Krystyna Janda jakiej nie znałem
W cyklu imprez (pierwsze popołudnie z autorami kryminałów Markiem Krajewskim i Mariuszem Czubajem relacjonowałem parę tygodni temu) „Kultura WARTA poznania” odbyło się w warszawskim Zamku Ujazdowskim spotkanie z Krystyną Jandą. Tematem był film ale rozmowa z artystką krążyła głównie wokół spraw teatru. Krystyna Janda odniosła sukces uruchamiając prywatny teatr „Polonia” w Warszawie. Dostać się na spektakl jest trudniej niż na jakąkolwiek imprezę w stolicy. Wszystkie premiery są wydarzeniami. A na tej scenie występują najwybitniejsi aktorzy, choć młodych czy wręcz debiutantów też nie brakuje.
Teraz Krystyna Janda wdała się w kolejną przygodę czy wręcz w awanturnicze przedsięwzięcie: uruchamia drugą, znacznie większą, scenę w dawnym kinie „Ochota”. Prace adaptacyjne w pełnym toku, główną przeszkodą jest oczywiście brak gotówki. Artystka jednak jak opowiadała nie daje się przeciwnościom losu i skacze z trzeciego piętra trampoliny do basenu licząc, że zdąży on się napełnić wodą.
Nową sceną kierować ma Maria Seweryn czyli córka szefowej całości.
Jest już oczywiście gotowy plan repertuaru. I zapewne – tak jak przy uruchamianiu „Polonii” – próby rozpoczną się jeszcze przed opuszczeniem gmachu przez ekipy budowlane. Poznawszy prywatnie Krystynę Jandę – jeśli jeden wspólny występ i obiad wystarczy by to napisać – jestem pewien, że wszystko się uda.
Krystyna Janda pytana przez uczestników spotkania, którymi byli klienci „Warty”, powiedziała, że nadaje się do prowadzenia teatru jak mało kto. Jest bowiem kobietą spełnioną. Odniosła sukcesy w filmie, teatrze, na estradzie. Ma szereg nagród z różnych festiwali, grała w produkcja najwybitniejszych reżyserów polskich i zagranicznych. Jako aktorka niczego już innym aktorkom nie zazdrości. Może więc z pełnym zaangażowaniem poświęcić się ich karierom. Choć – jak przyznała – nie ma najmniejszego zamiaru zrezygnować z własnych występów. I prawdę powiedziawszy jej nazwisko elektryzuje publiczność i powoduje kolejki przed kasami.
Po zakończeniu rozmowy z artystką, którą prowadził mój redakcyjny kolega Zdzisław Pietrasik, stremowany jak nigdy, stanąłem przed publicznością i na wprost wielkiej aktorki, by opowiedzieć parę anegdot z filmowych realizacji a dotyczących uczt, kuchni i smakoszy. Miałem zadanie o tyle łatwiejsze, że kilka dni wcześniej obejrzałem wspaniały film „Julie i Julia” z Meryl Streep w roli głównej. Opowiem o tym przy innej okazji. Dziś na koniec tej relacji dodam tylko kartę menu przygotowaną przez restaurację „Qchnia Artystyczna” prowadzoną przez wspaniałą Martę Gessler. Oto czym mogliśmy zaspokoić głód rozbudzony filmowymi opowieściami o kuchni i kucharzach: zupa grzybowa z łazankami (wybór Krystyny Jandy) lub krem z zielonego groszku (mój wybór). Obie zupy doskonałe a krem groszkowy pikantny i pachnący warzywami to cudo.
Placki ziemniaczane z sosem z prawdziwków ze śmietaną ( Krystyna Janda namiętna miłośniczka grzybów na talerzu nie w lesie), plastry polędwicy z chili z ostrym sosem imbirowym, prażonymi orzeszkami i białym ryżem ( red. Pietrasik chwalił bardzo) lub łosoś pieczony z sosem balsamino, karmelizowanym porem i puree ziemniaczanym (wybrałem i nie żałuję). Nie wiem co wybrało szefostwo Warty?!
Deser czyli sernik z sosem malinowym opuściliśmy oboje spiesząc się do dalszych zajęć. A o przekąskach zapomniałem, więc wyprostowuję ten błąd, wspominając tylko o fantastycznych śledziach w śmietanie.
Chyba jasno wynika z tej relacji, że kultura naprawdę jest warta poznania. Byle w pobliżu dobrego stołu.
Fot. Tadeusz Późniak/Polityka
Komentarze
Smakowicie i wielkoświatowo od rama. Lubię p.Jandę, czytuję jej blog i po cichytku myślę sobie, że jest to osoba niełatwa w kontaktach i wspópracy. Jak z każdym, wybitnym człowiekiem, lepiej zachować bezpieczny dystans. Ale podziwiam ją najszczerzej, a grzybową miłość podzielam.
Korzystając z tego, że Młodsza pojechała sobie, ja przygotuję na obiad to, co lubię, a czego nie jada moje Dziecko – będą to jajka w koszulce w polskim, szarym (czyli karmelowym) sosie. Do tego gniecione ziemniaki i marchewka z chrzanem. Lubię taki sos bardzo – do ozorów, jajek, ryb, a moje głupiątko nie jada żadnych białych sosów. Właściwie nie wiadomo dlaczego, bo przecież w gębę nie bierze – może ze względów estetycznych?
ps – nic do rzeczy nie ma mylnie napisana „rama” – miało być „rana” Od rana…
Pyro, albo w chrzanowym, albo w musztardowym…
Pluszaku – jeszcze koperkowy zjadłabym od czasu do czasu, ale nie gotuję przez to głupie Dziecko moje.
o, i koperkowy! i koperkowy!
holenderskiego tylko nie robiłem, a dobry najprostszy biały zasmażkowy znalazłem w „Kuchni Neli”
Ależ kod – aaa1
Holenderski jest doskonały do warzyw. Kiedy jeszcze miałam dom pełen ludzi, gotowałam takie sosy bo i Teściowa i Jarek je lubili i ja też. Teraz musiałabym gotować dwa różne i to każdy w mikro – porcji na 1 osobę; aż tak pracowita, to ja nie jestem
Dzień dybry! Słońce niby wylazło, ale zimno i mokro po wczorajszych i nocnych ulewach. Dzisiaj dzień z praktykantką (4 godziny 2 x w tygodniu) idę sie przygotować duchowo 🙁
jak kiedyś miałem szparagi po cel holenderski, to się skończyło szparagową. zupą.
*pod cel
Zupa Pluszaku ? Moja jedna z pierwszych, małżeńskich kłótni, okupionych gorzkimi łzami. Był rosół na „domowej” kurze i młoda Pyra ambitnie chciała Męża dokarmić kurą w potrawce do ryżu, a jak. Chowaną na czarną godzinę cytrynę na to poświęciłam, trzy żółtka i masę nerwów, a cny małżonek rosół zjadł, pogrzebał widelcem w talerzu z ryżem, sosem i nogą kurzą i za chwilę ryknął gromko : „Rosół na rzadko i rosół na gęsto? Wypraszam sobie!”
hyhy, dobre! ano zupa szparagowa, nawet niczegosia, z główkami w całości 😉
Przed 60 laty skonczylo sie Powstanie Warszawskie i wszyscy którym udalo sie uciec czekali na powrót swoich. Wielu nie doczekalo sie a jadlo sie to co dalo sie ukrasc albo cichcem wyniesc z niespaloych do konca domów na Mokotowie.
Mokry dzien. Juz przyszla jesien.
Pan Lulek
Dzień dobry 🙂
Danuśka, nie było mnie wczoraj na toastach, ale nie miej wątpliwości, że Cię czczę 😀
Zlewaliśmy wczoraj wino z czarnej porzeczki starannie degustując. Bardzo przyjemne zajęcie 🙂 Nastawiłam matki na śliwkowe i czerwone gronowe. Zalałam procentami pigwę. Trochę się w tym roku rozpędziliśmy 😉
Po wczorajszej szumnej zapowiedzi:
„. A jutro przyprowadzę Wam fantastycznego gościa. Naprawdę!” rozglądam się ciekawie po obrazkach… Gospodarz stoi rzeczywiście, stremowany podobno, choć po sobie poznać nie daje, na wprost… pięciu pustych krzeseł 😯 Na drugim obrazku – dwóch. Na żadnym ze zdjęć nie widzę Krystyny Jandy 🙁
Jedzenie tuż po wyzwoleniu wynoszone stąd i z owąd ja tgeż pamiętam
. Z mieszkań prywatnych nie – natomiast mężczyźni i podrośnięci chłopcy chodzili na łów do opuszczonych, niemieckich instytucji. Wyniki tych łowów były obfite ale nieprzewidywalne – potem kwitł handel wymienny. Tak np mój Ojciec z magazynów hotelu Bazar przeniósł z innymi panami – 2 worki płatków owsianych, skrzynkę koniaku i 2 skrzynki wina, nic bardziej jadalnego nie znalazł. Mój Mąż natomiast, wówczas 13 – letni, rozbił z całą czeredą innych magazyn organizacji Todt w Starołęce i przyniósł Matce w 3 ratach : dwa wielkie pudła doskonałych budyniów w proszku f-my Knorr, 10 l. wiaderko marmolady, krąg gumy do wciągania np w majtki, składane łóżko polowe z materacem i lornetkę „zeiss” w blaszanym futerale przypominającym menażkę. Mamy ją do dzisiaj. Ten radosny szaber trwał 1 dzień, potem siły umundurowane objęły w posiadanie.
Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję za życzenia.
Bardzo się czuję uczczona 🙂
Nemo mimo intensywnych przygotowań do sycylijskiej
podróży skrupulatnie i dociekliwie obejrzała zdjęcia
i przeczyła teskty Gospodarza.
Chłop żywemu nie przepuści…. 🙂
Bardzo lubię i cenię Krystynę Jandę.
Byłam na kilku przedstawieniach w jej teatrze.
Bardzo chciałabym zobaczyć „Boską „,ale bilety
niestety nie do zdobycia 🙁
Uwielbiam ją w „Shirley Valentine”.
Tę sztukę oglądałam już 3 razy !
nemo –
mnie sie widzi, ze na pierwszym zdjeciu: pierwszy rzad, kobieta siedzaca obok pana to chyba p. Janda. A moze po,prostu chce Ja tam widziec.
Stara Zabo –
zabieram sie za puszyste. Narobilas mi apetytu swoim przepisem. Z owocow mam jagody jeszcze ze zbioru zeszloletniego, wlasnie sie rozmrazaja. Mam nadzieje ze nadaja sie do tego celu. Jak upieke – doniose.
Danuska –
kuruje sie intensywnie i biore leki totez zdrowia Twego nie wychyle kielichem szlachetnego trunku. Nie bedzie to tez cholagoga lecz cieple picie z soczkiem wisniowym wlasnej roboty. Kolorem przypomina szlachetny napitek. Chyba moze byc?
Twoje zdrowie.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Echidno- skoro własnej roboty to może być 🙂
Dzięki !
U nas puchatka puszysta wejdzie do stałego,
kulinarnego repertuaru.
Kapitanie Nemo czy wzrok wilka morskiego tak słaby. Pani Krystyna Janda siedzi w pierwszym rzędzie obok Zdzisława Pietrasika a ja do Niej przemawiam, nieboraczek.
Echidno,
myślisz, ta pani blond obok pana podobnego do Pietrasika? Tak ją na brzeżku posadzili? 😯 A puste krzesła dla szefostwa firmy ubezpieczeniowej?
Gospodarz mówi, że stał na wprost wielkiej aktorki…
O, potwierdziło się 😉 Sorry 😳
Jesień – zmiana smaków, apetytów itp. Pyra wróciła ze sklepów z połowem :kilku kromek chleba żytniego z ziarnami, kilku plastrów białego salcesonu (Młodej nie ma, nie nawydziwia) trzema nóżkami wieprzowymi i golonką – będę gotowała zimne nóżki albo galart, jak mawiają w Poznaniu. Kupiłam też nieco bardziej konwencjonalny schab, parę plastrów szynki dojrzewającej, włoszczyznę i mąkę. W sumie nadźwigałam się jak wielbłąd.
Pyro-wielbłądzie, Ty dziś prorok jakiś jesteś… salcefix, zimne nogi…
Jeszcze gwoli usprawiedliwienia: nie dysponowałem lepszymi zdjęciami. Będą one gotowe później a ja się spieszyłem ze sprawozdaniem. Choć mogłem się spodziewać, że Nemo znów mi zedrze skalp z indiańską zręcznością. Oj, boli!
Wino z czarnej porzeczki? Pychota!
Koniecznie muszę nastawić w przyszłym roku.
Są niby jeszcze mrożone, ale z takich wielkich, pachnących, świeżych – mniam. 😀
Panie Lulku, 60 lat niby dużo (trzy pokolenia), ale dla jednych to prahistoria, dla innych ciągle żywe wspomnienia.
Ostatnio w Polsce tzw. polityce historycznej udało się obrzydzić wszelkie historyczne wydarzenia.
Jesień,
U mnie też: rano budzę się i mam zimne nogi oraz takoweż szynki. O salcesonie nie będę nawet wspominał. W poniedziałek ma przyjść człowiek od zakładania nowego systemu grzejnego…..
Mt7 -no, przecież mówię, że nawet bitwa pod Grunwaldem ma też „polityczne” konotacje ( o szczerbatym mieczu po kijowskiej bramie nawet i wspomnieć żal). Wygląda na to, że jedyną bezpieczną datą jest bitwa pod Cedynią.
