nie za długo, jak dojdą (miękkie na czuja, czyli widelec), odkryć i przypiec zdrowo. Przy okazji posmarować sosem pikantnym, pomidorowo-paprykowym, my kupujemy gotowiec, jest dobry. W Polsce jest wiele dobrych sosów- gotowców, w końcu raz na jakiś czas można zakupić, zwłaszcza, jak takie upaliska 🙂
cichal- samolot
https://book.eu1.amadeus.com/plnext/LOT/FlexPricerAvailabilityDispatcherPui.action;jsessionid=1cwhMCQhlvQgyBqjcjxTTYCpJ8jGd2dHWs1cjvQsVYLZZJmwyvy2!-1411380950!1325953552
https://book.eu1.amadeus.com/plnext/LOT/FlexPricerAvailabilityDispatcherPui.action;jsessionid=1cwhMCQhlvQgyBqjcjxTTYCpJ8jGd2dHWs1cjvQsVYLZZJmwyvy2!-1411380950!1325953552
…łooooooo…. też mi się nie zmieściło 🙁
Idę odetchnąć.
Chałupa zajęta oddawaniem ciepła do środka. Na zewnątrz podeszczowy chłodek. Coś tam gdzieś tam bezgłośnie błyska. Po deszczu wyszliśmy z panem mężem w plener i odchwaściliśmy ogród, jej jaka to przyjemność 😀 Pomarańczowa malwa znowu zakwitła na różowo i żre mi się kolorystycznie. Albo w przyszłym roku się poprawi, albo pójdzie weg 👿
Nastawiłam nalewkę Ryby. Wiśnie drylowaliśmy spinaczami, bo nowa drylownica bubel 👿
Żabo, obie śliczne 🙂
Grzmi…nareszcie wiatr….może i deszcz spadnie. Wznosimy za Aleksego, który ma jutro imieniny…
Dziekuję slicznie za info! Dalej nie mam ceny, ale będę łamigłowkował. Chodzi mi o to, czy lecieć do Krakowa czy do Berlina, bo w Szczecinie i tak muszę być. W Krakowie czeka na mnie auto, ale mnie straszą strasznymi straszakami czyli ceną paliwa. Więc kalkuluję…
zalezy od terminu, pociągu ?. od 127-171zł do tego kuszetka ok 60,-/osobę można sprawdzić w informacji jak wybierzesz termin i konkretne połączenie- linki wyżej
Dziekuję Apaw!
Gaz czy benzyna, ile pali, czy aby na pewno chce Ci się turlać po polskich drogach?
Cichal http://www.dobaku.pl/ ceny paliw i mapy oraz stacje benzynowe
Burza!!! Leje – i grad!
Alicjo- daj trochę lania…grad niekoniecznie…
Apaw jesteś nieoceniona! Znałem 100 lat temu podobną…
Nie jestem aż taka dorosła 😉
No bo to była zupełnie INNA dziewczyna…
…o, i tak pieprznęło (kulinarnie), że elektryka poszła na chwilę, a ja pod biurko 😯
Haneczko. Benzyna. Turlać to ja się moge. Tylko co wyjdzie taniej na dwie osoby. Jestem emerytem, Młoda Damo, i muszę liczyć, liczyć…
Po tym gradzie chyba się oziębi…
Ponie Pietrze, ze syćkik biskupow jedzeniowyk, jakik jo poznołek, to najpikniejsy był biskup unicki w słowackim Preszowie. Fto do niego wpadoł choćby na kwilecke, to ten od razu cęstować fciol obiadem, bo gość z całom pewnościom jest hladny.* Ino to było wiele roków temu, więc nawet nie wiem, cy jesce zyje ten biskup. Ale skoro taki fajny, to dobrze by było, kieby zył 😀
* Zakładom, ze na takim blogu jak Ponopietrowy słowo „głodny” powinno być znone w kozdym języku.
Cichal, ten kawałek matematyki mam dogłębnie opanowany 🙂
Biedna Alicjo, a ja czekam na „pierony” i wichry, jak na zmiłowanie boskie.
Jak byłam smarkata, to się tak samo bałam jak Ty i też właziłam pod stół. Mama nie była w stanie mi tego panicznego strachu wyperswadować a wtedy nasz kochana sublokatorka (wprawdzie odgórnie przydzielona ale do dziś Ją uwielbiam) powiedziała, że jak będę trzymała w buzi gumkę „myszkę”, to mnie pieron nie trafi, bo guma izoluje. 😆 I tym sposobem załatwiła sobie i mojej Mamie tzw. święty spokój, płaczu nie było a i nareszcie dziób miałam zamknięty i one mogły trochę odetchnąć. 😆 Nawet jak się po kilku burzach przyznały, to i tak przestałam się bać – widocznie ze szczęścia, że już mogę znowu dręczyć je pytaniami i gadaniem.
Cichal,
mnie ten pieron zabrał wpis – jak jedziesz we dwoje i ewentualnie więcej, to wydaje mi się, że opłaca się wypożyczyć samochód i spokojnie się bujać.
Luksus taki, że nie jest się zależnym od żadnych środków komunikacji, które teraz w Polsce (i nie tylko) są w stanie szczątkowym, bo ludziska mają samochody i chrzanią (kulinarnie) autobusy, zapłakane deszczem (dygresja, bo tutaj nadal leje).
Warto wypożyczyć samochód na wycieczkę, którą raz na wielki czas… Nie są to wielkie pieniądze (krezusami też nie jesteśmy). Jak się policzy, ile można w ciągu jakiegoś czasu zobaczyć, ludzi odwiedzić i tak dalej, dla mnie nie podlega dyskusji – wypożyczyć samochód, najlepsze rozwiązanie. Od lat tak robimy, rok po roku.
W rozliczeniu – to są grosze. Wspomnienia, wizyty etc. – bezcenne.
Zgago…
mnie ten strach przed pieronami został na starość 🙄
Chyba nie dam się żadną gumką oszukać!
To fakt Alicjo, w 5 lat później też bym się nie dała nabrać – już miałam lekcje fizyki. 😉
Cichalu, wyszperałam połączenie ze Szczecina do Krakowa z ceną na dole, tylko nie wiem czy Ci się otworzy.
http://rozklad-pkp.pl/query.php/pn?q=pl/node/146&ld=pkp&seqnr=3&ident=2w.01780229.1279404418&getTariff=yes&outConId=C0-3
Ooo !!!! Właśnie u mnie grzmotnęło i leje, tylko jeszcze trochę wiatru by się przydało, żeby mi upał z chałupy wywiał.
Cichalu, mnie się sznureczek otwiera, podałam datę wrześniową.
Dziekuję Zgago! W naDgrodę masz chmurwy deszczowne! Usciski!
Już po deszczu i burzy. W domu dalej „porno i dusno”. 🙁
Idę sobie pospać. Życzę dobrej nocy, miłych snów a Tobie Alicjo, żeby te pierony już sobie od Ciebie poszły i dały Ci spokojnie przespać noc. 😀
Dziękuję Kapitanie 😆 Może do jutro te chmurwy deszczowe od Ciebie do mnie dotrą. 😆
Cichal, czego nie wiesz? Nie otworzyło Ci się?
