Noc wina, smakołyków i…pieniędzy
Uczestniczyłem wraz z Basią w bankiecie na 900 osób. Było to ciekawe przeżycie ale wcale nie tęsknię do powtórki. Choć przyznać muszę, że było tam kilka momentów dla mnie niezwykle sympatycznych. Np. gdy prowadząca wieczór gwiazda TVN Magda Mołek omawiając podawane właśnie desery zakomunikowała wszystkim, iż jest miłośniczką deserów i wszelkich słodyczy ale jeden jest szczególnie lubiany. – To rożki z kruchego ciasta z konfiturą z róży – zakomunikowała Magda i dodała: – Robię je dość często a przepis dostałam od Piotra Adamczewskiego obecnego na naszym przyjęciu.
Nieco wcześniej mocno mnie pochwalił i wywołał do tablicy po nazwisku także Karol Okrasa prezentujący swoje umiejętności publiczności. Moja próżność była więc mile połechtana.
A mimo to… Ale najpierw kilka słów o samej imprezie. Wyczytałem w zaproszeniu co następuje:
„WINE & FOOD NOBLE NIGHT to niezwykła kulinarna podróż urozmaicona doborowym towarzystwem najznakomitszych win. W drugiej już odsłonie tego prestiżowego widowiska swoje specialite de la maison zaprezentuje 12 starannie wyselekcjonowanych restauracji. Całość uświetni pojedynek znanych i cenionych mistrzów kuchni. Specjalnie dla koneserów przygotowaliśmy kącik sommelierski, bary z wyśmienitymi alkoholami oraz bar whisky single malt. Przez cały wieczór Gościom towarzyszyć będzie muzyka zespołu a II Jazz, utrzymana w stylistyce smooth jazz.
PODCZAS WINE & FOOD NOBLE NIGHT SZEFOWIE KUCHNI DWUNASTU ELEGANCKICH RESTAURACJI ZMIERZĄ SIĘ ZE SOBĄ, PRZYGOTOWUJĄC NA OCZACH PUBLICZNOŚCI SPECJAŁY W TRZECH KATEGORIACH: PRZYSTAWKA, DANIE GŁÓWNE, DESER – W SUMIE PRAWIE 10 000 PORCJI. Zaserwowane potrawy zostaną ocenione przez wszystkich zgromadzonych Gości, tworzących jury największego konkursu kulinarnego w Polsce. O dobre samopoczucie i podniebienia zadbają m.in.: GAR, Copernicus z grupy hoteli Likus, Lemongrass, Mandarin, Papaya, Restauracja Romantyczna Hotelu SPA dr Irena Eris, Sandacz, V4 z hotelu Velaves, Willa Decjusza, Restauracja Zdrojowa. Starannie dobrane restauracje stanowią przekrój smaków z różnych stron świata, które z pewnością zadowolą nawet najbardziej wyrafinowane gusta. Reprezentujący je Szefowie Kuchni to mistrzowie kulinarni i z długoletnią praktyką, cieszący się uznaniem wśród prawdziwych znawców dobrego smaku. Dołączą do nich znane i lubiane osobowości kulinarne: Karol Okrasa, Pascal Brodnicki i Joseph Seelesto. Ich spektakularne pojedynki i popisy na żywo będą darzeniem i gwarancją wspaniałej zabawy.”
No i dlaczego ja marudzę? Spotkałem przecież sporo miłych znajomych. Wypiłem parę kieliszków dobrego chilijskiego wina (Santa Karolina Reserva Carmenere 07 D.O. Valle Rapel), zjadłem…
Otóż właśnie wcale nie zjadłem. Próbowałem kilku dań ze znanych mi restauracji, których szefowie to prawdziwi mistrzowie. I żadnego z nich nie zjadłem do końca. Każde bowiem było skażone piętnem fast foodu. Tak się dzieje zawsze gdy kuchnia musi przygotować danie w liczbie 900 porcji. Nie głosowałem więc w konkursie na najlepszą restaurację, bo musiał bym opierać się na swoich doświadczeniach z wizyt sprzed miesięcy lub tygodni. I to jest główna wada takich zgromadzeń. Ale przyznać trzeba, że promocyjnie gospodarz czyli Noble Bank spisał się na medal. Szkoda tylko, że tyle pracy i jadła poszło na marne. Choć prawdę mówiąc niemal wszyscy pozostali goście zajadali z apetytem. I to nie robiąc większych przerw w konsumpcji. Ciekawe jak się czuli nazajutrz?!
Na koniec jeszcze parę krytycznych zdań choć nie na temat przyjęcia. Korzystając, że znalazłem się w towarzystwie bankowców a miałem zamiar zmienić bank na lepszy niż mój dotychczasowy, postarałem się o kontakt z tzw. konsultantem Noble. Wiedząc, że bankiet nie jest dobrym miejscem do rozmów finansowych dałem przedstawionemu mi młodemu człowiekowi wizytówkę i powiedziałem, że chciałbym swoje pieniądze ulokować w jego banku. I…na tym koniec. Minęły długie tygodnie i nikt się nie zgłosił by moje oszczędności wziąć i na nich zarabiać (także i ku mojemu zadowoleniu). Teraz wiem już, że dobrze się stało.
W dzisiejszym tekście nie ma zdjęć. Fotoedytor „Polityki” odbył szerego rozmów z pracownikami Noble Banku, którzy obiecywali, obiecywali, obiecywali… i skończyło się na obiecankach. Brawo!
Komentarze
Poczytałem jeszcze trochę wczorajsze i mam refleksje:
1. Cieszę się, że Żabie udało się dodzwonić do ZUS.
2. Zwyczaje podhalańskie nie są tak proste. Myślałem, że Owczarek to przeczyta i skomentuje, ale nie. Otóż po ciemnku to małżeńsko. A pozamałżeńsko to i w pełnym świetle się zdarza. Wiem, bo byłem na filmie Agnieszki Holland, gdzie tego było trochę.
3. Absolutnie popieram pojęcie sommelliera herbacianego czy nawet kawowego. Jest to określenie obce, mamy swojego kipera, ale, bedąc z natury przeciwnikiem wypierania wyrazów rodzimych, przyznaję, że z francuska brzmi to dużo sympatyczniej niż rodzimy kiper.
4. Jest dodatkowy powód określania kipera z francuska. Niemało juz osób w polsce posiada udokumentowane francuskie prawa. Trudno mówić, że ktoś jest certyfikowanym francusklim kiperem. Dodatkowo kiper oznacza tylko osobę zawodowo próbująca i oceniająca trunki, sommellier jest także doradcą.
