Luzowanie kaczki
Obiecałem, że zrecenzuję ten film (nie tylko w wydaniu papierowym „Polityki” ale i u nas na blogu) i słowa dotrzymuję. I dobrze, że od obejrzenia obrazu minęło parę dni, bo przez ten czas, gdyby to była tylko chwilowa fascynacja dziełem Nory Ephron, to bym już zaczął wybrzydzać. A tymczasem mój zachwyt tym filmem rośnie. Gotowanie to sztuka. Powiedział to (a właściwie napisał w jednej z rozpraw filozoficznych) przed ponad stu laty chiński polityk i filozof Sun Jat-sen. I nikt temu nie zaprzeczył. Ale czy przyrządzanie wołowiny po burgundzku lub omleta to także wydarzenie artystyczne? Oczywiście tak! O randze zaś tego wydarzenia decyduje wykonawca. A jeśli jest to Meryl Streep …
Film Nory Ephron będzie miał dwie kategorie entuzjastów: jedni to miłośnicy talentu Meryl Streep, która mimo pewnych przerysowań w egzaltacji granej postaci jest zachwycająca. Jej Julia Child – kobieta, która w połowie XX wieku zmieniła obyczaje kulinarne znacznej części Amerykanów a także jako pierwsza stała się gwiazdą telewizyjną prezentującą kuchnię francuską na ekranie – jest kobietą cierpiącą z powodu braku dziecka, znajdującą swoje spełnienie w miłości do męża-dyplomaty i do…kuchni francuskiej. I w tej roli zachwyci ona drugą grupę entuzjastów – smakoszy. Jej opowieści o gotowaniu, nauka i umiejętności zdobywane w paryskiej szkole dla profesjonalnych kucharzy, wreszcie przygotowywanie francuskich dań na potrzeby książki kucharskiej – to wszystko tworzy fascynujące widowisko. Trochę jarmarczne, trochę filozoficzne, ale także mądre i pouczające.
Julia Child (fot.wyżej) miała i ma do dziś tysiące fanów. Film powstał na kanwie książki Julie Powell, młodszej od swej idolki o parę pokoleń autorki bloga kulinarnego, w którym w 365 dni opisuje realizację 524 francuskich przepisów polecanych przez Child. Jej przygody w ciasnej kuchni mieszczącej się w dość obskurnym domu w nowojorskiej dzielnicy Queens są tyleż dramatyczne jak i nieodparcie śmieszne. Amy Adams grająca tę postać jest godną partnerką starszej koleżanki.
Meryl Streep i Amy Adams
Obie wielkie damy kuchni amerykańskiej – Child i Powell – nie spotykają się ani na ekranie, ani chyba i w prawdziwym życiu. I tylko widzowie mogą podglądać równolegle toczącą się akcję. A gdy w ostatnich scenach filmu obie panie niemal równocześnie przyrządzają kaczkę luzowaną widz dochodzi do wniosku, że gotowanie to naprawdę sztuka. Sztuka życia mądrego, pożytecznego i przynoszącego wiele rozkoszy.
Nie czekajcie aż film ten pojawi się w telewizji, a będzie tam emitowany na pewno, bo patronat nad dziełem ma świetny kanał dla smakoszy czyli Kuchnia TV. Idźcie do kina, ponieważ tylko na wielkim ekranie można zobaczyć wszelkie smaczki paryskich bazarów i knajpek, wszelkie wpadki obu kucharek a to upuszczających faszerowanego ptaka na podłogę, a to zrzucających omlet z patelni, a to przypalających blef bourgignon. No i dzięki dobremu nagłośnieniu dzisiejszych kin nie uroni się ani jednego dowcipu czy uroku z jakim egzaltowana Amerykanka stara się mówić po francusku.
Luzowanie kaczki w wykonaniu Meryl Streep
Nie liczcie tylko na jedno – to nie jest film instruktażowy. W czasie tych dwu godzin nie nauczycie się gotować. Natomiast nabierzecie wielkiego apetytu. Więc smacznego! Ale przecież to weekend. Kto chce dobrze zjeść może sobie coś pysznego ugotować. Jak Julie i Julia.
Komentarze
Weekend?
Jeszcze dwa dni ciężkiej pracy, a w niedzielę jeśli pogoda dopisze mała wycieczka do Warszawy.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-10-09.html
Meryl Streep przerysowana? To dla mnie zaskoczenie. Może to sprawa oceny. Przy dobrych scenariuszach zazwyczaj jest bezusterkowa. Pójdę na film, zobaczę. Pamiętam przy zajęciach kuchennych w „Godzinach”. Była świetna. Najmniej podobała mi się w „Pożegnaniu z Afryką”, ale to chyba rzeczywiście był film dla kobiet.
Boef Bourgognon to świetna potrawa, jak jest starannie przyrządzona. Dwa dni pracy z przerwami. Niby nic trudnego, ale zepsuć też bardzo łatwo.
1add
Dzień dobry,
ja bezskutecznie szukam filmu, którego bohaterem był orientalny emerytowany kucharz, gotujący dla swoich córek. Może ktoś z opisu skojarzy? Bo facet kroił nieziemsko, oczu nie można było oderwać.
Alicja się dziwi, że do KC jeździłem. Do KC PZPR to nie, ale na szkolenia w Komisji Planowania z „wykładowcami” z KC to owszem. I nie trzeba było być członkiem przodującej siły narodu, żeby mieć obowiązek brac w tym udział. Brałem regularnie też udział w imprezach pt „Zebranie egzekutywy Komitetu Miejskiego PZPR”, o czym już pisałem. Będąc tzw. kierownikiem jednostki gospodarczej okreslonej wielkości bywałem zaliczany (niesłusznie w tym przypadku) do tzw. nomenklatury, co się przekładało na obowiązek zatwierdzenia na stanowisku przez odpowiedni komitet PZPR a potem brania udziału w posiedzeniach.
Napisałem, że niesłusznie, a miało to istotne znaczenie, bo objąłem stanowisko bez zatwierdzenia, a miejscowy komitet uznał to za wielką nieprawidłowość i ostatecznie po różnych podchodach, które mogłyby pochodzić z filmu Barei, ex post mi swojej „rekomendacji” udzielił. Chawlić Boga, że te rzeczy mamy daleko za sobą.
Ależ Stanisławie, przecież ja wyraziłem pełny zachwyt pod adresem Meryl Streep. Ta nadmierna egzaltacja i przerysowania w głosie były konieczne. Taka była Julia Child. I to na karb pierwowzoru były moje marudzenia. Fil jest wspaniały. Choć pewnie młodzi widzowie będą narzekać, bo akcja jest płynna i na dzisiejsze (wideoclipowe) gusta nieco wolna. A dla mnie doskonała.
Niech tam. Opisze, jak to było, bo to naprawdę śmieszne. Dla wprowadzenia w atmosferę przypomnę, że to był stan wojenny.
Była taka fabryka w aglomeracji trójmiejskiej, której szef (prezes zarządu i zarazem kierownik ogólny jednostki, tak to się nazywało) doprowadził ją na skraj bankructwa. Szef jednostki nadrzędnej zapytał mnie, czy bym się nie zapoznał z tą jednostką i nie spróbował jej ratować. Wystarczyło dwóch godzin w papierach, żeby przkonać się, że kondycja firmy byłaby dobra gdyby nie kompletnie idiotyczne decyzje gospodarcze podejmowane od czasu, gdy szefowie jednostek uzyskali samodzielność.
Rozpocząłem pracę i okazało się właśnie, że KM PZPR nie uznaje zmiany. Zarządził posiedzenie wyjazdowe egzekutywy właśnie w mojej fabryce. „Poproszono” mnie o wygłoszenie „referatu” na temat sytuacji gospodarczej jednostki, a sekretarza POP o wygłoszenie referatu na temat sytuacji społeczno-politycznej. W czasie posiedzenia przed wjazdem na teren zakładu siedział w samochodzie mój poprzednik czekając aż po zakończeniu zostanie zaproszony do środka w celu ponownego objęcia stanowiska. Ponoć tak było uzgodnione. W samochodzie siedział w każdym razie naprawdę, bo widziałem przez okno.
Po moim „referacie” sekretarz POP zaproszony do wystąpienia oświadczył, że „Pan Prezes naświetlił wszystko tak wszechstronnie, że ja już nie mam nic do dodania”. Przysięgam, że w ogóle z nim na temat ewentualnego przebiegu nie rozmawiałem, ale widział przecież, jak szybko udało się poodwracać idiotyczne decyzje, zresztą nie bez udziału Ministerstwa Finansów, gdzie trzeba było uzyskać dwie dość trudne, choć zgodne ze zdrowym rozsądkiem, decyzje.
Można się śmiać, ale opisana historia dowodzi, że poza idiotycznym systemem na wszystko mieli wpływ ludzie nawet na najnizszych szczeblach władzy, bo inna postawa sekretarza POP mogła doprowadzić do likwidacji zakładu. Ale i przy tej postawie KM mógł zareagować tak, jak wcześniej zakładał. Tłumaczenie, że nic nie można było inaczej, nie do końca mnie przekonuje.
Witam Wszystkich! Pluszaku to był chyba film tajwański. Oglądałam go kiedyś w telewizji i rzeczywiście ojciec gotował fantastycznie. Nie pamiętam tytułu, ale niedawno wspominałyśmy ten film z siostrą. Asia
Stanisławie dlaczego się tłumaczysz … takie czasy były ….
ja kaczkę luzowaną jadłam pierwszy raz jak miałam 21 lat i było to w sławnym ‚Dziku” na rogu Poznańskiej i Nowogrodzkiej … wtedy jeszcze tam dobrze karmili a potem sława knajpy kojarzyła się z panienkami i szemranym towarzystwem … teraz we Francji też jadłam kaczkę ale jakaś była nie po mojemu chociaż dobra była …
Meryl Streep bardzo lubię i cenię jej aktorstwo … film na pewno będzie pyszny … 🙂
jakieś zakupy muszę zrobić bo mam kilku jubilatów w rodzinie to idę ale wrócę … 🙂
Pyrko Małgosia jeszcze nie wróciła … wypoczywa w Egipcie …
Staram się nadrobić zaległości w proporcjach aktywności na tym blogu i sasiednim. Rozpisałem się o polityce w zasadzie zabronionej pomimo nazwy patrona tego blogu. Przechodze więc do spraw weselszych.
Wczoraj w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku był jubileusz (ukończenie 70 lat życia) naszego przyjaciela, prof. Wiktora Peplińskiego, promotora edukacji dziennikarskiej na Wybrzeżu, znawcy sztuki i medioznawcy. Wśród gości była śmietanka profesorów dziennikarstwa z UW i Uniwersytetu Poznańskiego, a jeden profesor nawet z Moskwy.
Piszę o tym, ponieważ prof. Pelpliński był na UG promotorem doktoratu honoris causa Ryszarda Kapuścińskiego.
Na temat aspektu gastronomicznego uroczystości nie będę pisał, bo pełniłem potem funkcję kierowcy, a wiadomo, że bez odpowiednich trunków trudno właściwie ocenić smak potraw.
