Oby Ci się nigdy nie przypalił ryż
To nie jest banalne stwierdzenie. Zwłaszcza w ustach Chińczyka. Takie życzenia składają sobie mieszkańcy Chin w Nowy Rok. Co dziennie zaś na powitanie zamiast naszego dzień dobry kulturalny Chińczyk do miłej Chinki mówi: Czy jadłaś dzisiaj ryż? Jest ryżowe porzekadło i na nieszczęśliwe przypadki. Gdy mieszkaniec najludniejszego państwa świata straci pracę sąsiedzi mówią o nim ze smutkiem, że potłukła się jego miseczka na ryż.
Wszystko to świadczy o tym jak ważnym produktem jest właśnie ryz. I to nie tylko w Chinach. Stanowi on bowiem podstawę codziennego wyżywienia dla niemal połowy ludności naszej ziemi. A jakie były tego początki? Według bardzo starej legendy hinduskiej bóg Sziwa zapłonął grzeszną miłością do pięknej dziewczyny. Ta zaś zgodziła się mu ulec pod warunkiem otrzymania niezwykłego prezentu. Zażądała bowiem pożywienia, którego nigdy nie zabraknie. Sziwa – jak to bóg – nie lubił żadnych warunków. Zgwałcił więc wybrankę i zostawił. Ta zaś zhańbiona umarła.
Pogrążony w rozpaczy Sziwa zapłakał nad grobem kochanki. I łkał tak 40 dni. Ziemia rozmiękła i stała się błotnista, a wkrótce nad wodnym rozlewiskiem pojawiła się zielona roślinka obfitująca w liczne ziarna. To był właśnie ryż.
Ta wzruszająca historia wydarzyła się w Indiach. Ryżowe pola rozprzestrzeniały się błyskawicznie po całej Azji. 5000 lat temu ryż był już głównym daniem Chińczyków. Wkrótce potem zajadali się nim już mieszkańcy Persji, Mezopotamii, Egiptu, Syrii. W IV wieku przed naszą erą trafił także do Grecji, gdzie przywióżł go Aleksander Macedoński wracający z wyprawy do Indii.
Dzięki Arabom, którzy rozsmakowali się w białych ziarenkach i rozpropagowali ryż w całej Afryce północnej, trafił także na Półwysep Iberyjski. W dzisiejszej Hiszpanii i Portugalii przyjął się szybko i znalazł dogodne warunki wegetacji. Stamtąd dopłynął ryż do Italii i trafił na stoły patrycjuszy. Gdy jednak w dorzeczu Padu rozpoczęto jego uprawę ryż potaniał i stał się powszechnie dostępny. A risotto (obok paelli z Walencji) jest najpopularniejszą i najbardziej znana potrawą z ryżu w Europie.
Na koniec, trochę wbrew własnym obyczajom ponieważ nie przywiązuję wagi do zdrowotnych walorów jedzenia zawierzając swojemu smakowi, przytoczę (dla blogowych hipochondryków i zwolenników zdrowej diety) kilka informacji o ryżu w piramidzie żywieniowej. Otóż jak twierdza uczeni ryż stanowi doskonałe źródło energii, bo zawiera dużo węglowodanów. A one winny (podobno) stanowić około 55 proc. Wartości kalorycznej codziennej zdrowej diety. 10 dag ryżu zas to 330 kcal.
Ryż zawiera także sporo potasu, który reguluje ciśnienie krwi; wiele magnezu poprawiającego koncentrację; żelaza oraz cynku wpływających dobrze na ogólną odporność organizmu. Ma też tiaminę czyli witaminę B1 a także niacynę czyli witaminę PP, które mają znaczenie podstawowe dla pracy układu nerwowego i zachowania dobrego samopoczucia. Na koniec ryż ogranicza wahania cukru we krwi i związane z tym napady uczucia głodu. A co za tym idzie ryż zapobiega otyłości. Jedzcie więc ryż a będziecie zdrowi, młodzi i bogaci. Ja zaś będę jadł ryż bo mi smakuje!
Komentarze
Dzień dobry wszystkim!
:o)
Dzień dobry, w Pyrlandii chłodno, chmurnie i sucho. Gdzie te deszcze? Zaden ryż by nie urósł na takiej pustyni. A naprawdę ryż się zadomowił na naszych stołach i dawno przestał być towarem luksusowym. Tamten czas przetrwał tylko w przysłowiu, że i w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu. Szybki i niekłopotliwy w gotowaniu, neutralny w smaku więc idealnie łączący się z dodatkami, sosami, smakami. Niech żyje ryż. Dobrze jednak, że póki co, miseczka ryżu nie musi stanowić naszego całodziennego pożywienia.
Pierwszy raz w życiu ryż gotowałem dla 70ciu osób; na harcerskim zimowisku w Szklarskiej Porębie! 😉 Zamiast jednego kotła wyszły dwa; na wierzchu był niedogotowany, na spodzie przypalony!
Potem już było tylko lepiej. 🙂
Dzień dobry Pyruniu, dobrze, że można wybrać z tej piramidy by nie mieszać wełny z komunikacją, czyli węglowodanów z tłuszczami, gdyż dwa źródła (węgiel i wodór) energii dla „taśmy przetwórczej” naszego organizmu to problem niosący następne. Jednym (mnie, zawsze byłam mało odporna) wcześniej, drugim później. Więcej węglowodanów to konieczność zjadania również więcej białka, bo do ich spalania organizm musi wytworzyć enzymy. Enzymy węglowodany przetworzą na… tłuszcz, każdemu. Ja zdecydowałam się na skrót technologiczny, wybrałam konsumpcję (bezpośrednio) tłuszczu oszczędzając organy, jak wątroba, trzustka. W konsekwencji jadam mało białka (30 – 40 g) i mało węglowodanów (warzywa). Podobnie jak niektórzy lekarze, którzy piramidę Instytutu Zdrowia odwrócili. Póki lekarze chorują na wszystko co możliwe, trudno im i IZ zawierzać, na co musiałam chyba wpaść jak 20 kroków po prostej drodze stało się dla mnie zbyt wielkim wysiłkiem. Tymczasem, po wyrzeczeniu się zbóż i ograniczeniu innych cukrów, chodzę prawie tak jak trzydzieści lat temu. Mnie zmiana się przysłużyła, uczę się co by tu jeszcze zmienić żeby jeszcze parę uciążliwych niedomagań wyrugować. Nie są łatwe te zmiany, jednak czasem się okazuje, że to jedyne wyjście by zatrzymać opadające wieko trumny, jak powtarza blogowicz grizly (lekarz?) na forum J.Kwaśniewskiego.
Mnie jest lepiej. Moje doświadczenie wskazuje, że trzeba zrezygnować albo z tłuszczów, albo z węglowodanów, bo jedno i drugie łącznie to mieszanka wybuchowa.
Przepraszam za ten nudny wywód, więcej nie będę.
O rany! A właśnie na śniadanie miała być jajecznica na bekonie i bułka z masłem. Trudno, rezygnuję! 🙁
na śniadanie kanapka z czarnym salcesonem
sałatka z pomidorów (śmietana i szczypiorek)
edeedla ciekawskich. Niestety, nie gotowałem ryżu na obozie, ale gotowałem makaron. Gdy zawartość pierwszego opakowania zacząłem wrzucać do kotła, a był to mój pierwszy kontakt z kuchnią (w wieku 14 lat), zastanowiły mnie śmiechy wokół i dzięki tym śmiechom tylko jedną paczkę musiałem odkupić. A ryż w moich młodych latach gotowało się tylko parę minut w małej ilości wody (2-3 krotność objętości ryżu) i chowało garnek z ryżem pod pierzynę na godzinę lub dwie. Przypominam tylko, bo kto go nie znał? Ale od upokarzającego doświadczenia z makaronem bierze początek moje zainteresowanie kuchnią, które się potem dość rozwinęło.
Nie wiem, czy Brzucho dostał mojego maila bez robaczków. Co prawda wysyłałem go lokalizując Brzycho w Małopolsce, gdy On teraz bawi chyba na Mazurach i pewnie doskonale jest zorientowany w przedmiocie maila.
Mój wpis bez sensu. Kocioł w tym momencie był dopiero co nastawiony – z zimną wodą.
dziękuję Stanisławie
mejla dostałem i przekazałem koleżankom i kolegom
bo jak się okazało, mamy nie tylko sieć (trzech) sklepów
ale i stowarzyszenie na rzecz wsi
ale oni teraz ganiają jak z pieprzem
bo dziś ostateczny termin składania wniosków
:::
siedzę w Olsztynie
i jak się jakiś czas temu dowiedziałem
to jeszcze nie Mazury (lecz Warmia)
i takim sposobem, nigdy nie byłem na Mazurach
choć rok pracowałem w klasztorze na Wigrach
a to już nie Mazury
nie liczę oczywiście przejazdem
lecz taki prawdziwie spędzony czas
czyli Mazury jeszcze przede mną
:::
pochodzę ze Szczecina
więc my tam mieliśmy swoje pojezierze drawskie
i do morza żabi skok
Bry.
Dwie objętości wody, Stanisławie, na jedną ryżu. Ja jeszcze śpię, ale proszę mi nie wrzucać wełny do ryżu (Teresa!), bo się sfilcuje! Wełna, nie ryż 😉
Panie Lulku,
niech Pan łaskawie zerknie do poczty 🙂
Idę dospać.
Tereso!
Powiem Ci szczerze, że śmieszą mnie te wszystkie teorie, co 2 – 3 lata powstają nowe, jedyne, niepowtarzalne, a ich zwolennicy gotowi są zginąć za nie. Ja np. mam BMI równe 21, a jem wszystko ze wszystkim. Mam kilka zasad, które stosuję, może to sie trochę przyda. Jem wielkie śniadania, zawsze w domu przed wyjściem, a małe kolacje. Nie podjadam pomiędzy trzema posiłkami, jeżeli już to banana lub drożdżówkę. Staram się, aby za każdym razem było coś innego. Śniadania jadam gorące, a na kolacje pasty, sałatki. Jem mało mięsa, wędlin w ogóle, bo mi nie smakują, chyba że uduszę boczek, schab czy cielęcinę i kroję na zimno. Uwielbiam warzywa w najrozmaitszych postaciach.
