Zgadnij co gotujemy? (22 B)
Miałem ostatnio sporo do czynienia z dziczyzną. Pisałem o niej, mówiłem w radio TOK FM i przyrządzałem różne dania z zająca, przepiórek oraz daniela. Pora więc i na quiz związany z tym tematem. Zajmijmy się więc językiem myśliwych, bo to bardzo ciekawe. Zwłaszcza dla miłośników gwar i slangów.
1 – Co się kryje pod słowem „narogi” ?
2 – Co to za czynność – „bielenie” ?
3 – Stary gach to zalotnik pani leśniczyny?
Kto wie, ten odpowie. I szybko wyśle odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl dodając do rozwiązania quizu swój adres pocztowy, by przyspieszyć wysyłkę nagrody. Dziś nagrodą jest książka Grzegorza Russaka „Praktyczna kuchnia myśliwska”. Autor jest – moim zdaniem – najlepszym znawcą kuchni myśliwskiej a przy tym czynnym myśliwym i natchnionym kucharzem.
Wynik polowania to pokot
Komentarze
1. podroby czyli „wątpia”
2. skórowani
3. Zając samiec moze byc stary
Witam serdecznie,
Dzisiejsze odpowiedzi można znaleźć bez trudu w internecie.
Rzeczywiście,ciekawy język ta gwara myśliwska.
Niestey mój dostęp do dziczyzny jest mocno ograniczony,
zatem w konkursie nie uczestniczę.
Niech książkę wygrywają Ci,którzy mają częste okazje
podawać zające w buraczkach czy sarnią pieczeń.
Ja natomiast chętnie przyjmę zaproszenie na taki obiad 🙂
Pada i wieje. Szufla w dłoń i do odśnieżania. Kicać przez zaspy jak stary gach nie dam rady. W radio mówili ,że taka zima dla zwierzyny płowej to naturalna selekcja. Ciekawe czy mnie też uda się przetrwać. Wczoraj dostałem wejściówki na targi do Bolonii . Chyba pierwszy raz nie pojadę.
Dzień dobry,
A to bielenie mi już uciekło z pamięci, ojciec (myśliwy) by mi nie darował.
Idę dospać, jak Alicja zawsze mówi.
dzień dobry … chyba się trochę od wnuczki zaraziłam katarem … dzisiaj z dzieckiem mama bo ja muszę trochę odpocząć … za oknem byle jak aż się wychodzić nie chce …
Nowy ja tu robię za zwyczajną kobietę … takie też są potrzebne by miał kto podziwiać gwiazdy … 🙂
gratulacje dla dzisiejszego zwycięzcy … 🙂
Gospodarzu, miałem to wysłac na inny adres, ale się mnie pokickało…
Cichalu,
Nie przejmuj się. Jeśli w konkursie brała udział Nemo, to nikt nie ma szans.
Liczy się zabawa…
To się przydarza co jakiś czas. Najzabawniejsza wpadka była wtedy, gdy ja, zadając pytania, podałem równocześnie wszystkie odpowiedzi. Zobaczymy wkrótce, kto przysłał odpowiedzi przed Cichalem a kto później. A nagrodę przyznam tak czy siak. Ale komu?
Hali halo!
Zapowiadałam tydzień temu, że nie gram, i nie gram 😎 Zwłaszcza że dopiero przed półgodziną obudził mnie listonosz 🙄 Myślałam już, że przyniósł mi ten kalendarz z zegarem, ale gdzie tam, paczka dla Osobistego 🙁
Po nocy się obudziłam nie wiedzieć czemu, chyba przez agenta, co mi się przyśnił z jakąś ryzykowną polisą 🙄 Ale poczytałam commissario Montalbana i znowu zasnęłam 😉
Miły Panie Piotrze
W załozeniu nie biorę nigdy udziału w żadnych konkursach. Znam swoje szczęście. Jak nie ukradnę albo nie zarobię, to wygrac nie mam prawa!
