Kolacja literacka
Dlaczego literacka? Bo potrawa, którą na tę kolację proponuję ,ma rodowód literacki. Taki gulasz jadał jak niesie wieść, sam wojak Szwejk. Potrawa to smakowita, choć trzeba przyznać, że sporo z nią roboty. No ale co jest tak całkiem łatwe i przychodzi bez pracy?
Oto składniki niezbędne do tej potrawy:(podaję proporcje na 2 osoby):ok.40 dag wołowiny bez kości,1 duża cebula,1 kostka rosołowa,1 płaska łyżka mąki,2 kurze wątróbki,2 plastry szynki oraz przyprawy:1 mały ząbek czosnku, spora szczypta kminku, także spora szczypta majeranku, pół łyżeczki słodkiej papryki, sól i cukier do smaku, 1 łyżka smalcu.
Najpierw na smalcu podsmażymy cebulę aby lekko nabrała koloru, następnie wkładamy mięso i wsypujemy kminek, paprykę, dodajemy rozpuszczony w pół szklanki wody rosół, przykrywamy garnek i dusimy do momentu, kiedy mięso zaczyna stawać się miękkie, wtedy dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, majeranek oraz pokrojone w plasterki wątróbki. Dusimy, aż mięso stanie się całkiem miękkie. Wówczas dodajemy mąkę rozprowadzoną rosołem, nieco cukru. Jeśli potrzeba, podajemy gulasz w głębszej salaterce, na wierzchu układamy pokrojoną w paseczki szynkę. Jako dodatek podajemy znakomitą bułkę zapieczoną w piekarniku: długą bułkę nakrawamy wkładając pomiędzy plasterki odrobinę masła lub topionego serka. Zawijamy bułkę w folię aluminiową i wkładamy do piekarnika na 15 minut, aby dobrze się zagrzała. Jeśli chcemy utrzymać całą kolację w stylu Szwejka koniecznie jako dodatek podajemy piwo.
Myślę, że dobrze byłoby zakończyć posiłek lekkim deserem (choć tu już na Szwejka nie mogę się powołać), na przykład brzoskwiniami z puszki z bitą śmietaną. Kupiona poprzedniego dnia gęsta kremówka, dobrze schłodzona w lodówce ubije się szybko mikserem, doprawimy ją lekko cukrem i cukrem waniliowym. A do każdej połówki brzoskwini wlejemy kilka kropel koniaku, wódki lub likieru, po czym nałożymy kopczyk bitej śmietany.
Komentarze
A podczas kolacji czytanie swoich ulubionych fragmentów prozy lub poezji.
Jest to inny gulasz niż ten, który Pyry jadają. Nowość dla mnie , to te wątróbki i kostka rosołowa. Trzeba będzie kiedyś wypróbować. Ach i jeszcze paseczki szynki… Człowiek uczy się całe życie. Desery letnie staramy się ograniczać tylko do świeżych owoców. Jężeli zachodzi konieczność towarzyska, to lody + owoce + śmietana i kilka kropel alkoholu (albo owoce z nalewu). Co ja dzisiaj mam gotować? Nie mam pojęcia. Rosół wczorajszy zamroziłam, został mi makaron – może zrobię zapiekankę makaronowo-truskawkową? Albo coś?
„Jeśli potrzeba, podajemy gulasz w głębszej salaterce” 😯
A jak nie potrzeba, to po co gotowaliśmy, dla sportu? 😯
Przepraszam za poranną uszczypliwość, ale u mnie co dzień deszcz, ale ciepławo i mszyce atakują 🙁 Slimaki zżarły fasolkę szparagową zostawiając kikutki, a truskawki takie marne, że chyba pójdę do sklepu po puszkę brzoskwiń (nie kupowałam konserw owocowych chyba ze 20 lat), bo czasem trzeba osłodzić sobie życie 🙄
Nemo – zgubiłam Twój pierwszorzędny przepis na ciasto owocowe. Pewnie niechcący wykasowałam. Bądź człowiekiem, powtórz, proszę.
Pyro,
ten z jajami i śmietanką? Na samo ciasto też?
Na całiość poproszę
Ciasto podstawowe na blachę 26 cm lub 10-12 foremek:
150 g mąki
1/2 łyżeczki soli
50 g zimnego masła we wiórkach
Wszystko razem rozetrzeć miedzy palcami na stole lub w misce, zrobić zagłębienie
4-5 łyżek zimnej wody wlać w zagłębienie i szybko zagnieść elastyczne ciasto. Postawić przykryte w chłodzie na 30 minut.
Rozwałkować cienko, wyłożyć blachę z brzegiem lub foremki babeczkowe, nakłuć widelcem, nadziewać wedle uznania (warzywa, cebula, szpinak, owoce, ser)
Inna wersja ciasta zawiera 75 g masła i 3-4 łyżek wody, reszta tak samo.
Nadzienie owocowe:
1 łyżka mielonych orzechów lub migdałów – posypać nakłute ciasto
750 g owoców – rozłożyć równomiernie
2 dl śmietanki lub mleka lub pół na pół
2 jaja
3-5 łyżek cukru (w zależności od kwaśności owoców)
zmiksować, zalać owoce, piec w temp. 220°C 30 minut
Pyro,
owoce: rabarbar, porzeczki, morele, czereśnie, jabłka, ale nie truskawki!
Z truskawkami (surowymi) najlepiej zrobić kruche babeczki lub tartoletki biszkoptowe.
Wczoraj mnie nie było, a dzisiaj szok – to chyba po raz pierwszy w historii blogu nikt nie wysłał odpowiedzi!
Co do literackiego obiadu, to też jestem zaskoczona dodatkiem wątróbki i szynki, nigdy o tym nie słyszałam. Ja daję do gulaszu mnóstwo jarzyn i czerwoną fasolę.
Nemo, współczuję z powodu ogrodu. 🙁 Moja koleżanka walczy ze ślimakami przy pomocy piwa, upija je na śmierć. Podobno skuteczne.
Smakowitego dnia. 🙂
Wczoraj o 15:42 sugerowałam ciało lotne, a Stara Żaba podała resztę, ale nikt nie skorzystał 🙁 Ja nie mam sumienia narażać Redakcję na horrendalne wydatki na pocztę lotniczą dla książki, którą już posiadam 🙄
Odpowiedź bardzo prosta okazała się nie do odgadnięcia. Pewnie każdy myślał o dwutlenku węgla jako produkcie fermentacji alkoholowej, która wszakże zaczyna się, gdy deptanie da już spory efekt. A przecież do uduszenia (truno mówić o zatruciu) stężenie musi być całkiem spore. Uczy się człowiek jeszcze na starość.
Nie denerwuj się Also, odpowiedzi przyszły. Było ich wprawdzie tylko cztery (to mało w porównaniu z poprzednimi zagadkami) ale wszystkie z błędną odpowiedzią na pierwsze pytanie. I w ten sposób zaoszczędziłem na kolejną nagrodę.
A w sprawie piwa i ślimaków – to chyba lepiej je zjeść popijając piwem zamiast rozpijać zwierzynę!
Piwo się wypije, słusznie. Moja kuzynka w walce ze ślimakami posłała Osobistego na połów ropuch. Przywiózł w worku 5 sztuk. Podobno dZiała.
Były tutaj apele o rozpijanie dzieci (sam swoje rozpijałem w dawkach przyjętych w krajach śródziemnomorskich), a teraz sprzeciw wobec rozpijania ślimaków. My stosujemy antyślimakowe granulki, których cena jest wysoka w porównaniu z piwem. Ślimaków zjeść się nie da, bo łatwiej je otruć niż złapać. Żerują chyba głównie w nocy. Piwa też nie żal, bo można w tym celu kupić tanie piwo w Lidlu i to będzie dobry uczynek, bo uchroni kogoś od wypicia przynajmniej zawartości tej konkretnej puszki. A ślimaki pozbawione życia przy pomocy piwa chyba będą się nadawały do zjedzenia? My mamy najwięcej pomrówów, a te chyba nie są jadalne? W czym to piwo podawać? Myślę, że można w kuflu, bo poczują zapach i trafią, a po pijanemu już nie wyjdą. A propos. Gałczyński opowiadał taki kawał o kotku i myszce. Myszka wpadła do kieliszka z winem i się topi. Woła do kotka: – Kotku, wytrzepnij mnie łapką, to pozwolę się zjeść. Kotek machną łapką i myszka wyfrunęła, po czym uciekła. – Przecież pozwoliłaś mi się zjeść?! – I ty, głupi kocie, wierzysz pijanej kobiecie!
