Drodzy Czytelnicy
Będę pisał teraz przez parę dni mniej, bo tu, gdzie jestem, dla zwykłych ludzi nie ma sieci, tylko dla obsługi, i muszę korzystać z pomocy Basi jako kuriera.
Nawet myślenie jest utrudnione. Widok dachów w Warszawie w śniegu jest piękny, ale nie rekompensuje kontaktu z blogiem. Mam nadzieję, że izolacja będzie krótka. Tymczasem wszystkich ściskam.
Komentarze
Drogi Gospodarzu – dzięki za znak życia! Będziemy z utęsknieniem czekali na Twój powrót! Wracaj jak najszybciej!
Ściskam również! Trzymam kciuki za jak najszybszy powrót!
https://www.youtube.com/watch?v=2aoPrZR3gqM
Piotrze-cieszymy się nawet z tak krótkiej wiadomości i czekamy na Twój powrót do domu i na blogowe łono. Życzymy ZDROWIA!
Przy okazji komisyjnie potwierdzam, że w ramach troski o zdrowie Pyra grzecznie pija soki owocowo-warzywne wyciskane przez Młodszą.
Tak jest – piję soki i często wznoszę toasty pro zdrowotne – za Piotra i innych słabujących.
Basiu – jakże jestem wdzięczna za ten znak życia Gospodarza naszego. Od razu lżej na duszy!
Piotrze zdrowiej nam spokojnie … my czekamy cierpliwie … uściski … 🙂
Basiu, Piotrowy Kurierze: przekaż proszę Piotrowi pozdrowienia i gorące serdeczności.
Echidna i Wombat
Piotrze! Pozdrówko spod śniegu! 🙂
Gospodarzu, dziękujemy za tych kilka słów i pozdrawiamy.
Nirrod – śliczne dziewczynki! 🙂 I Twoje blondyneczki i pozostałe.
Chciałoby się powiedzieć-niech żyją dzieci ze wszystkich stron świata 🙂
od dziś w Biedronce „Smaki Azji” … jest tofu w przystępnej cenie i bardzo dobre (3,19 zł za 200 g) … są też różne makarony np. makaron soba z mąki gryczanej …
ja nie widzę zdjęć Nirrod ale to chyba przez przegladarkę moją …
Pozdrowienia dla Gospodarza. Czy ja cos zle zrobilam, ze musze ponawiac czesto moje logowanie czy wszyscy tak maja ?
Chyba wszyscy tak mają. Ja też co kilka dni muszę się logować.
Uściski dla Gospodarza i Małżonki – dla Gospodarza za to, że zdrowieje, dla Małżonki za grypsy z miejsca izolacji 😉
Elap,
ja już nie pamiętam, kiedy się ostatnio logowałam.
Chodzą za mną placki ziemniaczane.
Pogodowo pochmurno i cm śniegu spadł. Wszystko poszło na Cichala 😉
O, jak miło, że Gospodarz dał znak, zawsze to raźniej na duszy.
Placki za mną też chodzą 🙂
Pogoda okropna, +3, wszystko płynie, wstrętna mżawka, mglisto.
Loguję się kilka razy dziennie – ile razy zresetuje się komputer. Niby od Gospodarza tylko kilka słów, a już nastrój całkiem inny. U nas +5 a śniegu i tak nie było, ale ziemia zmarznięta na kość.
Obejrzalam zdjecia corek Nirrod i przypomnialo mi sie jak moja Claire ze swoimi blond wlosami wyrozniala sie w Ammanie i co chwile ktos ja glaskal po glowie aby dotknac wlosy.
Dopiero teraz obejrzałam zdjęcie z urodzin córek Nirrod. Wszystkie dzieci urocze, a Zuza próbuje zjeść cały tort? I z czego te zdobienia na cieście?
Pozdrowienia dla Pana Piotra!
Poki co logowac sie nie musze, ale poczekamy zobaczymy.
Pyro zdobienia rozne. Zuzanny placek zdobiony marcepanem i masa cukrowa (fondant). Zosi kwiatkami z oplatka i masa cukrowa. Mam tego zawsze zapas w kuchni, bo tutaj trudno dostac.
Trzymanie za Piotra nieustające. Jak najszybszego powrotu !!!
Piotrze, jesteśmy z Tobą jak jeden mąż i żona. Bym się uśmiechnęła, ale tą nową mordą nie mogę!
Potwierdzam, Pyra pije soki i nic dziwnego – Młodsza robi pysznościowe. Tak mi się spodobało, że kupimy taką samą maszynę i będziemy pić, pić, pić…
Uważam, że zakup tej maszyny, był niezwykle korzystny i potrzebny. Soki słodzone są marchewką, bez grama cukru i są pyszne. Biorąc pod uwagę rozwodnione i dosładzane soki w kartonikach i ich ceny, nasz sok jest tani, pyszny i smaczny, a cena maszyny (polskiej, w promocji w realu) wyniosła tylko 400 zł.
Panie Piotrze,
Cierpliwie czekam i trzymam kciuki za szybki powrót do formy.
Z innej beczki, rozpiłam „nalewkowo” kolegę Węgra. W listopadzie podzieliłam się nadwyżkami pigwy, z której kolega zrobił pigwówkę na krupniku. Zlewał kilka dni temu, wyszło ok. 2 litry trunku. Podobno już wykańcza… i zapisał się na listę oczekujących na nadwyżki przyszłoroczne.
Jeszcze dodam, że aby uzyskać 3 szklanki soku, Ania wrzuca 1 buraka, 1 duże, zimowe jabłko, 1 pomarańczę, 3-4 mandarynki i 3-4 średnie marchewki.
Ewa – sam krupnik już jest bogaty w smaku i do tego pigwa? Może być dobre. Może i pigwa wyszłaby i na „poznańskiej gorzkiej”? No, kiedy szkoda…
Pyro,
Podobno wyszło wyśmienite, tyle że należy dać mniej cukru niż w przepisie.
Nirrod dziewczynki ślicznoty … 🙂 … od kiedy tam zaczyna się szkoła dla dzieci? …
a ja dziś cierpie … sama nie wiem jak to się stało bo chwilkę ręka była nad gotującym wodę czajnikiem a teraz mam oparzenie jak po zetknięciu z ogniem ..
nie chciało mi się dziś smażyć naleśników (jutro będą z resztą farszu) to zrobiłam kotlety jajeczno-grzybowe …
Jolinku ja aż nie śmiem powiedzieć… bo do szkoły poszły w wieku lat 3 a do zerówki Zosia poszla jak miała 4.
Właśnie je 6 stukneło i jest uzależniona od czytania… ale to może dlatego, że maja wyrodnych rodziców zdecydowanie gorszego sortu….
Nie wiem, jak w szpitalu, w którym leczy się Piotr – tam, gdzie co kilka tygodni leczy się Pyra, komputery u pielęgniarek i w sekretariatach maja łącznośc wyłącznie z siecią wewnętrzną. Tylko w dyżurkach lekarzy są komputery z wyjściem do sieci ogólnej. Nie ma buszowania po internecie i źle są widziane urządzenia mobilne. Leczyć się, a nie wypisywać głupoty (zdanie ordynatora).
Nirrod masz zdolne dzieci … 🙂 …
podatek od paliwa podnieśli … zaraz będzie podatek od sklepów … pieniądze tracą wartość a wszystko zdrożeje .. „dobra zmiana” …. bym przekleła bym …
Witam, nie ma nic gorszego jak nic nierobienie na szpitalnym łóżku. Gospodarzu, oby ta laba nigdy się nie powtórzyła.
Glupie nie są, ale żeby od razu zdolne? Inny system.
Pyro zdaniem ordynatora nuda i leczenie, to to samo?
Nirrod – książki zostawili mi w spokoju. Chyba nie przywykli, bo panie na sali – jedna miała zbiór krzyżówek, a druga kryminał i „Twoje imperium”.
Moja chrzestna wnuczka też poszła do szkoły w Belgii w wieku lat trzech i bardzo desperuje, że szkoła nie działa w soboty i niedziele.
Nirrod, jak dobrze, że jesteś!
W szpitalu miałam laptopa z dostępem do sieci przez coś wtykane, ale nie pamiętam co i nikt mnie nie ganił ani nie gonił.
Gulasz i kapusta były bardzo dobre, ale najsmakowitsze było, jak zawsze, towarzystwo!
można się wyrazić …..
vetoobywatelskie.pl,
Nirrod na system nie ma rady … 😉
Panie Piotrze!
zdrowotnosci i spokojnosci!
tu można się wyrazić …..
http://vetoobywatelskie.pl/
Jolinku-dzięki za wieści o makaronie z mąki gryczanej w „Biedronce”. Jutro zajrzę, bo jadłospis bezglutenowy nadal bywa u nas aktualny 😉
Jeszcze raz się okazało, że nie należy słuchać krytyków filmowych, tylko oglądać te filmy, które wydają nam się interesujące. Moim zdaniem”Dziewczyna z portretu”do nich należy.
I na dodatek Kopenhaga w tym filmie jest niezwykle malarska(cała historia jest oczywiście bardzo malarska i ładnie filmowana). Od lat myślę, by zwiedzić Kopenhagę, dzisiaj utwierdziłam się w przekonaniu, że warto.
Już bardzo dawno nie oglądałam TVP, a dzisiaj chcę obejrzeć ostatni program Lisa. Nie jestem jego fanką, ale wolę Lisa od Ziemkiewicza. TVP2, godz 21.45
Pyro, TVP nie włączę nawet dla Lisa i już.
Jolinku- robisz tu na blogu dobrą polityczną robotę! Link do veta obywatelskiego bardzo cenny.
Danuśka kupiłam ale ma tylko 30% mąki gryczanej … taki jak chcesz to jest makaron ryżowy …
Piotrze, dzięki za wiadomość!
Obyś jak najprędzej wrócił do domu i mógł zająć się znowu swoimi sprawami.
Ja, jutro mam następny czek.
Zobaczymy jak wyjdzie.
„Jeszcze będzie słońce na naszej ulicy” – B.Komorowski, L.Wałęsa, prof.Belka, dr Cimoszewicz – jestem wdzięczna na kilka słów ostroznego optymizmu.
Pyrciu, słońce na naszej ulicy jest, bo my jesteśmy. Małe, uparte szaraczki robiące swoje.
Sunny 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=B_y4X-tz2qY
„Oh my God, i my to przeżyliśmy!”-wykrzyknął u Lisa światowy człowiek, Lech Wałęsa 🙂
Dzień dobry,
Bardzo się cieszę, że Gospodarz się odezwał. Piotrze – trzymam za szybki powrót!
Nirrod – dzięki za wyjaśnienie „straganów”. Prawdę mówiąc nawet nie pomyślałem, że tam regulują to jakieś przepisy. Przecież tego są tysiące tysięcy, nie tylko w Nairobi, ale wszędzie w Kenii.
A w ogóle to przestaję Was czytać, a przynajmniej wieści o tym, co było u Pyry i innych na obiad. Gulasz z kaszą gryczaną! I kapustą! I jeszcze Haneczka mówi jakie to było dobre. Ja sobie to tylko wyobrażam. Gulasz z kaszą i kapustą! To ja bym oddał swoje obiady z dwóch tygodni, kupowane w tutejszych barach i restauracjach za talerz takiego specjału. To musiało być jak u mojej Mamy. Chyba mnie skręci! A jeszcze dochodzą inne – a to barszczyk z krokietami, a to mielone, a to żurek z kiełbaską, a to kapuśniak…. Dosyć katowania Nowego! Nie czytam o obiadkach! Ani o ogórkach Żaby! Możecie sobie pisać o ostrygach, ośmiorniczkach, chińszczyźnie, sushi i innych. To mnie nie rusza. Ale kartoflanka – owszem, bardzo.
Dobranoc 🙂
Zdrowiej nam gospodarzu , tesknimy za Twoimi blogami, podsylam troche slonca i ciepla z Florydy
Drogi Pani Piotrze,
Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam, zyczac zdrowia, zdrowia, i jeszcze raz zdrowia. Bardzo Pana tu brakowalo przez ostatnie dni.
Ten blog to jest niesamowite miejsce –miejsce gdzie spotykaja sie cieplii, troszczacy sie o siebie nawzajem ludzie, przyjazni innym, goscinni. Siedze sobie tutaj “pod stolem” juz od prawie dwoch lat i czytam ….
Duzo cieplych mysli sle tez do Pyry, bez ktorej ten Blog nie bylby tym czym jest, ktora jak dobry duch czuwa nad wszystkim, a jak trzeba to i w obroty wezmie.
Bardzo cieplo pozdrawiam wszystkich
P.S. I przepraszam za brak ogonkow – jeszcze ich nie rozgryzlam .
dzień dobry …
Nowy się nie katuj tylko sobie ugotuj … 🙂
koleżanki z gór pozrawiam … 🙂 … w sobotę Amelka jedzie do Szczyrku z rodzicami na narty … jak tam ze śniegiem? …
Tfu, jak ponuro i zaledwie szarzeje. Dzisiaj nie będę piła soku, tylko wapno – coś mnie uczula i od wczoraj mało elegancko co chwilkę się drapię „po całej Pyrze”, a kiedy w nocy przez sen drapałam się nadal, dałam sobie słowo, że szlus – wapno i tabletka na odczulanie.
Witamy nowego gościa przy naszym stole – Mik45 siadaj i opowiadaj. Nasza nowa, entuzjastyczna koleżanka Ganna – trzy dni spędziła na blogu i zaginęła bez wieści. Hej, jak tam w Żywcu? Jak ze śniegiem?
Śniadanie, które za mną chodzi…! 😉
*** * ***
Wielkie dzięki za wieści od Pana Redaktora!
Ciepłe myśli także dla Pani Barbary!!!
*** * ***
Jolinku,
odwilż, ocieplenie; dokładniej pokażą kamerki (i bieżące prognozy)… lecz aktywność zimowa może być rozmaita, a i ludzie coraz mniej uzależnieni od grubości i jakości „klepiskowej” pokrywy śnieżnej – naturalnej czy sztucznej 🙂
Basiu mam szansę na takie śniadanie bo kot umnie mieszka …. 😉 … a pytanie było trochę prowokujace by koleżanki z gór dały znak życia …
uważajcie bo bardzo ślizgo ..
Nowy-ja tam nie chcę Cię drażnić 😉 ale moim bigosem bardzo chętnie bym się z Tobą podzieliła. Ty za to stawiasz Malbeca 🙂
Pojaśniało, ale jest wysoka podstawa chmur, na termometrze +5 stopni. Po zimie nie ma śladu. Ptaki zgłupiały i krążą stadami, jak w okresie wiosny i gniazdowania, a tu dopiero koniec stycznia. Obiad będzie powtórką wczorajszego, bo nam gulasz jeszcze został, kapusta też, a ugotowanie kaszy czy ryżu, to chwila, moment.