Myśliwym nie jestem, bo kocham szczególnie sarenki i ptaszki. Nie zabiję, chyba, żem głodny! Z myśliwymi spędziłem jednak kawał czasu. Ponad 7 miesięcy w cudownej wyprawie do Afryki Wschodniej. Organizatorem był Zakład Łowiectwa Akademii Rolniczej w Krakowie. Zmusili mnie nawet do zabicia gołębia w Sudanie. Było to żródło świeżego mięska! Pełniłem tam rolę operatora filmowego i…felczera, z zupełnie dobrymi wynikami…
Z wygranej nici , wysłane odpowiedzi nie doszły . Coś dziwnego dzieje się z moją pocztą . Pewnie to przez śnieg. Pada szybciej niż jestem w stanie odśnieżać. Wyglądam przez okno i śniegu więcej niż odgarnąłem.
Ostatnio z dziczyzną u mnie krucho ,a szkoda .Ksiązka Grzegorza Russaka na pewno jest ciekawa .W naszej telewizji co dwa tygodnie jest program myśliwski ” Ostoja ” ,w którym pod okiem pana Russaka młody kucharz przygotowuje dania z dziczyzny ,a p. Russak gawędzi bardzo sympatycznie .Niestety ,ktoś wymyślił ,żeby ten program nadawać w niedzielę przed godziną 7.00 rano .Ja jestem rannym ptaszkiem ,ale bez przesady .
Wczoraj rozmawialiście trochę o „Piwnicy pod Baranami ” .Jest wspaniała książka autorstwa Joanny Olczak – Ronikier o dziejach i ludziach tego kabaretu .Edytorsko niepowtarzalna .Wypożyczyłam ją z biblioteki i mimo że nigdy nie widziałam na żywo kabaretu ,to czytałam z ogromnym zaciekawieniem .
Krystyno, jesli chciałabyś wiedziec cos więcej o Piwnicy, a szczególnie o Michale Ronikierze, mężu Joanny, to zapraszam na priva cichal @aol.com
Dzień dobry.
Książkę p. Ronikier też czytałam z zachwytem zupełnym; na przedstawieniu kabaretu byłam raz i to nie w siedzibie, a w Warszawie – akurat mi się zdarzyło.
Zdarzeń miłych i paskudnych nazbierało się nieco od wczorajszego wieczora. Do miłych zaliczam fakt, że nadal mam komputer z internetem, do paskudnych zaś : 1. połamał nam się Pepegor. Wysiadał późnym wieczorem ze swojego samochodu, przed własnym domem, poślizg – upadek na pryzmę zlodowaciałego śniegu (sam ją pracowicie uklepał) i w efekcie złamane żebro, liczne potłuczenia i zwolnienie lekarskie; a w domu od miesiąca (dzięki sławnej Poczcie Niemieckiej) brak internetu. Kolega nasz stęka, klnie, nie może kaszleć i nie może do nikogo zagadać w niespane noce. Trochę go telefonicznie za rękę potrzymałam. Pozdrawia wszystkich.
2. bez internetu jest też Stara Żaba – zasypana, znowu u niej wieje i pada.
No, popatrzcie, a w Poznaniu cesarska pogoda, słoneczko, w nocy dopadało może z 5 cm i wszystko.
Mimo działalności dywersanta z Florydy konkurs mogłem rozstrzygnąć uczciwie. Przyszło bowiem pięć listów zanim opublikował on w blogu odpowiedzi. Pierwsza prawidłowe rozwiązanie przysłała Ewelina z Chrzanowa. I ona jest już właścicielka książki z przepisami z dziczyzny. Gratulacje.
Odpowiedzi nie muszę podawać, bo zrobił to za mnie Cichal. I prawdę mówiąc, w tej sytuacji, to on winien wysłać nagrodę. Ale ten punkt regulaminu quizowego dopiero obmyślę i ogłoszę, co pewnie wzmoże ostrożność uczestników podczas wysyłania odpowiedzi.
W Katowicach sypie od rana. Klarcia się na nas obraziła…
Gratulacje dla Eweliny!
Wyrazy współczucia i życzenia rychłego wydobrzenia i powrotu internetu dla Pepegora 🙂
Pepegorowi życzę zdrowia i ponieważ będzie miał więcej czasu dla siebie a jest bez internetu, to wysyłam mu książkę. Może podziała jak balsam na zrastające się żebra.
Tylko nic do śmiechu 😎 🙄
dzień dobry, właśnie wróciłam z porannej gimnastyki – czyli biegu z przeszkodami za moimi psami, myśliwskimi zresztą 🙂 Kto nie musi, to lepiej nie wychodzić z domu, wieje, sypie i nie widać nawet śladu słońca!
