Bal na koniec roku
Przed nami miesiąc wielu popularnych imienin, koniec przedszkolnego i szkolnego roku. Jeśli tylko znajdą się chęci i możliwości, okazji do urządzania przyjęć dla dzieci nie zabraknie.
Każdy dziecięcy bal powinien być szczególnie starannie przygotowany. Dzięki obmyślanym wcześniej propozycjom zabaw, mali goście nie powinni się nudzić. Dobrze zaś dobrane dania mogą dopełnić udanej zabawy.
Prosimy zatem skorzystać z prostych, lecz sprawdzonych pomysłów.
*wśród małych gości mogą się znaleźć alergicy, warto więc zrobić wywiad, czego absolutnie gościom nie należy podawać;
*potrawy powinny być tak dobrane, aby łatwo dawały się jeść i nie brudziły, odświętnych zazwyczaj ,strojów, ani mieszkania;
*nakrycia stołowe, aczkolwiek powinny być estetyczne, jednak w żadnym razie nie cenne i łatwo tłukące się;
*ładne naczynia jednorazowe, niestosowne na „dorosłym” przyjęciu będą tu jak najbardziej na miejscu;
*konieczne jest ułożenie takiej ilości papierowych serwetek i w takim miejscu, aby łatwo można po nie sięgnąć.
A teraz parę propozycji:
Różnokolorowy torcik chlebowy
2 paczki chleba pumpernikiel
Na masę I:2 jajka na twardo,2 łyżki drobno posiekanego szczypiorku,1 łyżka majonezu,2 łyżki masła, sól i pieprz do smaku.
Na masę II: 1/2 opakowania serka homogenizowanego,2 łyżki keczupu,2 łyżki masła, sól, szczypta pieprzu i cukru oraz 1 łyżeczka słodkiej czerwonej papryki.
Na masę III: 4 łyżki serka homogenizowanego,1 owoc awokado, 1 łyżka masła,1 łyżka drobno siekanego kopru,sól,1 łyżeczka soku z cytryny.
Przygotować masę I: żółtka rozdrobnić , utrzeć z majonezem i masłem, dodać sól, pieprz i szczypior oraz usiekane jak najdrobniej białka. Można całość utrzeć ręcznym mikserem lub w malakserze.
Przygotować masę II: serek wymieszać z keczupem, masłem, solą i pieprzem, czerwoną sproszkowaną papryką oraz cukrem.
Przygotować masę III: awokado obrać ze skórki, wyjąć pestkę .Miąższ wraz z serkiem homogenizowanym doskonale utrzeć na jednolitą masę albo włożyć do kielicha malaksera na 1 minutę. Dodać koper, sól i wymieszać.
Plastry pumpernikla smarować niezbyt grubo(2-3 mm), każdą warstwę innym kolorem masy, układać jak tort.
Każde zlepione cztery kromki chleba owinąć folią i włożyć na kilka godzin do lodówki, najlepiej lekko je obciążając. Po wyjęciu pokroić ostrym nożem na maleńkie kanapeczki o boku 2×2 lub 3×3 cm. Poukładać na tacy na serwetkach.
Kolczasty chleb
3 pęczki rzodkiewek,15 jajek przepiórczych, kilka listków zielonej pietruszki ,sól.
Jako baza: okrągły pszenny chleb.
30 drewnianych wykałaczek
Rzodkiewki umyć, obciąć korzonek i listki, jajka przepiórcze ugotować na twardo w lekko osolonej wodzie(wówczas nie pękają),obrać ze skorupek. Na każdą wykałaczkę nadziewać połówkę jajka i rzodkiewkę, lekko osolić. Wykałaczki z jajkami i rzodkiewkami wkłuwać w powierzchnię chleba w taki sposób, aby powstał jeż. Wierzch jeża posypać kilkoma listkami pietruszki.
Gorące jelenie rogi
Tyle parówek ilu biesiadników (można oczywiście przygotować więcej parówek licząc na szczególnych łasuchów),1-2 łyżki oleju do smażenia.
Parówki obrać ze skórki. Oba końce parówek ponacinać wzdłuż na krzyż na głębokość ok.3-4 cm. Na patelni rozgrzać olej. Na gorący wrzucać po kilka parówek, smażyć przewracając kilkakrotnie, do momentu, kiedy końce kiełbasek powywijają się i powstaną „rogi”. Podawać na ciepło z lubianym zazwyczaj przez dzieci keczupem.
Owocowe szaszłyki
1 kg arbuza,1/2 kg truskawek,4-5 mandarynek lub 2 pomarańcze,30dag borówek amerykańskich(dobór owoców powinien zależeć od sezonu, nie powinny to być jednak owoce ciemniejące, takie jak banany czy jabłka),2-3 łyżeczki cukru pudru.
Kilkanaście drewnianych szpilek do spinania.
Arbuza pokroić, powybierać czarne pestki, truskawki poprzekrawać na połówki, mandarynki lub pomarańcze obrać, podzielić na cząstki, w razie potrzeby podzielić cząstki na połowę. Na szpilki do zrazów nadziewać po kolei kawałki owoców. Na zakończenie nabijać, jeśli jest odpowiedni sezon borówkę amerykańską. Poukładać owocowe szaszłyki na tacce, posypać lekko przez sitko cukrem pudrem.
Komentarze
Panie Piotrze. Ktoś napisał, że dla dzieci należy pisać jak dla dorosłych, tylko lepiej. To samo powinno dotyczyć innej twórczości artystycznej, w tym kulinarnej. Zastanawiam się nad jednorazowymi talerzykami i nie mam serca protestować. Moje ewentualne zastrzeżenia dotyczyłyby edukacyjnego wpływu takiego bezeceństwa. Na pewno nie ma problemu, jeżeli pzryjęcie odbywa się w ogrodzie. Ale w domu też odpuszczę, bo zdaję sobie sprawę z realiów. Ale kechup? Że dzieci lubią? A jak je będziemy tym karmić, polubią na zawsze. Chodzą rodzice z dziećmi do fastfoodów i do kechupu przyzwyczajają, a ja nie mogę na to patreć. Trafił Pan w mój czuły punkt. Nie wiem, co sprawia, że kechup produkują tak mało smaczny. Nawet we Włoszech, gdzie wszystko, co pomidorowe, jest pyszne, nawet rodzime kechupy są jak amerykańskie. Pewnie powie Pan, że wydziwiam, może mam fijoła na punkcie kechupu. Serdecznie pozdrawiam.
Ja po prostu wczoraj zamilklam. w ostatniej minucie?!!!! Plonker!!!!
Stanislawie w kazdej lepszej restauracji jak Arkadiusz zauwazyl dostaniesz dobre marokanskie wino. Jakby ci ie zachcialo dalszych wycieczek, to polecam Essaouire i Marrakech. W tej pierwszej sa znakomite restauracje rybne, a to drugie jest po prostu sliczne.
Bez bicia sie przyznam, ze na poludnie od tych dwoch mnie nigdy nie zanioslo.
sMUTNE DOŚWIADCZENIE UCZY, ŻE KAŻDY KECZUP, LODY KOLOROWE, SOKI OWOCOWE DZIWNĄ LOSÓW KOLEJĄ KOŃCZĄ ŻYWOT NA KOSZULKACH, SPODNIACH I ODŚWIĘTNYCH BLUZECZKACH. tAKA JUŻ URODA KINDERBALI. Jeżeli tylko warunki i pogoda pozwolą, najlepiej takie przyjęcie urządzać na tarasie albo w ogrodzie. Nie ma bowiem siły na to, żeby podłogi po dziecinnym przyjęciu nie nadawały się do intensywnej konserwacji. Nie tylko nakrycia można dać jednorazowe ale i obrus. Dotyczy to oczywiście tylko dzieciaków młodszych, nastolatki trzeba już potraktować bardziej serio (nie znaczy to oczywiście, że 11-13 latkowie produkują mniej okruchów, zmiętych papierków i porozrzucanych pestek od owoców). Czasem można kupić krakersy dość długie i wąskie. Z reguły smarowałam jeden koniec takiego krakersa np pastą serową, jajeczną albo inną, a suchy koniec układałam na zewnątrz półmiseczka, jako „Lapkę”. W ten sposób ręka była sucha i czysta, a mini-kanapeczka lądowała w buzi bezawaryjnie. Można też wcześniej napiec kruchych babeczek, a w ostatniej chwili napełniać je bitą śmietaną i owocami. Starsze dzieci mogą nawet same się w to bawić. Chętnie robiłam też dla starszych zapiekanki na bułkach (chleb tostowy jest za cienki na takie okazje) Wszystko przygotowane dużo wcześniej na blachach, potem tylko na 15 minut do piekarnika, a przy wyciąganiu jeszcze szlif z siekanej zieleniny albo plasterka ogórka czy rzodkiewek.. Ech, pobawiłabym się w coś takiego
a mi ketchup smakuje od czasu do czasu
na parówki i na ..omlet z ziemniorami kapeńkę
:::
tęskno mi za MarkiemKulikiem
tęskno mi też za Iżykiem
szczęściem już, że Wojtek wraca częściej na blog
:::
dziś trzynastego w piątek
wszystko się może zdarzyć
odezwijcie się chłopaki
Głos mi się po wczorajszym zadział, a to, co szemrzę, do druku się nie nadaje. W obecnym stanie ducha keczup krwawo się kojarzy. Podobnie truskawki i czerwona fasola. Do obiadu sałata, na deser brzoskwinie z puszki, wino białe niezależnie od pasowania.
W przeciwieństwie do Pyry, na czas mistrzostw jestem uzależniona.
Stanislawie – pewnie nie bedzie to dla Ciebie zaskoczeniem lecz w krainie Oz przyjecia dla dzieci wykonywane sa wg jednej sztampy: duzo Coli (albo innych gazowanych slodkosci), czipsy wielosmakowe, batoniki przerozne, nieco owocow, czasem kanapki – daleko im do Panapiotrowych torcikow kanapkowych.
Rodzicow z nieco zasobniejsza kieszenia stac na wynajem klowna lub dmuchanych palacy-trampolin – i zaczyna sie zabawa. A wszystko na zewnatrz, w ogrodzie.
Coraz wieksza furore robia przyjecia w MacDonald’sie. Takie urodzinowo-okolicznosciowe, dla dzieci. Rodzice, babcie lub opiekunowie „maja z glowy” bo dzieciarnia bawi sie sama, pojadajac od czasu do czasu serwowane „pysznosci”.
Nie pochwalam, ale to juz nie moj wybor.
Stanisławie,
dzieci nie tylko lubią keczup, ale przede wszystkim parówki. I o ile w keczupie na ogół nie ma nic niezdrowego to skład większości parówek budzi zgrozę. Ale takie są realia współczesnej Polski i nie ma o co kruszyć kopii. Całe życie jest niezdrowe. Jakoś tak się dziwnie składa, że to co nam smakuje nie podoba się dietetykom. A tu w przepisach zamiast białych bułeczek zdrowy pumpernikiel i jeszcze zdrowsze szaszłyczki owocowe. A keczup do parówek świetnie według mnie pasuje, chrzan i musztarda też, ale maluchom raczej nie!
Brzucho, też mi brak Marka i Iżyka 🙁
Pan Piotr opisał idealne przyjęcie. Gdzie mu do rzeczywistości?Przeżyłam parę kinderbali, ostatni przedwczoraj i wiem jedno- obecnie dzieci jedzą tylko słodkie i gazowane i to co rodem z McDonalds. Gazowanych napojów, parówek, hamburgerów JA nie uznaję więc nie ma u mnie ich nigdy. Z poprzednich lat mam doświadczenia ,ze dzieci zostawiają wszystko co nie słodkie i nie jest np. chipsem (z ciężkim sercem ostatnio kupiłam symboliczne dwie średnie paczki by nie było ,że nie było). Nie lubią tego ,czego nie znają! W tym roku przyjęcie było po szkole, po obiedzie, od razu mi dzieci mówiły ,że nie głodne. Tylko soki piły i zagryzały różną drobnicą. Bardzo dobrze trafiłam z truskawkami. Wsunęły je przyżądzone na parę sposobów i jeszcze domagały się koktajli truskawkowych 😯 W połowie przyjęcia wsunęły cały tort ( z niedużej tortownicy). Oczywiście chipsy poszły pierwsze 😉
Pumpernikiel? Moja mama robi pyszny chleb na zakwasie. Dziecko nawet jego nie chce. Bezskutecznie namawiam do grahamek czy chleba razowego, czy choćby jakiegoś z ziarnami. Próbowała się nawet buntować bo dzieci do szkoły to noszą napoje z konserwantami a ona herbatkę czy najczęściej wodę z sokiem domowej roboty. Do jedzenia wszyscy mają chipsy i batony a ona banany, jabłka i kanapki. Dobrze, że choć argument „zdrowotny” na nia działa. W kwestii rezygnacji z niezdrowych rzeczy oczywiście ,a nie jeśli chodzi o pumpernikiel np.
Przyrządzone oczywiście 😳
Pokażcie mi w Polsce dorosłych, co jadają pumpernikiel, to uwierzę w dzieci łapiące za kolorowe kanapeczki z tego chlebka 😎 Wiem, znajdzie się kilku masochistów, sama czasami jadam, ale rzadko.
Należę do tych szczęściarzy (nieszczęśników? złych matek?), których dziecko za kinderbalami nie przepada, ani swoimi, ani cudzymi, imienin nie obchodzi, a urodziny przypadają na koniec roku szkolnego. Póki nie dorosło, zabierało do szkoły czereśnie dla wszystkich, jakieś świeżo upieczone bułeczki lub rogaliki i tyle. Inne dzieci robiły podobnie. W przedszkolu solenizant był uroczyście odbierany z domu przez całą grupę i jechał do przedszkola na drabiniastym wózeczku, wymoszczonym poduszkami i ozdobionym balonikami, ciągniętym przez śpiewających rówieśników i odprowadzanym życzliwymi uśmiechami przechodniów. Matka leciała chwilę później z koszem smakołyków (zdrowych!), sokiem i tortem i wracała do domu odetchnąć, a dzieciaki radziły sobie same (z wychowawczynią).
Ulubionym tortem na helweckich kinderbalach (ulubionym przez dzieci nie przez wyrodne, wygodne matki) jest tort marchewkowy lub czekoladowy, oba bez kremów i bitej śmietany lądującej na dywanie i ubraniach 😉
Było nie czytać Pachnidła przed snem, bo mi się przyśniło. Musiałam wstać, bo często po przebudzeniu i za chwilę ponownym zaśnięciu mam dalszy ciąg snu.
Dzieci lubią ketchup bo jest w nim bardzo dużo cukru – dzieciom w to graj. Nie używam, lubię chrzan i ostrą dijon, ale jak ktoś lubi ketchup, to niech mu. Lyżkami tego chyba nikt nie je?
Kanapki z pumpernikla bardzo mi się spodobały, wciągnę do przepisów, żeby nie latać po wpisach i szukać w razie potrzeby. Masy można urozmaicić wedle smaku – już sobie wyobrażam efekt natury estetycznej. Pikne 🙂
No właśnie. Zgadzam sie z Nemo. Zacząć trzeba od rodziców. Moja mała zaliczyła w sumie trzy przedszkola. Tak się złożyło. W jednym z nich była bardzo mądra dyrektorka, która na każdym zebraniu pouczała rodziców, że trzeba dzieci przyzwyczajać do surówek i mleka, że w przedszkolu panie pilnują by dziecko choć trochę zjadło np. marchewki bo jak to może być by dzieci nie jadły witamin. Szkoda ,że nie widzieliście tego wzroku spode łba większości rodziców.
Na początku czerwca córka była na wycieczce w Płocku. Cały dzień na suchym prowiancie (moja miała dyżurne jabłka i banany, ale reszta- słodkie bułki), wieczorem ,tuż przed powrotem- wizyta w McDonalds. Próbowałam zagadać inne mamy, że moze tak dołożyć te parę złotych i zabrać dzieci na normalny posiłek do jakiegoś baru. Usłyszałam ,ze ich dzieci i tak prawie wszystkiego nie jadają. Oczywiście nie dotyczy to oferty Mc Donalds 😉 🙂 Mało tego, słyszałam głosy protestu, że jak to , nie wolno gazowanego i chipsów?!
A mnie wczoraj obladowanej torbami i wracajacej z miasta w godzinie szczytu jakis 13-14- latek ustapil miejsca. O malo sie nie poplakalam ze szczescia. Obsypalam go nareczem komplementow i podziekowan (Oh, you are SO kind! You ara SUCH a gentleman!) poniewaz z jakiegos powodu dzis nikt nikomu miejsca ie ustepuje. Ja do dzis podrywam sie na wdok ciezarnej, ale nikt wokol mnie. A juz zwlaszcza nie dzieci.
To i przyjecia im pewnie trzeba robic tylko na papierowych talerzach, Staszku. I zeby sie nie pochlapaly.
Takie czasy.
I bardzo ważny jest terror grupy, dziecko inaczej zachowujące się niż większość czuje się odrzucone.
Nemo! Ci Helweci to jacys urodzeni sadysci chyba? „Tort” bez czekolady? W Szwajcarii? Ja mysle, ze to powinno byc bezprawne. Za to sie powinno wsadzac do wiezienia.
Era McDonaldów mnie szczęśliwie ominęła, nawet chińskie zupki zawitały dopiero, kiedy Bliźniaczki już po Tatrach chodziły („Mamuś, Kot przywózł taki cudowny makaron, że tylko wrzątek do niego i już”) A pumpernikiel jemy wszyscy w domu z tym, że najwyżej krytą kanapkę, bo więcej warstw jest trudne w konsumpcji. Nie robiłabym zresztą problemu z jednym big-mackiem czy hot-dogiem na wycieczce. Dla dzieciaków to odmiana i poczucie, że inni i on też. Jest to zresztą „choroba cywilizacyjna”, bo dzieciaki francuskie przyjeżdżające z wizytą (wymiana) do naszych rodzin i karmione frykasami, za każdym razem jadąc na 3-dniową wycieczkę (Kraków, Wieliczka-Oświęcim) mają święcie obiecane, że pójdą do McDonalda. Anka każdemu z nich wręcza 20 zł i hajda (tyle wystarczało 2 lata temu. Teraz nie wiem) Myślę zresztą, że to jeden z najjaśniejszych punktów tej wycieczki w ich przekonaniu. Znacznie ważniejsze jest codzienne odżywianie pociech zdrowe, świeże, witaminowe. Od święta może być i hamburger.
Torlinie, masz rację. Stąd u mnie te chipsy. Kiedyś wracałam z sąsiadką i naszymi dziećmi ze szkoły. Chłopak zapragnął najeść się chipsów i mama dała mu pieniądze na dwie paczki: dla niego i mojej córki. Gdy z lekka zaprotestowałam ,ze moje dziecko nie jada chipsów, spojrzały na mnie wielkie oczy więc dodałam ,ze to nie zdrowe.Na to była odpowiedź, że od jednej paczki nic sie małej nie stanie.
Heleno, z tą czekoladą pełna zgoda! 🙂
Przed chwilą ciśnie nie mi podniosła pani Agnieszka Graf? Graff? (nie wiem, nie lubię) 👿 Dowiedziałam się , że kobiety uznawane za gadatliwe, tak naprawdę nie rozmawiają tylko zajmują sie podtrzymywaniem rozmowy, której ton i temat podają mężczyźni. A sformułowania typu:” Ja nie wiem ,jak to jest ,ale moim zdaniem „są odzwierciedleniem głębokich nierówności społecznych, dyskryminacji kobiet i co gorsza to właśnie takie sformułowania są przynależne kobietom i to one tak się wysławiają ukazując swe kompleksy i niższość. 😯
I temu podobne ble ble.
To znaczy ,że gdy facet czegoś nie wie i się do tego przyznaje, jest odmiennej orientacji? zniewieściały? półfacet?
Boże, czemu nie mam w domu choćby herbatki z melisy…..
Zgadzam sie z Pyra. Ja bym tez nie demonizowala okazjonalnego macdonalda. Wiele dzieci z tego wyrasta. Syn (dzis juz student) mojej przyjaciolki Helenki uwielbial Burger Kinga i nie bylo dla niego wiekzej frajdy niz stnadardowy zestaw – hamburger, coka i frytki w zatloczonym pomieszczeniu. Potem nauczylam go jak sie robi „prawdziwe amerykanskie hamburgery”, ktore sa poematem.
Az jak mial 16 lat i bylismy razem na miescie zapytalam Janka czy chce wstapic do Burger Kinga.Alez skad – powiedzial – to swinstwo!
Westchnelam i zabralam go do prawdziwej chinskiej knajpy, ktora sama bardzo lubilam w Warszawie (juz sie zepusla!).
Heleno,
już Ty mnie dobrze zrozumiałaś, ale wyjaśniam, że tort czekoladowy ma pełno czekolady w sobie, ale nie jest przekładany kremem ani śmietaną 🙂 Aż takich sadystów tu nie ma. Dzieciaki lubią się bawić na dworze, najlepiej nad wodą, palić ognisko, piec kiełbaski i chleb z nawiniętych na patyk kawałeczków ciasta, budować zapory w potoku lub igloo ze śniegu, a odświętne stroje kojarzą się z nudą, skrępowaniem i dorosłymi 🙁
Hej tam! Ja znam Agnieszke Graff i jest to absolutna intelektualistka piszaca piekne ksiazki. Nie slyszalam z jej ust zadnych glupot jask dotad.
Dużo ciekawych uwag przeczytałem powyżej. Na pewno warto by zaczynać od rodziców, ale potrzebujący edukacji tego bloga nie śledzą, niestety. Tort marchewkowy rzeczywiście dobrze pasuje i jest bardzo smaczny. Wielce popularny w Finlandii, podawany jako ciasto albo tort przełożony cienką warstewką kremu, więc stosunkowo bezpieczny. Moja córka piecze ciasto marchewkowe podawane z grubą warstwą czekolady, więc myslę, że Szwajcarzy czynią podobnie, Heleno. Pumpernikel lubiłem jako dziecko po krótkim okresie niechęci. Zgadzam się, że dzieci lubia to, co znają. Czyli edukacja jest bardzo ważna. Moja córeczka, która pewnych rzeczy nigdy nie chciała wziąć do ust, po opuszczeniu domu rodzicielskiego sama je przyrządza i pożera. Podobnie staromodne poglądy rodziców, które burzliwie kontestowała, teraz rozpowszechnia jako swoje. Nie byliśmy jednak szczególnie stanowczy w przymuszaniu do ich yznawania i nie zmuszaliśmy do jedzenia, czego nie chciła. Poszanowanie wolności dzieci w rozsądnych granicach może dawać rezultaty. Ale nikomu naszych zasad nie narzucam, bo każde dziecko jest inne i nie ma uniwersalnych zasad wychowawczych, chociaż niektórzy twierdzą, że je znją i stosują. A do grahamek lubianych przez rodziców nigdy nie mogłem się przekonać. Dopiera na starość je polubiłem.
Zapijanie się coca-colą mnie przeraża. Gdyby jeszcze nie była taka słodka. Była niedawno dyskusja o hebacie. Dobrą herbatką owocową jest napar z hibiscusa carkadea czyli malwy sudańskiej. Dość mocny, może być osłodzony, po schłodzeniu jest świetnym napojem chłodzącym. Moje dzieci bardzo ten płyn lubiły. Zapas przywieziony z Egiptu starczył na kilkanaście lat. U nas można dostać w różnej formie, ale żadne zakupy w Polsce nie dorównują jakością wyborowi dokonanemu na suku.
U mojej wnuczki kinderbale przeniosły sie z domu do jakiegoś takiego lokalu, gdzie jest wielki plac zabaw (nadmuchiwany) i dzieci bawią się pod opieką personelu, a rodzice w tym czasie chodzą po sklepach(mieści się to na 2.piętrze dawnego P.D.T.) Impreza trwa 2.godziny, do jedzenia tort, przyniesiony przez solenizantkę, jakieś czipsy i chrupki, soki. Tak jest już od przedszkola. Ma to swoje zalety, gdy się mieszka w dwupokojowym mieszkaniu. Koszt ok. 160zł. za dziesięcioro dzieci.
Dorośli też uzależnieni od keczupu. Kiedyś przy okazji robienia zapiekanek (tak jak u Pyry, na bułkach), przygotowałam domowy. Ale niektórzy i tak musieli sięgnąć bo fabryczny. Kapkę mojego z miseczki i trochę z tubki 😯 – dopiero pasowało. Cóż, domowy nie będzie tak słodki i gęsty.
Kiedyś ceniłam sobie keczup z Włocławka, mial taki warzywny smak. Jako jedyny mi nie śmierdział chemią. Ale i on ostatnio nie bardzo 😕 Zaczęli robić teraz jakiś wariacje na temat – czosnkowy, ziołowy itp. ale to sprawy nie ratuje.
A Mc D? Przypomniala mi się anegdotka przeczytana przed dobrych kilku laty w Polityce – a może usłyszana od Dobieckiego w prehistorycznych czasach, gdy znosiłam jeszcze w domu obecność telewizyjnego pudła?
We francuskich szkołach wprowadzono nowy przedmiot – Le gout (Sławek, popraw, jeślim zełgała), w ramach którego dzieci poznawały smaki francuskiej kuchni. Na koniec roku w ramach ewaluacji projektu dzieci miały wypełnić ankietę. Na pytanie „Jakie jest twoje ulubione danie?” właściwie wszystkie odpowiedziały… „Le Big Mac”.
Myszowata, 😆
Heleno,
pare minut temu wywiad z nią w radiowej jedynce odnośnie dyskryminacji w języku (oczywiście kobiet)
Co robicie dzisiaj na obiad? Ja robię gulasz z cynader wołowych z podwójnej porcji. To pracochłonna potrawa i dusi się kilka godzin, więc za jedną robotą – albo będą te nerki (w czerwonym winie, a jak?) na dziś i jutro, albo na dziś i „zaś”. Do tego surówka z młodej, kiszonej kapusty i ziemniaczki.
