Jestem starszy niż moi dziadkowie

Starałem się wczoraj uczcić święto Babci. Dziś więc koleją rzeczy powinienem zrobić to samo, oddając hołd dziadkowi. Tyle tylko, że z Babcią łączyły mnie silne więzi uczuciowe, bo mnie wychowywała niemal do dorosłości. Tymczasem żadnego z dwóch dziadków nie widziałem na oczy. Siłą rzeczy oni mnie też.

Dziadek Jerzy (ojciec mojej mamy) zginął jako więzień Pawiaka, rozstrzelany w podwarszawskiej Magdalence. A drugi, Władysław (ojciec mojego ojca), stracił życie w obozie w Mauthausen. Obaj mieli wówczas po czterdzieści kilka lat, czyli byli znacznie młodsi niż ja dzisiaj.

Nie zachowały się też zdjęcia dziadków. Ich domy spłonęły wraz z całą zawartością. Wiem tylko dzięki opowieściom Babci, co jadał najchętniej jej mąż. Najwyraźniej gustem kulinarnym wdałem się w Dziadka Jerzego, który był łasuchem i nie wyobrażał sobie wigilii bez kutii, a Wielkanocy bez pieczeni huzarskiej, choć jako żywo nie był kawalerzystą, tylko znanym warszawskim lekarzem. Dziadek Władysław natomiast, którego przodkowie zjawili się w stolicy po stracie majątku na Podlasiu, uwielbiał kołduny w rosole.

Może więc dziś pora na przypomnienie tych właśnie przepisów. Bardzo proszę:

Kołduny klasyczne
Na ciasto: 2 niepełne szklanki mąki, 1 duże jajko, 1/2 szklanki wody, sól
Na farsz: 35 dag polędwicy wołowej lub baraniej, 25 dag łoju wołowego, 1 łyżka masła i 1 średnia cebula, sól, pieprz, drobno utłuczone ziele angielskie, 4 szklanki przygotowanego z kostki rosołu lub tyleż rosołu wołowego

1. Mięso i łój jak najdrobniej posiekać.
2. Cebulę posiekaną bardzo drobno lub startą na tarce jarzynowej podsmażyć na maśle, dodać rozdrobnione mięso, podsmażyć, w razie potrzeby wlać kilka łyżek przygotowanego rosołu, dodać wszystkie przyprawy do smaku.
3. Z podanych składników zagnieść ciasto na tyle miękkie, aby można było je cieniutko rozwałkować, wykrawać kieliszkiem do wina krążki (do 5 cm średnicy) lub kroić nożem kwadraty o boku 4-5 cm, nakładać po odrobinie farszu, zlepiać boki.
4. Wrzucać na wrzący rosół, po 2 minutach od wypłynięciu na wierzch kołduny są gotowe. Można je podawać polane stopionym masłem lub jako smakowity dodatek do rosołu.

Pieczeń huzarska
Ok. 1 kg wołowiny bez kości, łyżka masła lub smalcu, sól, pieprz.
Farsz: 2-3 cebule, łyżka masła, 2 łyżki startego suchego razowca, sól, pieprz, ewentualnie 1 żółtko

1. Lekko zbić kształtny, podłużny kawałek mięsa (przez worek plastikowy), obsmażyć na tłuszczu, w brytfannie podlać wodą i dusić.
2. Przygotować farsz z podduszonych na maśle bardzo drobno usiekanych cebul, utartego razowca, doprawić solą i pieprzem, jeśli jest zbyt suchy, dodać 1 żółtko.
3. Kiedy pieczeń zaczyna „dochodzić”, czyli staje się miękka, trzeba ją pokroić na dość cienkie plastry, nie dokrawając ich do końca. W co drugie nacięcie nałożyć trochę farszu: każda porcja powinna składać się z dwóch cienkich plasterków z farszem pomiędzy nimi.
4. Jeszcze tylko trzeba na powrót uformować pieczeń, aby plastry nie rozchylały się, i dusić do momentu, aż będzie miękka.

Jak widać, obaj dziadkowie wiedzieli, co dobre w polskiej kuchni.