5. Dostałem wczoraj bardzo miłą przesyłkę. Powieść „Świadek mimo woli” Gianico Caroliglio i Missa Gratiatoria Leszka Możdżera. Bez autografów i słowa wyjaśnienia. Na kopercie pieczątka „Polityki”. Zachodzę w głowę, skąd tyle szczęścia. Może to już uprzedzenie jutrzejszego konkursu? Ale wtedy nikt poza mną już nie miałby po co brać udziału, więc chyba nie.
Może to panowie z działu internetowego pomyli adres i wysłali omyłkowo, ale chyba takiej nagrody ostatnio nie było. A może to jakaś prowokacja jakiejś służby? Przecież Pan Piotr nigdy nie wysyła niczego bez słowa i wizytówki. Dla mnie to bardzo tajemnicza sprawa
Jeszcze jedna refleksja przed posiedzeniem, choć posiedzenia nie dotyczy. Wygrał konkurs barman z hotelu Belvedere w Zakopanem. Chyba z jego umiejętności nigdy nie skorzystam. Nocuję i żywię się zazwyczaj na Pardałówce za 42 zł od osoby (pokó z łazienką, jedzenie zdecydowanie ponadprzeciętne, pory posiłków każdy ustala sobie sam). Najtańszy pokój jednoosobowy w Belvederze to 495 zł, dwuosobowy 795.
Menu wygląda dobrze, restauracji parę, barów też. Pewnie warto, ale mnie szkoda. Do niedawna nawet bym się nad czymś takim nie zastanawiał w przekonaniu, że jedzenie musi tam być koszmarne jak to w wielkich restauracjach hotelowych. Nie umiałem tego określić, ale Gospodarz właśnie określił to jako skażenie fastfoodem. Ale niedawno byłem w podobnym przybytku słuzbowo i jedzenie było bardzo dobre, w porywach znakomite.
Stanisławie, a propos tajemniczych przesyłek to i ja mam swoje do dodania, i to z akcentem kajania się 😉
marudziłem, marudziłem i wymarudziłem „Krwawą historię smaku” z autografem i też odebrałem ją zgoła niespodziewanie, za co najserdeczniej Gospodarzowi podziękowanie składam
Wszyscy śpią, więc się rozpisuję. Tak zwany doradca klienta w banku to osoba, która ma za zadanie wcisnąć klientowi „produkty” poczynając od tych najtrudniej schodzących. Albo w okresie, gdy giełda zaczyna lecieć na łeb, doradca ma przekonać klienta, żeby nie wycofywał się z funduszów inwestycyjnych, bo tendencja zaraz się odwróci. Albo, wybierając formę prowadzonego rachunku i różne w tym opcje, przekonać do tych, za które najwięcej się płaci i w miarę możliwości te opłaty przed podpisaniem umowy zakamuflować. W zależności od banku przybiera to formy lekkiego naciągania albo jawnego oszustwa. Banki jawnie oszukujące są coraz dotkliwiej karane, więc jest ich coraz mniej.
Skoro to Gospodarz jest odpowiedzialny za tajemnicze przesyłki, składam niniejszym bardzo serdeczne podziękowania.
a ja myślę, Stanisławie, ze ta książka to jest część tej paczki, którą dostaliśmy na Zjeździę a Ty się już ie załapałeś 🙂
Stara Żabo, jeśli jest tak, jak piszesz, to jest to działanie demotywujące odnośnie uczestniczenia w zjazdach 😉
pisałam już, ze mi klawiatura szwankuje, znaczy nie wszystkie litery się drukują jak piszę, bez żadnego logicznego porządku. Staram się przed wysłaniem powstawiać brakujące, ale nie zawsze wszystko zauważę. Liczę, że pierworodny coś na to wymyśli
Część Zjazdu – czść paczki? 🙂
Zgago, u Ciebie nie mróz a +4, a na sobotę zapowiadają – (minus!) 0, w niiedzielę też -0, a w poniedziałek już zwykłe 0 bez minusa, to wszysto w nocy, w dzień trochę lepiej
co ja bym na matematyce miała za takie zero z minusem!
Dlaczego demotywujące? Wszak przejechałem na Zjazd kilkaset km. To betka w porównaniu z tymi, którzy przejechali ponad 20.000, ale zawsze.
Stanisławie, to była prowokacja, ja to już=prawie-że-jechałem, może następną razą się uda 😉
Bankiet na 900 osob! Dobrze ze tancow nie bylo bo gdzie tancerze – o przepraszam teraz to sie chyba uzywa slowa „dancer” – by sie podziali.
Guru Mily – nie wszyscy sa koneserami. I pewnie poza nielicznymi wyjatkami niewielu z owej 900tki mogloby zacytowac za Wankowiczem (a przynajmniej za jedna z jego anegdot): „glos Eazawa lecz suknia Jakuba”.
Stara Zabo –
ponownie wykonalam „puszyste”. Tym razem nie jagody lecz kiwi w charakterze owocowego dodatku. WSPANIALE!
Pozdrowiatka od zapracowanego zwierzatka
Echidna
Errata:
Ezawa
Zdaje się, ze Gospodarz spotkał na imprezie jegomościa, który hołduje zasadzie 😆
dżentelmeny o kasie nie rozmawiają
Okazuje się, ze po wypiciu paru kieliszków dobrego chilijskiego wina / Santa Karolina Reserva Carmenere 07 D.O. Valle Rapel / żądza pieniądza nie jest ugaszona. Skutek po nich nastąpił zgoła odwrotny. Pragnienie kasy wzrosło.
Pogoń za kasa nigdy nie ustępuje, nigdy kasiory nie jest wystarczająco. Masz 100 chcesz 200. Masz 2000, ma być ich 4000.
To typ apetytu, który zaspokoić się nie daje. Rośnie w miarę posiadania bez opamiętania. Bez różnicy ile posiadasz zawsze masz za mało i chcesz więcej.
Tez tak kiedyś miałem. I zanim zrozumiałem jak można pozbyć się tego choróbstwa, trochę czasu upłynęło. Recepta na to jest znacznie prosta, nawet prostsza od świńskiego ogona.
Ja nie oszczędzam, wydaje wszystko na bieżąco 😆
Śmiało można snuć w tym przypadku analogie do powiedzenia:
myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny
padał deszcz, potem mocniejszy deszcz, potem deszcz e śniegiem a teraz przez chwilę sam śnieg to by chyba była jesień?
http://www.tekstowo.pl/index.php/tekst/Marek_Grechuta/Wiosna,_ach_to_ty
Od gorąca twych płomieni zapłonęły liście drzew
Od zieleni do czerwieni krążył lata senny lew
Mała chmurka nad jej czołem, mała łezka słony smak
Pociemniało, poszarzało-jesień jak to tak
Jesień, jesień jak to tak
Jesień, jesień, jesień jak to tak x4
Chcialem sie tez wreszcie zameldowac.