Szyszkiewiczu,
na zimne nóżki etc. na początek termofor 😉
Gospodarzu,
zaraz „boli”! Poboli i przestanie, a satysfakcja, że ktoś czyta i to nawet uważnie, i nie poszło na Berdyczów… ? 😉
A taki Ostatni Mohikanin. Stoi przed wigwamem i woła, i woła… 🙁
Ale połkać trochę też przyjemnie. Może kto utuli. Nawiasem mówiąc Berdyczów – ładne miasteczko.
Jaka jesien? Wiosna! Choc nasza wiosna raczej w zimowo-jesiennej szacie chadza. 12 wrzesnia strzelilo rtecia w gore. Bylo AZ 30 stopni!!? Az, bowiem nocna temperatura oscylowala pomiedzy 5-7. Rano slonce zaswiecilo w okna, a potem zrobil sie upalek. Tak bylo tylko w ciagu soboty, bo juz niedziela przywitala nas niezlym wiatrzyskiem i chlodkiem. Trzeba bylo dogrzewac chalupke. I tak od tamtej pory hustamy sie wraz z Matka Natura. Zimo, zimno – buch dwie godziny poludniowego ciepelka i znowu w dol.
Ostatni wtorek i sroda byly mile i wiosne przypominaly, tak by ulagodzic nastroje. I znowu od dwoch dni chlodne powietrze studzi zapal przebrania sie w szorty i inne lekkie odzienie. Choc spotyka sie wariatow w japonkach, szortach i podkoszulkach. Od samego widoku czlek gesiej skorki dostaje.
Teraz tez musimy sie dogrzewac bo ziab na dworze.
ASzyszu –
a co, stary nie dziala?
Echidna
Guru –
Nadobna Barbara?
Stary działa ale niezbyt efektywnie.
Osobisty przyszedł na obiad i pyta: Słuchałaś radia? Na Sycylii leje od 24 godzin, 4 ofiary śmiertelne 😯 Autostrada Messina-Catania zamknięta z powodu osuwisk. Huch 😯 Prognozy od poniedziałku jednak pozytywne 😎
Na obiad kaczy biust na czerwonym winie i czerwona kapusta z jabłkami (i czerwonym winem). Poszłam do piwnicy, złapałam pierwsze lepsze: Nebbiolo d’Alba DOC, może być. Efekt uboczny naszego narciarstwa na Simplonie 😉 Zapachniało Piemontem i już mi ulewy nie straszne 😉 Na południu jak leje to solidnie, nie jakieś tam mżawki 🙄 Przeżyliśmy niejedną jesienną burzę w Apulii i na Sycylii, tyle że nie na autostradzie, a pod dachem, a przynajmniej w namiocie. Ale emocje były.
Nemo, ono leje specjalnie nadmiarowo, żeby wyrobić normę przed Waszym przyjazdem 😉
Dobrze to nie wygląda – 9 ofiar śmiertelnych. ogłoszony stan klęski w prowincji Messyna – Nemo, zabierz kapok
Poszłem do piwnicy. złapałem pierwszą-lepszą butelkę. Odkręciłem korek.
Zapachniało remontem – płyn do czyszczenia pędzli…..
i ponton, a najlepiej wynajmij od wojska amfibię
ASzyszyszu 😀
ASzyszu, przecedź przez chleb 🙂
Oj Pyro, nie wiedziałam, że jest tak źle, żarty na bok.
W tej sytuacji nie wiem,czy schodzić do piwnicy.
Nie wiadomo,na którą butelkę trafię…
Poszlam do pokoju dziecka, schylilam sie po pierwsza lepsza czesc garderoby lezacej na podlodze a tu trzask i bol, strzelilo mnie w krzyzu.
Nemo, mimo wszystko zycze pogody, jakos sie rozejdzie, ja na Wyspy Liparskie plynelam z Sycylii w takiej skorupce od orzecha z przyczepionym motorkiem, trzeba bylo sie w niej polozyc, z wysp plynelam na lad juz promem, na ktorym oczywiscie (bo swiat jest maly) spotkalam polskiego poloniste i literata, ktory robil sobie urlop a wykladal wtedy na uniwersytecie w Turynie.
Dziecko pojechało dzisiaj trzy konkursy. Pierwszy – ujeżdżenie – Puchar Polski (ale to brzmi!!), 1/3 całości, reszta jutro i pojutrze, drugi i trzeci – skoki, to już „tylko” ogólnopolski. Takie same skoki jeszcze jutro. Jeden konkurs wygrała, wstyd się śmiać: ona przejechała czysto a konkurencja in corpore odpadła, czyli do dekoracji wyjechała sama jedna. To chyba to trzymanie kciuków i „skuś baba na dziada” 🙂
Danuśka,dopiero dzisiaj doczytałam,że wznoszono toasty na Twoją cześć,ja robię to dzisiaj naleweczką Pyry. stoo lat!!!!
Witam Szanownych Państwa
W Łodzi smutno, buro i ponuro, w biurze zimno aż palce grabieją, a ja marzę o jutrzejszym obiedzie: będą papryki faszerowane mięsem mielonym wieprzowo-wołowym z pieczarkami i ryżem, na życzenie Chudego. Dzisiaj skromniej, bo placki z cukinii z sosem pomidorowym.
Kiedy w latach osiemdziesiątych wyburzano stare domy pod budowę mojego osiedla, razem z chmarą innych dzieciątek lataliśmy „na zdobyczne”, penetrując opuszczone ludzkie siedziby. Ile ja się wtedy dziwnych rzeczy, znalezionych w kuchniach i kredensach, najadłam! A już zielone jabłka i gruszki to był dziecięcy przebój. Co dziwne, nikt z nas się ani nie struł, ani nie połamał.
A ile „skarbów” naznosiłam (które następnie mama skrzętnie wyrzucała).
Dziś pewnie nikt by dzieciom na takie wyprawy nie pozwolił :(.
Pozdrawiam serdecznie.
Witajcie. Żabo, gratuluję pierwszego konkursu i trzymam kciuki za następne. Nemo, życze dobrej pogody, podobnej, jak ja miałem w Paryżu wbrew paskudnym prognozom. Zdrowie Danuśki wypiliśmy wczoraj resztkami pigwówki ze Zjazdu. Jednoczesnie nz cześć siatkarek.
W poniedziałek postaram się włączyć, a tymczasem pozdrawiam
No, to Dziecko „odrobiło” siodło. Żabo – trzymałam uczciwie, chociaż nie bez przerwy.
No to super, Żabo, tylko tak dalej 😀
Lecę do rzeźnika. W poniedziałek zarzynają świnki alpejskie i mam mu podać listę, co ma zrobić. Wydrukowałam z kopią, żeby znowu nie pomieszał, jak w zeszłym roku, kiedy nie mógł znaleźć swych notatek 🙄 Trzeba pokombinować, jak to przechować pod naszą nieobecność. Ma chłodnię, a z przeróbką chyba może poczekać kilka dni.
Stanisław wrócił z wojaży, Nemo wyjeżdża, Kanadyjczycy też po urlopach – Alicja już jest, Sławek pewnie wróci w poniedziałek, Echidna na stanowisku. Chyba oprócz Nemo nikt nie wybiera się w październikowy świat? Blog wraca pomaleńku do równowagi. Nemo, spiesz się z powrotem
Żabo, to Ty teraz na permanentnej adrenalinie 🙂 Którą nalewkę zażywasz na uspokojenie?
Do tego blogu w równowadze, zimnych nóżek i flaszek w piwnicy brakuje tylko
http://www.youtube.com/watch?v=4P8bwoCyRzc
Hieno, witajQ! Ruski rok już Cię nie było. Gdzie się szlajasz?
eee tam,
do roboty trzeba się wziąć….
P.S.
Ja też nie znałem Krystyny Jandy.
Nie schodze po butelki do piwnicy, bo zapasy tycie, mieszczą się na górze. W piwnicy jeno zapas szampana korzystnie nabytego. Miało byc wiele okazji do uczczenia tym trunkiem, ale jak przychodzi co do czego, nikt nie ma ochoty.
Z kronikarskiego obowiązku: na lotnisku Charles de Gaulle w Paryżu zwykły Moet et Chandon 115 EUR, Veuve Cliquot Grande Dame 33 EUR, ale Grande Dame 1998 już 150 EUR. I życze wszystkim, żeby mogli bez wyrzeczeń najbliższe toasty spełnić tym trunkiem. Podejrzewam, że może być dobry, choć sam w szampanie ponad „zwykły” Moet et Chandon nigdy nie wyszedłem. Ale we Francji właśnie kończy się okres wyprzedaży win, więc tam można sobie używac.
Jeszcze raz przekonałem się, że we Francji ciastka w zwykłych piekarniach mają lepsze niż u nas w renomowanych cukierniach. Wracając spróbowaliśmy ciastek w Europejskim, gdzie mieści się kawiarnia z renomowanymi deserami. Były dobre, ale do francuskich jeszcze im trochę brakuje, choć się na nich trochę wzorują.
Stanisławie, jakieś adresy?
Teraz w „Europejskim” mamy „Batidę” – takie połączenie
francuskiego bistra z cukiernią. Ich ciastka pięknie
się prezentują,ale wszystkie trochę podobnie wykonane-
na bazie musów owocowych.Dobre,bo nie zapychające.
Gratulacje dla Żabiątka – mam nadzieję,że chodzi o dziecko
czyli córkę Żaby ?
Esko-dziękuję !
Danuśka – nie całkiem Żabiątko – to cioteczna wnusia Żaby – jej Mama, jej Babcia i jej babcia cioteczna (czyli nasza Żaba) wszystkie trzy amazonki urlopowane, odbijają sobie na dziecku własne marzenia „końskie”, ale Ania to lubi
ASzyszu –
a co Ty taki jesionno-nostalgiczny? Stary system ogrzewczy tak na Ciebie podzialal?
Stara Zabo –
wyszlo!. Dobre, a nawet bardzo dobre.
Echidna
To ten nieśmiertelnik – cholernik tak na mnie działa.
Na dobra sprawę to nawet nie wiem dlaczego. Gdyby nie kalendarz to nawet bym nie zauważył.
A propos francuskich szampanów to mam jeszcze taką
ciekawostkę :
http://www.champagne-walczak.com/
Może one nie do końca takie francuskie ?
Pyro-ok,teraz wszystko jasne.
Wszystko dzieje się w żabinej rodzinie.
Na dobra sprawę można by stanąć na głowie i puscić sobie
http://www.youtube.com/watch?v=2qhZLD1bjeQ
ą ś
Dokładnie to ja i moja siostrzenica (ta, na którą obecnie stoją Żabie Błota) amazonki urlopowane. A wyżywamy się obie (ja i siostrzenica) na córce tejże siostrzenicy, która mając siedem lat zapowiedziała, ze będzie mistrzynią świata. Moje ambicje tak wysoko nie sięgały, ale i czasy były inne Jak się nie zniechęci to może jej się uda. Na razie staramy się jej (i tu nam sekundują nasze mamy i babcie) zapewnić możliwie dobry sprzęt – żywy i martwy, znaczy czworonoga i osprzęt do niego. W każdym razie w rodzinie poszło po babskiej linii.
Moj osobisty sprzet elektroniczny poinformowal mnie ze ” „zero hours, time to switch -off”. Czyli polnoc wybila i czas udac sie na spoczynek.
Zatem dobranoc z mojej strony globu.
dla nemo –
zyczenia wspanialego pobytu na przetartych szlakach Sycyli i znalezienia nowych drog i miejsc wspanialych.
ASzyszu –
takie maki podziwialismy w Polszcze jeszcze nie tak dawno. A wiosna wszedzie jednaka – kaprysna kobita. Ptaki co prawda od rana dra dzioby, chcialam powiedzie spiewaja przeslicznie, co nie przeszkadza szpileczkom chlodu wedrowaly po kosciach. Czyli co? Ptaszkom za dyrygenta „robi”, a nas robaczki niewinne zimniskiem traktuje?
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Pada, zimno, kac. Z kolezankami szkolnymi balety do 2.30 rano. Stop. Tupot białych mew. Ide na grzyby. Kupic znaczy sie.
Gratulacje dla przyszlej mistrzyni Stara Zabo. Dajcie jej tego siwego co go ulozylem to mistrzyni pewna.
Lece bo jeszcze pakowanie czeka. Jutro nie bedzie czasu a w niedziele rano wyjazd do Warszawy.
Maki w Żabich Błotach?
http://www.antiquescollaborative.com/items/639412/en1store.html
Podoba mi się, znaczy te maki.
A na dworze leje, wieje i zimno.
Chyba zanalewkuję, rzęch i tak w warsztacie.
Haneczko, adrenalina mi chwilowo opadła, jutro rano znowu się podniesie.
Ooo, ciekawe z kim się zderzyłam skoro za sybko wysyłam?
Ciekawe jaką pogodę ma Jolinek w swojej ekskursji? A tu gdzieś, w Pyrowych okolicach Nirrod oddycha powietrzem ojczystym, zanim znowu pod afrykańskie niebo trafi. Paolore milczy. Lulek zupełnie lekceważy obowiązki blogowe. Jeszcze kogoś zgubiłam ?
Witam, witam. 🙂
Nowy, ja uciekać nie zamierzam 🙂 chyba że mnie wyrzucicie ze stołu 🙂
ależ ta pogoda nieładna… Znaczy ładniejsza ale zimno 🙁
Dzień dobry Szampaństwu!
Home sweet home!