Jeść moim zdaniem należy wszystko, całą dostępną gamę produktów.
Panie Piotrze!
Ja za ryżem przepadam, jem go na okrągło. Teraz nie, bo mam młode ziemniaki.
ryż bardzo lubię tylko z mlekiem to mi mniej smakuje ….
zrobiłam w tamtym roku nalewkę na wiśniach inspirując się Waszymi wpisami i bardzo wszystkim smakowała …. 🙂
dziś nastawiłam truskawki na likier Pyrowy …:)
w tym roku może mi się uda zrobić ocet malinowy wg Heleny …. w tamtym roku się przymierzałam (nawet ładne butelki sobie sprawiłam by go godnie prezentować) ale najpierw były drogie a potem mi się niespodziewanie skończył sezon na maliny …
miłego tygodnia … 😀
Koniec czerwca prawie, a ja się zastanawiam, czy rajstop nie założyć, bo mi nogi zziębły. Właśnie mi psiak rozgryzł zapalniczkę, która musiała spaść, więc się zlitowałam i poszłam wyłamać dla niego kawałek żeberka ze schabu. Będzie miał zabawę na godzinę i odrobinę mięska przy tym. Od dobrej godziny namawia mnie na wyjście z domu, a ja nie mam ochoty. Teraz jednak będę musiała już swojego lenia powiesić na kołku, ubrać małemu szeleczki i poczłapać na spacer.
Pyro! Nałóż rajstopy, naprawdę zimno!
Od lat nie odmierzam wody ani ryżu, tylko stosuję chiński sposób palca wskazującego: do garnka wsypuję umyty ryż i dotykając go wyprostowanym palcem dolewam wody do pierwszego stawu (ca 2,5 cm nad powierzchnią ryżu). Tak gotuję zarówno basmati, jak i ryż perfumowany czy inny tajlandzki lub chiński. Autorka mojej książki o chińskiej kuchni Yan-kit So zaleca dodawanie oleju, który ma zapobiegać wykipieniu ryżu oraz przywieraniu do dna garnka. Poza tym polepsza smak ryżu.
Dla niewprawionych jest tabelka:
1 szklanka ryżu (190 g) + 1.5 szklanki wody (350 ml) +2 łyżeczki oleju = 3 szklanki gotowego ryżu
Porcja wystarczająca (z innymi daniami) dla 4-5 osób.
Olej powinien być arachidowy lub z kiełków kukurydzy.
Witam wszystkich w ten jakze sloneczny poranek. Ryz jemy raczej czesto. Ulubiony w chinskim sklepie kupil garnek do gotowania, co zasadniczo ulatwia proces.
Musze jak juz o ryzu mowa poszukac w sieci, czy cokolwiek zrobiono z odmiana golden rice, ktory to ryz byl wzbogacony betakarotenem. Mial byc odpowiedzia na braki wit A w azjatyckiej diecie. W czasie jak studiowalam, byl to goracy temat. Malo kto sie zastanowil nad takim malym problemem jak zbyt niska zawartosc betakarotenu w ryzu, zeby jaki kolwiek problem rozwiazac, nie mowiac juz o tym, ze lokalna ludnosc chciala jesc tylko bialy ryz…
Nie można diety całkowicie lekceważyć, ale też nie ekscytować się nowymi teoriami, które rzeczywiście przelatują jak mody odzieżowe. W moim dzieciństwie pomidory były rakotwórcze, a wówczas jeszcze nikt nie myślał o wstrzykiwaniu do nich denaturatu lub innych dobrodziejstw podpędzających. W dzieciństwie i wczesnej młodości miałem marskość wątroby – pozostałość po żółtaczce. Nie bujam, bo mogę to poświadczyć książeczką wojskową, gdzie widać, dlaczego dostałem kat. E. Musiałem zachowywać dietę, ale mój ojciec – lekarz – nie przesadzał z tym aż tak bardzo. Parę lat po studiach pozbyłem się dolegliwości wątroby za przyczyną bioterapeuty, mojego dużo młodszego kolegi i działaczy Ruchu Młodej Polski. Wiem, ze Nemo, Helena i paru innych Blogowiczów w to nie uwierzy, ale fakt jest faktem. Od tego czasu jem wszystko, na co mam dużą ochotę, ale miewam kłopoty, gdy ochota pochodzi z oczu, a nie żołądka. Chodzi przede wszystkim o kwestie ilościowe. Zresztą mój ojciec też wyznawał zasadę, że nie powinno zaszkodzić coś, na co ma się wielką ochotę. Oczywiście w granicach rozsądku nakazującego moim Rodzicom chowanie przede mną czekoladek, które sami bardzo lubili. Czasami znajdowałem papierki i była z tego wielka frustracja. Pewnie tu leży przyczyna mojego kiepskiego charakteru. Ale dla kolegów szkolnych nie byłem okropny. A w wieku 42 lat wezwano mnie na komisję poborową i dostałem A1.
Milego dnia, uwielbiam ryz jasminowy i basmati, moja pani starsza wstawiala podgotowany ryz do piekarnika dodawla do niego masla oraz swiezy koperek z ogordu i rowniez pochodzace z ogrodu marchwke i groszek i to sie podprazalo, pecznialo smakowicie i bylo pyszne nawet przy slabej jakosci socdemokratycznego ryzu.
Stanisławie,
masz rzeczywiście paskudny charakter zakładając z góry, w co uwierzy nemo lub raczej nie uwierzy 🙁 Po pierwsze – wątroba ma wielkie zdolności regeneracyjne. Po drugie – diagnoza marskości mogła być nietrafna (czy robiono sonografię i biopsję?). A jak było z komisjami wojskowymi, to wiedzą najlepiej ci, co mieli z nimi do czynienia.
Cieszę się, że odzyskałeś kategorię A, ale do Afganistanu nie jedź. Proszę!
Na czym polegała ta bioterapia?
Mój szwagier, nerwus i choleryk, cierpiał na tzw. żółtaczkę mechaniczną. Jak przestał być dyrektorem i przeszedł na emeryturę – od razu mu się polepszyło 🙂
Alicja przyslala mi piekny prezent, domagajac sie jednak dalszych imformacji. Miedzy innymi napisala, ze jak podam dokladny adres, to mi jeszcze cos podrzuci. Tylko prosze nie podrzucac mi jakiejs sarenki na dokladke z malym brzdacem. Mamy tutaj dosyc wlasnych jeleni a i sarny sa jak sie patrzy.
Moje ptaki nie lubia ryzu. Surowego nie biora w dziób a na gotowany kreca ogonami i plotkuja. Firma w której kiedys pracowalem prowadzi kilkanascie gatunków ryzu. Jednym z najlepszych w smaku jest moim zdaniem ryz pochodzacy z pólnocnych Wloch.
Pogoda oczywiscie cesarska. Przeciez nasi graja
Pan Lulek
Też uwielbiam ryż. W każdej postaci choć do pomidorówki wolę makaron własnej tj. mojego taty 😉 roboty. 🙂
Walcząc ciągle z wagą zgadzam się co do różnych nowych zasad. Najlepsza jest ta stosowana przez Torlina: różnorodność, nie podjadanie między i obfitsze śniadania od kolacji. Oraz to co napisał Stanisław- jeść gdy woła o to żołądek a nie oczy.
Oj, jaka jestem mądra. Cóż bym miała za figurę gdyby nie miłość do słodyczy…. 🙁
Ryż to jest coś. Gdy w 1967 roku w Londynie żywiłem się mlekiem z czekoladą, chipsami (ze 2-3 razy w tygodniu z fish), co jakiś czas buntujący się żołądek prowadził moje kroki do punktu gastronomicznego. Raz zaprowadził do restauracji włoskiej w suterenie. Dostałem risotto z kurczaka ze sporą ilością masła w środku. Było to taniej niż najtańszy niejadalny pie w barze Lyons. Danie było pyszne. Wtedy jednk Anglicy do włoskich barów nie chadzali. Teraz włoskie restauracje w Londynie już do najtańszych nie należą, a niektóre są cłkiem drogie. Ale sprawa risotta jest dla mnie skomplikowana. Według włoskich standardów ryż nie może być w tej potrafie sypki, lecz na tyle kleisty, aby wszystkie składniki się dobrze zespoliły. Na ile ma być kleisty? W recenzji Pana Piotra z Willi Borówka wyczytałem, że risotto było kleiste i to była wada. Jaki powinien być punkt krytyczny, poniżej którego risotto jest prawidłowe, a powyżej zbyt kleiste? Przyznam się, że zawsze się starałem stosować do zasady kleistości raczej bez umiarkowania i Pan Piotr by na moim risoccie nie zostawił suchej nitki. Bazy porównawczej nie mam (z londyńskim nie mogę porównywać, to było zbyt dawno), bo we Włoszech zawsze się znalazło w karcie coś ciekawszego od risotta.
Myślę, że granica kleistości ryżu jest tam , gdzie już nie ma ” grudek” ryzu a zaczyna się breja klejowa.
Kiedyś w ciechanowskiej restauracji zamówiłam ryż. Gdy mi kelner przyniósł danie (był półmrok a ja bez okularów), powiedziałam do niego- ale ja zamawiałam ryż. Kelner znieruchomiał, a mój przyjaciel powiedział- przecież dostałaś ryż.
Był obrzydliwie rozgotowany, dlatego wydał mi się ziemniakami. Feee!
Stanisławie,
risotto ma być aksamitne, ziarenka widoczne, ale nie twarde, powinno spływać z łyżki, a nie spadać sklejonymi kluchami, a jak nie spada, to jest kit.
