Kąpiel w herbacie
Mistrz Mateusz Rumiński z Zakopanego ( Belvedere) odbiera nagrodę z rąk Dilhana Fernando
W oślim mleku kapała się Kleopatra a ja – w herbacie. Ale – prawdę mówiąc – tylko od wnętrza. Byłem bowiem jurorem podczas Dilmah Tea Sommelier Competition 2009 czyli w ogólnopolskich mistrzostwa sommelierów herbaty.
To już po raz trzeci odbyła się ta sympatyczna impreza, której patronuje firma z Cejlonu. Tym razem na finałowe zmagania przyjechali z Colombo do Warszawy twórca firmy Merill J. Fernando i jego starszy syn Dilhan. Młodszy czyli Malik został w domu, by pilnować interesu.
Co roku październik ogłaszany jest Miesiącem Herbaty. Przez cztery tygodnie organizowane są w wielu miastach seminaria, szkolenia, wystawy i liczne konkursy, których głównym tematem jest właśnie herbata. I to nie tylko marki Dilmah, bo prezentowane są także i inne, w tym wiele herbat indyjskich.
Ocena jakości naparu wymaga skupienia
Mistrzostwa sommelierów zaś trwają kilka tygodni (czasem nawet miesięcy) ponieważ eliminacje odbywają się w wielu miastach a uczestniczą w nich barmani z najlepszych restauracji i hoteli. Każdy region wyłania swojego reprezentanta, który ma zamiar wygrać finał i – co za tym idzie – bilet lotniczy na Sri Lankę. No i oczywiście atrakcyjny dwutygodniowy pobyt na wyspie, podczas którego zarówno zwiedza plantacje i fabryki herbaty, jak i wszystkie historyczne zabytki, muzea i świątynie licznie rozsiane po całej przepięknej wyspie.
Pięciu finalistów na jednym zdjęciu – przekąski układa zwycięzca Mateusz Rumiński
Podczas finału, który trwał kilka godzin, dziewiątka finalistów karmiła i poiła czworo jurorów, którym przewodniczyłem. Dwoje z nas zmawiało i degustowało herbaciane drinki (alkoholowe i bez) a dwoje raczyło się małymi przekąskami i dobieraną do mich herbatą. Jako, że w Warszawie nie ma cejlońskiej restauracji, to wybrano bliską wyspiarskiej kuchnię indyjską. Dania dostarczono z „India Curry”, którą warszawiacy znają i lubią a mieści się ona w samym centrum czyli przy ul. Żurawiej.
Herbatę nalewa jurorom zdobywca drugiego miejsca Daniel Misztal
Sommelierzy mieli do dyspozycji kilkadziesiąt gatunków herbat a my – jurorzy – pięć dań, a właściwie danek, do których oni musieli wybrać i uzasadnić swój wybór odpowiedni napar.
Abyście mogli uruchomić wyobraźnię to podam listę dań: paneer tika czyli kawałki warzonego białego sera pieczonego w piecu tandoor; harabara kabab – warzywne zrazy w indyjskich przyprawach z kolendrą na czele; reshmi kabab – kawałki kurczaka marynowane w migdałach i pieczone w piecu tandoor; hyryali fish tikka – kawałki morskiej ryby w marynacie kolendrowej z pieca tandoor; mashroom tikka – pikantne marynowane pieczarki z pieca. Zawodnicy starali się nas przekonać do swych propozycji czyli herbaty najbardziej pasującej do każdego z tych dań. Jedni więc proponowali herbatę zieloną, która swą łagodnością miała zniwelować pikanterię indyjskiej kuchni. Inni zaś – na nasze wyraźne żądanie – proponowali mocne czarne herbaty podkreślające ostrość warzywnych zrazów czy – najostrzejszych w tym zestawie – pieczarek.
Przyznać trzeba, że wiedzieli o herbatach bardzo dużo. Nie dali się nabrać na żadne podchwytliwe pytanie i wykazywali wiele fantazji oraz mistrzostwa zwłaszcza w komponowaniu drinkow.
Po podsumowaniu punktacji, która obejmowała zarówno wiedzę, jak i smak drinków, a także właściwość doboru dań i naparów oraz umiejętności techniczne oceniane przez sędziego punktującego wykonywanie poszczególnych zadań, wyłoniono mistrza. Został nim Mateusz Rumiński z Zakopanego, barman w Hotelu Belvedere. On też otrzymał z rąk Dilhana Fernando dyplom oraz bilet i zaproszenie na wyspę.
Drugie miejsce wywalczył Daniel Misztal z Lublina (Restauracja Grodzka 15) a trzecie – Daniel Kania z wrocławskiej restauracji Bernard.
Dzięki tym szczegółowym informacjom możecie odwiedzając Zakopane, Lublin czy Wrocław przekonać się wysokich kwalifikacjach tych młodych profesjonalistów. Warto!
Komentarze
Witam serdecznie,
ciemno i pada. Pytanie do poznaniaków o dobry adres.
Witam wszystkich w ten nowy, piękny, choć pochmurny i zimny dzionek.
Gospodarzu, z zapartym tchem, przeczytałam opis zmagań konkursowych. Zaciekawiło mnie i zachwyciło, że do finałów doszli sami młodzi ludzie. Cieszy mnie to, że mają pasje i te pasje są doceniane. To zawsze podnosi na duchu i dopinguje.
Jeśli chodzi o herbatę Earl Grey, to kilkadziesiąt lat temu dostałam taką (angielską) w prezencie. I tak bardzo mi smakowała, że zaczęłam ją pijać codziennie i to był chyba błąd, bo po kilku dniach, jej intensywny smak zaczął mnie drażnić i niestety od tego czasu odmawiałam jej picia. Jak mi tylko posmakowała Dilmah passion fruit, to już byłam mądrzejsza i dlatego mogę się nią delektować do dziś. Jest traktowana przeze mnie jako napój świąteczny i pewnie dlatego mi się nie…przepiła ?
Towarzystwo ciężko pracuje albo odsypia po ciężkiej pracy a ja stary leń nie mam po czym 😀 i dlatego jestem pierwsza. Ale cóż trzeba przyjemności odłożyć na później i jednak trochę „popracować”.
Do zobaczenia (nastukania ? ) później.
O ! Pluszaku, Ty też już na blogu ? Niestety nie znam żadnego „adresu w Poznaniu”, chyba że sprzed kilkudziesięciu lat Winogrady 😉 Miłego dnia i owocnych poszukiwań adresu 🙂
O herbacie:
W latach siedemdziesiątych chyba, znaczonych ulungiem i gruzińską przywiozlem mamie puszkę Twinning’s Earl Grey. Otworzyła i powiedziała, że pachnie jak przed wojną w sklepie spożywczym w Wasiliszkach. Pamięć zapachowa ponad czterdziestoletnia.
Dziś zaczyna się tu okres polowania na łosia. W ubiegłym roku brało w tym udział ponad 300 tysięcy myśliwych. Upolowano ponad 84 tysiące łosi.
W tym roku będzie zapewne więcej.
P.S.
