Tonę w winie

Czytam zbiór felietonów Pawła Gąsiorka (wydawcy „Czasu Wina”) i wino przelewa się przez moją głowę jak Wisła w swoim górnym biegu, zanim dotrze do Krakowa.

Podziwiam jego erudycję i smak, ale przede wszystkim zazdroszczę podróży do wszystkich najodleglejszych nawet zakątków świata, byle tam rosła choć mała kępka winorośli.

Nie jeździ tam autor po próżnicy i pisze potem nie tylko o napoju bogów, którym niewątpliwie jest wino. Zajmuje go także ochrona przyrody, np. lasy korkowe, które są naturalnym siedliskiem rysia iberyjskiego. Martwi się też o brak powszechnego dostępu do winnic w Południowej Afryce przez czarnoskórą ludność.

Pokazuje również, do czego może doprowadzić snobizm w połączeniu z nadmiarem gotówki. W Hongkongu butelka markowego wina z Bordeaux kosztuje ponad 150 tys. złotych. Co prawda nie postuluje autor wprowadzenia tu jakichkolwiek ograniczeń ale – jak mi się wydaje – pisze o tym fakcie bez sympatii.

Felietony Gąsiorka, zgromadzone i wydrukowane razem, nabierają zupełnie innej wymowy, niż gdy się je czyta co dwa miesiące pojedynczo. To winna lekcja geografii, historii, a nawet polityki, choć sam autor tego ostatniego tematu unika jak może.

Nie wiem, kiedy książka będzie na rynku księgarskim, ale już zachęcam miłośników wina do naszykowania gotówki na jej zakup. I na pewno nie będzie to cena rodem z Hongkongu.