Jajecznica czyli wybawienie z kłopotów
Czy zauważyliście jak bardzo często w moich tekstach pojawiają się potrawy, które są szybkie, które mają nam pomóc przyjąć niespodziewanych gości. Są one przeznaczone nie tylko dla nich. Wielokrotnie przychodzimy do domu zbyt późno, aby przygotować posiłek i takie szybkościowe przepisy to dla nas szansa na smaczny, domowy posiłek, nie wymagający przy tym zbyt wiele wysiłku. Szczególnie potrawy z jaj nadają się zarówno dla niespodziewanych gości jak i dla zmęczonych pań domu gdy chcą urządzić miłą kolację we dwoje. Moja jajecznica ostatniej szansy to danie duże, pożywne i sycące a przy tym dające się przyrządzić ze składników, które przeważnie są w domu.
Oto składniki: po 2 jajka na osobę, 2 łyżki oleju lub – co znacznie lepiej smakuje – oliwy z oliwek, po 5 kopiastych łyżek ugotowanego ryżu na osobę, puszka tuńczyka w oleju lub sosie własnym, (może być jakakolwiek inna ryba, na przykład łosoś w puszce). Rozgrzewamy na patelni oliwę i wylewamy rozbite jajka z odrobiną wody i solą na dobrze gorącą oliwę. Smażymy cienki omlet lub jeśli przygotowujemy z większej liczby jaj, dwa omlety, dobrze wysmażone kroimy w paseczki, dodajemy ryż, rozdrobnioną rybę i mieszamy. Na oliwie podsmażamy całą potrawę nie mieszając, doprowadzamy do przyrumienienia się dolnej warstwy. Wierzch dania posypujemy dowolną zieleniną i podajemy z dodatkiem surówki, jaką uda nam się skomponować.
Nie przeczę, że najlepsza byłaby zielona sałata z pomidorami i ogórkami w sosie winegret, ale może być również zielony groszek z majonezem i szczypiorkiem, albo marynowana papryka, albo konserwowa kukurydza podgrzana i okraszona świeżym masłem.
Jeżeli zakładamy, że jajecznica jest istotnie daniem ostatniej szansy, należy przypuszczać, iż nie mamy również przygotowanego deseru. Odrzućmy myśl o czekoladkach, bo przecież nie będziemy się niepotrzebnie tuczyć. Na pewno w zakamarku spiżarni znajdziemy jakiś kompot. Po dodaniu do niego pokrojonej w plastry pomarańczy i banana, nabierze ów pospolity napój nowego wyrazu i stanowić może eleganckie uzupełnienie improwizowanego menu.
Komentarze
Różne rodzaje „jajówy” są dobre jednak jajecznica na kurkach -pychota.
Czy już są kurki w lesie? Dawno nie byłam w leśnej głuszy 🙂
Cały targ w Pułtusku zasypany jest kurkami. A przydrożni handlarze mają ich pełne koszyki. Jedliśmy i jajecznicę, i kurki po frnacusku czyli z czosnkiem i natką pietruszki. Ale jeszcze dalego nam do nasycenia się tymi pysznymi grzybkami. Nie mieliśmy jeszcze tylko okazji na własne zbiory ponieważ deszcz nas wypłoszył z lasu. Mała frajda gdy leje się za kołnierz, a i pioruny biją. Poczekamy na lepszą pogodę.
Dzień Dobry Gospodarzowi i wszystkim Blogowiczom.
Każde podejście do jajecznicy przypomina mi, jak to malutki mężczyzna H.Sienkiewicz opisywał jajecznicę smażoną przez Jagienkę dla chorego Maćka z Bogdańca. Dziewoja robiła ją zaledwi z 1 kopy jaj (60 szt) bo chory siły nie miał i więcej zjeść by nie zdołał. Sienkiewicz w ogóle kojarzy mi się z jajecznicą, bo w listach z kolei opisuje, jak to kucharz JO hrabiego (nazwiska nie pamiętam) nie wiedząc co poda panom na kolację, podsmażył ziemniaki i zrobił do tego jajecznicę. Ten nowy sposób podawania ziemniaków bardzo gościom przypadł do gustu.
Ja też mam kilka nietypowych jajecznic z zapasie.
1. bywa, że zostanie trochę mięsa i sosu od obiadu. Ilość stanowczo za mała, żeby wystarczyło na jeszcze jeden posiłek, a zostawić „luzem”, to wiadomo, za dwa dni trzeba będzie wyrzucić. Takie mięso pieczone albo duszone kroję w niedużą kosteczkę, zagrzewam w sosie do wrzenia i w sos wbijam potrzebną ilość jajek. Sól, pieprz, energiczne mieszanie, zielenina na wierzch i tyle.
2.Papryka bez skórki usmażona na oliwie, w to jajka, a powstałą jajecznicą można nadziewać bułeczki wydrążone i zagrzane (podpieczone) w piekarniku.
3. W ostatniej fazie smażenia jajecnicy (na maśle tym razem) wrzucić dwie – trzy łyżki żółtego sera utartego na grubej tarce albo pokrojony w kostkę ser kozi.
Papryka bez skórki jest daniem absolutnie genialnym. Ja ją podpiekam na czarno w piekarniku, potem studzę i ściągam skórę. Polewam winegretem i posypuję orzeszkami pistacjowymi. W oryginalnym przepisie są piniowe, ale są drogie i średnio mi smakują. Taki talerz płatów papryki polanych winegretem (z czosnkiem, wyjątkowo nie dodaję musztardy diżońskiej, żeby nie zdominowała smaku papryki) musi poleżeć ze 2 godziny w lodówce. I pasuje do wszystkiego niemal jak tarty ser, żółty ser.
Podobno można paprykę nabić na widelec i opiekać nad palnikiem gazowym, ale kiedyś próbowałam, nie mam cierpliwości. Plus widelec się rozgrzewa do białości.