Pyro –
bedac w Poznaniu (lata temu) zajadalam sie pumperniklem. W owych czasach w Warszawie nielatwo bylo upolowac ten przysmak. A do tego twarozek ze smietana i szczypiorkiem, albo jeszcze lepiej bialy ser z dzemem jagodowym.
McDonald’s, Pizza Hut, KFC i inne fast food „zarlodajnie” – bo moim skromnym zdaniem na miano restauracji nie zasluguja – jak widze zwojowaly caly swiat i podniebienia milusinskich.
Pan Piotr podal wspaniale przepisy do serwowania podczas dzieciecych przyjec obawiam sie jednak, ze ta rzeczywistosc co to ponoc „ze snu budzi biednych ludzi” odbiega daleko od proponowanych zestawow.
I nie tylko dzieci lubuja sie w …
http://www.youtube.com/watch?v=5Nrd_TWlyaI&feature=related
Swoja droga, prosze mi powiedziec jak w obecnej pisowni polskiej
przedstawiaj sie slowa : chips (czips?), video (wideo?)
Pozdrawiam w oczekiwaniu na obiad – dzisiaj schabowy z dodatkami.
Albo to
http://www.youtube.com/watch?v=5Nrd_TWlyaI&feature=related
ciagle w oczekiwaniu na obiad
E.
To prawda Echidno – w Poznaniu nawet w głębokim socjalizmie był pumpernikiel, razowiec żytmi i pszenny, chleb miodowy, sitkowy i mleczny. Najgorszy był chleb zwyczajny, ale inne miasta zazdrościły nam wielu gatunków chleba. Być może obfitość ta brała się stąd, że na AR była duża jednostka badawczo-rozwojowa poświęcona tylko piekarnictwu. Jednak bułki miał najlepsze Wrocław.
Echidno, 😆
tak wczoraj na mojego loda patrzał ten akordeonista pod sklepem 😉
U mnie na obiad młode ziemniaki z koperkiem, kalarepka w sosie pomidorowym i pieczona biała kiełbasa (dla dziecka filet z flądry ) oraz sałata z rukolą i rzodkiewką.
Wczoraj był filet z łososia na afrykańskim chardonnay Golden Kaan, kupionym w czeskim sklepie na granicy z Niemcami.
Ze to u mie wieczor – cos dla doroslych
http://www.youtube.com/watch?v=L11fQ6-QTIc&feature=related
Nie jadłem niczego myszowatego, ale nie uwierzę, że Jej keczup mógł niedorównywać kupnemu. Domowy sos z pomidorów może być różnej gęstości, konsystencji i przyprawienia. Niektóre można nazwać kechupem pomimo mniejszej słodkości. I na pewno tym można smarować parówki dla dzieci. Dorosłym rzeczywiście zalecam chrzan lub musztardę, a jeszcze lepiej musztardę chrzanową, byle dobrego producenta. Z tych fastfoodów wyłączyłbym Pizza Hut, chociaż to ta sama firma, co KFC. Nie wiem, czy można ich produkty nazwać pizzą (myślę, że to sprawa definicji), ale są one możliwe do konsumowania w towarzystwie dzieci.
Zastanawiam się, czy rozwój fastfoodów nie mieści się w prawie Kopernika o dobrym pieniądzu, który jest wypierany przez zły. Pewnie to samo dotyczy obyczajów w ogóle, nie tylko kulinarnych. A o lekcjach smaku pisał niedawno Gospodarz jako o czymś godnym polecenia. Jeżeli zostały one wprowadzone niedawno, to reakcja dzieci świadczy właśnie o ich potrzebie, a nie daremności. Skuteczność da się ocenić za kilka lat.
Stanislawie, nie bardzo rozumiem dlaczego wylaczylbys Pizza Hut z odnosnej listy. Ilosc klientow z maluchami w tych innych przybytkach swiadczy o tym, ze i tam konsumpcja w towarzystwie dzieci nie prowadzi do zejscia. Jesli juz to do otylosci. Ale to temat-rzeka o roznych zabarwieniach i opcjach. Tu zatem skoncze.
Nieco muzyki bo ta lagodzi obyczaje. Dlaczego obyczaje? Ano jest to film reklamujacy piwo. Australijskie. Ze stanu Wiktoria. Ciekawam jak Wam sie podoba.
http://www.youtube.com/watch?v=r7XnCWRT8QE
Co z ta pisownia?
E.
A ponizszej reklamy szukalam uparcie za „dopadlam”.
Dla nie anglo jezycznych:
– to jest reklama
–
Oppps… samo wskoczylo. Zaczynam raz jeszcze
A ponizszej reklamy szukalam uparcie za ?dopadlam?.
Dla potrzebujacych krotkie tlumaczenie – bez niego reklamowka nie ma 100% sensu:
– to jest reklamowka
– bardzo duza reklamowka
– bardzo duza reklamowka w jakiej uczestniczymy
– to jest duza reklamowka
– moj B. jest duza
– az nie moge uwiezyc jak jest duza
– to jest duza reklamowka dla Carlton Draught
– jest po prostu fenomenalnie olbrzymia
– to jest duza reklamowka
– kosztowna reklamowka
– ta reklamowka lepiej sprzeda cholerne piwo
http://www.youtube.com/watch?v=O5PeUbv4Ohg
I na tym zakoncze piwowy temacik
Zastanawiam się, czemu nas tak fastfoody denerwują. Surowiec mięsny jest na ogół w niezłym gatunku. Jednak smaku tego mięsa się nie czuje, bo jest zagłuszony dodatkami. Mój znajomy importer wina i właściciel sieci sklepów z winami, przez dziesięciolecia przyjaciel, twierdził, że smak mięsa sam w sobie jest okropny i dopiero sosy sprawiają, że mięsne potrawy nadają się do jedzenia. A jest on smakoszem i potrafi ocenić właściwie degustowane potrawy nie wspominając o winie. A przecież kaczka, o której tyle ostatnio było dyskusji, w zależności od sposobu przyrządzenia smakuje bardzo różnie, ale nie spartaczona i nie karmiona mączką rybną zawsze smakuje wspaniale i zawdzięcza to sobie, a pomarańcze, jabłka, miód i inne dodatki pomagają tylko nadać własnemu smakowi bardziej wysublimowany charakter. To samo z gęsią. Swoją drogą frapuje mnie ta kaczka lakierowana miodem.
A propos Sri Lanki. Mój syn jeździł co nieco służbowo do Indii, przebywał tam po kilka tygodni, raz prawie miesiąc z żoną. Przechodzili oboje różne szczepienia i brali leki antymalaryczne, których uboczne działanie ma być potęgowane przez alkohol. Moje dziecko wina sobie w Indiach nie żałowało. Jest bardzo rozsądne i wątpię, żeby naruszało zakazy lekarskie. Czy na pewno ten zakaz jest tak kategoryczny, że ani kropli? A wino, którego parę butelek przywiózł, okazało się całkiem dobre.
Reklamy super 🙂
Mówicie o cieście marchewkowym. Poproszę o jakiś przepis.
U mnie na obiad to co najbardziej lubimy w czerwcu, czyli makaron ew. ryż(muszę skonsultować z dzieckiem) z truskawkami.
Pyro, pisałaś o jakiejś zapiekance makaronowo-truskawkowej. Jak to robisz?
Echidno, Twojego linku, jak zwykle nie mogę otworzyć, obejrzę sobie w domu. A Pizza Hut według mnie nie psuje smaku dzieciom do tego stopnia co McDonald’s czy KFC. Ciasto bardzo różne od pizzowego, inne rzeczy też, ale niektóre zestawienia smakowe są prawidłowe. We Włoszech turyści szukający najtańszej pizzy dostają coś gorszego niż produkt Pizza Hut.
Małgosiu – prawie tak, jak Nemo placek owocowy. Wysmarowany masłem rondel albo mała keksówka, ugotowany makaron, parę grudek masła, na to owoce posłodzone trochę, znowu warstwa makaronu, pół sZklanki śmietanki w tym rozbełtane 2 jajka (może być szczypta gałki) wlać na to wszystko, jeszcze troche masła i do piekarnika, aż się góra apetycznie zapiecze.
Małgosiu, może jutro uda mi się przesłać przepis, ale nie gwarantuję, bo będę bardzo zajęty.
Przepisy Gospodarza mają być podobno oderwane od realiów. To znaczy, że Gospodarz powinien był dać przepisy na BigMaca? Przecież po to daje te przepisy, żeby zastąpić francuskie lekcje „gout”. Z całej dzisiejszej dyskusji wynika, jak bardzo te lekcje są potrzebne. Każda para rodziców, która z dzisiejszych przepisów skorzysta, a stronę odwiedza ileś tam tysięcy dziennie, przyczyni się do krzewienia kultury smakowej wśród maluchów. Nie wydziwiajcie, tylko pomagajcie, Kochani. A dobrze skomponowane torciki pumpernikelowe bardzo smakowały dzieciom przychodzącym na przyjęcia do moich dzieci. Tylko płatki chlebka nie mogą być wyschnięte, oczywiście.
Jakieś dwa tygodnie temu Helena marzyła o ekstra – butach, a praktyczna Pyra była zainteresowana ileż takie cudeńka kosztują. No i wiem. Gazeta podała, że niejaka Doda kupiła sobie na festiwal opolski ażurowe kozaczki Balenciagi za 15 tys złociszy. Nieźle.
Bo ja wiem Stanislawie, najgorsza pizza jaka jadlam we Wloszech byla lepsza od tej jaka serwuja w Pizza Hut. Tak przynajmniej przytrafilo sie nam.
Male lokalne pizzernie serwuja duzo lepsze (mowie o Melbourne). I w zaleznosci od wlasciciela czy kucharza – niejednokrotnie jest to ta sama osoba – wartosci smakowe moga byc rozne.
Doda może kupować takie buty (mimo renomowanej firmy wątpię w gustowność), bo oszczędza na innych szczegółów stroju: http://www.kozaczek.pl/plotka.php?id=6725
Z komentarza wynika, że nie bardzo to pasuje do bloga kulinarnego, ale zaryzykuję.
W moim domu byl zwyczaj chodzenia do restauracji co najmniej raz w miesiacu (to mi zostalo i najpierw zmusilam, a teraz juz nie musze zmuszac E.) To zawsze byla wielka okazja i nie pamietam, zeby choc raz rodzice zostawili mnie w domu – bo moja Mama twierzdi, ze nie przeszloby jej nic przez gardlo „jak dziecko siedzi biedne w domu”. Do restauracji sie ubieralo, wkladalo bizuterie i buty na obcasach. Potem bylo dlugie wybieranie z karty i Ojciec mi zawsze sugerowal czego nowego powinnam sprobowac – zasze to bylo cos czego sie w domu nie jadalo. To mi tez zostalo, dlatego nigdy do dzis nie wybieram bryzola czy jakiegos gulaszu to moge sama zrobic bez trudu. W ten sosob bylam przyzwyczajana do propbowania nowych dan.
W dziecnstwie Ojciec opowiadal mi, ze w Polsce gotuja cos co sie nazywa flaki, choc nie umial odpowiedziec z czego sie to robi i jak to smakuje.. Wiec po „reaptriacji” do Polski natychmiast zazadalam flakow, a poniewaz bylam przygotowana na cos absolutnie wspanialego, namietnosc do flakow zostala mi do dzis. Moja Mama, ktora robi swietne flaki, sama tego ani razu w zyciu nie sprobowala, poniewaz wie DOKLADNIE z czego sie to robi. Ale robi je dla mnie i dla przyjaciol .
Ze wspomnianym wczesniej Jankiem, jego mama i ojcem znalezlismy sie kiedys w Paryzu. Jasiowi smakowalo jedzenie francuskie, ale kiedy wybieralismy sie do chinskiej knajpy, zagryzmasil i zapowiedzial, ze niczego nie bedzie jadl.
Powiedzialam (jako zapraszajaca) bardzo surowym tonem, ze moze wziac ze soba kanapke, ale odmowa sprobowania czegos nowego, czego sie przedtem nie jadlo, jest swiadectwem umyslowej ciasnoty i skrajnego tchorzostwa. To jakos cudownie podzialalo. Poprosilam starszego kelnera aby go nauczyl jesc paleczkami. To byla frajda. Wszystko, ale to absolutnie wszystko mu smakowalo i dzis jest wielkim milosnikiem chinszczyzny.
Echidno, nie jadłaś we Włoszech wstrętnej pizzy, bo nie żałowałaś pieniędy. Gdybyś kupiła kawałek pizzy za 50 eurocentów, wiedziałabyś o czym piszę. Dobra pizza ma to do siebie, że jej produkcja trwa długo, parę godzin. W tanich punktach sprzedaży pizzy w kawałkach przechowują je w zamrażarkach (już upieczone) i podgrzewają w mikrofalówkach. Powinnop to być zakazane, ale nie jest. A w Pizza Hut trzeba czekać na placek około pół godziny, czyli jest to food tylko częściowo fast.
Wiadomość dla Hieny: sprawdziłem nie ma listu z odpowiedzią na quiz. Nie dotarł. Ciekawe dlaczego?!
Stanislawie, nie chcesz chyba powiedziec, ze aby zjesc dobra pizze, musze odczekac pare godzin w pizzerii. Zdarza mi sie czasem zjesc naprawde dobra pizze (a w Wiedniu Wlosi naprawde pokazuja, co potrafia, czy to pizza, czy gelati) i nigdy nie czekam dluzej niz pol godziny. Natomiast przyznac musze, ze najgorsza w zyciu pizze jadlem w Wenecji 🙁
To juz te z zamrazarki z supermarketu bywaja lepsze…
Niechęć do Pizza Hut może pochodzić z niechęci do gastronomii amerykańskiej w ogóle z wyłączeniem porządnych restauracji. Jestem to w stanie zrozumieć. Były kiedyś i, o ile dobrze pamiętam, są nadal w Londynie bary Whimpy, gdzie można zjęść hamburgera po Hawajsku, czyli z ananasem. W 1967 roku byłem w Londynie z bardzo skromnymi pieniędzmi. Płaciłe 3 funty i 15 szylingów tygodniowo na mieszkanie i na jedzenie zostawało kilka szylingów. Porcja fish&chips kosztowała 30 penażków, ale można było kupić same chipsy. Chodziłem trochę głodny, ale nie byłem w stanie zjeść hamburgera Whimpy, którym częstowała mnie koleżanka z roku pracująca w barrze jako kelnerka. Było jednak wtedy w Anglii kilka rzeczy praktycznie darmowych: mleko, jajka i czekolada do picia Kota Burego. Za darmo była jeszcze National Gallery.
i jakos ta wstretna pizza wenecka wcale nie chciala kosztowac tylko 50 centow, franca jedna… :-\
A na Pizza Hut po prostu szkoda pieniedzy, bo uwazam, ze jest za drogo w stosunku do tego, co w postaci oryginalnej mozna znalezc u konkurencji w promieniu pol kilometra…
PaOlOre, nie czekam zazwyczaj pary godzin. Raz czekałem dwie godziny, gdy z rodziną zatrzymaliśmy w pizzerii Bellavista w górach nad jeziorem Como. Była godzina siedemnasta i proces prukcyjny trwał już jakiś czas. Musieliśmy czekać aż ciasto urośnie dostatecznie i przygotują nam z niego zamówione odmiany. Gdy prtzychodzimy o normalnej porze posiłku, wyrośnięte ciasto już czeka, a dalszy proces trwa około pół godziny. A w Wenecji trzeba omijać wszystkie punkty na trasach turystycznych z daleka. Ja najgorszą pizzę jadłem w Perugi. Byliśmy zmęczeni, głodni i zachciało się kupić w piekarni po kawałku Pizzy. Da się porównać tylko z mięsnym piem z bary Lyonsa.
Do Piotra i Hieny.
Hieno, wysylajac mail mozesz zaznaczyc opcje potwierdzenia dostarczenia. W wiekszosci programow pocztowych jest taka, choc niektorzy odbiorcy z kolei (nie z PKP) blokuja odsylanie potwierdzen – np. ja 😉
Piotrze, niech Hiena celem testu posle cos na Twoj „polityczny” adres mailowy zaznaczywszy teze opcje, i zobaczcie co z tego wyniknie. Moze sie okazac, ze serwer Polityki nie lubi „web.de” tak, jak kiedys nie lubil naszej Pyry. Pamietacie?
Wtedy trzeba bedzie uderzyc do administratora, czego moge sie podjac, bo kiedys przetarlem juz te szlaki.
PaOlOre, podsumowanie najwłaściwsze. To co podają w PH, da się zjeść, ale w tej cenie można zjeść coś naprawdę dobrego, a nie tylko dającego się zjeść bez większej przykrości. W Gdyni kilkaset metrów od PH jest restauracyjka Monte, gdzie dużo lepszą pizzę mozna zjęść za 12-15 złotych (jednoosobową), a za dwadzieścia parę całkiem grzeczne potrawy. Np roladki z biustu kurczakowego w sosie gorgonzola nadziane mozzarelą i porem są znakomite. Lampka wina (100 ml) o zupełnie przyzwoitym smaku kosztuje 6 złotych, gdy w PH za okropne płacimy 9.
Stanislawie, moge Ci tylko pozazdroscic obiezyswiatctwa 😉
Gdy czytam takie wpisy, czuje, ze tylek przyrosl mi do stolka.
Co do pizzy i dlugotrwalosci procesu, to oczywiscie ciesze sie, ze ktos w tych naszych pizzeriach na godziny wczesniej domyslil sie, ze moga tam zajrzec amatorzy pizzy, i przynajmniej ciasto jest juz prawie gotowe
dzieki czemu czekanie nie jest wielogodzinna katorga 😀
Dzięki Pyro.
Ja robię zapiekankę z makaronu i jabłek, ale skromniejszą. Makaron przekładany tartymi jabłkami doprawionymi ( lub nie ) cukrem i cukrem waniliowym oraz ew. cynamonem, na wierzch znów makaron i wiórka masła. Potem ciepłe polewam na talerzu śmietaną i ew. doprawiam ,jeśli nie zrobiłam tego wcześniej, przed pieczeniem.
Stanisławie,
z góry dziękuję. Przynajmniej za okazaną gotowość.
Ja nie jadam salcesonu od kiedy babci poprosiła, bym oskrobała ucho świńskie, a kaszanki- po tym jak kręciłam krew przez maszynkę 😕
Pamiętam też, jak mnie załatwiła moja ciocia mieszkająca nad morzem. Gdy u niej byłam na feriach szkolnych ( szkoła podstawowa), wyraziłam chęć zjedzenia śledzi . Pojechałyśmy na targ do Gdyni, zakupiłyśmy świerze rybki, wróciłyśmy do domu , po czym ciocia rozłożyła gazetę, wręczyła mi nóż i oświadczyła, że będę wszystkie czyścić.Nie wiem co gorsze: odcinanie łebków czy rozcinanie podbrzuszy…..Cioci się nie odmawia więc cóż….Mało nie zamdlałam z wrażenia! Dla dziecka doświadczenie zaiste traumatyczne!
Nigdy nie byłam w Pizza Hut….
Czytając wasze opinie utwierdzam się w przekonaniu , że nic nie straciłam.
Whimpy, obawiam sie byly brytyjskim wynalazkiem, nie umywajacym sie do McDonalda. Bylam tu pierwszy raz w 1971 r. i o malo sie nie rozplakalam ze szczescia kiedy na Earl’s Caurt znalazlam amerykanska cudowna restauracje The Hungry Years. Nie moglam tam chodzic codziennie, ale jedna wizyte pamietam jako oaze szczescia.Prawdziwe humburgery, prawdziwe frytki, kiszony ogorek No i genialny nowojorski sernik..
Pamietam tez posilek w Ognisku, gdzie do stolow podawaly rozne wspaniale damy, generalskie zony, uprzejme, usmiechniete, skore do konwersacji . Kiedy ostatnio bylam w Ognisku (dwa lata temu) kelner podwinal mi kamere cyfrowa, lezaca na stole, a kiedy opowiedzialam o tym kierownikowi, zrobil sie chamski i odmowil zawiadomienia policji.
Oczywiscie, jedzenie przed laty w wiekszosci tanich miejsc bylo dosc okropne – po Ameryce, gdzie zawsze panuje czystosc, swiezosc produktow, dobry serwis i jedzenie jest bardzo roznorodne – kazdy znajdzie cos dla siebie, nawet w barach szybkiej obslugi.
W Anglii jednak bardzo sie zmienilo w ostatim dwudziestoleciu i ktos, kto twierdzi, ze „angielskie jedzenie jest okropne”, nie wie o czym mowi. Jakosc restauracji jest zazwyczaj duzo wyzsza od np polskich.
Ma to zapewne cos wspolnego z rozwojem masowej turystyki do takich gastronomicznych krajow jak Hiszpania, Portugalia, Francja, Belgia. Brytyjczycy jezdza, porownuja i oczekuja tego poziomu jedzenia co na package holidays. Nie pamietam, zeby w ostatnich latach zdarzylo mi sie narzekac na jedzenie w tym kraju, co zdarza sie regularnie w Polsce – nawet w BARDZO drogich reastauracjach – i w Warszawie, i w Trojmiescie.
A amerykanska gastronomia jest cudowna – bo jest to wiele kuchn regionalnych i wiele wplywow. Stawia sie ostatnio bardziej na jakosc, choc i na ilosc nie mozna narzekac. I mozna zawsze prosic o podanie dania wedle wlasnych specyfikacji dietetycznych. Kazda prosba uwzgledniana jest z usmiechem i gotowoscia dogodzenia. Sprobuj czegos takiego we Francji! Kucharz wyleje ci zawratosc patelni na glowe i jeszcze da kopa w tylek..
Dzisiejszy temat przypomnial mi moja „wpadke” na urodziny corki Basi-pierwszy rok w przedszkolu amerykanskim (przepraszam teksanskim), Basia jeszcze nie mowi po angielsku tylko slucha no i dowiaduje sie, ze na urodziny dobrze przyniesc dla dzieci tzw. zdrowy „snack”. To co ja przynosze? Male kanapeczki z pasta serowo-czosnkowa. Zgadnijcie jak smakowalo!
Ha, ha! Ale kanapki z rzodkiewkami i szynka Basi przyjaciolka Barbara do dzis uwielbia
Też nigdy nie byłam w Pizza Hut, nawet nie wiem gdzie jest najbliższa 🙁
Na Sycylii przyglądałam się raz procesowi przygotowania ciasta na pizzę w małej zaprzyjaźnionej restauracji. Zaczyna się przed południem, jeśli pizza ma być serwowana wieczorem. Pietro zamiesił ciasto za pomocą niewielkiej specjalnej mieszarki, potem umieścił w ogrzewanej szufladzie, aby do wieczora urosło i dojrzało. W tym czasie Giuseppina gotowała przez kilka godzin sos pizzaiola (pomidorowy) na podkład do pizzy. Na 3 godziny przed otwarciem knajpki rozpalono ogień w piecu…
Nie chcę Ci podpaść Heleno. Ja nie jeżdżę, a tam, gdzie była (byłe demoludy I Kraj Rad) karmili mnie b.dobrze. Sporo jednak jeździła moja Młodsza i jak dotąd najgorzej wspomina 5- dniowy pobyt w San Francisko. W restauracjach nie jadała – tyle pieniędzy nie miała. Jadła jednak w kafeterii campusu i w barach na mieście. Nic , dosłownie nic jej nie smakowało – od pięknych owoców w pudełkach na deptaku nadmorskim do kurczaka z rozgotowanym makaronem i fatalnym sosem na wieczornym „przyjęciu”. Jedynie bułka z wielu warstwami szynki i sera w bufecie hotelu lotniczego (Mamo, serio, troje głodnych by się najadło). Smakowało jej natomiast jedzenie w stołówce szkoły w Liverpoolu i w barach na mieście. O Francji i szkoda gadać, bo tam jadała w dobrych knajpach zapraszana przez miejscowych. Doskonałe wrażenie wyniosła też z prostego, ale bardzo smacznego jedzenia nad Bajkałem i za Bajkałem, a także w transyberyjskim pociągu.
Nemo, jesteś okrutna. Widzę, jak tę pizzę przygotowują i tęsknota za Sycylią mnie łapie. A ten sos jest najważniejszy obok dobrej oliwy doposmarowania i dobrego tartego sera pod tym sosem. Dodatki to już sprawa drugorzędna, byle do siebie wzajemnie pasowały. I piec chlebowy lub podobny specjalny do pizzy. Bez tego pieca sos musi być trochę bardziej gęsty. W tym celu dodaję czasem zmiksowane wątróbki indycze wtórnie zmiksowane z resztą sosu. Nie może ich być tyle, żeby się dały wyraźnie wyczuć w smaku, bo to już nie będzie pizza. Najlepszą pizzę jadłem w Sienie i to dla turystów, bo na Campo. Była obficie posypana majerankiem, a nieraz czytałem, że na włoskiej pizzy majeranek wykluczony i tylko tymianek wchodzi w rachubę.
Przyznaję, że angielskie restauracje bardzo się podciągnęły i już serwują wiele dań porządnych, gdy 20 lat temu można było zamówić bezpiecznie tylko kurczaka curry, ale i to najczęściej z mocno przegotowanym ryżem. Przyznaję też, że we Francji nie da się wyegzekwować jakichkolwiek własnych preferencji, ale to dlatego, że kucharze są przekonani o swojej genialności i jakiekolwiek odstępstwa od receptury są herezją.
PaOlOre, nie musisz zazdrościć obieżyświactwa, bo w istocie zazdrościsz emerytalnego wieku. Od młodości wykorzystywałem każdą możliwość, żeby coś pozwiedzać, a Moja Luba też tego bakcyla miała. Ale i tak ilu kontynentów, a nawet państw europejskich nie znamy? Z europejskich Białorusi, Grecji kontynentalnej, Turcji i Albanii. Do Turcji i kontynentalnej Grecji aż wstyd się przyznać. Tylko lubimy poznawać kraje dokładnie, sami się do tego długo przygotowując i nie korzystając z żadnych żywych przewodników. Kiedyś myślałem o napisaniu przewodnika po Włoszech, ale czasu jakoś nie było. Ale są dobre przewodniki po tym kraju. Np. Herberta (Barbarzyńca w ogrodzie), Muratowa (Obrazy Włoch), Iwaszkiewicza (Podróże do Włoch) i Gregoroviusa, a także Kieliszek Valpolicelli. Doszła do tego książka Karpińskiego. To wszystko trzeba przeczytać zanim się Włochy zwiedzi. Tak jak trzeba przeczytać Historię filozofii po góralsku zanim się zacznie Górali oceniać.
