Jesień się zaczyna ale trochę za sucho…
Jak jesień robi ze mnie takie kpiny i las mi wysusza, to i ja osuszyłem całą piwniczkę. A czego nie wypiłem (-liśmy), to wywiozłem do Warszawy. I okazało się, że to dobra metoda. Okazać przyrodzie, że się na nią gniewam albo nawet gardzę.
Natychmiast po zapakowaniu samochodu konfiturami, winem, nalewkami i suszonymi grzybami Basia trafiła na takie dwa prawdziwki, które rosły pod samym domem. I tylko ogarnia mnie zdziwienie, że ich nie widzieliśmy wcześniej.
W chwilę później (ale już uważniej przepatrywaliśmy trawę pod modrzewiami) ukazały się naszym oczom modrzewiaki czyli maślaki pomarańczowe
Prawdę mówiąc było też kilka kozaków i zwykłych maślaków dość sporo ale rozwydrzeni obfitością poprzednich zbiorów już nie pochylaliśmy się za każdym razem, po pańsku wskazując dzieciom gdzie coś jeszcze rośnie.
Teraz bardziej nas zainteresowały rydze, które z naszego lasu gdzieś wywędrowały i musimy po nie chodzić na bazar. Ale warto, bo nad rydza z patelni nie ma nic lepszego (naszym zdaniem oczywiście).
Ten ostatni akapit o rydzach oznacza, że wróciliśmy na trwalej do miasta. Choć na wieś będziemy jeszcze jeździć (głównie po jaja kur wolnochodzących) ale już tylko na dwa dni w tygodniu. Zresztą zaczyna się sezon wielu imprez, w których musimy i chcemy uczestniczyć. Będziemy je oczywiście tu opisywać. Na razie sygnalizuję, że w pierwszym tygodniu listopada (jak co roku) będziemy dyżurować na krakowskich Targach Książki w naszym Nowym Świecie, gdzie wszystkich sympatyków zaprosimy.
Przed targami mamy wspólne gotowanie u Kurta Schellera z rodziną Fernando i rodziną Witomskich (czyli firmą Dilmah), a także jurorowanie na konkursie młodych talentów kucharskich pod wodzą Grzegorza Kazubskiego. Pomiędzy tymi imprezami kolejne gawędy z cyklu „Kultura WARTA poznania”. Słowem – nie czas na włóczęgę po jesiennych krajobrazach Kurpii.
Komentarze
Zimno coraz bardziej, w piecu trzeba palić codziennie, a mnie się marzy powrót do ciepłych krajów. Szkoda lata…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-10-06.html
Marku, mnie nie tyle lata, ile złotej polskiej… 😉
Marku toż to sam środek bolońskiej zimy. Chyba styczeń albo luty. Pewnie temperatura około 15 st.C, bo te panienki takie okutane w szaliki. Piszesz o ciepłych krajach a wysyłasz nas na biegun zimna!
Piotrze ja do Włoch to w lutym 🙂
Dużo cieplej niż u nas.
Byłem też dwa razy na przełomie września i października. Pięknie było i temperatura w sam raz.
Jeszcze tydzień, jeszcze dwa…
W Boloni chociaż jest, gdzie się schować przed deszczem, jak się nie ma choć słonecznej parasolki. Swietne zdjęcie zresztą tej pani pod prysznicem.
Mnie się marzą takie prawdziwki. W tym roku jeszcze ani jednego nie zebrałem. Zresztą po czerwcu dwa razy tylko zdąrzyliśmy na wies.
Tu tez chlodno i kropi.
Bylem w niedziele w lesie, tu na polnoc odemnie i nic. W srode jeszcze nazbieralem tyle grzybow, ze tego nie potrafilem przerobic, a w niedziele nic. Oba miejsca sa odlegle tylko o ok. 100 km, ale to ze srody to juz przedgorze, ze skalistym gruntem i swierkowym lasem. Wystarczylo wiec troche deszczu i juz grzyby zaczely rosnac. Na polnoc jest za to jak na Nizinie Polskiej, plasko piaszczyste grunty i dominuje sosna. Tego deszczu wiec bylo najwyrazniej za malo i trzeba jeszcze bedzie cierpliwie poczekac. Tam potem zbieram jeszcze w listopadzie, jak dlugo nie pojawia sie silniejsze mrozy.
Koń jako instalacja militarna ? Niby dlaczego nie.
Witam,
jutro rano z koleżanką i jej ciocią jedziemy znów na grzyby za Wejherowo.Noce wprawdzie ostatnio są dość chłodne, ale sporo padało,więc może coś znajdziemy. O takich prawdziwkach jak na zdjęciu mogę tylko pomarzyć,choć nieraz widywałam w koszykach innych grzybiarzy piękne prawdziwki,a ja jakoś do nich nie mam szczęścia. Moje grzybowe marzenie to kosz pełen prawdziwków. Wszystko przede mną.
Pyro,czy Ty masz te suszone grzyby przywiezione z Żabich Błot ? Może gdzieś je schowałaś i zapomniałaś, a teraz kupujesz w sklepie.
zabie blotaN 53 43’55.6″ E 16 02’01.9″ ŻABIE BŁOTA. Odnośniki
Cichal, tu masz namiary
I teraz nie wiem :
czy z Markiem do Bolonii,czy z Krystyną na grzyby ?
Póki co muszę do pracy 🙁
Marek jest w Bolonii jak w domu. Czy tam sa grzyby to pytanie. Przypominam tylko, ze 17 pazdziernika spodziewam sie delegacji. Danuska jak chcesz mozesz dalej z Markiem do Bolonii. Musicie tylko dysponowac wlasnym srodkiem lokomocji. Ja na wszelki wypadek z lekka zaniemoge i Jolinek51 powinna zostac w charakterze siostry milosierdzia.