Pojechalem w piatek i wrocilem w niedziele, pozna pora. Wczoraj udalo mi sie akurat przeczytac wszystko wstecz.
Co do herbaty to melduje, ze po zwyklym liptonie z ogonkiem zaparzylem sobie dzbanuszek czarnej, bez ogonka, ale aromatyzowanej. Pojawilo sie to jakos lonskiego roku pod choinka, wiec aromat w tym klimacie. Ale na dworze tez juz ziab i jakos pasuje. Ktos to musi na koniec wypic.
Co do pieniedzy, to Arcadius sie juz wyrazil. Moze nie wyczerpujaco, ale zakonczyl temat tak, ze juz nic dodac, nic ujac.
Nie mialem wczoraj juz sily, wlaczyc sie do dyskusji, ktora wywolal yyc ze swoja panorama Calgary, ale musze teraz. Faktycznie, jak budowac dzisiaj? Tak by sylwetka miasta zyskala wartosc poznawcza? Wartosc poznawcza mial i ma moze do dzis NY, przynajmniej jesli chodzi o ta slynna Sky Line. Reszta to epigoni. Bo jak zapamietac sylwetke Hong-Kongu, Kuala-Lumpur, Singapuru. A doszedl Szanghaj, a w Pekinie nawet na dobre nie zaczeli. Wszystko to szklanne domy i ? niestety – bez miary. Buduje sie na gwalt jakies szpikulce na dachu, aby moc sie potem pochwalic, przez te 15 minut, ze ma sie najwiekszy budynek swiata. A gdzie w tym wymiarze jest czlowiek? Ten powinien byc ta miara, ale przypuszczam, ze tam dla niego tak naprawde niema miejsca.
Pozdrawiam wszystkich,
pepegor
A tutaj słońce i jesienna złocistość 🙂
Tu byliśmy http://www.ratuszowa.gniezno.pl/ . Pan mąż mnie zaprosił z okazji kolejnego roku bardziej. Wzięłam zupę cebulową (dobra, ale dosyć ciężka) i polędwicę wieprzową w sosie Dijon (bardzo delikatna i soczysta, sos trochę mało wyrazisty za to „torcik” wyostrzony). Pan mąż barszczyk z pasztecikiem bardzo chwalił, a jeszcze bardziej, rzeczywiście świetne, roladki schabowe i znakomicie ugotowane warzywa. Porcje na oko niezbyt duże, ale na deser już nie starczyło miejsca. Bardzo dobra obsługa, czysto, dyskretnie i z uczuciem. Wrócimy tam jeszcze i może odważę się na ślimaki 😉
Nie przypuszczalem jak dotad, ze w naszym gronie jest tylu Krezusów. Osobiscie jestem zadowolony, ze na koniec miesiaca nie siedze w nadmiernych dlugach i bank nie robi glupich uwag. W ten sposób dbaja o moja kondycje i spokojne nerwy. W moim wieku najlepiej zyc na zero i wydawac co do grosza.
Nie bardzo potrafie wyobrazis sobie bankietu na 900 osób. Przy przestrzeni na jednego goscia 70 centymetrów dlugosc stolu wynosi ca 630 metrów. Chyba, ze odbyloby sie na szynach kolei podziemnej a obsluga jezdzila reczna drezyna. No moze stary nieuzywany tunel pod Wisla dalby rade a wode czerpaliby prosto z Grubej Kaski. Jesli ona jeszcze istnieje.
Zarty, zartami ale pomysl jest dobry.
Przypominam tylko, ze niedlugo bedzie Swietego Marcina i rzez biednych aczkolwiek smakowitych gesi.
Pan Lulek
Masz rację, pepegor.
Ludzka miara się zgubiła. Mocno to odczuwam, bo kameralna jestem. Fatalnie się czuję w dużych sklepach i budynkach. Jak anonimowa mrówka 🙁 Dowolnie wielkie to mogą być okoliczności przyrody 🙂
Piotr bankietuje
Zgaga studiuje
Nowy radośnie emotikuje
Stanisław podsumowuje
i porządkuje.
Cichal wytluszcza
yyc podpuszcza
Żaba wyłuszcza
A Arkadiusz ?
On tylko kasę ciągle przepuszcza !
Jesień szaleje,
Śniegi przywieje.
A gdzie jest lato, gdzie wino chłodne ?
Czekam i proszę o dni pogodne !
”
Haneczko- serdeczności 🙂
Rozumiem,że to była rocznica ślubu czy też Twoje urodziny ?
I życzę odwagi względem tych ślimaków !
Nadal mnie nie ma, tylko do wczorajszego pytania pluszaka sie odniose.
Toga jest swietna restauracja, tylko radze zadzwonic czy otwarta, bo mieli sie z Mlynskiej przenosic. http://www.toga.poznan.pl
Mlynskie Kolo pod Poznaniem serwuje kuchnie wielkopolska i jedzenie jest dosc przyzwoite.
Brovaria na Stary Rynku ma przyzwoite dania, chociac ja tam glownie chodze na Biesiade przy piwie.
Przyzwoicie i kameralnie mozna kiedys bylo zjesc w Chimerze na Zydowskiej, ale dawno nie bylam, wiec czy nadal dobrze gotuja, to nie wiem.
Znikam.
Danuśka, urodziny 😀 Gdyby to Twój mąż przyrządził owe ślimaki, zjadłabym bez wahania, choćby ze skorupami 😆
Haneczko – to czuj się zaproszona !
sto lat … sto lat haneczko … 🙂
ja zmądrzałam 3 lata temu i żyję sobie jak chcę ale nie sama z siebie tylko urodziny mojej wnuczki były powodem do przemyśleń i do zmian z własnej nie przymuszonej woli … 😀 …
herbatę piję tylko zimową porą, jak się źle czuję lub w gościach jak mają marną kawę … 🙂
Witam,
Haneczko,najlepsze życzenia z okazji „kolejnego roku bardziej „. Bardzo podoba mi się to określenie. 🙂
Żabo,dzięki za wyjaśnienia o koniach zimnokrwistych.
yyc,zdjęcia są bardzo ciekawe,tylko że nie widać tam w ogóle ludzi.Czy to dzielnica biurowców,czy także mieszkaniowa? Czekamy też na fotografie innego oblica Calgary.