Brzucho – zajrzyj do poczty. Masz namiary na mojego olsztyńskiego kumpla. Chętny do kontaktu
No to Nemo ma różne możliwości w walce ze ślimakami! 😉 To chyba w „Polityce” czytałam, że premier Norwegii ogłosił wojnę ze ślimakami. Trzeba by się dowiedzieć, jaką bronią wojują Norwegowie. Przypomniało mi się, że i Pan Lulek miał osiągnięcia na tym polu – czy to nie były aby kaczki sąsiadki?
Ślimaki to plaga. Tak od dwóch lat na działce się rozpanoszyły ,że nerwica telepie.
Stanisławie,
a działają te granulki? Gdzie je można nabyć?
Parę lat temu , jak się zaczęły pokazywać ślimaki (te z domkami na grzbietach 🙂 ), a ja jeszcze byłam nieświadoma inwazji, która nadciąga, protestowałam ,gdy moje dziecko zabijało te stworzonka.Na to moja pociecha powiedziała: – Mamusiu, ja muszę niszczyć ślimaki bo zjedzą sałatę i babcia będzie głodować!
Z piwem to musi być jakaś połapka z daszkiem, bo kto będzie pił piwo z deszczówką 🙁 Granulki stosuję w ostateczności, bo to dość okrutna śmierć z odwodnienia, ślimak się „wyślinia” na śmierć i w ogrodzie pełno jest śladów śluzu, co wygląda bardzo nieapetycznie 🙁 Poza tym winniczki są pod ochroną, a też giną przy okazji 🙁 Nawet jeż wędrujący wieczorami po ścieżkach gardzi tymi nagimi obrzydliwcami. Jedyna skuteczna metoda to biologicznie-dynamicznie rozcinać te żarłoczne stworzonka nożycami 😎 Ich pobratymcy konsumują te zwłoki bez śladu, robię to w dzień, jak przyłapię, ale kto będzie latał w nocy z nożycami i latarką po ogrodzie? 😯 Tak więc dzielę się zbiorami i mam nadzieję, że może choć fasola tyczkowa przetrwa, bo już się pnie.
Jedna pani w radiu zalecała jako najbardziej humanitarną śmierć dla ślimaków – kilkudniowe zamrożenie.
Przy pomocy lodówki to się żegnamy z chorymi rybkami akwariowymi.Pan w sklepie doradzil. W wodę w słoiku i obok serków oraz kiełbas 😉 Czekamy az uśnie snem wiecznym. Ogólnie metody pozbywania się zwierzaków wywołują u mnie nie najlepsze samopoczucie. Ale czasem trzeba. Ślimaki jednak są z lekka obrzydliwe, a te zadomowione na działce mają muszle żółto-brązowe.Do słoika z muszlami? 😯
Zreszta wolę już te z domkami niż wielkie ,czarne ,gołe w ogrodzie mojej babci!
No to jednak piwo wydaje mi się najlepszym sposobem, a daszek można zrobić choćby z jakiejś podstawki doniczkowej umieszczonej na kamykach albo patyczkach. Kupię jakieś tanie piwo i wypróbuję u siebie, bo żrą mi lubczyk i kwiaty.
Oj, trzeba uważać na Nemo. Zwłaszcza gdy ma nożyce w ręku. I gdy widać, że jest w dynamicznym pędzie!
Granulki są w sklepach ogrodniczych i dużych supermarketach z działami ogrodowymi – OBI, Castorama, Praktiker. Sa kilku producentów w podobnych cenach – około 18 zł za torebkę starczającą w naszym ogródku na 2 razy (trzeba stosować mniej więcej co 3 tygodnie, ale po dużym deszczu trzeba od nowa). Najlepiej się sprawdzały Bayera. Chyba śmierć ślimaka rzeczywiście jest okrótna, bo zamierają one strasznie powykręcane w masie śluzu. Teraz jestem w rozterce, gdy to sobie uświadomiłem. Rozterka jest, bo z jednaej strony zamęczony ślimak, ale z drugiej zapłakana małżonka, która tyle pracy włożyła w niektóre rośliny teraz pięknie obżarte (biernie). Chyba rzeczywiście spróbuję z piwem. A daszka nie postawię bo tanie piwo z Lidla po dodaniu deszczówki może być tylko lepsze. Wszak gorsze już byc nie może. Nie mam nic przeciwko Lidlowi. Ale tanie piwa i wina, szczególnie czerwone, ma okropne. Ostatnio jest bardzo dobre Margaux za 50 złotych, naprawdę warte swojej ceny. To tak, żeby Lidlowi nie było przykro.
Banda morderców, psiakość… nie wstyd Wam?! Oczyma wyobrazni (jeszcze na pół śpię) widzę nemo z latarką i nożycami… 😉
Ja stosowałam kiedyś piwo – aluminiowa miseczka w glebę, żeby się zrównało, do niej piwo. J. popukał się w głowę i zadziwił, że marnuję trunek zacny. On je w palce i zwyczajnie trzask. Ja bym tego w palce nie wzięła nawet po dużym piwie.
Te nasze to takie maleństwa szare, nazywają się po tutejszemu „slugs”. Jakoś ich (tfu tfu tfu!) jest mniej w ostatnich latach.
Sloik lub miseczke do piwa zakopuje sie w ziemi az po brzegi. Jest to dobry sposob (stosowany od setek lat w Anglii, ale lekko up.. bo trza te slimaki wyjmowac. Niebeiskie granulki sa bez pudla. Starczaja na dlugo.
Nemo, alez takie wlasnie wpisy jak ten Twoj pierwszy lubimy! 🙂
Prosze o wiecej!
Czytam właśnie, że bazylia, fasola i dalie stoją obok sałaty i kapusty najwyżej na liście ulubionych ślimaczych przysmaków 😯 Nie lubią natomiast lawendy, tymianku, floksów, goździków, bambusa, traw ozdobnych, pelargonii itp. Piwo jako pułapka sprawdza się najlepiej w marcu, później przyciąga ślimaki nie tylko z własnego ogrodu, ale i z okolicznych łąk 😯
Jakoś mi się tak głupio przypomniała autentyczna historia ,opowiedziana przez znajomą. Otóż u jej koleżanki dziadek lamentował jak to nie dobrze być starym ,schorowanym, tylko się wymaga opieki a potem jaszcze za pogrzeb tyle trzeba zapłacić etc. na co wnuczek bardzo rezolutnie i konstruktywnie rzekł do dziadka: – Dziadku, najlepiej jakby cię co zeżarło!
Jeden z portali ogrodniczych poleca „rosołek” ze ślimaków: przez 10 dni moczyć martwe ślimaki w wodzie, a potem powstałym wyciągiem poznakować brzegi grządek (nie lać po roślinach). Podobno cuchnie tak okropnie, że ślimaki przenoszą się do sąsiada 😎
A teraz idę robić obiadek 😉
…to jeszcze, zanim pójdę dospać podpowiem Wam, że jak macie ogórecznik tu i tam w ogródku, to mszyce po najpierwsze primo rzucą sie na ogórecznik i o resztę można być spokojnym. To tak na marginesie, bo Małgosia mi wspomniała, że mszyce rzucaja się jej na nasturcje. A u mnie nasturcje zawsze czyste, a dyżurne ogóreczniki zajęte przez mszyce (jak sie pojawią, bo nie zawsze).
No… wcześniej czy pózniej nas coś zeżre 🙂 Byle nie na żywca, byle nie na żywca! (to nie o piwie!).
Idę dospać.