Ja tez czesto gryluje papryke (czerwoba, zolta i pomaranczowa) w piekarniku. Karajam w ladne cienoiutkie paseczki i ukladam rzadkami na plaskim talezru, polewam winegretem i posypuje sweizymi listkami bazylii – to dla gosci. Dla siebie – gryluje i krajam w cwiartki papryki , dodaje bazylii i plewam winegretem.
Dlatego właśnie czekam, kiedy papryka będzie miała normalne ceny. Sierpień, a bardziej wrzesień. To jedna z moich ulubionych potraw i robi na gościach kolosalne wrażenie. W ogródku wyhodowałam sobie melisę i miętę, myśląc, że to bazylia. Zrywam, wącham, pachnie jak melisa, ale przecież sadziłam bazylię, (było napisane na papierku) więc pomyślałam, że to taka inna odmiana. Powiedziałam gościom, że to bazylia, oni, że bzdura, melisa. Rację mieli oni, ale na szczęście melisa smaku potrawy nie zepsuła. Na usprawiedliwienie własnej głupoty dodam, że zioła sadziłam pierwszy raz w życiu, więc wiem o nich zgoła niewiele. I potrafię odróżnić melisę od bazylii, ale jak się uparta blondyna uprze to nie ma bata. shame
Paprykę zapiec w piekarniku i gorącą włożyć do torebki papierowej, niech tam sobie posiedzi jakiś czas – skórka wtedy łatwo odchodzi.
I mięta, i melisa są zielskiem inwazyjnym, aczkolwiek użytecznym. Jakby mogły, to żeżarłyby cały ogródek. Miętę trzymam w doniczce (z resztkami, które chciały pożreć moje 6×4 walczę), a melisę trzymam w takim kącie, że nie ma szans mi wlezć, gdzie nie trzeba. Zawsze dodaje melisę, smażąc rybę – takie gałązki pod koniec, żeby miały czas się zapiec na sztywno. Jest to pyszny dodatek do ryby, polecam.
A moją bazylię „w beczce” coś żre, a wysiałam trzy rodzaje, fioletową też 🙁
Pyro,
ten obżartuch jest tak sprawny, że pestki z 2.5 kg czereśni wysprzątał chyba w 20 minut (ogonki zostawił, ale Nemo mówiła, że są moczopędne, może on o tym wie!). Znalazło się tam parę nadgniłych czereśni, te ładnie obgryzł, a pestki ładował w pyski i wynosił w sobie tylko znane miejsca, wracał po następna porcje. Mam wrażenie, że mogłabym tam wysypać całą górę, a on by niezmordowanie biegał tam i z powrotem, i upychał po tych swoich spiżarniach.
Po co mu to – nie wiem, ale jak lubi, niech ma… 🙂
A przy okazji, skoro Pyra wspomniała Sienkiewicza – jako dziecko często chorowałam i dla mnie aspiryną bywała wtedy Trylogia – nie ma się co śmiać, wszak to typowe opowieści spod „płaszcza i szpady”, taki polski Dumas, akurat dla schorowanej 10-12 latki. Ale nie o tym chciałam. Chciałam o „Krzyżakach”.
To było dawno i prawie nieprawda, prawie, bo nie chce mi sie wierzyć, żeby w dzieciństwie zmuszono mnie (pokaz w szkole!) do oglądania tego strasznie krwawego na one czasy filmu. Pan Ziomek powinien gówniarzy pogonić sprzed ekranu, ale podejrzewam, że nie miał okazji obejrzeć filmu wcześniej, bo jak nic by pogonił. Po prostu „z powiatu” przyjechał pan z filmem i cała szkoła oglądała. O właśnie – dwa razy w miesiącu przyjeżdżał do nas na zapadłą wioskę Pan Kino!
Ale i nie o filmie chciałam, coś mi się schodzi na boki dzisiaj. Dostałam ładnie wydanych „Krzyżaków” parenaście lat temu, postanowiłam zajrzeć. Ludzie, tego się nie da czytać!To jest zupelnie co innego, niz wartko napisana Trylogia czy całkiem niezły Quo Vadis. Przeczytałam parę stron i odłożyłam.
Fakt, zasadziłam melisę w kątku ogródka, a ona rośnie, że hej, a podlewam ją tylko wodą. Bazylia pewnie tak się nie zachowuje. Niepotrzebnie wyrzuciłam torebki po nasionach, wiedziałabym, co szaleje mi w ogrodzie 😉
p.s. Dodam, że Krzyżaków czytałam daaaawno, bo to nawet lektura chyba była, i jakos nic mnie nie raziło, ale teraz za nic nie mogłam przebrnąć przez tą stylistykę.
A miało być o jajecznicy, ale jaja!
Gospodarz z jajecznicy zrobił całe danie – jak często mówimy, że w lodówce nic nie mamy i nic nie ma do jedzenia, ale przecież rzadko sie zdarza, żeby jajek nie było!
Moja ulubiona jajecznica to na pieczarkach najpierw podsmażonych, a sama jajecznica lekko ścięta – tak, by białko było ściete, a zółtko aby-aby. Tutaj „scrumbled eggs” zapiekają na śmierć, niby te same jaja, a smakują podle, przynajmniej dla mnie.
Wariacje jajecznicy mogą być jak napisaliscie wyżej – przeróżne, a znacie z pomidorami? Na pewno znacie. Też bardzo dobra!
A co do kurek, ja chyba jednak wyślę tego chłopa komarom na pożarcie, bo znowu była burza i padało. Niech sprawdzi, co w tym lasku koło mokradeł!
Gdy widelec się rozgrzewa do białości można założyć rękawiczki z silikonu na łapki.