Najpierw zerk do komputra, potem więcej.
Witam wszyściutkich. Wiem, wiem, że jestem „wiśnia”. Nawet kod dzisiaj mi to „powiedział” ; tzn. fee9 . Wyrozumiałam z tego, że jestem „fee do 9 potęgi”. No i nie mogę się z tym nie zgodzić 🙁
Nie odzywałam się, bo ostatnio miałam trochę różności do pozałatwiania, ale przede wszystkim usiłuję przeczytać książkę – poleconą przez p.Grzegorza Chlastę z Tok FM – pt. „Kawior i popiół”, napisaną przez Marci Shore. Jako, że mam „fioła”, „bzika”, czy jak to nazwać (może „odchył”) na punkcie historii XX wieku (jedynie amatorsko), to bardzo ją chciałam przeczytać. Czyta się tę książkę bardzo trudno, bo i cała masa postaci z awangardy kulturalnej międzywojnia. Spis postaci z króciuteńką notką zajmuje … 7 stron. Nie jest to książka popularno-naukowa a wydrukowana praca naukowa. Dlatego aby się nie pogubić muszę ją czytać spokojnie i zabiera to dużo czasu. Jako, że w moim (robaczkowym) odbiorze ta praca jest jednym wielkim ostrzeżeniem dla młodych ludzi, że nie warto swojego życia podporządkowywać jakiejkolwiek, nawet najbardziej świetlanej idei, bo po dojściu do władzy liderów z idei nie zostaje nic, poza cierpieniem a nawet utratą życia.
Dlatego w takim nastroju, nie byłam w stanie pisać. Ale muszę przyznać, że przed spankiem – oczywiście dla poprawy nastroju – obowiązkowo i regularnie czytałam bloga, Wasze cudowne wpisy i oczywiście filmik od Nemo, której jestem za ten link ogromnie wdzięczna. Jest dla mnie cudownym „wyciągaczem z dołka”.
Jako, że to jest blog kulinarny, to muszę się przyznać, że kremik Pyry Młodszej jest mniam-mniam.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, wszystkim byłym i obecnym solenizantom życzę samych cudownych, słonecznie, ciepło i zdrowo uśmiechniętych dni. A podróżnikom samych pięknych przeżyć; takich, które zostają w naszych wspomnieniach na zawsze. Jak, nie przymierzając mój 2 tygodniowy (przed 8 laty) pobyt w Leuven (Begia). Ratusz z Leuven mogłabym chodzić oglądać codziennie przez wszystkie lata, tak jest piękny.
Acha i jeszcze; Żabo, ” tsimałam” w zeszły weekend i jutro też będę „tsimać” za „żabiątko”.
Ależ mi „Nowy” siadł na ambit 😉 Czy Wy już wiecie, jacy jesteście „fajowi”? Jak to moja młodsza „pisklaczka” mówi.
Ktos wykonal mi zarzut, ze lekcewaze blog. Najciezszy zarzut jaki mozna mi bylo zrobic. Pracowalem artystycznie. Trzymalem drabine kiedy ojczym Pani Malarki wieszal dwa portrety mojej wnuczki Agnieszki o tytulach Jesien i Zima. Wiosna i Lato beda za pól roku bo Pani malarka ma aktualnie dwie wystawy w Wiedniu a potem jedzie z objazdowa wystawa do Irlandii. Tak to jest kiedy ktos wylansuje artste, potem musi stac w kolejce a na koncu nie stac go na kupienie czegokolwiek ze wzgledu na ceny. Zastanawiam sie czy przypadkiem nie zmienic zainterersowan tym bardziej, ze z powierzchnia scian zaczyna byc krucho a w Lotku jeszcze nigdy nie wygralem.
Pieknego jesiennego weekendu zyczy wszystkim
Pan Lulek
Panie Lulku, mieć w rodzinie artystę, to tak jak mieć w rodzinie naukowca 😉 Brakuje ścian na następne półki z książkami. No chyba, że wyjdzie za mąż i z miną żałobnicy, z płaczem na końcu noska, zgodzi się na malutkie uszczuplenie księgozbioru.
Miłego weekendu, no i wygranej w lotto 🙂
Patrzcie Państwo co mi z chlebusiem się porobiło. Niezamierzona „architektura”. Wyszło to dopiero po czwartej kromce, która była przygryzkiem do lunchowych śledzi zmacerowanych w ziołach. Wyszły również maki na kuchennym obrusie. Do kompletu była stareńka książka (50te lata) Jerzego Broszkiewicza o Chopinie „Kształty miłości”. Piękna, nieco barokowa polszczyzna. W literaturze współczesnej jest ona raczej „barakowa”…
http://picasaweb.google.pl/cichal05/PozegnanieKrysi#
Cichalu – mam tego Broszkiewicza, jak i parę innych pożółkłych i rozlatujących się tomów z tamtego okresu ; wszystkie one, jeżeli tylko nie stylizowane na język „prostego człowieka” są bardzo piękne leksykalnie. To był dobry czas dla polszczyzny.
Zgago ,
czy Ty nie minęłaś się ze mna 8 lat temu w Leuven ( wrześniem jak zwykle to było). Sprawdzałam 3 lata pózniej – stał!
Melduję, że pomidory dojrzały, Al zebrał, ile mógł, ale i tak zostało dla mnie na wielkie pomidorowe żarcie 😎
Tomatillos też dopisały 🙂
To tylko pierwsze wrażenia, na maliny jeszcze nie patrzyłam. Tym razem wyschły mi na śmierć obydwa rozmaryny, zostawiłam je na patio, no to se uschły z tęsknoty za mną, nie wątpię…
Wypakowałam wszystko do prania, a teraz wzięłam się za lodówkę, muszę ją porządnie wymyć – cholera mnie trzęsie, ale macham ręką, no dobra, zobaczymy, może się sama naprawiła, jak nas nie było, była pusta, brudna i wyłaczona, a najgorsze, że zamknięta (zostawiłam otwartą na tak zwany wszelki!), ale pan J. rzucał okiem, czy wszystko, co należy – no i ani chybi domknął, choć się za nic nie przyzna. To już śmierć totalna tego ustrojstwa, zapleśniał ten brud.
Dobra, doszoruję, nie będę się gorącować, i tak wyjdzie na moje.
Gdybyście nie wiedzieli, za kogo toast wznosić dzisiaj o stosownej porze, możecie za nas – a liczba ich 33.
p.s.
A poza tym to od 17 lat nie palę papierosów. Byłam palaczem typu Lokomotiv GT (great tobacco), a nie tam jakieś marne niedzielne popalanie.
Dobrze Alicjo, wypiję za Was, chociaż Jerzor jest u mnie ciężko podpadnięty i stoi w moim kącie (a może nawet klęczy na grochu) Trudno – wyszłaś za niego 33 lata temu- w młodości człek ma różne abberacje – wypiję.
Pyro,
ja za tym, niech klęczy – tylko za który konkretnie grzech? Nadaj mi tu…
zagonił Cię do wyjazdu i paaaszli, pajeeechali… A ja 5 litrowy słój z wiśniami targałam! Na przyszłość zostaw go w klubie sportowym na przechowanie i przyjedź sama.
Pyro Młodsza Roztomiła. Taaaak. Był ponury socjalizm, ale masz rację, dla polszczyzny był to niezły czas. Ludzie, którzy mówili w radio czy potem w TV nusieli miec tzw „kartę mikrofonową”. Polszczyzna radiowa była jak „metr z Sevres” koło Paryża. Teraz blond panienka wdzięczy się sepleniąc „bedzie zajebista imprezka, którom wszyskim polecam. Wczorej dzwoniLiŚcie i mówiLIŚcie…” itd, itp. Ręce mi opadają jak jesienne liście z klonu za oknem…idzie jesień (kultury też)
Cichalu – ja mam uraz na punkcie „pół godziny czasu” i na „dzisiej,,,,wczorej”
To tyż prawda Pyro, z tym wywożeniem, ale usprawiedliwienia trochę jest – ze względu na Tereskę Pomorską faktycznie lepiej było, żebyśmy pojechali wcześniej i w niedzielę spakowani już na Poznań (bylismy u Agnieszki -bratanicy J.) rano udali się do szpitala rehabilitacyjnego do Tereski. Byliśmy u niej kawałek niedzieli, szkoda nam było (mnie i Teresce), ze nie mamy czasu ani okazji na tradycyjne nasze babskie na boku rozmowy. Potem ruszylismy na Poznań z ozdobą rodziny, Tereski i M. córka, czyli Agnieszką (ta z Osiedla B.Chrobrego), tam kolacja, przekimalismy i pognalismy gnębić Alsę.
Wracam do tej cholernej lodówy….
ja tu tylko tak z przyskoku, coby pozdro
przy okazji sprawdze, czy ten picasso to juz chce, bo ostatnio bardzo nie chcial:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/CosZRyb?authkey=Gv1sRgCPDt_-aV3JGO3gE#
jakby chcial,
dobra nowina, moge Was dalej zanudzac obrazkami,
buzki, makaron pewnie juz kipi
cichej
o tym słowie na „z” nawet nie wspominaj przy mnie, bo zaraz będę chora, a nie wystarczy, ze jestem zmęczona po podróży i takie tam okoliczności zainstalowania się na powrót w domu?!
Przy okazji taka uwaga – mam wrażenie, ze wszyscy (przepraszam tych, którzy nie) w Polsce mówią tutej 😯
Zaznaczam, że to nie z tv, ale z kontaktów międzyludzkich.
Lodówka mnie woła, ja ją mam w głębokim poważaniu. Ale dokończę, co trzeba.
Alicjo, niestety byłam w czerwcu, tylko w czerwcu mogłam dostać urlop, bo koleżanki miały dzieci w szkołach „wrześniowych” a ja już w „październikowych”. Moje dziecię na uczelni a ja się przesiadałam spod jednego parasola pod następny, coby głupio nie wyglądało, że tak długo siedzę przy małej czarnej w wgapiam się w ratusz, niczym „sroka w gnat”.
Cichalu a ja dostaję drgawek gdy słyszę jak wykształceni ludzie mówią ; dadzOM, zrobiOM, napiszOM, powiedzOM, itd, itp. Zastanawiam się jakim cudem ci ludzie dostali świadectwa ukończenia podstawówki, nie mówiąc już o maturze. Ponoć przed wojną mówiło się, że „dostał cenzurkę za gęś” a za co w takim razie dostawali później dyplom np. prawnika, socjologa, politologa?
cicham, cicham Alicjo, alem to nausznie w radio spożył. Tutej mówią srodowiska rodem z Masłowskiej. Normalni inteligenci jeszcze nie. Czy nasz Gospodarz tak mówi? A przecież z Polski. Sluchalem wczoraj Polskiego radia. Nadużywanie słowa „poprostu” jest „porażające” (też ładny kwiatek) Większośc akcentuje na LIŚcie no i nosówki…tragedia. A może tak CZeba? Takie tryndy..
Przypomniało mi się jeszcze „coś”; Alicjo a jadłaś tam „Leonidasy” ? To tak tylko mi się przypomniało pewnikiem z powodu mojego cholesterolku i diecie w związku z nim 😉
…lodówka prawie wymyta.
Zara… to nie blog polonistyczny, dajmy spokój z nosówkami (nie wiem, co to je i czy nożem, czy widelcem) i tymi tam, czasem mozna sie pośmiać, chyba, że sie jest trąpiacym wszystkie błędy nemo
Toż to nie uniwersytet !!!
Leonidasy – nie wiem, co to, obiło mi sie o uszy na blogu, ale jak słodkie, to nie ja. Lubię dorsze wędzone, wszelakie sledzie, kapustę kiszoną i najostrzejsze papryki świata, i niech mi kto co powie 👿
*tropiącym
Alicjo – powtórzyłaś powiedzonko kaprali w SOR-ach „Podchorązy, tu nie uniwersytet, tu trzeba myśleć’
Ja też uwielbiam wszelkie ryby wędzone i nie, śledzie, kapustę kiszoną, papryki ale raczej te „słodkie”, no i …. golonko, kaczkę z jabłkami, żeberka (ale tylko cielęce, bo dużo chrząstki) i wszelkie mięsne dobro, ale też uwielbiam prawie „wszyćko” co słodkie. Z zastrzeżeniem, że ciast kupnych nie jadam. Lubię prawie wszystko. Nawet „na stare lata” już znowu lubię ryż, który mi skutecznie na dziesięciolecia obrzydziła żółtaczka (kleik z ryżu, dzień w dzień).
No, nareszcie Cichal założył galerię publiczną. Ciekawe, świadomie, czy przypadkiem? 😆
No jasne, nemo, znana z braku humoru tropicielka wszelkich błędów i uchybień wyjeżdża na szczęście i przez najbliższe 2 tygodnie hulaj dusza, korekty nie ma 🙄
Wiecie, co zrobiłam na kolację? Otóż wytropiłam, a jak 😎 kilka kwiatów cukinii i widząc, że inne obok,przekwitłe, nie rosną dalej i raczej się psują, zerwałam te kwitnące i zrobiłam według tego video, co podawałam link. Zielone części podsmażone z szalotką i czosnkiem, potem wermut, śmietanka, sól, pomidory bez nasionek, na koniec kwiaty i ugotowane bavette, pycha, mówię Wam 😎 Do tego sałata i reszta nebbiolo.