Haneczko, wszystkiego naj, naj- od Żaby utopionej w błocie Błot
Od ósmej rano zapowiada się jakaś pani ze Szczecina, jej córka chce wstawić do mnie do hotelu źrebaka, znaczy kobita na inspekcję wstępną. Pogoda „jak raz” żeby potencjalnego klienta zniechęcić.
oczywiście – oblicza Calgary.
Na dużym bankiecie bywam tylko raz do roku ; tegoroczny już zaliczony we wrześniu.Uczestników było może około 250,trudno to określić dokładniej.Dość ciasno, ale można było znależć miejsca na uboczu na spokojną rozmowę. Bankiet zaczynał się o godz. 22.00 a to dla mnie stanowczo za póżno na jedzenie.No ale potrawy kusiły,bo stoły wyglądały i bogato i pięknie. Wygląd,jak wiadomo,nie zawsze przekłada się na smak zwłaszcza przy potrawach mięsnych.Dlatego ograniczyłam się do dań rybnych i owoców i tu już się nie ograniczałam. Zdecydowanie wolę kameralne przyjęcia z niewielką liczbą gości i potraw.
Haneczko,jeśli do tej pory nie jadłaś ślimaków,to koniecznie spróbuj, przynajmniej dla celów poznawczych.Nie najesz się nimi,ale warto posmakować.Jadłam je dwa razy w życiu i smakowały mi. Przecież nie będziesz zbierać ślimaków w swoim ogrodzie i sama ich przyrządzać ,bo też bym tego nie zrobiła,ale w czym mięso ślimaka ma być gorsze od innego ?
Dziękuję wszystkim 🙂
Żabo, u nas też błotniście. Wczoraj sąsiadom przywieźli piasek i Star się zakopał. Strasznie ryczał zanim się wykaraskał.
Czy Konferencje nadają się na gruszkówkę?
Krystyno, nie mam wstrętów tylko brak mi doświadczenia. Nie wiem jak to się je w skorupach. Julia Roberts mogła strzelać ślimakami, ja nie mam tyle wdzięku 😉
Arcadiusie, też bym tak chciał. Ale dzieci sprawiają, że się czuje obowiązek przekazania im trochę dóbr materialnych. W poprzednich pokoleniach kiedys było to normalne, że się dziedziczyło po rodzicach. Powstania listopadowe i styczniowe zachwiały ta prawidłowościa poprzez konfiskatę majątków. Władza ludowa skonfiskowała resztę i można było dziedziczyć najwyżej mieszkanie i to nie zawsze. Ziemię pod warunkiem, że się skończyło szkołę rolniczą.
haneczko –
z okazji jaka swietowalas w gnieznienskiej restauracji, najlepsze zyczenia
Echidna
Haneczko, nie jest to skomplikowane. Skorupki są dla ozdoby. Przyrządzone już ślimaczki wkłada się do skorupek wypełnionych częściowo masłem i wydobycie ich widelcem nie nastręcza żadnych trudności. Tylko małże i ostrygi trzeba odrywać od skorupek w trakcie jedzenia, ale i to nie jest trudne.
Haneczko, gapa ze mnie. Najlepsze życzenia. My niedawno świętowaliśmy to samo w Paryżu, z tej okazji tez była opisane przez mnie kolacja w Le deci.
Jadę na kolejne posiedzenie, taki dzień. Żegnam do jutra
Szczęśliwy, kto nie posiada…
bez przesady … dzieci niech też mają radość z dorabiania się … moja córka zapytana czy woli żebym jej pomagałą spłacać kredyt czy pomagała wychowywać Amelkę bez zastanowienia wybrałą dla mnie rolę babci … 🙂 … ku zadowoleniu wszystkich …. 😆
te „ą” mi się wpakowało w niektóre słowa nieproszone …
A ja normalnie, szykuje zapasy z nadzieja, ze w sobote przyjada goscie po odbiór Poczty Butelkowej. Opakowanie przesylek na ukonczeniu.
We czhwartek zamkniecie przesylek.
Pan Lulek
Jolinku – wysłałam Ci maila.
Danusiu czy to ten wczorajszy? … bo dzisiaj nic nie dostałam … wczoraj późno wróciłam i już padłam a dzisiaj rano wyszłam i też nie dałam rady odpowiedzieć … napiszę wieczorem bo mail u mnie w komputerze a ja daleko od niego …
Danusia jest zaraz opowiem
Haneczko, wszystkiego naj, naj, najlepszego!
Dumka ostatnio bardzo schudła. Ma apetyt i je dużo, nawet łakomie, ale mięśnie jej zanikają. Właśnie przytuliła się do mojej nogi, pgłaskałam ją po łopatce i wyczułam wyraźnie przez skórę grzebień łopatki. Poza tym chudnięciem i pochrapywaniem wygląda, że nic jej nie dolega, znaczy nic jej nie boli.
Przegadałam dzisiaj z Haneczką dobre 15 minut – bezżyczeniowo. Bo jakże mogłam życzyć okoliczności nieznająca?
Haneczko – przebrzydłe milczydło – to ja za Ciebie widać wczorajszy toast piłam.
Jak zwykle o 20.00 bedzie toast. Dla Haneczki specjalny. Wszystkim innym soleniantom tez najlepszego. Niby cesarska a wieje jak djabli. Podobno po takim wianiu robi sie spokojna zlota jesien.
Liscie jeszcze na drzewach. Czesc spada ale wiele jeszcze zielonych.
Pozdrowienia
Pan Lulek
Żabo!
Od gorąca twych płomieni zapłonęły liście drzew…
Takie słodzenia nazywaliśmy kiedys „grechutkami” w tym wypadku zreszta adekwatnie. I stara anegdotka a propos: Kraków ma dwie świetne huty, Nową Hutę i Grechutę. Niestety obecnie to już czas przeszły i to w obu przypadkach. W drugim przypadku bardziej żal…
Drodzy Spece od nalewek !
Nasza Jubilatka czeka od 2 godzin na odpowiedź
w sprawie gruszkówki oraz Konferencji.
Pozwolę sobie to skromnie i na marginesie przypomnieć.
Niejedna konferencja już się zakończyła w tym czasie !
Rozpieszczacie mnie 😀 Łotr wprost przeciwnie. Podejście numer 3.
Pyro, czy mam sie zmienić w przebrzydłe gadadło 😆
Haneczko – już przepadło; na wieki wieków dopisałam Ciebie do Dnia WP (niesłusznego) i do bitwy nad Miereją
Pyreczko, widzę, że Ci słowo Lenino nie chce przejśc przez klawiaturę
Dzień dobry Szampaństwu.
