O mores!

Nie, nie chcę narzekać na upadek obyczajów. Wyrażam raczej podziw dla zmiany obyczajów kuchennych. Trudno powiedzieć, czy uparta popularyzacja w mediach nowoczesnego, zdrowego sposobu jadania, czy jakiekolwiek inne czynniki miały tu największy udział. Myślę jednak, że co najmniej nie było bez znaczenia to, że ludzie zaczęli bardzo wiele podróżować, jadać, smakować, poznawać i przywozić produkty oraz przepisy.

Szczególnie wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat, co pewnie większość z nas przyzna. Myślę, że najlepsze międzywojenne gospodynie, gdyby cudem przenieść je do naszych kuchni, nie dałyby sobie rady po pierwsze z techniką a po wtóre z dopasowaniem składników i smaków do współczesnego gustu.

W czasie podróży po Polsce bardzo rzadko zatrzymuję się w pierwszej lepszej przydrożnej restauracji. Tam bowiem często gotuje się tak, jak przed laty. Tymczasem w niektórych bardziej modnych restauracjach kuchnia przeszła dużą ewolucję. Gotowanie moje i moich znajomych też zmieniło się niezwykle.

Po pierwsze niemal nie używam śmietany do zaprawiania sosów i zup, co w moim dzieciństwie było oczywiste i przetrwało w przydrożnych knajpeczkach. Smażę na oleju ryżowym, który nie pachnie i nie przypala się, sałatę zaprawiam olejem z pestek winogron, a polewając gotowanego kalafiora bułeczką, najpierw ją rumienię a potem dodaję świeże masło. Nigdy dawniej nie stawiałam na stole tylu warzyw a jednocześnie tak mało chudego mięsa i tak wielu ryb. I nigdy nie odczuwałam takiej przyjemności jadania całkiem bez mięsa.

Zostało mi jednak niezwykle silne przywiązanie do słodkich deserów. W tej dziedzinie jestem za staroświeckim ciastem kruchym na maśle, drożdżowym uczciwym i jajecznym, a owocowe sałatki muszą zalecać się wielką różnorodnością. Lody też jadam tylko z jednej warszawskiej firmy, w której nie chodzą skrótami. Nie wiem, czy jest dla mnie jakiś ratunek w tej mierze, ale prawdę mówiąc nie bardzo chcę być ratowana, bo uwielbiam staroświeckie ciasta. Nowy wynalazek , taki jak ciasto marchewkowe czy z buraka, nie ucieszy mnie tak, jak uczciwy, mocno śmietanowy, pełen kalorii tort Pavlova. Smacznego!

A oto mój przepis na ratunkowe danie bezmięsne. Czas przygotowania to około12-15 minut.

1.Nastawiam wodę na spaghetti. Kiedy zawrze wkładam kluski.

2.Tymczasem na 3 łyżkach oliwy podsmażam na szklisto posiekaną drobno cebulę, dodaję posiekany lub przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, chwilę podgrzewam i dodaję odsączonego z nadmiaru oleju tuńczyka z puszki oraz puszkę krojonych pomidorów w soku, dodaję sól, cukier i kawałek chili oraz łyżeczkę ziół prowansalskich albo porwane palcami zioła z doniczki: rozmaryn, tymianek, oregano i bazylię. Chwilę podgrzewam sos. Próbuję i w razie potrzeby doprawiam.

3.Teraz odlewam już spaghetti, wrzucam je na patelnię z sosem, mieszam i podaję.

Taka porcja sosu jest wystarczająca na 3 osoby