Papryka to warzywko bardziej dla oczu /nimi to pochłaniamy w pierwszej kolejności, to one wraz z zapachem sugerują nam na co w danej chwili przychodzi nam ochota/ niż dla ciała. Ładnie wygląda w zestawieniu z czymkolwiek, ale wartości odżywczej nie posiada. Usmażona czy grillowana jest dziwnie śliska i mało apetyczna.
Fantastycznie smakuje natomiast jajecznica z pomidorami.
Squad:
dwa rozbełtane jajka dodać do dwóch przekrojonych na pól i smażonych na olivie pomidorów. Zaczyna się ścinać, posypać solą, zamieszać i na talerz.
Do tego esspreso i po śniadanku.
Arkadius,
papryka nie posiada żadnej wartości odżywczej?! A wez Ty chłopie pogooglaj, zanim się wypowiesz tak stanowczo! Gdyby Nemo tu była, to by Ci cały wykład zrobiła!
Nie musisz papryki lubić, nawiasem mówiąc jest masę odmian, ale że papryka nie ma żadnych wartości odżywczych?! Wit. C (na surowo), prowitamina A, kapsycyna…
A w ogóle obraziłeś kuchnię węgierską i kilka innych, w tym meksykańską!
No, aż się zagotowałam, ale nie moja wina, taki tytuł blogu!
Wiesz co, Alicjo, Arkadius może mieć częściowo rację, obawiam się, że po upieczeniu w papryce niewiele poza smakiem zostaje. Może Nemo się pojawi i napisze. Insza inszość na surowo – kopalnia witamin i minerałów.
„Papryka przywędrowała do Europy, w XVI wieku. Swoją pozycję – jak wiadomo – bardziej ugruntowała na Węgrzech, w Bułgarii i Rumunii. Pierwsze zapisy jej istnienia w Polsce pojawiły się w 1805 roku, pisane ręką księdza Krzysztofa Kluka .
Warto wiedzieć, że dzięki papryce można otrzymać Nagrodę Nobla. Któżby inny, jak nie węgierski biochemik Albert Sznet-Gyorgyi, wyodrębnił kwas askorbinowy (wit. C) z papryki. Zwróćmy zatem uwagę na jej wartości odżywcze. Ma ona 107 mg wit C w 100 g masy. To naprawdę dużo. Jedząc jednak świeże warzywo, dobrej odmiany i w odpowiedniej fazie dojrzałości, możemy zainkasować do organizmu nawet do 243 mg witaminy C, jedząc zaledwie 10 dkg.
Europa, Europą, ale nie ma co ukrywać, że papryka uprawiana na Węgrzech jest smaczniejsza i bardziej odżywcza od polskiej (tak jak nasz świnka jest lepsza od węgierskiej). Różnica dochodzi nawet do 50%. Papryka posiada wartości odżywcze, ale nie kaloryczne, zawiera bowiem 3 razy mniej kalorii niż chrzan, natka pietruszki czy ziemniak.
Pamiętajmy jednak o tym, że papryka może być wszędzie: na kanapce, w surówce, w zupie, w daniu chińskim, węgierskim itd. Wybór należy do nas. Moim zdaniem możemy ją jeść do wszystkiego, ze wszystkim i w każdej postaci. Czyli pełny konformizm dietetyczny.”
Wystarczy?!
Każde warzywo ugotowane traci na wartości, jeśli chodzi o witaminy itd. Ale życia bez papryki sobie nie wyobrażam 🙂
Uwielbiam pod każdą postacią, a mozna z tego warzywa wyczarować cuda!
W zupełności, jeśli chodzi o mnie, moja miłość do papryki jest niezmienna i niezależna od tego, czy jest surowa, pieczona, węgierska czy polska.
MAM PYTANIE DO GOSPODARZA I BLOGOWICZÓW. Potrzebne mi to do pracy, tłumaczę. Otóż: jak się nazywa czynność polegająca na wlaniu odrobiny wody na patelnię na której się coś smażyło, zagotowaniu tejże wody dla odzyskania większej ilości smaku i wlaniu jej do potrawy? Czasem wlewa się wino i też zagotowuje. Ma to swoją nazwę, francuską jakąś chyba, pomóżcie proszę.
Alicjo,
Dzieki o wspominlach wegierskich…zrobilo mi sie tak mniamusnie na sercu….
Acha, zakupikam smalec i zrobie zupe gulaszowa!
Co do jajek to na kolacje jajecznica z pomidorami i cebulka a do tego odzmazane ziemniaki, pycha!
Deglace!
Dziękuję! A jak się to wymawia?
Deglase – z akcentem na ostatnią samogłoskę.
merci beaucoup 😉
Ja chyba w poprzednim życiu bylam Węgierką, albo Meksykanką nawet (uwielbiam marynowana jalapeno), dlatego tak się rzuciłam w obronie honoru papryki!
Lena,
a gdzie kupiłaś smalec? W polskim sklepie? Bo tego tutaj „lard” nie polecam…
W razie potrzeby zawsze można wytopić z boczku, byle nie tego traktowanego syropem klonowym 🙂
Pozdrawiam,
powinnam znalezc blog kulinarny zajmujacy sie tolko gotowaniem z jajkami, bo jestem ich entuzjastka. Mam nawet ksiazke kucharska z samymi daniami jajecznymi.
Czesto jadam jajka: na miekko, sadzone ze szczypiorkiem, na twardo z majonezem i anchois oraz poczciwa jajecznice. Jajecznica/omlet z warzywami w wersji wloskiej to fritatta. Ja jadam ze skarmelizowana cebula i pomidorami. Toz samo ale z dodatkiem pokrojonych na oliwie ziemniakow, albo z serem jak Pyra. Meksykanie tez jedza jako uevos rancheros z wolowina i pomidorowo/paprykowa salsa.
Znakomicie sie czuje w jajecznym swiecie. Jest to dla mnie juz nie sniadanie ale lunch lub obiad…
Do jajecznego dania doskonale pasuje salatka z ugrillowanej czerwonej papryki, swieza bagietka i biale wino…
Pasta carbonara to tez danie z jajkami.