Za dziczyzną nie przepadam, pamiętam jej smaki z dzieciństwa. Czasy były bardzo trudne, ale od czasu do czasu odwiedzaliśmy rodzinę w Biskupcu, gdzie wuj – zapalony myśliwy – znosił do domu i przyrządzał wspaniałości. Wszyscy byli zachwyceni niezwykłą obfitością smakowitego mięsa, ale nie ja, czym wprawiałam wszystkich w zakłopotane, bo jakże tak można grymasić 🙂
Lecę, bo za chwilę spotkanie z panem Piotrem 🙂
Panie Piotrze, Nemo,
Dziękuję 🙂
Co prawda mam małą styczność z dziczyzną na stole, to jednak z przyjemnością oglądałam swego czasu program kulinarny p. Russaka.
Chyba zacznę się szeroko uśmiechać do sąsiada myśliwego…
Gospodarzu! Wybacz, żem ta głupawo postapił, ale dla mnie to była głucha noc! Ale jeśli trzeba, to jakąś ksiażkę wyslę. podam jaką na prywatny email.
Cichalu, to były żarty. Książka (poza quizowa), owszem będzie wysłana lada dzień na Florydę, gdy tylko jej autor dotrze z Wrocławia do Warszawy (a tu śnieżyce syberyjskie) i złoży autograf.
Gratulacje, Ewo.
Mówcie, co chcecie, ale co innego kupić kawałek dziczyzny, a co innego widzieć pokot. Wiem, że to hipokryzja, ale nic nie poradzę. 🙁
Udało mi się wysłuchać felietonu Gospodarza o ziołach! 🙂
Felieton!
audycja z udziałem pana Piotra jest stanowczo za krótka, podobnie jak Zgaga – czuję niedosyt! Dzisiaj było o aromatach i smakach ziół. Na początku o rozkosznie pachnącej lawendzie (czasami niebezpiecznej), przez zioła prowansalskie, kolendrę po naszą poczciwą natkę pietruszki. Ach, takie klimaty lubię! Moim ulubionym przepisem z natką pietruszki są kotleciki z piersi kurczaka, zawijane z gałązką natki, ździebkiem masła i musztardy. Pycha, polecam!
My lubimy z rozmarynem (co sie łozwija) Byle nie z cilantro. Ochyda!
Czy aby to nie jest ohyda?
…dla jednych ohyda, dla innych smakowita przyprawa 😀
… i kolendra 😉
Podjalem decyzje wyjazdu jako pilot czyli czytajacy drogowskazy na poludnie Polski. Wyjazd w poniedzialek po sniadaniu. Prosze zatem o zastepstwo poczynajac od poniedzialku. Kiedy wróce, zamelduje sie obowiazkowo.
Dnia pieknego zyczac oczekuje sugestii w sprawie dzisiejszego toastu.
Pan Lulek
Oh, dzisiaj toast mamy gotowy, bo kalendarz imion wskazuje na imieniny Telimeny. To taka żywa, barwna postać. Ogłaszam prywatny konkurs na toast za Telimenę (nie musi być trzynastozgłoskowcem pisany). W nagrodę przyrzekam butelczynę likieru „grzewczego”. Od razu mówię – poza kraj nie wysyłam, odbiór przy pierwszej okazji.
Dzień dobry Wszystkim – z najbardziej na północ (i zachód) naszego kraju wysuniętej placówki blogowej. U nas już nie pada, bo nas pierwszych nawiedził ten śnieg, co padał w poziomie prawie z powodu wiatru. Chyba w wyniku tego mój telewizor kaput, pewnie antena się poddała wichrom. I dobrze, będę pracować.
Cichalu, czy masz na myśli tego prawnika znanego z Krakowa? Jeśli rodzina, to baaaardzo daleka. My z Zagłębia som po ojcu i Kujaw po mamie. Ale gdzieś na południu Szwaje generalnie grasują.
Dziecko wlazło na dach i hałasuje łopatą. W nerwach trochę jestem.
+3, chwilami słońce, ale ogólnie pochmurno. Na obiad okoń morski, ziemniaki, marchewka z groszkiem. Robię pranie. Dziś pierwsza środa lutego – tradycyjny dzień testowania syren. Między 13:30 a 15:00 w całej Helwecji zawyją wszystkie syreny na znak alarmu ogólnego (sygnał modulowany ciągły, przez 1 minutę) a w rejonie Zurychu – także alarm powodziowy (12 niskich tonów ciągłych po 20 sekund z 10-sekundowymi przerwami).