HA ! Bo ja na tych swoich hektarach mam tymianek od jakiegoś czasu!!! Dlatego chyba (jeszcze na wszelki splune trzy razy przez lewe…) slugs wyniosły sie do sąsiadów 😎
A na ogóreczniku moga siedzieć bez końca? Nie zeżrą go w końcu i nie przejdą na nasturcje i wiciokrzew na przykład?
Malgosiu, a ja wczoraj sluchalam w telewizji BBC katechete, ktory opowiadal o swoich zajeciach z malymi dziecmi. Pierwsze pytanie: czy jak bedziesz bardzo, bardzo grzeczny, to pojdziesz do nieba?
Odpowiedz chorem: Nieee!
Katecheta: Hmmm. A jak bedziesz pomagal innym, codziennie zmawial modlitwe i sie wystrzegal papierosow, to juz pojdziesz do nieba?
Odpowiedz: Nieee!!!
To kiedy pojdziesz do nieba?
– Najpierw musze umrzec!
. \
Helenko,
w jakim wieku mogły być te dzieci? Mam wrażenie że edukowane przez naszych katachetów, jak i system edukacji w ogóle, mówiłyby Taaak.
Heleno,
to dowodzi ,że u dzieci funkcjonuje bardzo trzeźwe myślenie. 😀 Potem nam z czasem to zanika,.W różnym stopniu u poszczególnych osobników, rzecz jasna! 😆
Alicjo,
dzięki z radę.Postaram się o ogórecznik!
Hm, ja bym dyskutował. Jak będzie bardzo grzeczny i będzie robił bardzo dużo dobrych uczynków, to teoretycznie może dojść do niebowzięcia. To nie jest kpina, tylko niewinny żart.
Albo wniebowzięci zostaną dumni rodzice i opiekunowie 😉 🙂
A to pewne na 100%
A raczej będą 😳
Moje kilkuletnie bliźniaczki pytały kochaną Babcię codziennie, kiedy umrze. Teściową miałam ze sporym poczuciem humoru, więc się nie obrażała (moja Matka natomiast popłakała się po takim pytaniu). Wreszcie obydwie zainteresowałyśmy sie, dlaczego tak im się spieszy do śmierci Babci. Odpowiedzi były logiczne : Po pierwsze jak Babcia umrze, to kuchenny kredens będzie Ani. W kredensie Babcia trzymała cukierki i codziennie po obiedzie dostawały po jednym. Nie wolno było kredensu otwierać. Babcia mówiła „To jest moja szafa. Jak umrę, to ja dostaniesz”. Śmierć Babci oznaczała otwarte źródło karmelków. Po drugie Lena sobie wydedukowała, że jak Babcia umrze, to ona już będzie duża i będzie mogła robić, co chce.
Pyro,
mam nadzieję, że zauważyłaś przepis na ciasto 😎
Jeden mądry ogrodnik zalecał sadzenie nasturcji między fasolą w celu uchronienia tejże przed mszycami. W moim ogrodzie nasturcje były czyściutkie, natomiast fasola tyczkowa nad nimi aż czarna 😯
Ostatnio na mszyce stosuję nikotynę: tytoń fajkowy lub z kilku papierosów namoczyć w zimnej wodzie przez noc i tym spryskać rośliny. Pomaga, jeśli co chwilę nie pada deszcz 🙁
Dzieci nie chodza na skroty myslowe i nie uznaja hiperbol.. Mialam juz chyba z 9 lat (stara krowa) i Matka powiedziala mi: jak znowu przyniesiesz dwojke z robot recznych (dziergalismy na drutach rekawiczke – jedna!), to nie wracaj do domu.
I ja nie wrocilam. Zglosilam sie do domu dziecka, skad gleboka noca odwiozla mnie do domu milicja. Pozniej juz takich rzeczy nie mowila.
Nemo, nikotyna róży na mszycę też może pomóc? Dzięki.
PS Nasza Alicja musiala miec same piatki z dziergania, nie?
Ja jeszcze w Plsce na balkonie spryskiwalam nasturcje nastojem z tytoniu. Ale teraz tylko Rose Clear systemic insecticide. Bierze wszystko.
Widziałam, Nemo, przepis. Pięknie dziękuję.
Raz moja mała z kolegą (tym, co podstawił nogę) zrobiła straszny bałagan w pokoju.Po dwóch godzinach proszenia o porządek bo zabawa właściwa już sie skończyła,postawiłam ultimatum. Za 15 min. wpadam do pokoju z worem na śmieci i co się wala- na śmietnik . Walające się pod nogami grozi nieszczęściem lub w najlepszym wypadku- połamaniem tejże zabawki. Wszak muszę dbać o dobro swego dziecka…. 😉 Jak zapowiedziałam ,tak zrobiłam. Oczywiście było co pozbierać.
Za chwilę słyszę naradę.Chłopak namawia Weronikę na wykradnięcie zabawek. Mała na to, że mama jak się złości to na serio i nie wolno bo będzie gorzej. Słowem- nie przejdzie ten numer.Na to „Pomysłowy Dobromir”- Weźniemy coś ciężkiego, walniemy twoją mamę w głowę i będzie spokój. Będziemy się mogli bawić jak chcemy.
Córunia na to: Czyś ty zgłupiał?! Mama się mną opiekuje, daje mi jeść…Jak umrze to i ja umrę z głodu.A gdzie będę mieszkać jak nie mam piueniążków na rachunki?
Tak to proza życia uratowała mi skórę! 😎
Helenko, dorośli, a rodzice w szczególności, dziwnie na wiele sobie wobec dzieci pozwalają. Wobec sąsiadów są ostrożniejsi, czy bardziej delikatni?
Dwa lata z rzędu siałam nasturcje w dolnych skrzynkach balkonowych. Mszyce zżarły, chociaż pryskałam pirimorem. Róże pirimor mi uratował, to ją mącZniak wykończył. O dziwo – groszek pachnący nie był przez paskudy atakowany.
Jest dosc chlodno, gulaszowy dzien. Ja zwykle robie z 1.5 kg wolu, sprobuje z watrobka. Na 20 min przed koncem dodaje grubo pokrojona marchew i mini ziemniaki.To danie na week-end, bo gotuje sie 2 godziny.
Teraz do pracy, ugh…
Numerologia mnie nie fascynuje, ale skoro niektórzy podają kody, to proszę bardzo.
Ostatecznie zrezygnowałem z Portugalii, żeby nie zginąć przy deptaniu moszczu i zdecydowałem się na Maroko. Wina tam produkują, może nie rewelacyjne, ale zawsze. Jednak to kraj islamski, może produkują tylko na eksport. W Egipcie podawali piwo, ale z winami było kiepsko. Nie chcę siedzieć przy kolacji o suchym pysku jak Gospodarz w Sri Lance (wiem, że z własnego zaszczepionego wyboru). Czy ktoś wie, jak pod tym względem wyglądają marokańskie hotele?
No wiecie co… Nałożyłam sobie do miseczki sporą porcję chłodniku, zasiadłam przed ekranem, by poczytać co się od wczoraj działo, a Wy o tych ślimakach 🙁 Zaraz mi to stanęło przed oczyma duszy mojej… Będzie mi się po nocach śniło.
(A na chłodnik patrzeć nie mogę, już widzę tam takiego ślimaka 😕 Inna sprawa, że dziś zimno i po połowie porcji już szczękam zębami. Gdy go przygotowywałam wczoraj, było gorąco.)
Stawiałabym raczej na odpowiednie „nasadzenia odstraszające” albo jakieś zapachowe, ale nietoksyczne spryski. Ale ja się może lepiej nie będę wypowiadać. Ja nawet mszyc nie miałam w zeszłym roku serca wybijać chemią. Oblepione nimi nasturcje po prostu wyrzuciłam razem z niechcianymi lokatorami.