Jutro zainauguruje moja nowa lodziarke.
Ze trzy lata temu Renatka w czasie pobytu u nas, nabyla w Tschibo maszynke do robienia lodow, tania jak barszcz (15 funtow). Natychmiast ja wyprobowalysmy i okazala sie byc rewelacyjnie prosta i skuteczna. Czesc zamrazajaca wklada sie do zamrazalnika , po wyjeciu i po wlaniu do niej masy lodowej, wlacza sie motorek i po 20 minutach – voila!
Robilysmy poki tu byla lody codziennie – dla niej diabetyczki uzywajac fruktozy zamiast cukru.
Od tego czasu te lodziarki nie pojawily sie w sprzedazy, choc z nastaniem kazdego lata wypatrywalam jak kania dzdzu.
Az sie pojawily w czasie mojego remontu! I wciaz za 15 funtow! Kupilam natychmiast, sprzedajac przy okazji trzem innym paniom w sklepie, ktore nie mogly sie zdecydowac(nasze male kuchnie!). Kiedy one sie zdecydowaly, zostal tylko jeden egzemplarz, ktory natychmiast chwycilam w lapy i … zapomnialam, ze ja mam. Teraz odnalazlam po rozpakowaniu pudel z dobytkiem.
E. zamowila na jutro lody waniliowe z orzeszkami (platkami migdalowymi, podsmazonymi na patelni). Pewnie dodam dla rozweselenia resztki bardzo dobrego koniaku od kuzyna Saszy.
Czy ktos ma jakies pomysly, przepisy? Myslalam o nasaczeniu koniakiem rodzynkow.
Nie chce nudzic kodami, ale jest rewolucyjny: 1917.
Ach, Babrbarzynca w ogrodzie! Czy wiecie, ze tam jest polowa na zywo zerznieta z tych dlugich zielonych przewodnikow turystycznych? Odkryl to przypadkowo sw.p. maz Renaty, ktory mial pamiec jak slon i w pewnym momencie zaczal porownywac tekst angielski z przewodnika z tekstem polskim. Bylo duzo smiechu. No, naprawde…
Stanisławie,
na pizzy nigdy nie widziałam tymianku, a jeśli majeranek to dziki czyli oregano (lebiodka), może być też bazylia lub drobno pokrajana rukola sypana na świeżo upieczoną pizzę. Robiłam taką w środe. Wprawdzie w zwyczajnym piekarniku, ale na dziurkowanych blachach do pizzy i wyszła taka, że dzieci (córka i jej Geolog) chwaliły i nie zostawiły ani okruszka. Zrobiłam dwie różne: z krewetkami i czosnkiem oraz z borowikami przyrumienionymi na maśle z czosnkiem (grzyby z zamrażarki). Jak się ma do dyspozycji prawdziwy parmezan i mozzarellę, to nie sposób zrobić złą pizzę 🙂
Nasączenie koniakiem to świetny pomysł. Niektórzy nasączają słodką malagą lekko wzmocnioną spirytusem. Zazdroszczę maszynki. Z dzieciństwa pamiętam taką ręczną. Lodówka do tego nie wystarczało, nie miały wtedy zamrażalników. Rąbało się lód z bryły i wsypywało do odpowieniego pojemnika.
Heleno,
jeśli masz dwie maszynki do lodów, to może ją na coś zamienisz? Ja nie mam żadnej 🙁 Machniom?
Stanisławie,
u mnie w domu lody też były tylko zimą. A ten lód to trzeba jeszcze było posypywać solą…
Poczytam w czasie lunchu, co sie dzieje z Panem lulkiem??????
Tuska
My tu gadu gadu, a sędzia piłkarski Webb dostanie ochronę w związku z pogróżkami. Żartowałem sobie rano, a tu tfu, spełnia się. Nie odgwizduje się karnego w doliczonym czasie. Panowie prokuratorzy od korupcji w piłce sprawdzali, gdzie były karne w ostatnich minutach i po tym szli do kłębka. Żartowałem, że to było „klin klinem”, czyli naprawienie uznania bramki ze spalonego. Ale formalnie złapanie za koszulkę na polu karnym uzasadnia karnego. Zwyczajowo w doliczonym czasie odgwizduje się karnego za ciężkie przewinienia – wyraźnie zawinioną rękę czy ciężki faul.
Chyba chodziło o to, że słony lód stawał się wodą zachowując ujemną temperaturę? Ale chyba czasem przedostawała się ta sól do produktu, bo pamiętam smak słonawych lodów waniliowych!
W Kanadzie Pizza Hut jest zjadliwa, „nothing but, nithing but Pizza Hut”.
Nie sa to moje smaki ale jak trzeba to trzeba.
Tuska
Jeszcze moje trzy grosze teksanskie – Heleno, zgadza sie roznorodnosc wielka i kazdy moze znalezc dla siebie co lubi, wybierac i zmieniac – ale za czystosc i jakosc jak wszedzie trzeba dobrze zaplacic. Z czystoscia roznie, lokalna tv sledzi i wykrywa taki ukryty brud. Rada jest prosta – przed zajeciem stolika dobrze odwiedzic ubikacje, jesli tam czysto to pewnie na zapleczu tez.
I jeszcze moja letnia zupa zwiazana z tematem dziecinnym: rabarbarowa z truskawkami.
Ugotowac kompot rabarbarowy wg wlasneg upodobania. Ja gotuje tak, ze kawalki rabarbaru wrzucam na gotujaca sie oslodzona wode i natychmiast zestawiam z ognia.
Ugotowac makaron/kluski jak do rosolu, jakie sie ma albo lubi. Delikatne.
Talerze do zupy biale (!) najladniejsze jakie sa w domu, nawet jesli to sroda a nie niedziela.Na dno talerza plasterki najlepszych dostepnych truskawek.
Do tego makaron i sam kompot bez kawalkow rabarbaru.
Kluski cieple, truskawki surowe, kompot w temperaturze pokojowej albo lekko schlodzony. I na koniec troche bialego wina.
Przepis byl z ksiazki o kuchni francuskiej ale kompot rabarbarowy kojarzy mi sie niezmiennie z koncem roku szkolnego i wyjazdem calej szkoly (11 klas) z Blonia do Szymanowa na majowke (czerwcowke). Kompot wozilo sie w butelkach po oranzadzie zamykanych na takie zamkniecie z drutami.
Jak to sie nazywalo-nie pamietam, ale kompot pycha!
Jesteś pewien tego majeranku, Stanisławie? Z tego, co ja najadałam się i robiłam sama , pizza żeni się doskonale z oregano, mozna oregano wyczuć w sosach pomidorowych do pizzy, jeśli nawet nie jest nim posypana.
W Pizza Hut byłam raz, przy okazji jakiejś podróży (fast food wskazany, czasu nie ma!). Moja pizza była na żeliwnej patelence, taka jednoosobowa, i albo byłam taka głodna, albo ta pizza była rzeczywiście – naprawdę mi smakowała.
Bonnie ciasto na pizzę wyrabia ze 4-5 godzin wcześniej, całość przybiera bogato – pokrojone oliwki, papryka, pieczarki, cebula, sos własnej roboty, sery ze dwa, kiełbasa pepperoni w plasterkach, na to pokrojony w kostkę boczek. Każdy może sobie posypać już na talerzu pogruchotanymi chili. I owszem, dobra pizzę robi. O kaloriach zapominam, a zreszta niewiele mi wystarczy, żeby się taką pizzą najeść.
Pyro. Ja tez pamietam jedzenie w pociagu transsyberyjskim jako rewelacyjne (choc mialam 4 lata), ale glownie dlatego, ze na wszystkich stacjach kupowalo sie z okna od wiejskich kolchoznic wspaniale pieczone kury. Tak sie sklada, ze wczoraj wieczorem ktos opowiadal w telwizji o jedzeniu w samym pociagu -dzis. I mowil, ze radzi brac w droge duzo prowiantu – na dwa tygodnie podrozy! 🙂 🙂 🙂
A mnie sie przypomnialy te wspaniale pieczone kury od wiesniaczek. I nieustannie rozwozony wrzatek na herbate, darmowy.
Skad, Nemo, nie mam dwoch. Renatla swoja wywiozla do Gdyni i tam poraza gosci.
Ale jesli zobacze w Tschibo, to kupic Ci? Bez problemu! Choc wyslanie moze byc drozsze od maszynki.
Alicjo, oregano w sosie zawsze. Majerankiem była posypana po upieczeniu, jak i parmezanem. Jadałem pizze we Włoszech wiele razy, nadal to stosunkowo tani posiłek, nawet w dobrej pizzerii. Majeranek był tylko raz, ale pizza była fantastyczna. Do tego bardzo tania, bo kończyła się pora obiadowa i nie była robiona na zamówienie, tylko przygotowana na wyczucie, więc by się zmarnowała.
A opinię o pizzy w PH podzielam, tylko zgadzam, się, że jest za droga. Duża kosztuje 30 złotych i więcej, a za to można już coś zjęść w niezłej restauracji. A jeśli któś zamówi pieczywo czosnkowe lub inną przystawkę, sałatki (?) i kiepskie wino po 9 zł za lampkę, to razem wychodzi jak za obiad w naprawdę dobrej restauracji. Nie mówię o tych najdropższych, w których rzadko jest dobre jedzenie. Są oczywiście wyjątki gesslerowe i tym podobne.
Helenko – kipiatok nadal jest roznoszony, a na peronach owoce, pierożki i ryby . W tym suszone, twarde, jak drewno i bardzo chętnie kupowane. O kurach nie słyszałam na tamtej trasie, ale moja Lena, która łaziła po płn.Kaukazie (przed wojną), zachwycała się serem kupowanym od pasterzy i kurami z czosnkiem w Soczi. Próbowałyśmy potem w domu – nie wychodziło.
Ja z Rosji (ZSRR) pamiętam autobusy na Kaukazie, gdzie na przystankach kupowało się od kobiet gorące pirogi. Już o tym pisałem. Ale teraz sobie jeszcze przypomniałem najgorsze jedzenie. Włąśnie w stołówce akademickiej w Rostocku. Do mięsa podawano sałatkę kartoflaną, czyli zimne kartofle w majonezie. Oj, jak by tej potrawie pomogła oliwa z oliwek w majonezie. A jak się kupi oliwę tak zwaną łagodną to chyba tak nie przeszkadza w majonezie. Wszystko rzecz gustu.
Juz ruszałem do domu, a tutaj kury na Kaukazie. Najepszy kurczak, jakiego jadłem, był serwowany przez mieszkankę Suchumi w pięknie pachnącym zielonym sosie. To był rok 1963, więc nie umiałem jeszcze składników rozpoznać. Był bardzo ostry i zawierał mnóstwo orzechów (te rozpoznałem). Pamiętam to jedzenie do dzisiaj. Dań było kolejno z osiem, do tego wszystkie dobre, ale tylko tego kurczaka zapamiętałem za zawsze.
Pan Lulek zapewne zstanawia sie czy mnie przeprosic czy nie za bardzo brzydki wpis, w ktorym przekroczyl granice zwracania sie do nieznajomej w koncu i dojrzalej w leciech kobiety. 🙁 🙁 🙁
Kury z czosnkiem nazywaja sie tabaka – jest to narodowe danie na Kaukazie. POtrzebny jest do tego przycisk zeliwny, bo kure sie (po wyjeciu niektorych kosci przysmaza sie na zeliwie na plasko.
A te suche ryby – uwielbiam, zwlaszcza jako zagrycha do piwa. Nazywaja sie po rosyjsku wobla (z l twardym), zas na ukrainie znane sa pod nazwa taranka. Czasami kuouje w rosyjskim sklepie.
Raz udalo mi sie zdobyc nawet w Polsce – bedac 16-latka na obozie letnim flirtowalam z radzieckimi zolnierzami stacjonujacymi przy zachodniej granicy, aby wpuscili mnie do swojego sklepiku na terenie koszar.
Nabylam tam wspanialosci: rzeczona woble, ukochane poziomkowe mydlo oraz krem do twarzy Sniezynka. A dla kolegow z kolonii – cukierki Miszka kosolapyj oraz paperosy Kazbek, do nielegalnych sesji za stodola 🙂 :).
Heleno – z papierosów pamiętam „trojki” i „trudy” „Trudy” były krepkie, oj…W latach 60-tych znana mi żona naszego oficera pojechała do Moskwy, bo mąż studiował na Akademii Suworowa. Zaskoczyły ją dwie ciekawostki – obfitość strylicji (u nas wtedy rzadkość) sprzedawanych z wiader na dworcach przez Kaukazczyków, i wielki jakiś bar samoobsługowy, w którym w karnym ordynku stało się po talerz z czymś jadalnym , a do tego można było dostać wódkę, koniak armeński, wino w 100 g porcjach. Jak chciałaś drugą lampkę, to trzeba było znowu odstać swoje minuty.
A nie pamietasz papierosow Bielomor-Kanal?
Pamiętam i „biełomory” i dowcipy o kanale, a raczej jego budowie
Heleno,
przeczytałam jeszcze raz i zrozumiałam, że zapomniałaś iż w ogóle masz maszynkę do lodów, a nie, że kupiłaś jeszcze jedną do już posiadanej 🙁 No to sobie tu poszukam. Jest jedna – Philipsa, dość droga, a nie wiem ile warta. Ale jest też sklep Tschibo, nigdy w nim nie byłam, to może zajrzę?
Stanisławie,
moje lody miewały też czasem słonawy posmak 😉 Lód z solą osiągał temperaturę ok. -10 stopni, koniecznych do zamrożenia masy śmietankowo-jajeczno-waniliowej. A może ta sól była z moich łez wylanych ze złości na moje siostry, które ulatniały się na czas robienia lodów i wracały, gdy wszystko było zrobione?
Heleno,
zadawałaś się z okupantem ?!
Heleno, oświeciłaś mnie! Zaraz każę angielskiemu siostrzeńcowi zakupić mi ze dwie maszynki do lodów. Dawno temu „zajeździłam” dwie – jedna była polska a druga radziecka na wzór amerykańskiej (kto wynalazł maszynkę do lodów? Iwan Iwanowicz Iwanow na śmietniku ambasady amerykańskiej). Potem myślałam, że w USA sobie kupię, ale nie trafiłam, patrzyli na mnie dziwnie jak pytałam. W czasach PGRowskich robiłam lody po prostu hurtowo – 3 litry śmietanki i 48 żółtek na krem podstawowy a potem różne dodatki (do maszynki można było jednorazowo wlać 0,8 litra) do każdej porcji. Gotowe lody ubijalam warstwami w garze, akurat mieścił sie obok maszynki w zamrażalniku. Małotetni goście nie bawili się w nakładanie lodów do miseczek, po prostu stawiali garnek na stole i wydłubywali dziury, pogadując przy tym: zamienię dziurę bakaliową na czekoladową –
W rodzinnych przedwojennych opowieściach jest wierszyk z taką zwrotką: Raz Ciocia lodów zrobiła furkę, któreśmy wszyscy pili przez rurkę!
Takie robienie lodów w maszynce obkładanej lodem pamiętam z zaręczyn mojego stryja, chyba już ostatnie, bo drewniane klepki od pojemnika w którym był lód się rozsypały. Lody wtedy można było kupić w lodziarni do termosu, ale obie rodziny chciały się pokazać od najlepszych stron. Stryj to współzawodnictwo podsumował: w mięsach to oni są lepsi, ale w słodkim to MY!
Heleno, do Ciebie mój komentarz – ostatni 165 – pod wczorajszym wpisem.
Wczoraj napisalam długo o rabarbarze, ale mi wcięło, zeźliłam się i dzisiaj już rozsądnie napisałam na Wordzie i przeniosłam, ale do rabarbaru już nie wróciłam
Tschibo to taki (chyba niemiecki) sklep, ktory zmmeinia caly towar co siedem dni i sprzedaje wstretna kawe. le towary, to tania, solidna masowka, ktorej mozna z reka na sercu zaufac. Nalezy don regularnie zagladac i sprawdzac co jest na tapecie. I tam wlasnie sa ( a racej byly) te wyjatkowo proste i tanie lodziarki. Robi je jakas porzadna firma, nie pamietam jaka, ale widzialam w sklepie niemal identyczne, ale juz ok. 28 funtow.
To sie sklada z czesci nastepujacych: podstawki z motorkiem do ktorego wchodzi grube naczynie z podwojna scianka wypelniona czyms, co sie zamraza w zamrazalniku, kopulasta przykrywka, do ktorej sie wstawia lopatke do mieszania, przykrywka ma otwor, przez ktory wlewa sie mase lodowa i ewentualne dodatki bakaliowe czy owocowe. LOpatka miesza, masa sie zamraza na sciankach i widzisz za chwile, jak sie przetwarza w lody, gestnieje i sie utwardza.
Lodow za jednym zamachem wychodzi pol kilograma.
Renata opowiada, ze kiedy mieszkala z Mezem w Paryzu (Andrzej byl jednym z trzech architektow Piramidy Luwru) to oni mieli jakas maszynke, ktora robila absolutnie wszystko: sama wytwarzala temperature i mieszala i trzeba bylo tylko do niej wrzucic skladniki. Ale byla droga i zajmowala wiele miejsca .Moja jest w sam raz.
Lubimy prosty sprzet, dobrze zaprojektowany.
🙂 🙂 🙂 To do Mamy Starej Zaby (Jeszcze Starszej Zaby?)
Echidna miałaś dziś wspaniały występ. Wprawdzie jedna tuba powtórzyła się, ale dobrych rzeczy nigdy nie za dużo. Inne natomiast, to z piciem piwa, tez wyśmienite i na dodatek potwierdza znana teorie:
Nie ma strasznych kobiet, brak tylko następnego piwa.
Dziękuje, było co do śmiacia.
Oj Małgosiu, 14:55, > straciłaś i to bardzo wiele. Mianowicie, nie możesz mieć własnego zdania jesli tylko opierasz się na cudzych, / ah, jakich tam cudzych > smakoszy i chwalipiętów / smakach. Można przypuszczać ze swojego nie posiadasz.
Stanisław jak czytam jestes wielbicielem PH. Twoja sprawa. Toto mi nie odpowiada, kiedy traktują mnie tam jak idiotę. Tz. Wyuczone na blachę zadawane pytania jak również odpowiedzi świadczą ponad wszelką wątpliwość, dla jakiej klienteli jest toto przygotowane. Obsługa w idiotyczny sposób powtarza, co klient zamówił. Wszystko po kolei od początku. Do cholery, nie mam jeszcze sklerozy, wiem co przed paroma secundami klepałem. Na amerykanów bezstrój.
Po chwili powraca by cię poinformować ze zamówienie zostało przyjęte i czas oczekiwania, bla bla bla 30 min. Za każdym razem to samo. Ten sam smak. Wszystko z puchy, konserwy czy jak to woli. Normalny fastfood, który uzależnia głupoli wieloma pierdołami o których już tu klepałem i nie będę się powtarzał.
Chcesz przykładu, proszę bardzo, tu: http://www.spiegel.de/video/video-31684.html
Osobiście jak mnie z głodu gdziekolwiek ściska i mam do wyboru McD PH czy maślankę i sucha bułkę to wolę to drugie. Nawet jeżeli będę zachwycał się tym na trawniku, byleby nie były oznakowane przez czworonogi.
Mam znajomego, który należy do pewnej subkultury. Zwą się > freeganern. To ci, którzy nurkują w morzu śmieci, w kontenerach, do których wyrzucana jest żywność przy supermarketach. Niektórzy z nich nie robią tego ze względu na brak kasy. Lecz z przekonania. Ich protest skierowany jest przeciw konsumpcyjnemu towarzystwu pleniącemu się po planecie. Nieraz zmieniają reviry, z parkingów przy supermarketach przenoszą się na tereny McD lub PH. Bywa to najczęściej w niedziele wieczorem. Z relacji znajomego w kubłach śmieciowych znajduje się znacznie gorsze Scheiße aniżeli w +ie czy innej podobnej firmie. Proponował mi niejednokrotnie wspólny wypad. I pewnie wybiorę się z nim. Szkoda by chłopina się obraził na mnie, ze nie przyjmuje zaproszenia. A może jest ktoś z was chętny na wspólna przygodę w poszukiwaniu żywności. Dajcie znać, da się toto zorganizować.
Jeszcze Starsza Żaba jest nieco starsza niż Rewolucja Pażdziernikowa :)))
Dziękuję w imieniu.
Z rozpędu zajrzałam na Allegro i zobaczyłam różne maszynki do lodów, w tym taką jak ta radziecka pod hasłem „ruska maszynka…”. Oczywiście zalicytowałam wspomnieniowo. Teraz będę musiała krowę rasy jersey kupić…też wspomnieniowo…
Oczym to jeszcze było?
Ah, naturalnie kinderbal. Dodam jedynie, ze dla grupy wiekowej 12+ przygotowalbym dodatkowo po prezerwatywie. I to bez różnicy czy chłopiec czy dziewczynka. W końcu partner mógł już zużyć zanim dojdzie do replaya. Tu idzie o zdrowa atmosferę, również na blogu
Przestał ponownie padać deszczyk i lecę wymyć cara. Nareszcie dobrze nasiąknął i nie trzeba szorować ściernym papierem.
bis später
http://www.youtube.com/watch?v=M57tkh7UhXU&feature=related
Chetnie wymienie spontaniczne wschodnioeuropejskie chamstwo na wyuczona amerykanska uprzejmosc.
Drugi raz dzisiaj kod 1936, rok ślubu moich rodziców. Arkadiusie, starasz się być wredny, a i tak Cię lubię. Nie jestem wielbicielem PH, ale uważam, że dają tam do jedzenia lepiej niż w McDonald’s czy KFC. Audycję odsłuchałem częściowo. Wieczorem odsłucham całą.
Heleno, biełomory były dla ludu pracującego miast i wsi, dla jego przedstawicieli były m.in. Kazbeki ze zdjęciem szczytu na dużym twardym pudełku. I czekoladki Kasałapyj Miszka i Kara-Korum, całkiem dobre, tylko z tym specyficznym posmakiem ruskiej czekolady.
Za moich czsow kazbeki mialy nie zdjecie lecz rysunek: zarysy niebieskich gor, a na ich tle czarna sylwetka pedzacego konia z dzygitem w siodle.
Rzeczywiście, moja pamięć zawiodła. Tak było, jak pisze Helena
Czy moge jeszcze cos dodac do wczorajszej dyskusji o slimakach?
Podobno bardzo zniechecajaco dziala na nie rozsypanie pod roslina drobno potluczonych skorupek jajek. Nie lubia chodzic po czyms takim…. Wszystkie amerykanskie poradniki podaja te rade z cala powaga. Ale sama nie sprawdzalam tego sposobu.
Wiem, że Pan Lulek w ub.r. wypożyczył 3 kaczki od sąsiadki i ślimaki zostały skonsumowane do pstatniej sztuki
Hej, ludziska!
Dzięki za poradę w sprawie smoły. Niedowiarkowi (phi, co to za sposoby, zamalować!) opadła szczęka.
P.s. Uważacie – smołę zamalować! Chyba, że czarną farbą, bo spod każdej innej wylezie.
Kaczki jedzą ślimaki, a przy okazji sałatę i wszystko, co chcemy uchronić przed ślimakami, poza trawnikiem i krzewami ozdobnymi 🙁 Pan Lulek nie ma grządek z warzywami.
Na moje kinderbale robiliśmy wcześniej przeróżne wianki, kapelusze i pióropusze z bibułki. Właśnie znalazłam zdjęcie z moich dziewiątych (?) urodzin. Jak się zięć znajdzie to poproszę go co by mi zeskanował, bo na zdjęciu z groźną miną, w indiańskim pióropuszu siedzi obok mnie nie kto inny jak obecny ambasador RP w Ottawie – Piotr Ogrodziński
Alicjo,
zapomniałam Ci się pochwalić, że w Kłodzku spotkaliśmy znanego reżysera K. Akurat kręcił ostatnie sceny filmu „Afonia i pszczoły” w pięknej sali kłodzkiego ratusza. Byliśmy krótko w mieście i zobaczyliśmy pod ratuszem cały majdan filmowy z rekwizytami z mojego dzieciństwa. Był tam pięknie błyszczący czarny motocykl Iż, więc zapytałam, co tu kręcą i kto? Gdy mi powiedziano, kto, zapytałam z niedowierzaniem: Jasiek?! No to ekipa pod wrażeniem posłała kogoś do szefa, a ten kazał prosić na pokoje i sam zbiegł po schodach na spotkanie, wyściskał i poprosił na plan zdjęciowy, a tam… zabójczo piękny ruski amant – pułkownik 😎 Alicjo, ten film musimy oglądać!
Jasiek przedstawił nas ekipie, która nas znała z opowiadań szefa o jego przygodach w Alpach i bardzo serdecznie przyjęła. Mam autografy amanta, reżysera i odtwórczyni głównej roli na fotosach z tego filmu! K. namilej wspominał śniadanie u moich teściów, gdzie pojawił się o świcie po kilkunastogodzinnym błądzeniu po górach, 20 km dalej i 1200 m niżej, niż miał dojść poprzedniego dnia 😎 Byłby prawie przyprawił moją teściową o zawał serca 😯
Dla moich dzieciaków zrobiłam jeden, jedyny kostium. Beneficjentem był Staś wtedy 8=letni. Zdolności manualnych jak wiadomo nie mam, ale kostium uzyskał wtedy II-ą nagrodę chyba za pomysłowość. Przebrałam pierworodnego za rycerz kosmicznego. Teściowa poświęciła metr krawieckiego sztywnego płótna, z którego uszyłam bezrękawnik udający pancerz. Płótno zostało dokładnie wysmarowane złotolem i było sztywne, jak blacha. Takąż zrobiłam przepaskę na czoło, w której utknięte były dwa druty złote do dziergania – antenki. W kieszeniach od spodni miał ukryte dwie bateryjki płaskie od których pod pancerzem szły dwa cienkie przewody, a na wysokim kołnierzu pancerza zapalały się dwie żarówki. Efekty specjalne były konstrukcji Taty. Nie wiem dlaczego Bliźniaczkom nigdy kostiumy nie były potrzebne.