Kiedys we Francji jadlam jajecznie smazona ze smietana. Nadzwydczajna, jak zreszta prawie wszystko co jadlam we Francji.
Ale ja tylko czytam o jedzeniu. Wczoraj o wodzie i serze, dzisiaj salata salata w ramach wpasowania sie w sukienke na weekendowe party…
Ugh….
a.
Ps. Troche mnie ten 150 tys. tlum na Rydzykowej pielgrzymce przestraszyl.
Kogo poprze ten elektorat w nieuchronnych nowych wyborach?
p.s. Lena: do zupy gulaszowej potrzebujesz dosłownie łyżkę smalcu. Ze też Ci się chce zupę w taki upał?! U mnie już 25C, a dopiero kapkę po ósmej, oj , będziemy się dzisiaj gotować! Jezioro jak lustro, żadnego wiaterku.
Ale fajnie się mają ci, u których ciepło. A ja zaraz w ciepły, wodoodporny anorak wskakuję, w anoraku wskakuję na rower i w te pędy po Natana do przedszkola. Na podwieczorek w przedszkolu jajeczko na twardo albo/i chleb z nutellą. najczęściej „i” bo dzieciarnia lubi shocking mieszanki. Jajeczko niestety z niebieskawą obwódką, ech, przedszkole.
Alicjo,
Pomaszerowalam do Karpat i kupilam smalec ze skwarkami. Och jaki dobrenki ze swiezutkim cieplym zytnim chelebem ( jajecznica przy tym wyciada )!
Przed wyjsciem do pracy wlaczylam klimatyzacje. Jak wroce bedzie na dworze 34 a w domu 23 stopnie, czyli w sam raz na zupe gulaszowa.
Buzia
Jeszcze o „gotowaniu” wina:
Jak zostało nieco czerwonego wina, to można zawsze wypić je do końca albo wlać do rondelka, postawić na wolnym ogniu i „zredukować” czyli zminiejszyć objętość nawet kilkakrotnie.
Znakomicie przechowuje się w lodówce, może być w małej buteleczce – ja mam takie o pojemności 10cc. Bardzo łatwo wzbogacić tym skondensowanym winem sosy różne, często wystarczy nawet kilka kropli.
Ale może lepiej wypić – chyba, że już kto nie może….
A gdzież Ty Mamo Natana przebywasz, za kołem podbiegunowym?! Toż u nas parę dni temu gdzieś w Northwest Territories był 25 stopniowy upał! Emigruj!
Z jajkami to przypomina się mały figielek. Ale lepiej trzymać sparzony jęzor za zębami. Po wczorajszym chciałem od Jędrka pożyczyć kask bokserski, ale teraz sam go potrzebuje by mu za mocno gęby nie obili i ząbki na miejscu pozostały.
Alicjo, przebywam w Łomiankach, 15 km od Warszawy. 17 stopni. Zimno przecież! wczoraj było ciut znośniej, ale dziś ziąb, że hu ha! Ponoć jak na świętego Jana, tak przez 6 tygodni, brrr! chociaż… mówią także, że jak na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo i nima 😉 I to jest najtrafniejsze przysłowie narodu
read U
Też jestem entuzjastką papryki pod każdą niemal postacią. Mogę się obyć natomiast bez słodkiej papryki mielonej, niezbyt mi odpowiada. Chce Wam dzisiaj zaproponować potrawę prostą, dosyć tanią i wbrew pozorom, szybką. Jest to jedna ze sztandarowych potraw regionalnych w Poznańskiem. Mowa o szarych kluskach, albo kluskach chłopskich, jak je też nazywamy. Dokładnych, wagowych ilości Wam nie podam, bo z każdą torebką mąki, każdą odmianą ziemniaków i wielkością jajka, całość uleega zmianom. Jak powiedziałam wyżej, sprawa jest prosta :
Na 2 osoby – 6 większych ziemniaków, surowych, obranych, utartych na tarce ze średnimi otworami, małe jajko, garstka soli i ok 20-25 dkg mąki pszennej. Utarte ziemniaki odcedzić na gęstyjm sicie. Gąszcz ziemniaczany przełożyć do miski, dodać resztę składników, sok ziemniaczany ostrożnie zlać znad mączki ziemniaczanej osiadłej na spodzie. Mączkę dodać do ciasta ziemniaczanego. Starannie wymieszać wszystko razem. W płaskim, szerokim garnku albo bardzo głębokiej patelni zagotować osoloną wodę. Woda się gotuje, a my w międzyczasie wysmażamy 30 dkg boczku wędzonego z drobno usiekaną cebulką (1 mała). ,Kiedy woda zaczyna wrzeć, wrzucamy odrobinę ciasta (1-2 kluski) żeby sprawdzić konsystencję – jak się kluski rozpływają, to dodać więcej mąki, jak trzymają się dobrze – można gotować. Ciasto rozłożyć na płaskim talerzu, lekkiej desce do krojenia, ew. na pokrywce i bokiem dużej łyżki zsuwać do wrzątku małe porcje ciasta. Jak wypłyną, gotowe. Posypać hojnie skwarkami, polać tłuszczem lekko posolić. Podawać z gotowaną, kwaszoną kapustą. Jak nie ma kapusty, dać ogórki małosolne.
Jeszcze na chwilę do jaj powrócę.
Bardzo spodobała mi się odmiana włoskiej jajecznicy, niezmiernie wśród moich znajonych Włochów popularna. Na oliwie należy obsmażyć pokrojona w kostke cukinię ( chodzi, rzecz jasna, o cukinię niewielkich rozmiarów), wbić jajka, doprawic solą, pieprzem i parmezanem. Znakomita!
Bardzo dobra także gdy chocby z konieczności parmezan zastąpi się innym ostrym serem. A na marginesie- cukinia znakomicie pasuje do jaj. Równie mocno jak do czosnku.
