Wokół jeziora zwanego Morzem Śródziemnym

Wśród książek, które wypadły z worka św. Mikołaja, pod moją choinką znalazło się dzieło wybitnego brytyjskiego uczonego zatytułowane „Renesans. Czy tylko jeden?”. Ta książka jak żadna inna dotąd mi znana zmieniła spojrzenie na tę epokę. Dotąd bowiem jak większość Europejczyków uważałem renesans za etap rozwoju cywilizacyjnego i kulturalnego tylko naszego kontynentu. A tymczasem…OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Sir Jack Goody – brytyjski antropolog, członek St John’s College w Cambridge oraz Akademii Brytyjskiej i amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, wyróżniony tytułem szlacheckim przez Elżbietę II – od ponad pół wieku prowadzący badania z zakresu antropologii społecznej i dziejów cywilizacji określa cechy charakteryzujące europejski renesans, zwracając szczególną uwagę na to, co zawdzięczał on wpływom zewnętrznym.

A następnie w imponującym wykładzie dokonuje porównawczej analizy procesów zachodzących w dziejach Europy, świata islamu, Indii oraz Chin. Przy okazji poddaje krytyce europocentryczną wizję historii, a także zwraca szczególną uwagę na rolę pisma w historii społeczeństw i ich kultur.

Powołując się na słynnego historyka francuskiego Fernanda  Braudela, twierdzi Goody, że nie da się przecenić znaczenia Morza Śródziemnego jako szlaku komunikacyjnego umożliwiającego wymianę towarów, żywności, ale i myśli (w tym najważniejszych teorii naukowych) między krajami – od Chin aż do Hiszpanii. Pisze więc:

Z pewnością powinniśmy, tak jak historyk Braudel, postrzegać Morze Śródziemne jako jezioro. Jego brzegi komunikowały się ze sobą nawet w czasach starożytnych. Problem nie polega na tym, czy między starożytnym Egiptem a starożytną Grecją, między jedną częścią śródziemnomorskiego wybrzeża a drugą, wędrowały jakieś konkretne treści czy przedmioty, lecz czy były ograniczenia w tej wymianie, skoro brzegi tego „jeziora” zamieszkiwały ludy żeglarskie. Zboże, oliwa z oliwek, afrykańska czerwona ceramika – handlowano wszystkim. Pola na południu zaopatrywały w żywność miasta na północy.

Dlaczego te same społeczności nie miałyby wymieniać informacji? Europejska Grecja nie była odcięta od tego, co dziś jest azjatycką Turcją. Przeciwnie, Grecy posiadali wiele ważnych miast na pobrzeżu jońskim, jak Milet, Efez, Halikarnas, wywierali znaczny wpływ na Persję, środkową Azję i północne Indie. Ich miasta utrzymywały również kontakty z miastami na południu, zamieszkanymi przez mówiących językiem semickim Fenicjan, których rodzime ośrodki rozciągały się od Ugarit po Tyr (w obecnej Syrii i Libanie), faktorie kupieckie były obecne w Egipcie, a kolonie sięgały na zachód aż do dzisiejszej Tunezji i Hiszpanii. Zbyt często myślimy o Grecji i Fenicji jako o kulturowych samoistnych jednostkach. Owszem, w jakimś sensie były nimi, lecz absolutnie nie były hermetycznie osobne. Owe żeglarskie narody plecami zwracały się ku górom, a ich naturalna dynamika często pchała je na morza. Wymianę miały we krwi. Ci ludzie pragnęli metali, metali europejskich, bardzo ważnych dla Wschodu, jak zresztą dla wszystkich społeczeństw epok miedzi i brązu. Szukając ich, przemierzali szeroki świat, pilnie obserwując nawzajem własne instytucje, tak że wiedza o rozmaitych konkretnych sposobach rządzenia i reprezentacji stanowiła wspólny zasób. Dlatego okalający Morze Śródziemne ciąg różnych form demokratycznych powinniśmy traktować jako część powiązanego wzajem systemu dóbr, instytucji i idei.

Po tym wykładzie łatwiej także zrozumieć, dlaczego azjatycki ryż stał się europejskim produktem spożywczym czy też jak przywędrowały do nas pierogi, makaron albo przyprawy korzenne. Goody zajmująco pisze też o zmianach w epoce renesansu w krajach islamu, judaizmu i Chinach.