Też nie chcę Nowego denerwować, ale u nas też wczoraj był gulasz. Z pyrkami i surówką z kiszonej kapusty 😀 Dzisiaj też powtórka. Śniegu już nie ma, zostały tylko kałuże „brzydkie H2O:
https://www.youtube.com/watch?v=3JZcWxEx30c
A u mnie dziś będzie biała kiełbasa duszona w kapuście, czyli też coś dla Nowego. Nowy pewnie potrafiłby ugotować te smakowitości, tylko gorzej z dostępnością odpowiednich produktów i czasu.
Asiu,
własnoręczne przygotowanie pasztecików to jest coś. Gratulacje. Sama ich nie robiłam. Na szczęście trafiłam niedawno na bardzo smaczne w nieodległym sklepie.
To, że dzieci idą do szkoły w wieku 3 czy 4 lat nie znaczy, że od razu uczą się pisać i czytać. Przeważnie jest to taka szkolna wersja przedszkola.
U nas dzisaj kurczak w sosie…
Haneczko moje dzieci podobnie bo od wrzesnia wpadna w holenderski system. W brytyjskim poszly rok wczesniej bo od 3 sie zaczyna. W Holandii obowiazek jest od lat 5 a mozne wyslac od 4.
Uczciwie powiem, ze nie wiem, kto ma racje, bo fachowcem od edukacji nie jestem. Jedno, co moge powiedziec, to ze Zuza nabrala tyle pewnosci siebie od czasu jak chodzi do szkoly, ze nam szczeki na podloge opadly.
Ja je obie bardzo kocham, ale caly 24/7 z nimi, to byloby cos strasznego.
Teraz jestesmy na etapie szukania szkoly w Holandii i nie ma szans na zatrzymanie jej rok w domu. Wiekszym problemem jest znalezienie szkoly, ktora w dobry sposob poradzi sobie z faktem, ze one beda powtarzaly rok ze wzgledu na zmiane systemu.
Napisalam i zlosliwie sobie pomyslalam, ze jak juz PL bedzie krajem mlekiem i miodem plynacym i te 800tys emigrantow z UK wroci, to ich dzieci beda powtarzac 2-3 lata podstawowki… Rodzice wtedy gremialnie powinni podziekowac Panstwu E.
Wlasnie dostalam maila, ze mam zaczac planowac przeprowadzke!!!
Pojde sobie teraz usiasc cichutko w kaciku i wpasc w panike….
P.S. Alicjo dzięki za maila. Właśnie miałam odpisać jak internet padł i dzisiaj już nie wróci. Jak wróci, to odpisze, bo pisanie telefonem, to nie to samo.
Nirrod – jestem bardzo ciekawa jak wygląda panika w wykonaniu tak zorganizowanej i racjonalnej osoby, jak Ty. Z pomocą firmy spedycyjnej zapakujesz ze dwa kontenery (zależy czy zabierasz meble, czy nie) dzieci za rączkę i na lotnisko. Wszystko.
U mnie reszta wczorajszego osso bucco i Nowy nie bedzie podrazniony. Jak czytam Wasze wpisy to tez mam czesto ochote na jakies danie typowo polskie .
ps. Oczywiście nie wzięłam pod uwagę, że przez 7 lat każdy dom obrasta w dziesiątki gadżetów, książek i dziecinnych zabawek. Masz okazję zrobić ekstra – selekcję.
Pyro, wczesniej to musisz wszystko przejrzec : co wyrzucic ( zawsze po dlugim pobycie sie cos znajdzie ) co rozdac a co zabrac.
Ktoś pytał o lokalną kuchnię? Prosze bardzo matooke z sosem fistaszkowym: http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/Mobile%20Uploads/20160126_132043.jpg
Pyro ja w panikę wpadam tak cichutko. Klamotów się nazbieralo, ale do konteneta się zmi
…eszczą. Za to do miszkania nie. W panikę wpadam głównie dlatego, że czas tak szybko leci…
Czas galopuje. Im jestem starsza, tym szybciej…
U nas resztki ze słoików. Jakaś glajdka, mięsne kulki, ryż, makaron.
Nirrod, bardzo jestem ciekawa o co teraz będą walczyć państwo E.
Nirrod – masz zamiar wrócić do pracy zawodowej?
Haneczko – a po czorta mają walczyć? Okazało się, że bardzo zasobnie im się żyje z dotychczasowego protestu.
Pyro, już wywalczyli.
Nirrod-wyczytałam, że matooke to gotowane zielone banany , trochę jak nasze ziemniaki, czy tak? Kuchnia senegalska słynie natomiast z kurczaka yassa. Danie znane jest zresztą nie tylko w Senegalu, ale ogólnie w zachodniej Afryce. Łatwe do zrobienia i bardzo smaczne: http://ugotuj.to/ugotuj/-18715951/kurczak+yassa+z+senegalu/p/
Danuśka, przepis fajny, ale nie dla … A
Danusiu słodsze od naszych ziemniaków, ale mniej slodkie od plantains. Głównie jedzone w Ugandzie. Betty raczej ich nie gotuje tylko na parę wrzuca owinięte w liście banana. Tradycyjnie na końcu się je dusi jak nasze pyrki (Pyry nie dusimy). Te byly tylko parzone. To rzaden cymes, ale od czasu do czasu lubie sobie w małych ilościach zjeść.
Nowy moje córki za sushi to by zabiły. Sushi, calamari i frankfurterka viando niekoniecznie w tej kolejności.
Pyro (nieduszona), taki jest plan, bo z jednej pensji da się wyżyć, ale łatwiej z dwóch.
a ten cymes,to żaden…
Ha, ha, Małgosiu 🙂 Oczywiście, że nie dla bezcebulowego A!
W tej bazie wędkarskiej, gdzie Alain zawsze się zatrzymuje już znają jego słabości i gotują jedną porcję bez cebuli, ale to już jest zupełnie inny kurczak….
Kurczak yassa tez nie dla nas, Bernard nie znosi musztardy . Ah, ci Francuzi !
Miły Gospodarzu, ściskam Cię serdecznie i życzę zdrowia.
Nie chciałem mieszać życzeń z innymi tematami. Tymczasem niepokoi mnie bardzo brak troski o dzieci. Zamiast ratować sześcioletnie wyrzucacie do szkoły jeszcze młodsze 🙁
Można sobie pożartować, choć czasem moje żarty są odbierane na poważnie nawet przez Ukochaną. Tak naprawdę mam nadzieję, że większość rodziców nie skorzysta z koła ratunkowego rzucanego przez nową władzę i siedmiolatki nie będą musiały powtarzać klasy, aby szkolne sale nie pozostały puste. Zapomnieli tylko o klasach drugich, bo i te będą puste, gdy pierwsze nie przejdą dalej. Wychodzi mi (może jestem słaby z arytmetyki), że wszystkie klasy przez rok powinny być powtarzane, żeby żadna klasa nie pozostała pusta.
Oj, Stanisławie, to nie wszystko (zajrzyj po sąsiedzku do Chętkowskiego). Nowe treści – żadnego żydostwa, Litwinów, osób homo i podobnych. To kto na Boga Ojca w tej naszej literaturze zostanie? Żeromski, Makuszyński i ew.Gajcy?
Stanisławie, to dlatego, że ja wyrodna matka jestem… albo moje potomstwo takie genialne… Moj rodzony ojciec mówi, że jego wnuczki takie genialne… po nim!
A serio to na reformy szkolnictwa powinno być moratorium. W dwa ognie się politycy dziećmi bawią.
Gimnazja 10lat wprowadzali a 6latkami co roku w piłkę graja. Chwała Bogu gminy trochę rozumu jeszcze mają…
Nie wiem, czy Żeromski w „Przedwiośniu” nie okazał się nadto lewicowy, a Makuszyński jako namiętny brydżysta mógł podpadać pod hazard. Co prawda autorstwo „O dwóch takich, co ukradli Księżyc” stanowi na pewno okoliczność łagodzącą.
Pyro Mickiewicz pierwszy do odstrzału. Litwy ojczyzny jego się zdrajcy zachciało. Chopina też już nie bedziemy grac, bo to pół francuz no i Zimmerman go gra a on, to wiadomo…
Jak tak dalej pójdzie, to mnie też na granicy zatrzymaja bo przodkowie z Sycylii a tam to tyle arabskiej krwi. Znaczy jestem islamski terrorysta
Naród polski najlepszy na świecie, więc obcych naleciałości nie potrzebuje. I ten naród daje ponad 50% zaufania Andrzejowi Dudzie i 45% Beacie Szydło. To zastanawiam się, czy nie wolałbym być jakąś naleciałością 🙁
A Szczypiorski, to Polak, czy Litwin? Całe życie za Wilnem tęsknił. Bo Miłosz, Gombrowicz – wiadomo, że swołocz, co to własne gniazdo…A znów Dąbrowska nie taka niepokalana jak i Konopnicka. No, a Baczyński Lechoń, Breza – czyste żydostwo. Nie ma o kim uczyć, oj nie ma…
ps – na tej fali wreszcie pan Pietrzak na wieszcza wyrośnie.
I żeby jeszcze nie zapomnieć o całkiem sporej grupie poetów, pisarzy i muzyków itp…
o grzesznej orientacji seksualnej. W imię czystości moralnej lepiej czym prędzej skreślić.
Nirrod-moje duże dziecko ma właściwie dosyć podobnie: sushi, krewetki, kiełbasa i ziemniaki z ogniska oraz pizza. Aha i kaszanka!
Elap-musimy w końcu ich ze sobą poznać 🙂 Osobisty Wędkarz kocha musztardę, ale tę
jedynie słuszną z Dijon. Trzeba by w zasadzie zrobić mini zjazd bretońsko-burgundzko-warszawski: Bernard, Michel, Alain i my, dzielne polskie żony 😉 Tych dzielnych polskich żon to mamy zresztą na blogu trochę to tu, to tam.
Wlaczyli internet!!!
Te dzielne, polskie żony mamy jeszcze dwie – jedna za Anglikiem, druga za Holendrem. Czego nie jadają ich mężowie, to ja nie wiem. Wszyscy jednak piją wino i to ich łączy.
Jablek i owocow w konkretnym obiedzie
Moj synek ukonczyl podstawowke im.Jana Brzechwy. Nie wiem czy takie swiadectwo bedzie uznawane w nadchodzacych czasach.
Alicjo! Źle usłyszałaś! Nasz bywszy Prezydent zakrzyknął z europejska : Oh, mein Gott! 🙂
Buźka, jak buźka. Paskudna, ale usmiechnięta!
Buźka uśmiechnięta ale paskudna. Była Marialka i uspokoiła Młodszą, że Pyra od razu nie zejdzie z tego świata po wypiciu kieliszka wina albo nalewki i to pomimo sterty leków jakie łyka – nie wchodzą one w reakcję z małą ilością alkoholu. Nie ma to jak zaprzyjaźniony, a rozsądny lekarz. Sama mówi, że po 10 latach wegetarianizmu wróciła do diety zróżnicowanej, a mając otwartą butelkę kiepskiego, czerwonego wina, ugotowała w tym winie porcję wołowiny. Był to znakomity obiad.
Witajcie, w Żywcu śnieg był, ale się zbył. Zostało jakieś rozciapane mazidło pod nogami, ale na stokach narciarskich pięknie. Wczoraj śmigałam po zboczach Pilska i było nieźle, ale sytuacja może się zmieniać w związku z gwałtownym ociepleniem. Myślę, że i w Szczyrku warunki jeszcze niezłe.
A zamilkłam, bo mi się tak jakoś markotnie zrobiło na duszy. Nawet nasz kochany Gospodarz chwilowo zaniemógł. I na odwiedzanym przeze mnie blogu ukochana kotka Amisia nagle opuściła swoich bliskich, przenisząc się za Tęczowy Most. Ja to wszystko bardzo przeżywam. Dobrze Pyro, że mnie wywołałaś do działania. Zawsze jestem z Wami. Na dobre i złe.
Nowemu zazdroszczę Afryki, a on nam kartoflanki …. O świecie, świecie, ale się plecie.
Nie wiem, co sądzicie o kuchni pięciu przemian, bo właśnie potrawę przyrządzam zgodnie z procedurami. Dość ciekawy punkt widzenia.
Ganno – jako stary niedowiarek jestem programowo przeciwko wszelkim modom dietetycznym i kulinarnym. Już ich multum przeżyłam. Każda grupa ludzka przez tysiąclecia wypracowała własny kanon zgodny z klimatem i dostępnymi produktami. Z czasem rozszerzamy go o coś, co nam zasmakowało albo stało się dostępne i smakuje. Dla mnie wystarczy.
Dzień dobry.
Ale podła pogoda 🙁 Mrusia w kłębek zwinięta na swoim fotelu podsypia, ja z lenistwa planuję pierogi ruskie z polskiego sklepu.
Pyro,
pomylił Ci się warszawiak Szczypiorski z wilnukiem Konwickim. Nie ma książki, żeby nie wspomniał o Wilnie.
Mój ulubiony pisarz, niedawno była rocznica śmierci.
Racja, Alicjo – pomyliłam dwóch panów, a raczej nazwiska. Lubiłam czytać obydwu.
Konwicki potem został warszawiakiem 🙂
Nowy,
kartoflanka łatwa do ugotowania, tylko zapytaj blogowisko 🙂
Ugotuj cały gar i będziesz miał na 2 dni.
A, jakże, zaraz kartoflanka!
Zrobiłem cija kartoflankę, że hej! A było tak, że w gazecie, przy reklamach lokalnych spożywczaków, był przepis na kartoflankę z patatów, czyli słodkich kartofli. Nie będę przytaczał całości przepisu i wymienię co trzeba ze składników głównych: 300 g patatów, 300 g marchwi i 150g szalotek. O ile reszta nie wybijała się niczym niezwykłym, o tyle uderzała śmiała propozycja doprawieniem całości sokiem z 5 (pięciu) pomarańcz i jednej cytryny. Rozumię teraz wagę takich uwag, co to zaznaczają na okładce, że wszystkie przepisy sprawdzone. Żałuję, że nie odniosłem się do przepisu trochę bardziej nieufnie i nie doprawiałem tym sokiem pomarańczowo/cytrynowym bardziej ostrożnie. Efekt taki, że zupa ostatecznie nie nadawała się do jedzenia.
Właśnie czytam „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”. To naprawdę wstrząsająca książka. O mieście i regionie z amnezją. Czytałam „My z Jedwabnego” Anny Bikont, parę innych książek. Czytam opowieści Marka o tym co dzieje się w jego mieście i nie mogę tego zrozumieć. Wiem, że i u nas są ludzie, którzy myślą tak samo jak bohaterowie reportaży Marcina Kąckiego, ale nie jest to tak odczuwane, na razie to chyba jeszcze nie jest większość.