W tym kraju mieszka okolo dziesięciu milionów ludzi w różnym wieku Pogłowie łosia latem ocenia się na 300 do 400 tysięcy. O spożyciu herbaty nie mam najmniejszego pojęcia
Dobudzam się czwartą filiżanką herbaty yunnan i tak się zastanawiam, co to za naczynia do parzenia były na tym konkursie – szklane? Ja jestem przyzwyczajona do porcelanowych imbryków, a z tych zdjęć wynika, że teraz jest inaczej.
Porcelana lubi się tłuc, lepiej zapolować na łosia.
a ja staram się dodzwonić do jednego wydziału w ZUS. Albo nikt nie odbiea, albo zajęte
Sommelierów herbaty 😯
To tylko patrzeć jak pojawią się sommelierzy mięty 🙂
Bardzo ciekawa relacja. Cieszy, że ktoś się w herbacie kształci i potrafi cos z nią zrobić. A pamietam czasy, gdy prawie nikt nie potrafił. W Polsce jeszcze nie było najgorzej, choć kiepsko. Ale we Francji czy na Wegrzech! We Francji potrafili zagotować, a na Węgrzech własciiwie w ogóle nie znali.
Zgago, też używałem earl graya i passion fruit tea jako jedynych (przepraszam, jeszcze lady gray) zapachowych, ale nigdy w czystej postaci. Tylko jako niewielki dodatek do herbat naturalnych. Dlatego nie zdołały się znudzić. Fakt, że pijaliśmy je tylko od czasu do czasu. Earl gray według mnie najlepiej smakuje z dobrą herbatą cejlońską, najlepisj w proporci 1:4, czasem można zaryzykowac 1:3, jeżeli herbata ma służyc popijaniu jedzenia.
Najpowazniejszy temat poruszony tutaj wczoraj to wina w Żabich Błotach. Zdecydowanioe lepszy pomysł niż kawa, która jest bardzo wrażliwa na wiosenne prxzymrozki, a takich u nas nie brakuje. Winorośl teoretycznie też, ale są odmiany odporne. Na pierwszy rzut oka błota się do produkcji wina nie nadają. Ale na drugi już to wygląda lepiej. Czytając np. Parkera dowiadujemy się, że w bardzo dobrych winach możemy wyczuć czarne owoce, zioła, przyprawy. Ale w najlepszych mamy czasem m.in. smołę, torf, stare siodło. Nie wiem, jak smakuje stare siodło. Myślę, że chodzi raczej o jego aromat. Torf w błocie chyba się trafi, a starych siodeł można parę utopić. Winorośl to wyciągnie i sukces murowany.
Jest jeszcze taka anegdotka, jak to paru smakoszy nabyło bardzo stare butelki wina Chateau Petrus po kilkanaście tysięcy dolarów za butelkę i kolejno otwierało. Nie pamiętam wszystkich, ale na pewno z jednej wydobył się tylko aromat końskiego łajna. Piłem kiedyś 50-letnie Chateau Leoville i efekt był bardzo zbliżony, ale nie wypadało się krzywić (oczywiście takie wpadki wynikają ze złego przechowywania a nie braku potencjalnej długowieczności dobrych roczników).
Witam po pokazie ceremonii parzenia herbaty w Pekinie. Nakupiłam herbat na co najmniej całą zimę. Jedzenie chińskie rano, wieczór i w południe. Za każdym razie w innej restauracji. Fantastyczne. Niemniej, przechodząc wczoraj w pospiechu z jednego terminalu na drugi, na paryskim lotnisku, rzuciłam okiem na bar kanapkowy i widok poczciwej ciabaty wprawił mnie w stan wzruszenia 🙂
Stanisławie,
Zapach końskiego łajna to niemal poezja! Niekoniecznie superświeżego ale po paru minutach jest zupełnie w porządku. Jak mi nie wierzysz – zapytaj Żabę,
Po chwili namysłu – nawet te superświeże latem na nagrzanej słońcem łące jest w porządku.
Kod 5eee i ja tu siedza i robie eeee, bo dziecko pojechalo na pierwsza wycieczke w zyciu aby badac rzymskie pozostalosci w Xanten 100 km od Kolonii, nie wolno jej kontaktowac sie z domem, nauczyciele zakazali, wraca za tydzien.
Skonczyly sie chyba czasy pieknej jesiennej pogody. Od rana nie pada tylko leje.
Kiedys w Lizbonie trafilismy na dziwny sezon pogodowy. Na przemian upal i ulewa. Kilka razy ucieklismy do kawiarni i siedzac pod dachem zobaczylem, ze jak tylko zaczyna padac na ulicach pojawiaja sie sprzedawcy parasolek. Doszedlem do wniosku, zeby nie pochlaniac mase kawy taniej bedzie kupic parasol. Sluzy do dzisiaj i wlasnie sie przydal.
Nasz sklep spozywczy cieszy sie coraz wieksza popularnoscia. W ostatnich czasach bylo juz drugie wlamanie. Tym razem przez dach.
Policji pelno a ja przespalem taki sensacyjny fakt. Poprzedników nie znalezli. Czy znajda tym razem oto pytanie. Ciekawe co mozna ukrasc ze sklepu spozywczego. Bylo troche policji i tacy co zbierali slady DNA. Ubrani na bialo z jakimis przyrzadami. Sprzedaz jednak szla normalnie.
Pan Lulek
Witam !
Najpierw informacje do kalendarza Alicji – urodziny mam 4 lutego,imieniny 13 marca.
Haneczko, dziś będę miała „Wysokie Obcasy” i zapoznam się z przepisem na wołowinę po burgundzku. W internecie jest dużo przepisów na tę potrawę,ale każdy trochę inny.Który oryginalny – nie wiadomo.
Co do herbaty – niedawno dostałam w prezencie herbatę ze Sri Lanki/czyli cejlońską/,która nazywa się Lapsang Souchong. Ma bardzo ciekawy smak i zapach-wyczuwa się zapach jak gdyby wędzonych owoców /śliwek,gruszek ? trudno rozpoznać/,ale mnie bardzo smakowała. Niedawno kupiłam też czarną herbatę Ahmad Tea,jest mocna i dość aromatyczna, wcześniej piłam ją w kawiarni w Zakopanem i zasmakowała mi. A tak w ogóle to herbaty czarnej piję niewiele, właściwie tylko po to żeby się nią podelektować. Po obiedzie czuję zawsze potrzebę wypicia herbaty zielonej, a do śniadania pijam herbatki ziołowe alko kawę zbożową z mlekiem.
Zapach końskiego łajna jest zapachem godnym i nie mam nic przeciwko niemu. Walorem bukietu dobrego wina jest jego złożoność. Jeżeli składnik jest tylko jeden, bieda. Często producenci nabierają neofitów winnych na silny bukiet o owocowym zazwyczaj silnym aromacie.
Czasami jest to stosunkowo wazny składnik dobrych bukietów – zapach czarnej porzeczki czy jeżyny. Ale dobry bukiet to wiele składników, najlepiej o stosunkowo małym natężeniu dla subtelności. Czasami potężny – jak w Amarone della Valpolicella – też znajduje duże uznanie.
Dlatego obok przedmiotowego aromatu niezbędne są uzupełniające jak stare siodło i torf. Gdyby do tego udało się posadzić skutecznie trochę kawy, ten ostatni aromat, tak rzadki w winach choć bardzo ceniony, mógłby być kropką nad i.
