Tu czas się zatrzymał
Żyrardów to modne miejsce. Lofty czyli mieszkania budowane w zaadaptowanych budynkach fabrycznych to marzenie wielu młodych (starszych też) małżeństw. W zakładach lniarskich wybudowanych na początku XIX wieku i kierowanych przez francuskiego inżyniera Filipa de Girard (od niego miasto wzięło swą nazwę) wkrótce będą mieszkać pierwsi lokatorzy. Oprócz mieszkań powstaną tu sklepy, kluby, restauracje…
A jedna restauracja już jest. Działa ponad rok w dawnej fabryce Dittricha i Hiellego. Pierwszy zjechał do Żyrardowa z Czech a drugi ze Śląska. I pewnie by o nich pamięć zginęła gdyby nie „Szpularnia”, która zajęła kawałek ich fabryki. Projektant lokalu stanął na wysokości zadania. Ocalił nawet stary bruk. Kocie łby widać przez szkło podłogi co daje zaskakujące efekty. Człowiek wędrujący przez środek lokalu śmiesznie podnosi nogi by się nie potknąć o kamień, który leży pół metra niżej pod grubym i solidnym szkłem. Część kuchni jest widoczna i goście mogą kontrolować to co robią dla nich kucharze. Zapachy jednak pochłania dobra wentylacja więc kucharska robota nie odbiera apetytu.
Obsługa doskonała. Przypadkiem trafiliśmy na dzień i godzinę gdy dwie żyrardowskie rodziny świętowały chrzciny. W dwóch salach siedziało więc po około 20 osób a reszta gości wcale nie odczuwała z tego powodu niedogodności. Kelnerzy zwijali się jak w ukropie. A na (minimalne) opóźnienia reagowali profesjonalnie czyli przepraszali gości z takim uśmiechem, że nie można było się na nich dąsać. W dodatku dania, które znalazły się na naszym stole były naprawdę znakomite. Ser feta marynowany w miodzie w towarzystwie innych serów, pestek z dyni i słonecznika oraz rodzynek i winogron to przekąska cudowna. Żur ( mógł być rosół z kluseczkami) z białą kiełbasą także.
Z drugich dań wybraliśmy dwa klasycznie polskie czyli schabowy i karkówkę z grilla. Schaboszczakowi towarzyszyły świetne frytki i sałatka z kapusty colesław. Karkówka zaś podana była z wielkimi „gumowymi” (tym razem to zaleta) dziadowskimi kluskami w kształcie pyz. No i ten sos!
Na deser – szarlotka z lodami. Niby banał ale jaka frajda.
Miarą poziomu restauracji bywa kawa czyli espresso. Tu podawana według wszelkich zasad czyli ze szklaneczką zimnej wody a kawa miała cieniutki kożuszek czyli tzw. crema co świadczy o jakości expresu oraz fachowości barmana.
Obiad dla trzech osób kosztował 160 zł co jest ceną nie przesadnie wygórowaną. A kto chce sam popatrzeć jak tam jest to proszę bardzo: www.szpularnia.net
Po obiedzie warto się przejść po mieście by zajrzeć do kościoła. I to nie w celu uzyskania rozgrzeszenia za obżarstwo lecz by podziwiać przepiękne secesyjne witraże wykonane przez Mehoffera. Żyrardów nie był zburzony więc dzieło krakowskiego malarza ocalały.
Komentarze
Ale mnie dzisiaj Gospodarz zaskoczyl – Zyrardow, oddalony przeciez tylko okolo 40 minut od Warszawy, to ostatnie miejsce, ktore bym wybral na posilek w drodze np. do rownie nielubianych przeze mnie Skierniewic. A tu prosze, tekst i zdjecie zaprzeczaja mojej opinii. Swiat sie zmienia, na szczescie czasami na lepsze.
Nowy, Ty tu o tej porze? 😉 Dzień dobry!
Ide dospac, jak mowi czesto Alicja.
Pluszak, otarlismy sie w bramie o siebie, do jutra.
w takich bramach to się mogę ocierać 😉
Żyrardów… „Szpularnia” ….
To prawie jak „Ziemia Obiecana „
Żabo-puchatka została upieczona.Pacnięto śliwki.
Przepis jest z tych,które lubię najbardziej :
robota prawie żadna,a efekt znakomity.
Puchatka jest puchata,ale nie sucha.Dzięki !
Zeby zjesc schaboszczaka i karkowke z grila nie trzeba chyba jechac az do Zyrardowa, ale te lofty juz sa ciekawsze. Przejezdzalem wiele razy przez Zyrardow i pamietam te sytuacje, szczegolnie kosciol, z obszernym placem i korespondujaca z tym zabudowe, tez po drugiej stronie przejazdowej ulicy. Wszystko z jednego projektu i wykonane jednym rzutem. Milo slyszec, ze podejmuje sie tam jakas rewitalizacjie. Teraz tam juz chyba nie pojade, bo autostrada do Strykowa skraca moja droge do Pulaw – ktore odwiedzam najczesciej – i dyktuje inne drogi.