Jeden z bohaterów książki p. Tomasz Wiśniewski zaproponował by jedną z ulic miasta nazwać imieniem Nory Ney. Aktorki, która wychowała się w Białymstoku, skończyła tam gimnazjum. Później uciekła z domu ponieważ jej ojciec chciał ją wydać za mąż za dużo starszego mężczyznę. Występowała w warszawskich teatrach, filmach. Była nazywana przez krytyków druga Polą Negri. Wojnę przeżyła na zesłaniu w ZSRR, potem wyjechała do USA. Jej córka Joanna Ney wylobbowała przyznanie Oskara Andrzejowi Wajdzie. Władze Białegostoku propozycję przemilczały. Oczywiście wiemy dlaczego. A p. Wiśniewski dostał list od oburzonego propozycją mieszkańca. Bardzo nieprzyjemny list.
Piękna Nora Ney: https://www.youtube.com/watch?v=RxdBDZE9hjo
Solidna, nagotowana na mięsie kartoflanka, nazywa się u nas „ślepe ryby” i jest pożywnym ajntopem. Jest i chuda kartoflanka, zaledwie okraszona skwarkami i cebulką, gotowana z włoszczyzny i ziemniaków, a zawsze zabielana, jak zupa rybna – z liściem laurowym i zielem angielskim , czasem odrobiną muszkatu. To zupa biedaków.
Asiu – nie mam narodowych złudzeń od dawna. Siedzi w nas barbarzyńca i to niejeden.Pepe – tyle patatów i tyle marchwi musiało dać obrzydliwie słodkawy posmak – to dlatego soki cytrusuwe.
To fakt, nie ma jak sprawdzone przepisy. I nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności za takie przepisy ” z sufitu”. Przypomniały mi się pierniczki Pyry , też z reklamy. Skutek jest taki, że nie piekę pierniczków, bo nie mam pewnego przepisu.
Słedkich pyr jadł nie będę, rzekł głowa rodziny.
Asia wiesz, mnie zawsze najbardziej zdumiewa, że po wiekach wojen, migracji ze wschodu na zachód i nazad, to jeszcze ktoś wierzy, że jest czystej krwi Polakiem…
Krystyno, jeżeli chcesz, poszukam przepisu Żony Sąsiada. Robiłam, wyszły bardzo dobre, kruchutkie.
Dobry wieczor,
Bardzo sie ciesze, ze Gospodarz sie odezwal, duzo zdrowia!
Na obiad byly miedzy innymi pataty utluczone, z maslem, dyzurnymi i spora iloscia czosnku i chilli. Bez przypraw raczej mdle.
Odsas bardzo lubi sok z granatow wiec kombinowal w kuchni z dwoma owocami, sitkiem i kopystka. Szklanka soczku pyszna, na mycie polowy kuchni jakos pod nosem psioczyl .
Nirrod, „wierzy” to słowo oddające istotę rzeczy.
Haneczko,
chętnie skorzystam z przepisu. Bez pośpiechu.
😀
U mnie w domu kaftoflankę, zwaną ziemniaczanką, robiło się z włoszczyzny i ziemniaków, jak była jakaś kość, to i owszem, a jak nie, to „zawsze w niej parę pływało skwarek… I zawsze byłs potraktowana zasmażką, nigdy zabielana.
Tyle przepisów, ile gospodyń 🙂
Zdrowie wszystkich szklanką piwa (Lech) 🙂
Haneczka celnie jak zwykle 🙂
Ja lubię granaty w całości (oprócz skóry i białej skórki – gorzka!). Wybieram łyżeczką pestki (?) pełne soku i zajadam.
Dzwonię do Placka.
Znalazłam. Żona Sąsiada podała tak:
* 200 g masła
* 200 g cukru
* 2 jaja
* 1/2 szklanki płynnego miodu
* utarta skórka z cytryny
* 500-700 g mąki
* 1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
* 2 łyżki przyprawy do pierników
* 1 łyżeczka mielonego imbiru
Masło z cukrem ubić dokładnie mikserem. Dodać jaja, miód, i skórkę cytrynową. Wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodać do masy maślanej i szybko wymieszać, aż składniki się połączą. Włożyć ciasto do lodówki na godzinę (można zostawić na noc). Kiedy stwardnieje, podzielić na cztery części i rozwałkować placki grubości 3 mm. Wyciąć foremką ciastka i ułożyć na blasze, na natłuszczonym pergaminie. Wstawić do piekarnika o temp. 180 st. C, piec 15 minut, aż się zrumienią. Ostudzić, dekorować lukrem i wieszać na choince.
To jest przepis Agnieszki Kręglickiej z Gazety Wyb. Od kilku lat go stosuję, imbir można sobie darować. Ja swoje pierniczki po upieczeniu, wkładam do szczelnie zamkniętego pudełka na przynajmniej tydzień – 10 dni. Zmiękną. Potem można już dekorować i wieszać na choince. Rzadko który doczeka na niej Trzech Króli, choć odpędzam łakomczuchów!
Ja imbiru też nie dodałam, ale następnym razem trochę dosypałam. Mąki dałam krakowskim targiem 60 dkg. I nic nie miało szans zmięknąć, bo było pożerane na żywca.
U nas kartoflanka to zupa na mleku z ziemniakami w kostkę i zacierkami.
https://www.youtube.com/watch?v=PAEUUuIOCTg
Właśnie odkryłam, że w archiwalnych wpisach mordki poprzerabiało na mordy! Wrrr!!!
Takie pierniczki robiła moja synowa, wyszły bardzo smaczne:
http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/wigilia/pierniczki_alpejskie/przepis.html
U Placka dzisiaj lepiej niż przedwczoraj i wczoraj, było nieszczególnie. Pytał, co na blogu, prosił, aby wszystkich pozdrowić. Porozmawialiśmy chwilę, pożartowaliśmy z tego i owego. Szkoda, że to tak dalego, byłabym tam częściej osobiście.
Placek mnie nie widzi, ale przy nim siedzę.
Alocjo dzięki za wiadomości od Placka.
Krysiade,
nie ma sprawy, jestem najbliżej. Szkoda, że nie bliżej, ale trudno.
Dobranoc 🙂
Dzień dobry,
Dziękuję za wiadomości od Placka! Placku, bardzo jestem z Tobą!
Asiu,
To było już kilka lat temu. Lato, upalnie, mam wolny dzień. Pojechałem do Copiague, miasteczka gdzie mieszka dużo Polaków, są polskie sklepy. Znalazłem też fryzjera, zajrzałem przez otwarte drzwi. W środku tylko ładna panienka, nudzi się, żadnych klientów. Wchodzę, proszę o strzyżenie. Siadam. Jak to zykle w takiej sytuacji pytania – a skąd pani, a skąd pan?
„A ja to jestem z takiej małej miejscowości, na pewno pan nie wie.” mówi panienka, naprawdę ładna.
– A może? nalegam.
„Jestem z Jedwabnego, może pan słyszał?’
„Nie tylko słyszałem, ale wiem gdzie to jest, ja tam byłem.” – mówię zgodnie z prawdą.
I wtedy zobaczyłem w lustrze, że duże fryzjerskie nożyce zawisły w swym nożycowym rozkroku tuż nad moją głową i tak trwały. Zapadła długa cisza. Ja czekam tylko kiedy te nożyce mnie dźgną. Ładna buzia zamieniła się w złą twarz.
„Ale pan nie jest Żydem?” zapytało w końcu dziewczę.
„Żydem nie jestem, ale wielkim sympatykiem – tak” odparłem zgodnie z prawdą.
Nożyce wciąż trwały w bezruchu by w końcu powoli, bardzo niechętnie dokończyć strzyżenie.
I jestem pewny, że ta młoda dziewczyna nigdy nie widziała ani nie rozmawiała z żadnym Żydem, ale nienawidziła ich tą swoją nienawiścią otrzymaną w genach, podpartą wychowaniem w domu, oczywiście nie wiedząc dlaczego. I takich ludzi jest pełno. Właśnie tutaj, w okolicach Nowego Jorku jest mnóstwo ludzi z okolic Białegostoku, Łomży, Zambrowa. Znam wielu z nich, niestety….
Dobranoc 🙂
W genach nie ma nienawiści. Nienawiść – rzecz nabyta.
Oj, zaczytałam się. Teraz już naprawdę gaszę lampkę.
Dzień dobry! Pozdrowienia dla Gospodarza i Placka!
Z trawnika znikaja resztki śniegu, na ścieżkach lód się roztopił i zniknał. Przez trzy tygodnie była prawdziwa zima.
Nowy
Prawie całe Województwo Podlaskie głosowało przeciwko wejściu do UE. Teraz też nienawidzą wszystkiego co unijne, z wyjątkiem pieniędzy jakie dostają. Region dzięki dopłatom do ziemi i dotacjom celowym zmienił się nie do poznania, z zapyziałego regionu o fatalnej infrastrukturze zmienił się w wielkie zagłębie mleczarstwa o ogromnej produkcji i najnowocześniejszych ogromnych zakładach przetwórstwa mleka. Niestety mentalnie zostali w XIX wieku.
Jak się dziedziczy nienawiść? Wystarczy zajrzeć do niezwykle popularnych w XX-leciu, a i dziś chętnie czytanych (wieści z biblioteki) książek Rodziewiczówny, Zarzyckiej czy Makuszyńskiego. Nie ma tam pozytywnych postaci Żyda – jest nędzny oszust, karczmarz – wyzyskiwacz, plotkarz wiejski, ojciec całej czeredy brudnych dzieciaków itp. Negatywne kalki wędrowały między ludem pobożnym. Jeden z moich ulubionych w młodości bohaterów literackich – zbój, złodziej i ogromnie sympatyczna postać, Białorus, Kasjan, nazwany osłem, nigdy nie widział osła i pytał co to. To bardzo głupie zwierzę odpowiedział zapytany. „Zwierzę, np to nic, bo już myślałem, że to coś od Żyda”. uspokoił się spostponowany.
Dzień dobry.
Po pierwsze, wszystkim chorującym szybkiego powrotu do formy.
Po drugie, Asiu i ja czytałam „Białystok” z odczuciami bardzo podobnymi do Twoich. Teraz mieszkam w tradycyjnie pisowskim (choć nie wiem do końca, bo z kimkolwiek rozmawiam, nikt nie przyznaje się do głosowania na nich), prawicowym rejonie kraju, dawnej mieszaninie kultur, tak, jak na Podlasiu, a nawet bardziej, bo tutaj Polacy, Żydzi, Rusini (Łemkowie) i tzw. Niemcy galicyjscy. Ale jest inaczej, niż na Podlasiu, pamięć o przedwojennych mieszkańcach jest wciąż żywa i kultywowana coraz śmielej, cmentarze raczej zadbane, a i nie widzi się rysunków nazistowskich symboli. Energicznie działa tutejszy sztetl z https://www.facebook.com/S%C4%85decki-sztetl-400665466657592/?fref=photo często odwiedzają nas dawni mieszkańcy, a raczej ich potomkowie. Ludzie rozmawiają o dawnych sąsiadach raczej życzliwie i chętnie. Niektórzy są dumni z tutejszego cadyka-cudotwórcy, dorocznie tłumnie przyjeżdżają chasydzi z całego świata, by uczcić jego pamięć.
Byłam w Jedwabnem, Wąsoszu, Radziłowie i faktycznie tam panuje inna i straszna atmosfera, całkiem jak opisana przez Kąckiego. Jak inny kraj. Nie da się normalnie rozmawiać z ludźmi na te tematy, wzbudza to w nich agresję. Zastanawiam się, dlaczego tak jest? Chyba wytłumaczenie, że tam był zabór rosyjski, a tutaj miłościwie nam panujący Franz Jozef nie jest odpowiedzią?
Po trzecie, ktoś pytał o śnieg. Na górach jeszcze leży, wyciągi działają, a w dolinach lada moment wychyną pierwiosnki. Rusza do dzieła halny.
Dzisiaj obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. http://www.sztetl.org.pl/pl/cms/aktualnosci/5026,warszawa-miedzynarodowy-dzien-pamieci-o-ofiarach-holokaustu/
https://www.youtube.com/watch?v=yPJIMQS7C5Q
Przyszła koperta z Kanady – spora, a w niej 3 czapki, prześlicznej roboty. Dwie skromne, jedna z kwiatkiem i odrobiną szaleństwa. Ta jest najładniejsza. Jest dla mnie odrobinę za duża i Młodsza pokrzykuje, że to ona dorobiła się pięknej czapeczki. Weto! Nie oddam.
Alicja – pięknie dziękuję.
Bjk – i na dodatek pan Z. wstrzymuje prace nad ustawą o karaniu za mowę nienawiści. 🙁
Plackowi wielkie serdeczności.
W niedzielę i poniedziałek byliśmy w Wilanowie. Jedzenie bardzo dobre przygotowane przez Synową. Okazja – dziesiąte urodziny Wnusi. Zupa z mleczkiem kokosowym – robi się chyba coraz modniejsza w różnych kremowych odmianach.
Koleżanka zza biurka była wczoraj u MNP Prezydenta z okazji mianowania profesorskiego swojej Mamy. Z opisu wynika, że było to dużo milsze niż za panowania Prezydenta św.p. Przed wyjazdem całej rodziny w 6 osób pytała o godną polecenia restaurację. Poleciłem „Różaną”. Nie było reklamacji, wręcz przeciwnie.
Poseł Kukiz mówi, że Polska to nasz kraj i w nim mamy mieć prawo wybierać, kto obok nas mieszka… Ja prosze o zakaz wpuszczanie Pana Posła do Wielkopolski, bo sobie nie życzę, żeby on był moim sąsiadem. Dziękuję.
Haneczka pisała o żonie sąsiada i pomyślałem, że chciałbym mieć sąsiada, który ma ładną żonę. Nie, żeby cokolwiek, ale zawsze miło popatrzeć. Ale zaraz przyszła refleksja, że moja Ukochana też będzie dla kogoś żoną sąsiada, więc uznałem te pierwotne refleksje za zgubne. Jednak Kukiz niekoniecznie niezależnie od tego, czy ma żonę i jaką. Co do narodowości sąsiada, nie mam żadnych preferencji. Może być Żyd, może Palestyńczyk, może Ukrainiec. Najlepiej, żeby był miły w stosunkach międzysąsiedzkich. Na aktualnych sąsiadów specjalnie nie narzekam, chociaż jeden wybudował coś tam z naruszeniem prawa i zasłonił nam słońce w ogrodzie praktycznie całkowicie. Inny sąsiad chciał się o to procesować i namawiał na wspólny pozew. My jednak wolimy mieć niezłe stosunki nawet pomimo doznanej krzywdy. Uważam po latach, że decyzja nasza była słuszna. A sąsiad, który chciał się procesować został biskupem ewangelicko-augsburskim i się wyprowadził. Raczej charakter niż narodowość jest dla mnie kryterium.