Arkadius !
Ty mi nic zlego na temat papryki nie mow, bo kazda krytyke stlumie. Tyle ile jest odmian papryki to trudno sobie wyobrazic. Podobno jak Pan Bog stwarzal rosliny to zaczynal od papryki i co stworzyl cos nowego to dodawal jej nowa opmiane. Co zas do wartosci odzywczych, smakowych i lekarskich, to donosze, ze jeden maz uczony rodem z Wegier poludniowych robiac eksperymenty z papryka wanalazl witamine C, za co otrzymal w swoim czasie Nagrode Nobla. Od tego czasu papryka jest warzywem o chyba najwiekszej zawartosci witaminy C.
Osobiscie jadalem i zjadam chetnie papryke pod roznymi postaciami i smakami. Co do wielkosci i ksztaltu to sa od malutkich straczkow az do wielgachnych. Oczywiscie poza jajecznica albo jajkami sadzonymi na boczku i papryce, znakomita jest jako faszerowana z roznymi nadzieniami z miesa wieprzowego, wolowego, drobiowego i kiszonej kapusta. Nie wspamne tutaj o roznorakich marynatach, salatkach na swiezo itp. Krolewska forma papryki jest oczywiscie gulasz gotowany z kilku rodzajow mies i odmian papryki w kociolku wiszyca na trojnogu nad zywym ogniem. Do przygotowania gulaszu najlepiej jest miec sasiada ktory zna sie na rzeczy i robi wedlug zasady im wiecej tym lepiej. Prawdziwe przepisy sa strannie chroniona tajemnica gulszorobcy.
Najlepiej przygotowywac gulasz wieczorem a potem siedziec z towarzystwem przy ognisku do bialego rana popijajac ciezkie czerwone wino typu Eggri Bikaver, Zweigelt, Blau Portugiser albo inne.
Tak czy tak, witamina C idzie na zdrowie. Zdopingowaliscie mnie. W sobote jedziemy na wegierska strone na chlopski rynek, zobaczyc co juz jest do wziecia z tegorocznych zbiorow.
W sobote i niedziele bylo u nas prawdziwe chlopskie wesele z fajerwerkami i kolumna samochodow trabiacych na calego. Wesolo bylo. Cos takiego jak Wesele w Atomicach, tyle, ze nie rzucano bomb atomowych i stary Ambrozy konwencjonalnie nie rznal nozem.
Pogoda ciepla ale na szczescie pada jak z nut.
Pieknie Wam sie klaniam.
Pan Lulek
Tylu amatorów jaj, ze nie mogę się oprzeć, by nie dorzucić jeszcze dwóch pysznych przepisów. Smacznego!
Jajka na pasztecie
5 dag pasztetu ? 4 jajka ? natka zielonej pietruszki ? łodyga selera naciowego ? sól
Do wgłębień specjalnej patelni włożyć porcje pasztetu i podsmażyć, aż wytopi się tłuszcz. Posypać posiekaną natką i selerem. W każde wgłębienie wbić jajko i smażyć, aż białko się zetnie. Posolić. Podawać z bagietką.
1 jajko na pasztecie to 110 kcal.
Jaja drwala
4 jajka ? 4 grzanki z bułki ? 5 dag szynki lub boczku ? 3 dag masła ? sól ? pieprz
Żaroodporne naczynie wysmarować masłem. Dno wyłożyć usmażonymi na maśle grzankami. Przykryć szynką lub boczkiem. Ubić pianę z białek i przykryć grzanki. Zrobić dziurki w pianie i wlać w nie żółtka. Piec w gorącym piekarniku 6?8 min.
1 jajko drwala to 110 kcal.
Marialko – proszę coś bliższego o mufinkach. Czy masz specjalne foremki, czy blachę z mufinkami?
Och „jajca”,bez nich nie sposob zyc.Dzieckiem bedac tyle ich jadlam,ze dostawalam jakiejs paskudnej wysypki,ale i to nie moglo mnie od niech odstraszyc.Zostala mi ta jajczana milosc do dzisiaj 😉
W domu moim nigdy nie moze zabraknac jaj!!
Bardzo lubie jajecznice na cebulce,albo wiosenna ze szczypiorkiem.No i moje ulubione omlety,praktycznie ze wszystkim………
A skoro mowa byla o papryce.Kiedys poczestowala mnie znajoma Serbka,papryka nadziewana serem(chyba twarogiem),przyprawionym ostro i potem papryka byla w piekarniku pieczona.Niestety nie znam recepty,ale danie bylo pyszne!
Pozdrawiam.
Jajecznica… to taki sprawdzian ze zdolnosci kulinarnych na samym poczatku znajomosci. Jajec?nica jest jak pierwszy seks: czesto od jej jakosci pozostawionego wrazenia zalezy cala reszta.
Jajecznica jest jak seks rowniez dlatego, ze jesli chodzi o sklad dania, to nie ma limitow, a raczej sky is the limit. Jajecznica moze byc bardzo banalna, a moze tez byc bardzo wyszukana. Moze byc zrobiona na szybkiego, ale tez moze byc niemal celebrowana. Moze byc skromna albo obfita, pieprzna, itp.
Od jajecznicy prosta droga wiedzie do omletu, ktory wobec jajecznicy tak sie ma jak one night stand do trwalego pozycia 🙂
Natomiast papryka jest super, nawet jesli – jak chce Arkadius – nie ma ona wielkich wartosci odzywczych. Bedac na poludniu Francji jadlem papryke zrobiona jak pomidory z poludnia: suszona na sloncu i zalana oliwa plus przyprawy. Razem w osmiornicami i innymi owocami morza – pychota !
Pozdrowienia,
Jacobsky
Zapuściłam się dzisiaj w blogi polityczne, bo atmosfera gorąca, a u mnie na zewnątrz też, jeszcze w domu da się wytrzymać na szczęście. Nic dzisiaj nie robię, tylko konfitury muszę jeszcze raz zagotować i walnąć do słoików.