Pluszaku, chyba znalazłam – to był film Anga Lee „Jedz, pij, kobieto, mężczyzno” z 1994 roku. Asia
Widać nieuważnie przeczytałem recenzję. Cieszę się, że „przerysowanie” dotyczyło bohaterki i tylko zostało właściwie oddane przez Meryl Streep. Pisałem, że najmniej mi się podobała w Afryce, ale tłumaczenie, że to był film dla kobiet, niczego nie wyjasnia. Bridges of Madison County też był filmem najbardziej cenionym przez kobiety, a tam była wspaniała. Zresztą w ogóle byłem tym filmem zachwycony. Niestety, chyba nie było tam nic o gotowaniu.
a tu na temat i idę już … 🙂
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100958,7103518,Tu_Julia_Child__Bon_app%C3%A9tit_.html
Tytul filmu tajwanskiego” Eat Drink Man Woman”, rezyser Ang Lee.” Cudo jak „Julia i Julia”
Asiu, bardzo możliwe, serdecznie dziękuję
Kaczka na luzie to jakos nie moj temat. Pojecia nie mam jak by sie do tego zabrac. Film sprobuje zobaczyc jak sie tu ukaze.
Herbate wypilem, ale nie tej firmy od wczoraj i jade w objazd. Jak skoncze ok. 13-tej, to zajrze jeszcze do mojego lasu, bo grzybow zatrzesienie. A po poludniu w droge do Drezna, bo tam dwa, albo i trzy urodziny trzeba obchodzic.
Zajrze do blogu dopiero w niedziele kolo wieczora.
Wszystkim zycze milego weekendu.
pepegor
😆 hey pepegor
jedno mnie tylko zastanawia. ta całkowita abstynencja na pokładzie.
czyżby nastąpiła już i tam europeizacja?
______________________________________________
dobrego startu w nadchodzący początek końca tygodnia
Jak to nie było nic o gotowaniu w „Bridges of Madison County”!
Tam przecież cały czas gotowało się między nimi dwojga…
Ale Francesca to w garnkowe klocki z tego co pamiętam, to chyba najlepsza nie była (czytałem, potem jakoś półgębkiem oglądałem).
A książka o Islandii boska, tylko mię zastanawia, paczemu tą razą autografa nie dostałem?
Stanislawie, czy pamietasz w jak cudowny sposob Francesca parzyla herbate?
Widzialam film. Podobala mi sie scena jak Meryl Streep uczyla sie w domu kroic cebule. Tez mi sie wydala troche przerysowana, szczegolnie jak mowila po francusku. No ale ona byla Amerykanka i miala prawo mowic z mocnym akcentem amerykanskim.
Kaczki nie mam, ale trzy gąsiory nam bulgoczą 🙂
„Pożegnanie z Afryką” oglądałem w 1986 r w Sarajewie. Jeszcze przed straszną wojną bałkańską. Zrobił na mnie wielkie wrażenie. Potem ogladałem ten obraz jeszcze parę razy i uważam, że Meryl Streep jest tu wspaniała. Nie bardzo wiem też co to takiego kino kobiece. Rozróżniam tylko dobre i złe. I to bardzo subiektywnie. Dobre mi się podoba i już. Tak samo z jedzeniem oraz winami. No i oczywiście z herbatą.
Witam!
Co do kaczek, to mam uraz odkąd moja ciocia zabiła swoją kurę i zostawiła różności ohydne w łazience, a ja poszłam się załatwić. Miałam wtedy 9 lat i do tej pory nie jem drobiu. ;/
Na film na pewno pójdę! Wczoraj byłam na ‚Weronika postanowiła umrzeć’, typowo psychologiczny, ale ukazuje niesamowicie jak łatwo można się pomylić co do swojego życia. Trochę nie w moim stylu, ale mimo wszystko podobał mi się!
Wybaczcie, że Was zaniedbuję, ale system mi padł i dziś dopiero będę coś z tym robić 🙂
Pozdrawiam,
Ula
Pewnie, że pójdę. Z MS chodzę na wszystko. Podobnie jak Gospodarz dzielę na dobre i złe (podkategorie: znakomite i koszmarne). Złego z nią jeszcze nie widziałam 🙂
Przez roztargnienie Pluszaku. No i to nie moje dzieło. Nadrobię to przy okazji.
będę biegał i autografu się domagał 😉
autografu w sensie literalnym, że nagroda w konkursie, a nie że Gospodarz autorem 😉 zresztą książkę polecam
No to czekam kiedy dobiegniesz. Jestem na wsi!
biegał będę okazjonalnie, jak będę gdzieś bliżej 😉
Niestety, obowiązki odciągnęły na dłużej. Racja, że gotowało się cały czas, spojrzenie Francesci jest niezapomniane i parzenie herbaty też. Ale Pożegnanie z Afryką oglądałem 2 razy, za pierwszym razem byłem zachwycony, za drugim zacząłem dostrzegać sporo rzeczy, które mi przeszkadzały, a przy próbie trzeciego zniechęciłem się skutecznie już na poczatku.
Pisząc o filmach które podobają się bardziej kobietom, nie miałem na myśli „kina kobiecego, też tego pojęcia nie uznaję. Ale badania statystyczne wykazuję, że są różne rzeczy, w tym niektóre filmy, które częściej podobają się przedstawicielom jednej płci niż drugiej.
Ponieważ obowiązki znów odciągają i to co najmniej do poniedziałkowego południa, już tylko coś dla Pepegora. Nie byłem na rybach kutrem ale uprawiałem żeglarstwo. Żeglarstwo klubowe, jachty były społeczne i trzeba było obchodzic się z nimi troskliwie. Do tego zaliczał się zakaz korzystania z przybytku wyposażonego w kingston umożliwiający wyprawienie zbędnych produktów ludzkich za burtę, bo tak to sie odbywało. Nawet w rejsach koedukacyjnych i przy wzburzonym morzu obowiązywała skomplikowana gimnastyka zapewniająca dokonanie właściwych czynności życiowych w ukryciu i bez przemoczenia całej garderoby. Ale wspomina sie to dobrze.
Witam wszystkich. „Pozegnanie z Afryka” tez ogladalem kilka razy. Zgadzam sie z Gospodarzem w ocenie filmu. Uwielbiam filmy krecone w pieknych plenerach. Uwielbiam ten okres czasu czyli kolonializmu w tym wypadku. Meryl Streep grala dla mnie wspaniale a jej akcent dunski (skandynawski – w tym wypadku zamierzony) brzmial uroczo. Podklad muzyczny (dziwiekowy) byl tez sliczny i egzotyczny. A co do epoki to dlatego tez lubie filmy w stylu „Morderstwo na Nilu” czy „Orient Expres” Aghaty Christie z cala plejada swietnych aktorow a krecone jeszcze chyba w latach 50-60 tych. Podobnie bardzo mi sie podobal „Angielski Pacjent” zreszta lubie Kristine Scott Thomas. Ksiazka nieco przydlugawa a film zrobiony zrecznie co raczej jest rzadkoscia. „Morederstwo na NIlu” polecam wszystkim udajacym sie statkiem do Abu Simbel. Gdzie lepiej to przeczytac niz w czasie takiej podrozy. A przy tym dobrze po arabsku zjesc. Ten zapach Nilu i palm daktylowych i pustyni a z brzegu dochodzacy spiew muezina 🙂
W Calgary wschod. Zimno (-10C) ale przynajmniej bez sniegu a zapowiadali lekki. Wczoraj sypnelo mocno ale na tyle krotko, ze sie stopilo zanim sie uzbieralo. Tylko w kuchni siedziec i pitrasic. Dobrze, ze weekend sie zapowiada kulinarnie.
Teraz bagietka z jajkiem i zielony listek dla przykrycia wstydliwego. Prozaicznie ale rano jest. Herbatka czarna bo tylko takie lubie. Wszelkie smaki nie dla mnie. Earl greya mieszam najwyzej z cytrynowa i czarna z przewaga tej ostatniej. Tylko takie mieszanki robie strasznie rzadko. Kawusia natomiast to capuccino z kropelka rumu (no moze czasem z czekolada).
Sławek, Nowy, Pepegor, dziękuję ślicznie za porady rybne. Widze, żeście fachowcy. Ja nie jestem rasowym wedkarzem. Traktuję łowienie gastronomicznie. Jest to jedyny sposób, żeby na oceanie miec jakieś swieże papu. Stosuje trolling czyli „dorożkę”. Wyrzucam za rufę jakieś „blachy” i zawsze po jakimś czasie (czasem po tygodniu:)) cos sie złapie! Wszystko jest jadalne z wyjatkiem ponad metrowych barakud. Kumulują w sobie trucizne, sikuatere, (nie wiem jak się to pisze)
yyc przypomniał mi technikę połowu na Nilu. W Assuanie, na pokładzie stateczku kursującego do Wadi Halfa w Sudanie, czekałem na odpłynięcie. Paliłem wtedy jeszcze głupi, papierosy. Peta wyrzuciłem za burtę. Zakotłowało się w wodzie! Duże białe ryby! Podniecony zmontowałem wedke i na haczyk, z braku laku, załozyłem …skrawek papieru! Brały jak oszalałe! Po paru minutach miałem ich osiem. Arabscy współpasażerowie pokrzykiwali „Kłejs ktir, kłejs ktir” (fonetycznie zresztą) Pół nocy potem trwało smażenie na prymusach, które każda arabska rodzina miała ze sobą. Mieli także, o nieprawomyślni muzułmanie, coś pod te rybki…
yyc wczoraj nawoływał do stanięcia w kolejce na Chilkoot Pass. Nie mogę. Dzisiaj sprawdziłem ekwipunek. Patelnia do płukania dziurawa! Nic z tego…
Jak mala dziura to bedziemy szukali jakichs wiekszych samorodkow. Takich co jak orzech laskowy. Po mniejsze nie ma co sie schylac.
Hej, hej wróciłam. Trochę zmęczona, bo dziś samolot był o 5 rano , czyli wyjazd z hotelu o 2 w nocy, a wczoraj dzień też się zaczął wcześnie bo o 5 podróżą z Kairu, a wieczór był długi.
Ogólnie wyjazd bardzo udany. Najpierw 5 dniowy odpoczynek w Hurghadzie. Bardzo ładny hotel, piękne morze pełne bajecznie kolorowych ryb, pływanie, nurkowanie z akwalungiem. Potem 7 dni zwiedzania, wszystkie najważniejsze zabytki od Asuanu do Kairu wzdłuż Nilu na sympatycznym statku z fantastycznym kucharzem i świetnym przewodnikiem.
Wrażenia bardzo różne. Z jednej strony pięć tysięcy lat historii, z drugiej ubóstwo, brud, korupcja, wszechobecne wojsko i policja, inna kultura. Ale udało mi się skutecznie oderwać od codzienności.
Witam,
film ” Julia i Julie ” od dzisiaj w kinach Trójmiasta i zamierzam go obejrzeć. Meryl Streep bardzo lubię w każdej roli,bo zawsze jest inna i zawsze świetna.
Tymczasem wracam do moich kuchennych zajęć,bo muszę dokończyć ciasto,które nazywa się metrowiec. W długich blaszkach keksowych piecze się dwa ciasta – jedno jasne,drugie ciemne z kakao.Następnie kroi się je na kromki jak chleb.Kremem budyniowo maślanym smaruje się kromki ciasta na przemian jasne z ciemnym.Wszystko się skleja.Na to polewa czekoladowa. Przechowywać należy w chłodnym miejscu.Kroi się to ciasto ukośnie , tak że kawałki są pasiaste,dlatego też nazywa się niekiedy to ciasto zebrą. Wygląda bardzo elegancko i smakuje doskonale. Do tego najlepiej pić dobrą czarną herbatę. Dla ewentualnych chętnych mogę podać przepis. Zaznaczam,że jest to ciasto dla większej liczby osób,bo tak naprawdę to są aż dwa ciasta.