W dzieciństwie mieszkałem w miasteczku, w którym mieszkało jeszcze sporo Niemców czekających na swoją kolejkę do wysiedlenia. Zapamiętałem, że Ojciec, sprowadzał wielu z nich zlecając różne usługi, a na pytanie, dlaczego korzysta z wrogów, odpowiadał, że wrogami i oprawcami byli w czasie wojny, a teraz oni są ofiarami. Nie bardzo to wtedy mogłem zrozumieć, ale chyba coś z tej nauki zostało. Myślę, że dużo zawdzięczam rodzicom z tego z czego jestem w sobie zadowolony. To z czego nie jestem, chyba zawdzięczam tylko sobie samemu.
Niemcy, którzy mieszkali wtedy czekając na wysiedlenie wydawali się takimi samymi ludźmi, jak Polacy. Kobiety tylko nosiły dziwne dla mnie nakrycia głowy, takie specyficzne turbany, jakie można zobaczyć na filmach z czasów II wojny. Nie budzili jakoś powszechnej nienawiści, chociaż byli na miejscu. Teraz potencjalni uchodźcy budzą nienawiść, chociaż nikt ich na żywe oczy nie widział. Politycy, którzy tę nienawiść rozbudzają, często afiszują się ze swoją rzekomą wiarą. To jest dla mnie nie do pojęcia, jak i nienawiść do Brzechwy czy Leśmiana. Lechoń pal 6, pisał raczej dla dorosłych, ale Brzechwie dzieci tyle zawdzięczają. Podobno chciał pisać raczej dla dorosłych, ale wydawcy uznali inaczej i chyba słusznie. A dorośli chętnie czytają dzieciom.
Naplotłem trochę bez sensu, ale jest jakaś taka atmosfera podminowania, która rozum nieco zaćmiewa.
Nirrod – on ma blisko do Wielkopolski ale ni w ząb nie rozumie naszej odporności (i oporności) na wszystkie -izmy.
Nirrod – on ma do nas blisko ale ni w ząb nie rozumie naszej o-p-o-rności i o-d-p-orności na wszelkie – izmy
Stanislaw ma rację – stosunki dobrosąsiedzkie zależą nie od narodowości, a od charakteru i kultury osobistej sąsiadów.
No właśnie, dobrosąsiedzkie. W 1967 roku mieszkałem 5 tygodni w Londynie przy Ongar Road, na skraju dzielnicy Fulham, kilkaset metrów od Earls Court Exhibition Center. Było to miejsce zamieszkania ludzi raczej ubogich, o różnych kolorach skóry. Wynajmowałem pokój u nauczyciela z Irlandii, na parterze mieszkały dwie angielskie dziewczyny, a sąsiedni budynek zamieszkiwali angloafrykanie. Blisko mieszkali przybysze z Azji. Wszyscy witali się na ulicy i w razie potrzeby można było liczyć na drobne przysługi, np. na zamówienie mleka, gdy zjawi się mleczarz, a mnie już nie będzie i tp. Nie zauważyłem jakichkolwiek animozji. Wydaje się to wszystko bardzo naturalne. Nigdy nie byłem blisko lewicy, ale przyczynę rozbudzania nienawiści na świecie widzę niestety we władzy pieniądza, walki o dostęp do ropy na Bliskim Wschodzie i podobne interesy. W Jugosławii kilka nacji żyło w zgodzie przez dziesięciolecia. Mówiło się, co prawda, że po nieuniknionej śmierci Tito państwo się rozpadnie, ale nikt chyba nie przewidywał aż takich eksplozji nienawiści. I nie wybuchła ona spontanicznie tylko była podsycana. Tam, gdzie chodzi o wielkie pieniądze, jestem w stanie to zrozumieć, choć oczywiście potępiam. Trudno jednak pojąć coś takiego w Polsce, gdzie chyba nie chodzi o żadne wielkie interesy tylko o nienawiść dla nienawiści. W „Uległości” trafne wydało mi się sformułowanie o niedobrym chrześcijaninie, który jest usatysfakcjonowany dopiero, gdy w rozmówcy dojrzy osobę na pewno potępioną. Dojrzenie własnej wyższości moralnej – jakże niemoralne. Jakże wielu takich niedobrych chrześcijan wśród ludzi tak afiszujących się ze swoją religijnością.
Po raz pierwszy zrobiłam zupę z małosolnych ogórków. I okazała się być całkiem „grzeczną” zupką. Wombat – a był pomysłodawcą – bardzo chwalił.
Dopóki ludzie nie zrozumieją iz nie przynależność rasowa, religijna, czy kulturowa lecz inne wartości decydują o charakterze i postawie ludzkiej, dopóty kontakty międzyludzkie nie ulegną poprawie. A że wiele wartości zatraca swe znaczenie, mam coraz większe wątpliwości i obawy…
Dzień dobry,
wszystkie pozdrowienia Plackowi przekażę, zadzwonię do niego dzisiaj, ale po południu. Umowę mamy taką, że jak nie ma siły czy ochoty rozmawiać, to po prostu mi mówi i się rozłączamy.
A propos tej nienawiści, właśnie…dla mnie to słowo jest z ołowiu i rzadko używam, a już chyba nie zdarzyło mi się tego słowa użyć w stosunku do osoby, grupy czy narodowości. Nie lubię, nie cierpię, nie znoszę – to tak.
Nienawiści nie ma w sobie noworodek, dziedziczymy cechy fizyczne, ale wszystko inne chłoniemy ze środowiska, w jakim wzrastamy.
Dlatego te „geny” mi nie pasują, podobnie jak ktoś to czy owo „wyssał(a) z mlekiem matki”, zazwyczaj coś złego. Buntuję się – dlaczego „z mlekiem matki”? A ojciec to co, nie miał żadnego udziału w stworzeniu nowego człowieka?!
Stanisławie,
no właśnie, ja tu mam sąsiadów bliższych i dalszych do wyboru, do koloru, wszyscy sympatyczni. Nawet ci, co prawie naprzeciwko się wybudowali (ale budowa jeszcze nie skończona) i zakryli mi widok na zatokę (wrrrr….) też sympatyczni, bo już się „rozejrzeli” po sąsiadach i machają z daleka ręką na powitanie, jak widzą, że się kręcę na podwórku.
Nirrod (12:33),
no właśnie!
Pyro,
noś na zdrowie, wszystkie trzy po zrobieniu wyprałam swoim zwyczajem w szamponie, bo wełna pochodzi z resztek licho wie, od jakiego czasu zbieranych.
Nie myśl sobie, żem taka genialna z tą czapką, co Ci się najbardziej podoba, kiedyś-gdzieś-coś mognęło mi w internecie, co mi się spodobało, więc szukałam, aż znalazłam i „odgapiłam” mniej więcej.
https://images.search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVrw5zKhWHmQA_ionnIlQ;_ylu=X3oDMTByMjB0aG5zBGNvbG8DYmYxBHBvcwMxBHZ0aWQDBHNlYwNzYw–?p=Czapki+We%C5%82niane+%2B+Na+Drutach&fr=yhs-mozilla-004&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
p.s.
Wzór plus minus z tej pierwszej, a kwiatek zrobiłam po swojemu i doczepiłam 🙂
Stanisławie – serdecznie polecam do przeczytania książkę Marka Ławrynowicza „Diabeł na dzwonnicy”. Mnie pożyczyła ją Haneczka, a ja nie odłożyłam, póki nie przeczytałam. W ogromnym skrócie jest to historia repatriacji Wilniuków po II wojnie napisana z niezwykła pełną ciepłego humoru brawurą. Z pewnością urodę tej niewielkiej pozycji doceni Eska i Wanda TX, trochę tych potomków AK-owców i inteligencji wileńskiej u nas się przewinęło.
Bardzo czesto nienawisc pojawia sie we wszelkich dyskusjach i publikacjach, wlaczajac nas, a tak rzadko przeciwienstwo nienawisci, czyli milosc. Mam wrazenie jakbysmy sie wstydzili nawet samego tego slowa.
Nowy – z mojej strony to bywa obcość i niechęć; nie nienawiść, co by mnie pchało do rękoczynów, Boże broń. A kochać pp Ziobro, Macierewicza i posłankę Pawłowicz nie potrafię, mogę zmarginalizować – nie patrzeć, nie słuchać. Uważam, że desygnowanie ich na wysokie rządowe funkcje jest wyrazem lekceważenia społeczeństwa. Nie lubię być lekceważona – co nie znaczy, że ostrzę noże w kuchni w „obronie Konstytucji.”
Wracam jeszcze do obowiązku szkolnego. Nie pamiętam, żebym miał wczesną szkołą zepsute dzieciństwo. Początkowo uczyłem się w domu, ale w czasie okupacji przyszedł obowiązek szkoły publicznej. Po dyrektorskim egzaminie dano mnie do klasy trzeciej. Jeśli maturę zdawałem w 1952 roku mając 16 lat, tzn zacząłem edukację w wieku lat pięciu. I przeżyłem…
Bjko! Z tą granicą zaboru rosyjskiego jest coś na rzeczy! Jest takie stare porzekadło, że Prusak i Austriak zabierali wolność, ale Rosjanin, duszę!
Pyro. Nie dostałaś jeszcze miękkiej koperty od Ewy? Wysłana ponad 2 tyg. temu. Ciekawa była czy kaszmir jest wystarczająco delikatny dla tak delikatnej Damy, jak Ty!
Cichalu – nic dotąd.
To ze mna jest znacznie gorzej Pyro, bo gdy patrze na te trojke to bym chyba bil. Czuje sie znacznie gorzej niz tylko zlekcewazony.
W poprzednim wpisie bardziej chodzilo mi ogolnie o nacje, szerzacy sie rasizm itd.
Nowy,
z tą często deklarowaną miłością też różnie bywa. Taki przykład z naszego kontynentu – tak samo często słyszysz tu „ajlawju” (jak mawiała Nisia, jak i „I hate you”.
Kalka słowna przeniosła się do Polski, mam znajomego, który w mojej trzygodzinnej obecności powtórzył do trzylatka „kocham cię syneczku”.
Śmieszyło mnie to, syneczek pewnie za jakiś czas będzie powtarzał „I hate you”, czerpiąc wzory z zahowań amerykańskich nastolatków z filmów”.
Dla mnie te słowa mają swoją ciężką wagę – powtarzane często, dewaluują się.
A tu lekcja nienawiści. Bez cenzury.
http://polska.newsweek.pl/krystyna-pawlowicz-nagranie-ze-spotkania-z-wyborcami,artykuly,378319,1.html
*powtórzył chyba z 10 razy <—miało być 🙄
Z Onetu: „Iga Dzieciuchowicz o Władysławie Bartoszewskim: Gdy wspólnie robiliśmy film o nim i jego pokrzykiwania: „Nikt poważny w moim środowisku takich wielkich słów – Ojczyzna i miłość do niej, nie używał. Czy normalny człowiek dorosły, nie dziecko, chodzi i mówi: kocham matkę, kocham ojca, kocham dziadzia, kocham babcię? Kochaj do cholery, tak, powinieneś, ale o czym ty mówisz? Do dziś nie cierpię tych, którzy krzyczą głośno o Polsce, bo mam poważne podejrzenia co do ich kompleksów. Może się za mało, do cholery, tą Polską zajmowali w życiu?”
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/czy-polska-ma-sens-taka-jak-najbardziej/5rxpxt
I znowu sobie wszyscy posli. A mnie żal, bo pojutrze znowu zniknę za szpitalnymi drzwiami na 3-4 dni i będę pozbawiona kontaktu z Blogowiskiem.
żaba dzisiaj naprawiała pompę, która się znarowiła – silnik działał, pompa wody nie ciągnęła. Nasz zdolna (niemal do wszystkiego) Koleżanka, rozkręciła ustrojstwo, przeczyściła, nasmarowała, złożyła i pompa działa. Jednocześnie zdobyła w sieci książkę rosyjską od dawna poszukiwaną i współpracuje z Siostrą nad pełną bibliografią prac Ojca – w tym artykułow i felietonów umieszszczanych w prasie. Z tej okazji obydwie siostry przypomniały sobie, że p. Józef G. pisywał przez 3 lata w „Przeglądzie kulturalnym” i był nader aktywny, jeżeli w tygodniku w r 1957 pomieścił aż 30 artykułów.
dobry wieczór …
dziękuję koleżankom z gór za informacje śniegowe …
dziś państwowe rozmowy na wysokim poziomie … dobrze się Was czyta … ja sobie robię małe przerwy od internetu bo potem spać nie mogę … wyobraźnia mi podsyła najgorsze koszmary a że już niektóre się dzieją to trudno zasnąć …
cichal policzyłam … w tym roku okragłe … 🙂
Pyro jak mus to mus … uściski … 🙂
A propos szkoły, moja mama zdała maturę mając lat 17. A wszystko przez to, że babcia wysłała ją do szkoły, by towarzyszyła starszej siostrze. Dziecko było kumate, szybko nauczyło się pisać i czytać to nauczyciele przepuścili do następnej klasy… a potem następnej…
Jolinku! Okrągłe, ale dopiero pierwsze!
Istnieje opinia, że w Polsce kabarety cienko przędą. Nieprawda! Mają się znakomicie!
http://polska.newsweek.pl/krystyna-pawlowicz-nagranie-ze-spotkania-z-wyborcami,artykuly,378319,1.html
Nie poszli, nie poszli, tylko sie lenia 🙂
Haneczce i Małgosi dziękuję za piernikowe przepisy. Na pewno skorzystam.
Tymczasem dziś kupiłam bardzo ładny kawałek karkówki, prawie bez tłuszczu z zamiarem zrobienia z niej wędliny dojrzewającej. Cienkiej karkówki nie ma, więc przekroiłam ją na dwie części. Wykonanie będzie według metody Kryside. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Nie chwaląc się, ja także zdawałam maturę w wieku 17 lat. Czy to dobrze czy źle ? Nie wiem. Z nauką nie miałam problemów, ale gdybym poszła do szkoły z moimi rówieśnikami, miałabym zupełnie inne towarzystwo szkolne na wszystkich etapach nauki, może podejmowałabym inne decyzje. Ale pewnie nie miało to większego znaczenia.
Witam, pozdrów Alicjo Placka, zadzwonię kiedy będzie w formie.
O, ja przepraszam, ja pracuję! Nastawiłam obiad – ryż w ryż-garu, osobno duszę 4 udka kurze bez kości i skóry, pokrojone na drobne cząstki, z dodatkiem ziarenek smaku uniwersalnego. Jak się podduszą porządnie, dodam pasty curry.
Teraz muszę przelecieć po chałupie z taką mietłą statyczną, żeby się do niej wszystkie sierści Mrusi przyczepiły. Idealny wynalazek!
Próbowałam kotkę namówić, żeby sama się tym zajęła, wszak jej sierść, ale ona by sobie na tym pojeździła najchętniej. Jeszcze czego!
Asiu,
ten artykuł czytałam rano, chyba jedyna pozytywna rzecz w gazetach dzisiaj.
Yurek,
z tą formą nie będzie lepiej, on ma bardzo osłabione płuca i głośniej/wyraźniej nie może mówić.
Zadzwoń Ty dzisiaj, ja wykręcę jutro.
To pozdrówcie serdecznie Placka ode mnie też.