Najważniejsza jest jakość ryżu, a potem gotowanie.
No i stało się – mój głupol został po raz pierwszy ugryziony przez innego psa. Dotąd inne psy, którym przeszkadzał namolny balec, uderzały zamkniętą mordą, albo łapą. Tym razem ślady zębów zostały na uchu. Przemyła,, a on wcale nie zmądrzał. Uwiązany już do smyczy nadal chciał pobiec za rudą, nerwową damą nieokreślonej rasy. Tamten pies był bardzo mały, na chudych wysokich nogach z bokserowatą mordką. Pani, która ją prowadziła krzyczała, żeby Radka trzymać, bo jej suka gryzie. Acha, trzymać, kiedy smyczy nie miał. Zanim go złapaam, było po ptokach.
Dziękuję wszystkim za pomoc. Z dzieciństwa pamiętam rizotto truskawkowe i wiśniowe, a z trochę poźniejszego okresu (mogłem tylko próbować, bo wątroba wówczas nie znosiła alkoholu) risotto na wiśniach ze spirytusu.
To nie do końca tak. Z truskawek i wiśni było prawdziwe risotto, na gorąco. Wiśnie ze spirytusu były wkładane do ugotowanego zimnego ryżu i podlewane rozcieńczonym płynem, w którym wiśnie się moczyły.
Pyro,
ten pies Cię usportowi bardziej, niż za młodych lat 😉
Moja Mama miała taki sposób na gotowanie ryżu, mówiła, że nauczyła się go w Norwegii, metoda niejako dwustopniowa: odmierzoną ilość ryżu zalać wodą nieco ponad ryż i zagotować. Jak zakipi, odcedzić na sicie, z powrotem do tego samego garnka, wody półtora raza tyle (jak w metodzie nemo), odrobinka masła (pewnie mógłby być olej), sól i zagotować na małym ogniu. Dobrze robiło wrzucenie gałązki jakiegoś zielska, np. koperku. Jak wchłonął wodę to był gotowy, wychodził na sypko bez pudła.
Myślę, że obecne gatunki ryżu nie mają takiej ilości klajstru, żeby go trzeba było odcedzać, widać to po wodzie w której gotuje się ryż w woreczkach, pewnie to samo co makaronem „jajecznym” a ugniecionym z pszenicy durum. Ale nigdy nie wiadomo co się w życiu trafi, czasem dobrze mieć metodę alternatywną.
Przepadam za ryżem we wszelkich postaciach, byle był sypki.
Mama mojej Mamy robiła leguminę z ryżu gotowanego na posłodzonym mleku (też jej wychodził właściwie sypki!) – chyba to było dwie szklanki na szklankę ryżu – przestudzony ugniatała na okrągłym półmisku, w środku robiła dziurkę i polewała sosem. Reszta sosu była w sosjerce i stanowiła nasz obiekt pożądania. Sosy były rózne, o tej porze na ogół śnietankowo-truskawkowy.
Im człowiek starszy tym bardziej wspomina dobrótki z dzieciństwa. Desery, jednak miały wartość (zwłaszcza leguminy), skoro dotkliwą karą było ich pozbawienie. Temat można rozwijać – żeby mogła zaistnieć taka „jednostka karna” to nie tylko musiał być deser, ale też i obiad rodzinny po którym wszyscy na oczach ukaranego delektowali się tymże deserem, a nawet dzielili między siebie ekstra porcję. O tempora, o mores!
Witam, witam!
Ryz gotuje metoda mojej mamy, 2:1 i jak wchlonie wode to go z garnkiem pod Lulkowa poduche.
Mam zagwozdke, wyczytalam kiedys i gdzies tam, ze ryzowa pyrlandia sa WLOCHY!!!!
Lece do pracy,
Tuska
Żabo,
ja tą „norweską” metodą gotuję ryż na mleku. Najpierw zagotować z wodą, odcedzić, a potem gotować na mleku z dodatkiem odrobiny soli i kawałkiem laski wanilii rozciętym wzdłuż. Wychodzi kremowo-ziarnisty jak risotto. Kocham go na gorąco i na zimno np. z sokiem malinowym. Niestety, jako jedyna w rodzinie 🙁
A teraz ugotowałam risotto ticinese (ze szwajcarskiego ryżu) do pulpecików cielęcych i kulek z kalarepki (z drążenia wczorajszych kalarep) w sosie pomidorowym. Do tego sałata. Lada moment przybędzie rodzina na obiad.
Późniejsze wpisy przypomniały mi, że zarówno risotto truskawkowe jak i wiśniowe gotowało się na mleku. Jeszcze było jabłkowe z cynamonem. Teraz te desery, (u nas jadało się czasem jako danie główne w piątek). Jako deser były podawane raczej na zimno. Idą te dania w zapomnienie, bo wtedy nie było prawie żadnych owoców egzotycznych poza wielkimi świętami. Nie zapomnę wrażenie, jakie zrobiła na mnie (miałem 14 lat) paczka zawierająca 20 kg pomarańczy przysłana bezinteresownie przez pacjenta mojego ojca. A może ktoś jeszcze jada i przyrządza desery ryżowe?
Stanisławie,
ryż na mleku to ryż na mleku, a nie risotto 😯 To tak jakby nazwać kapustę zasmażaną bigosem 😉
W Helwecji popularny jest deser pod tytułem Reiskoepfli czyli babeczki ryżowe. Ugotowany ryż na mleku miesza się z masłem, cukrem, rodzynkami i siekanymi orzechami lub suszonymi pokrojonymi drobno owocami, zastudza w formie babkowej lub małych foremkach opłukanych zimną wodą. Po zastygnięciu wyrzuca z formy i podaje z syropem owocowym lub kompotem.
Nemo, pulpeciki cielęce z ryżem. Wyjątkowe błogosławieństwo zarówno dla podniebienia jak i przewodu pokarmowego, taka rzadkość. Ticinetto, to prawie włoskie, bo na południe od Alp. Nie wiedziałem, że tam rośnie ryż, chodziaż trochę podróżowałem z bazą w Bellinzonie. Ale wino macie najlepsze w okolicach Sion. Dole o najlepszym z wszystkich win oddziaływaniu na serce, ale w smaku i bukiecie też bardzo grzeczne. Nad o jest chyba daszek, ale jak go u siebie zrobię, jakoś dalej nie przeskakuje. W Ticino chyba najlepiej udaje się mendrisio. Wiem, że wino nie na temat, ale to moje „Delenda est Carthago”.
Klepałem wczoraj ze wybieramy się na chińszczyznę. Lecz po drodze zmieniliśmy plany i trafiliśmy na tajlandzkie jedzonko.
Proponuje ustawić czas na 6 do 8 secund.
Zawierzyłem smakowi i węchu. A uwagi do zdrowotnych walorach jedzenia nie biorę na poważnie. Moje organy wiedza i czują znacznie lepiej niż SZARLATANI, KTÓRYCH CORAZ WIECEJ.
Deser tez tam jest:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/TajlandzkieJedzonko/photo#s5212189270233745890
I jak widać tez przeżyłem.
Nemo, oczywiście, że ryż ugotowany na mleku zamiast wody nie jest risottem, jak i nie będzie risottem potrawa owocowo-ryżowa ugotowana na wodzie. Nazywam je risottem żartobliwie. Ale ryż na mleku to dla mnie zupa, a ja piszę o potrawach, w których ryż jest zwarty i przypomina chyba opiusane przez Ciebie babeczki ryżowe. Mleka z ryżem jako zupy śniadaniowej w dzieciństwie nie cierpiałem.
Jeśli jesteście głodni to nie otwierajcie reportażu Arkadiusa. Ja wsiąkłem. Obejrzałem i lecę do kuchni. A przecież obiad miał być dopiero wieczorem.
Arkadius fajne, ci ludzie siedza w tym parku rzeczywiscie od lat przez cale lato. Tez u nich jadalam.
Szkoda, że u nas nie ma takich pikników jak w Berlinie ….
Arkadiusie,
dobrze, że jestem po obiedzie…
Stanisławie,
merlot del Ticino pasuje świetnie do risotto, a od Dole z doliny Rodanu wolę wina z Aigle i Yvorne. Moja przyjaciółka mieszka tam wśród winnic i od czasu do czasu dostarcza butelczynę. Szczególnie dobre są białe, pite z widokiem na Jezioro Genewskie…
Stanisławie,
muszę uściślić, źe dla mnie ryż na mleku to Milchreis – gęsty i ziarnisty. Zup mlecznych na bazie ryżu, rzadkich i posłodzonych – nie lubię, ale lane kluseczki, zacierki, porridge mogę jeść – osolone.
Ale zapachy dochodzace z tego areau, a jest to moj najblizszy park, daja mi zapomniec przez cale lato o parkowych przyjemnosciach. Mnie sie podobala forma w jakiej A. to sprzedal
ladnie zapachnialo,
tutaj o ryzu dla glodnych wiedzy:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ryz
Alicjo prosze o dokladna nazwe sprzetu tzn. deseczek, w Twoim jezyku, moze bedzie mozna kupic je w internecie. A sprzet do grylowania to skolka godna?
Dla kontrastu – ryzu nie „prowadze” bo nie lubie. I juz. Risotto wylaczone jest z naszego jadlospisu jako potrawa zbytnio „zapaciana” – to wyrazenie Wombata. I tym lepiej dla mnie.
Ale oczywiscie do potraw kuchni chinskiej podaje tylko ryz. Czyli az tak bardzo zle nie jest. A gotuje sposobem nemo – doskonala metoda. Przypalic sie nie da. Chyba, ze…
Wlasnie jestesmy po obiedzie – dzisiaj barszcz ukrainski, pieczen wolowa z sosem mysliwskim. Mysliwym nie jestem, nie bylam, ani tez raczej nie bede. Co prawda na polowania chadzalam (czy tez raczej bylam zabierana). W charakterze zawalidrogi.