Kończę na dziś,bo wieczorem idę jeszcze do teatru.
Witaj Małgosiu ! To dobrze ,że podróż była udana i przywiozłaś dużo wrażeń. 🙂
Małgosiu hej hej … 🙂 ….
ja się coś pozbierać nie mogę po tej podróży i cały czas działam na wolnych obrotach … całe szczęście, że mnie nic i nikt nie pogania … ale się spręże jutro i coś napisze bo w końcu zrobiłam 4 tysiące km i zjadłam tony jedzenia …
morag Grubemu zdjęcie zrobiłam wśród dywanów z kwiatów i warzyw bo jakieś święto typu dożynki tam było i wszędzie miasta we Alzacji i Lotaryngii były ozdobione kwiatami albo warzywami … nawet w katedrach na ołtarzach dynie i buraki leżały …
miłego wieczoru:)
no prosze tam tez buraki na oltarze wyniesli 🙂
witajcie Podrozniczki
Uff, Malgosia wrocila, cala i zdrowa a przeciez to sa powszechnie znane fakty, ze w Dolinie Krolow mumie staroegipskie porywaja kobiety i dzieci. Na statkach dokonuja sie morderstwa a Hercule Poirot nie zawsze moze miec czas. W ogole blogowicze za duzo sie narazaja. Najpierw zjazd w Zabich Blotach gdzie strasznie STRASZY a potem wycieczki do kraju faraonow. Strach pomyslec o przyszlosci bloga jak nie skoncza sie te ekstrawagancje kuszenia losu. U mnie jak juz pisalem -10 C i ta pogoda chyba nieco na mnie wplywa. Pazdziernik, pierwsza polowa a tu takie zimno. Wcale sie nie dziwie, ze rewolucje zaczeli w pazdzierniku. Zimno im bylo to sie nieco rozgrzali i pol swiata przy okazji.
„Warunki klimatyczne a masowe ruchy spoleczne XX wieku w kontekscie wczesnych opadow sniegu w Albercie. Rozprawa na temat wyzszosci nad mniejszoscia w aspekcie migracji arktycznych mas powietrza i zagrozenia aktywnosci prokreacyjnej samcow niedzwiedzi bialych w rejonie Ziemi Baffina z perspektywy pingwinow Adeli” – Jak myslicie jakas praca magisterska by sie z tego wykroila. Moze Pyra cos doradzi.
W uszach wlasnie leci „When I need you….”
Stanalem w ogródku i wypialem piers z mysla, ze ktos cos przypnie. Order Sztandaru I Klasy albo cos innego od czego podniosa emeryture. Czekam a tu nic. Kilka kropel deszczu i zimny wiatr od wschodu. Rozumiecie co mam na mysli. Przewialo przez cale Wegry. Ledwo kupili ruskie Opla a tu powialo chlodem. pazdziernik jak dotychczas byl laskawy. Order mial byc za to, ze oporóznilem zamrazarke i przechodze na bardziej dlugotrwale zapasy.
O tej porze zaczyna sie szturm i most do picia a ubiegloroczny uhudler ma najlepszy smak. Zamówilem nieco autentycznego czyli robionego na lewo.
Ponoc najlepiej smakuje.
Przyjada goscie, spróbujemy.
Pan Lulek
łaj łaj si, dodac jeszcze „i uwzględnieniem czynników demograficznych wśród królików w Chinach na tle Nagrody Nobla” i będzie doktorat. Ja bym Ciebie też potrzebował…
Dobry wieczór!
Ja kocham „Pożegnanie z Afryką” książkowe przede wszystkim ale kinowe też i jak już pisałam moje wspomnienia z Żabich Błot rozpoczną się – I had a farm in Zajaczkowo…
Stanisławie, czasem, a nawet często wydaje mi się, że, co prawda w Polsce a nie w Kenii, drepczę po śladach Karen Blixen: takie miałam dobre pomysły i tyle włożyłam energii w ich wykonanie a wyszło jak zazwyczaj w rolnictwie…
yyc mnie ubiegł, też chciałam napisać o duńskim akcencie Meryl Streep
yyc’u jak pingwiny mają dostrzec niedźwiedzia polarnego? Strasznie zakrzywiona ta perspektywa, ja nie wiem czy peryskop wystarczy na taką odległość? A może podskakują?
Donoszę Ci, ze Forever zarobił dzisiaj na 100 kg owsa. W godzinę. Nie wiem czy w tym miesiącu jeszcze mu się taka okazja przytrafi, a on je teraz po 4 kg dziennie.
Właściwie za tę zakrzywioną perspektywę obuocznego spostrzegania pingwinów w rzucie południkowym na samce niedźwidzi białych to powinieneś dostać Nagrodę Nobla z optyki, znaczy z fizyki
cichal, a od Londona to jest yyc, właśnie ma na co dzień zimę na Północy
Mnie za takie rzeczy owsa nie dają, najwyżej ktoś podrapie po grzbiecie…
Mnie głaskali po grzywie. Teraz juz nie. Nie wiem dlaczego?
Hej Zabo, to na mnie Forever tylko schudl. Czy on pije? „Canadian whisky” z zyta co prawda ale chetnie podesle. Moze preferuje irlandzka whiskey z owsa? Tylko w Irlandii te koniki jakies marne. Moze bourbon’a z Kentucky? Daj znac.
A te pingwiny sa z Galapagos to krzywa mniejsza nieco. Czasem sobie poplyna na wycieczke na Alaske na dwa tygodnie. Glownie zeby ominac turystow na Galapagos i wtedy ponoc maja te perspektywe. Potem poczta butelkowa przekazuja ja na Antarktyde i pingwiny cesarskie decyduja o tych spolecznych ruchach i zadymach XX-wiecznych. Calkiem mozliwe nie sadzisz?
Niezły pasztet :
http://zaluska.aminus3.com/image/2009-10-09.html
Grecja bardzo fotogeniczna…
Zabie Blota:53 st 43′ 55” N ( 16-02-01 E)
Calgary: 51 st 02′ 42” N (114-03-26 W)
Kto tu jest bardziej na polnoc sie zapytam?
Zabo, poniewaz klimat sie niby zmienia to sprobuj z plantacja kawy lub przynajmniej jakies karczochy, sa na tyle klczaste, ze moze koniska ich calkiem nie wyzra
Jolinek dziekuje, a zdjecie ladne?
Panowie, panowie, głodnemu chleb (owies?) na myśli. Trafiła się panienka na jazdę, pojeździła godzinę, zapytała czy należność w gotówce czy odbiorę w pstrągach? Wybrałam gotówkę, pstrągów koń nie je – to byłyby takie same pstrągi, znaczy z tego samego stawku co je jedliśmy na Zjeździe.
Ona posadziła kawę a planowała krowy mleczne. Ja już krowy miałam, mogę spróbować z kawą. Finansowy skutek będzie identyczny.
To juz lepiej winnice Zabo. Moze jakas odmiane kochajaca wilgoc (sa takie?). Wino lodowe z Zabich Blot. Mineralne blota produkuja najlepsze wina Pomorza Zachodniego od Atlantyku po Talin. Pionierka produkcji byla znana wszystkim milosniczka koni Pani na Zabich Blotach madam Zaba Stara (to wymowic z akcentem prosze).
akcent zachowany 🙂
Połczyn niegdyś miał winnice na stokach. Do dziś w herbie Połczyna są winne krzewy z gronami owoców. Pewnie to było przed Małą Epoką Lodowcową
Zabo, znowu idzie moj mail pare dni? Informuje, ze rzeczywiscie trzeba wyrwac z grzywy z cebulkami
Cytuję:
Jak podaje Maske w swojej monografii Połczyna, w herbie miasta były pierwotnie trzy krzewy winorośli ze zwisającymi winnymi gronami. Jest to nawiązanie do winnic, które na południe od zamku, na stokach doliny rzeczki Wogry, założył prawdopodobnie Hasso von Wedel, zwany Czerwonym, na wzór słynnych winnic katedralnych w jego rodzinnym mieście Soldin.
Od siebie dodajmy, że 2,2 kilometry na południowy-zachód od rynku, położone jest charakterystyczne w krajobrazie wzniesienie o łagodnych zboczach, zwane Trzy Garby (138,5 m nad poziomem morza). Można domniemać, że właśnie na stokach tego wzniesienia znajdowały się wzmiankowane winnice – stąd też na tarczy herbowej trzy krzewy winorośli na trzech, pagórkach.
To ja was biję wszystkich z ta szaloną północą.
Kingston, Ontario: 44 st.13′ 52.99 N
76 st.37′ 26.48 W
Idę się smażyć na plażę 🙂
ooops… to znaczy do kuchni, patelnia rozgrzana, sola czeka na smażenie 🙁
ŁotrzyskoPress powiedziało, że mam zwolnić, wysyłam komentarze za szybko – żeb go kolka sparła, jak mawiał Pawlak, ja na jeden komentarz nie miałam jeszcze czasu, a jak napisałam, to mi bezczelnie dziad jeden wyciął i o zwolnieniu gada 👿
Wczoraj przyszedł, teraz czekam na list z formularzem i torebką. Czy wystarczy im ca 40 włosów z torebkami?
znaczy z cebulkami
Bo w Polsce wino uprawiano. Klimatolodzy zdaje sie mowia o „Medieval Climate Optimum” cieplym okresie na ziemi zdaje sie gdzie w latach 1000-1300. Potem byl „mini ice age” i tak w kolo Macieju. Teraz z mamy global warming, jutro bedzie total cooling a Zabie Blota beda blotami 🙂
Pod Kaliszem miejscowosci jak Winiary czy Tlokinia tez sie wywodza od produkcji wina w rejonie .
a skad ja moge wiedziec ile cebulek i klakow, ja sie skalecze
Teraz już rozumiem czemu mi tak zimno w nogi, od Bieguna Północnego ciągnie
a żurawie ciągną na południe klucz za kluczem, i drą się (klangorzą) jak opętane
Już raz się lodowiec w Zabich Błotach zatrzymał. Tylko glina i kamienie po nim zostały
Morąg, polska instrukcja przewiduje ca 40, to niemiecka pewne tez. Ważne, zeby cebulki były
Winiary od wina, tak jak Pudliszki od pudelek, chyba sie z tym przespie
Nie wiem od czego sa Pudliszki ale wies Winiary jest na pewno od wina. Mozna sprawdzic jak sie komus chce.
Aście namieszali. Każdy harcerz wie, że Winiary są od grzybowej z torebki a Pudliszki od marmolady!
co Ty, cichal, Pudliszki są od koncentratu pomidorowego i zapudełkowanego groszku
A Winiary jak to w nowych czasach juz sa Nestle. Zupki, budynie i kisle zawsze jednak zabieram ze soba ze wzgladow sentymentalnych 🙂
Lece do domu. Zajrze juz z domowego kompa. Chyba zebym po drodze gdzies zabradziazyl (-rzyl?). Slonce ladne swieci choc zimno i wietrznie. Poki co….
Na Galapagos jest pingwin równikowy
bradiażył – od bradiaga
http://commons.wikimedia.org/wiki/User:Jerzy_Strzelecki/Polar_Regions
yyc’u naszukałam się tych pingwinów na Alasce i nic
Aż sobie Aroniówkę od Ryby strzeliłam i to pól szklaneczki, na rozgrzewkę. Chyba zaczyna działać, wskakuję pod kordełkę.
