Owoce dobre na wszystko
Owoce do dań mięsnych lub rybnych używamy chętnie, jednak przede wszystkim jako przybranie, bo są smakowite i ładne. Bardzo często owoce są też dodatkiem do mięsnych czy warzywnych sałatek.
Równie często jednak okazuje się, że nie doceniamy wartości owoców jako składników (a nie tylko dodatku) potraw z ryb, drobiu i mięs. A tymczasem bardzo poprawiają one smak, konsystencję, stanowia też doskonały dodatek do towarzyszących potrawom sosów.
Choć sezon owocowy właściwie się kończy, obecnie tak wiele z nich dociera do nas z najodleglejszych zakątków świata, że nie musimy sie martwić, iż nie uda nam się przygotować sznycli z morelami zimą a malinowego sosu jesienią.
Nie musimy zresztą liczyć na zawsze kosztowny import, wystarczy skorzystać z owoców mrożonych. Używajmy zatem z owoców, które urozmaicą nasz stół o każdej porze roku. Dziś zajmijmy się pomysłami wykorzystania jednego egzotycznego owoca i jednego równie pysznego warzywa.
Można o nim powiedzieć „wielki mały owoc”, bowiem mimo że niewielkich rozmiarów (najmniejszy wśród wszystkich jadalnych rutowatych), jest owocem o niezwykłych walorach. Kumkwat to cytrus o rozmiarze niewielkiej śliwki, pięknym pomarańczowym kolorze, posiadający jadalną skórkę, zawierającą szczególnie dużo cukrów, oraz miąższ bogaty w wiele wartościowych składników, w tym dużą ilość witaminy A i C wzmacniających organizm. Kumkwat pomaga także wychwytywać wolne rodniki. Skórki kumkwatów nie powinny być spryskiwane żadnymi preparatami (producenci twierdzą, że tak właśnie jest), gdyż zjada się je w całości. Olejki eteryczne nadające kumkwatom charakterystyczny zapach mieszczą się w skórce, stąd dobra rada: zanim zaczniemy je zjadać, potrzymajmy je chwilę w dłoniach, a nawet poobracajmy lekko ogrzewając, wtedy uwolnią się owe miłe aromaty. Znakomicie smakują zamrożone kumkwaty potraktowane jako owocowa kulka lodu do drinków.
Eskalopki z indyka z kumkwatami i innymi owocami
(2 porcje)
2 sznycle z indyka z przecięciem (tzw. kieszenią do nałożenia w nią aromatycznego nadzienia), 4-6 owoców kumkwatu, 1 owoc mango, 3 dymki lub szalotki, 1 ząbek czosnku, 1 łyżka masła, 2 szklanki rosołu wołowego, ? szklanki lekkiego wina owocowego (może być domowe), 1 łyżeczka startego imbiru, odrobina (wielkości połowy małego paznokcia) suszonej ostrej papryki, 2 gwiazdki anyżu, po ? łyżeczki mielonego kardamonu i startego imbiru oraz startej gałki muszkatołowej, pieprz, sól, 1 łyżeczka mąki, 1 łyżeczka masła
Posiekać dymkę lub szalotkę, czosnek przecisnąć przez praskę. Poddusić chwilę na połowie masła, dodać ostrą paprykę, pokrojony w cienkie plasterki kumkwat oraz pokrojony w kostkę miąższ mango, chwilę smażyć, po czym podzielić na dwie części i nakładać je w kieszeń sznycli, które po napełnieniu nadzieniem spiąć wykałaczką. Posypać sznycle lekko solą i pieprzem, obsmażyć na pozostałym maśle z obu stron, po czym zmniejszyć ogień i dosmażać na mniejszym. Kiedy sznycle się usmażą, wlać rosół i wino, dusić razem 5-6 minut, po czym wyjąć sznycle, a do sosu dodać pokrojone pozostałe kumkwaty oraz anyż, kardamon i imbir. Chwilę gotować, dodać wymieszaną z masłem mąkę. Kiedy sos lekko zgęstnieje, polać nim sznycle.
