Wołowina na grillu

Majowe święta – zwane często z angielska długim weekendem, zamiast pięknie po polsku majówką – to zwykle początek sezonu grillowego. Warto – moim zdaniem – przy tej okazji porozmawiać o wołowinie, która wspaniale daje się grillować. Nie jest przy tym specjalnie droga, a jest bardzo smaczna i ma także wiele walorów natury zdrowotnej.

W sklepach bywa coraz większy wybór doskonałej wołowiny z polskich hodowli. Pisałem o tym kilkakrotnie, wymieniając ulokowane w pobliżu mojej wsi hodowle bydła rasy francuskiej charolaise, a także szkockiej highland. Jest też kilka zakładów rzeźniczych, których wyroby spełniają wysokie normy światowe i ich produkty warto polecać.

Sam najczęściej kupuję steki, polędwice czy rostbefy z Jarocina lub Sokołowa Podlaskiego. Ich mięso daje pewność, że po zdjęciu z grilla będzie kruche, ale i soczyste, wspaniale pachnące i nawet bez użycia ziół czy przypraw smakowite.OLYMPUS DIGITAL CAMERADo zalet wołowiny zaliczyć należy jej niskokaloryczność. W dzisiejszych czasach, gdy króluje moda na szczupłą sportową sylwetkę, jest to argument niebagatelny. Tymczasem np. zrazowa górna zawiera mniej tłuszczu niż pierś kurczęca.

Wołowina jest też doskonałym i obfitym źródłem wysokowartościowego białka i żelaza. Dietetycy polecają ją więc dzieciom i kobietom w ciąży. Równie wiele w mięsie wołowym jest witamin B6 i B12, które wspomagają system nerwowy oraz niedokrwistość. Zawiera poza tym potas, magnez i cynk.

Gdy planuję przyjęcie grillowe, kupuję zwykle steki z antrykotu z kością (przypomina on kształtem indiański tomahawk i taką właśnie nosi nazwę), ponieważ czerwone mięso jest poprzerastane kawałkami tłuszczu, odznacza się dużą soczystością i niezwykłą delikatnością. Tłuszcz podczas grillowania częściowo się wytapia i nie pozwala stekowi nadmiernie się wysmażyć i stwardnieć.

Drugim moim ulubionym (a może nawet pierwszym, trudno się zdecydować) kawałkiem jest tzw. T-bone steak. W tym przypadku kość w kształcie litery T rozdziela od siebie dwa najcenniejsze mięśnie wołowe: polędwicę i rostbef. Krótkie grillowanie (dla smakoszy preferujących krwiste mięso) powoduje, że T-bone jest najlepszy. Wystarczy go przyprawić tylko odrobiną soli (najchętniej np. himalajskiej) i grubo zmielonego lub utłuczonego w moździerzu pieprzu.OLYMPUS DIGITAL CAMERADo grillowania nadają się też inne części wołowiny, np. ligawa, krzyżowa, rozbratel czy karczek. Tyle tylko, że te mięśnie wymagają najczęściej więcej trudu. Warto je zamarynować i dobrze zmiękczyć przy pomocy drewnianego tłuczka.

Fot. Piotr Adamczewski