Pyro, trzynastozgłoskowiec rrraz!
Gdy jejmość Telimeny zdrowie dziś wypijem,
czym kto ma w swej apteczce ? poczujem, że żyjem!
Bo co jak co lecz z życia korzystać umiała,
trudnością się bawiła, z niepowodzeń śmiała.
Życząc sobie humoru i radosnej weny
Panie, Panowie ? pijem zdrowie Telimeny!
Kurczę, tam gdzie znaki zapytania miały być myślniki! Oszukuje to coś.
Nisiu,
jak przenosisz tekst z Worda do WordPressa to niektóre znaki się zmieniają. Możesz pisać bezpośrednio na blogu, kopiować i zapamiętywać w prywatnych plikach.
Toast bardzo zgrabny 😀
Nemo, wiedziałam, ale zapomniałam. 😳
Za wczesny ranek dla mnie…
😉
Dzień dobry. Ja jeszcze nawiążę do wczorajszego tematu, bo dla mnie akurat na czasie. Właśnie wróciłam z krainy galetek, bo Nantes co prawda to obecnie administracyjnie Pays de la Loire, ale historycznie i kulturowo jednak Bretania i galeciarni tam jak mrówków, niestety tym razem nie miałam czasu odwiedzić ani jednej 🙁 Za to w spożywczaku znalazłam gotowe galetki! Kupiłam i przywiozłam. Zaraz sobie taką zrobię, to będzie eksperyment 😀
Ledwie mój internet zadziałał to Żabi się zepsuł.
Dzisiejszej nocy sypnęło śniegiem szczodrze, jesteśmy więc bardzo dokładnie zasypani, zawiało wszystkie pracowicie odśnieżone ścieżki. Główna droga do Połczyna nieprzejezdna, ale na szczęście słychać warkot pracujących maszyn, mam nadzieję, że jak skończą odsnieżać główną , wezmą się za nas.
W dalszym ciągu pada i wieje!!!
Już od rana do toastów blog gotowy
Za Telimenę i wszystkie białogłowy !
Pozdrowienia dla zasypanej Żaby oraz życzenia zdrowia
dla Pepegora. Oj,daje się we znaki tegoroczna zima 🙁
Obiad na stole – w kubkach zupa grzybowa (ta, co to miała być wczoraj) a na talerzach oładki z jabłkami. Znowu zrobiłam za dużo ciasta, jednak trudno gotować na dwie i to nie bardzo mączne niewiasty
Dziwne, wczoraj przeczytalam o nominacji polskiego filmu krotkometrazowego, ” Krolik po berlinsku” na Oskara, opowiedzialam o tym Dagnie, dzisiaj dziecko, ze slowami „Mama tu jest story tego filmu” przynosi mi historyjke dla dzieci o kroliku Esterhazy, ktory wywedrowal z Wiednia do Berlina w poszukiwaniu zony i enklawy wokol muru, gdzie kroliki zyly szczesliwe, dopóki muru nie rozwalono…. Najpierw nie wierzylam, myslalam, ze przesadza potem przeczytalam historyjke, ktorej autorem min. jest podziwiany przeze mnie publicysta Hans Magnus Enzensberger, no i wyglada na to, ze idea jest zerznieta, a w gazetach pisza, ze takie story mogli wymyslic tylko Polacy bo maja inne spojrzenie na wydarzenia w Berlinie, dobrze jest to spojrzenie pokierowane przez Enzensbergera…
ależ uzdolnione Koleżanki, Danuśko, Nisiu, brawo!
Przyłączam się do serdeczności dla cierpiącego Pepegora i Tych, co ze śniegiem walczą. Ja już się boję spojrzeć w okno.
Jolinku, zdrowia życzę, trzymaj się 🙂
Rozmawialam przez telefon z Zaba, Zaba jeszcze dycha i karmi zwierzaki…
Pyro, a spróbuj gotować na jedną!
Moje dziecko całymi dniami pracuje i żywi się na mieście. Mogę sobie odgrzać cztery pyzy albo ugotować trzy kartofelki, ale zrób rosół jednoosobowy!