Jestem wściekła jak jeż! Wysyłasz komentarze za szybko, zwolnij
Kiedy pisałam ostatni komentarz?! No, kiedy?! A tak ponawypisywałam, i nawet sprawdziłam, co napisałam i poskracałam…
Haneczko,
tyle było ostatnio klepania o tych, co to rok bardziej i tak dalej, a Ty gdzie byłaś, hę?! Za karę poprawiny dzisiaj, bo rozumiem, że obchodziłaś wczoraj?
Wszystkiego dobrego zatem, a toast podwójny, właściwy i poprawinowy, w stosownej porze 🙂
Przeszło, Cichalu dwa dni temu – wtedy nie mogłam sobie przypomnieć nazwy błotnistej rzeczki. Najciekawsze zaś, że nazwa wsi wcale nie od wodza rewolucji – z XVII wieku.
Zatarlem spracowane dlonie klasy robotniczej, chlopstwa i inteligencji pracujacej. Zebralo sie w sumie 6 beczek á 120 litrów które spokojnie fermentuja. Przeróbka nastapi wiosna okolo Wielkiej Nocy. Sam nie wiem jakie owoce. Dzieciaki Waltera sa dumne. Po raz pierwszy wykonaly czyn produkcyjny. Sasiedzi tez pomogli. Starych zapasów starczy na zime. Da sie przezyc.
Zeby tylko zima nie byla zbyt mrozna bo wtedy fermentacja idzie z oporami.
Zapobiegliwy
Pan Lulek
No, teraz dopiero mi się oberwie 😳
WP mi nie grozi. Z 9 jestem 🙂
Poprawię chętnie świeżo odkrytym czarnym Okocimem.
A teraz idę do kąta, a kto wie, czy nie na chójkę…
Cichal, było takie powiedzenie „grechutki będzies dziewczynie opowiadal”
Ni ma co patrzeć na deszcz, trza iść do obrządku, póki widno
Dodzwoniłem się do Brzucha. W piątek wyszedł ze szpitala. Przebadali go wzdłuż i wszerz. Zdrów jak ryba . Wcześniej było tak sobie. Jutro jedzie do Warszawy prezentować sery. Prezentacja z degustacją. Wino będzie też.
Pozdrowienia dla blogowiczów tych bliższych i dalszych.
Wszystkiego najlepszego dla Haneczki.
Widzę Żabo, że pamięc u Ciebie nieStara! Dobry Boże, kiedy to ja ostatni raz grechutkami sie posługiwałem? Dodam, że zawsze w celach szlachetnych…
Grechutki w celach ślachetnych… taaaaa….
U mnie tez listopadowo za oknem i pada, zimno.
Ewidencjonuję Haneczkę – nie właz dziewczyno na chójkę, tym razem darujemy!
Zyczenia cieple dla haneczki z zasniezonego Calgary.
To co bylo wczesniej to maly pikus z tym co spadlo w nocy i dalej pada. Calgary bielutkie. Ulice slizgie jakich dawno nie pamietam. Do pracy jeszcze nie wszyscy dotarli bo ruch posuwa sie wolniutko albo wcale. Brrr… tylko mozna zrobnic. Pod gorke niemal nie wjechalem a za mna sznur samochodow i by sie zrobilo wesolo. Potem zmienilem trase, zeby choc naokolo ale w miare plasko. Oponki nie dawaly rady. Mowie Wam slizgawica niesamowita. No i po tym ponarzekaniu jakos lepiej sie zrobilo. Byle ten snieg przestal padac. W czwartek zapowiadali nawet +15C a dzisiaj wotrek, snieg po kostki i pada.
Zdjecia Calgary machne jakies w wymiarze ludzkim moze w ten weekend bo ma byc ladnie. Ludzi na wczorajszych nie ma bo to przeciez panoramki takie robione z dystansu, ze nie wspomne, ze to niedziela rano (8:00) i -17C
d2da – a co da to d2?
Marku, gdzie Brzucho będzie się prezentował w tej w Warszawie i czy to tylko dla znajomych królika ten pokaz?
Wczorajszy obiadek bardzo przyjemny i smaczny. Indyk jak to tutaj na swieta wszelakie. Do tego jednak nadzienie jakie z Kraju pamietam choc do kurczaka z rodzynkami i pietruszka wiec mi bardzo smakowalo i sie najadlem ile tylko moglem. Ziemniaczk i borowki oczywiscie. Okazalo sie jednak, ze duzo gosci przynioslo rozne salatki etc bo tak sie dziewczyny umowily. Bylo wiec roznych roznosci wiele jako, ze gosci bylo chyba ze 30 a moze wiecej. Nie potrafie opisac ale niektore rzeczy calkiem smaczne a inne moglbym sobie zupelnie darowc. Co niektorzy upieraja sie przy tzw ?zdrowym jedzeniu? i nie dociera do nich, ze zdrowe moze byc smaczne a nie jakies obrzydliwosci bo ponoc so ?dobre dla ciebie?. Normalne jedzenie chyba jest zdrowe bo poki co zyje i nie pamietam, zebym jakies zatrucie kiedykolwiek mial. A po tym ?zdrowym? co to ani smaku ani konsystencji zadnej nie ma tylko jakies ziarna nie zmielone w sobie, gesiej skorki dostaje. No ale wczoraj nie bylo tak zle a nawet powiem bylo bardzo smacznie bo ?zdrowego? przyniesli malo. Trulismy sie wiec do woli. Wiekszosc znajomych preferuje normalna, smaczna kuchnie i dzieki im za to 🙂 Do tego win duzo i rozmaitych a na koniec strzelilem sobie malutki kieliszeczek gorzkiej zoladkowej.
I na tym Dziekczynienia sie koncza u nas. Kolejny indor na Boze Narodzenie ale nie w Polskich domach 🙂
Mnie nikt na grechutki nie podrywał; nie to pokolenie. A na co? Na piosenki francuskie, na Gałczyńskiego i na „zbiór białej broni” (2 scyzoryki i ułamany bagnet). No i jak nie kochać chłopaka z taką fantazją?
O wlasnie kolezanka w pracy mowi ze miala na swieto „triducken” (chyba tak sie pisze). Co to jest? -pytam… a ona, ze to jest wyfiletowany kurczak, kaczka i indyk, jedno wlozone w drugie i pomiedzy oraz w srodku nadzienie. Pieklo sie to na srednim ogniu 8 godzin mowila ale bylo swietne i latwe w obsludze bo bez kosci. Jak sie kroi to jest warstwa indyka, nadzienie, kaczka, nadzienie i kurczak, nadzienie. Co Wy na to ?Tak sobie mysle czy ges nie bylaby lepza zwlaszcza, ze tutejsze kaczuszki jakies taki mikre. Kiedys jak odpowiednia liczbe gosci na obiad zaprosze to moze zrobie. Trzeba zamowic u rzeznika zeby przygotowal i nadzial (nadzienie z wieprzowiny i bulki, ponoc ostre w miarei dobre).