Nie wiem, co gorsze: mówiom i robiom, czy przesadne ą, ę typu: ludzią 😯
Kiedyś, w czasach szkoły średniej, rozmawiałam z jednym maszynistą kolejowym w gronie koleżanek i kolegów, a on nam powiedział, że unika kontaktów z wykształconymi ludźmi: Bo wy wszyscy jesteście tacy ą ę 😯 😉
To przyjemnej podróży i ładnej pogody, Nemo. 🙂
Nemo, przewrotna niewiasto. Toć doskonale wiesz o czym mowa i że nikt nie ma zamiaru nobilitować afektowanych Zastepcowych sekretarzowych” Żadna przesada nie świadczy dobrze o użytkowniku (podobnie, jak szyk i elegancja, które zbyt modne być nie powinny.
Nemo – Pyra pasjami lubi Twoje cenzorskie oko i nieco kostyczne poczucie humoru.
Nemo, za Pyra tez sie przyznam, ze lubie podobnie, dychnij sobie i wracaj swiezutka
Zmarł Marek Edelman – i znowu o jednego rozumnego i odważnego Polaka mniej…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-05-30.html
Pyro, 😀
Cichal,
mam taki sam obrus w maki, lata siedemdziesiąte, chyba 😉 Ten len jest niezniszczalny 😎
Na razie na Sycylii już 17 zabitych 🙁 Oglądałam relację, stąd moja spóźniona reakcja na Pyrowy wpis z 21:41. Potem będzie dyskusja polityków na temat aresztowania Polańskiego. Chyba będą oglądać, bo właśnie podano, że to aresztowanie i wrzawę na cały świat zawdzięczamy jednemu pilnemu policjantowi z policji kantonalnej (której, to tajemnica), tropiącemu wiadomości w internecie i listę poszukiwanych przestępców 😯 Doniósł do ministerstwa i temu nie pozostało nic innego, jak uruchomić procedury. Ja tak dokładnie nie tropię 🙄
Pyro bardzo mi smutno.
Byłem rano w Warszawie i przechodząc przez Nowolipie i Żelazną myślałem o Nim. Oprawione zdjęcie wisi w mojej pracowni na honorowym miejscu. Był dla mnie wielkim Autorytetem.
[ i]
Mt7, co ja założyem publicznego?????? Jeśli to co myślę to będzie szmal!!!
Dziękuję, Marku za to zdjęcie
Pyro,
w SOR-ach byli oficerowie, a nie kaprale 🙄
To były Szkoły Oficerów Rezerwy, tych tam magistrów po studiach, co to na rok z musu! Taki porucznik to nie kapral przecież …
Alicjo, ale mentalnośc taka sama,
Alicjon – muszę Cię rozczarować. Poza wykładami SOR był jednostką wojskową i cała masa służb korzysta la z podoficerów służby czynnej. I nie łudź się – nie major uczył jak ścielić łóżko i nie kapitan sprawdzał stan wyczyszczonych butów
*ccbb*
Ojej, co sie na tym swiecie dzieje, jeszcze wiadomosci nie czytałam, może lepiej nie?
Tropisz tropisz, nemo , i sprawia Ci satysfakcję wskazywanie paluszkiem, ale nie takie my ze szwagrem 😉
A propos, oprócz „ludzią” jest jeszcze ” dajo ludzio i robio ” 🙄
No to ruszaj nemo w podróż i miej cesarską, myśmy mieli na samym początku i na samym końcu okoliczności meteorologiczne, ale poza tym pysznie. Aparat noś i przy pogodzie, no i torebki pilnuj 😎
żaraz przejrzę zdjęcia, chyba wrzucę jakieś jedno, a co!
Pyro
powiedz to Jerzoru – on był po studiach rok w SOR-ze, pół roku w Toruniu w szkole oficerów rezerwy (SOR), a potem na Pomorzu jako ten, który miał za zadanie ganiać. Po skończeniu – porucznik. To było w drugiej połowie lat 70-tych, a dzisiaj mija 33 lata od czasu, kiedy z tego Torunia przyjechał w mundurze, bez przepustki, ten od przepustek nie zdążył wypisać, powiedział, ze dośle, i jadąc do ślubu mój Tato powiedział – teraz to tylko kanary mogą cię uratować….
A w ogóle to historia, która juz byłam wspominałam 😉
Alicjo, albo tak szybko przemieszczałaś się po Polsce że słyszałaś być może tylko fragmenty zdań które były w Twojej obecności powiedziane?
– ….tu tej pani pewnie będzie wygodnie….
– …tu tej pani pewnie się nie podobało….
– ….tu tej pani już nie chcemy widzieć….
– ….podać piwo tu tej pani, czy tam?
Albo byłaś cały czas w Wielkopolsce- Łe jery!! jaki tutej jest fajny fyrtel!!
Ja mam tutej synową z Poznania!
Wnuczka z wypadniętą górną jedynką śpi za ścianą, nie doczekała się biedna zaginionej walizki w której jest dla niej niespodzianka. Walizkę mają dowieźć z Okęcia, w walizce amarone, sery, prosciutto…cuda różne.
Rodzice Agatki na stypie…czyli 30tych urodzinach Kasiowej psiapsiólki.
30 lat i tylko kot… kiepsko….stąd ta stypa.
A my czekamy dalej.
Idę już sobie. Zmęczona jestem. Jeszcze posłucham wspomnień o Marku Rdrlmanie na tvn24
e tam, ja mam 34 i 4 koty i wcale nie stypa bedzie
wrecz przeciwnie, jest lepiej, niz bylo!!!
No to pięknie że jesteś Magdaleno szczęśliwa!!, więc jest nadzieja że za trzy koty i dzisiejsza jubilatka zmieni zdanie… 😉
Antoine,
byłam w trzech krajach po drodze, a przemieszczałam się z prędkością zaiste – w Pyrlandii byłam krótko, jak i wszędzie. „Tutej” mówią mniej więcej wszyscy od Krakowa po Szczecin, albo ja na takich trafiam, osobniki w róznym wieku i wykształceni raczej mniej więcej 😯
O! Leje, a ja się idę napić wreszcie z Jerzorem. Zdjęcia się łaskawie załadowały, ale nie mam siły ich przeglądać w tej chwili, zmniejszyć itd.
antku jestes staroswiecki, w zlotych latach 80-tych w Niemczech to byl standart mieszkanie 100 qm, singel lub singelka plus kot a dochody na dzien dobry tuz po studiach 5 patykow mareczek, na takie „stypne” okolicznosci mozna bylo zaprosic gosci po trzydziesci osob 2 razy w miesiacu
Alicjo, czemu zmniejszasz zdjęcia?
Picasa sama Ci zmniejszy.
Cichalu, kliknij na swój nick, i otwórz zdjęcie, któremu nadałeś status: ‚publiczny’ (zielony znaczek z lewej strony i napis publiczny).
Jeżeli nie nadasz takiego statutu zdjęciom w momencie przesyłania, to one będą prywatne, niedostępne dla innych.
Nie będzie można, jak u Nemo, czy u mnie, wejść i oglądać zdjęć.
I jeszcze jedno załóż sobie albumy, ponieważ pokazujesz wypieki to np. ‚jedzonko’ i tam później wrzucaj papu.
Poprzyglądaj się trochę temu tej picasie. Wrzuć parę zdjęć, poeksperymentuj, zobacz, co znaczą różne opcje. Tam nie ma ich dużo.
Morągu, zupełnie nie mam nic ze staroświeckiego, każdy niech sobie żyje jak chce, gdzie chce, z kim chce, byle nie robił innym krzywdy, mnie ta 30tka z kotem nie smuci, ale sama 30tka jest smutna że tylko z kotem…chciałaby inaczej. Fajna jest dziewczyna ale ponoć – tak jej mówią – ma zbyt wygórowane oczekiwania…książę na białym koniu albo coś w tym typie, co ją na ten koń porwie i uniesie do krainy szczęśliwości nic w zamian nie oczekując. A że 30tka to piękny wiek będzie wiedziała za jakieś dwadzieściaparę.
Dzisiaj ma nastrój stypny i tyle.
Jej nastrój jej problem- ja mogę tylko zazdrościć – tych 30stu…
biedny kot….
Kolejny wieczór i znów rozmowy o kotach 🙂
monotematyczni jesteśmy o.o
Mt7 Przemiły
Niech Ci Allach wynagrodzi w tłustych wielbłądach i takichż żonach. Zabrałem się do roboty zdopingowany i coś tam się mi udało. Dzieki!
http://sobolewska.blog.polityka.pl/
mt7
zmniejszam zdjęcia, bo szybciej mi się ładują do picassy, a wcale nie wyglądają na zmniejszone, nemo kiedyś narzekała, że potrzebuje czterech monitorów na oglądanie moich rzekomo pomniejszonych zdjęć. Picassy jakoś nie lubię, ale niech ta.
W moim programie obrabiam je biegiem i biegiem ustawiam, ale nikomu sie nie chce klikać… no wiecie, co?! 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_0861.jpg
To akurat nie Jerz, ale znany i lubiany, i jakie okoliczności przyrody!
O kotach: podobno Ala ma kota. Zaręczam, ze nie ja.
to nie okolicznosci przyrody tylko architektury, owszem tej ogrodowej tez
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/51,80273,7106190.html?i=18
Tłuste żony dla mt7 – u nas to zabronione! Szczupłe też! 😆
Okoliczności, tak czy owak, jak nie przyrody, to architektury i takich tam.
Morągu,
kufel akuratnie mi się wpisuje w pewne miejsce, dzięki serdeczne 🙂
Jak dowiozłam tyle szkła (większość napełnionego) w jednej walizce, a w torbie szmacianej 20 kg. literatury oraz kuferek – nie wiem 😯
Mieliśmy jeszcze 3 kg. luzu bez dopłaty, ale trudno 🙁
Obecna!
Przerabiam uratowane (od panienki praktykantki*) antonówki. Kroję w kostkę, zasypuję cukrem (2,5 : 1 – tak mi wyszło), czekam do jutra a potem pakuje w słoiki razem z sokiem, który były już zaczęły puszczać a puszczą więcej, zapasteryzuję i niech czekają na ciasto w które będą wpacane lub owinięte.
*panienka praktykantka w ubiegłym tygodniu najpierw pozbierała jabłka do skrzynki, skrzynkę postawiła na schodach i zapytała, czy może dać koniom jabłka. Powiedziałam, że oczywiście tak, ale te nadpsute i obite. Chyba mnie źle zrozumiała, bo w skrzynce zostały same nadpsute i obite. W środę się to powtórzyło. Dzisiaj poprosiłam, zeby zebrane jabłka przyniosła do kuchni i dzięki temu będą na zimę do ciasta.
Ooo, wszyscy śpią? To ja też wskakuję do swojego błota. Kolezanki niedługo już zaczną hibernować
Ja nie śpię, ja obchodzę okoliczności!
Donoszę, że większość konfitur i tych wszystkich przepysznych rzeczy otrzymanych w prezencie została przez Jerza zjedzona, nie powiem wam, co było najlepsze, bo nie umiem, ja po łyżeczce czy dwie każdej. Nalewki … trochę się rozlała Panalulkowa, bo zakrętka się się naokołozakręcała, jasny gwint tak zwany 🙄
Trochę, czyli tak całkiem, ale zdołalismy spożyć połówkę, a jak.
http://alicja.homelinux.com/news/img_0536.jpg
Ja też chyba obejdę, najlepiej skubnę wisienkę ze słoja, co to niby był dla Ciebie.
Bardzo śliczne te konie 🙂
Mój pierworodny się zapytywuje czy może niektóre zdjęcia autorstwa pt Zjazdowiczów i Zjazdu dotyczące wrzucić na stronę Żabich Błot? Chyba dziecko sumienie ruszyło, bo ze trzy lata niczego nowego nie dorzucił, wiadomo strona w budowie a prowizorka najtrwalsza.
Jutro i następnej nocy ma być ciepło, no w miarę ciepło (w nocy nawet cieplej niż za dnia), ciśnienie mocno spaść, wilgotność też, wiatr ostro wiać z południa. Halny jakowyś czy co?
W sklepie byłam, psa wysiusiałam, pierwszą kawę wypiłam. Boli mnie jeden z nielicznych zębów – chyba jako trucizny żyję albo Lulkowej pejsachówki (na waciku w dziurę) albo czegoś podobnego. W sklepie nabyłam byłam pudełko podgrzybków a’ 7,50
PO odbiKtos wykonal mi zarzut, ze lekcewaze blog. Najciezszy zarzut jaki mozna mi bylo zrobic. Pracowalem artystycznie. Trzymalem drabine kiedy ojczym Pani Malarki wieszal dwa portrety mojej wnuczki Agnieszki o tytulach Jesien i Zima. Wiosna i Lato beda za pól roku bo Pani malarka ma aktualnie dwie wystawy w Wiedniu a potem jedzie z objazdowa wystawa do Irlandii. Tak to jest kiedy ktos wylansuje artste, potem musi stac w kolejce a na koncu nie stac go na kupienie czegokolwiek ze wzgledu na ceny. Zastanawiam sie czy przypadkiem nie zmienic zainterersowan tym bardziej, ze z powierzchnia scian zaczyna byc krucho a w Lotku jeszcze nigdy nie wygralem.
Pieknego jesiennego weekendu zyczy wszystkim
Pan Lulek
Trzymam kciuki za Żabcię małą. I pomyślałam sobie, że Jotka w tej chińskiej podróży trafiła na wielkie świętowanie. Ciekawe czy wpuścili ich na Plac?