Cesarska, cesarska, tylko rano troche chlodno.
Pan Lulek
Tez byłem ostatnio w lesie 😆
Nie po to by szukać i zbierać grzyby. Raczej dla podtrzymania kondycji i podpatrzenia przeobrażeń w otoczeniu. W tym roku, jak na razie, było wyjątkowo mało dni z tzw. babim latem. A to za przyczyna niżów ciągnących z zachodu wilgotne powietrze.
Mało było typowych dla tego okresu porannych mgieł na łąkach, które rozpuszczają się w porannych promieniach słońca.
Mało było snujących w powietrzu kredowych nici przypominających moje włosy. Pojawiały się na nich po odchodzącej mgle kropelki rosy. Powstawały całe naszyjniki pereł. Czegoż to natura nie potrafi wyczarować?
Ci, którzy nie lubią się schylać, dostrzegą w takich okolicznościach zapewne niezliczoną ilość pajęczyn. Pajączek taki wspina się do góry do określonego punktu i zniża się do planety na przędzy snującej się tyłka.
Danuśka,do Bolonii,absolutnie! Ale lasy wejherowskie, a właściwie Puszcza Darżlubska,też są ładne. Ta prawdziwa puszcza to była przed wiekami,dziś są tylko rozległe lasy,ale łosia tam widziałam.
Witam – mam suszone grzyby z Zabich Błot, wcale ich nie zgubiłam, a kupowałam żywe i świeże , pakowane w pudełka po 0,5 kg. Dzięki Krystynko za dobre serce. Chłodno, pochmurno i bylejako. Obiad dzisiaj będzie też raczej nie letni – schaboszczak, ziemniaki i mizeria, na deser ser z winogronami, a jutro pewnie szare kluchy ze skwarkami i kapuchą. Takb się jakoś gusta zmieniają sezonowo.
Arkadius,piękny opis poranka. Babiego lata z kroplami rosy nie widziałam,ale pajęczyny, zwłaszcza te olbrzymie w lesie,gdzie pająki nie mają ograniczeń,bardzo lubię. Tak więc,jeśli nawetnie będzie grzybów,to będzie na co popatrzeć.I świeże, wilgotne powietrze też .
Italia?
Chciałaby dusza do raju 🙁
W lutym jak co roku. Teraz bliżej, O 500 …
Potem dalej o 500 …
Na razie mogę jedynie popatrzeć na balkon.
http://zaluska.aminus3.com/
Bolonia,
Kolonia
Bobolice,
Bieszkowice
Waszyngton
i Kingston
Sycylia,
Marsylia
a Siewierz ?
Czy nie wiesz,
że słońca poszukam z radością
i kartkę Ci wyślę –
och ! z jaką przyjemnością !
Babie lato otuliło prawdziwka
Koń militarny ścieżynką pogonił ,
Gospodarz ocenia, czyja lepsza śliwka,
Danuśka i Marek pragną do Boloni
Krystyna wyżej Wejherowo ceni,
Rydze znajduje i inne trofea,
Lasy zaś pełne łosi i jeleni;
Pyra patelnię ze schabem ujęła.
A przecie kiedys poeta tak zawodzil:
O, zefirow italskich anielskie podmuchy,
o boski Leonardo
o freski,
o ciuchy
i ty polska meko z pod wloskiego nieba,
bo tu sie jesc nie oplaca,
a trzeba!
Nemo nieustraszona ruszyła na Sycylię, a tam coraz groźniej.
Nemo ma przeciwko sobie matkę – naturę, ale Jotka ma niemal 2 mld Chińczyków pod drzwiami
Krystyno (09:48)
Na grzyby za Wejherowo? Kiedyś ktoś tu opisywał grzybobranie w tamtych stronach. Zaczynało się od tego wpisu:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=568#comment-78828
potem były nawet ilustracje…
Ja jestem na ogół człek zgodny i łagodny – do czasu! Kiedy widzę bezwstydnie fotografowane kosze grzybow, wiadra grzybów, grzybowe wystawy, to budzi się we mnie bestia. Krwawa bestia. Mało czego zadroszczę ludziom, ale te grzybowe trofea to zupełna i ciężka niesprawiedliwość!
Żabie Błota można sobie dokładnie obejrzeć na http://maps.geoportal.gov.pl (nie umiem zrobić linku). Szkoda, że zdjęcie czarno-biale, ale za to rozdzielczość świetna. Te zdjęcia lotnicze były robione do obsługi dopłat unijnych dla rolników, dlatego można włączyć granice działek. Obsługuje się podobnie jak Google Maps, ale jakość nieporównywalna.
O! link sam się zrobił!
To z polskiej jesieni (na ogródku u Mamy), jak na zamówienie do Arkadiusa opowieści:
http://alicja.homelinux.com/news/img_5723.jpg
Krycho,
na GoogleEarth lepiej to widać, podesłałabym sznureczek, ale spaprałam coś z GoogleEarth i teraz jak mi się otwiera, to na cały ekran i nie mam jak zrobić zdjęcia z ekranu, chyba że aparatem fotograficznym 🙁
Basi do twarzy z tymi blizniakami 🙂
Ja mam jeszcze trochę prawdziwków spod Waszych świerków i sławojki na Kurpiach z ubiegłego roku, i trochę z pomorza zakupionych przy drodze, a także od Tereski Pomorskiej – przezorny zawsze ubezpieczony!
W tym roku widziałam ludzi z grzybami przy drodze tylko w okolicach Szczecina – chciałam zakupić, to Jerzor mi tłumaczył, że tego będzie po drodze ho-ho!