Aż sobie Aroniówkę od Ryby strzeliłam i to pól szklaneczki, na rozgrzewkę. Chyba zaczyna działać, wskakuję pod kordełkę.
Łotr mi wmawia, ze się powtarzam!
Rozmuiem, ze pół szklaneczki to może być nieco za dużo, ale nie widzę, zebym się powtarzała!
No, to jeszcze raz!
Teraz to niby kod niepoprawny, ciekawe co ten Łotr jeszcze wymyśli?
Każdy przedszkolak wie, że Pudliszki są od uudla i liszki.
O czym wy panie drogie, Morąg i Stara Żaba powiadacie z tymi czterdziestoma z cebulkami? Bo mnie zaintrygowało 😯
*PUDLA ! 🙄
W związku z permanentnym brakiem aronii strzeliłem sobie rum (Virgin Island) z miodem i…do roboty. Chleb trzeba zamiesic, zapiec bakłażana z mozarellą, pomidorami i bazylią. Spac to dopiero za 6 godzin! Tobie ŻaBO (akcent) to dobrze!
Cieplej mi po tej aroniówce, jednak.
Cichal, ale za to Ty śpisz o 6 godzin dłużej rano!
Alicjo, nieoceniona morąg pomaga w identyfikacji holsztyńskiej kobyły, aktualnie ukrywającej się pod niesłusznym imieniem Bawarii. Do DNA potrzebują włosów z cebulkami, a właściwie samych cebulek, ale żeby pozyskać cebulkę najprościej jest wyrwać przynależny do niej włos i ją z nim. Nie wiem, czy dość jasno się wyrażam, ale nadmieniłam już powyżej, ze się rozgrzewałam aroniówką zjazdową. Torebkę na te włosy i inne kwestionariusze morąg posiada w Berlinie a grzywa wraz z kobyłą jest w Zabich Błotach. Jakoś to trzeba połączyć.
Aaaaa… cos takiego podejrzewałam. Będziesz tej Bawarii własnoręcznie wyrywała te włosy? A ja się znarowi?
Ja się rozgrzewam d’abruzzo sangiovese, cholera by wzięła, cały dzień pada, na szczęście nie jest zbyt zimno. Poza tym dzisiaj zrobiłam bardzo dużo roboty i należy mi sie odpoczynek. Spanie jeszcze daleko.
Jaki cichal ambitny 😉
Bakłażany z tym i tamtym, i ciasto miesi…
A teraz ta franca łotr nic mi nie mówi, chociaż wysyłam komentarz za komentarzem (ten na próbę, czy zaprotestuje i odeśle mnie do kąta).
Jakby się ktoś nudził, moje ze Zjazdu w Żabich:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009ZabieBOtaIIIMiedzynarodowyZjazdAsuchow#
http://alicja.homelinux.com/news/october2009_downtown_toronto_panorama.jpg
…a Młody podesłał panoramę Toronto (z tej szklanej klatki na 47-mym sprzed 15 minut.
Jesienne klimaty
http://picasaweb.google.pl/takrzy/JesienneKlimaty?authkey=Gv1sRgCPPLkdmsy6mjowE#slideshow/5390457777695315378
…o! Ładne! Masz piękne okolicznosci przyrody, Nowy. Zreszta, wszyscy mają, dobrze, że możemy się nawzajem dzielić. Skończyłam wreszcie ze zdjęciami z podróży (przez kilka dni nie tykałam) i udaję się do wyrka, gdzie Jerzor juz od dawna pochrapuje. Ależ mi się gęba drze…
Dobranoc!
A co Wam będę żałować! Jesienno-ogrodowe klimaty. Z naciskiem na ogród:
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/Jesien#
morag jeszcze nie wiem … nie miałam czasu zgrać ich do komputra … może jutro to zrobię bo dzisiaj jestem pół dnia u wnuczki potem rodzinny obiad urodzinowy a wieczorem idę do teatru Rampa …
a co z Pyrką? … chora? …
Panie Lulku medal się należy … 🙂 …. jest miejsce na nowe zapasy to będzie okazja przez gości je uzupełnić ….
Haneczko jak to zrobiłaś, że tylko już 10?????????
ewa piękna natura … 🙂
Sławciu witaj 🙂
ewa piekny ogrod i piekna jesien
dzisiaj cala nasza dzielnica bawi sie w pchli targ, wszyscy wystawiaja i sprzedaja to czego chca sie pozbyc, u mnie na pierwszy rzut i to za darmo pojdzie krolica, wlasnie mnie pogryzla
Postanowilem wyzdrowiec i zdrowy jestem jak ryba z puszki. W latach miedzywojennych, to znaczy miedzy pierwsza a druga wojna swiatowa wrócilo do Polski wielu emigrantów i uciekinierów. Pozakladali szereg znanych fiurm szczególnie w rolnictwie. Do dzisiaj znane sa wyroby pomidorowe Pudliszki. Robione zbierane i przetwarzane na amerykanski sposób. Pod Warszawa na poludnie od Opacznosci byla firma Agryl. Prawie cala kadra SGGW, czyli Szkoly Glównej Gospodarstwa Wiejskiego miala amerykanska przeszlosc. Wspomne tylko nazwiska profesorów Pieniazka, drzewa owocowe, Chroboczka, warzywnictwo i innych. Mój ojciec prowadziy zajecia w ichnym Ogrodzie Botanicznym.
Chyba dlatego wyznaje sie troche na roslinach. Na rok biezacy pozostalo posadzenie jarzebiny i malin. Reszta pozostaje na wiosne.
Czas rozpoczac jesien.
Pan Lulek
Jolinku, Morąg,
Dziękuję.
Jakieś 2 lata temu kupiłam sobie cyfrowy aparat i zaczęłam utrwalać to co jest dookoła mnie. Muszę przyznać, że jest to jedna z rzeczy które sprawiają mi frajdę ;-).
Witajcie,
Jesli pozwolicie, wroce na chwile do wczorajszego tematu o filmie z M. Streep. Przeczytalam niedawno wywiad z nia, w ktorym opowiadala, jak przygotowywala sie do roli Julii Child. Udostepniono jej prywatna korespondencje, z ktorej dowiedziala sie, ze pani Julia byla dziwica do momentu spotkania swojego meza, bedac juz po czterdziestce. Dla Streep bylo to wyjasnieniem niesmialosci, braku pewnosci siebie i pewnej niezrecznosci w zachowaniu Julii. Przyznala, ze odkrycie tej intymnosci pozwolilo jej zbudowac postac, sposob poruszania sie. Julia Child byla b. wysoka (188 cm), Strepp mierzy ponad 170 cm. Zeby stworzyc wrazenie, ze jest wyzsza, nosila cos w rodzaju gorsetu, stad taka troche usztywniona sylwetka.
Krystyno, ciesze sie, ze bedziesz miala okazje zobaczyc ten film, bo obawialas sie, ze nie dotrze do Gdyni. Pozdrawiam.
Jolinku, o każdym myślę i każdego zapisuję w kajeciku 🙂 Ciągnie, ale nie tak strasznie 🙂
Jednak bedzie pedzone na wiosne. Sasiedzi kiedy zorientowali sie, ze jestem slabowity ruszyli na ratunek. Pozbierali wszystkie owoce i dolozyli wlasnych.
Wszystko ruszy na wiosne. Pewnie bali sie, ze wyjda z opresji o suchej twarzy. Czy moze raczej o suchym pysku.
Ot taka zwyczajna Samopomoc Chlopska i tyle.
Zdrowiejacy z dnia na dzien.
Pan Lulek
Witam, ziemno jeszcze za okne. Dzieki filmowi o Julii PDS czyli telewizja publiczna wznowila puszczanie jej programow…. sprzed 50 chyba lat. Czarno-bialych jeszcze 🙂
Wczoraj do pracy wzialem andruty i miedzy innymi poczestowalem dwoch kolegow. Jeden Senegalczyk drugi z Wybrzeza Kosci Sloniowej. Degustowali, dziwili sie ze talkie cienkie robimy poczem pochwalili. Byli bardzo serio jak sie doweidzieli, ze to lokalny produkt europejski ze znakiem UE i robiony tylko w moim miescie. Mialem duzo radosci. Maja teraz przyniesc cos swojego regionalnego 🙂 Wymiana kulinarna Kalisz – Afryka jednym slowem.
Pyra zarabia na życie, nawet gadać przez telefon nie ma czasu.
Pogoda się skręca, wije mocno i chmurno.
Dzisiaj pojechałam po owies i wracając zabrakło mi benzyny. Wyjęłam przeto zza siedzenia zabrany z domu pełny kanisterek, nakręciłam nań rurkę, wlałam zawartość do baku… cdn
yyc, wspominasz o koledze z Wybrzeza Kosci Sl. Mieszkalam tam przez 8 lat, w Abidzanie, Yamoussoukro i Kossou. Pytales ostatnio o przewodnik Polityki. Tez go szukam i wkrotce kupie na miejscu w Warszawie. Moze cie zainteresuje albo kogos innego z blogu, ze istnieje Przewodnik Subiektywny po Regionach i Winnicach Francji „Nie tylko Paryz”, napisany przez Agnieszke Kumor ( poprzednio wydala „To wlasnie Paryz! Przewodnik Subiektywny”. Kupilam go za posrednictwem Polskiej Ksiegarni Internetowej we Francji AKAPITO, http://www.akapito.com
Kosztuje 12,50 euro + 6,50 transport (we Francji). To tyle reklamy ale moze przyda sie zainteresowanym Francja.
Wspomnienie lata,
Porządkując dzisiaj zdjęcia znalazłem kilka ujęć z pięknej, małej miejscowości Sag Harbor, do której właśnie zaraz się wybieram. Historycznie – to jeden z pierwszych portów w Stanie Nowy Jork. Dzisiaj zaglądają tu żeglarze i ludzie morza z całego świata, cumują swoje łódki, jachty, jachty – statki, wychodzą na ląd, spotykają się w barach i restauracjach. Żyją.
Może Cichal tu był? To od niego niedaleko.
Ja darzę Sag Harbor szczególną sympatią – tutaj, w jednej z restauracji, uczciliśmy z Anią papierkowe potwierdzenie naszego związku.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/WspomnienieLata?authkey=Gv1sRgCJ3HoY3W_47DrgE#slideshow/5390990552588643170
Nic specjalnego, ale kto chce, może zajrzeć.
Dzień dobry Szampaństwu
Piękny dzionek u mnie. Idę się rozejrzeć po świecie, życzę dobrego dnia.
http://www.youtube.com/watch?v=FuxNLtQMeek
Na dzisiaj i jutro skończyłam zarabiać na chleb Przeczytałam co na Blogu, obejrzałam śliczne zdjątka (wzruszyła mnie czerwona cynia w ogrodzie Ewy – wygląda, jak zażywna jejmość w czerwonych spódnikach. Tak w Poznańskim mówi się na obszerne, wielowarstwowe spódnice do stroju regionalnego)
Posprzątałam trochę na ogródku – kobierzec z liści klonowych jest przepiękny, jak opadną wszystkie, Jerzor przekosi je kosiarką na drobne kawałeczki. Jesion juz pusty, bezlistny. Tym, którzy nie widzieli, jak wygląda moja jesień podsuwam sznureczek sprzed trzech lat – dzisiaj jest taki sam piękny dzień i wszystko wygląda dokładnie tak samo, tylko ja zmieniłam fryzurę i mam o 3 siwe włosy więcej 😉
O, ale rozmaryn mi usechł na pieprz 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Jesien.07.10.2006/
U Starej Żaby lecą żurawie, u mnie gęsi kanadyjskie ćwiczą nad Collins Bay – odloty tuż…
http://alicja.homelinux.com/news/Canada_geese.jpg
Witam wszystkich,
już dawno nie miałam tak zajętych dni jak wczoraj i dziś. Było wiele spraw do załatwienia,miejsc do odwiedzenia,zakupów do zrobienia.I jeszcze wczoraj premiera w teatrze,a na dodatek sporo spraw kuchennych.