Zbuntowałam się do imentu i przestałam oglądać dzienniki i programy polityczne (z niewielkimi wyjątkami) i cały czas gnębi mnie pytanie : czy robią je idioci, czy są robione dla idiotów? Właśnie ogłosiłam publicznie, że dojrzałam do roli ciotki, co to siedzi na kanapie i ma za złe… Haneczka zgłosiła akces – też posiedzi na tej kanapie.
Panie Lulku, czy obok lansowania artystów nie byłby Pan Łaskaw wylansować kilka moich koni?
Mała Ala dzisiaj ujeżdżenie całkiem nieźle (na 61,99% jeżeli komuś to coś mówi 🙂 ), Teraz będzie skakać.
jednocześnie Ola (ta od Pawła od Oli) jedzie dwudniowe zawody dla Pań w Damskim Siodle w Janowie Podlaskim na Hetmanie, koniu u mnie urodzonym i wychowanym. Co by nie było – gala i wdzięk amazonek.
Pyro, nie oglądam już od dawna, oczywiście,że dla idiotów, przynjmniej twórcy (tfurcy) tak o widzach myślą, bo niczym innym tego się nie da wytłumaczyć
Może rzeczywiście z tego pieńka na brzegu rzeki,co to na nim przesiaduję czekając aż tup wroga spłynie z prądem, na okres zimowy lepiej się przenieść na kanapę?
Zabieram się do kucharzenia, prac ogrodniczych i innych równie niestresujących zajęć. Jak obudzi się Radzio, pódziemy wysłać totka.
mnie też by się przydało kawałek wygranej w totku… 🙂
Tośmy sobie pogadali…
http://alicja.homelinux.com/news/img_0373.jpg
Zapłaciłam 4-ro złotowy podatek od marzeń, kupiłam dwie nieduże kiście winogron, kawałek kaszanki Radkowej 1 małą, 100 ml buteleczkę dobrego rumu – na uszlachetnienie jednej z nalewek
Co wy tu o szóstej nad ranem o jakichś wygranych w lotto, przyłóżcie się do poduszki, może wam się przyśni, większe prawdopodobieństwo 😉
Kanapa i owszem, przysiadam się. Zivot je cudo i szkoda marnować czas na durnoty.
Zawsze nazbieram smuteczków i smutnych wiadomości z takich podróży… i pozytywnych też.
Odwiedziłam jak zwykle panią Marię (mieszka „za rogiem” od mojej Mamy), którą znam z dzieciństwa, wtedy to była starsza pani, kobieta pracująca, raz na poczcie, raz w sklepie… wracając ze szkoły kupowało się u pani Marii kawałek marmolady z bloku za złotówkę, czasem nawet bez złotówki (powspominałyśmy, a jak!).
Pani Maria ma 83 lata, z powodów zdrowotnych juz nie bardzo może się ruszać (do niedawna śmigała na rowerze, ale już się nie da). Jaka przyjemność wpaść do niej na herbatę i pogadać! Jest młoda duchem, aktywna umysłowo i na swoje 83 lata wcale a wcale nie wygląda. Umówiłyśmy się na herbatkę za rok.
No widzisz, Cichalku! 😆
A ja jestem starszą panią, ani tłuste żony, ani chude dzieci raczej mi nie tego…
Hej!
Galareta z nóżek rozgrzana, sklarowana i doprawiona została wlana w metalową miskę i stoi przy otwartym oknie balkonowym. Kiedy stanie na baczność, zostanie wyrzucona na talerz (gdyby była dla gości, zastygałaby w formie kominkowej do baby wielkanocnej – ślicznie wygląda po wyjęciu, a w dziurę kominkową można włożyć marynaty, wiecheć zieleniny czy inny sos chrzanowy. Galareta jest w całości własnością Pyry, bo Młodsza nie jada. W piecyku siedzi pieczeń wołowa z łopatki, szpikowana boczkiem wędzonym. Będzie na dwa obiady. Wczoraj w zamrażarce wylądowała reszta upieczonych już żeberek i jest to też pełna porcja obiadowa. Teraz zrobię grzyby – usmaże z cebulką i też zamrożę. Tym sposobem 4 obiady spoczną sobie czekając na dzień, kiedy Pyrom nie będzie się chciało gotować albo kiedy w lodówce będzie tylko echo po dostatku.
Stara Zabo.
Moi sasiedzi maja zaledwie 4 konie stale stojace na dworze. To oni pytali o polskiego konika. Sadze, ze z takiej stadniny nie da sie wyzyc. Teraz usiluja sprzedac interes ale brak chetnych. Ja potrtafie lansowac tylko tych którzy maja iskre, czyms mnie zafascynowali sa uparci i konmsekwentni.
Cala rodzina wyjechala do Tailanmdii. Tam podobno kapia sie ze sloniami w jednej rzece o tym samym. No, no ladne imprezy. Slon lezy na grzbiecie i wystaje mu tylko traba.
Biedny chlopak Agnieszki zostal sam w duzej chalupie z nieslychanie zazdrosna a Jolly.zesnojesienna cesarska i oczywiscie rynek przy tej okazji
Jak zwykle cesarska ale juz jesienn
Przepraszam za literówki ale zanin zdazylem dokonac korekty. WP zabral i umiescil w poczekalni
Pan Lulek
Pan Lulek pisze:
2009-10-02 o godz. 18:53
Pan Lulek pisze:
2009-10-03 o godz. 10:19
Panie Lulku, nie dość że Panu wpis ukradł to jeszcze Łajdak dwa razy wysłał 🙂
Magdaleno, Panie Lulku, jak bylam u Magdaleny to byl to Pichelsdorf, dzisiaj bedac w okolicach Sadionu Olimpijskiego wyladowalysmy w Reiterhof Pichelsberg, prosze o etymologie Pichels……
Jak tam Żabusine skoki, Żabo?
tzn. co bylo w Pichel, ze jest Pichelsberg i inne ´dorfy
Cichal,
Mój prywatny specjalista od chleba (piecze co 2 dni), obejrzawszy zdjęcie, stwierdził że prawdopodobnie dałeś do ciasta zbyt dużo wody. Ponadto, przed włożeniem do pieca należy ciasto albo jeszcze raz delikatnie zagnieść albo ponacinać tak, by gazy uciekły spod skórki. W ten sposób unikniesz rozwarstwienia.
Pozdrawiam,
Ewa
Morag ty bylas w miejscowsci Perchtoldsdorf. Nazwa pochodzi od Percholda. Legenda, glosi, ze bylo trzech braci. Kazdy wypuscl jedna strzale z luku.
Tam gdzie upadla strzala Perchtolda zalozono osade. Potem dolaczono inne osady. Miasto liczy okolo 6000 lat. gdzie rusza lopata trafiaja na wykopalisko.
Liczba meszkanców wynosi okolo 20.000 osób. Srodkiem plynela rzeka i bylo pelno mlynów. Pod wzgledem wysokosci czynszów jest to jedno z najdrozszych miejsc w Austrii. Oni maja wlasna strone WWW. Slyna ze znakomitych win. Liczba Heurigerów wynosi ponad 50.
Pozdrowienia.
Pan Lulek
Mt7. Wybacz, proszę, dałem plamę, ale od czasu do czasu mam kłopoty, „że tak powim z płec” Cofam te ziony, ale wierblondy mogę zostawic…
No ja tez dalam plamy ale udalo mi sie wyciagnac od Pana Lulka interesujaca opwowiastke
do rodzicow i innych posiadajacych podopiecznych, kiedy sa ferie jesienne w Polsce?
Cichalku,
wolałabym winniczkę (od winnej latorośli) i osiołka, albo dwa. 😀
Polki grają z Holandią. To nie na moje nerwy!
http://sport.onet.pl/0,1273597,5,live.html
Przegeały! Już nie oglądajcie. Idę sprawdzic stan nalewek. Do końca sił…
W grudniu 🙁
grudzien to w dawnych czasach byla zima
Morąg – u nas nie ma ferii jesiennych – sa 2 dni na 1 listopada i szlus.
a nam szlusuja wakacje w lecie po 6 tygodniach i obdarowuja w slocie i blocie 2 tygodniami w pazdzierniku, pozostalosci z powojennych lat, kiedy byly to ferie kartoflane czyli na zbieranie kartofli a potem z czasow cudu gospodarczego, kiedy wszyscy jezdzili sobie na wyspy a teraz kartofli nikt nie zbiera bo nawet nie umialby tego robic a wyspy sa w oddali i to mglistej
Morąg – to znacznie starsza tradycja. Mój Tato zaczął naukę w 1911, a Teściowa w 1907 – obydwoje mieli ferie kartoflane, a wiosną 10 dni na prace polowe
Skonszył sie sennn o medalu…Sostała dylko rospasz…Nalewka tesz sie konszy…hep…Ewa, cienkuje sa chlebowe ufagi. Jakie piekne imieee…hep…Jak fruci mi właca w rekach, slofach i w umysle, to Si pocienkuje…O Bosze! Co pedzie jutrooo…hep…
Dobry wieczorek Wszystkim ! Żabo, no i jak poszło Żabiątku ? „Tsimałam”, żeby nie było.
Rano przeżyłam szok, bo …. zagrzali 😀 Wreszcie mogłam zdjąć futrzane papcie, uff.
Zaraz dzionek nabrał „kolorów”. Uwielbiam ciepełko i zawsze żałowałam, że nie mieszkam na południu Europy. To musi być luksus, nie musieć zgadywać, kiedy wreszcie wspólnota zechce włączyć ogrzewanie.
Życzę wszystkim spokojnej (albo nie wg potrzeb) nocki i idę dalej się „rozrywać” 😉
Cichal,
Nie poddawaj się. Została jeszcze walka o brązowy medal.
Lepsze to niż nic…
No wiecie co?! Przyłapałam chipmunka na podżeraniu pomidorów 😯
Niech mu na zdrowie, ale żeby chipmunk pomidory wsuwał?! Faktem jest, ze chippie siedział wysoko na krzaku i pracowicie zrywał jednego zółtego koktailowego, a potem hipnął na glebę, porwał pomidorka i umknął. Dlaczego ja wyszłam do ogródka bez aparatu?!
Dzien dobry Wszystkim,
To jest to sprytne i sympatyczne zwierzatko.
http://picasaweb.google.com/takrzy/Chipmunk#slideshow/5388434615638277762
Alicjo, mogłabyś „oświecić” ciućmoka, co to jest „chipmunk” ? Szukałam w średnim słowniku angielsko-polskim ale tam nic takiego nie ma. A ten chipmunk, jest ładny ?
Zgaga,
Czytalem wczorajsze wpisy, fajnie, ze znowu jestes.
Zgaga,
Popatrz na zdjecia, ktore przed chwila wyslalem.
Alicjo, już mnie Nowy oświecił. Dziękuję Nowy, dzięki Tobie, teraz jestem tylko w 99% ciućmok 😉
Zgago – Alicja ma spryciule dzikie – przyswojone. Jerzor wydaje majątek na orzeszki. Poczekaj – pokaże w całej okazałości w pełni dnia.
Pierwszy raz widze, zeby 99-procentowy ciucmok tak ladnie pisal. Czego to ja sie jeszcze nie dowiem w zyciu?
Przepraszam za brak polskiej czcionki, juz kiedys na blogu Nemo pokazywala, jak trzeba zmienic. Musze sie za to wziac, Alina mnie tez dopinguje, bo sama tez chce zmienic. Najwyzszy czas.
Ja też bym chciała mieć zwierzątka koło domu a miałam w tym roku tyko w jednym dniu cudowny koncert ptaszków, zaraz mi przyszedł na myśl wierszyk „ptasie radio”. Niestety na drugi dzień wróciły gołębie i tyle było tego dobrego 🙁 Miałam też „Warkotka”, którego moja „starsza” przyniosła do domu jako maluszka. Nie wiem dlaczego się bała, że każę jej tego kotka odwieźć, bo …. przyjechała na wszelki wypadek ostatnim autobusem 😉 Takiego sprytu, to się zawsze mogłam spodziewać po młodszej a nie po mojej statecznej i prostolinijnej starszej. Kotka po 2 latach trzeba było „podrzucić” siostrzenicy, bo „starsza” dostała astmy i lekarz stanowczo zakazał kontaktu z kotami. I to by było na tyle jeśli chodzi o zwierzątka w domu i okolicy.
dzikie, to one byly, dokad Jerzor wydawal na rower, teraz orzeszkow im malo i pomidory tna
ps picasa jest na ce ha, wyludzil entuzjazm i zniklo goscia, rozumiem Alicje, ze nie lubi
Alicjo, moje pomidory na balkonie wygladaja dlatego tak licho bo je wlasnie, najpiekniesza i najwredniesza ze wszystkich kroliczek, wtranzala i to nie tylko liscie ale i owoce
Ojej, dziękuję „Nowy”, moje poprawne pisanie jest zasługą nauczycielki w liceum ( repatriantka ze Lwowa). Tak nam „siadła na ambit”, że w klasie nagle zaczęła spadać ilość uczni, piszących z „bykami”. O rety jak sobie przypomnę jakie ja w podstawówce robiłam „byki”, to jeszcze teraz nie mogę wyjść ze zdumienia, jakim cudem ja tę podstawówkę skończyłam 😉
odnosnie bykow i podstawowki, wczoraj wlasnie dzwonila niemiecka kolezanka Dagny i mowila, ze u nich w szkole cala klasa ma zadawane do domu slowka z jezyka niemieckiego, dziwne ale prawdziwe, u niej w klasie jest tylko 10% dzieci pochodzenia „tubylczego” i musza sie dopasowac do poziomu dzieci imigrantow
Komunikat z placu boju – ujeżdżenie po dwóch dniach na pozycji czwartej, do trzeciej brakuje z 3% a piąta tuż tuż. Dzisiejszy przejazd bardzo poprawny, tylko dziecko jednego elementu zapomniało.