Poczytałam zaległości….fiołkowe przyjęcie wspaniałe!!!
Nisiu, zaskoczenie ogromne…miałam przyjemność czytać Twoje książki.
Bardzo mi pomogły przetrwać szpitalny koszmar.
Na salonach szyku dodaje przebiegła kobieta, mężczyzn uwodzi i kokietuje. Kto to? To Telimena. Wznieśmy dziś toast za damę piękną, najlepiej słodką i mocną nalewką! 🙂
Esko – 😆
Doroto,
ESTERHAZY ist der neue Knetanimations-Kurzfilm der Silbernen-Bär-Gewinnerin Izabela Plucinska. Eine Adaption des bekannten gleichnamigen Bilderbuches von Irene Dische und Hans Magnus Enzensberger
Całkiem oficjalnie 🙂
„Od pokoleń jesteśmy coraz mniejsi. Wszystko przez te słodycze 🙁 … W Berlinie znajdziesz sobie dużą żonę. Im większa, tym lepsza 😎 Odwagi!”
Witajcie Wszyscy !! Wróciłam przed chwilką od Bliklego z małym zapasem „na zaś”. 😉
Nisiu, spełniłam solidnie „toasty eklerowo-pączkowe”, za twoje zdrowie. Nie będę podawała ich ilości, bo się 😳 No i kupiłam sobie w Empiku książkę …… 😉
Jeśli chodzi o nową formułę opowieści Gospodarza w radiu, to jest …. do kitu !!! Autobus miałam dokładnie w porze nadawania a „paskudom” nawet się nie chce ich archiwizować, żeby fani mogli o przyzwoitej porze posłuchać. To już w TOKu jest jak w TVP z programami p. Russaka ?
Dorotol a nie mogłabyś w skrócie „stuknąć” tłumaczenie tych czerwonych wyrazów, żeby i ćwoki nabyły wiedzy ? 😀
Zgago, już mi lepiej!!! 😆
Nie pamiętam, kiedy jadłam ostatnio eklerka. Muszę coś zrobić w tej sprawie.
Nemo mnie chodzi o wczorajsza nominacje filmu Bartka Konopki pt. „Krolik po berlinsku” i o to, ze wszyscy uwazaja to za genialny pomysl a nikt nie wspomnie o tym, ze podobna tematka zajmuje sie Esterhazy juz zrobiony przez polska kolezanke.
Zgago w Wiedniu zyje rodzina malych kroliczkow wywodzacych sie z ksiazecego rodu Esterhazy, ksiaze pan, rodu martwi sie karlowatoscia swojej progenitury i wysyla jednego z kroliczkow do Berlina aby poszukal sobie w obrebie muru, gdzie kroliki jak niesie fama zyja szczeliwie, zony im wieksza tym lepiej, mlody krolik poznaje rzeczywiscie kroliczke Mimi, wpada w przerone tarapaty i traci ja z oczu ale w koncu trafia na teren miedzy dwoma murami i tam sie znowu spotyka z Mimi i Mimi jest od niego o wiele wieksza, ale tak mialo byc. Nadchodzi upadek muru, kroliki traca swoje bezpieczne miejsce do zycia i nie wiedza co ze soba zrobic. I to ostatnie zdanie jest temate filmu Bartka Konopki.
Nikt nie strzelał. …do królików
On tylko nawiązuje do królików. Taka metafora.
Jolinku – właśnie zjedzona została Twoja ostatnia czekoladka 🙁
Wyjaśnię,że Jola na wieczór fiołkowy przyniosła również opakowanie
belgijskich czekoladek. Wprawdzie czekoladki nie są fiołkowe,ale
któż nie lubi belgijskich smakołyków…..
Obok jest debata na temat filmu.
nie chodzi o strzelanie czy nie strzelanie do krolikow, w filmie chodzi o to, ze w niewoli bylo o dziwo bezpiecznie i po uzyskaniu wolnosci nie wiadomo co ze soba robic, dotyczy ludzi a nie krolikow
NATOMIAST MNIE CHODZI O ZBIERZNOSC PODEJSCIA DO TZW: SPRAWY; A POMYSL POCHODZ Z OPOWIASTKI DLA DZIECI
co nie znaczy, ze ja Konopce Oskara nie zycze, jeszcze jeden Oskar nikogo nie zaboli
Mój cytat pochodził z filmu i wyrażał pewien sarkazm. I to jest film dokumentalny. A ci, co go chwalą, wiedzą przecież o tym innym – animowanym i o książeczce.
