Stoliczku nakryj się

Nakrywanie stołu to ważna umiejętność. Ładnie wyglądający stół zachęca do dłuższego ucztowania a co za tym idzie i do mądrych, ciekawych rozmów, które winny być nieodłącznym atrybutem każdego przyjęcia. Temu tematowi poświęciliśmy już trochę czasu ale (zwłaszcza w karnawale gdy wizyty i przyjęcia zdarzają się i parę razy w tygodniu) warto do niego wracać, bo zawsze coś ciekawego się usłyszy lub zobaczy.

Kolacja dla ośmiorga

Reguły nakrywania do stołu i zachowania się przy stole wykształcały się bardzo powoli i były odmienne w rozmaitych regionach. Łyżka i nóż to stary wynalazek, ale dopiero w XVI wieku upowszechnił się zwyczaj poda­wania ich do stołu; dawniej gość przychodził z własnym nożem. Tak samo zwyczaj stawiania przed każdym osobnego kielicha – dawna grzeczność wymagała, by po jednym łyku oddać go sąsiadowi itd. Albo też napoje, wino lub wodę, przynosił z kredensu na żądanie sługa.

Tym razem będzie sześcioro biesiadników

W południowych Niemczech, które zwiedził i opisał Michał Montaigne w roku 1580 stół wyglądał tak: „przed każdym stoi osobny kufel albo srebrny kubek, nad którym czuwa sługa, napełniając go, gdy pusty, winem lanym z daleka z cynowego lub drewnianego naczynia z długim dzióbkiem.” Było to rozwiązanie eleganckie i ułatwiające obsługę, ale wymagające, by przed każdym gościem stało osobne naczynie. Każdy ma też swój talerz, cynowy lub drewniany, czasem pod spodem drewnianą miskę, a na niej cynowy talerz.

Tylko troje – czy dadzą sobie z tym radę?

Te drewniane talerze przetrwały na wsi nie­mieckiej (i gdzie indziej też) aż do XIX wieku.

Zanim jednak wprowadzono te udoskonalenia, ludzie zadowalali się przy stole drewnianą deską lub kromką chleba, na którą nakładano mięso. Jeden wielki półmisek starczał na wszystko i dla wszystkich: każdy brał palcami upatrzone kawałki.

Mniej uroczysta zastawa

Montaigne pisał także o Szwajcarach: „Używają tylu drewnianych łyżek ze srebrną rączką, ilu jest ludzi [czyli każdy ma własną]. Szwajcar zawsze ma przy sobie nóż, którym nabiera jedzenie, nie sięgając ręką do półmiska.”

Drewniane łyżki z metalową rączką, niekoniecznie srebrną, oraz noże o najrozmaitszych kształtach obejrzeć dziś można w muzeum. Są to narzędzia znane od bardzo dawna, w odróżnieniu od widelca, który pojawił się późno. Mam na myśli widelec stołowy, gdyż wielki dwuzębny widelec służący do podawania mięsa i do obracania go w piecu lub na palenisku kuchennym jest niewątpliwie odeń dawniejszy.

I wreszcie wiejski stół na werandzie

Później nastąpiła era porcelany, srebrnych sztućców i kryształowych kielichów. Pięknie prezentowały się stoły w polskich zamożnych domach. I to nie tylko arystokratycznych. Tę tradycję należy podtrzymywać. Warto więc sięgać do starych (XIX i XX-wiecznych) książek kucharskich a także tych dotyczących savoir vivre’u. Najważniejsze zaś, by pod presją pośpiechu nie jadać byle jak i na byle czym, nawet gdy gości nie ma a domowników jest zaledwie dwoje.

Fot. P. Adamczewski