Masz sypialne (takie z pościelą i ręczniczkiem, nie koedukacyjne) od 260 zł (sam w przedziale) poprzez 130 zł (miejsce w przedziale dwuosobowym) do 70 zł. (miejsce w przedziale trzyosobowym. Do tego trzeba zapłacić za przejazd.
Kuszetki (koedukacja, brak umywalki, pościel z fliseliny) masz za 60, 50 albo i 20, zalezy jakim pociągiem jedziesz. Plus opłata za przejazd. Te ceny dotyczą tylko spania.
Pierony były, odeszły, dyscu za mało, porno 🙄
Oraz duszno.
Czytam „Cień wiatru”:
„Kobiety, oprócz beznadziejnych przypadków (…) są obdarzone znacznie większą inteligencją, niż my, a przynajmniej są bardziej szczere wobec samych siebie względem tego, co chcą, a czego nie chcą. Inna sprawa, czy komuś o tym mówią.”
Książka, którą należy powolutku, a nie na jeden haust.
Dzięluje Nisiu! Alicjo sa samoloty do Berlina za 782dol. Do Szczecina 20dol. W Szczecinie spicie u nas. Co Ty na to?
Próbowałem doczytac, ale szkoda snu. Wróciłem do domu 1.20 po imprezie. Nasza pani od sportu wydała imprezę z okazji jej 60 tki. Przesunęła na lepszy pogodowo czas, bo trafiło by na luty. Byłem, zjadłem, wypiłem, potupałem i wróciłem rowerem do domu.
Próbowałem jeszcze coś sensownego dodac, ale mimokrotnych prób, pistanowiłem sobie dać z tym spokój
gwoli scislosci:
postanowilem
Heeeej, a co Wy, Cichale z Alicją do kupy umawiacie się w moim mieście i ani słowa?
Chyba coś przegapiłam…
W atmosferze porno i duszno. Chłopy siedzą na przyzbach, na babach, a zamożniejsi na krzesłach.
To z Teya, sprzed stu lat. Monolog Fiuta.
FIUT to jest skrót. Film i uwentualnie telewizja.
Dobranoc.
http://www.youtube.com/watch?v=jeDd7jAp-iY&feature=related
Nisia, ja na pewno dam znać
… a na pewno na kilka dni przed!
Usiadłam przy i słucham Grechuty…. miedzy żarem słów a słów tych cieniem…między żarem a westchnieniem…
A na kiedy się przymierzacie? Bo ja w tym wrześniu jadę do Francji, a przedtem na jakieś traski…
Ktos mi znowu podeslal wspaniala burze z piorunami, grzmotami i brakiem ochoty na spanie. Zrobilo sie nieco chlodniej. Pewnie rusza do boju komary. Prawie zawsze tak jest. Zamykanie drzwi i okien nic nie pomaga. One sa jak kurz, biora sie same z siebie.
Z lekka wzburzony
Pan Lulek
Nisiu , my będziemy (jak Pan Bóg i Neptun pozwolą) koło 25 sierpnia. Potem do Żaby, A po Żabie dookoła Polski rzemiennym dyszlem…
Dzień dobry Wszystkim,
Upały nie ominęły także Long Island – codziennie 32 – 35, plus ogromna wilgotność powietrza. Ale kwiatki i tak ledwo żyją, dzisiaj jeszcze je podlałem, ale jutro muszą sobie same radzić, już i tak prawie codziennie tam jestem. Ja do roślin podchodzę bardziej „przemysłowo” niż wielu tutaj Blogowiczów – jak coś padnie, to trudno, widać tak miało być. Płakać nie będę.
Tematem dnia w prasie jest dzisiejsza Parada w W-wie. Czytałem wpis Pyry, ale wydaje mi się, że uczestnicy nie demonstrują tam swoich orientacji, ale prawo do wolności takich. Popieram tego typu pochody, bo uważam, że w moim Kraju każda inność jest dyskryminowana – seksualna, religijna, rasowa. Każda. Jednej z nich doświadczam na własnej skórze i moje dziecko także. Ale to Blog kulinarny, przepraszam za to wtrącenie.
Upał zmusił mnie do chwilowej rezygnacji z czerwonego wina. Dla ochłody zrobiłem sobie tzw. Mimosę (pije się ją co prawda rano, ale co tam) – potrzebne są tylko dwa składniki, obydwa bardzo zimne: szampan i sok pomarańczowy. Sok wycisnąłem ze świeżych pomarańczy, dodałem szapan i trochę lodu (szampana musi być więcej niż soku i im lepszy tym lepsza „mimosa”). Ludzie, jakie to dobre!
Do później!
doczytam dokładniej i obejrzę załaczniki zdjęciowe. Wczoraj byłem na tzw. festivalu, czyli pikniku greckim. Fotosprawozdałem rok temu, zapowiada się powtórka.
Pomskiego, na Pogodnieieszkujemy przy Leszczyń
ska maszynaMasz przykład jak pisze moja kretyń
Tłumaczę. Pomieszkujemy przy Leszczyńskiego na Pogodnie
🙄
Odrobiny… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=NXfy2Gv-BWQ&feature=related
O, to fajnie, bo ja akurat będę w domu. Mam nadzieję, ze się spotkamy na jakiejś kawce (co najmniej) – bo rozumiem, że ten 25 sierpnia to właśnie w Szczecinie.
Idę lulu. Jakaś głupia godzina się u mnie zrobiła.
Nowy,
bo my, po świecie się szlajający wiele lat, mamy dużo tolerancji dla wszystkich, bez względu na kolor, religię i takietam…
Alicjo,
Właśnie mamy, ale jak trudno to przenieść do Kraju!
Rześki poranek, trochę chmurek i słońce przesiane przez nie. Może dzień będzie mniej męczący, niż poprzednie.
Dzień Dobry.
Dzień dobry, Pyro!
Czy Pan Lulek znowu zasnął, czy walczy z komarami?
Na dworze niebo błękitne, chyba trzeba coś przedsięwziąć. Coś mnie obudziło o świcie, może mucha 🙄
Woda święcona przeciwko zachodniej zgniliźnie i „Euro-Sodomii” 😯
Moja biedna ojczyzna nie pojawia się w obcych mediach za często, ale jak już zaistnieje… 🙄
Kto spi, to spi a ja na wysunietej placówce robie swoje. O dziwo, komarów nie bylo i mozna bylo przymknac oko. Ta mieszanina szampana z sokiem pomaranczowym lub grapefruitowym z dodatkie czystej nazywala sie u mnie „Fikolek”.
Dnia pieknego zyczacy
Pan Lulek
Mam dobry humor po wczorajszym seansie filmowym (DVD) Obejrzałam sobie „Saint Jacques… La Mecque” czyli „Santiago di… Mekka” – film drogi, a właściwie pielgrzymki do Santiago po francusku 😉
Nabrałam ochoty na tę wędrówkę… Na dziś jednak ograniczę się do okolicznych gór.
