Bywam komiwojażerem

Pochmurne niebo, czasem niewielki deszcz, lekkich chłód – zachęcają do komiwojażerowania. Wędruję więc po okolicznych miejscowościach i odwiedzam znane mi miejsca, w których zaopatruję się w różne smaczne produkty tutejszych producentów.

Kupuję zwykle więcej niż tylko na własne potrzeby, by podzielić się chlebem, miodem, wędlinami czy serem z przyjaciółmi, którzy nie mają szczęścia mieszkać na wsi. Krążę więc między Serockiem, Wyszkowem, Pułtuskiem i Makowem Mazowieckim. Każde z tych miasteczek ma znane mi (żyję bowiem w tej okolicy już równo 40 lat) bazary, sklepy i gospodarstwa agroturystyczne, które dostarczają smakołyki na najwyższym poziomie.

Tym razem – w miniony poniedziałek – wybrałem się w podróż po miód gryczany. Kupuję go zwykle (i to po kilka słoików, ponieważ cała rodzina jest wyjątkowo miodolubna) w „Zajeździe Pazibroda”, mieszczącym się na skraju Makowa Mazowieckiego. Tu też dostarczają swoje miody G.&G.Strzeleccy, właściciele pasieki wędrownej „Barć”.

Przez lata przekonaliśmy się, że ich miód gryczany bije na głowę wszystkie inne nam znane, nawet te z okolic Zamościa, którymi zachwycałem się przed rokiem. Gryczany z „Barci” jest niezwykle aromatyczny i ma wyrazisty ostry smak. Krótko bywa w pełni płynny, by po pewnym czasie scukrzyć się i nabrać jeszcze silniejszego zapachu.

Nawiasem mówiąc, znaczna część klientów uważa, że miody scukrzone są gorszej jakości, bo pszczoły nie produkują miodu z nektaru, lecz są dokarmiane przez pasieczników cukrem. Nic bardziej mylnego. Nikt nie dokarmia pszczół w czasie kwitnienia łąk, pól i drzew. Najczystsze miody ulegają przejściu ze stanu płynnego w cukrowy w sposób całkowicie naturalny.

Jeśli zaś człowiek koniecznie musi mieć miód płynny, to wystarczy go podgrzać (wstawiając słoik do garnka z gorącą wodą), uważając tylko, by temperatura nie przekroczyła 40 stopni C. Przegrzanie miodu powoduje utratę najzdrowszych jego właściwości. Kupienie miodu, który zawsze pozostaje płynny, świadczy o tym, że sprzedawca (czasem pasiecznik) przegrzał go, by łatwiej znaleźć naiwnego klienta.

Słodki plaster gryczanego miodu

Słodki plaster gryczanego miodu

Tym razem w „Pazibrodzie” kupiłem jeszcze gorący, bo wyjęty właśnie z pieca bochen chleba razowego o niezrównanie wspaniałej, chrupiącej skórce, ale nie było już niestety miodu gryczanego. Na nowe dostawy z „Barci” trzeba więc czekać aż do czasu kwitnienia gryki.

Kupiłem więc za namową pracownicy zajazdu miód koniczynowy (także z pasieki Strzeleckich). Był on jasnokremowego koloru, niebywałej delikatności w zapachu oraz smaku i dużej gęstości, przypominając w tym względzie bardziej masło niż lejący się strumykiem miód.

Mam nadzieję, że tego koniczynowego rarytasu nie zabraknie do przyszłego tygodnia, gdy pojadę pod Maków po kolejne zaopatrzenie. Rozsmakowaliśmy się bowiem w razowcu z miodem. Po prostu pycha!