Wpisalem sie jeszcze po polnocy na poprzedni wips i pochwalilem, ze wreszcie nazbieralem grzybow. Zwykle zbieram tylko tyle, aby niezadlugo siedziec przy czyszczeniu i obieraniu, ale wczoraj siedzialem dlugo, bo bylo tego tez duzo, a grzybki okazaly sie potem jednak bardziej ?zamieszkale? niz sie przy zbieraniu wydawalo. A jakby je tak zostawic, to robactwo rzozlazlo by sie jeszcze bardziej. Zajrzalem do lasu w przerwie objadowej nie spodziewajac sie wiele, bo byla susza przez cale lato, a tu juz przy samochodzie pierwsze prawdziwki. Mialem na szczescie w bagazniku kosz na zakupy, wiec nie musialem sie wracac. Przedwczoraj popadalo i wprost wierzyc sie niechce, jak szybko grzybnia zareagowala /robactwo ale tez/. Grzyby byly bez wyjatku mlodziutkie i malenkie. Wiec w sam raz. Przewaznie podgrzybki, ale z tych jedrnych i pare prawdziwkow. Mialem wczoraj tzw teren, a ze jeden termin mi wypadl, a ze dzieki telefonii komorkowej moglem przesunac nastepny, to mialem do dyspozycji prawie dwie godziny. Pojechalem wiec w drugie miejsce, gdzie mam rydze. Bylo tego od groma, wiec koszyk zapelnilem po brzegi /zachlannosc!/. Na wieczor jeszcze podalem rydze z medalionami z indyka w sosie smietankowym. Jadly moje glodomory, a ja pojechalem na sport i wrocilem dopiero o dziesiatej. Lepsze z tych rydzow jeszcze w nocy obgotowalem i dzisiaj bede zalewal octem, a reszte zlomu rydzowego usmazylem i dodalem do sporych jeszcze resztek z kolacji. Zjem sobie dzisiaj. Podgrzybki zamrozilen, a bylo tego z kilo, zostawiwszy sobie w lodowce wyczyszczone prawdziwki i takie tam jeszcze, zrobie na swiezo.
Moja glodowka ukonczona i waga pokazuje po 14 dniach piec i pol kilo mniej. Narazie, bo wiem, ze przy powrocie do normalki dwa kilo wraca i nie ma na to wlasciwie zadnej rady. Ten miesiac sprobuje skonsolidowac ten wynik, a w listopadzie nastepne podejscie. To bedzie zanuzenie przed swiatecznymi stratami, bo wtedy niestety, waga idzie w gore i nie zatrzymuje sie az do marca. Tak juz niestety mam.
Dla Nemo podalbym teraz temat sycylijski, tzn melodie z ?Ojca chrzestnego?, ale nie znam sie ?jutubach?. Mimo to, milego wypoczynku i mocnych wrazen, a innym blogowiczom i Gospodarzowi milego dnia
pepegor
Żyrardów najszybciej z polskich miast wystartował z projektami unijnymi i teraz zbiera owoce swojej zapobiegliwości.
Ladnie tam.
No prosze, Zyrardow – niby takie sobie miasto nieco lekcewazone, a jaki rozmach architektoniczno-kulinarny.
Nieco rozczarowaly mnie zdjecia ze strony intrnetowej Szpularni. Oczekiwalam wizualnego oddania opisu Gospodarza, szczegolnie tych kocich lbow pod tafla szkla – ale nic z tego. Komercjalne fotografie niewatpilwie urokliwej i oryginalnej restauracji. Szkoda.
Oddalam sie do konsumpcji salatki z zielonej salaty, opiekanej papryki i szalotki, czarnych oliwek, pomidorow suszonych na sloncu z dodatkiem wedzonego lososia i fety. Wszystko skropione oliwka zmieszana z octem winnym i dodatkiem czosnku oraz ziol wszelakich. A do tego lekkie grzanki. Narobilam Wam apetytu?
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Narobiłaś Echidno 🙂 Jedz, a ja się będę oblizywać 😆
To Gospodarz też już nauczył się pisać „colesław”, przez „ł”… 😆
… jak to polonista 😉
Pani Dorotko – dyc tak oryginal nazywaja, a zeby bylo smieszniej wymawiaja „koslo”
E.
Czy wiecie co to jest „parterak”?
Do dzisiaj nie wiedzialam. Teraz oswiecono mnie. Jest to dom jednokondygnacyjny.
Zadziwiona
Echidna
Pani Dorotko – przepraszam za me gapostwo, czy tez brak okularow na nosie. Mea culpa – niedowidzilam kreseczki.
E.
niedowidzialam rzecz jasna
Pepegor- gratulacje ! Nocne grzybów obieranie i gotowanie.
A siła woli względem odchudzania godna podziwu 🙂
Żył w Żyrardowie Bolesław
Co w knajpie ustawiał krzesła
Choć stary już ździebko
Uwijał się krzepko
By zdążyć nim strawi colesław 😎
Nemo ze szczytów Alp
Co rusz zdziera mi skalp
Choć młoda, paskuda
Wie, że to się uda
Gdy krzyknie głośno: hal(p)t!
Gospodarzu, 😆
Dzięki za nagrodę, przyszła dziś zwykłą pocztą i nie ukradli 😎 Bardzo ładna książeczka, niestety zafoliowana, a więc bez autografu 🙁
W piecyku żeberka – zwyczajne , z cebulą, czosnkiem, dyżurnymi i 2 kawałkami suszonego grzybka – do tego zasmażana kapusta kwaszona i surówka też kapuściana typu tej amerykańskiej. Bez ziemniaków, z chlebem. Do popicia Żywiec. Dwa dni pracowałyśmy ciężko, dzisiaj trzeba się dożywić. Młodsza wyjeżdża wieczorem na zjazd Akademickiego Klubu Wysokogórskiego na Ornak. Będą spali w pokojach personelu – nie ma dla nich miejsca w schronie, a oni /sekcja poznańska/ świętują 25 lecie swojego leża na Ornaku. Wfacają w niedzielę w nocy. Przydają się znajomi samochodowi ale jeszcze lepiej znać kogoś w helikopterem (strasznie niewygodnie się po Polsce podróżuje)
I dzięki za „młoda” 😉
Ale za to jaka frjda bedzie rozprostowanie nog na Ornaku!
