Ser droższy niż złoto

Czy jest gdzieś granica rozrzutności? W którym momencie łakomi ludzie uznają, że przysmaki, do których tęsknią, nie są warte aż takich pieniędzy?

Obawiam się, że ten moment nigdy nie nastąpi. Zwłaszcza gdy prasa, radio i TV epatują informacjami o wydatkach ponoszonych na luksusowe ucztowanie. Polędwica z Kobe kosztuje dziś w luksusowych sklepach w Warszawie ponad 500 zł za kilogram. Niektóre rodzaje mięczaków (np. percebe) – tyle samo. A nie są to jeszcze rekordowe ceny. Ponad kilogramową truflę sprzedano na aukcji smakoszowi z Hongkongu za więcej niż sto tysięcy dolarów.

Pierwsze miejsce w gronie najdroższych serów świata zajmuje produkt serbski z mleka bałkańskich oślic – Pule. Na targach żywności w Somerset w zachodniej Anglii za przyjemność raczenia się przysmakiem wytwarzanym wedle tajnej receptury w rezerwacie Zasavica trzeba zapłacić 795 funtów za kilogram, czyli ponad 4 tysiące zł!

Wysokim uznaniem w gronie smakoszy cieszy się też ser Caciocavallo Podolico. Na jego wysoką cenę wpływa technologia produkcji: krowy rasy Podolico, z mleka których jest wytwarzany, są dojone wyłącznie w maju i czerwcu. Na smak sera wpływa ich pożywienie – raczą się one pokrzywami, jagodami, owocami dzikiej róży, głogiem, jagodami krwawnika, jałowcem i poziomkami. Niegdyś na czas dojrzewania umieszczano go w końskich jukach, stąd nazwa. Cena – dobrze powyżej 3 tysięcy zł za kilogram.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku sera z mleka łosia. Jest o nie trudno, istnieje zaledwie kilka farm na południu Szwecji, które ten ser produkują. Na farmie Moose House oswojone łosie – Gullan, Haelga i Juna – są dojone od maja do września. Farma produkuje ok. 300 kg sera rocznie, większość trafia do szwedzkich restauracji. Średnia cena to 500 dolarów za funt, czyli około 1400 zł za niecałe pół kilograma.

Fot. P. Adamczewski

Fot. P. Adamczewski

Czytając te i podobne informacje, często myślę sobie – kto tu wyszedł na osła?