Macie pomysł na HUMANITARNE wyproszenie kreta z ogródka? Od kilku dni plądruje teściowej ogródek. W łagodnej jak baranek starszej pani zaczynają się już budzić mordercze instynkta 😐
Opryski, ogrodniczko od siedmiu boleści, Opryski 😳
Jeśli dobrze zrozumiałam to ogród Nemo najechały slimaki. Jak do tej pory sprawdza nam się najlepiej (czasochłonne niestety) zbieranie i wynoszenie ślimaków gdzieś daleko (np. idąc do pracy wyrzucam je w lasku po drodze). Łatwo jest pozbierać winniczki, natomiast „golasy” (pomrowy i im podobne) łapiemy na ziemniaki. Plastry ziemniaków wieczorem porozkładac w róznych miejscach, rano beda przy nich i pod nimi slimaki – zebrac i wynieść. Nie wiem co slimaki widza w ziemniakach ale cos widza. Nie mamy serca topić ślimaków w piwie ani ich usmiercac jakos bezpośrednio. Pewne nadzieje pokładam w jeżu mieszkajacym na działce
Najbardziej humanitarna metoda na kreta, to znaleźć zręcznego faceta z łopatą, który po ruchach ziemi pozna, w którym miejscu we właściwym momencie wbić łopatę i wyrzucić kreta w powietrze. Można go wtedy złapać i wynieść daleko. Miejscowi raczej nie łapią, tylko jeszcze raz łopatą. Są jeszcze takie buczyki na baterie, które mają krety odstraszać, ale miluśkie się przyzwyczajają po paru tygodniach. Można też sypać karbid do norek. Niektórzy potem zalewają korytarze wodą i kret jest traktowany acetylenem. Ja sypałem na sucho i sam zapach oraz mikroskopijne ilości acetylenu wystarczały, żeby krety sobie poszły. Ale tak naprawdę, wszystkie metody są zawodne, gdy miłe zwierzątka się namnożą. Wtedy tylko trutka na szczury, jeśli ktoś ma twarde serce.
Kret nie jest szkodnikiem ogrodowym, nie zjada roślin ani korzonków, a tylko różne żyjątka, w tym szkodniki. Można mu nalać do nory maślanki z serwatką, wsadzć szmatkę nasyconą olejkiem cytrusowym lub wkopać butelkę bez korka otworem do góry, świst wiatru będzie irytował wrażliwy słuch krecika.
Kret w ogrodzie to dobry znak, bo tylko w żyznej zdrowej glebie ma ochotę ryć i szukać pożywienia 🙂
Stanisławie 😯
Chłop żywemu nie przepuści? 😯
U nas krety są pod ochroną i w żadnym przypadku nie wolno ich zabijać!
Doroto z Poznania,
mój jeż gardzi nagimi ślimakami, sama widziałam. Preferuje winniczki i inne z domkami, a te tyle nie żrą, co te bezwstydne przybłędy iberyjskie 🙄
Nemo, powiedz to Mojej Lubej. Gdy przyjechaliśmy późną wiosną na wieś, nasz piękny ogrót był cały w kopcach. Naliczyłem ich ponad 80. Oczywiście wszystkie najpiękniejsze rośliny były podkopane. Kret rośliny nie niszczy celowo, ale jak korzenie mu przeszkadzają, nie ma dla nich litości. A butelki to sposób bardzo znany i równie nieskuteczny. Są jeszcze pułapki w formie rury z klapkami z obu stron. Jak kret wejdzie już nie wyjdzie. Zabiera się go razem z pułapka i wypuszcza w polu. Tylko, żeby krtet znalazł się w pułapce, trzeba go złapać i do tej pułapki włożyć, bo jescze nie słyszałem, żeby komuś kret sam wszedł do pułapki. Nie da się umieścić pułapki od strony kopca, bo tam korytarz jest pokręcony. Trzeba odkopać korytarz w innym miejscu, ustawić rurę idealnie w linii korytarza, a potem zakopać tak, żeby kret niczego nie zauważył. A on, chociaż ślepy, wcale nie taki głupi.
Nemo, ja żywemu nie przepuszczę, ale komplementu. A kretów nie zabijam, nie mam twardego serca warunkującego taką możliwość. Pisałem tylko o zwyczajach ludu polskiego. Odrobina acetylenu wydzielającego się bez podlania wodą tylko wygania krety z ogródka.
Latami klęłam krety – lokatorów w moim ogrodzie i po latach okazało się, że kalumnie rzucałam na niewinne stworzenia. Był ci u mnie dłuuuugi zagon, na nim 3 jabłonki, a między nimi 1 biała róża i 3 krzewy agrestu. Co się ruszyło łopatą labo widłami, to natrafiało się na korytarze długie, puste przestrzenie. Było na krety, bo młodsze rośliny usychały, kiedy korzenie w te pustacie wrastały. A potem okazało się, że keine krety – nornice łotry sobie całe miasto i autostrady wygrzebały.
Chyba actually wyjdę na mordercę, bo nornice też budzą moje mordercze instynkty. Mamy ich pod doskatkiem. Rzeczywiście korytarze według linijki, na przykład 45 metrów wzdłuż jednego płotu. Ale kretów też pełno. Ale przysięgam, że żadnych zwierząt nie morduję z wyjątkiemmszyc i komarów. Myszowata, nie miej litości dla mszyc. Przecież filoksera to też mszyca. A propos filoksery, wszyscy ignorują moje pytanie o możliwość zamawiania wina do kolacji w Maroku. A to sprawa fundamentalna.
Stachu, bez strachu, winko Ci dadza w kazdym hotelu
Stanisław – jak się ujawni Nirrod to dostaniesz wszystkie informacje. Ona tam pociotków ma.
http://www.sa-fabre.com/notre-selection/grands-vins-de-france/vins-du-maroc/
tutaj szybki przeglad morokanskich winek, po mojemu algierskie lepciejsze,
Dziękuję, Sławku, zaraz załatwiam to Maroko. Chciałem coś organizować samemu, ale samolot w tamtą stronę jeszcze można załatwić po godziwej cenie. Jednak powrót dla 3 osób to ponad połowa dwutygodniowej wycieczki z tygodniem objazdowym, a wynajem samochodu dwa razy droższy niż w Europie. To się złamałem i wybieram wycieczkę tydzień w Agadirze i 8 dni zwiedzania. Myślałem, że już nigdy nie będą mi mówić, na co mam patrzeć w lewo i w prawo. Wstyd trochę prawdę mówiąc.
ffee – jak mówi kod: w Polsce krety też pod ochroną! Co nie przeszkadza odpowiednim służbom czy instytucjom zezwalać na swobodną sprzedaż trutek na krety we wszystkich sklepach ogrodniczych – od wyboru do koloru 😕
Mam pytanie do Brzucha albo kogokolwiek innego. Otoz potrzebuje butelke wina polskiego i z polskiej winnicy, z etykietka, itp.
Czy jest szansa, ze gdzies takie nabede, a jeszcze lepiej, zeby mi przyslali poczta?
Sprawa pilna i honorowa 🙂
Pewnie, że algierskie lepsze. Ale to pierwsze od lewej wygląda nieźle. Zastanawiam się tylko nad łączeniem merlota z syrah. Syrah w gorącym klimacie daje potężną koncentrację, a merlot jest bardzo finezyjny i co z tej finezji jest się w stanie ostać? Ale w egzotycznych krajach lubią taklie połączenia. Może merlot ma trochę złagodzić nadmierną wybujałość drugiego szczepu. A uwag Nirrod będę ciekaw, bo nie chcę polegać zbytnio na przewodnikach miejscowych ani drukowanych typu Pascal lub Lets go. Niczego nie można się z nich dowiedzieć o rzeczach ciekawych, a pełno informacji o miejscach spotkań gejów i dyskotekach. Niech te informacje będą, ale nie tylko. Dużo lepsze są Michelinki, szczególnie te najbardziej szczegółowe. Chociaż też wolałem te wydawana dwadzieścia lat temu. Również proporcje trochę się zmieniły na niekorzyść. Widać tak działa rynek. Może kiedyś ktoś dojdzie do wniosku, że warto wydać przewodnik dla dziwaków jako produkt niszowy.