Wiadomo, że mięsa na kwaku mniej, niż na kurczaku, a jego zasadniczą zaletą jest sos i smak. dawno temu panie domu liczyły 1 kaczkę jako dwie porcje, a z gęsi miało prawo najeść się 6 osób. Oszczędnościowo kwak był na 4 ale wtedy było jeszcze jedno danie mięsne. Teraz kaczkę dzielimy zwykle na 4, podobnie jak kurczaka. YYC – ten tryumwirat interesujący ale ja bym chyba nie chciała.
Tak sobie mysle, ze to moze i ladnie wygladac bo indor i kurczak biale mieso a kaczka w srodku ciemna. Jak jeszcze nadzienie jest ladnie zrobione to taka rolada moze sie niezle po pokrojeniu prezentowac. Kolezanka twierdzi, ze ze wzgledu na kacza tlustosc wszystko jest ladnie nasaczone i nie powysychane jak indycze mieso moze byc. No nic, tak sobie pomyslelm, ze Wam przekaze co inni jedli na swieto wczorajsze zwlaszcza, ze nigdy o tym nie slyszalem.
Pomalu jakby mniej padalo. Mam nadzieje, ze drogi zdazyli posypac bo inaczej powrot moze byc rownie nieprzyjemny jak poranna jazda.
Pyrko a wlasciwie czemu bys nie chciala? Czy nie lubisz ktoregos z ptakow czy mieszanka za duza?
Mnie po glowie chodza dobre flaczki, ktorych wyjatkowo malo w Polsce zjadlem. Tyle teraz roznosci w Kraju, ze az nie wiadomo za co sie wziac. Snieg lezy, zimno, chyba sobie zrobie gar flakow 🙂
YYC też dotąd nie słyszałam, chociaż było coś takiego w barokowej kuchni – zwierzak w zwierzku, w nim jeszcze jeden zwierzak itd. W tym wypadku całą czarną robotę odwala sklep – i dobrze. Chodzi mi o zrównoważenie smaku – indyk ma smak i zapach b.intensywny. Czy nadzienie, kaczka i kurak zrównoważyły indyka? Najlepiej gdyby go i upiekli u siebie.
Mozna by pewnie samemy nadziac to wszystko. Tylko czy by sie chcialo. No i to nadzienie ktorego smak wolalbym wlasny zrobic a jak sie zamowi to juz wplywu zadnego. Tylko upiec.
Pamietam opis swieconego u ksiecia Sapiehy podany przez Bystronia wlasnie o: 4 jeleniach reprezentujacych 4 pory roku nadzianych dwunastoma dzikami reprezentujacych…itd. I tak to bylo ponadziewane az do 365 dni o ile dobrze pamietam. To bylo swiecone jak nalezy.
Pyro donosze, ze ptaszki nakarmione po weekendzie. Wydaja sie byz szczesliwe.
Na Boga!
Wśród smakowitych opisów znalazl się zakalec. „Musialbym” należy pisać razem, a nie osobno jak Pan to uczynil. Taka zresztą jest zasada przy wszystkich formach osobowych czasowników z końcówką – by.
Disce puer choćby od diabla i do samej śmierci.
Hm…to już raczej gęś ma bardziej charakterystyczny smak, niż indyk, tak mi się zdaje. Jem indyka dość często ze względu na kanadyjską specyfikę, a sama robię 1-2 razy do roku. Najlepiej nadaje się uprzednio zamrożony, proces skruszenia mamy za sobą, a to ważne.
To, o czym pisze yyc brzmi bardzo ciekawie, ja bym chciała spróbować takiego specjału. Sama bym się nie brała za robotę, bo ptactwo trzeba by na luz, a ja tego nie umiem. Kiedyś moja koleżanka Halina z Fredericton demonstrowała mi, jak wyluzować indyka. Notowałam co, gdzie i jak naciąć, w jakiej kolejności, patrzyłam z uwagą, a jak – ale u siebie już nie odważyłam się powtórzyć tej sztuki. Notatki cwanie wsiąkły i mam wymówkę 😉
Jadłam też luzacką nadziewaną kaczkę u Wisi, innej koleżanki. Pyszne plastry, co za przyjemność jeść i nie babrać się z kościami, ale leń we mnie nie daje się nauczyć tej precyzyjnej roboty.
I znowu wróciliśmy do luzowania kaczki 😯
Hej, yyc …
może kiedyś spróbujemy? 😉
http://www.thesalmons.org/lynn/turducken.html
A propos indyka w polskich domach na święta, u mnie bywa najczęściej, zwłaszcza, jak ludzi więcej.
O cholera… moje notatki o luzowaniu wsiąkły, a oni tam podają dokładnie, jak to robić, i nawet to widzę oczyma duszy mojej 😯
„Turducken” sie zwie czyli bylem blisko. Za bardzo skomplikowane tzn balagan za duzy 🙂
Moze kiedys zamowie i sam upieke. Trzeba by jednak z pare osob miec, zebym potem nie dojadal tego przez nastepne dwa tygodnie.
Na ucho wam powiem, że za indykiem nie przepadam. Jeszcze kiedy ku[pwało się indyczkę na święta (do 4 kg) albo jej męża 6-8 kg, to jeszcze. Te mutanty od 12 kg w górę do ulubionych mięs Pyrowych nie należą. Zjeść, zjem, ale to tyle. Tak dawno temu, że to pewnie nieprawda, moja Mama robiła do zimnego bufetu indyka w maladze, a takiego obiadowego też z rodzynkami, migdałami, pietruszką i całą masą niesiekanych orzechów. Jak się orzech połamał, to dobrze, jak był cały, to jeszcze lepiej. Taki indyk siedział w piecu ze trzy godziny albo i dłużej i co jakiś czas był mazany masłem.
Rozumiem, że skrzydła i „łydki” po upieczeniu obcinają, żeby resztę plasteryzować należycie.
Indor ma mieć około 10 kg, kaczka też spora, 2.5 kg. kurczak 1.5 kg. Nadzienie kiełbasiane proponują w tym przepisie – ok. 1 kg. spicey italian, czyli surowej, dość ostro przyprawionej włoskiej kiełbasy i tam różne dyżurne. Roboty od cholery i ciut-ciut, i jeszzce trochę.