Pozdrawiam, oby Wam sie ryz nie przypalil
Objedzona jak bak Echidna
Nemo, jak masz dobrze z koleżanką. Rzeczywiście merlot udaje się w Ticino znakomicie. Ale dla mnie Dole de Sierre, a także Dole du Valais zasługują na picie do najlepszych potraw. U nas w domu też zupy mleczne jadało się osolone z wyjątkiem kaszy mannej gęstoposypanej kakao i cukrem, jeszcze z paroma zółtkami w środku. Od żółtaczki już mi tego nie dawano.
Jeszcze o Arkadiusie. Świetnie podane, ale nie sprzedane, bo dostaliśmy to całkiem darmo i pięknie dziękujemy
Arkadiusie,
też mi się podobalo. Cóż to za deser to zielone z kukurydzą na wierzchu?
Stanisław przypomniał mi risotto , które serwowała stołówka wojskowa. Było bardzo zwarte, jakieś chyba zapiekane,krojone w sporą kostkę (kostka to porcja) z warstwą miesa w środku , a do tego podawano paprykę konserwową pociętą w małe paseczki. Pycha to mało powiedziane. Szkoda, ze nie znam przepisu…..
Stanisławie,
gąsta kasza manna z masełkiem topiącym się na środku, posypana cukrem i cynamonem mmm….
Pamiętam z dzieciństwa wspólne jedzenie takiej kaszy z jednego talerza z moją siostrą, z granicą narysowaną łyżką na kaszy 😉
Merlot del Ticino jest świetny, ale niebezpieczny. W ubiegłym tygodniu 85-letnia sąsiadka naszego przyjaciela w okolicy Locarno spadła z 1,5-metrowego murku swojej winnicy – śmierć na miejscu 😯
polecam winko z Mendozy w Argentynie o nazwie Malbek, kupione w Plusie z nizszej polki, 1,99 jewro – na razie bo w innym juz zdrozalo, stalo kolo Kadarki, ktora kupuja robotnicy budowlani, rozplywa sie bardzo przyjemnie po jezyku i podniebieniu z tym, ze potem wydaje sie jednak ciezkawe…
kod 1981, też bardzo niebezpieczny. Śmiertelny wypadek to nie powód do żartów, więc pytam naprawdę z ciekawości, nie dla żartu, co jest niebezpieczne – picie czy uprawa? Raczej podejrzewam, że leciwa pani napiła się wina i poszła oglądać swoją winnicę, niż że ją uprawiała.
Czy klimat Ticino jest chłodniejszy niż Piemontu? W Piemoncie merloty nie tak bardzo się udają chyba, więc pewnie im tam zbyt ciepło. A lago Maggiore mają wspólne. We Włoszech uprawiają merlota, gdzie się da, ale rzadko z dobrym skutkiem. Ciekawe, że jest dość popularny na Węgrzech jako Medoc Noir.
Stanisławie,
pani pracowała w winnicy 🙁 W Ticino są bardzo strome zbocza z wąskimi terasami…
Merlot jest winem średnim, ale na miejscu smakuje znakomicie, jak wiele takich lokalnych win. Na przykład w małej trattorii nad brzegiem Lago Maggiore w Muralto, właśnie do risotto z pulpecikami 🙂
Dobrze, że po obiedzie, bo A4rkadius nie na żarty wodzi na pokuszenie. A Pyry dzisiaj zjadły schaboszczaka ze sporą ilością ulubionej surówki z kalafiora do bułki. Deszcz pada metodą siąpawicy, piesek przeleciał się z panią 20 minut, a teraz odpoczywa.
Sam merlota w Ticino nie probowałem, bo nie bardzo wierzyłem, że może być dobry. Ale w takim Petrusie samukuje chyba nieźle. Ze wstydem przyznam, że też nie piłem, chociąz kilka z największych win udało mi się popróbować. Najbardziej żałuję Angelusa (nie pamietam rocznika, ale był zaliczany do najlepszych. Dałem się namówić na zamianę na Chateau Leoville jeszcze sprzed podziału. Około 40-letnie, według recenzentów w absolutnie szczytowej formie. Według właściciela przechowywane cały czas w 10 stopniach z kilkakrotną wymianą korka. Niestety, w zapachu można było poczuć ślad śladu dobrego bukietu, a wsmaku coś, ajk widok 80-letniej kobiety, po której widać, że kiedyś była piękna. Do tego Angelusa dostałem od syna. Wstyd. W San Marino można było kiedyś kupić barolo znanych marek (najwięcej Pio Cesare) z lat 50-tych i 60-tych. Do picia się nie nadawało, ale w domu jako ozdoba bardzo przydatne. A kosztowały może dość drogo jak na ozdobę, ale bardzo tanio jak na barolo z tych roczników nadające się do picia. A w supermarkecie w Cassino kupiłem 2 lata temu barolo Marchesi di Barolo dziesięcioletnie za 18 EUR. Nie mogę pojąć tej ceny, bo było po prostu znakomite.
Haneczko, daj skrzynkę to Ci jutro esej wyślę. Alicjo na blogu bym nie chciał bo to polityka, emocje złe itp. Ale jak znam życie to macie tak sprawne kontakty, że się esejem powymieniacie.
Pozdrawiam i idę spać, bo znów piekielne dziki w szkodę weszły i noc była pusta a ja od 6 na nogach.
Hej!!!
Wojtku,
ja też chcę!
Czy twoi sąsiedzi nie mogliby ogrodzić swego pola drutem pod napięciem (niewysokie ogrodzenie), jak dla krów? Widziałam takie rozwiązanie na pograniczu helwecko-niemieckim. Tam, gdzie były zryte pola, rośnie sobie wszystko w spokoju, bo dzicze ryje są na prąd równie wrażliwe jak krowie pyski. Do zasilania używa się akumulatorów ładowanych w dzień przez małe baterie słoneczne, a więc niezależnie od sieci.
Małgosiu!
Musisz pamiętać, że geny też mają coś do powiedzenia.
A ze słodyczami, to można się wspaniale oszukiwać, robić samemu różne słodkie „pyszności”.
Nasze krajowe dziki nic sobie nie robią z krowiego pastucha, biorą drut na grzbiet i przełażą. Miejscowi ratują się tym, że jakąś metodą podłączają prąd z sieci. Jeden z sąsiadów pasł też tak znarowione krowy, dopóki jego żony nie trzepnęło (skutecznie, ale nie śmiertelnie, bo to bije wtedy nie 220V a 110V, niby w pastuchu jest 10000V, ale inny amperaż). Ja jak widzę ogrodzone drutem kartofliska, to na wszelki wypadek już więcej tamtędy nie jadę, bo konie są dużo bardziej wrażliwe niż bydło i taki prąd „na dzika” może go zabić na miejscu.
Krowy potrafią doskonale wyczuwać, czy pastuch jest „pod prądem”, a w duzym stadzie zawsze się znajdzie grupa cwanych wyjadaczek, które pogonią młodą głupią na druty – ona przerwie a te spokojnie przejdą.
Dobra, schodzę z tematu, bo mogłabym dużo o tym
Te druty, co ja widziałam, były dwupoziomowev i mocno napięte, nie takie luźnawe, jak dla krów. Wyglądały na skuteczne, bo bywałam tam przez kilka lat co roku i widziałam, jak było wcześniej. Ale może faktycznie tutejszy zwierz jakiś łagodniejszy i głupszy, bo krowy też nie forsują ogrodzeń 🙁
dorota l.
To się nazywa Cedar Grilling Plank. U mnie kupiłam w sklepie spożywczym, to tutaj kosztuje 3.50$ sztuka – podaję cenę, bo kiedyś widziałam dwie deseczki za 30$ czy cos w tym stylu – cena z księżyca za kawałek deski!
Nie zdawałam sobie sprawy, że to tak przepięknie pachnie, zapach się roznosił po całej okolicy 🙂
Trzeba te deseczki namoczyć na kilka godzin (u mnie stało w instrukcji, że najmniej 4 godziny). Ryba była pyszna (tilapia) i przeszła nieco tym zapachem.
Maszynę do grillowania mam już starą, ale jeszcze działa, więc…Poza tym jest to maszyna na gaz, więc taka decha się przyda bardzo. Nigdy bezpośrednio nie griluję, tylko na tackach aluminiowych – to z lenistwa, bo doczyścić łatwo 😉
Panie Lulku,
niech Pan zajrzy do poczty – właściwie numer domu mi tu nic nie pomógł (tylko na google maps to działa, dokładny adres), ale za to cała ulica jest. A który to Pana Lulka dom, to Pan Lulek wie 🙂
Józefiny z małym nie podeślę – zaraza nie pokazuje się już.
Swietna zabawa z tym GoogleEarth, ja staram się nie zaglądać, bo jak włączę, to zazwyczaj wsiąkam na pół dnia 🙂
Alicja, dzieki znalazlam od 12,99 w gore za pare sztuk.
Zaproponowałam Wojtkowi, żeby przesłał do mnie esej, a ja go włożę na serwer i podam sznureczek, kto będzie chciał, to sobie przeczyta.
Jak trudno zaspokoić nasze potrzeby pogodowe – w zimie – źle, bo zimno, czasem mokro, czasem mroźno; wiosną – duje, mży, pada wieje ; w lecie upały – niedobrze, nie ma czym oddychać, a deszcz by się przydał. Na odmianę może padać, wiać i chłodzić arktycznym powietrzem. Też paskudnie. I jak tu dogodzić ludzkości? Dla mnie ideał : w dzień 21-23 stopnie, lekki zefirek, w nocy deszcz, ciepłe, pogodne wieczory. Zna ktoś takie miejsce?
juz nie
Moje dwie deseczki to 38×14 cm każda, ale gdyby było więcej ludzi, to miałabym kłopot.