Marialko,
ja też robię taka jajecznicę, tylko cukinię wielkosci niedużego ogórka kroję w plastry, a nie w kostkę. Pyszne!
O jajecznicy z żółtym serem wyczytałam w którejś książce Henryka Grynberga („Memorbuch”?), natychmiast wypróbowałam i faktycznie, jest to doskonały pomysł.
Kapkę masła, parę plastrów żółtego sera, jak lekko się podtopi, walnąć jajka, sól, pieprz.
Jednym słowem, jaja rządzą.
Pyro!
Mam blachę do muffin na 12 wgłębień, w handlu widziałam jeszcze takie na 6. Jak juz wspominałam w tym tygodniu kupię jeszcze jedną, dość mam juz zabawy w wielokrotne napełnianie ciastem gdy więcej mi potrzeba. Będę więc na bieżąco jeśli chodzi o asortyment.
Arkadius!
Jajecznica z pomidorami,masz rację!Pycha śniadaniowa!
Papryka!Nie masz racji!Alicja Ci to chyba wytłumaczyła,nie będę powtarzał.
Najbardziej lubię leco wg.przepisu Tadeusza Olszańskiego:
Składniki:
-0,5 kg kolorowej papryki(oczyszczonej),
-0,5 kg cebuli,
-0,5 kg obranych ze skórki pomidorów,
-łyżka smalcu(lub dwie),
-przyprawy;sól,słodka papryka (dużo),ostra papryka(pół łyżeczki)
-dodatek dla mięsożercow:dobra kielbasa pokrojona w grube plasterki.
Gotuję w szybkowarze mieszczą
cym podane wyżej składniki.
Do lekko zeszklonej na smalcu,popiórkowanej cebuli dodaję pokrojoną w paski paprykę i rozdrobnione pomidory.Po 10 min. duszenia w otwartym szybkowarze dodaję sól i przyprawy,zamykam szybkowar.Jak szybkowar zacznie gwizdać,jeszcze 5 minut gotowania i już!
Pytanie dodatkowe;co można zrobić z młodego bobu,oprócz podania tradycyjnego „z wody”?Poradźcie!
a.j
Ja bardzo lubię bób z wody – jest najlepszy!
Ale jak musisz… kiedyś załozyłam sobie zakładką stronę Makłowicza:
http://ww2.tvp.pl/5221,20060525346957.strona
To jest kolejna wersja zupy, bo mozna ja robić bardziej odchudzoną i jak sie chce.
Improwizuj z tym , co masz pod ręka i w lodówce 🙂
chwila, do tego leczo P.Tadeusz proponuje ząbek czosnku pod koniec! Ja dodaję z pół główki, ale i robię w garze 5-litrowym, więc proporcje w porządku.
Z młodego bobu w Pyrlandii gotuje się kolejną odmianę eintopfu.
0,5 kg żeberek wieprzowych albo karkówki
1 marchewka nieduża,
łyżeczka przyprawy warzywnej typu „warzywko” albo podobnej
0,5 małego listka laurowego, większa szczypta cząbru (niekoniecznie) sól, łyżka smalcu albo innego tłuszczu, 1 łyżka mąki
3 nieduże ziemniaki,
woreczek bobu (0,5 kg)
Mięso nastawić w 1 l osolonej wody z „warzywkiem” i kawałkiem liścia laurowego. Gotować szumując ok 0,5 godz. Wsypać opłukany bób, pokrojoną w kosteczkę marchewkę, gotować następne 25 minut, dodać pokrajane w kostkę ziemniaki, usunąć mięso z zupy, wyjąć kości, wyporcjować. Kiedy ziemniaki będą miękkie (20 minut) ZE SMALCU I MĄKI ZROBIĆ ZŁOTĄ ZASMAŻKĘ. rOZPROWADZIĆ, WSYPAĆ CZĄBER, WLAĆ DO ZUPY. wŁOŻYĆ PORCJE MIĘSA (przepraszam – stara , a niezdara) Wszystko razem raz zagotować. Wyłączyć piecyk i dać zupie „odpocząć” przez 10 minut. Zupa b.smaczna i wystarcza za pełny posiłek.
Alicjo!
Wiem!Uwielbiam czosnek w kazdej potrawie z jednym wyjątkiem;potrawy z papryki!
Ale to tylko moje kaprysy! 🙂
A to sobie kapryś, andrzeju jerzy, jakeś taki rozkapryszony 🙂
Swoja drogą dziwne, bo mnie wyjatkowo pasuje pożenić paprykę z czosnkiem. A w kawiorze Heleny główka pieczonego czosnku jest po prostu niezbędna, bez tego kawior byłby bez jaj (że do jajeczności nawiążę).
Pyro!
Ten „eintopff”brzmi smakowicie! 🙂 Tylko pytanie;bób łuskany czy nie?
Możecie stukać i w klawiaturę i nie tylko w nią, a mi papryka gotowana, smażona czy grillowana i tak nie będzie smakowała. Co innego na surowo kiedy się ja zerwie prosto z krzaka jest wtedy chrupiąca, soczysta i posiada miły zapach.
Czosnek, również surowy, zawsze i wszędzie, powoduje pocenie się ciała. Do tego jeszcze otworzyć okno albo jazda na rowerze i klimatyzacje można spuścić przez okienko. Jadłem kiedyś lody czosnkowe. Na pierwszy smak szok, ale dlaczego nie?
Andrzej Jerzy – oczywiście, że bób łuskany. Strąki bobu nie nadają się do niczego. A zupa z bobu ma interesującą nutkę goryczki – gdzieś tam, daleko w tle.