Fakt – podroze samochodowe po Polsce nie naleza do najprzyjemniejszych. Lecz bywalo gorzej. Powoli, pomalutku cos sie w tej sprawie prostuje (drogi?).
Co to sa (jest) „dyzurnymi?
E.
– frajda mialo byc
nemo –
a kiedy wyruszacie na sycylijskie szlaki? Ponoc o tej porze roku pogoda najlepsza.
E.
Echidno,
w weekend. Sobota po południu lub niedziela rano. Prognozy są faktycznie dobre, dotąd ciągle lało i waliło piorunami, wyjątkowo deszczowe lato w Italii 😯
Dyżurne = sól i pieprz
Tu będziemy spać:
http://www.homelidays.co.uk/giarre/apartment-flat-252034en1.htm
Pogoda jak to pogoda. Opatowek miasteczko kolo Kalisza a w nim muzeum wlokiennicze. Maszyny rozne stare i nowsze i rozne krosna i dziewiarskie i jakies takie skomplikowane i zelazne i w ogole cudenka techniki XIX w. A na parterze kotły co pare produkowaly zeby te cudenka pracowaly. A na gorze czyli pietrze paredziesiat fortepianow i pianin i naszych kaliskich firmy Arnold Fibiger i innych. A na wiekszej gorze czyli pietrze drugim pusto. Tam sie odbywaja wystawy czasowe i widac nie czas teraz na wystawe. Pani jednak powiedziala, ze bedzie 23 pazdziernika i to kolegi malarza miejscowego bardzo znanego. Ale juz nie pojde. Z jedzenia to dzisiaj nic nie jadlem. W domu czeka rosoloek nasz z makaronem wlasnym czyli osobiscie przez ciocie zakupionym. Zreszta rosol ciotka robi sluszny i bardzo mi smakuje. I kurczaka z niego jem, noge na przyklad. Wczoraj u kolegi na meczu nalewek probowalem bardzo duzo a to agrestowke, wisniowke szlachetną, jerzynowke, morelowke a nawet dwie i wisniowke inna (nieszlachetna). Widzialem tez cuda w postaci bażantów srebrnych i zlotych jako, ze kolega hoduje tzn ma (czy hoduje czy tylko ma nie wiem napewno). Byly tez kury wielce dziwne i w kolorze i formie i golebie co wachlarz jak pawie prawie mialy. Cudow wiec w tym tygodniu mi nie brak co po polskich drogach wplywa uspokajająco. Dzisiaj wieczorem na spotkanie z 4 koleżankami co mi bardzo odpowiada bo dziewczyny jak te lale. Sie zastanawiam co by tu zjesc a czego jeszcze w Kraju nie jadlem co jest nasze lokalne, polskie. Cos wymysle 🙂
Wow!! Taormina niecale 20 km – ponoc przepiekna miejscowosc. Ze o polozeniu nie wspomne. Urokliwe chwile Was czekaja.
E.
Echidno,
my tam byliśmy już co najmniej 12 razy, ale ostatnio aż 3 lata temu, więc bardzo się stęskniłam za sycylijskim ciepłem i znajomymi kątami. Oraz lodami w Taorminie 😉 Na Sycylii nasza pociecha stawiała pierwsze samodzielne kroki, a teraz my – pierwszy raz sami 😯 No, na wakacje jeździmy teraz przeważnie sami, ale na Sycylię – pierwszy raz.
Taormina Italskie wiersze Iwaszkiewicza, ze trzy romanse i nieopanowana sterta pożądań i pragnień całożyciowych.
Nemo – pamiętaj – nawdychaj się za Pyrę też. Północne Włochy co prawda wydziwiają, że to nie Italia, tylko kawałek Afryki przy Italii, ale kto by tam słuchał nudnych Longobardów
Nemo, za mnie też 😀 Pięknych wakacji 😀
Na Sycylii obchodziliśmy, nie tak znowu dawno 🙂
moje 50 urodziny. Mieszkaliśmy również niedaleko
Taorminy. Ach,jakie to miłe wspomnienia !
Danuśka, smarkata, gdzie Ty 50- masz? Chyba w portwelu
Danuśka,
gdzie dokładnie? W Giardini?
Pojechałam do sklepu po chleb i musztardę, a wróciłam z trzema butelkami białego wina i w stanie wskazującym 😉 W westybulu mojego sklepu pojawiło się bowiem stoisko z degustacją win i sprzedażą tychże z 20-procentowym rabatem. Nie było mojego ulubionego Chateau Bonnet, to zanim sią przedegustowałam przez to co jest…
Nabyłam dwie butelki Sancerre i jedną Sauternes, więcej nie miałam odwagi wieźć rowerem 🙄 Ja z tych, co na degustacji nie wypluwają, zwłaszcza jak smakuje 😉 Do zagryzania były grissini.