A chłop sie martwił, że po co mi dwie 😯
13 euro za kilka sztuk – całkiem rozsądna cena.
O, zapomniałam Wam napisać, że moja chińska synowa ryż gotuje w rice cooker (specjalny gar, drogi zresztą), tak jak jej mama i babcia. Kanadyjskie Chinki i Chińczycy już się nie bawią w metody palca wskazującego, wycwaniły się 😉
Smarkate przyjeżdżają za 2 tygodnie, synowa obiecała mi czarne jajka 😯 i jakieś suszone grzyby chińskie.
Miłego wieczoru Wam życzę, u mnie południe, piękna pogoda, bryza i słońce, lecę do sklepu.
Witam. Wstrzasnelam sie, ze Pan Lulek usiluje karmic ptaki ryzem gotowanym czy surowym. TEGO NIE WOLNO ROBIC. Ptasie zoladki nie trawia ryzu, natomiast zaczyna on w nich peczniec i fermentowac i ptak najczesciej UMIERA. Kazda ksiazka o karmieniu ptakow w zimie bardzo ten fakt podkresla.
Kiedys robilam program o karmieniu ptakow w zimie ( bo w Polsce byla brdzo surowa zima i wiele ptakow zamarzalo z glodu i pragnienia) Odnalzalam wtedy przepis na specjalny tort ptasi jakiegos niemieckiego slynnego ornitologa. Herr Profesora, ktprego nazwisko mi wyparowalo. Podstawa tego tortu byl loj wolowy i rozne ziarenka, ale bron boze nie ryz.
Przez nastepne 15 lat dostawalam listy z prosba o podanie przepisu. I wielu ludzi pisalo: tak, tak, pamietamy, ryzu nie wolno….
Jako, że zbliża się termin oddania właścicielce „Kucharki warszawskiej”, przepiszę kilka ryżowych deserów ze stołu prababek. Pominę tylko klasyczny ryż z jabłkami. To do roboty :
LEGUMINA Z RYżU
funt ryżu sparzyć gotującą wodą, niech tak postoi godzinę, potem przelać na sicie zimną wodą, kłaść w garnek i zalać kwartą mleka. Postawić na ogień i dodać jeszcze łyżkę masła. Gdy będzie miękki, wyłożyć na miskę, a skoro wystygnie wbić 4 żółtka, wsypać cukru i trochę cynamonu, garść rodzenków w końcu ubitą pianę z białek. Zmieszać lekko, włożyć w rondelek wysmarowany masłem i wstawić do pieca na pół godziny. Dawać z konfiturami i sokiem.
Ryż po hiszpańsku
Pół funta ryżu sparzyć, potem wymyć w zimnej wodzie, nalać półkwartą czerwonego wina, dołożyć dobrą łyżkę młodego masła 2 łyżki cukru i niech się gotuje. Skoro będzie miękki, ułożyć z niego rant na półmisku, w środku kładą się jabłka, ugotowane jak na kumput, tj obrane, pokrajane w ćwiartki, ugotowane w krótkim sosie z cukru z cynamonem. Resztą sosu z komputu oblewa się ryż w rancie i wstawia do pieca dla zagrzania.
OłATKI Z RYżU
sparzyć, przemyć w zimnej wodzie i ugotować w mleku ryż na gęsto z masłem. Potem utrzeć wałkiem w donicy na massę, wbić kilka jaj,wsypać trochę cukru, odrobinę soli,cytrynowej skórki, zrobić okrągłe masłe placuszki, maczać w jaju osypać tartą bułeczką, smażyć na maśle i wydać na stół posypane cukrem i ubrane konfiturami. Tak samo robi się z kaszki drobnej.
Dzień dobry się z Państwem 🙂
Godzinę nadrabiałam blogowe zaległości. Ale już jestem na bieżąco. To i tak nic w porównaniu z zeszłym rokiem…
Pod koniec maja AD 2007 zawitała do mnie cywilizacja w postaci komputera i w kilka dni potem przez stronę Polityki trafiłam na „Gotuj się”. Kilka nocy zajęło mi czytanie dotychczasowych wpisów. Wciągnęło jak kryminał 🙂
U mnie dzisiaj na obiad były młode ziemniaki prawie wielkości groszku (wyć mi się już chciało przy skrobaniu, ale bardzo takie małe lubię) oraz duszona młoda kapusta z młodą marchewką, dużą ilością pomidorów i zieleniny. Pomidory były anonimowe 😉
Ryż…bardzo lubię i dlatego dużo jadamy. W rodzinnym domu ryż był tak często, jak tylko się dało. Jak mówił ojciec – dobrze, że się od tego skośne oczy nie robią 😉
Ostatnio najczęsciej robiłam w formie risotta. Jutro będzie ryżowo, ale dla odmiany tak: http://youtube.com/watch?v=PqJsUibxTIk
Sznureczek szczególnie polecam blogowym wegetarianom oraz szukającym odmiany mięsożercom.
Przepisy na ciasta marchewkowe zanotowane. Na zasadzie „oby się kiedyś przydały”, bo – niestety – w mojej kuchni nie ma piekarnika 😥 A ja tak kocham zapiekanki, tarty, pizze, pieczenie, ciasta… 😥
„Przeprowadźmy się do X – powtarza luby, gdy zdarzy mi się westchnąć za piekarnikiem – będziesz miala kuchnię z piekarnikiem”. Piekarnik jest w zestawie z mamusią lubego.
To ja już wolę po ciasto do cukierni 😉
Wojtku z Przytoka, dziękuję i bardzo czekam. rolewska@op.pl
Troche nie smiem zawracac glowe swoimi problemami bo kazdy ma wiele i wszyscy na tym blogu wiedza wiele o ludzkich sprawach tym nie mniej chcialabym sie dowiedziec czy mozna zmienic zachowanie mojego syna i meza,zeby sami zaczeli gotowac. Oni po prostu nie chca. Wszystko na moje rece. Tu czytam, ze tylu panow gotuje bardzo smacznie jaka ja bym byla szczesliwa ,gdyby moi tez zaczeli gotowac ! Czy ktos moze mi doradzic ? Tak pomyslalam, to oni napewno umieliby taki ryz sobie zrobic a nie wszystko na mnie. Wszystkich pozdrawiam. Przegrana.
Hau! Hau! Hau! Hau!
Nareszcie mama-sadystka puściła mnie znowu na blog. Bo ostatnio nie pozwalała, nie bacząc wcale na to, jakie to u szczeniaka może spowodować szkody psychiczne, a nawet fizyczne – z nerwów już pazurki zacząłem obgryzać. Ale za wyjątkiem pazurków melduję się cały i zdrowy i donoszę, że lubię ryż, barolo tyż, na eseje jestem łasy prawie tak, jak na kiełbasy, a na kolację dziś zupa szczawiowa z własnego. Z ryżem oczywiście, bo zostało trochę po wczorajszej chińszczyźnie.
Co wyszczekawszy, lecę poczytać rakiem. 😀
Myszowata,
bardzo słusznie. Z teściową to najlepiej na zdjęciu, a i to nie zawsze 😉
Ja niestety, nie miałam przyjemności , spotkałam moją teściową tylko raz. Ale jak wysłuchuję koleżanek…
Coś w tym roku nie bardzo mi rośnie w ogródku 🙁
I coś zaczyna żreć ogórki! Na szczęście porzeczki trzymają się mocno! (trzy razy przez lewe ramię…).
Idę na ogródek, odstraszać ptaki 😯
Bobiku – świetnie, że wróciłeś. Byłam już pełna obaw, żeś się zgubił, niecnoto! Helena uspakajała, że łapki wiecznego szczeniaka zostały zagnane do roboty. Jeszcze Iżyka brakuje.
Wojtku!
Jak by się dało, też bym się załapał! Mój mail: and.je.ski@gmail.com
Myszowata, a w jakim celu skrobiesz mlode? Dzisiejsze gatunki nie wymagaja przeciez tego zabiegu, a i zdrowiej jesc ze skorka (blonnik!).
Moze zacznij przyzwyczajac domownikow, ze skrobanie to frajerstwo, a jak chca miec uskrobane, to niech se sami skrobia, za przeproszeniem ja kogo.
Gdyby w moim domu jutro zjawila sie Jej Krolewska Mosc na mlode z kperkiem i maslanka, to tez by dostala nieoskrobane.
…a w moim mini-ogrodku cos zezarlo kwiaty na krzaczku truskawek!
Bobiku!
🙂
Bobiku, nareszcie 😀
Myszowata, w żadnym wypadku. I potraktuj to bardzo poważnie.
Iżyka mi brakuje, i Marek mógłby dojrzeć do powrotu 🙁
A Pan Aszysz? Też Go ostatnio mało tutaj 🙁 Zastanawiam się czasem, czy to częściowo i nie moja wina. Nalazło nowego na blog i dla starszych stażem bywalców może to już nie to samo?
Nad Mokotowem czarne chmury. Rozsądek mówił – zaraz będzie burza, trzeba wyjść z psem póki nie pada. Poza tym organizm krzyczał: „Czekolady!”
Ale przed sklepem, w którym miałam kupić duże pudełko czekoladowych lodów, stał o nietypowej dla niego porze Pan Chomik z pięknymi truskawkami. No i tyle było tych lodów. Wróciłam do domu z łubianką.
O, już pada.
Heleno !
Piekne dzieki. Nie chcialem byc ptasim morderca. To tylko moje niewiedza i po prostu ignorancja. Ryzu od dawna nie daje bo skoro sie na mnie obrazily, to ich sprawa. Mialy racje i zdrowy ptasi rozum. Zima karmie moje ptaki mieszanka róznych ziaren oraz kulkami które nazywaja sie ptasie knedle. Zrobione sa na bazie loju jako mieszanka róznych ziaren. Opakowane w plastikowe siatki, wiesza sie na galazkach drzew. Zajadaja, ale teraz latem daje ptakom resztki drobno pokrojonego pieczywa. Jak to emeryt. W parkach róznych miast zawsze mozna spotkac starszych ludzi, którzy dokarmiaja ptaki. Caly rok. U mnie niema takich problemów, bo po prostu wokól sa laki, mokradla i lasy gdzie zawsze mozna znalezc cos, co mozna w dziób wlozyc.