Nemo,
a to ci dopiero zbieg okoliczności 🙂
Trzeba będzie obejrzeć, ale zanim premiera, to minie trochę. Już się nastawiam 🙂
Podobają mi się jego filmy, mają w sobie „cuś”.
Kochani!!
Kilka dni mnie nie tu nie było, chciałbym się więc jakoś ładnie przywitać!
Więc może jakoś tak zagaję….
Kilka ładnych juz razy pewien drażliwy temat był juz tu poruszany, szczególnym sentymentem darzy go Arkady. Jest to sprawa ważna, delikatna a jednak często był za podejmowanie tematu kopany pod stołem po kostkach, szturchany łokciem ( to już nad stołem ) albo nawet przywoływany do porządku słowem odpowiednim.
A problem jak się okazuje jest poważny!!
Jedząc niewłaściwie zwiększamy emisję gazów wycinających w naszym nieboskłonie coraz to większą dziurę!! Nie tylko samochody, elektrownie węglowe czy dezodoranty to czynią! Również MY jesteśmy winni!!!!
Dlatego też apeluję : Odżywiajcie się racjonalnie!!
Warzywka, owocki…….truskawki!!!, czereśnie!!!….wołowinki troszkę mniej!!
Jeśli kto może niech założy słuchawki, lub podłączy komputer na czas emisji do sprzętu stereo… Potencjometry na max!!!
A zatem zapraszam na emisję!!
Emisja, ha, ha…. dobre słowo!!! Życzę wielu wrażeń, polecam obejrzeć inne filmiki z tej serii.
Trzy, dwa, jeden, zero , start!!!
Chciałem q za elegancko , teraz tak normalnie :
http://www.youtube.com/watch?v=3HsFipCm9tI
zapraszam!!
Antku,
świetne 😆 te z wodą i prądem też 😉
Krótko mówiąc: Cut your emissions!
Antek się zajął emisją, a kto się zajmie odsiarczaniem, odwadnianiem, włączaniem do sieci? Kto uratuje planetę? Wiadomo co robił Antek kiedy Go nie było – zbijał bąki.
Starej Zaby kinderbal:
http://alicja.homelinux.com/news/moje%20urodzine%201959.jpg
A to Zabowa klasa II i kilka znanych powszechnie osób w ławkach. Stara Zaba Wam opisze (pierwsza ławka z brzega – Wojtek Sadurski, ten Sadurski).
Muszę z powrotem do zajęć, zaraz wracam.
http://alicja.homelinux.com/news/klasa%20IIb%20001.jpg
Nie wiem już z jakiej okazji w podstawówce była akademia, na której chór szkolny, a raczej jego dziewczęca część miała na sobie „krynolinki” z czerwonej bibuły krepowej, a bluzki białe, szkolne. Te spódnice były budowane tak, jak „paczki” baletowe – 4 warstwowe, im wyższa warstwa, tym krótsze. Matki pracowicie marszczyły ję na niciach? sznureczkach? Nie wiem – żyłki jeszcze w powszechnym użyciu nie było. Z daleka wyglądało to nawet całkiem, całkiem. Niestety, ta bibuła barwiła wszystko, czego dotknęła. Miałyśmy czerwone dłonie, pończochy (bawełniane, patentki”) majtki i doły bluzek. Na sucho farba z krepy schodziła, na mokro, w praniu za czorta zejść nie chciała. Pamiętam, że Mama przefarbowała mi bluzkę na ciemny róż. Pończochy musiała wyrzucić. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy miałam na sobie krepinę. Potem już Mama szyła mi stroje okazjonalne z farbowanej gazy aptecznej. Pomysłowość Matek w latach 40-tych i wczesnych 50-tych była godna Nobla z ekonomii
To ta Stara Żaba wcale nie taka stara – te przypinane kołnierzyki to przełom 50-tych i 60-tych lat. Mój Staś w takiej bluzie do szkoły chodził. A Sadurski tak bardzo się nie zmienił, prawda?
Pyro,
ja też pamiętam bibułkowe spódniczki z bardzo wczesnej szkoły podstawowej 🙂
Same z siostrą marszczyłyśmy , ta cholerna bibuła się łatwo rwała, bo nitka była za ostra, z kolei wełna była za gruba. Jak człowiek nauczył się robić na drutach w wieku lat 4-5, to cóż to było, zrobienie takiej spódnicy 🙂
A w szkole (odpowiadając na Heleny wpis z wczoraj) podstawowej na drutach zadano nam szalik (nuuuuuuda! Rękawiczka – to było coś), było też trochę szycia i wyszywanie krzyżykami. I owszem, piątka, bo pani nam nie zadawała nic trudnego. Nie jestem 100% pewna, ale kojarzy mi się, że chłopcy w tym czasie robili coś w szkolnym ogrodzie.
W szkole średniej były na pracach różne rzeczy, jakieś układy scalone i cholera wie co (Alsa podpowiedz, to było z prof.P.), a z innym jakieś durne teorie do nauczenia się, okropność, oraz trochę gotowania (prof.B.). Chyba rysunek techniczny? Czy to tylko ja odstawiałam pracę semestralną p.B. , który zaocznie douczał się. Rzecz jasna, że za to piątka.
Ani jeden prof. ani drugi nas nie gnębił – po prostu taki mieli program do zrealizowania.
Podklejam z sąsiedniego blogu, bo Ana się i tak zmęczyła tłumaczeniem:
Kobiety sa wspaniale,oto dowody:
-mozemy np w jednym czasie malowac paznokcie,prowadzic rozmowe telefoniczna i sledzic serial w TV,
-nie puszczamy wiatrow dla zabawy,
-potrafimy pogratulowac kolezance,bez szczypania jej w tylek!
-potrafimy sie same ubrac,
-mozemy prowadzic rozmowe z mezczyzna,bez wyobrazania sobie ,jak wyglada nago?!
-nigdy nie musimy lapac sie za krocze,zeby sprawdzic,czy wszystko jest na swoim miejscu 😆
-wiemy,ze czekolada,jest czasmi jedynym srodkiem na klopoty,
-no i mozemy dowoli o panach plotkowac w ich obecnosci,bo i tak nie sluchaja!!!!!!!!!!!!!!
I jeszcze, skad my wiemy,ze Jezus-Chrystus byl kobieta:
bo: Potrafil nakarmic cala grupe ludzi,podczas gdy w domu niczego juz nie bylo,
bo stale probuje panom cos wyjasnic,a ci niczego nie pojmuja,
bo nawet kiedy juz nie zyl,musial powstac,bo robota byla jeszcze do zrobienia!!
Na koniec pare naszych madrosci:
-?Za sukcesem kazdego mezczyzny
kryje sie zdziwiona kobieta?
( MaryonPearson)
-?Nie mam zamiaru odkurzac,dopoki nie wynajda odkurzacza,na ktorym
mozna usiasc?
(Roseanne Bar)
– 35 lat to wiek,kiedy w glowie wszystko poukladane,ale cialo sie rozpada?
(Caryn Leschen)
-?W srodku kazdej starszej kobiety siedzi mlodka,ktora sie pyta,
Co u licha sie stalo??
(Cora Harvey)
-Jesli nie mozesz byc dobrym przykladem,badz chociaz straszliwym ostrzezeniem?
( C.Aird)
-?We wnetrzu mego ciala siedzi chuda kobieta,ktora drze sie, ze chce na zewnatrz.Na szczescie moge jej gebe zatkac,kawalkiem ciasta?
I to byloby na tyle 😀 😀 😉
Ps. przeczytala i przetlumaczyla za ?Feelingiem?Ana z Krainy Wiatrakow!!
Hej.
Koniec cytatu, a ja do ogródka.
Ja przed ślimakami roślinek bronię trocinami. Nie lubią, pewnie na takiej samej zasadzie jak rozdrobnionych skorupek od jaj.
Alicja, Ana ! :; .
:-;
Niezdara ze mnie. Wybaczajcie.
Alicjo, nie pamiętam zbyt wiele z prac ręcznych – rysunki techniczne, jakieś bateryjki płaskie z żaróweczką, gotowania za nic sobie nie przypomnę, ale ja byłam nałogową wagarowiczką, więc mam prawo nie pamiętać.
Co do Twoich wczorajszych wpisów na temat gości z Polski(skoro sama zaczęłas na forum…) – Isia i Mariusz są wszystkożerni. Cukru nie używają, do słodzenia miód. Jedyne, czego moja siostra nie weźmie do pyska, to herbata z torebki, tzw. ekspresowa.
Piszcie, piszcie, ja to sobie jutro przeczytam
Ano, Alicjo,
😆 😆 😆
Muszę przyznać ,ze zdążyłam się już naprodukować przbrań. Raz, właśnie przy użyciu bibuły przerobiłam dziecko w ogórka. Panie w przedszkolu wpadły w zachwyt i na prędce wymyśliły medal dla małej.
Teraz, gdy większa, kupuję gotowe bo ci ich u nas dostatek się zrobił. Wszyscy kupują więc nie będę krzywdzić dziecka.
Arkadiusie , a gdzie ja napisałam ,że nigdy nie pójdę do PH?! 😯
Dla wytrwalych:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/BliskoNiebaStojomTatry
A „moi” pomaranczowi wygrali 4:1 🙂
i bardzo nas cieszy sukces pomarańczowych!
:o)
Nemo, przepiękne zdjęcia!
Helenko, może odkurzacz do siedzenia? Koleżanka nabyła. Ona siedzi przy stole, obsługuje gazetę/książkę i kawę, a odkurzacz pracuje. Chodzi po podłodze w mieszkaniu i zbiera kurz, sierść, no, co znajdzie. Ma na oko 30 – 35 cm średnicy i ca 10 cm wysokości. Nazywa się Roomba [Rumba]. Kosztuje 3-4 tys zł w zależności od „konfiguracji”.
A. Jak się rozładuje mu akumulator to sam zna drogę do bazy by się w energię zasilić.
…a z innych okoliczności przyrody będą? Owczarek wyraznie się obija, więc to chyba nie nasz Owczarek, bo nasz ciagle zapracowany 😉
W naszej przyrodzie występuje border collie – wielka przyjemność oglądać jego pracę.
Chcemy więcej zdjęć!
A swoja drogą – mieliście niezłą pogodę 🙂
Alsa, te bateryjki mieliśmy na górze, z Piątusiem, a gotowanie było w piwnicach, z B. Niedużo, ale było. Popytam bab, co pamietają.
Miód zaposiadywam.
Nemo, wspaniałe zdjęcia i nie tylko dla wytrwałych. Dla smakoszy również – palce lizać 😆
Brzuchu, w tym sezonie kończymy temat szparagowy. Panu Jurkowi nie udało się ich sprowadzić. Jego żona widząc -mnie już z daleka kręci głową, że niestety. Odwołałam więc akcję 😉 ,żeby ludzi nie stresować Mam nadzieję, że w przyszłości nie będą na mój widok reagowali alergicznie. Dziękuję Ci za gotowość pomocy.
Teresko, ja znam roombe bardzo dobrze gdyz poltora oku temu przywiozlam taka Renatce, na jej zamowienie, ale sama ja na to namowilam z powodu bolu kregoslupa. Roomba faktycznie jest znakomitym robotem, znacznie dokladnejszym niz moja Pani Dochodzaca, bo jak znajdywala miejce gdzie dwa psy lubily sie ocierac, to jezdzila i jezdzila po nich az dywan byl czysty.Jedyne czxego roomba nie lubi, to sznurow elektrycznych w poprzek podlogi, wiec msuialam wszystko poprzyklejac do sciany gruba tasma z braku specjalnych klipsow, ktorymi sie przytrzymuje sznury wzdluz scian.
Roomba nie wdrapuje sie rowniez po schodach, a noje mieszkanie jest dwupoziomowe, wiec niestety musialabym procz roomby miec takze jakis inny odkurzac do schodow.
Roomby sie z czasem dorobie, spoko. A tymczasem musze miec zwyczajny odkurzacz ze secjalna okragla wlochata szcotka do ksiazek i innych pionow.Nawiasem mowiac one sa znacznie tansze tu, niz w Polsce -mysle o roombach.
A Owczarek podobno z kierdlem owiecek i z niejakim Jamnikiem wybierają się na zjazd do Pani Dorotecki. A, właśnie, ja tu ostatnio po nocy bywam i nie wiem co się stało z Bobikiem. Odmeldowywał się jakoś?
Alicjo,
inne okoliczności przyrody będą później. One się tak długo ładują 🙁 Pogodę mieliśmy w istocie piękną przez całe 10 dni, na nizinach wręcz upalną, tylko ta jedna burza z ulewą i gradem w sobotę po południu nie pozwoliła nam wybrać się na Rusinową Polanę 🙁 Komplementy za zdjęcia należą się Osobistemu, bo to on w większości fotografował 🙂
Kobiety sa wspaniale,oto dowody:
-mozemy np. w jednym czasie malowac oczy lub usta, rozmawiać przez komórę i prowadzić samochód,
==Tylko?? Ja jadę, jem, piję, rozmawiam przez telefon, zmieniam tiszerta, robię zdjęcia, czytam mapę, wycieram szyby i robię notatki.
-nie puszczamy wiatrow dla zabawy.
==Napraawdę?? A jakie macie inne pomysły?
-potrafimy pogratulowac kolezance,bez szczypania jej w tylek!
==Ja kolegów tez nie szczypię!! Mają takie chude tyłki.
-potrafimy sie same ubrac,
==A jak bywa z rozbieraniem?
-mozemy prowadzic rozmowe z mezczyzna,bez wyobrazania sobie ,jak wyglada nago?!
== Zgroza!! Nagi facet! Mnie mdli na samą myśl!!
-nigdy nie musimy lapac sie za krocze,zeby sprawdzic,czy wszystko jest na swoim miejscu
==Nic Wam nie zwisa, macie wszystko tak poukładane.
-wiemy,ze czekolada,jest czasmi jedynym srodkiem na klopoty,
==A alkohol?? A Bednarski??
-no i mozemy dowoli o panach plotkowac w ich obecnosci,bo i tak nie sluchaja!!!!!!!!!!!!!!
==Bo obgadujemy w tym czasie właśnie Was, miłe Panie!
I wyobrażamy sobie oczywiście. 🙂
Ot, tak przed snem, dla uzupełnienia.
Śnijcie słodko!!!
Jak juz wyjasnialam Bobik byl bardzo zajety, pomagal mamie skonczyc jedna wazna prace. Bez niego nie dalaby sobie rady. Na szczescie juz skonczyli i Bobik bedzie mogl niebawem spokojnie oddac sie blogowym obowiazkom.
W ubiegłym roku zostałam najniespodziewaniej obdarowana olbrzymią ilością rabarbaru. Obdzieliłam wszystkich potrzebujących, ale jeszcze bardzo dużo mi zostało. Łodygi były niespotykanej grubości i niezwykle soczyste. Żeby mi się to dobro nie zmarnowało postanowiłam to wszystko zamrozić. Zamrozić nie sztuka, ale co z tym po rozmrożeniu? Zamrożone połówki śliwek można kłaść na kruche ciasto, ale wrzucać zamarznięty rabarbar w ciasto, to raczej nic z tego nie będzie. A rozmrożony zamieni się w zupiastą ciapaję. Wymyśliłam, że trzeba go potraktować jak jabłka na konfiturę: pokroić, zasypać cukrem i poczekać aż puści sok. Tak też zrobiłam. Soku zrobiło się całe mnóstwo i okazało się, że jest świetny do picia z wodą. Ponieważ nie ważyłam rabarbaru, cukier sypałam na oko i nie bardzo wiedziałam jak ten sok się przechowa, pasteryzować w słoikach mi się nie chciało, więc poszłam po linii najmniejszego oporu i po prostu wlałam sok do butelek po wodzie mineralnej, część wsadziłam do lodówki a część do zamrażalnika. Natomiast odsączony rabarbar powkładałam w torebki i zamroziłam. Strzał w dziesiątkę! Po rozmrożeniu kawałki się nie rozlatywały a w cieście były nawet smaczniejsze niż świeże, bo jednak słodsze i ciasto koło nich nie rozmakało. Na taki placek z rabarbarem robię obrzydliwie proste ciasto, na zasadzie ? a co się będę do rabarbaru wysilać! Przepis dostałam od znajomej imieniem Grażyna i tym samym jest to ?placek Grażyny?.
Uwaga! Nie mam żadnych ambicji co do autorstwa, myślałam, że jest to przepis powszechnie znany, tylko ja go nie znam, tymczasem, ponieważ mnie często pytają, może jednak nie wszyscy go znają, więc podaję:
5 jajek
1 szklanka mąki (ja używam tortowej)
1 szklanka cukru
? szklanki oleju (ja lubię słonecznikowy)
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
Owoce do wrzucenia: klasycznie rabarbar, ale ja robiłam też z jabłkami a nawet z brzoskwiniami z puszki
Jest to porcja na jedna blachę ca 40 x 25 cm, tortownicę, lub dwie keksówki
Zagrzać piekarnik, blachę posmarować i wysypać tartą bułką, albo wyłożyć papierem.
Całe jajka ubić z cukrem aż zbieleją, dodać mąkę z proszkiem i olej. Wszystko można mieszać mikserem. Ciasto jest rzadkie. Wlać do formy, wsypać rabarbar (czy co inne) i wstawić do pieca na około 50 minut. Ja zaczynam piec w około 200o a potem temperatura i tak spada do 180o. Bogiem a prawdą nie mam cienia zaufania do mojego piekarnika i wskazań termometru. Czasem ciasto jest gotowe w trzy kwadranse a czasem i godzina mało. Rzecz chyba w tym, że jestem na końcu linii energetycznej i gdzieś te volty ociekają: raz woda na makaron gotuje się dziesięć minut a raz w ogóle się nie może zagotować. O dziwo, to akurat ciasto znosi załamania temperatury z godnością i jeszcze nie było, żeby nie wyszło. Po upieczeniu posypać cukrem pudrem.
Kiedyś w obawie, że nie upiecze mi się biszkopt, zrobiłam taki myk (jak to mój syn mówi), że do tego ciasta dosypałam mielonych orzechów, upiekłam w dwóch keksówkach, upieczone rozcięłam w poziomie, i tak ułożyłam, że po przełożeniu masą wyszedł całkiem zgrabny prostokątny tort. Daje się z tego nawet zrobić babkę cytrynową, wpierw dodawszy do ciasta soku z cytryny a po upieczeniu jeszcze ciepłą zgrabnie polukrować cytrynowym lukrem. Słowem ciasto ? wytrych. Jak i wyżej wspomniana Grażyna.
jednak pisanie na Wordzie i wklejanie na blog ma swoje wady – miało być 1/2 szklanki oleju a wyszedł znak zapytania. O ile możma pojąć, że cudzysłów i średnik czasami wyglądają tak ?, to z jednostkami miary trudno się domyślić.
U nas w sezonie papierówkowym, takie ciasto piecze się / i zjada/ prawie codziennie- i nikt nie narzeka na monotonię. Ale kandyzowany rabarbar- to dla mnie odkrycie. Podobnie z babką cytrynową i orzechowcem. W tym roku powinno być w okolicy dużo orzechów to poeksperymentuję :). A rabarbar wyrzuciliśmy z ogródka- tak się rozplenił. Teraz trochę żal 🙁
Ten przepis brzmi swietnie. Bo nie trzeba nic miesic i walkowac, wiec nawet chyba taki debil ciastowy jak ja moglby zrobic, z pomoca miksera.
Czy ja dobrze pamietam ze rabarbar nie jest wskazany przy roznych chorobach stawow? Ze zaognia stany zapalne?
Alicjo,
sos do spaghetti lub pizzy pizzaiola jest z majerankiem.
Z fastfoodami jak z barami striptisowymi: sa, ale mozna tam nie chodzic.
W podrozy zas zawsze mozna liczyc na czysta lazienke w McD. Szczegolnie w krajach gdzie mozna sie nabawic Hepatatis jedzac produkty plukane w lokalnej zanieczyszczonej wodzie, przygotowane przez personel, ktory nie ma biezacej wody do higieny osobistej.
Tak jak sie nie pozwala dzieciom wszystkiego czytac, ogladac czy ubrac, tak i nie moga one decydowac co beda jesc wylacznie.
Moj syn i jego koledzy zawsze woleli moje domowe hamburgery z organicznej wolowiny i frytki, od tych z Burger King.
Ketchupu jednak nie robilam sama: kupuje dobry w sklepie, a musztarde nasza ulubiona Dijon Grey Poupon.
A ja z rabarbaru robię rok w rok zajzajer 😯
Wszystko dlatego, żem niepiekąca i zamierzam wytrwać, co mi łatwo przyjdzie, bom i też niesłodka.
Mam piękny rabarbar, grubaśne i długaśne łodygi, rozdaję, kto chce brać – tutaj rabarbar kosztuje 11$ za kilogram, nie takie znowu fiu. No i ok.4 kg idzie na zajzajer 🙂
Heleno, też słyszałam coś takiego, a nawet i widziałam 😉
Kulinaria. Służy jako dodatek do soków (np. z malinami), tudzież placków drożdżowych, rzadziej do drożdżówek. Może być również wykorzystywany do produkcji wina owocowego. Charakteryzuje się kwaskowatym smakiem. Zawiera dużo żelaza, kwas jabłkowy i znaczącą ilość kwasu szczawiowego przez co usuwa z organizmu wapń i tworzy trudno rozpuszczalny szczawian wapnia, który może odkładać się jako kamienie nerkowe.
– to jest fragment opisu rabarbaru z Wikipedii -dotyczący Twojego wcześniejszego wpisu 🙂
To jeszcze dorzucę jeden link dotyczący rabarbaru, a przy okazji szpinaku i szczawiu http://www.nawidelcu.pl/vademecum-smakosza/warzywa/szpinak-szczaw-rabarbar,1,1,508
Aaa, no wlasnie! Dzieki Anka!
Dobranoc.
Również żegnam wszystkich.
Dobranoc
Jak zwykle wszystko zależy od punktu siedzenia. Kiedy przyjechaliśmy do Szwajcarii moje dzieci miały 7 i 10 lat. Ponieważ korzystaliśmy z pobytu w środku Europy i pociągiem wszędzie było blisko (Francja, Włochy, nawet Barcelona), a poza tym zwiedzaliśmy Szwajcarię, to najłatwiejszym sposobem odżywiania się były McDonald’s, Burger King, Pizza Hut, itp. Dzieciom smakowało, było tanio i szybko. Ile razy postanowiliśmy pójść do „zwykłej” restauracji, kolacja trwała parę godzin, kosztowała znacznie więcej, a w dodatku zamówione potrawy nie zawsze dzieciom smakowały. Już dość dawno, co najmniej 10 lat temu, moi synowie skreślili fast foody („typowe amerykańskie obrzydlistwo”), a przy okazji dodam – na dowód, że dzieci po prostu wyrastają – że wyrosły z pieluch, ze smoczków, z oglądania telewizji (łącznie z wrestlingiem), grania w gry komputerowe, picia coli, itd., itp. I wszyscy znajomi, którzy uważali, że moi synowie skończą marnie z powodu wyżej wspomnianych upodobań, się uspokoili. A ja zawsze wierzyłam, ze moje dzieci w stosownym czasie odzyskają zdrowy rozsądek. I do dziś uważają, że mama gotuje najlepiej.
Ania Z.
„Z fastfoodami jak z barami striptisowymi: sa, ale mozna tam nie chodzic.
Tak jak sie nie pozwala dzieciom wszystkiego czytac, ogladac czy ubrac, tak i nie moga one decydowac co beda jesc wylacznie.”
Nic dodać, nic ująć.
O widzicie. Z tym szpinakiem, rabarbarem i szczawiem to juz było tutaj niejeden raz. Nawet do zajzajeru dodaję trochę kredy (najprościej). Tak jest, żeby zneutralizować to i owo.
Wszyscy śpią, a mysmy obejrzeli od początku do końca komedię polską (podesłaną mi *bez komentarza* przez koleżankę) pod tytułem „Nie kłam, kochanie”. Nie jestem pewna, czy w tytule wystepuje przecinek, według mojego słuchu, powinien.
Zenada, ale i tak nic nam sie nie chciało, tylko takie
nicnierobienie i jakaś głupotka. No i koleżance trzeba sprawozdać 🙄
Im lepsza recenzja na Onet czy gdziekolwiek (bo poczytałam wcześniej), tym bardziej należy unikać takich unikatów.
Ale co tam! Burze nadchodzą 🙁 Seriozne podobno.
Teraz w okolicy Leny, u mnie za jakieś 2 godziny.
Puchala,
byle nie przeginać i nie robić religii z nauczania dzieci, co jest zdrowe 😉
Same dojdą do wniosku, w odpowiednim czasie. No ale my, polskie mamy, *gotujemy najlepiej*, bo mamy to we krwi, a tutaj nie zawsze jest to regułą.
Temat – rzeka.
Alicjo,
też tak uważam, nic na siłę, a dzieci same (w końcu przez nas wychowywane) dojdą do dobrych wniosków.
Ja wprawdzie odmówiłam robienia jakichś dań z tofu, itp., ale moje bachory z wdzięcznością przyjmują to, co im gotuję. Młodszy zjadł nawet barszczyk z kupnymi pierożkami z grzybami.