No i było ho-ho, nigdzie więcej, tylko tam 🙁
Zawsze zostawiam sobie trochę „na zaś”, bo jak tu Wigilia bez polskiego grzyba. A propos, w tym roku jesteśmy zaproszeni do Młodych, będziemy krążyć po mieszkaniach naszej chińskiej części rodziny (wszyscy mieszkają w pobliżu), więc pomyślałam, że zrobię barszcz i uszka właśnie dla wszystkich, tym bardziej, że synowa bardzo lubi „tę czerwoną zupę”. A grzybów mam wystarczająco, nawet na chińską rodzinę wyjdzie niezła ilość uszek – mimo sporych łap uszka robię dość malutkie 😉
Gdy skwar odleci
do szkoły dzieci
słońce wciąż świeci
w oczy do łez
To w lesie grzyby
są nie na niby
jak w rzece ryby
choć gryzie giez
Grzyby zbierając
przeleci zając
myśli się mają
do Świąt i już.
Alicja znana
ślęczy od rana,
uszek zorana
gromada tuż
Witam wszystkich. Pare zdjec z Zabich Blot. Pare tzn 32 🙂
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/ZabieBlota#slideshow/5389455381100663826
Ja już zupełnie zapomniałem jak wyglądają prawdziwe grzyby, a grzybobranie to tylko z Pana Tadeusza…A bywało, bywało! We wczesnych latach 50tych spłynęlismy (z moja przyszłą żoną) kajakiem Krutynią z uwczesnych Pup, Pisą, Narwią, Bugiem wreszcie Wisłą do Warszawy. Woda czysta jak młode sumienia. Piło się ją zza burty. Rydze jadło sie na sto sposobów. Było tyle, że można je było kosic! Po kurkach chodziło się jak po dywanie! Ryby, grzyby i na szczęście nie lwyby. Było, minęło…
Juz szron na glowie i nie to zdrowie a w sercu ciagle maj…
Sławek,
toś Ty Baśkę dosiadał, kowboju?! Toż to najłagodniejszy koń w stadninie Żaby 🙄
YYC – jak tam ptaszki przeżyły bez Dobrodzieja?
Jesien mowicie? Sezon zbierania grzybow? A u nas ponoc wiosna choc pogoda taka jakas jesienno-zimowa. Wieje, zimno i pada. To ostatnie akurat jest wskazane lecz zimo?
Ostatnia niedziela byla sloneczna – no czesciowo – nieco sie ocieplilo totez wybralismy sie do ogrodu Katandra. Jest to prywatny ogrod zalozony w roku 1989 i od podstaw prowadzony przez wlascicieli. Nie zatrudniaja nikogo, cala rodzina uczestniczy w dbaniu o calosc.
Katandra jest tzw ogrodem otwartm. Za niewielka oplata – 5 dolarow – mozna spedzic urocze chwile wsrod typowej australijskiej flory.
Coby nieco zabarwic cgmurne jesienne niebo, kilka fotek:
http://picasaweb.google.com/echidna77/Katandra?authkey=Gv1sRgCJyRwOzIzff7Nw#slideshow/5389452673756786338
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Waśc jesteś Sławek czy yyc? Po tych zdjęciach myslałem, że mnie rozpuknie z zazdrości! W ramach resocjalizacji jadę teraz pomagac koledze w slipowaniu łódki na zimowe leże. Amerykanie kończą sezon żeglarski już we wrześniu, chociaż Nowy jork jest na wysokości Neapolu! Ja nawet do połowy listopada. Tutaj, bo na Florydzie teraz, po sezonie huraganów zaczyna sie na dobre i tak do czerwca.
najłagodniejszy w Błotach
koń to Baśka niecnota
niby spokojnie chodziła
lecz pomysłów w niej siła
z kłusu przejść do galopu,
jeźdźcowi narobić kłopotu.
Koń zaś nerwowy z pozoru
pozwalał dorobić honoru
osobie, co niby trzymała
wędzidła pewnie jak skała,
w istocie zaś cała drżąca
czekała przejażdżki końca
Cichal,
takie zbiory przydrożne z ubiegłym roku, i to jak Polska długa od Bałtyku po Sudety, a w porywach Kurpie Gospodarza, też coś tam się znalazło. Ten rok wyraznie nie jest grzybowy, albo nie był do tej pory, tylko w okolicach, o których wspomniałam.
A propos lwyby, moja przyjaciółka z lat szkolnych i dziecinnych zupełnie, Jadzia z RPA, pokazała mi swoje zbiory tak ot… bez wysiłku, pełno tam tego po lasach, płócienny wór suszonych grzybów leżał w pobliżu kaloryfera (gdzieś powinnam mieć zdjecie), same prawdziwy 😯
I jak mówię „wór”, to mam na myśli wór, a nie byle jaki tam worek.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Poznan/img_5276.jpg
chmurne oczywista – to byla errata
E.
Cichalu – Segregator ma na pierwszw „Sławek” ale, że miejsce było już zajęte przez Sławka paryskiego, to on, niecmota, podaje adres lotniskowy
W naszy parlamencie jedna poslanka poruhodnisza sie na wózku inwalidzkim a druga jest gluchoniema. Wprowadzono jezyk migowy w którym wszystkie wystapienia tlumaczone sa na zywo. Ludzie przyjeli to jako rzecz normalna ale jak zwykle pojawily sie dowcipy. Podobno jeden z obywateli zglosil sie na posla, na ochotnka, ze tez chce byc poslem nawet bez wyborów bo bedzie taniej. Motywowal tym, ze ma kompletne pustki w glowie.