Wczorajsze ciasto – metrowiec -udało się wspaniale. Ale żeby nie było,że tylko się chwalę,powiem,że kotleciki grzybowe to zupełna porażka.Masa była rzadka, więc dodawałam bułkę, no i wyszło coś grzybowo- bułczanego.Zastanawiam się,czy wyrzucić to od razu,czy potem.
Ponieważ jutro przchodzą na obiad synowa i syn, gotuję ulubione przez nich gołąbki.Ładne zapachy dochodzą z kuchni. Aha, i jeszcze robię tymbaliki,czyli mięso z kurzych piersi w galarecie. Nie mamy już ochoty na żadne wędliny,więc to będzie dla odmiany. A tu mąż obok rozwiązuje krzyżówkę przekrojową i ma do mnie pretensje,że cały ciężar rozwiązywania spada na niego, bo rzeczywiście niewiele haseł do tej pory odgadłam.
Alino,do kina wybiorę się w przyszłym tygodniu. Mam też książkę Stiga Larssona „Millennium – Mężczyżni,którzy nienawidzą kobiet”. Pożyczyłam od syna,który był nią zachwycony. Na razie książka czeka,aż będę miała więcej czasu, ale lubię wiedzieć,że na półce leży coś, cona pewnomi się spodoba.
Tymczasem muszę zajrzeć do moich gołąbków.
Dziś także widziałam klucz gęsi. Kilka lat temu widziałam francuski film ” Makrokosmos „,poświęcony głównie wędrówkom gęsi. Świat pokazany z perspektywy lecących ptaków jest naprawdę piękny.
To sa tacy mezczyzni, ktorzy nienawidza kobiet? A ja myslalem ze wszyscy tylko kombinuja jak te kobiety uszczesliwic. Chyba pojde do biblioteki bo widze za malo czytam 🙂
A na serio to w Calgary zimno. Bylem na targu, ludzi zatrzesienie jakby jakies tsunami mialo zaraz nas zalac i zakupy na gwalt robia. Jalapeno papryczki zakupione i sie bedzie cos ostrego gotowalo, smazylo czy w inny sposob pitrasilo tylko jeszcze nie wiem co.
Za 3 godzinki lece na obiad. Indyk. Swietowac bedziemy dziekczynnie. Thanksgiving kanadyjski na karku. Indyki w piekarniku. Drewno w kominku, wino w kieliszkach.
Krystyno
Polecam „Fly away home” w takim razie, prawdziwa kanadyjska historia, ja oglądałam dodatkowo dokumentalny film na ten temat. Otóż kiedyś kilkanaście młodych gęsi nie odleciało znad jez.Ontario, zaopiekował sie nimi Bill Lishman, taki trochę „zakręcony” naturą itd. człowiek, był tym gąskom za matkę i uczył je latać, wyobraz sobie. Za pomocą takiego jednoosobowego samolociku! W ten sposób „przeprowadził” je do Południowej Karoliny (albo Północnej, juz nie pamiętam). Wszystko było filmowane, ja osobiscie wolałam dokument od wersji filmowej, ale i tak piękne widoki z perspektywy gąsek.
Na obiad marzą mi się naleśniki ze szpinakiem i fetą. Trzeba się udać na zakupy. A zamiast indora – nieluzowana kaczka w pomarańczach, a co!
Swoja droga sezon na gesi sie zaczal i w Albercie juz mi Amisze pwiedzieli, ze za tydzien bedzie gesiobicie i ile sobie zycze a ja nie wiem ile sobie zycze i ilu i kiedy gosci bede mial bo przeciez sam gesi nie zjem chocbym nie wiem jak chcial. Moze sobie zazycze 3. Jedna sie zrobi, dwie zamrozi.
A reszte niech puszcza do tej Karoliny polnocnej czy poludniowej. Moze jakis film powstanie.
Alicjo Happy Thanksgiving 🙂
z macro znam tylko micro:
http://video.google.fr/videosearch?hl=fr&source=hp&q=microcosmos%20film&um=1&ie=UTF-8&sa=N&tab=wv#
Krystyna, ciekaw jestem tytulu oryginalu, o gesiach widzialem, tak jak Alicja, b. dobre,
ta kaczka, jesji juz w pomaranczach, to z cala pewnoscia niezle wyluzowana, nawet stezenie posmiertne musialo jej juz przejsc
Alicjo,obejrzę sobie chętnie ten film.
Sławku,wydawało mi się,że ten film nosił tytuł „Macrocosmos”,ale jednak nie. W każdym razie reżyserowali ten film ci sami Francuzi/chyba para małżeńska/,którzy byli twórcami „Mikrokosmosu ” i filmu o wędrówkach pingwinów królewskich.
Krystyno, film o pingwinach Marche de l’Empreur wyrezyserowal Luc Jacquet.
http://video.google.fr/videosearch?hl=fr&resnum=0&q=marche%20des%20empereurs%20film&um=1&ie=UTF-8&sa=N&tab=wv#
o tym piszesz?
rewelka
Ale dalo koda 6cc5. Noc ciemna jak za przeproszeniem. Komputer warjuje.
Wypada tylko powiedziec spokojnej nocy.
Pan Lulek
Ależ durna gropa ze mnie (przy okazji wiadomo, co czytam – Chmielewską), jak mogłam myśleć, że znajdę kaczkę w Thanksgiving weekend?!
Same indory oraz świeże kurczaki, nic więcej! Oczywiście świństwo i woły – kupiłam kawał schabu na pieczeń.
Już po obiedzie, zrobiłam naleśniki, nadzienie szpinakowe z głowy wzięłam, nie darmo człowiek od trzech lat z górą wysiaduje na blogu kulinarnym i czasem go coś zainspiruje, przepis ilustracyjny nastapi. Nie jestem naleśnikara, chociaż w tym roku juz raz robiłam, pierwszy raz od wielu lat. I owszem, szpinak w roli głównej, ale nie z fetą. Naprawdę dobre były, też wymyśliłam sama. Bardzo możliwe, że nawet Panu Lulkowi by smakowały 😉 http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Nalesniki/
Happy Thanksgiving yyc !
I wszystkim Kanadyjczykom, którzy nas podglądają 😉
(tu macham w stronę Montrealu)
Alicja, yyc,
Miłego świętowania!
Dzieki Nowy.
Pierwszy obiad za mna. Milo i przyjemnie. Bylo chyba 12-14 osob. Indyk w roli glownej. Troche po obiedzie pomuzykowali i pospiewali (gitary, harmonijka) i byl udany dzien. Za miastem snieg lezy a w gorach ponoc 20cm spadlo i nawet ktos nie przybyl z tego powodu. Ide spac.
smacznego dnia Kanadyjczykom … 🙂
Haneczko ja to mam taki plan by co godzinę od 8 rano do 20 … zawsze to trochę mniej na początek … ale zacznę od listopada bo teraz za dużo się dzieje i trudno w sobie wyrobić nowy nawyk …
wczoraj miałam trochę podenerwowany dzień bo zięć wracając z delegacji miał mały wypadek … na szczęście tylko samochód ucierpiał … córcia się cieszyła, że jestem bo wnuczka dalej chora, jej auto się popsuło, ten wypadek i Ona też trochę chora to mama na takie kłopoty jak balsam …
no ale sytuacja opanowana i po wczorajszej wizycie w teatrze na śpiewanej wersji „Damy i Huzary” dzisiaj wstałam prawą nogą … 🙂 …. i do roboty bo trzeba odgruzować chałupę i się przygotować do wyjazdu w goście …. 🙂
Alicjo te naleśniki pysznie wyglądają … 🙂
wczoraj pierwszy raz po remoncie jechałam trasą WZ i trochę się zdziwiłam jak na Placu Bankowy nagle autobus wjechał na torowisko i zatrzymał się na tym samym przystanku co tramwaj … wygląda na to, że to dobry pomysł bo odciąża ruch samochodowy przez most i pasażerowie nie muszą biegać z przystanku na na przystanek …
Dziecko mi wczoraj prawie o północy podrzuciło 1/2 prania z tygodnia, drugą połowę obiecało na dzisiaj. Byli z dziećmi kilka dni poza domem i się nazbierało. To znaczy rzeczy są wyprane, tylko mokre i ja mam je wysuszyć przepuszczając przez dryer, znaczy suszarkę do bielizny (i nie tylko). Aktualnie skończyłam z białym, wzięłam się za czerwone. Wstępnie zanęciłam, że w ramach prezentu gwiazdkowego zakupię im takie urządzenie, przy trojgu dzieciach suszenia, zwłaszcza w zimie jest co niemiara. A moja chytra córka na to, że nie, bardzo dziękuje, bo suszeniem codziennego prania to nawilża dom (mają ogrzewanie podłogowe), poza tym dryer żre prąd a oni i tak dużo płacą, więc raczej będą nadwyżki przywozić do mnie. Miło mi.
A dzisiaj pada i mglisto. Wczoraj ICM UW pokazywał przynajmniej dwa dni pogodne, znaczy bez deszczu. Dzisiaj nieco zmienił zapatrywania: u na ma padać od 15. A teraz to, przepraszam, co to jest? Nie wspominając, ze pada od wieczora.
Jak były takie ogródki meteorologiczne, to dyżurujący jak szedł odczytać aktualne ciśnienie i temperaturę od razu wiedział czy pada, czy nie pada. A teraz niby wszystko na radarach i inszych czujnikach widać a prognozy jakby coraz mniej dokładne.
Ja się tak złoszczę, bo sobie zaplanowałam na dzisiejsze popołudnie zbieranie śliwek. Myślałam, o naiwna!, że akurat ziemia podeschnie i przyjemnie będzie się zbierać suche śliwki. Koniom mokre nie przeszkadzają. Tą metodą zjedzą wszystkie.
Witam serdecznie wszystkich i życzę „owocowego dzionka” – mimo zimno-mokrej pogody.
Alicjo, Twoje naleśniki skoro są tak fotogeniczne, to mam pewność, że wspaniale smakują. A mogę sobie tą instruktażową stronkę zapisać w ulubionych ? Żeby mieć „na podorędziu” ? Moje dzieci uwielbiają naleśniki i chciałabym spróbować zrobić trochę inne niż zawsze robię.