Żabo, dzwonienie do ZUS to strata czasu. Numery w książkach telefonicznych i na stronach internetowych są dla zmyłki. Dodzwonić się można tylko na numery poufnie uzyskane od pracowników tej instytucji albo takie, które wydają sie mało przydatne, np. Dział Zaopatrzenia albo sekcja inwentaryzacji. Wymysliłem te nazwy, żeby było wiadomo, o co chodzi. Na taki numer można się dodzwonić i poprosić o przełączenie do potrzebnej osoby. Przy nimum życzliwości ze strony odbierającego można takie przełączenie uzyskać.
Dzien dobry,
Alicjo, wypelniasz role sekretarza z wielka sumiennoscia i entuzjazmem, dzieki Ci. Dopisz prosze do kalendarza 21 listopada, jestem skorpionem.
Przy okazji przejrzenia wszystkiego, co notujesz (dobrze, ze przypomnialas to nowym, do ktorych sie zaliczam), widze, ze przepisow sporo i to przeroznych. Twoje nalesniki mozna chyba tez podgrzac w piekarniku, polewajac wymieszana z jajkiem smietanka (plus ewent. tarty ser), ale lepsze sa takie przysmazane na patelni. Brakowalo mi pomyslu na kolacje a tu na blogu jak znalazl.
Krystyno, co do wolowiny po burgundzku, przepisow Ci nie zabraknie ale moze znajdziesz w ponizszym cos innego wiec chetnie sie nim dziele.
Na 6 osob: 1,5 kg wolowiny, 25 dk cebuli, 20 dg drobno pokrojonego boczku, sol, pieprz, czerwone wino, czosnek, troche rosolu.
W naczyniu, ktore nadaje sie tez do piekarnika, podsmazyc boczek, wyjac na talerz, zeszklic pokrojona cebule, wyjac z naczynia i podsmazyc pokrojone na kawalki mieso. Dolozyc podsmazony uprzednio boczek, cebule, posypac maka, dobrze wymieszac i zalac winem dodajac troche rosolu (moze byc z kostki), plus listek laurowy i tymianek. Zalewa powinna przykryc troche wiecej niz polowe miesa. Przykryc naczynie i wstawic do piekarnika rozgrzanego do ok. 200°, po pol godzinie zmniejszyc temperature do ok. 120°. Piec od 3 do 4 godzin. Po wyjeciu z piekarnika i zdjeciu pokrywki, mozna opalic zapalonego koniakiem. Sos przecedzic i zdjac nadmiar tluszczu. Smacznego!
Nie „zapalonego” a zapalonym.
Nie tak dawno temu /41 weekend 2009/ spacerując po dzielnicy Charlottenburg weszliśmy, zachęceni napisem nur für nichtraucher do herbacianego domu. Podeszła do nas ubrana na czerwono malowana lala. Połowa lat dwudziestych. Prowadzi nas, ku mojemu zdziwieniu, nie do salonu gdzie stoi parę stolików, lecz do małego pokoiku z czerwonymi tapetami 🙄
Tu droga do filiżanki herbaty okazała się znacznie dłuższa niż można było sobie ja wyobrazić 🙁 Na początek pokazano nam album z obrazkami: plantacje herbaty otulone mgłą w górskim krajobrazie, kobiety w szpiczastych kapeluszach, osioły i konie na wąskich górskich drużkach. Trwało to jakiś czas zanim ujrzeliśmy Pekin. Rynek herbaciany na przeogromnym placu. Każdy obrazek jest skrupulatnie objaśniany.
Odetchnąłem z ulgą zobaczywszy ostatnią kartkę albumu 😐
Teraz dla odmiany poczęstowano nas rysunkami.
Dobrze pamiętam pierwszy. Pokazywał pana, który 3000 lat przed Chrystusem przeczesywał lasy w poszukiwaniu ziółek by wypróbować je na rozmaite dolegliwości. Co przyjemnie pachnie nie jest trucizna, co śmierdzi i pali w język należy natychmiast wypluć, wszystko co kwaśne i słodkie nadaje się do spożycia. Rysunkowy pan zatruł się siedemdziesiątjeden razy by po raz siedemdziesiątydrugi trafić na herbatę i jej czterystadwadzieściaosiem substancji powodujących uzdrowienie.
Po godzinie, kiedy znaleźliśmy się ponownie na ulicy wypełnionej do ostatniej dziury berlińskim powietrzem, ulżyło mi. Na dodatek zaczęło siąpić i wilgoć ta w zupełności pokryła moje zapotrzebowanie na płyny. Czułem się jak nowo narodzony 😆
Najpierw sprawy organizacyjne – Pluszaku, o kali adres chodzi? Urzędów, teatrów, noclegów, przybytków z panienkami? Odpowiemy, jak wyklarujesz zapotrzebowanie
Jotka – witaj w domu i opowiadaj. Pamiętaj, że macie zaproszenie na degustację nalewek, tylko zadzwoń przedtem, żeby zrobić coś pod nalewki. Acha – bez fotek za próg Was nie wpuścimy.
Lubię przydymionego Lap songa i pachnącą gorzką pomarańczą el greya, lubię herbaty czarne i czerwone, niz lubię zielonej. Ulubiony yunan. W dawnych latach nie znosiłam herbaty gruzińskiej.
Dzisiaj obiadowo Pyry robią sobie sałatkę typu śmietnik – sałata lodowa, pomidor, korzenny ogórek, rzodkiewki, oliwki, feta i mozarella, wędzona i podpiekana kiełbaska, por, kapary i sos winegrette
pytanie do Pluszaka winno brzmieć „jaki?”
Kali chcieć adres gastronomiczny, jakiegoś przybytku godnego polecenia 😉
Od rana rżnąłem co popadnie. Zamieniałem duże deseczki na małe. Ubrany w zimową kurtkę z obszernym kapturem, bo cały czas siąpi deszcz. Podobnie jak Lulek co odnosi sukcesy we wszystkim, odniosłem sukces i ja:mam drewno na całą zimę do podpałki. Licząc wartość pociętych listewek to najdroższa podpałka na świecie. Ale co tam czas było z tym skończyć. Chomikowanie nie zawsze jest wskazane. Jeszcze trochę a nie będę miał co sprzątać. Jutro stanę się szczęśliwym posiadaczem dwóch nowych okien. Rano przyjeżdża ekipa i bedą wstawiać.
Potem zostanie tylko ocieplić styropianem i sezon remontowo budowlany powoli dobiegnie końca. Zima idzie. Zapowiadją pierwszy śnieg. Prawie jak w Calgary.
Mam nadzieję ,że Pan Lulek zrobił dla mnie zapas miodu . Chu chu ha …
Pluszaku – odpowiem za godzinę, kiedy konsultantka skończy zajęcia
Okna ocieplane styropianem.
Muszę się zastanowić…..
Herbaty gruzińskie nie mają wielkiej renomy. Ale w czasach ZSRR tez nie były reklamowano jako najlepsze. Jako najlepsze w ZSRR zachwalano Krasnodarskij czaj z terenów nieco na wschód od Cieśniny Kerczeńskiej. Przyznam się, że nigdy tej herbaty nie piłem.
No cóż, Arcadiusie, przerost formy nad treścią bywa ciężki do zniesienia.