Znalazłam na internecie taki przepis, którego sama jeszcze nie próbowałam, ale który wydaje mi się niezwykle apetyczny. Trzeba tylko mieć duży, płaski kwadratowy lub prostokątny półmisek.
The Swedish savoury sandwich cake (smörg?st?rta) is very common at parties and celebrations. Especially since it?s beautiful and tastes best if it?s prepared one day in advance and then decorated on the serving day. The layered cake is very rich with fillings stuffed with goodies of your choice spread on crustless toast bread. My mother is the queen of all cakes, including smörg?st?rta, so this was one of many things that we had for her 60th birthday. She made this fantastic cake and there isn?t really any recipe as she does everything by heart. The bottom consists of crustless toast bread. The first filling consists of mayonnaise, cr?me fraîche, asparagus, boiled eggs and tuna. Then there?s crustless toast bread again. The second filling consists of mayonnaise, asparagus, boiled eggs, mushrooms and shrimps. Then there?s crustless toast bread again. Finally there?s the decoration with cucumber, roe, cray fish tails, shrimps, mayonnaise and salad. Delicious!
Jeśli trzeba przetłumaczyć, to zrobię, choć nie wątpię, że wcześniej przetłumaczy ktoś inny (Alicja?).
W końcu i mnie się trafił jakiś oryginalny kod 11 dd.
Brzucho, wpisałam komentarz na Twoim blogu, ale wcale się nie wpisał. Czy muszę się najpierw zalogować? Tam jest za dużo tych rubryczek.
Helenko,
roomba nie chodzi po schodach, fakt. Podziwiałam ją za to, że w ogole chodzi i pięknie zbierała sierść, nic nie zostawiła. Pomocne urządzenia i proste w użytkowaniu, jak thermomix, czy pralka. Ja tymczasem muszę nabyć pralkę, bo dotychczasowa fiksuje.
Po niebie wędruje chmara chmur, jedna na drugiej. Mam się wybrać na działkę do znajomych. W telewizji wczoraj zapowiadano na dziś dużo słońca… Zastanawiam się też co ewentualnie z sobą zabrać. Jakieś ciasto?
Dzisiaj świętują JUSTYNY, więc najlepsze życzenia przesyłam naszej gdańskiej Justynie – wszystkiego dobrego, Justyno, pięknych, gdańskich wydawnictw, zdrowia i odrobiny pieniędzy (szczęścia nie dają, ale pomagają w życiu) i częstszych odwiedzin na naszym blogu. Toast imieninowy wzniesiemy o 20.00, jak zwykle.
Anko
a to szkoda
rzeczywiście, sezon szparogowy dobiega końca
ale zatrzymaj sobie kontakt na p.Jurka
jak będziesz potrzebowała dam Ci telefon
bo czasami można z wyprzedzeniem złożyć zamówienie
ja tak zamawiałem np dynię
:::
jeśli lubisz krówki, zagadnij go kiedyś
się chłop rozgada!
godzinę kiedyś tak przegadaliśmy cmokając nad każdą
puchalo
można komentować bez logowania
nie ma potrzeby rejestrować się
:::
dawno uprościłem procedury
(w ramach tego co mi wolno na blogu)
Jakbym wam naklepał, z kim będę spał
o cholera za szybko poszło. Tu dokończenie:
…..pod jednym dachem to byście pękli z zazdrości. Zaoszczędzę wam tego straszliwego bólu.
Ciekawa recenzja – http://film.onet.pl/0,0,1492613,1,600,artykul.html .
W piekarniku eksperyment:
– 400 g orzechów ziemnych
– 100 g sezamu
– 100 g masła (stopionego)
– 8 jaj
– 50 g cukru
– 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
– 100 g pokrojonych moreli suszonych
– 100 g śliwek kalifornijskich
Orzechy i sezam podprażyłam na patelni i zmełłam. Dodałam masło, jaja,
cukier, proszek do pieczenia i zmiksowałam. Wymieszłam ciasto z krojonymi morelami, wyłożyłam połowę na blachę, ułożyłam całe śliwki kalifornijskie i dołożyłam pozostałe ciasto. Surowe smakuje dobrze, jeśli pieczenie mu nie zaszkodzi będę miała co zabrać na pole.
Helenko wczoraj 18:43
Już kiedyś tu wyjaśnialiśmy ze każdy klepie w swoim imieniu.
Twoją otwartość i szczerość cenię nad wyraz.
Stanisławie, jestem i cieszy mnie ze to niczego nie zmienia.
Antku a wiesz ty ze są już takie wtyczki na USB do klepadła? Z różnymi zapachami. Po lewej u góry możesz wybrać język:
http://www.focus.de/digital/multimedia/digital-radar/tid-8303/digital-radar_aid_229254.html
Małgosiu nie napisałaś tego, to prawda i dlatego niczego to nie zmienia.
Tatry tez już zaliczyłem w tym roku > dzięki Nemo.
-Jeśli nie możesz być dobrym przykładem, bądź chociaż straszliwym ostrzeżeniem?
( C. Aird)
Alicjo pasuje toto jak ulał…. do mnie.
dobrego dnia i nocy
Ciasto się udało. Będę powtarzać, dodając atrakcji, np rumu, wanilii,…
Z prasówki – http://wiadomosci.onet.pl/1769249,11,item.html .
Wy to o rabarbarze, slodkich eksperymentach, Tatrach (nemo czy Koscieliska byla fioletowa?), a ja odkrylam w sobie omalze cudotworce. Z 6 kwiatkow (Bromeliad) po przeszczepieniu stalam sie posiadaczem 25-ciu. Nawet nie wiedzialam, ze az tyle ich bylo. Caly dzionek poswiecilam temu zajeciu – teraz tylko pytanie czy sie przyjma.
A tak to wygladalo zanim przystapilam do pracy
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/Bromeliad
Obecnie cala przestrzen pomiedzy sciezka i plotem zastawiona jest kwiatami. Ja zas usatysfakcjonowana wyczynem ogrodniczym, udaje sie do kuchni pichcic obiadek.
Pozdrawiam ogrodniczo
Echidna
Echidna – jesteś równie znakomitą artystką, jak Alicja. Podziwiam Twoje doniczki.
Echidno,
Dolina Kościeliska, pomijając jednego fioletowego storczyka i niebieskie goryczki, była bardzo zielona. Jeśli masz na myśli krokusy, to występują one w Dolinie Chochołowskiej, ale tam fioletowo było na miesiąc przed naszą wizytą 🙁
Wczoraj jedliśmy pomarańczową kaczkę Alicji. Bardzo dobra. Rodzina pełna podejrzeń, że ukradkiem posypałam solą, a nieprawda.
Kaczkę zawdzięczam panu mężowi. On bardzo nie lubi pałętać się po sklepach, ma być wejść-kupić-wyjść (całkiem jak ja). Ruszył głową i pamięcią, odgrzał znajomości i kupił świeżą, sprawioną kaczkę polską za 30 zł.
Towarzystwo bardzo się rozochociło. Mam wykonać kolejną kaczkę, ale tym razem niemiecką, żeby wiedzieć czym się różni. Jednym słowem – wpadłam.
Alicjo, będziemy rozsławiać twoje imię i przepis! Dzię-ku-je-my!!!
Czy ktoś zna tę odmianę pomidora? Kupiony w Polsce na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, bardzo smaczny, mięsisty, cienka skórka, szpiczasty. Pani w sklepie GS w Lelowie nie znała nazwy, ale mówiła, że polski. Na tym i następnym zdjęciu:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Pomidory/photo#5211704533680517746
Nemo,
to mi przypomina bawole serca, jakie mój Tata hodował w latach 70-tych. Tylko te bawole z tamtych lat były bardzo wielkie, pół kg to norma. Ale na oko… to mi to.
Haneczko,
kaczka pomarańczowa jest od Natalie’, oczywiście przekażę jej wyrazy. Dziecko przyjechało do nas w lutym na ferie studenckie, a to najgorsza pora u nas, co robić, co robić?! 😯
No to jak nie obwozilismy ja po okolicznościach (stolyca, Niagara, muzea) , to siedziało sie w domu i gotowało. Natalie’ jako studentka pracowała w piekarni i dorabiała w restauracji, tam podpatrzyła przepis na kaczkę, w restauracji. A nawet na niesłodka zajadałam sie jej creme brule.
Stara Zabo,
Dziekuje za powrot!!!!!!!
A tak od serca uwielbiam Cie czytac.
Tuska
*ja niesłodka – winno być.
Jasne nemo ze Chocholowska, cos mi sie pomyrdalo. Ale ja pamietam krokusowe szalenstwo tamze w okolicach pierwszych dni czerwca. Czyzby ma pamiec szwankowala?
W kuchni stala sie rzecz straszna, placki ziemniaczane po raz pierwszy byly jak zakalec. Na patelni wygladaly slicznosciowo, na talerzu – guma do zucia. Ziemniaki?!?
Pyro!
Bardzo dziękuję za wczorajsze życzenia imieninowe, chociaż jam listopadowa.
Dopiero udało mi się przeczytać wszystkie wpisy z tego tygodnia (Antek mnie wciągnął do swojej statystyki :))
PS Pyro, kolejna książka (również kucharska) już się drukuje.
pozdrawiam
Pyro – dziekuje
Echidno, robiłam kiedyś kopytka z ziemniaków tak klajstrowatych, że ciągnęły się jak guma do żucia. Kopytka wyszły dobre, ale co się nawyrabiałam to moje.
Jestem już po wizytacji, goście wyjechali. To okropnie męczące zabawiać i konwersować na siłę. No, ale przynajmniej na rok mamy spokój.
Stara Żabo, ja też cię lubię 🙂
Nie miala baba klopotu kupila sobie laptopa.
Znalazlam cud natury w postaci mini komputerka. Cala radosna, ze teraz moge podrozowac i korzystac z internetu ruszylam do Maastricht i…. to paskudztwo nie chce sie podlaczyc do zadnej sieci!!! Nasluchalam sie tyle dobrego o linuxsie a tu, za przeproszeniem, dupa. NIe mowiac juz o tym, ze przeszukiwanie forow w celu znalezienia odpowiedzi przyprawia mnie o bol glowy. Duzo ludzi ma ten sam problem i wszyscy tylko rzucaja zargonem, kaza mi zmieniac pliki, ktorych nie mam pojecia jak znalezc…grrr….
http://www.youtube.com/watch?v=l92ok_SHxsQ
Szanowny Gospodarzu,
dziękuję za odpowiedź, widocznie serwer Polityki broni się przed atakiem podejrzanych maili z wrażego teutońskiego serwera.
U mnie dziś był makaron razowy z dietetyczną potrawką curry z piersi kurczaka i świeżym ogórkiem z sosem vinaigrette. (Prowadzę od dwóch miesięcy nierówną walkę o odzyskanie dawno niewidzianej talii).
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam,
Anna
Hieno,
wez sobie zmień poczte na googlemail i po kłopocie (przy okazji dostaniesz 3GB miejsca). Co do walki z talia za pomocą makaronu… powatpiewam 😉
Nirrod,
z linuxem nie ma problema, tylko trzeba od poczatku i spokojnie… Jaka nazwa tego cudu? Znam takiego, co sobie własnie, ale to specjalista od linuxa.
http://extreme-pc.ca/showproduct.asp?productid=372149&menu1id=13&menu2id=104&menu3id=38
Arkadius,
być wbrew, żeby być, to tak, jak zamieszać kijem w mrowisku. Tylko pytanie – PO CO ?!
Tyle na nerke i wątróbkę (czyli nara)
Bylem dzisiaj na konsultacjach i przeszpiegach. Najpierw na Wegrzech na przeszpiegach czyli po zakupy. Odwiedzilem chlopski bazar i kilka sklepów. Od malutkich po duze sieci handlowe. Kilka tygodni nie robilem zakupów bo czyscilem lodówke, czyli wyjadalem wszelkie resztki. Stwierdzilem, ze poziom cen w przeciagu kilku tygodni skoczyl o chyba kilkanascie procent. Mówie o produktach które kupuje zwykly zjadacz chleba, czyli ja. Ceny wielu produktów przekroczyly juz austriacki poziom. Podam jeden niezbyt moze typowy przyklad. Morele, to sa sztandarowe owoce w obydwu krajach. Teraz kilogram na chlopskim targu przekracza w przeliczeniu 2 Euro. Drozej anizeli w Austrii. Chcialem kupic na przetwory i nalewki. Zrezygnowalem, kupie u nas. Jakosc lepsze a cena nizsza. Ponadto, pomimo soboty, w sklepach z artykulami spozywczymi znacznie mniejszy ruch a przeciez wakacje jeszcze sie nie zaczely. Jeszcze niedawno jezdzilem na zakupy co srode. Teraz przebudowalem strukture wydatków wegierskich. Bedzie tradycyjny czwartkowy obiad Pana Lulka w pierwszy czwartek miesiaca ale tylko jeden dzien zakupowy w tym zaden alkohol.
Po poludniu bylem na konsultacjach u mojej 85 letniej przyjaciólki w jej domu spokojnej starosci. Potwierdzila swoja opinie na temat jej macicy, która w dalszym ciagu, jej zdaniem jest jej prywatna sprawa nie podlegajaca zadnym politycznym manipulacjom. Uparta starsza pani i tyle.
Tym bardziej, ze w najblizsza srode jubiluje urodziny w asyscie wszystkich jeszcze zyjacych bylych i aktualnych burmistrzów naszej wsi.
Nie skladajac zatem postulowanych przeprosin, zycze pieknego weekendu w nowej, powolanej przez Irlandie Europie.
Pan Lulek
Alicjo,
to nie są bawole serca. Uprawiam je bowiem od lat i wiem, jak wyglądają. Nie mają takiego szpica.
Echidno,
w Chochołowskiej w pierwszym dniu czerwca pasły się owieczki po kolana w trawie. To musiała być wtedy bardzo długa i ciężka zima, skoro krokusy przyszły tak późno. Sama nigdy ich tam nie widziałam, bo w Tatrach bywałam zimą lub latem. Kilka lat temu byliśmy w połowie maja, ale już było po krokusach 🙁
p.s. Nirrod, jakby co, to nie forum, a podam Ci adres Wojtka, który wszystko podpowie w sprawie linuxa.
Echidno – Kościeliska była fioletowa jak najbardziej. A mówi to ekspert – jeździłam tam na Wielkanoc co roku przez ponad 10 lat. W kwietniu fioletowe krokusy pokrywały całkowicie łaki u wylotu doliny. Widoku tego nie można zapomnieć
U mnie na podwieczorek truskawki i poziomki z bitą śmietaną. Na widok jednej, szczególnie pięknej truskawki w ogrodzie radośnie zabiło mi serce, podnoszę ją, a ona wyżarta od spodu i tłusty ślimak na plecach leżący jeszcze mlaska, a sok mu czerwony po pysku ścieka 😯 Zaliczył lot dalekosiężny i jeśli jeszcze żyje, to chyba szybko nie wróci 😎
Jeśli ekspert się wypowiedział, OK. W Kościeliskiej bywają krokusy 🙂 . Ale jednak kwiecień, a nie czerwiec. Krokusy spiskie znam ze Słowacji, z przełęczy Donovaly, też pod koniec kwietnia. Są o wiele większe od alpejskich, prawie jak zimowity.
Cóż , chciałabym się odnieść do tego balu. Wczoraj w mojej szkole robiliśmy piknik dla rodziców. Mógł przyjść każdy. Klasy przyrządzały dania – każda z innego kraju. Rodzice chodzili między stołami i kupowali różne smakowitości za niewielką sumę, która zasilała kasę klasową. Moja klasa wybrała sobie kuchnię rosyjską – na stole stał samowar (serwowaliśmy herbatę z konfiturami mojej roboty), chłodnik wg przepisu z Encyklopedii kulinarnej narodów Rosji, którą Pyra otrzymała od szanownego Gospodarza, chyba za jakiś konkurs, a także pierogi. Uczennica zrobiła ruskie, a ja po raz pierwszy z kasza gryczaną i grzybami. Co prawda, zmodyfikowałam je tropchę – dodałam podsmażany boczek z cebulą i siekaną pietruszkę. Powiem tak – pierogi wyszły pysznie; chcieli je nawwet licytować. Rabarbaru niestety nie lubie ale pomyzł z szaszłykami owocowymi mi się podoba. Pozdrawiam miłych blogowiczów Ryba
Nemo – czerwiec też mógł być. Zależy jak długo leżał śnieg.
Pamiętam czasy gdy śnieg z grademn spadł w lipcu – smutne. Ślimaki podobno nie lubią begonii dlatego sadzę je między moimi różami. To pomaga
Wszystkim, kórzy mnie lubią, dzięki za dobre słowo
Stara Żaba
Młodsza wybyła na imprezę towarzyską, ja wróciłam z psiakiem z parku. Na obiad były cynadry, surówka, ziemniaki i truskawki. Nastawiłam jeden słoik na nalewkę. Powinnam uzyskać jakieś 800 ml o mocy 38-40 gradusów. Postoi 2 tygodnie na owocach, potem 0,5 roku w butelce.Widzę, że odezwała się moja starsza Bliźniaczka. Witaj Rybo. Przywitać wypada też zbuntiowanego na babskie bunty Pana Lulka.
Witaj Mamuś. ta książka jest super. Dzwoniłam ale nikt nie odbierał – wiem już że byłaś z moim ulubieńcem na spacerze. Oprócz pierogów wypróbowałam z niej również kotlety ziemniaczane – nad wyraz smaczne.
zgodnie z obietnicą: Ciasto marchewkowe:
200 g masła (ewentualnie 1 ? szklanki oleju roślinnego)
4 jajka
1 szklanka cukru
1,5 ?2 szklanki mąki
500 g marchewki
1 puszka ananasa
?-1 szklanki wiórek kokosowych
ewentualnie orzechy ~ 1 szklanka
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
duży cukier waniliowy
Marchewki umyć, oskrobać i zetrzeć na tarce z małymi otworami. Zmiksować ananasa na jednolity mus. Utrzeć masło z cukrem i cukrem waniliowym. Dodać jajka. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, sodą i cynamonem, poczym powoli dodawać do ciasta na przemian z marchewką. Dodać zmiksowany ananas. Dodać wiórki kokosowe. Dobrze wymieszać i wylać równomiernie ciasto na tortownicę. Piec 45-60 minut w piekarniku nastawionym na 175 C. W połowie przykryć papierem, by się nie spaliło z wierzchu.
krem:
300 g białej czekolady
500 ml gęstej śmietanki kremówki
fix usztywniający do śmietany
2 łyżeczki cukru pudru
Rozpuścić czekoladę w mikrofali, nastawić na minutę, rozmieszać i włączyć na kolejną minutę. Rozpuszczoną czekoladę dobrze rozmieszać, by nie było twardych kawałków i ostudzić. Ubić śmietanę na sztywno, dodać fix wymieszany z cukrem pudrem. Ostrożnie dodać do śmietany rozpuszczoną czekoladę, by się nie zważyło. Delikatnie wymieszać – nie miksować!
Alternatywny krem: (można podwoić składniki)
300 g białej czekolady
2 łyżki stołowe masła
? szklanki kwaśnej śmietanki
Rozpuścić czekoladę z masłem w mikrofali. Podgrzewać na pełnej mocy przez minutę, wymieszać i dalej podgrzewać około minuty lub aż będzie miękkie i jednolite. Dodawać powoli po trochu śmietanki i ubijać do jednolitej masy po każdorazowym dodaniu śmietanki. Odstawić krem na 30 minut do godziny lub aż ostygnie, zgęstnieje i nabierze konsystencji odpowiedniej do smarowania.
krem z białego serka:
? szklanki miękkiego masła (100g)
200 g kremowego białego serka
200-400 g cukru pudru
2 łyżeczki ? 1 łyżka cukru waniliowego
ewentualnie do 2 łyżek mleka
ewentualnie 100 g białej czekolady
Wymieszać masło i serek na kremową masę. Powoli dodawać cukier puder z cukrem waniliowym. Na koniec można dodać trochę mleka, aby krem nabrał konsystencji odpowiedniej do smarowania. Można krem sporządzić z samego serka i rozpuszczonej czekolady. A gdy serek jest słodki można zredukować ilość cukru. (250 g kwaśnego serka Campigna, 200 g czekolady i 2 łyżki stołowe cukru pudru).
tort:
Ostudzone ciasto wyjąć z tortownicy i delikatnie przekroić wzdłuż nożem, by powstały 2 warstwy. Na spodnią warstwę ciasta wyłożyć krem z serka i równo rozsmarować. Ułożyć drugą warstwę ciasta. Na wierzchu i bokach ciasta rozsmarować krem czekoladowy. Przyozdobić tort np. tartą ciemną czekoladą i wiórkami kokosowym
Podany przepis pochodzi z prywatnej książki kucharskiej mojej córeczki, nie wiem, czy miałem prawo podawać, ale myslę, że mi wybaczy
To jest świetna książka, ta „kuchnia rosyjska”. Na uwagę zasługują teąz przepisy na ciasta i ciasta z białek. Kiedy piecze się na święta, regularnie zostają białka, które najczęściej wylewam.
Witajcie
Trochę wspomnień z ostatnich dni. W czwartek sąsiadka musiała uśpić swego starego psa, bo w agonii był. Zadzwoniła z płaczem do ślubnej, zapakowały psisko do samochodu i pojechały do weterynarza. Po wszystkim poszedłem ze szpadlem nieboszczyka zakopać bo sąsiadka na skraju załamania, a pies słusznej był postury i grób musiał być obszerny i sama nie dałaby rady. Gdy go pochowałem jakoś przykro mi się zrobiło i zamiast do domu nogi same poniosły mnie do baru. A tam transmisja meczu Chorwacja – Niemcy. Więc szpadel postawiłem pod ścianą i dołączyłem do kibiców. Jedno piwo, drugie, trzecie, … . No i zostałem na ten nieszczęsny mecz Polska – Austria. Znów jedno piwo, drugie, trzecie, … . Faceci się drą, złorzeczą, śpiewają patriotyczne pieśni. Koło mnie wielki, gruby mężczyzna chrypi:” Orły do boju!!”, piwa mi dolewa, jakieś chrupki obrzydliwe do ręki wciska. Impreza się przeciągnęła do 2 w nocy. Tyle miałem rozumu, że szpadel ze sobą wziąłem. No i staję w drzwiach a tam ślubna, wściekła, w jakiejś folii na głowie (rudy kolor sobie odnawiała) Nawet nie wiem co marudziła, bo się zmyłem spać. Rankiem „zespół dnia drugiego” a na 7 trzeba do pracy. Przemyłem oczęta, fajka, kawa gorzka i do dzieła. Wykańczam mieszkanie sympatycznej dziewczynie, barek w fale jej muruję, ścianki z luksfer, malowanie itp. No więc męczę się od rana, gruntuję ściany a ta wstaje koło 10, przeciąga się słodko, dżinsy jej opadają na biodra, czarne majteczki wystają. Taka rozczochrana, słodka aż miło popatrzeć. A na mnie nic nie działa, tylko pot ze mnie spływa jak oliwa ze starej lokomotywy. Młoda okazała się sensowna, piwo w oszroniałej butelce z lodówki wyjęła, kanapek kolorowych i pikantnych narobiła i „zespół dnia drugiego” przeszedł bez śladu. Tyle mam wspomnień z końcówki tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie
Tu jest klasyczny tort marchewkowy z kantonu Aargau. Przepis już kiedyś podawałam. Jak ktoś chce, to przetłumaczę
http://www.lomumba.ch/richi/Rcp506.htm
Wojtek, dobrze, że niezbyt wyraźnie ten mecz oglądałeś przez zapuchnięte oczka.Dorobiłeś się tylko „syndromu”, na trzeźwo mógłbyś (odstukać w niemalowane) dostać zawału.
W mojej krainie jest takie przysłowie – if you can’t stand the heat – get out from the kitchen. (Za gorąco? – wyjdz!). Jak się nie ma nic do powiedzenia w temacie, a temat denerwuje – przysiąść sobie na języku, jak Babcia Marysia Alsy mówiła. I nawet nie czytać komentarzy.
A Pan Lulek i Marek – a obrazcie sie na mnie – mają za co przepraszać. Trzeba było sobie przysiąść na języku w odpowiednim czasie, albo rozmawiać o czymkolwiek innym.
Stworzyliśmy tutaj wspaniałą grupę – nie psujmy tego. Każdemu zdarzy się lapsus. Przeprośmy. To jest niedługie, a ważne słowo.
A teraz proszę mnie ozłocić, że wyciagnęłam z zaschniętych Błot Stara Zabę 🙂
Mogę Cię ozłocić, Alicjo, tylko po co? Bez pozłoty jesteś świetna, pozłacana będziesz odpustowa. Potrzebne Ci to? A Stara Żaba jest serdecznie widziana przy naszym stole
… no to odpusćmy złoto, ale srebro może? 😉
Piękne te (juz zapomniałam nazwę) kwiatki ze zdjęć nemo, takie mini – kosaćce syberyjskie. Ja w Tatry to tylko na dzień i tyle 🙁
Raz byłam dobę, w zimowym listopadzie.
Alicjo,
dzięki za Żabę i za mądre słowa na temat gorącej kuchni 😉
Alicjo owszem takie cudo, tyle, ze ciut tansze i z mniejsza pamiecia. Chamstwo nadal nie loguje.
(Nirrod patrzy z niechecia na male czarne cudo.)
Mecz Polska Austria juz opilam a wczoraj opilam 4-1 Hol.-Francja. Tak to juz jest, ze przez ostatnie 7 lat zrobilam sie bialo-czerwona z dodatkiem pomaranczowego.
A teraz ide jesc truskawki
Moja przyjaciólka ma na imie Karolina. Po wielu przeróbkach zdrobniono jej imie i teraz nazywaja ja Linczi,
Nie donoscie jej prosze, bo ja tylko przytoczylem jej slowa w kiepskim niewatpliwie tlumaczeniu i bez zamiaru obrazania kogokolwiek.
Dla nas wszystkich w tajemnicy przed moja ortodoksyjna przyjaciólka.