Cukinie podobno przywiózł do Europy Kolumb. Dopiero jednak od kilkunastu lat stała się u nas tak popularna, że chętnie jadamy ją w różnych postaciach: marynujemy, przyrządzamy z niej wiele dań, hodujemy ją też bez kłopotu w ogrodach, gdzie daje znakomite plony. Nie w pełni wykorzystywane, bo nie znane w naszej kuchni są kwiaty cukinii, z których także można przygotowywać różne pyszne dania. Kwiat cukinii przed użyciem należy ostrożnie umyć, osuszyć, usunąć listki i pręciki oraz zbyteczną część łodygi i dopiero tak przygotowane same płatki wraz z zawiązkiem cukinii użyć do potraw.
Omlet z kwiatami cukinii
(2-4 porcje)
4 jaja, sól, 0,5 szklanki oliwy z oliwek, 12-16 kwiatów cukinii, 2 łyżki mąki
Umyte i osuszone kwiaty cukinii obtoczyć w mące. Rozgrzać połowę oliwy i usmażyć je na chrupko, po czym poprzekrawać na kilka części. Jaja lekko ubić z solą, dodać smażone kwiaty cukinii, wymieszać. Na szerokiej patelni rozgrzać pozostałą oliwę, wylać masę jajeczną i smażyć, podważając brzegi omletu, wreszcie przewrócić omlet na druga stronę i dosmażyć. Omlet podzielić na porcje i gorący podawać.
Kwiaty cukinii faszerowane
(4-6 porcji)
20 kwiatów cukinii, 1 szklanka mąki, ok. 1,5 szklanki wody, 25 dag mozzarelli, 1 puszeczka filetów anchois, sól, ok. 0,5 szklanki oliwy z oliwek, pieprz
Przygotować kwiaty cukinii: umyć, usunąć listki i słupki, osuszyć. Filety anchois opłukać, wysuszyć papierowym ręcznikiem kuchennym, posiekać, wymieszać z rozdrobnionym serem, doprawić pieprzem. Mąkę z odrobiną soli i pieprzu wymieszać z wodą, dolewając ją powoli, aby uzyskać ciasto o konsystencji gęstej śmietany. Odstawić na 30 minut. Rozchylać kwiaty cukinii i wkładać w nie po odrobinie nadzienia, maczać w cieście i smażyć na rozgrzanej oliwie na chrupko.
Komentarze
Kumkwaty to rozumiem, zaczyna sie sezon na cytrusy, ale kwiaty cukinii?! Takich fanaberii w listopadzie w mojej strefie klimatycznej nie bywa 🙁 Moze komus w Australii sie przyda.
Echidna, zasialas cukinie?
PS. Dzien dobry wszystkim!
Bardzo obiecujący jest przepis na indyka w cytrusowym sosie, bardzo. Zrobię chyba w końcu tygodnia, jeżeli nabędę potrzebne ingrediencje. Jeżeli mi się nie uda (kumkwaty) to przecież jest jesień i w pobliżu mojego bloku wspaniale wybarwiły się owoce róży, jarzębina i głóg. Przypominam, że wołowina i np kaczka „na dziko” jest wspaniała w głogowym sosie, a białe mięsa typu schab, filet z kurczaka czy indyka doskonale smakują duszone z winogronami i 2-3 łyżkami przecieru z owoców z róży. Tu uwaga – leśne owoce są twarde i należy je przed użyciem oczyścić np z włosków w środku (róża). Rozgotowuję je w minnimalnej ilości wody i miksuję – dopiero taką papkę dodaję do mięsa. Całe 2-3 owoce wrzucam dekoracyjnie. Kto powiedział, że tylko szynkla z dzika powinna być w sosie głogowym? A kawał prtzyzwoitej szynki świńskiej zamarynowanej przez kilka dni w przyprawach, pieczonej z marynatą, podlewanej troszkę winem w tymże sosie? Toż przecież cymesik.
Misiu 2 – Pamiętam, że nam chyba Pan Lulek z dniem jutrzejszym dorośleje o kolejny roczek. Jeżeli dobrze pamiętam, to uściskaj Go i ode mnie i od Młodszych. Tak sobie właśnie przypomniałam, że kiedyś z Lulkiem doszliśmy do wyliczenia, że jest ode mnie starszy o miesiąc i 21 dni – to by przypadało na 6-go listopada.