Kein Grund zur Aufregung 😉
można jeszcze poczytać to:
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=42001
Bardzo ciekawy ten wywiad z Konopka i dyskusja o filmie. Dziekuje Kolezankom za nowosci filmowe 😉
Pyro ,jeśli Pepegor odezwie się do Ciebie ,pozdrów go serdecznie .Co za pech !
Nisiu ,wydaje mi się ,że jednak moja placówka / i Stanisława także / jest najbardziej wysunięta na północ .Jest to Gdynia / Stanisław / i okolice / ja/.Nic oczywiście z tego faktu nie wynika ,zaznaczam tylko dla ścisłości.
Za godzinę mają przyjechać znajomi ,których dawno nie widzieliśmy ,a chcą zobaczyć nasze nowe lokum .Będzie więcej oglądania i rozmów,ale przygotowałam też mały poczęstunek .Nie piszę „kolacja” ,bo nadal nie mam stołu .Będzie / to znaczy już jest / zupa gulaszowa ,sałatka jarzynowa ,wędliny – w zależności od apetytu .I faworki .Wszystko jest bardzo pyszne i można jednym sztućcem .Ale ten stół ,krzesła i cała reszta ma być już wkrótce .Nie mogę się doczekać ,żeby wreszcie jeść posiłki przy wygodnym stole ,a nie przy kuchennym bufecie .
Dorotol, Nemo i Barbaro, dziękuję Wam za wyjaśnienie.
Jak byłam u starszej Córki w Leuven, to miałam okazję zachwycać się setkami królików, które tam sobie spokojnie żyły wokół uniwersyteckich obiektów. Dlatego w pierwszej chwili zaskoczyło mnie to polowanie berlińczyków na króliki, po obaleniu muru. Ale potem sobie uświadomiłam, że kompleks uniwersytecki był położony za ogromnym parkiem, poszczególne obiekty były otoczone ogromnymi połaciami trawników i ozdobnych krzaków a najbliższe zabudowania mieszkalne były za parkiem, może dlatego te belgijskie króliki mogły sobie spokojnie tam żyć, nie niepokojone przez ludzi. To był na prawdę cudowny widok, taka masa królików kicających sobie i ignorujących ludzi, jeżdżących na rowerach i chodzących. Mam nawet kilka zdjęć.
Ach, jak ja uwielbiam dziczyzne. Dziadek byl myslywym wiec to zdjecie kojarzy mi sie z dziecinstwem i pysznymi zajeczymi combrami i pasztetami, kuropatwami itd. Ostatnio zajaca jadlem w pazdzierniku w jednej z berlinskich restauracji, a w grudniu brat przygotowal swietna pieczen z losia. Takie okazje rzadko sie jednak zdarzaja wiec bede wdzieczny za informacje gdzie w Warszawie mozna znalezc dobra restauracje serwujaca dziczyzne.
Nisiu, pozwolilam sobie cos skrobnac do Ciebie na monika@……
Starsza pani ucięła sobie drzemkę; ciśnienie musiało polecieć na łeb, bo zasnęłam niemal w środku czytanego zdania a tekst był interesujący. Czytałam właśnie, że misji archeologicznej UW udało się znaleźć w Kuwejcie osadę sprzed 7 tys lat. Teraz to teren pustynny, I wyobraźcie sobie, że mój konserwatywny z lekka Poznań rok szopenowski obchodzi raczej niekonwencjonalnie, choć jak zwykle, na przyzwoitym poziomie. Tylko w liutym odbędzie się 5 koncertów jazzowych muzyki Fryderyka w różnym rodzimym i importowanym wykonaniu; i dodatkowo dwa koncerty pianistyczne. Ech, poszedł by człowiek, gdyby chodzić mógł. Nie wiem na jakim poziomie w W-wie i innych miastach kształtują się ceny biletów – tu (przeczytałam) koszt biletu to 45 – 120 zł. Przeciętnie to 45. No, to i tak na wszystkie nie poszłabym, ale na któryś – z pewnością.
No tak, Krystyno, racja. Na pociechę mi ta rubież zachodnia zostaje.