Do domu fajnie mi się jechało, nawet nie zauważyłam, że mam pod górkę 😉 Na ulicy pełno ludzi w T-shirtach, słoneczko i susza… Podobno są regiony w Helwecji, gdzie nie padało od 2 miesięcy, są problemy z wodą i trawą dla krów, że nie wspomnę o znikających lodowcach…
Od 300 lat ludność kantonu Wallis modliła się w corocznej procesji o powstrzymanie lodowca Aletsch, którego rosnące masy regularnie zalewały podczas wiosennych i letnich roztopów okolicę siejąc grozę i zniszczenie. Modły okazały się skuteczne aż za bardzo. Coś jak sejmowa modlitwa o deszcz w Polsce 🙄 Otóż ten największy alpejski lodowiec nie tylko przestał rosnąć (przed 170 laty) ale zaczął znikać w zastraszającym tempie i w ciągu ostatnich 70 lat ubyło go 25 procent, a jak tak dalej pójdzie, to za kolejnych 70 lat nie będzie go zupełnie. A jak lodowiec zniknie, zniknie też podstawa dobrobytu tej okolicy – turyści 😎 W dolinie zapanowała trwoga. A jak trwoga, to… wiadomo. Delegacja władz i duchowieństwa regionu udała się zatem do Rzymu po zgodę papieża na odwrócenie intencji modłów…
A ja (za moją znajomą) zawsze radzę uważać o co się Pana Boga prosi, bo spełnia nasze prośby, ale zawsze (tak znajoma twierdzi a ja potwierdzam) z „dziurką”.
Jak juz bedziecie na Sycylii prosze nie zapomniec o dwu miejscach. W Taorminie na rynku jest apteka rodziny Ragusa. Annarose urodzona w Bartoszycach i Mario byly oficer wloskiej marynarki wojennej. Czesto przyjezdzali na Slowacje do kurortu Trencin nad Vaha. Tam sie z nimi poznalismy i zaprzyjaznili. Piekne pozdrowienia. Oczywiscie trzeba do Syrakuz i tam odnalezs wanne w której Archchimedes odkryl swoje prawo. Ja te wanne odkrylem, zakrzyknalem Eureka i niczego nie odkrylem. Warto równiez cdnalezc niedaleko polozone Zródlö Aretuzy. Tej od Szymanowskiego. Wstyd byloby nie zlozyc holdu Mateczce Etna, jezeli aktualnie jest w miare spokojna. Dojazd olbrzymimi Mersedesami z napedem na wszystkie kola. To taka odrobina wspomnien króra wartoby powtórzyc.
Pan Lulek
Mnie się już jako dziecku zdawało, że lepiej o nic nie prosić, bo zarządzi odwrotnie, aby sprawdzić trwałość wiary 😯 Jakoś nie chce mi się robić za Hioba 🙄
Dziś było 22 stopnie w cieniu, ale właśnie nadciąga coś ciemnego od zachodu i nie wiem, czy podlewać…
Osobisty kombinuje, by „po drodze” zobaczyć źródła Padu i okolice, gdzie działał Don Camillo 😯 Chyba nigdy nie dojedziemy, a tu jeszcze wizyta na Wezuwiuszu w planie…
Panie Lulku,
jeśli aptekarz Ragusa jeszcze żyje, to pozdrowimy.
źródło Aretuzy ostatnio opanowane było przez kaczki i mętne jakieś, ale może po tych wielkich deszczach jest lepiej. Etna – obowiązkowo, może grzyby będą w winnicach? Kiedyś widziałam miejscowych wracających ze swojego giardino z pięknymi borowikami w objęciach.
1967
Trzeba uważać, Trzy tygodnie temu mówiłem ,że dobrze idzie . Jak wypowiedziałem , to krach, jak na nowojorskiej giełdzie. Albo jeszcze gorzej. Od dwóch tygodni ani jednego klienta z miasta.
Chyba zacznę strugać kijek i uszyję tobołek.
Pójdę w świat jak Wojtek 🙁
On miał za co, ja nie.
Nemo,
nie musisz odwiedzić wszystkich tych miejsc ale choć jedno…
Wystarczy, że znajdziesz „Przewodnik sycylijski” w naszym blogu i zapiszesz adresy z Taorminy. Jakoś mi nie udaje się wkopiować odpowiedniego fragmentu. Też byłem na degustacji ale nie rowerem a pieszo.
PS. Próby będą czynione.
No i udało się. Nemo zapisz lub zapamietaj, proszę:
A Zammara przy via Fratelli Bandiera (w Taorminie). Największą jej zaletą jest miejsce. Knajpka mieści się w gaju pomarańczowym. Wszystkie propozycje kucharza są rewelacyjne. La Giara przy vicolo (zaułku) La Floresta to chyba jeszcze piękniej położona knajpka. Widok na zatokę pozwala zapomnieć, że zapłacimy nieco więcej niż gdzie indziej. Jarosze czyli wegetarianie mają tu raj: ravioli z bakłażanem lub gołąbki czyli involtini z koprem włoskim zwanym też fenkułem. Pod Taorminą w Letojanni polecam knajpkę Nino. Tu królewskim daniem jest bruschetta z jeżowcem i z małżami. Na koniec ? jest w Taorminie ristorante Pod Fallusem ( to nazwa mocno wydelikacona) cała ozdobiona wizerunkami i rzeźbami męskich członków. Nawet (a może zwłaszcza) wazony, zastawa itp. mają kształt falliczny. Nawet tu karmią dobrze co oznacza, że człek głodny może doskonale się posilić na Sycylii wszędzie. Najlepiej oczywiście tam gdzie nie ma turystów i są sami tutejsi. Ale w tym celu trzeba wyjechać w góry.
Ach…
Jak mi się marzy taki wyjazd… :))
Michu, pogadaj z Danuska, Ona ma 5 dych w portfelu 🙂
Empress, witamy,
rozumiem, ze kotow nie posiadasz
Witam 🙂
Nie, nie mam. Żeby nie było – nigdy nie miałam sadystycznych odruchów.