Melduję się po powrocie na nasze pólnocno-zachodnie
rubieże.Wypad był krótki,ale owocny.
W Szczecinie przepyszna zupa gulaszowa w restauracji
„Christopher Columbus” i na dodatek z widokiem na Odrę.
W Międzyzdrojach latte macchiato z widokiem na morze,
a w Dziwnowie dorsz w smażalni z widokiem na port rybacki.
A poza tym w tym tygodniu zachęcają do obejrzenia
przeglądu filmów kulinarnych :
http://www.gastronauci.pl/artykuly/490-pierwszy-w-polsce-przeglad-filmow-kulinarnych-warszawa-?category_id=36-polecamy
Może uda mi się wybrać w niedzielę.
Dzisiaj piję jedynie Liptona na sznurku.
Na delektowanie się przyjdzie inny moment.
Mam nadzieję 🙂
Pluszaku – ponoć restauracje hotelowe są przereklamowane i b.drogie. Godne polecenia są
„Kresowa” i „U Rajców” na Starym Rynku.
„Toga”, ul Młyńska 12 /świetna kuchnia, ceny przystępne, bez blichtru/
bar griilowy „Murna” – doskonałe mięsiwa, niezbyt tanio, podobnie jak Toga blisko starego centrum
dobrze też karmią dwie restauracje w „Starym browarze” ul Półwiejska — trochę snobistyczne, nie tanie ale prtzyzwoite – nazw nie znam oza tym w każdym kącie miasta są dobre i kiepskie restauracje – jeżeli wiesz, gdzie będziesz bawił, podamy bliższe informacje.
da się podjechać 😉 na razie znalazłem tawernę mykonos i mi się podoba 😉
wirtualnie znalazłem 😉
Gdyby to była wiosna, lato albo złota jesień poleciłbym w Poznaniu Cafe Bordo przy ul. Żydowskiej blisko Starego Rynku. Duży walor to bardzo sympatyczny ogródek. Wbrew nazwie można tam zjeść nie tylko desery. Z deserów np. ciasto czekoladowe na wzór francuski. Ale teraz z ogródka trudno korzystac.
nie okna tylko sciany i potem fasada domu zmienia sie NN
Przestalo lac zaczyna padac. Tak czy inaczej dzien niespacerowy. O dziwo, sprawy bankowe wyszly po mojej mysli. Zebym tylko nie zostal Krezusem.
Jak tak dalej pójdzie to moze na wiosne wybiore sie do Polski. Co tam, zrobie sobie spacer calym Nowym Swiatem az do Krakowskiego Przedmiescia. Zobacze co jest nowego w sklepie Wokulskiego. Az do Rynku Starego Miasta albo i dalej na Nowe Miasto. Zeby tylko przezyc zime.
Pan Lulek
Alino,dziękuję za przepis. Przepisów jest sporo, a ten wydaje mi się dość prosty.
Danuśka,widzę ,że odwiedzałaś miejsca z widokami. Mam nadzieję,że były to widoki niczym nie zakłócone, to znaczy,że siedzący nie ma na wysokości oczu poziomej poprzeczki w szybie okiennej,albo poręczy balustrady na tarasie. Mam wrażenie,że osoby projektujące takie miejsca w ogóle nie są zainteresowane,czy widok rzeczywiście jest dobry. Tak jest m.in. w dość sympatycznej restauracji na końcu mola w Pucku , czy na tarasie restauracji przy molo w Gdyni Orłowie. Żeby mieć widok na morze trzeba albo się mocno garbić albo wyciągać nienaturalnie szyję. Tak czy owak jest to bardzo denerwujące.
Aszyszu
Górale z Chochołowa są ode mnie zdolniejsi.
Styropianem okien nie ocieplają , używają foli bąbelkowej. Przybijają pinezkami do futryny i w chałupie można biegać za gaździnką bez niczego. Ciepło i nic nie widać 🙂
Co za przyjemność jak nic nie widać?
Krystyno- całkiem słuszna uwaga.
Albo miałam szczęście, albo dobry wzrost-
widoki były nie zakłócone.
Dzisiaj mam widok na kasztanowiec pamiętający
jeszcze czasy cara Mikołaja.
Mocno już porudział – kasztanowiec,nie car.
No tak- jedni cenią widoki, a inni ich unikają
i przyklejają folię bąbelkową !
Aszyszu – Marek napisał,że przyjemność to taka,
że ciepło. A że nic nie widać…
Zależy jaka ta gaździnka.
Witam o świcie. Ja uzywam Yunan plus Dżungla (Jungle) Tę herbatę kupuję w Miami Beach na targu, który jest co dwa tygodnie na Aleji Lincolna. W weekend częśc aleji zmienia się w corso zamknięte naturalnie dla ruchu i setki straganów oferują „szwarc, mydło i powidło”. Ot, pchli targ. Zawsze jest duzy namiot herbaciany. Kilkadziesiąt worków i pojemników z herbatami z całego świata. Można oszalec bo „osiołkowi w żłobie dano”…Po wielokrotnych próbach wyselekcjonowaliśmy świetny dodatek do codziennego Yunanu. Nazywa się to Jungle. Do czajniczka dodaję cwierc łyżeczki i to bardzo podkręca bukiet. Kupuję woreczek wystarczający na pół roku pobytu na Północy. Właśnie się kończy. Jest to sygnał do odlotu na południe.
Jeziusicku, ale dysc!
Skończyłam ze sliwkami w occie. Mam trzy pięciolitrowe słoiki. Pierwszy i drugi – śliwki bez pestek zalane octem a potem zasypane cukrem, z tym, ze jeden bez żadnych przypraw a drugi z goździkami, cynamonem, liściem laurowym i zielem angielskim, trzeci – całe śliwki z w/w przyprawami zalane na początek octem zlanym z pierwszych dwóch – początkowo było tych całych śliwek więcej o dwa litrowe słoiki – a potem wszystkie śliwki do dużego słoja, + – litr zalewy wzmocniony świeżym octem, zagotowany i na śliwki, reszta zalewy częściowo do bejcowania dzika, co to go Leśniczyna wczoraj przywiozła (mrożony), a częściowo do butelek na wypadek kolejnego mięsa do zabejcowania.
Zabo, to wszystko na Huberta?
Oj, pozajączkowało mi się 🙂
Stara Żaba pisze:
2009-10-12 o godz. 16:13
Wyciągnęłam kawałki szynki z wystygniętej kapusty, pokroiłam, dwie kości (kawałek szynki był zjazdowy) po sprawiedliwości dałam sukom. Chrup, chrup i po kosteczkach. Zrobiłam remanent w zamrażarkach, znalazłam jeszcze dwa kawałki szynek, co to goście nie dojedli, jedną polędwiczkę wieprzową, wszystko to do gara i niech się gotuje. Chyba już, bo na górze słychać, znaczy czuć.
Pomyślę co by jeszcze dodać. Jakieś mięso z drobiu, udziec z indyka? I chyba boczku więcej, białą kiełbasę upieczoną. Potem to mogłyby być okrawki z dzika, ale chyba nie będzie już do czego.
A to wszystko na Hubertusa, znaczy goście niedługo zaczną się zjezdż
Pyro, dzik i bigos, śliwki to na nieco później
😯
jak się niczego nie ma, to po cholerę latać za gaździnką?