Przypomniałam sobie ,że bardzo dawno temu – lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte – w Gdyni przy ulicy Abrahama funkcjonowała niezła restauracja „Myśliwska” ,której specjalnością były dania z dziczyzny .Wystrój był stosowny do nazwy .Może Pan Lulek i yyc zahaczyli o ten lokal ,bo wszak bywali w tym pięknym mieście . Dziś chyba rzadko zdarzają się restauracje specjalizujące się w dziczyźnie .
Do Berlina na rok szopenowski przyjezdza Makowicz
Nisiu, Danuśko, Asiu
Przez pierwsze 10 dni kwietnia, Pyra zalegnie w Żabich Błotach (w tym Wielkanoc) Napój pojedzie ze mną w ilości 2 półlitrówek. Kto chce odebrać wygraną – zapraszamy na minizjazd pomorski, czy raczej błotno – borowinowy, a wczesna wiosna w Żabich może być prześliczna; będą źrebaczki, ganiające psy i mgiełka seledynowa na drzewach
ROMek moze tu
http://www.restauracjaprzyzamku.pl/menu-restauracja-kuchnia-staropolska.html
Tak Dorotol – będzie w Berlinie i w Poznaniu i pewnie jeszcze w kilku miejscach, bo trasa koncertowa musi gwarantować co najmniej zwrot nakładów
Pyro – z radością!
A tu suplement:
Chociaż rośnie win nam cena,
chociaż kurs maleje jena,
mimo wiejącego fena,
mimo Barbie oraz Kena,
ty zza Łaby, ty zza Rena,
czyś ty anioł, czy syrena,
gołyś, czy w palcie z lodena,
czyś ty Kasia, czy Milena,
Lena, Rena czy Helena
Maja, Dora czy Omeena,
Imogena czy Ismena,
czy Bożena, czy Irena,
śledź, dorada czy barwena,
dorsz, halibut, koryfena,
nie łap zaraz się za stena,
ni za szablę Saracena,
nie pisz ponurego trena,
chociaż już ci wzbiera wena!
Niech mazurka F. Szopena
słodka zabrzmi kantylena,
niech się zacznie makarena,
oto piękna będzie scena
(każda kupi ją antena;
jasne nawet dla buszmena).
Toast godzien dżentelmena:
słodka jak śliwka ulena,
vivat, vivat Telimena!!!
I tak zmogła Nisię vena,
a kto winien? Telimena!
Nisiu 😀
zwlokłam się na chwilę z wyrka – może wypijcie za moje zdrowie, bo ja ani ręką, ani nogą, gardło zawalone, a czy ktoś słyszał o grypie czy jakiejś takiej cholerze połączonej z żołądkowymi tymi tam? No przecież mnie się nie zdarza i nic wrednego nie jadłam od wczoraj, a co wczoraj jadłam, to też nie było wredne 🙁
Idę zalec.
Alicjo – wyrazy… to trzeba przeżyć, przeczekać, wygrzać. I pić, duuużo pić.
Pyrę także wena chyta
Bo to cud a nie kobita!
wersja szowinistycznej, męskiej swini
Pyre takze wena chyta
Bo to cud, chociaż kobita
Alicjo, żołądkowa jak najbardziej, i to nie gorzka, tylko właśnie taka jak piszesz. Pyra ma rację: wygrzać, pić i ja bym dodała: aspirynić. Wypoczywać. A my tu za Ciebie chlapniem!
na grypę żołądkową dobrze jest wypić coca-colę bez bąbelków … przepis naszej pani doktór od dziecka …
Basiu trzymam się … 🙂 … Danuśka moja paczka domowa tych listków czekoladowych też gdzieś wyszła … 🙂
gowno nie krotkometrazowy film
mam watpliwosci czy w dobie cyfrowej postprodukcji moze byc to obiektywny film. w koncu tylko ci, co przezyli przekraczanie muru, pod nim, wzdluz niego, a rowniez nad nim, mogliby cokolwiek wiarygodnego o kroliczeniu rzec.
brak ich tam. wklejono li tylko wypowiedzi osob z drugiej strony. zamydla to calkowicie jasnosc sytuacji poprzez co nie daje to odbiorcy mozliwosci autentycznej oceny sytuacji z dawnych lat.