Skoki dzisiejsze niezłe: pierwszy konkurs druga, drugi 1 -3 ex aequo.
Jutro trzecia część ujeżdżenia (pod muzykę), skoki odpuszczają, bo czasowo się nie wyrobią. Dzisiaj pomiędzy ujeżdżeniem a skokami było raptem 15 minut, nawet klaczy nie przesiodłali.
idę kroić jabłka. Juz doszłam czemu były take poobijane. Po prostu panienka je wrzucała do skrzynki. Te, które zbierała do wiadra były w duzo lepszym stanie. A te co sama dzisiaj pozbierałam w ogóle nie są poobijane.
Za to nie mam jeszcze śliwek i jestem wściekła, bo wieje i pewnie spadają na potęgę a konie je zeżrą. Z dwóch chłopców, którzy mieli je zbierać, pokazał się jeden, wyrzucił gnój, wsiadł na motorek i tyle go było. Drugi wsiąkł, telefon poza zasięgiem.
Żabo, czyli dobrze „tsimałam”? Czy może jutro ociupinkę mocniej ? Bardzo lubię jak dzieciątka mają jakąkolwiek pasję. To w dzisiejszych czasach rzadkość, dlatego gratuluję. I baaardzo się cieszę z sukcesów „Żabiątka” 😀
Zgago
tu masz tego złodzieja, a jakie u mnie zwierzęta bywają, to możesz obejrzeć , jak obetniesz adres do /Zarlok…etc.
http://alicja.homelinux.com/news/Zwierzeta/Zarlok%20chippie.jpg
Alicjo, to Ty mieszkasz w Raju ? Tam już jest internet ? Wszyscy Twoi goście są cudowni ! Tylko powzdychać – „kurcak” żadnej naleweczki nie ma i zostało tylko wzdychanie 😉
Nowy,
polska czcionka jest prosta jak świński ogon. Chcesz z z kropką wciskasz z i prawe alt jednocześnie. To samo dotyczy innych ś, ł, ą i tak dalej.
Literka – i alt, a ogonek czy co tam sam się doda.
Zaznaczam, że to nie ta Doda.
O, nie doczytałam, że złodzieja już dodano.
Byliśmy w sklepie za rogiem uzupełnić zapasy, wyobrazcie sobie, rzucili angielski cydr, o którym to Helena często wspominała. Zakupiłam. Skonsumowaliśmy i mówię do Jerzora, że coś mi to przypomina, ten smak. On, że jemu też. I oświeciło mnie – mocno rozwodniony ginger ale (piwo imbirowe), które u nas jest niealkoholizowane i mocno słodkie. Ale gdyby się rozwodniło, to nie byłoby takie słodkie. Dodać deczko spirytu – i mamy cydr 😉
Oto malownicza grupa:
http://alicja.homelinux.com/news/img_0872.jpg
A teraz idę robic sałatę. Dodam wiadome oliwki.
Pyra idzie sie leczyć pod kordełkę – herbata wypita, aspiryna naszykowana inne takie też
Alicja,
Dzieki, ale albo ja jestem ciucmok 100-procentowy, albo tu cos nie gra. Wciskam i nic.
n,s,l,
Ja teraz mam tylko laptopa, kiedys z normalnego komputera wychodzilo mi bez problemow. Moze tu tkwi jakas roznica?
Alicjo (mam słabośc do tego imienia) + Nowy (nie mam słabości) już wydobrzalem i boleśc z powodu przegranej siatkarek już odeszła była (no może kacenjamer przybędzie) żeby dostac polską czcionkę z Altem, trzeba najpierw skonfigurowac. Jaki masz system operacyjny? Vista czy inny. Powiedz to Ci napisze.
katzejammer
napiszę
Cichalku, a nie katzeNjamer ? Ależ znowu ze mnie zgaga wylazła 😉
Alicjo, jednak świński ogonek nie jest tak prosty 😉
Dobry wieczór!
Tak, to ja, jeszcze nie wyjechałam, ale już wszystko spakowane i rankiem ruszamy. Nie będziemy się spieszyć, bo Messyna narazie odcięta od świata i nijak się do niej dostać 🙁 Pierwszy stop zatem w okolicach Carrary, potem kąpanko w termach Saturni, później Pozzuoli, Neapol i Wezuwiusz, a potem… się zobaczy. Myślę, że jednak dotrzemy do Taorminy i mojego ulubionego sprzedawcy ryb w Giardini-Naxos:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Wino#5062140235185906898
No i pokarało mnie, jednak nie wolno się wymądrzać – miało być „katzenjaMMer” ; solennie przyrzekam poprawę, wygonię tę „zgagę”.
Nemo, czyżbym oprócz zgagi, była jeszcze czarownicą ? Od kilkunastu minut myślałam, o tym gdzie jak Wam „leci ” podróż i gdzie „wylądowaliście”.
hm… ja mam linux… ale winbinblows też powinno działać? 🙄
Literka i prawy Alt….
Pokarało mnie – jak się je, to się nie klepie w klawiaturę.
WINBLOWS miało być.
oczywiście ma być ; gdzie już jesteście, jak Wam „leci” podróż i gdzie „wylądowaliście”. 🙁
Oj, chyba czas na spoczynek. Życzę wszystkim dobrej nocki.
Zgago! Miałaś racje. „N” mi umknęło tak jak Tobie wcześniej „uczniów”…żem zgaga tyż!
… i jeszcze K na początku 😉
Zaraz wyląduję w łóżku, ale najpierw jeszcze upiekę ciasto ze śliwkami na drogę. Z wyjazdem nam niespieszno, bo pogoda u nas nadal cesarska i wszyscy chodzą w krótkim rękawku, a we Włoszech dopiero się poprawia i na północy wcale nie jest cieplej.
Narazie wykąpałam się w wannie, w soli iwonickiej, przy okazji odmoczyły mi się paznokcie ze śladami po śliwkach, jestem prawie jak nowa 😉
Dziękuję za już i poproszę jeszcze o jutrzejsze trzymanie, tak do południa 🙂
Nowy, a na jaką cholerę Ci te ciapki i ogonki potrzebne? Ktoś się na Tobie wyżywa? Ja tyle pisałam bez (Alicja tez) i było dobrze, w końcu się dałam podpuścić i teraz jak piszę gdzieś w świat to muszę znowu „wycierać” i poprawiać co już napisałam. Ja nawet nie zauważam, że jest bez tych świńskich ogonków, chyba że się bardzo wpatrzę.
Sójki się pokazały, zima idzie
Jutro to dopiero ma wiac! Ale za to slonecznie.
powoli przechodze na zimowe karmienie koni. Grupe „specjalnej troski” zamknelam dzisiaj na noc do boksow. Raczej nie sa zachwycone, bo noc ciepla. Dla mnie jest to wiecej pracy. Na razie tylko gniote dwa razy wiecej owsa – z 50 na 100 – i zadaje siano na noc o boksów.
Nemo,
Pieknej, niezapomnianej podrozy i mostwa zdjec, ktorymi pozniej sie z nami podzielisz.
Zabo,
Gratulacje dla Zabiatka, jutro tez trzymamy kciuki, musi sie udac!!!!!!!!!!
Mysle, ze z tymi ogonkami to jednak poprawnie, a tak to wyglada malo elegancko. Dostaje od corki mojej maile, pani mgr inz. po warszawskiej politechnice, w ktorych nie ma duzych liter, przecinkow, kropek, nic. Zreszta nie tylko od niej. Slow tyle, zeby tylko wiadomo bylo o co chodzi, zadnego zbednego. To jakas nowa moda korespondencji elektronicznej. Byle szybciej.
Cichal,
Ja mam Windows Vista. Dzieki.
Mam cccc,
jade zagrac w totka! Zaraz wracam.
Nowy, idż do Control Panel, kliknij 2x Regional and Language Option, kliknij Keyboards and Languages wybierz Polish (Poland) daj Apply i OK, potem jeszcze raz to samo i kliknij Keyboards and Languages klik na Changes keyboards i tam wybierz Polish(Poland)- Polish (Programmers) potem Apply i OK Przeładuj i to wszstko! Miłych znzków diakrytycznych życzy Cichal.
Cichal,
Ślicznie dziękuję.
Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu się udało.
Cicho, ciemno, samotnie?
Niezupełnie, bo ja jeszcze nad „zleconymi” siedzę, ma być na rano. Już wysłałem dwa dni temu, ale jeszcze uzupełniam. Już prawie gotowe.
Praca uszlachetnia, więc nie przeszkadzam
Ja ładuję zdjęcia, dotychczas uporałam się z Danią – zaserwowali nam typowe ponoć duńskie danie, o czym będzie w kulinariach, a jakże. Podobno Duńczycy jedzą ziemniaki na 350 sposobów (przesadziłam, ale bardzo dużo), ziemniaków w karmelu chyba nie próbowaliście?
Dobre, ale że ja nie jestem słodka, to przemówiły do mnie na spróbowanie, jestem pewna, że tym ze słodkim ząbkiem smakowałyby. Ziemniaki przyrządzał najprawdziwszy Duńczyk!
Tymczasem podrzucę wam widok (mówiłam, ze Młode mieszkają w szklanej klatce?) – tak wygląda ulubiony kącik kota na 47-mym piętrze w Toronto.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009#5388504011760794674
Nigdy nie chciałbym tak wysoko mieszkać, boję sie wysokości.
Idę spać. Dobranoc, a tym co wstają – Dzień dobry.
Alicjo, czy kot wychodzi na balkon?
Stara Żabo (21:13)
Skakali w siodle ujeżdżeniowym?
Na balkon wychodzi dziewica…..
Wychodzi i pokazuje sukni swej rąbek.
ASzyszu – ten balkon idealnie nadaje się dla dziewic, które to na szklanej górze, etc. Za czorta tam bym nie stanęła; może dlatego, żem mało dziewicza?
..zagadałam się na IRC ze Szwedem, też by tak wysoko nie chciał mieszkać (mieszka w Błotach, czyli Lerum – nie są to Żabie Błota, tylko szwedzkie).
Na balkonie byłam, szczelnie przylegając do ściany – balkon nie jest oszklony, przeciwnie wręcz, beton (bariera), i dobrze, człowiek się pewniej czuje. Ja mam lęk wysokości jak cholera, ale jakoś tak po paru godzinach przywykłam i nawet mi się podobało.
Jako nowina oczywiście, chętnie tam wpadnę z wizytą, ale mieszkać to za nic!
Widoki z góry przecudne, wschody i zachody słońca miodzio (będą zdjęcia), księżyce i tak dalej, ale ja wolę swoją Górkę i ślimacze tempo życia. Podejrzewam, że gdybym była w wieku Młodych, też by mi się podobało i chciałabym być w centrum „centrumu”.
Powoli zamieszczam zdjęcia (oj, powoli!), kto chce, niech zerka, na dzisiaj już kończę, to znaczy na wczoraj, bo dzisiaj już niedziela, a ja ciagle przy maszynie 🙄
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009#
A propos… jak na 47 piętro nie chcecie, to co mówić o lataniu samolotem?! Ja się przyzwyczaiłam, a przecież dla mnie było to nie do pomyślenia kiedyś!
Nowy,
przecież Ty też latasz!
Słonecznie, wietrznie, ale dosyć ciepło. Zaraz po pracy jadę do lasu. Może coś wreszcie wylazło? Strasznie chce mi się grzyba 🙂
Witam słonecznie, „czytankę” zaległych nocno-świtowych postów zaliczyłam. Nastukałam swój, kliknęłam na „dodaj komentarz” i …… otrzymałam komunikat :”Wysyłasz komentarze trochę za szybko. Zwolnij.” 🙁 Dlaczego ? Ktoś wie ?
Alicjo,
Oczywiście latam i juz nie do zliczenia jest ile razy przelecialem nad Atlantykiem, ale nigdy, do żadnego samolotu nie wsiadłem trzeżwy i podczas lotu zawsze staram się utrzymać ten stan tak długo, jak tylko się da.
Wylatując z Warszawy, co jest przeważnie wczesnym rankiem, na śniadanie zamiast kawy piję jakiś mocny trunek, poprawiam na lotnisku, po bramkach. Cała rodzina to wie i nikt już się nie dziwi.
Idę dospać.
…o, ale mi nowinę powiedziałeś, Nowy 😉
Też tak mam, inaczej bym nie wsiadła, chociaż… chyba się przyzwyczajam. Niemniej jednak co wino, to veritas 😉
Idę dospać, toż to prawie rano!!!
Żabo, „tsimam” mocno.
Alicjo, zdjęcia są piękne i to co na nich takoż. Możesz mi podesłać podpowiedź, jak pokonałaś strach przed pierwszym lotem? Mnie moje dzieciątka postawiły „szlaban” na jazdę autokarem a mam w planie wyjazd do młodszej. A to przecież tylko Anjou i 36 godzin snu. Mnie autokar usypia 🙂 A, że niewygodnie ? Gdy w latach „60” jeździło się na kolonie przez calutką Polskę, to spanie na deskach było normalką, więc siedzenia lotnicze w autokarach, to „betka”.
Nowy, telegraficzne skróty i brak „ogonków są konsekwencją powszechności sms-owego komunikowania.