Po pewnym czasie otrzymal uprzejma odpowiedz, ze nie moga przyjac oferty bo i tak maja wystarczajaca liczbe pustostanów.
Calkiem jak czasami u mnie
Pan Lulek
Okoliczności sławojki Gospodarza. Maślaki też są w tym sznureczku dalej, zebrane bodaj przez Dorotę z sąsiedztwa, bo Gospodarze już mieli dość 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Zjazd/img_5308.jpg
Kod puscil wszystkie literówki, dano mi szanse przeproszenia za literówki podsylajc kod 1818
Jeszcze raz przepraszam
Pan Lulek
Andrzeju Sz.
przeczytałam i obejrzałam. Lasy kościerskie są leżą około 30-40 km ode mnie, ale i w naszych lasach grzybów nie brakuje, a szczęściarz na prawdziwki trafi wszędzie.Ja do grzybowych szczęściarzy nie nalezę ,ale nie można mieć szczęścia w każdej dziedzinie. Zadowolę się i mniej szlachetnymi gatunkami. A na piękne pajęczyny na pewno trafię.
Przy okazji poczytałam sobie o czym rozmawialiście ponad 2 lata temu: m.in. o grzybach i herbacie, ale i o śmierci i pogrzebach – i na smutno i na wesoło,jak to w życiu.
Zdjęcia Alicji, Sławka i Echidny obejrzałam z wielką przyjemnością.
Krystyno,
Dla ścisłości: cała ta historia to była konfabulacja, literatura, zmyślone bez żadnego odniesienia do rzeczywistości z – diś pewnie dla nikogo – niezrozumiałych powodów.
ASzyszu – ja byłam gorącą miłośniczką Szczypiora, do dzisiaj uważam go za świetną kreację. I o powodach też co nieco pamiętam, ale już bez plotek się obejdziemy.
Udało mi się odpalić trucka! Opiszę to później – zamiast opisu łopaty dla męża Haneczki.
yyc jeździł na Forever, to taki siwy wałach, który ostatnio (tuż przed Zjazdem) zdesantował się z Mazur do schroniska. Z imienia sądząc pozostanie na zawsze 🙂
Basia już obrasta zimowym futerkiem, stare konie robią to wcześniej.
No! Bo już się obawiałam, że dosiadał Basię! 🙄
Pyro, co masz na myśli pisząc „świetna kreacja”?
Dla mnie to brzmi jak kreacja aktorska, a ja zdecydowanie wolę prawdziwych ludzi w życiu i na blogu.
No to juz jestem w pracy.
Pyro ptaszki przezyly choc cos ich mniej wiec nie wiem czy wszystkie.
No nic ide popracowac bo cos zajeci jestesmy i chyba posiedze dluzej. Trzeba sobie odpracowac pare wolnych dni. Capuccino od rana z paroma kropelkami whiskey (nic innego nie mam) dobrze mi zrobila. Przestawienie czasowe jak narazie odpukac idzie swietnie. Klade sie o 20.00, wstaje ok 4.00 wiec w pracy jestem zeski ze hej. Chyba odsypiam te nieprzespane noce w Kraju i metabolizuje alkohol. Dostalem rano maila od serdecznej kolezanki z lat dawnych czyli licealnych, ktora w lipcu przyjezdza w odwiedziny a z ktora spedzilem pare ostatnich dni w Kaliszu lazikujac po okolicznych wsiach zwiedzajac stare kosciolki i dworki i palace. Odwiedzajac restauracjie i puby wieczorami zeszly te dni jak z bicza strzelil. Wysmienity humor od rana. Nawet widze slonce wychodzi zza chmur i zza ziemi (wschod wlasnie sie odbywa) wiec bedzie dobry dzien. Zajrze pozniej 🙂
Reminiscencje z ubiegłego roku – 20 zł. polskich za metr kwadratowy 😉
No i zgubiliśmy się 🙁
Ale potem odnalezli. Powinnam porobić odpowiednie podpisy, ale to już porą zimową może. U mnie przepiękny ranek, błękitne niebo, kolory… wiadomo, troszke chłodno, ale wiadomo, że bedzie piękny dzień.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5373.jpg
Andrzeju Sz.
kreacja kreacją, ale takie kempingi ,szwagierki i zbieranie grzybów to normalka,zwłaszcza koło Kościerzyny. A już prawdziwki i te wiadra są całkowicie prawdziwe,niezależnie od tego do kogo należą .
Alicjo,ten krajobraz przypomina mi Żabie Błota – dęby przed bramą wjazdową i ogrodzenia na polu.
Pisalem o Kaszubach, Koscierzynie, Grzybowie, Wdzydzach i ten taki owaki wcial. Niech to djabli porwa.
Pan Lulek
…i z tego 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_0564.jpg
Mnie też już dwa razy wcięło wpisy,więc dziś długo się nie rozpisuję.
Panie Lulku,chętnie poczytałabym Pana wspomnienia o Kaszubach.
Krystyno,
ten krajobraz to były zeszłoroczne Kurpie – Gospodarz pędził przed nami z Pułtuska i tak dał po gazie, że my, spoko ogladając okoliczności przyrody, wyjechaliśmy gdzieś na kraj świata 😯
Wojtek (Kuba Lewski) prowadził maszynę samojezdną, nagle droga wśród pól jesiennych…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5371.jpg
…i jak tu zawrócić?!
A tak wracając do kulinariów, a konkretnie do moich okoni, muszę stwierdzić ,że świeże smażone są doskonałe, ale w zalewie słodko – kwaśnej to już nie bardzo,jakieś takie bez wyrazu. Śledzie smażone przyrządzam tak samo, ale są o wiele lepsze. Żałuję,że nie zostawiłam tych okoni tylko usmażonych. No cóż,zapamiętam to na przyszłość.