PRZEPRASZAM
Pan Lulek
Po vcichutku, cichuteńko mówię : „Lulku, dziękuję”.
Mam prośbę do Heleny i Nirrod: odpowiedzcie Panie na mojego maila , proszę. Jeśli nie doszedł to spróbuję wysłać ponownie. Chyba mam dobre adresy?!
A Panu Lulkowi dziękuję.
Wojtek, lubie, jak piszesz, normalnie swiezyzna
czesc Lulek, a juz myslalem…
ide w mielone, paka
Szanowny Panie Lulku, dziekuje Panu rowniez, ze Pan tak postapil, gdyz wrocil mi Pan wiare w troche starsza ode mnie generacje, z ktora mialam w zyciu dobre doswiadczenia, dowiadywalam sie b. duzo interesujacych rzeczy, ktora uwazam za bardzo wazna dla nas mlodszych,i ktora lubie szanowac.
🙂 🙂
Atmosfera blogowa jaśnieje, a tymczasem …
u mnie parówa 🙁 Poszliśmy z J. do sklepu za rogiem po piwo, d’Abruzzo Spinelli oraz Cono Sur , i wróciliśmy mokrzy. A miało być zimno i front! Jaki front, jaki front?! Nic nie zmietło i nie przewiało.
Wsadziłam „żubra” do zamrażalnika, bo zagrzał się w czasie naszej wędrówki zza rogu, a po drodze pogwarzylismy z Helmutem, stał na progu swojego domu i pomachał, żeby wstapić. To wstąpilim.
Idę po tego żubra i wzniosę toast za społeczność naszego blogu. Oby nam się!
Zara… ale najpierw letę po tego żubra 😉
Nirrod,
podaj nazwę Twojego cudeńka. Musi logować! Pewnie coś przeoczyliście.
Ładnie pan wrócił, Panie Lulku.
Alicjo, jaki to „żubr”, chyba nie nasz, bo nie wymówią?
z mielonych wyszly paczki, zlazlem przeczekac, kurde ta klawiatura z paczka zrobia paczke, …chyba jeszcze gorszy dym sie kupil, chcialem sprecyzowac, a wyszlo jeszcze mniej kumate, niech tam, zalatwiam to ginem, wiec niby zubrowka, a jednak z jalowca, na marginesie, wczytalem sie w Brzucha, a tam wodki, ze nic nie wiem, chyba trza nakurs, okazuje sie, ze francuscy cos wydestylowali na podobienstwo i malo tego, sprzedaja, do tego w Polsce, u siebie jeszcze im do glowy nie przyszlo, robimy za kroliki?
kartoflana najlepsza, a oni z czego?
zerkne na paczki, moze szmata Rudego mnie nie siegnie po komentarzach ciastkarskich, hej
Jak już wszyscy tacy mili dla wszystjich, to ja Wam podam przepis na piernik z marchwi. Robiłam go osobiście kilkakrotnie. Jest smaczny i niedrogi. Zaletą jego jest także to, że ciasto jest wilgotne.
PIERNIK Z MARCHWI
40 dkg marchwi
0,5 kg mąki (pszenna albo żytnia)
25 djg cukru
5 dkg curu na karmel – potrzebna 1 łyżka karmelu
1 łyżka masła,
2 jaja
1 łyżeczka sody oczyszczonej
po jednej łyżeczce cynamonu i gożdzików (zmielone)
Umytą i obraną marchew utrZeć na drobnej tarce. Do marchwiowej miazgi dodać mąkę wymieszaną z sodą i korzeniami, dodać żółtka utarte z cukrem, masło i karmel. Białka ubić na sztywno, dodać do masy. Najlepiej piec w długiej formie do babki. Czas pieczenia ok 1 godz.
Można przełożyć marmolaedą, powidłem, masą marcepanową albo nie przekładać.
Czy ktoś zna polskie odmiany pomidorów Soldacki i Zogola? 😯
Haneczko,
wspieramy (i lubimy) polskie browary, to jest najprawdziwszy polski żubr, a oni nie wymawiają, chociaż w naszym sklepie za rogiem nauczyliśmy ich, że nie „zyłik”, tylko „żywiec”, nie tajski, tylko tyskie, nie łarka, tylko warka i tak dalej 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_4662.jpg
Kochani,
Czytam jak zwylkle od tylu, Lulek jest , Zaba tez to juz w szczesciu ide radowac rodzine.
Tuska
Gospodarzu wiadomosc dotarla, probuje tylko sie dokladni dowiedziec, kiedy ulubioy wyruszy w kolejna podroz, bo jesli to ten weekend, to bede miala problem.
Alicjo Asusbk054 eee pc 4g, jak probuje logiwac to mowi:
Configuring interface ath0=lan3 (inet)
run-parts –verbose /etc/network/if-pre-up.d
ifconfig $IFACE up
dhclient3 -cf /etc/dhcp3/dhclient.$LOGICAL.conf -pf /var/run/dhclient.$IFACE.pid -lf /var/run/dhclient.$IFACE.leases $IFACE
Internet Systems Consortium DHCP Client V3.0.4
Copyright 2004-2006 Internet Systems Consortium.
All rights reserved.
For info, please visit http://www.isc.org/sw/dhcp/
Listening on LPF/ath0/00:15:af:a5:83:56
Sending on LPF/ath0/00:15:af:a5:83:56
Sending on Socket/fallback
DHCPDISCOVER on ath0 to 255.255.255.255 port 67 interval 4
DHCPDISCOVER on ath0 to 255.255.255.255 port 67 interval 7
DHCPDISCOVER on ath0 to 255.255.255.255 port 67 interval 9
DHCPDISCOVER on ath0 to 255.255.255.255 port 67 interval 11
No DHCPOFFERS received.
No working leases in persistent database – sleeping.
run-parts –verbose /etc/network/if-up.d
Alicjo, żubr – jak mówią w reklamie tego piwa – mieszka podlasiem. Jest z Białegostoku.
Nemo, chyba? znam, jeden soldat za gola do tej pory zyciorysem ryzyczy, czerwieniac sie bez sensu przedwczesnie,odmiana obcokrajowa i pewnie dlatego niechetnie akceptowana na rodzimej Wolce, neutralnie pewnie wyrosnie, odpowiednio podlany
Tereso,
oczywiście, że wiemy, co za browar – DOJLIDY 😉
Pijalismy Magnata, ale nie przypadł tubylcom do gustu, to i ni ma. Nam tez magnat nie bardzo…
Lokalny patriotyzm mi się odezwał…
Sławku,
dzięki 😆 On na zachodnim rynku uchodzi za polski 😯 A czym podlewać?
Panie Lulku, Welcome back w moich dobrych ksiazkach 🙂
Panie Piotrze. Pan jest nieustajaco w moich dobrych ksiazkach, ale listu zadnego nie dostalam 🙁
Nirrod,
podeślę, gdzie trzeba. Wojtek miał byc dzisiaj u nas, ale wiatr nie sprzyja – ten sam świr*, co Arkadius 🙂
Nirrod,
chcesz wlogowac sie do sieci bezprzewodowej, jak widze.
A router albo inny access point zostal przygotowany na te okolicznosc?
Tzn. czy ustalony zostal jakis klucz (WEP, PSK etc.) oraz nazwa sieci (SSID) i czy ten router spelnia role serwera DHCP, tzn. czy dynamicznie przydziela klientom konfiguracje (adres IP + maska)?
Z komunikatu wynika, ze Twoj notebook nie znajduje serwera oferujacego taka dynamiczna konfiguracje.
Krokusy w Tatrach bywają na przełomie maja i czerwca, a trochę wyzej, np. na Tomanowej spokojnie i w czerwcu. W stosunku do Chochołowskiej różnica prawie zadna, ale moga byc troche dluzej. Oczywiscie najwiecej zalezy od pogody. Ale jak ktos chce zobaczyc prawdziwe morze krokusów, to zapraszam w czerwcu na Campo Imperatore w Abruzzach.
O widzisz Nirrod – fachowiec jest 🙂
Nirrod
– wlasnie chcialam Ci podpowiedziec, ze Twoj laptop chyba nie ma odpowiedniego set-up’u i polaczenia z serverem na polaczenie bezprzewodowe, a tu juz ekspert w osobie paOLOre toz samo podpowiada. Sprawdz dokladnie konfiguracje.
Panie Lulku
– jakze milo ponownie spotkac Pana w Blogowej Kawiarence.
Pozdrawiam z mego niedzielnego ranka
Echidna
Laaa – ale kod: 3339
No to sobie cos napisze jeszcze.
nemo
– czy te pomidory o jakie pytalas to nie sa Teardrops przez przypadek?
Nirrod,
Podsyłam od mojego Wojtka, ale myslę, że z PaOlo to mniej wiecej… 😉
Co zrobić?
To nie jest wina EeePc tylko albo „password” jest zły, albo „wireless router” filtruje Ethernet adresy.
1. sprawdzić czy kodowanie i password są dobrze wybrane
2. sprawdzić na routerze, czy nie filtruje
„Ethernet (hardware) addresses”Access point do którego się łączy nie chce z nią rozmawiać.
Prawdopodobnie wireless router ma ustawione kodowanie i/lub filtrację adresów Ethernet
… a na razie fruwają motyle… 😉
http://youtube.com/watch?v=aw_cw9cEsFo
Alicjo,
twoje video „no longer available”…
Mili, czasem po blogowej burzy czuje jak robie sie troche lepsza (troche spiaca, troche bardziej milczaca?), zasobniejsza o wazne doswiadczenie, bardziej wielkoduszna i wyrozumiala. Tez lepiej dzieki wam gotuje.
Zeby sie choc minimalnie odwdzieczyc, po starej znajomosci powiem wam: nie warto isc do kina na nowego Indiane Jonesa! Szkoda, bo pamietam ten pierwszy, jak nie chcialam , zeby sie ten film skonczyl.
Dobrej nocy
Wiadomość dla Heleny:
Dwukrotnie wysyłalem do Pani list na adres Mordechaja. Być może to zły adres ale list nie wracał. Jak go wysłać?
Panie Piotrze, niechcacy zamiescilam odpowiedz na koncu poprzedniego wpisu.
Galopujaca skleroza.
Probowalam wczoraj 3 razyodpowiedziec i za kazdym rzem znikalo.
Dzieki wam za odpowiedzi, ale:
Moj normalny PC tez podlacza sie bezprzewodowo i nie ma z tym problemu. router ustawiony jest na DHCP. Owszem posiada klucz WPA, kodowanie ustawilam jak trzeba. Co wiecej moj „roboczy” laptop loguje bez najmniejszego problemu. Cudenko za to loguje tylko do niezabezpieczonych sieci ( w tej chwili wlasnie podbieram internet sasiadowi.)
Melduje poslusznie, ze slonce wyszlo.
P.S.Router nie filtruje.
P.S.2. Indiana Jones mi sie podobal. Jest doklanie taki jak 3 poprzednie czesci. Wiele nieprawdopodobnych sytuacji, poczucie humory i nie probuja udawac, ze prof Jones sie nie zestarzal.
Ide zmywac naczynia
Nirrod, mow po ludzku, przemawiasz do komputerowego debila. OK?
Wiem, ze wszyscy z zapartym tchem czekaja na moja decyzje w sprawie nowego odkurzacza 🙂 🙂 🙂 .
Otoz po dlugich lowach w internecie znalazlam to co chce: taki inny dyson, tylko o ponad polowe tanszy i mocniejszrmy LG (poprzedni byl miele).
Bez workow, a wszystko co zbiera kompresuje sie samoistnie w mala kostke kurzu, futra szarego i czarnego, roztoczy i zawartosci wywroconej popielniczki. W sklepie ten szedewr kosztuje 189 funtow, znalazlam online za 119.99 razem z dostawa. Zycie jest piekne i sprawiedliwe.
Stanisławie,
dyskusja była o tym, czy na wielkiej łące na początku Doliny Kościeliskiej w czerwcu mogły być krokusy. Moim zdaniem, jeśli były, to w kwietniu. A z wielkich połaci pokrytych tymi kwiatami to słyną raczej Polana Chochołowska i Siwa w Dolinie Chochołowskiej.
Echidno,
teardrops są małe i owalne, mój ważył ca 180 g. Przypuszczam, że to jakaś hybryda. Wczoraj znalazłam katalogi z ponad 11 tysiącami odmian, ale nie mam siły przejrzeć wszystkich 🙁
http://www.flickr.com/photos/tukat/928507925/
Teardrops ważą 10 g/sztuka, takie cherry.
http://tomaten-atlas.de/index.php?path=c29ydGVuJmRldGFpbHM=&id=55#ansicht
Zogola wygląda tak:
http://tomaten-atlas.de/index.php?path=c29ydGVuJmRldGFpbHM=&id=1385#ansicht
Dochodzę do wniosku, że pomidory tak jak ziemniaki występują na rynku anonimowo, znanych jest kilka odmian, a reszta to POMIDORY i ZIEMNIAKI. Jakieś pojęcie ma kilku maniaków na świecie, w tym jeden kolekcjoner z Belgii.
Heleno czytajac fora dotyczace mojego problemu czulam sie pewnie tak jak ty teraz.
Wniosek poki co jest taki. Jeszcze pare dni bede probowac znalezc rozwiazanie a jak sie nie uda to wyrzuce linuxa i z bolacym sercem zainstaluje Windows XP…
Przepytałam znajomych, uprawiających pomidory, ale też nie mają pojęcia co to za odmiana, znają bawole serca, malinowe i … pomidory. Ja kilkakrotnie kupowałam takie szpiczaste na lokalnym bazarku. Jak jeszcze kiedyś na nie wpadnę to się postaram dopytać. Czy one są jakieś smaczniejsze, czy tylko inne, bo nie pamiętam, żebym na to zwróciła uwagę jak robiłam sałatkę
Kilkakrotnie trafiłam na takie pomidory, ale były anonimowe. Są smaczne, mięsiste, mają nieduże komory nasienne, więc i pestek i „galaretki” mniej. Muszą jednak być dojrzałe, bo inaczej są cierpkie. Lubię też pomidora „krakowskiego” – ostatnio znacznie rzadziej go sadzą, bo jest rozczłonkowany, nie gładki. Dzisiaj na obiad szaszłyki z karkówki z boczkiem i kwaszonym ogórkiem. Młodsza kupiła gotowce na szpadce. Nic jej nie powiedziałam, ale jak nie zasmakują, to wytłumaczę, że nie należy kupować żadnych przysmaczonych już mięs. Te co prawda nie z hipermarketu ale od porządnego rzeźnika, jednak pachną mi obco. Za godzinę włączę piekarnik.
Byłam z małym w parku i zostaliśmy z niezłą awanturą wyrzuceni. Rzecz w tym, że w moim mini-parku między blokami są trzy place zabaw dla dzieci, a psy z przyczyn higienicznych mają zakaz wstępu na place zabaw. Niby słusznie, ale place są nieogrodzone, a mały spuszczony ze smyczy gna do dzieci tylko mu uszy wiewają. Przychodzi tam przed południem sympatyczna dziewczyna z rocznym hasko-podobnym kundelkiem. Obydwa ganiają się jak pershingi dokoła trawników i tej piaskownicy. Potrzeb tam nie załatwiają, widocznie nie lubią, jak im piasek gdzieś tam wchodzi. Ale zakaz jest. I dzisiaj przyszła pani, jedna z dozorczyń i straszyła mnie 1/ policją municypalną, 2/policją jako taką, 3/ fotografowała z balkonu i ogłosi w prasie, 4/ czytać nie umiem, 5/ za choroby dzieci jestem odpowiedzialna. Uff. Rację miała ale ja dalej nie dojdę, do lasu albo większego parku, a malec tak ładnie się bawił z kumplem. Nic to. Jutro wezmę laskę i postaram się iść gdzieś dalej.
Nirrod,
bo cały w tym ambaras, że linux to nie windows, psiakrew! Dajże szansę, poczekaj, przepatrz, przemyśl.
Różnica jest taka, że na linuxie ty rządzisz, a windows… windows rządzi tobą 🙂
To o bladym swicie, z braku lepszego porównania powiedziała chyba najstarsza użytkowniczka najpierwszej dystrybucji linuxa, slackware 🙂
Nirrod, male quid pro quo. Bo ja sadzilam, ze Twoj wpis ma cos wspolnego z MOIMI filtrami na yahoo.com. Wiec zbaranialam o jaki router chodzi. Jakom zywa nigdy nie mialam routera i staram sie o tym nawet nie myslec (bo wszyscy maja lepsze zabawki ode mnie……………)
Wciaz nie mam listu od Pana Piotra!
No dobra. Jolki, zgłaszać się tu – życzenia do odebrania!
Wszystkiego dobrego!
Piotrze
http://de.youtube.com/watch?v=z4BBj0qfKZ4
Jolinek gotuje gulasz. Dla ziecia.
Heleno,
zajrzyj do elektronicznej skrzynki pocztowej.
Żabo,
pytałam o te pomidory, bo są dobre w smaku (kupiłam dojrzałe), mięsiste i interesujące w formie. Zebrałam nasionka i chciałabym ustalić czy to nie jakaś hybryda i w przyszłym roku mi nie wyrośnie co innego? Zasieję i tak, dla sprawdzenia, ale nikomu nie dam sadzonek, zanim sama nie sprawdzę, co to jest warte.
Pomidor krakowski też by mi się przydał. Pyro, jak znajdziesz i kupisz, to proszę, wybierz nasionka na serwetkę i zasusz. Kilka ziarenek wystarczy.
Alicjo dziękuję pięknie 🙂 …. trochę zajęta jestem wieczorem Was poczytam … 🙂
… a to dobrze myślałam 😉
http://youtube.com/watch?v=ZkOuBC78qV8
Heleno,
daj mi cynk, czy doszło. Jak nie, to podzwonię pózniej i wyjaśnię, w czym rzecz.
Alicjo to dobre dla nieslyszacych. Moga dowiedziec sie o czym spiewaja.
ide na chinszczyzne.
jak przezyje to cos klepne.
Życzenia najpiękniejsze dla naszych solenizantek : Jolinka i Haneczki. Psiakrew, (że się brzydko wyrażę) przechrzciły się na blogowy użytek i teraz można się zapomnieć.
Haniś, nasza Haniś – gości się pozbyłaś, Dzieci masz w domu, słoneczko świeci
Niech Ci się darzy!
Jolinek – i Tobie najlepszego.
Okazja taka, że chyba tego merlota trzeba będzie otworzyć.
Arkadius,
to chyba jakaś telepatia. Wczoraj słuchalismy Kryśkę Prońko i Halinę Frąckowiak 🙂
a ja w zeszlym tygodniu zrezygnowalem z Kryski w mjach, tylko dlatego ze bylo to w clubie gdzzie nie tylko bialomory kapca. szkoda bylo mi mojej swiezosci po tygodniowym pobycie na wodzie.
czy to nie było tak, ze Kryśka zrezygnowała z Ciebie ? 😉
zgadza sie Alicjo.
skoro juz wszyscy to wiedza, moge to tylko potwierdzic.
Kryska dala mi kosza.
dla pocieszenia dodam ze nie ona jedyna.
Alicjo, Dzieki! List doszedl!
Panie Piotrze, odpowiedzialam!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Jak już jesteśmy przy pomidorach – czy ktoś widział i wie gdzie można kupić urządzenie do robienia sosu z pomidorów? Widziałam takie w USA, we włoskiej rodzinie, wyglądało na stare: na oko duża maszynka do mięsa, wrzucało się do niego sparzone pomidory a wylatywała osobno skórka i pestki, a osobno miąsz w kawałkach z sokiem i to, po doprawieniu (i może jeszcze zagęszczeniu, ale nie pamiętam) było pakowane w słoiki i pasteryzowane. Potem od razu ze słoika (tylko podgrzać) lądowało na makaronie.
Stara Zabo > dziekuje za wczorajsze dobre slowo.
… a mówiłam, że ja tu rządzę… 😉
Ma ktoś coś naprzeciw i wbrew?!
Jolinkowi i Haneczce najlepszego! Zdrowia i radości z życia!
U mnie chyba dziś najzimniej w całej Europie, ledwo 15 stopni i deszcz posiąpuje, a jutro ma lać cały dzień 🙁 Jestem już po obiedzie, bardzo wyszukanym: ziemniaki w mundurkach, śledziki wiejskie z Polski, serek ziarnisty z rzodkiewką, świeże masełko, sól. Na kolację będzie kalarepka nadziewana cielęciną.
Rozpakowujemy juki i upychamy łupy po szafkach: 5 pudełek ptasiego mleczka, 3 kg krówek, litr spirytusu, litr rumu Bacardi (to limit na granicy), piwo tyskie i żywieckie, a także słowacki Kelt i Złoty Bażant, czeski Budvar i Prazdroj. Szampan czeski Bohemia i krymski – teraz to produkt ukraiński, ale znakomity. Miód „prosto z ula”, kindziuk itd. I jak tu dbać o linię? 80 Od powrotu z Polski ciągle coś pogryzam, chyba mi się tam żołądek rozciągnął i nie chce wrócić do formy 🙁
Jestem już przywrócony do rzeczywistości, odespany, za oknem świeci, jest tak około 22 stopni, powietrze wchodzące do pokoju chłodem owiewa nogi w krótkich gaciorkach, radyjko radośnie podgrywa- nie szczeka bestyja, tylko gra jakiegoś rytmendblusa, mówi głosem pana Mana i pana Wasowskiego. Fajno jest!
Odczytałem zaległości, nieśmiały powrót Pana Lulka zauważyłem!
Hejka Panie Lulku!! 🙂
Ta hejka to takie natchnienie z Galerianek do których link podesłała dorota l. Dzięki!, ja popatrzyłem z zaintresowaniem! Pewnie dlatego że zjawisko opowiedziane w tym filmie nie jest jakimś sajensfikszyn, tylko normalnie istnieje w warszawskiej rzeczywistości, właściwie w rzeczywistości warszawskich galerii handlowych. Opisane, jak widac obfilmowane, pewnie jakaś praca magisterska, może i doktorska na podstawie obserwacji zjawiska powstała. Znam je z opisów, choć galerie handlowe odwiedzam z koniecznej konieczności ( tu proszę zwrócić uwagę na twórcze rozwinięcie genialnego i oby szczęśliwie krótko nam panującego, słowotwórstwa prezesa K. ) przedstawicielki społeczności Galerianek zauważałem, spędzają one tam ponoć sporą część swego młodego życia, szczególnie tego szkolnego.
Z takimi lub juz starszymi mógł kiedys spotkać się Arkady, kiedysmy to wymieniali się uwagami na temat damskiego obuwia. A cechą charakterystyczną dla tych dziewczyn, co zresztą widać na filmie, są białe botki. Może nie wszystkie takie mają, może nosi je tylko galeriańska starszyzna ( liczona nie wiekiem, jeno ilością facetów ? ) Jak nie białe, to choć takie z długimi czubkami… Tak więc dla informacji tych którzy zobaczyli trzy części tego filmu – niesie on przykrą, ale brutalną prawdę.
Czy tylko warszawską??
A już tak blogowo. Pomidory….faktycznie, ja też kupuję pomidory, tak jak kiedyś kupowało się żółty ser. Pomidory przecież dzielą się tylko na malinowe, bawole serca, duże, małe, twarde, miękkie, żółte, zielone, takie do słoików, dojrzałe i niezbyt….Ale żeby kiedyś na straganie miały jakieś nazwy gatunku?? Faktycznie…..mało kiedy.
A jesli juz jest jakaś nazwa gatunku, to i tak mi nic ona nie mówi.
Oooo!! Nemo i Andrzeju !! Też spotkałem Gargamele!! Na swoim sobotnim bazarku, były takie jak u Andrzeja wielkie i pokręcone.
Po 5 jednostek walutowych za kilogram.
Jolinkom i Jolom wielu codziennym radości, dookólnych uśmiechów!!!
A ja się pewnie udam na poszukiwanie zielonych orzechów.
Jeśli nie wrócę, może to znaczyć że ich właściciel poszczuł mnie psem.
Psem, nie jamkimś ( wybacz Pyro ) Radyjkiem….
A tu macie dowód, tak wyglądaja okolicznosci przyrody z Zabich Błot:
http://alicja.homelinux.com/news/Blota/
Nemo,
mogłabyś przestać?! Jak Cię walnę w kapuchę (żeby było kulinarnie) to zobaczysz!
Dla jasności, to jest tyle, ile z mojego okna zarośniętego dzikim bzem widać, muchy tez mają trudności z doleceniem. A tęcza się pokazała po pierwszym deszczu od ca 10 tygodni.
… nemo, daruje Ci kapuche, ale z takimi opisami to się wstrzymaj do września, bo wtedy będę w Polsce.
Alsy siostra do mnie zaniedługo, ale kontynentalnie nie da się takich wiktuałów przewozić, więc na wstrzymanie daję.
Krówki to nasz Maciek. Kilogramy! Synowa zreszta też 😉
p.s. A co to są ” śledziki wiejskie z Polski” 😉
Tez toto od dorotala obejrzałem.
Nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia. Toż to już nie jest żadne zjawisko. To stało się chlebem powszednim również dla autora etiudy. Zarejestrował je tylko jako zjawisko. Nie starał się z niego zrobić interesującego oglądała. Nie ma rozwiniętych żadnych innych wątków bocznych, które mogłyby podnieść efektywność oglądania. Nie potrafiłem doszukać się odrobiny dramaturgii.
Powinna być włączona jakąś forma, która trzyma nas cały czas w niepewności. Brak aspektu prowadzącego do zakończenia tego konfliktu.
Ah wystarczy tego słowa na niedziele.
Stara Zabo,
wysyłaj większe zdjęcia. Tęcza przepiękna, ale ja nie mogłam tego powiększyć na cały ekran, bo zdjęcia dostałam w malutkich kilobajtkach.
Dorota l., Antek, Na ten sam temat – http://popkulturalny.blog.polityka.pl/?p=76 .