Cichalku, jestem już w takim wieku, w którym siłą rzeczy nie śledzi się nowości w pisowni a mój słownik z 1986 roku pisze; uczniów a.uczni. Co nie zmienia faktu, że z uporem maniaka, czepiam się braku logiki w pisowni „sweter”, bo przecież nie pisze się „wiater” 😉 Ciut za dużo wyjątków w naszym pięknym języku.
Ojej, już recepty podane. Niestety nie dla mnie, bo boję się braku kontroli nad tym co robię i mówię (vide: JMR w Lufthansie). Jeden, jedyny raz urżnęłam się „na biedronkę” i sama świadomość, co mogłam nawyrabiać (mimo, że przyjaciele zapewniali, że byłam „normalna”), ten wstyd, mam w pamięci. A podejrzewam, że musiałabym „na biedronkę”, inaczej mój tchórz sobie nie pójdzie i „padnę” ze strachu.
.
Co jest powodem, ze Janda na widowni nie gromadzi rzeszy kobiet?
Stała się Janda w ostatnimi czasy mniej kobiecą?
Czy jest ona obecnie bardziej męskim typem?
Jest wyrazista czy jest rozmazana?
_odczytanie tego z tych obrazków jest dla mnie bardzo trudne.
____
nemo kąp się w ciepłych wodach do woli, to przyjemne i rozluźniające uczucie. Osobiście wchodzę dziś, za godzinę, do mojego morza mieszczącego się na podwórku. To, ze idę w towarzystwie deseczki i latawca rozumie się samo przez się. W końcu, wieje duje jak kto woli 7 Beauforta 😆 i to drugi dzień z rzędu 😆
Pyra się trochę nalatała – nie tam żadnymi transatlantykami, tylko „antkami” i śmigłowcami. Balkonów się boję, na huśtawce dostaję torsji i ataków paniki, a latania się nie boję, bo to tak, jakby leciał dom, w którym siedzę – nie ja osobiście. Ponadto ludzie, którzy z tego żyją (a potem żyją wdowy po nich) nauczyli mnie, że czy spada się z 25 m czy z 12 tys m. – efekt dla ludzia jest dokładnie taki sam. Ludź jest bowien nietrwałą strukturą białkową.
o!
jeszcze jedno.
mam nadzieje, ze powyższe pytania nie nakierują was na fałszywą drogę 😆
ja tymczasem zbieram się tez do drogi. całe 60siąt metrów i jestem na wodzie 😆
Arku – a jak Ci zziębnie przyrodzenie i reszta, to o 1,5 godziny drogi są ciepłe borowiny pod bokiem Żaby
aradiuszu?????????????????? Ty sie chyba podtopiles
– nie gromadzi rzeszy kobiet, bo moze wiecej ich nie bylo, moze panowie obskakiwali aktorke, moze panie sie nie pchaly do tego aby sie uwiecznic przy aktorce, poza tym jest ona wg. mnie osoba skromna i poza scena trzyma sie raczej na boku
– pani Janda nigdy nie byla za kobieca wedlug zasady „maz to szyja, zona to korona” – czego nie lubie
– meskim moze dla mieczkow
-rozmazana to chyba nigdy nie byla, wezmy chocy pod uwage jej tik w poruszaniu glowa ten sam i w ten sam sposob od „Czlowieka z marmuru” po dzis
mialo byc pod 3. mieczakow
nie ma takiej możliwości Pyro
jest tutaj i Przyjaciel. sama obecność Przyjaciela nagrzewa otoczenie, a jego dotyk czyni istne cuda 😆
a poza tym to tylko zmarzlakom jest zimo 😆
Tak, ASzyszu skikała w siodle ujeżdżeniowym, nawet dobrze jej to poszło. Rzecz w tym, że jednocześnie są różne zawody: ujeżdżeniowe sobie a skoki sobie i organizatorów nie obchodzi jak zawodnik zdąży z jednych na drugie, znaczy z czworoboku na parcours.
Natomiast dzisiaj kur pojechała wręcz świetne – kciuki można puścić!!!
Ola zaś na Hetmanie w damskim siodle ma wicemistrzostwo w Małej Rundzie – ujeżdżenie.
Same dobre wiadomości do południa 🙂
NIc nie kumam. Zobaczyłam rano zdjęcie kota, napisałam komentarz, krótki, bo krótki, ale zawsze, wysłałam i dałabym sobie żabi łeb uciąć, ze go wysłałam i się wkleił. A teraz patrzę i go nie ma. Przywidziało mi się, czy co?
Pyro, Twoja recepta, jak na razie, najbardziej mi odpowiada 😉 Mam kilka miesięcy na ćwiczenie swojej jaźni, aby taką „oczywistą oczywistość” zaakceptowała 😉
Gratuluję !!! Wszystkim „Żabom”, dużym i małym !!! Teraz pewnikiem będzie feta ? A w Błotach też tak dziwnie, jak na południu ? Co 3 minuty piękne słonko a co 3 minuty ciemność ?
Ten nasz psiak znowu chce wyjść, a mnie się chce wyć – kaszel, katar, ból głowy i pies na tej głowie. Gdyby ta zaraza z cholerą nie był taki sympatyczny, to bym go udusiła. No nic. Idę
Morążku – poza tym jest ona wg. mnie osoba skromna – naprawdę tak myślisz?
Znasz skromne aktorki, zwłaszcza takie, które osiągnęły sukces? 😯
mt7-skromna bo nie giba (i nie musiala) sie w miejscach publicznych z golym brzuchem i nie imituje ruchow przypominajcych stymulowanie vaginy jak to robia gwiazdy niektore, poza tym widzialam ja w tym roku, brala udzial w pewnych okolicznosciach towarzyskich i przyszla sobie poprostu przyszla i byla sobie, skupiona na tym po co przyszla, a potem zjawila sie pewna Kasia i za raz bylo grubianstwo, jazgot i wrzask a wszystko w stylu :no co nie widzicie mnie q… przeciez q… przyszlam!
Myślę, że ona sama nie zgodziła by się z twierdzeniem, że jest skromna.
Jest, lub może wydawać się, że jest, naturalna.
Chociaż ja jej tak też nie odbieram.
Zna swoją wartość i nie musi się krygować, ale czy aktor, czyli człowiek żyjący z popularności może sobie pozwolić na brak kreacji w publicznych miejscach.
Nie wierzę.
Jest popularna bo nie tylko gra ale cos jeszcze robi, poza tym sukces szedl za nia od poczatku, wykreowala pewien typ kobiety (miala to szczescie, ze zaczela od takiej roli), moje kolezanki po wyjsciu z „Czlowieka z marmuru” mowily pierwszy raz w zyciu widziala, ze kobieta moze taka byc i tak obstawac przy swoim.
Wystarczy posłuchać jak Janda śpiewa „Na zakręcie” Osieckiej. Ile trwa ta piosenka 3 – 3.5 minuty? I są te minuty naładowane emocją, dramatyzmem, bezsilnością i beznadzieją, a wszystko to powściągliwe, wyciszonwe ale i rozedrgane. Wiemy, że ta kobieta tuż za ścianą, za woalem w każdej chwili może wybuchnąć szalonym krzykiem, histerycznym napadem (jak w „Przesłuchaniu”) może zabić i może się zabić – nieprawdopodobny majstersztyk na czas kilku oddechów…Ona może być publicznie skromna, bo ona już nie musi… Ale skromność jest z natury rzeczy obca sztuce aktorskiej, w założeniu wszak ekshibinistycznej i kanibalistycznej.
A napinanie vaginy ma się nijak, chociaż też bywa sztuką
Takie Kasie tez sa naturalne w tym swoim „kreowaniu” (wpoily sobie styl bycia swiadka artystcznego poznych lat 70-tych, gdzie przecinek byl odmieniany w wszystkich przypadkach) , ale jak sie wzmie jej role w starych filmach u Konradiuka to przeciez subtelne, mlode przeurocze dziewcze.
tzn. Kasia u Konradiuka nie Janda
A mnie utkwiła p.Janda (oprócz ról filmowych) w piosence : http://www.youtube.com/watch?v=zQRgUfucmLA
Pamiętam, że siedziałam przed telewizorem z zachwytem, jak wówczas, gdy słuchałam: http://www.youtube.com/watch?v=CmY6i1uZQnE
Rozmawiałam z Panem Lulkiem; jest smutny, bo wczoraj zmarł jego Teść. Przeżył żonę o tydzień. To nic, że byli to już ludzie wiekowi, ale serdecznie przywiązani. LuLek mówi, że czuje się już lepiej. Jest wdzięczny Pawłowi, Markowi i Jolinkowi za wsparcie i opiekę. Wszystkim dziękuje za zainteresowanie i pozdrawia.
Kasia u Kondratiuka subletna? 😯
http://www.youtube.com/watch?v=OTHMF2xqOFM
Nie znoszę pewnej maniery Jandy, właśnie to potrząsanie głową – czasami mam wrażenie, że ciagle gra tę dziewczynę z „Człowieka z marmuru”. W „Przesłuchaniu” jest inna, pewnie znalazłaby się jakaś rola, gdyby poszperać, ale generalnie – to jest Agnieszka z „Człowieka z marmuru”. Nawet kiedy grała Modrzejewską w serialu tv. (akurat byłam w Polsce, obejrzałam ze dwa odcinki) „zalatywała” Jandą.
Z drugiej strony ważne jest, w jakich rolach się obsadza pewnych aktorów, ona nadaje się do ról pewnych siebie, zdecydowanych i władczych kobiet.
W „Przesłuchaniu” była inna, bo i rola od niej tego wymagała. A jaka jest w życiu – można sobie wyobrazić, ja obserwowałam jej determinację w dążeniu do stworzenia własnego teatru. No i ma ten teatr, i chyba wszystko dobrze się kręci, a przecież to wszystko było jak taniec na linie, Janda czy nie – z liny łatwo zlecieć… Postawiła wszystko na jedną kartę i dopięła swego.
A „Na zakręcie” to perełka, którą już wam kiedyś tu podrzucałam:
http://www.youtube.com/watch?v=eNPKYDDk5kw
Przecież teściowa Pana Lulka zmarła już jakiś czas temu, jaki tydzień?
Panie Lulku, wyrazy współczucia, niech Pan się nie poddaje złym nastrojom.
Pozdrowienia
Serdeczne uściski dla Pana Lulka.
przyszli goscie a poza tym chyba pojdziemy ogladac olbrzymie marionetki, mt7 ona sama w sobie jest tam subtelna ma tylko wyuzdana role ale w sumie jest to wszystko ladne, dochdza do tego jeszcze ujecia i gra swiatla
Panie Lulku wyrazy wspolczucia
Stale powtarzam, żeby artystom nie przyglądać się z bliska. Wcale nie chcę o nich wszystkiego wiedzieć – co jadają, czeo słuchają, ani z kim śpią. Artysta przemawia przez swoje dzieło i taki kontekst mi wystarczy.
Pamiętam, że kreacja Nowickiego w „Nocy listopadowej” powaliła mnie na kolana. Zakochałam się w panu Janie wariacko. Powiedziałam po spektaklu do Męża, że idę zapisać się w kolejkę do sypialni księcia Konstantego. Mąż był sceptyczny – on wolał blondynki. Tak sobie gadaliśmy, a ja w głębi duszy i tak wiedziałam, że Moskal, bo Moskal; mały- no, mały, ale kochanek wymarzony. Potem przeczytałam kilka wywiadów z aktorem, kilka obejrzałam w tv – o Bożesz, ty mój Boże co za kawał kabotyna w pretensjach. No, niech będzie, ale aktor wybitnyi tyle mi wystarczy.
Pyro…
Ty też?! Bo i ja w Nowickim, na szczęście nie czytałam wywiadów z nim za wiele, chyba nawet wcale – a jeśli, to nie zapamietałam. Mam kumpla serdecznego, tego spod Sobótki, którego wizytowałam niedawno – w pewnym momencie spojrzałam na niego i jak nic, blizniaczy brat Nowickiego w wieku średnim (bo tyle Rycho ma). Wszyscy obecni przy stole zgodzili sie ze mną, faktycznie, podobieństwo spore. Znajdę odpowiednia fotkę… Rycho jest w połowie Italiano po mamie, ale o ile wiem, mama z Nowickim sie nie zadawała 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_0763.jpg
Alicjo – popatrzyłam na Rycha – to nie rysy twarzy, to typ uśmiechu.
Na szczęście nie kochałem się w Nowickim, aleśmy sporo wódeczki obalili w Spatifie w niegdysiejszm Krakowie…ech…jesień. W życiu też…
http://www.youtube.com/watch?v=gV_yOsFTRuo&feature=related
Zapomnieliscie dodac, ze w sklad ratowniczej ekipy udzial wziela Ania, zona Pawla. To ona pozostawila wspaniale nalesniki i cudowny wiedenski nastrój.
Nalesniki mialy jedna wade. Wyszly calkowicie.
Jest nadzieja na restauracje tego rodzaju posilków.