Przeraziłam się, że zepsułam Lenie laptopa – komunikaty wyświetlaył, że mam uruchomić normalnie, nie było kursora, wydawał regularne piski, diody mrugały. Tak półtorej godziny. Nerwy miałam stargane. Wreszcie stanął na dobre. Wstało Dziecko, więc z miną ponurą zameldowałam, a Dziecko ze śmiechem „Nie martw się. Już włączyli prąd”. Ponoć w Świnoujściu to częsta rozrywka – przerwy w zasilaniu
Prysznic
Dzisiaj po południu wyjeżdżamy do Pyrlandii. Koniec moich ekskursji. Nie wiem, czy w Poznaniu będę miała dostęp do komputera, bo w moim pokoju jest aktualnie magazyn dużego pokoju. WQ ostateczności codziennie a Ani maszyny będę nadawała komunikaty z frontu robót.
Te, trollu – daj se spokój… nie takie my agenty widzieli…
Chwilę temu obudził mnie Jerzor, rzucając kordełkę na łóżko, bo stwierdził, że zimno pod samym prześcieradłem.
Przerwał mi sen niezwykle ciekawy, otóż pływałam z Pyrą po naszym jeziorze i ścigałyśmy się 😯
No i nie znam wyniku, bo sen przerwany!
Dziędobry na rubieży!
Rosssskoszny chłodek. Chyba w związku z tym nie będę miała wyrzutów sumienia w stosunku do psiaków, zamknę je w domu (w upale bym tego nie zrobiła, żeby nie podusić żywiołów) i hycnę do Trzebieżowa. Przy okazji zobaczę, jak sprawuje się moja nadwichnięta łapa w obsłudze kierownicy automobilu. A jak wrócę, przytnę róże.
Albo odwrotnie.
Najpiękniejsze jest to, że można się poruszać bez obawy zapaści.
Placku,
jaki piękny spacer po pustych zaułkach, ale to w styczniu…
Wróciłam z górskich bezdroży, tych samych, które onegdaj opisywałam grafomańsko pod wpływem lektury fragmentów opowieści pewnego Wojtka, który szedł do Santiago aż dwa razy, a raz nawet z. Już tu nie bywa 🙁 ten Wojtek, co tak śmiało potrafił sięgać po różne wątki, niekiedy nawet erotyczne… 🙄
Nemo,
ładnie przerysowałaś Wojtka, nie zaglądałem tu jeszcze wtedy. Jak go teraz znam to wiem, że nie mógł wziąść za złe. Nawet Twoje papierosowe polemiki od niedawna potrafił znieść ze spokojem.
Twoje skrzynki balkonowe są natomiast naprawdę mocne, że nie użyję bardziej chodliwych, niedawno tematyzowanych określeń. Gratuluję!
Żabie Błota!
Doroto, jak długo zamierzasz tam pobąść? Chyba będę musiał zagospodarować mojej Laurze resztę przyszłego tygodnia, bo zapowiadani goście nie przyjadą. Wydaje mi się, że taki krótki wyskok byłby realny. Odpisz.
Chłodniej jest i wiele przyjemniej.
Pyra,
ze Świnoujścia do poznania macie do nas po drodze. Wpadnij po laptopa, którego zostawił dla Ciebie paOLOre. W najbliższym czasie jesteśmy bardzo zajeci i nie wiem kiedy wybierzemy się do Poznania. Zadzwoń wcześniej na komórke Włodka, bo możemy byc u sasiadów.
Pepegor,
zawsze podziwiam Twoje kwitnące kaktusy, ale wkrótce będę podziwiać własne. Po prostu całą zimę stały na słonecznym parapecie, a wiosną powędrowały na zewnątrz na upalne słońce i to było to, czego byłom im potrzeba. Ty też masz ten sam gatunek o białoróżowych kwiatach.
Nemo,
piękne te Twoje hortensje. Ja też dostałam niedawno kwitnący krzaczek w donicy. Przesadziłam ją do gruntu, ale chyba w zbyt nasłonecznione miejsce, bo po południu zawsze jst ” klapnięta”,w ciągu nocy dochodzi do siebie i cykl się powtarza. Jesienią przesadzę ją w mniej gorące miejsce.
Haneczko,
spinacza do drylowania używam od dawna. Nie skusiłam się nigdy na kupno drylownicy. Dziś trochę wędrowałam po sklepach, gdyż chciałam kupić naczynie na muszle od Alicji. Te duże leżą sobie na komodzie, a te małe chciałam umieścić w przezroczystym szklanym naczyniu o kształcie walca. Po długich poszukiwaniach udało mi się to. A przy okazji trafiłam na urzadzenie do zgniatania butelek plastikowych oraz puszek.Kosztuje 39 zł,zajmuje trochę miejsca, a wystarczy zgnieść butelkę nogą, Jeśli są obawy o podłogę, można podłożyć gazetę. To kolejny wynalazek, bez którego można doskonale się obejść. Pozostanę nadal przy własnej stopie i przy spinaczu biurowym.
Krystyno,
hortensje nie lubią zbyt dużo słońca, wolą półcień 🙂
pepegor,
czy odebrałeś pocztę ode mnie? 🙄
Nisiu,
ciągle czekam na zdjęcia z Antverpii 😥 , szczególnie na dokumentację zupy, którą zamówiłaś w tawernie nad Skaldą i poetycznej foie gras W cieniu katedry 😆
Przypomniała mi się historyjka opowiedziana przez mojego szwagra. Dotyczyła ona wprawdzie nie biskupa, ale wiejskiego proboszcza, ale pokazuje ona, że wierni są bardziej święci nie tyle od papieża, ale od swojego księdza. Rodzice szwagra byli bardzo pobożni / oboje już nie żyją/. Proboszcz odwiedzał ich niekiedy całkiem towarzysko, bo byli to ludzie bardzo gościnni. I zdarzyło się, że przybył do nich w Wielką Sobotę. A u nich w domu w sobotę praktykowany był dość ścisły post. Świąteczne potrawy można było jeść dopiero w pierwszy dzień Wielkiej Nocy,po Rezurekcji. No i gospodyni wpadła w popłoch : czym ja księdza poczęstuję ? A ksiądz na to : świątecznym jedzeniem. – Ale przecież jeszcze nie można. – Można, można – ksiądz na to. I cóż było robić. Twarde zasady co do postu zostały naruszone, a na dodatek uradowana rodzina /mąż i trzech synów/uznała, że tak już będzie zawsze.