Wiecie Wy co, Moi Kochani? To ja Wam teraz (z niejaką nieśmiałością) podam swój przepis na leczo „a la Pyra” I znowu jest to coś, co można jeść w ilościach nieprzyzwoitych. Nie jest to potrawa dla wegetarian, ale (jak to mówili dawniej) dla chłopa, co to z kosą chodzi. czyli kalorii, że hej
1,5 kg obranej, mięsistej papryki, 0,5 kg cebuli, jedna średnia (ok 1 kg cukinia, 3 ząbki czosnku, 1 kg pomidorów obranych ze skórki i bez pestek Sól, pieprz 1 surowa albo kawałek suszonej papryczki chili, 30 – 50 dkg b.chudego boczku wędzonego 30- 50 dkg kiełbasy (śląska, toruńska itp) 2 łyżki smalcu (albo 3 łyżki oleju, ale smalec lepszy)
Rozgrzać smaleć, wrzucić pokrajaną w kostki paprykę, krótko przesmażyć, wrzucić cebulę w ćwiećplastrach i pokrojony (nie przeciskany) czosnek, posolić, wrzucić boczek pokrajany w kostkę, pap.chili. Przegarniając smażyć 5 – 10 minut. Wrzucić cukinię i pomidory. Teraz zrobi się nagle w potrawie pełno sosu. Nie szkodzi. Przykryć i dusić 15 minut. Na końcu włożyć talarki kiełbasy. Dusić jeszcze trochę odkrytą potrawę aby nadmiar sosu odparował. Dodać kiełbasę i pólplasterkach, sprawdzić sos – przyda się mała szczypta cukru. To jest pyszne, jest tego dużo i z chlebem spełnia tę samą rolę, co bigos w zimie.
Spróbuj dodać pieprz wtedy kiedy pojawia się dużo sosu. Zobaczysz efekt prawie natychmiast. Sosu ubywa i nie trzeba tak długo tych biednych warzywek tak dusić. Pozostanie w nich co nieco w środku.
Komu trochę Celsjuszy, komu? U mnie +32C w cieniu, bez żalu oddam z 10, darmo!
Arkadius,
to rozumiem, jak ktoś czegoś nie lubi, ale obrażać paprykę jako bezwartościowe nico – nie pozwolę! Zresztą, Pan Lulek temat rozwinął, a na temacie się zna, bo przecież Pani Lulkowa była Węgierką!
Nie dworujesz sobie z tymi lodami czosnkowymi aby? To już wygląda na przegięcie, ale nie mówię nie, dopóki nie spróbuję 🙂
A co do młodego bobu zielonego, często kupuję w polskim sklepie mrożony Hortexu i jadam „z wody”.
Jedni jedzą tylko środek i wyrzucają skórkę, inni jedzą całość. Wyczytałam gdzieś, że w skórce bobu znajduje się substancja ułatwiająca trawienie, więc zjadam całość. A błonnika, swoja drogą, nigdy nie za wiele!
Pyro!
Że bez strąków,to wiem.Chodziło mi o to,czy „bobki” bez skórki,czy ze skórką?Ja jem ze skórką,niektórzy „łuszczą”. 🙂
Podobno wszystko co najlepsze jest pod skórą. A ona służy jako ochrona by to co jest nią osłonięte tak szybko nie schło i nie traciło na walorach smakowych. Wprawdzie dzisiaj o jajcach ale nie prima aprilis i z lodami nie pajacuję.
Racja racja, Arkadiusu,
ale skórka to jest czysty żywy błonnik, czyli taka mietła, która pomaga wysprzątać jelita. Nie lekceważyć tej mietły, bo jak jej nie ma, to tu i ówdzie pojawiaja się kopy śmieci, a potem polipy, a potem cholera wie, co. Wszystko ze skórką! Chyba, że całkiem niejadalna, co się zdarza.
Zapraszam sie na lody czosnkowe, chociaż lodów nie jadam – zrobię wyjątek 🙂
Tak sobie pomyślałam, że chyba nie robisz sobie jaj z poważnych ludzi!
Natan leży w łóżeczku, jestem z powrotem. Oprócz lodów czosnkowych słyszałam też o mięsnych. Mają smak szynki wędzonej. Szynkę lubię, ale lodów bym za nic nie tknęła. Tak tu Państwo piszą o sophisticated najczęściej jajecznicach, a mojej rodzinie najchętniej wchodzi taka zwykła, ze szczypiorkiem. A gdy zrobiłam za dużo, to na kanapki do pracy mężowi kładę i też smaszota. Tuż pod koniec smażenia jajecznicy (6 jaj na 3 osoby) dodaję mały pęczek szczypiorku. A jaja rozbełtuję z odrobiną słodkiej śmietany. Babcia (a prababacia młodość) dzieciństwo we Francji spędziła i przywiozła stamtąd trochę pysznych zwyczajów. Skoro o jajkach, to na przykład świetne są tzw. francuskie tosty. Znacie?
Teoria skórki i błonnika upadla przed paroma miesiącami. Być może powstanie wkrótce nowa. To takie proste cos nowego puścić w media. Telewizorki łykną każdą głupotę byle tylko była w nowym opakowaniu/ skórze /. Ja szanuje swój organizm, być może z racji tego ze jestem okropnym leniem nie pozwalam się mu męczyć. Siłę potrzebną na obróbkę skórek spożytkuje w bardziej przyjemny sposób na wodzie.
Takowe lizałem na Internationale Grüne Woche w Berlinku. Z pewnością do Twojego przyjazdu zdążę zreszerszować gdzie je również serwują.
Z tymi teoriami to jest tak, że najlepiej o kant d.. potłuc, bo jak mówisz, Arkadius, za pół roku będą nam wciskać inną ciemnotę, oraz sprzedawać jakiś specyfik na ewentualne przypadłości. Zawsze mam wrażenie, że pod etykietką „najnowszch badań” coś nam się chce sprzedać. Ale przy błonniku bym się upierała, bo od dziecka mi wpajano, żeby „ze skórką”, a ja wierzę w mądrości ludowe, z pokolenia na pokolenie. O, i nie pływam na desce, więc tym bardziej!