Był u mnie jeden, ale niestety – zabił go samochód 🙁
Pyry piją zdrowie Danuśki – późno spojrzałam na kalendarz.
Danusiu – Najlepszego.
w sumie, to raczej koty posiadaja ewentualnego dostawce paszy, wiec wyrazilem sie za bardzo skrotowo, ale skoro juz samochod zalatwil sprawe nie bede sie rozwodzil, fajnie, ze jestes i nie sadysta 🙂
chcialem kiedys na Sycylie, bylem nawet na dole Buta, ale strajk sie kupil i nie plywali, Wlosi sa zupelnie jak poczta francuska, nie mozna na nich liczyc
O Pyry pija za Danuske, to ja tez
Tu Młodsza – Danuśko wszystkiego dobrego! Pokłonię się jutro od Ciebie Tatrom
Pozdrowienia dla wszystkich… Pyra do poniedziałku ma komputer tylko dla siebie 🙂 Ciekawe tylko, jak poradzi sobie sama z Radkiem (prosiłam dzieci żeby przychodziły po psa chociaż 2 razy dziennie). Trzymajcie się cieplutko i za Pyrę kciuki 🙂 – lecę się pakować
Skoro wszyscy składają to i ja!
Wybaczcie, jeszcze się nie orientuję. Pewnie zauważyliście, że jestem nowa 🙂
Empress, przypomniałeś mi Sama/Samantę. Chyba 100 lat temu byłem ratownikiem (studenckie czasy) w Krynicy Morskiej. Koledzy gdzieś znaleźli śliczną sjamską kotkę. Futerko wręcz różowe, łapki i pyszczek czarne, ogonek prawidłowo zakrzywiony. Chłopcy traktowali maleństwo paskudnie używając jej jako piłki w czasie zakrapianych kolacji (wędziliśmy węgorze kupione za grosze od rybaków) W ostatni dzień pobytu po prostu ukradłem im tę kotkę i przemyciłem za pazuchą w samolocie do Krakowa. W TV szedł wtedy serial o takiej „czarownicy” Samancie. Kotka została Samantą. Po pewnym czasie z kotki (u kotów to jakoś nie widac) wyrósł olbrzymi, despotyczny kocur. W tym czasie jeszcze nie było specjalnej karmy dla kotów i Sam (już nie Samanta) żarł, con amore, surowe ryby. Woniało mu z gęby paskudnie a najbardziej lubiał zasypiac mi na klatce piersiowej chuchając ni prosto w nos! Ale cóż, jak się kocha…
Zauważyliśmy i witamy. Sławek posuń się i zrób miejsca dla Pani. Zdrowie Danuśki i wszystkich tyż! Coś jestem dziś bardzo radosny. To widać ta degustacja. A jutro przyprowadzę Wam fantastycznego gościa. Naprawdę!
Kończę, bo „samo” mi wskoczyło. Nie ustępował nikomu a większe nawet psy przeganiał bezlitośnie. I kiedyś coś mu odbiło i wyszedł z ogródka na ulicę. W tamtych latach na mojej przedmieściowej uliczce przejeżdżało jedno auto tygodniowo. Własnie jechało i Sam mu nie ustąpił…
Ach, dziękuję bardzo. Chętnie się przysiądę 🙂
I dobrze zrobiłeś ciachal, że zabrałeś Sama Samantę…
Szkoda tylko, że lubił tymi rybami smrodzić. Hihi
Empress! Przepraszam. Żemsię skofundował! Tyżeś przecie płec piękna! Znowu się pomyliłem…
No mój Kacper właśnie też nie ustąpił. Na ulicy autostrady nie mam i te 7 lat temu też jeździł 1 – 2 samochody na godzinę, tym bardziej, że wpadł pod koła około 5 rano.
Ale i tak nie zapomnę jak kiedyś miałam taka gumkę na włosach z jakimś zwierzakiem i jak chciał mnie ratować i prawie zaatakował ‚wroga’… 🙂
no dobrze, że chociaż płeć mam piękną. 🙂
Rodzina zawsze wiedziała kiedy wracam, bo parę minut wcześniej Sam przerywał permanentną drzemkę i warował przed drzwiami!
a moj Pikusinski potracony przez samochod lezal przez 5 dni w spiaczce a potem wywieziony na wies poczul ziemie matke i sie wykaraskal, zyje dalej ma 12 lat gruby ale oho!
nemo czy Wy ta odleglosc do Tarominy pokonujecie samochodem, tez tak lubie tu i tam wysiasc i se poogladac
Piotrze, juz jestem taki posuniety, ze bardziej sie nie da, no ale jak plec, to sie zliofilizuje w razie koniecznosci, ciekawskim tego Goscia
Powiadają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła 🙂
Kochani-dziękuję za życzenia.Rzeczywiście dzisiaj świętuję.
Osobisty bardzo się postarał-wrócił ze służbowej podróży
zdecydowanie wcześniej niż zapowiadał.Zakasał rękawy i
podał – grzanki z foie gras,sałatę ze szpinakiem,mozzarellą
i pomidorami oraz owoce morze makaronem w beszamelu.
Do tego Cremant d’Alzace. I bukiet róż- moich ulubionych,
herbacianych.Jestem zatem w bardzo miłym nastroju 😀
No, no… Tylko pozazdrościć :))
Skoro mowa tu ‚głównie’ o przepisach, to możesz Danusiu, dać mi przepis na takiego pana 🙂
Skoro Was wszyskich tak ciagnie to moze zrobic kolejkny Zjazd na Sycylii.