Ważna wiadomość dla Stanisława: może Pan spokojnie jechać do Maroka. Wina tam wbród. Dobre i tanie. Zarówno w restauracjach jak i w sklepach. Właściwie na każdym rogu w sklepiku spożywczym są różnorodne wina stołowe i markowe. To wpływ kultury francuskiej. Powoduje to także spora grupa Francuzów stale tam mieszkających. Są więc wina marokańskie i te sprowadzane z Francji. Na zdrowie!
Polskie wina produkują, ale, jeśli się nie mylę, ciągle nie dopieszczono formalności pozwalających na ich legalne sprzedawanie w sklepach. Może udałoby się coś kupić u producenta. Mam namiary na winnicę produkującą wino czerwone: wiktor@winnicajasiel.pl. Jest też winnica Miękinia koło Wrocławia. Sklep „Alkohole Świata” w Białymstoku pomagał kiedyś w organizacji degustacji polskich win, ale nie mają ich w swojej ofercie.
Bardzo dziękuję Panu Piotrowi za pokrzepienie. Jadę dopiero w sierpniu (średnia dzienna 40 stopni, nocna 21), ale po powrocie dam sprawozdanie.
ma rację Stanisław
Jasiel to jedna z najlepszych polskich winnic
:::
rozesłałem wici jak i co gdzie kupić
:::
ciężko z tym handlem
bo nasze przepisy wymagają od winiarzy składu podatkowego
i jeszcze laboratorium enologicznego
a to koszty niebywałe dla skromnych polskich winnic
(choć jest już sporo)
Po takiej kolacji i na dodatek z deserem nie da się tak ruszać:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Spektakl/photo#s5210981011129854946
slawku u ciebie w spektaklu to dziewczyny wszystkie posłuszne i do foto stanęły.
Jak ty to robisz?
Stanisław daruj sobie Agadir. Max to 1 do 2 dni na wypoczynek po objazdówce, całkowicie wystarczy. Lepiej włóczyć się dwa tygodnie po landzie.
Arkadiusz, o tych myslisz?:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/StatyczneTancerki
zaczekalem, az sie zmeczyly
Dokonałam dobrego uczynku! Wyskoczyłam na zakupy, bo zbliża się kolejna burza. Kupiłam m.in. pudełko lodów na patyku, wychodząc rozpakowałam i wzięłam jednego do ust. Na ten widok oczy smętnego grajka-akordeonisty pod sklepem zabłysły jakoś tak pożądliwie, no to wyciągnęłam jeszcze jednego z pudełka i wręczyłam mu wspaniałomyślnie 😉 Ludność pod sklepem odetchnęła i sypnęła dodatkowym groszem do kapelusza…
Panie Piotrze,
a co najpierw w Pana przepisie gulaszowym na smalcu podsmażamy, żeby nabrało koloru? Cebulę?
Ależ oczywiście, że cebulę. Proszę spojrzeć jeszcze raz uważniej. Smacznego!
Nemo, czy możesz powiedzieć ile wody należy użyć by nalać nią tytoń z pięciu papierosów, aby wywarem móc opryskać mszyce?
„cebuli” rano nie było do podsmażania …. po cichu Pan Piotr poprawił … 🙂
Skarżypyta i to z Jelonek?!
Tak jest, rano nie było cebuli, nawet o moim świcie bladym, złożyłam to na karb mojego zaspania, że nie dowidzam czy co 😉
Słowo daję, rok w rok mam duzo nasturcji w ogródku i jeszcze nigdy mi się do nich mszyce nie przyssały. Natomiast na ogóreczniku czarno bywało. Jeśli się pojawiają, wyrywam z całą rośliną i do lasu. Ogórecznika mi nie żal, sam się rozsiewa i pełno go, czasami nawet tam, gdzie nie posiali.
Z nasturcjami taki przypadek w tym roku, ze posiałam tylko w skrzynkach. Tymczasem one się i tak pojawiły na ogródku, widocznie nasiona pod śniegiem przetrwały i same się wysiały.
Na kreta trochę oleju napędowego na kretowisko. Nie lubi i pójdzie sobie, a krzywda mu się nie stanie. Jak wróci, to poprawić.
Na nornice kot. Nasza kocica bardzo skutecznie czyści działkę.
Na mszyce chemia, szlag by je trafił! Ogórecznik na nie nie działał. Rósł przytulony do zamszyconego żywopłotu, a czyściutki był jak świeżo wykąpane niemowlę.
Ślimaki mojej bazylii do pyska nie biorą, przy lawendzie urzędują w najlepsze. Wybieram i wynoszę.
Poproszę o deszcz bez burzy.
jaka skarżypyta ….. ja tylko dbam o Małgosię by nie pomyślała, że wzrok jej się jej psuje …. 🙂 ….
No to w nagrodę dla sitwy z Jelonek dodatkowy przepis:
Gulasz Ćwierczakiewiczowej
Około 50 dag wołowiny bez kości, 2 cebule,2 łyżeczki mielonej słodkiej papryki,2 plasterki słoniny,1 kg ziemniaków, szklanka bulionu z kostki(1 kostka bulionowa rozpuszczona w szklance wody).
Słoninę pokroić w drobną kostkę, stopić nie rumieniąc.
Cebule posiekać ,dodać do słoniny i zeszklić.
Mięso pokroić w kostkę o boku do 3 cm, dodać do słoniny z cebulą i obsmażać posypując papryką. Dodać do mięsa bulion , dusić pod przykryciem , aż mięso stanie się miękkie.
Ziemniaki obrać, pokroić w ćwiartki .Dodać do podduszonego mięsa i gotować razem aż ziemniaki staną się miękkie. Nie mieszać, aby nie rozpadły się ziemniaki .Jedynie poruszać energicznie garnkiem, aby potrawa nie przywarła do dna.
z tego wynika ze jam takitam niecierpliwy. Hmm.
o tamtych i o tych:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Spektakl1
Sławku
Zacznę tez manipulować.
Panie Piotrze, ja tylko chciałam delikatnie to poprawić, bo może tak jak ja to ktoś skopiuje.
Jolinku, 😀
Tereso,
tytoń z 5 papierosów zalać 1 litrem wrzątku i pozostawić do naciągnięcia, aż płyn będzie brunatny i ostygnie. Przecedzić przez sitko i rozpylić rozpylaczem po roślinach zaatakowanych przez mszyce. Jeśli roślin jest niewiele, wystarczy 200 ml płynu. Lepiej zrobić mniej i nie przechowywać.
Sitwa z Jelonek bardzo dziękuje. 😆
a dziękuje bardzo za przepis 🙂 …. przyda mi się na niedzielny obiadek bo mój zięć je ostatnio tylko wołowinę to mu zrobię niespodziankę … 🙂
zięć też z Jelonek … 🙂
Nie wiem czy to nie barbarzyństwo, ale ja robiąc różnej maści gulasze używam szybkowaru. Znakomicie skraca to czas a i mięsko staje się miękkie.
Hej, nie znacie wy naszego Gospodarza-magika? 😎 Nie było cebuli, jest cebula 😉
Znamy Nemo, Znamy i dlatego stosujemy zasadę „Szef ma zawsze rację, a jak jej nie ma, to patrz punkt pierwszy”
Szybkowar dobra rzecz. Ostatnio częściej uzywam jego starej wersji czyli portugalskiej cataplany. Skraca czas gotowania a kształt kulisty powoduje, że np. delikatne ryby nie rozpadają się.
Za znalezienie błędu dziękuję. Zawsze należy taki lapsus wytknąć a ja poprawię. Nie każdy bowiem domyśli się jakie słowo zginęło w pośpiechu lub przez roztargnienie piszącego.
Szanowny Gospodarzu,
to zacna pani Ćwierciakiewiczowa używała kostek rosołowych ;)?
I pytanie prywatą tchnące: czy mój e-mail na konkurs dotarł? Bo się obawiam, że maile z web.de nie dochodzą 🙁
Pozdrawiam serdecznie,
Anna
Ekolodzy radza na mszyce po prostu mydliny z szarego mydła, oni z reszta nieomal na wszystko tym pryskają.