Żabo, napisałaś „Chyba już, bo na górze słychać, znaczy czuć.”
Ucieszyłem się, bo u nas tez sie tak mówi. Jak Ewa coś piecze to po pewnym czasie to „słychac” w drugim koncu domu!
Dzień dobry Szampaństwu.
Było słonecznie, teraz juz trochę mniej – i zdecydowanie chłodno. Dywan z liści jakby gęściej utkany, niż wczoraj był.
Yunnan u mnie króluje na codzień i od święta, czasami próbuję jakieś inne ze sklepu herbacianego naszej Japonki, ale nic mi tak nie pasuje, jak yunnan.
Also,
Ty parzysz esencję w porcelanowym czajniku – ja za każdym razem zaparzam nową herbatę, właśnie w takim szklanym czajniczku, który nabyłam w herbacianym sklepie i kiedyś nawet tutaj prezentowałam. Właśnie niedawno mi uszko się nadwyrężyło 🙁 i muszę zakupić następny. Jest to bardzo cienkie szkło kryształowe, głosi etykietka.
Na 1/2 l herbaty zużywam 3 kopiate łyżeczki suszu, parzę jakieś 5 minut. Kolor i aromat – wspaniały, moc także.
A do Gospodarza mam pytanie – zaciekawiły mnie pikantne marynowane pieczarki oraz owe zrazy warzywne. Nie dałoby się skombinować przepisu?
Skosztowałam, nawet zaczyna to przypominać porządny bigos. W garnku jeszcze sporo miejsca. Gości przyjezdnych pewnie będzie z tuzin, jak nie więcej.
Chodzi za mną pomysł, zeby zrobić kruche ciasto na śmietanie od Eski. jak zrobię i upiekę, to zaraportuję. Muszę też upiec duuuuuży tort, bo Hubertus zbiega się z urodzinami mojego pierworodnego, znaczy urodziny już pojutrze, ale całkiem się wycelować nie da.
Kruche ciasto jest niezbędne do mazurka-Jurka. Może nie czas po temu, ale Jurka już chwilę nie było i mamy zaległości. Rzecz w tym, że Jurek ma urodziny pierwszego maja, przez kilka lat przyjeżdżał do Żabich Błot na wypadający wtedy długi weekend, z przekonania zaś jest (był?) eurosceptykiem. W momencie wejścia Polski do Unii, siłą rzeczy, musieliśmy te dwa fakty połączyć. Na niebieskim tropiku od namiotu wypisaliśmy żółtą farbą: „01.05.2004 – Wejście Jurka do Unii”, a ja wykonałam duży mazurek z niebieskim lukrem i żółtymi gwiazdkami. W następnym roku napis na mazurku głosił: „01.05.2005 – Pierwsza rocznica wejścia Jurka do Unii” i tak przez kolejne lata i rocznice. W tym roku zapowiada się z żoną na Huberta, więc, było nie było, mazurek być musi. Napis mógłby być, dla odmiany: „17.10.2009 – 1996 dni z Jurkiem w Unii” – nie wiem czy dobrze policzyłam, ale coś koło tego.
idę do koni a wciąż pada, brrr…
Dowiedziałam się niedawno,że na płytach elektrycznych lub indukcyjnych można gotować wodę w szklanych przezroczystych dzbankach.Może ktoś używa takiego dzbanka i ma w związku z tym jakieś doświadczenia – czy na dzbanku osadza się kamień i czy jest to bardziej ekonomiczne od zwykłego czajnika elektrycznego ?
A ten lukier od czego zniebieszczał?
Alicjo, dla Ciebie wszystko! Muszę tylko znaleźć wolną chwile by pojechać na Żurawią do „India Curry”. Sam też chętnie bym powtórnie zjadł i jedno i drugie.
Stanisławie, z tym dzwonieniem do ZUSu małeś rację, numer na który w końcu się dodzwoniłam nijak się ma do podawanych na stronie internetowej. W końcu zadzwoniłam na centralę, powiedziałam, że pani Iksińska z Koszalina kazała mi zadzwonić do Wydziału Zasiłków w Szczecinie (pani Iksińska z Koszalina, która podpisała się pod pismem do mnie, zapytana przeze mnie o ewentualny termin wypłaty, fuknęła: czemu pani nie dzwoni do Szczecina!?) i pani na centrali połączyła mnie z właściwym numerem. Tamże połączyli mnie jeszcze z innym (to już ze względu na literę nazwiska) i w końcu dotarłam do bardzo miłych pań, które po pogrzebaniu w kartotekach (znaczy pewnie w komputerze) poinformowały mnie co się dzieje w sprawie mojego zasiłku. Niestety nie wiadomo kiedy dokładnie dostanę pieniądze, bo zasiłek jest już naliczony, ale musi być zatwierdzony.
Nadzieja jednak jest.
Dum spiro spero
Na płytach indukcyjnych w szkle?
Pyro, od amerykańskiego barwnika, hi, hi. Z tego samego powodu zżółkł.
Idęęęęęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!
O plemię przewrotne !!!
Przeca górale z Chochołowa ta naród katolicki i bogobojny. Oni to robią po bożemu, po ciemku. Z dziada pradziada, od pokoleń tak robią , jak dzieci zasną.
Jakże to tak ? Przy świetle , przy niezasłoniętych zasłonach? A żeby was pokarało bezbożniki jedne za te kudłate myśli.
Marek bo te myś;i z dolin
Żabo,tak słyszałam,ale zupełnie się na tym nie znam,więc pytam mądrzejszych i doświadczonych. Pewnie to jakieś specjalne szkło,albo co…A w Starogardzie Gdańskim jutro zaczyna się wystawa sprzedażowa ogierów zimnokrwistych. Dowiedziałam się,że to są te wielkie ,ciężkie i spokojne konie,których właściwie nigdzie nie widać. Bo o ile te konie do jazdy widuje się dość często,to tych wielkich nie widziałam od lat. Na tej wystawie kupujący dogadują się indywidualnie ze sprzedającymi z zachowaniem różnych tradycyjnych zwyczajów. Nie wiem,dlaczego są tam tylko same ogiery,a nie ma klaczy. Te wiadomości usłyszałam dziś rano w Radiu Gdańsk. po wizycie w Żabich Błotach zawsze nadstawiam uszy na „końskie” wiadomości.
Dziękuję, Gospodarzu.
Podejrzewam, że to coś na mój ząb, jak ostre – a pasty curry mam do wypęku, tak czerwonej, jak i zielonej.
No i papryki różne ostre, fermentowane i takie tam.
Pyro,
powiedziałaś, że Asia czerwcowa, więc wpisałam w kalendarz 27 czerwca.
Krystyno,
używam takiego czajniczka szklanego (jak wyżej napisałam), płytę elektryczną mam, ale… chyba nie zaryzykuję. Do parzenia w sam raz, ale nie wiem, czy do gotowania, popytam Japonki przy okazji, może ona wie, czy to-to wytrzyma gotowanie.