Nie znam się na śledziach (chyba, że solonych i rolmopsach), ale na okoniach się znam, płotkach i takich tam… sama łowiłam na Bartnikach za młodu 😉
Moim zdaniem te ryby nie wymagają niczego, tylko wątpia wywalić, dyżurnymi posypać plus obtoczyć lekuchno w mące i na gorący tłuszcz na chwilę.
To są ryby same w sobie, nie potrzebują więcej.
Pyro…
rozmawiałam z Tobą, zadzwoniłam na chwilkę z konkretnym pytaniem, a wcześniej nastawiłam 6 jajek, żeby na pół-miękko… Rozmawiałyśmy, jakieś odstrzały w tej odległej kuchni odchodziły, ale kto by się tam byle czym przejmował, może to sąsiad coś robi, rąbie drewno czy cuś. W rezultacie – 6 jajec na żelazno do wyrzucenia w las i garnek taki do odmoczenia solidnego i odszorowania, dobrze, że denko grube 😉
a’propos śledzi, dziś właśnie dostałam jedne od koleżanki mamy. Przepyszne… ^^
Nadszedł czas na pierwsze okulary… 🙁
Witam i pozdrawiam wszystkich.
Alicjo i tak miałaś szczęście, bo gdy nawiedziłam kiedyś swoją psiapsiółkę, to postanowiła ona zrobić pastę jajeczną, nastawiła jajka i później odgłos strzałów i gdy wpadłyśmy do kuchni, to wszystkie 4 jajka były …. na suficie 🙂 Turlałyśmy się ze śmiechu. Może Twoje jajka miały za daleko do sufitu 😉 Jak zwykle, wszystkie Wasze zdjęcia są bardzo urokliwe.
A zdjęcia Gospodarza są z gatunku „drzaźniących” 😉 Dopiero co zjadłam obiado-kolację a znów mnie, po obejrzeniu tych zdjęć, w dołku ściska. A przez okno tylko ciemność, ani ćwierć grzybka. Nie ruszę przecież zamrożonych grzybków na zimę 🙁
yyc – ułanie, a gdzie czako ?
Żabo jakie masz śliczne konie, nawet udało Ci się „złapać” ułana dla nich;)
Okulary okularami, wez przepis na te śledzie, Empress!
A mnie coraz bardziej w gardle drapie, z nosa siąpi, głowa boli, naparzyłam sobie imbirowej herbaty według Heleny, ale na razie nic nie działa 🙁
ja na przykład herbaty nie trawię…
O śledzie chętnie spytam ale to takie zwykłe z cebulką, więc pewnie znasz przepis 🙂
Zgaga a co to jest czako?
Czako to to co miał na głowie Xiąże Józef P. A u mnie się wyciaganie łódki nie udało, bo nawalił motor wciągarki i „Ospray” czeka przy pomoście na jutrzejsza wysoką wode (zdj) Za to chyba udał się chlebus z oliwkami i parmezanem. Po uwagach mądrych Pań (jak ja lubię mądre kobity) już sie nie rozwarstwia, wyrasta pięknie. Pachnie, że ha! Jak się piekł to czuło się go w drugiej wsi!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/OsprayIChlebus#
E tam… Czesiek na zywo też pięknie spiewał
http://www.youtube.com/watch?v=4P8bwoCyRzc&feature=related
Ciekawa jestem o czym za ok.40 min. będzie smacznie opowiadał w radiu gospodarz.
Domyśla się ktoś ? Ja stawiam na grzyby, a Wy ?
Czemu Cichal tak podkreśla sympatię do mądrych kobiet? Widać w Ameryce to towar deficytowy. U nas to rzecz normalna i powszechna. I wcale nie wymagająca okrzyków ochów i achów.
Gospodarzu, zdradź co będą dziś zajadać radiowcy !
Nie mogę precyzyjnie, bo nie będzie niespodzianki. Ale to jest kuchnia daleka, wyspiarska i związana z herbatą.
Aaa, pamiętam z dawniejszej audycji pasje dilmah’owe Gospodarza. Mnie najbardziej smakuje herbata z owocem pasji Dilmah’a. Pewnikiem, to zgroza dla konesera, ale czuję się „rozgrzeszona” jako nie-koneserka.
A sushi tam jedza? 🙂
Gospodarzu,
kobiety bez względu na kontynent są mądre 😉
…mężczyznom też nic nie brakuje.
Alicjo, jesteś całkiem pewna, że wszystkim nic nie brakuje 😉
Absolutnie pewna.
Trzeba tylko wziąć współczynnik na, bo nikt nie jest ideałem, o tym wiadomo 😉
Współczynnik mniej wiecej 7 (w skali od 1-10)
Lepiej dodać, niż ująć!
No to żem wywołał burzę w szklance wody. Gospodarzu Miły! Stwierdzenie jakowegoś afektu do kogokolwiek nie jest dyskredytacją osób innych! Kocham WSZYSTKIE kobiety, bo przemądre, że ach (i och) Nie napiszę które bardziej, bo zostanę okrzyknięty „męską, szowinistyczną świnią” i to byłby koniec cichala… A jak mój chlebuś?…
Cichalu, chlebuś cudny, gratulacje. A może wedle obecnie panującej mody, powinnam napisać „strasznie cudny”?
