Co za rok!

Od lat o tej porze roku miałam już pełen słoik suszonych grzybów. Delektowaliśmy się też wielokrotnie obiadami z tym wspaniałym dodatkiem. W tym roku ledwie kilka suchych grzybków tkwi na dnie słoja. Nie było też jagód leśnych, które staram się, bez większego powodzenia,zastępować amerykańską borówką. Wiśnie przemknęły przez rynek i kosztowały słono, morele mamy tylko zagraniczne.

Na szczęście sporo jest warzyw. Widać w mniejszym stopniu przeszkadzają im kaprysy pogody. I właściwie mieszkańcy miast nie odczuwają tych wahań koniunktury dla niektórych owoców, bo stoiska owocowo warzywne są u nas niezwykle bogate, choćby w importowane specjały.

Z przyjemnością konstatuję, że warzywniaki dorównują zagranicznym, które bywały powodem mojej zazdrości. No więc pora na gotowanie warzywne, bez tych nudnych mięs. Jednym z moich ulubionych dań warzywnych są pieczone różności i bywają na moim stole często. Zaletą ich jest to, że nie trzeba zjeść na jeden posiłek, że przechowane do następnego dnia są także doskonałe. Wypróbowuję także inne przepisy na dania z warzyw i to te najprostsze. Na przykład wśród swoich karteczek znalazłam zapisany przepis na zupę, którą pewnie kiedyś gotowałam, ale teraz odkryłam na nowo. Podaję proporcje na 1 osobę, może tylko z niewielką dolewką:

2 spore ziemniaki, posiekana bardzo drobno mała szalotka, szklanka rosołu wołowego z kostki lub domowego, pół zielonego ogórka (może być cały ogórek tzw. kwaszeniak), łyżeczka masła, 2 łyżki gotowego twarożku z ziołami prowansalskimi, szczypta suszonych ziół prowansalskich, kopiasta łyżka śmietany kremówki

Jako dodatek- kromka podpieczonego chleba tostowego

W garnku rozpuszczamy masło, dodajemy posiekaną cebulę i pokrojone w drobną kostkę ziemniaki, smażymy, aby cebula się zeszkliła. Dolewamy rosół i gotujemy 15 minut. W tym czasie ogórek obrany i pozbawiony gniazd nasiennych kroimy w kostkę, dodajemy do zupy i gotujemy jeszcze 5 minut, po czym dodajemy twarożek i do smaku zioła prowansalskie. Podaje się ze śmietaną kapniętą na wierzch. No i co, czy taka zupa nie wystarczy na solidny lunch lub kolację?