Ślimaki zrobily z liści malwy haft richelieu, fiołków nie ruszyły (jeszcze?), więcej kwiatków z powodu przetrąconej nogi nie posiadam
dostałem propozycje by iść dziś na …. sex z ex
czy warto?
NIE, przerabiałam
Na pewno warto isc, Arkadiusie. Spacery sa podobno bardzo zdrowe. 😉
Arkadius,
zapytaj Przyjaciela. Już on Ci doradzi! Wałkiem przez ten siwy łeb 😉
Kostki rosołowe to mój wkład w twórczość starej Mistrzyni. Nawiasem mówiąc przepisy sprzed stu lat i dawniejsze muszą być modyfikowane, bo nie dało by się tego zjeść, gdyby przyrządzić ściśle wg. dawnej receptury. A czy mail dotarł sprawdzę jtro, bo z domu nie mam dostępu.
nie warto ….
Czemu nie warto?Może być sympatycznie jak to między starymi przyjaciółmi. Jest pretekst, żeby poleżeć i powspominać. Ja bym poszedł.
Hej!
kobitki mają wyobraźnię i wiedzą, że nie warto …. chłopaki wolą ryzyko … 🙂
Może urządzimy głosowanie? 😉
Idę się dopiec. Przy okazji czytam „Pachnidło”, jestem w rozdziale 17-tym. Niezła książka.
p.s. Jolinek dobrze napisała.
„A tymczasem mu wychłódło,
bo już była stare pudło” (klasyk, TBŻ)
Wróciłam z małym z parku, w którym moje szczenię omal nie doznało zawału serca. Nigdy jeszcze nie był taki przerażony. Ogłupiał tak dokumentnie, że gnał przed siebie nie patrząc, w pysku miał ukochaną piszczącą owieczkę, kiedy przy użyciu 2 młodzieńców i pana z dorosłym jamnikiem udało mi się delikwenta dopaść, po owieczce nie było śladu, a piesek rozpłaszczył się pod ławką i nie chciał wyleźć. Co spowodowało taką panikę? Najpierw przeleciały 2 F-16, ale one były wysoko i szybko huk przestał się zwalać na ziemię. Potem przyjechał pan z dmuchawą, która odrZucała ściętą trawę ze ścieżek. I to ten odkurzacz parkowy dowalił Radkowi. Boziu, Boziu, ależ gnał!
Nemo, dzięki. Spróbuję na róży, jak nie pomoże to może mydliny Żaby. Też dziękuję.
Chcę odpowiedzieć Arkadiusowi, a ten wdaje sie w prowokacje jakieś. Nie pierwszy raz. Lepiej niech idzie popływać na desce. A co do Agadiru, to wiadomo, że to nie to. Gdyby Gospodarz na Cejlonie miał leżeć na plaży, wcale bym nie zazdrościł. Może ktoś doradzi, dokąd z tego Agadiru można pojechać, żeby coś zobaczyć poza trasą stałych wycieczek. I już nie autokarem z przewodnikiem, to tego też będzie w nadmiarze.
Mydliny też dobre, ale trzeba uważać z dawkowaniem. W Polsce widziałam ostatnio koperek w ogrodzie mojej siostry, potraktowany mydlinami wyglądał jakby miał nigdy nie odżyć 🙁
Też byłam kiedyś ekologiczna. Chciałam się pozbyć żuczków z winorośli. I owszem, były czyściutkie, a poza tym miały się dobrze. W tym roku (3xprzez lewe…) po raz pierwszy wygląda na to, że będzie trochę winogron.
Niedużo, bo mam małą winorośl. Zuczków ni ma.
Współczuję Radyjkowi (jakoś bardziej mi się to imię podoba – Radek to mój siostrzeniec 😉 ).
Psy mają niezwykle wyczulony słuch, to musiało być dla niego torturą.
Przypaliłam się trochę.
Stanisławie,
kiedyś piłam marokańskie wino, czerwone, wytrawne, ale nie potrafię Ci powiedzieć, co to było ani tym bardziej nie pamiętam nazwy. Było bardzo dobre.
Mam nadzieję, że popróbujesz ichniej produkcji i zdasz sprawę? Bądz co bądz trafia Ci się okazja 🙂
Właśnie przed chwilą mój syn stwierdził, że jestem uzależniona od tego blogu! 😮 Trudno, nie chcę iść na odwyk! 😉
Medallion jest chyba najpopularniejszym marokanskim winem. W zeszlym tygodniu wypilim ostatnia butelke.
Alicjo, zdam sprawozdanie po powrocie.
Kochani zjedliśmy obiadokolacje, do tego była flaszka czerwonego wina. Każdy z was wie jak to na wyobraźnie działa. Na dworze świeży powiew zachodniego wiatru a my naturalnie ze:
http://www.wrzuta.pl/audio/d47ci153c2/01_dozwolone_do_lat_18
ale nie dlatego ze jest to dozwolone od lat osiemnastu lat.
Hura gulasz!
uff, nie nadazam za Wami 🙂 a w TX i tak goraco. Poza tym mialam dzis niemila niespodzianke bankowa w firmie (nie moja ale jestem odpowiedzialna); ktos podrobil nasz czek na ok 5000$ i nawet nie zadbal, zeby podrobic podpis a bank i tak wyplacil! Dzis wiec trzeba bylo konto zamknac i otworzyc nowe. Pieniadze pewnie dostaniemy ale zamieszanie niepotrzebne.
Alicja pytala o teksanskie jedzenie. Przy pomocy mlodej rodowitej teksanki moze z czasem Wam cos o tym napisze, ale jeszcze nie dzis.
Dzis chce sie wykpic kilkoma zdjeciami i jesli ktos przejazdem zaproszeniem do Big Texan w Amarillo. Tam jest co zjesc!
<a href=”http://picasaweb.google.com/WandaTX/Blog061208?authkey=AHt7GetNObQ
Obejrzałem trailer w:
http://www.spiegel.de/video/video-31627.html
zaczyna się to od 1? 45? i pokazałem i zaproponowałem przyjacielowi cos innego na letni wieczór. Nigdy nie zaszkodzi obejrzeć, co jest na topie. Ale nie, tam w kinie są klimatyzatorki. A ja jako człek deskowy nie jestem w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Pyra tez swoje odchorowała ostatnio. Jedyny wyjątek to loty i to, im krócej to lepiej.
A we wpisie, podobnie jak gospodarz nie umieściłem wszystkiego.
Wojtku > dzięki za wsparcie. Możesz być pewny, ze gdyby w realu doszło do tego, twoja rada byłaby aprobatą takiej przyjemności. Brak ex > tu smutna żółta twarz.
Jolinku > jesteś fajna babka i możesz powiedzieć, dlaczego nie warto?
Stanisławie > poszukaj o Marocco na mojej stronie Audycje > wspomnienie z Marocco. Warto wypożyczyć auto i poruszac się bez przewodnika, który prędzej czy później będzie i tak próbował to czynić, co czynią ludki na usługach.
PaOlOre > masz racje, już powrocilem ze spaceru, to dobrze dziala w zastepstwie. Nawet bez ex lecz z aktualnym przyjacielem.
Alicjo > zostaw wałki lepiej na kręcenie loczków. Już raz pokazywałem tu takiego z loczkami. Ładny chłoptuś był.
cos zle zrobilam z linkiem do zdjec, przepraszam
jeszcze raz:
<a href=”http://picasaweb.google.com/WandaTX/Blog061208?authkey=AHt7GetNObQ
”
moze teraz wejdzie link od Wandy, http://picasaweb.google.com/WandaTX/Blog061208?authkey=AHt7GetNObQ
Wando za dużo z przodu napisałaś … 🙂
Arek jak nie ma sprawy to po co Ci rady … 🙂 ….
Dzięki, Jolinku!