Właśnie skończyła się bardzo ciekawa audycja Gospodarza. Jeśli chodzi o herbaty, to jestem przeogromną profanką, bo od dziecka na śniadanie pijam herbatę …… z mlekiem 🙁 I pewnikiem do śmierci już tak (o zgrozo) zostanie. Jeśli chodzi o śniadania (drugi temat audycji), to w naszej rodzinie był obowiązek. Nikt z domu nie wyszedł (nawet nie próbowałam czy faktycznie), bez zjedzenia uczciwego śniadania. Póki moje pisklaki były młodociane, to mi się też udawało ten reżim wprowadzić ale gdy moja młodsza tylko dorosła, to się zbuntowała i każdy racjonalny argument, był dla niej prawieniem nudnych morałów. A trudno każdy dzień zaczynać od niesnasek, więc „odpuściłam”.
Po dłuższej nieobecności witam Wszystkich!
Zgago! Jak to robiłaś, że Twoje dzieci dorastające jadły śniadania!? Co podawałaś? Jak było u Nich z jedzeniem drugiego śniadania?
Cichalu! Wspaniały wypiek! Cieszę się, ze zdecydowałeś się na oliwki. Jak smakuje chlebuś?
Alicjo jak samopoczucie?
Dzien doby Wszystkim,
Pobieżnie przejrzałem dzisiejsze wpisy i widzę, że Cichal już niemal każdego dnia w jakieś afery się pakuje. No cóż, jego sprawa.
Od siebie tylko chciałbym dodać i wyjaśnić, jako że od wielu lat mieszkam w tym samym kraju co Cichal, że po tej stronie Atlantyku kobiety niczym się nie różnią od tych po tamtej stronie.
Ja patrzę na nie przez pryzmat ich duszy, a nie urody i rozumu miarkę, to mnóstwo takich, które w każdym konkursie piękności odpadłyby w przedbiegach, dla mnie są śliczne i mądre. I takich, Gospodarzu, proszę mi wierzyć, tutaj nie brakuje.
Dziekuję ślicznie za podtrzymanie na duchu. Prócz strasznie można napisac niesamowicie! Jeszcze większą glupota jest zamiast informacja, wiedza. „Nie mam wiedzy w obszarze tego tematu” gawędzi znany „polytyk”. Te same obyczaje u mnie w domu były stosowane. Teraz codziennie żądam owsianki na mleku a na deser kromka chleba (własnego) z grubym kawałem białego sera (tyz własny) i proszę się nie śmiac, od pewnego czasu zagryzam to ogórkiem małosolnym także własnego chowu.
Do tego kawa z mlekiem obecnie już Decaf. Herbaty lubię (po południu) owocowe bo i tak dodaję soku malinowego i obowiązkowo rumu.
Nowy! Nie dobijaj mnie! Nigdy nie napisałem, że kobiety są niemądre! Napisałem tylko, że kocham mądre! Pozdrawiam Cię przez Long Island Sound!
Cichal,
Ostatnią rzeczą jaką miałbym zamiar zrobić, to Ciebie dobijać. Wyjaśniłem tylko Gospodarzowi, że tutaj żaden deficyt mądrych kobiet nie wystepuje.
😆 Nowy 😆
Na szczescie nie brakuje im rowniez poczucia humoru, bo az strach sie bac, kiejby ktoras wziela zbyt doslownie dwa ostatnie zdania z twojego postu 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=t5tPzje99Q8&feature=related
jednego serca, tak malo,,, trzeba mi, ,,,,
zeby przy mojej milosci zadrzalo,,,,
i jednych ust trzeba skad bym wiecznosc cala, ,,,
i oczu dwoje i rak bialych dwoje, coby mi oczy zaslonily moje, itd kurde
chyba jakims grzybem sie strulem, pewnie nostalgicznik, bo na opienki za wczesnie
tzn. chcialem doniesc, ze nie brakuje tu rowniez mezczyzn, ktorzy przepadliby w przedbiegach w kazdym konkursie 😆
Czesc Slawus 😉 Napij sie zoladkowki…
hej, juz wypilem i gorzej, przepadlem przed przedbiegami, a o jaki kokurs schozzii?
k. pieknosci, Slawus. p-i-e-k-n-o-s-c-i !!!
trzeba bylo pytac, zanim wystartowales…
Dziękuję Ci paOlOre za poczucie humoru i gratuluję wygranych w życiu konkursów, z których z pewnością, jako prawdziwy facet, nigdy nie odpadłes w przedbiegach.
Nadmierna skromnosc mnie nie obarcza.
Jestem czczym jestem i to mi wystarcza 😆
Poszłam po śliwki. Okazało się, że byłam w mylnym błędzie sądząc, że już się koniom przejadły. Tych przedwczorajszych to nie zjadły chyba przez niedopatrzenie, albo sobie na później zostawiły. Dzisiaj było wszystko, oprócz wdeptanych w ziemię, wyżarte. Przezornie zabrałam z sobą grabie (nie do grabienia śliwek a zamiast bosaka do potrząsania gałęzią na której te śliwki wiszą) i dzięki nim udało mi się tochę zerwać a trochę strzepać, kolejne lepsze pół wiaderka, siedem litrów do octu a drugie siedem do garnka na dżem, bo siostra sobie zamówiła.
Padam.
Pogoda dzisiaj była przepiękna, 14 stopni, słonecznie, po południu lekki wiatr, a teraz duje już mocno i gwiazd nie widać ani księżyca.
Stanisławie, bardzo trafnie ująłeś końsko-jeździecką sytuację!