Żabo, odnośnie prognoz pogody, to mój zięć zainstalował mi takie „ustrojstwo”, że jak tylko otwieram Firefox’a, to na dolnej „belce” pokazuje mi się prognoza z temperaturą. Temperatura się zmienia co godzinę. To jest jakaś nie polska strona ale ma zanotowane nawet wszystkie dzielnice Katowic. I jak przeczytałam Twój wpis, to kliknęłam na 5-cio dniową prognozę, a tam na wtorek zapowiadają …. od -3 do -9 st.C i opady śniegu ! 🙁 Makabra. Nie mogłaby się utrzymać do 20 grudnia taka śliczna, słoneczna jesień ? A 21 już mogłaby przyjść zima. Ja bym była za tym 😉
Milczałam przez te ostatnie dni, bo byłam zajęta, jak to się obecnie mówi, rewitalizacją 🙂 żyrandola 5 ramiennego, który kupił mój Tata do mieszkania, żeby wprowadzić się tam wraz ze świeżo poślubioną małżonką a było to w lutym 1939 roku. Żyrandol śliczny, tylko wymiana przewodów, to był koszmar. Ramiona długie, ale mimo, że z gwintami pośrodku, to za „chiny ludowe” nie byłam w stanie ich odkręcić 🙁 70 lat dla gwintów jest „zabójcze 😉 ). Ale dałam radę 😀 Moja siostrzenica szczęśliwa, że ma znowu działający żyrandol a ja niczym skowronek wróciłam wczoraj do domu o 19,oo. Bardzo lubię takie zajęcia, chyba jestem pomyłką matki natury, bo nie pamiętam żebym z równym zapamiętaniem przyglądała się Mamie, gdy gotowała codzienne obiady (chyba, że świąteczne 😉 ), jak różnym fachowcom, przychodzącym do domu cokolwiek naprawić. Ale muszę przyznać, że te zainteresowania mam po Mamie, bo to Ona wszelkie naprawy w domu czyniła. Tata nawet gwoździa nie umiał wbić ale za to jak piekł, jak gotował, och, to były pychotki.
W nocy padal deszcz, spac nie moglem a potem zaspalem. Teraz dla odmiany cesarska no i dawne Swieto Narodowe, 11-go Listopada. Przeciez ja w Warszawie ostatni raz mieszkalem przy ulicy 11-go Listopada. Teraz sadze, ze cala ulica obchodzi swoje swieto.
Czekam z lekkim utesknieniem na gosci którzy maja przyjechac w sobote.
Z cesarska pogoda pozdrawiam wszystkich
Pan Lulek
Dzień dobry -znalazłam się! Szukał mnie ktoś? Za oknami buro, winda drugi dzień zepsuta i muszę ręcznie mielić kawę (bardzo dobry młynek z cieszyńskiej fabryki z lat 20-tych, ale to trwa…) Na obiad pieczeń wołowa z pyzami drożdżowymi i surówką, na deser zielone winogrona.
Wszystkim naszym Kanadyjczykom smakowitego „obchodzenia” życzymy od Pyr
A Starsza recytuje sobie pod nosem „Wstał major Lachowicz
o krok przed szeregiem…” *L.Szenwald „Ballada o pierwszym batalionie” i może nawet zaśpiewa o tej rzece, co jak Wisła szeroka, jak Wisła głęboka.
Dzień dobry Szampaństwu.
Oj, coraz pózniej się słoneczko budzi, coraz pózniej! Zapowiada się cesarska, chociaż chyba zimna nieco.
Panie Lulku,
wszak dzisiaj 11 pazdziernika, nie listopada! Urodziny mojego siostrzeńca, muszę dryndnąć… I Ed (były Kanadyjczyk, obecnie repatriant w Polsce) ma urodziny oraz Marta. Więcej grzechów nie pamietam.
Wszystkim nowym na blogu przypominam, że jak się kliknie na mój nick, wyskoczy strona *serwisu blogowego*, gdzie umieszczone są różne ciekawostki i przepisy – bardzo proszę z tego korzystać
Dziękuję za życzenia, jak widać po yyc, obchodzimy godnie, u nas bardzo relaksowo, w dodatku bez indora, ale za to po świńsku 😉
Żeby tradycji stało się zadość, żurawina obowiazkowo jest.
Żabo, przyjmij wyrazy – wychowałaś, jak umiałaś, widzę? No, bardzo rozsądna Twoja Agnieszka i wytłumaczyła Ci znakomicie, w czym rzecz 😉
Dzieciaki robią się coraz bardziej cwane 👿
Zabo,pytanie praktyczne, jaki charakter miewaja lub moga miec nauczyciele dressury, ktorzy sa tak samo sa ciecy w pecinach i zgrabni jak ich rysowy i wypielegnowany kon???????????
Oczywiscie, 11 – go Listopada. Taki byk jeszcze mi sie nie przytrafil.
Na cóz, starosc nie radosc, smierc nie wesele. Tak czy inaczej postanowilem od roku biezacego nie obchodzic urodzin. Prosze wiec o nie skladanie zyczen a tym bardziej wienców oraz wyglaszanie pochwalnych przemówien.
Pan Lulek
Przy okazji zajrzałam do serwisu Gotuj_sie i uporządkowałam niewątpliwe bordello, jakie tam panowało. Teksty do tekstów, foty do fotek, przepisy są, gdzie należy, a reszta tak mniej więcej.
A Pan Lulek niech sobie nie wyobraża, że pominiemy stosowną datę milczeniem, i owszem, będzie okazja do wznoszenia toastów. Bo jak to Pyra powiedziała – picie bez toastu to pospolite pijaństwo, natomiast z toastem – to kulturalne zacieśnianie stosunków międzyludzkich .
Zamierzamy zacieśniać, korzystając z każdej okazji do wznoszenia toastów, pod co podpadają także urodziny Pana Lulka, czy się Panu Lulkowi podoba, czy nie 😎
Chryste! Morąg! A kogoś Ty poznała?
Tak jest, Alicjo, wychowałam jak umiałam a teraz to już wzieli swój los w ręce, powiedziałabym, ze nawet cztery. Wczoraj poprosiłam zięcia, żeby mi dzisiaj pomógł zrzucić słomę spod wiaty (w domyśle: i zaturlać do stajni). Oczywiście mi zrzuci i nawet zaturla, i nawet dwie belki w dwa miejsca, a jakże, i jeszcze może jedną belkę siana, zeby już na poniedziałek była. Tyle, że nie tak z rana a dopiero po kościele.
Właśnie zadzwoniłam się upewnić, czy aby nie zapomnieli, że prosiłam też o kupno butelki octu. Ależ skąd, nie zapomnieli, tylko do kościoła wybierają się na siódmą. O więcej się już nie pytałam. Ciemno się robi przed siódmą. Na porządek w boksach potrzebuję też trochę czasu. Potrzeba matką wynalazków. Jednym z problemów przy zrzucaniu belek, dla mnie, jest wdrapać się na górę, ale właśnie wymyśliłam, ze mam taką lekką drabinkę i po niej powinnam dać radę wejść a potem zejść. Zaraz pójdę sprawdzić. Jak się już więcej nie odezwę to będzie znaczyć, ze się nie udało.
W Meteo Group zpowiadają dla Katowic ochłodzenie od wtorku, ale bez mrozu jedynie w piątek w nocy -1, potem ma się cieplić i w następny piątek ma być +12. Ciekawostka.
Trzymam kciuki za Starą Żabę, żeby drabinka nie zawiodła.
Żabo, czy jesteś w dobrych stosunkach z Dobrodziejem? mógłby w ramach pokuty nakazać Lorenzo msze poranne przed 9.00
Dobry pomysł, Pyro 😉
Jeśli ktoś ma muszki owocówki i kłopot z nimi (ja właśnie się nabawiłam i walczę), podpowiem sposób, którego używam od lat. Do miski lub jakiegoś takiego naczynia nalać trochę bylejakiego wina, tyle, aby dno przykryło, ze 2-3 milimetry. Może być ocet, ja daję wino, bardziej kuszące, niech będzie moja strata. Naciągnąć na to folię plastykową, napiąć dobrze, zamocować (gumka na przykład). Za pomocą wykałaczki lub cienkiego druta porobić w folii wiele dziurek. Muszki tam wejdą, ale nie wyjdą. Uchleją się i po nich. Te, które uchleją się mocno, potopią się na śmierć, te mniej uchlane można wynieść z dala od domu i wykopać z baru. Kontynuować, do ostatniej muszki.
Witam wszystkich,
zgodnie w prognozą pogody od rana padał deszcz,więc zaproponowałam zmianę planów na niedzielę z praktycznych /wizyta w szkółce drzewek i krzewów/ na rozrywkowe. Bo po co moknąć wśród roślinek, kiedy można iść do kina.I obejrzeliśmy film ” Julie i Julia „. Naprawdę warto go obejrzeć,bo Meryl Streep stworzyła świetną kreację, a i o gotowaniu można dowiedzieć się trochę ciekawych rzeczy. Do kilku rzeczy mogłabym się przyczepić,ale nie będę taka. Z potraw podobał mi się boeuf de bourguinion / nie wiem,czy dobrze napisałam/ – wołowina z warzywami w czerwonym winem,zapiekana w zamkniętym naczyniu w piekarniku ponad 2 godziny. Poszukam przepisu i może wykonam.
Chodzi po prostu o wołowinę po burgundzku.
No to pare zdjec z wczorajszego obiadku. Najpierw miejsce czyli dom, potem stol, dekoracje na stole, indyk i po obiedzie bilard i muzykowanie. Milo bylo. Ja bylem od 16 do 22:00 bo jeszcze nieco w polskim czasie funkcjonuje wiec sie szybko zmylem (pierwszy) z para ktora odwozilem po drodze.
Zimno i nie przyjemnie w Calgary wiec nawet w gory dzisiaj nie pojechalem. Jutro kolejny obiadek dziekczynny 🙂
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/ThanksgivingBrian#slideshow/5391374752746599010
A propos Julii Child, swego czasu oglądałam jej programu na Public Tv. I stare, i te najnowsze, kiedy jeszcze żyła i nagrywała kolejne programy. Bardzo denerwował mnie jej piskliwy głos, zupełnie „nietelewizyjny”, dlatego ogladałam te programy z mniejszym entuzjazmem, niż na przykład Jeffa Smitha, którego naprawdę lubiłam i ceniłam za ciekawe przepisy i poczucie humoru („Frugal Gourmet”).
Tak,głos filmowej Julii Child i jej czasami nadmierna ekspresja , a nawet krzykliwość – to wszystko było trochę denerwujące, ale taka ona była.
yyc – stół był bardzo ładnie nakryty,a serwetki bardzo ciekawie złożone ,a właściwie zwinięte.
Żabo, dziękuję za pocieszenie „meteo”. Dlaczego nie powiedziałaś, że przecież po 19,oo będzie już ciemno i Ciebie to nie urządza ? Dzieci na ogół cierpią na kompletny brak wyobraźni i czasem lepiej dla własnego zdrowia, je „szturchnąć”. Ja podejrzewam, że tego typu wyobraźni wiele ludzi się dopracowuje z wiekiem a młodym ona do niczego nie potrzebna. Dlatego ja miałam starszą siostrę „od szturchania”, moja starsza ma z kolei kuzynkę (moją siostrzenicę) też od „szturchania”, może poszukaj wokół siebie taką osobę, która czasem „poszturcha” (czyt. wytłumaczy) dlaczego pomoc jest potrzebna właśnie w takim czasie a nie innym.
Alicjo, już dawno się tak nie uśmiałam, jak z Twojej opowieści o zwalczaniu muszek owocówek. 😀 Ja je miewam bardzo rzadko i w małych ilościach, dlatego moją słodziutką, czarną kawę przykrywam spodeczkiem 🙂 i nawet nie mam okazji wypróbować Twojego sposobu. Ale receptę na walkę z nimi przekażę mojej młodszej, która mieszka ze swoim osobistym w domku z ogródkiem i stale piszczy (przez telefon), że nie ma już siły z nimi walczyć.
Co innego obchodzic a co innego wznosic. Ja przyzwyczailem sie do wznoszenia codziennie o godzinie 20.00. W ten sposób nie pomijam zadnego solenizanta lub co gorzej solenizantki. Dzisiaj tez wzniose za caloksztalt solenizanctwa.