Stara Żabo,
co to za rasa? Często je widać na reklamach tv, jak ciągną wóz z beczkami piwa na ten przykład. Takie piękne, majestatyczne olbrzymy, choć ten na zdjęciu nieco rozbrykany jakby…
http://img184.imageshack.us/img184/8090/shirejy8.jpg
Znalazłam. Belgisch trekpaard.
Trochę z Berlina. Pogoda była przeważnie taka. Tylko początek w Danii i sam dzień odlotu trochę mokry.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009Berlin#
czy na te konie nie mówi się Perszerony?
Przepis na zrazy warzywne zerżnięty z netu.
Składniki
2 marchewki, 2 ziemniaki,1 por,1cebula,kawałek kalafiora,1 jajo,bułka tarta,sól,pieprz,olej do smażenia. Umyte i obrane warzywa kroimy w kostkę,kalafiora dzielimy na różyczki i gotujemy do miękkości. Odcedzamy,miksujemy,doprawiamy przyprawami,mieszamy.Jak by było to za rzadkie dodać można mąki kukurydzianej. Formujemy małe kotleciki,maczamy w rozmąconym jaju,otaczamy w bułce,smażymy na oleju. Smacznego.
Tak mi się właśnie zdawało.
Panie Redaktorze Piotrze!
I Ty zeenie Mający Rację.
To dla Was
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sommelier
http://www.sommelierzy.pl/ i nacisnąć „Kim jesteśmy” – mowa o Stowarzyszeniu Sommelierów Polskich.
Udało mi się, akurat przez godzinę z hakiem nie padało! A ja dzisiaj co prawda nie ścieliłam, czyli nie szalałam ze słomą, ale siano nosiłam z jednej stajni do drugiej przez podwórko, bo jakoś tak się porobiło, ze w jednej były dwie rolki a w drugiej już nic – niby zięć miał przypchać. Jutro pewnie też będę tak nosić, aż do nowej dostawy. W głowie się nie mieści ile te szkapy potrafią zjeść i to wyjadają do czysta, żadne tam rozgrzebywanie.
Wróciłam, sprawdziłam garnek kapuściany, akurat dostatecznie przestygło, nałożyłam sobie na talerz, raz, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Chyba trzeba będzie kapusty też dokupić. Teraz leję wodę do wanny, jak się wykąpię to wyjaśnię o co z tymi ogierami chodzi.
Witam wszystkich. Pare zdjec z Calgary. Dzisiaj rano. Slonecznie choc zimmnawo, -17C. Chyba po zlotej jesieni bo liscie pomarszczone i pewnie zmarzniete spadna zanim sie wszystkie ozloca. W dolinie rzeki mgla sie unosi a cale miasto paruje przy mrozie. Mozna sobie wyobrazic jak paruje przy -40C. W Calgary od paru juz lat bum budowlany co widac po ilosci dzwigow. Trudno zrobic zdjecie, zeby ich nie bylo widac. W centrum wlasnie stawaiaja najwyzszy budynek Zach. Kanady, 65 pieter.
Kolejny obiadek dzisiaj a jutro do pracy i po dlugim weekendzie.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/Calgary11092009#slideshow/5391763145187622274
yyc nie lubie nowoczesnosci ale to to mi sie podoba
Morągu,
tam 200 lat temu nie było nic… w Ameryce Pn. mury nie oddychają historią, jak w Europie i gdzie indziej, to jest na wskroś nowoczesne miasto XXI wieku.
Sławek jak zwykle podesłał piękne zdjęcia – trudno uwierzyć, że Góry Skaliste są naprawdę daleko od miasta, nie chciałabym wprowadzać w błąd, ale dobrze ponad setkę? Do Canmore jest ponad setkę, z tego, co pamiętam, a stamtąd jeszcze kawałek.
Bardzo się zmieniło od czasu, kiedy tam byłam, szklanego narosło, jak grzybów po deszczu…
W prostej lini to ok 65km. Canmore jest rzeczywiscie ok 90km. Gory ida z polnocnego-zachodu na poludniowy-wschod i w najblizszym miejscu to ok 65 km od granic miasta. Chyba tak jak Zakopane do Tatr. Ode mnie w miejsce do ktorego jezdzimy na pikniki, Bragg Creek, to ok 45 min. jazdy i 70 km. Dlatego w lecie mozna nawet po pracy pojechac co zreszta czesto robie. Dookola sa juz 3 tysieczniki.
Alcja dobrze pamieta odleglosci. Roznica stad ze do Canmore jedzie sie na zachod a do najblizszych gor na poludnie (prawie).
Wszem i wobec oznajmiam że nagroda (Przewodnik Polityki Polska na weekend i urlop) dotarła.
Na pierwszy rzut oka, poręczne kompendium informacji waszelakich o naszym pięknym kraju.
Zaraz będę delektować się lekturą. Pozdrawiam. Znikam.
Te literówki – miało być „wszelakich”…. 🙁
nie, zebym sie upieral, ale z tym sommelier, zeen dal czuja mietowego, a Torlin doprecyzil, do tej pory byl to dla mnie termin zarezerwowany dla znawcow winka, teraz, zreszta nie poraz pierwszy od Piotrowej strony wychodzi, ze chce on dotyczyc plynow innych, niech tam, ale juz taki znawca, tudziez smakosz herbaty, fachura od tejze ( jednak bez przechylu, co go Arkadiusz ladnie ujal ) jakos lepiej by brzmial mi,
te bloki w Kanadzie tez mi nie robia, sa typu sie zabetoni i bedzie ladnij, a im wiecec pieter, tym bardzij
jak se urzniecie palec, tez bedziecie malkontenci,
Zerknęłam na mapę, Sławku, faktycznie. Ja to widzę oczami podróżującego samochodem, czyli dalej 😉
Tak czy owak, tło dla miasta prześwietne, o każdej porze roku.
Sławku, Zeenie i Torlinie dać Wam adres do właścicieli firmy Dilmah? Im dajcie po łapach jesli jesteście takimi purystami. To nie ja wymysliłem nazwę Dilmah Tea Sommelier Competition 2009 tylko w tym uczestniczyłem. Nawiasem mówiąc facet dobierający herbate do jadła lub odwrotnie absolutnie przypomina mi gościa dobierajacego wina do dań.
to nie jest sie betoni i bedzie ladniej, to jest skomponowane, sie betoni to my w Europiem mamy, sie betoni tutaj bez zastanowienia
Masz rację, Morągu,
w Kanadzie się nie betoni, w Kanadzie się szkli. Szklane domy, i to pod niebo, już pisałam o tej szklanej klatce Młodych na 47-mym. Bez Górki i swojego kąta tutaj byłoby mi zle, ale lubię tam bywać, bo jest to coś innego i ma się wrażenie, że cały świat u stóp. A widok z takiej wysokości zaiste imponujący. Tylko okien/ścian jeszcze ekipa nie wymyła 👿
Sprawdziłem w słowniku języka polskiego PWN, tak jest najprościej i najbardziej wiarygodnie.
—–sommelier zob. kiper w zn. 1
—–kiper
1. rzeczoznawca oceniający gatunki i jakość napojów na podstawie ich wyglądu, smaku i zapachu
2. osoba zarządzająca piwnicą win
kiperski kiperstwo kiprostwo
Wynika, że można i herbatę.
A ten calgarski beton jak z filmu sf, dreszcz niepokoju u mnie budzi.