Sledzie wiejskie, to „filety śledziowe w oleju z cebulką” w słoju bodajże kilogramowym, które wypatrzył w sklepie mój Osobisty i nie mógł się oprzeć. Jak dla mnie to ciut za kwaśne, ale jemu smakują i to bardzo 🙂
Piękna ta tęcza u Żaby i ten dziki bez, u mnie już przekwita. Zrobiłam kilka litrów syropu na zimę.
Alicjo, zażycz sobie od gości kindziuka. To wędlina trwała, dojrzewająca, zniesie podróż bez szwanku. Najwyżej wezmą mniej ubrań, po co komu 40 kg szmat w podróży? 😎
Joli – Jolinkowi i Joli – Haneczce,
zdrowych i szczęśliwych stu lat!
Alicjo – rządzisz? A Piotr Ci delegację na to dał? A może Ty uzurpatorka – Alicja Samozwaniec? Uważaj, bo w razie czego zamach stanu Cię czeka. Albo nawet CZEKA.
Antku, Arkadiusu,
w tym filmie najbardziej wnerwił mnie cichy, „szlachetny”, w zasadzie nieobecny tata. Taki biedaczek niekumający, nie zainteresowany żoną i córkami 🙁 Idealna rola dla Barcisia.
Taki język, jak w tym filmie, słychać było w Tatrach w pobliżu grup młodzieży szkolnej z różnych stron kraju 🙁
toz o tym klepie Nemo
do ciala toto jakby slawek to ujal
Pyro zobacz Alicja 12:55
toz to
kto nie z Alicja to przeciw niej!
a teraz juz spadam
bumbumbum
bumbum
bum
Lolinku, Haneczko,
Wszystkiego najlepszego, 100 lat i Gwiazdki Pomyślności co nigdy nie zagasa!
Stanisławie i Pyro,
Bardzo dziekuję za przepis na ciasto z marchwi.Pyrowe jest ekspresowe, takie na niedziele, a Stanisława-świąteczne. Podoba mi się zwłaszcza, że córka lubi ananasy i wszystko co kokosowe.
Dzieci i rodzice….Pisałam już, że matka dzieciaka, który podstawil W. nogę,była u mnie z pretensjami, że nie pozwalam W. bawić sie z jej synem. Zeby było ciekawiej- sama wtedy przyznała, iż jej posiecha nie umie okazywać pozytywnych uczuć, ale po prosto taki jest i już.Dla mnie po paromiesięcznej, bacznej obserwacji- dzieciak ma poważne zaburzenia emocjonalne, taki mały wredny, zimny drań z lodowatym wzrokiem, nigdy się nie peszący; gdy mu mówiłam np. ,że wiem, że kłamie to zupełnie spokojnie zwalał na niby swoje zaburzenia z pamięcią (w wieku 8 lat!!!)
Mamunia oczywiście w moje relacje z obserwacji jej syna nie uwierzyła, a w domu synusiowi powiedziała, że takiej głupiej matki jak ja to w życiu nie widziała i trzeba poczekać na to czy znormalnieję!!! W. miała urodziny w środę jak wiecie.Uradziłam z nią, ze aby nie zaogniać sytuacji, córka zrezygnuje z zaproszenia innych dzieci z bloku. Ponieważ towarzystwo w czasie zabawy wyszło na dwór, to z powrotem przyprowadziło kolegów z podwórka. Krystian zapukał w trakcie imprezy ,że niby mama jednego z chłopców woła do domu. Po balu W. powiedziała, ze K. był smutny, ze nie mógł do niej przyjść. Pomyślałam, że chyba matka z nim już zdążyła porozmawiać, dzieciak może przemyślał itd, więc bez sensu przeciągać złą atmosferę. Zapakowałam na talerz słodkości i mała poszła mu zanieść. Gdy odniósł talerzyk, zapytał, czy W. przyjdzie na jego urodziny tj. 20 czerwca. No i myślałam, że zapanowała zgoda.W piątek córka wyszła na dwór, tam dowiedziała się od Krystiana, ze mama jego nie zgodziła się na obecność Weroniki na jego urodzinach i wtedy powtórzył małej co mamunia mu powiedziała po wizycie u mnie.Za chwilę poszli się bawić, chłopak wziął drąga i przywalił z całych sił małej po gipsie!!!!!Wpadłam w furię, rodziców oczywiście nie było w domu bo babcia siedzi całe dnie z dzieckiem i psem.Nakrzyczałam na łobuza, ze nied daj B. jak się jeszcze choć raz zbliży do Weroniki, a jeśli jej się ręka źle zrośnie i będą kłopoty to wtedy sobie z nim porozmawiam! Pierwszy raz ktoś ryknął na tego ….
W sobotę rano oboje rodzice z awanturą załomotali do moich drzwi. Chcieli mnie zaciągnąć do siebie by tam przy synusiu zrobić popis jak się traktuje wredne matki kolezanek by synuś znów czuł się bezkarny. Oczywiście nie poszłam na to, facet próbował się siłować ze mną drzwiami od mojego mieszkania, na koniec przy swoim dziecku posłali mi parę bardzo brzydkich słów. Moje dziecko, będące pierwszy raz w zyciu świadkiem awantury strasznie się popłakało ze strachu……
Szkoda, że na takich rodziców nie ma paragrafów!!!!
Też mi się trafił kod zachwytu:aabb. Więc solenizantkom smacznego szczęścia przez długie lata!
Bylismy wczoraj na slowfoodowej imprezie na temat chleba. Byli piekarze, restauratorzy, smakosze i zwykli spożywcy. Była też jedna pani nawiedzona ideą zdrowego jedzenia. Trochę nam wszystkim zatruła imprezę. Twierdziła bowiem, że wszystko jest trucizną (zwłaszcza mleko i chleb). Ale szersze sprawozdanie zamieszczę później. Nawet z ilustracjami.
Joli – Haneczce i Jolinkowi -miłej sąsiadeczce same serdeczności z okazji imienin.
Malgosiu,
chyba cie za bardzo poniosly nerwy, zeby nazwac 8 letnie dziecko malym wrednym zimnym draniem za zle zachowanie.
Przed chwilą był u mnie mały Igor ze swoimi rodzicami. 3 miesięczny szczeniak i 3 letni chłopczyk „bez zahamowań” to dopiero zabawa. Nie wiem, jak mały – pies śpi ani uchem nie strzyże. Zastanawiają się najtęższe głowy, skąd by tu energię… Proste. Podłączyć do sieci kilkoro takich, jak Igor i problem z głowy.
Małgosiu, Mama typowa, wszyscy takie chyba znamy. Ja miałem takiego kolegę w pierwszej klasie liceum. Kiedyś, gdy bardzo wszystkim nadokuczał w szatni, m.in. straszył, że jego ojciec zna prokuratora i jeszcze zobaczymy. Wtedy dostał lekko ode mnie po pysku. Moja Mama wytłumaczyła mi, że się zachowałem okropnie, bo ten chłopak ma kompleksy m.in. dlatego, że jest Żydem, o czym nie wiedziałem. Wtedy zrobiło mi się wstyd okropnie i naprawdę żałowałem. Ale jego ojciec nie przychodził w jego obronie. Mysleę, że gdyby przychodził i robił aferę, nie żałowałbym swojej reakcji. Na pewno zakaz zabawy z tym chłopcem jego problemy może pogłębiać, więc możesz dziecko zachęcać do przyjaźni, jeżeli pragniesz miec postawę heroiczną. Jeżeli podasz mi swojego maila, wyślę zdjęcie tortu marchewkowego. Mój mail s.wasilewski@yahoo.co.uk
To straszna jakas historia z tym Krystiankiem. Bo on ma wyraznnie potrzebe przyjaznienia sie z Weronika, ale nie bardzo umie. I agresja jest oczywoscie niedopuszczalna.
A co o tym wszystkim mysli Weronika? Ona moze miec kompletnie inna optyke na to jak sie zachowuje Krystian i co go gryzie,moze lepiej ozumiec dynamike jego reakcji. Sprobuj podpytac, powstrzymujac sie od osadu.
A co do wstawiania nogi w drzwi pprzez tatusia, to bym z tym sie nie szarpala, tylko za telefon i na policje. Nikt nie ma prawa przekroczyc progu Twego domu bez zaproszenia.
O rany!
To dopiero historia dziecięca. Ja mam Aniu Z. taką luźną refleksję, niestety, niezależnie od tego jakiej byśmy optyki nie użyli co do genezy psychopatii, to już dzieci psychopatami bywają. I możliwe, że właśnie takie dzieci nazywamy potocznie zimnymi draniami.
Choć, żeby nie było niedomówień, nie wiem czy jest to adekwatne skojarzenie do wyżej opisanego chłopca. Po prostu nie wiem.
Piotrze, współczuję nawiedzonej na imprezie. I powiem Ci, że mało kiedyś nie padłam ze śmiechu ( ale na gruncie irytacji! ) gdy na witrynie księgarni medycznej w centrum Poznania zobaczyłam książkę pt ” Mleko twoj cichy zabójca” ( albo morderca, żeby nie było że tytuły przekręcam 😉 ). Pozostawię bez komentarza.
Naszym blogowym Jolom, Joluniom i Joleczkom zycze najlepszego!
I dziekuje za namiary do winnicy Jasiel, ktore onegdaj dostalam.
Opowiem historie, z ktorej nie jestem dumna. Chodzilam do klasy (podstawowka) z mila dziewczyna, ereska, ze wsi, ktora mieszkala u swej starszej siostry, pielegniarki z mezem, w naszej kamienicy w Lublinie na Czwartku. Siostra przy mnie ( ze sie tak wyraze) zaszla w ciaze i urodzila Krzysia. Kiedys poprosila mnie abym odebrala 10-miesiecznego wowczas Krzysia ze zlobka. A kiedy zglosilam sie po dziecko, uslyszalam w zlobku, ze jest to wyjatkowo wredny bachor, ktory tego wlasnie dnia o malo nie odgryzl ucha pani zlobkowej opiekunce.
Krzys rosl i stal sie postrachem calego podworka. Mieszkalam juz w Warszawie, ale odwiedzalam rodzicow. I kiedys zobaczylam, jak Krzys oklada kijem umierajacego na naszym podworku psa, ktory nie wiadomo skad sie przywlokl. Oklada. Z calej sily.
Zawloklam Krzysia do piwnicy i tam z calej sily strzaskalam po buzi zapowiadajac, ze go zamorduje jesli jeszcze raz to zrobi.
MInelo jeszcze pare lat. Nastal Marzec 68 i bylismy juz na wylocie, kiedy do naszego domu przyszla zaplakana sasiadka z sasiedniej klatki i powiedziala, ze Krzys Nowak wydrapal na ich drzwiach swastyki i napis : Rzydzi won!
Poki ja moja mama uspokojala, ja wybralam sie na rozmowe z mama Krzysia. Przeciez ja znalam od lat i nawet odbieralam jej Krzysia ze zlobka!
Zostalam jednak wyrzucona za drzwi ze slowami: a co nam zrobisz.
Minelo jeszcze wiele, wiele lat. Wsrod licznej poczty jaka dosatwalam od wiernych sluchaczy, dostaje ci ja list: Pani mnie pewnie nie pamieta, ale ja Pania serdecznie wspominam (!!!!!!!!) , mieszkalismy w jednym domu, nazywam sie Krzysztof Nowak etc. etc.
Ogromnie mily i serdeczny list.
Wiecie co?
Nie odpisalam.
Jak 8 letnie dziecko przywala drugiemu dziecku, dziweczynce do tego, kijem po gipsie, to ja sie zgadzam, maly dran. Moj 3 letni bratanek doskonale wie, co wolno a czego nie. Nikt mi nie wmowi, ze 8 leni nie wie, ze sie zle zachowuje.
Alicjo moze to i prawda, ze linuxem rzadze, ja a Windows mna, ale jak w kazdym hotel bede sie musiala wdzierac do pokoju komputerowego, zeby router ogladac i przekonywac obsluge, ze musza g inaczej ustawic, bo moj PC nie laczy, to ja chrzanie taka kontrole.
Dzisiaj na obiad bedzie waterzooi z ryby, chyba… Ulubiony poszedl po zakupy i zniknal…
Przestało padać, jest +13 stopni, kto da mniej? Na rozgrzewkę naleśniki z gorącymi truskawkami 😎
Dzieciak 8-letni bijący drugie dziecko, zwłaszcza słabsze, po gipsie, którego jest sprawcą? 😯 Zastanawiam się, co fascynuje Weronikę w tym typie, że ciągle jeszcze chce się z nim bawić, a matka musi zabraniać?
Małgosiu, porozmawiaj z córką i zapytaj, dlaczego leci na zimnych drani? Chyba nie ze współczucia? Czy nie ma tam innych koleżanek i kolegów?
Tego Krystianka obserwuję od pół roku, odkąd zapoznali się z Weronika. Ponieważ była zima ,przychodził do nas. Moja pracownia jest tuż przy pokoju córki więc wszystko uważnie podglądałam i słuchałam bo niepokoiły mnie różne jego zachowania .Nieraz musiałam wkraczać i tłumaczyć ,ze nie wolno tak czy tak. Kryzys zaczął się wczesną wiosną, gdy zaczęli wychodzić przed dom. Moja córka jest osobą wybitnie społeczną i scalającą towarzystwo, wszyscy ją lubią. Tak też się stało z innymi dziećmi z naszego bloku ( to tylko 12 rodzin więc i dzieci garstka). Od pierwszego dnia K. zabronił W. odzywać sie do innych. Nie usłuchała więc zaczął ja bić, mało nie zwalił ze schodów, niszczył jej zabawki. Gdy się go zapytałam na spokojnie, dlaczego to robi? Czy nie chce się już bawić z W.? Jeśli tak , ma lepsze towarzystwo to niech jej nie dokucza. Wtedy po raz pierwszy (i ostatni) zobaczyłam w nim bezradność.Postanowiłam porozmawiać z rodzicami. Ich reakcja była taka: Może i nie jest aniołek , ale inne dzieci to są dopiero!!!! Krystian jest zazdrosny o W. bo w końcu znalazł sobie kogoś do zabawy, z ich słow wynikało ,że powinnam na dzień dobry odseparować W. od innych dzieci. Na to nie było mojej zgody.Okazało się, ze temu chłopcu inne dzieci dokuczają i nie chcą się z nim bawić. Sama , wieloma rozmowami z W. i K. i uvczeniem ich ,że nie można agresja odpowiadać na agresję bo z czasem już nikt nie będzie pamiętał kto zaczął a porozumienie nie będzie już w ogóle możliwe, doprowadziłam do wspólnych zabaw wszystkich dzieci. Natomiast W. Krystian sobie upodobał do ciagłego sprawiania przykrości, robienia na złość, zniszczył jej masę zabawek. Reszta dzieci to same chłopaki więc sie nie daja, a mała płacze.
Moim zdaniem dziecko jest zaburzone, sprawia wrazenie , że robienie komuś krzywdy sprawia mu satysfakcję, ale wina jest po stronie rodziców. Myślę, że on woła o zainteresowanie, ale ja już więcej nie mogę mu pomóc, jeśli jego rodzice nie zrobią też kroku w tym kierunku. Myślę, ze te draństwo wynika z samotności, ale mój heroizm też ma granice, bo ratując jego wpędzę w kompleksy własne dziecko. Nie moze być tak , ze moja córka będzie wysłuchiwać każdego dnia jakie z niej bezmóżdże, że nic nie umie i td. On sie próbuje może przy niej dowartościować bo jej cierpliwość i wyrozumiałość jest wielka. Próbowała walczyć z klepaniem jej po tyłku. Gdy powiedziałam, że ma sobie na to nie pozwalać i ma powiedzieć chłopcu, ze tak jest brzydko, córka na to: -Mamusiu, ale on myśli ,ze tak należy bo gdy klepnął go w pupę jego tata to on powiedział do taty- nie klep mnie bo jestem chłopakiem a klepie sie dziewczyny i tata się śmiał
Mojej W. jest jego żal, jak i mi zresztą. Historii jest cała masa, można książkę napisać. W. powiedziała sama-mamo, to nie wina Krystiana tylko jego rodziców bo mu nie powiedzieli czego nie wolno.
A po wczorajszym incydencie, jak się uspokoiła rzekła- Powinien przyjść Krystian , a nie jego rodzice i powiedzieć „przepraszam”.
Jutro chcę pogadać z psychologiem szkolnym i wychowawczynią tego chłopca. Jeśli ktoś ma mu pomóc to oni.Ja z chęcią znów będę go widziała u siebie bawiącego się z W. ale gdy zacznie ktoś nad nim pracować.
Nirrod,
mozna nad Windowsem zapanowac, mozna tez Linuxem rzadzic.
Ale najpierw trzeba swoje odpokutowac – w sensie zainwestowanego w nau(cz)ki czasu.
W przeciwnym razie Windows bedzie robic, co Microsoft zechce, a Linux… nic nie bedzie robic 😉
Nie jestem, niestety, ekspertem linuxa na desktopie, osobiscie uzywam L intensywnie, ale tylko w postaci serwerow.
Jesli mozesz polaczyc sie z niezabezpieczona siecia sasiada, a router jest odpowiednio przygotowany (bo funkcjonuje z innym PC), to niewyjete jest, ze problem tkwi w konfiguracji Twojego NB.
Sprobuj zadac mu takie polecenie (w oknie z emulacja konsoli):
# iwconfig ath0
i ocen, czy to, co system mowi na temat karty WLAN, pokrywa sie z przyjetymi przez Ciebie zalozeniami.
Nastepnie potraktuj go czyms takim:
# iwlist ath0 scanning
i porownaj, czy karta WLAN ma taka wiedze o routerze, jakiej oczekiwalas.
Gotowca Ci nie dam, bo z braku sprzetu nie mam mozliwosci eksperymentowania, ale jak chcesz, to moge podumac nad tym, co system wyplul z siebie na dwa powyzsze polecenia (podeslij na gotujsie@con.at)
Nemo, razem jest jeszcze z wyj. K. 3 chłopaków i dziewczynka , która rzadko bywa na podwórku bo ma liczne zajęcia pozalekcyjne i jest troszkę starsza. Mieszkamy tu dopiero pół roku i jeszcze boję się W. puszczać samą na osiedle. Nasz blok jest ogrodzony z oddzielnym placem zabaw. One są skazane na swoją obecnośc i tyle. Rodzice K. boją sie ,że ich syn znów zostanie sam . Ale ja już raz zcaliłam towarzystwo i pięknie mi za to ” podziękowali”…
Pyro,
no coś Ty, myślisz, że na jakieś pozwolenia czekałam?! Pewnie, że uzurpatorka 😉
No ale skoro za to głowy lecą, a mam jedną, i to letko-pustą, to się wycofuje na z góry upatrzone pozycje 🙂
Nemo,
kłopot w tym, ze w podróżach międzykontynentalnych nie wolno przewozić żadnej żywności, chyba, że zapuszkowana lub zabutelkowana.
Goście zostali dokładnie poinstruowani, żeby szmat i pudeł z kapeluszami nie zabierać (Alsa by zabrała, ale to podróż wirtualna, bo zaraza powiada, ze samolot nie ma prawa latać no i co jej zrobić! Nie wie, co traci… zajzajer fermentuje!).
Nirrod,
a bo ja nie mam laptoperka, zupełnie na tym nie znam 🙁 Rauter jest, bo jak spotkanie na szczycie i zjeżdżaja się komputerowcy, to trza, ale oni wiadomo, samoobsługa. Zauważyłam, że komputerowcom bardzo trudno jest im dzielic się wiedzą z osobami nieznajacymi się, oni po prostu zakładaja, że wszyscy urodzili sie z komputerami.
O dziwo, moje dziecko miało do mnie cierpliwość i tłumaczyło jak krowie na pastwisku, a potem kazało spisywać wszystko na karteczkach. Do dziś tak mam, komendy powypisywane i powieszone na korkowej tablicy obok 🙂
Ale tak w ogóle, to warto sie z linuxem zaprzyjaznic na boku, robiac oczko do windows 😉
Dziecko jest dzieckiem – a co z niego wyrośnie, to sprawa rodziców i otoczenia. Temat-rzeka.
Szkoda, że dzieciaki nie przychodzą na świat z instrukcją obsługi, a i co gorsza, reklamacji nie ma gdzie złożyć 😉
Gospodarzom wyrazy z powodu zatrutej kolacji. A było przegonić babę! Najlepiej w ogóle nie jeść, to będziemy mieli problem z głowy, czy to zdrowe, czy organiczne czy inakoś 🙂
Marialko,
J.kiedys zakupił na zasadzie „książka za 1$” dzieło pod tytułem „Zucker?Nein, danke!” i tam było, że to cukier jest zabójcą 😉
Na obiad będzie ryba na b-b-q, na cedrowych deseczkach. Idę deski zamoczyć!
Pyro, przeczytalam Twoj wpis o klopotach spacerowych z pieskiem. A myslalam, ze to specjalnosc teksanska. Ja uslyszalam jeszcze do tego i to od oficjalnego przedstawiciela miasta, ze moze nie rozumiem po angielsku bo city ordinance itd. zabrania. No i nastepnym razem $200 kary. Skonczylo sie tym, ze na dalsze spacery musze wyciagnac auto (odleglosci, odleglosci) a na wokol domu – no jak kot chodze alejkami garazowymi i pani unikam. Tez ma racje, tylko pies nikomu nie szkodzil poza tym, ze biegal po sasiedzkich trawnikach. Nadmieniam, ze po piesku zbieram, placow zabaw unikam.
Pozdrawiam ze zrozumieniem
Wanda
M. Wlasnie przechodze z wychowania antyautorytatywnego na inne, gdyz wyniki jego sa kiepskie. Prosze nie dopuszczac do zadnych eksperymentow na Twojej corce, bo potem bedzie myslala, ze tak byc musi. Przeciez taki typek, ktory sie zneca nad swoja ofiara, obojetnie z jakich wzledow, to za 10 lat i oby dopiero, wtargnie do szpitala i swojej nastepnej ofiarze odetnie rurki podtrzymujace ja przy zyciu. Rzeczywiscie trzeba zwrocic uwage w szkole, ze dziecko jest najwyrazniej deprawowane przez rodzicow, a rodzicom powiedziec twardo, ze swoim szarpaniem sie z Toba przy drzwiach udowodnili, iz oni maja gleboki problem. Nie przyzekaj, ze bedziesz sie nim opiekowala i tlumaczyla. Czego mu nie wolno to nie wolno, Ty poprostu tak zyjesz, ze nieakceptujesz niszczenia zabawek i okladania kijem, jak bardzo pragnie niech sie dostosuje.
Mam kod bebe – też jestem zdania, że be całokształt. Dwa wpisy mi komputer wyrzucił, bo nie było łączności i teraz już nie będę się wymądrzać o socjalizacji bachorów przebrzydłych, ośmielaniu dzieci wrażliwych (czasem to te same osobniki) i wychowywaniu rodziców. Komputer doszedł do wniosku, że świat może się bez moich przemyśleń obejść.
Nieraz już dyskutowaliśmy o zdrowej – niezdrowej żywności i – bodajże – wniosek był taki, że najbardziej nam szkodzi samo życie, które jest „chorobą śmiertelną”. Osób nawiedzonych na jakikolwiek temat unikam starannie. Być może ubarwiają rodzinę ludzką, ale przeszkadzają żyć.
Marialko, w sprawie produktów mlecznych. Właśnie od jutra za radą lekarza sprawdzać będę przez sześć tygodni na ile szkodliwe są dla mnie mleczne (mleko, śmietana, masło, sery, twarogi). Testuje się organizm w ten sposób, że jada się je tylko co siódmy dzień i obserwuje skutki. Tak samo sprawdza się alergię na gluten w produktach go zawierających, np produkty zbożowe. Można sobie pomóc. Ja np wychodzę z dusznicy bolesnej, zamiast 6 dioptrii noszę szkła -1,5, pozbyłam się kamieni nerkowych i w woreczku żółciowym, wątroba też nie jest już powiększona ( była – mocno). Aktualnie trzeba mi obniżyć trójglicerydy, bo są za wysokie. Dietą.
Pozdrawiam, Teresa
Dzisiaj problem naprawdę poważny i nie polityczny. Piszę rozdzielnie z rozmysłem. Każdy taki przypadek jest trochę inny i nie ma jednej recepty tak, jak na najlepsze wychowanie. Słabo opisałem przypadek dania koledze po buzi. On był naprawdę okropny w stosunku do wszystkich i wszyscy mu okazywali, że go nie lubią. Nie było w tym antysemityzmu, bo nikt nie wiedział. Mieliśmy innych kolegów i koleżanki, o których było wiadomo, że są Żydami. Dwoje z nich nalezało w klasie do najpopularniejszych – Tosia Goldberg i Jasza Świrszcz. Z Jaszą bardzo się przyjaźniliśmy i z jego rodzicami prowadzącymi księgarnię. Mieszkałem w Świdnicy, gdzie naprawdę żadnego problemu tego rodzaju nie było. Natomiast po całym zdarzeniu kolegę serdecznie przeprosiłem i prosiłem kolegów, żebyśmu spróbowali być dla tego kolegi milsi. I naprawdę wzajemne relacje od tego czasu się bardzo poprawnie ułożyły. Ale mieliśmy po 13 lat nie po 8 i jego rodzice w ogóle w sprawę nie ingerowali. Zastanawiałem się całe popołudnie jak mogła wyglądać sprawa, gdyby jego rodzice wywołali aferę i poza tym, że byłobu trudniej, nie wiem jak mogło się to rozwinąć. Myślę, że nie doszłoby do poprawy wzajemnych relacji. Znam też rodziców bardzo inteligentnych i wykształconych, których dzieci zawsze były prześladowane i krzywdzone przez kolegów, nauczycieli i egzaminatorów na studiach, a w końcu przełożonych w pracy. Mama tych dzieci jest dość bliską krewną kolegi Pana Piotra z pracy i ma rozum w genach. A jednak… Najgorzsze, że tym rodzicom nie da się wytłumaczyć, że błądzą i nic nie da próbowanie.