Misiu2, jeszcze jedno. Jak zdążysz przed autobusem a Lulek ci pozwoli, to zdejmij proszę fotograficznie podobiznę Lulka wiszącą w saloniku (ten rysunek z czasów, gdy włosy go jeszcze lubiły). Przyda się może na jakąś laurkę. Szerokiej drogi (ja miałem wczoraj niezły ścisk na autostradzie).
Lulek pojechal do sklepu i na obiad beda misiowe nalesniki z cienkimi plastrami jablek . Jak czas pozwoli to zrobie pierogi z serem . Potem podroz autobusem do Wiednia i prosto do domu. Niestety kolega biznesmen dawny szef nie mial entuzjamu w glosie gdy powiedzialem , ze mam ochote sie spotkac i do odwiedzin nie dojdzie …
Mis 2
Misiu2! Kichać na takich kolegów!!!
O której i gdzie przyjeżdża ten autobus?
Mam teraz tzw. fachowca w domu, który zamalowuje mi plamy zaciekowe na suficie, ale o określonej porze poślę go na jakiś spacer i podrzucę ci klucz do pracowni, żebyś mógł się zamelinować tam do wieczora.
Czy też może w związku z takim dowodem koleżeństwa po prostu później wyjedziesz od Lulka?
W każdym razie smacznych naleśników i pierogów!
Vitam również nowe twarze przy garze. Dochodzę do siebie po powrocie. Zdam relacje, a jakże, tyle tylko ze po czasie. A to z prostej przyczyny. Wydaje mi się, ze pozostające po wypadzie echo jest znacznie przyjemniejsze.
Dzien Doberek,
Widze, ze cale towarzystwo jest „doma”, to moge sobie juz wyjsc swobodnie do pracy.
Wyjezdzam od Lulka po 16 prosto na dworzec w Wiedniu. Przed chwila skonczylem go karmic polskimi pierogami z austriackich produktow, troche bylo problemow bo maka i ser zupelnie inne niz u nas.
Co do zastosowania owoców do mięsa osobiście chyba wolę ciut tradycyjniej :]
czyli śliwki, ananasy, mandarynki, banany … ale nie wykluczone, że się skuszę w końcu na odrobinę szaleństwa 😉
Buongirno Amici,
Ciao,come sta????
Io sto bene 😉
Nie bylo mnie ladnych pare dni na kulinarnym blogu.Wiedzy „zarlokow” jeszcze w calosci nie zglebilam.Za to poglabiam tajniki L`italiano 🙂
Owoce uwielbiam.Czesto dodaje do miesnych sosow.Przyrzadzam tez kure,ktora najpierw podpiekam,potem lekko podlewam,dusze i gdy zrobie sie taki sosik, dokladam owoce.Sa to brzoskwinie,swiezy ananas i zielona papryka.Kolorystycznie to danie tyz ladnie sie prezentuje!
A na kumkwat juz raz rzucilam okiem i w tym roku pora na degustacje!
Arrivederci,salve,ciao!!!!!!!! 😆
Misiu2, rozumiem, ze bedziesz w Wiedniu ok. 18-tej. A jak dlugo musisz czekac na autobus do Warszawy?
Wyjezdzam od Lulka o 15.30 .
Do Pölski autobus mam o 21.00
Ana – Ty się chyba przed nami chowałaś, co? Tylko Nirrod robi u nas za ambasadora spod wiatraków. Ech, opuściłaś się Pani.
A teraz zaczynam festiwal przepisów rosyjskich na ciasta z wykorzystaniem białek. Codziennie postaram się wstukac dwa przepisy. No to zaczynamy
CIASTECZKA MIGDAłOWE Z PISTACJAMI
250 g słodkich migdałów,
6-7 gorzkich migdałów,
30 g obranych pistacji.
8 białek,
1/2 łyżeczki cukru ewaniliowego, 5 łyżek cukru, nieco zapachu pomarańczowego
Migdały i piostacje zemleć. dodać 1 białko i trochę zapachu pomarańczowego, wymieszać dodać obydwa cukry, znowu wymieszać Ostrożnie połączyć z ubitą na sztywno pianą z 7 białek. Nakładać w papierowe (albo inne małe) foremki i upiec w sredniej temperaturze.