Młynek do mielenia gałki muszkotałowej, który kupiłam w Antverpii, został wyprodukowany przez … peugeota 😯
Wbrew wcześniejszym doniesieniom Placka, nie jest wysadzany brylantami 🙄
Krystyno,
duchowni, nie tylko, rzymsko – katoliccy, maja takie powiedzenie: czy widział kto kiedy drogowskaz, który by szedł pokazywaną przez siebie drogą? 🙄
Krystyno,
to też są te najpopularniejsze, kto te zmarnuje, temu już w tej kwestii nie można pomóc. Nazywają je tu Bauernkaktus kaktus, czyli chłopski, tzn. ludowy. Znam te kwiaty od dzieciństwa z zaokien. Tem mój przejąłem od kogoś ze 25 lat temu i też marniał na moim oknie, aż kupiłem kiedyś na pchlim targu książeczkę o kaktusach i dowiedziałem się o moich błędach. Jak nastąpił sukces pojawiła się i pasja idąca tak daleko, że ryzykowałem moje dobre imię i podkradałem nawet w publicznych ekspozycjach, lub odczytywałem nazwiska na dzwiach, szukałem w książce telefonicznej i dzwoniłem. Z takiego źródła mam np. moją królową nocy. Otrząsnąłem się na szczęście z tej przypadłości, postanawiając znowu być porządnym człowiekiem, ale co mam to mam. Czasem to są przykłady o takiej okazałości jakiej tam nigdy nie było. Dawno już bym im mógł jeden czy drugi egzemplarz zafundować jako przykładny.
Pepegor,
zajrzałam jeszcze raz do Twojej kaktusowej galerii. Ten omawiany kaktus to echinopsis. Ja nie mogę zafundować moim kaktusom żadnej oranżerii, ale dużo słońca do warunek konieczny.
A Twoja metoda zdobywania okazów była bardzo skuteczna. Tak powstają zbiory .Podobno podkradanie sadzonek nie jest karalne. Sama czasami tak robiłam. 🙂 Ale lubię też dawać odnóżki moich kwiatów.
Uff, znowu ciepło. Wróciłam z ogrodu z porzeczkami, papierówkami, kalarepą, sałatą i zielonymi… spodniami, od pomidorów, bo musiałam je trochę przetrzebić i podwiązać. Niebawem będą dojrzałe, małe kanadyjskie gruszeczki już się rumienią 😉 Jest jedna cukinia, dużo ogórków, fasola osiągnęła szczyt tyczki i zaczyna kwitnąć, pierwsze jeżyny już są czarne i obrzmiałe od soku, tych kilka solidnych ulew przyszło we właściwym momencie.
Przez ten urlop Osobistego i wieczną aktywność pieszo-rowerową ograniczaliśmy prace ogrodowe głównie do podlewania i zbiorów. Po deszczach narosło chwastów, rozhulały się dynie, niedługo nie będzie przejścia w tej dziczy 🙄 Wiatr przewrócił i złamał największą dziewannę, akurat pięknie rozkwitła i pszczółki w niej buszują 🙁
Jutro przybędą goście na tydzień, znowu nie będzie jak zajmować się chaszczami, więc dziś trochę popracowaliśmy, ale tylko tak z grubsza 😉
Pepegorze,
dzięki za komplementy pod adresem balkonu 🙂 Póki go grad i ulewy nie zdemolują, wygląda nieźle, co roku trochę inaczej. W głębi stoją jeszcze donice z pomidorami, które osiągnęły już ponad 2 m wysokości, nie potrzebuję palmy 😉
Blogowy literat Wojtek przypomniał mi się dzisiaj na tym stromym zboczu, tym razem mokrym po deszczu i śliskim, miejscami musiałam łapać się jałowców 😯 aby nie sturlać 100 m w dół 🙄 Grzybów prawie nie było, ledwie garść kurek, a przecież jest ciepło i wilgotno. Coś nie wierzę w nagłe pojawianie się grzybów po deszczu 🙄 Może ozon im szkodzi, bo wszelkie normy przekroczone od tygodni, albo nie ta faza księżyca… 🙄
Pora na podwieczorek – ciasto z porzeczkami.
Krystyno,
tutejsze hortensje rosną wszędzie, w cieniu i na słońcu, najbardziej chyba jednak lubią półcień. Aktualnie kwitną bardzo obficie mimo silnych ulew i wichury.
Nie robię nowych zdjęć, bo nic mi już do komputra nie wchodzi, a nie mam czasu na przejrzenie i usunięcie kilku tysięcy obrazków, może jak się pogoda popsuje na dobre… 🙄
Krystyno, dla echinopsis nie potrzeba żadnych kruczków na przezimowanie /jak i dla większości jego braci/, wystarczy konsekwentnie nie podlewać, ze jakichś 10 do 15 tygodni zimą, a wypas już jest wtedy, gdy mogą postac nieco chłodniej, ale nie w ciemni, jak np. piwnica. Tam owszem, przy okienku, ale włączałem wtedy na co najmniej 5 godzin świetlówkę.
Nemo, a jak kabaczki? Jedliśmy przedwczoraj, ale nie nasze, ale od tej koleżanki co mi je w zeszłym roku w ogóle dała. Jadłem na świeżo i surowo, w wielkości kupnych cukinii. Dostałem też dostałem większe, jak wyrosłe ogórki. Te mniejsze na surowo różnią się moim zdaniem wyraźnie od tych zuccini, które kupuje się zwykle w sklepach. Moje dopiero zaczynają, a po szkodach jakie zauważyłem, poszukam chyba środka na ślimaki.
Pozdrowienia, zbieralismy ostatnie truskawki na polu znajomo/sasiada Zaby, oswajamy walacha czyli ja latam a dzieciaki sie czaja, burzy nie bylo.
Pepe ja jade jutro na 1,5 dnia do Berlina i tam mozemy i dalej na szlg wedrowca….a co, w koncu mamy wakacje!
Ja też jestem zwolenniczką kaktusów – co za przyjazne rośliny! Dla podróżników zwłaszcza. Zostawiasz dom „sam sobie” na miesiąc albo i dłużej, podlewać nie trzeba.
U mnie słońca mało, ale jakoś się zaadoptowały do warunków, kilka marnych godzin słonecznych im wystarczy. Najstarszego nabyłam w 1984 roku!
Krystyno,
mam jeszcze parę większych muszli… zabrać ze sobą? Żaden kłopot, zaznaczam.
Popegorze,
kabaczki kwitną na razie głównie męsko 🙁 Czy one potrzebują bliskiego towarzystwa drugiego kabaczka (do zapylenia) czy są samowystarczalne? Dynie też tak chwilami mają, że kwiaty żeńskie i męskie się rozmijają, ale w końcu im się udaje 😉
Nie wiem Nemo, bo jedna, wcześniej wysadzona, ma całą masę nasadek i też właściwie już sporzywalnych, bo tak duże już jak w sklepie, a druga /gdzieś 15 m odległości/ też jakoś nie tworzy nic. Kwiatów pełno, tych co uważam je za męskie też już nie, ale tych większych i jakoś nic. Mam ew. podejrzenie, że pierwotny owoc nasienny był jakąś niepłodną hybrydą. Ja Alicji i Tobie posłałem zarówno dwa oryginały, od koleżanki z zeszłego roku, jak i dwa z owocu który dostałem. U mnie z ośmiu ziaren zakiełkowało 5 i wiedziałem o co chodzi do czasu, jak wydałem 3, a dwa zachowałem. Teraz nie wiem które zacz.