Małgosiu,
posłuchaj Doroty i nie pozwalaj źle wychowanemu dzieciakowi na terroryzowanie twojej córki. Postaw twarde warunki ich ewentualnej wspólnej zabawy, o ile Weronika rzeczywiście chce się z nim bawić, a nie wciela się w rolę dobrego katolika, co nadstawia drugi policzek… Ja bym nie zniosła takiej sytuacji i dociekałabym, dlaczego moje dziecko nie unika agresywnych kolegów. Poza tym nauczyłabym je bronić się tak samo, jak bronią się chłopcy. Moja córka bardzo szybko zdobyła respekt synów sąsiada, kiedy trafiła jednego z nich kolanem między nogi, gdy notorycznie ją zaczepiali i przewracali jej rower. Powiedziałam jej, że jeśli ją ktokolwiek zaatakuje fizycznie, to ma prawo się bronić wszelkimi dostępnymi metodami. Dziewczynka nie musi być rycerska, ma drapać, gryźć i kopać w delikatne miejsca 😎 Na szczęście nie było to jej potrzebne, ale dziś mówi, że ta świadomość dawała jej poczucie siły i pewności siebie.
Bardzo dziękuję wszystkim za życzenia.
Moje metrykalne imię niezbyt do mnie pasuje, jest takie wytworne.
Dzisiaj świętuję, ale pozwólcie, że na codzień – pozostanę haneczką 🙂
Otrzymalem dzisiaj wiadomosc nieco zaskakujaca. Moja wnuczka Agnieszka, przedostatnio startowala w triatlonie. Z niezlymi wynikami ale w damskiej konkurencji. Wczoraj natomiast wraz z kolezankami wystapily w mieszanej druzynie Rugby. Dziewczyny uparly sie, ze beda graly w mieszanym zespole razem z chlopakami na równych prawach. Jej druzyna wygrala. Ja sie zupelnie nie orientuje co to jest rugby poza tym, ze graja duzym jajem. Wrócile Agnieszka cala poobijana, tam podobno graja w butach z korkami i którys z przeciwników niezle ja zawadzil. W druzynie przeciwnej jeden z chlopaków tak sie zetknal z przeciwniczka, ze musieli go cucic kilkanascie minut. Dumna Aga doniosla, ze trener prosil damska czesc druzyny, zeby nie graly tak ostro.
Wyglada na to, ze one poszly na pelna emancypacje. Teraz zastanawiaja sie, czy nie zalozyc wylacznie dziewczynskiego zespolu i pokazac tym mieczakom jak to sie gra w rugby tym duzym jajem.
Od pomoru, glodu i gry w rugby, zachowaj nas Najwyzszy
Pan Lulek
Mielismy w szkole takiego Kroata (znowu wyjde na ksenofobke) no i poniewaz moja corka doszlusowla w drugiej kalsie to postanowil jej pokazac jak to jest… i szturchal. zrywal plaszcz z wieszaka deptal go, wymyslal jej, ze jej matka nie jest normalna bo ma rude wlosy, wpychal i wypychal z kolejki itd. Szkola tez juz miala dosyc, jak zadzwonilam do rodzicow to taus nierozumial problemu a mamusia postanowila mnie objechac i zadzwonila do mnie z wymyslami, iz jej syn ma racje, ze jestem nienormalna, odlozylam sluchawke, dzwoinla 15 razy o 21 wieczorem, napisalam protkol jakby protokol tego wydarzenia z cytatmi tego co musialam wysluchiwac, po paru miesiacach „chlopczyka” w szkole nie bylo, pomimo ze szkola katolicka.
Inny, madry, kopal Dagny pod lawka, powiedzialam: masz przeciez mocne buty kopnij go tak samo kostke (skargi u nauczycieli nie skutkowaly) i Daga zrobila to, chlopczk zywyl i przestal kopac. Teraz siedzi w jednej lawce z uprzednio nielubianym chlopcem i oboje stwierdzili, ze zarowno on jak i ona sa mili.
paOlOre gdzie ja mam to okno znalezc?
Panie Lulku,
tutaj w szkole dziewczyny też grają w rugby 😉
Nirrod,
to moze sie nazywac Xterm (chyba ze nowomodnie teraz wszystko jest na K*). Na pewno znajdziesz cos takiego w menue z programami, narzedziami albo tez jako symbol na pasku na dolnej krawedzi ekranu.
Poza tym mozna uzyc kombinacji klawiszy Ctrl+Alt+F1 (F2,F3…) i otworzyc prawdziwa konsole. Powrot do trybu graficznego prawdopodobnie Alt+F8 (w razie czego wyprobuj po kolei od F7 do F12).
O, wlasnie dostalem od Alicji zrzut z jej linuksowego ekranu. Na pasku z symbolami jest po prostu odwzorowany monitorek. Kliknij nan 🙂
o, to to! xterm 🙂
A przez Przytok już druga burza od rana przechodzi. Noc miałem bezsenną, suka niedawno się oszczeniła i ma psinkę Zuzię. Ten podrostek sypia na ganku a matka stara się jak może ją chronić. Nocą ujadała aż jej się w gardle gotowało. Dwa razy wychodziłem posesję lustrować, samochody sprawdzałem no ale ani ducha żywego. Koło 4 okazało się, że to dziki podeszły sąsiadom pod okna i demolowały pole z ziemniakami. Więc kanonada, bo rzucali petardy hukowe. I tak zeszło do rana. Cały dzień posypiałem, podjadałem (Kapuśniak z młodej kapusty z koperkiem, chleb ze smalcem własnej produkcji, tegoroczne kiszone, ciasto z wiśniami od sąsiadki itp). Na kolację będą pieczarki w śmietanie od tutejszego producenta (pieczarkarza?). A potem siadam do komputera poprawiać książkę. W ubiegłym tygodniu oddałem redakcji esej o polskim Kościele”Z perspektywy wyznawcy religii-patchwork”. Spodobał się i przyjęli do druku. Na koniec rozmowy mówię młodemu redaktorowi-Zastanów się jeszcze, pasałem otwartym tekstem, ostro, złośliwie i nie chciałbym ci kłopotów narobić. On na to, że nie ma sprawy, kontroluje sytuację, wie co mówi itp. No i wczoraj zadzwonił, że trzeba z czegoś zrezygnować, coś wyłagodzić, bo ci co mu płacą mają jakieś lęki. Aż ciekaw jestem czego ta neuroza religijna dotyczy. Okaże się jutro. Ale nie bardzo jestem skłonny coś tuszować i łagodzić. Nie po to się cholera sam zdeklasowałem i zyskałem gorzkawą wolność, żeby teraz jakieś zgniłe kompromisy zawierać. Tym bardziej, że bo honorarium za esej warte jest tyle co dwa dni pracy u słodkiej dziewczyny, o której wczoraj pisałem. Polska to jednak kraj prac prostych. Tyle u mnie nowości. Miłego wieczoru. Przestało padać, więc pędzę przez pola dusić w śmietanie pieczarki.
Hej!
http://alicja.homelinux.com/news/xterm.jpg
Wszystko na K* PaOlO, bo to jest KDE 😉
Plus Gnome.
Moje urodziny rok byly, ale teraz chce miec mega bal. Dagny
http://picasaweb.google.com/dagny177/MojKinderbal
Tutejszzy linux jest chyba jakis inny http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/schermafdruk1.png
a konsola u mnie wyglada tak
http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/schermafdruk2.png
Musisz byc root, Nirrod. Czyli – superuser, czy jak to tam się zwie, zeby byc pania wszystkiego.
Tutaj jesteś tylko jako pani swojego *directory*
Poczekaj, popytam.
Ulubiony mial dzien eksperymentow i zamiast waterzooi dostalam warzywa osobno i rybe osobno. Niespodziewane i smaczne to bylo…
Hej, Nirrod – przecież jesteś w sieci! A na desktopie masz wszystko 🙂 Tylko klikać!
Komentarz znawców… zaoszczędzę 😉
Nirrod,
by Ty masz chyba Linux-Vista 😉
Bardzo on ci elegancki jest 🙂
Draadloze netwerken!
I gadac po flamandzku umi, a jo ni 🙁
No to je take germanski, tady rozumim 🙂
Wspaniale pokazala Alicja cala droge dojazdowa. Cos pysznego. A moze by tak pomyslec, zeby w dniu 5 wrzesnia spotkac sie przed poludniem w redakcji „Polityki”, przed poludniem. Wypic wspólna kawe. Jedna urocza pani z dzialu Prenumeraty robi znakomita kawe. Sama to mówila. Potem rzemiennym dyszlem pojechac cala kawalkada i wykonac u Gospodarza kolejny Zajazd na Kurpiach. Moglaby to byc wspaniala wspólna zabawa w mam nadzieja, doskonalej propagandowo dziennikarskiej oprawie. Mozna by przeciez o tej sprawie, na wolowej pisac skórze.
Czasu jest dosc, zeby wymyslec jeszcze inna zabawe.
Raz jeszcze dziekujac przesylam zyczenia nastepnego pieknego tygodnia
Pan Lulek
Alicjo,
Twoja wskazowka z root sluszna, znawcow komentarze niekoniecznie (bo ich nie znam).
Nirrod, w tym okienku z „shell” wpisz najsampierw:
# su –
(tu bedziesz musiala podac haslo roota),
a potem jeszcze raz te same polecenia, co powyzej. W razie niepowodzenia wpisz tylko „iwconfig” bez argumentow i podivej se…
Aprops cukru. Wczorajsze lody, o czym zapomnialam doniesc, wyszly fenomenalnie. Robilam je na syropie z opuncji – fruktozie. Smakowo – roznicy zadnej. Jedna herbaciana lyzeczka syropu, to smakowa rownowartosc 4.5 grama bialego cukru. Wiec na pol kg lodow poszlo 10 lyzeczek.
Byly naprawde znakomite z prawdziwa wanilia, platkami migdalowymi (lekko obsmazonymi) oraz nasaczonymi koniakiem rodzynkami.
Zjadlysmy po cwierc kilo na lba. Za jednym przysiadem.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4659.jpg
Chippie zeżarł, właśnie sobie przypomniałam 🙁
Idę zamordować bydlę. Rzuciłam mu dzisiaj bób, suchy, ale wymoczony – podchodził jak kot do jeża kilka razy – i zostawił. No i naucz tu takiego, co dobre! A fasolę to mi wygrzebuje z ziemi, zanim zdąży wzejść.
Jestem pełna podziwu dla dziewczyn usportowionych (stąd i mój podziw dla Nemo). Osobiście jestem typem absolutnie nie sportowym – owszem, uprawiałam żeglarstwo rekreacyjne, grałam w siatkówkę, chodziłam na rajdy piesze ( w ogóle dużo chodziłam) wszystko to jednak było traktowane turystycznie, rekreacyjnie, bez jakiejkolwiek rywalizacji. Nawet w szachy grywałam „bez nerwu” Chyba taniec mi zastępował sport, a tańczyłam dużo i właściwie wszystkie w mojej młodości uprawiane rodzaje tańca – od klasyki, poprzez folklor do tańców towarzyskich, które jednak nie przypominały specjalnie tego, co propaguje się pod tym mianem obecnie. O strojach już nie wspominając. Prof.Stanisław Heller, mój nauczyciel, a w pewnym okresie i partner taneczny chyba skończył by na zawał, gdyby na parkiet wyszła panna w trzech znaczkach pocztowych z piórami. O chwytaniu partnerki za siedzenie też raczej nikt nie myślał, chociaż rumbę się tańczyło. Takie to widać były pruderyjne lata. Jakby tego było mało, na kursie tańca każde zajęcia część czasu poświęcały na naukę właściwego zachowania, form towarzyskich, ukłonów, podawania ręki, konwersacji itp fanaberiom. Po prostu nie mam w sobie żyłki sportowej i nigdy jej nie miałam. Tym sposobem ominęły mnie w życiu ważne doświadczenia. Widzę jednak, że moje córki też chyba takiej żyłki nie mają. Owszem – skończyły podstawową szkołę sportową ze specjalnością gimnastyki artystycznej, załatwiłam im kursy żeglarskie i na żeglarza i na sternika, uprawiają turystykę rowerową, chodzą po górach ale w żadnej z tych dziedzin nigdy nie ciągnęło ich do „wyniku”, a nawet regularnego uprawiania sportu. Podziwiam jednak kobiety, które wyżywają się w sporcie. Niekoniecznie musi to być boks czy ciągnięcie autobusu na linie
Pyro,
gdybyż wszystkie kobiety były tak „niesportowe” jak Ty 🙄 Ja też się nie ścigam dla „wyniku”. Ruszam się, bo lubię i mam aktywnego męża 🙂
U mnie po kolacji. Były kalarepki i sałata mieszana z rzodkiewką i rukolą, jak co dzień. Na deser oscypek i reszta chianti od środowej pizzy.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/SzparagiIInne/photo#5212189408789886418
e33e
Pyro, to o tańcu i trzech znaczkach pocztowych to a propos czego?
Ja natomiast świetnie pływałam i nawet chciano mnie do reprezentacji uniwersyteckiej. Treningi 7 rano, Plac Teatralny. 7 rano to naonczas był środek mojej nocy! I jeszcze dojechać tam na czas !
Oczywiście podziękowałam.
Przyznam, że lubię się ścigać w wodzie. I tak załatwiłam sobie wiązadła w kolanach 4 lata temu na basenie, bo ścigałam się z zegarem i nie tylko.
Teraz, kiedy nie mogę szarżować, pływanie nie sprawia mi już takiej przyjemności.
Alicjo – to po prostu moja recenzja z ubiorów tancerek w „tańcu z gwiazdami” i niektórych współczesnych turniejach tanecznych. Są modne, niebrzydkie ale tak minimalistyczne, że należy się zastanowić, czy to jeszcze ubiór, czy już „rozbiór”
Pyro, „rozbiór” to dobre słowo, a taniec to nie jest tylko akrobacje.
Chętnie przeczytałabym esej Wojtka z Przytoka, nieocenzurowany oczywiście. Wojtku, czy to da się zrobić? Strasznie zazdroszczę deszczu, tutaj tylko marniutki pokropek 🙁
Haneczko!! Pamiętasz co napisał Wojtek?
Cytat :
>>>Tym bardziej, że bo honorarium za esej warte jest tyle co dwa dni pracy u słodkiej dziewczyny, o której wczoraj pisałem.<<<<
On to napisał dla kasy, za friko pisuje dla nas.
Więc mała zrzutka wśród zaineresowanych??
I wtedy Wojtek swój esej nam opublikuje. 😉
Esej Wojtka moge opublikować dla naszego użytku, jeśli Wojtek przysle mi tekst.
O właśnie, Nirrod ,
jeśli nie traktujesz komputera jako serwera (ja tak mam) to superusera nie potrzebujesz.
A, to teraz wiem, Pyro. Tu też jakieś takie konkursy są, ale ja od tv z daleka, jedynie wiadomości, i to na słuch, poglądając w monitor tutaj. Ano, rozbiór 🙂
Jak się nie ma co pokazać, to pokazuje się d.pę 😉
Z Wojtkowym tekstem skojarzył mi sie artykuł z GW dzisiejszej (rano czytałam), jak to SLD miało niby wystąpic z postulatem, żeby usunąć krzyże, a potem raczkiem szybkim, że to by przeciwko narodowi czy jakoś tak.
Niech mnie nikt nie zrozumie zle – ja każdą religię szanuję, chociaż jestem zdeklarowany bezboznik. Ale religia ma miejsce w domu i odpowiedniej ku temu światynii. Nie w szkole, nie w urzędzie, i już najmniej – w SEJMIE.
Doroto, Nemo,
Macie rację. Też tak pomyślałam i dlatego postanowiłam tym razem bezwzględnie wyegzekwować zakaz zbliżania się tego dziecka do mojej córki. Zeby tu było więcej dzieci….
Pyro ,wypróbowałam twoją zapiekankę makaronowo-truskawkową.Dobra!
Spóźniłem się się z toastami imieninowymi i życzeniami dla Jolek jawnych i ukrytych. 😉
Nie znalazłem, żadnej imiennej melodii do dedykowania, ale za moimi plecami wspomniwenia z festiwali opolskich…
A więc dla wszystkich Jolek, z najlepszymi życzeniami Marek Grechuta! 🙂
Malgosia, zapowiedziec, ze ma sie nie zblizac, jak sie inaczej nie potrafi zachowywac, powiedz mu jeszcze punkt po punkcie, rodzicow to od razu za drzwi. Ale i Twoja corka nie powinna sie do niego zblizac, gdyz naprawde sporo przeskrobal, a Wy macie inne poglady na zachowanie sie i na wspolzycie na podworku. Aby mala byla zajeta trzeba zapraszac kolezanki ze szkoly, wozic i odwozic, cos o tym wiem ale lepiej niz dac sie meczyc osobie, z ktorej nie wiadomo co wyrosnie.
Jędruś-Jurek,
też o tym myślałam, tylko kapke depresyjna mi się budkowa Jolka wydawała na dedykację 😉
Zdrowie Jolek! I ukrytych Jolek też, tak zwanych haneczek 😉
Haneczka – też pięknie!
No to jeszcze…Serce…
Nie było mnie, więc spóźniłam sie na toast, ale moje życzenia są z serca płynące – smakowitego życia! 😀
Andrzeju. j – a „Jolka, Jolka… ” 😉
A to dałam ciała…
Alsa (22:31),
w tańcu z gwiazdami?! Tak powinno być 😉
Małgosiu,
porozmawiaj najpierw z córką, czy i dlaczego chce mieć kontakt z tym chłopcem. Sam zakaz wobec chłopca nic nie da, jeśli Weronika nie będzie konsekwentna. Wyjdziesz tylko na wredną matkę zabraniającą dziecku kontaktów z otoczeniem. Przeprowadź wszystko spokojnie i bez emocji, zadbaj o kontakty córki z dziećmi „zza płotu”, przecież to nie getto.
Poczta Polska nie ma tylu znaczków, Alicjo!
Mój komputer znowu się ociąga, pewnie zaraz znowu padnie albo nie będzie
przez jakiś czas łączył, więc dobrych snów.
O rany, słyszę Dodę!
Prosze wszystkich o wybaczenie mi mojego skoncentrowania na malym czarnym cudzie. Owszem Piekny ten moj linux programy latwo znalezc itd. Owszem w domu do sieci sasiada loguje. Jeno on mi w domu do niczego, bo w swie osoby i tak z 4 komputerow na raz nie korzystamy. On ma sie umiec podlaczac do hotspotow i sieci w hotelach.
Probowala #su samo #iwconfig nic. Jakbym do gluchego mowila. Poddaje sie. pojde nakrzyczec na obsluge sklepu niech sie pomecza.
Wlasnie do mojego oszolomionego mozgu dotarla informacja o toascie i swietowaniu.
*Nirrod dolewa wina do kieliszka*
Zdrowie Solenizantow!!!!
Żadna ukryta nie jestem, Pyra wie.
Małgosiu, nemo dobrze pisze. Wsłuchaj się w dziecko, tzn. bardzo słuchaj, mało mów, a potem się z tym prześpij.
Mam wrażenie, że on chce mieć twoją córkę na wyłączność. Zabawki niszczy, bo tylko on ma być dla niej ważny. Zasad nie zna – skoro rodzice idą na siłę, to i on.
Alicjo, moja córka ma na drugie tak jak ty. Okaż mi litość, chcę mieć na trzecie, blogowe, jak moja ukochana babcia (może coś na mnie spłynie).
Gratuluję Helenie lodów. Przeoczyłem wpis Nemo na temat tymianku. We Włoszech w każdym regionie dodają troche inne przyprawy, ale tymianek naprawdę często się spotyka, prawie jak w Prowansji. Często też spotyka się tymianek na pomidorach z mozzarellą.
Haneczko,
tu nie ma litości! Zara chytam za tasak i… o diabli, nie mam tasaka 🙁
Ja tylko „tak na żarcie”, Haneczko 😉
Nirrod,
do sklepu i reklamacja. To się powinno automatycznie z zabootowaniem połączyć, hotspoty i tak dalej. Powiadają znawcy.
andrzej.jerzy – pamietacie jak sie mówiło: „…grechutki bedziesz dziewczynie opowiadal!”?
A od bezstresowo chowanych psów, dzieci i koni, uchowaj nas, Panie!
Nemo i Haneczka maja racje, chlopak chce zawlaszczyc.
W podstawówce moja koleżanka (akurat jej nie ma na tym szkolnym zdjęciu) miala rekę w gipsie i była postrachem wszystkich chłopaków, bo jak ją który zaczepił to waliła tym gipsem na odlew.
Malgosiu, w moją noge w gipsie wnuczek wjechal taczkami i nawet nie poczułam, aż się sama zdziwiłam. Dobrze jest, kiedy dziecko robi coś, czego nikt inny na podwórku nie potrafi. Moja córka uczy dzieci ze wsi jazdy konnej, żeby je dowartościować w szkole zbiorczej w mieście.
Ach, jak się te „grechutki” miło opowiadało… 😉
Jędrku-Jurku,
myśmy sie na to nie nabierały 😉
Ale… ktokolwiek wymyślił grillowanie ryby na deseczkach cedrowych – zasłużył na Nobla! Co za aromat, co za smak!!! Najlepszy zakup w ostatnim roku, te dechy!
Oczywiście dokumentacje zdjęciową mam, za chwilę, bo przeżywamy, przeżuwamy i popijamy 😉
Jutro. Po poludniu. Z Boza Pomoca. Inszallah. Moze odwiedzi nas Bobik.
Bardzo zmeczony Pies.
Oooo, znam te deseczki, znam.
Alicjo!
A kto mówi o nabieraniu? „Grechutki” opowiadało się bardzo na serio! 😉
Tilapia na dechach 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_4666.jpg
Alicjo! Nie masz litości, aż mnie skręciło, muszę się powlec na dół i coś przetrącić!
Dopiero dotarłam do komputera. Chyba już nigdy nie uda mi się pogadać „na żywo” i „na temat” jak człowiekowi :-(. Zawsze po nocy i poniewczasie.
Spóźnione,ale bardzo serdeczne życzenia imieninowe sukcesów kulinarnych i życiowych i dużo poczucia humoru na co dzień dla Jol, Joluś, Jolek i Jolinków z zimnego dzisiaj Biłgoraja.
Okoliczności przyrody z Żabich błot jako żywo przypominają okoliczności te,w których Maryli nad głową latały motyle. I tylko węża i Adama i Ewy brakuje.Tudzież autobusu 😉 . Jeszcze będę pisać, ale wpierw muszę doczytać, bo na razie zarejestrowałam tylko temat pomidorów 😉
Stara Żabo,
moją córkę zabolała wczoraj ręka po zeskoczeniu ze stopni przy wyjściu z klatki. Moze u ciebie już posunięty był proces zrastania. Nie wiem. Ręka została złamana tydzień wcześniej. Sama miałam złamaną rękę gdy córka była mała i pamiętam ,że gdy trochę popomagałam sobie chorą ręką w kuchni czy np. ubierając małą, musiałam łykać proszki przeciwbólowe (przez pierwszy tydzień) i do teraz mści sie na mnie nadwerężanie tej ręki bo np. nie mogę się na niej oprzeć wstając z podłogi.Coś nie tak pewnie się zrosło.
Weronika nie chce się sama z nim bawić, ale z niej jest taka dobrota, jak to dziś nawet powiedziała jej wychowawczyni.Samej będzie trudno jej wyegzekwować trzymanie się od K. z daleka. Ona nie umie komuś dogadać, choć ciągle ją uczę asertywności. Są postępy ale na miarę jej życzliwego innym charakteru.Dużo wagi do tego przykładam bo sama też mam tę wadę , że najpierw staram się zrozumieć innych a potem dopiero tupię nogą. Oczywiście zamierzam córce pomóc znaleźć koleżanki i kolegów poza naszym podwórkiem.
I jeszcze jedno- Weronika oznajmiła ,że we wrzesniu chce się zapisać na karate. W ubiegłym roku nie chciała.
Gadałam dziś z dziewczyną ,która zna tę rodzinę. Chłopak jest tak chowany przez matkę od urodzenia. Wszystko mu wolno. Nie zna zakazów. Zgodziła się też ze mną , że dziecko woła w ten sposób o zainteresowanie.Matka pracuje od południa do nocy , tata często wyjeżdża za granicę do pracy, babcia bardziej pilnuje domu niż dziecka.
Bardzo dziękuję za życzenia i muzyczkę 🙂
… byłam kiedyś na koncercie Grechuty, to było w czasach kiedy zaczynał swoją karierę … miałam wrażenie, że śpiewa tylko dla mnie … do dziś ten koncert pamiętam …
wczoraj do późna się „obiadowała” i dziś czytając Was sobie przedłużyłam przyjemność „imieninowania” 🙂
gulaszu nie zrobiłam dla zięcia bo się okazało, że ma jeszcze dietę po operacji …. dostał szparagi, ziemniaczki młode z koperkiem a do tego pulpeciki … 🙂
czy na bal 6kl pasuje zalozyc buty na 5 cm obcasie / szpilce odp za 2 dni mam bal.. !! prosze o raade
Wprawdzie jestem specem od kuchni i historii stołu ale mam wnuczkę, która właśnie kończy podstawówkę. Jej bym odradził. Po pierwsze to niewygodne a po drugie takie szpilki włoży na bal maturalny. I będzie wowczas miała frajdę. Teraz panienka w wieku 13 lat na takim obcasie wygląda śmiesznie. Ale oczywiście zrobisz co uważasz za stosowne – Hemm
Nemo, byly , zostaly zjedzone, zamawiajac ptysie myslalam, ze dostaniemy takie male jak to bywaja w cholodziarkach w sklepach plus owoce i smietana a tu taki mega ptys, kucharz sam zrobil ciasto, doprowadzil do stanu zjadalnego i przekroil. Na pierwsza warstwe ptysia i smietany dal owoce, ktore jeszcze domaskowal dalsza smietana. Mozna sobie bylo wybrac: z truskawkami lub malinami, z winogronami w szampanie, z mandarynkami i nawet czarnymi jagodami.