Wando, bardzo ładne obrazki, zwłaszcza te grzybki 🙂
Z Big Texana mam miłe wspomnienia. Dziecko dostało kapelusz kowbojski, który ma dotąd, a nam wystarczył jeden zwyczajny stek na dwoje 😯
Z okolic Amarillo pamiętam też kanion Palo Duro, straszną suszę, choć był kwiecień i gorące powietrze falujące nad asfaltem…
Arkadius,
ja nie mam takich wałków, ja mam porządny wałek do ciasta i o takim mówiłam, lekutko sugerując, że jakby co, to Przyjaciel mógłby użyć, żeby Ci wybić durne pomysły z głowy 😉
To co – do Teksasu na grzyby?! Tylko chyba pora nieodpowiednia. Z Everything is Big in Texas pamiętam na jakiejś stacji benzynowej limuzynę, zrobioną z bodaj Hondy. Była długaśna jak Pyry Radyjko, a może jeszcze dłuższa 😉
Klepałem tu, kiedyś o JP. Kocham go, jest tego na prawdę wart. Spędziłem z nim niezapomniane chwile. STOP. Nie będę się powtarzał.
Właśnie dostałem pocztę od znajomego. Nie chciałbym by ktokolwiek osądzał mnie o gołosłowie lub odejście od czci i wiary. Nie pokazywałbym takiego obrazka, który nadaje się tylko do ciała. Lecz tu idzie o prawdomówność, nie o wymowę obrazka i jego jakość.
Ten napis na deseczce da się odczytać. Oto toto, a było to w poprzednim tygodniu:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/JP/photo#s5211065443856371698
lubię takie suchsi Wandy TX
Muszę sobie zaplanować cwany jadłospis na pobyt gości z Polski (lipiec). Taki, zebym nie garowała, tylko trochę gościom okolic bliższych pokazała. Na razie wpisałam sznycle z kurzych biustów Pyry, bo i dobre, i można nawet zamrozić. B-B-Q to rzecz oczywista, nawet dwa – jeden „łososi”, a drugi krowi, ewentualnie świński.
Mam nadzieję, że jeszcze im nie padło na mózg i mięso jedzą 😉
Krupiak jeden zamrożony.
Alsa, tylko nie chlapnij tam czego, że ja tu na blogu jadłospis szykuję. Przezorny zawsze przygotowany…
Zajzajer powinien dojść na koniec wizyty.
Alicjo – Twoje bolsze pieczarki nadziewane i sałata pomysłu Piotra. Postawiłaś już ogórki na małosolne? Przydają się o tej porze roku.
Teraz dopiero w spokoju obejrzałam zdjęcia Wandy TX. A wiecie co mi się najbardziej spodobało? Wiecie pewnie. „Dzieci” czyli mlodzież, czyli przychówek. Nie ma to jak młodość.
Pyro droga,
u nas jeszcze nie pojawiły się małe ogórki do kiszenia. Pojawią się w lipcu. Moje nie zdążą chyba wyrosnąć na czas 🙁
Pieczarki zapisane. Mało roboty, a dobre. Kawior oberżynowy oczywiście. Planuję gorący jak zwykle lipiec, więc się przyda.
Pyro, to nie wszystko moje dzieci – to nasze, czyli polskie-przyjacielskie.
I teraz sa juz duzo starsze – cala trojka na uniwersytetach. O naszej polskiej grupie, zwanej w skrocie PPG jeszcze innym razem
Arek fajnie mieć pasję i przyjaciół …. 🙂 ….. prowadzimy 1:0 …. 🙂
Cudem i slepota sedziego to 1-0 nam sie trafilo, ale prowadzimy.
Stanislawie, jak bedziesz w okolicach Casablanki to tam warto zboczyc, bo ta sa glowne tereny winiarskie Maroka
Właśnie wzniosłam mały toast „za całokształt”, bo mi solenizantów zabrakło.Zauważyliście, że wcięło dzisiaj Pana Lulka? Marek na emigracji wewnętrznej, a reszta pewnie łapie się co chwila za serce przed telewizorem. Jak się ta Pyra uchowała w rodzinie kibiców, że nadal się dziwi 22 dorosłym facetom, którzy za jednym kawałkiem skóry biegają, to ja nie wiem.
dla Pyry
JAMNIK
W grząskich trzcinach i szuwarach
kroczy jamnik w szarawarach,
szarpie kłącza oczeretu
i przytracza do beretu,
waźkom pęki skrzypu wręcza,
traszkom suchych trzcin naręcza,
a gdy zmierzchać się zaczyna
z jaszczurkami sprzeczkę wszczyna,
po czym znika w oczerecie
w szarawarach i berecie….
Nemo. Jestem wzruszona, tym bardziej, że toastowy kieliszek sie kończy (tu mordka). Kiedy w kieliszku widać dno, łatwo o wzruszenia.
Alicjo, podpowiadam białą kiełbasę zrobioną w domu i zamrożoną po odgotowaniu, także kotlety mielone usmażone, uduszone w maśle i zamrożone. Sernik (na kolację?) też już możesz upiec i zamrozić. Na spód możesz dać masę makową. Może być?
Pyro, moj maly pies drzy na widok odkurzacza, pewnie ten halas, postokrotniony pzrzez wrazlive uszka.
Skoro Gospodarz dodal cebule, to ja dodam: listek bobkowy, ziarenko ziela ang. i kilka galazek tymianku, to mus w moim gulaszu.
Alicjo, sierpien jest wspanialy na gosci, bo wszystko dojrzewa: wspaniale owoce i warzywa, grzyby tez.
A to curry z ryzem, a to z pasta i parmezan, miesko z grilla. Szybko i aby swieze; do tego koktajl ze swiezymi owocami.
Tez pozwolic gosciom sie popisac.
ale zaklęłam na ten karny … 🙁
Kostki rosolowe, a scislej bulion w proszku zostal wymyslony w polowie XIX wieku, w czasie wojny krymskiej (1853-1856) przez isniejacy wciaz od 250 lat sklep na Piccaddilly Fortnum & Mason. Osuszanie bardzo zawiesistego bulionu opracowano na prosbe „Pani z lampa”, Florence Nightingale, slynnej pielegniarki i pisarki, ktora sie opiekowala rannymi zolnierzami w tej wojnie.
To nam sie tylko wydaje, ze wszystko bylo wymyslone wczoraj.
Zas Fortnum and Mason, znajdujacy sie wciaz w rekach potomkow zalozycieli, drogi mi jest takze z tego wzgledu, ze na poczatku XX wieku panie sufrazystki przyszly i powybijaly w nim szyby, domagajac sie prawa wyborczego dla kobiet. Zostaly aresztowane na kilka dni. A wtedy panowie Fortnum i Mason poslali im do aresztu rozkoszne kosze z wiktualami – bp byly to w koncu damy i nie wolno bylo skazywac je na wiezienne posilki. Kiedy wyszly na wolnosc sklep wystosowal piekny list do Parlamentu wspierajacy wysilki siostr Punkhurst i ich licznych kolezanek.
Sklep Fortnum and Mason sprzedaje najlepsza herbate w tym kraju i dostarcza ja takze na Dwor.
Ide dalej szukac w internecie nowego odkurzacza, bo Pani Dochodzaca zrujnowala mi dzis kolejny. To znaczy zlamala szczotke. A szczotka kosztuje tyle prawie co nowy odkurzacz. Qurde! Sluzba!
Nirrod,
dziękuję za okolice Casablanki, ale mam nadzieję, że jeszcze się dowiem, czy niezbyt daleko od Agadiru jest coś do zwiedzania. A sędzia przejrzał na oczy i jedną ślepote druga załatwił, czyli klin klinem zrobił. A szkoda.
Pewnie ilu gotujących tyle odmian tej potrawy. Sama gotuję w kilku wariantach. W ulubionym mięso obtaczam w mące krupczatce, osmażam na gorącym tłuszczu, sól, pieprz, kawałeczek liścia laurowego, kilka owoców ziela angielskiego, podlać to małą ilością wody, wrzucić 2-3 cebule rozebrane na pierścienie, 2 ząbki czosnku, kawałek ostrej, suszonej papryki, dusić do miękkości dodając na pół godziny przed końcem pokruszoną ośródkę z kromki chleba i 0,5 łyżeczki proszku grzybowego albo miąższ (bez pestek) pomidora . Zagęszczać jie trzeba, bo cebula i chleb zagęszczą dostatecznie
Nemo, mozesz mnie oswiecic?