WIANUSZKI MIGDAłOWO – CZEKOLADOWE
1 1/8 szkl. migdałów,
3 biiałka, 10 łyżek cukru,
1/2 szklanki tartej czekolady,
tłuszcz do posmarowania blachy
Migdały drobno usiekać, dodać sztywną pianę z białek, wsypać cukier, tartą czekoladę i dokładnie wymieszać. Posmarować blachę dość skąpo tłuszczem z masy formować za pomocą woreczka wianuszki, albo nakładać łyżeczką małe ciasteczka i upiec w srednim piecu.
Misiu2. Jak chcesz to przyjedź do pracowni. Co się będziesz tułał. Ciasno, ale ciepło. Dadzą kanapkę i herbatę. A potem zawiozą na autobus „dopolski”.
Szanowny Piotrze!
Zwracam sie do Ciebie dwojako. Jako osoby prywatnej i jako Gospodarza Blogu. Kilka dni bawili ma moim terytorium dwaj blogowicze. Mis 2 i paOlOre. Jak bylo sadze, ze beda sprawozdawac a moze nawet donosic. Pisemnie i fotograficznie. Tematow poruszylismy co niemiara. Jak to mowia dach byl gotow zleciec z chalupy. Wczoraj i dzisiaj byl dzien odlotow. Dorwalem sie nareszcie do komputera i zauwazylem, ze w Polsce jeszcze nie ma premiera. Niema zatem mozliwosci wiesc jakichkolwie dysput pilitycznych. Krotko mowiac polityczne powietrze jest czyste. Interregnum. Slyszalem, ze pewne szanse na premierowski stolek ma obywatel Tusk. Z drugiej zas strony moi goscie przebakiwali jednoznacznie, ze nastepny Zjazd blogowiczow odbedzie sie w okolicach miasta Pultusk. Dopoki jeszcze politycznie sytuacje jest niezby klarowna, pomysl czy na wszelki wypadek nie wartoby lapac swiezego wiatru w zagle. Krotko mowiec wiele stawiam Ci do myslenia.
Zapros Tuska do Pultuska
Pan Lulek
niedluga, kulinarna historia blizniakow, w obrazkach, chcecie?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/TakieTam/photo#5129384490265780866
Sławuś, nie miej złudzeń. Oni się wzajemnie nie pożrą.
Dzień dobry, choć chłodny i straszą deszczem.
Na sąsiednim blogu u Owczarka któś zamie ścił polityczny, bardzo zgrabny wiersz, wkleiłabym go tutaj, ale boję się zrugania, więc kto chętny, niech się uda do Budy Owczarka.
U mnie w sklepach sporo egzotycznych owoców, cytrusów do licha, ale na kumkwaty w sprzedaży jeszcze się nie natknęłam. Może to tylko u mnie na prowincji? Muszę przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. A przede wszystkim odwiedzić sklep kwiaciarski i zafundować sobie roślinę, ot co!
Alicjo – ten wiersz zamieściła Młodsza u nas już miesiąc temu.
Ludzie jednak mają poczucie humoru 🙂
http://www.grzeczniimili.pl/
O! Zobacz Alicjo! To ja znam coś innego.
http://lavira.pl/przepraszam
Dobry wieczór wszystkim Europejczykom i dzien dobry blogowiczom zamorskim,
wczoraj dotarlam po dłuzszej przerwie do Warszawy, ma to tez swoje kulinarne konsekwencje.Przez najblizsze kilka dni bede raczej czytać o wykwitnych i skomplikowanych daniach niz je produkowac . w naszym warszawskim mieszkanku, skądinąd uroczym, kuchnia jest raczej symboliczna i ciagle brakuje mi tu róznych podstawowych sprzętów. Dziś miałam problem z odcedzeniem makaronu do rosołu ( brak sitka) i utłuczeniem ziemniakow na purre ( skonczyło sie na uzyciu widelca).Ale dam radę. pamietam z ksiązki Neli Rubinstein, zony Artura jak ta dzielna i zdeterminowa kobieta wałkowała makaron w pokoju hotelowym uzywając wieka walizki w charakterze stolnicy!