Pan Lulek
A na film „Julie & Julia” wybieram się w przyszłym tygodniu.
Zgago,
podpowiedz też młodszej, że owocówki pasjami lubią obierki ziemniaczane, a nadgniłe ziemniaki kochają pasjami po prostu, dlatego jak jest nalot, usuwać wszelkie obierki i resztki owocowo-roślinne.
Kiedyś przez nieuwagę zostawiłam w pojemniku na ziemniaki takie nadgniłe coś, Jerzor wrzucił torbę z nowymi ziemniakami. Chryste Panie, czego ja się dorobiłam! Chmary po prostu, całe zastępy, i nie mogłam dojść, skąd te cholery. Dopiero jak zużyłam wszystkie ziemniaki i doszłam do zgniłka, to się dowiedziałam 😯
Zabo, poznaje duzo koni obu plci i roznych masci, nie bez zamyslu…, wiec jak widzisz mam zamysly co do inwentarza a nie do masztelarza, stajnia fajna i ludzie niby berlinczycy ale nie berlinczycy, dzisiaj bylo 20-lecie tej stajni i byly rozne pokazy w hali, o takiej hali mozna pomarzyc reflektory lustra na scianach aby jezcy mogli ogladac jak sie trzymaja podczas jazdy, bylo picie, jedzenie i nawet nagrody.
Komputer mnie dzisiaj nie kocha – właśne zeżael mi toasty
To jeszcze raz :
Za Kanadę,
– za tych spod Lenino
– za moich Kolegów, którzy czekali na blachy i awanse
To jak (na szczęście lata temu) miałam taki nalot i jak się okazało cytryna na samym dnie koszyka na owoce zaczęła pleśnieć, brr, to był koszmar. Szkoda, że wtedy nie znałam Twojego sposobu.
Panie Lulku, cudowny pomysł 🙂 Ja się też przyłączę z malutkim koniaczkiem. Niestety wino mojemu żołądkowi się nie podoba, dlatego wina prawie nie pijam. Za to ociupinka koniaczku, ponoć jeszcze nikomu nie zaszkodziła, szczególnie jeśli jest wypijana w tak szczytnym celu. 😉
Podejrzewam, Krystyno, że film jest o wiele bardziej rozrywkowy, niż programy Julii, a co do Meryl, wydaje mi się, że ona z powodzeniem mogłaby zagrać miotłę, i też byłaby to kreacja. To nie jest gwiazda, to jest najwyższej próby aktorka.
Widzi Pan, Panie Lulku ? Już jest więcej chętnych na skorzystanie z Pańskiego pomysłu :D. Do nocy, to podejrzewam będzie nas duuużo. 😉
Film jest naprawdę świetny i wychodzi się z kina z uśmiechem. I jest tam też coś o zgagach.
Oj, to teraz już mnie nie powstrzyma, przed pójściem na ten film, nawet trzęsienie ziemi 😉
Na pierwszej stronie internetowej „Polityki” sa dwie recenzje,
– pierwsza naszego Gospodarza „Julie & Julia”, nieco krótsza niż na Blogu
– druga, pióra Janusza Wróbleskiego, dotyczy filmu – biografii – „Dzieci Ireny Sendlerowej”. Widziałem tez film w amerykańskiej telewizji około pół roku temu. Uważam, że jest bardzo dobrze zrobiony i co prawda nikt nie wyjdzie z kina z uśmiechem, ale z pewnościa pod silnym, pozostającym na długo wrażeniem. Polecam.
Drabinka i sposób O.K.
Już się przebałam w piżamkę, łyknęłam tabletkę p/bólową i idę na dół poleżeć i zrobić na dziecku wrażenie umierającej. A co! Chyba, że w ogóle nie przyjadą, ale przecież mają pranie.
Morag te zdjecia ktore zamiescilem powyzej sa wlasnie u znajomych u ktorych byli w lipcu Twoi znajomi.
Zabo, dobrze z ta drabinka a potem bedzie podobnie, nadzieja nigdy nie umiera
http://www.youtube.com/watch?v=OvpoRBow5Yg
Żabo, widzę, że wolisz „osobiste szturchnięcie” 😉 Ale teraz całkiem serio, jestem pełna podziwu i uznania dla Ciebie, taka harówka dzień w dzień.
Zgago…
my ten proceder toastowy uprawiamy juz od dawna 😉
Na Kontynencie E. o 20-tej, ja, żeby dotrzymać kroku – o 14 tej 😯
A yyc powinien o 12-tej, tylko w weekendy i święta, bo jakże w pracy wznosić toasty?
yyc tylko westchnac, macie rozlegly kraj i dopasowane do potrzeb wnetrza, w ktorych panuje lad oraz zaimportowana dobrze anglosaska estetyka, przynajmnie robi wrazenie wygody
Alicjo, nie powiem, bardzo mi się ten proceder podoba 😉 Zawsze raźniej wznosić toasty w dobrym towarzystwie 😀
yyc, a ten indor nie był czasem sztuczny 😉 Na żadnym z tych zdjęć nie widać go na talerzach a nawet kosteczek po nim 😉
Kosteczek nie bylo bo indor pokrojony wjechal na stol. Nie chcialem ludzi meczyc robieniem zdjec i dlatego nie ma nic z samego obiadku 🙂
kurde, palec se urzlem, to przez Brzucha, bo umie, rok temu mowili, cwiczylem, jak bonie dydy, Mlodemu chcialem zaszpanowac w poludnie przy pietruszce, no i lewy kciuk poszedl na ryby, zawinalem gumka, coby przestal juszyc, Rudy ogacil, dalem w palnik na cierpienia ominiecie, posnalem nieco i teraz opowiadam, jedno jest pewne w tetrisa jutro nie pogram, poza tym yyc szpanersko zapodal ladnie podali, tylko ten snieg?
oj Sławciu bidulku ….
a ja się z niczym wyrobić nie mogę … musiałam się dzisiaj sprężyć z robotą bo moje wolne dni przeznaczone na różne zdjęcia zagospodarowała chora wnuczka …
idę spać bo rano muszę wstać … a tak bym sobie pospała i poleniuchowała w takie deszczowe i zimne dni …
Sławek – od 20-go Młodsza i Ryba z Matrosem będą w Paryżewie 4 dni i płaczą, że Sławka nie spotkają – nie ma kiedy, bo robią za psa pasterskiego i nadzorcę niewolników – czyli tzw opiekę szkolną.
yyc, muszę przyznać, że indor wyglądał jak malowany, aż nierealnie, z cała pewnością o wiele apetyczniej, niż wtedy, gdy ganiał po „placu” 🙂 Muszę przy następnej wizycie Dzieciątek, poprosić o sfotografowanie mojej „pokazowej” kaczki z jabłkami. Ciekawa jestem, czy też będzie tak fotogeniczna. 🙂
Nawiasem mówiąc, to jest fajne, że się ludzie spotykają, żeby świętować razem.
to slawek pewnie zawinie kiece i poleci posekundowac w strozowaniu
Sławku paryski,
czy obchodzisz Sławomira wtedy, kiedy yyc, czyli 5 listopada? Zapodaj, bo zamierzam wciągnąć Cię do ewidencji. Innych chętnych, których jeszzce nie mam w Kalendarzu, też poproszę o podanie okazji do toastowania, może zapełni nam się każdy dzień roku? 😯
Dzisiaj na obiad wczorajsze odsmażane naleśniki (zrobiłam 12, podczas gdy jednorazowo potrzebujemy 6).
Z prac – zebrałam wszystkie pomidory, bo w nocy ma być zero. Dojrzeją nie na słońcu co prawda, ale dojrzeją, no i co swoje, to swoje. Wyszła spora micha tych dobroci. Jeszcze muszę zebrać bazylię i tymianki.
Ponadto rozejrzałam się za nową lodówką. Zdecydowanie mniejszą od tej krowy, co zasłabła i cieknie na dwa końce. Nie wiem, co mnie zaćmiło 15 lat temu, żeby takie krówsko wstawiać do małej kuchni. Niby był pomysł, że zakupy raz na tydzień, bo do sklepu daleko. Ale ja i tak wolę d… ruszyć i przejść się za róg po byle marchewkę i co tam, plus jakiegoś Lecha zgarnąć, albo uzupełnić piwniczkę.
Alicjo a dużo masz już listopadowych ?
Zgago,
w tym szaleństwie jest metoda – indory są wielkie, nawet jak miewałam gości albo Młodych, to zostawało i trzeba było przez tydzień jeść. Dlatego sprasza się towarzystwo albo rodzinę bliższą i dalszą, i świętuje się gromadnie. Podobnie jest w święta Bożego Narodzenia i w Wielkanocne, tutaj indor jest popularny. Można powiedzieć – świąteczna potrawa narodowa, w Stanach też, tylko oni mają Thanksgiving w listopadzie, bodaj ostatni czwartek miesiąca (Nowy będzie wiedział dokładnie).
I one rzeczywiście po upieczeniu wyglądają jak z obrazka, a towarzycho bije się o *stuffing*, czyli nadziewanko. Potem można pośpiewać, poplotkować, co tam komu się podoba, bo przecież przetrawić jakoś trzeba.
Thanksgiving ma swoja historię związaną z indorami – dzikimi. One uratowały od głodowej śmierci niejednego osadnika, przybyłego ze Starego Kontynentu. Dla mnie to takie „dożynki”, koniec lata.
Zgago, jak na lekarstwo tych listopadowych 🙁
Tylko Pan Lulek i Sławek calgarski , czyli 5 i 6 listopad.
A to taki depresyjny miesiąc!!! Dalej, zgłaszać się!
Krystyno,
wołowina po burgundzku J.Child jest w najnowszych, papierowych Wysokich Obcasach. W sieci pewnie za tydzień 🙂
Alicjo,
A niech tam. Urodziłam się 22 sierpnia. Zawsze to kolejny powód do wznoszenia toastów 😉
Nic nie poradzę, że zawsze bawi mnie ta piosenka, a wykonawczyni jest nie do pobicia, i jaka urocza osoba!
Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko mężczyznom, wręcz odwrotnie!
http://www.youtube.com/watch?v=HZMmv7sbENc
Ewo,
uratowałaś sierpień – był pusty 😯
Alicjo – błąd. W sierpniu imieniny Joasi córki Jana i Luizy – Marialki
Dobry wieczór wszystkim!!
Alicjo, obejrzałem w minionym tygodniu jeden program w TV- wypadło akurat na „mam talent”, ktoś już to wrzucił, niewiele widać ale słychać dobrze.
Uklęknij, zrób głośno i posłuchaj jedenastolatki….
http://www.youtube.com/watch?v=ZvhG1sP8aYs
Alicjo, to możesz dopisać jeszcze listopadowego skorp-IO-na 😉
Właśnie przed chwilą odebrałam maila od mojej starszej i co napisała między innymi ? „Maminku jutro wysyłam szal dla kuzynki i … przyprawy do pierników dla ciebie”, mówi Wam to coś ? Jakoś dziwnie mi to przypomina perypetie wielu z Was , z „upchaniem” nadmiaru płodów leśnych i ogrodowych 😉 . A ja już myślałam, że w tym roku przywiozą swoje pierniki – chcieli przepis na nie i dostali. Ale jestem naiwna, no nie ? A pojedyncza porcja pierników (starcza dla 5 osób na tydzień), to 1,5 kg mąki, 0,5 kg miodu i 0,5 kg cukru, reszta to „pikuś”. Będę musiała poćwiczyć „bicepsy”, żeby sprawnie wyrobić 2 razy po prawie 3 kg ciasta 🙁 .