Kabaczek wolajacy na puszczy
Zgadzam sie z Pyra – seks, seks i jeszcze raz seks.
Jeszcze pare lat i kabaczki beda mialy swoja parade.
Nemo – Przeczytalem z wielka przyjemnoscia, prosze o wiecej. Czy Tadeusz mial tylko jedna faworyte ? Czy to byly dzwony protestanckie ? Czy klaps byl za kare, a jesli tak, to za co ?
Nie przejmuj sie kabaczkami – Nobel czeka 🙂
Slyszalem, ze Karol Gustaw uwielbia kurki w occie, a Sylwia (jestem z nia na ty, ona takze, tyle ze z Karolem) powidla ze swistaka. Odbierac nagrode z pustymi rekami to jak scinac grzyby nozem z plasteliny.
Jotko – Peugeot wysadza swe mlynki diamentami, tyle ze od wewnatrz.
Sloganem Peugeota na AD 2011 (rok w ktorym Nemo zdobedzie nagrode)
bedzie „Nikt tak nie mieli (miele ?) jak my” – wybacz, tlumacze z francuskiego przetlumaczonego na chinski.
Diamentami mozna tez palic w piecu, wiercic dziury w orzechach kokosowych – to naprawde wszechstronny dodatek do kazdej kuchni.
P E U G
Podesłano mi perełke na niedzielny wieczór.
DZIAD I BABA W hAMERYCE
Był sobie Dziad i Baba, stara bajka się chwali
On się Dzianem nazywał, na nią Mery wołali.
Bardzo starzy oboje, na retajer już byli
Filowali nie bardzo, bo lat wiele przeżyli.
Mieli hauzik maleńki, peintowany co roku
Porć na boku i stepsy do samego sajdłoku.
Plejs na garbydż na jardzie, starą piczes co była
Im rok rocznie piczesów parę buszli rodziła.
Kara ich była stara, Dzian fiksował ją nieraz
Zmieniał pajpy, tajery, i dzionk służył do teraz.
Za kornerem na stricie przy Frankowej garadzi
Mieli parking na dzionki gdzie nikomu nie wadził.
Z boku hauzu był garden na tomejty i kabydż
Choć w markecie u Dziona Mery mogła je nabyć.
Czasem ciery i plamsy, bananusy, orendże
Wyjeżdżała by kupić na hajłeju na stendzie.
Miała Mery dżob ciężki, pejda też niezbyt szczodra
Klinowała ofisy za dwa baksy i kworda.
Dzian był różnie: łaćmanem, helprem u karpentera
Robił w majnach, na farmie, w szopie i u plombera.
Ile razy Ajrysie zatruwali mu dolę,
Przezywając go green horn, lub po polsku grinołem.
Raz on z frendem takiego się fajtując dał hela
Że go kapy na łykend aż zamknęli do dziela.
Raz w rok – w krysmus lub w ister się zjeżdżała rodzina
Z Mejnów Stela z hazbendem, Dziejn i Łoter z Bruklina.
Był Dzian z Mery bardzo tajerd i bizy
Nim pakiety ze storu poznosili do frizy.
A afera to wielka, boć tradycji wciąż wierni,
Polskie hemy, sosydże i porkciopsy z bucierni.
I najlepsze rostbefy i salami i stejki,
Dwa dozeny donatsów, kieny w baksach i kejki.
Butla Calvert, cygara, wszak drink musiał być z dymem
Kidsom popkorn i soda wraz ze słodkim ajskrymem.
Często, gęsto Dzian stary prawił w swoich wspominkach
Jak za młodu do grilu dziampnął sobie na drinka.
To tam gud tajm miał taki, że się trzymał za boki
Gdy mu bojsy prawili fany story i dżołki.
Albo jak to w dżulaju brał sandwiczów i stejków
Aby basem z kompanii jechać na bicz do lejku.
Tam po kilku hajbolach zwykle było w zwyczaju
Śpiewać stare piosenki ze starego, het kraju.
Raz ludziska zdziwieni- łot sy meter szeptali
Że u Dzianów na porciu coś się balbka nie pali.
A to śmierć im do rumu przyszła tego poranka,
On był polski, krajowy, ona Galicyjanka.
Nisiu. Czy jedziesz do Błot na zjazd? Moze by tak zespół wzespół?. W Szczecinie postoimy ze 2 tygodnie.
Jerzor powiedział po raz nie pamiętam który, że trzeba mi zrobić odessanie tłuszczu (ciekawam, skąd?). Chyba nie zaglądał w lustro od dawna. Zagroziłam, że jak jeszcze raz usłyszę, to opublikuję na blogu. Słowo się rzekło…
Cichal…
ha ha! Ale to już nie nasza generacja, tylko powojenna. Faktycznie, tak było, nasz sąsiad tak mówił – moja kara tam za kornerem stoi…
Alicjo – Nie wiem skad. Byc moze masz kogos bliskiego, kto to wie. Za dwie osoby jest znizka.
Ten tam nie popusci.
Placku,
od lat omijam telewizję szerokim łukiem. Może przez to coś tracę, ale wydaje mi się, że trochę zyskuję, bo tego „garbiczu” (śmieci – z wiersza przytoczonego przez Cichala) mniej się, niechcący całkiem, magazynuje.
Ci z podanego przez Ciebie sznureczka zrobili karierę, kiedy ja już nie oglądałam tv.
Ten mój bliski, który mi pieprzy (kulinarnie napisałam) takie głupoty, sam powinien stanąć przed lustrem, nie wciągać brzucha… i nie chrzanić (znowu kulinarnie) głupot pod moim adresem 🙄
Ten tam lata wszędzie. Niech mu będzie… wypali się…
Zaatakowały nas siły kosmosu?!!
Wygląda na to, że od 8:14, za pośrednictwem blogu komunikują się ze sobą dowódcy statków UFO których to zdjęcia tu się pojawiły. Poczuli się zaproszeni, zawiśli nad stołem, nadają i czekają….?
Pewnie nie wiecie, ale istnieje taka śmiała teoria która mówi że chmury o dyskopodobnych kształtach kryją w sobie pojazdy UFO, a to co widzimy : chmurnie białe i mgliste jest wytworzone za pomocą środków techniki, jest technologicznym kamuflażem. Zauważcie że radzieccy też potrafią sztuczną mgłę skonstruować, deszcz znad defilady przegonić. Jak to robią ci z UFO nie mam pojęcia, najłatwiej wyobrazić sobie że wietrzą po całonocnej partii kwantowego piotrusia, otwierają iluminatory, maszynę wpuszczają w ruch obrotowy i siła odśrodkowa robi swoje.
I stąd takie chmury.
Na zdjęciach można doliczyc się sześciu spodków, sześciu też pojawiło się kosmitów. Przypadek….?
