Trochę dobry, trochę „Zły”

Pamiętam, gdy po premierze tej książki cała Warszawa zachłystywała się z zachwytu. Sam włożyłem wiele starań, by zdobyć na własność egzemplarz tej książki Tyrmanda.

Wprawdzie recenzje były dość chłodne, bo to autor niezbyt mile widziany przez władze, i książka – nie dość, że kryminał, to nie bohaterski milicjant i jego towarzysze byli wyłącznymi pozytywnymi bohaterami – prezentująca obyczajowe, a skrywane przez władze tajemnice mieszkańców Warszawy.

Kluby inteligenckich i artystycznych elit, jazz, moda, bikiniarze do niedawna potępiane w czambuł przez prasę, w książce Tyrmanda nie tylko wyszły z podziemia, ale zostały pokazane wręcz sympatycznie. Nawet podziemie gospodarcze miewało swoje jasne strony. Im bardziej książka nie podobała się władzom, tym bardziej szukali jej czytelnicy.

Po pół wieku dzieło wznowiono. Gdy zobaczyłem rzucającą się w oczy okładkę, natychmiast „Złego” kupiłem. Byłem bardzo ciekaw, jak po tylu latach i tylu książkach przyjmę tę lekturę.
Niestety mimo wielkiej sympatii do autora i dobrej pamięci o „Złym” sprzed lat nie byłem w stanie przeczytać całości. Książka po prostu się zestarzała. Dziś – zwłaszcza kryminały – pisze się całkiem inaczej. W sferze obyczajowej styl Tyrmanda też wydał mi się naiwny i mało frapujący.

Mam jednocześnie w pamięci inną (znacznie starszą) książkę opisującą Warszawę i jej mroczne strony. Mam na myśli „Lalkę”, która nie starzeje się, nadal podczas lektury trzyma w napięciu i sprawia czytelnikowi wiele radości.

Trochę ożywienia przy przewracaniu stron powodowały precyzyjne i atrakcyjne opisy tego, co bohaterowie miewali na swoich talerzach. W tej sferze jest dobra lektura dla smakoszy historyków.