Czy szarawary to takie portki szersze niz dluzsze?
Bo mie sie na obczyznie cus ten Wortschatz jakby skurczyl. Please!
Heleno, nie denerwuj się. Dochodzące, a czasami i stałe, nie wyładowują swoich stresów na gospodarzach, dzieciach ani roślinach i bardzo dobrze, że ograniczają się do odkurzaczy. Zawsze mamy w domu schowany kolejny i w ciągu ostatnich czterech lat poszło ich pięć. Czasem szczotki, czasem nawet obudowa, a najczęściej mocowanie worków. Trzeba to przyjąć ze spokojem jak burzę czy małą powódź.
Aniu Z.
to będzie lipiec i goście będą tylko 3 tygodnie, pożyczyli już samochód i będą śmigać na krótsze i dłuższe wycieczki po okolicy. Czyli nie będą wysiadywać. Kombinujemy razem jakiś sensowny plan, żeby jak najpełniej wykorzystali czas. U mnie sporo ciekawostek, a dłuższy wypad planują na Manitoulin Islands i stamtąd powrót północą, to całkiem ciekawy plan. Ja bym… do Vancouver i z powrotem, tylko szkoda, że powrót musiałby być tą samą trasą (innej praktycznie nie ma), gdyby mieli wizy amerykańskie, mogliby wracać, zawadzając o Yellowstone i takie okoliczności przyrody.
Ja zaofiarowałam się za przewodnika po moich terenach, takie jednodniowe wyskoki w ciekawsze miejsca (Thousand Islands obowiązkowo, Sandbanks i parę innych miejsc, wycieczka do Ottawy – jednodniowa wystarczy, Toronto-Niagara). Tak więc siłą rzeczy jedzenie powinno być tak pomyślane, żeby było szybko podane po powrocie z trasy. Nie będą mieli czasu się popisywać w mojej kuchni, serca bym nie miała, niech wykorzystają czas na maksa i jak najwięcej zobaczą.
Tereso,
u mnie słodkim się nie nacieszą, bo ja nie piekę 🙄
A cukru to mam cukierniczkę dyżurną na wypadek, gdyby komuś zachciało się coś posłodzić. Kupuję tylko wtedy, kiedy nastawiam zajzajer 😎
Moje dziecko jest rozgoryczone, żałobnie zrewoltowane, dobrze, że sędzia tego meczu jest daleko, bo mógłby emerytury nie doczekać
Stanisławie,
Klin klinem powiadasz. Ja tam wolałabym sprawiedliwość rodem z „Samych swoich” 😀 😉
Pyro,
to za czym biegają piłkarze na ME jest pozbawione skóry. Specjalna technologia 😎
PaOlOre,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Szarawary
szarawary = hajdawery
Wyposażenie kawalerii wg przepisów z 1791 roku.
(…)
Szarawary ze sukna koloru kaprotowego, z lampasem granatowym, dawnego kroju, niezbyt szerokie ani zbyt wąskie, płótnem podszyte a u dołu z każdej strony na 8 pętliczek i jeden guzik zapięte, ze strzemiączkami rzemiennymi.
wg. KAWALERII POLSKIEJ
dzieki! chyba sobie sprawie takie shareware 😉
musi byc wygodne, no i kolana sie nie wypychaja 😀
Jaki to kolor, ten kaprotowy? 😯
Alicjo, a jak mrozisz te sznycelki Pyrowe? Usmażone czy ciaprachę?
Also,
smażone mrożę, dobrze wychodzą, zmuszona byłam zamrozić, jak zrobiłam na kompanię wojska w szarawarach. Potem tylko do mikrofali i gotowe.
Nie było mnie trochę, bo gadałam przez telefon. Teraz padam już na twarz, więc tylko smakowitych snów życzę.
Ten kaprotowy to pewnie jakiś odcień czerwieni. Do kompletu konieczna jest furażerka z kutasikiem, giwer glansowany z podgarlem, halsztuch, włosy z harcapem i amunicja z flintpasem 😉
Furażerka z kutasikiem ? 😉
No i włosy z harcapem – ostatni krzyk mody 🙂
I jeszcze buty o polskim kroju z obcasem 1-calowym, coby na kurdupla nie wyjść, jak się z konia zsiędzie 😉 Albo żeby się stopy ze strzemion nieelegancko nie omsknęły 😎
Kto chrapie, ten chrapie. Wróciłam ze spaceru, jest pięknie, a na wodzie ruch jak na Marszałkowskiej:
http://alicja.homelinux.com/news/Przedwieczorna_pora.jpg
W Warszawie zaczyna świtać. Na wschodzie już złotoróżowo, po przeciwnej stronie nieba zimnobłękitnie. A ja ciągle nie mogę zasnąc 🙁 Mówiłam, że mi te ślimaki spać nie dadzą 😉 Przynajmniej „nadgoniłam” Wasze wpisy.
Ty się tu jeszcze niejednego nasłuchasz, Myszowata, lepiej się przygotuj wewnętrznie 😉
Ja też spadam do wyrka, czytać „Pachnidło” cz.2.
Małgosiu, też bym wolał sprawiedliwość. Spalone bramki przesądziły o niejednym ważnym meczu w historii piłki. A mecz przesądzającym golem strzelonym ręką Maradonny. W tym świetle nasza wygrana była sprawiedliwa. Ale nie ma się, co martwić. Austria wygra 1:0 z Niemcami, my 2:0 z Chorwacją i razem z Chorwatami awansujemy. I będziemy bohaterami.
Jeszcze do Małgosi. Sprawiedliwość rodem z „Samych zwoich” może będzie, jak któryś tabloid adres sędziego poda. Siedemdziesiąt razy przez lewe ramię, żeby do tego nie doszło.
Stanisławie,
Pluję razem z tobą. Sędziego niech historia osądzi!
Heleno, moi Rodzice w pewnym czasie, działo się to w Norwegii, zatrudniali, Mama kiedyś doliczyła się pięciu osób ?służby?: kucharka, szofer, niania (moja), butler (mojego Taty) i pewnie jeszcze ktoś do wszystkiego i ogrodu. Doświadczenie, po zatrudnianiu tej gromadki, Mama przekazała nam takie: jeżeli zatrudniasz jedną osobę, to licz się z tym, że wykona 90% tego co poleciłaś, dwie ? 80% i tak dalej, przy każdej następnej efektywność spada o 10%, czyli przy pięciu osobach nie więcej niż połowa poleceń jest wykonana należycie. Jest to wielka mądrość życiowa, stale ją sobie powtarzam, zatrudniając kogoś do, teoretycznie biorąc, najprostszych prac typu wyrzucanie obornika od koni, koszenie trawnika, czy też dozór ogrodzenia pastwisk.
Co tam odkurzacz! Miałam takich, co ledwo się złapali za widły już je łamali. W końcu odało mi się kupić specjalny wzmocniony model. Widły to maszyna prosta i tez trzeba wiedzieć pod jakim kątem w co je można wbić. Mama ma w ogóle świetne porównania, bo kiedy jej się żalę na to, odpowiada: wiesz, Anglicy w koloniach mieli wielką cierpliwość do boy?ów!
Kochani!!! Od rana pada porządny, równy deszcz! Niebo zaciągnięte, wiatru nie ma. Powinno tak kilka dni popadać, to może trawa odżyje, a żaby wylezą na świat!
Pewnie moja zapora antyspamowa potraktowala Pana jako dystrybutora viagry lub zlodzieja z Burkina Faso. Proponuje wyslac na szmuness, a potem malpa i hotmail kropka com (pisze w ten sposob aby mnie jakis rybak nie wylowil i nie zaczal znow proponowac powiekszenia, no, tego, jak mu tam – wasz filtr tego slowa nie przepuszcza, nawet w wersji bardzo uprzejmej, , ale wiemy o co chodzi, nie?)
Sorry za klopotliwy dostep do Kota Mordechaja. Lobuz siedzi i pilnuje. 🙂