Moja mama też miała 17 lat gdy zdawała maturę 🙂
Pozdrowienia dla Placka!
Zaczęłam oglądać mecz, ale na razie chłopakom nie idzie za dobrze. Nie będę się denerwować.
W związku z wczesną maturą, pierwszą połowę życia zawsze miałem ze starszym towarzystwem. Potem z młodszym. Bilans, tak jak wszystko, wyszedł mi na zero…
Piszę o bzdetach zamiast podzielić się najnowszym wynalazkiem. Produkuję zdrową czekoladę. Podstawowe składniki to czarne, 100% kakao, miód i rum. Dodaję (albo nie) różne smaki; skórkę pomarańczową, mielone orzechy, bakalie, imbir, cayenne itd itp. Nie gotuję (żeby miód nie tracił wartości) więc nie powstają tabliczki, tylko dobrze ucieram i je się łyżeczką. Samo zdrowie a ile frajdy! Nie tuczy!
Cichalu,
ja przeczytałam ten artykuł z rana, po raz pierwszy wcale, ale to wcale nie chciało mi się śmiać. Żeby nie było, że gazeta manipuluje, wysłuchałam nagrania, gdzie własnemi słowami posłanka się wyrażała dokładnie tak, jak spisane było. GROZA! Po prostu…
Alicjo, OK.
Asiu
03:30 S. Williams – A. Radwańska
Yurku – 03:30 – za późno, jutro do pracy. Ale trzymam kciuki za A.R. Mecz nie będzie łatwy.
Asiu, kolorowych snów, mecz będzie wart obejrzenia bez względu na wynik.
Yurku – dziękuję 🙂
Nasze szczypiorki przegrały i nie zagrają w półfinale 🙁
Dobranoc
Yurek,
Nie mam telewizji, nie oplacam tzw. Telewizji kablowej, bo jej nigdy nie ogladam. Czy jest jakas mozliwosc obejrzenia tego meczu przez internet. Jezeli jest to jak to zrobic?
Dzieki.
Nowy, http://www.telewizjada.net Będzie na Eurosporcie.
Dzieki Haneczko
Nowy;
http://www.batmanstream.com/tennis-live-streaming-video-2016.html
zaznaczasz
LSHStream
czekasz 20 sek. i oglądasz.
Yurek,
Tez dzieki wielkie.
Ustaw język polski w opcjach regionalnych, „polski programisty”
Ok dzieki
Nowy, mam nadzieję, że któreś zadziała i obejrzysz.
Napewno zadziala Haneczko, dziekuje.
Wszystko spłynęło i do tego jeszcze popadywało rano. Przez cały czas mrozów miałam spokój z myciem podłogi, pieski miały czyste łapki. Teraz Misiek wrócił ubłocony do niemożliwości, nie mam pojęcia jak on to zrobił – kładł się w kałużach, czy co?
W czasie mrozów pilnowałam, żeby mi woda nie zamarzła, teraz z kolei, żeby nie zalała.
Cichalu, tam gdzie podłączałeś Karchera, znaczy dla ochrony tej rury, co to wychodziła z podłogi i wchodziła w ścianę kancelarii, zrobiłam szafkę przeciwmrozową – ca 60x60x40 cm. Wstawiałam do niej (raz dziennie) dwa kontenerki po pięć litrów gorącej wody i okrywałam dwoma zimowymi kurtkami – działało nawet w największe mrozy. W końcu przylepiłam kabel grzewczy, zaizolowałam i dla spokoju dołożyłam jeszcze te dwie kurtki, trochę dlatego, że nie chciało mi się ich chować. Tyle, że mrozy się skończyły.
Nowy, zgasisz światło?
Yurek, dzwoniłeś? Daj cynk.
Zabo, zgasze, ale to jeszcze potrwa. Jesli sie uda to bede ogladal tennis.
Odzywaj sie czesciej, tyle fajnej normalnosci jest w Twoich wpisach!!!
Mam wino nalane – wypije Twoje zdrowie!!!!
Niestety Agnieszka przegrała, ale trudno jest wygrać z armatą.
Haneczko, twój link otworzył się bez problemu, jurkowy trudnej. Dzięki.
Gaszę.
Hola…ja jeszcze pracuję!
No dobra…gaszę!
Spotkanie z Kąckim w TVN24, niedziela 31 stycznia, g. 23:30 – to info głównie dla Asi, ale i każdego, kto zainteresowany. Pewnie będzie mowa o białej sile, czarnej pamięci.
Wczoraj na BBC komentator sportowy mowil, ze Radwanska szans raczej nie ma, bo silowo WIlliams nie dorownuje i mial racje.
Tutaj znowu popadalo, ale juz jest slonecznie i chwala Bogu, bo inaczej byloby popludniowe marudzenie, ze znowy plywania w szkole nie bylo.
Musze jeszcze dzisiaj szkolom w Hadze sie przypomniec….
Śniadanie z… perspektywą pracowitego dnia!… 🙂
A Serene Williams spotkalam tego lata w Palm Beach – w bardzo wytwprnej poczekalni wytwornego salonu naszej wspolnej tatuazystki – Serena robila jakis pieknosciowy, jak odswiezalam medyczny sprzeed osmiu lat, ktory lekko wyplowial. . Bylysmy razem z Audrey, wiec Audrey z nia porozmawiala pare minut o moim tatuyazu, a ja bylam zbyt oniesmielona obecnoscia Sewreny aby wydusic z siebie dwa slowa. …. Bo ta mlodziutka tatuazystka robi spolecznie, bezplatnie tatuaze medyczne, wiec obie panie zachwycaly sie jej szlachetnym charakterem. Serena byla bardzo przyjazna. Mieszka w poblizu.
Mecze sportowe humoru nie poprawiły. Szczególnie chłopakom z piłką dostało się ponad spodziewanie. I to jest w sporcie fajne – zupełna nieprzewidywalność wyników. Osobiście nie oglądam, słucham tylko transmisji z pokoju Młodszej. Tenisa nawet i nie słuchałam, bo w nocy spałam, a i Młodsza patrzyła tylko do połowy i poszła spać.
Od rana + 10 stopni.
Bjk- dziękuję za informację. U nas +9 i pada deszcz. A. Radwańska chyba jeszcze nigdy nie wygrała z Sereną. Ciekawe jak zagra teraz A. Kerber.
Dzien dobry, tutaj deszcz, pogoda nie na spacery.
Pyro, będziemy z Tobą myślami w najbliższych dniach. Zabierasz na pewno ze soba ciekawa lekturę.
Za mnie kciukow juz nikt trzymac nie musi. Mialam wczoraj dwa chirurgiczne zabiegi – z tym co zwykle. Wyniki mikrospoowe dopiero za 10 dni.
Do domu wygnali taksowka pol przytomna z narkozy pod wieczor. Wziawszy przedtem slowo honoru, ze ktos ze mna bedzie nocowal.
Akurat!
Lektura nieodzowna i nie może to być lektura wymagająca większego skupienia i uwagi, bo biedny człowiek czasem jedną stronicę zaczyna czytać 4 razy. Między rozważaniami o nieodzownej pomocy babci w przygotowaniu wnuka do I Komunii, a odgłosami kolejnego odcinka głupiego serialu, inaczej się nie da. I to wcale nie dlatego, że Pyra taka mądra, tylko okazuje się, że ja jakby żyję w nieco innej rzeczywistości i nie pogadam, bo nie ma o czym. Niby choroba ta sama i leczenie identyczne, a patrzenie całkiem inne. Zresztą od lat twierdzę, że gadanie o chorobach, porodach i szpitalach, powinno być surowo wzbronione, bo działa ogłupiająco.
Witam, nie rozmawiałem z Plackiem.
Pyro masz racje. Zaczyna sie od opisu wszystkich tragedii jakie moga spotkac przyszla matke przy porodzie. Potem jak juz sie potomek urodzi, to analizowane jest kazde kichniecie. Im dalej tym gorzej.
Holandia za to jest trudnym krajem dla chorobliwych, bo odpowiedz lekarza domowego jest prawie zawsze taka sama: Prosze poczekac 3-4 dni jak samo nie przejdzie, to zobaczymy….
Z tych samych powodów unikałam siedzenia na ławce przy piaskownicy i dyskutowania z innymi mamuśkami o kaszkach, kaszelkach, nocnikach czy też innych tego rodzaju pasjonujących tematach. Kiedy już przysiadłam, bo dziecko chciało się pobawić w piaskownicy, to starałam się w tym czasie przeczytać choćby kawałek jakiejś gazety.
Nie zawsze się udawało 🙂
Pierwszy kwadrans rozmowy ze szagierka jest koszmarny . Wyliczanie kto na co jest chory i kto zmarl. Proby zmiany tematu niewiele pomagaja a pozniej narzeka, ze wnuki nie dzwonia lub rzadko przychodza.
U mnie slonce i 14 C. Na obiad ryba z jarzynami, ser, salata i na koniec kawa.
Czekajta, Baby. Przyjdzie i na Was taki wiek, ze kazda rozmowa telefoniczna bedzie sie zaczynala od slow: To co lekarz powiedzial? I , o dziwo!, bedzie to Was bardzo interesowalo, zarowno w sluchaniu jak i w opowiadaniu. Tak to jest. Uprzedzilam.
Pyro – zafunduj sobie zatyczki do uszu.
A może komuś się przyda taka torba na zakupy 😉
http://koszulka.tv/product/boze-spraw-torba-buka-2827.html
Danuśko – bardzo znakomita torba, ale niestety takiej nie mam. Stosuję metodę „rozumu na kartce” i biegam tylko tam, gdzie są rzeczy zapisane. Dlatego nie lubię nowych sklepów, bo trzeba szukać i wówczas kupuję się więcej.
Rano kilka razy przeleciał ulewny deszcz, potem wyszło słońce, a cały czas wieje dość mocno.
Nowy wąż do pompy okazał się doskonały, dopiero wczoraj go pierwszy raz użyłam, bo jak w końcu kurier z nim dojechał to już złapał mróz. No i czego się było pieklić na kuriera? Do pompy pasuje calowy wąż i dotąd miałam taki, z siedem metrów, bardzo solidny, zbrojony, ciężki i sztywny.Latem to jeszcze jakoś dawał się rozwinąć, ale zimą prędzej pompa się wynurzyła z wody nim wąż się wyprostował mimo, że trzymałam go w łazience stajennej, w której jest ciepło. Na Allegro trafiłam jakiś taki nowego typu – cienki i lekki, pusty robi się płaski jak tasiemka i bardzo łatwo go zwinąć. Cena tez szokująca – 1,50 zł za metr. Kupiłam dziesięć metrów i za kuriera zapłaciłam więcej. Dla ciekawych dodam, że jest niebieski. Tamten zbrojony jest pięknie zielony, wręcz butelkowy.
Z wężami do wody mam ciągle jakieś przeboje. Najmniej kłopotu jest z tymi cienkimi, półcalowymi, grzecznie dają się zwijać i schować, natomiast do nalewania wody do wanny w małej stajni potrzebny mi był nieco grubszy, żeby woda szybciej leciała. Zaczęłam od tego grubego od pompy, ale musiałam go pilnować cały czas, żeby się nie zwinął i nie uciekł z wanny, a akurat mrozy były największe. Przypomniałam sobie, ze mam jeszcze taki pośredni 3/4 cala, niby zbrojony, ale nie za sztywny, czyli po prostu ogrodowy. Dość dawno go nie używałam, chyba Sylwia ostatnio, bo jak już go wyciągnęłam ze skrzyni na hali, to na końcu miał zamontowany taki rozpylacz do wody, że taki rozpylacz w ogóle był to tłumaczyłam Jurkowi Haneczczynemu tej jesieni i w końcu po poszukiwaniach kupiliśmy nowy, który i tak się nie przydał, bo pojechał z Jurkiem do Lubochni i tam oczekuje na mój przyjazd, hi,hi. W każdym razie wyciągnęłam wąż ze skrzyni i o mało szlag mnie nie trafił, bo był zwinięty nawet nie jak kłębek sznurka (a jest go ze 20 metrów) tylko tak przeciwnie, raz w jedną stronę, raz w drugą. Oczywiście załamania nie chciały się w żaden sposób rozprostować. Najpierw owinęłam go na rączkach od taczek, potem zaniosłam do brodziku w kancelarii i poczekałam, żeby się ogrzał i zmiękł. Odcięłam osiem metrów i nad tym kawałkiem pastwiłam się dalej, próbując rozgiąć zagięcia, co się nie za bardzo udawało, to znaczy wąż się dawał zwijać i rozwijać, ale na zgięciach były wciąż przewężenia. Przez kilka dni kursowałam z tym wężem między kancelarią i małą stajnią, rozwijając go i zwijając z pewnym trudem,
do tego konie go przydeptywały i jak celnie stanęły to się rozłączał z drugą rurą od kranu, słowem radość w samo południe lub nieco po południu. Plułam sobie w brodę, że trzeba było odciąć kilka metrów więcej i przeciągać wąż pod płotem, a nie po prostej, ale mądra Żaba po szkodzie. W końcu przyniosłam wąż do domu, czule mu rozmasowałam załamania i mocno owinęłam taśmą, tak, że zesztywniały i dużo łatwiej dał się zwijać. Jak to już zdziałałam, ku własnemu zadowoleniu, to za kilka dni mróz puścił. Może jeszcze złapie?
Dodam, że ten wąż jest zielony (ale nie taki ładny jak ten grubszy) a taśma jest pomarańczowa – cudo!
Krysiade-„rozum na kartce” bardzo mi się podoba 🙂
Też stosuję-głównie, gdy mają się zjawić jacyś goście i trzeba najpierw wykombinować co podać, a potem zrobić stosowną listę zakupów. I lepiej, by wszystko kupić po bożemu i po porządku. Listę z zakupami zabiera zawsze i obowiązkowo ze sobą Alain, bo żaden facet zakupów bez kartki nie robi, co wynika z moich obserwacji obyczajowych 😉
„Rozum na kartce” biorę też koniecznie wtedy, jeśli np. po raz trzeci zapominam kupić jakiś produkt.
Pol zycia rozwijam i zwijam weze i wiem, ze co jakis czas trzeba po prostu stare wyrzucic i kupic nowe. Tym latwiej mi to przychodzi, ze przewaznie place nie swoimi pieniedzmi. 🙂
Listy zakupow nigdy nie robie, bo i tak zapomne gdzie ja wlozylem. Jeszcze nigdy mi sie nie zdarzylo, zebym zapomnial kupic wino, a reszta zawsze jakos bedzie. 🙂
Żabo – ja też lubię zielony, a niebieski jest be.
Nowy-i jak Cię nie kochać 😀
Krysiade-chyba dobrze pamiętam, że masz teraz zieloną kuchnię?