A jeść wszystko co popadnie i co komu pasuje! Oraz stosowny do tego trunek na frasunek i dla przyjemności, że o trawieniu nie wspomnę.
Mamo Natana, déglacer, w bezokoliczniku, wymowa jak zapodal Pan Piotr, wiec: deglase, w upolanszczonej wersji, czynnosc mozna wykonac woda, octem np. Xér?s, tudziez winkiem, wiem, ze pozno, ale dopiero teraz sie wczytalem we wpisy
Mamo Natana, déglacer, w bezokoliczniku, wymowa jak zapodal Pan Piotr, wiec: deglase, w upolanszczonej wersji, czynnosc mozna wykonac woda, octem np. Xér?s, tudziez winkiem, wiem, ze pozno, ale dopiero teraz sie wczytalem we wpisy
Dziękuję Sławku. Można mówić o „deglasowaniu”? pewnie nie.
Względem lecso, to przypomniało mi się, że w „Kamiennych Tablicach” gł. protagonista robił lecso i pod koniec wbijał jajko. Zaskoczyło mnie to bardzo, bo to jakieś udziwnione leczo, skoligacone z jajecznicą dziwnie. Ja wolę bez jajka, jakoś nie mam odwagi wg. receptury p. Żukrowkskiego lecsa przyrządzać. Francuskie tosty to starawy chleb obtoczony w rozbełtanym jajku i usmażony na oleju. Smakuje ze wszystkim niemal. Ma śniadanie.
Wiara czyni cuda. W żadnym razie nie będę nikogo od niej odciągał. Popychacz jest dobry na wszystko a może i na jeszcze więcej.
a na deser podaje squadniki do lodów czosnkowych
? 1 1/2 Tl. Gelatine
? 1/4 Tas. Wasser, kalt
? 2 Tas. Milch
? 1 Tas. Zucker
? 1/8 Tl. Salz
? 2 El. Zitronensaft
? 2 Knoblauchzehen in duennen Scheiben
? 2 Tas. Schlagrahm
bylo o jajecznicy, wiec tez sie wychyle, znacie brocciu? ser z Korsyki, od zupelnie niedawna dostepny na kontynecie, jest owczy lub kozi, jaja, ten ser i mieta po wierzchu udostepnia co najmniej smakowy Olimp
Z Korsyki trawię wszystko i to z zamkniętymi oczyma prócz nacjonalistów.
Mamo Natana, sadze, ze mozna mowic o déglaçage, wiec o deglasazu spolszczajac na sile, na zasadzie wernisazu, sztafazu, makijazu, itp
Nie znalazłam takiego słowa w sieci, ale brzmi interesująco. Teoria „…ażu” wydaje się do obronienia. Co na to poloniści?
Mamo Natana,
to rzeczywiście zgryz z tym jajkiem! Jaja w leczo?!
Ja się trzymam przepisu Tadeusza Olszańskiego, podstawowy to pomidory, papryka, cebula, równa waga składników, a obowiązkowo walę czosnek (dużo, a niech i się pocę, można wejść pod prysznic!), improwizuję, dodając bakłażana i fasolke szparagową młodą, a jak już zaszaleć, to kiełbaskę „debrecyna” z polskiego sklepu. Ostra papryka typu jalapeno musi być, to zamiast „czuszki” węgierskiej.
Leczo leczem, (mmm!) ale papryka nadziana i upieczona (jak pisze Pan Lulek) to też jest poezja. Robię je b. podobnie jak gołąbki, ale nadziewam wydrążone papryki kremowe. I piekę w piekarniku w zamkniętym naczyniu żaroodpornym. Niech połączy nas miłość do papryki 😉
Niech!
masz slusznosc Arku, dlatego tam nie jezdze po ser i przepyszne wedliny, zdecydowanie wole jak dotra do mnie, potencjalna stycznosc z palanctwem jakos mnie odrzuca, chyba ten Napoleon jakos im zapadl w bezmozdze, no i trzyma do tej pory, przynajmniej niektorych
niech! tez
Oj, nie było mnie parę godzin i bractwo się rozhulało, że strach. A mnie rodzone dziecko wrobiło w ogromną ilość wiśni. Jak dotąd nastawiłam konfitury z 3 kg i na nalewski przesypałam cukrem 6 kg. Resztę (co najmniej 10 kg Ania na noc wyniosła na balkon, bo nie ma w domu ani tyle cukru, ani słoików i dopiero jutro ruszy przetwórnia na dobre. Chcę zrobić jakieś 20 słoików kompotów. Zupełnie nie wiem, jak ta moja dziewczyna dotaskała owoce do windy, a potem te pół piętra w dół i do kuchni. Boziu, Boziu, ani ruszyć naboju nie byłam w stanie. Grzanki francuskie są naprawdę smaczne, a jajecznica ze śmietanką albo z mlekiem też jest w naszej kuchni znana.
Alicjo – o tym błonniku i miotle – z tego co wiem, najlepszą taką miotłą są pestki winogron. Trzeba je rozgryzać, żuć i przełykać, a wymiotą w kiszkach wszystko do czysta. Oczywiście – pestki przy okazji zjadania całych winogron 🙂
borsuku,
co komu w kiszkach gra 🙂
Dla mnie wszystko niełuskane, nieobierane,
ot co. Soczewica na przykład (a nawet zwłaszcza, spróbujcie!) , pogardzana, groch, fasola i tak dalej, w tym bób.
Winogrona jak najbardziej, tylko nie pogardzajmy tym, co w naszej kuchni od wieków.
U mnie znowu na burzę się zbiera 🙁
Na razie trzymajcie kciuki, bo zrobiło sie ciemno i pogodynka straszy nas tornadem. Nie żartuję!