zgadzam sie z tymi, co uwazaja, ze nie jest latwo zrobic dobry film, tym bardziej krotki. Są pewne mozliwosci, które należy przy tego typu produkcjach wykorzystac by nie wygladal film na produkcje wylacznie youtubowa.
no chyba, ze ktos probuje sobie jakos wokol tego wszystkiego, co sie wydarzylo, ulozyc wygodne zycie, wraz z poparciem innych, nie silac sie na cokolwiek wiecej niz nieudolne polaczenie kolejnych sekwencji, ktore nie zawsze pasuja do siebie kadrowo. byc moze nie slyszal jeszcze o tym, ze z perspektywy zaby ( nie starej ) z bliska czy z daleka, jasne czy ciemne, ciche czy glosne okresla nas sposob odbioru
tego tu
nie sadze, by niewtajemniczeni beda w stanie objektywnie sie wypowiedziec: za jakim krolikiem sie tam ganiaja
to tyle na tyle i na temat dzisiejszej dziczyzny nie tylko filmowej 😆
Oczywiscie Telimena w róznych sytuacjach. Od swiatyni Dumania poczynajac poprzez strojenie Zosi i wizytach w Petersburgu. Planu juz nie mam ale cos niecos pozostalo w lepetynie. Moje zródla podaja równiez Blaeja i Oskara ale gdzie im tam sie mierzyc.
Telimenie Toastujemy dzisiaj
Pan Lulek
Cichalu – jak dla mnie możesz być seksistowski. Po pierwszych kilkunastu latach życia, kiedy to ostro buntowałam się przeciw różnym „nie wypada”, „nie dla dziewczynki” i z poczuciem ciężkiej pretensji do Rodzicieli, że w ogóle dziewczynka – gdzieś tak około pełnoletności oświeciło mnie nagle. Fajnie byc babą (jeżeli się umie nią być), choć na codzień wydaje się, że te trutnie mają łatwiej. Całe dorosłe życie z bliska patrzyłam na męskie środowisko i oto maksyma moja taka :
Niech oni sobie chodzą na te mamuty, niech się puszą przy ognisku, niech wymachują tym czy owym groźnie, ja tam mogę do tego ogniska podkładać i miskę podsunąć i piuropusz podziwiać; oni i tak nie zauważą kto im te piórka maluje.
Za Telimenę, za wszystkich naszych chorych, połamanych, w drodze i przy odśnieżaniu – Wiwat
Za Telimenę i resztę oraz za internet Pepegora – żeby nareszcie był!
Do Dorotol: dziekuje, bede w W-wie w marcu to skorzystam, jesli tam bedzie menu mysliwskie (bo sw. Hubert, zdaje sie, juz minal). Teraz przypomnialo mi sie, ze kiedys jadlem swietna pieczen sarnia w „Senatorze” na Starym Miescie (na Szerokim Dunaju). W wielu miejscach widzialem tez w menu pieczenie z dzika, ale zajace sa rzadkoscia.
No, co jest? Zaraza morowa na blogu? Wypili za Telimenę i padli? Przecież nie ma meczu o mistrzostwo świata, a choćby i łojcyzny kochanej!
Wypilim, wytoastowalim to i pora pod pierzynke lub kordelke. Pojedynczo lub zbiorowo.
Zatem dobrej nocy, poranku lub wieczora.
Pan Lulek
Pozdrawiam wieczorowo. Alicjo, posluchaj Jolinka, pij coca-cole i odpoczywaj pod ciepla kolderka.
i lapki na kolderce grzecznie trzymac 😆
ff88 – śmisznie, więc muszę.
Zdzichu, a jak one na kordełce zmarznom?
Boy pisał o chłopcu układanym do snu, co to pięknie się pomodli za Mamusię, za Tatusia, potem grzecznie się wysiusia i spokpojnie , cicho zaśnie… Brzydki chłopak mruknął „właśnie” Czy Zdzicho z tego wierszyka?
Nie wiadomo. A ja jestem z innego wierszyka tegoż pana B. „Chce mi się pisać wiersze jak psipsi dziecku chce się, słóweczko rzucam pierwsze: może mi coś przyniesie”.
Chyba sobie chlapnę zdrowie Boya tam, na chmurce.
Co za upadek obyczajów – o tej porze wszyscy śpią???
Chyba dotarł do Was ten niż, co nas tu katował ostatnio.
Śpijcie słodko.