Toż mówię, Antoine… nie beton, a Żeromski!
Poza tym idzie się przyzwyczaić podobno 😉
W Toronto są wyższe i też ludzie mieszkają (dolne pietra okupuja biura zazwyczaj), mało tego, słono płacą za to!
Obserwowałam kiedyś, jak na sąsiednim bloku, też coś ok 60 pieter lub więcej, ekipa przygotowywała sie do mycia okien, tzn. ścian. Cały dzień spędzili nad ustawianiem na dachu różnych takich, a mnie serce zamierało, jak wypróbowywali te platformy, wiszące nad przepaścią. Umarłabym na samą myśl, ze coś takiego muszę!
U Młodych nie wymyte jeszcze po budowie, bo dom został oddany do uzytku dopiero niedawno. Podobno przed zimą umyją. Albo deszcz opłucze 😉
Piotrze, ze mnie purysta, jak z koziej rajzentasza, sie osluchalem i przyzwyczailem do jednego znaczenia, przy Tobie odkrywam inne, nawet jesli tlumaczone, to wzbogacajace, mimo, ze z cejlonskiego angielskiego, jest niezle, slownik PWN nie wpadl mi do glowy,
znalem nawet paru sommeliers od borygo, musze im opowiedzic, pewnie bedzie to pierwsza nobilitacja w ich zyciorysie, do tego jeszcze wysla najmlodszego do biblioteki, coby przeczytal, czy im przypadkiem nie ublizylem,
antybetonowo upieram sie dalej i nikt mi nie wytlumaczy, ze Kanada nie moze sie bez tego obejsc
yyc nie wprowadzaj młodzieży w błąd! Kuźnice czyli podnóże Tatr jest w granicach Zakopanego! Żabo, jak robisz wytłuszczoną (bold) czcionkę? Jak sie uzyskuje emoticony?
A mówiłam, że to dobry sposób 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Moczymordy.jpg
Alicja, to kisiel z burakow?
miesny do tego
wiem, ze to te muszki, ale jakos tak z tym moim nieobecnym palcem, wszystko mi sie kojazy z burakiem 🙂
Sławek,
przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem – SZKŁO!!!
Tu się szkli, nie betoni!
A poza tym nikt Cię nie zmusza nawet do oglądania, co dopiero wejścia czy zamieszkania 😉
Ja tam lubię wszystkie okoliczności poznać… najkrócej zwiedzałabym ziemiankę, już wolę szklane i wysoko.
Cichal,
wytłuszczona czcionka :
tu wpisujesz tekst, ale musi być już bez spacji <– tym zamykasz, i tez zaraz po tekście musi byc bez spacji, a potem spacja na resztę nietłustego.
Emotikony – proszę bardzo, stosowny sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Pytanie wiec jest jak budowac. Pseudo zamki czy kamienice przypominajace europejskie? Tylko wtedy bedzie, ze robi sie disneyowskie dekoracje. Ciegnie sie do gory bo miejsca mniej i taniej jest w gore niz w bok. Wazne jest czy w tym wszystkim ma sie ogolny plan i jak ma panorama miasta wygladac o czym w Calgary sie duzo dyskutuje. Chodzi o to zeby miasto widziane z odleglosci pozostawialo po sobie jakies wrazenie i bylo rozpoznawalne. Jakby sie zobaczylo tylko cien miasta to od razu wiadomo ze to Calgary a nie Denver czy inne miasto zachodniej Ameryki. Oczywiscie inna rzecz to koszty bo w koncu ktos za to wszystko musi zaplacic. Style w architekturze sie zmienialy na przestrzeni wiekow i w Europie tez sie nie buduje juz zamkow i palacow. Centrum Pompidou tego najlepszym przykladem choc przenaczenie budynku jest jakie jest. Biurowcow tak sie nie buduje czy nawet domow mieszkalnych. Szuka sie czegos nowego. Czy naprawde sa ladne domy w stylu modernistycznym? Proste, kwadratowe i zimne. Bez zadnych zewnetrznych ozdob. Minimalistyczne w formie co bylo zaleta wtedy a teraz w wiekszosci wypadkow jest nudne i bez wyrazu. Przyznam, ze juz wole szklo. Samo Calgary to 120 lat od zalozenia Fortu Calgary do obecnego mieasta. Teraz zawalone dzwigami, gdzie nie spojrzec to budowa. Gdzieniegdzie pozostawione stare (60 lat bo to znaczy stare tutaj) domy ale dzisiaj robilem tylko z zewnatrz zeby ppokazac. Kiedys sie przejade po dzielnicach miszkalnych i zrobie pare fotek zeby „inne” Calgary pokazac. W sumie cieszy ze kazdy ma jakas opinie bo to znaczy ze zdjecia obejrzeliscie :-). Ja osobiscie lubie panorame miasta choc jak to w zyciu nie wszystko sie akceptuje.
o diabli…
cichal, z tłustym:
bierzesz lewy ptaszek, w środek b, zamykasz prawym, reszta jak w tym, co mi się wytłusciło w poprzednim wpisie, potem zamykasz tłuste lewym ptaszkiem /P i prawym ptaszkiem.
Nie kisiel tylko wino 🙄
Test<-
test
>a<
->a<-
Ptaszki chyba nie to 🙂
te
A w słoiczkach nie buraki, tylko żurawinowe konfitury 🙄
Ptaszki odwrotnie, yyc
a ja nie moge sie nauczyc, prosze o kurs dla zablokowanych
Bingo! Czy jest coś czego (tak jak Żaba) nie wiesz?
Wczoraj byliśmy na bardzo ciekawym wernisażu. Była tam pani tak podobna do Ciebie (ładna kobita), że zapytałem czy nie jakaś krewna? Niestety nie. Ale i tak moja Ewa patrzyła podejrzliwie…
Przepraszam, ale głupio mi wyszło! ŻABA TEŻ WIE!!!
Pisal ale sie nie napisalo… A ptaszki mi sie myla tzn puste poszlo
Alicjo, samo szkło!?
Kurka, Kanada mieszka w akwariach.
U nasz szkło kleją do betonu, ale my mamy cement, został nam z
niedokończonych budów socjalizmu, na autostradach zaoszczędziliśmy też.
Tak mnie męczy…..sommer liar, sommerliar, sommeliar, sommelier
to ten sommelier od jakiegoś internacjonalnego letniego kłamcy się wywodzi…?
Jesli tak, to jak tu takiemu wierzyć??
tłusty ptaszek
wyszadł mi 😳
Witam w piękny wieczór!
Alicjo! Jak zamieścić inny znaczek, znaleziony w sieci?
A mnie nie 🙁 😳
Ja przez was świństwo spalę…
Tak ma być, oto cała filozofia. Powodzenia!
http://alicja.homelinux.com/news/Tluste1.jpg
matahari37,
uściślij, bo nie wiem, co masz na myśli, sznurek do emotikonów podałam juz wyżej, tam jest opisane, jak zamieszczać.
bo to wicie, rozumicie, nie musicie, a jesli juz, to szyba na 47 pietrze walkowerem sie trzyma, tylko po co? sie pytam,
summer time, summer vine, sommer liar, ale kto w to uwierzy?
Już znowu jestem, oczywiście lekturę odrobiłam.