Te moje sa straszne cwaniury, wiedza, co dobre, co zla. Tyle, ze czasami jest prawdziwa ptasia wojna az pióra leca.
Pan Lulek
Myszowata,
blog jest pojemny, miejsca przy stole sporo, krzesełka dostawimy, ile ich będzie trzeba;)
Ziemniaki ze skórką – mniam mniam, a młode to już obowiązkowo, wystarczy wymyć.
Koperek wysiałam w skrzynce. Gdybym do ziemi, zostałby zeżarty – zawsze jak jest, nie ryzykuję. Tylko co za cholera żre mi ogórki?!
Bobik, witaj!
To może toast za dobrze wykonaną pracę? 😉
Minęła 20-ta…
Psowie się tak łatwo nie gubią! My mamy wewnętrzny kompas i o ile nie spotkamy się (tfu, tfu) z pędzącym pojazdem, albo jakiś dobrotliwy człowiek (tfu, tfu) nie weźmie nas na smycz, to zawsze drogę znajdziemy. Nasz Puszkin wyrywał się czasem na wyprawy zbójeckie nawet i trzydniowe i jak go porządkowi nie dorwali, to zawsze wracał. 😀
Heleno, Jej Królewskiej Mości tylko nieskrobane. Była jakaś taka bajka o królewnie, która jadała wyłącznie pierniczki i tak się jej znudziły, że miała zamiar wszystkim cukiernikom głowy poucinać. Na szczęście znalazł się cukiernik-jajogłowy, który wykombinował, że takiemu rozpuszczonemu bachorowi trzeba po prostu dać kawałek chleba. I chyciło – głowy zostały na karkach! 😀
O, proszę, już mnie wessało i nie mogę się oderwać. A muszę skończyć pichcenie przed meczem, bo ja wprawdzie jestem kundelek, ale wśród moich przodków musiał być jakiś rasowy kibic. 🙂
A toast, owszem, owszem. Zdrowie blogu! 😀
Hej, rzućcie okiem na tęczę u Starej Zaby (dzisiejsza data!):
http://alicja.homelinux.com/news/tecza-16.06.2008%20004.jpg
Pyro
To, czego szukasz znajdziesz na Kanarach. Ba, tam będziesz miała lepiej niż sobie wymarzyłaś. Miast nocnego deszczu nonstop oceaniczna bryza. Żadnych suchot. Nawet po ostrej nocy.
Malgosiu
Nie wiem co toto takiego. Najadlem się piesków i kotków, jak mi powiedziano. Dopełniłem bananami. I tak prawdę klepiąc starczyło mi to do chwili obecnej.
Ja tez mam ochotę na to, co wy chcecie od Wojtka.
Rzucilim Alicjo
…ja dopiero teraz rzuciłam okiem na sznureczek Arkadiusa, bo wtedy, kiedy czytałam komentarze, byłam głodna i przed śniadaniem – ostrzeżono mnie, zeby lepiej cos zjeść 😉
Lubię wszelkie zajatyckie jedzenie, tylko ten słodkokwaśny sos mi nie wchodzi. Najlepiej, jak pali w gębie, ja z tych *palaczy* 🙂
Jak Wojtek nam da, to się podzielimy.
*zajatyckie*?! 😯
Azjatyckie, ślepoto….
Też idę na mecz. Oglądam na niemieckiej ARD więc Niemcy-Austria. Jest nadzieja, że tym razem nie ochrypnę. Pan mąż, kompletnie niezainteresowany piłką, jak dotąd bardzo trafnie typował wyniki Polaków. Dzisiaj też powiedział ile będzie.
Upiekłam sernik wiedeński. Na obiad był kurczak z ryżem i fasolka szparagowa. Bez ziemniaków dałabym radę, bez ryżu byłoby ciężko.
Zostawiłam te zdjęcia od Starej Zaby w oryginalnej wielkości (2.5MB), jeśli komuś się za długo ładuje, dajcie znać. Mogę skompresować nieco.
http://alicja.homelinux.com/news/tecza2-16.06.2008.jpg
Załóż ty sobie wreszcie picasa. Nie ma absolutnie problemu z żadna wielkością, a co najważniejsze odpada pstrykanie wte i nazad. Paniała?
Jak mam malutkie młode kartofelki, to umyte wrzucam na gorącą oliwę w żeliwnym garnku i mieszając rumienię, po czym wlewam pół szklanki wody, solę, przykrywam pokrywą i na małym ogniu pozwalam „dojść” bez zaglądania przez 15 minut. Pasują do wszystkiego 🙂
Arkadius,
Ty chyba nie do mnie to mówisz? Bo jeśli do mnie, to po raz setny powtarzam, picassa nie ma ładowarki pod linux, OK?
Poza tym tutaj nic nie muszę ładować. Wrzucam – i jest, poniał? 😉
Oj, wygodni się porobili, klikać im się nie chce 🙄
to moze poszlacz czegos zastepczego, rownie dobrego. a tak na marginesie to do ciala z linuxem.
Nirodek tez tak mysli.
poszukasz
Jak się kto nauczy, to śpi i mruczy.
Co do linuxa, bez niego nie mielibyśmy serwera – a mamy, nie? Każdy OS ma swoje dobre i złe strony.
Na razie nie znalazłam nic lepszego do zdjęć, są tam jakieś… ale to jeszcze ciągle byle jakie, nie warto nawet instalować. A ładowarka powinna się niedługo pojawić, ja w każdym razie zerkam tam od czasu do czasu. Jak młode przyjadą, to zagonię synową, niech poszpera, może znajdzie coś lepszego. Niech się przysłuży teściowej, ona woli to, niż udzielanie się w kuchni 😉
Te smarkate to teraz wszystko wiedzą 🙄
Dzisiaj młode ziemniaki ze skórką i całym bałaganem, ale są duże, to poćwiartowałam. Do tego jajo posadzone, obszczypiorkowane, i sałata.
Pan Piotr kończy tak :
>>Jedzcie więc ryż a będziecie zdrowi, młodzi i bogaci.<<
Zrozumiałem wreszcie!!!…troszkę za mało ryżu zjadłem!!!
Ale jeszcze wszysto do nadrobienia. 😉
A lubię w różnej postaci! W mleku też!
Latem, zimny polany śmietaną, posypany cukrem i popruszony cynamonem. Takim byłem karmiony w dzieciństwie, polubiłem i tak mi zostało.
A pamiętacie ryż dmuchany??
Tu się ważą losy Euro, a ja dmucham o ryżu….
Ania ogląda mecz „germańców, żeby się nie denerwować, na zmianę z filmem. Niecierpliwie czekam na tekst Wojtka. On dobrze pisze (to o stylu) o zawartości pogadamy później. Przez ostatnie 2 godziny przeleciałam się po portalach prawicowców (Salon24, prawicowy, XXI) i już wiem, dlaczego ta ideologia odrzuca mnie od progu : otóż po prostu to są smutni i ponurzy ludzie. A ja unikam. Nie powiem, żem wesołek i pajac, ale bezwzględnie człek pogodny. Nijak nie pasuję to solennie pogrzebowego towarzystwa.
Alicjo jest 22:o2 o tej porze sie nie je. Przestan opowiadac takie rzeczy.
dobranoc
to prawda Pyro …. oni są toksyczni ….
Arkadius, a co Ty ludziom do talerza zagladasz, teraz to sie dooooooooooooooopiero zaczyna jesc, jak nadchodzi godzina duchow to atakuje lodowke i zjadam wszystko jak leci, ogorki kiszone potem kofitury i tamto i owo, a o trzeciej nad ranem jak sie dobrze jada, nie wiesz co tracisz. A koty jak sie ciesza kiedy wyruszam na polowanie do kuchni.
różne rzeczy mogę zrozumiec, ale jakim cudem ta złamana noga zrobiła sie dłuższa od tej nie złamanej? Gdybym na wyciągu lezała to jeszcze bym pojęła, ale tak, na luzie? Kolano mi się rozciągnęło? Przecież było wszystko na stałe zagipsowane z góry na dół? Jak ja się teraz innym żabom pokażę? Wstyd i sromota, jak skakać z jedną nogą bardziej? Ot, co mnie na starość spotkało!
Arkadius, toż my do tyłu jestemy i dlatego tak pózno jemy 😉
Z tym meczem, to za kogo trzymać? J. podpowiada, ze 1:0 dla Chorwacji 😯
za Chorwacją bo dobrze grają … 🙂 ….
… ale czy to nie będzie naszym wbrew?! Chorwaci graja o pietruchę, niechby pozwolili sobie przegrać, Austriacy powinni dowalić Niemcom, to wtedy nasi wchodzą, czyż nie? Właśnie się podedukowałam w temacie…. 🙂
No i po zawodach. Wyszło odwrotnie, niz moje życzenia.
Co to za słowo „low-endowa kamera” ? 😯
Alicjo nie było szans …. a Chorwaci są dobrzy
kod 1dd5, cyfry nie ważne, ale litery trafiają w sedno. Jak wy możecie sobie gadać na blogu zamiast oglądać. Gdy elita intelektualna nie ogląda, zrozumiałe, że przegrali.
Że z takimi umiejeętnościoami i wolą walki nie mogli wygrać? Bzdura, najważniejszą pzryczyną porażki brak wsparcia ze strony blogu. Arkadiusie, powiedz coś tak mocnego, jak czasem potrafisz, żebyśmy skierowali myśli gdzie indziej i byli wyrozumialsi dla szkiełka i oka.