Pyro,
jak nikt nie zgłosi, to ja nic nie wiem. Poza tym proponuję, żeby jednak trzymać się towarzystwa blogowego sensu stricte, bo jak zaczniemy dodawać dzieci (Twoje uczestniczą w życiu blogowym!), ciotki i zwierzątka, to się pogubimy 🙄
Nie mam jasności co do Andrzejów (ASzysz i Andrzej Jerzy) – bo te obchodzi się kilka razy do roku, nie tylko 30 listopada, w najbardziej popularne Andrzejki.
Alicjo – Asia, Córka Jana – pod takim nickiem pisuje, a nawet wygrywa książki miła dziewczyna z Nakła – Bydgoszczy, zaczął jej Ojciec.
A tytaj chlopcy grajacy po obiedzie. NIestety robilem to aparatem fotograficznym a tam jakis format ktory moge obehrzec ale poki co nie moge nic innego z tym zrobic, czyli skrocic. Jest wiec cale 2.50 minuty. Z dedykacja dla Zaby Starej bo chyba lubi takie klimaty. Oni zreszta glownie grali sobie jakies blusy ale dla mnie nieco klasyki country 🙂
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/ThanksginigFilm#5391406620322166770
A to tak mi mów, Pyro.
Zaewidencjonuję po obiedzie. Czekam na dalsze zgłoszenia, bez zbytniego certolenia się proszę!
Imieniny, urodziny, rocznice ślubne… tylko nie rozwodowe!
Pyro, jak nie zadzwonia przynajmniej, to jakas klatwe rzuce, tym bardziej, ze niedziele 24 mam przewidziana na takie rozne, smieszne z Misiem, da sie polaczyc, o ile dotrwam, bo ciekne czerwono i intensywnie na klawiature, Alicjo, ja z tych tez, mozesz mnie wciagnac na opijana liste
Myśmy też już zobaczyli film o luzowaniu kaczki, film jest z tych które lubię juz po pierwszych kilku minutach, muszę jedynie poprawić cztery litery w kinowym fotelu, umościć się wygodnie i chłonąć….
Podglądałem sobie jakich to sztuczek użyto by mająca 170 cm wzrostu Meryl wyglądała na potrzebne 188, pewnie ważny był dobór obsady, pozostali musieli być dużo niżsi, często tak była filmowana by nie było widać stóp i połowy łydek – może chodziła na jakiś podestach, w scenach gdzie grały i stopy była w butach na wysokich obcasach lub koturnach, pewnie były specjalne meble – tak by były za małe na jej 170 cm wzrostu, sposób prowadzenia kamery- ona często pokazywana z dołu – by urosła, inni z góry-by zmaleli, krzesła pewnie miała wymaszczane extra poduchami, nosiła wydłużające sylwetkę kiecki…. Świetna była!!
Myślę że dla blogowiska pozycja obowiązkowa, jest o gotowaniu, jest o blogowaniu, są ładne retro-paryskie obrazki, jest ładny samochód…, jest Nowy Jork, są eleganccy panowie i szykowne panie…można nabrać apetytu.
Zobaczcie koniecznie, ale nie idźcie na głodniaka!!….a kupienie popkornu i koli na ten film jest zdecydowanie passe.
Zresztą ten zestaw jest w kinie passe zawszee.
http://www.youtube.com/watch?v=vjvJHsJD8ic
Alicjo,
A u mnie musi być rodzinnie, inaczej się nie da, wszystko pod jedną datą – 10 kwietnia – urodziny moje, urodziny mojej Anki, imieniny naszego synka.
Alicja ale urodziny Pikusinskiego to musisz wpisac 15 kwietnia
A w scenie z 1’32” zwiastunu leciał fragment z :
http://www.youtube.com/watch?v=l5zFsy9VIdM
psycho killer …………..fa fa fa fa fa fa fa fa fa far……
dobranoc!
Antoś,
Jerzor mi to wcześniej puścił z komputra (trzynastolatka, mówili), doceniam wielce, ale nie ma to jak Danuta, którą nie tak dawno chyba tu wrzucałam, bo mi sie przypomniała.
Zgago,
datę konkretną proszę 😉
Czemu już miesiąc nie ma Brzucha??
Nie bywał ani tu, ani u siebie. Ktoś wie?
Morągu…
Pikusińskiego nie znam, ale Ty pod datą niewątpliwie występujesz 😉
Niech każdy sprawdzi, co tam brakuje.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Antek,
odsmażałam te naleśniki wczorajsze i o tym samym pomyślałam. GDZIE PRZEPADŁ Brzucho?!
Asi sierpniowej datę poproszę…
Alicjo Pikusinskiego znasz osobiscie, sympatia Jerzora, zyje juz drugie zycie i tez ma uroziny mw. tak jak ja – moj rudy kocur, prosze go z racji na wiek i piastowana pozycje urodzinowo uwzglednic
Witam w piękny wieczór!
Alicjo! wspaniałą robotę wykonujesz. A może jeszcze Bobika dopisać?
http://www.youtube.com/watch?v=pCZFjZCPC0Y&feature=related
Antek, tu jest czujniejsza wersja, oczywiscie po mojemu, a z Brzuchem rzeczywiscie zagwozdka, sam chetnie bym Go scignal za te pietruszke, co mnie palec kosztowala
Alicjo, czy Twoje naleśniki można zrobić ze szpinakiem mrożonym? Proszę o wskazówkę względem farszu
Kod jakich mało 4444
Brzucho dawał znak życia jeszcze jakiś czas temu
brzucho-moowca
2009/09/20 12:17:04
u mnie póki co lazaret
nigdzie nie jeżdżę, nic nie jem
matahari,
na mrożonym się nie znam, chyba odsączyć dobrze po rozmrożeniu, a żywy sparzony też odsączam, wręcz odciskam z wody.
Do tego dyżurne, czyli sól i pieprz, w przypadku fety nie solić, ona sama w sobie słona, pokruszoną fetę, sporo – i czosnku, ile kto chce, podsmażoną szynkę, kiełbasę czy bekon albo wręcz dekadencko – prostituto* 😉
Wymieszać i faszerować, podsmażać/odsmażać na maśle, dodaje smaczek.
Te ze szpinakiem i pieczarkami są zilustrowane krok po kroku w /Przepisach.
*prosciutto
My z byłą przeuroczą też szampanem wirtualnym 15.05 wznosimy toast.
Dziękuję.Myślę, że poradzę, ale chętnie zaglądnę do przepisów. Mieszkam w pięknym regionie, ale zdobycie świeżego szpinaku graniczy z cudem.
Do Poznania będzie trzeba jechać. W naszym kinie dają wyłącznie kretyństwa 🙁
Oglądałam dopiero co na Kuchni. Ona była dla ludzi. Bardzo sprawna, ale bez przesady. I czuje się, że to nie jej fach, tylko przygoda 🙂 Wołowina po burgundzku też była 🙂
No to wszystko jasne, Brzucho cierpi zdrowotnie. Niech się szybko wylizowywuje, bo potrzebny!
A propos kalendarza, stawiam szlaban – tylko dla czynnych na blogu, ewentualnie łączonych rodzinnie, niech będą zwierzęta, ale tak jak u Moraga – połączone z rodziną.
Bobik jest w ewidencji, ale cokolwiek niezasłużenie, bo przestał uczestniczyć. Ale dajmy pieskowi szansę 😉
BRZUCHO,
nasze najlepsze myśli z Tobą, Ty się zbieraj w sobie szybko, znamy te „paluszek i główka…”, teraz Sławek się paluszkiem wykręca i to przez Ciebie, cholera z wami, chłopami 🙄
Alicjo, pod „10” możesz zapisać. Sama nie wiem dlaczego nie przeszła mi jeszcze ochota na obchodzenie urodzin. Już połowa moich psiapsiółek – i to młodszych ode mnie – już „przeszła” na obchodzenie imienin 😉 Tyle tylko, że od 2 lat na torcie odejmuję 1 rok. Nie ma obawy do niemowlęctwa nie ma szans abym doszła 😀
Życzę wszystkim dobrej nocki i miłych snów, no i do poczytania rano, co też nam zaserwuje nasz Gospodarz.
uff, pokroiłam boczek i stopiłam, na to trzy kilogramy poszatkowanej cebuli, zeszkliłam, dorzuciłam trzy kilogramy kiszonej kapusty, jałowiec, pieprz i ziele, ze trzy listki, suche grzybki, świeżego dużego maślaka, resztę powideł śliwkowych, trochę wody. Zagotowałam; włożyłam zamrożone kawałki szynki i pilnowałam ze dwie godziny jak bulgocze.
A teraz idę spać.
Zgaga ale jak dojdziesz do osiemnastki to skonczy sie picie na blogu 🙂 Dozwolone od lat 18-tu. Za to bedziesz mogla w piaskownicy sie bawic, na hustawce zwariowac i chlopaka za reke wziac… milej nocki zycze 🙂
Szlag mnie zaraz trafi, wpis już trafił, a tak się napracowałam 🙁
Zgago,
ja mam tak (co Pyra gani), że przyznaję się do swojego wieku od zawsze, ostatecznie pracowałam na mój wygląd i głupotę całe (za tydzień) 55 i pół roku.
Dlaczego kobieta ma nie przyznawać się do swoich lat?! Czy ktoś mnie wezmie za czterdziestkę? Być może ktoś z kłopotami wzrokowymi dość znacznymi, bez okularów, ale nawet na to nie liczyłabym, a i nie zależy mi na tym.
Nie rozumiem, po co ta presja i odejmowanie sobie lat – ja się cieszę, że dotarłam dotąd i jeszcze się kręci, zanim się dziwić przestanę (powtarzając za Koftą J.)
A poza tym nie wiek jest ważny, tylko STAN DUCHA. Wiek ma swoje dolegliwości, ale duch może rekompensować. Wspominałam o Pani Marii (83 lata), którą co roku odwiedzam, jak jestem w Polsce? Każdemu bym życzyła takiego podejścia do życia mimo przejść w różnych latach, i takiego poczucia humoru. Z każdym, bez względu na wiek, potrafi nawiązać kontakt. Ja Ją znam odkąd pamiętam 😉
a ja lecę do Amelki bo jeszcze w domu trochę chora …
Brzuszku zdrowiej nam …
ja to lubię mówić ile mam lat …. 😀
miłego tygodnia koleżeństwu życzę … 🙂
Wyciągnęłam kawałki szynki z wystygniętej kapusty, pokroiłam, dwie kości (kawałek szynki był zjazdowy) po sprawiedliwości dałam sukom. Chrup, chrup i po kosteczkach. Zrobiłam remanent w zamrażarkach, znalazłam jeszcze dwa kawałki szynek, co to goście nie dojedli, jedną polędwiczkę wieprzową, wszystko to do gara i niech się gotuje. Chyba już, bo na górze słychać, znaczy czuć.
Pomyślę co by jeszcze dodać. Jakieś mięso z drobiu, udziec z indyka? I chyba boczku więcej, białą kiełbasę upieczoną. Potem to mogłyby być okrawki z dzika, ale chyba nie będzie już do czego.
A to wszystko na Hubertusa, znaczy goście niedługo zaczną się zjezdżać.
do pluszak pisze:
to filma Anga Lee :
Jedz, pij, kobieto mężczyzno !!
piękny film, mam nadzieję, że znajdziesz 🙂