A jednak wyszedł ! 😆 Alicjo, już kilka razy chciałam Cie zapytać o to samo 😀 rety ile się jeszcze człowiek ma do nauczenia. I tak a ‚ propos nauczenia. Jutro mam …. inaugurację roku akademickiego 😀 bo zaczynam od jutra uczęszczać na Uniwersytet Trzeciego Wieku 😆 Moja starsza z ze swoim osobistym suszyli mi głowę już od 2 lat. I dopiero w tym roku stwierdziłam; „a co tam”, dość siedzenia w domu i litowania się nad sobą, że Dzieciątka tak daleko i „cknica” dusi. Myślałam, że moja psiapsiółka też się da namówić, ale ona ma swoją córkę na miejscu a do tego 2 fantastyczne wnuczki, więc roboty pełne ręce.
yyc, panorama piękna. Mnie się bardzo podobają takie szklane domy, choć Żeromski był z lekka „niepasujący”. 🙄
Znalazłam kilka znaczków, których u Ciebie nie ma. Bez problemu wklejam je do Worda, a na boog za nic nie dają się wkleić.
Już od kilku dni chcę zapytać, czy Nemo się do kogoś z Was odzywała ? Jak tam Jej wyprawa sycylijska ? Mam nadzieję, że wszystko o.k. i wróci z nowymi pięknymi wrażeniami.
matahari37, bo tego się nie wkleja, tylko po dwukropku piszesz np. lol i znów zamykasz dwukropkiem i jak klikniesz „dodaj komentarz”, to zobaczysz swój post już z buźką. Powodzenia.
czy sie uda?
Zgaga a co zamierzasz studiowac?
zanudzam ale jeszcze raz probuje
Alicjo, dziekuje
To nie są stricte studia, na tym UTW są różne zajęcia i wykłady z różnych dziedzin. Ja przede wszystkim chcę się pogimnastykować, bo wyjście do sklepu, sprzątanie, czy raz w tygodniu wyjazd do centrum, to żaden ruch. A u nas niestety nikomu się nie opłaca, zrobić (choćby na osiedlu) zajęć gimnastycznych, czy nawet fitnesu dla różnych grup wiekowych. Na wykłady zapraszają naukowców z przeróżnych dziedzin i to może być ciekawe. Od następnego roku będzie się można zapisać na wykłady tematyczne i na zajęcia np. ….. gotowania, dietetyki itp. Nawet jest …. nauka tańca :lol:, np. klasycznego i już moja młodsza mi nakazała się zapisać na nie, żeby choć jedna osoba w rodzinie umiała zatańczyć walca 😆 😆
matahari37,
bladego pojęcia nie mam, znam tylko się na tym, co w samouczku, Worda nie używam. Może ktoś wie i powie?
Świństwo dochodzi, ale chyba coś mi się schrzani, ziemniaki dodałam za póżno (tak mi się wydaje…) do brytfanny ze świństwem. Zobaczymy.
Wracajac do architektury, jednym z zespołu architektów budujących szklaną piramidę na dziedzińcu Luwru był Polak, Andrzej (?) Gorczyński, mąż Renaty Gorczyńskiej, pisarki, sekretarki Miłosza. Akurat czytałam książkę Renaty („Skandale minionego zycia”), w której ona wspomina o tym – kiedy na blogu odezwała się Helena i wspomniała o Renacie – swojej przyjaciółce, i o jej ś.p. już wtedy mężu, kim był i czym się zajmował. O ile mnie pamięć nie myli, nie doczekał końca budowy.
Czy ta piramida tam pasuje? Mam wątpliwości, ale właściwie… czemu nie. Przemieszanie starego z nowym.
obejrzalam sobie z przyjemnoscia bez przeszkadzania mi film o przedwojenenj grupie w Berlinie Comedian Harmonistis
http://www.youtube.com/watch?v=GazNzHRWYJc&feature=related
to jest bardziej dowcipne
http://www.youtube.com/watch?v=7ryhvKCDryU&feature=related
Cholera, zjadło.
Jeszcze raz.
Krystyno, tak „na szybko” konie możemy podzielić na szlachetne/gorącokrwiste i zimnokrwiste popularnie zwane grubasami.
Zeby ogier został reproduktorem, czyli uzyskał prawo do rozrodu, czyli uzyskał licencję, czyli wpis do księgi hodowlanej właściwej rasy a jego potomstwo prawo wpisu do w/w księgi musi się, oprócz pochodzenia po rodzicach również wpisanych do ksiąg, wykazać własciwa budową, ruchem i dzielnością. Konie ras gorącokrwistych mogą wykazać się dzielnością w sporcie lub ukończyć odpowiedni Zakład Treningowy (również klacze). Ogiery ras zimnokrwistych zdają próbę dzielności w zaprzęgu w czasie tzw. Aukcji Ogierów. Nazwa wzięła się stąd, że jednocześnie z oceną ogiera i jego kwalifikacją była przeprowadzana sprzedaż. Niegdyś na zakup ogierów, głownie zimnokrwistych, były przyznawane dotacje i tym samym Związek Hodowców Koni miał wpływ na dobór materiału hodowlanego dla danego rejonu. Obecnie Związek organizuje Aukcje i ocenia konie (minimum musi być 5 ogierów), ale nie ma praktycznie żadnego wpływu na to jakie ogiery zostaną przez hodowców zakupione.
Zgago, ja rzeczywiście czasami zasuwam do upadłego, ale sama tego chciałam (moze nie tego zasuwu, ale jego przyczyny) i jestem po prostu głupio szczęśliwa patrząc na efekty mojej pracy. Polecam Ci na stronie Żabich Błot taki tekst http://www.zabieblota.cba.pl/pomysl.htm – niektórym od dziecka odbija
Masz rację Alicjo. Mąż Gorczyńskiej miał na imię Andrzej. Po okresie paryskim Renata przeniosła sie do Nowego Jorku gdzie miedzy innymi była red. naczelną miesięcznika amerykansko-polonijnego, „OK AMeryka”. Znamy się jeszcze z Warszawy z lat siedemdziesiątych gdzie pracowaliśmy w tej samej firmie.
cichal,
świat jest mały, a powiedzenie *six degrees of separation* zawsze mi się sprawdza 🙂
Wszyscy śpią, to mogę spróbować emotikony,
to tylko test 😮 zobaczymy.
Wyszło za pierwszym razem, Alicja dzięki 🙂 .
Mialem na mysli Krakow do Tatr 🙂 🙂
jotka 🙂
nie mam czasu na nic … tak się poukładało … pozdrowię Was tylko … 🙂
@ krystyna 2009-10-12 o godz. 17:38
… bo konie tego typu służą dziś głównie do zjadania ich przez Włochów i innych takich różnych…
Jeden jurny (i z odpowiednimi papierami) ogier jest w stanie dać szczęście bardzo wielu klaczom. Z tego się rodzą często nowe ogiery, które z punktu widzenia hodowli są zbędne i służą do zjadania ich przez Włochów i innych takich różnych…
Pozdrowienia z matecznika konia sokólskiego, którego też niestety zjadają…
http://konie-z-zimna-krwia.bloog.pl/id,1881794,title,Polski-kon-zimnokrwisty,index.html?ticaid=68eb7