Hm… mam wymówkę – chyba nie kroi mi się żadna wielka okazja w najbliższym czasie 😎
A ja indyka od dawna robię w workach do pieczenia i mam z głowy mazanie masłem (w ogóle nie dodaję). Taki mniej więcej 5 kg. (większych nie kupuję, o mniejsze trudno) piecze się ok 3.5 godziny.
Przyprawiać można czym się chce, ja lubię czosnkiem (dużo, rozgniecionego z solą) mariankiem, ostrą papryką, do środka ziele, listek, rozmarynu gałązkek kilka, jabłka kwaśne.
Na ucho powiem, że nie lubię spacjalnych zawiesistych sosów, wystarczy mi ten z pieczenia, i to kapka – za to lubię suche mięso z piersi 🙂
Opis stołu wielkanocnego z czterema dzikami w narożnikach był zamieszczony na naszym blogu pt. „Wesołych Świąt!”. A stół ten zastawiono w pałacu księcia Sapiehy. Wystarczy w okienko wyszukiwarki wpisać tytuł i już można poczytać oraz nabrać apetytu.
No to ciekawie ten opis wyglada musze przyznac choc roboty nieco.
Alicjo czy widzials pod spodem podobne receptury a w nich nadziewany wielblad. Wez malego wielblada jest napisane 🙂 A nadziewany jest jagnieciem i 20 kurczakami.
Ales mi Pyro przypomniala indyka w maladze.
Ja tez pamietam indyczke swiateczna i bardziej na zimno niz cieplo. Zawsze byla jedna na stole (swiecone) w Wielkanoc. Czekalo sie az ksiadz przyjdzie, zeby poswiecic i juz mozna bylo jesc 🙂 Z indyka zdecydowanie wole ciemne mieso a biale to musi byc koniecznie sosik jakis dobry. Mieso mi smakuje ale wole kaczke czy ges. Tluste ptaszki bardzie mi odpowiadaja 🙂
Kiedys od kolegi dostalem gluszce i byly bardzo dobre w sosie takim zageszczonym smietana z grzybkiem. Same ptaki dla odmiany chude. I pamietam z dawnych lat kuropatwy za ktorymi przepadalem i tez w takim sosie.
W Polsce przytylem 4.5 kg wiec powinienem nieco zrzucic a tylko sobie checi narobilem na ptaka jakiegos.
No, to wreszcie wróciłam do domu. Jestem wykończona, wyszłam z domu po godz. 8 i8 wróciłam o 19,3o. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle łaziłam i to w tak wstrętną pogodę 🙁 Moje nogi są biedne, ale postanowiłam nie wozić się żadnymi autobusami ani tramwajami, tylko na nogach. Jak była ładna pogoda, to się „woziłam”, czy ktoś jest w stanie zrozumieć moją „logikę” ?
Ale byłam na „Julie & Julia” 😀 Ojejciu, ależ mi się ten film podobał. Meryl jest niepowtarzalna. Myślę, że przyćmiła Amy Adams. Byłyśmy z psiapsiólką i jeszcze jedna pani 🙂 Cała ogromna widownia i tylko dla 3 osób wyświetlali. Po filmie poszłam sobie co nieco przekąsić (nie opłacało się wracać do domu), poszłam do siostrzenicy się „przechować” na 0,5 godziny no i potem na inaugurację 😉 Zagrali i zaśpiewali nam (z płyty oczywiście) „Gaudeamus”, wszystkie babcie i dziadkowie 😆 grzecznie wstali i na baczność wysłuchali hymnu 😉 Potem – jak zwykle były przemówienia (na szczęście krótkie) no i pierwszy wykład miał były rektor UŚ. Potem była część „artystyczna” ale w połowie kilkanaście osób cichutko, boczkiem wyszło i ja się szybko do tej grupki dokleiłam. Potem trzeba było siostrzenicy zdać relację no i nareszcie potuptać na przystanek. Tym sposobem pobiłam swój rekord w łażeniu.
A to rzuce okiem bo mi to swiecone u Sapiehy po glowie chodzi i pamietam czytalem u Bystronia lata, lata temu a potem w jakies ksiazce kucharskiej bylo to podane z innymi zwyczajami swiatecznymi, ktore przeplataly sie z przepisami. Przyznam ze takie ksiazki uwielbiam bo te opisy starych zwyczajow ciagna mnie wiecej niz same przepisy z ktorych jednak czasem korzystam 🙂
Moze Gospodarz by popelnil taka ksiazke bo sadze zwyczajow kulinarnych i anegdot pewnie wiele a do tego sprawdzone przepisy. Juz zamawiam z 5 kopii.
Byłam z piesem – paskudnie. Młodsza na obiedzie nauczycielskim (bo święto belferskie). Moja sąsiadka też chodzi na UTW i niestety , albo to studia, albo wiek sprawiły, że zrobiła się himeryczna, snobistyczna i mało sympatyczna. Studia podstawowe rpbiła kiedyś na Wysrolu – specjalność łąkarstwo, całe życie pracowała w banku, dzieci chowała w bojaźni bożej, a teraz sama nabrała boskiego autorytetu
W „Obsługiwałem angielskiego króla” była żyrafa nadziewana coraz mniejszymi zwierzątkami.
Moja Mama, gdy byłam mała, opowiadała mi jak gotuje się karczocha dla króla – zaczynało się od wołu a na końcu był jakiś drób i w nim karczoch.
Dzisiaj mi wszystko idzie pod górkę, co zaplanuję to się przesuwa. A do tego z góry woda leci
Haneczko, właśnie sobie z okazji Twoich „przeszłych bez echa” 😉 urodzin wznoszę toast.
Pyro a u nas kaczka na 4 ostatnio była w „czasach słusznie minionych”, gdy moje dzieci były jeszcze pisklakami. odkąd podrosły, to kaczka musiała mieć ponad 3 kg, żeby była zgoda na podzielenie jej na 4. Nawet w tym roku, jak byli wszyscy, to musiałam kupić 2 ogromne, bo i moi zięciowie są amatorami kaczek 🙁 Ja się wymówiłam dietą, bo trzeba by było kupić trzecią a to by już była duuuża przesada. Za to jak „moi” pojechali, to kupiłyśmy sobie z siostrzenicą kaczuszkę i miałyśmy ją na pół, ach to była uczta 🙄
Żabo, oczywiście przeczytałam Twoją historię i jestem nią zauroczona. I jak sobie przemyśliwałam ją, to nie wiem czemu przypomniało mi się, jak w szkole średniej nauczycielka opowiadała nam o różnych filozofach i teraz już nie pamiętam który był zdania, że ludzie gdy się rodzą, są niczym biała kartka, na której dopiero życie zapisuje ich postawy, charaktery, zdolności. I tu bym się z nim nie zgodziła, bo mój Tata miał w życiu 2 pasje; tenis i brydża a ja ? Trzy sroki za ogon, całe życie się miotałam, a to balet, a to historia, a to informatyka i niczego nie dokończyłam. Jedyne co doprowadziłam do końca, zgodnie z młodzieńczym postanowieniem, to wychowanie moich córek – nie muszę się za nie wstydzić; wyrosły na ludzi uczciwych i przyzwoitych. I to mi musi wystarczyć. Ja bym się bardziej skłaniała do teorii, że to jacy będziemy zależy w dużej mierze od temperamentu. Realizują swoje pasje raczej ludzie spokojniejsi, wyciszeni a ludzi z silnym temperamentem „nosi” 😉
Oj za 10 minut nasz Gospodarz ma audycję, trza posłuchać o pysznościach.