Wczoraj przeczytałem książkę będącą dziennikiem kosmity z pobytu w Barcelonie*. Świetna lektura na upał, łzy śmiechu spływające po policzkach doskonale chłodziły zmęczone gorącem ciało.
Lektura książki, piękne zdjęcia Orki, dzisiejsze pojawienie się wpisów kosmitów oraz przekonanie, poparte padłymi tu deklaracjami, o blogowej tolerancji dla inności ułatwiły mi dzisiejszy wpis.
Chociaż co do tej tolerancji to miałbym wątpliwości.
Ciekawe co byłoby w przypadku chomodyslektyka??
*cytat z ksiazki, dzień 11, godzina 14;30 :
„”Wciąż brak wiadomosci od Gurba. NAśladując otaczających mnie ludzi, postanawiam coś zjeść. Ponieważ wszystkie firmy są zamknięte, z wyjatkiem tych zwanymi r e s t a u r a c j a m i, domyślam się, że tam można dostać coś do jedzenia . Obwąchuję śmietniki otaczające wejscia do różnych restauracji, aż napotykam taki, który pobudza mój apetyt.”””
Ps. Żałuję że nie odwąchałem śmietników przy pizzeri gdzie nas dzisiaj poniosło zjeść.
Ps2 Przesłanie do kosmitów :
749=wgqo7ghy-lty7, kyr=6/44/job: wy@,po.$z.li.w3,14zdu
Alicjo – Jestem dumny z tego, ze zdolalem sciagnac choc odrobiene Twego swietego gniewu na siebie. Uratowalem Temu mezowi zycie. Z tego co piszesz, moz ow dojezdza do pracy rowerem, stad moj goracy apel – byle nie po nogach.
Co do telewizji – robie ze smieci kompost, a kompost jest dobry na wszystko. Prousta juz nie czytam, zbyt maly druk.
Wybacz mu bo nie wie co czyni, to w koncu tez ssak.
Uzywanie blogu do szantazu meza – zupelnie jak w telewizji 🙂
Placku, to nie Proust, to Mendoza 😀
…prawie, ale nie całkiem, Placku, to używanie! 🙂
Stał przy mnie, kiedy groziłam zakablowaniem na blogu, i nie protestował, „męcizny” też są próżne, o!
Mój „święty gniew”? Nikt nie musi czytać wszystkiego, co ludzie piszą na blogu, i nikt nie musi brać wszystkiego serio, poważnie, i do siebie. Wielokrotnie zaznaczałam – piszę, co mi w duszy gra. Tak, jak każdemu innemu tutaj.
I na moje stare lata… nie zamierzam się zmieniać.
Antku – Twoje chmury zniknely. – Pan mi mowi niemozliwe ?
Radzieccy lub Gurb. Co do tolerancji, nigdy nie mialem przyjemnosci poznac jej osobiscie, stad wnioskuje, ze to tez UFO, tylko kwadratowe.
Powazny komentarz o chmurach i promieniach smierci – Tesla nie byl glupcem, ale przepadl z kretesem nie dlatego ze bajki opowiadal, ale za swa tolerancje, milosc do blizniego – chmury i elektrycznosc za darmo, dla kazdego (z wyjatkiem tych ktorzy zony wkurzaja).
Zakonnicy w Oka, Quebec robia pyszne sery i kwantowke 🙂
Placku,
kabaczek na puszczy u mnie niedostępny 🙁
Pogrzebałam jeszcze trochę w archiwum i skonstatowałam ze smutkiem, że wtedy to Aszysza można było zapytać, czy warto iść na grzyby, bo jak u niego pangrzybnia się ruszyła, to i u mnie można było zacząć szukać. Zawszeć to lepiej sprawdzić na płaskim, czy warto się piąć po ryzykownych zboczach 🙄
Ale Andrzej już tu nie bywa 🙁 Żaden Andrzej…
Witajcie,
Właśnie wróciłam po krótkim (stanowczo za krótkim) pobycie w Sandomierzu i okolicach. Będą zdjęcia i być może relacja, ale najpierw muszę do kuchni, bo moje kochanie zakupiło na targu w Sandomierzu „malutki woreczek” ogórków, duużo kopru, duuużo czosnku. Chrzan i li9ście winogronowe własne – będą kiszone ogórki 😀
Wrócę jak odrobię się z zaległościami.
No… wrażliwi tacy, te Andrzeje…
http://www.youtube.com/watch?v=HZMmv7sbENc
Musiało mnie chwilę nie być.
Placek, one są o..ooo.oooo…… O!!!tu :
http://www.komonews.com/weather/blog/35631614.html
wiesz, kosmici szybcy są.
Kwadratowe UFO?? Ja nie widziałem.
Nie sposob doczytac bo przerwa byla dluga a Wy jestescie rozmowni 🙂 i to tym lepiej!
Alicjo, pisz co Ci w duszy gra bo na tym wlasnie polega Twoj urok a Jerzora zupelnie nie rozumiem ( wiem, co mowie, czy raczej pisze, bo poznalam Cie osobiscie ).
Moja odwiedzajaca nas rodzina cierpiala z powodu upalow a wrocila do Warszawy przedwczoraj i znow do kanikuly. Podroz samochodem (1800 km w jedna strone) byla meczaca, glownie w czesci niemieckiej z powodu robot. Zawiozlam ich do Beaune, gdzie zachwycili sie Hospices, ktore moze pamietacie z filmu „Wielka wloczega” z Funesem i Bourvilem. Szukalam odpowiedniej sceny, ale bez skutku. Co roku odbywa sie tam z wielka pompa sprzedaz na aukcji wina. Ceny… nie na nasza kieszen.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Piekne zdjecia Orki.
Taki mały ukośnik o ten -> / , chmury zakrył.
/ – to może być kwadratowe UFO robiące beczkę?
Cichalu, jeśli masz na myśli słynny zjazd wrześniowy, to ja niestety, rychtyk w tym samym terminie jadę do Bretanii, gdziem już naumawiana (mam randkę z TGV, co mnie bardzo podnieca – coś TAK innego niż PKP!!!). Mam nadzieję, że spotkamy się w moim mieście osobistym, przed Błotami. 😆
Jotko, muszę dorwać dziecko, bo zapomniałam, jak się obsługuje Picasę… :ups:
😳
Antku – Dziekuje, przesle informacje do znajomego pasterza dusz.
MalgosiuW – Bez komentarza, boje sie 🙂
Witaj Ewo.
Nemo – Cecylia Helena czy tylko Helena ?
Alicjo – Nic nie rozumiem – zartowalem, myslac ze zartujesz. Mam nadzieje, ze to przeczytasz.
Wczoraj/ dziś to było tak.
Nasza pani od sportu obchodziła okrągłe. Zaprosiła wybiórczo, bo poza wąskim gronem rodzinnym, byli przedstawiciele jej trzech grup sportowych, które zwykle wieczorami gania i paru osób z sąsiedstwa. Mybylismy jedyna czysto męska grupą. Żon lub mężów nie zaproszono. I tak zebrało się nas dobrze ponad 60 osób. Odbywało sie w lokalu pobliskiego stowarzyszenia sportowego, o standardzie podstawowym. Nie będę się więc zbytnio nad poziomem rozgadywał i powiem tylko, że na taki wieczór i na jej kieszeń było dobrze.
