Galopująca moda

Moda rozprzestrzenia się niezwykle szybko. Od pewnego czasu nawet na uliczkach najmniejszego miasteczka w odległej części Polski spotyka się dziewczyny ubrane w modne ciuchy, z modnymi torebkami, w modnych butach. Można powiedzieć, że moda zbłądziła pod wszystkie dachy.

Ale przecież nie tylko moda dotycząca strojów, ale również na jedzenie. Wielką rolę wedle mojej oceny odegrały sieciowe sklepy, które nieświadome naszych dotychczasowych zwyczajów wprowadziły do sprzedaży liczne sałaty, warzywa, niskotłuszczowe mleko, liczne produkty dietetyczne. I stał się cud, bo po kilkunastu latach zakupy znacznie się zmieniły.

Od pewnego czasu, kiedy stoję i nudzę się przy kasie w supermarkecie, obserwuję, co kupują inni. Nawet najstarsi klienci, teoretycznie najbardziej zachowawczy, kupują takie modne towary jak nasiona chia, quinoa, kuskus czy różne płatki, chleby bez mąki czy wegetariańskie kotleciki lub pasztety. W końcu: dlaczego nie? Sama pamiętam różne mody: a to na jedzenie masła, a to na niejedzenie masła, na jedzenie pomidorów albo na niejedzenie pomidorów. Za każdą dotąd modą stały czyjeś interesy. A za jedzeniem dużej ilości warzyw, sałat, płatków z pełnego ziarna, egzotycznych ziarenek przemawia nie tylko czyjś interes, ale także, podobno, nasze zdrowie.

Na wszelki wypadek dziś wieczorem zjem sałatkę z quinoą. A jutro gotowaną ze śliwkami jaglaną, co było zmorą postnych dni z mojego dzieciństwa. Sprawdzę, może zmienił mi się gust. A co tam!