Piekne przezycia murowane. Mysmy zawsze latali samolotem do Palermo i bralismy samochód. Za kazdym razem dawali nowiutki. Sycylia jest jednak dosyc duza i trzeba liczyc okolo trzech tagodni.
Ponarzekałem i proszę – 1/6 7880 zapłacona.
Chyba częściej zacznę biegać po ulicy.
Tego jeszcze nie bylo. Za literówki przepraszam.
Kot byl za przeproszeniem 7171 i zrobil psikusa
Pan Lulek
Wszystkiego najlepszego dla Danuśki.
Idę się napić.
Bułgarki nie są łatwe.
Nemo- nie,nie byliśmy w Giardini.Muszę sprawdzić,jak nazywała
się ta nasza miejscowość.Malutka była bardzo.
Gdybym ja wcześniej wiedziała o tej fallusowej restauracji
w Taormininie… Ale wszystko przed nami. Jeszcze 60 i 70
i 80 urodziny przed nami ….
No to po kolei:
Danuśka,
spóźnione ale ponieważ świętowałaś godnie, to nie szkodzi, bo i tak bardzo serdeczne życzenia na następną pięćdziesiątkę 😀
Gospodarzu,
dzięki za podpowiedzi, już zanotowane.
Najbardziej się cieszę na wizyty w sklepie rybnym Marotta w Giardini. Tam są takie przystojne chłopaki, a Mamma przy kasie wygląda jak Loren 😎 W sklepie czyściutko i zawsze świeży towar i moja ulubiona pesce spada czyli miecznik. Z rusztu na węglach z drzewa oliwnego…
Empress, (Cesarzowo?)
witaj przy stole 🙂
Cichal,
mój najmłodszy kot (8 lat) zabrany kociątkiem płci żeńskiej z Pompei (-jów?) jako przyszła żona dla kocura w domu, też dopiero po jakimś czasie ujawnił swoje atrybuty 😉 On też waruje pod drzwiami, zanim Osobisty się pojawi, a potem mu wszystko raportuje pomiaukując w szczególny sposób 😎
Danuśkowy limeryk
Danuśka, kobitka z blogu Piotra Pana
Chwali się, że ma w domu cudownego mana
Onże ją podkarmia fułagrasem z sałatą
i upija ulubioną różaną herbatą
Dajże Empress przepis, bo ona ma gana!
Tak wyszło, że cesarzowa 🙂
dziękuję za takie miłe przyjęcie 🙂
postaram się zaglądać jak najczęściej, bo widzę, że miłe towarzystwo 🙂
Empress- ten pan stanął na mej drodze już dosyć dawno
temu w rafinerii płockiej.A potem opowiedział mi połowę
(a może i więcej) swojego życia przy drinku w Hotelu Petropol
w tak się zaczęło…..
Cichał 😀
muszę się ruszyć w takie miejsce 🙂
taki diesel, to dlugo ciagnie, pilnuj, zeby na jakas hybryde nie polazl, masz farta, docen,
jeszcze raz Najlepszego !
Dieslowi tyz !
Moze nie jest jeszcze za pozno, zeby zlozyc Danusce jak najlepsze zyczenia. Kolacja do pozazdroszczenia i duzo jeszcze takich na przyszlosc.
Morąg,
autem czyli naszym rzęchem, co ma już ponad 6-krotny obwód Ziemi na liczniku (po równiku jadąc-płynąc?) ale assistance w dwóch firmach, jakby co 😯
Kiedyś pojechaliśmy pociągiem z rowerami, a raz pociągiem i wynajęliśmy samochód, ale jak potem wracać z tymi cytrynami, oliwą, winem, kotem… Dawniej, jak samochód był niższy niż 160 cm, to ładowaliśmy go na pociąg w Mediolanie i jechaliśmy sypialnym do Villa San Giovanni, bardzo komfortowa podróż i pobudka ze świetnym cappuccino do łóżka 🙂 Kilkakrotnie pływaliśmy promem z Neapolu na Wyspy Liparyjskie, a stamtąd po kilkudniowym pobycie następnym promem do Milazzo na Sycylii. Raz płynęliśmy z Neapolu do Palermo (ładny statek, przyjazd o świcie) i raz z Palermo do Genui, to było najnudniejsze.
Teraz jeszcze nie ustaliliśmy dokładnej trasy, stąd te pomysły ze źródłami Padu 🙄
Empress,
nie myśl sobie, że tu tak łatwo, miło i przyjemnie 🙄 Najpierw przyznaj się, gdzie to Twoje cesarstwo i ilu masz poddanych? I czy rządzisz niepodzielnie, a pod tronem nie ryją wywrotowcy?
Marku, Oprawco,
znowu łupisz biedne bułgarki ze skóry? 😯
w Warszawie 😀 poddanych mam 2. Świnkę morską i syna siedmioletniego syna brata mojej mamy. 🙂 I nic mi nie ryje. Nawet Rolex (świnka 🙂 ), a rządy są oczywiście NIEPODZIELNE 😀
miało być siedmioletniego syna = kuzyna. Ja swoich nie mam 🙂
Znowu jesteśmy w Żyrardowie? Ale nie dziwię się, miejsce warte odwiedzania.