Kurczę, te Umlauty cholerne napawają się swoim zwycięstwem i nie raczą podać naszego wyniku. Widzę, że najwyraźniej przechlapaliśmy, ale nie wiem jak? Podpowiedzcież!
Stanisławie,
trzeba to było wcześniej powiedzieć, nawet ja bym się sparła i trzymała te kciuki, zamiast sadzać jajka 😉
Niedużo, Bobiku. 1:0 dla nich.
Dziękuję, Alicjo. A jak mi odpiszesz „nie ma za co”, to akurat w tej sytuacji będę zmuszony przyznać Ci rację. 🙁
oj, wyglada, ze naszym ryz tez wydmuchali, chyba jedak miseczka na onego im sie nie potlucze, ewentualnie nieco sfilcuje, niby zal, ale jakby nie; cieniasy i juz, mogli sie nauczyc, a co?
przymierzalem sie do tej Alicyjno cedrowaj deski, ale juz wiem, ze musze, niech tam, jeszcze tylko domek, ogrodek i grila kawalek, chyba mam cos z Antka z tym ryzem, do tego na slodko ni w zab
Alicjoooooooooo!!!!!!!
Look@this, please:
http://picasa.google.com/linux/
Podobno przegralismy,
i to zarowno jedni, jak i drudzy My…
O jakiej desce wy tu ciegiem nadajecie, bo sie pogubilem?
Alicjo, wiem, że trzymałaś te kciuki nawet sadzając jajka. Ale jajaka sadzone o tej porze niezdrowe, chyba że u Ciebie rano, to niech tam. Mówiłem sobie, że to bzdura robić z jakiejś zabawy sprawę narodową, ale mimo wszystko jakoś łyso, chociaż nie można powiedzieć, że mało sprawiedliwie. A może trzeba się cieszyć, że nam sędziego Webba złośliwości nic nie zepsuły, bo jakby z Austrią było 1:0, to i tak byśmy nie przeszli dalej. cbdo
paOlOre, Arkadius zwykle o windsurfingowej, ale dzisiaj wszyscy o deseczkach cedrowych do łososia, u mnie w domu dla zabawy zwanego łosiem. Ale z prawdziwego łosia wędliny są pyszne, z renifera też. W Finlandii pytajcie o poron.
No wlasnie, Stanislawie, gdyby sie Webb nie pomylil byl, byloby 1:0 (dla Austrii, czyli tych drugich naszych) i nikt nawet nie rozmarzyl by sie dzisiaj w oczekiwaniu cudu mniemanego 😉
PaOlOre,
to działa pod *wine*, czyli nie działa dobrze, raz już próbowalismy. O d. potłuc.
Deska cedrowa do grilowania ryby, PaOlO.
Stanisławie, ja jestem 6 godzin do tyłu, 16-17 jako pora obiadowa u mnie to od wielu lat ustalona pora, od zawsze.
ASzysz by wiedział o tym łosiu, wszak Jego osobista to Finka. Gdzie jest ASzysz, jak łosie kują?!
o desce z cedrowego drzewa do grylowania ryb, desce godnej zainteresowania, gdyz to co pokazala Alicja na zdjeciu bylo tego godne, w trakcie grylowania rozchodzi sie zapach cedru, jak twierdzi Alicja. Te ktore ja widzialam w internecie za 12,95 ale dolcow w gore, sa w kompletach po pare sztuk, gdyz maja male wymiary 5,5 cm- 6 cm na 12 cm, czyli na jedna porcyjke ale zobacze jeszcze tutaj w sklepach z sprzetem domowym, moze cos takie tu juz znaja.
na losiach sie nie znam, ale lososia amatorem jestem czesto i znam nawet tzw. zrodla 🙂
a ta deseczka cedrowa to ona w jakiej relacji z tem lososiem?
bo chyba kabel sobie przydepnalem…
wycofuje ostatnie pytanie.
zszedlem z kabla…
Phiew… na razie wygląda, ze ma ręce i nogi i lepiej chodzi.
Jednak wrzucić a załadować…. zobaczę. Ja wolę swoje i już.
http://picasaweb.google.com/home
Ooo, Bobik nareszcie wrocil! Witam, witam. Mam nadzieje, ze Mama nie wykonczyla Cie ciezka harowka, z ktora -miedzy nami mowiac – moglaby sobie sama…
Nie bylo mnie bo ogladalam w tv program o moim Ukochanym – Dickensie, jak sie strasznie meczyl z ta swoja zona Katarzyna i jak starannie musial ukrywac swoja kochanke, Ellen Turnan – Nelly, mlodsza o 27 lat. Az go to wszystko wykonczylo i nie skonczyl Edwina Drooda. Wielka szkoda. A w programie wystapila tez jego pra-pra-prawnuczka, corka Cedrica Dickensa , ktory mi zrobil egzamin z Pickwicka i pozwolil siedziec w fotelu Karola Dickensa, o czym kiedys pisalam.
Ha ha! Zrobiło Wam się zimno? 😉
Spróbuję potem oryginalnego formatu zdjęcia, te są zmniejszone, coś ok. 200km czy jakoś tak.
cud mniemany juz mamy za soba, o ile pamietam cos z winkiem i bochenkiem, nie pamietam, kto wygral, cedrowe tylko olowki wachalem, ale po achach i ochach Alicji poszukam czegos na przedmiesciach, coby te deski przetescic, a w Norwegii szyby sie pala i im spadnie o 150 mln wyssanie, wiec Ar. Saudyjska z obietnica 200 i tak nie da rady zlagodzis kursu, a juz z tym ryzem, to taki dym, ze niektore export poblokowaly,
Wojtek, wolam! gdzie ten pisany prowokator?
Izyka, to juz chyba zwaliowalo?
Alicjo, oni sie chwala, ze to nowa wersja, i stabilna, i ze zrobili tyle „improvements to wine” etc. (tzn. podpanczowali wino, czy co?)
Moze pora podjac kolejna probe? Hm?
Ta deska uniwersalna jest!!
Ugrilować na niej można można i potłuc o nią też, np. tego pikasa linuxowego.
Chyba sobie taką wystrugam!
Rano pojadę ściąć cedr.
Stanisławie, naszym to i gotujący kibice nie pomogą!
Pamiętasz jak było w Korei? Mieli własnego gotującego, pana Sowę, i jak było?
Wiem, wiem , umoczyliśmy przez Górniakową.
Jak ona zaśpiewała, tak oni zagrali.
Ale w Austrii nikt nie śpiewał….więc jak się chłopaki wytłumaczą?
No jak to jak sie wytłumaczą? Na poprzednim meczu był prezio… 😆
jak zwykle, sedzia kalosz, no i inny ptak na kucharza sieby przydal, typu indyk, alko co
przeciez prezio nie kopie, no chyba, ze inaczej
Antku,
a ja ciagne z kabelka radio TokFM, a tam od meczu Polska-Niemcy co i rusz puszczaja Kaczynskiego Lecha spiewajacego hymn, i to nie te wersje „z ziemi wolskiej do wioski”, tylko z poprawnymi slowami, ale za to do melodii hymnu niemieckiego.
Wie ktos, czy to jakas falszywka, czy sloniem nadepniete ucho Prezydenta RP naprawde nie zorientowalo sie, ze hymn polski bedzie chwile pozniej?
Poszprycowali spirytem, PaOlO 😉
Nie jestem przekonana do picassy. Porównałam właśnie zdjęcia mojej poziomki u mnie, a w picassie. U mnie większe i detal lepszy 🙂
Niedawno sprawdzałam, jeszcze nie było tej ładowarki, więc faktycznie musi nowe. Pobawię się tym potem.
Ponad 1GB to sporo miejsca na zdjęcia w oryginalnym formacie. Ponadto i tak je trzymam w moich albumach na boku (i back-up!!!). Popytam Jennifer, bo ona oblatana, może ma coś nawet lepszego dla teściowej 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_4659.jpg
Prawda, że w eliminacjach do Korei byli super. Do 2008 zaczęli kiepsko, ale potem było całkiem dobrze. Niestety już w mistrzostwach trzeba coś umieć i miec zapał. Ale za 4 lata będziemy gospodarzami i sędzie Webb zrobi karnego naszym przeciwnikom, a jak bedzie trzeba to i dwa. Jutro na wyprzedaży kupię p[are takich choragiewek na szybe samochodowa na wyprzedaży i za 4 lata zaczne używać, bo dotąd coś takiego mnie wkurzało.
PaOlO i inni,
mt7 podała sznureczek do tv i radia, moze Wam się przyda – via internet.
http://www.studiokj.neostrada.pl/webtv.html
Pani Kierowniczko!!!
Łuski spadly mi z oczu i słuchawki z uszu!
Już wszystko rozumiem! prezio…..
Był na meczu z Austrią, jak sędzia zaliczył nam gola ze spalonego, pomyślał…ten sędzia Łeb-ski facet, przyznam mu…. obywatelstwo!!
Posłał pod koniec meczu do Łeba umyślnego, tamten jak się o pomyśle dowiedział odgwizdał karnego!!!
Proste, kurczę! Pamiętajcie, pierwszy na to wpadłem!
…Ty masz łeb, Antoine 😉
Dajcie temu hymnowi odpocząć. Zaczęliście od Górniak, i słusznie w tych okolicznościach, ale już Prezydenta zostawcie w spokoju, bo od tej czkawki będzie mu jeszcze trudniej funkcje swoje sprawować. A im mu trudniej, tym nam gorzej, bo żadnego inpeachmentu u nas nie ma. A moja Mama powtarzała, że jak kogoś nie da się słuchać wyjącego w kościele, to trzeba przyjąć, że na chwałę Boga śpiewa, jak umie i starać się wybaczyć. A nasz Prezydent na pewno śpiewał na chwałę Polski nawet, jeśli do Deutschland, Deutschland uber alles, bo znając jego sympatie w duchu dodawał „uber Deutschland USA”. Dobrze, że już nie ma Ziobry, bo bym musiał jutro wyjść do pracy przed 6 rano.