Chciałem właściwie o problemie podstawowym, o tańcach. Można dywagować /ja znowu z tym/ o frekwencji wyborczej, o twardym elaktoracie, ale w kwestji tańca to mogę powiedzieć, żyjąc tyle lat jak ja wiem więc, że chętni do tańca mężczyźni mają się procentowo tak do tych niechętnych, jak słuchacze Radja Maryja do reszty uprawnionych do głosowania w ogóle. Było więc tak, że znas siedmiu, którzy skorzystali z zaproszenia, każdy wystąpił i podjął solenizantkę do tańca po kolei. Ja potrzebuję do czegoś takiego prawdziwego przygotowania artyleryjskiego i byłem w tym skrupulatny. Jednak obserwując, jak kolega co o nim wiem, że tańczy nawet tango formacyjne, tzn. dla mnie i tak abrakadabra, a do tego jeszcze równo w jakieś dziesięć par, opadły u mnie duch i serce. Na szczęście był jeszcze ktoś przede mną do wyboru, ale potem nie było przeproś. Musiała mnie już wywlec z tarasu, gdzie się schowałem pod pretekstem zakurki. I co, i potem się okazało, że poszło jak z płatka, że wodziłem jak jakiś tam, bo nie było nic południowoamerykańskiego, gdzie mnie właśnie przyjaciel zapędził w kompleksy. Była natomiast swojska Heimatmelodie, przed czym kiedyś panicznie się bałem. To jest coś z przytupem, Okazało się, że wystarczy zastosować coś, co ćwiczyło sie przez lata na wielu polskich weselach i wczoraj dopiero pojąłem, że to discopolo może ma genezę w tutejszych nowszych uciechach tanecznych. Weszłem więc w tan, dodałem polskiego przytupu i wodziłem, jak nie wiem kto, wybierawszy co i raz następną.
Potem była i inna muzyka, ale mi już leciało jak niewiem.
Jak odchodziłem dawali już ACDC.
Placku,
ja przeważnie zartuję, a zaznacz, o który mój wpis Ci chodzi, bo ja nie wiem, i nie wiem, z czego powinnam sie wytłumaczyć 🙄
Brawo, Pepegor! 😀 Z przytupem, oho 😉
Placku,
według mnie Cecylia Helena, choć Helena też już tu nie bywa 🙁
Antku,
ładnie zaszyfrowałeś 😉 Ciekawe, czy odpowiedzą. Tutaj też czasem latają tak zakamuflowane. I podobno badają sondami 😯 Ale tylko niektórych 🙄
Orca dzis po poludniu a takze jutro spotyka rowerzystow z Teksasu! Bardzo sie ciesze na ich spotkanie. Czy Basia i Orca to juz mini zjazd blogowy? 🙂 Troszeczke. Popatrzcie jakie kregi blog zatacza!
Orca obiecala zdjecia a jak sie uda to i pomachanie przed kamera.
Z ostatniej chwili!
Placku, dostałem zaszyfrowany przekaz od Twojego znajomego pasterza dusz :
http://1.bp.blogspot.com/_XJLRfM7_000/S2mXaQXAiAI/AAAAAAAAAgY/74BkhpnnT14/s1600-h/St+Blasius+11.jpg
Szybki pasterz jest!! Teraz zajmę się kryptoanalizą, tak na pierwszy rzut oka…nie wróży nic dobrego.
WandaTX,
jasne, że mini-zjazd 🙂
Tym bardziej, że wiele osób śledzi jazdę Basi, a Orki zdjęcia, przepiękne, ogląda!
A propos rowerów, przybył nam nowy… 🙄
Łakomstwo ukarane. Podjadając (własne!!!) maliny wlazłam w róże i okropnie się podrapałam. Swoją drogą gdzie oni te róże wsadzili? 👿
Posłuchajcie tylko, czego to słuchają Melomani!
http://www.youtube.com/watch?v=FgRcc-DPL_c
O, a ja wlazłam w maliny (własne) i też się podrapałam 🙁
A raczej one mnie.
U mnie bardzo mało ziemi, skała, garstka na tym ziemi, i te maliny są biedne.
Wszystkie, co były dojrzałe, zeżarłam 😎
Ale mało ich było, ze dwie garstki. No dobra – łapy, bo delikatnych dłoni to ja nie mam.
Antku – Pierwszy rzut oka czesto prowadzi do mylnych wnioskow.
Spojrz na aureole – to rzez pasterzy, a na pierwszy rzut oka narzedziem jest siekiera, ale byc moze to topor.
Alicjo – Zasluzylem sobie na kazde slowo wlasna glupota, a nikt nigdy nie musial mi z niczego „sie wytlumaczyc”. Chcialem zebys przestala sie smucic. Dobrymi checiami jest wybrukowana droga do piekla, a milczenie to zloto. Przepraszam.
Do ksiecia ciemnosci – przestan mnie kusic, jestem zmeczony.
Joline51 gdzies sie zgubila. Czyzby poszla w maliny. O tej porze roku puszcza sie w krótce jezyny i brzoskwinie.
Od jutra zbieracz
Pan Lulek
Moze jeszcze ten jeden, jedyny raz…
http://www.emetro.pl/emetro/1,85648,8112805,Wakacje_sa_dla_lakomczuchow.html
Pepegor…
ACDC przepuściłeś?! Ja bym nie, choćby mnie nie wiem, za jakie konsekwencje mnie pociągnięto 😉
Errata
Mialo byc Jolinek51. Tresc identyczna
Ja jestem zasmucona, Placku?
Złoto się ze mną nie zgadza, co widać (czytać) – dobre chęci miewam od czasu do czasu. Lubię jasno i wyraźnie postawione/napisane/ sytuacje, kamuflaże to nie ja. Za leniwa jestem 😉
Pisze pisze i nic nie przechodzi a inni tajemniczy goscie, tak. Co jest grane?
Alino – Byc moze tajemniczy gosc probuje atakowac serwer – flooding. Spekuluje.