A skoro to popatrzcie tutaj, szczególnie na wizualizacje budynków i wnętrz bo są roboty mojego syna, tatusia Agatki, czyli Kuby.
http://www.staraprzedzalnia.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=3&Itemid=31
Jak już kiedyś pisałem widziałem te budynki jeszcze w stanie, nazwijmy go opuszczonym, ale piękne były nawet wtedy i dobrze że nie zostaną zmarnowane, ocaleją tak jak Zakłady Poznańskiego w Łodzi, teraz słynna Manufaktura.
A w Warszawie takie miejsca, no, może nie tej klasy i urody, ale takie które przetrwały kataklizmy dziejowe traktuje sie spychaczem.
Taka Fabryka Dobrolin na Woli z pięknym ceglanym kominem poszła w gruzy, wiem czepiam się, trzeba budować nowe, betonowo- styropianowe domy, by było ładniej a ludziom żyło się dostatniej….
Byłem u Pana Dentysty, spytałem tak przy okazji, co by sobie kupił gdyby trafił te 40 co były do wygrania. Powiedział że trójwymiarowy tomograf za 1, 5 miliona….ponoć bardzo fajny sprzęt!
Ja bym sobie kupił jakiś mały Żyrardów.
Właśnie wylałam filiżankę kawy na biurko. Uf… zdążyłam chyba powycierać.
Młodszą uwiozła taksówka, pies szlocha w korytarzu. Dał się nam dzisiaj we znaki, bo gdy tylko zobaczył plecak, pilnował Ani jak starszy eunuch w haremie – krok w krok za panią. I tak kilka godzi. Teraz płacze. O ile rozumiem, chodzi o to, że pani pojechała, a on został. Normalnie o tej porze śpi i przewraca się na drugi bok – a tu proszę – nie śpi.
Mam miłą wiadomość : zadzwonił dzisiaj do mnie Andrzej Jerzy – mówi, że pokroili, pięknie pocerowali i teraz nabiera mocy. Za trzy tygodnie następny etap. Głos rześki i młody, by nie rzec : młodzieńczy, a rocznikami raczej do Pyry zbliżony, no o kilka lat młodszy.
Na tej stronie co dałem link, na głownej wizualizacji są trzy białe baloniki, trzeba na takiego nacisnąć i popatrzeć dookoła, w górę, na dół…
Empress,
dzięki, aż tak dokładnie nie musiałaś, na początek kontynent by wystarczył 😉 Ale fajne imię dla świnki 😀
Pyro,
no to za zdrowie Andrzeja Jerzego! Jakby znowu zadzwonił, albo Ty do niego, to pozdrów serdecznie i niech zdrowieje, a chyżo!
W Warszawie mam tylko pałac 😛 do kontynentu(ów) jeszcze nie doszłam po prostu 🙂
Jaki interesujący ten Żyrardów i fajna wizualizacja. Na mapie miasta są zabytki, na które można nakliknąć, niektóre ilustrowane starymi zdjęciami lub rycinami. Czy to znaczy, że nie zmieniły się od zarania dziejów, czy były, ale ich nie ma?
Empress,
z czasem pewnie dojdziesz 😎 I am impressed anyway 😉
Danuska,
wszystkiego najlepszego! Sczescia i zdrowia!
pepegor
Pamiętają Państwo Tadzia Chyłę?
„Cysorz to miał klawe życie no i wyżywienie klawe…”
się cieszę, że jesteś impressed 😀 lubię robić wrażenie 🙂
Nemo – a nie odbija nam kępa szczypiora przypadkiem?
Cichal,
pewnie że pamiętamy 🙂 Byłam raz nawet osobiście na występie Chyły z Gromnickim i jeszcze kimś, nie pamiętam, bo to w czasach przedpotopowych było. Bodajże Tercet Egzotyczny?… A po koncercie czekaliśmy w tej samej restauracji dworcowej w Kostrzynie nad Odrą na pociąg relacji Szczecin-Wrocław. Wyrobnicy estrady z wielkim apetytem wchłaniali flaki i smażoną kaszankę, a dla mnie z hukiem pękała wizja uduchowionych istot z innego świata czyli artystów 🙁 😉
„…a gdy już podeżre zdrowo
to przynoszą mu w lektyce
bardzo fajną cysarzową”
Pyro,
szczypior dodaje smaku 😉 Nie dalej jak na dzisiejszą kolację jadłam – łosoś wędzony z kwaśną śmietaną i siekanym szczypiorkiem, chleb, sałata. Polecam 🙂
Na obiad zrobiłam (w ramach opróżniania wiadomej szuflady w zamrażarce) antrykot jagnięcy na oliwie z czosnkiem i rozmarynem, boćwinę i fasolkę szparagową, ziemniaki. I doszłam do wniosku, że bez białego wina, oliwy i czosnku nie potrafię gotować 😯
jakie rarytasy… zjadłabym :))
dobranoc wszystkim i oby do jutra :))
Idę spać. Przytułę osieroconego pieska, zamknę oczy i może we śnie pójdę przez jesienny park i może tam, we śnie, będzie jesienny smutny pan…?
dobry wieczór, a raczej dobra popółnoc,
pogoda jakaś dziwna, raz słońce a raz siecze lodowatym deszczem. Teraz też pada a jak przestanie to Księżyc świeci tak mocno ze aż poszłam sprawdzać czy aby śnieg nie spadł.
Wcześniej co nieco napisałam, ale internet sobie poszedł i dopiero niedawno wrócił.
To już tylko na skróty: parę lat temu widziałam film o Żyrardowie, jak powstawał i jakie były w nim obyczaje. Po prostu mnie zamurowało, to było całkiem inne miasto niż Łódź. „Znacie Łodzi oblicze? Łodzi złej, robotniczej…” W Żyrardowie nieomal sielanka – wszyscy wspólnymi siłami budują, razem się w niedzielę modlą a po mszy idą na spacer do parku…
Zdrowie Danuśki! Pół życia przy jednym drinku?