Matahari37, mój nick mówi sam za siebie. Jak się w rodzinie jest na 2 etatach (matka i ojciec), a pamięta się swoje „wyskoki”, to niestety trzeba „towarzystwo” w zasadniczych sprawach, trzymać twardą ręką. Ja wstawałam codziennie o 4,30 (autobus miałyśmy o 6,10) i najpierw sama spokojnie jadłam śniadanie, potem przygotowywałam dzieciom po 2 kromki chleba z czym akurat lubiły (tu „twarda ręka” miękła 😉 ), no i dla każdej z nas po 4 kromki na drugie śniadanie. Dzieci zawsze budziłam o 5,20, żeby spokojnie i powoli ubrały się i zjadły. Co do starszej, byłam pewna, że zjadała drugie śniadanie, natomiast młodszej nie mogłam być pewna, bo zbyt temperamentem mnie przypominała 😉 . Była na tyle sprytna, że nigdy drugie śniadanie do domu nie wracało. 🙂
ja tu od trzech dni juz sacze w pakamerze, bo Rudy od trzech dni sie pakuje na trzy dni w Berlinie, dobrze, ze zupy nagotowalem, bo nic wiecej nie da sie podgrzac w piec minut, ktore mamy z Mlodym do dyspozycji, zeby poprzeszkadzac, zreszta, co ja Wam tam bede smucil, ot zycie, niedlugo Wigilia i jakos sie ulozy
Taka mnie naszla refleksja, ze nie wygralem jeszcze zadnego konkursu, z ktorego odpadlem w przedbiegach…
Z tej rozpaczy spadammm spac, bo mnie sie jakos kurczy nie to co powinno… tzn. dzien sie kurcze kurczy, a roboty nie ubywa, choc czasem cwicze do bialego rana…
A jakie było rozwiązanie konkursu?
I kiedy będzie następny? 😀
Slawek, czyli przez trzy dni macie swoje piec minut.
Nie smuc sie, wpadaj na zupe z kuerbisa! Mmmmmniam!
rozwiazle konkursy?
oo7, mnie sie troi, nastepny juz byl, wygral Krul i polazl spac
oh, dzysys! Emtesieben mi uswiadomilo, ze zrobilem jakis konkurs.
A ktos wzial w nim udzial?
Byly jakies poprawne odpowiedzi?
Bo, widzicie rozumicie, mnie wkrecilo w tryby na jakis czas i nie dalem rady podczytywac…
o, nie polazl, dyni propozycje kuchenne sklada
Slawek ma sluszna racje, ten byly konkurs to byl juz ten nastepny.
Na wypadek, gdybym byl pierwszy, odpowiadam:
Rudy, Slawek i starszy blizniak.
Co wygralem?
w trybach klopot czytac, co najwyzej, co druga literke, bo tryb tak ma, ze raz zapasc, raz wystep, jak wystep to latwiej, bo bardziej widoczna, kto wygral?
lepszy, co i tak juz wiadomo
przegrales flaszke, co jest zupelnie przyzwoitym rezultatem, gratuluje
Matahari, ja przez zupełny przypadek znalazłam sposób (nie siłowy) na moje dzieciątka. Jeśli zaczynały się buntować; „ja nie chcę jeść, ja później odrobię lekcje, to zaczynałam : ” liczę do trzech i jak nie zaczniecie (i tu było wymieniane co), to wtedy inaczej pogadamy: raz … dwa” i o dziwo przez prawie 20 lat żadna jakoś nie próbowała sprawdzić, co będzie jak powiem trzy – na całe szczęście, bo byłabym w dużym kłopocie 😉 . Sprawdziłam to też u obcych dzieci, jak w pierwszych miesiącach emerytury znajomy mojej siostrzenicy potrzebował opiekunki do dzieci (dziewczyna 13 lat i chłopak 8 lat) i też zadziałało.
Życzę wszystkim nierozbrykanym i rozbrykanym dobrej nocki 😀
Zgaga, mialas farta, Mlody zawsze chcial sprawdzic i do szostego roku przynajmniej raz na tydzien jadl w wannie, przeciez nie moglem Go lac za kazdym razem 🙂
spijcie cieplo
Zgago!
Dziękuję za Twoją odpowiedź. Niestety nie jest ona dla mnie pocieszająca. Do tej pory kanapki w 90% wracały do domu. Ale masz rację, niech rano jedzą to co akurat lubią… Będzie w domu spokojniej.
Podziwiam Cię, codziennie wstawałaś o 4.30? Taż to środek nocy!
ja tez nie mam szczescia do hazardu, bo na „raz, dwa, trzy” dziecko postanowilo sprawdzic, czy nie blefuje…
matahari…
Ja nie mam jeszcze dzieci i też o tej godzinie codziennie (prócz weekendów) wstaję. Gorzej jak się w końcu dorobię potomstwa… może nie będę wtedy wcale się kłaść … ?
Dopiero teraz doczytałam!
Zgago!
Miałam taki sam pomysł i doskonale się sprawdzał do czasu gdy najmłodsza, wówczas 4-5-letnia, córka postanowiła sprawdzić co będzie dalej … Okazało się, ze matka bardziej się bała niż córka. Na szczęście starszej latorośli nie było wówczas w domu.
Empress!
Wiem, wiem wszystko zależy od wykonywanej pracy, czasu snu, ale i tak Was podziwiam. Ktoś kiedyś powiedział, jeśli nie masz czasu, znajdź sobie następne zajęcie. Dzieci w cudowny sposób rozwiązują różne, trudne problemy (a po chwili tworzą następne 🙂
Matahari, bo jak to mówiła moja Mam ; „ton robi muzykę” a ton mi „wychodził” doskonale a wzrok jak na rasową jędzę przystało, też 😉 Od jędzowatości mogłam wreszcie odsapnąć, gdy dzieci już dorosły i dobrze wiedziały co dobre a co złe.