Owoce i miesa to temat wdzięczny, dorzucę jeszcze pomysł na poledwiczki wieprzowe z winogronami. Do mięsa wrzucic garśc lub dwie, a nawet trzy garscie przekrojonych na połówki zielonnych winogron, uprzednio wypestkowanych. Dobre i proste.
Pyro specjalnie dla ciebie przepis na ciasto, które u nas w domu nazywane jest mazurkiem makowym, choc z mazurkiem nie ma wiele wspólnego. moze dlatego ze robie je na Wielkanoc, kiedy to zostaje mase białek niepotrzebnych przy pieczeniu kruchych spodów pod prawdziwe mazurki. Ciasto to piekła moja ukochana Ciocia, siosta mojej Mamy, której w kuchni zawdzięczam prawie wszystko.
A więc: szklanka białek
szklanka mąki
szklanka cukru
szklanka maku
szklanka bakali
kostka masła lub margaryny np Kasi
tłuszcz roztopić w rondlu, dodać suchy mak, chwilę pogotować na niewielkim ogniu, dodac cukier. Zestawic z ognia dodać makę wymieszana z bakaliami i ubitą bianek z białek.Wlac to ograglej formy tortowej, uprzednio oczywiscie wysmarowanej masłem i posypanej bułka tartą. upiec ( nie mam tu przepisu pod reka wiec nie pamietam ile czasu na pieczenie, mysle ze ok godziny bedzie ok.
mozna przłozyć konfiturą, albo polać polewa czekoladową.
Pyro, dziękuję za przepisy na frykasy migdałowe. Zapisałam do kajetu.
Pozdrowienia, Teresa
Witaj w Warszawie. Przynieść Ci sitko? Będę jutro obok Twojego domu. Mam kilka.
Ja tez dziekuje Pyrze i Zonie Sasiada, bo to ja sie tu napraszalam o przepisy na nadmiar bialek (13 sztuk). Niejaka Hartje podala juz podobny przepis na ciasto makowe, ale procedura byla tam troszke inna. Dla Zony mam w rewanzu rade na odcedzanie makaronu bez sitka: Jezeli garnek ma dwa ucha, to polozyc na nim czysta scierke kuchenna, napiac, oba konce przytrzymac trzymajac garnek za ucha i odlac wode. Scierka powinna przytrzymac makaron. Mozna scierke obwiazac mocnym sznurkiem wokol rondla i odcedzac ostroznie nie przechylajac za mocno 🙂
O, Gospodarz juz leci z sitkiem, wiec moje rady nie potrzebne 😉
Droga Nemo,
jeśli też nie masz sitak to z rozpedu dolecę. Zresztą zaraz po Nowym Roku będę w pobliżu na koncertach.
Ach Pyro,bije sie w piers!!! Moja wina,moja i tylko moja wina 🙁 😉
Ale „Wysta takie mistrze” w kuchni,ze ja nawet nie smie z moimi przepisami wpychac sie na wizje 🙁
Chociaz musze sie przyznac,ze podgladam,podgladam …………..
A Pania Nelle Rubinstein wspominam i blogoslawie,bo od niej sciagnelam przepis na bigos i barszcz………juz nie bede sie chwalic,ze „tera” to moja specialite de la maison!!
dzieki wszystkim,
Piotrze, sitko oczywiscie moge kupic, troche mnie wstzrymuje brak miejsca gdzie to wszystko trzymac. Ale sitko od Ciebie.. pokusa duza, ale nie smiem….
Nemo kochanie, problem polega na tym ze mam tylko jedna scierkę! Tu w Warszawie mamy takie gospodarstwo studencko-kawalersko-panieńskie, czasem to męczące ale ma swój urok.
Gospodarzu, sitka mam, a nawet cedzak i durszlak (nazywany przez moja Mame, jak i autora „Spizarni wiejskiej obywatelskiej” – druszlakiem), ale skoro w moje poblize sie wybierasz (Lucerna, Gstaad, Bazylea?) to zapraszam serdecznie!