Blogowisko! Poprzednim razem zadziałało, to teraz też musi. Proszę trzymać kciuki za Palomę i Alę przez najbliższe trzy dni. Jutro (dzisiaj) wieczorem sprawozdam co się udało pierwszego dnia.
A, tyle mi zostało po wizycie yyc’a (miały być trzy osoby a dojechali we dwóch), ze na kilka dni mam spokój z nabywaniem jedzenia. Korzystając z tego wstawłam rzęcha do warsztatu – z tyłu stukał z przodu popiskiwał. Ciekawe na ile się to przełoży?
Po obiedzie musiałam się ratować orzechówką.
Nowy, jesteś już? Dzięki za link, zapisałam sobie. Ja często grasuję na eBay usa w poszukiwaniu różnych końskich rzeczy. Czasem są okazje. Kiedyś kpiłam siodło western na mini kucyka (rozmiar 8, w Europie takich nie robią, nawet o 10 trudno), z opłatą za pocztę lotniczą wyszło taniej niż za podobne kupione w Polsce. Generalnie rzeczy western są tańsze niż w Europie a english sporo droższe.
W ubiegłym tygodniu szukałam siodła ujeżdżeniowego (english) rozmiar 14 i nawet znalazłam, ale jakiejś podłej jakości, czyli hinduskie. W rozpaczy bym nawet kupiła, ale nie było szans, zeby doleciało na czas. Na szczęście trafiło się w Polsce, tylko nieco większe, znanej niemieckiej firmy, używane, ale w doskonałym stanie i za ca 15% ceny początkowej.
Czasem głupi ma szczęście.
Żabo chyba niezupełnie Stara, boś w takiej formie jak ja 20 lat temu. Kiedy Ty sypiasz, jeśli można spytac?c117
Właśnie chyba pójdę spać. Na starość śpi się mniej 🙁
Dzien dobry Wszystkim,
Empress witaj.
Widze, ze chetnych do robienia Ci miejsca przy stole nie brakuje, wcale sie zreszta nie dziwie, ale gdyby Ci kiedys ciasno sie zrobilo to siadaj kolo mnie – ja jestem zawsze nowy, to mnie tez zawsze, a nie tylko na poczatku, lepiej musza traktowac.
Tylko nie kaz sie wkrotce pakowac do lektyki i nie znikaj. Byla tu niedawno Zgaga, czytalo sie ja jakby zadna Zgaga nie byla, ale uciekla. Moze znowu kiedys sie pojawi, jak to zgaga.
Zabo,
Ciesze sie, ze link moze sie przydac. Takich linkow jest sporo, moze zawsze lepiej sprawdzic, zanim kupisz cos na eBuy-u. W mojej okolicy jest tez sklep z takimi rzeczami, bo, jak wspomnialem, koni duzo.
Raz do roku, pod koniec sierpnia, obywaja sie tez tutaj zawody – The Hampton Classic.
http://www.hamptonclassic.com/index.php?option=com_content&task=view&id=21&Itemid=89
Kiedys tam bylem. Atmosfera bardzo mila, jak to bywa przy spotkaniach ludzi z okreslonego srodowiska, ktore Ty dobrze znasz – zjezdzaja sie wtedy hodowcy koni z roznych zakatkow Stanow, Kanady, widzialem tez z Meksyku. Zaluje, ze nie mam zdjec.
Hej Nowy, na którym Ty południku, że mówisz dzieńdobry?
Whoa! Też dzieci na kucach. Chcemy na Mikołajki coś takiego zrobić – poprzebierane dzieci na kucach.
Już zasypiam, dobranoc
Zaraz się Alicja pokaże 🙂
Alicjo! Macham do Ciebie!
Cichal,
„Dzien dobry Wszystkim” to moja stala wejsciowka, niezaleznie od pory dnia i nocy, a co do poludnika to juz kiedys probowalem Ci dac znac; Alicja – Kingston, Kanada, ja – Long Island, NY i Ty – NY i Floryda to jedna strefa czasowa.
Dzien dobrywieczor Szampanstwu,
klaniam sie ode mnie, to znaczy od smarkatych z Toronto. Jutro srednio rano do domu, a potem powoli bede sprawozdawac.
Wszystkim goszczacym nas bardzo dziekujemy. Chyba ide dospac, bo w Berlinie na goscinnej podlodze Arkadiusa i Przyjaciela obudzilam sie o 3-ciej rano i juz nie moglam dospac, bo czekajaca podroz. Wstawcie + 6 godzin, teraz zbliza sie 22-ga tutaj. Pora dospac 😯
Uciekam do wyrka, gasze swiatlo, no chyba ze Nowy chcialby nagadac 😉
Alicjo,
chociaz do wyrka juz ucieklas, ale od razu razniej sie o tej porze na blogu zrobilo. Wyspij sie dobrze, bo Cie duzo opowiadania tutaj czeka.
Do jutra.
Tez ide spac. Dobranoc.
Dzień dobry
Pies śmiertelnie obrażony caluteńką noc przespał we własnym koszyku -żadnego przytulania do zdrajców. Lada moment wstanie i hajda na spacerek. A mnie się nie chce. Szczerze mówiąc nic mi się nie chce : ubierać, wychodzić, nic zupełnie. Popełniłam poważny błąd higieniczny – od bladego świtu przeglądałam prasę.I po co mi to było?