Jeśli chodzi o wstawanie, to nie będę mówić, że miałam 2 budziki + radio-alarm i to w drugim końcu pokoju, żebym musiała szybko wyskoczyć z wyrka. A w wieku nastu lat, widziałam matki prowadzące a właściwie ciągnące swoje dzieci do przedszkola, one „sadziły” wielkie kroki a dzieci na swych malutkich nóżkach nie umiały nadążyć i już wtedy sobie postanowiłam, że moim dzieciom zaoszczędzę tej traumy. Szłyśmy sobie spokojnie i gadulkały ile wlezie.
No to teraz już zmykam. Miłych snów wszystkim 😀
Całe życie sama sobie robiłam drugie śniadania.
Nastolatką będąc, wstawałam o 6:00, bo trzeba było się wypindrzyć, zrobić to drugie śniadanie śniadanie i zdążyć na pociąg osobowy trasy Nysa-Jaworzyna Śląska. Wypindrzenie się było ważne, bo pociagiem podróżowali również chłopaki do powiatowych szkół.
W pociągu nieodmiennie te dwie śniadaniowe kromuchy padały ofiarą, bo jeść się chce. Wysiadał człowiek z pociągu, pędził na drugi koniec miasta do szkoły, po drodze budząc Alsę. Nieoceniona św.pamięci Babcia Marysia robiła dla nas po dwie solidne kromuchy, zjadane na dużej przerwie do ostatniej okruszynki, popijane wspaniałą herbatą od woznej, św.pamięci p.Majerowskiej – to nie był żaden dilmah, tylko najlepiej w świecie parzona herbata.
Po lekcjach był obiad u Babci Marysi, zanim znowu wskoczyło się do pociagu o 15-tej z minutami, a po 16-tej obiad w domu. Kanapki wracające do domu?!
Takie zjawisko nie istniało!
Dzieci nie należy NIGDY zmuszać do jedzenia.
Kiedyś koleżanka poprosiła mnie o opiekę nad jej „niejadkiem”.
Czasy były ciężkie (rok 1980), koleżanka miała tzw. dojścia, przynosiła dla niejadka szyneczkę i różne polędwiczki. Miałam też gotować codziennie jajeczko na półmiękko (od prawdziwej kury). Karmić trzyletniego niejadka ręcznie, pokroić szyneczkę, inaczej nie zje. Pierwszego dnia spróbowałam według „przepisu” koleżanki. Niejadek nic nie zjadł, przy próbie karmienia (jajko) – odruch wymiotny. No to odpuściłam. Jajko i szynkę pożarł półroczny naonczas Maciek. Następnego dnia ten sam rytuał, też Maciek z ochotą wciął polędwiczkę i jajo – nie, że był głodzony, po prostu jadł chętnie, nigdy nie przymuszany. Trzeciego dnia niejadek zaczął sam z siebie jeść, najpierw polędwiczkę, a potem jajo, własnymi rękami, bez pomocy i tak już zostało na całe następne 2 tygodnie opieki. Koleżanka przekonała się do tej metody i od tej pory nie było problemu z jedzeniem.
Matahari37,
naszpikowałam się aspiryną i nie powiem, czym popiłam, walnęłam się do wyrka, przespałam uczciwie parę godzin i jestem prawie jak nowa. Troszkę jeszcze głowa ciężka, ale na szczęście katar się nie rozwinął i wygląda na to, ze wszystko jest w odwrocie. Najważniejsze, żeby natychmiast dawać odpór! Północ się zbliża, a ja wyspana 😯
I z kim tu gadać?
Cichalu,
Clebuś piękny 😉
Gratulacje.
No to poprzynudzam, co mi tam 😉
Dzisiaj (bo to już dzisiaj) mamy solenizantkę i jubilatkę, mt7 oraz rocznicę ślubu Owczarkostwa z sąsiedniego blogu, o czym przybocuje delikatnie.
Ja już wzniosłam toast, jestem jeszcze przed spaniem 😉
Rydze. Kiedyś chyba pisałam, ale wszyscy się powtarzamy od czasu do czasu, to powtórzę – rydze faktycznie są najwspanialsze prosto z patelni, smażone na maśle, solone już na talerzu.
Takie rydze można szamać nawet głęboka zimą. Po prostu – usmażyć na maśle, buchnąć do słoika, zalać tym pozostałym ze smażenia masłem (nie musi być „do pełna” tylko ile tam zostało) – NIE SOLIĆ!
No i słoiki najzwyczajniej w świecie zagotować do zamknięcia.
Nasz przyjaciel Lechu (niegdyś zamieszkały w Kanadzie, obecnie Wrocław), odwiedził nas kiedyś głęboką zimą. Nie pamietam już, na skutek jakiego zdarzenia Lechu stracił zmysł powonienia i przez ponad rok niczego nie mógł „wziąć na węch”, że tak powiem.
Wyciągnęłam specjalnie na cześć gościa słoik rydzów ze spiżarni, rzuciłam na patelnie, za chwilę Lech wkracza do kuchni i mówi – wiesz co, wydaje mi się, że chyba czuję smażone rydze, co to się wyrabia z tym moim zmysłem powonienia…
Rzut oka na patelnię potwierdził, że wreszcie zaczyna coś czuć!
Ale mam pretensje do rydzów, że wcale nie są zdrowe jak rydze!!! Tutaj znam miejsca, gdzie je można kosić wręcz, ale prawie jeden w drugiego przeżarty robalami, nawet te zupełnie malutkie 🙁
Potwierdzam – są rude!
O, Ewa jest 🙂
Człowiek z dobrej woli wstaje o 8 a tu co!?
PLUCHA. Idę dalej do łóżka, bo nie chce się wstawać człowiekowi w taką pogodę…