Dziennik wygnańca z własnych włości
Na wyjazd dano nam zaledwie parę chwil. Spakowaliśmy więc parę drobiazgów, (cudzego, bo wnukowego) psa oraz ocalałą butelkę wina Donnafugata i w drogę. W lesie widzieliśmy ciągnącą kolumnę aut pełnych śpiewających ludzi, którzy wyraźnie zmierzali w kierunku jeszcze niedawno naszego kurpiowskiego domu. To Chór Pieśni Dawnej pędził do lasu, by poćwiczyć w towarzystwie ptaków i […]