Mam z przyjaciół, którzy kochają niebieski. Mają oczywiście niebieską kuchnię 🙂
Te nowe węże ogrodowe, o których wspomina Żaba – niebieskie i płaskie jak taśma są do kupienia w działach ogrodniczych supermarketów. Nie wiem, czy zimą też. Dostaliśmy taki od szwagra i dobrze się sprawdza, a przede wszystkim zajmuje mało miejsca. Kolor niebieski w tym wypadku zbytnio nie razi, bo po użyciu wąż jest chowany. Gorzej było z niebieskimi plandekami, którymi przykrywaliśmy drewno kominkowe. Wyglądały okropnie, ale były tylko w tym kolorze. Ciągle jednak sprawdzałam, czy są jakieś inne i chyba po 2 latach można było kupić plandekę w kolorze ciemnozielonym. Ten kolor wtapia się w otoczenie.
Na zakupy, nawet do pobliskich sklepów – zawsze z kartką.
Danuśka,
z Twojej inspiracji sięgnęłam po ” Lalę” Jacka Dehnela. Czytam ją drugi raz, znów z wielką przyjemnością.
dobry wieczór …
Heleno mam nadzieję, że wyniki nie będą złe …
Danuśko – tak. Zieloną, zieloniutką.
Krystyno – u mnie też były plandeki tylko niebieskie. Z konieczności mam takie. Brrr.
Dzień dobry.
Kiedyś dziewczyny rozmawiały o chłopakach, potem dzieciach, a jak dzieci już wyszły z domu i można by żyć na pełny gwizdek, bo kto nam co zabroni, to…choroby. Trudno, taka kolej.
Dzisiaj znów ponura pogoda (Kanadyjczycy bez względu na wiek zawsze rozmawiają o pogodzie, przyjęłam zwyczaj!), wieje silny wiatr i pada gęsty, mokry śnieg, który oblepia wszystko. Fuj!
Kuchnię mam zieloną (jasno), wąż ogrodowy butelkowy, zbrojony. Nawija się go na takie coś (powinno się wreszcie kupić okrągłe koło na stojaku!), tylko trzeba równo, bez zagięć. Jerzor potrzebował z dziesięciu lat, żeby to zrozumieć, wreszcie załapał.
W zimie wąż zimuje w piwnicy.
Jerzor kupuje bez kartki i całkiem dobrze to robi, tylko odwrotnie do Nowego, często zapomina o winie, pamięta tylko w weekendy, a i to nie zawsze.
Dzisiaj na obiad to, co wczoraj, jak mawiała Krycha. Na dzisiaj podjęłam robotę wykończenia mojej eleganckiej lureksowej bluzki z ażurem tu i tam. Czarność i migotanie materiału utrudnia robotę, pomyliłam się już z 10 razy 🙄
W odłogu leży Dehnel – „Matka Makryna” oraz „Kosmografia – czyli trzydzieści apokryfów tułaczych”, to ostatnie koleżanka określiła jako chałę. Zobaczymy.
Zadzwoniłam do Placka,
nie spojrzałam na godzinę, głupia, a przecież wiem, jaki ma „rozkład jazdy”. Ale pomimo złego samopoczucia pogadaliśmy chwilę.
Prosił, by wszystkich serdecznie pozrowić i powiedzieć, że stara się trzymać jak może, a jak nie może, to też się trzyma.
Szczególne pozdrowienia dla Gospodarzy i dla Pyry, która jutro udaje się, jak to Bobik zwykł mawiać, na koktaile.
Pyro droga, też masz się trzymać!
Tyle komunikatu.
Na niebiesko były malowane mleczarnie i wszelkie inne pomieszczenia związane z mlekiem, bo podobno muchy nie lubią tego koloru. Niebieski na ścianie zewnętrznej bardzo szybko wygląda brudno.
Żabo,
zajrzyj do poczty.
Toast za słabujących, chorujących i za tych, którzy potrzebują, abyśmy o nich pomyśleli.
Przy okazji też za wszystkich, co….kochają zielony kolor albo i nie 😉
U mnie ten toast znakomitą wiśniówką otrzymaną w darze od Pyry.
Ja herbatką z suszonych owoców leśnych i czarnej porzeczki – moim podwieczorkiem wypiję wino. Zdrowie wszystkich!
Danuska 16:27 🙂 🙂 🙂
Toast za wszystkich bedzie moja wieczorowa pora. Chociaz pozno, ale obiecuje, ze jakosciowo i ilosciowo bedzie bardzo obfity, zeby sie spelnil !!!!!!!!!
Alicjo czuję się pozdrowiona serdecznie … 🙂
w tv podpatrzyłam, że można mrozić same skórki od cytryn lub limonki (zamiast wyrzucać do śmieci) i używać np. do gotowania ryżu … dziś tak zrobiłam a dodatkowo wsypałam czarnuszkę … polecam …
Pyra donosi (nasi donosiciele korespondują, nasi korespondenci donoszą), że wysiadł jej komputer, co jest o tyle do przeżycia, bo jutro idzie do szpitala ma chęć urwać się w niedzielę po południu
Nowy,
my nasze toasty powinniśmy przenieść na „naszą” 20-stą 🙂
Tak Alicja, masz racje. Wciagnij do tego Cichala, Ty masz wieksze chody u niego, a ja sprobuje zalatwic z Ewa.
🙂
Trochę spóźnione – za zdrowie wędrowca na szlaku!
10 lat temu …
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/matka-boska-sie-nie-zjawi/7tq3z
Za zdrowie wędrowca i wszystkich potrzebujących i Blogowisko!
Tuż, tuż, trzy kroki i całkiem w naszych okolicach otworzyli niedawno:
http://www.kawaichili.com.pl/
I tak się złożyło,że dzisiaj Latorośl zaprosiła mnie na meksykańska kolację.
Ceny przyzwoite, jedzenie też w porządku i jakby od razu trochę więcej słońca w środku tej zwariowanej zimy 🙂 Barbaro, miejsce dla Ciebie!
Krystyno- „Lala” to była inspiracja blogowa, bo i Alicja chwaliła Dehnela i jeszcze chyba też ktoś mówił, że warto. Teraz czytam „Nic zwyczajnego”Michała Rusinka o Wisławie Szymborskiej. Różne dowcipy też przytacza 🙂
„Góralki biadolą, jaka to ta Szymborska teraz biedna, ten Nobel na nią spadł…Jedna stara gaździna nie dosłyszy i się dopytuje co się stało. One jej mówią, że pani Szymborska Nobla dostała. „A, Nobla! Na Nobla to najlepiej sadło ze świstaka przykładać. Przejdzie, jak ręka odjął”.
Rybak złowił złotą rybkę, a ta obiecuje spełnić jedno jego życzenie:”Chciałbym mieć kobitkę, ale żeby była miła, skromna, inteligentna, bogata i sławna”.
Wraca do domu, a tam Szymborska.
Coś takiego: facet złapał złotą rybkę i ma takie życzenia – żebym był przystojny, bogaty i żeby cały świat o mnie słyszał! Rano żona go budzi: Ferdynandzie, wstawaj, jedziemy do Sarajewa!
Wróciłem z nart ujeżdżony po pachy! Oszalałe słońce i bardzo szybki śnieg. Paradyz powiadam, paradyz! W sprawie godzin toastowych. Krakowskim targiem. Nie wiem jak Wy, ale ja będę spełniał o Waszej i o naszej godzinie. Liczę na to, że Nowy załatwi to z Ewą… a wiem, że łatwo nie będzie!
A jak Szymborska, to musi być „Lepiej”
Lepiej tartę upiec z głogu
Niż nie czytać tego blogu!
Podoba mi się Twój pomysł, Cichalu 🙂
Wznoszę wieczorny toast – zdrowie!
Mnie tez bardzo podoba sie pomysl Cichala. Wpadlem do domu i w tym momencie zadzwonil Cichal.
Za blogowisko, za zdrowie wszystkich, a zwlaszcza tych, ktorzy nieco slabiej sie czuja, za Danuske, ktora zrobila mi dzisiaj duza przyjemnosc swoim wpisem, i w ogole za nas wszystkich!!!!!!
Wypijcie za Placka, słabowity coś dzisiaj.
Masz racje Jurek,
Placku, tak, jak Ci powiedzialem, jestem z Toba caly czas!!!!
Yurek,
napisz do mnie: alicja.adwent@gmail.com
Oczywiście – Placek jest w każdym naszym toaście.
p.s.Yurek, potrzebny mi Twój mail, mam sprawę.
Nie jestem pewny czy Placek sobie zyczy publikowanie codziennych komunikatow o stanie jego zdrowia. Rozmawialem z nim raz, nie dzwonie wiecej w obawie, ze moze go to meczyc. Placek jest bardzo chory, zapewnijmy go o naszej bliskosci do niego, ale badzmy ostrozni z czestoscia telefonow, kontaktow itd. Upewnijmy sie, ze on tego chce. Takie jest moje zdanie, moge sie mylic.
Dobranoc
Chyba zgaszę światło. Robotę na dzisiaj zakończyłam, jutro tylko jakieś wykończenie. No to kto idzie spać – niech idzie, a kto musi wstać, współczuję.
Dobranoc!
p.s.Czy ktoś widział listę dziennikarzy, nagrodzonych przez SDP?
Nie wiedziałam, że tylu ich jest wartych nagrody. Kojarzę ze 4 nazwiska.
Alicjo, nie gaś. Jak zwykle nie śpię już o tej porze, ale jakoś wcale nie jest mi przykro z tego powodu.
Nowy 🙂
Czy można kochać panią Pawłowicz? Teoretycznie tak. Trzeba najpierw oddzielić wizję jej jako polityka od osoby prywatnej i na tej próbować skupić dobre uczucia wyrażając pragnienie, żeby się opamiętała i zmieniła jako polityk. Praktycznie chyba nie. Nie potrafię wzbudzać w sobie pozytywnych starań w stosunku do tych, którzy jawnie i świadomie szkodzą państwu i jego mieszkańcom. Kiedyś podejmowałem próby. Okazały się całkiem bezowocne. Dużo łatwiej polubić kogoś, kto wyrządził mi krzywdę osobistą. Mam na to wytłumaczenie moralne przed sobą, ale nie jestem do końca przekonany, że jest ono wystarczające. Nie wyobrażam sobie kogoś, kto normalnie, po ludzku a nie z jakichś pobudek psychopatycznych, potrafi pokochać Hitlera czy Stalina. Chrześcijanina. który modliłby się o ich zbawienie.
Pyro, „Diabła” chętnie przeczytam. Znam bardzo dobrze sprawy wysiedleń z Wilna i Wileńszczyzny z opowiadań rodzinnych. Ne tylko do Gdańska czy na Dolny Śląsk, ale także do Workuty, Kazachstanu i na Ural. Opowiadania bardzo ciekawe, w tym o udanej ucieczce z transportu w końcówce 44 roku – mojego wuja, przedwojennego wileńskiego policjanta, który dopiero co wrócił z przymusowych robót w Dusseldorfie, i jego 17-letniego syna, żołnierza AK zabranego przez NKWD z klasy maturalnej 2 miesiące po akcji Ostra Brama. Spotkali się w wagonie, z którego wyskoczyli wyłamując kilka desek. Wuj do śmierci żył na fałszywych dokumentach, choć pod prawdziwym nazwiskiem. Drugi kuzyn z tego samego oddziału AK miał gorzej, bo nie uciekł z transportu i spędził kilka lat budując kopalnię w Workucie. Babcia i dziadek poznali Czelabińsk, Ałma Atę i Kustonaj, gdzie dziadek spoczywa w pokoju. Ciekawe było też wznawianie przez moich rodziców stosunków z dawnymi przyjaciółmi z Wilna odkrywanymi co pewien czas w pobliżu. Również nawiązywanie nowych przyjaźni na motywach wspólnych wspomnień.
Jednym słowem masz ogromny, Stanisławie, materiał do spisania historii Rodu.
Staszku. pania Pawlowicz ktos kocha na tyle, ze ja wybiera do Sejmu aby reprezentowala jego/jej interesy. Wiec juz nikt inny naprawde nie musi jej kochac. I nawet starac sie nie musi. PB sie z nia policzy w Swoim czasie.
Nowy CHYBA slusznie napisal o tym codziennym dzwonieniu i komunikatach w sprawie chorego Placka. Lepiej posylac mu kartki ze slowami pamieci i troski. Oczywiscie nigdy nie wiadomoi co jest naoprawde „lepiej”. Czasami lepszego wyjscia nie ma i trzeba grac ze sluchu..
Wyrazy pociechy i przyjaźni, jeśli docierają przez kogoś lub mogą być przeczytane w dowolnej chwili, z zasady cieszą. Telefony czy SMSy mogą być udręką. Nie muszą oczywiście. Wsłuchanie się jest pożyteczne, ale nie na zasadzie „co mnie cieszyło, a co było kłopotem, gdy cierpiałem/łam w szpitalu”.
Echidno, prawie każdy z obecnych tutaj ma ogromny materiał. Trzeba mieć jeszcze trochę talentu albo przynajmniej warsztatu. Helena ma warsztat wieloletniego dziennikarza, a historie rodzinne rewelacyjne, a z tego, co zauważyłem, nie zrobiła z tego książki. Na pewno z historii wszystkich przy stole porozsiewanych po świecie mógłby być bestseller. Z historii wileńskich przesiedleńców zapewne nic nie dorówna „Bożej podszewce”. Jednak nie ma tam „przesiedleń” na wschód. Na temat tych wschodnich literatura jest przeogromna.
Noooo, nie wiem czy moje historie rodzinne sa az rewelacyjne, Staszku, choc mi to schlebia, nie powiem….
Ja po prostu lubie opowiadac, pewnie w poprzednim zyciu bylam Szeherezada, a szeherezady ksiazek nie pisza tylko snuja opowiesci. Bede miala szanse w przyszlym roku zrobic to bardzo publicznie, bo zostalam zaprpszpna na festiwal opowiadaczy do Lublina przez animatorke tego festiwalu, rezyserke i wspaniala aktorke, moja nieco starsza szkolna kolezanke Ewe Benesz, ktora od lat siedzi we Wloszech i tam robi bardzo fajne warsztaty aktorskie (byla niegdys u Grotowskiego, a potem zakladala ten slynny teatr w Pulawach).
I ona co dwa lata organizuje taki festiwal w Lublinie, na ktory zjezdzaja opowiadacze z calefgo swiata. Jestem okropnie oniesmielona, ale i zafascynowama mozliwoscia jaka to daje.
A Ewe Benesz pamietam ze wpanialych wystepow w latach kiedy obie bylysmy bardzo mlode. Jej Romeo i Julia byly rewelacja. Ale nie Szekspira tylko znacznie wczesniejsza opowiesc, na podstawie ktorej Szekspir napisal dramat. Nie widzialam Ewy od tego czasu, choc sledzilam latami jej dzialalnosc. A teraz odnalazlysmy sie na Facebooku, ktory coraz bardziej lubie.
Stanisławie – książki to jedno, zapiski rodzinne dla najbliższych to drugie. To drugie miałam na myśli.