Ach, ksiazka Neli Rubinstein!
Moja przyjaciolka Irena L, bedac osoba swobodnie mowiaca w trzech a nawet cztetrech jezykach, czyli wszystkich tych jezykach, w ktorych pani Nela (naraz!) mowila, zostala poproszona przez wydawce o spisywanie jej memuarow. Zycie miala dlugie i bogate, wiec Irenka szybko sie zgodzila zostac jej ghost writerem. Irenka pracowala wowczas nad swoim doktoratem o francuskich komunistach, wiec mieszkala w Paryzu.
Zaczela zatem przychodzic do mieszkania Rubinsteinow podzielone na dwie czesci: w jednej mieszkala Nela, a w drugoiej Artur z ta swoja mloda kochanica, imieniem bodajze Arabella lub jakos tak podobnie.
No i zaczelo sie przepytywanie pani Neli na okolicznosc jej bogatego zycia. Bardzo wkrotce jednakowoz okazalo sie, ze niezaleznie od tego o czym ona opowiadala, wszystko schodzilo na jedzenie, Np: Przyjezdzamy zatem do Kazania, jest rok 1937….
Irenka: rok strasznych stalinowskich czystek…
Nela:…tak.. byly tam czystki, ale prosto z dworca zabrano nas do niepozornej niby restauracji, w ktorej na stol wyplynely….
I tu zaczynal sie dokladny opis menu restauracji w Kazaniu.
I tak przy kazdym temacie.
W koncu Irena nie wytrzymala i powiedziala: Pani Nelu, przeciez pani naprawde powinna pisac ksiazki kucharskie!
Nela: no, wlasnie, zawsze chcialam napisac ksiazke kucharska…
No i nazajutrz Irenka zadzwonila do wydawcy, ze jest pewna mala zmiana planow…
Tak powstala slynna ksiazka Neli Rubinstein.
Heleno, piekna historia, dziekuje bardzo. brdzo lubie jej ksiązke , po polsku jest tylko jedna, nie wiem czy sa tez inne w innych jezykach. Jest cos niezywykle wiarygodnego w tym jak pisze ona o gotowaniu. Czytelnik ma pewnośc ze sa to przpisy wypróbowane i to wielokrotnie, nalepsze i rzeczywiscie tak jest. A po za tym te cudowne anegdody z wyzszych sfer muzyczno= arystoktratycznych.Smutno ze ich małżenstwo tak sie skonczyło ale cóz..c’est la vie
Nie, Nela napisala tylko jedna ksiazke i rok po jej wydaniu widzialam w Nowym Jorku ogromne ilosci jej egzemplarzy po angielsku, ktore byly przecenione do 99 centow. Bylo mi smutno, ale nie kupilam, bo wiozlam juz za duzo ksiazek do Londynu.
Z tego mieszkania pamietam jeszcze jedna anegdote. Bylo ono duze, ale z jedna tylko ubikacja. I Nela bardzo lubila gorszyc sie do Irenki, ze oni (Artur i Arabella) nigdy do tej ubikacji nie wychodza, caly czas zamknieci w jego pokoju.. Jednak Irence udalo sie zetknac raz z Mistrzem wlasnie kiedy on wychodzil a ona przebierala nogami pod ubikacja. Artur wyszedl, spojrzal na nia zdumiomu. ale po chwili twarz jego rozplynela sie w usmiechu i powiedzial: Bon jour, Natalie!
Irenka nie mrugnawszy odpowiedziala: Bon jour, Monsieur!
I tak raz zetknela sie tam z Arturem
Torlin!
Swietne, dziękuję! Zwłaszcza wideo (koniecznie z audio!).
Z kulinariów zapodam:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Kontrola_BHP%20i%20inne/
A zgadnijcie, czyje to koty. Nagród sie nie przewiduje, od razu zaznaczam.
ten artysta, to u rzeznika, przepraszam?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/GdziePracujeArtysta/photo#5129501107217801890
Chyba żeś tego artystę kapeczkę poprawił, Sławku… tak krwawo to mu z ócz nie patrzy!