Chcesz mieć głowę na karku – nie błaznuj!

Na każdym dworze królewskim był błazen. I tylko on miał prawo natrząsać się z monarchy.

Nie zawsze jednak dobrze to się kończyło. Gdy rządził król bez poczucia humoru, błazen szybko był dekapitowany (tłum. ścinano mu łeb).

Sam już parokrotnie kładłem głowę pod topór. Za każdym razem było to w mojej macierzystej redakcji. Mam tam w swoich obowiązkach wykłady dla młodzieży licealnej i studenckiej o historii tygodnika, dziennikarstwie i funkcjonowaniu redakcji.

Dla urozmaicenia wykładów czasem rzucałem żarcik (to ja jednak myślałem, że to żart, moi słuchacze nie zawsze), że należę do najstarszej kadry redakcyjne i jestem tu od czasów bitwy pod Grunwaldem. Podczas jednej z takich wizyt zauważyłem, że młodzi słuchacze wszystko zapisują. O moim kilkusetletnim stażu też. Zapytałem więc, czy wiedzą, kiedyż owa bitwa była. Nikt nie wiedział. Eksperyment powtórzyłem jeszcze dwukrotnie – za każdym razem z takim samym skutkiem. Położyłem więc dobrowolnie głowę pod topór i król Jagiełło łeb mi odrąbał. Od tej pory już podczas wizyt młodych czytelników nie dowcipkuję.

Pora chyba na zawieszenie żartów w każdym przejawie życia publicznego. Dowcipy przy tłuczeniu kotletów też mogą być niebezpieczne. A nie zawsze znajdzie się na podorędziu Pyra lub Nisia, które sytuację rozładują i mój siwy łeb ocalą.

Więcej powagi, panie redaktorze!