Ileż tracimy nie pisząc pamiętników. Wspomnienia zacierają się, opowiadania rodzinne bledną i niekiedy ciężko jest je odtworzyć.
I skąd ta skromność? Ani talentu ani też warsztatu Ci nie brak. Przynajmniej tak uważam.
Miło czytać, ale jest duża różnica pomiędzy gawędzeniem a literaturą. Co do gawędzenia, chętnie się podzielę ciekawymi wspomnieniami moich krewniaków.
Taki Michałek z Kazachstanu.
Babcia moja na pensji nauczyła się wielu umiejętności praktycznych, w tym szycia. Na zesłaniu w Kazachstanie, w Kustonaju, pracowała w Kołchozie przy jakichś lekkich pracach, albo wcale, bo jako krawcowa była przydatna żonom NKWD-eckich oficerów, którym szyła sukienki i płaszcze. Za szycie dostawała pieniądze albo bardzo pożądane artykuły spożywcze. Raz dostała kopę jajek. Część z nich postanowiła wykorzystać do oszklenia dwóch okien dotąd zabitych deskami. Szkło na szyby udało się kupić za niewielkie pieniądze od jakiegoś magazyniera. Kit był nie do zdobycia. Z jajek, trocin i odrobiny mąki zrobiła kit, który okazał się skuteczny. Niestety, w nocy na oszklone okna napadło kilkanaście głodnych piesków. Po rozbiciu szyb techniką, której babci nie udało się rozszyfrować, wyżarły jajeczny kit. Wydarzenie mało sensacyjne, ale co nieco mówi o tamtym bytowaniu.
Na marginesie – umiejętność szycia pozwoliła też całej rodzinie przetrwać zimę 1917/1918 w Moskwie. Na rodzinę składali się dziadkowie, ojciec – rocznik 1906, jego dwóch braci i siostra. Dodatkowym atutem była umiejętność stawiania pieców objawiona przez dziadka. Na pytania rodziny, skąd to potrafił, mawiał, że nie święci garnki lepią.
Nagle okazało się iż jestem głównym źródłem historii rodzinnej. Coś tam zapisywałam, coś zbierałam. Nadal szperam, szukam, dociekam. Nie tylko dla siebie. Młodsze pokolenie niekoniecznie jest teraz zainteresowane, choć i teraz zdarza się, że pytają.
Że zapożyczę tytuł „Ocalić od zapomnienia”.
https://www.youtube.com/watch?v=de0H_WqxZIQ
Echidno, nie czekaj na pytania, opowiadaj sama. Jak ja bym teraz chciał zadać wiele konkretnych pytań, tylko nie mam, komu.
Własnie o to chodzi Stanisławie. Komu?
Na razie zapisuję.
Na Podhalu od strony rodziny mojego Ojca już nie bardzo jest komu zadawać pytania 🙁
W Gdyni są nadal ciotki, które mają wiele ciekawych historii do opowiedzenia, ale z Warszawy nad morze jest niestety ponad 400 kilometrów.
Korzystam z tego, że mam dzisiaj dzień wolny i z tego, że piękna pogoda.
Byłam na długim spacerze, a teraz znowu filtruję. Muszę po raz kolejny stwierdzić, że filtrowanie to całkiem miłe zajęcie 😉
Za chwilę zabieram się za pastę pieczarkowo-jajeczną. To będzie mój wkład w jutrzejsze spotkanie ze znajomymi. Mam zamiar ją zamustrować (ową pastę) w łódeczkach z liści cykorii. Kombinuję jeszcze z czego zrobić jadalne żagielki. Zobaczymy jak wyjdzie. Lepiej, żeby wyszło dobrze.
A gdzie jest Jolinek??? Przecież na ferie jedzie tylko Amelka, a może Babcia też?
Żagielek z przyciętego odpowiednio listka sałaty i umocowanego na maszcie ze słupka marchewki?
I na dobranoc – nie znałam (przyznam szczerze)
https://www.youtube.com/watch?v=vcOice5AuKg
Maszty z marchewki? Na ten pomysł bym nie wpadła. Dzięki Echidno 🙂
Maszty i tu i ówdzie bywały robione z wykałaczek.
Danuśka,
koniecznie zrób zdjęcia takiego jachtu 🙂
Alicjo-zdjęcia zrobię. Dzisiaj tylko przyszykowałam pastę i niech się przegryza. Jutro będę
się realizować żeglarsko i artystycznie 🙂
dobry wieczór …
Danuśka jestem ale ograniczam internet bo w nerwy wpadam i spać nie mogę od tych głupot co czytam o polityce … 😉
Placek przesyłam … 🙂
Jeśli im się to uda …
http://m.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20160127/pinior-kaczynski-pis
Nim doczytam:
Oglądam rękę. Jasne, że oczekiwałem tam Polaków, ale – cóż.
Wygląda nieźle dla moich.
Jolinku, żeby to były tylko głupoty…
Danuśka,
ja tak podam sałatkę z tuńczyka, ale jeszcze nie wiem, kiedy. Też zrobię zdjęcie 🙂
Napisałem chyba nie o czasie. Wiem dlaczego jestem przesądny.
Na razie tylko wynik remisowy.
Wszyskto otwarte, i dobrze tak.
Z tymi polskimi tenisistkami to jakoś istny rój ostatnio.
W finale przeciw Serenie wystąpi Angelika Kerber. Nazwisko nie zdradza, że i ona z polskimi korzeniemi, bo wczoraj słyszalem w radiu, że dziękowała kibicom w czystej polszczyźnie. A jest jeszcze Lisicka, a w duńskim sąsiedztwie jest przecież jeszcze Woźniakowska. Wszystkie one tu na Półwyspie Jutlandzkim.
I, wszystkie nad wyraz urodziwe!
Woźniacka Karolina 🙂
Wiki mówi:
Full name Angelique Kerber
Country (sports) Germany
Residence Puszczykowo, Poland 😎
Podobno papa Kerber był sparingpartnerem Fibaka.
teraz jak Pyra ma nick pyrapyra to się mylę z nickiem pepegora jak szybko czytam ..
a ja zrobiłam sobie taki schab a raczej u mnie była to łopatka …
http://mamaipomocnicy.blogspot.com/2013/11/schab-gotowany-w-10-minut-w-majonezie.html
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Uff…
A, Wozniacka, rzeczywiscie.
za zdrowie … rum z miodem i cytryna …
Jolinku! Dziękujemy za Piniora! Świetna analiza. Niektóre wątki – dyskusyjne, ale to jest też punkt nie tyle widzenia, ile siedzenia.
Ze świata pozapolitycznego; piekę razowy na serwatce, ale głód zmusił mnie do wykonania na patelni paru puchatych (Ewa tak lubi) proziaków. Na kolacje resztki z niegdysiejszego bankietu – krewetki. Będą klasycznie. Masło i duuużo czosnku. Do tego pure z zielonego groszku na ostro.
Jolinku, tośmy się Minelli. Ja też rum z miodem, tylko, że z limonką! Zdrowie!
cichalu … 🙂 … dobra kolacja się szykuje …
kupujcie cukier na nalewki bo wszystko drożeje a cukier w tapczanie można trzymać i zawsze potrzebny …
O nie, Jolinku. Nie wrócę do PRL-u! Inna rzecz, że PRL pewnie wróci do mnie…
Mam Żywiec.
Rozmawiałam z Pyrą, dosyć długo i ani razu nie zakaszlała. Dali jej co dać mieli i jeszcze dadzą. Żywa i ożywiona. Mogłaby wrócić do domu w niedzielę, ale w niedzielę nie robią wypisów. Dzień święty, palcem w klawiaturę stuknąć nie można, wrrr.
haneczko no właśnie … kupuj …
Ja też mam pachnący, ciepły chleb, ale muszę troszkę zgłodnieć.
Przeczytałam link od Jolinka, oby to się nie spełniło.
Powtórzę za Żabą, za zdrowie Wędrowca!
Nie kupię!
Prawie wykończyłam już te ażury, teraz te jakieś nitki takie i owakie trzeba gdzieś wkręcić, bluzka nie ma szwów. Poważnie!
Ściski dla Pyry łagodne, aczkolwiek mocne 🙂
Nowy2
29 stycznia o godz. 4:05 552067
Nie jestem pewny czy Placek sobie zyczy publikowanie codziennych komunikatow o stanie jego zdrowia. Rozmawialem z nim raz, nie dzwonie wiecej w obawie, ze moze go to meczyc. Placek jest bardzo chory, zapewnijmy go o naszej bliskosci do niego, ale badzmy ostrozni z czestoscia telefonow, kontaktow itd. Upewnijmy sie, ze on tego chce. Takie jest moje zdanie, moge sie mylic.
Dobranoc
————–
Zostawcie to mnie panowie, oraz panie (Helena).
Powiedzenie „zostawcie to mnie panowie, oraz panie” jest dla mnie nie do przyjęcia.
Po prostu jest, delikatnie mówiąc, bardzo niegrzeczne. Dlaczego ja nie mogę powiedzieć swojego zdania? Tym bardziej, że zrobiłem to w sposób, który chyba nikogo nie uraził.
Z uwagi na wielki szacunek dla Placka więcej nie powiem i nie będę tematu roztrząsał.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
ferie rozpoczęte … dzieci wyjechane … pogoda na wyjście tylko wiatru nie lubię …
Jolinku, też zaraz wychodzę się przewietrzyć, bo nadal wiosna, chciałoby się powiedzieć, radosna. Trzeba wyjść z domu i nie patrzeć na brudne okna 😉 Ale kto by mył okna o tej porze roku??? No chyba, że się jest porządną gospodynią ze Śląska 🙂
Danuśka,
Przytaczając stary śląski dowcip: zła żona myje okna raz dziennie. Dobra – częściej 😉
Ewo 🙂 słusznie myślałam, że się odezwiesz. A Zgaga jakoś się nie odzywa, zapewne myje okna 😉
Łódeczki już gotowe. W rezultacie zrobiłam łódki dla wędkarzy, a nie dla żeglarzy.
Stwierdziłam, że te żagle utrudnią mi transport. W celach ozdobnych dodałam suszoną żurawinę.https://photos.google.com/photo/AF1QipMXUO6Y8gaWQmnTBEJOpV9-WekHYEwlQuJ-GjIn
Danuśka, udostępnij proszę 🙂
Małgosiu-białej gorączki dostaję z tymi zdjęciami. Mam nadzieję, że teraz będzie ok:
https://plus.google.com/u/0/104147222229171236311/posts/YP9L9CyBHex?pid=6245573634893554946&oid=104147222229171236311
hip, hip, hurra! Gospodarz zapowiada (raźnym głosem), że od poniedziałku wraca na blog!
A u mnie leje jak wół do karety (kto rano wstaje ten leje jak wół do karety – mawiał Dziadzio Czesio, wielki żartowniś), co nocny wiatr obsuszył to już namiękło i wymiękło, fuj!
Nowy,
miałam na myśli „zostawcie to mnie” – będę trzymała nitkę komunikacji, bo wiem, że tego Placek potrzebuje, w końcu się z nim nagadałam trochę. Szerzej nie będę opisywać, bo musiałabym uzasadniać i tak dalej, a tego Placek by nie chciał. W każdym razie jak pyta o blog i pozdrawia wszystkich, to pozdrawiam. Pomysł z podaniem nr telefonu nie był najlepszy, biorę to na klatę, rzeczywiście Placek choćby chciał (a chciałby), to często po prostu nie ma siły pogadać. Nie bierz tego osobiście do siebie, Nowy, dosłownie miałam na myśli to, co napisałam w pierwszym zdaniu.
I w mailu. Na pewno nie mam i nie miałam złych intencji.
Danuśka, OK!
Żabo, jaka miła wiadomość!
Stara Żabo!
Mniód na moje serce polałaś, bez Gospodarza bywa wesoło, ale tylko wtedy, jeśli przebywa na wywczasach w Italii 🙂
Co mi przypomina, jak swego czasu rozrabialiśmy na blogu, kiedy Gospodarz nas zostawił… 😎
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Teksty/Kryminal_tango.html
Większość tekstów nemo, ale wszyscy się dołożyli 🙂
Bardzo dobra nowina 😀 Od poniedziałku mamy zatem znowu w naszych szeregach i Pyrę
i Gospodarza.
Zgaga melduje, że od tygodnia nie ma internetu. Odezwie się, jak odzyska dostęp.
No, to dobrze dzień się zaczął! Gospodarz revidivus! Byle tylko nie przeczytał listy nagrodzonych przez SDP, bo dostanie tak jak ja – niestrawności!
super wiadomość od Piotra … 🙂 …
Jolinku w rewanżu. Fakty i liczby.
http://jakubbierzynski.natemat.pl/169883,wielki-spisek-czyli-moralnosc-prawego-nurtu
cichalu dziekuję … szkoda, że te układy i afery po ich stronie były zamilczane albo pomijane a mają bardzo dużo za uszami np. cały wielki biznes na katastrofie smoleńskiej .. niestety ale to dziennikarze są współwinni temu co mamy teraz .. potrzebna nam jest wielka praca by świadomość społeczna zmieniła się bo jednak ponad 40% ludzi głosowało za „dobrą zmianą” …
Wieści z placu boju: Pyra w doskonałym humorze po kolacji doniesionej z zewnątrz, zjadła pięć pierożków z cielęciną i sosem kurkowym, do tego danie z policzków wołowych. Gospodarz też mówił, że po domowym jedzeniu czuje się znacznie lepiej.
Radosna wiadomość od Piotra 🙂
Dla odstresowania się od politycznej rzeczywistości zapraszam na perehod W Poleskim Parku Narodowym https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/StyczniowyPerehod#slideshow/6245642565466563442
Jolinku,
co do dziennikarzy to się mylisz, ten gatunek prawie zaginął, teraz są pismaki, którzy piszą NEWSY. Nawet już nie njusy, bo to by było żartobliwe 🙄
Ale bardzo możliwe, że nie znam języka polskiego, będąc 35 lat poza granicami Ojczyzny-polszczyzny.
Masz rację z tą wielką pracą, by świadomość społeczna (i mentalność) się zmieniła. Ja głupia myślałam, że Polacy wreszcie skorzystają z wolności i zaczną głosować, dawać upust swojemu niezadowoleniu i tak dalej. Dali – no, nareszcie nie muszę chodzić na wybory! A przecież to jest bardzo ważne narzędzie wpływu na rząd, do licha!
U nas też obywatele olewają wybory i tak około 50% głosuje, ale u nas nie ma wielkiej różnicy między konserwą a liberałami i wiadomo, dlaczego nie – kraj jest stabilny od zawsze.
Hm. Mam problemy z Onetem. Nie mogę otworzyć żadnego artykułu.
Jerzyk (Placek zarządził, żebym go tak nazywała) też nie może – co kliknę na artykuł (n.p Janis Joplin), to natychmiast wraca do strony głównej. Każdy inny artykuł też 🙁
Irku się przespacerowałam z Tobą … 🙂 … u nas trochę mokro na spacery po lesie lub polnych drogach ..
