Specjalsi

Podczas spotkania rodzinnego moja córka powtórzyła zasłyszaną rozmowę pięciolatka z mamą. „Mamo, dlaczego ja nie jestem na nic uczulony? Wszystkie dzieci w przedszkolu na coś są, a ja na nic” – skarżyło się dziecko.

Wszyscy się uśmiali. Najwyraźniej ten maluch odkrył już, że budowanie pozycji towarzyskiej nie jest takie proste.

A ja przypomniałam sobie różne przyjęcia, podczas których tematem było czego kto nie je, co mu szkodzi, a nawet bardziej szczegółowo, jakie objawy wywołuje niebezpieczna substancja. Pewna koleżanka i chętnym, i mniej chętnym opisuje szczegółowo budowę swoich kosmków jelitowych. Oczywiście przy jedzeniu.

Pomyślałam też o naszych rodzinnych przyjęciach, przed którymi należy się poważnie zastanowić nad menu. Mamy bowiem w rodzinie jednego niejadka, co jada bardzo wybrane produkty, jedną uczuloną na grzyby i dwoje niejedzących ryb. A ostatnio także jedną odchudzającą się.

Kiedy szykowałam się ostatnio, żeby ich przyjąć, długo główkowałam. Zwłaszcza ze wszyscy wymienieni to samodzielniee mieszkające dwudziestolatki, czyli przyjęcie rodzinne powinno służyć temu, żeby trochę podjedli, bo na co dzień jedzą nie wiadomo co. W końcu wybór padł na menu słabo się kojarzące z przyjęciami, ale za to bezpieczne: zupę jarzynową oraz gotowane szparagi z domowym chlebem. No i wspaniały tort bezowy mojej mamy.

Pomyślałam z nostalgią o czasach, kiedy jadło się to, co się dostało. A tematem rozmów nie były nadwrażliwości i alergie, tylko bieżące wydarzenia a może nawet literatura czy sztuka. Choć jeśli mielibyśmy rozmawiać o polityce, to może już lepiej o kosmkach?