Wieczny dluznik
Pan Lulek
Tylko uśmiech się zgadza. Brzuszek chyba te Pozdrowienia dla Rycha
mt7 – marionetki opuscily juz Berlin a wczoraj przy ponad milionie ludzi nie mozna sie bylo tam dostac,
nie te ujecia mialam na mysli, te ktore podalas jakos wyrzucilam z pamieci, tam byl jeszcze taki mniej wiecej widoczny akt plciowy, gdzie Kasia jest bardzo dobrze sfilmowana i bardzo sbutelnie, pomimo dabej akcji wyglada
Zycie jest zyciem, jak ostatni raz widzialam Demarczyk to bylo to w Kolonii w roku 1980, byl tez Kydrynski – trzezwy, Pszoniak niestety w trzy d. pijany i Demarczyk zwalila sie(byla tez ulana do potegi entej) schodzac po kreconych schodkach aby zaspiewac A L E E E E jak zaspiewala to wydarla nam dusze i stalismy zamurowani w zachwycie przeyzwajac prawie boskosc
Aleśmy się rozplotkowali! Toż to blog jedzonkowy! A więc ad rem. Wczoraj zaszalałem i pierwszy raz w życiu użyłem tofu przyniesionego przez psapsiółę Ewiną. Zrobiłem faszerowane pomidory, ale żeby nie było zadietetycznie, obficie zrosiłem parmezanem (dokładnie Romano) Bałem się co z tego wyjdzie i postawiłem baterię sosów do ewentulnego zagłuszenia smaku. I proszę sobie wyobrazic, Ewa pochwaliła i nie musiałem klęczec w kącie (na grochu)
http://picasaweb.google.pl/cichal05/FaszerowaneZTofu#
Nie lubię tofu – wróć – nie lubię tego, co z tofu jadłam, bo samo ptzecież smaku nie ma. Wszystko to piękne, ale mój aktualnie 40-letni bratanek, ortodoksyjny wegetarianin od młodości, jest najpotężniejszą figurą w rodzinie. Mógłby z naszym Brzuchem iść w zawody i stale ma jakieś gastryczne kłopoty. Od kilku lat pracuje dla tvn w Krakowie i tylko czekam,żeby pracodawca oznajmił „Panie Sebastianie – albo Pan schudniesz, albo się pożegnamy”
Kochani trwa mecz z Niemcami. Nasze „złotka” walczą niestety (albo stety) o brąz. Relacja na żywo punkt po punkcie na
http://sport.onet.pl/0,1273597,5,live.html
oj, nie tylko uśmiech… to akurat było pod ręką, ale mam inne, z ubiegłorocznego spotkania. To moje ulubione Ryśki, wtedy spotkaliśmy się po 30 latach 😯
Jak się przyjrzeć Rychowi w innych pozach, coś w tym jest, z tym Nowickim. O, a za studenckich czasów to było chucherko z zapadniętą klatą i też mi się z Nowickim kojarzył! Nie mam zdjęć z tamtych lat, niestety 🙁
Teraz kawał chłopa i bicepsy że ho-ho, ale sam buduje dom pod Sobótką, własnymi rękoma przy wydatnej pomocy żony, Basi. No to wyrobił sobie bicepsy! Basia kopie rowy, stawia mury, ale jakoś dzięki Bogu bicepsów nie ma 😉
Z tego spotkania zamieszczę zdjęcia (za jakiś czas, na razie idę po kolei), bo warto zobaczyć, jakie ludzie maja pomysły i jak pięknie je realizują.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Ryski/
Cichal,
kulinarny blog, a przeciez nigdzie się tak fajnie nie plotkuje, jak w kuchni 😉
Alicja – musisz Ty tego Ryśka naprfawdę lubić, jeżeli Ci się z Nowickim kojarzy!
No jakżesz mam nie lubić… codziennie przynosił mi bukiecik kwiatków na zajęcia i pozwalał ściagać z matematyki, a nawet próbował mnie jej nauczyć, nie rozumiejąc, że niektórzy tak mają i matematyki nie pojmują ani żadnych takich fizyko-chemii.
Jeden minus – donosił Jerzoru, kiedy zamiast zajęć z matmy, chemii czy fizyki wybierałam wagary 👿
I naprawdę kojarzy mi się z Nowickim!
Witam wszystkich!
Jak dobrze być znów w swoim domu.
Co do artystów, to już dawno nauczyłam się ,że zachwytu nad twórczością człowieka nie należy przenosić na jego prywatne życie i poglądy. Rozdzielam te dwie sfery,chociaż miło jest , jeśli podziwiany arysta podoba mi się też jako człowiek. A Krystynę Jandę widziałam latem w Gdyni jako widza na spektaklu „Hamleta” w ramach Festiwalu Szekspirowskiego. Siedziałam w takim miejscu,że wszyscy przechodzili obok mnie, bo w przeciwnym razie pewnie bym jej nie zauważyła.Skromnie ubrana,bez makijażu,poważna.
Pyro,chciałoby się rzec „święte słowa”, nic dodać,nic ująć.
Polki wygrały! Jeszcze mnie suszy po poprzedniej klęsce a tu trzeba święiowac!
Dasz radę, cichal 😉
Będę walczył jak lew Alicjo! A propos, Ryś nie jest zazdrosny o Ricardino?
Wiecie, że nie umiem podać adresu piosenki? Wiecie, ale proszę sobie wejść na joutube, na Grzegorz Tomczaka i wysłuchać „Niebieską piosenkę’ i „Ukrainę” Inne też się nadają do słuchania
Alicja 3.10. 22.03 przegapilam ale dziekuje za zdjecie, ja sobie to zdjecie wydrukuje i pojde z nim zebrac w Polsce, nareszcie mam podkladke….
morag, co będziesz zbierała w Polsce?
http://www.youtube.com/watch?v=s27HGp1i0RI
o to, Pyro, szło?
cichal nie zbierac tylko z z kropka zebrac
cichal, ona pójdzie żebrać, znaczy zebrać datki do puszki
O, śmy się zderzyły 🙂
Żabo – tak, jest kawałek Ukrainy (refren) ale „niebieska piosenka” to najładniejsza piosenka dla żony. Tam jest
A nie prościej dac kropkę? Chyba, że ma to samo co ja z cie. Nie pisze mi nad c ogonka.
cichal nie tylko kropki ale i ogonka nie mam, mialam ale nie chce mi sie kombinowc z klawiszami
idę na dół walczyć ze śliwkami, będę drylować a yyc sobie pojechał…
Poszła sobie Żaba, a ja chciałam eby posłuchała sobie Alicja na tę 33 rocznicę
Zabo przeciez on wyjechal jeszcze przed sliwkami i nawet obitymi jablkami
Pyro, czyzby byla juz zmiana czasu?
Cichal,
o ile znam Rycha, a znam dobrze, o nikogo nie jest zazdrosny, poza tym nie wiem, kto to Ricardino 😯
Byłam za rogiem… o matko, co ja się nalatam 🙄 Jerzor odmówił i pojechał na swoim bicyklu, toż miesiąc na nim nie jezdził!
Nie chcę nic mówić, ale chyba zaraz lunie. Jakby co, piwo i puszkę cydru mam dla cyklisty, nie licząc sangiovese, ale to już nie dla zaspokojenia pragnienia, tylko do obiadu.
Pyro,
nie bój Żaby, odsłuchałam, a Tomczaka to mi kiedyś podesłałaś z pomocą Młodszej 🙂
Alicjo (jakie ładne imię) Rycho jest 0,5 Włoch, jak pisałas. Ryszard to Ricardo, Ryś to Ricardino! CBDU
Rycho – zdrobnienie to Ricardino
Dla mnie to był (i jest) zawsze Ryś albo Rycho.
A moje imię jak najbardziej mi się podoba! Nie jest wprawdzie tak oryginalne, jak Jaropełka (nie podpowiadać cichalowi, kto zacz!), ale całkiem niezłe.
Jaropełka!? A kogóż to tak pokarało?
Dzien dobry Wszystkim,
Wstałem późno, ostatki choroby jakby ustępują, a trzymała wyjątkowo długo, w piątek myślałem, że zejdę, ale jakos powoli przechodzi.
Przeczytałem kolejną książkę Coetzee’a „Zapiski ze złego roku”.
Przeczytałem Wasze dzisiejsze wpisy – bardzo lubię K.Jandę, nawet żeby nie wiem jak potrząsała głową.
Oczywiście teraz, oddalony od Kraju, nie mam możliwości zobaczyć Jej ani jako aktorki w nowym teatrze, ani jako widza na Hamlecie (Krystyno witaj po podróży), ale przecież wymieniane tu filmy, piosenki, niezapomniana „Shirley Valentine”, wywiady i wszystko co o niej wiem wystarczają by ją podziwiać.
Zgago, 10:34
Nikt nie mówi o „biedronce”, ale troszkę jeszcze nigdy mi nie zaszkodziło.
A propos latania – mam bilet do Polski na 29 października, niestety jeszcze powrotny. Lecę moimi ulubionymi liniami, czyli Finnair.
W tym samym czasie do Polski wybiera się też Alina z Francji, oczywiście planujemy spotkanie przy herbatce i winku.
Pobyt głównie rodzinny. Najpierw wyjazd do Nałęczowa na grób mojego Ojca, później urodziny mojego synka, a 15 listopada 95-te urodziny mojej Mamy. Są uroczystości urodzinowe na których zaśpiewanie „100 lat” staje się wielkim nietaktem.
Reszta planów w trakcie ustalania.
Stara Żabo, juz wszyscy w objęciach Morfeusza, zapytam, daleko Żabie Błota od Szczecina? Mam pewien pomysł (mam tak przy pełni) ale daj mi, proszę Twój email bo nie chcę tak pro publico bono…
Cichal,
a dlaczego „pokarało”, mnie bardzo sie podoba i uważam, że idealnie pasuje do włścicielki.
Oczywiście, że wyjechał przed śliwkami, ale ciągle miał wizje jeźdzców Apokalipsy przelatujących nad Wilczymi Jarami i innych wiedźm, i duchów, a ja niby nic, tylko siedzę i te mirabelki dryluję… i teraz nie wiem, czy jak dryluję to te duchy i wiedźmy dalej ganiają, czy za yyc’em poleciały za ocean?
Ja się skaleczę! Dopiero mi przyszło do głowy, że on na białym koniu jeździł. Może jakieś zdjęcie zamieści to skomentujemy 🙂
Zaraz pokarało! Ty się cichal nie narażaj!
Ja jutro świtem w drogę, to na wszelki wypadek spać chyba nie pójdę.
Śliwek, własnoręcznie zbieranych, nadrylowałam z 10 litrów, zalałam octem i mi brakło. Jutro muszę dokupić, bo śliwek chcę dużo zrobić, taką prostą metodą można szaleć.
140 km circa about, zależy od którego końca Szczecina.
zabieblota@wp.pl
Przy pełni? znowu jakieś wilkołaki w Wilczych Jarach abo i co gorszego
Dzisiaj są 92 urodziny mojej Mamy. Wczoraj, czyli w niedzielę był obiad u mojej siostry. Nie dojechałam.
Żabo,
Długich lat w zdrowiu dla Twojej Mamy.
Prawie rówieśnice, bo co przy takich liczbach znaczy 3 lata? Nic.
Dziękuję, dla Twojej Mamy również wiele zdrowia.
już się skarżyłam, że chłopcy od rwania śliwek nawalili na całaj linii. Straszne byłam zła, a jak zaczęło tak mocno wiać to jeszcze bardziej się zeźliłam, oczyma duszy widziałam te dojrzałe śliwki spadające w rozmiękłą ziemię i konie, które je zjadają, a co nie zjedzą to wdepczą. Pogoda dzisiaj była podobna jak u Zgagi, co rusz deszcz, po chwili słońce i tak wkoło, do tego wiało chyba bardziej niż wczoraj. Po południu nie wytrzymałam, wyczaiłam, ze konie są w drugim końcu pastwiska, wziełam wiaderko i na rekonesans. Właściwie to byłam przekonana, że już jednej śliwki na drzewie nie zostało, tymczasem sytuacja przedstawia się o wiele lepiej. Dwa drzewa z samego brzegu nadal uginają się od owoców, chociaż wiele leży na ziemi, inne, niby nie tak narażone na porywy wiatru, już mało co mają na gałęziach, ale cała masa śliwek leży pod nimi. Koniom już chyba się przejadły. Nazbierałam lepsze pół wiadra i przezornie dałam sobie spokój, bo jeszcze trzeba to było zanieść do domu. Poza tym zbieranie z taką przetrąconą żabią łapą jest dość męczące.
Tylko weszłam na podwórze, zoczyła mnie Basia, napychająca się sianem pod wiatą, podbiegła dziarsko i wyraziła chęć sprawdzenia co ja tam dobrego mam we wiaderku. Na odczepnego dałam jej śliwkę, potem następną i jeszcze jedną, i tak po jednej, aż doszłam do domu. Basia została za sznurkiem, pyskując mi ile wlezie. Na pociechę dałam jej jabłko, z tych obitych. Trochę ją to pocieszyło i sobie poszła.
Nowy, jakbyś był gdzieś w żabich stronach, to nie zapomnij wpaść. Nie ma to jak Wilcze Jary w listopadzie, uchuuuuuchuuuuuu…….
Żabo Cudowna, dziekuje
Jak ja lubię mądre Kobity…
Żabo,
Bardzo dziękuję za zaproszenie, marzą mi się Żabie Błota i marzy mi się Poznań, ale co wyjdzie to nie wiem, nic na razie nie obiecuję.
Mama już bardzo słaba fizycznie, chociaż umysł jasny jak u nastolatki. Bardzo na mnie czeka, nie wiem co będzie za kilka tygodni.
Gospodarz podmienił i dodał zdjęcie, i jakoś cichcem to przeszło. Miałam to już chwilę temu zapodać, ale i też jakoś się omsknęło.
Żabie Błota? Daj, proszę jakąś miejscowośc obok , szukam na gOOgle
Zajączkowo koło Połczyna Zdroju, cichal.