Żaba same dobre wieści śle …. 🙂
Alicjo będąc tu podzielam Twoje zdanie …
Szanowny Panie,
Ostatnie 3 – 4 lata z przyjemnością czytałem Pana artykuły dotyczące gastronomii – obszaru który mnie interesuje.
Niestety od roku mniej więcej Pana blog zmienił się w kółko adoracji Pana Piotra Adamczewskiego – te wpisy od zachwyconych „psiapsiółek”.
Wróci Pan do wcześniejszych artykułów gastronomicznych czy mam wykasować Pana stronę z „ulubionych” ?
Z poważaniem
Jerzy Kaczmarek
Witam, strony przeglądarki otworzą się szybciej po wyczyszczeniu ciasteczek, historii przeglądania i pamięci podręcznej.
Jolinku, u nas też się grzęźnie, ale co tam 🙂
!za zdrowie wędrowca na szlaku!
Musiałam dodać wykrzyknik, bo łotr stwierdził, że się powtarzam. wszystko przez brak Gospodarza!
mojego błota i grzęźnięcia i tak nie przebijecie!
Tyż prowda, Stara Żabo 🙂
Nowy2
30 stycznia o godz. 1:08 552110
Powiedzenie „zostawcie to mnie panowie, oraz panie” jest dla mnie nie do przyjęcia.
Po prostu jest, delikatnie mówiąc, bardzo niegrzeczne. Dlaczego ja nie mogę powiedzieć swojego zdania?”
A gdzie ja napisałam, że nie możesz powiedzieć swojego zdania?
Po drugie i piętnaste, przeczytaj mój wczorajszy e-mail, powinien wyjaśnić sprawę 🙄
…tego też niestety, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem:
„Czy hejt zadomowił się w polskiej polityce na dobre?”- pytanie dziennikarza do pana Hołdysa, piosenkarza mojej generacji, który odpowiada:
„Niestety. Jak patrzę na posła Kurskiego czy posła Brudzińskiego, to uważam, że jest to czysta mowa nienawiści. Podobnie w przypadku Stefana Niesiołowskiego. Jeśli są prawnikami i cokolwiek wiedzą o polskim orzecznictwie, to powinni zdawać sobie sprawę z tego, że ich zachowanie jest zachowaniem nienawistnym.”
A czy można hejtować w słusznej sprawie? <–pytanie pismaka, nieznającego języka polskiego.
Na co Hołdys znowu, stara generacja…:
"W Stanach Zjednoczonych, gdzie szczegółowe zapisy definiujące mowę nienawiści zostały już dawno wpisane do kodeksu karnego"(itd).
A niejaki Piotr Bartulewicz nic, ino hejt, hejtowanie i tak dalej. FUJ!
No, to coś do śmichu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/10,114927,19201993,jak-posel-brejza-w-4-minuty-osmieszyl-pis-tylko-cytujac-pawlowicz.html
Alicja, nie ma sprawy.
Czesto nie odpowiadam, bo po prostu pracuje do pozna i na nic nie mam sily. Mam juz bez mala 67 lat, a pracuje jakbym mial 35, czasami dlugie godziny jak wczoraj. Dzisiaj tez nie wiadomo do ktorej mi sie zejdzie, jutro tez pracuje. Jestem juz za stary zeby wszystkiemu dac rade.
Pan Holdys mowiu zupelnie od rzeczy z tym zapisem mowy nienaisci do kodeksu karnego. Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana i w zadden sposob nie usprawiediwia takiego „sweping statement”. Prawa do mowy nienawisci brni jedna z poprawek do Konstytucji. Bodaj Pierwsza, ale nie mam czasu sprawdzac, bo jest ciekawy program o starozytnym Egipcie.
Cichal, byliscie?
Zadzwoń do Ewy. Końcówka 58. Ja wyszedłem po 30 min. Ewa była jeszcze 2 godz.
Zadzwonię, ale później.
Nowy, nie dobijaj mnie, ja też ze zdziwieniem patrzę – jak zrobić, zrobię, juz nie siłą a sposobem, ale zajmuje mi to duzo wiecej czasu niż te 30 lat temu i czuję się jak balon bez powietrza.
dobra, gaszę po tej stronie kałuży 🙂
Żabo! Nic Mu nie wierz. On tak tylko kokietuje a energii ma jak lokomotywa! Ja się nie daję nabrać. Starszy jestem o… ho, ho, albo jeszcze więcej i nie pękam. Nie gasić, nie gasić, toastować!!!
Ja jeszcze nie gaszę, toż wczesny wieczór!
Heleno,
mnie z Hołdysem nie po drodze, tylko o ten „hejt” mi szło.
Jak ja tego wyrażenia nie cierpię 🙄
No i newsy…
Nowy,
nie kokietuj! Życie zaczyna się po 70-tce, jak twierdzi Cichal, a za chwilę będzie twierdził, że po osiemdziesiątce. Znasz Kapitana.
I ja Kapitanowi wierzę, beczki soli nie zjedliśmy, ale owsianki misek wiele 🙂
” cichal
31 stycznia o godz. 0:54 552146
Zadzwoń do Ewy. Końcówka 58. Ja wyszedłem po 30 min. Ewa była jeszcze 2 godz.”
Co to było?
Już twierdzę! To był show Ugandyjki Rity Kibali. Fashion and dance. Mówiła o swoim kraju. Pokazywała jak i w co ubierają się tam kobiety ( i..właśnie wtedy wyszedłem) Ewa mówiła, że potem było równie ciekawie. Usiku mwema, tak się tam mówi na dobranoc. Wiem, bo byłem. 🙂
Ja nie kokietuję, ja się po prostu starzeję. Kiedyś, nie powiem, mogłem spać co drugą noc i zbytnio tego nie odczuwałem ani otoczenie poznać tego nie mogło, a dzisiaj co – chociaż dwie, trzy godziny, ale muszę się przespać każdej nocy.
Ale przynajmniej jest co wspominać.
Czasami się zastanawiam i pytam sam siebie – Nowy, czy ty kiedyś wydoroślejesz? I wtedy wtrąca się dusza – Nie ma takiej możliwości, życie jest za krótkie żebyś Nowy zdążył osiągnąć pełnoletność i powagę.
I tego na dobranoc wszystkim życzę. I pieczętuję czerwonym winem!
A jutro do pracy! Da się radę, nie takie my ze szwagrem…. jak mawia Alicja. 🙂
dzień dobry …
cichal będziesz naszym wzorcem jak się starzeć mamy …. 🙂
dziś znowu prawie wiosna to na spacer czas …
Nowy-dwie,czy trzy godziny każdej nocy to trochę mało 🙁 Mam nadzieję, że zdarzają Ci się też noce sześcio-ośmiogodzinne, jak Pan Bóg przykazał.
Szczerze mówiąc ja też nie spałam zbyt wiele minionej nocy, ale mam nadzieję odespać podczas najbliższej.
Dzisiaj chwilami trochę wiosny i trochę jesieni, dobry oraz jedyny już moment na obejrzenie tej bardzo przyjemnej do oglądania wystawy. Dzisiaj ostatni dzień, czyli jak to się teraz elegancko mówi, finisaż:http://culture.pl/pl/artykul/mistrzowie-pastelu-w-muzeum-narodowym-w-warszawie
Cichal się nie starzeje, co najwyżej kolanko sobie wymieni… 😉
Jolinku,
to jest wzór całkiem dobry.
Dzisiaj nie gotujemy, idziemy na obiad do Lisy.
A propos starzenia się….
http://www.adme.ru/video/figurnoe-katanie-ukralo-u-nih-starost-1167710/
…i coś dla żołądka 🙂
http://www.adme.ru/zhizn-kuhnya/8-prostyh-i-sytnyh-blyud-bez-myasa-1168160/
Danuśka,
rozumiem, że byłaś na tej wystawie. Zazdroszczę, choć dziś też miałam przyjemność obejrzeć ciekawą wystawę w Muzeum Narodowym w Gdańsku pt. Grzech. I też ostatni dzień prezentacji. A że grzechów jest tak dużo, to i dzieł im poświęconych także, więc wystawę podzielono na 2 części; jedną pokazywano w Zielonej Bramie, drugą w Muzeum przy ul. Toruńskiej. Ale wystarczyło nam sił i ochoty tylko na pierwszą część. Możliwość percepcji jest jednak ograniczona, nawet gdy mamy do czynienia z cennymi dziełami, a takich była większość. Odwiedzających było bardzo wielu, ostatni dzień zmobilizował spóźnialskich.
Przy okazji oczywiście był spacer po starym Gdańsku, w którym nie byłam chyba ze 2 lata. Bywam we Wrzeszczu, bo tam jest opera, w Oliwie, a centrum zaniedbałam. Ale dzięki temu spojrzałam na Stare Miasto świeżym okiem i nawet z zachwytem.
tak było …
http://m.sport.se.pl/inne-sporty/tenis/nie-zagra-bo-jej-nie-chca_145059.html
Jolinku! Nie mogę takich rzeczy czytać, bo mię skręca!
A czytać trzeba. Jak twierdzi prof. Krawczuk, są trzy warunki długiego życia:
1. Alkohol
2. Seks
3. Książki (czytać, słuchać, oglądać, rozmawiać)
Punkt pierwszy należy traktować z rezerwą. Pozostałych już nie!
Dobrze, że piszesz o tym wzorcu w czasie przyszłym. Jak tylko zacznę się starzeć, to zawiadomię. 🙂
Alicjo! Zaczynamy (po przerwie) jeździć na łyżwach.
z TV … Pani – w niedzielę wszystkie sklepy powinny być pozamykane … Reporter – ale pani przyszła po zakupy w niedzielę … Pani – ale tylko po jajka …. 🙂
Krystyno-tak byłam i obejrzałam z ogromną przyjemnością. Na tę wystawę wybierałam się jeszcze przed świętami, ale tak jak napisałaś, dopiero dzisiejszy, ostatni dzień mnie zmobilizował. Aby nie stać z kolejce do kasy i bez problemu zaparkować pojechałam do muzeum już rannym świtem, zaraz po otwarciu bram.
Cichal-skoro będziesz za chwilę tańczył na lodzie, bo nie wiem, czy też potrenujesz potrójne skoki 😉 to dla zachęty przesyłam Ci ten fragment: https://www.youtube.com/watch?v=NBNsGt-7MG0
Całe worki medali zgarnęli oczywiście Rosjanie, ale to Francuzi mają złoty medal w tańcach 🙂 W marcu mistrzostwa świata, oczywiście znowu postaram się oglądać niedzielne pokazy, a po drodze będę kibicować wiadomo komu 😉
A tu sławni Rosjanie, których przypomniała Alicja, w czasach swoich wielkich sukcesów:
https://www.youtube.com/watch?v=9tY_2eE9hv8
W Krakowie odszedł na wieczny jam session znakomity saksofonista i kompozytor jazzowy – Janusz Muniak. Już nie zażartuje śpiewając: Kto tak pięknie gra, kto tak pięknie gra – to jaaaa, to jaaaa.
Kto tak pięknie brzmi, kto tak pięknie brzmi – to myyyy, to myyyy.
Smutno.
Cichalu,
Punkt pierwszy niekoniecznie z rezerwą.
Ze dwadzieścia lat temu, kolega (i rówieśnik) taty udał się do lekarza. Rozmowa wyglądała następująco:
– Pali pan?
– Nie.
– To dobrze. Pije pan?
– Nie.
– To źle!
Kolega, choć całe życie dbał o siebie, dobrze się odżywiał, dbał o kondycję fizyczną, zmarł kilkanaście lat temu. Ojciec – były palacz, bynajmniej nie abstynent, z towarzyszem rakiem od lat siedmiu – żyje do tej pory.
Staruszkowie?! Oni do nieba na tych kankach wjadą…
https://www.youtube.com/watch?v=Z9ksPXmuLDU
Ewa,
a co ze mną? Kiedyś paliłam, ale już dłużej nie palę, niż paliłam, może to się liczy? 🙂
O, toast mi się przesunął na piętnastą…zdrowie wędrowca i łyżwiarzy!
Cichal,
jest trudność – nie jeżdżę i nigdy nie jeździłam na łyżwach, chociaż warunki miałam, zawsze kilka stawów zamarzniętych obok. „Adamy” szaleli, grając w hokeja, a nam nie było wolno wejść na lód. I tak mnie ominęła sława łyżwiarki figurowej – wtedy (lata 60-te) oglądało się wszelkie mistrzostwa z zapartym tchem, te sukieneczki piękne i tak dalej…
Ale Tata nie dał sobie wjechać na ambicję, nie brał naszej ewentualnej sławy pod uwagę. Adamy szaleli w pobliżu brzegu, też nie wyjeżdżali na środek stawu. No i też nie są sławnymi hokeistami.
Nemo kiedyś wspomniała, że Protopopowie rzut beretem od niej mieszkają.
Ala! Nie mogę się opanować; biedne Protopopy! 🙂
No, to się zacznie…
E tam biedne…ale zarobili na swoje, protopopowie! Imponiują mi, podobnie jak nasza Lisa od Franka.
Wróciliśmy od Lisy, obiado-kolacja. Pani ma 84 lata, ale…jest współczesna 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8135.JPG
Nareszcie skończył się ten weekend! Mam nadzieję, że podobny nie będzie wkrótce!!!
Zła wiadomość – przyjęli dwie osoby, które mają mnie w przyszłości, nie tak bardzo odleglej, zastąpić w pracy.
Dobra wiadomość – Nikt mnie stamtąd nie chce wyrzucać, mogę tam jeszcze tkwić bardzo długo, dopóki nie znajdę czegoś odpowiedniego (w czym oferują pomoc) lub mogę pracować na innych warunkach i zwolnionych obrotach, np tylko od wczesnej wiosny do jesieni. Może nawet będą warunki, żebym w sierpniu przyjechał na zjazd!!!!
Wiem, że program „Mam talent” nie jest programem o najwyższych aspiracjach, ale, uważam, że może być odskocznią od codzienności, tym bardziej, gdy wiek nie jest ograniczeniem wszystkiego. 🙂
https://www.bing.com/videos/search?q=mam+talent+84+latek&view=detail&mid=34911FD825CCDE56F8E834911FD825CCDE56F8E8&FORM=VIRE2
Dobranoc 🙂
Wciąż młody Nowy 🙂
Jeśli on może to śpiewać, to ja mogę słuchać, chociaż Nowy powinien zejść na ziemię…
https://www.bing.com/videos/search?q=End+of+the+Song+You+Love+to+Dance&&view=detail&mid=2F4A6524BAADF9A5DC3B2F4A6524BAADF9A5DC3B&FORM=VRDGAR
Wciąż – Dobranoc 🙂
Mam tak dobre portugalskie wino, że grzechem byłoby nie wypić za Blogowisko!!!
Wasze, nasze zdrowie!!!!
Wciąż – Dobranoc 🙂