Małe jest trudne

Mam na myśli jednoosobowe gospodarstwo, które z konieczności bywa czasem trudne do prowadzenia i nieoszczędne. Wiadomo, że doskonałym remedium na pozostające jedzenie jest włożenie go do zamrażarki. Kupienie mrożonych warzyw i zużywanie ich w jednoosobowych porcjach jest także dobrym wyjściem (o mrożeniu i mrożonkach rozmawiamy tu od kilku dni). Ale to nie załatwia wszystkich problemów.

Wszyscy rodzice, których dzieci wyfruwają w świat, wiedzą, że przez długi czas nie sposób przyzwyczaić się do kupowania i gotowania zmniejszonych porcji. Po latach gotowania dla większej rodziny trafić dokładnie w zmniejszone zapotrzebowanie – to wielka sztuka. Przy tym większość produktów spożywczych kupuje się przecież w opakowaniach przygotowanych przez producenta, a więc w jego interesie dość sporych.

Można już kupić małe opakowanie mleka. Kasze, mąkę i cukier trzeba kupować w kilogramowych paczkach, ale te produkty wytrzymują na szczęście w domu dość długo, nie grozi im szybko przeterminowanie. Z zielonymi sałatami, takimi jak roszponka czy rukola, szpinak baby i rozmaite mieszanki, jest gorzej – kiedy kupimy opakowanie, musimy zjeść listki bardzo szybko, bo zielenina traci szybko kolor i smak. Nie ma też mody na kupowanie plasterka szynki lub dwóch, trzeba, tak wypada, kupować 10 dkg, z czego połowa obsycha i nie jest już smaczna. A co ma zrobić amator kalafiora, który, choćby miał dobry apetyt, nie da rady zjeść całego na jeden posiłek?

Nawet jeśli bardzo się staramy nie marnować jedzenia, musimy jednak czasem wyrzucić niezjedzone produkty czy dania. Sposób na niemarnowanie jedzenia jest ostatnio tematem moich twórczych rozmyślań. Wypróbowałam już woreczki próżniowe i próżniowe pudełeczka, z których wysysa się powietrze za pomocą specjalnej pompki. Sprawiają się dobrze, istotnie sałata ma się w nich doskonale nawet 3-4 dni, a szynka w próżniowym woreczku wytrzymuje do 10 dni, żółte sery sprawiają wrażenie, jakby przed chwilą krojone.

Tyle że jest z tym trochę zabawy, a zużyte woreczki muszę wyrzucać, bo po raz drugi już nie udaje mi się ich zamknąć hermetycznie. Sądzę, że wiele osób ma problemy ze zbyt dużą ilością kupowanego jedzenia. Ciekawe, jak je rozwiązują.