Alicjo, nie wiem jak to zrobilas, ale jak dawalam zdjecia teksanskie to tylko do jednego albumu ale skad mialas do mojego calego zbioru to nie wiem. Hm nic takiego sie nie stalo, przygotowywalam zdjecia na slub mojej dalego zamieszkalej corki, zeby mogla sobie posciagac co jej potrzeba.
Pozdrawiam
Wanda
Alicjo, po Smadnym możemy tutaj, bo u Pani Kierowniczki rzeczywiście poważniejsza żałoba i nie wypada jej zakłócać jękami kibica.
No to siup i na pohybel! 🙁
Stanislawie,
jesli to prawda, ze Prez* spiewal niemiecki hymn z polskimi slowami, to przeciez obrazil od razu dwie nacje. Nie ma na to jakiegos paragrafu? 😉
Heleno, no co Ty? Mama sama? Przecież ona kroku beze mnie nie zrobi, taka uzależniona. Ubi tu Bobic…itd. A już żeby pracować jej się samej chciało? Ha, ha! Wszystko, literalnie wszystko na mnie zwala! 🙄
WandoTX.
ja pod tym adresem widzę tylko swoje zdjęcia, 5 z zimy i truskawka. Prawdopodobnie Ty widzisz swoje – bo tak mi przez głowę przelatuje, że tu jest /home, ale nie ma określonego użytkownika (powinno byc chyba /alicja.adwent , potem powydziwiam, robiłam to biegiem.
http://picasaweb.google.com/home
Bobiku 00:06, tę muzyczną żałobę to wygląda na to, że tylko ja obchodzę…
A słyszeliście, że Łeba chce zaprosić Webba?
ja tez, po cichutku
Aha, nie wiedzialam, ze to tak dziala. Dopiero zaczynam sie w Picassa bawic.
Dziekuje za wyjasnienie, Alicjo.
Tymczasem
WandoTX,
teraz jest prawidłowo. Nie mam adresu Twoich zdjęć, których nie udostępniasz, bo prostu to był adres picassy jako takiej, więc Ty widziałaś swoje, a ja swoje.
Bobik,
Siup 🙂 I na pohybel, komu trza 🙂
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent
Jak ja to nakliknęłam, to pokazały się wszystkie moje albumy 😯 Bo byłam zalogowana. Po wylogowaniu nie ma nic 😎
No widzisz, Alicjo? Zupełnie inne oglądanie 🙂
Alicjo, ten PONOWNIE, to niezle zjezdzil, pewnie Nemo cos w tym maczala?
Tylko dla leniuchów, co to im sie klikać nie chce, Nemo 🙄
Osobiście wolę moje wielkie na cały ekran (19″) zdjęcia 🙂 Ciekawam, co Jen na to powie, zagonie do roboty, o wnuki się nie stara (właśnie jutro ostatni dzień starej pracy, ale już znalazła nową, lepszą, lepiej płatną), no to niech się teściowej w czym innym przysłuży.
Te albumy są różne, ale wszystkie takie nieciekawe, ja już dawno przestałam sie tym interesować, tylko co jakiś czas zerkałam na picasse i czy ten upload wreszcie dodali.To musi byc nowe, niedawno zaglądałam i nie było dla linuxa.
Doroto z sąsiedztwa,
Łeba zaprosi Webba i mu dokopią? 😯
Sławek,
ten PONOWNIE mieszka w Nowym Jorku. Jezdzi tam w interesach. Fajne zdjęcia. Te z demonstracji w Kathmandu są z połowy marca chyba.
Ja bardzo proszę – powiedzcie, że z tym hymnem to taki mało śmieszny żart był…
Ja słyszałem, że Webba chcą zaprosić na Mistrzostwa Swiata i nadać mu tytuł World Wide Webb 😯
Alsa: z Preziem nie ma żartów! 🙄
Alicjo!
Skladam skarge!
Podalas sznurek za MT7, pewnie i w dobrej wierze,
ale ta podlinkowana strona nie funkcjonuje z firefoxem,
funkcjonuje natomiast z IE od Micro$oftu.
Juz za to nalezy sie bojkot. Ale to jeszcze maly pikus.
Bo ze wszystkich pokazanych tam polskojezycznych stacji
transmituja jedynie Trwam, WordOfGod z Grecji
oraz Aniol Beskidow. Reszta milczy.
Czy to jakas prowokacja? 🙁
No to idę w kącik łkać i szlochać.
No to ja się teraz muszę spytać, czy to na poważnie, czy na jaja. Naprawdę jest taka stacja jak Anioł Beskidów? 😯
Slowo honoru, Bobiku!
zajrzyj pod:
http://www.studiokj.neostrada.pl/webtv.html
To ten niecny link, co go nam jak kukulcze jajo Alicja podrzucila.
Bobik,? Aniol na jajach, przeciez to tylko moze byc na powaznie, przyprawy jakos mnie z papieci wyszly, ale chyba cos po staropolsku
paOlOre, Ty to sobie chyba jaja robisz na fest.
ale jaja, wlasnie spiewaja, ze walka trwa, nie do wiary, a raczej odwrotnie
Also!
Na moja wlasne uszy slyszalem w TokFM ten przez Prez* spiewany niemiecki hymn ze slowami „Jeszcze Polska nie zgineela, pooki my zyjeemy”.
Moze zapytac w redakcji TokFM, czy to zart?
Ale puszczaja po kilka razy dziennie, wiec cos w tym chyba jest…
Slawus!
W jakim kosciele to spiewaja?
Czyzbys zalapal sie na Aniola Beskidow?
O Łebie i Webbie:
http://www.tvn24.pl/28384,1553752,euro2008_wiadomosc.html
😆
PaOlO,
to mt7 podrzuciła, ja tylko szybko podałam, ja jeszcze nie miałam czasu obadać, co to i czy chodzi – przecież to oczywista oczywistość, ze nie mam IE 😯
I yes sir, też mam firefox.
A jaja to były nie kukułcze, tylko kurcze, i to posadzone!
Klulu :), dokladnie
Muszę z rozsądku powiedzieć „dobranoc, już dziś więcej nie będziem bawili”, i mam nadzieję, że nie otoczy mnie skrzydłami żaden Anioł Beskidów. Zresztą, jakby spróbował, to ugryzę!
Jeden nie zna słów, drugi melodii… Niech Anioł Beskidów ma ich w swej pieczy…
Chyba kibice nie moga cus dojsc do siebie po meczu, bo mam tu koncert kwadrofoniczny na czubku mojej wiezy. Bez przerwy jezdza suki na sygnale…
Pewnie bedzie co czytac rano w gazetach.
Myszowata,
można kupić piekarnik wolno stojący.
Bry Wam.
Idę spać. Skończyłam „Pachnidło” i teraz będą mnie dręczyć koszmary albo co.
Dobranoc mi, miłego poranka Wam.
MOTTO: RYŻ, to oczywistość !!
__PODPOWIEDŹ:
RYŻ.1.
WIKIPEDIA:
Produkty uboczne powstające podczas obróbki ziaren ryżu ? czyli otręby i proszek powstały po rozdrobnieniu odpadów z procesu polerowania ziarna ? wykorzystuje się jako KARMĘ dla ZWIERZĄT. Z otrąb uzyskuje się olej używany do celów spożywczych i przemysłowych. Pokruszone ziarna wykorzystuje się do warzenia piwa, destylacji alkoholu oraz produkcji skrobi i mączki ryżowej. Plewy stosuje się jako opał i materiał do pakowania, produkuje się z nich również nawóz i furfurol. Słomę używa się na ściółkę, paszę dla zwierząt, pokrycia dachowe oraz do produkcji mat, odzieży, opakowań i mioteł. Ryż wykorzystywany jest także w papiernictwie, do wyrobu przedmiotów plecionych, kleju i kosmetyków (puder). Stanowi źródło skrobi.
Podczas młocki usuwa się zwykle zarówno PLEWY, jak i OTRĘBY, czasem dodatkowo stosuje się polerowanie glukozą i talkiem, co nadaje ziarniakom połysk.
IRL KRAKÓW.
Ryż, biały lub brązowy, podnosi poziom cukru o__ ok. 18-20% wzrostu po spożyciu, wchłania się po ok. 60 min., czyli nie od razu, i wchłania się DŁUGO !!
Kasza jaglana zawiera skrobię, ryż też, a mimo to kasza wchłania się już po 15 minutach, tj. mamy ten największy wzrost, a w ryżu po 60 minutach.
PUENTA: ryż biały to produkt najwyższej wartości odżywczej, co OCZYWISTE !!
Nieprawdy biologiczne oraz puste frazesy o ryżu i nie tylko o ryżu, rozpowszechniają jedynie SPECE od tzw. Indeksu Glikemicznego, a to dlatego, że nic nie badali, nie znają glukometru, również nie czytali książek ze szkoły podstawowej (biologia 4 klasa) czyli plotą i plotą, wydając książę za książką o tym Indeksie Glikemicznym. Kłamią. OMIŃ !!
Przecież do Nich nie możesz zadzwonić, bo nie ma gdzie. Nie masz kogo zapytać, o te wpisy w Internecie, dziesiątki sprzecznych ze sobą tabel, dlaczego ? To proste uciekają przed prawdą bo mówią kłamstwa, oszczerstwa i Ich nigdzie nie ma. Do krakowskiego IRL KRAKÓW, zawsze możesz zadzwonić bo są to żywi, realni naukowcy nie poddani żadnym ?naukowym reżimom? czyli lekko, łatwo mówią PRAWDY BIOLOGICZNE, które zbadali. Warto !!
Zobacz też:
__Książka; _pt._______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Wydanie drugie: zaktualizowane i uzupełnione.
__Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL
__ADRES_______: http://www.magdalirl.com.pl/
Pozdrawiam Ciebie i WSZYSTKICH