A moze to z powodu Roberto Alagna, ktorego chcialam dac Wam do posluchania w Tosce? Spiewa dzis wieczorem w teatrze antycznym w Orange. Miejsce jest magiczne a przy tym jeszcze Puccini…
Alino,
czasem zderzają się dwa wpisy w tej samej sekundzie – i press word tak ma, że wpuszcza jeden 🙄
Placku,
na ten tychmiast lecę rozkręcać młynek celem poszukiwania brylantów ukrytych w jego wnętrzu 😯
Jak mnie tu przez jakis czas nie będzie, to należy wziąć pod uwagę dwie możliwości:
A. znalazłam brylanty i zajmuję się ich wydawaniem – „poszłam w tango”
B. nie znalazłam brylantów i usiłuję „utulić się w żalu”
Natenczas (nie koniecznie Wolski) dobrej nocy i kolorowych snów 😆
…ten latający atakuje wszystko, co mu pod klawiaturą.
http://www.youtube.com/watch?v=SvrHxQ3qjAE
…a to (według mojego gustu) lepsiejsze 😉
http://www.youtube.com/watch?v=PomIF3s2-OY&feature=related
To moze ten:
http://www.youtube.com/watch?v=0yr1U5x6Nw0
pepegor, 🙂
Alino,
ja się na operach znam jak jak głupia na serach. Wpada mi w ucho to i owo, i to mi w duszy gra, przeważnie jest to powiązane z jakimiś wydarzeniami w życiu. Do mojej wsi zjechali kiedyś studenci ze szkoły jakiejśtam, spece od opery, na ferie zimowe… Zbieraliśmy się w knajpie (zacnej), oni śpiewali, i to jak! A myśmy też robili chórek i starali się nie robić obory, czyli zapiewajłości 😉
Hymnem było „Jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz…”
Noch ein mal, noch ein mal…
Jotko, z ziemi włoskiej do Wolski…
Się kajam. Spieprzyłem (kulinarne – Alicja) żeberka. Oj dolo, oj dolo…
Dobranoc Jotko 🙂
Alicjo – Dawno juz nie pilem wodki, ale bez rozumiem coraz mniej. Pojecia nie mialem, ze Twoj wpis o odsysaniu tluszczu byl fikcja, zartem, tak mnie to przejelo, ze chcialem rozladowac sytuacje, tez zartem, mimo ze wcale mi do smiechu nie bylo. Blednie tez zalozylem, iz mimo lekkosci przekazu, jego komentarz sprawil Ci nie wirtualna, ale prawdziwa przykrosc. Od tego momentu mam wrazenie, ze Twe niezbyt pochlebne deklaracje dotycza mnie, poczawszy od smieci w telewizji, poprzez rade, ze nikt nie musi niczego czytac i brac do siebie, a na jasnych sytuacjach i kamuflazach konczac. Potrafie odroznic przyjazne komentarze od tych nieco mniej przyjaznych, i z ufnoscia dziecka oczekuje tego przyjaznego od Ciebie, bo jesli sie nie myle, uwazasz ze lubie ciemne sytuacje, a Ty jasne.
Co do diabelskiego kuszenia, predzej konmi sie dam rozerwac niz komentowac w przyszlosci czegokolwiek odsysanie.
Kobiety sa pod kazdym wzgledem lepsze i inne od mezczyzn. Na przyklad logika; jesli zjadlas malo malin a jednoczesnie nie masz rak ale lapy, to koncept ten sie w meskiej logice nie miesci. Nie mam zamiaru przepraszac i wyjasniac tego komentarza ani razu. Taki juz jestem, tym razem.
Byloby szybciej gdybym sie zastrzelil, ale nie jestem leniwy.
Mysle, ze oddalem Ci wszystkie komentarze ktore nie mnie sie nalezaly, tylko panu Jerzorowi. Mowie Ci jasno i wyraznie Alicjo, przestan sie czepiac , jestem po Waszej stronie 🙂
Moja byla sasiadka zmarla po tym zabiegu. Komplikacje. O tym myslalem. Szkoda, ze ekran nie ma oczu. O kamerach slyszalem. Oczu glebi. Usmiecham sie ale nigdy z nikogo sie nie smieje. Jstem glodny jak pies.
Hmmm, no to się zapętliło…
to ja, Żaba, Stara, jak by co.
Antek, ładne słowo wymyśliłeś, podoba mi się, zaproponuje Alicji wpisać do słownika 😀 , nie wiem czy wiesz, ale ja jestem rasistka. Rasistka na głupotę, mało rzeczy mnie tak denerwuje, chociaż staram się zachować spokój.
Temperatura spadła teraz do 15*C. Z zapowiadanych ulew nic nie wyszło, ledwie trochę pokropiło i dalej sucho. Natomiast kilkanaście kilometrów dalej (no, może dwadzieścia i dalej) przeszła wichura z trąbą powietrzną. U Pana Kowala wywaliło około sześćdziesięciu drzew w zabytkowym parku i zerwało dachówki z części dachu.
A nasza chata z kraja?
Placek!!!
Jak ja się czepiam, to… a tak w ogóle, to napisałam memoriał i chyba zderzyłam sie z kimś na sieci, i wcięło 🙁
Ale nieważne. Ja się nie czepiam, nie bardzo wiem, o co lata 🙄
Piszę, co myślę, bardzo możliwe, że czasem piszę za szybko, nie umiem być inna, jestem jaka jestem. Żaden ideał, daleko od.
Milczenie i owszem, jest złotem. No to milczmy, gromadźmy złoto. Blog umrze, bo przecież blog jest do kłapania… czasem bez sensu, czasem z większym, ale jednak?
Komunikat specjalny:
Żabie Błota jako takie zapodają do powszechnej blogowej wiadomości, że strych (wiadomy) w pełni dyspozycyjny stoi otworem. Kto chce niech korzysta.
20 C, dzisiaj siąpiło, ziemia przemokła głęboko. Małe prace domowe i duuuże czytanie, zaległości się porobiły.
Szkoda drzew i Pana Kowala 🙁
Zamawiam miejsce na Strychu, podwójne!
O, i tak a propos…
http://www.youtube.com/watch?v=pyj2qL-bQ4E
Alicjo – Dobrze, ze Ci wcielo, moje tez powinno byc wciete. Mam propozycje, oczywiscie jesli pan Jerzor poblogoslawi – tez nie wiem co lata, daj buzi i klapmy sobie do woli.
Masz przepiekne dlonie, jak z rzezby sredniowiecznej, wspaniala figure, a ja mam okolo 40-tu funtow niedowagi. Wiecej powiedziec nie moge, bo sie przenicuje 🙂
No moze jeszcze jedno; masz wspaniale wlosy, jak pszenicy lan. Maz wymaga nieco pracy, ale ktory tego nie potrzebuje ?
Zabo – Dobrze, ze Cie traba ominela.
orca juz tam czeka, gdzies po drodze widziala sie z „dzieciarnia” i jest cala usmiechnieta (przez telefon). Dzis piknik w domu docelowym i pewnie jak zwykle prezentacja. Zdjecia obiecane.
Żabuniiuuu! Dwa na strychu na zjazd i po, tyżżżż!
😀 😀 😀 😉
Wando, pozdrów tych na rowerach 😀 !!!
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd-4.html
Alicja, robić przelew czy na rękę. Wolę przez PayPal bo za darmo i bezpiecznie. Ile?
Gdzies sie zapodziala Jolinek51. Czyzby wybrala emigracje wewnetrzna.
Ja jak zwykle o tej porze, wykapany. najedzony. Nawet mrówy dostaly swoja porcje. Ser francuski z czarnym miejscowym chlebem.
Pasuje jak ulal. Cesarska, cesarska.
Pan Lulek