Ten turducken waży więc około 15 kilogramów. Tyle mięsa ! Ilu gości trzeba zaprosić ! Spróbowałabym troszkę,ale przygotować samej – nigdy !Nie przepadam za białym suchym mięsem,wolę to ciemniejsze,bo jest bardziej soczyste. Ale indyk w maladze to jest coś,co można by przygotować jako elegancką przekąskę. Moje znajome tego nie robią,a ja lubię podać czasem coś oryginalnego. Muszę o tym pomyśleć i zajrzeć do ” Kuchni polskiej”.
Z tym wielbłądem (plus duże jagnię i 20 kurczaków) to ja nie wiem, w jakim piecu go piekli. Dziura w ziemi i ognisko po prostu. I na jakim *talerzu* serwowali, walniętego na górę ryżu 😯
„Spread any remaining rice on large tray and place camel on top of rice. Decorate with boiled eggs and nuts. Serves friendly crowd of 80-100.”
Już wiem Żabo, to Arystoteles powiedział, że człowiek gdy się rodzi, jest niczym „tabula rasa” 🙂
Czytam wspomnienia Marii ze Zdziechowskich Sapieżyny „Moje życie, mój czas”. Na razie nic o nadziewanych wołach i drobiach, ale bardzo wciągające. Kaczki jeszcze nie luzowałam. Nie wygląda to dobrze, trudne jak diabli 🙁 http://www.dolekarza.republika.pl/KUCHNIA/KACZKA/kaczka1.htm
Haneczko!
Serdeczne, aczkolwiek spoznione zyczenia z okazji jubileuszu!
Z tych wpisow nie moglem ostatecznioe wywnioskowac, o co i o kogo w w calosci konncu chodzi. ale ze wzgledu nas osobista znajomosc pozwale sobie Ciebie virtualnie ucalowac, a ewentualnej drugiej, absolutnie z tym jubileuszem zwiazanej osobie ten pocalunek w odpowiedniej formie przekazac.
Zgago,skoro obejrzałaś film,to wiesz ,że te zgagi wcale nie są takie straszne ,a wręcz przeciwnie – są bardzo sympatyczne,tylko trochę uparte.No może nawet bardzo uparte. Ty pewnie też jesteś taką niby – zgagą. 🙂
Dla nocnych marków – w II programie TVP mogą sobie obejrzeć film „Pora umierać ” z Danutą Szaflarską i wspaniałym psem. Widziałam go i bardzo mi się podobał, ale o 23.25 będę już spała. Nie rozumiem,dlaczego takiego filmu nie można pokazać o godzinie 20.
Pepegor, z przyjemnością idę przekazać 😀
Alicjo,
nie pokazuj mnie juz wiecej z tym brzuchem. Objecuje sie poprawic. Z tych nocnych rozmow bylo mi stanowczo zo malo.
ja też za indykiem nie przepadam ale każdy faszerowany drób zjem z lubością … pamiętam tylko raz jadłam super indyka z farszem w którym były śliwki … robiła go moja przyszywana babcia z Wilna …. sama nie umiem robić ale kto wie co ja jeszcze potrafię …:lol:
wnuczka już nadaje się do przedszkola to ja trochę wolnego będę miała i się chyba obsprawię ze wszystkim przed wyjazdem …
morag Grubasek wyszedł ładnie 🙂 … po powrocie założę sobie Picasa i Wam pokaże parę zdjęć … moze jutro wreszcie napiszę gdzie bywałam i co widziałam …
Piotruś ma kompleksy patrząc na swój mięsień piwny; Pyra nie piwna, nie słodka, a ma, oj, ma.
super, że Brzucho dobrze się ma … 🙂
haneczko ja zrozumiałam, że miałaś urodziny a nie rocznicę ślubu … to czemu całują Tego ze związku …. 🙂
jutro Dzień Nauczyciel … mamy okazję … 🙂
Jolinku, bo z panem mężem warto mieć kolejne urodziny 🙂 On jest po prostu niezbędny 🙂
W naszej szkole Dzień Nauczyciela jest dwudniowy. Dzisiaj świętowanie z uczniami, jutro uczniowie maja wolne, a nauczyciele ciąg dalszy 😉
Taki niezbednik „Polityki” jednym slowem 🙂
Jejku, Pepegor, bierz przykład z Brzucha, on lubi swój brzuch i każde swoje deko, powiada. Jak wyrzucę Ciebie z galerii, to nie będziemy mieli zdjęcia razem 🙁
Zresztą, na tyle, co narobiłam zdjęć, to wybrałam stosunkowo mało, bo staram się nie pokazywać takich, gdzie ktoś akurat ziewał rozdzierająco (no, takich akurat nie było), albo z tzw. głupia miną, albo w ogóle niekorzystnie, bo coś tam.
Pomyśl, kiedy się „poprawisz”, to dopiero będziesz miał satysfakcję 😎
Chyba że nastajesz, to zrozumiem, i niechętnie, ale usunę.
Albo zakleic oczy czarnym paskiem
„Pora umierać” już dawno oglądałam, też dziwie się, że tak pózno nadają, przecież to świetny film i świetna rola Szaflarskiej.
Alicjo, godziny nadawania wszelkich dobrych filmów, w okolicy północy, jest praktykowany w naszej telewizji od kilkunastu lat. To był jeden z powodów wywalenia przeze mnie telewizora, w myśl zasady; z jakiej racji mam płacić komuś, kto chce ze mnie zrobić półgłówka w „ludzkich” godzinach a wspaniałomyślnie pozwala mi nie spać w nocy, gdy się uprę, że chcę „wleźć na ciut wyższą półeczkę”.
Życzę wszystkim miłych i radosnych snów ; dobrej nocki 😀
O, śpiochy uderzyły w kimonko…