Targ na Mokotowie

Na skwerku niedaleko mojego domu w sezonie wiosenno-letnio-jesiennym co niedzielę ustawiają się stoiska targu śniadaniowego, który okazuje się także targiem obiadowym a nawet kolacyjnym. Bardzo mu kibicuję, podobnie jak liczna rzesza klientów lub tylko oglądaczy. Podziwiam, że mamy tu toalety, umywalnie, śmietniki, ale także wypożyczalnię (bezpłatną) koców, aby każdy mógł w piękną pogodę rozłożyć się na trawie, odpocząć po spacerze lub tu właśnie zjeść kupione pyszności.

Podziw mój wzbudza również i to, że w pozostałe dni tygodnia skwer wygląda jakby nie odbywały się tu nigdy licznie odwiedzane targi – już po południu ze skweru znikają stoiska, a trawa jest nadal zielona.

Nasz mokotowski targ licznie nawiedzają ekipy z daniami z restauracji, niekiedy nawet tych najbardziej renomowanych i amatorzy zjedzenia dobrego obiadu pod chmurką mają szansę posmakowania ich świetnych dań. Stosunkowo mniej tu sprzedawców ekologicznych produktów, co jest specjalnością innych targów warszawskich, ale przetwory, owoce i warzywa, chleby czy świeżo wędzone ryby można tu również  kupić obok doskonałych gorących dań.

Myślę, że, jeśli rodzinne spacery kończą się zjedzeniem obiadu na trawie, w atmosferze nieustającego pikniku, jest to miła propozycja na miejską niedzielę. Tym bardziej, że po posiłku lub przed nim można wybrać się do Królikarni, aby obejrzeć wystawę rzeźby. Swoją droga ciekawe byłoby zbadać, ile osób korzysta z obu tych możliwości dbając obok kultury kulinarnej o kulturę wysokich lotów.

A tymczasem życzę smacznego uczestnikom następnego targu.